Skocz do zawartości

Piłka po grecku


Flat Eric

Rekomendowane odpowiedzi

W ostatnich dniach okna transferowego klub opuściło dwóch obrońców: Bob Temmerman przeszedł do Bredy za 2 miliony euro, a Miguel Angelo Alves do Boavisty za okrągłe 10 milionów. Następcą Portugalczyka na lewej stronie defensywy został mój stary znajomy z reprezentacji Chile, Felipe Carrasco (23 lata). By wyciągnąć go z meksykańskiej Pachuki musiałem wydać 1,8 miliona, czyli wcale nie tak wiele. Dodatkowo sprowadziłem rezerwowego napastnika, Erwina Peetersa (24 lata). Twente zażądało za niego zaledwie 210 tysięcy - w sam raz na zawodnika, który zapewne zbyt dużo sobie nie pogra.

 

Pierwszy wyjazdowy mecz ligowy rozegraliśmy w Bredzie. Początek spotkania nie wskazywał żadnych problemów - Gonzalo Pina podkręcił z ponad 30 metrów nie do obrony, wyjątkowo efektownie otwierając wynik. Bardzo się zdziwię, jeśli trafienie Urugwajczyka nie zostanie wybrane golem kolejki. Niestety, potem nasza gra wyraźnie siadła, a gospodarze uzyskiwali coraz większą przewagę. Tylko doskonałej dyspozycji Farinelliego zawdzięczaliśmy fakt, iż do 83. minuty zachowywaliśmy czyste konto. Wreszcie włoski bramkarz skapitulował - wprawdzie wybronił uderzenie Kuipersa, jednak przy dobitce Postmy nic nie mógł zrobić.

Statystyki zdecydowanie przemawiały za Bredą, dlatego remis całkowicie mnie urządzał.

 

Holenderska Ekstraklasa [2/34]

25.08.2038, Stadion Miejski, Breda

NAC Breda [10] - Feyenoord [5] 1:1 (0:1)

 

7'- Pina (0:1)

83'- Postma (1:1)

 

MoM: Farinelli (8)

Widownia: 57826

 

Trzy dni przed rewanżowym starciem z Liverpoolem musieliśmy jeszcze stawić czoła Haarlemowi. Kilku zawodników oszczędzałem na "bitwę o Anglię", czego jednak nie było widać w pierwszej połowie. Worek z bramkami szybko rozwiązał Gonzalo Pina, przymierzając bezpośrednio z rzutu wolnego. Inna sprawa, że reprezentant Urugwaju chyba chciał dośrodkowywać... Pięć minut później prowadziliśmy już 2:0, za sprawą Ahmeda Al-Zahraniego. Saudyjczyk otrzymał wyśmienite podanie od Andersona i spokojnie pokonał bramkarza gości. Podopieczni Richarda Haklandera zniwelowali część strat (Skelac skutecznie główkował po rzucie rożnym Jorgensena), jednak nie poszli za ciosem. Wręcz przeciwnie: przed przerwą pozwolili sobie wbić jeszcze trzy gole. Na 3:1 podwyższył Al-Zahrani; tym razem został świetnie obsłużony przez Petara Koleva. Później do głosu doszedł Anderson. Najpierw uderzył celnie z ostrego kąta, by w doliczonym czasie pierwszej połowy zostać autorem trafienia numer pięć. Farinelli dalekim wykopem posłał piłkę na Rafaela, ten przebił ją głową do swego rodaka, a brazylijski napastnik z klasą przelobował Armaha.

Po zmianie stron goście wyglądali znacznie lepiej, co przełożyło się na zdobycie dwóch bramek. Rozmiary porażki zmniejszyli Skelac oraz Terzi, no ale właśnie - tylko zmniejszyli. Ostatecznie wygraliśmy 5:3; biorąc pod uwagę roszady kadrowe, taki wynik był całkiem satysfakcjonujący.

 

Holenderska Ekstraklasa [3/34]

29.08.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [7] - Haarlem [13] 5:3 (5:1)

 

20'- Pina (1:0)

25'- Al-Zahrani (2:0)

29'- Skelac (2:1)

31'- Al-Zahrani (3:1)

34'- Anderson (4:1)

45'- Anderson (5:1)

63'- Skelac (5:2)

76'- Terzi (5:3)

 

MoM: Anderson (9)

Widownia: 51145

Odnośnik do komentarza

Na New Anfield już kiedyś grałem, również w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Prowadzone przeze mnie Energie Cottbus zremisowało po fantastycznym spektaklu 3:3, tyle że był to pierwszy mecz; w rewanżu polegliśmy. Teraz sytuacja wyglądała inaczej – do Anglii jechałem ze skromną zaliczką i jakikolwiek remis gwarantował awans.

Atmosferę tego stadionu trudno opisać słowami, w każdym razie entuzjazm kibiców udzielił się zawodnikom obu drużyn. Najpierw odważniej zaatakował Liverpool, jednak z czasem to my coraz częściej stwarzaliśmy sobie dobre sytuacje. I kiedy mówię „dobre” mam na myśli naprawdę dobre, wręcz stuprocentowe. Pierwszy gol padł dopiero w 42. minucie. Debiutujący Carrasco wrzucił piłkę z autu w pole karne – Green wybił ją na 30. metr, ale tam stał Rafael, który kapitalnym uderzeniem z woleja pokonał Hendry'ego. Stadiony świata! Teraz gospodarze potrzebowali trzech bramek, niestety jedną zdobyli jeszcze przed przerwą. W zamieszaniu podbramkowym najsprytniejszy okazał się Santos.

Próbowałem uspokoić chłopaków: mówiłem (zgodnie z prawdą), że grali naprawdę dobrze, i jeśli dalej będą robić swoje, to faza grupowa jest jak najbardziej realna. Chyba uwierzyli, bo po zmianie stron odzyskali prowadzenie – Pina zacentrował z rzutu rożnego, a Al-Zahrani głową wpakował piłkę do siatki. Anglicy mieli nieco ponad pół godziny, by strzelić nam trzy gole i odwrócić losy rywalizacji. Trudne zadanie, prawda? Cóż, wystarczyły im cztery minuty, żeby zrealizować 2/3 planu. Farinelliego dwukrotnie pokonał Cooper – wysunięty napastnik najpierw wykorzystał doskonałe podanie Hewitta, a następnie celnie główkował po rzucie wolnym Savasa. „Oho, zaczyna się” - pomyślałem. The Reds zwietrzyli swoją szansę, jednak wkrótce znów dali się zaskoczyć. Pellicer uderzył z rzutu wolnego tak szczęśliwie, że piłka odbiła się od muru i wpadła do siatki! Był to pierwszy gol Peruwiańczyka w barwach Feyenoordu, ale jakże ważny! Jakby tego było mało, w 78. minucie Santos zdzielił Sneijdera łokciem, za co zasłużenie wyleciał z boiska. Nasza sytuacja wyglądała coraz bardziej obiecująco... Mimo osłabienia, gospodarze nie rezygnowali. W doliczonym czasie gry rezerwowy Hewitt strzelił na 4:3 i zrobiło się nerwowo. Zerkałem na zegarek, pokazywałem sędziemu, że czas zakończyć ten mecz... I wreszcie mnie posłuchał! Niemożliwe nie istnieje, wyeliminowaliśmy wielki Liverpool i zagramy w fazie grupowej Ligi Mistrzów!

 

Radość nieco zmalała po rozlosowaniu grup – trafiliśmy na Manchester United, Valencię oraz Marsylię... Cóż, trudno. Na razie świętujemy historyczny triumf!

 

Liga Mistrzów - 3. runda kwalifikacyjna [2/2]

1.09.2038, New Anfield, Liverpool

Liverpool - Feyenoord 4:3 (1:1)

 

42'- Rafael (0:1)

45'- Santos (1:1)

56'- Al-Zahrani (1:2)

57'- Cooper (2:2)

61'- Cooper (3:2)

73'- Pellicer (3:3)

90'- Hewitt (4:3)

 

MoM: Cooper (9)

Widownia: 56633

 

Największe transfery - sierpień 2038

 

TOP 10 - ŚWIAT

 

1. Sebastian Lopez [22 lata, Urugwaj 8/4, napastnik] Tigre -> Unterhaching (31 M)

2. Sokol Arapi [26 lat, Czarnogóra 25/0, lewy obrońca] Fiorentina -> Inter (28,5 M)

3. Claudio Pasini [27 lat, Urugwaj 12/3, środkowy pomocnik] Wolfsburg -> Frankfurt (25 M)

4. Jan Vonk [27 lat, Holandia 18/2, lewy obrońca] Frankfurt -> Wolfsburg (24 M)

5. Luiz Carlos [21 lat, Brazylia, środkowy pomocnik] Cruzeiro -> Wolfsburg (23 M)

6. Michele Esposito [23 lata, Włochy, środkowy pomocnik] Hannover -> Gladbach (22,5 M)

7. Enrico Monti [22 lata, Włochy 6/1, środkowy obrońca] Sampdoria -> Lyon (18 M)

8. Dragan Mustafi [23 lata, Macedonia 19/0, lewy obrońca] Galatasaray -> Manchester United (16 M)

9. Huub Tillema [23 lata, Holandia 1/0, prawy obrońca] Rangers -> Lyon (15,5 M)

10. Carlos Alberto Acosta [23 lata, Paragwaj 12/1, ofensywny pomocnik] Gil Vicente -> PSV (15,25 M)

 

TOP 10 - HOLANDIA

 

1. Carlos Alberto Acosta [23 lata, Paragwaj 12/1, ofensywny pomocnik] Gil Vicente -> PSV (15,25 M)

2. Martijn Hofstra [26 lat, Holandia 4/0, napastnik] Gil Vicente -> PSV (11,5 M)

3. Sergejs Kopca [27 lat, Łotwa 21/1, ofensywny pomocnik] Breda -> Ajax (8,75 M)

4. Jose Chavez [21 lat, Honduras 25/0, środkowy pomocnik] Heerenveen -> AZ (5,25 )

5. Nicolae Ghita [24 lata, Rumunia, napastnik] Steaua -> Willem II (5 M)

6. Andras Jakab [23 lata, Węgry 18/0, lewy obrońca] Asteras Tripolis -> PSV (4,3 M)

7. Daniel Mihalcea [21 lat, Rumunia, prawy obrońca] Twente -> PSV (2,9 M)

8. Bob Temmerman [24 lata, Belgia 1/0, środkowy obrońca] Feyenoord -> Breda (2 M)

9. Felipe Carrasco [23 lata, Chile 2/0, lewy obrońca] Pachuca -> Feyenoord (1,8 M)

10. Horatiu Nicolici [27 lat, Rumunia, lewy obrońca] Steaua -> De Graafschap (1,1 M)

Odnośnik do komentarza

Każda dobra seria musi kiedyś dobiec końca. My pierwszą od pięciu miesięcy ligową porażkę ponieśliśmy w Nijmegen.

A początek spotkania z tamtejszym NEC był całkiem obiecujący – Al-Zahrani dobił uderzenie Apostolova i wyprowadził nas na nieoczekiwane prowadzenie. Nieoczekiwane, bo od pierwszego gwizdka to gospodarze wyraźnie dominowali. W odpowiedzi Nicolas Sum wykorzystał rzut karny, podyktowany po faulu Kotyzy na Florescu.

Druga połowa wyglądała podobnie: podopieczni George'a Boatenga przeważali, ale to my zdobyliśmy gola. Apostolov uderzył z rzutu wolnego, a piłka odbiła się od muru i spadła pod nogi Carrasco, który strzałem z ostrego kąta pokonał Jensena. Dopiero wtedy poznaliśmy, co oznacza gniew NEC. Rywale przycisnęli nas jeszcze mocniej, zmuszając obrońców Feyenoordu do coraz większej liczby błędów. Wreszcie wyrównał Pereira, a że do końca meczu zostało ponad 20 minut, gospodarze postanowili powalczyć o pełną pulę. I zrobili to skutecznie, głównie za sprawą Nicolasa Suma. Urugwajczyk siał prawdziwy postrach w naszych szeregach defensywnych; to właśnie on dał Nijmegen upragnione prowadzenie, główkując po dobrym dośrodkowaniu Wernera. Ostatecznie Sum skompletował hattricka – w ostatniej minucie efektownym uderzeniem z dystansu wykończył błyskawiczną kontrę.

 

Holenderska Ekstraklasa [4/34]

5.09.2038, de Goffert, Nijmegen

NEC Nijmegen [11] - Feyenoord [7] 4:2 (1:1)

 

29'- Al-Zahrani (0:1)

38'- Sum - K (1:1)

58'- Carrasco (1:2)

68'- Pereira (2:2)

72'- Sum (3:2)

90'- Sum (4:2)

 

MoM: Sum (9)

Widownia: 22466

 

Powołania na mecze towarzyskie z Chile i Kamerunem:

 

Bramkarze: Roy van der Geest (25 lat, Dortmund, 2/0), Robert Breed (30 lat, Barcelona, 0/0), Martin van Berlo (26 lat, PSV, 0/0)

 

Obrońcy: Gerrit Balkestein (27 lat, Juventus, 41/1), Jan Vonk (27 lat, Wolfsburg, 18/2), Duncan Schreuder (22 lata, Leverkusen, 6/0), Danny van Delft (23 lata, Deportivo, 2/0), Huub Tillema (23 lata, Lyon, 1/0), Barry Koevermans (26 lat, AZ, 0/0), Niels Stuivenberg (21 lat, PSV, 0/0)

 

Pomocnicy: Berry Hofstra (27 lat, Lyon, 43/7), Martin Bakker (31 lat, Palermo, 42/4), Brian van der Hooft (23 lata, FC Koeln, 15/0), Alfons Yilmaz (29 lat, Blackburn, 14/2), Hennie Coolen (26 lat, Celtic, 11/1), Bert Alonso (28 lat, PSV, 4/0), Albert Jacobs (25 lat, Leverkusen, 4/0), Ramon Dompig (23 lata, Zaragoza, 4/0), Cor de Lange (29 lat, Beira-Mar, 1/0), Ramon Kuipers (23 lata, NAC Breda, 0/0)

 

Napastnicy: Arjen Van Der Vall (30 lat, Middlesbrough, 35/23), Gerald Vermeulen (28 lat, Atletico Madryt, 30/28), Yalcin Yucel (23 lata, Napoli, 9/1), Martijn Hofstra (26 lat, PSV, 4/0)

Odnośnik do komentarza

Mój debiut w roli szkoleniowca reprezentacji Holandii nie wypadł zbyt okazale. Z Chile zagraliśmy przeciętnie; z Kamerunem byłoby pewnie lepiej, gdyby nie czerwona kartka dla Schreudera, którą lewy obrońca zarobił już w 24. minucie. Początki zawsze są trudne, na szczęście mamy prawie dwa lata do Euro.

 

Mecz towarzyski

11.09.2038, Amsterdam ArenA, Amsterdam

Holandia - Chile 3:3 (2:1)

 

10'- Vermeulen (1:0)

21'- Avila (1:1)

45'- Vermeulen (2:1)

47'- Madrid (2:2)

67'- Madrid (2:3)

89'- Vermeulen - K (3:3)

 

MoM: Vermeulen (9)

Widownia: 38188

 

van der Geest 6 - Schreuder 7, Dompig 7, van der Hooft 6 (45'- Stuivenberg 6), Balkestein 7 (45'- van Delft 7) - Vonk 7, Jacobs 7, B. Hofstra 6 (45'- Alonso 7), Tillema 7 (45'- de Lange 6) - Vermeulen 9, Yucel 6 (45'- van der Vall 6)

 

Mecz towarzyski

15.09.2038, Amsterdam ArenA, Amsterdam

Holandia - Kamerun 1:1 (0:1)

 

26'- Mamoun (0:1)

53'- Coolen (1:1)

 

MoM: Mamoun (8)

Widownia: 38177

 

van Berlo 7 - Schreuder 7 (24'- cz.k.), Stuivenberg 7, van der Hooft 7, Balkestein 6 (45'- van Delft 7) - Kuipers 7, Alonso 6 (45'- Jacobs 7), B. Hofstra 6 (45'- Coolen 8), Tillema 7 - Yucel 6 (25'- Vonk 7), M. Hofstra 6 (45'- van der Vall 6)

Odnośnik do komentarza

Beniaminek z Utrechtu w tym sezonie nie odniósł jeszcze zwycięstwa – zgromadził dotąd zaledwie dwa punkty i zdobył marne dwa gole. Biorąc pod uwagę statystyki, powinniśmy gładko wygrać, zachowując przy tym czyste konto. Niby „są kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki”, ale wszystko sprawdziło się co do joty.

Goście sami szybko zrobili sobie krzywdę – po ostrym dośrodkowaniu Koleva piłkę do własnej siatki wpakował Beranek. Czech zaliczył dość kuriozalnego samobója. Autorem gola numer dwa został Ahmed Al-Zahrani, który strzałem głową zamknął kolejną świetną centrę Petara Koleva.

W drugiej połowie Beranek wciąż nie miał szczęścia; wydatnie przyczynił się do utraty trzeciej bramki. Pozwolił sobie odebrać piłkę jak dziecko, dzięki czemu Anderson mógł praktycznie przesądzić losy spotkania. Kropkę nad „i” postawił debiutujący Peeters, a trzecią asystę zapisał na swym koncie Kolev. Bułgarski pomocnik dośrodkował wprost na głowę holenderskiego napastnika.

Cztery do zera, Feyenoord żegna frajera.

 

Holenderska Ekstraklasa [5/34]

19.09.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [10] - FC Utrecht [16] 4:0 (2:0)

 

18'- Beranek - S

31'- Al-Zahrani

49'- Anderson

87'- Peeters

 

MoM: Kolev (8)

Widownia: 51164

 

Rozgrywki Ligi Mistrzów zainaugurowaliśmy w pięknej Marsylii. Co ciekawe, kiedyś już rywalizowałem na Stade Velodrome, aczkolwiek dawno temu – prowadziłem wtedy Messiniakos i poległem aż 2:6.

Tym razem nie było tak źle; mało tego, było wprost fantastycznie. W 13. minucie mogłem wyskoczyć z uniesionymi w górę rękami, gdyż drogę do bramki Martineza znalazł Al-Zahrani. Reprezentant Arabii Saudyjskiej znajdował się w kapitalnej formie strzeleckiej; to już piąty z rzędu mecz, w którym zaliczył co najmniej jedno trafienie. Nie zmienia to jednak faktu, że Francuzi byli stroną wyraźnie dominującą. Atakowali bez ustanku, dwukrotnie musiał ratować nas słupek. Wreszcie ukąsili – błąd Kotyzy bezlitośnie wykorzystał Capoue. Do końca meczu pozostało 20 minut i zdawało się, że jeśli ktokolwiek przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę, to będą to gospodarze. Tymczasem... W ostatniej minucie Al-Zahrani podał świetnie do Rafaela, dzięki czemu Brazylijczyk znalazł się sam na sam z bramkarzem Marsylii. Nasz największy gwiazdor uderzył płasko z 25 metrów i... piłka wylądowała w siatce! Oszalałem, jednak zgarniamy pełną pulę.

Sensacja na Stade Velodrome stała się faktem. Startujemy naprawdę nieźle, może jednak powalczymy o trzecie miejsce? W drugim meczu Manchester United przegrał u siebie z Valencią 2:3.

 

Liga Mistrzów - Grupa E [1/6]

22.09.2038, Stade Velodrome, Marsylia

Olympique Marsylia [-] - Feyenoord [-] 1:2 (0:1)

 

13'- Al-Zahrani (0:1)

70'- Capoue (1:1)

90'- Rafael (1:2)

 

MoM: Rafael (8)

Widownia: 59000

Odnośnik do komentarza

AZ Alkmaar było największym rozczarowaniem początku sezonu. Jedno zwycięstwo i cztery porażki? Nie tak powinien wyglądać bilans kandydata do mistrzowskiego tytułu. Zła passa nadwątliła morale Kalmarów, co widoczne było zwłaszcza w sytuacjach podbramkowych. Te gospodarze sobie stwarzali, jednak w decydującym momencie napastnicy ekspediowali piłkę daleko na trybuny. A my? W pierwszej połowie również nie grzeszyliśmy skutecznością, za to w drugiej podkręciliśmy tempo. Wynik otworzyliśmy krótko po zmianie stron – Pina dośrodkował z rzutu rożnego, Bezalel zgrał piłkę głową do Koleva, a Bułgar zachował przytomność umysłu i pokonał Santiago Fleitę. Kolejne dwa gole padły w odstępie dwóch minut: najpierw strzelił Christian Pellicer, zaś chwilę później Al-Zahrani wykorzystał kapitalne podanie Cipriana Smarandache. Gwóźdź do trumny AZ wbił świetnie dysponowany Pellicer, uderzając ze skraju pola karnego piekielnie mocno.

Drugie z rzędu ligowe zwycięstwo 4:0, w wielkim stylu wskakujemy na fotel lidera.

 

Holenderska Ekstraklasa [6/34]

25.09.2038, DSB Stadion, Alkmaar

AZ Alkmaar [15] - Feyenoord [6] 0:4 (0:0)

 

47'- Kolev

73'- Pellicer

75'- Al-Zahrani

87'- Pellicer

 

MoM: Pellicer (9)

Widownia: 47055

 

Pucharowe starcie z półzawodowym Flevo Boys – nic szczególnego, prawda? A jednak, był to mój jubileuszowy, tysięczny mecz o stawkę w roli profesjonalnego managera. Nic dziwnego, że chciałem efektownie zwyciężyć.

Super-efektownie może nie było, ale gładko przejechaliśmy się po rywalach, wygrywając 3:0. Wszystkie bramki padły po dośrodkowaniach. Najpierw ofensywną akcję przeprowadził Kim Tae-Jin, a precyzyjną centrę koreańskiego obrońcy wykorzystał Apostolov. Później Markovic dobrze dośrodkował z rzutu wolnego, umożliwiając Pellicerowi przyjęcie piłki i posłanie jej do siatki. Wynik, ładną główką po ostrej wrzutce aktywnego Sikirica, ustalił Smarandache.

Ciekawostka przyrodnicza: gospodarze nie oddali ani jednego strzału, choćby nawet niecelnego.

 

Puchar Holandii [2. runda]

29.09.2038, Stadion Miejski

Flevo Boys [-] - Feyenoord [1 L] 0:3 (0:1)

 

23'- Apostolov

77'- Pellicer

81'- Smarandache

 

MoM: Sikiric (8)

Widownia: 5031

Odnośnik do komentarza

Z Emmen powinniśmy poradzić sobie bez problemu, tymczasem szło nam jak po grudzie. Tzn. jasne, mieliśmy przewagę, ale nie potrafiliśmy tego w żaden sposób udokumentować. Dopiero w 76. minucie z pomocą przyszedł obrońca gości, Belousov, który sfaulował Koleva w polu karnym. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Al-Zahrani i... uff, trafił. Rzut karny okazał się decydujący i uratował nas przed niepotrzebną stratą punktów.

 

Holenderska Ekstraklasa [7/34]

3.10.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [2] - Emmen [15] 1:0 (0:0)

 

76'- Al-Zahrani - K

 

MoM: Al-Zahrani (8)

Widownia: 48929

 

Dwa dni później mieliśmy stawić czoła dużo bardziej wymagającemu rywalowi. Manchester United to klub, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Czerwone Diabły przyjechały do Rotterdamu podrażnione wcześniejszą porażką – w pierwszej kolejce przegrały na własnym stadionie z Valencią.

Nic dziwnego, że od samego początku musieliśmy odpierać zmasowane ataki gości. Robiliśmy to skutecznie, a z przodu też czasem udało nam się coś sklecić. Po jednym z takich wypadów objęliśmy sensacyjne prowadzenie – Kolev dośrodkował z prawej strony w pole karne, gdzie czyhał wszędobylski Al-Zahrani. Saudyjczyk wyskoczył najwyżej i głową pokonał angielskiego bramkarza. A to nie był jeszcze koniec niespodzianek; do szatni schodziliśmy przy rezultacie 2:0. Pina dośrodkował z rzutu rożnego, zaś Law wybił piłkę zbyt krótko, wprost pod nogi Koleva. Bułgar uderzył bez przyjęcia i trybuny kompletnie oszalały.

Drugą połowę goście zaczęli znacznie lepiej, już minutę po wznowieniu gry zdobyli gola kontaktowego. Larrinaga z łatwością zwiódł Kotyzę, by wkrótce znaleźć drogę do bramki Farinelliego. Anglicy złapali wiatr w żagle i wreszcie stało się nieuniknione, czytaj: wyrównali. Marco Manz zaskoczył naszego bramkarza płaskim strzałem zza pola karnego. Gol trochę „z tyłka”, Włoch pewnie by to wybronił, gdyby nie był zasłonięty. No i gdyby Manz nie przymierzył niezwykle precyzyjnie, co do centymetra.

Później obie strony miały jeszcze swoje szanse, ale wynik nie uległ już zmianie. Normalnie remis brałbym w ciemno, jednak odnosiłem wrażenie, że Manchester był tego dnia do ogrania.

 

Liga Mistrzów - Grupa E [2/6]

5.10.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [2] - Manchester United [3] 2:2 (2:0)

 

16'- Al-Zahrani (1:0)

39'- Kolev (2:0)

46'- Larrinaga (2:1)

61'- Manz (2:2)

 

MoM: Kolev (8)

Widownia: 51139

Odnośnik do komentarza

Dzięki :)

- - - - - - -

Szło nam dobrze – zbyt dobrze. Wreszcie się ze...psuło i to w najmniej spodziewanym momencie. Wyjazd do Venlo (pięć marnych punkcików na koncie) powinien być formalnością, tymczasem zostaliśmy brutalnie ściągnięci na ziemię. Gospodarze odnieśli zaskakujące zwycięstwo 2:0 – strzelcem pierwszego gola był Frank Hoekstra, który szczęśliwie (dla siebie) nabił jednego z naszych zawodników. Druga, decydująca bramka padła w doliczonym czasie gry, gdy rzuciliśmy się do ataku, odsłaniając tyły. Emil Slavov przymierzył z półwoleja nie do obrony. Nawet ja musiałem przyznać – trafienie przedniej urody.

Żenada, w ofensywie byliśmy tego dnia kompletnie bezzębni.

 

Holenderska Ekstraklasa [8/34]

9.10.2038, Stadion Miejski, Venlo

Venlo [14] - Feyenoord [1] 2:0 (1:0)

 

31'- Hoekstra

90'- Slavov

 

MoM: Hoekstra (8)

Widownia: 16526

 

 

Wielkie starcie z Ajaxem zaczęło się dla nas idealnie, tzn. objęliśmy szybkie prowadzenie, choć nie w jakiś spektakularny sposób. Po prostu Al-Zahrani z najbliższej odległości dobił uderzenie Andersona. Niestety, odpowiedź gospodarzy nadeszła błyskawicznie, a to za sprawą Miletica, który niefortunną interwencją zaliczył samobója. Amsterdamczycy cisnęli coraz bardziej, jednak to my w doliczonym czasie pierwszej połowy zadaliśmy kolejny cios. Pellicer wykorzystał świetne, precyzyjne dośrodkowanie Petara Koleva.

Pięć minut po zmianie stron tablica wyników znów wskazywała remis – fatalne nieporozumienie Farinelliego i Miletica zaowocowało wyrównującym golem Liviu Popy. Podobne wtopy potrafią podciąć skrzydła; na szczęście pozostaliśmy konsekwentni i po raz trzeci wyszliśmy na prowadzenie. Autorem bramki na 3:2 był Anderson. Sądziłem, że teraz nie roztrwonimy już przewagi, ale Joden ponownie nas dogonili. Adam podał znakomicie do Vedrana Bebeka, a Chorwat strzałem z ostrego kąta skierował piłkę do siatki. Gospodarze na tym nie poprzestali – w 74. minucie obronę Feyenoordu przechytrzył Popa.

 

Druga porażka z rzędu nie zwiastowała nic dobrego... Musieliśmy jak najszybciej się otrząsnąć i wrócić na zwycięską ścieżkę.

 

Holenderska Ekstraklasa [9/34]

13.10.2038, Amsterdam ArenA, Amsterdam

Ajax [11] - Feyenoord [1] 4:3 (1:2)

 

13'- Al-Zahrani (0:1)

17'- Miletic - S (1:1)

45'- Pellicer (1:2)

50'- Popa (2:2)

60'- Anderson (2:3)

67'- Bebek (3:3)

74'- Popa (4:3)

 

MoM: Popa (8)

Widownia: 51621

Odnośnik do komentarza

Dobra okazja, by wrócić na właściwe tory nadeszła już w 10. kolejce – do Rotterdamu przyjeżdżała bowiem ekipa słabego Veendam. Jeśli nie teraz, to kiedy?

Niestety, początek spotkania wskazywał, że kryzys tylko się pogłębi. To żółto-czarni otworzyli wynik, a konkretnie Maman, który uderzył po ziemi z blisko 25 metrów. Zadowoleni goście cofnęli się do defensywy i murowali dostęp do swojej bramki całkiem skutecznie. Dopiero stały fragment gry pozwolił nam wyrównać – Al-Zahrani celnie główkował po ostro bitym rzucie rożnym Piny.

W drugą połowę „weszliśmy” zdecydowanie lepiej. Wrzutka Ackona sprawiła, że Schuurman źle obliczył tor lotu piłki i głową pokonał własnego bramkarza. Obrona Veendam kompletnie się posypała, umożliwiając nam zdobycie kolejnych goli. Na 3:1 podwyższył Al-Zahrani, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje kapitalna asysta Pellicera; Peruwiańczyk podał Saudyjczykowi wprost wyśmienicie. Południowoamerykański pomocnik wyraźnie się rozochocił, bo kilkanaście minut później sam wpisał się na listę strzelców. Goście próbowali zmniejszyć rozmiary porażki, czego efektem było trafienie Almeidy. Portugalczyk głową zamknął precyzyjne dośrodkowanie Dana. Tak czy siak, ostatnie słowo należało do nas. W ostatniej minucie Apostolov przymierzył idealnie z rzutu wolnego – przeniósł piłkę ponad murem i umieścił ją w samym okienku.

No, takie mecze to ja rozumiem.

 

Holenderska Ekstraklasa [10/34]

24.10.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [8] - Veendam [15] 5:2 (1:1)

 

9'- Maman (0:1)

28'- Al-Zahrani (1:1)

49'- Schuurman - S (2:1)

58'- Al-Zahrani (3:1)

70'- Pellicer (4:1)

83'- Almeida (4:2)

90'- Apostolov (5:2)

 

MoM: Al-Zahrani (9)

Widownia: 49141

 

Odblokowaliśmy się w najlepszym możliwym momencie, bo dwa dni później na De Kuip zawitała słynna Valencia. Nietoperze zgromadziły dotąd sześć punktów (czyli komplet), pokonując Manchester United 3:2 oraz Marsylię 1:0. Co za tym idzie, były liderem grupy E.

Hiszpanie szybko rozklepali naszą defensywę – Fofana wyłożył piłkę Andrei Garofalo, a gwiazdor reprezentacji Włoch nie miał problemu ze skierowaniem jej do siatki. Radość gości nie trwała jednak długo; niecałą minutę zajęło nam odrobienie strat. Rafael uderzył płasko ze skraju szesnastki i zabawa zaczynała się od nowa. Chwilę później nieoczekiwanie objęliśmy prowadzenie – Al-Zahrani z łatwością odebrał futbolówkę Omarowi Diallo, po czym wpadł w pole karne i pewnym strzałem pokonał doświadczonego Ariasa. Podopieczni Raphaela Blanca wyglądali na zdezorientowanych; wkrótce pozwolili sobie wbić trzeciego gola. Rafael podkręcił efektownie z dystansu, nie dając bramkarzowi Valencii większych szans. A to nie był jeszcze koniec strzeleckich popisów graczy Feyenoordu – na 4:1 podwyższył niezawodny Ahmed Al-Zahrani. Już przecierałem oczy ze zdumienia, a w 41. minucie szczęka opadła mi jeszcze niżej. Tym razem Al-Zahrani podkręcił fenomenalnie z około 30 metrów, kompletując hattricka w niesamowicie widowiskowy sposób. 5:1 do przerwy – tego nikt, absolutnie nikt nie mógł się spodziewać.

Po przerwie wiele się nie zmieniło. Goście atakowali, lecz nieskutecznie; my głównie się broniliśmy, choć kilka dobrych sytuacji też sobie stworzyliśmy. Kibice obejrzeli tylko jedną bramkę autorstwa Guilherme. Doświadczony brazylijski stoper udanie główkował po rzucie rożnym Razvana Nicolae. Zegar wskazywał wtedy 83. minutę, więc ta strata specjalnie mnie nie zmartwiła. Dowieźliśmy wysokie zwycięstwo do końcowego gwizdka i wkrótce mogliśmy świętować. Sensacja stała się faktem: wielka Valencia została powalona na kolana, a my wskoczyliśmy na pierwsze miejsce w grupie.

 

Tymczasem Manchester United ograł na wyjeździe Marsylię 1:0.

 

Liga Mistrzów - Grupa E [3/6]

26.10.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [2] - Valencia [1] 5:2 (5:1)

 

6'- Garofalo (0:1)

7'- Rafael (1:1)

13'- Al-Zahrani (2:1)

19'- Rafael (3:1)

36'- Al-Zahrani (4:1)

41'- Al-Zahrani (5:1)

83'- Guilherme (5:2)

 

MoM: Al-Zahrani (9)

Widownia: 51078

Odnośnik do komentarza

Derby Rotterdamu zapowiadały się ekscytująco – wyprzedzaliśmy Excelsior tylko dwoma punktami, więc eksperci obstawiali wyrównaną walkę.

Och, w jak wielkim byli błędzie. Już po ośmiu minutach prowadziliśmy 2:0, a oba gole zdobył Ahmed Al-Zahrani. W pierwszym przypadku reprezentant Arabii Saudyjskiej bezlitośnie wykorzystał błąd Pedersena; w drugim został znakomicie obsłużony przez Rafaela. Chwilę później młody napastnik opuścił boisko z drobnym urazem, ale to nie oznaczało, że zmniejszyliśmy siłę ognia. Przed zejściem do szatni zaaplikowaliśmy lokalnym rywalom jeszcze dwie bramki. W 31. minucie Christian Pellicer wymienił kilka podań z Rafaelem i zakończył akcję precyzyjnym strzałem ze skraju pola karnego. Niedługo potem na listę strzelców wpisał się sam Rafael, któremu dwie świetne asysty najwyraźniej nie wystarczały. Brazylijczyk huknął ze sporej odległości nie do obrony, czym praktycznie przesądził sprawę. Odrobinę nadziei w serca fanów Excelsioru wlał Dmitrijs Rancans, który łatwo zwiódł Miletica i tuż przed przerwą zmniejszył rozmiary porażki czerwono-czarnych.

Nic to jednak im nie dało, bo po zmianie stron swój koncert kontynuował Pellicer. Peruwiańczyk podwyższył na 5:1, uderzając płasko z 35 metrów. Piłka nabrała szybkości na mokrej murawie i wylądowała przy słupku, mimo iż Rodriguez wyciągnął się niczym struna. Nasz ofensywny pomocnik wreszcie skompletował upragnionego hattricka – znów strzelił po ziemi, choć z nieco mniejszej odległości.

Pogrom. W Rotterdamie bez zmian, wciąż rządzi Feyenoord.

 

Holenderska Ekstraklasa [11/34]

31.10.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [7] - Excelsior [10] 6:1 (4:1)

 

2'- Al-Zahrani (1:0)

8'- Al-Zahrani (2:0)

31'- Pellicer (3:0)

37'- Rafael (4:0)

42'- Rancans (4:1)

50'- Pellicer (5:1)

57'- Pellicer (6:1)

 

MoM: Pellicer (9)

Widownia: 50476

 

No i nie obronimy Pucharu Holandii. Co tu dużo gadać, to był dziwny mecz. Apostolov zaliczył hattricka, Rafael zdobył swojego 50. gola dla Feyenoordu, Anderson dał nam prowadzenie w 86. minucie, a i tak odpadliśmy. I to bez dogrywki. Akurat ten fakt mnie cieszył, przynajmniej nie musieliśmy dodatkowo się męczyć.

Jakieś wnioski? Po pierwsze: mamy kapitalny potencjał ofensywny; w ostatnich czterech meczach strzeliliśmy 21 goli (w każdym zdobyliśmy co najmniej pięć!). Po drugie: na wyjazdach zdecydowanie nam nie idzie, skoro przegrywamy trzeci z rzędu mecz na obcym terenie. Po trzecie: eksperymentowanie z obroną i bramkarzem zazwyczaj nie popłaca.

Amen.

 

Puchar Holandii [3. runda]

3.11.2038, Stadion Miejski, Doetinchem

De Graafschap [1 L] - Feyenoord [1 L] 6:5 (2:3)

 

2'- Apostolov (0:1)

4'- Apostolov (0:2)

14'- Rafael (0:3)

23'- Cervantes (1:3)

45'- Cervantes (2:3)

52'- Apostolov (2:4)

54'- Sionko (3:4)

70'- Sionko (4:4)

86'- Anderson (4:5)

90'- Berendsen (5:5)

90'- Mangane (6:5)

 

MoM: Apostolov (9)

Widownia: 8426

Odnośnik do komentarza

Żeby jeszcze obrona dostosowała się poziomem do ataku... Ale i tak jest (poza drobnymi wyjątkami) lepiej niż w zeszłym sezonie ;)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Kiedy wicelider spotyka się z czerwoną latarnią ligi, wynik może być tylko jeden: wysokie zwycięstwo faworyta. Dodajmy, że słabeusz (w tę rolę wcieliło się Groningen) nie odniósł wcześniej ani jednego zwycięstwa (choć miał na to jedenaście okazji) i otrzymujemy pełny obraz sytuacji. Co zrozumiałe, liczyliśmy na łatwe trzy punty i o mały włos nas to nie zgubiło.

Gospodarze niespodziewanie okazali się stroną dominującą, gdyby byli nieco skuteczniejsi, mielibyśmy duże kłopoty. Co znaczy doświadczenie oraz odrobina wyrachowania! W 44. minucie oddaliśmy pierwszy (!) strzał na bramkę rywali i od razu zdobyliśmy gola. Farinelli zapoczątkował akcję dalekim wykopem, Anderson przebił piłkę głową do Apostolova, a Bułgar znalazł się sam na sam z bramkarzem Groningen i pokonał go bez problemu.

To podcięło skrzydła biało-zielonym, w drugiej połowie wyglądali znacznie mizerniej. Kibice wynudzili się setnie, trafienie reprezentanta Bułgarii było tego dnia jedynym. Wymęczyliśmy zwycięstwo minimalnym nakładem sił, ale nie zamierzałem narzekać – zachowaliśmy czyste konto, wreszcie wygraliśmy na obcym terenie, no i wróciliśmy na pierwsze miejsce w tabeli.

 

Holenderska Ekstraklasa [12/34]

7.11.2038, Stadion Miejski, Groningen

FC Groningen [18] - Feyenoord [2] 0:1 (0:1)

 

44'- Apostolov

 

MoM: Apostolov (8)

Widownia: 24102

 

Valencia dyszała żądzą zemsty za bolesną porażkę sprzed dwóch tygodni. W Hiszpanii czekała nas arcytrudna przeprawa, remis wziąłbym z pocałowaniem ręki. Na podział punktów się jednak nie zanosiło... Nietoperze objęły prowadzenie już w 11. minucie, gdy Garofalo wymienił podania z Danilo i na dużym luzie skierował piłkę do siatki. Nie minął moment, a straciliśmy kolejnego gola. Tym razem koszmarny błąd Miletica wykorzystał Fofana. A to nie był jeszcze koniec popisów mojego byłego podopiecznego z reprezentacji Francji – wkrótce podwoił swój dorobek strzelecki, efektownie główkując po kapitalnym dośrodkowaniu Alexiou.

Gospodarzom wychodziło wszystko, my za to mieliśmy sporego pecha. Obrońcy Valencii wybijali piłkę z linii bramkowej, Arias popisywał się fantastycznymi paradami, czasem sami sobie przeszkadzaliśmy w dogodnych sytuacjach.

Wreszcie szczęście się do nas uśmiechnęło. W 22. minucie Danilo obejrzał drugą żółtą kartkę i wtedy nakazałem chłopakom zaatakować z jeszcze większą pasją. Posłuchali – akcja sunęła za akcją, hiszpańscy defensorzy mieli mnóstwo roboty, jednak wciąż nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na pokonanie Ariasa. Aż do 65. minuty, gdy rezerwowy Pellicer celnym strzałem obok słupka zniwelował część strat. Chwilę później zrobiło się naprawdę ciekawie, bo Alexiou sfaulował Koleva w polu karnym, a jedenastkę wykorzystał Al-Zahrani. Zepchnęliśmy rywali do momentami rozpaczliwej obrony, ale niestety, nie zdołaliśmy wyrównać.

Szkoda, straszna szkoda, powinniśmy zgarnąć pełną pulę, albo chociaż wyszarpać jeden punkcik. Do Holandii wracamy z niczym i mocno komplikujemy sobie sprawę. Jest też dobra wiadomość: Manchester United rozgromił Marsylię 4:0, co oznaczało, że zajmiemy minimum trzecie miejsce.

 

Liga Mistrzów - Grupa E [4/6]

10.11.2038, Nuevo Mestalla, Walencja

Valencia [2] - Feyenoord [1] 3:2 (3:0)

 

11'- Garofalo (1:0)

14'- Fofana (2:0)

21'- Fofana (3:0)

65'- Pellicer (3:1)

68'- Al-Zahrani - K (3:2)

 

MoM: Fofana (8)

Widownia: 59878

Odnośnik do komentarza

Starcia z PSV zawsze są gorące, teraz oliwy do ognia dolał jeszcze menedżer „Rolników”, Hedwiges Maduro. Były reprezentant Holandii stwierdził, że jego podopieczni zmiażdżą Feyenoord z palcem w nosie. Typowy „trash talk”, nie widziałem żadnych przesłanek, żeby obawiać się ekipy Philipsa. Owszem, PSV nie przegrało siedmiu ostatnich spotkań, ale my na De Kuip kontynuowaliśmy passę 22 meczów bez porażki. No i co teraz? Obie drużyny podtrzymały swoje serie, znaczy: padł remis.

A zaczęło się tak pięknie – Rafael potrzebował raptem 120 sekund, by pokonać Martina van Berlo. Brazylijczyk uderzył nisko, za to bardzo precyzyjnie z 25 metrów. Co było później? Nadal przeważaliśmy, mieliśmy więcej okazji, ale wynik uległ zmianie dopiero w 69. minucie. I to nie na naszą korzyść... Strzałem z ostrego kąta wyrównał Sunday Monday (rodzice mieli poczucie humoru, nie ma co).

Szkoda straty punktów, byliśmy stroną zdecydowanie lepszą.

 

Holenderska Ekstraklasa [13/34]

14.11.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [2] - PSV [7] 1:1 (1:0)

 

2'- Rafael (1:0)

69'- Monday (1:1)

 

MoM: Jaziri (8)

Widownia: 51133

 

Powołania na mecze towarzyskie z Argentyną i Włochami:

 

Bramkarze: Roy van der Geest (25 lat, Dortmund, 3/0), Martin van Berlo (27 lat, PSV, 1/0), Robert Breed (30 lat, Barcelona, 0/0)

 

Obrońcy: Gerrit Balkestein (28 lat, Juventus, 43/1), Jan Vonk (27 lat, Wolfsburg, 20/2), Duncan Schreuder (23 lata, Leverkusen, 8/0), Danny van Delft (23 lata, Deportivo, 4/0), Huub Tillema (24 lata, Lyon, 3/0), Niels Stuivenberg (21 lat, PSV, 2/0), Barry Koevermans (26 lat, AZ, 0/0)

 

Pomocnicy: Berry Hofstra (27 lat, Lyon, 45/7), Martin Bakker (32 lata, Palermo, 42/4), Brian van der Hooft (23 lata, FC Koeln, 17/0), Alfons Yilmaz (29 lat, Blackburn, 14/2), Hennie Coolen (26 lat, Celtic, 12/2), Eric Bakker (29 lat, Leverkusen, 6/2), Bert Alonso (28 lat, PSV, 6/0), Albert Jacobs (25 lat, Leverkusen, 6/0), Ramon Dompig (23 lata, Zaragoza, 5/0), Cor de Lange (29 lat, Beira-Mar, 2/0), Ramon Kuipers (23 lata, NAC Breda, 1/0)

 

Napastnicy: Arjen Van Der Vall (31 lat, Middlesbrough, 37/23), Gerald Vermeulen (28 lat, Atletico Madryt, 31/31), Yalcin Yucel (24 lata, Napoli, 11/1), Martijn Hofstra (26 lat, PSV, 5/0), Gerald Krul (21 lat, AZ, 0/0)

 

Mecz towarzyski

20.11.2038, Stadion Antonio Vespucio Liberti, Buenos Aires

Argentyna - Holandia 4:4 (1:3)

 

8'- Penayo (1:0)

15'- B. Hofstra (1:1)

33'- B. Hofstra (1:2)

42'- B. Hofstra (1:3)

50'- Alonso (1:4)

60'- Andersen (2:4)

63'- Jacobs - S (3:4)

74'- Rodriguez (4:4)

 

MoM: B. Hofstra (9)

Widownia: 48552

 

van Berlo 6 - Vonk 6, Dompig 6, van der Hooft 7 (45'- Jacobs 6), Balkestein 6 - Kuipers 7, E. Bakker 7 (45'- Alonso 8), B. Hofstra 9, Tillema 8 (45'- M. Bakker 6) - Yucel 8, Vermeulen 7 (45'- M. Hofstra 7)

 

Mecz towarzyski

24.11.2038, Amsterdam ArenA, Amsterdam

Holandia - Włochy 4:3 (3:3)

 

5'- B. Hofstra (1:0)

7'- Garofalo (1:1)

24'- B. Hofstra (2:1)

30'- Yucel (3:1)

35'- Riccardi (3:2)

42'- Riccardi (3:3)

54'- Luciani - S (4:3)

 

MoM: B. Hofstra (9)

Widownia: 38184

 

van der Geest 8 - Schreuder 7, van der Hooft 7, Stuivenberg 6 (45'- Jacobs 6), van Delft 6 (45'- Balkestein 7) - Kuipers 7 (45'- Yilmaz 7), E. Bakker 8, B. Hofstra 9, Tillema 8 - Yucel 8, Vermeulen 6 (45'- van der Vall 7)

Odnośnik do komentarza

W Feyenoordzie obrona wygląda już całkiem nieźle. Reprezentacja faktycznie musi jeszcze popracować nad tym elementem :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Ostatnie starcie z De Graafschap zakończyło się ostrą strzelaniną (5:6!) i naszym, dość haniebnym, odpadnięciem z Pucharu Holandii. W lidze nie mogliśmy pozwolić sobie na podobny blamaż.

Nie ukrywam, do meczu przystąpiłem lekko skacowany – dzień wcześniej wyprawiłem skromną imprezę urodzinową. Chłopaków przezornie nie zapraszałem, dzięki czemu zagrali z animuszem i świeżością.

Jedynie Rafael wyglądał jakby sam trochę zabalował: w 36. minucie Lars van Gelder wybronił zarówno rzut karny, jak i dobitkę Brazylijczyka. Niewykorzystana jedenastka sprawiła, że na gola musieliśmy czekać do drugiej połowy, choć od samego początku byliśmy wyraźnie lepsi. Szczęście uśmiechnęło się do Apostolova, który uderzył z rzutu wolnego, a rykoszet uniemożliwił bramkarzowi gospodarzy skuteczną interwencję.

No i znów skromne 1:0 na wyjeździe. Tym razem zwycięstwo w pełni zasłużone; wszyscy zagrali bez zarzutu.

 

Holenderska Ekstraklasa [14/34]

28.11.2038, Stadion Miejski, Doetinchem

De Graafschap [11] - Feyenoord [2] 0:1 (0:0)

 

59'- Apostolov

 

MoM: van Gelder (8)

Widownia: 15424

 

Marsylia była zdecydowanie najsłabszą drużyną grupy E Ligi Mistrzów, co dobitnie pokazywała tabela. Francuzi okupowali ostatnie miejsce z zaledwie jednym zdobytym golem, bez ani jednego zwycięstwa i bez szans na zajęcie choćby trzeciej lokaty.

My z kolei, by realnie liczyć się w walce o awans, musieliśmy wygrać. Podobnie jak w ostatnim meczu ligowym, nasza przewaga nie podlegała dyskusji, ale udokumentowana została dopiero po przerwie. Koronkową akcję ApostolovPellicerRafael spokojnie wykończył ten ostatni. Sytuacją ostatecznie uspokoił Bezalel, celnie główkując po rzucie rożnym Rafaela, choć przybysze z Lazurowego Wybrzeża twierdzili, że izraelski stoper pomagał sobie ręką.

 

W równolegle rozgrywanym meczu Valencia zremisowała z Manchesterem United 2:2, co oznaczało, że remis na Old Trafford da nam awans do 1/8 finału. Będzie gorąco.

 

Liga Mistrzów - Grupa E [5/6]

30.11.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [3] - Olympique Marsylia [4] 2:0 (0:0)

 

53'- Rafael

74'- Bezalel

 

MoM: Rafael (8)

Widownia: 50448

Odnośnik do komentarza

Willem II walczył (jak zwykle w ostatnich sezonach) o czołowe lokaty, zatem mecz z ekipą Cristiana Chivu spacerkiem być nie powinien. Na szczęście moi zawodnicy nie zwracali uwagi na siłę rywala i szybko, bo w 12. minucie, rozpoczęli festiwal strzelecki. Wynik uderzeniem z ostrego kąta otworzył Ahmed Al-Zahrani. Niecały kwadrans później Christian Pellicer przymierzył zza pola karnego delikatnie, ale też zabójczo precyzyjnie. Facet mógłby zostać zegarmistrzem albo aptekarzem! Trzeci gol był dziełem Al-Zahraniego, jednak na szczególne wyróżnienie zasługuje genialne podanie bocznego obrońcy, Kim Tae-Jina. Nie minęły trzy minuty, a goście przegrywali już czterema bramkami. Tym razem błysnął Idan Bezalel, i było to drugie z rzędu trafienie izraelskiego środkowego obrońcy. Nieźle, choć ten gol do najpiękniejszych nie należał – Bezalel kopnął mocno z rzutu wolnego, a piłka odbiła się od jednego z obrońców tak, że bramkarz nic nie mógł zrobić. Tuż przed przerwą na 5:0 podwyższył Petar Kolev, kompletnie pogrążając zszokowanych gości.

W drugiej połowie kibice obejrzeli tylko jedną bramkę, za to najefektowniejszą. Anderson podkręcił z 25 metrów nie do obrony; coś fantastycznego.

 

Holenderska Ekstraklasa [15/34]

5.12.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [2] - Willem II [4] 6:0 (5:0)

 

12'- Al-Zahrani

26'- Pellicer

31'- Al-Zahrani

34'- Bezalel

44'- Kolev

68'- Anderson

 

MoM: Al-Zahrani (9)

Widownia: 51158

 

Spotkanie z RBC było najczarniejszym punktem bieżącego sezonu. Po wyrównanym meczu przegraliśmy 0:1, a jedynego gola zdobył w 87. minucie Naimi. Marokańczyk wykorzystał rzut wolny, ale (rzecz jasna!) wydatnie pomógł mu rykoszet.

Nie to było najgorsze. Również nie to, że kończyliśmy w osłabieniu, bo Bezalel dostał dwie głupie żółte kartki (po faulu Izraelczyka padła zresztą decydująca bramka).

Najgorsze było to, że zawodnicy RBC kosili moich równo z trawą, powodując poważne kontuzje trzech (!) kluczowych (!!) ofensywnych piłkarzy przed arcyważnym starciem z Manchesterem United (!!!).

Apostolov złamał nadgarstek (miesiąc przerwy), Pellicer miał pękniętą szczękę (miesiąc przerwy), Anderson naciągnął ścięgno podkolanowe (miesiąc przerwy).

Akurat, urwał nać, w grudniu, kiedy walczymy o awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów i mamy trudny terminarz ligowy. Byłem poirytowany, delikatnie rzecz ujmując.

 

Holenderska Ekstraklasa [16/34]

11.12.2038, Stadion Miejski, Roosendaal

RBC Roosendaal [6] - Feyenoord [2] 1:0 (0:0)

 

87'- Naimi

 

MoM: Naimi (8)

Widownia: 9073

Odnośnik do komentarza

Sprawa była prosta: jeśli wygramy z Manchesterem United, zajmiemy pierwsze miejsce w grupie. Remis też premiował nas awansem, prawdopodobnie z drugiego miejsca. Porażka oznaczała relegację do Ligi Europejskiej, chyba że Marsylia ogra Valencię, ale w cuda nie wierzyłem. Krótko mówiąc, chciałem wyrwać Anglikom jeden, bezcenny punkcik, nieważne jak. Niestety, plaga kontuzji sprawiła, że musiałem wystawić w ataku Erwina Peetersa, dla którego był to dopiero czwarty mecz w barwach Feyenoordu. No trudno.

Na Old Trafford wszyscy spodziewali się dobrego widowiska, ale chyba nikt nie przewidział takiego rozwoju wypadków... Początek, zgodnie z planem, należał do gospodarzy. Prowadzenie Czerwonym Diabłom dał Unai Larrinaga – hiszpański napastnik huknął z dystansu nie do obrony. Zapowiedź pogromu? Niekoniecznie; wyrównaliśmy błyskawicznie. Gonzalo Pina oddał finezyjny, piekielnie mocny strzał zza pola karnego w samo okienko i zrobił to przepięknie. Anglicy trochę spanikowali, więc poszliśmy za ciosem i wkrótce to my mogliśmy cieszyć się z prowadzenia. Ahmed Al-Zahrani wykorzystał świetne dośrodkowanie Tae-Jina, głową pokonując Ryana Ashby'ego. Jednak Manchester United to zbyt doświadczony zespół, by odpuścić bez walki. Dlatego nie zdziwiłem się, że riposta z ich strony nadeszła chwilę później – Manz podał znakomicie do Stojanovica, który nie zwykł marnować podobnych okazji. Wynik 2:2 w dalszym ciągu był dla nas korzystny, ale nie zamierzaliśmy ustawiać autobusu. Zgodnie z zasadą „najlepszą obroną jest atak” poszliśmy do przodu i po raz trzeci zaskoczyliśmy rywali. Wprawdzie Ashby sparował uderzenie Al-Zahraniego, jednak przy dobitce Peetersa nic nie mógł zrobić.

Oko za oko, ząb za ząb. Gospodarze nie rozpamiętywali niepowodzeń zbyt długo, w końcu mieli robotę do wykonania. Znów szybko straciliśmy prowadzenie, a to za sprawą Marco Manza. Niemiecki pomocnik (były zawodnik Eintrachtu Frankfurt) strzelił ze skraju szesnastki, nabijając po drodze jednego z naszych obrońców – piłka po rykoszecie wpadła do siatki. Pech, no ale co to dla nas? Zamiast zwiesić głowy, przypuściliśmy kolejny szturm na bramkę United, i to kolejny zakończony sukcesem. Peeters z bliska dobił uderzenie Al-Zahraniego, udowadniając, że może być naprawdę cennym zmiennikiem. Z całą pewnością jest klasycznym sępem pola karnego.

Sądziłem, że historia się powtórzy, czytaj: rywale błyskawicznie wyrównają; na szczęście się myliłem. Tym razem wykorzystaliśmy chwilowe zamroczenie Czerwonych Diabłów i powiększyliśmy naszą przewagę. Pina kopnął sytuacyjnie z 20 metrów, a piłka otarła się o angielskiego defensora, kompletnie zaskakując zdezorientowanego bramkarza.

Do przerwy... 5:3 dla Feyenoordu. Wow, nieźle, podopieczni Dominika Dolla potrzebowali trzech goli, by odwrócić losy meczu. Obawiałem się, że są w stanie tego dokonać; z drugiej strony wątpiłem, byśmy nie powiększyli swojej zdobyczy bramkowej. I (co do drugiego) miałem rację. W 65. minucie Gonzalo Pina skompletował hattricka, mierzonym strzałem zza pola karnego poprawiając wybronioną próbę Rafaela. Teraz tylko kataklizm mógł odebrać nam upragniony awans.

Zawodnicy United nie poddawali się, po jednej z ich akcji Carrasco popełnił faul w obrębie szesnastki. Manz trafił z rzutu karnego prosto w Farinelliego, ale dobitka Niemca była już skuteczna. Wciąż mieliśmy bezpieczną przewagę, a pod koniec spotkania gwóźdź do trumny Manchesteru wbił Rafael.

Koniec, koniec, koniec. Zwyciężamy 7:4 (!) na Old Trafford, po fantastycznym spektaklu. Ten mecz przejdzie do historii! Ale co najważniejsze – awansujemy do 1/8 finału Ligi Mistrzów z pierwszego miejsca, zostawiając w tyle takie firmy jak Valencia, Manchester United i Marsylia. Tego nikt nie mógł przewidzieć! Wow, po prostu, wow.

 

Liga Mistrzów - Grupa E [6/6]

15.12.2038, Old Trafford, Manchester

Manchester United [3] - Feyenoord [1] 4:7 (3:5)

 

6'- Larrinaga (1:0)

10'- Pina (1:1)

16'- Al-Zahrani (1:2)

21'- Stojanovic (2:2)

29'- Peeters (2:3)

35'- Manz (3:3)

38'- Peeters (3:4)

42'- Pina (3:5)

65'- Pina (3:6)

73'- Manz (4:6)

85'- Rafael (4:7)

 

MoM: Pina (9)

Widownia: 76184

 

Tabela końcowa grupy E: http://i.imgur.com/lfXKAzV.png

Odnośnik do komentarza

Jeden z najbardziej zakręconych meczów w mojej karierze

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Rozlosowano pary 1/8 finału Ligi Mistrzów. Trafiliśmy na Arsenal – teoretycznie trudne zadanie, ale przecież wyeliminowaliśmy już dwie słynne angielskie drużyny, czemu nie mielibyśmy pokonać trzeciej?

 

Europejskimi bojami będziemy przejmować się w lutym; póki co czekał nas powrót do ligowej szarzyzny. Z Haarlemem zmierzyliśmy się... w Amsterdamie, ponieważ stadion Roodbroeken był akurat modernizowany. Podopiecznym Richarda Haklandera nie przeszkadzał fakt rozgrywania meczu na niejako „neutralnym” gruncie. Przeciwnie, radzili sobie dobrze i sprawiali nam sporo kłopotów. Wreszcie dopięli swego, a wydatnie pomógł im Teo Miletic, który sprokurował rzut karny. Wprawdzie Buys trafił z jedenastu metrów wprost w Farinelliego, jednak dobitka prawego obrońcy Haarlemu była już skuteczna. Męczyliśmy się straszliwie i pewnie byśmy nie wyrównali, gdyby nie pomoc Bayraktara. Turecki defensor zaliczył samobója, choć dość przypadkowego – po prostu nie zdążył usunąć się z drogi, gdy Markovic oddawał mocne uderzenie ze sporej odległości. Ostatecznie nikt nie miał pretensji do pechowca, bo nasi rywale i tak zgarnęli pełną pulę. Autorem zwycięskiego gola został Marcel Zaalman – doświadczony pomocnik przymierzył z 20 metrów w samo okienko. Przepiękna bramka, przyznaję bez bicia.

To nie zmniejszyło bólu drugiej z rzędu ligowej porażki. Musieliśmy jak najszybciej podreperować dorobek punktowy; do liderującej Bredy traciliśmy już pięć oczek.

Oto tabela holenderskiej ekstraklasy na półmetku rozgrywek: http://i.imgur.com/eiftkTv.png

 

Holenderska Ekstraklasa [17/34]

18.12.2038, Amsterdam ArenA, Amsterdam

Haarlem [14] - Feyenoord [2] 2:1 (0:0)

 

58'- Buys (1:0)

81'- Bayraktar - S (1:1)

84'- Zaalman (2:1)

 

MoM: Buys (8)

Widownia: 46825

 

W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia podejmowaliśmy ekipę Heraclesa Almelo. Biało-czarni mogli (póki co) zaliczyć obecny sezon do całkiem udanych; zajmowali ósme miejsce i nie tracili kontaktu z szeroko rozumianą czołówką. Nasza forma pozostawała niewiadomą.

Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem ataków Feyenoordu; niestety moi napastnicy mieli wybitnie zwichrowane celowniki. Chyba całą amunicję zużyli na Old Trafford... Goście schowali się za podwójną gardą, a gdy już zorganizowali wypad pod pole karne Farinelliego... objęli prowadzenie. Zegar wskazywał 39. minutę, gdy Kramer wykorzystał dośrodkowanie van der Waala i strzałem z ostrego kąta pokonał włoskiego bramkarza. Do szatni nie schodziliśmy jednak w całkowicie minorowych nastrojach, bo szybko wyrównał Ciprian Smarandache. Rumun otrzymał wyborne podanie od Al-Zahraniego, grzechem byłoby zmarnować taką piłkę.

Druga odsłona meczu wyglądała podobnie: dominowaliśmy, lecz brakowało nam skuteczności. Dopiero w 86. minucie nastąpiło przełamanie, a to za sprawą bramki Rafaela. I znów na szczególne wyróżnienie zasługuje przedniej urody asysta, którą tym razem popisał się rezerwowy Peeters.

 

Mogłem odetchnąć, chyba wracamy do gry.

 

Holenderska Ekstraklasa [18/34]

26.12.2038, De Kuip, Rotterdam

Feyenoord [3] - Heracles [8] 2:1 (1:1)

 

39'- Kramer (0:1)

43'- Smarandache (1:1)

86'- Rafael (2:1)

 

MoM: Rafael (8)

Widownia: 50745

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...