Skocz do zawartości

Breaking news: 445 teologów z Universitas Villanovensis orzekło, że Marynia nie ma duszy


Feanor

Rekomendowane odpowiedzi

Dla mnie problemem nie jest długość kazań ale ich treść i sposób, że się tak wyrażę interpretacji.

Wciąż poszukuję w Warszawie kościoła, w którym poziom kaznodziejów byłby naprawdę dobry. Na razie chyba najlepiej mi u Dominikanów. No i jeszcze słynny x. Pawlukiewicz w świętej Annie (choć tam akurat bywam rzadko) też ma dobre kazania (choć nie zawsze).

 

Właśnie miałem klienta, który po zapłaceniu za usługę zostawił mi jako napiwek 12 letnią szkocką (która kosztuje prawie tyle co zapłacił za poradę) :)

Odnośnik do komentarza

Dla mnie problemem nie jest długość kazań ale ich treść i sposób, że się tak wyrażę interpretacji.

Wciąż poszukuję w Warszawie kościoła, w którym poziom kaznodziejów byłby naprawdę dobry. Na razie chyba najlepiej mi u Dominikanów. No i jeszcze słynny x. Pawlukiewicz w świętej Annie (choć tam akurat bywam rzadko) też ma dobre kazania (choć nie zawsze).

 

Właśnie miałem klienta, który po zapłaceniu za usługę zostawił mi jako napiwek 12 letnią szkocką (która kosztuje prawie tyle co zapłacił za poradę) :)

 

powinieneś umieścić w swych dochodach wartość podarku ;)

 

Odnośnik do komentarza

Lagren, sam pierdolisz :)

Nie prafda :(

 

Wszystko się rozchodzi o to: "Moim zdaniem jak już ktoś studiuje to powinien na maksa korzystać z możliwości które daje mu uczelnia, a nie foszyć się że musi w pon na 8 rano iść na wykład. To nie jest obowiazek isc na studia, wiec jak komus nie odpowiada sluchanie ludzi madrzejszych od siebie, to nie musi tego robic."

 

I dlatego chodzę na wykłady/ćwiczenia, które:

a) są ciekawe

b) jest duża szansa, że mi się przydadzą w przyszłości(w pracy, nie na egzaminie)

c) a i b

d) no kurwa jak już trzeba to pójdę

 

A jeżeli wykład jest prowadzony słabo, do tego przedmiot, którego dotyczy jest na tyle nieistotny dla kariery studenta(czy też sylabus jest na tyle przestarzały/zjebany) to student korzystając maksymalnie z możliwości, które daje mu uczelnia, korzysta z zapisanej w regulaminie możliwości nie uczęszczania na ten wykład, dzięki czemu ma czas na robienie innych bardziej dla niego pożytecznych/przyjemnych rzeczy.

 

I teksty typu: Na chuj szedłeś na studia jak nie chodzisz na wykład z historii ekonomicznej, filozofii czy "wstęp do... czegoś czego nie zamierzam robić w swoim życiu", są z dupy.

Ja poszedłem, nie bywałem za często na zajęciach a i tak jestem zadowolony:

a) papier, mimo wszystko sporo daje, w szczególności jak ma niezłą reputację. Informatykiem nie jestem, a bez studiów i reszty niżej bym odpadał na etapie screeningu cv.

b) organizacja studencka, moja dała/daje mi więcej niż same studia. Pośrednio dzięki niej, ja czy sporo moich znajomych, miało i ma dobre, płatne praktyki, staże czy choćby zlecenia już na 1 czy 2 roku licencjatu. Oprócz tego szkolenia, case'y etc oraz:

c) kontakty, nie oszukujmy się, często ważniejsze niż faktyczne wykształcenie/umiejętności, w szczególności na początku, kiedy nie masz dużego doświadczenia, więc nie tak łatwo się wyróżnić czymś czego nie ma reszta studenciaków.

d) znajomośći, mimo wszystko studia to zajebisty czas i się poznaje sporo ciekawych ludzi(tu mi chodzi bardziej o przyjaźnie niż kontakty biznesowe, choć to się często nakłada) co wzbogaca życie, osobowość, poszerza horyzonty

e) mentoring, powiązane z poprzednimi, starsi, bardziej ogarnięci życiowo-karierowo znajomi, spotkania z alumnami koła czy nawet otwarte wykłady z różnymi prezesami etc, często dają jakieś wskazówki czy choćby kopa motywacyjnego

f) wymiany międzynarodowe, aktualnie na takowej jestem i to najlepsze pół roku(a można na rok) mojego życia, choć jest zagrożeniem dla mojej kariery, :P

g) coś jeszcze na pewno, jak przypomnę to dopiszę

h) zniżki studenckie i generalnie życie studenckie :D

 

A i żeby ładnie zakończyć, pojadę klasykiem ladem. Także, JAK KTOŚ SIĘ Z TYM NIE ZGADZA TO JEST POPIERDOLONY, ewentualnie wybrał złe studia ;)

Odnośnik do komentarza

Dla mnie problemem nie jest długość kazań ale ich treść i sposób, że się tak wyrażę interpretacji.

Wciąż poszukuję w Warszawie kościoła, w którym poziom kaznodziejów byłby naprawdę dobry. Na razie chyba najlepiej mi u Dominikanów. No i jeszcze słynny x. Pawlukiewicz w świętej Annie (choć tam akurat bywam rzadko) też ma dobre kazania (choć nie zawsze).

 

Właśnie miałem klienta, który po zapłaceniu za usługę zostawił mi jako napiwek 12 letnią szkocką (która kosztuje prawie tyle co zapłacił za poradę) :)

fajne kazania przynajmniej dla dzieci są w kościele: http://boernerowo.pl/
Odnośnik do komentarza

 

Dla mnie problemem nie jest długość kazań ale ich treść i sposób, że się tak wyrażę interpretacji.

Wciąż poszukuję w Warszawie kościoła, w którym poziom kaznodziejów byłby naprawdę dobry. Na razie chyba najlepiej mi u Dominikanów. No i jeszcze słynny x. Pawlukiewicz w świętej Annie (choć tam akurat bywam rzadko) też ma dobre kazania (choć nie zawsze).

 

Właśnie miałem klienta, który po zapłaceniu za usługę zostawił mi jako napiwek 12 letnią szkocką (która kosztuje prawie tyle co zapłacił za poradę) :)

fajne kazania przynajmniej dla dzieci są w kościele: http://boernerowo.pl/

 

Ja kiedy moge obstawiam 11:30 na Chlodnej - sensowne kazania dla dzieci i rodzicow na jednej mszy plus swietna, zywa schola.

Odnośnik do komentarza

@ Lagren

 

 


 

A jeżeli wykład jest prowadzony słabo, do tego przedmiot, którego dotyczy jest na tyle nieistotny dla kariery studenta(czy też sylabus jest na tyle przestarzały/zjebany) to student korzystając maksymalnie z możliwości, które daje mu uczelnia, korzysta z zapisanej w regulaminie możliwości nie uczęszczania na ten wykład, dzięki czemu ma czas na robienie innych bardziej dla niego pożytecznych/przyjemnych rzeczy.

 

Wykładowca tego przedmiotu ma prawo sprawdzić wiedzę studenta podczas egzaminu z materiału, który jest zawarty w przestarzałym/zjebanym sylabusie wraz z tym co podał na wykładzie oraz sam ustalić poziom trudności egzaminu, i studentowi nic do tego.

Odnośnik do komentarza

Na Chłodną planuję się wybrać. Chyba pisałeś kiedyś o tym kościele.

Ja Pawlukiewicza jakos nie trawie, ten jego luz jest jakis sztuczny, populistyczny. Z kolei u Dominikanow (dawniej czesto Sluzew, teraz rzadko Freta) poziom refleksji jest wysoki, ale mam czasem wrazenie, ze oni sie strasznie paluja ta elitarnoscia, ida w abstrakcje, bardzo daleka od problemow zwyklego czlowieka.

Odnośnik do komentarza

@ Lagren

 

 

 

A jeżeli wykład jest prowadzony słabo, do tego przedmiot, którego dotyczy jest na tyle nieistotny dla kariery studenta(czy też sylabus jest na tyle przestarzały/zjebany) to student korzystając maksymalnie z możliwości, które daje mu uczelnia, korzysta z zapisanej w regulaminie możliwości nie uczęszczania na ten wykład, dzięki czemu ma czas na robienie innych bardziej dla niego pożytecznych/przyjemnych rzeczy.

 

Wykładowca tego przedmiotu ma prawo sprawdzić wiedzę studenta podczas egzaminu z materiału, który jest zawarty w przestarzałym/zjebanym sylabusie wraz z tym co podał na wykładzie oraz sam ustalić poziom trudności egzaminu, i studentowi nic do tego.

A gdzie napisałem, że nie ma prawa? :|

 

Najprościej jak się da, serio:

Napisałem, że jak wykład jest prowadzony w ten(źle) sposób, albo sam przedmiot jest niewarty uwagi, a zgodnie z regulaminem studiów obecność na tychże zajęciach jest nieobowiązkowa, to student kierując się swoim interesem, maksymalizując efektywność wykorzystania swojego czasu, na ten wykład chodzić nie będzie, tylko przed egzaminem siądzie i samemu, w pół godziny, nauczy się tego co profesorek przekazuje w 1,5 godziny #PROFIT.

Odnośnik do komentarza

O wlasnie, kaderr wazna kwestie poruszyl. Im bardziej zbedny i bzdurny przedmiot tym wieksza, zakompleksiona kurwa go wyklada. Efekt tego taki, ze zamiast skupia czas na rzeczach waznych, wkurwiasz sie i uczysz na pamie jakis zjebanych pierdol, byleby tylko dziad (lub baba - czesciej) pierdoletz dal Ci laskawie 3 i przy okazji.spokoj.

Ja mam jednego profesora, którego słowo w słow trzeba pisać bo menda sama siebie nagrywa. I wiecie co? Nie hejtuję go, bo dodatkowa wiedza zawsze się przyda.

Odnośnik do komentarza

 

O wlasnie, kaderr wazna kwestie poruszyl. Im bardziej zbedny i bzdurny przedmiot tym wieksza, zakompleksiona kurwa go wyklada. Efekt tego taki, ze zamiast skupia czas na rzeczach waznych, wkurwiasz sie i uczysz na pamie jakis zjebanych pierdol, byleby tylko dziad (lub baba - czesciej) pierdoletz dal Ci laskawie 3 i przy okazji.spokoj.

Ja mam jednego profesora, którego słowo w słow trzeba pisać bo menda sama siebie nagrywa. I wiecie co? Nie hejtuję go, bo dodatkowa wiedza zawsze się przyda.

 

No ale sam wiele razy pisałeś przecież, że jesteś zjebany.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...