Skocz do zawartości

Marynia rozgrywa swój 557 finał Ligi Mistrzów


lad

Za kim jesteś w finale?  

57 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

1 minutę temu, wojt3k napisał:


19 jestem w Krakowie na konferencji nie wiem jeszcze czy zostajemy tam na miejscu i wracamy 20 czy wracamy od razu. Ale bardzo chętnie, chyba że uda się zorganizować imprezę masową w Kato jak pisał Ajer.
A co rozumiesz przez okolice BB?emoji6.png

 

Wisła, Szczyrk :rotfl: Takie tam :P 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Reaper napisał:

Nie wiem dlaczego politycy w Polsce, znając liczbę wypadków drogowych, nie zaostrzają przepisów. Dojebać ostre i bezwzględne kary za przekraczanie prędkości, zaczynające się od 500 zł czy 10% przychodów jak w Norwegii, to nagle wszystkim zmiękną kolanka i gaz się przestanie wciskać. Mnie też denerwuje w Polsce jeżdżenie za kimś 50 km/h, bo mam w sobie też tę zjebaną mentalność, ale w Norwegii równiutko na poziomie znaku zawsze zwalniałem z 60 do 50 czy do 40 i jechałem takim tempem, tak jak wszyscy zresztą. I nagle życie staje się spokojniejsze, nie wyglądasz tylko jak kogoś wyprzedzić, bo wszyscy tak jadą. 

Z tego samego powodu, z którego żadna partia nie podniesie znacząco akcyzy na wódkę, niestety. Polactwo musi zapierdalać i się uchlewać.

 

Jak dla mnie to butelka najchujowszej wódki powinna kosztować 100 zł. Nawet, jeśli zarabiałbym połowę tego co teraz i pił raz na dwa tygodnie, to i tak byłoby mnie stać na taki wydatek. Tani alkohol służy jedynie pogłębianiu menelstwa i patologii.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
1 minutę temu, Hajd napisał:

Z tego samego powodu, z którego żadna partia nie podniesie znacząco akcyzy na wódkę, niestety. Polactwo musi zapierdalać i się uchlewać.

 

Jak dla mnie to butelka najchujowszej wódki powinna kosztować 100 zł. Nawet, jeśli zarabiałbym połowę tego co teraz i pił raz na dwa tygodnie, to i tak byłoby mnie stać na taki wydatek. Tani alkohol służy jedynie pogłębianiu menelstwa i patologii.

 

I utrzymywania społeczeństwa w ryzach, bo ma łatwy dostęp do używek. Szczególnie widać to na ukrainie czy białorusi. 

Odnośnik do komentarza
13 minut temu, Hajd napisał:

Jak dla mnie to butelka najchujowszej wódki powinna kosztować 100 zł. Nawet, jeśli zarabiałbym połowę tego co teraz i pił raz na dwa tygodnie, to i tak byłoby mnie stać na taki wydatek. Tani alkohol służy jedynie pogłębianiu menelstwa i patologii.

 

Wyprodukowanie w warunkach domowych litra spirytusu to koszt kilku kg cukru, paczki drożdży, wody i kilku godzin podgrzewania. No i oczywiście sprzętu, ale to jednokrotna inwestycja, zresztą często z sąsiadami ;) , a można i po partyzancku za pomocą  czajnika, wiadra z wodą i kilku rurek miedzianych. Jak wódka będzie kosztować 100 zł, to każdy będzie sobie robił sam, a menelstwo i patologia w szczególności.

  • Lubię! 6
Odnośnik do komentarza

Zdaję sobie z tego sprawę i wiem, że z tej sytuacji nie ma wyjścia. Prohibicja nie działa, a zbytnie podniesienie cen spowoduje rozwój domowego bimbrownictwa. Jestem po prostu jednocześnie przerażony i zniesmaczony tym, jakie w naszym kraju jest podejście do alkoholu. Gdybym idąc na godzinny spacer z dzieckiem zbierał po drodze butelki po małpkach i piwach, to po 15 minutach miałbym pełną siatkę.

 

 

Odnośnik do komentarza
55 minut temu, Misiek napisał:

kurła, no nie po to sobie kupiłem 252 konne auto, żeby teraz jeździć 20 km/h :roll: 

 

A poważnie, to tak, zwiększone kary działają, też nie popierdalam po zabudowanym, z obawy o utratę prawka, ale zdarzają się jeszcze miejsca, że wygwizdów, pół domu i zabudowany. Wtedy mnie wkurza coś takiego, że pusto po horyzont i nie mogę takiego odcinka szybciej pokonać. Tak wiem, zawsze mi może kot, lis, wydra, ryjówka, zając wyskoczyć, skoro jeden dom i pola, czy jeszcze najczęściej lasy dookoła. No ale to można też minimalizować stawiając siatki, żeby zwierzęta nie wbiegały na drogę (no i oczywiście zapewnić im bezpieczne przejścia). Więc przepisy zaostrzone jak najbardziej, ale i zrobić przegląd wszystkich znaków, czy naprawdę mają sens i czy nie można właśnie dróg zabezpieczyć tak jak pisałem, gdzie ta prędkość mogłaby być wyższa. No i jeszcze jest druga kwestia. Autostrada i ktoś jedzie 50 km/h, no dla mnie to przesada w drugą stronę. Jak byśmy mięli pińcet pasów w jedną stronę to spoko, ale nie w obecnych warunkach.

Policz sobie kiedyś, ile to przyspieszenie Ci da. Oszczędność max. jakieś 20-30 minut na dłuższej trasie. Nie wiem czy ten zaoszczędzony czas jest wart zwiększonego prawdopodobieństwa wypadku czy też zwiększonego uszczerbku na zdrowiu przy ewentualnym wypadku.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, Hajd napisał:

Zdaję sobie z tego sprawę i wiem, że z tej sytuacji nie ma wyjścia. Prohibicja nie działa, a zbytnie podniesienie cen spowoduje rozwój domowego bimbrownictwa. Jestem po prostu jednocześnie przerażony i zniesmaczony tym, jakie w naszym kraju jest podejście do alkoholu. Gdybym idąc na godzinny spacer z dzieckiem zbierał po drodze butelki po małpkach i piwach, to po 15 minutach miałbym pełną siatkę.

 

 

Ja jestem ciekaw ile w tym jest naszej mentalności/kultury. Ja będąc wykształconym człowiekiem z dużego miasta, mieszkając w Polsce non stop waliłem wódę. Każda okazja była dobra do picia wódki. W ten weekend byłem na grillu, na którym wszyscy pili tylko piwo i białe wino, żadnych cięższych alkoholi. Na wyjściach na miasto też rzadko kto się decyduje sięgać po coś mocniejszego. Do znajomej Polki przyjeżdża masa różnych znajomych - Brytoli, Hiszpanów itd. Ale w ten weekend wpadła Polska i co przywiozła? 2 butelki wódki, ciastka katarzynki i konfitury :D Typowy zestaw prezentowy Polaka.

 

Wóda jest bardzo mocno ugruntowana w naszej kulturze, więc samo podniesienie cen chyba nie byłoby rozwiązaniem, bo to jest dłuższy proces zmian.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
5 minut temu, Reaper napisał:

Policz sobie kiedyś, ile to przyspieszenie Ci da. Oszczędność max. jakieś 20-30 minut na dłuższej trasie. Nie wiem czy ten zaoszczędzony czas jest wart zwiększonego prawdopodobieństwa wypadku czy też zwiększonego uszczerbku na zdrowiu przy ewentualnym wypadku.

Ale tu nie chodzi o oszczędność czasu tak do końca. Lubię szybciej jeździć, co nie znaczy, że nakurwiam 300 w zabudowanym.

Odnośnik do komentarza
13 minut temu, Hajd napisał:

Zdaję sobie z tego sprawę i wiem, że z tej sytuacji nie ma wyjścia. Prohibicja nie działa, a zbytnie podniesienie cen spowoduje rozwój domowego bimbrownictwa. Jestem po prostu jednocześnie przerażony i zniesmaczony tym, jakie w naszym kraju jest podejście do alkoholu. Gdybym idąc na godzinny spacer z dzieckiem zbierał po drodze butelki po małpkach i piwach, to po 15 minutach miałbym pełną siatkę.

 

 

 

Ktoś tu kiedyś zamieścił link (demrenfaris?), że z prohibicją wcale nie było tak słabo :) spadek spożycia był zauważalny w wielu danych pobocznych (typu sprawy o przemoc w rodzinie).

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
11 minut temu, Reaper napisał:

Ja jestem ciekaw ile w tym jest naszej mentalności/kultury. Ja będąc wykształconym człowiekiem z dużego miasta, mieszkając w Polsce non stop waliłem wódę. Każda okazja była dobra do picia wódki. W ten weekend byłem na grillu, na którym wszyscy pili tylko piwo i białe wino, żadnych cięższych alkoholi. Na wyjściach na miasto też rzadko kto się decyduje sięgać po coś mocniejszego. Do znajomej Polki przyjeżdża masa różnych znajomych - Brytoli, Hiszpanów itd. Ale w ten weekend wpadła Polska i co przywiozła? 2 butelki wódki, ciastka katarzynki i konfitury :D Typowy zestaw prezentowy Polaka.

 

Wóda jest bardzo mocno ugruntowana w naszej kulturze, więc samo podniesienie cen chyba nie byłoby rozwiązaniem, bo to jest dłuższy proces zmian.

Oczywiście że chlanie nie jest domeną niewykształconej biedoty, tylko problemem całego społeczeństwa i obawiam się, że nie da się tego zmienić, bo dla mam wrażenie 99% ludzi w tym kraju łojenie wódy jest czymś normalnym.

 

Rozwijając myśl z poprzedniego posta – nie chodzi mi tylko o sam fakt śmiecenia butelkami (chociaż oczywiście lepiej byłoby, gdyby tego nie robić). Chodzi mi o to, że Polska jest krajem alkoholików, którzy bez wódy nie są w stanie funkjonować. MNÓSTWO ludzi zaczyna dzień od setki albo dwóch, po czym idzie do pracy. I pół biedy, jeśli ta praca polega na przerzucaniu papierów z jednej kupki na biurku na drugą – gorzej, gdy mówimy o tych, których praca łączy się z jazdą samochodem (taksówkarze, kurierzy i masa innych zawodów).

 

Oczywiście sam nie jestem święty i daleko mi do abstynenta.

 

Cytat

Ktoś tu kiedyś zamieścił link (demrenfaris?), że z prohibicją wcale nie było tak słabo  spadek spożycia był zauważalny w wielu danych pobocznych (typu sprawy o przemoc w rodzinie).

Ano właśnie, jeszcze do tego dochodzą takie kwestie, jak alkoholizm wpływa na ludzi w najbliższym otoczeniu. Przemoc w rodzinie to przykład jaskrawy i drastyczny, ale nie jedyny – moja znajoma jakoś po dwudziestce zaczęła chodzić na terapię dla DDA, bo nie potrafiła sobie poradzić z pewnymi kwestiami.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, Reaper napisał:

W ten weekend byłem na grillu, na którym wszyscy pili tylko piwo i białe wino, żadnych cięższych alkoholi. Na wyjściach na miasto też rzadko kto się decyduje sięgać po coś mocniejszego.

 

W ten weekend byłem na komunii (łączonej mojego syna i jego kuzyna, jako że matki są siostrami i matkami chrzestnymi swoich dzieci). Gości było łącznie około 15(?) osób dorosłych, dobrze się znających, bo to najbliższa rodzina widująca się dość często, więc nie ma mowy o wstydzie przez obcymi czy coś w tym stylu. Podobno poszła jedna cała butelka 0,5l i pół drugiej. :D 

 

W porównaniu do jeszcze 10-15 lat temu (nie mówiąc o 20-25), to różnica niesamowita, wtedy pewnie liczyło by się na skrzynki :> 

 

Kultura picia zmienia się, powoli, ale się zmienia. Coraz mniej leżących pod stołem na weselach, ale i coraz więcej niepijących z wyboru, albo wybierających lżejsze trunki zamiast wódki. To samo z kierowaniem po alkoholu - coraz więcej widzę w swoim otoczeniu świadomości, nawet jeśli chodzi o przejechanie kilometra po wypiciu piwa. 

 

Wiadomo, że menelstwa i patologii pijącej pod sklepem to raczej nie dotyczy, ale społeczeństwo idzie powoli ku lepszemu.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
6 minut temu, Misiek napisał:

Ale tu nie chodzi o oszczędność czasu tak do końca. Lubię szybciej jeździć, co nie znaczy, że nakurwiam 300 w zabudowanym.

Ale nikt Ci nie broni szybciej jeździć, o ile mieści się to w limitach drogowych :) A jeśli chcesz pojeździć szybciej, to niestety nie możesz tego robić w miejscach publicznych. Tyle, jakiekolwiek inne myślenie na ten temat jest typowym januszostwem :D 

  • Lubię! 5
Odnośnik do komentarza
7 minut temu, Reaper napisał:

Ale nikt Ci nie broni szybciej jeździć, o ile mieści się to w limitach drogowych :) A jeśli chcesz pojeździć szybciej, to niestety nie możesz tego robić w miejscach publicznych. Tyle, jakiekolwiek inne myślenie na ten temat jest typowym januszostwem :D 

Ci co jadą za wolno przeszkadzają ;) Tak, mam zamiar odwiedzać Tor Łódź, ale to dopiero jak mi się skończy gwarancja ;) 

 

Oczywiście, że jest to januszostwo :) Nie wypieram się :)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...