Skocz do zawartości

Gry historyczne ze stajni Paradoxu


Rekomendowane odpowiedzi

Z tą Francją to nie zawsze jest tak kolorowo. Jeżeli Burgundia lub inny kraj sąsiadujący z Francją zostanie cesarzem to następuje szybki rozwój. Francja często angażuje się w wojny na kilku frontach przez co dochodzi do częstych buntów, wysokiego poziomu zmęczenia wojną i sporej inflacji.

 

Co do taktyki gry Anglią to tak jak napisałem - kolonie, a dopiero później konflikt z Francją, którą trzeba osłabić, nawet nie trzeba zabierać jej ziem - starczy tworzyć na jej terenie wolne księstwa. Warto też stworzyć Wielką Brytanię.Taktyk jest wiele, ale nie warto się ładować na tereny, które są mało atrakcyjne, a Skandynawia taka jest. A jeżeli już się tam pchasz na siłę to musiałbyś całkowicie zniszczyć Norwegię i osłabić Szwedów i Duńczyków, a to raczej strategia na dziesiątki lat. Warto obserwować kto z sąsiadów w danym czasie toczy wojnę - kiedy ją zakończy warto uderzyć, bo rywal jest mocno osłabiony, z rozbitą armią, wysokim poziomem zmęczenia wojną, niskim poziomem zdolności bojowej. Warto atakować Niderlandy żeby zrobić sobie z małych państewek wasali, którzy w razie konfliktu są bezcennym wsparciem.

Odnośnik do komentarza

Icon, no właśnie Islandia jest... norweska. W Wielką Brytanię się zmieniłem już, mój plan to bycie potęgą kontynentalną - przejęcie Norwegii i Danii, sojusz ze Szwecją i pójście w głąb Europy. W tej chwili Dania i Norwegia mają sojusz przeciwko... Szwecji, niestety nie mogę na razie odbudować relacji ze Szwedami. Z wypowiedzeniem wojny Norwegom i Duńczykom też jest ten problem, bo nie mam casus belli, a przejście w wolny handel zabrało mi szpiegów :P

Pożyjemy zobaczymy, w kolonizację raczej nie chciałbym się bawić.

Odnośnik do komentarza

Robisz błąd, bo kolonizacja w tej grze (zresztą w rzeczywistości też tak było) to jeden z głównych kluczy do sukcesu, więc jej nie odpuszczaj. To tak jakby ktoś podsuwał Ci pod nos walizkę pełną dolarów, a Ty byś odmówił bo wolisz taką samą ukraść komuś innemu.

 

Jeżeli chcesz poprawić relacje ze Szwedami to wyślij im kilka razy łapówkę, poproś o przemarsz wojsk, zagwarantuj niepodległość - to wszystko wpływa na poprawienie relacji.

 

Co do casus belli to czasem trzeba zacisnąć zęby, przeboleć utratę stabilności i prestiżu, i wypowiedzieć mimo wszystko wojnę.

 

Płyn chłopie do Ameryki, podbijaj Indian, zabieraj im ziemie, kolonizuj, a kiedy będziesz miał solidne zaplecze uderzaj w Europę.

Odnośnik do komentarza

No dobra, w końcu dopiero się uczę w to grać... :) Wypłynąłem - nie mogę na przykład odkryć Grenlandii "ziemia niedostępna". Odkrywcą wyznaczyłem szlak, znalazłem trzy prowincje w Ameryce Płn, wysłałem tam konkwistadora, rozprawił się z tubylcami (dałem mu 3k armii) i... nie mogę nic tam robić. Jak klikam na prowincje to jest, że zasięg kolonialny jest za mały - potrzeba 270, a ja mam 344. Podobnież jest z wyspą St. Thomas. Wziąłem doktrynę "wielkie odkrycie", ale jak widać to i tak za mało, co jeszcze zwiększa ten zasięg?

Chciałem właśnie zająć Grenlandię, wtedy zasięg byłby chyba odpowiedni, no ale nie mogę.

Odnośnik do komentarza

Atakujesz Norwegię, zabierasz Orkady(nie chcesz aby ktoś miał ziemie tak blisko Ciebie) i Islandię(zawsze trochę bliżej do Ameryki, i trochę dalej dla konkurencji). Idziesz w trade tech(ale tak żeby nie tracić za zbyt szybki rozwój) naval i gov. Wybierasz QftNW, kolonizujesz Azory, kolonizujesz potem jakikolwiek teren w Ameryce sąsiadujący z Indianami, podbijasz wszystko, kolonizujesz tylko i wyłącznie linię brzegową. W międzyczasie atakujesz kraje, które próbują bawić się w kolonizację, czyli zazwyczaj Portugalię, potem dobrze jest też trochę poprzeszkadzać Hiszpanii.(możesz też pozwolić Portugalii kolonizować, a potem im zabierać kolonie, to już rzecz gustu, co kto woli, nie musisz nawet ich bić, kolonie da się przejmować bez nabijania WS, to oszczędność kolonistów, ale pogorszy to Twoją infamię)

Raz na 5 lat atakujesz Inków, Azteków, Majów i Zapoteków i nie zabierasz im ziem, tylko każesz płacić. Mają złoto w prowincjach i dziwnym trafem wcale go nie wydają :P

Co do spraw na kontynencie, to masz flotę, która Cię broni, jak chcesz możesz pozdobywać co chcesz, ale nie jest to konieczne. Jeśli już coś masz przejąć to polecam anektowanie Wenecji. Jest bogatym COTem(później będzie gorzej, bo komp spamuje COTami w Italii), nie jest w HRE, jest połączona cieśniną, czyli dzięki ogromnej przewadze floty, dalej nikt nie może Ci nic zrobić, mały garnizon dla tłumienia buntów, i flota w patrolu.

 

Zasięg możesz jeszcze zwiększać nawigatorami, ale Ty chyba nie masz HTTT, więc nie polecam marnować slotu na advisora na nava, bo później ciężko trafić na tego właściwego :P

 

I Tubylców zazwyczaj nie wyżynaj, chyba że mają bardzo wysoką agresywność. Po prostu niech Twoje wojska w pobliżu stacjonują, możesz im wyznaczyć jakieś trasy patrolowe, tak żeby chodziły po Twoich koloniach. Dzięki temu jak Twoja kolonia zamieni się w miasto, to nie będzie miała 1000 ludzi tylko np 2000, albo i 5000(w zależności od liczby tubylców w prowincji) ;) A to jest ważne, bo ztcp przyrost ludności w prowincji(w przeciwieństwie do kolonii) jest procentowy. Tzn jak masz 5 tysięcy i 10% rocznego przyrostu, to maks(czyli milion) osiągniesz w ciągu 56 lat, a żeby z tysiąca dojść do 5 tysięcy potrzeba ~17 lat, czyli cały proces wydłuża się do 73 lat czyli o 30%. Czyli przez 17 lat zamiast mieć wysokie dochody z podatków i produkcji jak i również handlu(jeśli jesteś merkiem i monopolizujesz handel we własnym amerykańskim CoT-ie, a tak należy zrobić) dostajesz grosze.

i nigdy nie dawaj więcej niż 1 udany kolonista na prowincję. Chyba, że już nie masz czego kolonizować to możesz przyspieszyć rozwój.

Odnośnik do komentarza

Wiem, ale korzystając z "Raz na 5 lat atakujesz Inków, Azteków, Majów i Zapoteków i nie zabierasz im ziem, tylko każesz płacić", można zgromadzić niezłą sumkę, tak że później przez następne X lat możesz nawet mieć dość wysoką stratę roczną ;)

Niektórzy uważają, że to exploit, ja tam nie wiem. Niby tak, ale z drugiej strony na czym innym opierała się Hiszpańska gospodarka w początkowych latach kolonizacji? Także to jest historyczny exploit :)

 

Choć nie twierdzę, że na pewno tak jest lepiej. Ja bawiłem się w Wielkiego Kolonistę Marokiem, a muslimy mają ch****e modyfikatory, no i do tego całe 0 kolonistów rocznie ;) Więc, kolonistów miałem tylko z NI, to szkoda było ich marnować.

Odnośnik do komentarza

Kiedyś pisałem o smutnych losach rodu Gwynn.

Smutek przerodził się w radość.

"Boczny" Król okazał się znakomitym monarchą - poza krzyżowymi wyprawami do Hiszpanii, ukradł "władztwo" nad Shrewsbury, które w ciągu jednej z 3-5 wojen wykorzystał. Jego jedyna wada było płodzenie córek - siedem. Siedem córek, co przy walijskim prawie dziedziczenia było smutne...

Na szczęście Król 7 Córek miał brata, który po śmierci córkowca zachował władzę. Brat objął tron, i tu się zaczyna hardkor.

Brat objął tron mając lat ~30. Zona - która nowy monarcha kochał - miała pod 50. Strasznie mi było przykro żenić ją z koso :( No ale ważniejsza krew...Został Alwyn I: jeden jego syn został hrabią Vermandois, a drugi odziedziczył królestwo (jako Aeddan II), I jest buba.

Aeddan jako prawowity władca poślubiał różne białogłowy - a Alan przyrodni brat króla kosił wszystko co się urodziło. Nie było świętości. W każdym razie król Aeddan II miał sześciu synów. Pięciu ożeniło się z kosą, szósty z ospą :( Siódma była córa, którą zrezygnowany hrabia Alan odpuścił, aż w końcu urodził się Ednyfed!

Mając rok 1277 rok, ród Gwynn oczekuje na przejęcie tronu przez księcia Ednyfeda.

Następca żyje w bańce :) Nie może umrzeć :D

Odnośnik do komentarza

Przeszedłem ;) CK2

Zaczynając jako Hrabia Gwent doprowadziłem mój ród do Królestwa Walii i Królestwa Irlandii. Jako "ojcowiznę" zachowałem Walię właściwą (6 hrabstw w dwóch księstwach), a reszta to moi lennicy: Mianowicie: Książę Orkadów, Książę Ulsteru, Książę Leinster*, Książę Connacht, Książę Munster i Książę Hereford.

Wynik końcowy to 36020 punktów (na 100k). Poziom normalny.

 

* - Leinster utraciłem na końcu, gdy rozsypała mi się dynastia.

 

Jako plusy postrzegam wygranie trzech wojen z Anglią i wyrwanie jej kawałka terytorium; wygranie jednej wojny ze Szkocją i dość znaczne "rozesłanie" przedstawicieli rodu w świat ;)

Za minus na pewno kompletne fiasko w wyprawach krzyżowych i mimo dużych zysków prestiżowych - porażki w kampaniach iberyjskich.

 

CK2 jest grą fenomenalną. To co oferowała w pierwszej odsłonie, w swoim sequelu podnosi do sześcianu. Jest niesamowitym zasysaczem czasu, ale przy tymj nie powoduje doznania, ze czas przy niej jest zmarnowany ;)

Jako minus dałbym - ale to gra pre 1.03 - klasyczne dla Paradoxu hołubienie kolosalnych tworów państwowych. HRE, Bizancjum, Arabusy ;) i Zlota Orda, praktycznie przetrwały przez całą grę nienaruszone. Złota Orda była wręcz żenująca gdy shołodowała Królestwo Norwegii przejmując władzę nad np. Islandią :roll: Nie rozpadała się mimo sukcesji Gavelkind..

Sympatia dla kolosów spowodowała też, że w moim sejwie wyprawy krzyżowe skończyły się na drugiej krucjacie, bo wyznawcy Mahometa mieli liczebną przewagę mniej więcej 8 do 1 nad lądującymi. I mniej więcej 2 do 1 w technologii...

Ale przy mniejszych - aczkolwiek silnych krajach - typu Anglia czy Francja, zabawa była niesamowita :] Genialnie to odwzorowano :D Mam nadzieję, że w paczu 1.03 uwarunkowania z "normalnych" królestw dotrą do Imperiów.

 

Bo własnie na tym paczu zaczynam grę jako Książę Wlkp, zobaczymy co się urodzi. Może jakiś miły AAR? ;)

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

W końcu wziąłem się za CK2. Obserwacja po kilku dniach - gra jest prosta... banalnie prosta.

 

Po krótkiej kampanii szkoleniowej Piastami wziąłem sobie Mediolan. Od razu zaręczyłem mojego następcę z księżną Toskanii, co za dwa pokolenia miało zjednoczyć Mediolan i Florencję. Potem zacząłem spamować okoliczne miasta-państwa moich kanclerzem, który po kolei fabrykował roszczenia do ich posiadłości (a fabrykowanie jest zbyt proste - kilka lat i masz claima bez większych konsekwencji). Egzekucja moich wątpliwych praw nie było zbyt trudne. Po odziedziczeniu Toskanii i podbiciu jeszcze paru prowincji mianowałem się Królem Włoch. Potem udało mi się odziedziczyć również Księstwo Prowansji (podobny chwyt jak z Toskanią - ożenek dziedzica z księżną) i po jakimś czasie zostałem również Królem Burgundii. Na południu Cesarstwa nikt już nie był w stanie mi podskoczyć. Mogłem się dalej rozrastać aż do momentu, gdy byłbym w stanie rzucić wyzwanie Cesarzowi, ale mi się znudziło i zdecydowałem się na przeprowadzkę w inne rejony.

 

Postanowiłem wybrać randomowe państewko w Irlandii. Padło na Dublin, rządzony przez dynastię o przeuroczym nazwisku Au Cheinnselaig. Na początku szczęśliwie okazało się, że mój ojciec jest lordem Leinsteru, który dzięki jego szybkiej śmierci rychło odziedziczyłem. Uzbierałem trochę złota i już bez żadnych nawet podbojów mogłem mianować się księciem Leinsteru i Methu. To dało mi podstawy do zajęcia dwóch prowincji, wchodzących w skład tych domen. Dalej było już banalnie. Zajmowałem po kolei kolejne prowincje, aż mogłem mianować się Królem Irlandii. Ci, którzy pozostawali jeszcze przy niepodległości władcy widząc to, bez szemrania zaakceptowali moje zwierzchnictwo. Zjednoczenie Irlandii z pozycji jednoprowincjalnego malucha zajęło mi niespełna 40 lat.

Następnym krokiem była inwazja na słabą i podzieloną Walię. Po osadzeniu na tronach Gwentu i Glamorganu oraz Księstwa Gwyveldu swojich wasali mianowałem się Królem Walii. Wkrótce dzięki polityce mariażowej odziedziczyłem Bretanię. Cel gry nakreślił się w ten sposób sam - zjednoczyć wszystkie ludy celtyckie. Tak więc ruszyłem na Szkocję. Ta okazała się słabiutka i wojna po wojnie bez problemów okradam ją z kolejnych prowincji. Korzystając z mojego zaangażowania się w Szkocji, Anglicy zajumali mi część Walii. Brakuje mi jeszcze kilku prowincji, by móc uzurpować sobie tytuł Króla Szkocji. Potem... nie wiem. Pewnie poszukam nowego wyzwania, chyba że postanowię jeszcze złoić Anglików, odebrać Walię i zająć Kornwalię, by skompletować ziemie celtyckie.

 

Generalnie, gra jest miodna, ale - jak pisałem - za łatwa. Przeciwnicy żeniąc swoich potomków wykazują się zupełnym brakiem jakiegokolwiek pomysłu. Wydają ich za byle kogo i nic z tego nie mają. Do tego dochodzi fabrykowanie roszczeń, co przychodzi za szybko i nie jest obarczone praktycznie żadnymi karami. Poza tym po paru latach gry znaleźć wałęsającego się gdzieś po Europie krewnego władcy z claimami na ich tytuł nie jest trudno, co ułatwia ekspansję. Zabawa przynosi sporo radochy, ale czekam już na jakiegoś sensownego moda, który podniesie poziom trudności. Wiem, że można sobie go zmienić w ustawieniach gry, ale wiąże się to jedynie z bonusami dla kompa, a nie ze wzrostem jego inteligencji, a ja nie widzę w czymś takim wielkiego sensu.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...