Skocz do zawartości

Polityka wewnętrzna


Icon

Rekomendowane odpowiedzi

Nie ma sensu próbować utworzyć definicji feudalizmu. Nauka historyczna nie operuje raczej na pojęciach, tym zajmuje się socjologia, która nigdy nie opisała rzeczonego feudalizmu.

 

Swoją drogą - Ar przeżył jakąś niesamowitą przemianę w sposobie wypowiedzi. Brawo, mówisz Panie ( ;) ) w końcu z sensem. Podoba mi się określenie dzisiejszej UE mianem miękkiego totalitaryzmu (skrajne przejawy kontroli: nagrywanie niemal 100% obszaru Warszawy; zakaz używania danego typu żarówki; pełna kontrola państwa w kwestii pożywienia). Z tym, że tym razem mamy do czynienia z totalitaryzmem na własne życzenie, popieranym przez większość społeczeństwa. Z jakiego powodu? Sądzę, że umiejętnie podsycanego strachu przez światem zewnętrznym; w końcu nowoczesne państwo totalitarne daje swoim przykładnym obywatelom bezpieczeństwo, nie prowadzi wojen z innymi państwami totalitarnymi (taki fukuyamowski sojusz pseudoliberalnej pseudodemokracji), zaś inne systemy - przynajmniej w Europie - są na tyle odległe, by nie zagrażały bezpośrednio życiu codziennemu obywatela (choć oczywiście strach, vide: kwestia bliskowschodniego terroryzmu) jest wciąż podsycany. Jako że jesteśmy na tym etapie dziejowym, że na wyprawach wojennych wykorzystywana jest nieliczna armia zawodowa, obywatele nie mają też w ręku żadnej siłowej możliwości puczu, muszą działać w ramach systemu (znów kłania się Fukuyama).

 

Oprócz ów miękkiego totalitaryzmu mamy również do czynienia z elementami oligarchii; dostęp do władzy mają nieliczni, bogaci ludzie; koszt włożony w kampanię jest niemal wprost proporcjonalny do wyniku wyborczego. Prawdopodobnie gdybym miał do dyspozycji 100 milionów złotych na utworzenie nowej partii, zostałbym premierem. Kiedyś, w czasach reżimu PRL (o cechach monarchicznych, kolejny temat na dłuższą pracę) telewizję kontrolowało państwo. Dziś jest to zaledwie kilka podmiotów najbogatszych ludzi; podobnie jest z prasą. Nawet internet, wbrew propagandzie, zdaje się odwracać od swojej demokratycznej formy, zwłaszcza od kiedy władzę nad umysłami przejęły największe, połączone przecież z telewizjami i radiem!, koncerny. Coraz trudniej zdobyć relatywnie duży kawałek ciasta na rynku.

 

Oczywiście, nie można sobie też dać wmówić, że panuje w dzisiejszych czasach skrajna tolerancja. Owszem, raczej nikogo dzisiaj nie wiesza się za poglądy, ale wzorce supertolerancji (wymuszonej akceptacji) tak chętnie stosowane przez dzisiejszy establishment (nie zgodzę się nigdy z tym, że jest on lewicowy, jeżeli już jest to lewica skrajnie zdegenerowana) względem gejów, transseksualistów i innych zboczeńców seksualnych (moim zdaniem "zboczeniec seksualny" nie jest określeniem pejoratywnym, możecie mnie poprawić) nijak się ma do innych grup społecznych. Mamy więc do czynienia z sytuacją bardzo typową w dziejach, w której jedno stronnictwo próbuje narzucić innym swój punkt widzenia, korzystając przy tym wybiórczo z danej ideologii. Mówienie o tzw. "języku nienawiści" względem w/w zboczeńców, przy jednoczesnym używaniu terminu "kibole" (kibole-robole z PRL!) świadczy jednoznacznie o "nieczystych" intencjach wyzbytego wartości tradycyjnych establishmentu. Jednocześnie nie można powiedzieć, że trwa wielka, ogólnonarodowa nagonka na wartości chrześcijańskie/tradycyjne, jednakowoż chyba trafne jest określenie pewnego trendu zmiany obyczajowości w Europie od początku XX wieku.

 

O biurokracji (w sensie: władzy w rękach urzędników), mogącej być nazwaną eurobiurokracją, nie ma sensu nawet dłużej pisać. Ci feudałowie naszych czasów, anonimowi (!!!) bogacze, którzy mają czelność strajkować w dobie ogólnego kryzysu, zyskują wraz ze zwiększaniem się kompetencji UE coraz większy zakres władzy. Kto śledzi obrady Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej? Być może to wina ludzi: bo przecież mogą to robić. Nie, nie mogą - tak brzmi odpowiedź, kluczem jest bowiem czas. Gdyby ktoś chciałby podążać za działaniami każdego z tych "organów demokratycznych" - od stopnia lokalnego po globalny, straciłby na to całe życie. A trzeba pracować, by przeżyć. Demokracja nie tyle sprawdza się w jednostkach małych, ona tylko i wyłącznie jest w nich możliwa. Ateńczycy niechybnie wyśmialiby nasze twierdzenia o istniejącej dziś demokracji - na czele z pomysłem wyboru polityków poprzez głosowanie, urzędników kluczem (tylko pozornie) kompetencyjnym. Zadziwiliby się, że nie tyle nie znamy (bo np. jesteśmy głupi i się nie interesujemy) urzędników kreujących naszą rzeczywistość, co po prostu nie mamy szans ich poznać. Kontrola biurokracji (nie mówiąc o eurobiurokracji) dzisiaj wcale nie istnieje, a przecież właśnie owa doprowadzona od czasów Peryklesa wręcz do absurdu (ilość komisji ateńskich!) była fundamentem demokracji.

 

Przyjemnie byłoby znaleźć jedno określenie na panujący dzisiaj porządek (?), tak samo jak przyjemnie byłoby znaleźć jedną receptę, by skorumpowany w moim mniemaniu system zmienić. O ile z definicją może się kiedyś udać, o tyle z rozwiązaniem - już nie. Przyjemnie byłoby zobaczyć kiedyś luźną federację kilku tysięcy samorządnych gmin polskich (na zasadzie greckich poleis?), ale z uwagi na ogólne zadowolenie (?) z obecnego stanu rzeczy, nie widzę na to szans.

 

Wiem, że strasznie się miotam i mogę być z łatwością zmiażdżony przy odrobinie wysiłku ze strony dyskutanta, ale wyżej zarysowana kwestia to przecież temat na kilkutomowe opracowanie.

 

PS Polecam dogłębną analizę "Szewców" Witkacego, mnie ta lektura (za piątym bodaj razem?) zupełnie otworzyła oczy; m.in. na kwestię nierealności "cofnięcia historii" (błąd Gandhiego, patrz: dzisiejsze Indie).

Odnośnik do komentarza

Wszystko spoko demrenfaris, zgadzam się z większością pewnie, ale nie zgadzam się z jednym: że nie można znaleźć rozwiązania. Jasne, że nie znajdzie się jeden cudowny sposób jak to wszystko naprawić, ale trzeba chociaż próbować. Dla mnie posiadanie pewnej bardziej lub mniej idealnej wizji świata, to podstawa do wszelkich rozważań politycznych. Skoro ktoś na samym początku zaznacza, że nie wie czego chce (jak Ar) to po co ta cała jego krytyka jest bezsensowna. I mimo, że pewnie zgodziłbym się z nim w tej krytyce, to brak jakiegoś pomysłu czy kierunku rozwiązywania tych pomysłów mnie drażni, czasem do tego stopnia, że sam mimo, że najbliżej mi chyba do anarchosyndykalizmu bronię różnych decyzji władzy (!).

Na pewno zgodzę się co do jednego: dehumanizacji władzy i całych społeczeństw. Ale nie dlatego, że wicemarszałkiem zostaje transseksualista, tylko dlatego, że ludzkim życiem kierują powiązania kapitałowe i pewien system, który po prostu mieli jednostki i je wypluwa. To o czym wspomniałeś, czyli anonimowość władzy, oddalanie się jej od społeczeństwa, to część tego systemu. Brak czasu jest jeszcze bardziej zauważalny, bo to nawet nie chodzi o to, żeby poznać tych ludzi (na co jak sam zauważyłeś nie ma już czasu), ale jeszcze poznanie pewnych kierunków, przede wszystkim filozoficznych, ale też politologicznych, historycznych czy socjologicznych. Żeby się zapoznać chociaż z najważniejszymi potrzeba naprawdę dużo czasu, a gdzie wtedy w naszym życiu czas na przyjemności itd? I ja sam też czasem czuję się bezsilny (pewnie słusznie), ale trzeba próbować, myśleć, mieć jakąś wizję, zarys tego co chcemy osiągnąć.

Odnośnik do komentarza

Demokracja to patologia! W monarchii masz szansę na władcę psychopatę. lenia, mędrca, idiotę, reformatora. W demokracji zawsze rządzą populiści czyli kłamcy. Spójrzcie na Tuska i ewolucje jego poglądów od opozycjycjonisty do premiera w kwestii: abonamentu TV, radarów czy podnoszenia podatków...

Odnośnik do komentarza

Nie ma sensu próbować utworzyć definicji feudalizmu. Nauka historyczna nie operuje raczej na pojęciach, tym zajmuje się socjologia, która nigdy nie opisała rzeczonego feudalizmu.

 

Swoją drogą - Ar przeżył jakąś niesamowitą przemianę w sposobie wypowiedzi. Brawo, mówisz Panie ( ;) ) w końcu z sensem. Podoba mi się określenie dzisiejszej UE mianem miękkiego totalitaryzmu (skrajne przejawy kontroli: nagrywanie niemal 100% obszaru Warszawy; zakaz używania danego typu żarówki; pełna kontrola państwa w kwestii pożywienia). Z tym, że tym razem mamy do czynienia z totalitaryzmem na własne życzenie, popieranym przez większość społeczeństwa. Z jakiego powodu? Sądzę, że umiejętnie podsycanego strachu przez światem zewnętrznym; w końcu nowoczesne państwo totalitarne daje swoim przykładnym obywatelom bezpieczeństwo, nie prowadzi wojen z innymi państwami totalitarnymi (taki fukuyamowski sojusz pseudoliberalnej pseudodemokracji), zaś inne systemy - przynajmniej w Europie - są na tyle odległe, by nie zagrażały bezpośrednio życiu codziennemu obywatela (choć oczywiście strach, vide: kwestia bliskowschodniego terroryzmu) jest wciąż podsycany. Jako że jesteśmy na tym etapie dziejowym, że na wyprawach wojennych wykorzystywana jest nieliczna armia zawodowa, obywatele nie mają też w ręku żadnej siłowej możliwości puczu, muszą działać w ramach systemu (znów kłania się Fukuyama).

 

Oprócz ów miękkiego totalitaryzmu mamy również do czynienia z elementami oligarchii; dostęp do władzy mają nieliczni, bogaci ludzie; koszt włożony w kampanię jest niemal wprost proporcjonalny do wyniku wyborczego. Prawdopodobnie gdybym miał do dyspozycji 100 milionów złotych na utworzenie nowej partii, zostałbym premierem. Kiedyś, w czasach reżimu PRL (o cechach monarchicznych, kolejny temat na dłuższą pracę) telewizję kontrolowało państwo. Dziś jest to zaledwie kilka podmiotów najbogatszych ludzi; podobnie jest z prasą. Nawet internet, wbrew propagandzie, zdaje się odwracać od swojej demokratycznej formy, zwłaszcza od kiedy władzę nad umysłami przejęły największe, połączone przecież z telewizjami i radiem!, koncerny. Coraz trudniej zdobyć relatywnie duży kawałek ciasta na rynku.

 

Oczywiście, nie można sobie też dać wmówić, że panuje w dzisiejszych czasach skrajna tolerancja. Owszem, raczej nikogo dzisiaj nie wiesza się za poglądy, ale wzorce supertolerancji (wymuszonej akceptacji) tak chętnie stosowane przez dzisiejszy establishment (nie zgodzę się nigdy z tym, że jest on lewicowy, jeżeli już jest to lewica skrajnie zdegenerowana) względem gejów, transseksualistów i innych zboczeńców seksualnych (moim zdaniem "zboczeniec seksualny" nie jest określeniem pejoratywnym, możecie mnie poprawić) nijak się ma do innych grup społecznych. Mamy więc do czynienia z sytuacją bardzo typową w dziejach, w której jedno stronnictwo próbuje narzucić innym swój punkt widzenia, korzystając przy tym wybiórczo z danej ideologii. Mówienie o tzw. "języku nienawiści" względem w/w zboczeńców, przy jednoczesnym używaniu terminu "kibole" (kibole-robole z PRL!) świadczy jednoznacznie o "nieczystych" intencjach wyzbytego wartości tradycyjnych establishmentu. Jednocześnie nie można powiedzieć, że trwa wielka, ogólnonarodowa nagonka na wartości chrześcijańskie/tradycyjne, jednakowoż chyba trafne jest określenie pewnego trendu zmiany obyczajowości w Europie od początku XX wieku.

 

O biurokracji (w sensie: władzy w rękach urzędników), mogącej być nazwaną eurobiurokracją, nie ma sensu nawet dłużej pisać. Ci feudałowie naszych czasów, anonimowi (!!!) bogacze, którzy mają czelność strajkować w dobie ogólnego kryzysu, zyskują wraz ze zwiększaniem się kompetencji UE coraz większy zakres władzy. Kto śledzi obrady Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej? Być może to wina ludzi: bo przecież mogą to robić. Nie, nie mogą - tak brzmi odpowiedź, kluczem jest bowiem czas. Gdyby ktoś chciałby podążać za działaniami każdego z tych "organów demokratycznych" - od stopnia lokalnego po globalny, straciłby na to całe życie. A trzeba pracować, by przeżyć. Demokracja nie tyle sprawdza się w jednostkach małych, ona tylko i wyłącznie jest w nich możliwa. Ateńczycy niechybnie wyśmialiby nasze twierdzenia o istniejącej dziś demokracji - na czele z pomysłem wyboru polityków poprzez głosowanie, urzędników kluczem (tylko pozornie) kompetencyjnym. Zadziwiliby się, że nie tyle nie znamy (bo np. jesteśmy głupi i się nie interesujemy) urzędników kreujących naszą rzeczywistość, co po prostu nie mamy szans ich poznać. Kontrola biurokracji (nie mówiąc o eurobiurokracji) dzisiaj wcale nie istnieje, a przecież właśnie owa doprowadzona od czasów Peryklesa wręcz do absurdu (ilość komisji ateńskich!) była fundamentem demokracji.

 

Przyjemnie byłoby znaleźć jedno określenie na panujący dzisiaj porządek (?), tak samo jak przyjemnie byłoby znaleźć jedną receptę, by skorumpowany w moim mniemaniu system zmienić. O ile z definicją może się kiedyś udać, o tyle z rozwiązaniem - już nie. Przyjemnie byłoby zobaczyć kiedyś luźną federację kilku tysięcy samorządnych gmin polskich (na zasadzie greckich poleis?), ale z uwagi na ogólne zadowolenie (?) z obecnego stanu rzeczy, nie widzę na to szans.

 

Wiem, że strasznie się miotam i mogę być z łatwością zmiażdżony przy odrobinie wysiłku ze strony dyskutanta, ale wyżej zarysowana kwestia to przecież temat na kilkutomowe opracowanie.

 

PS Polecam dogłębną analizę "Szewców" Witkacego, mnie ta lektura (za piątym bodaj razem?) zupełnie otworzyła oczy; m.in. na kwestię nierealności "cofnięcia historii" (błąd Gandhiego, patrz: dzisiejsze Indie).

Cóż mogę ja do tego dopisać żeby stanowiło całość. Proces oligarchizacji, bo niestety ma on miejsce, dzieje się powoli. Przypomina to żabę gotowaną po woli w garnku z wodą. Niegdysiejsze totalitaryzmy miały cel - wychować nowego człowieka, ten obecny raczej sobie stawia za cel "wychować" człowieka nijakiego, bezideowca. Choć może nie do końca gdyż można by zaryzykować istnienie mętnej idei postępu Ten totalitaryzm jest całkowicie anonimowy, nie ma swoich sztandarów, swoich pieśni, swojego dyktatora. Jest to bardzo frustrujące, gdyż nie możesz określić wroga. Ale napisze jeszcze coś co jest bardzo niebezpieczne. Można przecież w tym systemie wprowadzić każdą bzdurną ideę, a co gorsza można powołując się na wyższą konieczność pozbawić obywatela wszelkich praw. "Proces" według Kafki nie jest już w tym systemie czymś nie możliwym.Paradoksem jest , że ograniczenia swoich praw żądamy sam , oczywiście dla swojego bezpieczeństwa. Można powiedzieć, że chodzi o to by kochać Wielkiego Brata. Obecnie ten system jest jeszcze wygodny do życia, ale należy rozważać możliwość , że zmieni się on w stalową pięść. Kto zna Alexis,a de Tocquevilla wie o czym mówię.

Ja ze swojej strony proponuje "Kongres futurologiczny", który jest ciekawą wizją maskowania rzeczywistości.Obecnie rzeczywistość też jest maskowana i ciekawe na ilu poziomach.

 

Odnośnik do komentarza

@gyzz

Tusk nie jest moim zdaniem przykładem demokraty; tak samo jak w Polsce nie panuje demokracja. Swoją drogą miło, że zbyłeś (cokolwiek chaotyczną ale przejawiającą chyba jakieś elementy konstruktywne) dyskusję korwinowym sloganem. Nie da się w ten sposób rozmawiać.

 

Przy okazji, polecam się zaznajomić z historią słowa "demagog". Pozdrawiam.

 

@Ar

Nie wydaje mi się, żeby system ten przemienić miał się w jakiś orwellowski totalitaryzm. Bo i niby dlaczego, nie widzę powodów (widzę przyszłość jak krainę szczęśliwych głupców u Huxleya, oczywiście pomijając wątki eugeniczne). Jeśli władza stałaby się wcieleniem zła nawet dla ślepca, można by z nią walczyć. Podstawą dzisiejszego systemu (wciąż jakoś nie nawykłem do używania terminu totalitaryzm w stosunku do obecnej rzeczywistości) jest to, że większość społeczeństwa wcale nie widzi problemu; ba, superkonsumpcyjny wariant, w którym materii jest zawsze pod dostatkiem uważają za najlepszy z możliwych. Z drugiej strony wcale nie neguję, może faktycznie jest on najlepszy w historii. Żyjemy w końcu w bardzo spokojnych czasach, omijają nas klęski głodu, wojny, rewolucje... Jasne, że wielu wydaje się, jestem i ja w tej grupie, że świetnie poradziłaby sobie w innej, nieco mniej bezpiecznej, ale za to bardziej wolnej, rzeczywistości. Inni natomiast czują, że potrafiliby się dzielić z innymi tym, co mają, wierzą w rewolucyjne ideały równości i braterstwa traktowanych dosłownie. Jednak - jak by było? Tego nie wiadomo. Można zaryzykować i wyjść z kamieniami na ulice i podobnie jak w Anglii w zeszłym roku zacząć rabować, podpalać (i gwałcić). Potem nazwą człowieka bezideowym chuliganem - bo właściwie tak będzie; jaka władza, tacy rewolucjoniści. Bo i co, ruszamy z pałkami i kamieniami na gmach Parlamentu Europejskiego czy może podpalamy budynek Banku Światowego? Planujemy zamach na Tuska? Komorowskiego? Wszystkich parlamentarzystów? Przecież połowa społeczeństwa głosowała w wyborach... Faktycznie, istnieje problem co konkretnie zaatakować. Ale celów jest wiele, akurat rewolucjoniści (czy reakcjoniści, choć to określenie już słabo pasuje do zwolenników władzy monarszej) to ostatnia grupa, która powinna przejmować się zdaniem ogółu społeczeństwa. Ten za nimi i tak podąży, jeśli zwyciężą (leninowska zdyscyplinowana mniejszość w stosunku do większości).

 

Oczywiście bzdurą jest twierdzenie, że obecny kierunek jest wieczny. Pierwszy kataklizm naturalny jest w stanie obalić ten porządek, ja natomiast wierzę, że - jak w większości przypadków - swoje zrobią migracje ludności, wydaje mi się, że przyszłość należy do agresywnie zideologizowanych tradycyjnych nurtów. Przynajmniej mam taką nadzieję, że muzułmanie zdołają zalać Zachód, a katoliccy Latynosi - Amerykę. Dobra, nie będę się rozpędzać, wróżenie z fusów jest chyba bardziej sprawdzone aniżeli pobieżne analizy futurystyczne pisane pod wpływem kilku piw na forum dyskusyjnym.

 

Przede wszystkim przeciwnicy obecnego stanu rzeczy nie powinni tłuc się nawzajem. Rozumiem, że dla polskiego anarchisty/syndykalisty/komunisty trudny jest sojusz z narodowcem (a dla narodowca jest wręcz nie do pomyślenia), ale patrząc na to chłodnym okiem widać, że innego wyjścia, wobec małej liczebności ruchów, nie ma. Nie chodzę na żadne demonstracje, nie ma dla mnie rzeczywistość polityczna takiej wagi, żeby się angażować, ale jeśli kogoś miałoby zainteresować moje zdanie, to wolę poprzeć - jako demokrata w ścisłym znaczeniu, a więc po trosze anarchista/syndykalista/komunista (LEWAK!) - narodowców niż władzę. Szczególnie, gdy rządzą bezideowi faszyści.

Odnośnik do komentarza

@jmk: jesteśmy w Unii od ośmiu lat a Ty dopiero się zorientowałeś, że wiąże się to m. in. ze stosowaniem prawa wewnątrzwspólnotowego?

 

Jedynie nie byłem świadomy jak wstępowaliśmy, bo byłem... nie interesowałem się ;) Teraz wiem, że samo wejście było już ograniczeniem suwerenności, a dalsze prawa takie jak traktat lizboński czy inne gospodarcze wymuszenia na nas (cukier!!) dogłębnie to pokazują a, że jest projekt nowej ustawy jeszcze dalej pogłębiającej zależność od Brukseli to wrzuciłem. Zaskoczony i zdezorientowany nie jestem, ot kolejny przykład.

Odnośnik do komentarza
jest projekt nowej ustawy jeszcze dalej pogłębiającej zależność od Brukseli

 

Ale nadal nie napisałeś, który fragment pogłębia tę zależność od Brukseli. Mam wrażenie, że albo w ogóle nie czytałeś tego, co wrzuciłeś, albo przeczytałeś później, ale teraz ci wstyd przyznać się do błędu.

Odnośnik do komentarza

Czyli na nauczyciela się nie nadajesz, bo na rzeczowo zadane pytanie odpowiadasz: jesteś debilem, Słowacki wielkim poetą był, i koniec.

 

OK, dokonam za ciebie szybkiej (i zapewne amatorskiej i zawierającej w jakichś szczegółach błędy) analizy:

Art. 3. 1. Z wnioskiem (...) o udział zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych, zwanym dalej „wnioskiem”, występuje:

1) Komendant Główny Policji, Komendant Główny Straży Granicznej, Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej albo Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (...)

2) minister właściwy do spraw wewnętrznych (...)

3) Rada ministrów (...)

 

Art. 5. 1. Wspólne operacje lub wspólne działania ratownicze koordynuje właściwy miejscowo komendant wojewódzki Policji, komendant oddziału Straży Granicznej, komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej, dyrektor delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego lub osoba wskazana przez Szefa Biura Ochrony Rządu(...)

 

Art. 6. 1. Nadzór nad wspólnymi operacjami lub wspólnymi działaniami ratowniczymi sprawuje Komendant Główny Policji, Komendant Główny Straży Granicznej, Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej, Szef Biura Ochrony Rządu lub Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego(...)

 

Mówiąc w skrócie: pomoc zagraniczna przybywa na wniosek polskich władz (służb), działania koordynują polskie służby, nadzór sprawują polskie władze/służby. Reszta ustawy opisuje szczegółowe warunki, na jakich ta współpraca się może odbywać (reguluje takie szczegóły jak zakres uprawnień, ubiór i umundurowanie, świadczenia zdrowotne, prawa i obowiązki itp). To ogranicza naszą suwerenność?

 

A jakbyś przeczytał uzasadnienie, to byś wiedział, że w Polsce i tak taka współpraca była możliwa od dawna, tyle że na podstawie umowy międzynarodowej, ten dokument jedynie definiuje nowe (łatwiejsze? szybsze? jednolite w całej Unii?) możliwości współpracy.

Odnośnik do komentarza

No pewnie od tego się zacznie, Układ Warszawki też pomagał braciom z Czechosłowacji czy Węgier w ramach pomocy zagranicznej. Podejrzewam, że jeśli powstanie armia UE (gdyby nie kryzys, kto wie, może już by powstawała), to pewnie ten dokument byłby wstępem do takich interwencji jak przytoczony przeze mnie przykład. I tak: współpraca służ specjalnych takich jak policja z takimi samymi podmiotami powinna odbywać się tylko jeśli mamy przykład przestępstwa międzynarodowego i proszę, brawo, zauważyłeś, że coś takiego było... jest interpol, eurojust i tak dalej! Ale UE musi mieć SWOJE prawa, swoje możliwości. Słaby to kraj, w którego obrębie działają obce policje.

Odnośnik do komentarza

No ale w tym momencie zdrowo fantazjujesz :]

 

Pytanie brzmiało: w którym fragmencie ustawa ta uderza w suwerenność Polski. Nie wskazałeś mi żadnego, a jedynie rzucasz jakimiś ogólnikami, próbując obronić się z tego, że wyraźnie nadinterpretujesz. Nigdzie w tej ustawie nie ma mowy o (samodzielnym) działaniu obcych służb na terenie Rzeczypospolitej, pewnie gdybyś tę ustawę przeczytał, a nie opinie kogoś z niezależna.pl, to byś sam do tego doszedł.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...