Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Po rozmowie z Prusiną, szefem naszego pionu medycznego, odczuwałem pewną ulgę, że Troisi będzie mógł wrócić do gry za tydzień. Tymczasem w spotkaniu pierwszej – i zapewne naszej ostatniej – rundy Hallen Cup, Alessandro na lewym skrzydle naturalnie zastąpił Lesly Malouda.

 

Coraz bardziej zaczynał irytować mnie fakt, że od meczu z Salzburgiem włącznie, na każde spotkanie przypadała co najmniej jedna kontuzja, która powiększała grono połamańców, w dodatku dotycząc niemal wyłącznie najlepszych zawodników. Tak i tym razem po zaledwie kwadransie z boiska zniesiony został Wissink, którego wyeliminował nam Svindal Larsen.

 

Tym razem Pasching mogło jednak zapomnieć o zwycięstwie 4:0, bo skuteczność gości nie powalała na kolana. Nasza z resztą również, bo w 63. minucie Markus Gsellmann miał wręcz obowiązek z dziesięciu metrów posłać piłkę do pustej bramki, czego jednak nie potrafił uczynić. Konieczna była wobec tego dogrywka, ale i ta jedynie się odbyła, a piłki latały dosłownie wszędzie. Pierwszy raz w trenerskiej karierze było mi dane doświadczyć na własnej skórze serii rzutów karnych, a także konieczności wyboru wykonawców i ich kolejności.

 

Problem polegał na tym, że w drużynie w chwili obecnej miałem tylko jednego speca od "jedenastek", w osobie Richarda Wemmera. Miał on uderzać jako drugi, zaś z naszej strony strzelanie zaczynał Markus Gsellmann, a jako trzeci i czwarty byli kolejno Colleau i Obermaier. Przewidywałem, że co najmniej Markus, Frabrice i Michael spartaczą swoje kolejki, a cały konkurs potrwa co najwyżej cztery serie. Nic się nie pomyliłem.

 

Rzuty karne w wielkim stylu spieprzyła cała przewidywana trójka – Gsellmann i Colleau wstrzelili się wprost w bramkarza, zaś Obermaier trafił w słupek –, Wemmer tradycyjnie nie dał golkiperowi najmniejszych szans, z kolei Monterosso zdołał wybronić tylko strzał Valachovicia. Wszystko trwało cztery kolejki, tak więc czułem się tego dnia jak Nostradamus.

26.09.2007, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 351

T-M HC 1R. FC Gratkorn [TB] - FC Pasching [TB] 0:0 [rzuty karne: 1:3]

 

16' R. Wissink (G) ktz.

 

Rzuty karne:

– M. Gsellmann – nw. [0:0]

– J. Ribeiro – gol [0:1]

– R. Wemmer – gol [1:1]

– J. Valachović – nw. [1:1]

– F. Colleau – nw. [1:1]

– T. Svindal Larsen – gol [1:2]

– M. Obermaier – nw. [1:2]

– W. Bubenik – gol [1:3]

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – J.Marveaux 7, R.Gsellmann ŻK 7, F.Colleau 7, M.Obermaier 7 – M.Ehrenreich ŻK 6 (68' M.Weber 6), J.Segreto ŻK 7, R.Wissink Ktz 7 (16' R.Wemmer ŻK 7), L.Malouda ŻK 7 – M.Gsellmann ŻK 7, D.Brauneis 7 (68' G.Panagiotopoulos 6)

 

GM: Jorge Ribeiro (O/DBP L, FC Pasching) - 9

Odnośnik do komentarza

FC Kärnten było ostatnim zespołem, z którym jeszcze nie graliśmy w ekstraklasie, tak więc właśnie do Klagenfurtu jechaliśmy na zakończenie września, a jednocześnie rozpoczęcie drugiej rundy spotkań ekstraklasy. Tyle dobrze, że w tej serii kontuzji dominowały raczej drobne urazy, bo tak samo było w przypadku Holendra Wissinka, który wrócić miał szybko. A jeśli o powrotach mowa, nasze szeregi znów wspierali Troisi i Dogan. Ponadto szansę debiutu z ławki otrzymał Vincenzo Esposito, którego chciałem już powoli wprowadzać do zespołu.

 

Nie był to zbyt pasjonujący mecz i od początku wiadomym było, że jeśli nie będzie bezbramkowego remisu, rozstrzygnie go jeden gol. W pierwszej połowie, poza kilkunastoma minutami, w których Monterosso obronił m.in. zmierzające w okienko uderzenie z 25 metrów, to Gratkorn było stroną aktywniejszą i częściej zagrażającą bramce, dlatego dziwiłem się pomeczowym opiniom tzw. ekspertów, którzy utrzymywali, że do przerwy Kärnten miało nad nami wyraźną przewagę. No chyba, że mieli na myśli nieczystą grę, bowiem do 39. minuty Ragued zdążył skompletować dwie żółte kartki, wylatując z boiska, a łącznie do przerwy piłkarze gospodarzy obejrzeli łącznie trzy żółte kartki, zaś my tylko jedną. Więc fakt, w tym względzie Kärnten miało zdecydowaną przewagę.

 

Ale nie zwykłem przejmować się zbytnio teoriami wygłaszanymi przez wiedzące wszystko lepiej gremia. Od początku drugiej połowy zaczęliśmy gnieść rywali jeszcze mocniej, a w 50. minucie Dogan z podania Troisiego uruchomił rezerwowego Bucseka, który posłał krótką wrzutkę na środek pola karnego, gdzie zza pleców Hajty wyskoczył Ehrenreich i głową wpakował piłkę do siatki przy słupku. W 77. minucie mogliśmy podwyższyć na 2:0, gdy sam na bramkę gospodarzy sunął ponownie Martin, a już w polu karnym powalił go Gil, który powinien się cieszyć, że obejrzał za to tylko żółtą kartkę. W tej sytuacji drugą szansą na bramkę był rzut karny, który drugi mecz z rzędu w bramkarza załadował Markus Gsellmann, mogąc być pewnym, że o kolejnych okazjach może już zapomnieć. Szczęśliwie nie zemściło się to na nas, dzięki czemu odnieśliśmy już trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu.

29.09.2007, Wörthersee Stadion, Klagenfurt, widzów: 4175

TB (10/36) FC Kärnten [6.] - FC Gratkorn [3.] 0:1 (0:0)

 

35' C. Racanel (K) ktz.

39' H. Ragued (K) czrw.k.

50' M. Ehrenreich 0:1

77' M. Gsellmann (G) nw.rz.k.

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 8 – J.Marveaux 7, R.Gsellmann 8, F.Colleau ŻK 8, S.Srienz 8 – M.Ehrenreich ŻK 8, J.Segreto 7 (69' V.Esposito 6), M.Dogan 7, A.Troisi ŻK 7 (89' K.Wawra 6) – M.Gsellmann 7, D.Brauneis 6 (46' M.Bucsek 7)

 

GM: Rene Gsellmann (O PŚ, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Nie wiem jak jest w innych wersjach, ale w '06 przy mega krytycznej sytuacji finansowej do klubu wchodzi zarząd komisaryczny i nie jest to nic radosnego. Trzeba się jednak naprawdę mocno starać, by do takiej sytuacji doszło.

 

A profil Djukicia będzie, gdy później odpalę FM.

Odnośnik do komentarza

Alen Djukić

 

-------------------------------------------

 

Tegoroczna jesień w Pucharze UEFA miała zapisać się w historii polskiej piłki. Legia Warszawa co prawda nie poradziła sobie z Metz, po remisach 2:2 i 1:1 odpadając z powodu gorszego bilansu goli wyjazdowych, za to Amica Wronki, Groclin i Wisła Kraków pokonały swoich rywali. Oznaczało to, że w fazie grupowej rywalizować miała armada polskich klubów.

 

W Gratkorn tymczasem Alessandro Troisi doczekał się wyróżnienia, jakim było dla niego zajęcie drugiego miejsca w Austriackiej Bramce Miesiąca, wpisując się na listę pięknym trafieniem przeciwko Austrii Wiedeń.

 

 

 

Wrzesień 2007

 

Bilans: 3-1-1, 5:4

T-Mobile Bundesliga: 2. [-1 pkt do Rapidu Wiedeń, +1 pkt nad Sturmem Graz]

Hallen Cup: 1 runda, 0:0k z FC Pasching; out

Finanse: -915 tys. euro (-201 tys. euro)

Gole: Daniel Brauneis (4)

Asysty: Alessandro Troisi (5)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+3 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+1 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+3 pkt]

Hiszpania: Real Madryt [+3 pkt]

Niemcy: Bayer Leverkusen [+2 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+1 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+7 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [+1pkt]

Włochy: Lazio Rzym [+3 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Groclin Grodzisk Wlkp., Pierwsza runda, 4:1 i 2:3 z AEK Ateny; awans, gr. C

- Legia Warszawa, Pierwsza runda, 2:2w i 1:1 z Metz; out

- Amica Wronki, Pierwsza runda, k1:1 i 1:1 Ksanthi; awans, gr. B

- Wisła Kraków, Pierwsza runda, w1:0 i 1:2 z Genk; awans, gr. F

 

Reprezentacja Polski:

- 01.09, eliminacje ME 2008, Andora - Polska, 2:0

- 05.09, eliminacje ME 2008, Polska - Łotwa, 2:1

 

Ranking FIFA: 1. Anglia [1118], 2. Brazylia [1094], 3. Holandia [1019], ..., 14. Polska [783]

Odnośnik do komentarza

W pierwszym ligowym spotkaniu października po raz kolejny w ostatnim czasie mieliśmy mierzyć się z FC Pasching, a więc klubem, którego zaczynałem powoli nienawidzić. Do składu nareszcie mógł powrócić Kanneh, który ostatnio leczył kontuzję, a w tym sezonie dawał zespołowi wiele.

 

Na Waldstadion również bardzo szybko zaznaczył swoją obecność. Po sześciu minutach gry Segreto z podania Dogana obsłużył Kanneha właśnie, który strzałem po plecach Svindala Larsena nieco szczęśliwie pokonał bramkarza gospodarzy. Dość łatwo utrzymywaliśmy prowadzenie, długimi minutami nie pozwalając Pasching na zbyt wiele, ograniczając ich zapędy wyłącznie do naszego przedpola. W 28. minucie znudzenie tą sytuacją wykazał jednak Colleau, który coraz bardziej ujawniał swoją skłonność do głupich fauli na groźnych odległościach do bramki, kładąc tuż przed polem karnym Patricka. Rzut wolny niczym karnego wykonał Jorge Ribeiro, oczywiście zdobywając swojego pierwszego gola w sezonie, zatem łatwo było się domyślić, co w tej chwili myślałem o Fabrice. Raz jeszcze zdołaliśmy się zerwać do przodu. W 37. minucie Markus Gsellmann, który mimo wszystko grał coraz bardziej bezbarwnie, po kółeczku na środku boiska uruchomił Segreto, ten następnie rozciągnął na skrzydło do Ehrenreicha, który w ładnym stylu objechał samego strzelca bramki i pewnym uderzeniem przywrócił nam prowadzenie.

 

Zaledwie pięć minut później miałem jednak ochotę powybijać Martinowi komplet uzębienia i przestawić szczękę na dokładkę, bowiem nie mógł poczekać, aż za ułamek sekundy Schoppitsch znajdzie się już poza polem karnym, przewracając go tuż przed jego linią. Wobec tego szczęśliwy Ribeiro po raz drugi odebrał nam prowadzenie, zaś frajer Ehrenreich przekonał się, że nie gra za zasługi, w przerwie już nie opuszczając szatni, ostro przeze mnie zwyzywany.

 

Jego głupota, ale i Colleau przy pierwszym golu dla Pasching, w ostatecznym rozrachunku kosztowała nas całą pulę. Choć w drugiej połowie mieliśmy kilka okazji do odzyskania prowadzenia, to jednak w 85. minucie daliśmy gospodarzom okazję do kontry, a Marveaux zamiast cały czas być przy Schoppitschu, zajął się zwiedzaniem środka pola karnego, wobec czego ten w komfortowych warunkach wepchnął piłkę do naszej bramki, zamykając dośrodkowanie partnera. Absolutnie wszystkim nakazałem przesunięcie się do przodu, bo nie robiło mi różnicy 2:3, czy 2:9, ale gdyby Dogan zjadł śniadanie – aż trzy razy dawał się odpychać od piłki jak szmaciana lalka, zaprzepaszczając szanse na dogrania do wbiegających napastników – pewnie byśmy jeszcze wyrównali. Tak zaś pozostało mi tylko nawrzeszczeć na wszystkich winnych, na ile tylko pozwalała mi moja skala głosu.

03.10.2007, Waldstadion, Parsching, widzów: 1350

TB (11/36) FC Pasching [8.] - FC Gratkorn [2.] 3:2 (2:2)

 

6' A. Kanneh 0:1

28' J. Ribeiro 1:1

37' M. Ehrenreich 1:2

42' J. Ribeiro 2:2 rz.k.

85' K. Schoppitsch 3:2

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 6 – J.Marveaux 6, R.Gsellmann 6, F.Colleau 7, S.Srienz 6 – M.Ehrenreich 6 (46' M.Weber 6), J.Segreto 8, M.Dogan 7, A.Troisi 6 (67' K.Wawra 6) – M.Gsellmann 6 (67' D.Brauneis 6), A.Kanneh 7

 

GM: Jorge Ribeiro (O/DBP L, FC Pasching) - 8

Odnośnik do komentarza

Standardzik - każdego gola zawalała inna siermięga (podarowany przez Colleau rzut wolny; podarowany przez Ehrenreicha rzut karny, choć gdyby się wstrzymał ułamek sekundy, byłby tylko wolny; bujanie w obłokach Marveaux). Już 0:4 z poprzedniego spotkania było łatwiejsze do przyjęcia.

Odnośnik do komentarza

Eliminacje do EURO 2008 powoli dobiegały końca, a Biało-czerwoni wygrali wprawdzie z Wyspami Owczymi 2:0, ale porażką 1:2 ze Szkocją ostatecznie zamknęli sobie drogę na boiska Austrii i Szwajcarii. Tym samym Polska na co najmniej kolejne cztery lata miała pozostać reprezentacją bez występu na Mistrzostwach Europy.

 

Ja tymczasem byłem już w stanie dość sprawnie naśladować głos i sposób mówienia szefa naszych fizjoterapeutów, Prusiny. Tym razem składał on raporty dotyczące ponownie Mesuta Dogana, a parę dni później i Segreto, który wybił sobie palec na treningu, zamiast w piłkę, trafiając w nierówność murawy boiska treningowego. Notorycznie przekładane spotkania ligowe spowodowały w końcu ogromną wyrwę w terminarzu, aż zakontraktowałem szybki sparing z FC Hard, by zapobiec wybiciu z rytmu meczowego. Rozszerzony trening z półzawodowcami był rzeczywiście szybki i oczywiście zakończony kolejnym urazem, w tym przypadku Haralda Letnika. Cudownie.

13.10.2007, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 94

TOW FC Gratkorn [TB] - FC Hard [NL] 3:0 (3:0)

 

3' D. Neslanović (H) ktz.

6' M. Gsellmann 1:0

11' M. Bucsek 2:0

37' M. Ehrenreich 3:0

Odnośnik do komentarza

Dopiero 20 października mieliśmy rozgrywać kolejny ligowy mecz, podejmując u siebie Mattersburg. Do składu powrócił Wissink, z kolei wypadł z niego zgłaszający przemęczenie Kanneh. Wpadłem wobec tego na pomysł, by domyślnie wystawić w ataku Richarda Wemmera, który dotąd występował przeważnie jako pomocnik. Podobny zabieg zdecydowałem przeprowadzić w poprzednim sezonie względem Markusa Gsellmanna, co przyniosło wtedy fantastyczny rezultat.

 

I rzeczywiście, Richard spisywał się bardzo dobrze, przynajmniej w tym przypadku znacznie lepiej czując się w roli wykańczającego akcje, niż kreującego je. Ostatnim razem rozbiliśmy Mattersburg na wyjeździe 4:1, toteż liczyłem na to, że przed blisko kompletem widzów na trybunie i armią robotników na dachu hali, którzy radzili sobie z wichurą, również zdobędziemy komplet punktów. Po raz kolejny zaczęliśmy świetnie, w 8. minucie Srienz zgrał z lewej strony do Wemmera, który wystawił piłkę Wissinkowi, po czym Holender w swoim stylu wystrzelił jak z armaty zza pola karnego, a piłka wemknęła do bramki obijając po drodze słupek. Tak jak planowałem, udało nam się skutecznie stłamsić gości, dzięki czemu niemal nieustannie byliśmy w natarciu. Po kilku obiecujących sytuacjach, w 22. minucie po wybiciu Colleau pograliśmy chwilę piłką przed polem karnym Mattersburga, po czym Manuel Weber przyjął podanie Troisiego, nie dał się odepchnąć rywalowi i dośrodkował na piąty metr, gdzie nadlatujący Wemmer z pierwszej piłki rąbnął po ziemi przy słupku, podwyższając na 2:0.

 

Po przerwie Richard miał jeszcze dwie świetne okazje, gdy po wrzutkach uderzał głową z groźnych pozycji, jednak z każdą próbą jego strzały były coraz bardziej niecelne. W tym spotkaniu miałem nosa do podejmowanych decyzji. Z biegiem czasu zacząłem zmieniać co bardziej zmęczonych zawodników, a gdy musiałem dać już wolne i Wemmerowi, do linii ataku przesunięty został Dogan. I już minutę później Weber przechwycił kiepskie podanie Rinaudo, po czym podał do Wissinka, a Rogier wysunął na wolne pole Mesutowi, który pewnym strzałem ostatecznie pogrążył gości. Jedyne, czym nie byłem zachwycony, to kontuzja najlepszego na boisku Rogiera, który tym razem z pokiereszowanym kolanem wypadł już na miesiąc. Miałem serdecznie dosyć tej serii urazów.

20.10.2007, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1989

TB (12/36) FC Gratkorn [3.] - SV Matterburg [9.] 3:0 (2:0)

 

8' R. Wissink 1:0

22' R. Wemmer 2:0

81' M. Dogan 3:0

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 8 – J.Marveaux 6, R.Gsellmann 8, F.Colleau 7, S.Srienz 8 – M.Weber ŻK 8, R.Wissink 9, M.Dogan 7, A.Troisi 7 (70' K.Wawra 7) – M.Gsellmann 7 (65' D.Brauneis 7), R.Wemmer 8 (80' V.Esposito 6)

 

GM: Rogier Wissink (P Ś, FC Gratkorn) - 9

Odnośnik do komentarza

Zaczynałem już miewać koszmary senne z Prusiną w roli głównej. W tygodniu poprzedzającym wyjazdowe spotkanie z Rapidem Wiedeń składał mi raport dotyczący wybitego palca Marco Monterosso. W bramce zastąpił go tym samym Heinz Weber, a na ławce znalazł się wyciągnięty z rezerw Pierre Schaffler. Ponadto postanowiłem posadzić na ławkę tracącego z dnia na dzień formę Markusa Gsellmanna, wystawiając za niego Kanneha, by sprawdzić, jak spisze się w duecie z Wemmerem.

 

Ostatnie dwa sezony moje nerwy na próbę wystawiały wpraszające się w nasze szeregi długie pasma remisów, zaś w obecnym dla odmiany do szału doprowadzały mnie zabierające nam najlepszych zawodników obowiązkowe kontuzje niemal co kolejkę – jeśli nie w samym meczu lub bezpośrednio po nim, to w trakcie treningów wręcz nawiedzał mnie Prusina. Oczywistością było zatem, że w 13. minucie z boiska ze złamanym nadgarstkiem zszedł jeden z kluczowych graczy Troisi, któż by inny, a w 21. minucie ze skręconą kostką Marveaux. Rapid natomiast, mimo optycznej przewagi, nie bardzo wiedział, jak się dobrać do naszej bramki, z kolei przy jednej z naszych nielicznych kontr przeprowadziliśmy udaną akcję środkiem, po której ze skrzydła dogrywał Malouda, jednak Kanneh zwieńczył ją nastrzeleniem bramkarza.

 

Po przerwie wciąż na boisku trwała stagnacja, jedynie częściej straszyliśmy Rapid. Przycisnęliśmy jednak w samej końcówce, ale notorycznie brakowało nam przemyślanych podań, natomiast bezmyślnych było bez liku – to Dogan i Manuel Weber podawali do przeciwników i dawali sobie odbierać futbolówki, to zaś Wemmer zamiast zagrywać do niepilnowanego Maloudy na skrzydło, na siłę próbował przepychać piłki przez nogi najbliższego obrońcy, co oczywiście nie mogło się udać. Na dodatek tego dnia ostatnie na jakiś czas spotkanie rozgrywał Markus Gsellmann, który po wejściu na boisko grał jak pokraka, będąc cieniem samego siebie. Cokolwiek, w obliczu kilku nieprawdopodobnie przestrzelonych sytuacji sam na sam dla rywali, jakie podarowali im nasi defensorzy w doliczonym czasie, mus było uznać, że z Wiednia wywieźliśmy cenny punkt.

27.10.2007, Gerhard-Hanappi-Stadion, Wiedeń, widzów: 15 966

TB (13/36) Rapid Wiedeń [1.] - FC Gratkorn [3.] 0:0

 

13' A. Troisi (G) ktz.

21' J. Marveaux (G) ktz.

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – J.Marveaux Ktz 6 (21' E.Kangulungu 7), R.Gsellmann 7, F.Colleau ŻK 7, S.Srienz 7 – M.Weber 6, J.Segreto 7, M.Dogan 6, A.Troisi Ktz 7 (13' L.Malouda ŻK 7) – A.Kanneh 7 (76' M.Gsellmann 5), R.Wemmer 7

 

GM: Eugène Kangulungu (O Ś, FC Gratkorn) - 7

Odnośnik do komentarza

Do wyjazdu na mecz z Admirą Wacker, którym rozpoczynaliśmy odrabianie ligowych zaległości, podchodziłem z lekkim optymizmem. Na otwarcie ligi rywal ten został przez nas zmasakrowany 5:1, co prawda w Gratkorn, ale zespół w ogóle był jednym ze słabszych w T-Mobile Bundeslidze. By zaradzić wyrwie na prawej obronie po kontuzjowanym Marveaux, przesunąłem tam Rene Gsellmanna, a na środek powrócił Hiszpan Bouzón.

 

Zaczęliśmy całkiem nieźle, ale niestety w 15. minucie Hoffer cudem dopadł na linii końcowej do z pozoru straconej piłki, zaś Colleau zlekceważył jego uratowaną wrzutkę, z kolei Srienz plątającego się w okolicy Konrada, który skrupulatnie skorzystał z prezentu naszych, pożal się Boże, obrońców. Już teraz było praktycznie po meczu, bowiem przez następnych 75 minut moi podopieczni ani przez sekundę nie byli zainteresowani gonieniem wyniku, dlatego w drugiej połowie szybko spisałem spotkanie na straty. To jeszcze nie było wszystko. W 77. minucie bowiem jeden z imbecylów z naszej obrony – miał szczęście, że akurat byłem odwrócony, bo zamordowałbym – podarował gospodarzom rzut wolny z łuku pola karnego, co oznaczało spokojnego gola na 0:2, którego autorem był Klate. W szatni ochrzaniłem wszystkich jak ojciec, bowiem był to już kolejny w tym sezonie mecz, który przegraliśmy na własne życzenie przez akty sabotażu (rzut wolny) i grzechy zaniechania (pierwszy stracony gol), zaś później w mediach skrytykowałem jeszcze kiepskiego w ostatnim czasie Manuela Webera.

31.10.2007, Bundestadion Südstadt, Maria Enzersdorf, widzów: 15 966

TB (14/36) Admira Wacker [9.] - FC Gratkorn [3.] 2:0 (1:0)

 

15' M. Konrad 1:0

77' D. Klate 2:0

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – R.Gsellmann 5, I.Bouzón 7, F.Colleau 8, S.Srienz 7 – M.Weber ŻK 5 (67' M.Ehrenreich 6), J.Segreto 7, M.Dogan 7, L.Malouda 6 – A.Kanneh 6 (46' M.Bucsek 7), R.Wemmer 6 (75' V.Esposito 6)

 

GM: Daine Klate (OP L, Admira Wacker) - 9

Odnośnik do komentarza

Zwłaszcza, że w większości wypadają kluczowi zawodnicy, jakby los na siłę próbował osłabić Gratkorn.

 

----------------------------------------

 

Wyglądało na to, że kibice, łącznie z robotnikami dopingującymi nas z dachu hali produkcyjnej na domowych spotkaniach, mieli podobne do mojego zdanie o graczach spisujących się poniżej oczekiwań, popierając moje krytyczne uwagi pod adresem Manuela Webera. Jeden z brygadzistów miejscowej fabryki, który od wielu lat pozostawał wiernym kibicem Gratkorn, stwierdził nawet, że nasz pomocnik jest mięczakiem i leniem, nie przemęczając się z pracą nad powrotem do formy.

 

Później z kolei Kangulungu zaczął narzekać na brak gry w pierwszym zespole, zaś ja, oczyma pamięci widząc naszą grającą w kratkę defensywę w ostatnich spotkaniach, odpowiedziałem mu, że jak najbardziej otrzyma szansę gry.

 

 

 

Październik 2007

 

Bilans: 2-1-2, 8:5

T-Mobile Bundesliga: 3. [-0 pkt do Sturmu Graz, +2 pkt nad Salzburgiem]

Hallen Cup: –

Finanse: -1,04 mln euro (-132 tys. euro)

Gole: Daniel Brauneis i Abu Kanneh (po 4)

Asysty: Alessandro Troisi i Manuel Weber (po 5)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+7 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+6 pkt]

Francja: Nantes [+1 pkt]

Hiszpania: Real Madryt [+8 pkt]

Niemcy: Bayer Leverkusen [+0 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+2 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+8 pkt]

Szwajcaria: FC Zurych [+5 pkt]

Włochy: Lazio Rzym [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Groclin Grodzisk Wlkp., gr. C, 2:0 u siebie z Metz

- Amica Wronki, gr. B, 1:1 u siebie z Besiktasem Stambuł

- Wisła Kraków, gr. F, 2:0 u siebie z Partizanem Belgrad

 

Reprezentacja Polski:

- 06.10, eliminacje ME 2008, Polska - Wyspy Owcze, 4:0

- 10.10, eliminacje ME 2008, Szkocja - Polska, 2:1

 

Ranking FIFA: 1. Anglia [1118], 2. Brazylia [1094], 3. Holandia [980], ..., 18. Polska [761]

Odnośnik do komentarza

Jesienią chyba nie da rady.

 

---------------------------------------------

 

3 listopada przed blisko kompletem publiczności – wolne były tylko trzy pojedyncze krzesełka – podejmowaliśmy GAK Graz, by spróbować odegrać się rywalom za porażkę z poprzedniej rundy, którą ponieśliśmy wówczas przez pojedyncze błędy naszych zawodników.

 

Był to mecz niezwykle bezbarwny, a kibice zapewne solidnie się wynudzili. Piłkarze GAK strzelali często, ale tylko trzykrotnie zmuszali do interwencji powracającego po urazie Marco Monterosso. Z naszej strony z kolei celnych uderzeń było więcej, ale były to głównie słabiutkie uderzenia Wemmera z rzutów wolnych, który chyba nie zjadł śniadania, oraz koszmarnie niecelne próby Mesuta Dogana, tym samym już po raz trzeci nie strzelaliśmy bramek. Kolejnym, który na najbliższy czas powędrował na trybuny był Rene Gsellmann, zaliczający drugi beznadziejny występ z rzędu i również załapał się na oficjalną krytykę, zaś w przerwie zostawiłem w szatni Lesley Maloudę, który w grymasie bólu eksponował komplet uzębienia. Co prawda liczyłem na to, że następnego ranka nie odwiedzi mnie w jego sprawie Prusina, ale nie miałem złudzeń, że urazów najlepszych piłkarzy Gratkorn ciąg dalszy.

03.11.2007, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1997

TB (15/36) FC Gratkorn [3.] - GAK Graz [5.] 0:0

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – R.Gsellmann 5 (67' M.Weber 6), I.Bouzón 6, F.Colleau 7, S.Srienz 7 – M.Ehrenreich 6, J.Segreto 7, M.Dogan 7, L.Malouda 7 (46' R.Dorn 7) – A.Kanneh 6 (78' D.Brauneis 6), R.Wemmer 6

 

GM: Joachim Sandfest (O/DBP/P PL, GAK Graz) - 7

Odnośnik do komentarza

Mesut Dogan, posiadający austriackie obywatelstwo, został pierwszym piłkarzem w historii Gratkorn, który został powołany do reprezentacji narodowej, jako że Joseph Hickersberger uwzględnił go w kadrze Austrii na mecz towarzyski z Argentyną.

 

 

Po spotkaniu z GAK, gdy rano stawiłem się w klubie, tylko czekałem, aż do moich drzwi zapuka Prusina, ale odczuwałem coraz większą ulgę, gdy z kolejnymi godzinami się nie zjawiał, a i w trakcie treningów nie szukał mnie w pobliżu boiska. Jednak choć Lesly Malouda nie narzekał na żaden konkretny uraz, to był tak ukopany przez rywali z Grazu, że w wyjazdowym meczu z wciąż urzędującym mistrzem kraju, Austrią Wiedeń, nie byłoby z niego żadnego pożytku i zastąpił go Wawra. Rene Gsellmanna natomiast na trybuny wyparł rekonwalescent Mandl, w przypadku którego dosyć ryzykowałem, bo zaledwie kilka dni wcześniej wrócił do treningów i niewiadomym było, jak stoi z formą. Jeszcze tylko Bouzóna zmienił dopominający się o grę Kangulungu, i klubowy autokar mógł ruszać do stolicy Austrii.

 

Publiczność w Wiedniu pałała rządzą rewanżu za porażkę 2:4 z pierwszej rundy, i naprawdę było to słychać – ilekroć dochodziliśmy do piłki, na trybunach rozlegały się przenikliwe gwizdy i buczenie. Ciężko mieliśmy nie tylko z powodu bardzo nieprzychylnej widowni, ale i przez nieustające ataki gospodarzy. Już w czwartej minucie po drobnym błędzie naszych pomocników z dystansu uderzał Sebastian Mila, na szczęście bardzo niecelnie. W ciągu następnych kilkunastu minut próbowali jeszcze Rushfeldt i Čeh z rzutu wolnego, a na posterunku był pewny Monterosso, natomiast w 20. minucie błąd w ocenie toru lotu piłki popełnił Colleau, zaś gdy Szałachowski w tej sytuacji posłał piłkę w trybuny, w mojej głowie obudził się głos Dariusza Szpakowskiego, który jakby wołał: "ajjjj, mieliśmy teraz dużo szczęścia".

 

Prawa rządzące futbolem można kochać i nienawidzić. Tego wieczoru zdecydowanie je kochałem. Niewykorzystane sytuacje uwielbiają się mścić, dlatego w 37. minucie Brauneis na środku boiska wziął na przetrzymanie rywali, po chwili straconą przez Mandla piłkę odzyskał Dogan, który wyprawił w pole karne Wawrę, a ten uderzeniem na dalszy słupek nam dał prowadzenie, a kibiców gospodarzy doprowadził do białej gorączki. Trzy minuty później szanse Austrii na korzystny rezultat ograniczył Antonsson, który otrzymał czerwoną kartkę za faul na wychodzącym sam na sam Wemmerze. W drugiej połowie wiedeńczycy wciąż razili nieskutecznością, a my z biegiem czasu zaczęliśmy radzić sobie coraz śmielej. Wreszcie w 65. minucie z autu wznawiał Srienz, a po odegraniu Dogana dośrodkował w szesnastkę gospodarzy, gdzie Ehrenreich sprytną główką podwyższył na 2:0. Martin po tej bramce podbiegł do bandy i niczym Angus Young, który był jednym z moich gitarowych idoli, przyłożył dłoń do ucha, jakby pytając "was?", podczas gdy kibice Austrii wręcz kipieli złością. Ich zdanie jednak nic mnie nie obchodziło, gdy dotychczas nasz bilans spotkań z Austrią Wiedeń brzmiał 2-0-0.

07.11.2007, Franz-Horr-Stadion, Wiedeń, widzów: 7034

TB (16/36) Austria Wiedeń [6.] - FC Gratkorn [4.] 0:2 (0:1)

 

37' K. Wawra 0:1

40' M. Antonsson (AW) czrw.k.

65' M. Ehrenreich 0:2

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 9 – M.Mandl 7, E.Kangulungu ŻK 7, F.Colleau 9, S.Srienz 8 – M.Ehrenreich 7, J.Segreto 7 (72' V.Esposito 6), M.Dogan ŻK 8, K.Wawra 8 – D.Brauneis 7 (79' M.Weber 6), R.Wemmer 7 (61' A.Kanneh 7)

 

GM: Fabrice Colleau (O Ś, DP, FC Gratkorn) - 9

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...