Skocz do zawartości

Historia zatoczyła koło


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

13.1.2008

Serie B [23/42]: [2] Legnano-Ascoli [3]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Edu,Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Mecz na szczycie Serie B, ponieważ mierzy się druga z trzecią drużyną. Obydwie ekipy przed sezonem nie były typowane w roli faworytów do awansu, a tymczasem sezon zweryfikował plany obydwu drużyn i teraz każda z nich marzy o bezpośrednim awansie do Serie A, a nie uczestniczeniu w barażach. Obecnie mamy pięć oczek przewagi nad Ascoli więc ewentualna porażka pozwoli się zbliżyć dzisiejszym gościom na niebezpieczną dla nas odległość. Jesteśmy jednak w wybornej formie i gramy na własnym obiekcie co jest niewątpliwym atutem. Boję się jednak, iż w ostatnim meczu wystrzelaliśmy sporo naboi i możemy dzisiaj strzelać ślepakami. Już po upływie minuty powinniśmy byli znaleźć się na prowadzeniu jednak Hugo Carolo zachował się zbyt samolubnie i uderzał z bardzo ostrego kąta co przy dobrze ustawionym Coppoli nie miało szans powodzenia, a na czystą pozycję w tym momencie wybiegał Recoba. Urugwajczyk stał się najlepszym strzelcem w tym sezonie już po naszej kolejnej ofensywnej akcji kiedy to rzadko asystujący w tym sezonie Brini przechwycił piłkę i natychmiast wypuścił Recobę w uliczkę, a ten nie zaprzepaścił stuprocentowej szansy na objęcie prowadzenia. Nasz prawy pomocnik dwie minuty później powinien był na swoim koncie zapisać drugą asystę jednak nożyce Hugo Carolo z paru metrów nie odniosły powodzenia. Na nasze szczęście piłka niefortunnie odbiła się od pleców Cabriniego i kompletnie zaskoczyła bramkarza Ascoli. Początek mieliśmy więc wymarzony, identyczny jak przed tygodniem z innym z kandydatów do awansu. Różnica względem poprzedniej kolejki była jednak taka, że teraz jeszcze szybciej dobiliśmy rywala. O ile w 10. minucie swoją okazję ponownie zmarnował portugalski napastnik to już w 12. minucie, prostopadłe podanie od naszego rozgrywającego, wykorzystał grający świetną partię Brini. Goście kompletnie sobie z nami nie radzili i chociaż mieli dwie dobre okazje, zaprzepaszczone przez Sannę to nie potrafili zdobyć kontaktowego gola. Ich niemoc przerodziła się w agresję wobec czego w przerwie meczu nasza siła ofensywna bardzo zmalała przez dokonane zmiany, ponieważ mocno poobijani byli Recoba i Filipe Falardo, a na ławce nie miałem innego rozgrywającego. Zanim jednak udaliśmy się do szatni to obolały Urugwajczyk dograł jeszcze piłkę do Hugo Carolo, który wreszcie wpisał się do meczowego protokołu. Grając w nietypowym dla nas ustawieniu bez typowego rozgrywającego, w drugiej połowie oddaliśmy pole gry co pozwoliło za sprawą Krsica i jego uderzenia z rzutu wolnego, zmniejszyć rozmiary kompromitacji jakiej doświadczyło Ascoli. Dobrze, ze podczas pierwszej połowy graliśmy jeszcze w silnym składzie i mogliśmy wykorzystać nasz potencjał w ofensywie co przyczyniło się do zaaplikowania rywalowi kilku bramek. Nasza przewaga nad goniącą nas trzecią drużyną wzrosła więc do ośmiu oczek i to owszem był powód do zadowolenia jednak ja bałem się o diagnozy moich fizjoterapeutów na temat moich ofensywnych zawodników, ponieważ w rezerwie już niewiele nam zostało graczy usposobionych do gry w ataku.

Legnano-Ascoli 4:1 (4:0)

 

4’ Recoba (1:0)

6’ (sam.) Cabrini (2:0)

12’ Brini (3:0)

42’ Hugo Carolo (4:0)

70’ Krsic (4:1)

 

Mom: Hugo Carolo – 9 (Legnano)

Widzów: 6882

 

 

Na szczęście diagnozy moich medyków okazały się wielce optymistyczne i spora liczba siniaków na ciałach moich ofensywnych zawodników nie stanowiła żadnego zagrożenia by mogli oni wystąpić w kolejnym ligowym spotkaniu.

Odnośnik do komentarza

MaKK: Recoba.

 

Ralf: Na Serie B jest on niezłym bramkarzem. Umiejętności ma zbliżone do Nowaka, który rozegrał u nas kapitalne 2 sezony na niższym szczeblu ligowym, ale teraz musiał po pre-sezonie uznać wyższość rodaka. Janukiewicz co ma puścić to puści czasem zdarzy się cudowna parada. Solidny bramkarz na Serie B jednak jeśli awansujemy to będę musiał poszukać kogoś lepszego tylko pewnie nie stanie się to od razu, ponieważ klub zaczyna tonąć w długach i zwyczajnie nie będziemy pewnie mieć $ na wzmocnienia.

__________________________________________________________________________________________

16.1.2008

Serie B [24/42]: [19] Empoli-Legnano [2]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Edu,Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Wedle przedsezonowych zapowiedzi, dzisiejszy gospodarz miał być jednym z kandydatów do awansu, a tymczasem realia Serie B ich przerosły w tym sezonie i Empoli musi zażarcie bronić się przed spadkiem. Nasza dyspozycja ostatnimi czasy jest wręcz wyborna jednak musimy nie zapominać, iż na wyjazdach dotychczas prezentowaliśmy się o wiele słabiej aniżeli w meczach domowych. Dlatego też nawet jeśli gramy z rywalem, którego morale jest w ruinach musimy mieć się na baczności. Przez pierwszy kwadrans gry praktycznie nie schodziliśmy z połowy gospodarzy jednak dwa niezłe strzały Recoby w tym czasie, padły łupem Lupatelliego. Empoli przetrwało tę nawałnicę jednak poza tym nie potrafili oni stworzyć sobie okazji bramkowej. Ba, nie potrafili nawet oddać strzału na bramkę Janukiewicza. W 21. minucie najlepszą swoją okazję zaprzepaścił Recoba, którego w uliczkę wypuścił Edu lecz nasz napastnik sam do końca nie wiedział jak oszukać Lupatelliego i przez ten brak zdecydowania, akcja spaliła na panewce. W końcu w 33. minucie dopięliśmy swego. Recoba zdawał już chyba sobie sprawę, iż jego strzały nie wpadają do bramki więc gdy znajdował się w dobrej sytuacji to zdecydował się zagrać wzdłuż linii bramkowej do Hugo Carolo, który na ostatnich metrach swojego biegu znacząco przyśpieszył czym zgubił Fukala i tylko dołożył nogę w odpowiednim momencie. W przerwie musiałem posadzić na ławce poobijanego Briniego, za którego pojawił się kompletnie nieograny w tym sezonie Di Gennaro. W drugiej połowie byliśmy świadkami miernego widowiska jakby obydwu ekipom nie zależało na zdobywaniu kolejnych bramek. Wszystko zmierzało więc do tego, iż to my zgarniemy niskim nakładem sił komplet punktów. Niestety Wtedy coś nieprzewidywanego wpadło do łba Lizarazo, który nie rozglądnął się wokół siebie i podał na czuja do swojego partnera z obrony. Niestety teraz w tym miejscu nie było Gustavo, a był napastnik Empoli – Tavano. Włoch natychmiast zagrał piłkę do lepiej ustawionego Capaniego, który tylko dopełnił formalności kierując piłkę do siatki obok kompletnie bezradnego Janukiewicza. Chcieliśmy natychmiast odpowiedzieć i mieliśmy ku temu okazję kiedy akcję sam na sam Recobie, wypracował Di Gennaro jednak Urugwajczyk ewidentnie nie miał dzisiaj swojego strzeleckiego dnia. Spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Jest to wynik do przyjęcia, zwłaszcza że Empoli to nadal drużyna posiadająca w swoich szeregach wysokich jakościowo zawodników. Szkoda jednak, że nie pokazali oni zupełnie nic szczególnego, a mimo to nasz jeden błąd został bezlitośnie skarcony. Potknięcie to natychmiast wykorzystało Ascoli, które wygrało swoje spotkanie i zmniejszyło do nas dystans na odległość sześciu oczek.

 

Empoli-Legnano 1:1 (0:1)

 

33’ Hugo Carolo (0:1)

80’ Caponi (1:1)

 

Mom: Riccardo Bonetto – 8 (ML, Empoli)

Widzów: 11540

Odnośnik do komentarza

20.1.2008

Serie B [25/42]: [18] Novara-Legnano [2]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Edu,Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Następne wyjazdowe spotkanie w niewielkim odstępie czasu nie było dla mnie czymś przyjemnym. Mimo, że gramy z Novarą, która zajmuje miejsce tuż nad strefą spadkowa i mają oni kadrę o wiele słabszą niż Empoli to jednak mamy w pamięci potknięcia z takim Catanzaro, które moim zdaniem prezentuje zbliżony poziom do Novary. Spotkanie powinno się zacząć dla nas od szybko zdobytej bramki jednak się nie zaczęło. Po przejęciu piłki na własnej połowie Hugo Carolo dobrze dograł ją w pole karne do Recoby, który stanął oko w oko z Andujarem. Niestety nasz najlepszy strzelec najpierw trafił w bramkarza by po dojściu do dobitki…uczynić to samo. Zaraz po tej sytuacji podobną okazję pod naszą bramką miał rami jednak i tym razem górą był bramkarz. Obydwa zespoły tak tasowały się stuprocentowymi okazjami lecz kolejna z nich niestety ponownie okazała się być nieskuteczna, a feralnym strzelcem był Hugo Carolo. Wreszcie w 14. minucie osiągnęliśmy swój cel. Mancini zagrał pod końcową linię gdzie resztkami sił piłki sięgnął portugalski napastnik, a futbolówka trafiła na długi słupek gdzie z bliska do siatki wepchnął ją Recoba dystansując tym samym swojego kolegę w ataku w liczbie ligowych trafień w tym sezonie. Teraz konieczne było zaaplikowanie rywalowi drugiej bramki by uspokoić nieco grę jednak niestety po zdobytym golu nagle przestaliśmy istnieć w ofensywie. Może to zasługa wysokiego pressingu gospodarzy, którzy coraz śmielej sobie poczynali wobec czego w drugiej połowie nasze jednobramkowe prowadzenie było zagrożone. Tak jak się spodziewałem mimo wydanych komend o zwiększeniu agresji i pressingu, moi podopieczni oddali pole gry zespołowi Novary. Póki co strzały Sacco i Ramiego w stuprocentowych sytuacjach o centymetry mijały słupki bramki Janukiewicza lecz z taką grą tylko kwestią czasu było kiedy nasz goalkeaper będzie zmuszony do kapitulacji. W 68. minucie zdenerwowałem się strasznie na wprowadzonego Daniliego. Najdroższy nabytek w klubowej historii dostał podanie, które wyprowadziło go z akcją sam na sam lecz zamiast skierować piłkę w dowolny róg bramki Novary to kopnął ją prosto w rękawice Andujara. Dwie minuty później Janukiewicz kapitalną robinsonadą uratował nas od utraty gola po rzucie wolnym bitym tuż sprzed pola karnego przez Fresiego. Nie wiem jak on to wyciągnął, ponieważ futbolówka z impetem zmierzała pod poprzeczkę lecz Polak stanął na wysokości zadania i był ewidentnie najjaśniejszą postacią w drużynie. W 90. minucie Polak po raz kolejny dokonał niemożliwego kiedy to Sacco dostał piłkę na piątym metrze i stał sam naprzeciwko pustej bramki jednak jakimś cudem rozpaczliwy rzut bramkarza pod nogi napastnika sprawił, iż piłka zamiast do siatki trafiła pod nogi Gustavo, który wypieprzył ją na połowę gospodarzy. Nie wiem czemu na wyjazdach nawet ze słabszymi drużynami strasznie się męczymy podczas gdy u siebie, drużyny z czołówki muszą drżeć o to by nie zostać rozgromione. Może to wina krótkich podań jakie stosujemy w taktyce wyjazdowej sam nie wiem. Niemniej jednak po słabym w naszym wykonaniu spotkaniu, kilku niewykorzystanych okazjach i dużej dozie szczęścia, możemy dopisać trzy oczka do naszego bilansu punktowego.

 

Novara-Legnano 0:1 (0:1)

 

14’ Recoba (0:1)

 

Mom: Radosław Janukiewicz – 8 (Legnano)

Widzów: 3794

Odnośnik do komentarza

Mam pytanie...(sytuacja opisana po spotkaniu z Venezią) Czemu w rozmowie ze mną zawodnik ucieszył się, że wrócimy do sprawy jego kontraktu po sezonie, morale ma znakomite, a obok niego widnieje kwadracik "niezadowolony" ? Przecież skoro jest wszystko w porządku to co tu się odwala.

________________________________________________________________________________________________

 

27.1.2008

Serie B [26/42]: [2] Legnano-Venezia [16]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Edu,Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Sporo, bo aż tydzień czasu mieliśmy do kolejnego spotkania z najlepiej znanym nam rywalem czyli ekipą z Wenecji. Wracamy na swój obiekt więc po dwóch spotkaniach, które były dla nas męczarniami na obcych stadionach nasi fani liczą na ładny dla oka futbol i przynajmniej dwie bramki moich zawodników. O dziwo to goście od pierwszego gwizdka uzyskali wyraźną przewagę, która potwierdzali kąśliwymi uderzeniami z dystansu. Brakowało im jednak klarownych sytuacji, a taką stworzyła moja drużyna w 23. minucie. Po kilku nerwowych podaniach, piłka trafiła pod nogi Gutiego, który podciął ją w pole karne, a tam uderzeniem bezpośrednio z powietrza z półobrotu, popisał się Filipe Falardo, który nie dał żadnych szans na skuteczną obronę bramkarzowi przyjezdnych. W 37. minucie kolejne uderzenie ze znacznej odległości wenecjan, a konkretnie Compagnone zaskoczyło Janukiewicza, który na śliskiej murawie nie potrafił wyłapać piłki. Ta po wyślizgnięciu się z rękawic Polaka trafiła na nasze szczęście w słupek i na strachu się skończyło. Nie graliśmy zbyt porywająco jak przyzwyczailiśmy do tego swoich kibiców na własnym obiekcie jednak na szczęście skutecznie. W ostatnich sekundach pierwszej połowy wywalczyliśmy rzut karny do którego podszedł oczywiście Recoba. Jego intencje wyczuł Puggioni i wybronił strzał z wapna jednak Urugwajczyk momentalnie podążył za akcją i szybką dobitką naprawił swój błąd. Alvaro błysnął już chwilę po przerwie oczywiście ze stałego fragmentu gry. Bił on rzut wolny z narożnika pola karnego i zdecydował się zakręcić piłkę po bliższym słupku. Ta przełamała rękawice goalkeapera i wraz z bramkarzem wpadła do siatki. Teraz nasze prowadzenie było już bezpieczne i nie bałem się kompromitacji w postaci utraty punktów na własnym terenie. Prawdopodobnie moje rozluźnienie dało się zauważyć w naszych szeregach, a zwłaszcza u Lizarazo, który ostatnio notuje poważny spadek formy i powtórzył on swój niechlubny błąd sprzed dwóch kolejek, a mianowicie zagrał on piłkę pod nogi przeciwnika i Compagnone podkręconym strzałem z 35 metrów, zdobył dla swojego klubu honorową bramkę. W 64. minucie identyczny kiks przytrafił się ostatniemu obrońcy gości jednak Recoba zachował się zbyt pazernie i źle wykończył akcję zamiast dograć do nieobstawionego kolegi z ataku. Chwilę później Urugwajczyk zrehabilitował się jednak w najlepszy możliwy sposób i bardzo długie podanie od Manciniego, zamienił na swojego kolejnego w tym sezonie hat-tricka. Ależ sezon ma ten leciwy zawodnik, który stał się o dziwo naszym najlepszym strzelcem w tym sezonie odciążając Hugo Carolo,a bramek mógł mieć przecież jeszcze więcej gdybym regularnie go wystawiał na początku sezonu, a wtedy stosowałem dużą rotację co spotkanie wystawiając innego napastnika. Wysoka wygrana zadowoliła zarówno mnie jak i naszych fanów i poprawiła nasze morale.

 

Legnano-Venezia 4:1 (2:0)

 

23’ Filipe Falardo (1:0)

45’ (n.k) Recoba (LEG)

45’ Recoba (2:0)

54’ Recoba (3:0)

58’ Compagnone (3:1)

66’ Recoba (4:1)

 

Mom: Alvaro Recoba – 10 (Legnano)

Widzów: 6777

 

 

Po spotkaniu z Venezią stało się to czego najbardziej się obawiam w swoim zespole. Mianowicie Hugo Carolo zażądał nowego wysokiego kontraktu, albo transferu do lepszego klubu. Zainteresowanych na jego podpis nie brakuje jednak ja chciałbym by Portugalczyk reprezentował Legnano przez długie lata. Oczekuje on aż 500% podwyżki i chce zarabiać minimum 22.500€ tygodniowo. Obecnie najwięcej możemy zagwarantować niecałe 9.000€ co i tak jest sporą sumą przy przekroczonym budżecie płacowym i szybko powiększającym się klubowym zadłużeniu. Powiedziałem Portugalczykowi, że przyjrzę się strukturze płac i budżecie po sezonie i wtedy zadecydujemy co dalej. Boję się, że nawet po awansie do Serie A nie udźwigniemy jego kontraktu finansowo i zwyczajnie nie będzie nas na niego stać. Wtedy też będziemy musieli sprzedać symbol rosnącego w siłę Legnano, ponieważ z niewolnika nie ma pracownika.

Odnośnik do komentarza

3.2.2008

Serie B [27/42]: [20] Foggia-Legnano [2]

(Janukiewicz- Debris, Lizarazo, Gustavo, Timmins- Brini, Edu,Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Od ośmiu kolejek jesteśmy niepokonani jednak kiedy przychodzi nam na wyjeździe myślę, że czas na ten moment kiedy uznamy wyższość przeciwnika. I nieważne, że gramy z outsiderem, który typowany jest do spadku, ponieważ w delegacjach nie potrafimy skutecznie kończyć akcji, a także prezentowany przez nas styl jest o wiele bardziej ubogi niż w spotkaniach domowych. Foggii nie powinno się obawiać jednak jak już wspomniałem nie jestem optymistą podchodząc do tego spotkania. Dodatkowo na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji udał się Mancini i musiałem go zastąpić nieogranym Debrisem. Przeciwnik wiedział o naszych wyjazdowych problemach i chciał to wykorzystać, wystawiając do gry aż trzech napastników kosztem jednego defensora. To właśnie brak bocznych obrońców pozwolił nam szybko objąć prowadzenie gdy z boku w pole karne wpadł Hugo Carolo i kropnął nie do obrony po długim słupku. Musieliśmy więc korzystać z wolnej przestrzeni na skrzydłach i taką lukę w 22. minucie wykorzystał Guti dobrze podając do Filipe Falardo. Ten co prawda trafił w skracającego kąt bramkarza, ale goalkeaper gospodarzy był bezradny wobec ładnej dobitki Edu. Nasze wyraźne już prowadzenie zmusiło Foggię do bardziej ofensywnej gry za co zostali oni natychmiast skarceni. Wyprowadziliśmy szybki kontratak i w akcji 2 na 1 przytomnie zachował się portugalski napastnik, który podał do Recoby, a jemu nie pozostało już nic innego jak dołożyć nogę i ulokować piłkę w pustej bramce. Spotkanie jednak było dosyć brzydkim widowiskiem, ponieważ sędzia często używał gwizdka i w samej pierwszej połowie pokazał aż sześć żółtych kartoników. Dwie takie kartki obejrzał Raimondo i przedwcześnie musiał zakończyć swój udział w tym spotkaniu. Grając w przewadze zepchnęliśmy rywala głęboko na swoją połowę jednak podczas drugiej połowy wyraźnie szwankowała u nas skuteczność i pomimo kilku naprawdę niezłych okazji wynik z pierwszej połowy nie uległ już zmianie.

 

Foggia-Legnano 0:3 (0:3)

 

3’ Hugo Carolo (0:1)

22’ Edu (0:2)

33’ Recoba (0:3)

44' (cz.k) Raimondo (FOG)

 

Mom: Guti – 9 (Legnano)

Widzów: 5262

Odnośnik do komentarza

Meczu z Foggią tego tak nie traktuję, ale z Fiorentiną zagraliśmy chyba najlepsze (oprócz inauguracji) wyjazdowe spotkanie w tym sezonie. Szkoda, że tylko remis :(

________________________________________________________________________________________________

10.2.2008

Serie B [28/42]: [1] Fiorentina-Legnano [2]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Edu,Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Absolutny hit Serie B, w którym to niestety jesteśmy skazywani na pożarcie. Mimo, iż nie przegraliśmy już od dziewięciu spotkań to jednak w wyjazdowym starciu z „Fiołkami” trudno nie zgodzić się z opinią ekspertów na temat faworyta tego spotkania. Fiorentina naszpikowana gwiazdami jak na warunki Serie B, pewnie zmierza ku zasłużonemu powrotowi do włoskiej elity. Dzisiaj nie będę się gniewał na chłopaków jeżeli polegną na wyjeździe i to w marnym stylu, ponieważ przegrać z taką drużyną to nie wstyd. Mamy co prawda najlepszą ofensywę w lidze jednak to w szeregach gospodarzy jest najlepszy ligowy strzelec i asystent. Dołożyć do tego także trzeba najszczelniejszą formację obronną i sprawa staje się jasna. Remis wywalczony na tym stadionie będzie smakował jak zwycięstwo. W 6. minucie stworzyliśmy sobie pierwszą okazję choć stuprocentowa ona nie była. Zakotłowało się w polu karnym gospodarzy i Brini mimo obstawy dwóch zawodników rywala, zdołał oddać strzał głową, który niestety był daleki od ideału. W 14. minucie nasza okazja była jeszcze bardziej klarowna jednak Recoba pomylił się o dobre pół metra. Taki początek spotkania widać zaskoczył Fiorentinę, która nie spodziewała się, iż to my będziemy dyktowali warunki gry. W 29. minucie mieliśmy już stuprocentową okazję. Wypracował ją sobie sam Hugo Carolo, który po indywidualnym rajdzie środkiem boiska minął aż trzech rywali jednak w decydującej fazie ataku musiał uznać wyższość interweniującego Sereniego. Gdy już się wyhasaliśmy z przodu to do gry weszli gospodarze i natychmiast najlepszy ligowy strzelec – Kamburov zrobił użytek z dośrodkowania Cioffiego i sprawdziło się stare piłkarskie powiedzenie, że niewykorzystane okazje lubią się mścić. To była jedyna w tej połowie ofensywna akcja gospodarzy co pokazało jak lider jest mocny i skuteczny. My się dwoiliśmy i troiliśmy, a nic z tego nie wynikało natomiast rywalowi wystarczyła chwila swobody i już mogli cieszyć się z prowadzenia. Po zmianie stron nadal jednak graliśmy swoje i w 58. minucie kiedy Guti przechwycił piłkę, natychmiast podał ją do Hugo Carolo, a nasz napastnik z pierwszej piłki zagrał do nieobstawionego Recoby i Urugwajczyk z kilku metrów dał nam wyrównanie. W tej odsłonie mocniejsi kadrowo gospodarze zupełnie nie istnieli, a my mieliśmy swoją szansę w 85. minucie by sprawić, iż odniesiemy sensacyjne zwycięstwo jednak szczupak Briniego z paru metrów, instynktownie został wybroniony przez Sereniego. Wreszcie na wyjeździe zagraliśmy na miarę moich oczekiwań jednak zabrakło nam skuteczności by zgarnąć komplet punktów na najtrudniejszym w Serie B terenie. Taki wynik napawa nas jednak nadzieją i jeszcze większą chęcią zajęcia miejsca w pierwszej dwójce oznaczającego bezpośredni awans do Serie A.

 

Fiorentina-Legnano 1:1 (1:0)

 

33’ Kamburov (1:0)

58’ Recoba (1:1)

 

Mom: Alessandro Brini – 9 (Legnano)

Widzów: 31943

Odnośnik do komentarza

Akurat liczba komentujących niekoniecznie jest równoznaczna z liczbą czytelników, bo ja akurat zaglądam tu regularnie od samego początku, choć o włoskiej piłce wiem prawdę mówiąc stosunkowo niewiele. W każdym razie mogę powiedzieć, że z Legnano sympatyzowałem jeszcze za czasów Sundvalla :P

 

Jeśli zaś chodzi o wyniki, to zwrotów akcji póki co tyle co w klasycznym skandynawskim kinie, ale może przynajmniej Serie A okaże się wyzwaniem. Po cichu przyznam nawet, że pomimo całej sympatii do chłopców z Legnano nawet chyba trochę na to liczę ;)

Odnośnik do komentarza

kujawiak: wiem, wiem, ale czasem tu tak pusto bywa, że człowiek jako jeden z nielicznych się trudzi z opisaniem spotkania i widnieją tylko jego posty. Zresztą z drugiej strony co się dziwić skoro przyzwyczailiśmy swoich kibiców do hurtowego wygrywania to porażka czy strata punktów trafia się raz na dłuższy czas. Zapewniam Cię, że jeśli awansujemy do Serie A i nie pojawią się pieniądze, a także u innych pojawi się sytuacja z Hugo Carolo (ogromne wymagania finansowe jak na warunki klubu) to może być nieciekawie. Jednakże spotkanie z Fiorentiną (która na bank awansuje do Serie A) pokazało, że nie mamy się czego wstydzić i można będzie powalczyć :)

 

Akurat Ty wiem, że tu zaglądasz tak jak paru innych userów. Bo skoro zaglądałeś do moich poprzednich opowiadań, a formuła ich pisania się nie zmieniła to nie miałem czym Cię zniechęcić. Zresztą ten opek traktuję bardzo poważnie (nawet w większym stopniu niż ten mój comeback z Burton na forum) i takowych czytelników też oczekuję :P

Odnośnik do komentarza

13.2.2008

Serie B [29/42]: [2] Legnano-Modena [9]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Edu,Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Po bardzo dobrym w naszym wykonaniu meczu we Florencji choć nie wygranym lada dzień wracaliśmy na własny stadion by podjąć mocną Modenę z niesamowitym Ze Eliasem. To właśnie reprezentant Brazylii wydatnie przyczynił się do naszej pierwszej porażki w tym sezonie ligowym i dzisiaj chcielibyśmy się ekipie tego pomocnika zrewanżować. Goście wyszli na nas aż trzema napastnikami co jest odważnym posunięciem biorąc pod uwagę, iż na własnym obiekcie jesteśmy bardzo silną drużyną. Założenie trenera gości odniosło zamierzony efekt już w 4. minucie kiedy Grande ostro naciskał na Timminsa i ten spanikował oddając piłkę napastnikowi Modeny, praktycznie bez walki. Początek był dla nas więc szokujący jak i również dla naszych kibiców, którzy owszem byli przyzwyczajeni do szybkich bramek, ale nie zdobywanych przez gości. Natychmiast wzięliśmy się do roboty i kilkadziesiąt sekund później, atomowe uderzenie Recoby z ponad 30 metrów sprawiło, iż Giacomini mimo wielkiego wysiłku włożonego w próbę obrony tego precyzyjnego strzału, musiał skapitulować, a spotkanie szybko zaczynało się od punktu wyjściowego. Następnie niewielką przewagę uzyskali przyjezdni, ale im bardziej zapuszczali się do przodu tym więcej swobody pozostawiali moim skrzydłowym. Zostali za to skarceni w 34. minucie kiedy Brini dośrodkował na krótki słupek i zaliczył jedną z nielicznych w tym sezonie asyst bowiem Hugo Carolo w polu karnym, ekwilibrystycznymi nożycami zapewnił nam prowadzenie. W 51. minucie, przypomniał o sobie Ze Elias i jego świetnie bite stałe fragmenty gry. Dośrodkował on ze stojącej piłki wprost na głowę Gemitiego, który na nasze szczęście skierował piłkę w rękawice Janukiewicza. Na tę akcję odpowiedzieliśmy oskrzydlającym atakiem, w którym rolę skrzydłowego przejął Filipe Falardo. Dograł on do swojego rodaka z ataku, a Hugo Carolo plasowanym strzałem w długi róg, dopiero po raz drugi w tym sezonie zdobył więcej niż jednego gola w jednym spotkaniu. Prowadząc dwoma bramkami odstąpiliśmy pola gry Modenie, która tego nie wykorzystała chociaż w naszej defensywie fatalnie był dysponowany Lizarazo (nota 4). Po końcowym gwizdku to teoretyczny faworyt tego spotkania schodził z podkulonymi głowami do szatni, a my mogliśmy się cieszyć z przedłużenia serii meczów bez porażki do jedenastu.

 

Legnano-Modena 3:1 (2:1)

 

4’ Grande (0:1)

5’ Recoba (1:1)

34’ Hugo Carolo (2:1)

59’ Hugo Carolo (3:1)

 

Mom: Hugo Carolo – 8 (Legnano)

Widzów: 6982 (rekord)

Odnośnik do komentarza

Dopiero druga połowa trzeciego sezonu więc na szczęście nie masz tego aż tak dużo :)

__________________________________________________________________________________________

18.2.2008

Serie B [30/42]: [2] Legnano-Acireale [21]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Tommasi,Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Do dzisiaj nie mogę się nadziwić jak mogliśmy przegrać u siebie z taką drużyną jak Acireale w pierwszym meczu o stawkę w tym sezonie w ramach rozgrywek o Puchar Włoch. Acireale zapewne z hukiem pożegna się z Serie B i dzisiaj są stawiani w roli outsidera, który skazany jest na pogrom. Nie zamierzałem mieć dla przyjezdnych żadnej taryfy ulgowej i oczywiście wystawiłem najsilniejsze zestawienie. Zmieniłem tylko Edu, którego zastąpił weteran Tommasi by przed końcem kariery miał on szanse wystąpić jeszcze od pierwszej minuty. Praktycznie całą pierwszą połowę spędziliśmy na połowie gości, z rzadka przepuszczając ich przez środkową strefę boiska, co i tak kończyło się niecelnym strzałem. Niestety i w naszym wypadku zawodziła skuteczność lub też zwyczajnie brakowało tego ostatniego podania. Z łatwością łamaliśmy szyki obronne Agireale lecz gdy przyszło wykończyć dobrą akcję to moi zawodnicy kompletnie się gubili. Dwukrotnie gości ratowała także poprzeczka i o wyniku spotkania miała zadecydować druga połowa. W niej już wreszcie się odblokowaliśmy, a po dwudziestu minutach, dwie bramki na swoim koncie miał Hugo Carolo, który jakby sobie przypomniał jak się strzela seriami. Co prawda miał on tylko wykończyć dobre podania od kolegów z zespołu, a konkretnie od swoich rodaków, którzy jak to mają w zwyczaju to głównie do naszego napastnika kierują podania, ale w pierwszej połowie to nie było takie oczywiste więc tym bardziej byłem zadowolony, że w końcu potrafimy popisać się dobrym finiszem akcji. Więcej bramek nie potrafiliśmy już zdobyć i wygrana 2:0 nie wywołała u mnie żadnego entuzjazmu ani u naszych kibiców, ponieważ z takim rywalem na własnym stadionie powinniśmy byli odnieść bardziej przekonujące zwycięstwo. Koniec końców ważny jest jednak kolejny komplet punktów, który pozwala nam zachować bezpieczną przewagę nad Ascoli i z każdą kolejką zbliżamy się do upragnionej Serie A.

 

Legnano-Agireale 2:0 (0:0)

 

56’ Hugo Carolo (1:0)

65’ Hugo Carolo (2:0)

 

Mom: Hugo Carolo – 8 (Legnano)

Widzów: 6681

Odnośnik do komentarza

24.2.2008

Serie B [31/42]: [22] Crotone-Legnano [2]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Tommasi, Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Obecnie mamy nieco łatwiejszy terminarz i musimy zdobywać jak najwięcej punktów, ponieważ końcówka sezonu jest wymagająca. Dzisiaj przyjdzie nam jechać na mecz z czerwoną latarnią ligi – Crotone, które zmierza prostą drogą do trzeciej ligi. Ostatnio na wyjazdach idzie nam naprawdę nieźle i dodatkowo świetne morale, a także seria 12 meczów bez porażki sprawia, iż jesteśmy faworytem tego spotkania. Każda seria ma jednak kiedyś swój koniec, a ostatnią porażkę ponieśliśmy z Catanzaro, które prezentuje zbliżony poziom do Crotone. Wtedy tez graliśmy na wyjeździe z ekipą, która znajdowała się w strefie spadkowej. Tak więc musimy mieć się na baczności by nie dać plamy. Jak zobaczyłem ustawienie gospodarzy to nie zdziwiło mnie, iż posiadają najgorszą defensywę w lidze. Słabi jakościowo obrońcy i to w dodatku w okrojonej liczbie (trzech) nie zwiastowały nic dobrego dla ligowej przyszłości Crotone. Deficyt defensorów obnażył już w 3. minucie Guti, który wszedł jak w masło lewa flanką i dośrodkował na długi słupek gdzie akcję zamknął kolejny niepilnowany skrzydłowy. W 6. minucie powinniśmy byli prowadzić już dwoma bramkami. Bramkarz gospodarzy podał wprost pod nogi Hugo Carolo, a nasz napastnik położył nawet Soviero na ziemi po czym fatalnie przestrzelił, mając przed sobą pustą bramkę. Takie kiksy nie przystają jednemu z najlepszych ligowych napastników. Crotone nie miało na nas pomysłu więc postanowili oni zapolować na nogi moich zawodników i w 18. minucie po jednym z ostrych zagrań, boisko musiał opuścić Filipe Falardo. Nasza siła w ofensywie znacznie zmalała, ponieważ na ławce nie ma kontuzjowanych ofensywnych graczy i za plecami napastników musiał zacząć operować Recoba, a w ataku pojawił się Danili, który był kompletnie bez formy. Po kilku minutach i nasz wysoki napastnik był mocno poobijany, ale postanowiłem trzymać go na murawie do tej pory, do której nie będzie on dawał rady stać na nogach. W 25. minucie za zmarnowaną sytuację z początku spotkania zrehabilitował się Hugo Carolo, który przechwycił wycofanie piłki do bramkarza i ze znacznej odległości, trafił tym razem do pustej siatki. Niestety zbyt długo nie cieszyliśmy się z dwubramkowej przewagi, ponieważ Mancini zderzył się w zamieszaniu w polu karnym z napastnikiem Crotone, a do bezpańskiej piłki doskoczył natychmiast inny napastnik – Pavone i z bliskiej odległości, zmusił Janukiewicza do wyciągnięcia piłki z siatki. Na nasze szczęście jeszcze większy festiwal pomyłek urządzali sobie gospodarze. W ostatnich momentach pierwszej części meczu jeden z defensorów Crotone, ponownie zbyt słabo wycofał piłkę do Soviero. O ile goalkeaper obronił jeszcze sytuacyjny strzał Hugo Carolo to wobec dobitki poobijanego Daniliego był bezradny. O dziwo dwubramkowej przewagi nie zdołaliśmy utrzymać i Luisi po serii zwodów, oszukał moją defensywę po czym mocnym strzałem przy słupku sprawił, iż druga połowa zapowiadała się arcyciekawie. W 51. minucie nie mogłem wyjść z podziwu jak najwyższy na boisku Danili przegrywa niemalże każdy pojedynek główkowy. Teraz jeszcze mieliśmy szczęście, że porażka w powietrznym starciu nie została wykorzystana przez Basso, który w dogodnej sytuacji poślizgnął się i fatalnie spudłował. Spotkanie nadal toczyło się w bardzo szybkim tempie. W 53. minucie strzał Alvareza z rzutu wolnego, wybronił Janukiewicz, by po chwili akcja przeniosła się na druga stronę boiska. Niestety wyprowadzony w uliczkę Brini pomylił się o centymetry co ucieszyło kibiców gospodarzy. W 63. minucie Timmins zagrał dalekie podanie do Hugo Carolo, który opanował piłkę i już wychodził z akcją sam na sam kiedy został wycięty równo z ziemią przez Vitale. Zawodnik gospodarzy natychmiast powędrował do szatni, a my mieliśmy rzut wolny z linii pola karnego. W tej sytuacji byłem pewien, iż Recoba wpisze się na listę strzelców jednak nie wiedzieć czemu, Urugwajczyk zamiast strzelać, zdecydował się na podanie do kolegi, które natychmiast zostało przechwycone. Nie wiem co w niego wstąpiło, ponieważ jak bije rzuty wolne z ponad 30 metrów to ani myśli o dośrodkowaniach, a teraz kiedy miał naprawdę dobrą okazję to dokonał idiotycznego wyboru. Po cichu już wiedziałem, że taka sytuacja się na nas zemści i tak się właśnie stało. Grające w osłabieniu Crotone zdołało za sprawą rezerwowego, Ferriego doprowadzić do cennego dla nich remisu. Teraz nakazałem jeszcze bardziej ofensywną grę i niemalże natychmiast Hugo Carolo miał stuprocentową okazję jednak strzelając z kilku metrów, ponownie zawalił sprawę, trafiając prosto w bramkarza. Spotkanie zakończyło się więc wynikiem remisowym, który bardzo mnie rozzłościł. Owszem, przedłużyliśmy serię meczów bez porażki do 13 spotkań, ale straciliśmy punkty z teoretycznie najgorszą drużyną w lidze, która w dodatku 1/3 spotkania musiała grać w osłabieniu…

 

Crotone-Legnano 3:3 (2:3)

 

3’ Brini (0:1)

18’ (knt.) Filipe Falardo (LEG)

25’ Hugo Carolo (0:2)

32’ Pavone (1:2)

45’ Danili (1:3)

45+4’ Luisi (2:3)

63’ (cz.k) Vitale (CRO)

76’ Ferri (3:3)

 

Mom: Guti – 8 (Legnano)

Widzów: 2526

Odnośnik do komentarza

2.3.2008

Serie B [32/42]: [2] Legnano-Rimini [13]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Edu, Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Strasznie się zdziwiłem jak w przedmeczowych wypowiedziach ekspertów, dowiedziałem się, iż to goście, którzy praktycznie o nic nie walczą, są uznawani za faworytów tego spotkania. Niby jakim cudem skoro to my jesteśmy na najlepszego drodze do awansu, u siebie gramy bardzo dobrze i mamy przewagę jakościowa. Nie pozostało nam nic innego jak podważyć opinię tych znawców futbolu i odnieść oczekiwaną przeze mnie wygraną. Jeszcze bardziej byłem zdziwiony jak po kilkunastu minutach zdałem sobie sprawę z tego, iż eksperci mogli mieć rację, ponieważ gracze Rimini grali wysokim pressingiem, ładnie wymieniali podania i konstruowali ciekawe akcje. Na całe szczęście brakowało im wykończenia więc w pierwszej połowie nie mogli się oni cieszyć ze zdobycia bramki. My pokazaliśmy się z dobrej strony dopiero podczas ostatnich minuty tej części meczu. Niestety zarówno próba Hugo Carolo jak i lob Filipe Falardo o centymetry minęły bramkę Micillo. Początek drugiej odsłony ponownie należał do przyjezdnych, ale tym razem to oni nie wykorzystali dwóch sytuacji, a trzeba dodać, że były to okazje stuprocentowe więc mogliśmy otrzeć pot z czoła. W 52. minucie, wreszcie po wielkich trudach przyszło nam się cieszyć ze zdobycia bramki. Dwa strzały moich zawodników wybronił Micillo jednak wobec dobitki z półwoleja w wykonaniu Filipe Falardo, nie miał już nic do powiedzenia i znaleźliśmy się na prowadzeniu. Trudno było jednak uznać, że to prowadzenie jest zasłużone, ale skoro pierwsi wpisaliśmy się na listę strzelców to nie chcieliśmy teraz tego zaprzepaścić jak to miało miejsce w meczu z Crotone. Na nasze nieszczęście, zawodnicy Rimini nic sobie nie robili z utraty bramki i nadal gnietli nas mocnym pressingiem i dochodzili do sytuacji strzeleckich. Te na nasze szczęście, seriami marnował Floccari, a końcowy gwizdek zbliżał się wielkimi krokami. W końcówce spotkania wyprowadziliśmy jeden z nielicznych kontrataków, podczas którego faulowany w polu karnym został Hugo Carolo. Sędzia podjął słuszną decyzję wskazując na jedenasty metr jednak druga decyzja była dla nas krzywdząca, ponieważ ostatni defensor gości powinien był za to zagranie wylecieć z boiska, a tymczasem obejrzał zaledwie żółty kartonik. Na murawie przebywał jeszcze niewidoczny w tym spotkaniu Recoba i pewnie wykorzystał rzut karny, ustalając wynik spotkania na 2:0. Rezultat ten jest wynikiem niesprawiedliwym dla Rimini jednak nie zawsze Ci co grają lepiej i atrakcyjniej dla oka, odnoszą wygrane.

 

Legnano-Rimini 2:0 (0:0)

 

52’ Filipe Falardo (1:0)

88’ (kar.) Recoba (2:0)

 

Mom: Radosław Janukiewicz – 8 (Legnano)

Widzów: 6713

 

 

Po tym spotkaniu stanąłem na palcach żeby rozwiązać kwestię niezadowolenia Hugo Carolo. Otrzymałem bowiem wiadomość, że nasz as, symbol rosnącego w siłę Legnano, obniżył swoje wymagania finansowe dotyczące nowej umowy aż o połowę. Co prawda nadal nie było nas stać na zapewnienie mu tygodniówki na poziomie 11.000€. Jednak liczne bonusy sprawiły, iż Portugalczyk przystał na moją ofertę! Stał się on teraz najlepiej zarabiającym zawodnikiem w drużynie (zresztą całkiem zasłużenie) – 8.750€. Otrzyma on liczne bonusy za bramki i asysty. Do 2013 roku co sezon otrzyma podwyżkę wynagrodzenia w wysokości 25% aktualnych poborów, a dodatkowo za sam podpis pod kontraktem otrzymał on 475.000€ co momentalnie zwiększyło nasze zadłużenie. Sytuacja finansowa klubu jest teraz w opłakanym stanie, ponieważ zadłużenie sięga ponad 2 milionów Euro i stale rośnie więc awans do Serie A staje się koniecznością, która może zapobiec utracie najlepszych zawodników. Na spektakularne wzmocnienia stać nas nie będzie więc chciałbym chociaż zachować obecny stan kadrowy. Hugo Carolo w tak młodym wieku staje się legendą tego klubu…

Odnośnik do komentarza

Geeeziu: tabelę zawsze daję na półmetku i na końcu rozgrywek, ale obecnie mamy aż 15 oczek przewagi nad gubiącym punkty Ascoli i pięć punktów straty do lidera :)

________________________________________________________________________________________________

9.3.2008

Serie B [33/42]: [9] Cesena-Legnano [2]

(Janukiewicz- Timmins, Lizarazo, Gustavo, Mancini- Brini, Edu, Guti- Filipe Falardo- Recoba, Hugo Carolo)

 

Po trzech teoretycznie łatwych spotkaniach, terminarz zwiększał nam poziom trudności i wkraczaliśmy w etap gier z drużynami, które mają mocne kadry, ale znajdują się w środku tabeli. Pierwszą z nich jest Cesena, z która to musimy zmierzyć się w meczu wyjazdowym. Dzisiejsi gospodarze mają jeszcze jak najbardziej realne szanse na udział w barażach o awans także mają o co walczyć. Bardzo szybko mogliśmy objąć prowadzenie kiedy po długim podaniu od Lizarazo, piłkę opanował Hugo Carolo lecz jest strzał ze słabszej, lewej nogi, został sparowany przez Lupo na rzut rożny. Nasza sytuacja zrobiła się nieciekawa w 13. minucie kiedy podczas utraty piłki mocno poobijany został Brini i zdecydowałem się go zmienić, wstawiając nieogranego Di Gennaro, a dodatkowo ta strata przyczyniła się do trafienia Papa Waigo, który ładną podcinką oszukał Janukiewicza. Gospodarze zamiast jednak pójść za ciosem to nie kwapili się do kolejnych ataków co tez wykorzystaliśmy kilka minut później. Kąśliwy strzał autorstwa Edu, został wypluty przed siebie przez Lupo, a do bezpańskiej piłki natychmiast doskoczył Hugo Carolo i doprowadził do wyrównania. Nim się obejrzeliśmy, a już byliśmy na prowadzeniu. Akcje prawym skrzydłem pociągnął Di Gennaro i w polu karnym oddał piłkę Recobie. Urugwajczyk ustawił sobie futbolówkę na lewa stopę i z ostrego kąta, dokładnie wycelował do siatki po długi słupku. Di Gennaro ewidentnie dał bardzo dobrą zmianę. Mimo, iż jest nieograny to zanotował on w 31. minucie swoją drugą asystę kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, wywalczył rzut karny. Jedenastka, pewnym strzałem, została zamieniona przez Recobę na dwubramkowe prowadzenie. Duet ten świetnie ze sobą współpracował i gdyby nie interwencja Lupo w 36. minucie to nasz rezerwowy skrzydłowy miałby hat-tricka z asysty, a napastnik hat-tricka złożonego z bramek. Zmiana stron zazwyczaj nie oznacza dla nas nic dobrego, ponieważ wtedy najbardziej tracimy na jakości i przestajemy grać. Niestety nie inaczej było i tym razem gdyż w 56. minucie, wprowadzony Capuano pokonał strzałem po ziemi naszego bramkarza i ponownie gospodarze doskoczyli do nas na dystans zaledwie jednej bramki. Ten skrzydłowy, podobnie jak u nas Di Gennaro dał świetną zmianę i wykorzystał on w 63. minucie tragiczną dyspozycje Gustavo, asystując przy wyrównującym trafieniu Bernacciego. Ja miałem już dość postawy Brazylijczyka i natychmiast go ściągnąłem, wprowadzając do gry nieogranego Martona, który pewnie zagra słabo, ale nie gorzej niż Gustavo. Na ławce usiadł także poobijany Hugo Carolo, którego zastąpił Danili. To właśnie rosły Włoch w kolejnej naszej ofensywnej akcji odegrał kluczową rolę. Podprowadził on piłkę kilkadziesiąt metrów i z perfekcyjnym wyczuciem czasu zagrał do Filipe Falardo, a Portugalczyk strzałem bezpośrednio z powietrza, zdołał przywrócić nam prowadzenie. Sytuacja ta podrażniła gospodarzy, którzy włożyli wiele wysiłku w dogonienie wyniku, a nie zdążyli się nim nawet nacieszyć. Rzucili się więc oni do ataku lecz od razu zostali skontrowani i Danili, pięknym lobem, zapewnił nam psychiczny komfort w postaci dwubramkowego prowadzenia. Bramka ta sprawiła, że miejscowi kibice zaczęli opuszczać trybuny stadionu Ceseny. Ci co opuścili bramy obiektu musieli być wielce zawiedzeni, ponieważ przez błąd Lizarazo widowisko nabrało rumieńców. Nasz defensor wyleciał z boiska za faul w polu karnym na Papa Waigo, a jedenastkę wykorzystał sam poszkodowany. Limit zmian miałem już wyczerpany i nie dość, ze musieliśmy grać w osłabieniu to jeszcze z zaledwie jednym środkowym defensorem. Natychmiast do ataków rzuciła się Cesena jednak dwie stuprocentowe okazje, zostały zaprzepaszczone przez Bernacciego i po strzelaninie, wywieźliśmy ceny komplet punktów. Mecze z Ceseną obfitują w dużą liczbę bramek, ponieważ w pierwszej rundzie spotkań, ograliśmy ich na własnym stadionie aż 5:3. Cieszymy się z trzech punktów jednak w naszej defensywie morale znacząco spadło, ponieważ każdy, bez wyjątku z formacji defensywnej, zagrał poniżej oczekiwań.

 

Cesena-Legnano 4:5 (1:3)

 

13’ Papa Waigo (1:0)

22’ Hugo Carolo (1:1)

26’ Recoba (1:2)

31’ (kar.) Recoba (1:3)

51’ (knt.) Ferreira Pinto (CES)

56’ Capuano (2:3)

63’ Bernacci (3:3)

67’ Filipe Falardo (3:4)

73’ Danili (3:5)

78’ (cz.k) Lizarazo (LEG)

79’ (kar.) Papa Waigo (4:5)

 

Mom: Papa Waigo – 9 (ST, Cesena)

Widzów: 10522

 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...