Skocz do zawartości

Historia zatoczyła koło


PiotruH

Rekomendowane odpowiedzi

MaKK: No po takim meczu to raczej na pewno ich przejdziemy chyba, że rezerwowi zagrają jeszcze tragiczniej aniżeli ze Stuttgartem. LM raczej pewna za rok i oby też nam tak dobrze szło.

__________________________________________________________________________________________

25.3.2010

Puchar UEFA, ćwierćfinał [1/2]: [iTA] Legnano-Villarreal [ESP]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Filipe Falardo, Fernando, Guti- Kerzhakov, Hugo Carolo)

 

Im dalsza runda pucharu, tym trudniejszy rywal, taka naturalna kolej rzeczy i nie inaczej było tym razem. Jesteśmy jednak liderami w bardzo mocnej Serie A, także nie musimy obawiać się Villarrealu i wcale nie jesteśmy na straconej pozycji. Co prawda pierwsza akcja tego spotkania należała do gości, ale to było jedyne na co im pozwoliliśmy tego wieczoru. Następnie przez ponad 80 minut to moi zawodnicy niepodzielnie rządzili na boisku. Spotkanie powinno zakończyć się wynikiem nawet dwucyfrowym, tylko moi napastnicy nie mogli się dzisiaj do końca wstrzelić. Na dodatek Hiszpanie w swoich szeregach mają bardzo dobrego Freya, który udaremnił liczne próby moich podopiecznych. W pierwszej połowie tylko raz udało nam się wpisać na listę strzelców, chociaż akcje sam na sam mieli jeszcze moi napastnicy i nawet ominęli już Freya, lecz nie trafili do pustej bramki. Najbardziej kuriozalna sytuacja miała miejsce w 43. minucie, kiedy to z piłką minął się bramkarz gości, a Hugo Carolo mając przed sobą całą pustą bramkę, chybił o dobre kilka metrów. Bałem się, ze te liczne spartaczone szanse się na nas zemszczą, ale już w pierwszej akcji drugiej połowy, Novotny dał dobrą zmianę. Zauważył on źle ustawionego bramkarza i przelobował go po długim rogu. To ostatecznie podłamało gości, którzy nawet nie starali się zagrozić naszej bramce, a przecież tacy zawodnicy jak Riquelme, Tuncay czy zwłaszcza Forlan, powinni zapewniać atrakcyjny i ofensywny futbol swoim kibicom. Tę nieporadność wykorzystaliśmy jak najlepiej tylko potrafiliśmy. Znowu zmarnowaliśmy kilka wybornych okazji, ale mimo to Hugo Carolo, skompletował hat-tricka. Ostatnia bramka spotkania to ponownie koszmarny kiks Freya, który świetne interwencje przeplatał babolami. Ponownie minął się on z piłką, a tym razem nasz snajper już się nie pomylił i trafił do pustej siatki. Tak efektowne zwycięstwo, znacząco przybliża nas do awansu i w rewanżu będę mógł wystawić głównie rezerwowych, ponieważ mimo, że gramy na wyjeździe, to nikt raczej nie wierzy w naszą porażkę w rozmiarach 0:5. Wystarczyło odblokowanie Hugo Carolo, a drużyna natychmiast złapała właściwy rytm i weszła na zwycięskie tory.

 

Legnano-Villarreal 4:0 (1:0)

 

11’ Hugo Carolo (1:0)

46’ Novotny (2:0)

52’ Hugo Carolo (3:0)

86’ Hugo Carolo (4:0)

 

Mom: Guti – 10 (Legnano)

Widzów: 6959

Odnośnik do komentarza

28.3.2010

Serie A [32/38]: [13] Chievo-Legnano [1]

(Handanovic- Lizarazo, Gioda, Ze Castro, Ferrara- Novotny, Filipe Falardo, Fernando, Rebecchi- Cosme, Hugo Carolo)

 

Raptem trzy dni po efektownym zwycięstwie nad Villarrealem, powracaliśmy na wyjazdowy mecz ligowy w Serie A. Część zawodników z podstawowego składu dostała dzisiaj wolne i zapewne nie ujrzymy ich także w rewanżu z Hiszpanami, by byli oni regenerowani na wyczerpujący koniec sezonu n dwóch frontach. Z Chievo każdej drużynie gra się trudno na ich terenie, ponieważ wbrew zajmowanemu miejscu w tabeli, mają oni kadrze wielu bardzo dobrych zawodników takich jak Ochoa, Stevanovic czy Carew i nie można ich lekceważyć. Pierwsza groźna akcja była naszego autorstwa i miała miejsce w 6. minucie, lecz strzał z ostrego kąta Hugo Carolo, doskonale wybronił Ochoa potwierdzając opinie, stawiającego go wśród najlepszych goalkeaperów Serie A. Kilka sekund później popełnił on jednak koszmarny błąd, ale na jego usprawiedliwienie, nie mógł przewidzieć przypadkowego zagrania Lizarazo. Kolumbijczyk zapewne chciał mocno dośrodkować, ale futbolówka prześlizgnęła mu się po bucie w efekcie czego z ponad 40. metrów wpadła do siatki. W 15. minucie po dalekim wykopie od bramkarza, Rosati był bezsensownie faulowany przed równie młodego Ferrarę. Nasz defensor powinien z hukiem wylecieć z boiska za to zagranie uniemożliwiające wyjście z akcją sam na sam, ale sędzia zlitował się nad nieokrzesanym zawodnikiem i tylko napomniał go żółtym kartonikiem. Następnie obydwie drużyny zmarnowały po jednej stuprocentowej okazji i kiedy wszyscy myśleli, że na przerwę udamy się z mikrym prowadzeniem, to padła kolejna kuriozalna bramka. Ze Castro wybijał piłkę za pole karne, a ta odbiła się od pleców Rosatiego i spadła wprost na nogę Brecko, który bezpośrednio z powietrza z prawie 40. metrów, skopiował wyczyn Lizarazo z początku spotkania i w kuriozalny sposób, doprowadził do wyrównania. Ta bramka nas podrażniła i jeszcze w doliczonym czasie gry, za sprawą Novotnego, wyszliśmy na zasłużone prowadzenie. Mimo, że w pierwszej odsłonie byliśmy ekipą lepszą, to miałem obawy co do drugiej połowy, ponieważ często na nie wychodzimy zdekoncentrowani i później za taką postawę płacimy frycowe. Tym razem przeczekaliśmy mierny pierwszy kwadrans tej odsłony i po tym czasie mogliśmy mówić o dużym szczęściu, kiedy w 60. minucie, szczupak Marchisio, zatrzymał się na naszym słupku. Chievo zyskiwało coraz to większą przewagę i w 64. minucie, mieliśmy jeszcze więcej farta. Wtedy to lob Cirillo, na linii bramkowej zastopował Ferrara. Na boisku pojawił się Kerzhakov i mógł on zaliczyć prawdziwe wejście smoka, ale na dzień dobry przegrał pojedynek sam na sam z Ochoą. W 74. minucie, Brecko solidnie pracował na miano zawodnika meczu, kiedy dograł dokładnie piłkę w pole karne, a tam Carew urwał się Lizarazo i pewnie pokonał Handanovica. Teraz to gospodarze mieli nad nami psychologiczną przewagę, a także na murawie wyglądali znacznie lepiej i niestety chwilę później Carew zmienił tor lotu piłki po strzale Cirillo i szybko po raz drugi, wpisał się do meczowego protokołu. Byłem wściekły na swoich podopiecznych, że w drugiej połowie zagrali wręcz koszmarnie, nie stanowiąc dla rywala zagrożenia, co zakończyło się odrobieniem strat przez gospodarzy i naszą trzecią ligową porażką w tym sezonie. Na domiar złego, Juventus poradził sobie na trudnym terenie z Interem i ponownie nasza przewaga nad nimi, stopniała do zaledwie pięciu punktów.

 

Chievo-Legnano 3:2 (1:2)

 

6’ Lizarazo (0:1)

42’ Brecko (1:1)

45+2’ Novotny (1:2)

74’ Carew (2:2)

79' Carew (3:2)

 

Mom: John Carew – 9 (ST, Chievo)

Widzów: 8506

 

 

Na domiar złego w klubie rozszalała się infekcja wirusowa i wykluczyła na 2 tygodnie Filipe Falardo i Recobę, wiec z konieczności do pierwszej drużyny włączyłem szalenie utalentowanego 16-letniego Ianuzziego, który był chyba największym naszym talentem z drużyny rezerw i mógł on liczyć na szybki debiut w najbliższym ligowym spotkaniu z outsiderem z Turynu.

Odnośnik do komentarza

MaKK: zgadza się :)

Smętek: skrótowo, żebyście mieli ogląd sytuacji:

 

1. Legnano 73 ptk.

2. Juventus 68

3. Milan 63

 

Terminarz Legnano: (D) Torino [20], (D) Roma [4], (W) Inter [9], (W) Sampdoria [5], (D) Cesena [18], (W) Parma [6]

Terminarz Juventusu: (D) Cesena [18], (D) Torino [20], (W) Sampdoria [5], (W) Parma [6], (D) Atalanta [16], (W) Catania [17]

 

Widać, że mamy gorszy terminarz, zwłaszcza mecz z Interem na wyjeździe :/

Odnośnik do komentarza

Smętek: Mogę dawać taką tabelkę, nie ma problemu, jednak w ostatnich kolejkach, zawsze na końcu podawałem rezultat Juventusu i dystans punktowy :)

__________________________________________________________________________________________

1.4.2010

Puchar UEFA, ćwierćfinał [2/2]: [ESP] Villarreal-Legnano [iTA]

(Janukiewicz- Benaets, Berardi, Wojciechowski, Ferrara- Denneboom, Bacci, Niccolai, Rebecchi- Cosme, Kerzhakov)

 

Rewanż z Villarrealem miał być dla nas czystą formalnością, gdyż mimo wystawienia rezerwowego składu, nikt nie wyobrażał sobie porażki w rozmiarach 0:5 i braku awansu do półfinału. Villarreal musiał postawić na ofensywę i jakoś próbować odrobić te straty, ale nikt nie spodziewał się, że moi zmiennicy postawią im tak ciężkie warunki, a nawet będą lepsi od gospodarzy. Zawiodła niestety u nas skuteczność, ponieważ stworzyliśmy sobie więcej dogodnych okazji, aniżeli Hiszpanie. W tym meczu wreszcie błysnął Riquelme, który jak na zawodnika o tak wysokich umiejętnościach przystało, był najgroźniejszym ogniwem naszego rywala i świetny występ udokumentował dwoma bramkami, w tym jedna z 30. metra. Kibice mogli być zadowoleni z festiwalu bramek, ale najważniejsze jest to, że nie mieli zbyt dużo powodów do radości, ponieważ to my zagramy w półfinale. Naszym rywalem będzie ponownie drużyna z Półwyspu Iberyjskiego – Valencia. Jest to zespół zdecydowanie lepszy niż Villarreal, ale liczę na to, że nieco leciwa kadra „Nietoperzy” nie wytrzyma kondycyjnie pojedynku z młodymi i ambitnymi zawodnikami Legnano. Valencia dysponuje bardzo silną ofensywą z Villą, Aimarem cz Vicente, dla których jest to zapewne ostatni dzwonek by wygrać jakiś puchar.

 

Villarreal-Legnano 3:3 (3:2)

 

16’ Riquelme (1:0)

17’ Rebecchi (1:1)

22’ Riquelme (2:1)

45+1’ (kar) A.Valencia (3:1)

45+3’ Kerzhakov (3:2)

70’ Cosme (3:3)

 

Mom: Giuseppe Niccolai – 9 (Legnano)

Widzów: 14473

Odnośnik do komentarza

4.1.2010

Serie A [33/38]: [1] Legnano-Torino [20]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Novotny, Iannuzzi, Fernando, Guti- Cosme, Hugo Carolo)

 

Rozgrywki ligowe wchodziły w decydującą faze sezonu. Mamy trudniejszy terminarz od Juventusu, ponieważ gramy praktycznie z drużynami walczącymi o puchary, za wyjątkiem dwóch rywali. Pierwszym z nich jest murowany kandydat do spadku – Torino, które notuje fatalny sezon. Nikt nie wyobraża sobie kolejnej naszej straty punktów i jest to mecz, który absolutnie trzeba wygrać. W pierwszym składzie zadebiutuje szalenie utalentowany Iannuzzi, który mimo 16 lat, może imponować umiejętnościami. Goście mający jeszcze iluzoryczne szanse na zachowanie ligowego bytu, zaryzykowali ofensywne ustawienie 3-4-3. Bardzo szybko zostali oni skarceni za deficyt defensorów i po paru minutach wyprowadziliśmy kontratak, który zakończył się faulem na Cosme w polu karnym. Do jedenastki podszedł Hugo Carolo, który w tym sezonie egzekwował je z umiarkowanym powodzeniem, ale tym razem mimo wyczucia kierunku strzału przez Drago, pokonał on bramkarza przyjezdnych. Minutę później Portugalczyk po dośrodkowaniu od Novotnego, powinien był strzelić swojego drugiego gola, lecz z raptem 3-4 metrów, trafił w bramkarza. Następnie to goście rzucili wszystko na jedną kartę i dosyć szybko wykorzystali liczebną przewagę w naszym polu karnym, głową doprowadzając do wyrównania. Po momencie przewagi gości, to znowu my przejęliśmy inicjatywę, lecz bardzo dobre okazje zmarnował Hugo Carolo i Novotny. Na całe szczęście jeszcze przed przerwą wyszliśmy na prowadzenie. Ze skrzydła przed szesnastkę zagrał nasz portugalski napastnik, a piłkę przejął młody Iannuzzi, obrócił się z nią mając na plecach defensora Torino, i mocnym strzałem wpisał się na listę strzelców, zaliczając debiut marzenie. Jest to najmłodszy strzelec bramki dla Legnano w historii. Przed druga połową nic nie było rozstrzygnięte, więc nadal musieliśmy szukać kolejnej bramki by zwiększyć przewagę. Niestety w drugiej odsłonie pierwszoplanowa postacią Torino był ich bramkarz, który raz za razem bronił kąśliwe strzały moich zawodników. Torino nie pozostawało dłużne i groźnie kontratakowało, aż wreszcie w 79. minucie doprowadził do wyrównania. Pięknie po długim słupku pomierzył nasz były zawodnik – Businaro, co zapewniło rywalowi jeden punkt. Dla nas ten remis jest jak porażka, ponieważ z ostatnią drużyną, lider musi wygrywać na własnym terenie. Sami sobie komplikujemy sytuację i z dużej liczebnej przewagi nie zostało praktycznie nic, a mając w perspektywie ciężkich rywali, to Juventus jest faworytem do tytułu mimo, że przegrali oni z nami dwukrotnie.

 

Legnano-Torino 2:2 (2:1)

 

7’ (kar) Hugo Carolo (1:0)

21’ Diaz de Cerio (1:1)

45’ Iannuzzi (2:1)

79’ Businaro (2:2)

 

Mom: Andrea Businaro – 9 (DM, Torino)

Widzów: 6976

 

 

 

 

Juventus-Cesena 3:0

Milan-Parma 1:1

 

1. Legnano 74

2. Juventus 71

3. Milan 64

Odnośnik do komentarza

11.4.2010

Serie A [34/38]: [1] Legnano-Roma [4]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Novotny, Fernando, Guti- Kerzhakov, Hugo Carolo)

 

Ostatnio gramy źle w defensywie, ponieważ w trzech ligowych spotkaniach straciliśmy aż sześć bramek, a przecież mierzyliśmy się wyłącznie z drużynami z dolnej połowy tabeli. Nie zwiastuje to nic dobrego przed starciem z mająca chrapkę na podium Romą, która ma przecież szalenie mocną ofensywę i nasze spotkania zawsze obfitują w spora ilość bramek. Nie kalkulując możemy ich dużo stracić, ale musimy strzelić o te jedną więcej, co będzie zadaniem bardzo trudnym. Defensywa gości to same znane nazwiska: Sergio Ramos, Carvalho, Mexes czy Del Horno, więc i o bramki musimy się mocno postarać. Zaczęło się dla nas bardzo dobrze, ponieważ już w 9. minucie, Hugo Carolo popisał się kapitalną szarżą i wszedł środkiem między trzech defensorów rywala, wygrał walkę bark w bark z Carvalho i płaskim strzałem obok Curciego, dał nam szybkie prowadzenie. Nim się goście zdążyli otrząsnąć po starcie gola, to otrzymali kolejny cios prosto w szczękę. Następny szybki atak i kolejna bramka. Co prawda Novotny najpierw trafił w bramkarza, ale na szczęście Fernando dołożył nogę kiedy trzeba i prowadziliśmy dwoma bramkami. Roma musiała teraz mocniej zaatakować i niestety bardzo szybko zdobyli oni kontaktowego gola. Parę podań wystarczyło by rozpracować naszą defensywę i dogranie Diego na gola zamienił Dagoberto. Tak jak się spodziewałem już od samego początku kibice oglądali festiwal bramek. W 20. minucie, powinni obejrzeć kolejną, ale Kerzhakov beznadziejnie zachował się w akcji sam na sam i mijając bramkarza mógł wcześniej oddać strzał, a tak to zwlekał do ostatniej chwili, co rozpaczliwą interwencją zastopował Curci. Dwie minuty później byliśmy jeszcze bliżej zdobycia kolejnego gola, ale potężna bomba Gutiego tylko huknęła w słupek i wyszła w pole. Następnie gra się uspokoiła pod względem sytuacji bramkowych, lecz cały czas spotkanie toczyło się w zawrotnym tempie. Do przerwy prowadziliśmy jednym golem, jednak za chwilę miał nastąpić najtrudniejszy dla nas okres, ponieważ od dawna wiadomo, że nie potrafimy dobrze wchodzić w drugie odsłony. O dziwo to my w drugiej połowie jako pierwsi tworzyliśmy sobie dobrą okazję. Prawie 60. Metrowy rajd Hugo Carolo wycisnął z niego dużo sił i niestety brakło precyzji na udaną finalizację tej akcji. Bramkarz gości był najlepszym zawodnikiem Romy do tej pory i potwierdził swoją wysoką dyspozycję w kolejnej akcji. Novotny trafił w defensora gości, a piłka zmieniła tor lotu piłki, jednak goalkeaper Romy zdołał jeszcze rzucić się w drugą stronę i wyłapał piłkę na linii bramkowej. Kilkadziesiąt sekund później to my mogliśmy mówić o dużym szczęści kiedy Fernando zatrzymał strzał na samej linii. Obydwie drużyny szachowały się sytuacjami, aż wreszcie w 61. minucie, udało nam się podwyższyć rezultat. Curci wyszedł do starcia z Hyun-uk Jo i wypiąstkował piłkę na 25. metr, gdzie bezpośrednio z powietrza, do pustej bramki uderzył Guti. Ta bramka wyprowadziła z równowagi zawodników gości, a szczególnie De Rossiego, który w kolejnej akcji powalił we własnym polu karnym Novotnego. Do jedenastki podszedł naturalnie Hugo Carolo i stanął naprzeciwko dobrze dysponowanego Curciego. Bramkarz Romy wyczuł intencje naszego snajpera, ale uderzenie było na tyle precyzyjne, że mogliśmy się cieszyć z trzybramkowego prowadzenia. Trener gości postanowił wprowadzić do gry kolejnego napastnika (Adu), ale nim Amerykanin zadomowił się na dobre na murawie, to był świadkiem kolejnego szybkiego ataku, zakończonego bramką Novotnego. Graliśmy wręcz niesamowicie i tego meczu nie mogliśmy już przegrać. Rywala było stać jeszcze tylko na uderzenie w poprzeczkę przez Dagoberto, a dzieło zniszczenia na gościach dokończył w ostatniej akcji meczu, rekonwalescent Hyun-uk Jo. Takie Legnano chciałoby się oglądać i to był prawdziwy pokaz siły mojej ekipy.

 

Legnano-Roma 6:1 (2:1)

 

9’ Hugo Carolo (1:0)

11’ Fernando (2:0)

13’ Dagoberto (2:1)

61’ Guti (3:1)

66’ (kar) Hugo Carolo (4:1)

68’ Novotny (5:1)

90+5’ Hyun-uk Jo (6:1)

 

Mom: Hugo Carolo – 10 (Legnano)

Widzów: 6991

 

 

Milan-Sampdoria 6:0

Juventus-Torino 2:1 (gol na 2:1 w 93 miuncie…)

 

1. Legnano 77

2. Juventus 74

3. Milan 67

Odnośnik do komentarza

Mistrz? Widziałeś nasz terminarz? Więcej będzie jasne po meczu z Interem na San Siro. Wszystko jest możliwe, skoro z najgorszą drużyną u siebie remisujemy, a chwilę później klepiemy naszpikowaną gwiazdami Romę.

 

No Roma ma tak mocarny skład, że głowa mała. Mój ulubiony zespół (poza Wisłą) i chciałbym go kiedyś poprowadzić w tej karierze, ale z takim składem to nie mają szans na kryzys. Tyle bramek stracili, bo grali zbyt ofensywnie za co udało się ich skarcić. W poprzednim sezonie tez wbiłem im bodaj 5 goli :D

Odnośnik do komentarza

MaKK: Oby. Boję się grać tego meczu z Interem :(

__________________________________________________________________________________________

15.4.2010

Puchar UEFA, półfinał [1/2]: [iTA] Legnano-Valencia [ESP]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Novotny, Fernando, Guti- Kerzhakov, Hugo Carolo)

 

Morale jest świetne po ostatnim pogromie Romy, jednak teraz przed nami kolejne ciężkie spotkania. Nie wiem czy dobrze robię wystawiając dzisiaj najmocniejszy skład, bo za raptem trzy dni gramy arcytrudny mecz na San Siro z Interem. Rozgrywki ligowe są zawsze dla mnie priorytetem, jednak mamy tez szanse na awans do finału europejskiego pucharu w naszym dziewiczym występie w tych rozgrywkach. Ciągniemy więc dwie sroki za ogon i boję się, że na obydwu frontach może zabraknąć nam sił. Zaryzykowałem jednak i dzisiaj do boju posłałem najmocniejszą jedenastkę, która zapewne za kilka dni wystąpi także w Mediolanie. O tym, że dzisiaj czeka nas ciężka przeprawa, przekonaliśmy się już w 12. minucie, kiedy Aimar niekonwencjonalnym zagraniem piętką, oszukał moich defensorów i wyprowadził Edu z akcją sam na sam, która zakończyła się trafieniem dla „Nietoperzy”. Na to trafienie mogliśmy po chwili równie skutecznie odpowiedzieć, jednak Mora wyciągnął zmierzający w okienko strzał Fernando. W 21. minucie, Vicente doprowadził do sytuacji sam na sam Villi, ale hiszpański snajper, który nie zwykł się mylić w takich sytuacjach, tym razem musiał uznać wyższość kunsztu bramkarskiego Handanovica. Hiszpanie z ogromną łatwością przedzierali się przez nasze zasieki obronne, a villa raz za razem marnował wyborne okazje. Niestety przy piątej takiej sytuacji wybronionej przez Handanovica, futbolówka spadła pod nogi Aimara, który podwyższył prowadzenie dla swojej drużyny. Do przerwy, Valencia zasłużenie prowadziła dwoma golami, a ja musiałem w szatni zrobić prawdziwa rewolucję byśmy zaczęli wreszcie coś grać. Niestety po zmianie stron nic nie drgnęło w naszych poczynaniach. Jedyny pozytyw był taki, że nie dopuściliśmy do straty kolejnego gola, który kategorycznie zaprzepaściłby nasze szanse na awans. Po rozstrzelaniu Romy, dzisiaj zaprezentowaliśmy się bezbarwnie w ofensywie i mam duże obawy przed meczem z Interem co do dyspozycji moich napastników.

 

Legnano-Valencia 0:2 (0:2)

 

12’ Edu (0:1)

34’ Aimar (0:2)

 

Mom: Marco Antonio Caneira – 8 (DC, Valencia)

Widzów: 6917

Odnośnik do komentarza

18.4.2010

Serie A [35/38]: [9] Inter Mediolan-Legnano [1]

(Handanovic- Drouin, Gioda, Ze Castro, Marange- Novotny, Filipe Falardo, Fernando, Guti- Cosme, Hugo Carolo)

 

Arcyważne i arcytrudne spotkanie przed nami. Mimo, że ten sezon mediolańczycy mają fatalny i mogą nawet za rok nie zagrać w pucharach to nadal tacy zawodnicy w ataku jak Adriano, Cassano czy Martins, są w stanie rozmontować każdą linię obrony świata. Zaczęło się dla nas fatalnie, bo już w 8. minucie, Handanovic wyciągał piłkę z siatki. Riise dokładnie przymierzył z rzutu wolnego i trafił idealnie pod poprzeczkę, zmuszając Słoweńca to szybkiej kapitulacji. Nasz dramat trwał w najlepsze i w 12. minucie, Adriano posłał potężny strzał po długim słupku, który w normalnych warunkach nie miał prawa wpaść do siatki, ale moi zawodnicy byli wyraźnie rozbici i wyglądali identycznie jak w meczu z Valencią, czyli bezbarwnie. Rywal szalał sobie w najlepsze i przez całą pierwszą odsłonę nie schodził z naszej połowy. Handanovic bronił jednak lepiej niż na początku spotkania i do przerwy nie wpuścił już żadnego gola, ale nasza sytuacja i tak była dramatyczna. Jedyną okazję stworzyliśmy sobie po kontrataku w doliczonym czasie gry, lecz Cosme przegrał pojedynek jeden na jeden z bramkarzem. Na nic zdały się moje próby motywowania zawodników w szatni i po bezbarwnej drugiej połowie, Inter utrzymał wygraną w rozmiarach 2:0 do końcowego gwizdka. Zagraliśmy dwa beznadziejne spotkania z rzędu, a moi podopieczni po rozbiciu Romy, chyba za bardzo uwierzyli w swoje umiejętności i brutalnie zostali sprowadzeni na ziemię. Juventus jak można się domyśleć, wykorzystał nasze potknięcie i zrównał się z nami punktami, ale to my nadal jesteśmy liderem (bezpośrednie spotkania).

 

Inter Mediolan-Legnano 2:0 (2:0)

 

8’ Riise (1:0)

12’ Adriano (2:0)

 

Mom: Adriano – 8 (ST, Inter Mediolan)

Widzów: 71945

 

Novotnemu pękła kość przedramienia i straciliśmy jednego z wyróżniających się ostatnio zawodników na cały miesiąc. Dobrze, że do zdrowia wrócił Filipe Falardo, ale on w tym sezonie gra w kratkę.

 

 

 

Cesena-Milan 1:0

Sampdoria-Juventus 1:3

 

1. Legnano 77

2. Juventus 77

3. Milan 67

Odnośnik do komentarza

kujawiak: Oby było tak jak mówisz. Nieważne jaki scenariusz, byleby zakończył się Scudetto.

__________________________________________________________________________________________

25.4.2010

Serie A [36/38]: [7] Sampdoria-Legnano [1]

(Handanovic- Drouin,Gioda, Ze Castro, Marange- Denneboom, Filipe Falardo, Fernando, Guti- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Rozgrywki ligowe wkraczały już w naprawdę decydującą fazę, gdzie każda najmniejsza strata punktów, powinna oznaczać dla nas utratę mistrzowskiego tytułu. Trzy z rzędu porażki, poważnie zachwiały naszym morale, ale dzisiaj musimy o tym zapomnieć i wreszcie zagrać tak jak do tego przyzwyczailiśmy kibiców w przekroju całego sezonu. Nieważne jest, że w ostatnich trzech spotkaniach nie zdobyliśmy nawet bramki. Dzisiaj odcinamy się grubą kreską od ostatnich niepowodzeń i rzucamy ostatnie siły na walkę o Scudetto. Od początku spotkania obydwie ekipy nawzajem okładały się ofensywnymi akcjami. Świetnie spisywał się Handanovic, a mając goalkeapera w wybitnej formie, można śmiało skupić się na poczynaniach ofensywnych. Te na siebie wziął niezawodny od lat Hugo Carolo, który w pojedynkę, rozmontował rywala w pierwszej połowie. Najpierw wypracował on rzut karny, który sam zamienił na bramkę, a następnie dwukrotnie wykładał piłkę naszemu pivotowi – Fernando. Nasz defensywny pomocnik zdobył więc w 12 minut tyle bramek ile przez cały obecny sezon, ale te trafienia mogą okazać się najważniejsze. Do przerwy nasza sytuacja była bardzo komfortowa, jednak druga odsłona jak to już od lat bywa, zaczęła się dla nas od niemiłego akcentu, czyli bramki Johnsona. Dodatkowo chwilę później mocno poobijany został Rebecchi, który i tak grał na nie swojej pozycji, czyli na prawym skrzydle. Gospodarze ostro polowali na nogi moich podopiecznych, wobec czego do końca spotkania graliśmy z dwoma poobijanymi zawodnikami. W 67. minucie, zrobiło się jeszcze bardziej nerwowo kiedy Johnson sprawił, że gospodarze doskoczyli do nas na dystans jednej bramki. Ponownie mogliśmy odskoczyć w 81. minucie, ale pazernie zachował się Kerzhakov, który w akcji 2 na 1, nie podał do lepiej ustawionego Hugo Carolo i tylko trafił w skracającego kąt Ekolę. Jeśli ta sytuacja miała kosztować nas komplet punktów w tym spotkaniu to Rosjanin zapewne w efekcie natychmiastowym pożegnałby się z klubem. Sampdoria coraz bardziej nacierała w poszukiwaniu wyrównującej bramki, aż wreszcie nadziała się na kontratak. Tym razem samolubnie zachował się Hugo Carolo, który nie czuł chemii z Kerzhakovem i nie zagrał mu piłki, ale w przeciwieństwie do reprezentanta Sbornej, nasz as, pięknie pomierzył po długim słupku, a piłka odbijając się od tej części bramki, zatrzepotała w siatce. Odnieśliśmy bardzo ważne zwycięstwo i od tytułu dzielą nas jeszcze dwie wygrane.

 

Sampdoria-Legnano 2:4 (0:3)

 

5’ (kar) Hugo Carolo (0:1)

11’ Fernando (0:2)

23’ Fernando (0:3)

47’ E.Johnson (1:3)

67’ E.Johnson (2:3)

90’ Hugo Carolo (2:4)

 

Mom: Hugo Carolo – 9 (Legnano)

Widzów: 30705

 

Nasza sytuacja pogorszyła się przez to, że na prawym skrzydle nie miałem do dyspozycji ogranego zawodnika. Denneboom wyleciał na 3 tygodnie. Novotny był już kontuzjowany, a mogący tam występować od święta Rebecchi nie zagra przez tydzień. W związku z tym, będę musiał na tę pozycje w dwóch ostatnich spotkaniach wystawić Nordtveita, który nie grał przez prawie pół roku.

 

 

 

Parma-Juventus 0:1

Atalanta-Milan 3:3

 

1. Legnano 80

2. Juventus 80

3. Milan

Odnośnik do komentarza

2.5.2010

Serie A [37/38]: [1] Legnano-Cesena [18]

(Handanovic- Drouin,Gioda, Ze Castro, Marange- Nordtveit, Filipe Falardo, Fernando, Guti- Hyun-uk Jo, Hugo Carolo)

 

Przedostatnia kolejka i starcie z ciągle walczącą jeszcze o utrzymanie Ceseną. Doskonale pamiętamy jak zażarcie walczyło z nami Torino, kiedy mieli oni jeszcze iluzoryczne szanse na utrzymanie, dlatego też dzisiaj nie stosujemy dla przeciwnika żadnej taryfy ulgowej i wystawiam najsilniejszy skład jaki mam do dyspozycji. Goście grali naprawdę dobrze i gryźli murawę by nie dopuszczać nas pod swoje pole karne, co im się udawało. Sami jednak też nie kreowali bramkowych sytuacji, a jeśli już oddali strzał, to z łatwością bronił go Handanovic. W 22. minucie, nastąpił przebłysk jednego z moich zawodników i to tego, po którym najmniej bym się tego spodziewał. Nieograny Nordtveit, zdecydował się na uderzenie z ponad 25. metrów, a piłka łukiem wpadła do siatki. W końcówce pierwszej odsłony wreszcie przycisnęliśmy Cesenę. Co prawda Hyun-uk Jo, przegrał pojedynek sam na sam z Lupo, ale już w kolejnej akcji Rea musiał ratować się faulem od tyłu na szarżującym Hugo Carolo i całą druga odsłonę, mieliśmy grać z przewaga jednego zawodnika. Druga odsłona zaczęła się o dziwo od zmarnowanej setki Nijenhuisa, co potwierdzało, że Cesena mimo osłabienia, broni składać nie zamierza. Drugiej połowy nawet nie chcę komentować, bo jak można podsumować cenzuralnymi słowami postawę zespołu, który walczy o mistrza, jest liderem cały sezon, gra przedostatnie spotkanie z outsiderem, prowadzi i ma przewagę jednego zawodnika, a nagle jego defensorzy w drugiej połowie zapominają jak się gra w piłkę. Efektem kuriozalnych błędów Giody (co mu się rzadko zdarza) i Ze Castro, były dwa gole Bernacciego. W tym momencie straciliśmy mistrzostwo…Piąta porażka w tym sezonie, w tym kolejna u siebie z drużyną, która znajduje się w strefie spadkowej…

 

Legnano-Cesena 1:2 (1:0)

 

22’ Nordtveit (1:0)

57’ Bernacci (1:1)

69’ Bernacci (1:2)

 

Mom: Marco Bernacci – 8 (ST, Cesena)

Widzów: 6916

 

Juventus-Atalanta 2:1

Milan-Catania 3:3

 

1. Juventus 83

2. Legnano 80

3. Roma 70

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...