Skocz do zawartości

Historia zatoczyła koło


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

10.2.2010

Puchar UEFA, I runda eliminacyjna [1/2]: [iTA] Legnano-Partizan Belgrad [sCG]

(Janukiewicz- Drouin, Berardi, Wojciechowski, Ferrara- Denneboom, Bacci, Fernando, Rebecchi- Kerzhakov, Cosme)

 

W tym momencie najważniejsze było starcie ligowe z Juventusem, więc do boju w meczu pucharowym, posłałem zmienników. Niektórzy z nich wracali do gry po długich kontuzjach, także są nieograni. Partizan to wbrew pozorom mocna ekipa, która ma bardzo dobrych zawodników w ofensywie. Ich mankamentem jest gra w obronie i tak naprawdę nikt nie wyobraża sobie byśmy z nimi odpadli na tym etapie rozgrywek. Jeśli dzisiaj podwinie nam się noga, to w rewanżu poślę do boju najsilniejszy skład. W 2. minucie, dali o sobie znać przyjezdni, kiedy ich oskrzydlająca akcja, zakończyła się minimalnie niecelnym strzałem Markovica, co było dla nas poważnym ostrzeżeniem. Zareagowaliśmy na nie bardzo dobrze i dziesięć minut później, byliśmy już na prowadzeniu. Wrzutkę w pole karne, głowa do Cosme zgrał Kerzhakov, a Kolumbijczyk wpisał się po raz pierwszy po kontuzji na listę strzelców. Goście nie dawali jednak za wygraną i w 28. minucie, po solowej akcji Markovica, który wbił się między moich dwóch defensorów, doprowadzili do wyrównania. W 38. minucie, ponownie powinniśmy być na prowadzeniu, ale jakimś cudem Asprogenous, obronił z bliska strzał głową Kerzhakova, a także leżąc na murawie, jego dobitkę. Co się odwlecze to nie uciecze i na prowadzenie, wyszliśmy jeszcze przed przerwą. Rzut karny wypracował Denneboom, który od dawna nie zaliczył asysty, a na bramkę zamienił go Cosme, który po raz kolejny pokazuje, ze nie chce być ostatnim napastnikiem w klubowej hierarchii. Bez straty gola wytrzymaliśmy w drugiej połowie raptem 46. sekund, a Janukiewicza ponownie pokonał najlepszy strzelec Partizana – Markovic. Dwie bramki stracone u siebie to już jest nieciekawa sytuacja, więc konieczne było zdobycie przynajmniej jednej bramki by do Belgradu jechać z małą zaliczką. W 52. Minucie, kolejną okazję zmarnował z kilku metrów Kerzhakov, który ewidentnie nie mógł znaleźć sposobu na bramkarza przyjezdnych. Dziesięć minut później, Rosjanin wpisał się wreszcie do meczowego protokołu, ale stało się to dosyć przypadkowo. Niesygnalizowanie uderzenie Ferrary trafiło w poprzeczkę, a odbita futbolówka trafiła w Kerzhakova i wtoczyła się do bramki. Bramkarz gości i tak dzisiaj stanowił bardzo trudny orzech do zgryzienia, ponieważ chwilę później, po raz kolejny zatrzymał naszego zawodnika na linii bramkowej, a tym razem jego ofiara był Berardi. Przed meczem wspomniałem, ze najsłabszą formacją u gości jest defensywa i miało to swoje potwierdzenie w 81. minucie, kiedy zawodnik gości asekurował piłkę by ta bezpiecznie wypadła poza linię. Wtedy zza pleców wyskoczył Kerzhakov i z bliska wpakował piłkę do siatki obok zdezorientowanego takim obrotem sprawy Asprogenousa. Cieszy wygrana rezerwowym zestawieniem, która przybliża nas do awansu do kolejnej rundy.

 

Legnano-Partizan Belgrad 4:2 (2:1)

 

12’ Cosme (1:0)

28’ Markovic (1:1)

45+1’ (kar) Cosme (2:1)

46’ Markovic (2:2)

62’ Kerzhakov (3:2)

81’ Kerzhakov (4:2)

 

Mom: Wilberto Cosme – 9 (Legnano)

Widzów: 689

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

14.2.2010

Serie A [26/38]: [1] Legnano-Juventus Turyn [2]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Filipe Falardo, Fernando, Guti- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Ostatnimi czasy, Juventus zbliżył się do nas na niebezpiecznie bliski dystans punktowy, a my nie prezentowaliśmy najwyższej dyspozycji. Ewentualna porażka ze „Starą Damą”, pozwoliłaby gościom dojść do nas na dystans zaledwie dwóch oczek, co mogło zostać odrobione w każdym momencie. Tym razem przyjezdni wystawili najsilniejszy skład z piekielnie mocna formacją ofensywną. Od pierwszych minuty, bardzo aktywny na lewej flance był Guti, który raz za razem ogrywał Zebinę. Ten nie wytrzymał i do spółki z Vieirą, mocno poobijali portugalskiego skrzydłowego. Widziałem jednak, w jakiej dyspozycji znajduje się Guti i postanowiłem zostawić go na placu boju. Portugalczyk był bliski pokonania Buffona w 8. minucie, kiedy uderzał tuż sprzed pola karnego z rzutu wolnego, lecz włoski bramkarz, kapitalną robinsonadą, zapobiegł utracie bramki. Dziesięć minut później, przełożyliśmy nasz dobry początek na otwarcie worka z bramkami w tym spotkaniu. Obrona gości skupiła się na Hugo Carolo, który mimo podwojenia, zdołał prostopadle zagrać do Hyun-uk Jo, a Koreańczyk wykorzystując akcję sam na sam, dał mi wyraźny sygnał, że nie zamierza oddawać swojego miejsca w składzie dla Kerzhakova. Myślałem, że po stracie gola Juventus ruszy na ans ze zdwojoną siłą, ale tak się nie stało. Dobrze pilnowany był Ibrahimovic, więc goście mocno tracili na jakości z przodu. Tak pewna gra w defensywie, pozwoliła nam kreować kolejne akcje ofensywne i tylko kapitalna dyspozycja Buffona, chroniła gości od utraty gola po dwóch dobrych próbach Filipe Falardo. Bramkarz v-ce lidera nie miał jednak nic do powiedzenia w 40. minucie, kiedy Filipe Falardo zagrał do Hugo Carolo, a najlepszy ligowy strzelec, ze stoickim spokojem, posłał piłkę za kołnierz Buffonowi. Dla gości to był szok, a już w kolejnej akcji doznali oni jeszcze większego zdziwienia. Ponowne zagranie Filipe Falardo i umiejętne zastawienie piłki przez Hugo Carolo, doprowadziły do sytuacji sam na sam, która pewnie wykorzystał Portugalczyk. Prowadziliśmy aż trzema bramkami do przerwy z Juventusem i nikt nie wyobrażał sobie, by będąc w takiej dyspozycji, stracić dzisiaj punkty. Trener gości na druga połowę wprowadził kolejnego napastnika, a nasz plan był prostu. Spokojnie rozgrywać piłkę i umiejętnie się bronić, a okazje do kontrataku same się nadarzą. Pierwszoplanowe role w drugiej odsłonie grali jednak bramkarze i zarówno Handanovic jak i Buffon nie puścili żadnej bramki, wobec czego, trzy punkty pozostały w Legnano, a nasza przewaga nad Juventusem, powiększyła się do 8 punktów. Ten mecz jasno pokazał, kto najbardziej zasługuje w tym sezonie na Scudetto i będziemy frajerami jeśli nie utrzymamy pozycji lidera do ostatniej kolejki. Na rozkładzie mamy zwycięstwa z wszystkimi drużynami walczącymi o ten tytuł co jasno pokazuje, że obecnie jesteśmy w Serie A najmocniejsi.

 

Legnano-Juventus Turyn 3:0 (3:0)

 

18’ Hyun-uk Jo (1:0)

40’ Hugo Carolo (2:0)

43’ Hugo Carolo (3:0)

 

Mom: Filipe Falardo – 10 (Legnano)

Widzów: 6989

 

 

Wreszcie na miarę oczekiwań zagrał Filipe Falardo, a dodatkową miłą wiadomością był rekordowy zysk ze sprzedaży biletów, który od teraz wynosi 240.000€, co niestety jest kwota mizerną w stosunku do innych drużyn z ligowej stawki, które posiadają ponad dwukrotnie większe stadiony od nas.

Odnośnik do komentarza

Za demolkę Juventusu :jupi:

 

Już się bałem, że przerwiesz opka :> Forza Legnano!

Dziękować :)

 

Czemu miałbym przerywać? :>

Nie byłem w opku aktywny przez 2 tyg. bo miałem bardzo aktywną dyżurkę ostatnio, a potem musiałem to odstresować. Teraz też mało czasu, ale powoli i do przodu gramy sezon :)

Odnośnik do komentarza

18.2.2010

Puchar UEFA, Pierwsza runda eliminacyjna [2/2]: [sCG] Partizan Belgrad-Legnano [iTA]

(Handanovic- Drouin, Berardi, Wojciechowski, Ferrara- Novotny, Bacci, Niccolai, Rebecchi- Cosme, Kerzhakov)

 

W pierwszym meczu osiągnęliśmy dobry rezultat, lecz nadal nie byliśmy pewni awansu, bo w Belgradzie gospodarzom wystarczyło wygrać z nami 2:0 i polecielibyśmy za burtę tych rozgrywek. Jesteśmy uskrzydleni pięknym zwycięstwem nad Juventusem i uważam, że nie damy sobie wydrzeć z rąk tego awansu, a do boju, podobnie jak w pierwszym meczu, posłałem rezerwowe zestawienie. Mecz powinien był się zacząć dla nas fatalnie, kiedy kilka prostych podań Serbów, wystarczyło by Zivanovic już po kilkunastu sekundach miał okazję sam na sam z Handanovicem. Słoweński goalkeaper po raz kolejny jednak udowodnił, że jego transfer był strzałem w dziesiątkę, a w zasadzie w „1”, ponieważ jest to zapewne numer jeden w bramce na lata. Gospodarze, podobnie jak podczas pierwszego spotkania, grali bardzo kombinacyjnie na małej przestrzeni, co przekładało się na kolejne okazje. Gola zdobyli oni już w 7. minucie, ale miało to miejsce po rzucie karnym przyznanym po faulu Berardiego na Babovicu. Zivanovic kompletnie zmylił bramkarza i zrobiło się gorąco w naszych szeregach. Od tej pory musieliśmy się mieć na baczności, ponieważ kolejna stracona bramka, eliminowała nas z gry w dalszej części Pucharu UEFA. Musieliśmy więc myśleć o zdobyciu bramki, ale łatwo było powiedzieć, a gorzej wykonać. Aż cztery bardzo dobre strzały Cosme, w ekwilibrystyczny sposób bronił Asprogenous. Wreszcie w 84 minucie, potrafiący dobrze wrzucić piłkę Drouin, idealnie obsłużył Novotnego, który bezpośrednio z powietrza, skierował piłkę do siatki. Teraz gospodarze w kilka minut musieli zdobyć dwie bramki, by wyrzucić nas za burtę, co sprawiło, że siadło im morale i odechciało im się dalszej gry, a nas ten remis oczywiście promował dalej. Sensacyjnie w kolejnej rundzie zagramy ze Stuttgartem, a nie Udinese, które zaledwie zremisowało u siebie z niemiaszkami i nie odrobili oni strat z pierwszego spotkania. Niemcy są jak najbardziej do przejścia. Mają dobra ofensywę, ale w obronie, a zwłaszcza na jej środku są leciwi zawodnicy, którzy mogą nie nadążyć za moimi zawodnikami.

 

Partizan Belgrad-Legnano 1:1 (1:0) [dwumecz 3:5]

 

7’ (kar) Zivanovic (1:0)

84’ Novotny (1:1)

 

Mom: Nikolas Asprogenous – 9 (GK, Partizan Belgrad)

Widzów: 9478

Odnośnik do komentarza

21.2.2010

Serie A [27/38]: [16] Genoa-Legnano [1]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Filipe Falardo, Fernando, Guti- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Ekipę z Genui znamy bardzo dobrze, więc jest to przeciwnik dobrze rozpracowany przez nasz sztab szkoleniowy, dlatego też chcemy po raz kolejny wygrać z nimi i utrzymać bezpieczną przewagę nad Juventusem. Gospodarze mają jedną z mniej skutecznych par napastników w lidze, a jest to tym bardziej dziwne, że przecież Milito powinien być gwarantem co najmniej kilkunastu trafień w każdym sezonie. Obrona Genoi składa się tradycyjnie z zaledwie trójki defensorów, więc swoich szans będziemy upatrywali w szybkich, oskrzydlających atakach. Taki atak przeprowadzili jednak jako pierwszy nasi rywale, ale Milito na nasze szczęście, okazał się być gorszym w starciu oko w oko z Handanovicem. Na tę akcję odpowiedzieliśmy w 13. minucie i była to odpowiedź skuteczna. Drouin zagrał płasko w pole karne, gdzie z piłka minął się Denneboom, jednak natychmiast doskoczył do niej Hyun-uk Jo, po raz kolejny podważając zasadność sprowadzenia Kerzhakova. Gospodarze po tym trafieniu oddali nam pole gry i kilkanaście minut później ich defensywne nastawienie sprawiło, że byli w jeszcze większych tarapatach. Z bardzo ostrego kąta, Matheusa zaskoczył Hugo Carolo i prowadząc dwoma bramkami, mogliśmy się czuć w miarę komfortowo. Do 65. minuty nie działo się za wiele wartego uwagi i obydwie drużyny nie forsowały tempa. Taki obrót spraw wyraźnie uśpił defensorów gospodarzy, którzy w tej minucie zaspali, dając uciec Hugo Carolo, kiedy do niego był słana piłka przez Kerzhakova. Portugalczyk w kolejnym ligowym meczu z rzędu, zapisał na swoim koncie dwa trafienia, a przecież do końca spotkania pozostawało jeszcze prawie pół godziny gry. Genoa wreszcie odpowiedziała na nasze bramki już w kolejnej akcji kiedy Milito uciekł Wojciechowskiemu i mocnym wolejem w środek bramki, zaskoczył Handanovica. Licznie zgromadzeni kibice na stadionie wierzyli, że jeszcze nie wszystko stracone kiedy ich nadzieje zostały brutalnie rozwiane chwilę po wznowieniu gry od środka. Hugo Carolo w dobrej sytuacji trafił w Matheusa, ale ze skuteczną dobitką pospieszył Novotny po raz kolejny wpisując się na listę strzelców po wejściu z ławki rezerwowych. Do końca spotkania mieliśmy jeszcze dwie dobre okazje, jednak ich nie wykorzystaliśmy, ale najważniejsze są kolejne trzy punkty dopisane do naszego dorobku.

 

Genoa-Legnano 1:4 (0:2)

 

13’ Hyun-uk Jo (0:1)

27’ Hugo Carolo (0:2)

65’ Hugo Carolo (0:3)

67’ Milito (1:3)

68’ Novotny (1:4)

 

Mom: Hugo Carolo – 9 (Legnano)

Widzów: 23343

Odnośnik do komentarza

MaKK: O mistrzostwo to walka ciągle trwa, skoro notujemy takie wpadki...

Dzięki.

__________________________________________________________________________________________

28.2.2010

Serie A [28/38]: [14] Livorno-Legnano [1]

(Janukiewicz- Lizarazo, Berardi, Wojciechowski, Ferrara- Denneboom, Novotny, Fernando, Rebecchi- Kerzhakov, Hugo Carolo)

 

Najkrótszy, aczkolwiek dosyć intensywny miesiąc, kończyliśmy wyjazdowym meczem z Livorno. Na to spotkanie wystawiłem kilku zmienników, ponieważ na dniach gramy ze Stuttgartem gdzie wystawię mocną jedenastkę. Mecz rozpoczął się od dwóch żółtych kartek otrzymanych przez zawodnika Livorno i Wojciechowskiego i to w przeciągu pierwszych 43. sekund. Zwiastowało to, iż spotkanie będzie miało agresywny przebieg i takie też było. W 5. minucie, Pfertzel faulował Hugo Carolo w swoim polu karnym i sprawiedliwość chciał wymierzyć sam poszkodowany. Portugalczyk uderzył jednak nie dość, że zbyt lekko to na dodatek w sam środek, co z łatwością padło łupem dobrego bramkarza jakim jest Amelia. Gospodarze zostali jednak skarceni już w kolejnej akcji, a bramkę z bardzo ostrego kąta zdobył Kerzhakov, który sam zdawał się być mocno zaskoczony faktem, że piłka odbiła się jeszcze od słupka i jakoś wpadła do siatki. Brutalna gra nie została zaprzestana przez gospodarzy i w 14. minucie Charalabidis faulował Fernando, a sędzia ponownie wskazał na wapno. Do piłki jak zawsze, podszedł wyznaczony Hugo Carolo i tym razem uderzył pewnie i precyzyjnie w prawy róg, powiększając nasze prowadzenie. Gospodarze nie grali nic konkretnego, ale jak to często w takich przypadkach w piłce nożnej bywa, z niczego zdobyli kontaktową bramke. Przegranie powietrznego starcia w środku pola, zaowocowało akcją sam na sam Lucarelliego, za którym nie nadążył Wojciechowski i doświadczony Włoch, pokonał Janukiewicza. Wojciechowski natomiast, mający papiery na dobrego defensora, zalicza kolejny obciążający go błąd i być może po sezonie będzie musiał on poszukać sobie nowego pracodawcy jeżeli wyraźnie się nie poprawi. Gospodarze dzięki temu trafieniu, zwietrzyli swoją szanse na korzystny wynik i po zmianie stron natychmiast się na nasz rzucili. Janukeiwicz wybronił co prawda strzały Maniche i Bucciego, ale w 55. minucie skapitulował po raz drugi po trafieniu Lucarelliego. Wszystko zaczynało się więc od początku, ale teraz więcej atutów było po stronie Livorno. Taki obrót spraw, motywująco podziałał na moich podopiecznych, którzy w 61. minucie, ponownie objęli prowadzenie. Z bliska akcje wykończył Hugo Carolo, po tym jak Kerzhakov wyłuskał piłkę i idealnie wystawił ja Portugalczykowi. Kilkadziesiąt sekund później, zawodnik Livorno doprosił się tego, na co jego zespół pracował od początku spotkania. Z kontrą wychodził Berardi, a Cordoba będąc ostatnim zawodnikiem, ściął naszego młodego obrońcę od tyłu i ze skutkiem natychmiastowym, opuścił plac gry, osłabiając tym samym swój zespół. To nie zniechęciło gospodarzy, którzy już w kolejnej akcji doprowadzili do wyrównania. Tym razem koszmarny błąd popełnił Ze Castro i to pokazało, że w letnim okienku transferowym, konieczne będzie sprowadzenie równorzędnego partnera dla Giody na środek obrony. W końcówce ponownie z przymusu przycisnęliśmy rywala, lecz Amelia pozostał niepokonany do końcowego gwizdka i na własne życzenie, straciliśmy dzisiaj punkty. Juventus oczywiście wykorzystał swoją szanse na zbliżenie się do nas w tabeli i gromiąc Piacenzę na wyjeździe, zmniejszył dystans punktowy do sześciu oczek. Musimy unikać kolejnych wpadek, ponieważ jak przegramy tytuł pokonując Juventus dwa razy w ciągu całego sezonu, to będziemy największymi frajerami.

 

Livorno-Legnano 3:3 (1:2)

 

5’ (n.kar) Hugo Carolo (LEG)

7’ Kerzhakov (0:1)

14’ (kar) Hugo Carolo (0:2)

28’ Lucarelli (1:2)

55’ Lucarelli (2:2)

61’ Hugo Carolo (2:3)

63’ (cz.k) Cordoba (LIV)

67’ Bucci (3:3)

 

Mom: Cristiano Lucarelli – 9 (Livorno)

Widzów: 12308

Odnośnik do komentarza

4.3.2010

Puchar UEFA, 1/8 [1/2]: [GER] Stuttgart-Legnano [iTA]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Novotny, Fernando, Guti- Cosme, Hugo Carolo)

 

Już czwarty mecz z rzędu wliczając wszystkie rozgrywki, gramy na wyjeździe, ale tym razem stawką jest awans do ćwierćfinału Pucharu UEFA. To by było coś gdybyśmy zdobyli podwójną koronę, a wcale nie jest to takie nierealne. Dzisiejsi gospodarze mają dużo jakości w ofensywie, w której to występują tacy zawodnicy jak Liguera, Corvia czy Hitzlsperger i to na nich musimy zwrócić szczególną uwagę, a jak wiadome w defensywie radzimy sobie lepiej niż w zeszłym sezonie, ale nadal jest to przeciętny poziom. Początek był spokojny w wykonaniu obydwu drużyn aż do 18. minuty. Wtedy Denneboom zakręcił Fernando Meirą tak, że ten za nim nie nadążył i dograł on w pole karne do uwalniającego się spod opieki Cosme. Nasz czwarty w hierarchii napastnik, odwdzięczył mi się za zaufanie mu w tym spotkaniu i po długim rogu pokonał Hildebranda. Ta para zawodników rozumiała się dzisiaj bez słów i kolejna dobra akcja, również była ich autorstwa. Tym razem to Kolumbijczyk poszukał kolegi, ale ten będąc w dobrej pozycji, tylko trafił w bramkarza gospodarzy. W następnej akcji, holender się już jednak nie pomylił i zrobił użytek z dośrodkowania od Drouina na krótki słupek. Urwał się leciwemu i wolniejszemu Van Buytenowi i z bliska wpakował futbolówkę do siatki. Gospodarze wbrew moim przewidywaniom, zupełnie nie stawiali nam oporu za co jeszcze przed przerwą skarcił ich Cosme, dobijając strzał nie kogo innego jak Dennebooma. Druga odsłona powinna się była dla nas zacząć od skompletowania przez Cosme hat-tricka, lecz Kolumbijczyk na pustą bramkę, tylko trafił w słupek. W tej odsłonie nadal mieliśmy przytłaczającą przewagę, ale gospodarze mogli mówić o dużej dozie szczęścia. Jak nie poprzeczka po strzale Novotnego to powracający obrońca, wybijający piłkę z linii brakowej, zapobiegali utracie kolejnego gola. Stuttgart pierwszą bramkową okazję miał dopiero w 78. minucie i mogliśmy się cieszyć, że Handanovic w akcji sam na sam z Cacau, zachował odpowiednią ilość koncentracji. Jeszcze w piątej minucie doliczonego czasu gry idealną „patelnię” miał Corvia, ale i on nie dał rady pokonać Słoweńca, a my zanotowaliśmy rezultat, który praktycznie na pewno premiuje nas do gry w ćwierćfinale i na mecz rewanżowy będę mógł wystawić zmienników.

 

Stuttgart-Legnano 0:3 (0:3)

 

18’ Cosme (0:1)

31’ Denneboom (0:2)

44’ Cosme (0:3)

 

Mom: Romano Denneboom – 10 (Legnano)

Widzów: 38763

Odnośnik do komentarza

Dzięki za bardzo miłe słowa :)

 

To fakt, jakoś publiki zawsze brakowało (a przecież w Creteil opisywałem jeszcze obszerniej spotkania). Cieszę się, że mam chociaż tych paru stałych czytelników, dla których warto pisać i się starać :)

 

A swoje trzy grosze dorzuca też fakt, że opek znajduje się w "opowiadaniach" to zawsze dodatkowo ktoś zaglądnie :)

Odnośnik do komentarza

Podziwiam Twoją motywację i wytrwałość jeżeli chodzi o prowadzenie tego projektu. Gołym okiem widać, że nie znalazł on się w tym dziale przez przypadek. Podoba mi się też sam wybór klubu, o którym nigdy wcześniej nie było mi dane słyszeć. Wyniki są naprawdę bardzo dobre, a zwłaszcza te przeciwko Juventusowi. Widać, że masz na nich jakiś patent, który działa bezbłędnie. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Podziwiam Twoją motywację i wytrwałość jeżeli chodzi o prowadzenie tego projektu. Gołym okiem widać, że nie znalazł on się w tym dziale przez przypadek. Podoba mi się też sam wybór klubu, o którym nigdy wcześniej nie było mi dane słyszeć. Wyniki są naprawdę bardzo dobre, a zwłaszcza te przeciwko Juventusowi. Widać, że masz na nich jakiś patent, który działa bezbłędnie. Powodzenia.

Wytrwałość to jedno, jak jakoś idzie to jest i ona. Bardziej można podziwiać wytrwałość w tej retro wersji FMa :kekeke:

Odnośnik do komentarza

 

Podziwiam Twoją motywację i wytrwałość jeżeli chodzi o prowadzenie tego projektu. Gołym okiem widać, że nie znalazł on się w tym dziale przez przypadek. Podoba mi się też sam wybór klubu, o którym nigdy wcześniej nie było mi dane słyszeć. Wyniki są naprawdę bardzo dobre, a zwłaszcza te przeciwko Juventusowi. Widać, że masz na nich jakiś patent, który działa bezbłędnie. Powodzenia.

Wytrwałość to jedno, jak jakoś idzie to jest i ona. Bardziej można podziwiać wytrwałość w tej retro wersji FMa :kekeke:

 

Niby wersja retro FM-a a na swoim przykładzie powiem że bardziej wciąga niż jakiś najnowszy Football Manager. FM06 ma coś takiego że trudno się od niego oderwać. A tak btw, PiotruH, jak się miewa Luis Alberto Tobon, mógłbyś zarzucić profilem?

Odnośnik do komentarza

Spajk: Sam też nie słyszałem wcześniej o Legnano i cieszę się, że z niczego udało mi się zbudować tak mocny klub, a przecież nadal jesteśmy w fazie rozwoju (przecież to dopiero nasz 5 sezon). No w tym sezonie mamy na nich patent, tak jak na każdą drużynę z czołówki oprócz Lazio :P

 

MaKK: Właśnie lepiej czuję się w tej wersji niż np w FM14. W FM14 wystarczyły raptem 4 sezony, żeby z Academicą 2-krotnie wygrać LM... a odkąd gram w FM06 to na przestrzeni 10.5 roku, LM wygrałem również 2 razy... Zresztą komp nie pozwala mi na nowszego FMa (z trudem chodzi 14) także wolę starego, najlepszego FM06 :D

 

el_eldorador: Dokładnie mam to samo z FM06 :) Tobona pokażę jak zasiądę do gry, a nie wiem czy to będzie dziś czy dopiero w Piątek :)

Odnośnik do komentarza

Obiecane: Tobon profil, Tobon statystyki.

__________________________________________________________________________________________

7.3.2010

Serie A [29/38]: [1] Legnano-Fiorentina [9]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Filipe Falardo, Fernando, Guti- Kerzhakov, Hugo Carolo)

 

Wreszcie powracaliśmy na nasz skromny stadionik po aż czterech wyjazdowych spotkaniach. Dzisiaj mam ten komfort, że osiągnąwszy świetny rezultat w Stuttgarcie, w rewanżu mogę wystawić zmienników, a więc dzisiaj przeciwko „Fiołkom” ujrzymy najmocniejsze zestawienie. Ostatnio zaliczyliśmy wpadkę z Livorno, a Juventus czujnie siedzi nam na ogonie, także nie możemy dopuścić do sytuacji, że przyjezdni wywiozą od nas punkty. Drużynę gości cechuje bardzo silna linia pomocy, z królem asyst ligi włoskiej – Montolivo. O jej sile przekonaliśmy się już podczas pierwszego kwadransa, kiedy to raz za razem oskrzydlające akcje kończyły się dośrodkowaniami w pole karne. Na szczęście, rosły Hananovic radził sobie z nimi i je wyłapywał. W 16. minucie na inne rozwiązanie akcji zdecydowali się goście, ale i tym razem brakło im szczęścia i Mazilu tylko trafił w poprzeczkę. My wreszcie odpowiedzieliśmy groźną akcją w 17. minucie, lecz Nesterov zatrzymał próbę z bliska Hugo Carolo. Niestety to była nasza jedyna okazja w tej odsłonie gry i przez dalszą jej część, to nadal przyjezdni prowadzili grę. Z takiego obrotu spraw nie byłem zadowolony i nie kryłem swego rozczarowania w szatni, dokonując również dwóch zmian. Niestety obraz gry po zmianie stron nie uległ zmianie, a na dodatek szybko mocno poobijany został, wprowadzony Hyun-uk Jo. W 64. minucie, ponownie zabrakło kilku centymetrów by goście objęli zasłużone prowadzenie. Tym razem o pechu mógł mówić Bilos. W 74. minucie nastąpiło to co było nieuniknione. Gioda przegrał walkę o górną piłkę z Bilosem, a z akcją sam na sam popędził De Souza i precyzyjnym lobem pokonał słoweńskiego goalkeapera. Musieliśmy się wziąć w garść, ale szło nam jak po grudzie. W 85. minucie, nasza druga stuprocentowa okazja w tym spotkaniu, została zaprzepaszczona przez poobijanego Koreańczyka. Przegrana przy statystykach strzałów 18:8 to dla nas powód do wstydu. Nie wygrywamy drugiego spotkania z rzędu, ponosimy drugą w tym sezonie ligowym porażkę, a co najgorsze – Juventus oczywiście wygrał swój mecz i odrobił do nas kolejne punkty. Jeszcze dwie kolejki temu po pokonaniu „Starej Damy” mieliśmy nad nimi aż 8 oczek przewagi, a teraz na 8 kolejek przed końcem sezonu, dzieli nas dystans zaledwie trzech punktów. Musimy się sprężyć i powrócić na właściwy tor, żeby we frajerski sposób nie zaprzepaścić tego na co pracowaliśmy nie tylko przez ten sezon, ale prawie 5 lat.

 

Legnano-Fiorentina 0:1 (0:0)

 

74’ De Souza (0:1

 

Mom: Christian Maggio – 8 (DR, Fiorentina)

Widzów: 6962

 

 

Hyun-uk Jo nabawił się kolejnej w tym sezonie kontuzji I tym razem Koreańczyk będzie pauzował aż przez miesiąc.

Odnośnik do komentarza

11.3.2010

Puchar UEFA, 1/8 [2/2]: [iTA] Legnano-Stuttgart [GER]

(Spada- Drouin, Berardi, Wojciechowski, Ferrara- Novotny, Filipe Falrdo, Fernando, Rebecchi- Cosme, Kerzhakov)

 

Miałem ten komfort, że w pierwszym spotkaniu osiągnęliśmy zaskakująco dobry rezultat, którego praktycznie nie dało się zmarnować i nie awansować do ćwierćfinału. Wobec tego postanowiłem dać szansę zmiennikom, ponieważ najważniejsza jest dla nas liga, w której ostatnio nie wiedzie nam się najlepiej i to na ligowym froncie będę potrzebował wypoczętego, pierwszego garnituru. Goście żeby wierzyć jeszcze w awans, musieli szybko zdobyć bramkę, ale zanim zdążyli rozwinąć swoją akcję, to już stracili piłkę. Ta trafiła na lewe skrzydło do Rebecchiego, który popatrzył na ustawienie kolegów i dograł na centymetry do Kerzhakova, a ten z bliska, głową pokonał Hildebranda. Goście otrząsnęli się po szybkiej stracie gola i ich pierwsza podbramkowa akcja, zakończyła się wyrównującym trafieniem. Wojciechowski znowu przegrał walkę w powietrzu i to z mikrym Liguerą, a Cacau tylko dopełnił z bliska formalności. Limit zaufania wobec postawy polskiego defensora był już na wyczerpaniu. Raptem dwie minuty później, ponownie powinniśmy byli znaleźć się na prowadzeniu, ale Hildebrand naprawił swój błąd w postaci złego wyprowadzenia piłki i w akcji sam na sam, zatrzymał Kerzhakova. Rosjanin był dzisiaj bardzo aktywny, ale brakowało mu wykończenia i w 17. minucie, dobijając strzał Fernando, trafił on w słupek. Mecz mógł się podobać, ale mniej zadowoleni po 33. minucie byli nasi kibice. Zapowiadało się bowiem na trzeci z rzędu mecz bez zwycięstwa, kiedy Fernando bezsensownie ciągnął Corvię za koszulkę we własnym polu karnym, co sprytnie na jedenastkę zamienił Włoch. Rzut karny wykorzystał Hitzlsperger i powoli musieliśmy zacząć się obawiać o wynik tego dwumeczu. My nie trafiliśmy w światło bramki, a niemal każdy strzał przyjezdnych wpadał obok nieogranego Spady do siatki. Jeszcze przed przerwą gola zdobył Corvia i do awansu Stuttgartowi brakowało raptem jednego gola. Żeby do tego nie dopuścić, w przerwie spotkania na plac gry wprowadziłem Handanovica, Dennebooma i Hugo Carolo. Po zmianie stron, gołym okiem dało się zauważyć wzrost naszej jakości. Handanovic to jednak pewny punkt drużyny i nie puszczał on już przypadkowych strzałów. Jak na złość jednak, po drugiej stronie boiska, dobrze bronił również Hildebrand i nadal mając 20. minut do końcowego gwizdka, musieliśmy obawiać się o losy awansu. W końcowych minutach, kiedy Stuttgart musiał postawić wszystko na jedna kartę, udało się nam za sprawą kontrataku, zdobyć drugą bramkę i po nerwowym spotkaniu, przypieczętowaliśmy awans. Od trzech spotkań, nie zaznaliśmy jednak smaku zwycięstwa i przez tę złą passę, morale w drużynie mocno spadło.

 

Legnano-Stuttgart 2:3 (1:3) [dwumecz: 5:3]

 

1’ Kerzhakov (1:0)

10’ Cacau (1:1)

33’ (kar) Hitzlsperger (1:2)

44’ Corvia (1:3)

90+1’ Kerzhakov (2:3)

 

Mom: Alexandr Kerzhakov – 8 (Legnano)

Widzów: 2054

 

 

Za awans do ćwierćfinału Pucharu UEFA uzyskaliśmy 300.000€, a losowanie było dla nas średnio udane. Trafiliśmy bowiem na mocny Villarreal, w którym to gra mój były podopieczny – Timmins.

Odnośnik do komentarza

14.3.2010

Serie A [30/38]: [12] Piacenza-Legnano [1]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Filipe Falardo, Fernando, Guti- Kerzhakov, Hugo Carolo)

 

Mimo, że w obecnej sytuacji ligowej jesteśmy pretendentami do tytułu, to piłkarscy eksperci nadal faworyta tego spotkania, upatrują w drużynie gospodarzy. Nie wygraliśmy od trzech spotkań i dzisiaj chcemy przerwać tą złą passę. Do boju wystawiłem najsilniejszy skład, a motywacja jest tym większa, że dzień wcześniej Juventus zaledwie zremisował w Weronie z Chievo i mamy szansę ponownie zwiększyć nad nimi dystans. W pierwszej połowie wreszcie zagraliśmy na miarę moich oczekiwań i kandydata do tytułu. Piacenza grała niezłe zawody ale dzień konia miał Handanovic, który przez całe spotkanie, zachwycał cudownymi robinsonadami i zasłużenie został wybrany graczem tego spotkania. My natomiast graliśmy bardzo cierpliwie i dając się wyszaleć zawodnikom gospodarzy, czekaliśmy na swoje okazje. Pierwsza z nich została zamieniona na bramkę przez Dennebooma i następnie grało nam się już łatwiej. Kolejne dwa gole, wbiliśmy rywalowi jeszcze przed przerwą i w drugiej połowie spokojnie odpieraliśmy ataki Piacenzy, dowożąc korzystny rezultat do końcowego gwizdka. Teraz nasza przewaga nad Juventusem, znowu wynosi pięć oczek, co nadal nie jest bezpiecznym dystansem, lecz sytuacja i tak jest lepsza niż przed tą serią gier. Niepokoi mnie natomiast postawa Hugo Carolo, który wyraźnie się zablokował i już od czterech spotkań nie potrafi znaleźć drogi do siatki rywala. Jego bramki będą nam niezwykle potrzebne by wywalczyć upragniony tytuł, więc mam nadzieję, że już w kolejnym spotkaniu, Portugalczyk wpisze się do meczowego protokołu.

 

Piacenza-Legnano 0:3 (0:3)

 

2’ Denneboom (0:1)

18’ Kerzhakov (0:2)

45+1’ Guti (0:3)

89’ (knt) Soave (PIA)

 

Mom: Samir Handanovic – 10 (Legnano)

Widzów: 23187

Odnośnik do komentarza

21.3.2010

Serie A [31/38]: [1] Legnano-Reggina [18]

(Handanovic- Lizarazo, Gioda, Ze Castro, Ferrara- Denneboom, Filipe Falardo, Fernando, Rebecchi- Cosme, Hugo Carolo)

 

Za kilka dni podejmujemy u siebie Villarreal w ćwierćfinale Pucharu UEFA, więc na mecz z kandydatem do spadku, dokonałem kilku zmian w podstawowym składzie. Zestawienie nadal jest jednak bardzo mocne, ponieważ wręcz konieczne jest wywalczenie dzisiaj kompletu punktów, gdyż Juventus przegrał z Romą i mamy niepowtarzalną okazję, ponownie odskoczyć im na osiem oczek. Od początku rzuciliśmy się na przeciwnika i nawet w 3. minucie zdobyliśmy bramkę, lecz nie została ona uznana, gdyż na minimalnym spalonym był Cosme. W 6. minucie, Hugo Carolo z raptem trzech metrów, posłał piłkę wysoko nad poprzeczką, co pokazywało, że Portugalczyk ma ostatnio impas strzelecki. Wreszcie w 14. minucie, nasz napastnik się przełamał i z 10. metra, uderzył nie do obrony przy słupku. Oczekiwałem, że po tym trafieniu moi podopieczni zaczną dążyć do zdobycia drugiego gola, ale nie za bardzo się do tego kwapili. Do przerwy oddali jeszcze raptem dwa kąśliwe strzały, które padły łupem dobrze dysponowanego Pelizzoliego. Na nasze szczęście goście również nie kwapili się do natarcia, więc do przerwy minimalnie prowadziliśmy. Po zmianie stron nadal kontrolowaliśmy przebieg gry, ale nadal brakowało nam okazji bramkowych. W 58. minucie, sam sobie taką wypracował Novotny, ale w akcji sam na sam, trafił w bramkarza. W 75. minucie za bezmyślny faul z boiska wyleciał Maenza, a mimo to minutę później goście stworzyli sobie pierwszą bramkową okazję. Na nasze szczęście Handanovic zachował czujność i ubiegł w akcji sam na sam Jankowskiego. Następnie uzyskaliśmy naprawdę dużą przewagę, lecz ewidentnie swój dzień miał Pelizzoli, który bronił każdy nasz strzał. Te niewykorzystane okazje, zemściły się na nas w 84. minucie, kiedy osłabieni goście wyprowadzili zabójczą kontrę, zwieńczoną trafieniem Bassiego. Niewiele pozostało nam czasu na wydarcie zwycięstwa, lecz nie było to niemożliwe. Reszcie w 90. minucie, wykorzystaliśmy deficyt zawodników rywala i niepilnowany Guti dokładnie zgrał w pole karne do Hugo Carolo, a ten posłał piłkę do bramki przy długim słupku, zapewniając nam cenną wygraną. Da trafienia Portugalczyka pokazały jak bardzo potrzebujemy go w skutecznej dyspozycji.

 

Legnano-Reggina 2:1 (1:0)

 

14’ Hugo Carolo (1:0)

75’ (cz.k) Maenza (REG)

84’ Bassi (1:1)

90’ Hugo Carolo (2:1)

 

Mom: Hugo Carolo – 9 (Legnano)

Widzów: 6971

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...