The Riftbreaker - polska gra, połączenie strategii, tower defence z elementami action RPG. Trafiamy na obcą planetę, którą przygotowujemy do kolonizacji. Budujemy bazę, zbieramy surowce, oczywiście nie podoba się to lokalnej społeczności różnych gatunków zwierząt i co jakiś czas próbują nas ze swojej planety skutecznie wykurzyć. Gra jest bardzo rozbudowana, ilość gatunków zwierząt, drzewko rozwoju są naprawdę duże. Można powiedzieć, że grę głównie toczymy na tej samej mapie, ale w pewnym momencie pojawia się opcja zakładania posterunków i odwiedzania innych lokacji. Fajnie to zostało zrobione, poza jednym aspektem, o czym niżej przy okazji minusów. Gra wygląda bardzo dobrze i jest świetnie zoptymalizowana. Bardzo przypadła mi do gustu muzyka. Soudtrack jakby kogoś interesował:
Z minusów to czasem upierdliwe bugi:
- do budynków trzeba doprowadzić zasilanie, potrafiłem usunąć najbardziej skrajny nazwijmy to przewód i potrafiło pozbawić zasilania całą bazę i oprócz załadowania sava ponownie nie dało się nic innego zrobić
- postać głównego bohatera wpadała w tryb ruchu, w jakimś kierunku i trzeba się naklikać, żeby przestała
Wspomniane posterunki. Tam też zbieramy surowce, więc też mamy takie mniejsze bazy. Tylko jak jesteśmy na innym posterunku, czy w głównej bazie, to pozostałe przestają być atakowane. Fajnie urozmaiciłoby to rozgrywkę, kiedy trzeba byłoby przeskakiwać między lokacjami i je bronić, może stanąć przed wyborem, której bronić najpierw.
No i chyba mój największy zarzut to przeciągnięty endgame. Jak to w strategii, zbierasz surowce. Na koniec trzeba ich zebrać odpowiednio dużo, żeby coś zrobić. Można było spokojnie wymaganą ilość obciąć o połowę i nie tracąc przy tym tego pierwiastka wyzwania, a nie wkurwiając na koniec gracza, że jeszcze tyle musi zebrać i nic się specjalnie nie dzieje.