Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Polonia Bytom – Lechia Gdańsk

 

Prawdziwy pojedynek trenerski, bowiem w starciu na Śląsku zmierzą się Karpiński i Moniuszko. Pierwszy z nich to wielki talent polskiej piłki, jeśli chodzi o trenerów. Łączony z lepszymi markami osiadł w Bytomiu i cały czas jego praca procentuje. W Gdańsku bardzo dobre humory, pomimo utraty pozycji lidera. Kibice po cichu liczą na efektowne zwycięstwo i obejdzie się bez straty do najlepszych.

Bardzo ostrożnie zaczęli zawodnicy z Bytomia, którzy nie zamierzali zbytnio ryzykować, pomimo własnego terytorium. Długie piłki, które skierowane były na Ozima i Jasińskiego trafiały łupem najczęściej stoperów. Kiedy Owczarek szukał rozciągnięcia do boku, szybko wybiegał Rompos albo Maciejewski, którzy przerywali akcję przeciwnikom. W 5. minucie obejrzeliśmy znakomite zgranie z pierwszej piłki najpierw Idemudii do Woźniaka, a tego do Polaka na wolne pole w prawym narożniku boiska, jednak Polak wywalczył tylko rzut rożnym swoim zablokowanym dośrodkowaniem. Dogranie Owczarka trafiło na jedną z głów obrońców, jednak Bytomianie nie potrafili do końca przerwać zagrożeniu, uderzył Wójcik z dystansu, jednak po odbiciu się piłki od tłumu zawodników wyłapał futbolówkę Zarate. Po kwadransie gry nadal mecz nie rozkręcił się, jednak Polonia próbowała zaznaczyć swoją dominację, innymi słowy mówiąc – chcieli przejąć inicjatywę. Kilka dobrych podań w środkowej strefie, zagranie na skrzydło do zbiegającego Sanou, a napastnik wywalczył rzut rożny, próbując dryblingu przy linii końcowej. Źle dośrodkował Semenov, bo za nisko, dobrze wybił Gonzalez. Ozim szybko uruchomił Jasińskiego z lewego skrzydła, który zbiegał w pole karne, ale w ostatnim momencie czysto wybił piłkę spod nóg Bondarenko. W 20. minucie Wójcik otrzymał podanie od Idemudii i długim dograniem chciał posłać piłkę za kołnierz bramkarzowi, ale ta przelobowała również bramkę gospodarzy. W 26. minucie skuteczną interwencją Sagi powstrzymał Klimaviciusa, który za długo zwlekał ze strzałem po podaniu od Kuklisa z lewej flanki. W 27. minucie, czyli chwilę potem, próbował rozegrać Ozim z Woźniakiem, ale bardzo łatwo napastnik Lechii dał się nabrać obronie Polonii i został złapany w pułapkę ofsajdową, gdy otrzymał podanie z powrotem od pomocnika. W 31. minucie bezpośredni strzał Owczarka z dalekiej odległości z rzutu wolnego, dobrze na przedpolu Zarate. Chwilę potem szybkie rozegranie Bondarenki z Semenovem, ten drugi podał do zbiegającego wzdłuż linii pola karnego Klimaviciusa, Litwin mocno strzelił, ale trafił tylko w kolegę z drużyny, Sanou. Jeszcze piłka trafiła na lewą stronę pola karnego, po ziemi mocno dośrodkował Kuklis, Klimavicius dostawił nogę, lecz w ostatnim momencie na linii strzału pojawił się Gonzalez, który uratował Lechię przed stratą. Do przerwy spotkanie kontrolowali gospodarze, podopieczni Moniuszki szukali zaskoczenia z kontry, bo rozgrywanie nie wychodziło im najlepiej.

W 49. minucie Kuklis zbiegał z lewego skrzydła, dostał podanie od Romposa, odnalazł Semenova, a ten technicznym strzałem przelobował bramkę. W 52. minucie przy rzucie rożnym Semenov ewidentnie szukał Koniecznego, ale obrońca nie sięgnął piłki, znów sytuację uratował Gonzalez. Do długiego rajdu wystartował Jasiński, ale przed niego wbiegł Majewski i szybko przeszkodził w kontynuowaniu kontry. W 61. minucie dobre podanie z prawego skrzydła Bondarenki wprost na Szyszkę, futbolówka przeszła i Wójcika, i Sagiego, uderzył z ostrego kąta młodziutki napastnik, lecz w fantastycznej paradzie zaprezentował się Halim przy krótkim słupku. W 65. minucie z rzutu wolnego katastrofalny strzał Polaka, jakby miał rozregulowany celownik. Szukali prostopadłymi podaniami Ozima, między innymi Owczarek, ale dobrze współpracowała ze sobą linia obrony, która odcinała napastnika od dobrych podań. Do czasu. W 69. minucie najpierw Ozim wywalczył piłkę w środkowej strefie, podał na skrzydło do Polaka, Polonia musiała trochę się cofnąć, znakomicie Polak wypatrzył wybiegającego Duraja, długie krosowe zagranie na napastnika, który w powietrzu przyjął piłkę, mocno wypuścił na tyle, że zrobił sobie przewagę nad stoperami, uderzył z szesnastego metra po ziemi na tyle dokładnie, że bez trudu pokonał Zarate. Polonia musiała szybko gonić, jednak bez zmian nie mogło się obejść. W 80. minucie na boisko wszedł gotowy Didi, a gra Bytomian znacznie się poprawiła. Kuklis najpierw przedarł się lewym skrzydłem, ale obił rywali. Chwilę potem po dośrodkowaniu niewiele zabrakło Majewskiemu, który dwukrotnie obił tłum zawodników. W 93. minucie ostatnia nadzieja dla gospodarzy. Rzut wolny z prawej strony w odległości około 22 metrów od bramki. Mur trzyosobowy. Kuklis ustawił piłkę. Wszyscy liczyli na dośrodkowanie, a lewoskrzydłowy Polonii znakomicie podkręcił i idealnym strzałem wpakował piłkę do siatki!!! Polonia ostatecznie wygrywa w ostatnich sekundach spotkania. Minęły trzy doliczone minuty wraz ze wznowieniem gry na środku boiska, jednocześnie rozległ się ostatni gwizdek i Polonia urwała punkty niedawnemu liderowi. Lechia na razie zagości na 1. miejscu, ale Wisła jak i Legia mają szansę przegonić nieobliczalną ekipę Moniuszki. Karpiński zadowolony, choć jego ekipa lepiej się zaprezentowała na tle gości. Na razie bez porażki z gdańską drużyną. Moniuszko musi zasłaniać twarz niczym Mourinho, bowiem z tymi, których krytykuje, ewidentnie przegrywa.

 

Polonia Bytom – Lechia Gdańsk 1:1

69’ Duraj 0:1

90+3’ Kuklis 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mirosław Górecki

Widzów: 5294

 

 

 

Polonia Warszawa – Wisła Kraków

 

Czarne Koszule znów na własnym terenie. Dziś kibiców znacznie więcej niż można było się spodziewać. Prawdopodobnie marka Białej Gwiazdy działa w pozytywny sposób. Głos nie przejmuje się pochlebnymi opiniami na jego temat. Wzrusza ramionami do dziennikarzy, bo nie osiągnął celu, jakim jest mistrzostwo. Na razie po ośmiu kolejkach bez porażki z dwoma lekki potknięciami w postaci remisów. Zawodnicy zawsze wolą zremisować niż przegrać i zostać z niczym. Dziś ponownie podopieczni Kucharskiego w nowym zestawieniu z trójką z przodu. W Wiśle to standard od nowego sezonu.

Szybko, bo już w 15. sekundzie spotkania szansę miał Ivanovski, kiedy najpierw piętką zgrał do Zielińskiego, a ten wypuścił Macedończyka prostopadłym podaniem, jednak Ivanovski uderzył za mocno, bo piłka przeszła nad poprzeczką. Wiele działo się na boisku, bo również rozgrywania próbowali piłkarze Kucharskiego. Sprawa przedstawiała się bardzo klarownie – najpierw rozgrywali gracze gospodarzy, przeprowadzili akcję, po czym do zdania dochodziła Biała Gwiazda. W 3. minucie Ivanovski zdołał ściągnąć na siebie dwóch stoperów, którzy zaatakowali z dwóch różnych stron, pozostając za sobą pustą przestrzeń. Lekkie podanie do Brozia, który powinien wykorzystać sytuację sam na sam, jednak strzelił prosto w bramkarza. Jeszcze Zieliński próbował z dystansu, ale bramkarz zdołał się już otrząsnąć po wcześniejszym uderzeniu. Potężny argument padł w 6. minucie, kiedy Czarne Koszule nie potrafiły przetransportować piłki do linii ataku – każdy pojedynek wygrywał Wiślak, który o tempo uprzedzał rywala. W końcu rozegranie po prawej stronie, Careca rozszerzył do Zielińskiego, ten nie czekał, a podał do Ivanovskiego, zgranie z pierwszej piłki do Soaresa, który dosyć mocnym strzałem nie dał szans Malinowskiemu. Drozdov nie zdołał zablokować, choć spodziewał się strzału ze strony Ivanovskiego. 1:0 dla gości. W 10. minucie pierwsza doskonała interwencja Malinowskiego po strzale Zielińskiego zza pola karnego, bramkarz wybronił tuż przy słupku. Długie podanie na Woźniaka nie zadziałało, bo Górski uprzedził jednego z napastników. Chwilę potem dobre zagranie Diallo na Ivanovskiego, ale na dwudziesty metr skutecznie wyszedł Malinowski i wybił piłkę. W 19. minucie doszło do odpowiedzi ze strony Polonii. Nie udało się dwie minuty wcześniej po indywidualnym rajdzie Szczepanika, dlatego spróbowali krótkim rozegraniem, podłączył się Dzerlek z prawej strony, podał do środka do Wrześniaka, który świetnie plecami do bramki odegrał górą do Dimitrijevica, ten przy przyjęciu zasłonił się przed Lewandowskim, przyjął, uderzył płasko po ziemi, Gulbrandsen nie zdążył zareagować, a Careca był za szeroko ustawiony. Pozostali stoperzy skoncentrowali się na Szczepaniku i Woźniaku, co wykorzystał Serb. 1:1. Mecz trwał w najlepsze. Sporo podań próbowali Poloniści, ale bardzo szybko chcieli uruchomić linię ataku. Podobnie było z drugiej strony, lecz Da Silva i Drozdov dobrze reagowali i uprzedzali zapędy trójki napadu. W 30. minucie dobre długie zagranie na Szczepanika, ale napastnik źle przyjął i utrudnił sobie pozycję strzelecką. W 32. minucie Wrześniak szukał szansy z rzutu wolnego, ale obił jedynie dobrze ustawiony mur Wiślaków. W 40. minucie zgranie Carecy z prawego skrzydła do Lewandowskiego, lecz ten czubkiem buta podał jedynie w ręce bramkarza. Malinowski szybko wznowił, Wiślacy przy powrocie próbowali zapobiec szybkiej akcji, podłączył się Kucharski, zagrał po skrzydle do Dimitrijevica, wybiegł do niego Górski robiąc lukę, wykorzystał to Woźniak, otrzymał dobre podanie w tempo, uderzył mocno po ziemi w przeciwległy narożnik i trafił do siatki! 2:1 dla gospodarzy do przerwy na pewno należało do niespodzianek.

W 46. minucie bardzo szybko zaczęli Wiślacy, bo najwyraźniej chcieli zaskoczyć gospodarzy. Cztery podanie, ostatnie Ivanovskiego górą nad głową Davidovica do Brozia, który wbiegł pomiędzy Da Silvę i Kucharskiego, mocno uderzył, piłka wpadła z ogromną siłą do bramki! Malinowski bez szans, a Drozdov wyglądał na poważnie zrezygnowanego. W 50. minucie Soares bardzo sprytnie dośrodkował, w taki sposób, że Drozdov wybijał piłkę z linii bramkowej. W 59. minucie znów Czarne Koszule zaskoczyły podopiecznych Głosa Kucharski do Dimitrijevica, podanie do Davidovica, jedna prostopadła piłka do Szczepanika, strzał przed oczami Wasilewskiego tuż przy słupku i piłka wpadła do siatki. Znów mamy 3:2, znakomita akcja, jedna z najpiękniejszych za kadencji Kucharskiego. W 65. minucie dobra interwencja Gulbrandsena, bo znów próbował strzału z dystansu Owczarek. Po zmianach w krakowskiej Wiśle trochę się zmieniło na lepsze, jeśli chodzi o rozegranie. Nowi i świeży zawodnicy wprowadzili więcej spokoju. W 72. minucie Malinowski bardzo nerwowo do Dziubińskiego, piłka odbiła się od pleców, trafiła łupem Zielińskiego, ten powolnym krokiem ściągnął na siebie Drozdova, idealne podanie za Da Silvę, wybiegł Ivanovski, przymierzył bardzo odchylony, ale idealnie pod poprzeczkę! 3:3! W 77. minucie bardzo ryzykowne wyjście Malinowskiego do piłki, ale wygrał główkę z Ivanovskim. Zub i Zofcak bardzo dobrze się uzupełniali i rozciągali formację pomocy, wspomagali Zielińskiego, który czasami aż za wolno rozgrywał, jakby zależało mu na remisie z gospodarzami. W 80. minucie Matusiak podłączył się pod akcję, dośrodkował bardzo dokładnie na Szczepanika, jednak ten w powietrzu wygrał z Wasilewskim, ale przestrzelił nad poprzeczką. W 85. minucie ostatnia akcja Wisły, strzał Zofcaka, ale sam zawodnik jakby zrezygnowanie oddał strzał z przymusu. Wielu z graczy wyglądało nad podmęczonych. Ostatecznie remis i podział punktów. Polonia zaprezentowała się pozytywnie, natomiast na Wiśle po raz pierwszy odbiło się ofensywne nastawienie. Trzy bramki z tyłu z taką formacją defensywną to na pewno zaskoczenie. Górski na pewno musi się obwiniać w szatni za utratę przynajmniej jednej z bramek. Dzięki remisowi Lechii Wisła nie straci dystansu do rywala, ale musi czekać do niedzieli na odpowiedź Legii.

 

Polonia Warszawa – Wisła Kraków 3:3

6’ Soares 0:1

19’ Dimitrijevic 1:1

41’ Woźniak 2:1

46’ Broź 2:2

59’ Szczepanik 3:2

72’ Ivanovski 3:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Daniel Stefański

Widzów: 6056

 

 

 

Ruch Chorzów – GKS Bełchatów

 

Niebiescy po efektywnej grze zdobywali punkty, choć nikt nie wychwalał ich stylu, bo pozostawiał wiele do życzenia. Napastnicy bez goli to chyba największy problem Ruchu, bo trochę wstyd, gdy o losach mecz decyduje młodziutki M. Dziubiński. Dziś odpoczywa, bo brakuje go w meczowej osiemnastce. Szansę otrzymują inni piłkarze, a na ławce znalazł się Wójtowicz, który w ubiegłym sezonie kilkakrotnie trafiał do siatki rywali. GKS to ekipa Białka, która nie miała udanego startu w lidze, a w ostatnim meczu pechowo przegrała z Kolejorzem, dlatego dziś chcieliby zrekompensować zawód kibicom.

9. minuta i pierwszy znakomity rajd Grubesica, a to dopiero początek, zwiódł Viniciusa do prawej strony, dośrodkował bardzo delikatnie, przyjął Adamczyk i uderzył, ale bardziej na oślep przy półobrocie i wyraźnie przestrzelił. Chwilę potem znów oglądaliśmy popis Grubesica, który we współpracy z Jareckim, który zbiegł do boku, wykiwał najpierw Zająca, potem jeszcze Viniciusa na dokładkę, dograł niepotrzebnie do Janika, który spowolnił wypracowane tempo, dośrodkowanie wybili obrońcy GKSu. Ciągle naciskał Ruch. W 13. minucie znów powtórka z rozrywki – fantastyczne zbiegnięcie Grubesica, który zostawił za plecami Zająca i Viniciusa, podał na pole karne, główkował Adamczyk, ale zasłonięty przez obrońców wywalczył tylko rzut rożny po odbiciu piłką. Grubesic z lewej strony dogrywał piłkę dochodzącą na dalszy słupek, znakomicie wybiegł Pawlak, który mocnym strzałem obił... poprzeczkę! Grubesic jeszcze do Petrova, ponowne dośrodkowanie na stopera, lecz tym razem lepszy okazał się Rocha, który wybił na aut z drugiej strony. Prawdziwa obrona Częstochowy trwała do 16. minuty, kiedy to Camilleri strzelił mocno, ale do obrony dla K. Kowalczyka. Bramkarz szybko wznowił do przodu, M. Kowalczyk jednym podaniem do przodu uruchomił Sobolewskiego, który wybiegł z lewej flanki, nie było wracającego Pawłowskiego, na asekuracji stali Karwan i Janik, jednak nie zdołali powstrzymać snajpera GKSu, który mocno strzelił pod poprzeczkę i Vuko musiał wyjmować piłkę z bramki. Wytrzymał 200 minut bez straty gola. Chorzowianie trochę spuścili z tonu, w 20. minucie dobre dogranie na Łukasika, ale skutecznie golkiper wypiąstkował do przodu. Przy kolejnym rzucie rożnym pojedynki w powietrzu na ogół wygrywali stoperzy GKSu, a jeśli futbolówka znów trafiała w tłum piłkarzy to interweniował skutecznie K. Kowalczyk na przedpolu. W 27. minucie Jarecki zszedł do boku, Grubesic ściągnął na siebie Viniciusa, miał sporo miejsca napastnik Niebieskich, dograł na pole karne, główka Adamczyka za lekka dla K. Kowalczyka. Przeszkadzał Palczewski. W 33. minucie chyba najlepsza okazja do podwyższenia, ale wcześniej akcja GKSu bardzo opornie się przesuwała, gdy na piłkę nabiegało po trzech rywali przeciwko trzem przeciwnikom – ciągle futbolówka szła do przodu, aż w końcu Sobolewski uderzył szczęśliwie z dwudziestego metra, ale w poprzeczkę, szczęśliwie tym razem dla Ruchu. Vuko wyszedł do piłki, a dobijał jeszcze Łukasik, ale nad bramką. W 38. minucie znów szansa dla gości, tym razem Sobolewski nie strzelał, a przedłużył piłkę znajdującą się w powietrzu do Kołodziejczyka, znów niepotrzebne wyjście Vuko, strzał lekki, ale piłka ugrzęzła w siatce od zewnętrznej strony. Do przerwy 1:0 dla gości.

Druga połowa bardzo powolna, czekaliśmy na pierwsze zmiany, a wraz z nimi pierwszy pokaz piłkarzy, którzy gonili wynik. W 57. minucie niezłe ofensywne wejście Grubesica, który zdecydował się na indywidualny rajd, lecz po dryblingu z Viniciusem starł się z Palczewskim i wywalczył tylko rzut rożny. Wyglądało na to, że chciał po prostu wbiec do bramki z piłką przy nodze. Camilleri do Pawlaka z narożnika, ale źle ustawiony stoper ewidentnie pocelował w trybuny. Palczewski przyczynił się do tego, że znakomicie zepchnął obrońcę gospodarzy tak daleko od bramki przy strzale. W 62. minucie bardzo mądre podłączenie się z prawej strony M. Kowalczyka, który podał do Giela, nieźle pomiędzy dwóch graczy wybiegł Zarytskyi, który po chwili dostał dobre podanie w tempo, dopiero co wystartowali obrońcy Ruchu, Dylewski i Karwan minęli się tylko, Ukrainiec znakomicie zasłonił futbolówkę, uderzył z ostrego kąta i perfekcyjnie przymierzył obok Vuko kierując ją do siatki. W 65. minucie dobre podanie Petrova do Wójtowicza, napastnik nie mógł wykorzystać swojej szybkości, bo przed sobą miał dwóch rywali, ale strzał był jeszcze gorszą decyzją, bo fatalnie przymierzył, pięć metrów obok lewego słupka. W 69. minucie Grubesic zabawił się z Viniciusem, doskonale podał na pole karne na trzeci metr, uderzał Wójtowicz, ale wybiegł przed niego Palczewski, który uratował sytuację. Ruch coraz bardziej naciskał gości, jednak pomimo ofensywnych zapędów, nie mogli znaleźć drogi do siatki. GKS tylko sporadycznie atakował, zazwyczaj kończyło się na stracie w środkowej strefie boiska. W 78. minucie nawet Dylewski wbiegł lewą stroną i strzelił, ale obił tylko plecy jednego z rywali. W 80. minucie ofensywne wejście Sodje w pole karne, obrońcy gości jakby wciśnięci w bramkę, uderzył po ziemi, a K. Kowalczyk wypluł na rzut rożny. Sytuacja się powtórzyła przy kornerze, kiedy dograł Pawlak na Jareckiego, ten znów zmienił stronę pola karnego, gdzie wbiegł Sodje, uderzenie po ziemi, tym razem K. Kowalczyk nie powtórzył wyczynu i przypadkowo wbił sobie piłkę przy słupku. Gol kontaktowy dawał wielkie nadzieje, szczególnie, że kolejną szansę miał Sodje w 86. minucie, tym razem przestrzelił. W doliczonym czasie gry wiele zależało od Grubesica, jednak prawoskrzydłowemu brakowało już tej błyskotliwości z początku meczu, a Vinicius znał jego wszystkie dryblingi (przegrał ich około sześciu czy ośmiu). Po końcowym gwizdku wielka żałoba, bo dwie sytuacje miał Wójtowicz, poza tym brakowało skuteczności Jareckiemu i Adamczykowi. Po efektownej grze Niebiescy zostali z niczym. Efektywność GKSu odniosła sukces, dzięki czemu lekko przesunęli się w górę tabeli.

 

Ruch Chorzów – GKS Bełchatów 1:2

16’ Sobolewski 0:1

62’ Zarytskyi 0:2

81’ Sodje 1:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 7902

 

 

 

Odra Wodzisław – Śląsk Wrocław

 

Kolejne trudne wyzwanie przed nowym szkoleniowcem Odry, trenerem Flintem. Najpierw podejmował lidera, którego skutecznie zatrzymał w drodze po kolejną wygraną. Drugim rywalem jest aktualny Mistrz Polski, Śląsk Wrocław, prowadzony przez Polo. W ostatnich tygodniach wiele się mówi o roszadach w zespole Śląska. Wielu piłkarzy zamierza odejść, a Polo mówi stanowcze nie, co budzi nowe kłótnie w zespole. Pomimo awansu do Ligi Mistrzów, dobrych wyników w lidze, nagle niektórzy piłkarze jakby chętnie zaczęli obniżać loty. Może to jednak wpływa ilość rozegranych spotkań (niektórzy gracze po 17 meczów)?

Na początku nie mieliśmy do czynienia z wielkim widowiskiem. Może poza powolnym rozgrywaniem piłki przez gości, którzy zamierzali zmazać plamę po porażce z Benficą. W 1. minucie szybko Kołodziejczyk zauważył uciekającego Kiłę, jednak ten z lewej flanki uderzył za lekko, by zaskoczyć Witkowskiego, który otrzymał powołanie na zgrupowanie kadry. W 5. minucie rzut rożny wywalczył Kiła, dośrodkowanie Mazurka na głowę Żurka nie trafiło, bo piłkę przerwał Stanikaitis. Demiri poszukał jeszcze kontry, ale ostatecznie faulował Zielińskiego. W 8. minucie kolejna próba Kiły przy dośrodkowaniu, tym razem wyskakiwał Zieliński, uderzył lekko głową, jednak Dziubiński musnął piłkę ciałem, ratując Witkowskiego przed stratą. Kolejny stały fragment gry dla Śląska, który dominował na boisku. W 18. minucie prawdziwy popis techniki w wykonaniu Małkowskiego, który otrzymał podanie od Zielińskiego tuż przed obronę, jednak napastnik swoim lobem przerzucił piłkę również nad bramką. Bramkarz wznowił z piątego metra. Wcześniej świetny rajd Wosia, który wywalczył więcej miejsca dla Zielińskiego w środkowej strefie. Sporo do gry pojawiał się wspomniany pomocnik, w 23. minucie spróbował swojego indywidualnego strzału, jednak po ręce Witkowskiego piłka wyszła za linię końcową. Długie piłki na Fernandeza nie miały racji powodzenia, gdyż dobrze z tyłu pracował Mosór, nawet bez wspomagania przez Żurka, który bardziej ustawiał kolegów z przodu jako kapitan. W 34. minucie Mazurek próbował wrzucenia piłki na środek pola karnego na jedenasty metr, jednak dobrze piłkę chwycił Witkowski. W 39. minucie rajdem popisał się Konieczny, ale spotkanie wyglądało na bardzo schematyczne i takich sytuacji było jak na lekarstwo, ostatecznie przy dośrodkowaniu wyblokował go Woś i skończyło się na wywalczonym kornerze. Dograna piłka z narożnika była zbyt niska, by zaskoczyć obrońców, najpierw jednak skiksował Piątek, ale w asekuracji pojawił się Kołodziejczyk, który wybił piłkę z dala od pola karnego. Do przerwy bez bramek, ale i bez wysokiego poziomu, jakiego spodziewali się kibice przychodząc na stadion.

Po przerwie znów fanatycy taktyki mogli dostrzec jak dobrze w środkowej strefie swoje braki wzajemnie uzupełniają Kołodziejczyk, Zieliński i Mazurek. W 52. minucie rzut rożny kolejny dla gości, dobrego dogrania nie wykorzystał Woś, który założył stołek przeciwnikowi i sędzia musiał odgwizdać faul. W 54. minucie po podaniu Zielińskiego Małkowski pospieszył się ze strzałem i posłał piłkę nad poprzeczką. Prezentował się bardzo blado, dlatego w ostatnim kwadransie zmienił go Lewandowski. Zanim doszło do zmiany, nadal Śląsk przeważał i dominował na boisku. Flint mógł się tego nie spodziewać, ale jednocześnie mógł oczekiwać znacznie więcej od podopiecznych, którzy jedynie stali w obronie, czekając na cios ostateczny. W 66. minucie Kaliciak przegrał do Małkowskiego bardzo sprytnie, że obrońcy musieli gonić za napastnikiem uciekającym wzdłuż linii końcowej, podanie do Zielińskiego, który zza pola karnego przymierzył bardzo dokładnie i przy lewym słupku wpakował piłkę do siatki. Ten gol wisiał od dłuższego czasu. W 71. minucie Mitrovic najpierw wytrącił z równowagi Malinowskiego, ale sędzia uznał, że zgodnie z przepisami, potem siłowo przepchał Mosóra, po czym oddał strzał, ale Pałys zaliczył skuteczną interwencję. W 75. minucie Konieczny na skraju pola karnego był wyraźnie przytrzymywany, jednak arbiter ponownie nie użył gwizdka, a Odrze należała się ewidentna jedenastka. W 88. minucie ostatnia okazja Odry, tym razem prawym skrzydłem przedzierał się Mitrovic, zagrał na skraj pola karnego, z pierwszej piłki uderzył czysto Nagy, Pałys wybronił, piłka odbiła się dodatkowo od słupka i wyszła za linię końcową. Pressing ze strony Odry nie był na tyle dostateczny, by gracze mogli doprowadzić do remisu. Na pewno w pamięci pozostała sytuacja z początku ostatniego kwadransa gry. Podopieczni Keitha bardzo bezbarwnie, natomiast Śląsk tym razem zdobył trzy punkty. Było o wiele prościej niż w starciu z Portugalczykami. Na plus cała linia defensywy i harujący Zieliński. Trzy punkty dla Mistrzów Polski. Przed Odrą kolejne trudne mecze ligowe.

 

Odra Wodzisław – Śląsk Wrocław 0:1

66’ Zieliński 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Paweł Gil

Widzów: 4857

Odnośnik do komentarza

Zagłębie Lubin – Lech Poznań

 

Rozpędzony Kolejorz zamierza wygrać kolejne wyjazdowe spotkanie. Tym razem na ich drodze staje Zagłębie, które objął nowy szkoleniowiec. Grygo to jedna wielka niewiadoma, bo w środowisku piłkarskim bardzo mało się udzielał. Po ostatnim cyrku w roli głównej z Cerberem, w Lubinie ma nastać stabilizacja. Kibice tylko naśmiewali się jak niedoszły trener przed kamerami wypowiadał się o Zagłębiu Lublin. Filmik obiegł całą Polskę, a dotknęli go również zagraniczni fani. Teraz w innych krajach trenerzy uważają na wszelkie przejęzyczenia. Smutne jest to, że zainteresowany pracą w polskim klubie nie zna realiów piłki, a dodatkowo pojawia się w stanie upojenia alkoholowego na konferencji. Ciekawe czy zrobi jakąś karierę? Na razie jest gwiazdą internetu.

Przechodzimy do spotkania, które rozpoczęli gospodarze. Ci wyszli w dziwnym ustawieniu z dwójką napastników. Kozlyuk i Holstrom, a za ich plecami operować miał Sikorski. Wydawało się, że zbiegnięcie do boku Kozlyuka było dobrym rozwiązaniem, ale skuteczny odbiór Bozinovica i długie podanie uruchomiło Magallanesa, ten wybiegł lewą flanką, znakomicie zbiegł w pole karne, dośrodkował po ziemi na dalszy słupek, a tam zbyt lekko przymierzył Gajewski, dobrze wybronił Zachariasz, który niespodziewanie przebił się do składu. Grygo chyba ma całkowicie odmienną koncepcję od Kowalczyka, bo w jedenastce pojawili się Akueme czy nowy zakup, Niewiadomski. W 3. minucie Gajewski próbował uderzenia z dystansu, ale przestrzelił wysoko nad poprzeczką. Dla Magallanesa nie było rzeczy niemożliwych – najpierw minął z dziecinną łatwością Mendiego, po czym wdał się w drybling z Didim, ponownie zostawił rywala za plecami, dograł w pole karne, jednak Lubinianie do końca skoncentrowani wyczyścili pole karne wybiciem na korner. Dogranie Bekrica jedynie pod nogi Klimka, który dalekim wykopem chciał uruchomić parę napastników. Dobrze w powietrzu prezentował się Archvadze w nietypowej roli, bo na lewej obronie, tym razem wybiciem uratował Lecha. W 20. minucie dobrze do środkowej linii wyszedł Pons, który przetrzymał piłkę, przegrał do prawej strony do podłączającego się Bozinovica, Archvadze do Magallanesa na lewym skrzydle po przerzucie, lekkie prostopadłe podanie, które spowodowało wielkie zamieszanie w polu karnym, obrońcy próbowali powstrzymać Ponsa, kąt skrócił golkiper, ale napastnik sprytnie nabił bramkarza, wybiegł Magallanes zza Didiego, uderzył lekko po ziemi i skierował piłkę do pustej bramki. W 28. minucie mieliśmy pierwszą ciekawą akcję Zagłębia, dobre przegranie do boku do zbiegającego Holstroma, w końcu ten podał przed pole karne do Mendiego, mocny strzał wyłapał Postolov. Obrona chyba zlekceważyła środkowego pomocnika, bo sama ustawiła się w obrębie szesnastki robiąc miejsce przed polem karnym. W 36. minucie dobre dogranie na trzeci metr w wykonaniu Magallanesa, fantastycznie wybronił Zachariasz podbiciem do góry i przerzutem na drugie skrzydło, gdzie nie było Bakraca, by mógł kontynuować akcję. Do przerwy 1:0 dla gości.

W 47. minucie fatalna decyzja dla Szymandery – kontuzja Gajewskiego, którego na boisku zastąpił Świątek. Środkowy pomocnik najlepiej czuł się w samym centrum boiska, jednak nie mógł narzekać na pozycję defensywnego pomocnika, bo otrzymał po prostu kolejną szansę od szkoleniowca. W 50. minucie fantastyczny rajd lewą flanką Magallanesa, minął Didiego, dograł w pole karne, oddał mu piłkę Rogozhin, uderzenie z ostrego kąta wybronił Zachariasz. Archvadze zaliczał kilka udanych wejść z lewej strony, ale po żółtej kartce za faul taktyczny jego sytuacja się pogorszyła (z czego wynika zmiana na ostatni kwadrans za Sobiecha po kontuzji). W 66. minucie długim podaniem Archvadze starał się uruchomić kolegę z lewej flanki, jednak Zachariasz skutecznie pracował na przedpolu. Na boisko również wszedł Zając, który zasygnalizował, że nie przedłuży umowy z Kolejorzem. Rozruszał prawą flankę, gdzie przeciętnie prezentował się Bakrac. W 70. minucie próbował ostatecznie dograć do Świątka, ale został wyblokowany po znakomitym dryblingu. W 74. minucie Zagłębie zbliżyło się pod pole karne przeciwników, jednak Didi niepotrzebnie wdał się w drybling, przejął Magallanes, zagrał daleko do wybiegającego Ponsa, ten w indywidualnym rajdzie chciał zakończyć akcję strzałem, ale znakomicie znów Zachariasz, po chwili nadbiegł z prawej flanki Zając, który uprzedził biernego już Klimka, uderzył po ziemi z ostrego kąta i wpakował piłkę do pustej siatki. Wydawało się, że Lech ma zagwarantowane trzy punkty, lecz brak koncentracji odbił się wręcz negatywnie na gościach. Najpierw 80. minuta i rzut wolny dla Lubinian. Uderzenie Mendiego z siedemnastego metra wprost w okienko i Postolov praktycznie bez szans. Gol kontaktowy dał wiele pewności siebie w szeregi gospodarzy. Ci nie zamierzali odpuszczać. W 90. minucie Didi przegrał do Sibandy, ten znalazł Wróblewskiego, który zagrał bardzo ryzykownie pomiędzy rozszerzoną dwójkę stoperów, wybiegł Mendy, który wyciągnął z bramki Postolova, uderzył obok niego i trafił niespodziewanie do siatki! 2:2! Do końca spotkania piłkarze obu zespołów przestali. Doliczenie było zbędne. Piłkarzy gospodarzy chyba satysfakcjonował remis, natomiast Lech w końcu po znakomitej passie stracił punkty, ale wydaje się, że Kolejorz nadal jest w gazie po nieudanym początku. Praktycznie całe spotkanie dominowali na boisku, a prawdziwym motorem napędowym był Magallanes.

 

Zagłębie Lubin – Lech Poznań 2:2

20’ Magallanes 0:1

74’ Zając 0:2

80’ Mendy 1:2

90’ Mendy 2:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 4713

 

 

 

Korona Kielce – Arka Gdynia

 

Gil staje się niepewny. Przy ławce trenerskiej bardzo brakowało tego trenera, szczególnie takim młodym chłopakom jak Galkauskas czy Nunes. Jednak Matusiak wcale nie stawia Gila w pierwszym rzędzie trenerów. Brakuje dla niego miejsca w składzie już drugi sezon, dlatego młody chłopak liczy na odejście Litwina lub po prostu sam zmieni barwy klubowe. Gdynianie natomiast radzą sobie bardzo dobrze. Przyszedł Wuwer, który ma podobny styl do Grabowskiego z tym zastrzeżeniem, że potrafi lepiej poukładać szyki obronne. Inaczej prezentuje się linia defensywy w porównaniu do jednej stałej Grabowskiego.

W pierwszych fragmentach spotkania oglądaliśmy bardzo dużo walki w środkowej strefie i mnóstwo przejęć piłek. Mikhaltsov i Tapalovic próbowali wypracować korzystną przewagę w środkowej strefie, jednak dobry opór stawiali doświadczeni już Toleski, Malaj oraz Trzeciak. Stąd wynikały różne przechwyty po obu stronach. W 2. minucie Szczepanik interweniował na raty po strzale Tapalovica, który przeszedłby obok lewego słupka w odległości około trzech metrów. Goście bardzo nerwowo. W 12. minucie Nunes z rzutu rożnego w poszukiwaniu Kosiorowskiego, ale napastnika Korony odciął od podania Popovic dobrym wybiciem do przodu, gdzie z kontrą czekał Flavio. Careca przeszkodził w wyprowadzeniu groźnego kontrataku. Chwilę potem szybka akcja Flavio lewą flanką, ale po starciu z Rogowskim wywalczył rzut rożny. Toleski dograł piłkę dochodzącą, ta znalazła się na szóstym metrze, najpierw próbował Marczak, ale juniora odepchnęli stoperzy, zrobili miejsce... Stefanikowi, który mocnym strzałem nie dał szans Kowalskiemu. Nagle Arka znalazła się na prowadzeniu. W 23. minucie znów Arka nacierała, a z lewej strony próbował pokazać się Lozic, rozegrał ze Stefanikiem, ten dośrodkował na pole karne, gdzie główkował Flavio, uderzenie w poprzeczkę! Bardzo zaskakujące dla Kowalskiego, który nie zdołał wyłapać, próbował główką wybić Careca, udało się na siódmy metr pod nogi Marczaka, ten odbił znów pod samą bramkę rywali, Flavio wyłuskał futbolówkę, błąd Kowalskiego, który niepewnie łapał, Camara przyczynił się do większego zamieszania i w ostatecznym rozrachunku Flavio z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Golkiper Korony mógł mieć spore pretensje do defensora. W 28. minucie mogło dojść do odpowiedzi, ale Kosiorowski po dograniu Nunesa z rzutu wolnego trafił wprost w bramkarza. Szczepanik odnotował skuteczną interwencję. W 32. minucie mógł zrehabilitować się Camara, ale po dośrodkowaniu nie zdołał wygrać główki z Popovicem. Podolczak w 38. minucie próbował rozegrać z Tapalovicem, potem próbował prześlizgnąć się przy linii końcowej w pole karne, ale nogę dostawił Lozic i wybił na korner. Dośrodkowanie zakończyło się happy endem, najpierw próbował Camara, ale czarnoskóry obrońca pomyślał i lekko podał do boku do nadbiegającego Czarneckiego, a wszystko działo się na przestrzeni kilku metrów, lekkie skierowanie do siatki, Szczepanik bez szans, bo bardziej skoncentrował się na poprzednim rywalu, goool! Korona do przerwy przegrywała, ale jednym trafieniem.

Druga połowa bardzo nudna, jeśli chodzi o pierwszy kwadrans. Dosłownie nic się nie wydarzyło. Arka chyba chciała utrzymać wynik, a Korona biernie próbowała zaatakować, jakby bez wiary. Dopiero w 60. minucie goście doszli do wniosku, że to nic nie da, Toleski w dryblingu w polu karnym rywali, jednak ostatecznie wybił piłkę Careca, który pracował na miano najlepszego gracza meczu. Toleski dograł na Plutę, jednak spokojnym chwytem wyłapał Kowalski uprzedzając obrońcę Arki. W 68. minucie dogranie z lewej flanki na Toleskiego, który nie poradził sobie w powietrzu z obrońcami, piłka powtórzona na czystego Flavio, nie ma mowy o spalonym, ten jednak zaprzepaścił akcję, bo za lekko dla dobrze ustawionego Kowalskiego. W 75. minucie Marciniak, Marczak, Flavio, napastnik uderza... za wysoko. Wszystko z pierwszej piłki, jakby ćwiczyli to na treningach. W 77. minucie znów Stefanik lewą stroną, chyba jego najlepszy mecz w rundzie, dogranie górne na Flavio, ten z trudem wygrał z Czarneckim w powietrzu, lecz Kowalski bez trudu chwyta. W 78. minucie Podolczak wywalczył piłkę na swojej stronie, ale z przodu miał tylko Kosiorowskiego. W końcu zagrał do osamotnionego napastnika, ten zwiódł Plutę, uderzył z lewej nogi, fantastycznie poszybował Szczepanik wybijając na rzut rożny. Dogranie z kornera Podolczaka, piłka dochodząca, klatką piersiową odbił Czarnecki, idealnie kierując piłkę do narożnika bramki. Piłka w siatce! Pluta nie upilnował stopera Korony. Do końca spotkania role się zmieniły. Szans próbowali gospodarze, którzy mogli ostatecznie wygrać, ale strzału z dystansu nie wykorzystał Galkauskas, a w doliczonym czasie gry jeden na jeden zaprzepaścił Kosiorowski, znów dobrze Szczepanik lekkim wyciągnięciem dłoni. 2:2 to sprawiedliwy wynik, bo Arka i Korona zaprezentowały podobny poziom.

 

Korona Kielce – Arka Gdynia 2:2

14’ Stefanik 0:1

24’ Flavio 0:2

38’ Czarnecki 1:2

80’ Czarnecki 2:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Szulc

Widzów: 8028

 

 

 

Cracovia Kraków – Legia Warszawa

 

Prawdziwy szlagier. Wszyscy pamiętają, że Skura stracił posadę po sromotnej klęsce w derbach, ale w Warszawie mało kogo obchodzą losy Wisły. Cieszą się, bo Biała Gwiazda wówczas przegrała, a trener zmienił klub na Legię. Dziś lider Ekstraklasy przed 9. kolejką podejmuje Cracovię. Laskosz to prawdziwy taktyk. Dziś znów wyszedł z taktyką z jednym napastnikiem, z Georgievem na szpicy. Do składu wraca Nowak, dla niego to pierwsze ligowe przetarcie po dłuższej kontuzji. Trener na pewno nieco zdenerwowany, bo od ośmiu meczów bez zwycięstwa. Udawało się urywać punkty, lecz porażka w derbach Krakowa pogorszyła jego pozycję. Dziś Pasy na swoim nowym stadionie. To zapewne jeden z powodów, by zawodnicy dali z siebie jeszcze więcej.

Cracovia na tle bardzo ofensywnie nastawionego przeciwnika prezentowała się bardzo dobrze w pierwszych minutach spotkania. Zawodnicy potrafili wymienić kilka dokładnych podań po ziemi, jednak największe problemy mieli skrzydłowi, bo do nich wybiegało nawet po dwóch rywali w środkowej strefie boiska. W 2. minucie pierwsze zagrożenie pod bramką Soleya, dośrodkowanie na Dao, ale ten nie sięgnął, stał na trzecim metrze i miał praktycznie otwartą drogę do bramki. Podawał Adamski. Chwilę potem szybka kontra, Gwata przebiegł przez Amodu jak przez ducha, zagrał bardzo szybko do Kowalczyka, jednak napastnika z równowagi wytrącił Basta, podał do bramkarza, a ten szybko do przodu na uwolnienie. Gracze Laskosza musieli przyzwyczajać się do szybkiego tempa, jakie narzucali przeciwnicy z Warszawy. W 6. minucie najpierw Popiela poradził sobie z Amodu, który wcześniej powinien był przeciąć długie krosowe podanie Gwaty, Popiela zagrał po ziemi do Kowalczyka, ten z obrotem uderzał, ale znów znalazł się Basta, świeżo upieczony reprezentant. Jaskólski zagrał na dalszy słupek na Owusu, jednak lepiej w powietrzu zaprezentował się Adamski. Rybaczuk z dystansu, wybiegał do odbitej piłki jeszcze Kowalczyk, lecz sędziowie odgwizdali pozycję spaloną. W 18. minucie fantastyczna interwencja Nalepy po strzale Kowalczyka. Bardzo dokładnie za plecy obrońców zagrał Jaskólski. Dogranie Jaskólskiego z kornera na głowę Sibandy, ale obrońca przytrzymywał Adamskiego w powietrzu, sędzia to dostrzegł. W 21. minucie Popiela obok lewego słupka Nalepy w bardzo szybkiej akcji. Czasami brakowało tempa piłkarzom Laskosza, lecz ogólnie prezentowali się nieźle. W 28. minucie zagrywał Michniewicz prostopadłą piłkę do Georgieva, ale napastnik ruszył bardzo ociężale, w końcu wybił Skorupski, który skutecznie zasłonił piłkę ciałem. Z rzutu rożnego Adamski, próby wybicia skończyły się niepowodzeniem, bo futbolówka trafiła pod nogi Khcharema, ten strzelał z dystansu, ta obiła się przypadkowo od Skorupskiego i już od siódmego metra zmieniła tor lotu przez co Soley nie sięgnął piłki i ta wpadła do siatki. 1:0, bardzo niespodziewanie, ale nagrodzone po wielu trudnych minutach. W 32. minucie dośrodkowaniem Skorupski starał się zaskoczyć Nalepę, lecz bramkarz Cracovii w ponownej skutecznej interwencji. W 35. minucie obejrzeliśmy kolejną dobrą akcję z pierwszej piłki Michniewicza z Nowakiem, jednak Pocrnjic niepotrzebnie zaczął dryblować w polu karnym. Legioniści chcieli wyprowadzić kontrę, lecz skutecznie w środkowej strefie Khcharem, podał do Adamskiego, ten szybko posłał prostopadłe podanie do Georgieva, napastnik wyczekał bramkarza, ale Soley również skorzystał na nieporadności snajpera i Bułgar uderzył po ręce zbiegającego golkipera. W 39. minucie Jaskólski ponownie z rzutu rożnego, tym razem Sibanda wyszedł przed Adamskiego, uderzył z bliskiej odległości i nie dał żadnych szans Nalepie. Do przerwy 1:1 po bardzo szybkiej i efektownej pierwszej połowie.

W drugiej części gry brakowało obu ekipom tego polotu, który wychwalali dziennikarze w pierwszych 45 minutach. W 48. minucie Terlecki wszedł ofensywnie do środkowej części boiska na zagęszczenie, podał technicznym podbiciem do Adamskiego, który przyjął ciałem, zasłonił się przed Sibandą, nadbiegał Mastelarz, ale nie wyblokował strzału, znakomicie strzał lewoskrzydłowego wybronił Soley! Kowalczyk w kontrataku, szybkie zagranie do boku do Gwaty, ale ten powstrzymany przez Bastę. W 61. minucie Cracovii brakowało tylko skutecznego napastnika. Najpierw Michniewicz z Nowakiem rozpracowali bardzo skrupulatnie środek pomocy Wojskowych, zagranie Khcharema na skrzydło do zbiegającego Porcnjica, wystawienie na jedenasty metr do Georgieva, a ten... fatalnie obok prawego słupka. W 64. minucie znów szansa gospodarzy niesionych przez znakomity doping – Michniewicz na lewe skrzydło, nie zdążył Mastelarz, wbiegł przed niego Adamski, uderzenie z powietrza, wybronił Soley, dobitka Georgieva z ósmego metra, nie mógł faulować Majka uprzedzony przez snajpera, ale znów Soley wyłapał strzał Bułgara! W 76. minucie Kowalczyk nie dał szans Nalepie na skuteczną interwencję, podawał Popiela, ale napastnik miał za ostry kąt i ostatecznie wyrzucony do linii końcowej przez Bastę trafił tylko w siatkę boczną. W 81. minucie Nowak nie wytrzymał i w starciu powietrznym wyraźnie faulował Lisa. W 85. minucie Brkovicowi również zabrakło zimnej krwi, podawał dalekim długim zagraniem Nowak, wybiegł szybciej Bośniak przed dwójkę stoperów, uderzył, ale Soley znów z przykucnięciem wybronił futbolówkę. Ostatecznie Cracovia zremisowała, ale zaprezentowała się zdecydowanie lepiej niż w poprzednich meczach, a dziś na pewno zasłużyli na komplet. Dobra postawa bramkarza i słaba napastników zadecydowała o podziale punktów. Pasy nadal bez wygranej, a Legia dzięki remisowi broni szczęśliwie pozycji lidera.

 

Cracovia Kraków – Legia Warszawa 1:1

28’ Skorupski (og) 1:0

39’ Sibanda 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Tomasz Mikulski

Widzów: 6463

 

 

 

Górnik Zabrze – ŁKS Łódź

 

Gibała powoli tracę wiarę w swoich piłkarzy. Takie głosy dochodzą z obozu Zabrzan. Górnik pomimo średniej postawy nadal utrzymuje szanse na wysokie miejsce, ponieważ niewiele traci, a ma zespół zdolny do wygrywania z najlepszymi. Nie wiadomo jednak czy Gibała to odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. ŁKS natomiast zaczął bardzo słabo rozgrywki ligowe, ale pojawił się Gieroba, który odmienił styl gry. Postawił na ofensywę, co zadziałało w meczu ligowym i pucharowym. Dziś w starciu z Górnikiem nie ma mowy o porażce – Gieroba wierzy w piłkarzy. Nam osobiście ciągle mylą się oba nazwiska... oby co najmniej jeden z nich pozostał w pamięci na dłużej.

Przywitał nas rzęsisty i nieprzyjemny do grania deszcz. Trudne warunki, ale równe dla obu ekip. Kibice zebrali się w całkiem licznym gronie, dlatego dogłębnie wspierali Górnik. W 1. minucie niepotrzebnie Nowak szukał kontaktu z Moskalem, rywale przejęli, ale kontra nieudana. Brakowało z przodu zdecydowania i ostatniego podania, bo piłkarze wyraźnie się pojawiali, ale wysunięta obrona dobrze przecinała wszelkie zagrania. Podobnie działo się z drugiej strony. Cieślak za długo zwlekał z oddaniem strzału, dlatego wystawienie nogi przez Polaka zapobiegło groźnej akcji. Szewczyk wypuścił prostopadłym podaniem Nowaka, ale znów obrońcy ŁKSu skutecznie w odbiorze. Ofensywne wejścia Omara nie pomogły, ale to dopiero początek meczu. W 4. minucie Omar popisał się niezłym dośrodkowaniem na Szewczyka, który zasłonił się przed stoperem i sprytnie odegrał klatką piersiową do Tongmaliwana, ale ten przestrzelił fatalnie nieczysto trafiając w futbolówkę. W 7. minucie uderzał Gacevic zza pola karnego, wybronił Iwanicki, ale wypuścił piłkę z rąk, asekuracja ze strony Adamczyka natychmiastowa. W 9. minucie kontuzja Vasiliauskasa zdecydowanie pogorszyła sytuację ŁKSu, ale na boisko wszedł Kwiek, który już raz nie zawiódł Gieroby. W 15. minucie obejrzeliśmy znakomitą paradę Króla po strzale Szewczyka, a na ofensywnego pomocnika zagrywał Tongmaliwan, wcześniej urwał się spod opieki Polaka. Próbowali rozegrania zawodnicy Gibały, ale czasami kończyło się głupimi stratami jak w 17. minucie, kiedy Łodzianie zdołali wyprowadzić kontratak, szybkie podanie do Chamery, który najpierw udał, że zbiega do lewej, po czym zmienił stronę i przełożył na lepszą nogę, chyba szczęśliwa interwencja Iwanickiego uratowała górników. Sporo zamieszania na połowie ŁKSu, naciśnięty Świątek zdecydował się na długie, ale niskie podanie lekko nad ziemią do napastników, futbolówka przeszła poszczególne formacje, trafiła idealnie do Chamery, a ten mocnym strzałem umieścił piłkę w siatce po przeciwległej stronie. Iwanicki nie zdołał wybronić. W 22. minucie Hossam dograł na głowę Szewczykowi, ten jakimś cudem wygrał z dwojgiem stoperów, ale trafił w poprzeczkę, wybicie na lewą flankę, gdzie akcji szukał Omar. Dogranie po ziemi do Nowaka, Moskal bardzo sprytnie zasłonił się ciałem przed Świątkiem, Nowak przed Pietrzakiem, uderzył z pierwszej piłki na dalszym słupku i nie dał szansy Królowi na choćby dotknięcie piłki. Ofensywne nastawienie Łodzian mogło się na nich mścić i tak też było w tej sytuacji. Niedawno zaznaczaliśmy – Gieroba, pomimo niezłego talentu, musi jeszcze sporo się nauczyć w ramach Ekstraklasy. W 30. minucie Kwiek ustawił piłkę w narożniku boiska, to on dograł na piąty metr, gdzie głową idealnie uderzył Polak, a Pater nawet nie zareagował, Iwanicki bez szans i znów goście na prowadzeniu. W 36. minucie Pietrzak wykorzystał rozbiegnięcie się rywali, wszedł pomiędzy rywali, zagrał do Mitica, a ten z pierwszej piłki zagrał na wyczucie do Chamery, mocny strzał pod poprzeczkę dał trzecie trafienie dla ŁKSu! Z takim wynikiem oba zespoły schodziły do szatni.

Wściekły Gibała motywował piłkarzy do większego wysiłku, natomiast Gieroba z bocznej linii podziwiał wyczyny swoich piłkarzy, zanim ci zaczęli swoje „popisy”. W 48. minucie Nowak wykorzystał Hossama, który podłączył się pod akcję, oddanie piłki do Nowaka, zagranie na pole karne do Tongmaliwana, zdecydował się na strzał, który wybronił Król, ale wypiąstkował na oślep, obrońcy stali jak wryci, dobitka Cieślaka ryzykowna, bo siłowa, ale piłka wpadła pod poprzeczkę. Zrobiło się 2:3, czyli dystans niesamowicie bliski. Bukmacherzy zacierali ręce, bo kolejne bramki wisiały w powietrzu, szczególnie, że piłkarze ŁKSu bezmyślnie atakowali całkowicie zapominając o wyniku. To po prostu musiało się zemścić – Nowak do Moskala w jednej linii, Moskal wypatrzył jak Szewczyk wybiega z pomiędzy nich, zaskoczenie Polaka, który nie zdążył za rozpędzonym Szewczykiem, mocny strzał po ziemi, za późno zareagował Król, goool! 3:3. W 62. minucie znów ŁKS nacierał, wykorzystanie Świątka przez Kwieka, nie mógł wybiec Hossam, bo zostawiłby napastnika bez opieki, dośrodkowanie prawego obrońcy daleko na piąty metr na drugi słupek, tam z powietrza uderzył Chamera, Michniewicz nie zablokował, a Iwanicki pomógł piłce wpaść do siatki. Mamy 4:3. W 65. minucie Gacevic z rzutu wolnego po ziemi do Rogalskiego, a ten z dwudziestego metra precyzyjnym strzałem pokonał spóźnionego Iwanickiego. Bramkarz zawalił, łapał się za głowę. Michniewicz mógł lepiej się zachować niż stojąc w miejscu i patrząc co szykują przeciwnicy. Kibice myśleli, że to koniec emocji. Dwa pościgi to zdecydowanie i tak wiele jak na ekipę Gibały. Udało się i trzeci raz, ku zdziwieniu wszystkich – ŁKS znów nie myślał o defensywie, trener Gieroba chyba liczył, że Łodzianie bezmyślnym atakiem zdobędą dwu cyfrówkę – sytuacja się odwróciła w drugą stronę i zaczęło się. W 69. minucie Hossam do Moskala, który dobrym przyjęciem zwiódł obrońcę, uciekł do boku, strzelił po ziemi, wybronił Król, ale nabiegł Polak, który niefortunnie trafił w piłkę i ta wturlała się do siatki gości. W 76. minucie Omar z Cieślakiem w wymianie podań, rozciągnięcie na drugą stronę do Tongmaliwana, ten po ziemi do Moskala, który nie zwlekał i lekkim strzałem obok wybiegającego Króla znów wyrównał! No cóż za spotkanie! Więcej bramek nie wpadło. Zawodnicy po meczu wyglądali na wycieńczonych, a ostatni kwadrans polegał na pressingu Górnika i wybijaniu piłek przez gości. ŁKS może być zadowolony, choć z przebiegu spotkania... trzy razy byli na prowadzeniu, więc chyba nie trzeba tłumaczyć jak idiotycznie zachowali się podopieczni Gieroby? Może nauczą się czegoś na przyszłość. Natomiast Gibała może być zadowolony ze skuteczności, gorzej z obroną, która miała słabszy dzień. Rozgrywanie również nie stało na najwyższym poziomie, choć Szewczyk zaskoczył swoimi ofensywnymi wejściami. Wynik imponujący.

 

Górnik Zabrze – ŁKS Łódź 5:5

19’ Chamera 0:1

22’ Nowak 1:1

30’ Polak 1:2

36’ Chamera 1:3

48’ Cieślak 2:3

50’ Szewczyk 3:3

62’ Chamera 3:4

65’ Rogalski 3:5

69’ Polak (og) 4:5

76’ Moskal 5:5

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Borski

Widzów: 12058

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (9/30)

 

 

 

Jedenastka 9. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Zachariasz (Zagłębie) – M. Kowalczyk (GKS), Stanikaitis (Odra, 3), Gonzalez (Lechia, 3), Czarnecki (Korona) – Grubesic (Ruch, 2), Kuklis (Polonia B.), Zieliński (Śląsk), Mendy (Zagłębie) – Ivanovski (Wisła, 3), Chamera (ŁKS)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Ivanovski (Wisła) 11 goli

Kowalczyk (Legia) 8 goli

Broź (Wisła) 6 goli

Łukasik (GKS) 6 goli

Adamus (Lech) 5 goli

Jasiński (Lechia) 5 goli

Flavio (Arka) 5 goli

Ozim (Lechia) 5 goli

Szczepanik (Polonia W.) 5 goli

 

 

Najlepsi asystenci:

Zieliński (Wisła) 6 asyst

Giel (GKS) 4 asysty

Kokoszka (Wisła) 4 asysty

Grad (Odra) 4 asysty

Lewandowski (Wisła) 4 asysty

Zając (Lech) 4 asysty

Gacevic (ŁKS) 4 asysty

Ivanovski (Wisła) 4 asysty

Jaskólski (Legia) 4 asysty

Woźniak (Lechia) 4 asysty

Bobolokic (Polonia B.) 4 asysty

 

 

 

Najbliższa 10. kolejka (po meczach reprezentacji):

 

15 października, piątek

17:45 ŁKS Łódź – Cracovia Kraków

20:00 Legia Warszawa – Polonia Warszawa

 

16 października, sobota

14:45 GKS Bełchatów – Zagłębie Lubin

17:00 Arka Gdynia – Górnik Zabrze

17:45 Wisła Kraków – Odra Wodzisław

19:15 Śląsk Wrocław – Polonia Bytom

 

17 października, niedziela

14:45 Lechia Gdańsk – Ruch Chorzów

17:00 Lech Poznań – Korona Kielce

 

 

______________________

Powołania na sobotni mecz z Egiptem

Kontuzje - termin podawania składów podam wkrótce po meczu kadry z nowym skrinem.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Wuwer, Arka Gdynia

 

Cóż...spodziewałem się, że wygramy to spotkanie. Prowadziliśmy 2:0. lecz niestety Korona zdołała odrobić straty. Cieszy to, że kolejnego gola zdobył brazylijczyk Flavio. Jest obecnie w wyśmienitej formie i to na nim opiera się ofensywa zespołu. Muszę także pochwalić skrzydłowych, którzy znakomicie dogrywają piłki do napastnika, a również oni zdobywają bramki. Teraz mamy mecz z Górnikiem Zabrze, który jest w strefie spadkowej. Liczę na zwycięstwo. Innej opcji nie ma. Z takimi przeciwnikami po prostu musimy wygrywać. 

 

 

Odnośnik do komentarza

Keith Flint, Odra Wodzisław

 

Zagraliśmy bezbarwnie, co nie umniejsza sukcesu trenera Polo. Jego drużyna zneutralizowała nasze mocne strony, o ile takowe były. Z pierwszym składem i tygodniówką pożegna się na dłuższy czas Moneke. W następnym meczu zapewne szanse otrzymają dotychczasowi zmiennicy. Którzy? Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Głos, Wisła Kraków

To bez wątpienia nie był dla nas udany mecz. Co prawda w ofensywie jak zwykle imponowaliśmy, ale obrońcom należy się bura za umożliwienie rywalom oddania jedenastu strzałów z czego trzy z nich wylądowały w siatce. Całe szczęście rywale również zaliczyli wpadki i nie straciliśmy dystansu do liderów niemniej jednak w następnej kolejce musimy spisać się o wiele lepiej. Przeciwnik zdecydowanie z niższej półki, ale i takich lekceważyć nie można, co z resztą pokazał dzisiejszy pojedynek.

Odnośnik do komentarza

Marcin Grygo, Zagłębie Lubin

 

Cieszę się z tego jednego punktu, mimo tych zawirowań, nowej taktyki, chłopcy zaprezentowali się poprawnie i przy poprawie pewnych elementów mogą być coraz groźniejsi, cieszę się z bardzo dobrego spotkania Zachariasza i mam nadzieje, że nadal będzie tak dobrze spisywał się w naszej bramce. Również świetne zawody rozegrał Mendy, dwie bramki i w tym jedna wyjątkowej urody, pokazuje, że Zagłębie ma potencjał i przy odpowiedniej motywacji, może wyjść z tego dołka i piąć się w górę tabeli. Dziękuje za uwagę.

Odnośnik do komentarza

Keith Flint, Odra Wodzisław

Jestem zbulwersowany wypowiedzią pana Głosa. O ile mnie oczy nie mylą, to jesteśmy wyżej w tabeli niż Polonia. Proszę, więc nie mówić o nas, jako o przeciwniku z niższej półki, zwłaszcza, że ja w składzie mam dwóch zawodników powołanych na towarzyski mecz z Egiptem, niż kadra Kucharskiego. Już nie mogę się doczekać rywalizacji z Panem, zwłaszcza, że preferujemy podobne rozwiązania taktyczne, rodem z fińskich boisk (gdzie Głos trenował Lahti, a ja uczyłem się od tamtejszych trenerów). Niech Pan się przyszykuję na piekielnie trudny mecz lepiej, a nie gada głupoty.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Zmiany przyniosły oczekiwany skutek. Ostatnie dni spędziłem na szlifowaniu taktyki i jak widać opłaciło się. Zagraliśmy nareszcie dobry mecz - postawiliśmy trudne warunki liderowi rozgrywek. Spotkanie było wyrównane, ale to my atakowaliśmy groźniej, aż czterokrotnie stając sam na sam z bramkarzem gości. Niestety ze skutecznością było tego dnia na bakier i ostatecznie mecz zremisowaliśmy. Gra na całe szczęście napawa optymizmem na najbliższe tygodnie. Myślę że w spotkaniu z ŁKSem możemy pokusić się w końcu o zwycięstwo.

Odnośnik do komentarza

Wreszcie się ogarnąłem z MOE. Muszę teraz nadrobić braki w aktywności. Z góry przepraszam za wprowadzanie bałaganu w chronologii ;)

 

 

 

Kraków zdobyty. Cracovia pokonana. Trzy punkty przyjeżdżają razem z piłkarzami Śląska! Gazeta Wrocławska, 41/2010 (Michał Waszkiewicz)

 

 

 

Śląsk Wrocław w meczu siódmej kolejki rozgrywek polskiej ekstraklasy pokonał w meczu na szczycie Cracovię, prowadzoną przez dobrego znajomego trenera wrocławskiej drużyny, trenera Laskosza i zgarnął trzy niezwykle ważne punkty. Śląsk wreszcie pokazał bardzo dobry futbol, jakby będący pochodną świetnego widowiska, jakie Śląsk zapewnił kibicom podczas niedawnego ogrania PSG we Francji. Tym razem Cracovia przed przerwą niemal nie istniała i efektem tego były dwa gole strzelone w pierwszej połowie. W drugiej Śląsk nieco zluzował, ale Cracovii wystarczyło sił i pomysłu tylko na gola honorowego. Oto zaś co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener Śląska.

 

 

 

Marco Polo:

 

Fantastycznie. Zwycięstwo nad Cracovią bardzo mnie cieszy, bo to bardzo solidna drużyna, z którą przecież w poprzednim sezonie bardzo długo walczyliśmy o mistrzostwo kraju. Nawet chwila słabszej dyspozycji krakowskiej drużyny nie może odmienić mojego sposobu jej postrzegania. Cracovię stać jeszcze na wiele i wydaje się, że Laskosz prędzej czy później poskłada do kupy to, co się w Krakowie rozsypało. Jeśli zaś chodzi o ostatni mecz bardzo cieszy mnie forma Małkowskiego, który wreszcie strzelił gola w lidze. Jego przerwa w strzelaniu trwała już niepokojąco długo, ale ufam, że już się odblokował i teraz pójdzie już z górki.

 

 

 

Sławomir Żurek:

 

Bardzo się cieszę z wygranej, jaką odnieśliśmy nad Cracovią. Chociaż między trenerami panuje przyjaźń, na boisku panowała prawdziwa walka i tylko niedyspozycja niektórych piłkarzy gospodarzy sprawiła, że w pierwszej połowie ta walka miała taki jednostronny przebieg. W drugiej odsłonie Cracovia pokazała pazur, ale nasza konsekwencja w grze pozwoliła nam zachować prowadzenie z pierwszej połowy, choć nie w takim samym wymiarze, w jakim kończyliśmy pierwsze czterdzieści pięć minut, ale najważniejsze, że jest zwycięstwo, które pozwoliło nam nawiązać bardziej ścisły kontakt z czołówką ligi.

 

 

 

Paweł Górecki:

 

Nie idzie nam lekko w tym sezonie, ale ostatnie mecze pozwalają sądzić, że teraz już będzie tylko lepiej. Najpierw ograliśmy na wyjeździe PSG w Lidze Mistrzów, a teraz to zwycięstwo w Krakowie. Chyba na wyjazdach gramy teraz lepiej niż u siebie, ale postaramy się tę różnicę niwelować, równając do poziomu jaki prezentujemy w meczach wyjazdowych, zamiast do tego, co gramy u siebie. Trener chyba wreszcie okiełznał problemy wewnętrzne drużyny, które, nie da się ukryć, są w każdej drużynie, również u nas. Wierzę, że teraz już naprawdę będziemy wygrywać mecz za meczem i zaczniemy konsekwentny marsz w górę tabeli. Najwyższy czas powrócić na należne nam miejsce, jeśli chcemy obronić tytuł wywalczony przed rokiem.

 

 

 

Krzysztof Piątek:

 

To zwycięstwo na pewno pozwoli nam głębiej odetchnąć. W przypadku porażki lub remisu, nasza strata do liderujących drużyn, zwłaszcza Lechii, niebezpiecznie by się rozrosła, a tak utrzymujemy kontakt z czołówką i teraz powinniśmy te różnice punktowe już tylko niwelować. Mam nadzieję, że limit meczów nie wygranych na ten semestr już wypełniliśmy.

Odnośnik do komentarza

Kamil Gieroba, ŁKS Łódź

Kurcze...wielka szkoda takiego meczu. Gdy prowadziliśmy 5:3 i przeciwnicy doprowadzili do remisu to myślałem, że dostanę zawału serca. Oczywiście liczy się to, że zdobyliśmy punkt...ale w takim stylu? Dawno nie widziałem meczu na podobnym poziomie. Mnóstwo bramek, dużo emocji...niczym finał Ligi Mistrzów. Teraz przed meczem z Cracovią musimy poćwiczyć nad taktyką w razie prowadzenia w meczu...chciałbym, aby mecz z Cracovią stał na podobnym poziomie...dlatego Panie Laskosz, niech Pan przygotuje jakieś tabletki na uspokojenie w razie czego!

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

 

Niestety dobra passa się skończyła. Bardzo szkoda tego meczu, bo świetnie weszliśmy mecz, ale od jakiegoś czasu widać braki w skuteczności naszych napastników. Poszła jedna kontra i zrobiło się 0:1. Nie popełnialiśmy wielu błędów w obronie, Vuko miał trochę szczęścia w bramce, ale jak by nie patrzeć, puścił oba celne strzał celne rywali i mieliśmy bardzo nieciekawą sytuację przy 0:2.

Grubesić rozegrał świetny mecz, potrafił namieszać na prawej stronie. Problemem było to, że nikt z ataku nie potrafił wykończyć jego akcji. Dobrze w mecz wszedł również Sodje, jest w dobrej formie i zagrałby od początku, gdyby nie to, że był bardzo zmęczony po ostatnim meczu. W następnym meczu z Lechią będę musiał wykorzystać wszystkie nasze najmocniejsze, w chwili obecnej atuty, bo może i Lechia traci punkty, ale cały czas jest w czołówce. My za to nadal aspirujemy by się tam znaleźć, bo nie stracili 5. miejsca. Inne zespoły też tracą punkty, musimy się przemóc i zacząć wygrywać, bo liga jest w tym sezonie bardziej wyrównana, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka.

Cieszę się, że Wojciech Pawlak zyskał uznanie w oczach selekcjonera Smudy i pojedzie na kolejny mecz reprezentacji. Trener układa zupełnie nową drużynę pod EURO, dobrze by było, gdy Wojtek znalazł się w tym zespole.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Pokazaliśmy, że potrafimy urywać punkty najlepszym. Punkt zdobyliśmy w ostatnich sekundach, ale liczy się wynik, a nie sytuacja do 89 minuty. Ciekawe co powie pan Moniuszko, czy nadal się będzie przechwalał, że nikt go nie zatrzyma. Oczywiście szanuję go za to, co na razie pokazuje jego zespół, ale wszyscy wiemy jakim jest człowiekiem. Znów bardzo dobrze zaprezentowała się linia defensywna. Fajnie zagrali skrzydłowi, a Marcin zdobył bardzo ładnego i ważnego gola. Ciut słabiej zagrali Bobolokić z Semenovem, ale to nie są roboty, żeby w każdym spotkaniu grać fantastycznie i bezbłędnie. Muszę pomyśleć nad innym ustawieniem z przodu, bo ani Klimavicius, ani Sanou, ani wprowadzony po przerwie Szyszko prochu nie wymyślili. Zarate zagrał na swoim normalnym, niezłym poziomie. Nie popełnia błędów, a o to chodzi na pozycji bramkarza. W następnej kolejce mecz ze Śląskiem we Wrocławiu. Szykuje się trudna przeprawa.

Odnośnik do komentarza
Pewny awans do dalszej rundy Pucharu Polski. TKP żadnym rywalem dla Śląska. Gazeta Wrocławska, 42/2010 (Robert Skrzyński)

 

Mimo wystawienia rezerwowego składu, Śląsk Wrocław nie miał najmniejszych problemów, aby pokonać w II rundzie Pucharu Polski toruński TKP. Gracze drugiego garnituru wrocławskiego Śląska pokazali, że kiedy trzeba, można na nich polegać. Spisali się na medal i zapewnili Śląskowi awans do kolejnej fazy. Być może trener Polo znajdzie w tych graczach materiał na piłkarzy, którzy mogliby wzmocnić pierwszą drużynę Śląska już w najbliższych meczach. Przecież to właśnie jest najlepszy sposób na szukanie nowych twarzy. Oto zaś, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener wrocławskiej drużyny.

 

 

 

Marco Polo:

 

Mam pełne zaufanie do graczy, którzy nie występują regularnie w pierwszej drużynie, dlatego nie zawahałem się ani chwili, kiedy zgłaszałem ich do protokołu meczowego w spotkaniu o Puchar Polski. To dla nich doskonała okazja, aby potwierdzić swoje niebanalne umiejętności i przy okazji wybić się na tyle, by zwrócić moją uwagę. Nie ukrywam, że Puchar Polski traktuję jako casting dla graczy rezerwowych, którzy mogą pokazać, że warto na nich postawić w pierwszej drużynie. Może nie będą od razu grać w Lidze Mistrzów, ale na swoje szanse w rozgrywkach ligowych ci najlepsi mogą liczyć.

 

 

 

Dawid Malinowski:

 

Ten mecz był dla mnie wielką szansą i wydaje mi się, że tę szansę wykorzystałem. Chociaż gola nie strzeliłem, miałem udział przy dwóch bramkach, czyli jak na środkowego pomocnika z zadaniami rozgrywania piłek, swoje zadanie wypełniłem w stopniu najlepszym, jak tylko mogłem. Mam nadzieję, że to wystarczy, aby dostać od trenera nieco więcej szans w meczach ligowych. Chcę udowadniać swoją wartość częściej niż tylko w meczach pucharowych. Mam nadzieję, że w meczach z trudniejszymi rywalami w pucharze również uda mi się stanowić o sile tego zespołu.

 

 

 

Bogusław Bzdęga:

 

To był dla mnie pierwszy mecz w pierwszej drużynie Śląska w tym sezonie i zapamiętam go bardzo pozytywnie, ponieważ udalo nam się wygrać, a ja sam zanotowałem pozytywny występ. Przynajmniej sam tak siebie oceniam, choć oczywiście trener może mieć co do mojej gry inne zdanie. Wierzę jednak, że dostanę od trenera Polo kolejne okazje, by pokazać się z jak najlepszej strony i być może przebić się do pierwszego składu.

 

 

 

Wojciech Kowalczyk:

 

Wiem, że pozycja Tomka [Pałysa, przyp. red.] jest niezastąpiona, ale nie jest tajmnicą, że Tomek być może po sezonie zmieni barwy klubowe i wówczas Śląsk będzie szukał nowego bramkarza. Moim zadaniem jest zatem sprawić, aby klub nie musiał tego robić, aby sięgnął po mnie. Właśnie w tych meczach pucharowych mogę udowodnić swoją wartość, dlatego traktuję je bardzo serio.

 

 

 

W III rundzie Śląsk Wrocław zmierzy się w meczu wyjazdowym z Polonią Bytom.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

Widzę, że Karpiński w końcu zna swoje miejsce w szeregu, skoro mówi o nas per "najlepsi". Cóż, niefartowna przegrana, konsekwentnie realizowaliśmy plan, który opracowałem przed meczem - przeczekać Ślązaków i wyjść z kilkoma zabójczymi kontrami. Zabiło nas zamieszanie w polu karnym, ale to ogólnie niedopuszczalne doprowadzać do oblężeń pola karnego Halima w ostatnich minutach. W ogóle 15 strzałów przeciwników w przeciągu całego spotkania jest rzeczą niedopuszczalną. Pogadamy z zawodnikami, być może do jedenastki wejdzie Duraj, który strzelił dwa bardzo ważne gole w ostatnich dwóch ligowych meczach. Kwestia - za kogo. Ja w Ozima i Jasińskiego wierzę bardziej niż w Boga...

Póki co jesteśmy niepokonani i nie obchodzi mnie to, że warszafka sobie ze mnie lży. 23 punkty w 9 meczach to wynik o niebo lepszy od tego, który zapowiadali panowie z C+, którzy wieszczyli nam walkę o utrzymanie. Tracimy jedną trzecią gola na mecz - efekty mojej pracy są niewiarygodne. I tyle. Bytom jeszcze rozgromimy - w Gdańsku.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Panie Moniuszko, poczekałbym z tezą o pogromie w Gdańsku do wiosny. Widzę, że ma pan bardzo wysokie mniemanie o sobie. Rzeczywiście w tym sezonie pańskiej drużynie idzie wyśmienicie, ale radziłbym poczekać do maja, gdy zostanie rozegrana trzydziesta kolejka ligowa.

Odnośnik do komentarza
Wrocław obroniony przed warszawskim najazdem. Trzy punkty zostają na Dolnym Śląsku! Gazeta Wrocławska, 43/2010 (Michał Hamburger)

 

W meczu ósmej serii spotkań polskiej ekstraklasy, Śląsk Wrocław, po bardzo dobrym spotkaniu, pokonał Polonię Warszawa 2:0. Pierwszego gola strzelił Kołodziejczyk, natomiast drugie trafienie pozostało autorstwa Malinowskiego. Obie bramki zatem strzelili środkowi pomocnicy Śląska, którzy wyrastają w tym sezonie na prawdziwą siłę napędową tej drużyny. Już nie szybkie skrzydła w osobach Kiły i Warzychy oraz Małkowskiego na szpicy zapewniają Wrocławianom najwięcej punktów, ale właśnie doskonała gra pomocników ze środkowej strefy. Oto, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener wrocławskiej drużyny.

 

 

 

Marco Polo:

 

To był bardzo dobry mecz i mam nadzieję, że ostatecznie rozwiewa on wątpliwości co do etapu stabilizacji naszej formy ligowej w tym sezonie. Wygraliśmy z Polonią, rozgrywając doskonałe zawody w każdej formacji. Świetnie zagrała obrona, która nie dopuszczała napastników i pomocników gości do groźnych sytuacji podbramkowych, a Pałys kiedy trzeba też dobrze interweniował. Pomocnicy to nasza niewątpliwie najmocniejsza aktualnie broń, ale nie deprecjonowałbym również zasług tych najbardziej wysuniętych piłkarzy. Oni również cały czas mają olbrzymi wkład w wyniki osiągane przez drużynę. Chciałbym jeszcze odnieść się do spekulacji dotyczących przyszłości kluczowych graczy Śląska. Wszyscy piłkarze zostaną z nami do końca sezonu i jeśli nadal będą chcieli zmienić klub, nawet mimo potencjalnych sukcesów, jakie mogą tutaj odnieść, będą mieli ku temu możliwość. Teraz jednak są mi bardzo potrzebni.

 

 

 

Krystian Mosór:

 

Trener Polonii chyba niepotrzebnie eksperymentował z nowym zestawieniem i formacją. Każda drużyna potrzebuje czasu, żeby się zgrać w nowych okolicznościach, a trener Kucharski tej szansy Warszawianom nie dał. Wykorzystaliśmy to, ponieważ my w przeciwieństwie do Polonii, gramy ten sam schemat już od bardzo dawna i mimo niekoniecznie samych zwycięstw, trener Polo ufa tej taktyce i widać, że jego cierpliwość pozwala nam teraz zbierać tego owoce. To kolejny dowód na to, jak znakomitym jest trenerem i doprawdy nie rozumiem tych, którzy nie chcą z nim już współpracować.

 

 

 

Kamil Lewandowski:

 

Cieszę się, że dostałem od trenera kolejną szansę, by zaprezentować swoje umiejętności. Szkoda, że nie udało mi się strzelić gola, ale uważam, że pokazałem się z bardzo dobrej strony i w kolejnych spotkaniach dostanę więcej czasu na wykazanie się. Bardzo się cieszę, że drużyna po niespecjalnie udanym początku sezonu, teraz wyraźnie nabiera rozpędu. Z meczu na mecz nasza gra, zwłaszcza w rozgrywkach ligowych, nabiera coraz wyraźniejszego kształtu i pewnej stałej formy, która pozwala na stabilizację. To jest niewątpliwie dobry kierunek, jakim podążamy i pewnie kolejne gromadzone punkty będą tylko formalnością.

 

 

 

Kazimierz Kaliciak:

 

Eksperymenty trenera, który pozwala coraz to nowym graczom na zaprezentowanie swoich umiejętności pozwoliły mi za rozegranie kilkunastu minut w ostatnim spotkaniu i chociaż wynik meczu był już rozstrzygnięty, cieszę się, że mogłem zagrać chociaż ten krótki odstęp czasu. To doda mi pewności siebie i chęci do dalszej pracy na treningach. Czuję, że mogę być jeszcze pierwszoplanową postacią tej drużyny i cierpliwie będę czekał na swoją szansę. Współpraca z takim trenerem jak Polo to sama przyjemność.

Odnośnik do komentarza

Trener Lecha:

 

Na pewno szkoda tego wyniku, biorąc pod uwagę, że prowadziliśmy już 2:0, ale Zagłębie pokazało pazur i łatwo nie oddało nam tego meczu. Szkoda, że nawaliła dzisiaj koncentracja i zamiast patrzeć na boisko nasłuchiwaliśmy końcowego gwizdka. Cieszy jednak kolejny mecz bez porażki i oby ta passa trwała jeszcze dłużej.

Odnośnik do komentarza
Bolesne przebudzenie. Gazeta Wrocławska, 44/2010 (Michał Waszkiewicz)

 

Niestety w drugim meczu fazy grupowej Śląsk Wrocław nie sprostał wyzwaniu i przegrał przed własną publicznością z lizbońską Benfiką. Trzeba jednak sobie otwarcie powiedzieć, że Portugalczycy byli tego dnia drużyną wyraźnie lepszą i w pełni zasłużyli na wygraną. Przez większą część spotkania drużyna z Lizbony dominowała i rozdawała karty na boisku. Co prawda, nie brakło dużo, bo zaledwie trzech minut, by remis dowieźć do końca, ale taka zachowawcza gra Śląska, który w drugiej połowie nastawiał się już tylko na obronę wyniku, musiała się tak skończyć. Oto, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener Śląska.

 

 

 

Marco Polo:

 

To nie był nasz najlepszy mecz. Nie było moim zamysłem, żeby bronić remisu, ale widząc po pierwszej połowie jak trudno idzie nam konstruowanie ataków, ale też widząc słabości w kreowaniu gry Benfiki zdecydowałem się na zmianę nastawienia. Uznaliśmy, że obrona jednego punktu może być dla nas korzystniejsza. W przypadku ofensywy narażaliśmy się na kontry i szybkich skrzydłowych Benfiki. A tak… no cóż… prawie się udało. Zabrakło dwóch minut, aby osiągnąć cel. Szkoda, bo nie byliśmy drużyną dużo gorszą i chyba stworzyliśmy widowisko jak równy z równym. Benfika jednak potrafiła wykorzystać swoje doświadczenie i umiejętności. Dla nich z pewnością każdy inny wynik jak trzy punkty byłby porażką. Musimy się z tym pogodzić i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

 

 

 

Adam Kiła:

 

Może gdybyśmy wykorzystali sytuacje z pierwszej połowy, które udało się wypracować… Może gdyby sędzia nie doliczył aż czterech minut, tylko na przykład dwie. Może gdybyśmy się nie skupiali tak bardzo na defensywie, udałoby się wywalczyć korzystny rezultat… Dużo jest tych ‘może’. Mimo tej porażki jestem jednak zadowolony z gry, jaką pokazaliśmy. Oczywiście byliśmy drużyną słabszą i w pełni zasłużyliśmy na porażkę, nie potrafiąc wykorzystać naszych skromnych atutów, ale na pewno nie było to spotkanie do jednej bramki, przynajmniej nie w pierwszej połowie. W drugiej przez długi czas umiejętnie się broniliśmy i myślę, że nasz styl pójdzie w świat raczej z pozytywnymi komentarzami.

 

 

 

Tomasz Pałys:

 

Robiłem co mogłem, przez większą część meczu broniłem wszystkie strzały, które leciały w światło bramki, ale wszystkiego obronić nie było sposób. Ten strzał Cunhy to pewnie jego gol życia, bo przymierzył idealnie i moim zdaniem niewielu jest bramkarzy, którzy potrafiliby taka piłkę wyciągnąć. Trzeba teraz odrobić zadanie domowe, uświadomić sobie, jakie błędy popełniliśmy przy okazji tej porażki i spróbować się odkuć w kolejnych meczach Ligi Mistrzów. Wciąż przecież pozostajemy w grze.

 

 

 

Kzysztof Piątek:

 

Nie wiem, jakie były oczekiwania kibiców po zwycięstwie w Paryżu, ale ja uważam, że trzy punkty po dwóch meczach fazy grupowej to i tak bardzo dobry wynik. Zwłaszcza, że byliśmy o włos, aby ten dorobek był nieco bardziej okazały. Utrata korzystnego wyniku w doliczonym czasie bardzo boli, ale postaramy się przekuć to na pozytywne doświadczenia, które będziemy wykorzystywać w kolejnych spotkaniach, czy to ligowych, czy europejskich pucharów. Dla nas przygoda w Lidze Mistrzów to przede wszystkim ogromny bagaż nowych doświadczeń i wspaniała przygoda.

Odnośnik do komentarza

Adam Kucharski, Polonia Warszawa:

Remis z Wisłą to wynik z jakiego niewątpliwie jesteśmy zadowoleni. Jak wspominałem przed meczem, rywal z Krakowa to zespół o wysokiej renomie, który w tym jednak meczu zlekceważył mnie i mój zespół. Szumne zapowiedzi bezstresowego marszu po zwycięstwo okazały się zbędne, gdy nasz blok ofensywny przedzierał się przez "żelazną obronę" Białej Gwiazdy. Stąd też moje zadowolenie, gdyż napastnicy w końcu zagrali na miarę swoich możliwości i spełnili pokładanie w nich nadzieje.

 

Kolejny dobry mecz Malinowskiego, który mimo trzech puszczonych bramek po raz kolejny uchronił nasz zespół przed stratą kilku kolejnych. Nasz golkiper jest jednym z jaśniejszych punktów drużyny, a umiejętności, które posiada pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość. Na uwagę zasługuje postawa bocznego defensora - Kucharskiego. Andrzej w początkowych meczach sezonu stracił miejsce w pierwszej drużynie na rzecz młodego Matusiaka, teraz jednak pokazał się ze znakomitej strony i udowodnił, że kłopoty z wysoką formą, której mu ostatnimi czasy brakowało są skończone.

 

Od paru tygodni zespół dostosowuje się do nowej, nieco mocniej nastawionej na atak taktyki. Istotnym jej elementem jest gra skrzydłowych (w tym wypadku Dimitrjevicia i Wozniaka), a w tym meczu spisali się oni po prostu nienagannie. To kwestia nie tylko strzelonych przez nich goli... proszę przyjrzeć się pomeczowym statystykom, gdzie czarno na białym widnieje wysoki procent celnych dośrodkowań. Ciekawym elementem jest także spora liczba rzutów rożnych wywalczonych przez moich podopiecznych.

 

Niepokoi mnie liczba spalonych. 13 takowych w ciągu jednego spotkania, to wynik zdecydowanie naganny. W najbliższym czasie popracujemy nad tym elementem na treningach, by w nadchodzącym spotkaniu z Legią znacznie poprawić ten szczegół.

 

Nadchodzące spotkanie, to tak jak już wspomniałem, prestiżowe spotkanie z Legią. Kolejny już raz będziemy podchodzić do meczu jako chłopcy do bicia. Wielu z tzw. ekspertów stawia mnie i mój zespół na straconej pozycji, my jednak - podobnie jak w spotkanie z krakowską Wisłą - mamy zamiar walczyć o każdą piłkę do upadłego. Wystarczy rzucić okiem na przebiegnięty przez chłopaków dystans. Niespełna 130 kilometrów to znakomity wynik! Nie trzeba być magikiem, by dojść do wniosku, że Legia jest w tym momencie zespołem lepszym. To samo jednak mówiłem przed meczem z Wisłą, a wszyscy widzimy, że spotkanie nie skończyło się najgorzej.

Odnośnik do komentarza
Efektywność zamiast efektowności. Trzy punkty przywiezione z Wodzisławia. Gazeta Wrocławska, 45/2010 (Robert Skrzyński)

 

W meczu dziewiątej kolejki polskiej ekstraklasy Śląsk Wrocław odniósł cenne zwycięstwo wyjazdowe, pokonując na Bogumińskiej Odrę Wodzisław, która bardzo udanie rozpoczęła sezon i na pewno nie można było przed tym spotkaniem w ciemno przyznawać Mistrzom Polski trzech oczek za przyszłe zwycięstwo. Doskonale w tym meczu zaprezentował się strzelec jedynej bramki, Zieliński, który oprócz zdobytego gola, bardzo ciężko pracował na całej długości boiska. Wszystko wskazuje na to, że w rozgrywkach ligowych Śląsk powraca na właściwe, rutynowe tory. Oto, co o meczu powiedzieli piłkarze i trener wrocławskiej drużyny.

 

 

 

Marco Polo:

 

Zrobiliśmy, co było wymagane. Odra Wodzisław od początku sezonu pokazywała bardzo dobry, skuteczny futbol. Dzięki temu utrzymywała się bardzo wysoko w ligowej tabeli i wierzę, że przy pomocy trenera Flinta drużyna z Bogumińskiej będzie walczyć o coś więcej niż tylko rozpaczliwe próby utrzymania w lidze. Jeśli chodzi o naszą grę, to chciałbym przede wszystkim wyróżnić środkowych pomocników, którzy świetnie się wzajemnie wspomagali i wyraźnie robili różnicę w środkowej strefie. Ich doskonała gra była dla nas kluczem do zwycięstwa, a gol strzelony przez Zielińskiego, środkowego pomocnika, jakby nie było, jest tylko tego potwierdzeniem.

 

 

 

Jarosław Zieliński:

 

Cieszę się, że mogłem swoim golem pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa. To nie był dla nas łatwy mecz, ale też nikt na taki się nie nastawiał mimo posiadania w pamięci faktu, że Odra to zespół raczej o niższych celach, niż Śląsk. Nie wolno nam było zatracić koncentracji, bo już za dużo punktów straciliśmy w początkowych meczach sezonu, ale teraz wszystko wskazuje na to, ze z meczu na mecz gramy coraz lepiej. Przed nami teraz kolejny mecz z przedstawicielem Górnego Śląska, Polonią Bytom i również trzeba to spotkanie wygrać, aby utrzymywać kontakt z czołówką ligi.

 

 

 

Bogdan Mazurek:

 

Cieszę się, że trener docenił ciężką pracę, jaką wykonuję z Krzyśkiem [Kołodziejczykiem, przyp. red.] i Jarkiem [Zielińskim, przyp. red.] w środku pomocy. Rzeczywiście w tym meczu nasza współpraca układała się wyjątkowo dobra i mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie podobnie. Nie da się jednak ukryć, że jest pewien problem ze strzelaniem bramek. Napastnicy nie są tak skuteczni jak w poprzednim sezonie, ale dopóki wygrywamy, pewnie nie będziemy na siłę poprawiać tego, co jakoś wszak funkcjonuje.

 

 

 

Krzysztof Woś:

 

Nie wiem, dlaczego trener gospodarzy protestował przeciwko nie podyktowaniu Odrze rzutu karnego za rzekomy faul w naszej szesnastce w 75 minucie. Moim zdaniem interwencja jednego z moich kolegów była czysta i karny gospodarzom się zupełnie nie należał. Ale trudno się dziwić drużynie przegranej, która teraz szuka usprawiedliwienia za tę porażkę. Ja zaś cieszę się wraz z drużyną, że potrafimy wygrywać seryjnie mecz za meczem i powracamy do dobrej, równej formy, z jakiej słynęliśmy w poprzednim sezonie.

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...