Skocz do zawartości

Historia zatoczyła koło


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

Brachu: wygrywanie nigdy się nie nudzi. Chociaż wolałbym wygrywać ciągle po 1:0 niż tracić tyle bramek. Co z tego, że mamy najlepszą ofensywę w lidze jak w defensywie możemy równać się z drużynami ... które bronią się przed spadkiem.

Ralf: dokładnie :)

__________________________________________________________________________________________

11.1.2009

Serie A [21/38]: [3] Udinese-Legnano [6]

(Janukiewicz- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Borelli, Fernando, Guti- Novotny- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Efektowna wygrana ze słabym Cagliari sprawiła, że do spotkania z Udinese przystępowaliśmy w doskonałych nastrojach. Nasz dzisiejszy przeciwnik to jednak ekipa ze ścisłego topu Serie a i zapewne będą chcieli oni usunąć uśmiechy z naszych twarzy. Moim zdaniem zespół prowadzony przez Alberto Zaccheroniego ma wszelkie predyspozycje by aktywnie włączyć się w wyścigu o Scudetto. Kadra jest bardzo mocna i na każdej pozycji znajdziemy zawodnika, który mógłby grać w najlepszych klubach świata. Może to zabrzmi dziwnie, ale ja – właśnie ekipę Udinese, uznaję za głównego konkurenta do odebrania Juventusowi tytułu. Gospodarze wyszli na nas w ofensywnym ustawieniu 3-4-3 i chcieli szybko zdobyć bramkę. Niestety sztuka ta im się udała i już w 3. minucie, podanie Pinziego, oszukało Manciniego, który nie upilnował wbiegającego w szesnastkę Quagliarelli, a Włoch spokojnie wykorzystał swoją stuprocentowa okazję. Następnie w ramach odwetu oddaliśmy kilka niecelnych strzałów, lecz większe zagrożenie nadal stwarzali gospodarze. Po upływie 1/3 pierwszej połowy, wyprowadzili oni szybki kontratak, który jakimś cudem zatrzymał, w decydującej jego fazie, Janukiewicz. Pięć minut później, dosyć niezasłużenie, udało nam się doprowadzić do wyrównania. Po rzucie rożnym, Fernando trafił w Guerrę, ale futbolówka spadła na trzecim metrze pod nogi Hyun-uk Jo, który z bliska pokonał bramkarza Udinese. Bramka ta dała nam poczucie świadomości, iż jesteśmy w stanie dzisiaj napsuć trochę krwi faworyzowanym gospodarzom i dodała nam ona wiatru w żagle. Od tej pory do końca pierwszej połowy, to my byliśmy ekipą, dyktującą tempo gry. Nie udało nam się po raz drugi pokonać Guerry w 32. minucie, kiedy to strzelec wyrównującej bramki, miał stuprocentowa okazję sam na sam, która zaprzepaścił. W 41. minucie, dopięliśmy swego, a kapitalnie z rzutu wolnego ze znacznej odległości, przymierzył Novotny, który trafił w po długim słupku w samo okienko, a piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i stała się niemożliwa do obrony dla bramkarza gospodarzy. Do przerwy sensacyjnie prowadziliśmy, ale wiedziałem, że druga połowa, a zwłaszcza jej początek może być dla nas niezbyt wesoły. Już w pierwszych kilkunastu sekundach drugiej odsłony, kibice mogli podziwiać dwie zmarnowane setki, ale jedną zmarnował Quagliarella, a druga była niechlubnym dziełem, najlepszego ligowego strzelca – Hugo Carolo. Niestety w 50. minucie stało się to czego się obawiałem, a mianowicie Udinese wykorzystało naszą słabą grę, jaką zazwyczaj prezentujemy na początku drugich odsłon. Lewym skrzydłem przedarł się Barreto i mocno dośrodkował w pole karne. Do piłki co prawda pierwszy dobiegł Janukiewicz, ale popełnił katastrofalny w skutkach błąd i wypluł futbolówkę przed siebie, do której natychmiast dopadł Quagliarella i nie zmarnował on, wybornej okazji. W ataku jednak graliśmy dzisiaj zaskakująco dobrze i ani się obejrzeliśmy, a kolejna akcja, zakończyła się bramką Gutiego, który posłał szczura przy krótszym słupku, co kompletnie zaskoczyło Guerrę. Gospodarze, ponownie więc musieli postawić na ryzykowną, ofensywną piłkę i w 59. minucie takie nastawienie, powinno się na nich zemścić. Z akcją sam na sam wyszedł Hugo Carolo, ale Portugalczyk, ewidentnie nie miał dzisiaj swojego dnia i w dogodnej okazji tylko trafił w tors, skracającego kąt, bramkarza. W kolejnych minutach to Udinese nadawało rytm temu spotkaniu i grało pierwsze skrzypce. Nasza obrona grała o dziwo jednak bardzo dobrze, ale w 87. minucie musiała uznać wyższość, ambitnie goniącego wynik rywala. W jednej akcji, gospodarze mocno poobijali Gutiego i Hugo Carolo po czym wyprowadzili szybką kontrę, zwieńczoną hat-trickiem Quagliarelli. Wynik remisowy, osiągnięty na wyjeździe z tak mocną drużyną, jest rezultatem bardzo dobrym jednak pozostaje pewien niesmak, ponieważ gdyby Hugo Carolo zagrał dzisiaj ciut lepiej to moglibyśmy cieszyć się z kompletu punktów.

 

Udinese-Legnano 3:3 (1:2)

 

3’ Quagliarella (1:0)

20’ Hyun-uk Jo (1:1)

41’ Novotny (1:2)

50’ Quagliarella (2:2)

52’ Guti (2:3)

87’ Quagliarella (3:3)

 

Mom: Fabio Quagliarella – 10 (ST, Udinese)

Widzów: 19769

 

 

Odnośnik do komentarza

11.1.2009

Serie A [22/38]: [6] Legnano-Chievo [5]

(Costil- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Nordtveit, Fernando, Guti- Novotny- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Ekipa z Werony, podobnie jak i my, jest uznawana za sensację obecnego sezonu I po połowie rozgrywek, plasuje się na pucharowym miejscu. Dzisiaj liczę na lepszy występ niż ostatnio Hugo Carolo i jeśli zagra on na swoim normalnym, wysokim poziomie to o korzystny rezultat byłbym spokojny mimo, iż mierzymy się przecież z drużyną z czuba tabeli. Postawiłem dziś dać nauczkę Janukiewiczowi za jego kosztowny błąd z ostatniego spotkania i w pierwszej jedenastce, zagra dziś nieograny Costil. Bardzo szybko wyszliśmy na prowadzenie kiedy po krótko rozegranym rzucie wolnym, piłkę w pole karne zagrał Guti, a opanował ją Hugo Carolo i wyprowadził on w pole, kryjącego go defensora by po chwili nie dać szans Facchiniemu na skuteczna obronę. Bardzo szybko zacząłem jednak żałować decyzji o postawieniu na nieogranego goalkeapera. Costil podjął beznadziejną decyzję o piąstkowaniu piłki, którą spokojnie mógł wyłapać, a zrobił to tak niedokładnie, że łaciata spadła wprost na nogę Stevanovica, który uderzając bezpośrednio z powietrza, doprowadził do szybkiego wyrównania. W bramkowej akcji dla gości, lekkiego urazu doznał nie będący gotowy do gry na sto procent, Guti, a że na ławce nie miałem nominalnego lewoskrzydłowego to Portugalczyk musiał dograć mecz z urazem, kosztem swojego zdrowia. W 18. minucie strzał Hyun-uk Jo, obronił Facchini lecz piłka spadła pod nogi Hugo Carolo, który uderzył precyzyjnie, jednak szybko w tej akcji pozbierał się bramkarz gości i zdążył on jeszcze, po raz drugi skutecznie interweniować. W 35. minucie, odpowiedzieli goście, ale i tym razem pierwszoplanową rolę, grał bramkarz i Costil, zatrzymał strzał Korbankoleva w ostatnim momencie, na samej linii bramkowej. Kolejna warta uwagi akcja, miała miejsce dopiero w 74. minucie. Graliśmy wtedy w osłabieniu, ponieważ za linią boczną, opatrywany był Hyun-uk Jo, ale nie przeszkodziło nam to w wykreowaniu stuprocentowej okazji. Niestety prostopadłe podanie od Morana nie zostało skutecznie wykończone przez Hugo Carolo i nadal mieliśmy wynik remisowy. Końcówka spotkania nie przyniosła żadnego rozstrzygnięcia i po bardzo przeciętnej, drugiej odsłonie, musieliśmy podzielić się punktami z Chievo co nieco mnie rozczarowało, a na dodatek, punktami z nami, zrównała się Roma.

 

Legnano-Chievo 1:1 (1:1)

 

3’ Hugo Carolo (1:0)

8’ Stevanovic (1:1)

 

Mom: Dalibor Stevanovic – 7 (AMC, Chievo)

Widzów: 6987 (rekord)

 

 

Nasza sytuacja kadrowa pogorszyła się jeszcze bardziej, ponieważ Hyun-uk Jo stłukł udo i nie zagra przez najbliższe dwa tygodnie. W ofensywie mamy bardzo wielu kontuzjowanych graczy i pole manewru w tej formacji, drastycznie mi się zawężało, ponieważ zawodnicy, którzy mogliby zagrać w linii ataku, albo są na ostatnim etapie rekonwalescencji, albo są też kompletnie nieograni.

Odnośnik do komentarza

18.1.2009

Serie A [23/38]: [6] Legnano-Chievo [5]

(Costil- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Borelli, Fernando, Guti- Novotny- Cosme, Hugo Carolo)

 

Ekipa Atalanty to typowy, solidny ligowy średniak, który ani nie ma co się martwić o spadek z Serie A, ani też za bardzo nie ma co marzyć o występie w europejskich pucharach. Tacy rywale są nieprzewidywalni i po dwóch remisach z rzędu tak naprawdę nie wiem czego mamy się spodziewać. W ataku musiałem postawić dzisiaj na nieogranego Cosme, ponieważ prawdziwa plaga urazów, nawiedziła moja formacje ofensywną i stanowiło dla mnie to nie lada wyzwanie, by wszystko to rozsądnie poukładać. Po kilkudziesięciu sekundach gry, futbolówka dosyć niespodziewanie, trafiła pod nogi Hugo Carolo, lecz ten, będąc w dogodnej pozycji, nie zdołał ulokować jej w siatce. W 2. minucie, prawdą flanką przedarł się młody Borelli i dograł na nogę do Cosme. Kolumbijczyk co prawda trafił w Calderoniego, ale łaciata spadła po chwili pod nogi naszego drugiego napastnika, który tym razem już się nie pomylił, dając nam szybkie prowadzenie. Gospodarze nie radzili sobie z naszymi atakami i w 13. minucie, ich sytuacja, stała się jeszcze bardziej skomplikowana. Hugo Carolo urwał się na kilku metrach Rivalcie, po czym został zrównany z ziemią, a arbiter wskazał na wapno. Portugalski snajper nie zdołał zmylić Calderoniego, ale uderzył na tyle precyzyjnie, że mogliśmy cieszyć się z dwubramkowej przewagi już na samym początku meczu. Portugalczyk miał jeszcze szanse na skompletowanie klasycznego hat-tricka w 43. minucie, ale wtedy jego strzał szczupakiem, obronił bramkarz gospodarzy i do szatni schodziliśmy z jak najbardziej zasłużonym, dwubramkowym prowadzeniem. Przed drugą połową, dokonałem szeregu zmian, mających na celu uspokojenie gry i doprowadzenie korzystnego rezultatu do końcowego gwizdka, bez wkładania w resztę spotkania, wytężonego wysiłku. Sztuka ta mi się udała i oprócz strzałów Borelliego, a także Mingazziniego, nie działo się specjalnie nic ciekawego co oznaczało, że po dwóch remisach z rzędu, zanotowaliśmy cenne zwycięstwo, a moi zawodnicy nadal byli pełni gotowości i z dużym zapasem sił mogli oczekiwać kolejnego spotkania.

 

Atalanta-Legnano 0:2 (0:2)

 

2’ Hugo Carolo (0:1)

13’ (kar.) Hugo Carolo (0:2)

39’ (knt.) Pellegrino (ATL)

 

Mom: Hugo Carolo – 9 (Legnano)

Widzów: 13181

Odnośnik do komentarza

25.1.2009

Serie A [24/38]: [9] Parma-Legnano [4]

(Janukiewicz- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Novotny, Fernando, Guti- Filipe Falardo- Cosme, Hugo Carolo)

 

Po zwycięstwie nad Atalantą udało nam się zapewne na moment wskoczyć na wysokie czwarte miejsce co utrwaliło w drużynie, świetne morale. Dzisiaj przeciwnik jest jednak z wyższej półki chociaż tabela tego do końca nie ukazuje, ponieważ gracze Parmy nie do końca sobie radzą z grą na trzech frontach. W Lidze Mistrzów wyszli oni z grupy co kosztowało ich dużo sił, ale w starciu z nami są zdecydowanymi faworytami. Do składu wraca nieograny po kontuzji, Filipe Falardo więc na prawe skrzydło wraca Novotny. W ataku nadal mam szpital więc ponownie od pierwszego gwizdka, wystąpi Cosme. Mecz z Parmą jakby rozpoczynał trudniejszą część sezonu, podczas której będziemy musieli zmierzyć się z bardzo mocnymi drużynami co w pierwszej połowie sezonu, kosztowało nas kilka dobrych punktów. W 3. minucie, długie podanie od Timminsa, zainicjowało szybki atak mojej drużyny, ale w decydującej fazie natarcia Cosme podał trochę za plecy do swojego kompana z ataku i Hugo Carolo nie mógł oddać celnego strzału. Dwie minuty później, Nowozelandczyk ponownie zagrał daleko do Cosme, a tym razem Kolumbijczyk sam zdecydował się kończyć akcję. Huknął on w sam środek bramki co nie pozwoliło wyłapać piłki Abbiatiemu, a z tej okazji skorzystał Hugo Carolo i z bliskiej odległości, dał nam prowadzenie. Bramka ta była jubileuszowa dla portugalskiego superstrzelca, gdyż był to gol numer 100 w jego zawodowej, ligowej karierze. Stracona bramka mocno poddenerwowała graczy gospodarzy, którzy już w kolejnej akcji, poważnie zagrozili bramce Janukiewicza. Zejście do środka Bresciano zakończyło się dośrodkowaniem na głowę Zaboula, który oddał groźny strzał, ale polski bramkarz, stanął na wysokości zadania i efektowną robinsonadą, sparował futbolówkę na rzut rożny. Następne minuty to kolejne próby graczy Parmy, którzy dochodzili do strzeleckich okazji po przegranych przez nas pojedynkach główkowych, w których to moi zawodnicy raz za razem, uznawali wyższość graczy Parmy. Nasz goalkeaper, spisywał się jednak bardzo dobrze i do przerwy prowadziliśmy dosyć niezasłużenie, a druga połowa nie zwiastowała dla nas nic dobrego. O dziwo mogła się ona zacząć dla nas fantastycznie, gdy rozpoczynając od środka, paroma podaniami doszliśmy do pola karnego gospodarzy. Wtedy jednak Filipe Falardo, minimalnie spudłował przy próbie lobowania Abbiatiego. Z pewnością gdyby Portugalczyk był w swoim naturalnym rytmie meczowym to wykorzystałby tą stuprocentową okazję. Niewykorzystana setka szybko się na ans zemściła, ponieważ już w kolejnej akcji, Zaboul wykorzystał prostopadłe podanie od Brighiego i doprowadził do wyrównania. Parma do tej pory miała nad nami ewidentną przewagę i myślałem, że po zdobyciu bramki, stłamszą ans jeszcze bardziej. Tak się jednak nie działo, jakby remis był wynikiem, który ich w pełni zadowalał. Niestety okazało się to być tylko zasłoną dymną, ponieważ w ostatnich dziesięciu minutach gry, gospodarze ponownie na nas siedli i po dobitce Bresciano w 85. minucie, wydarli sobie zwycięstwo. Powróciły więc koszmary z poprzednich lat kiedy prowadząc po pierwszej połowie, nie potrafimy nawet wywalczyć jednego punktu i do domu wracamy z niczym.

 

Parma-Legnano 2:1 (0:1)

 

5’ Hugo Carolo (0:1)

48’ Zaboul (1:1)

85’ Bresciano (2:1)

 

Mom: Mark Bresciano – 8 (AMC, Parma)

Widzów: 12656

Odnośnik do komentarza

No to już trwa od dłuższego czasu, ale efekty (w postaci awansów zawsze były :) ). Nie zapominajmy trenerze, że jesteśmy przecież beniaminkiem! (chociaż nie ukrywam, że pierwsza część sezonu; a zwłaszcza postawa Hugo Carolo, który jest póki co liderem klasyfikacji strzelców, rozbudziła moje apetyty na miejsce w pierwszej 6).

Odnośnik do komentarza

1.2.2009

Serie A [26/38]: [6] Legnano-Livorno [8]

(Janukiewicz- Timmins, Wojciechowski, Lizarazo, Mancini- Novotny, Fernando, Guti- Filipe Falardo- Cosme, Hugo Carolo)

 

Starcie z Livorno było dla nas bardzo ważne z tego względu, że w kolejnych kolejkach czekają nas naprawdę ciężkie pojedynki, w których trudno będzie o jakąkolwiek zdobycz punktową. Druga sprawa jest taka, że Livorno traci do nas zaledwie cztery oczka i jeśli by nas ograli to zbliżą się na niebezpieczny dystans co w każdej kolejnej kolejce, może pozbawić nas miejsca pucharowego. Na środku obrony musiałem coś zmienić po ostatnim miernym występie i dałem szansę nieogranemu Wojciechowskiemu, który ładnie pracował na treningach. Spotkanie zaczęło się dla nas bardzo dobrze, bo już w 12. minucie znajdowaliśmy się na prowadzeniu. Na skrzydle w drybling uwikłał się Novotny i nie za dobrze mu to wychodziło, jednak zdołał on czubkiem buta, odegrać do Hugo Carolo, a rozpędzony napastnik uderzył bardzo niecelnie. Na nasze szczęście, futbolówka trafiła w Avendano i kompletnie zmyliła, zaskoczonego Juliano, który ani drgnął przy tym samobóju. Goście na to trafienie próbowali odpowiedzieć w 25. minucie kiedy ostry pressing z ich strony, doprowadził do tego, iż sam na sam z Janukiewiczem, stanął Lucarelli. As Livorno w tej sytuacji jednak uderzył prosto w polskiego bramkarza i zmarnował tym samym, doskonałą okazję do wyrównania. O tym, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, przyjezdni przekonali się już w kolejnej akcji. W pole karne wpadł Novotny i wyłożył on piłkę do Cosme. Kolumbijczyk już miał oddawać strzał z dogodnej pozycji kiedy Paletta, zrównał go z ziemią i arbitrowi nie pozostało nic innego jak podyktować jedenastkę. Do niej podszedł Hugo Carolo i pewnym strzałem, powiększył swój imponujący dorobek strzelecki. Minutę później, swój błąd mógł naprawić Paletta kiedy ładnie przymierzył z rzutu wolnego, jednak ładna robinsonada Janukiewicza, nadal pozwalała nam cieszyć się dwubramkowa przewagą. Goście nie grali nic specjalnego, ale jak to często w piłce bywa, nawet tak grający przeciwnik jest w stanie strzelić bramkę z niczego. Tak właśnie było w 34. minucie kiedy Fernando stracił piłkę na 45. metrze, a Mbayo pokusił się o strzał życia. Na nasze nieszczęście, mocno wysunięty był Janukiewicz i po chwili, futbolówka wylądowała za jego kołnierzem, a z kuriozalnej bramki, mogli cieszyć się gracze Livorno, co dało im nadzieję na korzystny rezultat. Festiwal błędów naszego goalkeapera trwał w najlepsze kiedy w 37. minucie wybił on piłkę wprost pod nogi Lucarelliego i tylko boska opatrzność, sprawiła, że po raz drugi w tym spotkaniu, pomylił się najlepszy strzelec Livorno. Od straty bramki, przestaliśmy praktycznie grać w piłkę co zemściło się na ans jeszcze przed przerwa. Wychodzącego sam na sam z bramkarzem Mbayo, skosił Wojciechowski i sędzia śmiało powinien wyrzucić młodego obrońcę z boiska, jednak ukarał go tylko żółtym kartonikiem. Niestety rzut wolny, egzekwowany tuż sprzed pola karnego, na bramkę zamienił Victor Boleta i po przerwie, wszystko zaczynało się praktycznie od nowa, z tą zasadniczą różnicą, że wysokie morale było po stronie gości. Livorno już kilkadziesiąt sekund po zmianie stron, powinno być na prowadzeniu, ale doskonałej okazji nie wykorzystał Bakayoko. My odgryzaliśmy się licznymi strzałami, które jednak były niecelne i Juliano tylko obserwował, przelatującą piłkę nad poprzeczka. W 69. minucie stało się to czego najbardziej się obawiałem, a więc gości zdobyli za sprawą Bakayoko bramkę, która w tym momencie zapewniała im komplet punktów. Na nic się zdały moje polecenia o bardziej ofensywnej grze i w jeszcze bardziej frajerski sposób niż w poprzedniej kolejce, ponieśliśmy porażkę. Spadliśmy oczywiście już na siódma lokatę, a na domiar złego, Livorno zbliżyło się do nas na dystans zaledwie jednego punktu. Zapewne już w następnej kolejce nas wyprzedzą, bo dopiero teraz zaczynają się dla nas naprawdę ciężkie spotkania…

 

Legnano-Livorno 2:3 (2:2)

 

12’ (sam.) Avendano (1:0)

27’ (kar.) Hugo Carolo (2:0)

34’ Mbayo (2:1)

45+1’ Victor Boleta (2:2)

69’ Bakayoko (2:3)

 

Mom: Aldo Bucci – 8 (MR, Livorno)

Widzów: 6978

Odnośnik do komentarza

8.2.2009

Serie A [26/38]: [7] Legnano-Juventus Turyn [1]

(Janukiewicz- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Novotny, Fernando, Guti- Filipe Falardo- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Dwie porażki z rzędu, mocno zachwiały naszym morale, a przecież dopiero teraz, terminarz staje się dla nas wielkim problemem. Dzisiaj podejmujemy najmocniejszy w kraju Juventus i specjalnie nie widzę nadziei na korzystny rezultat chyba, że menedżer gości, wystawi rezerwowe zestawienie. Tak się jednak nie stało i musieliśmy stawić czoła plejadzie gwiazd, z Ibrahimovicem na czele. To właśnie szwedzki kolos w 9. minucie, stworzył w pojedynkę, dobra okazję strzelecką, lecz minimalnie przestrzelił. Moja drużyna nie potrafiła zagrozić poważniej bramce Buffona, ale za to dobrze się broniliśmy i przeciwnik nie miał ułatwionego zadania. W 31. minucie, pojedynek z Ibrahimovicem, wygrał młody Mancini, jednak tak niefortunnie interweniował, że piłka trafiła na 7-8 metrze, pod nogi niepilnowanego Blasiego. Ten jednak zamiast uderzyć po rogu, strzelił w sam środek co też obronił, dobrze ustawiony Janukiewicz. Następnie ekipa „Starej Damy”, postawiła na próby z dystansu, ale i z nimi radził sobie nasz bramkarz i do przerwy, kibice nie zobaczyli żadnej bramki co dla mnie osobiście, było dobrym rezultatem. Na początku drugiej odsłony, wreszcie oddaliśmy groźny strzał. Szczupakiem, swoich sił próbował Hugo Carolo i tylko instynktowna reakcja Buffona sprawiła, że nadal kibice nie oglądali bramek. Juventus nadal nie potrafił skutecznie wykończyć swojej akcji, aż do 65. minuty. Wtedy nie kto inny jak Ibrahimovic, wziął sprawy w swoje ręce i na krótkim dystansie uciekł Manciniemu by po chwili, piekielnie mocnym strzałem, przełamać rękawice Janukiewicza. Jedna bramka w zupełności wystarczała gościom, którzy bez większego problemu, utrzymali korzystny dla nich rezultat i zdobyli komplet punktów. Porażka z najlepszą drużyną we Włoszech była wkalkulowana w nasz ligowy terminarz jednak boli fakt, iż była to trzecia z rzędu porażka, a dobre strony ciężko teraz ujrzeć jak w perspektywie mamy kolejne bardzo trudne spotkania. Najsłabszy na boisku był Timmins, który powoli zaczyna przebąkiwać o transferze i publicznie wyraża swoje niezadowolenie o tym, iż jego przyszłość wyjaśni się dopiero po zakończeniu sezonu.

 

Legnano-Juventus Turyn 0:1 (0:0)

 

65’ Ibrahimovic (0:1)

 

Mom: Zlatan Ibrahimovic – 7 (ST, Juventus Turyn)

Widzów: 6965

Odnośnik do komentarza

15.2.2009

Serie A [27/38]: [12] Lazio-Legnano [8]

(Janukiewicz- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Novotny, Fernando, Guti- Filipe Falardo- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

W tabeli spadamy coraz niżej i jeśli dzisiaj ponownie przegramy to dla paru zawodników, może być to ostatni mecz w wyjściowym składzie przez jakiś czas. Ekipa z Rzymu również jest w dołku, a posada ich menedżera wisi na włosku i nie ukrywam, że chciałbym przyczynić się do jego zwolnienia. Niestety ku temu nie mamy za bardzo argumentów, ponieważ ostatnio gramy co by nie powiedzieć źle, zwłaszcza drugie połowy w naszym wykonaniu są bardzo słabe. Mecz rozpoczął się dla nas wręcz fatalnie. W 4. minucie, prostopadłe podanie Djurica, kompletnie rozerwało moją defensywę, a dobrą okazję, na bramkę zamienił Kerzhakov. Minute później nasz koszmar mógł być jeszcze straszniejszy, ale Zenden, dobijając strzał Kerzhakova, nie trafił do pustej bramki. Moi zawodnicy najwyraźniej widzieli moją wściekłą minę na ławce trenerskiej i nagle zaczęli grać tak jak tego oczekiwałem. Co prawda Hugo Carolo z paru metrów, również nie trafił do pustej bramki, trafiając w słupek, ale w kolejnych akcjach, raz za razem stanowiliśmy zagrożenie dla bramkarza Lazio. W 19. minucie, nasze huraganowe ataki, wreszcie przyniosły oczekiwany efekt, w postaci wyrównania. W pole karne wpadł Hugo Carolo i mocno uderzył przy krótkim słupku, a futbolówka wpadła do siatki, obok bezradnego Weversona. Do końca pierwszej połowy to my byliśmy ekipa lepszą, jednak nie potrafiliśmy zdobyć kolejnej bramki. Po zmianie stron, dosyć szybko, sztuka ta nam się udała i po golu Hyun-uk Jo, byliśmy na prowadzeniu. Po tej bramce to Lazio przejęło inicjatywę w spotkaniu, ale wreszcie moja defensywa spisywała się jak należy, w decydujących monetach, kasując groźne akcje Lazio. Owszem gospodarze mieli kilka groźnych sytuacji, ale stuprocentowe okazje były marnowane przez duet Kerzhakov-Miccoli lub też na ich drodze, stawał bardzo dobrze spisujący się Janukiewicz. Do pełnego zadowolenia brakowało nam jednak jeszcze jednej bramki, która uspokoiłaby nasze poczynania. Niestety groźne kontrataki nie były kończone przez Hyun-uk Jo czy też Morana i do samego końca musieliśmy martwić się o wynik. Wreszcie w 87. minucie, krótkie rozegranie akcji na lewym skrzydle przez Manciniego i Gutiego, otworzyło wolną przestrzeń Portugalczykowi, który po chwili dograł „na nos” do Hyun-uk Jo, a Koreańczyk ustalił wynik spotkania na 3:1. Wreszcie po trzech z rzędu porażkach, odnosimy bardzo ważne zwycięstwo, na gorącym terenie i to z bardzo mocną drużynę co poprawi nam humory przed kolejnym bardzo trudnym starciem.

 

Lazio-Legnano 1:3 (1:1)

 

4’ Kerzhakov (1:0)

19’ Hugo Carolo (1:1)

55’ Hyun-uk Jo (1:2)

87’ Hyun-uk Jo (1:3)

 

Mom: Hyun-uk Jo – 10 (Legnano)

Widzów: 30050

Odnośnik do komentarza

MaKK: A tam zaraz mało ambitne :P jak na beniaminka miejsce pucharowe to super wyczyn, ale i o to będzie zażarta walka, bo jest duży ścisk między lokatami 4-10.

__________________________________________________________________________________________

22.2.2009

Serie A [28/38]: [7] Legnano-Sampdoria [16]

(Janukiewicz- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Novotny, Moran, Fernando, Guti- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

W ligowym terminarzu zaszły małe zmiany i teraz zamiast grać z mocnym Interem, podejmujemy Sampdorię, która notuje bardzo słaby sezon. Po ostatniej wygranej, nasze nastroje są dobre i chcielibyśmy po raz drugi z rzędu zanotować komplet punktów. Po raz pierwszy odkąd prowadzę Legnano, postanowiłem zagrać ustawieniem 4-4-2, ponieważ Filipe Falardo po wyleczeniu urazu, nie gra na miarę moich oczekiwań, jego zmiennicy nie są ogranie więc do środka pola przesunąłem młodziutkiego Morana, który ma podobno przed sobą wielką przyszłość. Pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem i daleko w niej było nam do drużyny, która cechuje się najlepszą ofensywa w lidze. Poza główką Fernando nie mieliśmy praktycznie żadnej okazji bramkowej mimo, iż oddaliśmy dwucyfrową ilość strzałów. Goście jednak na naszym tle spisywali się jeszcze bardziej przeciętnie i w przerwie spotkania, powiedziałem swoim zawodnikom, że mamy spore szanse na zwycięstwo. Te słowa nieco odmieniły poczynania moich graczy, którzy natychmiast rzucili się do ataków. O ile próba Morana w 50. minucie, nie odniosła powodzenia to już jego drugi strzał w 56. minucie, znalazł drogę do siatki Ochoi. Irlandczyk uderzył z 20. metrów, bezpośrednio z powietrza, a futbolówka po koźle wpadła tuż przy słupku. Ten gol wzbudził wiele agresji w poczynaniach przyjezdnych, którzy faulowali nas raz za razem i w konsekwencji, w doliczonym czasie gry Ledesma wyleciał z boiska za czerwoną kartkę. Mieliśmy w drugiej połowie jeszcze kilka szans na podwyższenie wyniku, jednak nie zostały one wykorzystane. Bardzo cieszę się jednak z czystego konta w defensywie i z drugiego z rzędu zwycięstwa, które po serii porażek, podbudowało nasze morale. Dobry występ Morana sprawił, że w kolejnym spotkaniu znowu zagramy takim samym ustawieniem, 4-4-2.

 

Legnano-Sampdoria 1:0 (0:0)

 

56’ Moran (1:0)

 

Mom: Daniele Mancini – 8 (Legnano)

Widzów: 6995 (rekord)

Odnośnik do komentarza

1.3.2009

Serie A [29/38]: [2] Inter-Legnano [7]

(Janukiewicz- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Novotny, Moran, Fernando, Guti- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Dwa zwycięstwa z rzędu, wprawiły w świetny nastrój moich zawodników, ale już najbliższe spotkanie miało nam zmazać uśmiechy z twarzy. Jedziemy do Mediolanu na starcie z jedyną ekipą, która może przeszkodzić Juventusowi w obronie mistrzowskiego tytułu, a by się tak stało o mediolańczycy nie mogą już tracić punktów. Tak więc przeciwko nam są zdecydowanymi faworytami i podobnie jak w przypadku starcia ze „Stara Damą”, tak i dzisiaj każdy punkt będzie dla nas niczym wygrana. Mimo, iż to my rozpoczynaliśmy to spotkanie od środka boiska to wytrzymaliśmy bez straty gola, ledwie 43. sekundy. Hugo Carolo szybko stracił piłkę na rzecz graczy Interu, którzy kilkoma podaniami, otworzyli Adriano drogę do naszej bramki. O ile strzał Brazylijczyka zastopował Janukiewicz to przy dobitce Cassano, nie miał nic do powiedzenia i raczej nie miałem co myśleć o wyniku remisowym, a raczej powinienem się skupić na tym by moja drużyna nie została dzisiaj rozgromiona. W 4. minucie, Cassano po raz drugi dał się we znaki moim defensorom i zdobył swojego drugiego gola, jednak sędzia dopatrzył się wątpliwego spalonego i nadal mieliśmy stratę tylko jednej bramki, ale wiedziałem, że tylko kwestią czasu są kolejne gole dla ofensywnie usposobionych gospodarzy. Nasza sytuacja była jeszcze bardziej skomplikowana kiedy boisko szybko musiał opuścić, najlepszy ligowy asystent – Guti, a zastąpił go nieograny Rebecchi. W 24. minucie, wreszcie moi zawodnicy stworzyli sobie dogodną okazje. Niestety bardzo pazernie zachował się Hugo Carolo, który zamiast podawać do lepiej ustawionego, partnera z ataku, wybrał samolubne rozwiązanie, które zakończyło się niecelnym strzałem. Ta akcja, pokazała jednak, że możemy stwarzać zagrożenie pod bramką Interu. W 30. minucie, strzał głową Novotnego, na samej linii, zatrzymał De Sanctis i powoli to my zaczęliśmy dyktować tempo grze. Z lekką nutą optymizmu patrzyliśmy więc na kolejne trzy kwadranse gry, jednak jak się okazało nie mieliśmy nic więcej do powiedzenia w tym spotkaniu. W drugiej połowie, ponownie Inter był ekipą przeważającą, jednak bardzo nieskuteczną i ostatecznie spotkanie, zakończyło się nikłą, aczkolwiek jak najbardziej zasłużoną, wygraną mediolańczyków.

 

Inter-Legnano 1:0 (1:0)

 

1’ Cassano (1:0)

 

Mom: Antonio Cassano – 8 (FC, Inter)

Widzów: 59177

Odnośnik do komentarza

8.3.2009

Serie A [30/38]: [8] Legnano-Fiorentina [11]

(Janukiewicz- Timmins, Schumacher, Lizarazo, Mancini- Novotny, Fernando, Guti- Filipe Falardo- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Zespół innego beniaminka to chyba ostatnia ekipa w Serie A jaka jest w stanie włączyć się do walki o zajęcie miejsca pucharowego na koniec rozgrywek, dlatego tez w naszym interesie leży ogranie ich i umocnienie swojej pozycji. W naszej części tabeli panuje niesamowity ścisk i każdy punkt w ostatecznym rozrachunku, będzie bardzo cenny. Do wyjściowego składu powrócił Filipe Falardo, gdyż potrzebuję zwiększenia siły rażenia, a co za tym idzie – powróciliśmy do naszego nominalnego ustawienia z wysuniętym rozgrywającym. Wszystko zaczęło się dla nas znakomicie kiedy Novotny zwieńczył swój prawie 50-metrowy rajd, dokładnym wyłożeniem piłki do Hugo Carolo, a Portugalczyk z najbliższej odległości, zmusił Sereniego do kapitulacji. O ile czeski skrzydłowy w tej akcji był bohaterem to już w kolejnej nie można było tego o nim powiedzieć. To spod jego krycia, przy rzucie rożnym, urwał się Kamburov i szybko wyrównał stan meczu. Od tej pory na boisku wyraźnie dominowała ekipa gości i tylko duża doza szczęścia sprawiła, że do przerwy udało nam się utrzymać wynik remisowy. Poważne zagrożenie stanowił Bofo Bautista, który piekielnie mocno podkręcał piłkę z dystansu, a Janukiewicz dwoił się i troił między słupkami. Remis wyraźnie nie zadowalał obydwu drużyn i po zmianie stron zaczęliśmy grać nieco odważniej. W 47. minucie Filipe Falardo, lobem trafił w słupek, a ze skuteczną dobitką pośpieszył Hyun-uk Jo, jednak był on na pozycji spalonej i sędzia tej bramki nie uznał. W tej odsłonie zgodnie z moimi oczekiwaniami, graliśmy już bardziej ofensywnie i w 69. minucie, miało to swoje przełożenie na odzyskanie prowadzenia. Drugą bramkę w tym meczu zdobył Hugo Carolo, a również było to jubileuszowe trafienie, ponieważ nasz najlepszy strzelec, zdobył tym samym 100 bramkę w barwach Legnano. Na dokonanie takiego wyczynu potrzebował zaledwie 2.5 roku. Teraz to goście musieli mocniej zaatakować i tak też się stało. Bardzo groźne sytuacje mieli Mazilu i Kamburov, ale kapitalnie spisywał się Janukiewicz, który wyrastał na bohatera tego spotkania. W 81. minucie jeden z ataków „Fiołków” zakończył się naszą kontrą. Co prawda Hugo Carolo zmarnował szanse na ustrzelenie hat-tricka, trafiając w Sereniego, jednak już po chwili Guti dośrodkował do Novotnego, a Czech ustalił wynik na 3:1 dla nas. Bardzo ważne zwycięstwo stało się faktem, dzięki czemu nie tracimy dystansu do reszty stawki, walczącej o europejskie puchary.

 

Legnano-Fiorentina 3:1 (1:1)

 

3’ Hugo Carolo (1:0)

8’ Kamburov (1:1)

69’ Hugo Carolo (2:1)

81’ Novotny (3:1)

 

Mom: Radosław Janukiewicz – 9 (Legnano)

Widzów: 6976

Odnośnik do komentarza

14.3.2009

Serie A [31/38]: [17] Treviso-Legnano [7]

(Janukiewicz- Timmins, Wojciechowski, Lizarazo, Mancini- Novotny, Fernando, Guti- Filipe Falardo- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Wreszcie czekało na ans jakieś teoretycznie łatwiejsze spotkanie, ponieważ mieliśmy zmierzyć się na wyjeździe, z walczącym o utrzymanie Treviso. W ich szeregach broni Handanovic, którego sobie upatrzyłem jako wzmocnienie naszej bramki. Kłopot jest tylko taki, że Słoweniec mimo, iż po obecnym sezonie kończy mu się umowa z dotychczasowym pracodawcą, nie chce do nas dołączyć. Może ewentualny występ w europejskich pucharach, zmieniłby nastawienie tego zawodnika do naszego klubu, a żeby tak się stało, to musimy wygrywać jak najwięcej spotkań. W tabeli panuje bardzo duży ścisk i nikt nie może być pewny miejsca gwarantującego występ w Europie. Spotkanie ku uciesze naszych fanów, zaczęło się dla nas znakomicie. Po źle wykonanym rzucie rożnym Treviso, Lizarazo zainicjował kontratak i już po chwili Hyun-uk Jo, szarżował na bramkę gospodarzy. O dziwo nie zwlekał on zbyt długo z finiszem akcji i kompletnie zaskoczył Handanovica, strzałem zza pola karnego, a piłka po rękawicach bramkarza Treviso, wpadła w samo okienko bramki Słoweńca. Gospodarze nie zdążyli się otrząsnąć, a już musieli przyjąć kolejny cios. Wreszcie dobre podanie zaliczył Filipe Falardo, a koreański napastnik, spokojnie ominął bramkarza i skierował piłkę do pustej siatki. Piorunujący początek spotkania w wykonaniu moich podopiecznych wróżył nienajlepszy dzień dla graczy Treviso. W 22. minucie do głosu doszli nasi rywale, ale było to w sytuacji kiedy opatrywany poza boiskiem był Lizarazo i deficyt środkowego defensora sprawił, że stuprocentową okazję miał niepilnowany Aquafresca. Włoch jednak w dobrej sytuacji zawiódł i tylko trafił w Janukiewicza. W 39. minucie było już praktycznie po meczu kiedy Hugo Carolo trafił co prawda w bramkarza, ale ze skuteczną dobitką pośpieszył Filipe Falardo i teraz już nikt nie wierzył, że Treviso w drugiej połowie, będzie w stanie odrobić trzybramkową stratę. Nasza przewaga stała się jeszcze większa po kolejnej akcji, kiedy to rozgrywający kapitalne zawody Filipe Falardo, pokonał Handanovica, strzałem zza pola karnego, grając wreszcie tak jak tego od niego oczekiwałem. W przerwie dokonałem kompletu zmian, wprowadzając zawodników za najbardziej zmęczonych graczy. Nie miało to jednak negatywnego przełożenia na naszą grę i już w pierwszej akcji po przerwie, Hugo Carolo, wpisał się na listę strzelców. Uczynił to jednak w fantastyczny sposób. Wpadł on w pole karne, mijając po drodze aż trzech rywali i pokręcił piłkę po długim słupku, a ta zerwała pajęczynę w bramce Handanovica. Treviso grało jednak ambitnie i zdołali oni chwilę później zdobyć honorowa bramkę. Potrzebowali jednak do tego aż trzech dobitek z bliskiej odległości, by wreszcie Gasbarroni mógł wpisać się na listę strzelców. To był jednak tylko wypadek przy pracy i po tym golu, ponownie przejęliśmy inicjatywę. W 59. minucie, Handanovic, źle ocenił tor lotu piłki i uprzedził go Hugo Carolo, który głową, zdobył swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Taki wynik, wywoływał wśród zawodników gospodarzy ogromną frustrację co poskutkowało wieloma żółtymi kartkami i aż dwoma czerwonymi. Wykorzystaliśmy przewagę liczebną i zdobyliśmy jeszcze jednego gola, choć gdyby nie dobra postawa Handanovica to wynik z pewnością byłby dwucyfrowy. Kapitalny mecz mojej drużyny i festiwal strzelecki moich napastników.

 

Treviso-Legnano 1:7 (0:4)

 

5’ Hyun-uk Jo (0:1)

6’ Hyun-uk Jo (0:2)

39’ Filipe Falardo (0:3)

42’ Filipe Falardo (0:4)

47’ Hugo Carolo (0:5)

49’ Gasbarroni (1:5)

59’ Hugo Carolo (1:6)

68’ (cz.k) Edu (TRE)

79’ Rebecchi (1:7)

86’ (cz.k) Cerbone (TRE)

 

Mom: Hugo Carolo – 10 (Legnano)

Widzów: 22025

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...