Skocz do zawartości

Kącik depresyjny


Icon

Rekomendowane odpowiedzi

No więc wyjechałem w nowej firmie. Wystartowałem po godzinie 18-ej i skończyłem o 2:40. W zasadzie to samo, ale jednak inne stawki. Nieco inaczej się czułem, kiedy zamiast 27 zł wychodziło 22, ale idzie przywyknąć.

 

Różnica jest widoczna przy drugiej taryfie (nocnej) kiedy kurs o wartości 28 zł, zmienia się w 18 zł, ale cóż – tak wybrałem. Wolę pojechać za 18-20, niż stać i liczyć na łut szczęścia.

 

Klienci – normalni. Bardziej rozmowni niż w poprzedniej firmie. Sami prowadzą, do celu, nie trzeba znać miasta :D (w zasadzie każdy przy końcówce trasy do domu kierował mnie po osiedlu w prawo, w lewo, co na typowo osiedlowych drogach jest przydatne).

 

No i przede wszystkim te cholerne rejony – w poprzedniej firmie tego nie było, jak pisałem w pierwszym poście tego wątku, mogłem czekać do usranej śmierci. Teraz wiem, że jestem 4-ty, to czwarte zlecenie jest moje i już.

 

Minimalna cena kursu 10 zł, jeżeli klient zażyczy sobie kombi +10 zł do kursu. Czekam na weekend, bo podobno wtedy jest niesamowite pier**lniecie, że nie gasi się auta.

 

Czy będę zadowolony? Ważne, żeby kasa się zgadzała, reszta mnie nie interesuje, poza tym, że wreszcie chyba będzie normalna atmosfera. dzwonię na centralę coś dopytać (prywatny numer dla kierowców tylko), a dyspozytorka mówi "No czeeeść, co słychać?", a po załatwieniu sprawy "No to papa, szerokiej drogi" od razu fajnie człowiek się czuje, jak jest luźno i spokojnie.

Odnośnik do komentarza

Minęło 5 dni i mam jako taki obraz sytuacji. Nie żałuję. Spokój psychiczny, jestem zmęczony, ale pracą – nie zmęczony (a w zasadzie znużony) staniem na postoju. Kończę w rejonie, to staję w rejonie, nie muszę jechać na postój, tylko kulturalnie na jakikolwiek parking i czekam na kolejne zlecenie.

 

Piszę to, bo jeździłem w weekend, a miałem właśnie poczekać do weekendu. To co się działo wczoraj w sobotę to był po prostu OGIEŃ. Jak odpaliłem silnik o 22-ej, to pierwszy raz zgasiłem go na moment o godzinie 3-ej (mimo, że jechałem na kolejne zlecenie, ale pęcherz miałem przepełniony do granic absurdu i po prostu musiałem stanąć na chwilę).

 

Jedziesz na jedno zlecenie, wskazujesz centrali w aplikacji w które miejsce jedziesz, od razu daje ci kolejne z rejonu docelowego, wsiada klient, mówi że jedzie tu i tu, zaznaczasz kolejny rejon, patrzysz na giełdę wolnych zleceń, możesz sam sobie wybrać dostępne, byłem zszokowany jak oni przejęli rynek taksówkowy we Wrocławiu.

 

Klienci – rewelacja. Każdy pogada, pośmieje się, niektórzy się „spowiadają”, bo taksówkarz to swego rodzaju powiernik tajemnic i jakby psycholog, który wysłucha klienta. Ludzie wiedzą, że jest to tania taksówka i jeżdżą na potęgę, często odlegle kursy, bo normalną taryfą zapłaciliby duuużo więcej. Co zauważyłem – bardzo często jak jadą samemu siadają z przodu, niektóre dziewczyny aż chciałoby się złapać za nogę :D, ilość niedwuznacznych propozycji jest sporo, ale wszystko w granicach dobrego smaku (coś w stylu, idzie pan z nami?, o której pan kończy, zapraszamy na aft erek, itd., itp.).

 

Kilometry robię dokładnie te same jak w poprzedniej firmie – tam szukałem odpowiedniego postoju, który miał szansę dostać zlecenie, tu mam na to wywalone, bo i tak zjeżdżam w rejonie. Auta nie zajeżdżam, bo nie szarżuję za kółkiem, klienci też nie chcą się ścigać. Jeszcze co do klienteli – myślałem, że będzie to typowa pijana jak bela studenciarnia, ale wcale tak nie jest. Owszem – jeżdżą ludzie młodzi, ale zdarzają się też emeryci i osoby w wieku 40-50 lat. Wszyscy grzeczni i rozmowni. Wróciła mi chęć do pisania bloga, w którym zapisuję rozmowy z moimi klientami. Oj teraz tego trochę będzie.

 

Odetchnąłem psychicznie. Mogę napisać, że z przyjemnością idę do pracy, nie ma stresu, z każdego miejsca w mieście się zjeżdża, są jasne zasady przyjmowania i wydawania zleceń, normalność na centrali. Nie żałuję.

Odnośnik do komentarza

Ogolnie gratuluje, ze sie udalo i jestes zadowolony.

Ja sam zaczynam dostrzegac mocne znuzenie (zeby nie nazwac tego wk** :D ) w obecnej pracy. Brak podwyzki od kilku lat, brak perspektyw i szans na rozwoj.

Jet pewna ciekawa oferta pracy w innej firmie, za lepsza kase, zgodnie z wyksztalceniem itp. - CV wyslalem wczoraj.

Ale i tak boje sie troche dalszych decyzji, bo badz co badz obecnie robie w budzetowce, umowe mam na stałe itp. Tamta praca to w firmie prywatnej i na poczatek 3 miesieczny okres probny.

Gdybym nie mial pracy, to bym sie nie zastanawial, a tak (szczegolnie dla osoby posiadajacej rodzine) to dosc spore ryzyko. Niby mawiaja kto nie ryzykuje, ten nie pija szampana, ale i tak mam zgryz (na razie teoretyczny, bo nikt mi jeszcze nic nie zaproponowal :D ). Zostac za 3 miechy bez pracy, to bym sie chyba pociął..

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Mam taki dylemat. Pisalem kiedys, ze moge ze swojego leczenia przejsc na inne, podskorne, ktore bym mogl sam sobie podawac w domu, polega to na podlaczeniu igly przez brzuch lub udo i przyjmowanie tak kroplowki kilka godzin, ale... w domu, samemu. Teraz biore w spitalu raz, dwa razy w miesiacu, dozylnie, czesto mam zapalenie zyl i ogolnie mam rece cpuna ;) W szpitalu jestem o 8, wychodze kolo 17, tyle trwa rejestracja, pobranie krwi, oczekiwanie w kolejce na badanie i same branie chemii. Zdycodowalibyscie sie na leczenie domowe? Wtedy jezdze do szpitala raz na dwa trzy miesiace po leki tylko i ewentualne badania. Problem jest taki, ze to co biore, ten lek nie ma wersji podskornej... musialbym przejsc na inny, a to juz duzy eksperyment. Na poczatku bralem inny, na ktory okazalo sie bylem uczulony i doznalem dwa razy wstrzasu anafilaktycznego z paralizem ciala imowy z prawej strony..Zaryzykowalibyscie terazz? Na pewno leczenie w domu pomogloby mi z praca, nie musialbym miec wolnego itp z drugiej strony dawno nie mialem wikeszych jazd wiec jest ok i nie wiem czy nie lepiej tak zostac :/

Odnośnik do komentarza

jmk,

a jaka jest opinia Twojego lekarza prowadzącego ?

 

Na razie zasugerowałem przejście na domowe jednej lekarce (nie głównemu prowadzącemu, bo go nie było), ona powiedziała, że w sumie jest zaskoczona, bo o tym nie myślała. I ma to przemyśleć sobie, jedynie mnie poinformowała właśnie, że będę musiał zmienić lek. Wspomniała jednak, że na chemioterapię też przychodzą osoby pracujące i wtedy oni próbują się dostosować od nich czyli przyjście np. na krócej, nie czekanie w kolejce itp.

 

 

I czy nie ma opcji sprawdzenia, czy jesteś uczulony na ten inny lek?

 

Niestety nie ma...To są skomplikowane preparaty, nie wiadomo co może się stać podczas podawania.

 

Ja bym się chyba bał przyjmować poważny bądź co bądź lek samemu w domu. Ja wiem, że to wygodne i czasowo lepsze ale fakt, że w szpitalu masz lekarzy, którzy w razie czego zareagują daje jakieś większe poczucie bezpieczeństwa.

 

Na pewno pierwsze próby bym miał w szpitalu, dopiero jak się nic nie stanie to następne bym miał w domu. Podskórne leczenie osób z moją chorobą jest powszechne... wśród dzieci. Do tamtego roku był przepis, że podskórnie leczyć nie wolno (brak refundacji) dorosłych i osób u których wykryto chorobę po 18 roku życia, czyli ja się łapałem do zakazu. Mimo wszystko, prób w szpitalu, ten strach jakiś tam jest, że cośpójdzie nie tak to mimo lekarzy może być różnie.

 

 

Scorpio, dla mnie nie, ale dla pracodawcy już tak...

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...