Skocz do zawartości

Kącik depresyjny


Icon

Rekomendowane odpowiedzi

Myślałem o wyjechaniu stąd. Nic mnie tu nie trzyma oprócz uczelni. Rodzina? Hmm, dla nich rodzicielstwo sprowadza się do zapewnienia mi dachu nad głową, wyżywieniu mnie oraz kupnie ubrań i biletów. O resztę muszę się martwić sam, jak książki, bilety itd. Z tego powodu właściwie od 14 roku życia pracuję w okresie wakacji, staram się coś znajdować na weekendy, a czasami i na popołudnia lub wieczory... Dlatego nie powiedzieć, że rodzina jest powodem, przez który muszę tu zostać. Tylko znając moich rodziców to, gdybym chciał wyjechać, sam musiałbym sobie zapewnić utrzymanie, a to byłoby niemożliwe.

 

 

Ja się całkowicie wyprowadziłem z domu po I roku studiów. Od tego czasu rodzice nie dali mi ani złotówki, ba przed wyprowadzką "pożyczyłem" jeszcze kilkaset złotych mamie, bo jej brakowało, a ja dostałem z ubezpieczenia za pobyt w szpitalu. Dlaczego więc sądzisz, że Ty byś nie dał rady? Jasne, że na początku jest ciężko, zwłaszcza, że się nie ma zdrowia, ale za darmo nikt Ci nie da, jak nie zaciśniesz zębów i nie będziesz liczył na siebie to zdechniesz, niestety, przykre to, ale prawdziwe. I tu nie można mówić o tym czy się chce czy nie, o jakimś super wyczynie - to po prostu potrzeba przetrwania.

A rodzina - może jest przemęczona Twoją chorobą? Wiem, że to okrutnie brzmi, ale osoby chore często bywają ciężarem dla rodziny. Ja byłem, właśnie to był jeden z powodów (drugi to kasa = drogie utrzymanie chorego) dla których odszedłem z domu, żeby rodzice nie mieli problemów, bo ich męczyła moja choroba. Nie jestem specem od psychologii, ale może ten wyjazd i uniezależnienie się to nie jest taki zły pomysł? Zwłaszcza, że masz tam tę dziewczynę, jeśli nawet nie wypali - trudno, będzie inna, a Ty jak sobie dasz radę samemu wyżyć to będziesz silniejszy i bardziej dumny.

Psycholog to nic złego, rozumiem, że na chemię jeździsz/jeździłeś do szpitala onkologicznego/hematologicznego - tam nikogo nie ma takiego?

Odnośnik do komentarza

jmk - z jednej strony psycholog to nic zlego, ale tak na prawdę rzadko pomaga.

 

Dlaczego? Jasne, że można trafić na takiego, co działa schematami, nie traktuje Cię indywidualnie, ale z drugiej strony... on ma wypracowane te schematy przez obcowanie z ludźmi z podobnymi problemami, więc zna niektóre rozwiązania, które pomogły, a my ludzie, którzy nie mieli z takim czymś problemu mogą tylko analizować sobie "na sucho".

Odnośnik do komentarza

jmk - z jednej strony psycholog to nic zlego, ale tak na prawdę rzadko pomaga.

dla mnie placenie za pomoc mija sie z celem i jest to nonsens. zaplacic moge za rehabilitacje, ale problemy z glowa rozwiazuje sie samemu.

samemu to sobie możesz konia zwalić, a nie pomóc.

 

chociaż psycholog zapewnia raczej wsparcie niż leczenie, jednak czasem to wystarcza.

Odnośnik do komentarza

Mnie nie udało się otrzymać pomocy ani ze strony psychiatry (wytrzymałem dwie maks 10min wizyty, nie czułem się tam człowiekiem, głosiłem monologi, czasem przerywane pytaniami, za które dostawałem recepty), ani psychologa (owa pani nie zdobyła za grosz mojego zaufania, a liczyła, że się przed nią całkowicie otworzę. O to już łatwiej na forum w necie) - pomogłem sobie sami. Niektórym pomaga specjalista, inni mogą poradzić sobie sami. Grunt to wierzyć w sukces, słuszność podjętej decyzji.

Odnośnik do komentarza

No tak, chodzi o to by nie uogólniać. Wiadomo, że są lepsi i gorsi lekarze, silniejsze i słabsze psychicznie osoby. Na pewno za to są problemy, z którymi samemu byśmy sobie niedali rady, tutaj przykładem może być sytuacja jmk, gdzie wątpię by ktokolwiek z tego forum (może gdzieś na świecie by się znalazła taka osoba ;)) dał sobie samemu radę z taką sytuacją. Poza tym większość 'problemów z głową' dotyczy relacji międzyludzkich, więc mówienie, że trzeba sobie z nimi radzić samemu to jakiś absurd.

Odnośnik do komentarza

Trzeba też pamiętać, że te ogólniki, nudne pytania i testy to konieczna część pracy jakiegokolwiek terapeuty. Dzięki tym działanion zaniża się kręg możliwych problemów " pacjenta ". W ten sposób da się szybciej pomóc osobnikowi ;) Wiadomo, można trafić na różnych, jak to z ludźmi, ale jak sie trafi na dobrego to może naprawdę pomóć.

Odnośnik do komentarza

Mi chodziło bardziej, że samemu w sensie wziąć na siebie odpowiedzialność za swój los, stać się panem sytuacji. Co do relacji międzyludzkich wiadomym jest, że trzeba ruszyć cztery litery. Pamiętam jak zdaję się 3 lata temu poszedłem do knajpy poznać nowych ludzi. I co? I siedziałem jak ta ostatnia cipa przy barze gapiłem się w ścianę - nazwałem to wtedy delektowaniem się browarem w spokoju, chciałem z kimś pogadać, ale nie wiedziałem co robić, choćby z barmanką o pogodzie ;) Zostały mi dwa łyki browaru i miałem spadać lecz stało się coś dziwnego... barmanka i jej towarzystwo zaprosiło mnie do cytrynówki. Miło się gadało, odwiedzam dalej tę knajpę zazwyczaj na koncertach, poznając z czasem innych ludzi. No i to był raz pierwszy. Teraz, pomimo, że mam jeszcze sporo pracy nad sobą to zazwyczaj swobodnie rozmawiać z ludzi na ulicy, w sklepie czy w pociągu, kiedy jest okazja. Słowem trzeba działać, działać, działać. A jak ktoś coś działa, ale nie ma oczekiwanego efektu to nie zaniechiwać tylko zmienić metodę :)

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Poradźcie mi coś. Nie jest to do końca dobry temat, bo wielkiego doła nie mam, ale chyba napiszę tu. Myślałem o napisaniu o tym w temacie „praca”…

Ostatnio oddałem samochód do naprawy (strzelił silnik). Naprawa wyniesie jakieś 5200 zł. Obecnie pracuję jako taksówkarz, w firmie założonej przez mojego dobrego przyjaciela, (docelowo miała być to korporacja kibicowska, w której jeździliby sami kibice (jako kierowcy), ale przyszli ludzie (większość), którzy z piłką nie mają za wiele wspólnego). To on męczył mnie, żebym zrobił licencję, wydzwaniał, namawiał, aż w końcu się zgodziłem. W zasadzie on nie do końca interesował się firmą, bo jego narzeczona miała zagrożoną ciążę (na szczęście już po wszystkim dziecko urodziło się zdrowe), więc powierzył ją komuś innemu, z kim się nie dogadywałem. Osoba ta działa mi na nerwy, jak wielu innym taksówkarzom, ale on nie odejdzie, bo jest protegowanym jeszcze jednej osoby, która pojawia się w firmie raz na 3-4 miesiące.

 

Większość taksówkarzy jeździ u nas na nocki, a ja jak ten jeleń (i jeszcze 3-4 osoby) zapieprzamy za nich na dniówki, co wiąże się z większą ilością przejechanych kilometrów, spalaniem (korki), mniejszym zarobkiem (1-a taryfa). W nocy nie dość, że lepiej się zarabia (2-a taryfa), to mniej trzaska się kilometrów, poza tym można trafić klienta na bałagan i zarobić dodatkowy grosz, w dzień nie ma takiej opcji.

 

Ze zleceniami u nas jest różnie, czasem jest sporo, ale żeby ujeździć minimum 100 zł obrotu dziennie (takie mam założenie) muszę nierzadko zapieprzać po ~12 godzin dziennie. Wprawdzie mam na nockach świetną (nie do końca legalną) miejscówkę na weekendy, gdzie wsiada dużo ludzi, ale mam dość jeżdżenia na dniówkach za innych, bo oni sobie pracują na etacie gdzie indziej. Wiele razy mówiłem o tym, ale moich argumentów nie przyjmowano, bo nie mogą zmusić ludzi do jazdy w dzień.

 

Naszła mnie teraz myśl, żeby zmienić korporację na taką, gdzie miesięcznie trzeba zrobić minimalnie 100 zleceń (gwarantowana ilość). Tam naprawdę zarabia się olbrzymie jak na tą branżę pieniądze. Mam teraz dylemat, bo właściciel korporacji wreszcie wziął się do roboty, załatwia reklamy, ale z drugiej strony nikt mi nie pomógł zebrać 5000 zł i wpadłem w długi, które muszę oddać. Nie chcę palić za sobą mostów, ale za 1,5 roku będę musiał płacić pełną składkę ZUS (obecnie ulga bo to moja pierwsza działalność), a ja do tego interesu nie chcę dopłacać, zwłaszcza, że jest to moje stałe źródło zarobku.

Doradźcie mi, czy mam patrzeć sentymentalnie, bo jednak chyba mam za miękkie serce, ale z drugiej strony jak ma się miękkie serce, to trzeba mieć twardą dupę. Chciałem sobie dać jeszcze w tej firmie jakieś 4 miesiące, żeby spłacić długi rodzicom i odejść, chyba nie zrobię źle, prawda? W końcu to moje życie i mogę pracować gdzie chcę…

Odnośnik do komentarza

Ja na Twoim miejscu postawiłbym przyjacielowi sprawę jasno - albo daje Ci możliwość pracy kiedy chcesz, albo przechodzisz gdzie indziej i tam po prostu więcej zarabiasz. IMO nie ma sensu męczyć się gdzieś za grosze tylko dlatego, że jesteś jakoś związany emocjonalnie z jednym z właścicieli, a ponadto reszta "góry" Cie irytuje i ma w dupie Twoje wątpliwości. Przyjaciel powinien zrozumieć :)

Ja bym zrobił tak, może ktoś ma inny (lepszy) pomysł.

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem nie robisz tu nic "nie tak" w stosunku do przyjaciela. To jest praca, biznes, tu przecież chodzi właśnie o pieniądze. To nie jest jakaś honorowa umowa czy wyciągnięcie pomocnej dłoni - oboje zarabiacie pieniądze i zajmujecie się tą pracą, bo chcecie zarobić. Uczciwie powiedz jak się sprawy mają i na pewno nie będzie to nie fair, jeśli odejdziesz.

Odnośnik do komentarza

Guli, jak to Twój przyjaciel to przedstaw mu swoją sytuację finansową (tym bardziej, ze wiąże się ona z pracą). Jeśli zacznie gadkę "wicie-rozumicie, ale w dzień musi ktoś jeździć" to powiedz mu, że nie stać Cię na to. Kiedyś, w przyszłości, owszem, odbębnisz swoje "dniówki", ale teraz nie ma takiej opcji. A jeśli odmówi to powiedz, ze jesteś zmuszony odejść. Trudno, żebyś pogrążał siebie i swoją rodzinę po to by komuś było wygodnie. Jeśli to Twój przyjaciel to zrozumie. Jeśli nie zrozumie to jego strata.

Odnośnik do komentarza

Pewnie, że nie robisz źle próbując przejść do lepiej płatnej pracy. Pomyśl sobie jak będziesz się irytował cały czas pracując dla tej korporacji myśląc cały czas, że w tej drugiej byłoby lepiej. Wg mnie to powinieneś porozmawiać na spokojnie ze swoim przyjacielem i spróbować szczęścia w lepiej płatnej pracy.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...