Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Kamil Gibała, Górnik Zabrze

 

No cóż. Ciężko jest mi powiedzieć coś konstruktywnego. Nasza gra w dalszym ciągu wygląda fatalnie, a ponadto poważnej kontuzji w meczu reprezentacji doznał Fernandes. Rozumiem wielkie oburzenie kibiców i działaczy, lecz pozostaje mieć nadzieje, że karta jeszcze się obróci. Mogę zapewnić, że robimy wszystko na treningach, aby jakość naszej gry uległa poprawie. Podczas wewnętrznych gier wszystko wygląda bardzo dobrze, gra się klei, a w trakcie meczu zawodnicy o wszystkim zapominają. Być może jest to spowodowane olbrzymią presją spowodowaną grą w Ekstraklasie, a trzeba zaznaczyć, że mamy naprawdę młody zespół. Daje gwarancje tego, że w następnym meczu damy siebie wszystko i należy mieć nadzieje, że w końcu zwyciężymy..

Odnośnik do komentarza

piłkarze Ruchu Chorzów, którzy rozegrali mecze w swoich reprezentacjach:

 

Wojciech Pawlak (Polska):

Cieszę się, że w końcu zadebiutowałem. Grając jeszcze w Bytomiu byłem powoływany, ale nie dane mi było wybiec na boisko w trakcie meczu. Z Arabią zagrałem pełny mecz, i mimo że grałem na lewej obronie, mogę być ze swojej postawy zadowolony. Cała drużyna zagrała dobry mecz,, bardzo mi miło, że dołożyłem do tego cegiełkę. Transfer do Ruchu był jak widać, dobrym, nomen omen, ruchem.

W Australii wszedłem dopiero w drugiej połowie, aby wzmocnić defensywę. Rywale zaczęli coraz mocniej przeważać, dlatego byłem potrzebny drużynie. Drugi mecz też wygraliśmy, dlatego kibice mogą być pewni, że selekcjoner Smuda ma pomysł na kadrę i można się spodziewać dobrego występu na EURO.

 

Kurt Camilleri (Malta):

Z Rosją doznaliśmy dotkliwej porażki, ale przecież praktycznie w każdym meczu jesteśmy skazywani na klęskę. Szkoda, że nie udało się wygrać z Albanią (2:2), bo była na to spora szansa. Rzadko mamy okazję do wygrywania meczów, ale daliśmy z siebie wszystko i mam nadzieję, że kibice o tym nie zapomną.

 

Sergio Silva (Paragwaj):

Gładko ograliśmy niżej notowanego rywala. Zaliczyłem też jedną asystę i chciałbym, aby zaowocowało to częstszymi występami w lidze, bo przychodząc z Floty startowałem z pozycji rezerwowego. Dobry mecz na arenie międzynarodowej powinien przybliżyć mnie do pierwszego składu.

Odnośnik do komentarza

Lechia Gdańsk – Cracovia Kraków

 

Lider Ekstraklasy w pierwszym ligowym pojedynku 6. kolejki przeciwko nieobliczalnej Cracovii, która została okrzyknięta rewelacją rozgrywek, ale ubiegłego sezonu. W aktualnym europejskie wojaże wychodzą bokiem podopiecznym Laskosza, bo ci nadal nie potrafią odnieść zwycięstwa w ramach Ekstraklasy. Lechia natomiast bez straty bramki i z kompletem punktów szczytuje na górze tabeli. Dziś w pełni zmobilizowani z pełną wiedzą o rywalu. Jeszcze ktoś z ławki pokrzykiwał, że to ta wielka Cracovia – mobilizacja ogromna. W składzie Lechii zmiana – Owczarek nie zdążył wrócić z reprezentacji, za niego Maksimenko. Do tego dochodzą braki w kadrze Cracovii, gdzie w drużynie Pasów zabraknie Michniewicza i Terleckiego – powody identyczne. Poza tym zawieszenie Kościukiewicza za kartki. Cracovia nadal bez wygranej.

Zaczęli bardzo odważnie goście, a odpowiedzialność na siebie chciał wziąć Pietroń, który każde podanie rozrzucał, poza tym pokazywał się aktywnie do gry, wychodził do piłek, szukał również napastnika kluczowym podaniem, ale trójka stoperów Lechii była trudnym murem do przejścia. W 1. minucie w dobrej interwencji Tarachulski. W 4. minucie już nie mógł kontynuować gry z powodu kontuzji, dlatego na jego miejsce wskoczył Kosowski. Chyba Moniuszko nie ma jeszcze przekonania do tego zawodnika, ale nikt inny nie znalazł się na ławce. W 6. minucie stuprocentowa okazja Cracovii na objęcie prowadzenia, ale interwencja Halima zadecydowała, gdy ten wparował w nogi Pocrnjica – nie było faulu, całą akcję zapoczątkował Osuch podaniem do Biskupa, ten do Pietronia, obrońcy skupili się na Brkovicu, gdy ten podał nie patrząc w tamtym kierunku do prawoskrzydłowego. W 11. minucie Idemudia do Woźniaka. Ten trochę poczekał, widział, że już wybiega do niego Basta, dlatego podał za plecy obrońcy, ten musiał wracać, Jasiński zerwał się do piłki, uderzył po ziemi z dziewiątego metra, Nalepa nie wybronił, Dao tylko obejrzał plecy napastnika i Lechia wyszła na prowadzenie. To nie był koniec tego przedstawienia gospodarzy. W 16. minucie strata Khcharema po tym, jak środkowy pomocnik próbował wspomóc Brkovica, gdy do napastnika wybiegło trzech rywali, szybkie podanie Woźniaka do Jasińskiego, ten odegrał do Maksimenki. Pomocnik mógł się rozejrzeć, podał więc do Woźniaka, ten uruchomił Ozima, który nie decydował się biec w kierunku biernych obrońców, lecz uderzył z dystansu, Nalepa wyskoczył do piłki, ale nie w tempo i nie wyłapał jej, ta wpadła niespodziewanie do siatki. Lechia na dwubramkowym prowadzeniu. Kibice domagali się więcej, dlatego Lechia gdy przenosiła się z akcją pod pole karne rywala – było wiadome, że z tego padnie bramka. Taka sytuacja zaistniała w 26. minucie. Wcześniej dominowali goście, lecz bez rezultatów, gdyż odcięto Brkovica od podań, a skrzydłowi nie radzili sobie z dwoma rywalami naraz. W owej minucie Kosowski zagrał do Idemudii po walce z prawej strony z Biskupem, ten podaniem z pierwszej piłki uruchomił Jasińskiego, który ubiegł Bastę, wybiegł mu przed oczami, zdołał dotknąć piłkę, by zaskoczyć Nalepę, który wychodził w celu skrócenia kąta. Fantastyczne wykończenie i 3:0. W 29. minucie strzał Jasińskiego minimalnie nad bramką, a wszystko przez zakłopotanie Dao z Zawadzkim i strata piłki na rzecz Maksimenki, który wypuścił piłkę temu napastnikowi. W 31. minucie Woźniak wywalczył piłkę od Pietronia i ruszył z akcją na Pasy, Jasiński otrzymał piłkę, wyciągnął z pola karnego Dao, gdzie tę lukę wykorzystał Ozim, podanie prostopadłe, Basta próbował reagować, ale świetnie plecami zastawił się Ozim, który swoim doświadczeniem pokonał Nalepę. Skusił bramkarza do wyjścia, by pierwszym dotknąć piłki i posłać ją pod ciałem bramkarza. Do przerwy prawdziwy pogrom. W 40. minucie zobaczyliśmy jak Pietroń obija podaniem nogi rywala, by futbolówka padła łupem Jasińskiego. Dzięki temu gospodarze zyskiwali kolejne cenne sekundy.

Po przerwie pierwsza akcja należała do Cracovii, podawał z rzutu wolnego w 47. minucie Pietroń, jednak piłka przeszła tłum zawodników, w końcu do lewego skrzydła wybiegł Brkovic. Podał do Eze, ten strzałem zza pola karnego mógł zdobyć pierwsze trafienie, ale Halim wyciągnął się jak struna i jakimś cudem sięgnął piłkę. Szaleństwa w polu karnym nikt nie wykorzystał, futbolówka znów przeszła tłum graczy. W 52. minucie Wójcik złapał rywala za koszulkę, Pocrnjic nie mógł rozwinąć skrzydeł, a lewy obrońca Lechii ujrzał żółtą kartkę. W 66. minucie mieliśmy kolejne fatalne zachowanie Nalepy, wyszedł do długiego podania na Jasińskiego, wybił je głową, ale wprost do... Jasińskiego. Zareagował Dao, który nie pozwalał napastnikowi na obrót. Dzięki temu zapobiegli kolejnemu nieszczęściu. W 73. minucie rywale domagali się drugiej kartki dla Woźniaka, podobnie było w przypadku Wójcika, który potem opuścił boisko, bo istniało zbyt wielkie ryzyko osłabienia drużyny. W 77. minucie Georgiev próbował dośrodkować z końcowej linii, ale wywalczył rzut rożny. Nadal brakowało sensownej koncepcji, szybkich podań po ziemi i odpowiedniego wykończenia, bo każdą akcję neutralizowali obrońcy Lechii. Gospodarze imponowali w defensywie. W 80. minucie długie podanie Zawadzkiego do Biskupa, ale strzał głową powędrował nad poprzeczką. W 85. minucie Konieczny grał do Biskupa, ale na przedpolu bardzo trzeźwo zachował się Halim. Chwilę potem kolejna akcja Cracovii – podał Biskup do Georgieva w tempo, ten wybiegł, znalazł się przed Sagim i Gnoińskim, uderzył po ziemi, bramkarz nie zdążył zareagować i mamy trafienie kontaktowe. Bułgar nie miał wielkich powodów do radości, bo spotkanie skończyło się kompromitacją Cracovii. Lechia zostaje liderem do końca 6. kolejki. Jednak PZPN szykuje karę dla szkoleniowca za zbyt ostrą reakcję wobec działaczy i bezpodstawne słowa krytyki. Cracovia straciła prawdziwego rozgrywającego, a do tego prawego obrońcę, dlatego nie ma mowy, że ktoś chciał osłabić tylko Lechię.

 

Lechia Gdańsk – Cracovia Kraków 4:1

11’ Jasiński 1:0

16’ Ozim 2:0

26’ Jasiński 3:0

31’ Ozim 4:0

86’ Georgiev 4:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Artur Radziszewski

Widzów: 10000

 

 

 

Legia Warszawa – Zagłębie Lubin

 

Wojskowi będą walczyć na dwóch frontach – w Lidze Europy oraz w Ekstraklasie. Kolejnym ligowym rywalem jest Zagłębie, które znajduje się w kryzysie. Można śmiało stwierdzić, że już od wiosny nie prezentują wysokiego oczekiwanego poziomu, który grali jesienią sezon temu. Lubinianie prezentują się nad wyraz słabo, piłkarze chyba nawet nie mogą liczyć na wsparcie trenera, który ostatnio był widziany w jednym z nocnych klubów, nie przykładając się powolnie do szkoleniowych obowiązków. W drużynie kilka zmian, między innymi pojawienie się piłkarzy niechcianych – Wróblewskiego i Urbana. Ten pierwszy został zakupiony przez Kowalczyka, ale nie gra, natomiast drugi jest na liście transferowej. W Legii od pierwszych minut na prezentację ma Arce, nowy argentyński nabytek. Kontuzja Owusu daje szansę Jaskólskiemu. W środku obrony Mastelarz, to prawdopodobnie z powodu ostatnich obciążeń i gry co trzy dni.

W 4. minucie pierwszy popis Argentyńczyka, który technicznym odegraniem uruchomił Miljkovica, ten wbiegł w pole karne, ale wywalczył tylko korner. Całą akcję zapoczątkował Popiela. To on strzelał bramki w młodzieżówce. Teraz ma apetyt na strzelanie klubowe w momencie, gdy Kowalczyk zasiada na trybunach po kontuzji. Przy rzucie rożnym dobre zachowanie Szczęsnego, który skutecznie wybił piłkę z dala od pola karnego. Ciągle bardzo dobrze konstruowali akcje Legioniści, ale nic więcej z tego nie wynikało, a kluczowe wybicie było w 15. minucie Szczęsnego na Kozlyuka, który odegrał do boku do Holstroma. Wojskowi zbyt zaangażowani w ofensywę musieli teraz bronić się przed kontrą. Didi z Holstromem, próbował przerwać akcję Rybaczuk, ale Holstrom siłowo przepchał defensywnego pomocnika, znów odegranie do boku do włączającego się Didiego, Kozlyuk zbiegł również do prawej strony, ten ściągnął na siebie Fernandeza, Gueye i Rybaczuka, zgrał przed pole karne długim podaniem, Wróblewski zaryzykował... uderzenie z pierwszej piłki znalazło się w bramce. Goście niespodziewanie na prowadzeniu. W 19. minucie próbę odrobienia wyniku podjął Arce, ale Ogórek nie pozwolił mu na obrót w kierunku bramki, dlatego Argetyńczyk sprytnie wywalczył rzut rożny obijając nogę rywala. Znów w powietrzu górował Szczęsny przy dośrodkowaniu Jaskólskiego. W 23. minucie Arce w powietrzu odegrał do Jaskólskiego, który górnym podaniem przelobował stoperów, boczni obrońcy nie mieli szans zdążyć do Popieli, który poza urwaniem się świetnie przyjął piłkę, zmusił Maximenkę do wyjścia, spróbował na dodatek lobowania... ze skutkiem pozytywnym! Wszyscy kibice wyskoczyli do góry. Remis. W 29. minucie najpierw Fernandez zagrał do Popieli, jednak dwóch rywali doskoczyło do napastnika, więc ten podał do czystego Fernandeza, pomocnik wbiegł w pole karne, uderzył mocno, ale Maximenko ze spokojem wybronił strzał jedną ręką. Boczni obrońcy Zagłębia za szybko starali się wykończyć akcję długim podaniem na napastników. Do przerwy remis po lekkiej przewadze Legii, ale goście potrafili stworzyć sobie kilka sytuacji.

W 48. minucie Arce za długo zwlekał z odwróceniem się, w końcu ubiegł go Szczęsny, reprezentant Polski. Kozlyuk do Holstroma, ten głową zgrał do Carecy, ale dobrze napastnika Zagłębia uprzedził Mastelarz. W 53. minucie dobra akcja Fernandeza do spółki z Gueye, ten pierwszy przegrał przez Arce, ten przepuścił sprytnie do Popieli, strzał, piłka w siatce, ale sędziowie odgwizdują spalonego. W 54. minucie dokładna piłka z rzutu wolnego na głowę Mastelarza, ten znalazł się w dogodnej sytuacji, ale... nie trafił. W 56. minucie trzeźwość Soleya, który wybronił strzał z trzeciego metra, uderzał Urban osaczony przez dwóch stoperów po dośrodkowaniu Kozlyuka. Mieliśmy sporo takich pojedynczych akcji, które po wymianie kilku podań szybko kończyły się najczęściej za linią końcową. Zagłębie powoli dyktowało warunki, próbowali pokazać, że są na murawie, a sporo pracował Holstrom, ale wszystko na darmo – w 66. minucie Gwata do Miljkovica, pozycję Gwacie wywalczył Jaskólski, napastnik wbiegł pomiędzy Szczęsnego i Wasilewskiego, uderzenie po ziemi, Maximenko nie wiedział gdzie się rzucić, więc przegrał ten pojedynek i Legia na prowadzeniu. Nie minęło 120 sekund, a mieliśmy kolejne uderzenie Wojskowych – po stracie Bianchiego i niedokładnym podaniu przejął Miljkovic, który zbiegł do prawej strony, przebiegł przy polu karnym, nie powstrzymał go Wasilewski, podał na długi słupek, tam wyskoczył Popiela, wygrał ze Szczęsnym w powietrzu i zapakował piłkę do siatki. 3:1. W 74. minucie po podaniu Urbana stuprocentowej okazji nie wykorzystał Angeleski, strzał po ziemi wybronił Soley na rzut rożny. Rzuty rożne to była mocna strona Legionistów, którzy potrafili zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Piłkę w narożniku ustawił Fernandez, zagrał odchodzącą piłkę w kierunku Mastelarza, ten urwał się Holstromowi, uderzenie głową, bramkarz bez szans i defensor ustalił wynik. Wojskowi wygrali w efektowny sposób. Kibice oszaleli z radości. Piątkowy wieczór mogli zaliczyć do udanych. Zagłębie stacza się na dół tabeli. Posada Kowalczyka nadal nie jest zagrożona, bo cele w Lubinie trochę inne niż te, o których marzył sam szkoleniowiec. Być może postawił sobie za wysoką poprzeczkę. Gorzej jest z zaangażowaniem, bo to wyraźnie maleje. W czwartek Genoa podejmie Legię.

 

Legia Warszawa – Zagłębie Lubin 4:1

16’ Wróblewski 0:1

23’ Popiela 1:1

66’ Miljkovic 2:1

68’ Popiela 3:1

85’ Mastelarz 4:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Daniel Stefański

Widzów: 12679

 

 

 

GKS Bełchatów – Arka Gdynia

 

Bełchatowianie zakończyli przygodę w europejskich pucharach porażką w dwumeczu 1:4 z VfL Wolfsburgiem. Jednak nikt nie zamierza mówić o wstydzie czy kompromitacji, bo i tak w konfrontacji z portugalską Vitorią Setubal wyszli zwycięsko i to głównie kibice wspominają. W Gdyni mamy do czynienia z nowym trenerem, który w skromnych kilku zdaniach przedstawił się mediom. Kibice domagają się kogoś bardziej medialnego, by mógł rywalizować śmiało z Moniuszką. Choćby na słowa. W drużynie GKSu kilka korekt Białka. W Arce nowa koncepcja z trzema środkowymi pomocnikami. Poza tym zmieniona formacja obronna. Grabowskiego wyglądała na ogół tak: Orzechowski, Popovic, Jaskólski, Lozic. Wuwera natomiast wygląda tak: Marciniak, Pluta, Kaciczak, Marcao. Całkiem nowi ludzie! Nowa koncepcja? Czy ucieczka od kiepskiej postawy lepszych? To pokaże to spotkanie.

Wuwer nie miał dodatkowych poleceń dla swoich piłkarzy, podobnie było w przypadku GKSu, gdzie Białek wolał cierpliwie oglądać spotkanie. Momentami wybuchał emocjami, ale na ogół należał do spokojnych ludzi środowiska piłkarskiego. W 1. minucie szybki przerzut Rosłonia z prawej flanki do Stefanika, ale ten piłkarz, ogłoszony jako niewypał transfery, nie zdążył dobiec do piłki. Jego sprint wyglądał jakby miał na plecach dwa worki kartofli. W 2. minucie dobre dogranie z lewej strony pola karnego na Rosłonia, główkę wygrał z Okoro, ale przelobował bramkę. W 3. minucie głupia decyzja Zarytskiego o strzale, który powędrował gdzieś za trybuny. Podawał Kołodziejczyk prezentując swój no-look-pass. Wcześniej całą sytuację wypracował Łukasik do spółki z Nnanną. W 6. minucie Giel wypuścił piłkę Kołodziejczykowi, a ten uderzył z 25 metra, piłka jakoś przedarła się przez linię obrony, pomimo zasłonięcia, bramkarz zdołał zareagować w tempo i wybił piłkę do boku. Wierzbicki nie popisał się i obejrzał żółtą kartkę za ewidentny faul na Flavio. W 11. minucie najpierw górą próbował zaskoczyć Łukasik, potem Zarytskyi, a na koniec do piłki dobiegał jeszcze Kołodziejczyk, ale za bardzo szarpana była ta akcja gospodarzy. Wywalczyli jedynie rzut rożny po ostatecznym wybiciu Pluty. W 13. minucie sytuacja dla Arki, która prezentowała swój atak pozycyjny. Szybkie rozegranie po boku, Rosłoń do Marciniaka, ten do Trzeciaka, przegranie do Flavio, który nie czekał i uderzył z linii pola karnego. Wierzbicki nie zdążył z interwencją, podobnie z K. Kowalczykiem, który nie zdołał nawet dotknąć piłki, a ta już znalazła się w siatce. W 18. minucie znów paniczna interwencja golkipera GKSu, który odbił piłkę przed siebie po strzale Zająca zza pola karnego, na szczęście wspomógł Okoro. Po chwili Rosłoń odegrał piętką do Trzeciaka, strzał... minimalnie obok lewego słupka golkipera. W 21. minucie Zarytskyi znów przestrzelił w fatalny sposób. Nie atakowali go obrońcy, a pomimo to próbował trafić Panu Bogu w okno. Po dwóch kwadransach gry nadal GKS pałał chęcią zdobycia bramki, ale brakowało koncepcji na akcję, Łukasik próbował wziąć sprawę we własne ręce i przebiegł spory odcinek po lewym skrzydle na pełnym sprincie, jednak nie miał komu dograć, ślepe dośrodkowanie nie znalazło adresata. W 39. minucie Giel prostopadłym podaniem zaskoczył Plutę i Kaciczaka, wybiegł Łukasik, który miał sporo czasu, ale jego techniczny strzał wybronił Szczepanik, asekuracja ze strony Marciniaka i szybkie wybicie.

W drugiej części gry Arka nie zamierzała ograniczyć się tylko do obrony. Zamierzali jak najdłużej szanować piłkę, by zmusić rywala do biegania. Plan w pewnym stopniu sprawdzał się, jednak większy pressing powodował panikę w szeregach gości. W 58. minucie bardzo dobrze w odbiorze futbolówki Flavio, który wrócił i jeszcze zagęścił pole w środkowej strefie. Po chwili Marcao zagrał do Trzeciaka, zgranie klatką piersiową w kierunku nabiegającego Flavio, Wierzbicki znów przepuścił Brazylijczyka, strzał z powietrza, ale niecelny. Defensor w końcu opuścił boisko. Zaprezentował się bardzo słabo. W 63. minucie w powietrzu bardzo trzeźwo zachował się K. Kowalczyk, bo na piłkę nabiegał już Zając, ale w rywalizacji z golkiperem nie miał szans. W 68. minucie Mikołajczak z rzutu rożnego na głowę Łukasika, fantastyczne uderzenie, ale jeszcze lepiej wybronił to Szczepanik pewnym chwytem! W 71. minucie Lozic starał się przelobować K. Kowalczyka, jednak bramkarz Białka nie dał się zaskoczyć. GKS musiał odrabiać stratę, jednak ich akcje były szarpane, nie mogli nic skonstruować. Podania Giela były dokładne do nogi, ale inni piłkarze spowalniali tempo, dlatego goście mogli się ustawić. W 80. minucie dobra reakcja Sobolewskiego, który przeciął podanie, ale z wyprowadzeniem akcji był sporo większy problem – podanie do Łukasika trafiło do Pluty. Bardzo słabo. W 83. minucie potężny strzał Giela wybronił końcami palców Szczepanik. W 85. minucie niezła próba Santosa, ale obił jednego z rywali i zyskał kilkanaście sekund więcej. Gdynianie sporo utrzymywali się przy piłce, dzięki czemu zyskali większą część doliczenia. GKS ostatecznie przegrał. Zabrakło chyba właśnie tak bardzo pożądanej skuteczności... piłkarze łapali się za głowy. Nie mogli uwierzyć, że ulegli Arce. W Gdyni dodatkowy impuls w drużynę wszczepił nowy szkoleniowiec w postaci Wuwera. Zobaczymy co pokaże w najbliższym czasie.

 

GKS Bełchatów – Arka Gdynia 0:1

13’ Flavio 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 3881

 

 

 

Polonia Bytom – Odra Wodzisław

 

Starcie drużyn ze Śląska. Trener Karpiński może być zadowolony z postępów, jaki wykonuje jego zespół, jednak na ich drodze dziś stanie Odra, która do tej pory nie odniosła porażki. Zawodnicy z Wodzisławia prezentowali bardzo dojrzały futbol, ale mówi się, że to pozostałości jeszcze po Kubinioku. Jednak Chybiorz wprowadził kilka nowych elementów, które potrafiły zaskoczyć rywali. Dziś Bytomianie bez większych osłabień – na ławce Klimavicius, do składu wskoczył Szyszko, zagra w parze razem z Sanou. Do składu Polonii wrócił Kuklis. W Odrze bez zmian, optymalna jedenastka.

Już w pierwszej akcji Kuklis bardzo odważnie przedarł się stroną Markowskiego, zagrał na dalszy słupek na dziesiąty metr, jednak tam nie odnalazł się Szyszko, który przegrał pojedynek główkowy z Dziubińskim. W 8. minucie obejrzeliśmy kunszt w wykonaniu Stanikaitisa i Koniecznego, którzy wymienili kilka podań, ale Paberzis nie dał się zaskoczyć i ostatecznie tylko rożny dla gości. Po kornerze piłkę wybili defensorzy Polonii, bardzo mądre zachowanie Markowskiego, który przytrzymał Bobolokica na połowie przeciwnika. W 15. minucie Bobolokic zgrał do prawej flanki do Bondarenki, który pomimo niskich umiejętności fantastyczną wolą walki przedarł się prawą stroną, w trójkącie ze wspomnianym Bobolokicem i Paberzisem zdołali pozbyć się chociaż na chwilę Stanikaitisa, flanka odsłoniła się, dośrodkowanie na Sanou, jednak znów dobrze w powietrzu stoperzy, tym razem Demiri. W 22. minucie strzałem zza pola karnego Szyszki nie dał się zaskoczyć Witkowski, który pewnie złapał piłkę. Do napastnika zbiegali już obrońcy, którzy wcześniej ustawili się w zbyt szerokim odstępie od siebie. W 25. minucie przegranie przez Sanou do Bobolokica, ten odwrócił się, zmylił przy okazji Moneke, który próbował odebrać piłkę z drugiej strony, strzał z około 20 metra, znakomicie mierzy, Witkowski bez szans przy tym potężnym uderzeniu! Polonia nagle wychodzi na prowadzenie! Semenov w 28. minucie z rzutu wolnego, jednak minimalnie nad poprzeczką. Dominacja Bytomian stawała się wyraźna, dlatego Karpiński tak szalał przy ławce trenerskiej. Chybiorz chyba nie wiedział jak zareagować, dlatego Odra miała grać to co do tej pory, ale w lidze. Póki co, piłkarzom nic się nie układało. W 31. minucie Szyszko popisał się znakomitym przyjęciem po zgraniu Bobolokica głową, dobrze przysłonił piłkę ciałem, dlatego Dziubiński nie miał ruchu, obejrzał tylko plecy napastnika, próbowali wrócić Stanikaitis i Demiri, ale mieli za daleki dystans, uderzenie młodego napastnika Polonii... goool! 2:0. W 38. minucie Mitrovic po zagraniu z autu zbiegał wzdłuż linii pola karnego, w końcu uderzył, ale niepotrzebnie, bo na skrzydle miał czystego Koniecznego, mógł rozrzucić. W 42. minucie Mitrovic był faulowany na skraju pola karnego, ale gwizdek sędziego milczał. Jeszcze w końcówce niepotrzebna strata Sapeli, Szyszko do Bobolokica, a ten fantastycznie z pierwszej piłki uruchomił Sanou, jednak napastnikowi zabrakło zimnej krwi, dlatego zawiódł. Może jednak zabrakło szczęścia, bo po strzale piłka trafiła słupek. Do przerwy 2:0.

W drugiej odsłonie Polonia nadal miała ochotę do gry, a o rozgrzewce zapomniał Didi, który po wyjściu z szatni jeszcze popijał napój klubowy. Zmobilizowany pokrzyknięciem trenera pobiegł za bramkę i wyciągał nogi niczym struny, by w 57. minucie pojawić się na murawie. Przedtem Semenov dobrze górą zagrał na Szyszkę, jednak akcję ubiegł Dziubiński wybiciem głową. W 60. minucie Bobolokic niepotrzebnie wbiegł w rywala, przez co naraził się na stratę, Odra w kontrataku. Mitrovic wymienił kilka podań z Moneke, akcja przesunęła się pod pole karne rywali, Mitrovic do Fernandeza, ten znalazł się na skraju pola karnego, ale Konieczny powstrzymał napastnika. W 64. minucie Didi podłożył nogę Sapeli, jednak obyło się bez kartki dla pomocnika gospodarzy. W 67. minucie znów swoim kunsztem popisał się Semenov. Podał do Paberzisa, by odnaleźć jeszcze lepszą pozycję i ponownie otrzymać piłkę, ale w ostatnim momencie powstrzymany został przez Markowskiego. Sporo gry z pierwszej piłki w wykonaniu Bytomian. Trener poznawał prawdziwą wartość dwóch graczy – Semenova i Bobolokica, którzy stanowili o sile Polonii. W 73. minucie Witkowski uratował Odrę, bo strzał Sanou wybronił, przedtem podawał Szyszko, który ściągnął na siebie dwóch rywali. Reszta znajdowała się pod polem karnym, bo przecież mieli odrabiać straty, dlatego coraz więcej graczy gości brało udział w ofensywie. W 80. minucie dobre dośrodkowanie Semenova, które zmusiło bramkarza do wyjścia, tuż przed głową Szyszki piąstkował tuż przed pole karne, Bondarenko za późno zareagował i musiał ponownie organizować akcję. Każdy piłkarz Odry przegrywał pojedynek w środkowej strefie. W 82. minucie Didi do Klimaviciusa, wślizg Sapeli na tyle niefortunny, że futbolówka trafiła pod nogi Semenova na 12 metrze, strzał po ziemi nie do obrony dla zaskoczonego Witkowskiego i tym samym Ukrainiec ustalił wynik spotkania. Odra zaprezentowała się bardzo słabo. Nie mieli swojego dnia. Natomiast Karpiński po raz kolejny mógł cieszyć się ze zdobyczy punktowej. Bytomianie grali momentami bardzo dojrzali futbol.

 

Polonia Bytom – Odra Wodzisław 3:0

25’ Bobolokic 1:0

31’ Szyszko 2:0

82’ Semenov 3:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mirosław Górecki

Widzów: 5442

Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków – Korona Kielce

 

Biała Gwiazda na własnym obiekcie, który wygląda naprawdę imponująco. Kibice są zachwyceni, że mogą w końcu cieszyć się z nowego stadionu. W telewizji też wygląda niczego sobie. Murawa jest doskonale przygotowana do takich spotkań jak to. Kielczanie nie byli sparaliżowani atmosferą panującą na trybunach, bo wiadomo, że Korona też posiada nowoczesny obiekt dla kilkunastu tysięcy widzów. Dziś Wisła osłabiona brakiem Zielińskiego oraz z Kokoszką na ławce rezerwowych. W ataku bez zmian – zagra również reprezentant Polski, Broź. W obronie zmiana na boku, gdzie szansę otrzymał Diallo. Natomiast do bramki wraca Gulbrandsen, lecz o jego odejściu mówi się coraz więcej. Bramkarz wzbudza szerokie zainteresowanie, a media przypisują Pałysa ze Śląska jako jego następcę pomiędzy słupkami. Do składu Korony wraca Czarnecki po krótkim urazie.

Trener Gil ostatnio zaniedbał obowiązki, zobaczymy czy poprawi swoje zaangażowanie. Wisła mogła grać szeroko, bo murawa na to pozwalała, jednak Głos znów postawił na trzech środkowych pomocników, którzy już w pierwszych sekundach rozbili atak Kielczan i podanie na Nunesa spaliło na panewce. W 1. minucie odważne podanie Zuba w kierunku Ivanovskiego, ale spóźnione, dlatego napastnik znalazł się na spalonym. Obie formacje obronne starały się ustawić wysoko, przez co w środkowej części boiska zagęszczenie było spore. W 3. minucie Zub znów pospieszył się z prostopadłym zagraniem, tym razem dobrze zareagował Rogowski. Kadziński stracił na rzecz Lewandowskiego, ten do Ivanovskiego, szybkie przegranie do Brozia. Ten powinien uderzać, ale Czarnecki wybił go z rytmu i po chwili wykopał piłkę z dala od pola karnego. W 8. minucie Kadziński zbiegł do lewej strony, stamtąd zagrał górą na dalszy słupek do Podolczaka, ten już uderzał, ale wyżej wyskoczył Wasilewski i zmienił tor lotu piłki. Uratował Wiślaków od utraty bramki. Podolczak pokazywał się z dobrej strony, ale nieporozumienie z Tapalovicem mogło skończyć się groźną kontrą. Na szczęście dla gości Djukic zwlekał z akcją. Po podaniu pogubił się Soares i akcja gospodarzy obniżyła loty. W 13. minucie dobrze zareagował Camara i wygrał pojedynek bark w bark z Ivanovskim – znów podawał Zub ze środka pola w kierunku środkowego napastnika Wisły. W 18. minucie Kadziński minimalnie nad poprzeczką z rzutu wolnego z 22 metra. Kadziński zbierał kolejne dobre recenzje w kolejnych fragmentach, dobrze rozumiał się z Podolczakiem, starali się zaskoczyć rywala po prawej stronie, gdzie paradował Djukic, ale bez pomocy kolegów niewiele mógł zdziałać w odbiorze. Podolczak zagrał na pole karne, ale za głęboko dla Nunesa. Złapał Gulbrandsen i szybko wznowił grę. Djukic daleko do Soaresa, trójka napastników ruszyła w kierunku bramki. Broź do Zuba, ten wypuścił ponownie Ivanovskiego, tym razem Macedończyk nie poddał się Camarze, uderzył z powietrza z 18 metra, znakomicie za kołnierz bramkarzowi... goool! Wisła na prowadzeniu. Było to do przewidzenia, jednak Korona stawiała solidny opór w kolejnych minutach. W 33. minucie dobra interwencja Czarneckiego przy podaniu Zuba do Ivanovskiego. Napastnik przyjął, ale obrońca wszedł nogami w piłkę. Czysto, obyło się bez gwizdka sędziego. W 37. minucie Soares szarżował na bramkę rywali, obrońcy jakby skupili się na kryciu Ivanovskiego, a Brazylijczyk zaskoczył i przymierzył.. w słupek! Chwilę potem szybka kontra Kielczan, podanie Nowaka do Nunesa – zbyt szeroko grali stoperzy, napastnik wbiegł pomiędzy nich, ale strzał pozostawimy bez komentarza. Do przerwy prowadzenie Białej Gwiazdy.

W 50. minucie, w ramach drugiej połowie, dobrze zagrał Tapalovic górą w kierunku Nunesa, który zaskoczył Górskiego szybkim startem w kierunku opadającej piłki, zdążył uderzyć, ale Gulbrandsenowi nie zabrakło koncentracji. Wasilewski wybił piłkę na aut. Korona próbowała doprowadzić do remisu. Nie mogli przedrzeć się atakiem pozycyjnym, dlatego stawiano na szybkie rozegranie – kilka podań i strzał z trudnej pozycji. W 58. minucie dobre zagranie Soaresa na Ivanovskiego. Ten blokowany przez Czarneckiego zdołał uderzyć głową, lecz wprost w ręce golkipera. Szeroka gra Kielczanom bardzo się opłacała póki do piłki nie dopadł Galkauskas, który psuł sporo piłek. Podobnie było w przypadku Lewandowskiego, który po zgrupowaniu nie mógł odnaleźć swojej odpowiedniej formy, a dziś pokazywał prawdziwy spadek. W 64. minucie bardzo dokładne zagranie Szczepanika do Podolczaka, jednak Djukic odważnym wejściem wybił piłkę z pola karnego. Zofcak stracił, Korona odzyskała, ale znów interwencja Wasilewskiego, podanie do Soaresa, znów strata, ale podanie Kadzińskiego przerywa... Wasilewski. Przez kilka minut mogliśmy oglądać takie fragmenty, gdzie stoperzy Wisły odgrywali kluczową rolę. W 70. minucie Broź w odpowiednim tempie zagrał do Ivanovskiego, ten potężnie strzelił, ale znów interwencją popisał się Kowalski. To nie jego pierwszy popis, bo w 73. minucie znów miał okazję się wykazać, tym razem strzelał Soares. W 76. minucie znów Ivanovski, interwencja Kowalskiego, blokuje jeszcze dostęp do piłki Czarnecki, ale Soares uderza jakby z litości... w słupek?! Kowalski rzucił się pomimo tego w kierunku piłki. Wiślakom niewiele zabrakło. Niewykorzystane akcje potrafią się mścić o czym będą pamiętać dzisiejsi gospodarze – w 81. minucie dobre zagranie z boku od Carecy do wybiegającego Rogalskiego. Gdzieś z drugiej strony zabrakło właśnie wiślackiego Carecy, wybiegł Rogalski, walczył bark w bark z Górskim, ale obrońca nie faulował, uderzenie po ziemi z jedenastego metra, Gulbrandsen pokonany! Wisła nagle remisuje po znacznym fragmencie dominacji. Na boisku sytuacja uspokoiła się. Głos musi pamiętać, że ważna jest jeszcze obrona, bo jego zespół zbyt podjął ryzyko strzelenia drugiej bramki. Korona zaskoczyła w odpowiednim momencie. Jeszcze w 88. minucie wbiegał w pole karne Nunes, ale piłkę zebrał Gulbrandsen. Spotkanie kończy się remisem. Rozpędzona Wisła... zatrzymana. Teraz będzie strata czteropunktowa do lidera. Korona może być zadowolona, trener Gil zapewne życzy sobie taki zespół co kolejkę.

 

Wisła Kraków – Korona Kielce 1:1

24’ Ivanovski 1:0

81’ Rogalski 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Paweł Gil

Widzów: 18912

 

 

 

ŁKS Łódź – Lech Poznań

 

Płaskownikowskiego brak na ławce. Gdzieś zniknął. Dlatego w Łodzi poszukują trenera tymczasowego do momentu pojawienia się aktualnego szkoleniowca. Na razie nikt nie myśli o rozwiązaniu umowy, bo nie ma podstaw, na dodatek trzeba porozumieć się w sprawie odstępnego. ŁKS w osłabieniu na ławce trenerskiej. Zawodnicy jakby przestraszeni Kolejorza, który teraz jest w dołku. Szymandera próbuje desperackiego ruchu – zmienia taktykę, którą ćwiczyli przez ostatni tydzień – z jednym wysuniętym napastnikiem, ale tuż za jego plecami Rogozhin, który będzie wchodził ofensywnie w każdą akcję.

Przechodzimy do meczu – w 4. minucie Wójcik za długo holował piłkę, przejął ją w środku Świątek, ale nie miał pomysłu na rozprowadzenie, dlatego futbolówką pobawić się mogli defensorzy. Adamus z przodu nie był w stanie nic zrobić, zawodnicy musieli lepiej spełniać polecenia taktyczne. Z ławki pokrzykiwał Szymandera, ale jakby bez koncepcji „co dalej”. W 9. minucie bardzo dobrze urwał się Magallanes, najpierw Kowalczykowi, potem dograł do Adamusa, ale ten bał się dryblingu, więc oddał piłkę przed pole karne, strzelił Gajewski, ale prosto w bramkarza. Długie piłki na Chamerę spełniały swoją rolę, bo wysunięty napastnik zgrywał do Chałasa. Doświadczaliśmy sporo walki. Piłkarze gospodarzy nie odpuszczali, momentami dopuszczali się fauli, co było korzystniejsze niż wpuszczenie napastnika w pole karne. W 13. minucie była pierwsza okazja dla gospodarzy, ale przy dośrodkowaniu Chałasa dobrze zareagował Markowski, który wyjątkowo grał na lewej obronie – jako jedyny z całej defensywy miał jeszcze pojęcie o tej pozycji. Gacevic szukał oskrzydleń, ale w większości sytuacji był powstrzymywany przez Francisco. Konieczny z rzutu rożnego na Chamerę, świetne uderzenie głową, ale stojący przy słupku Francisco uratował Kolejorza! Chwilę potem szybko piłkę wyłuskał Konieczny, zagrał na pole karne, gdzie wybiegł Postolov, popełnił błąd, ale wparował ciałem w Chamerę, wybił piłkę i Lech mógł lepiej się ustawić w obliczu kolejnego ataku. Po pierwszym kwadransie gra przeniosła się pod pole karne Króla. Magallanes ustawił piłkę na dwudziestym metrze. Rzut wolny dla Lecha. Wziął odpowiedni rozbieg... uderzenie w lewe okienko wzrokiem piłkarza i bramka! Lech na prowadzeniu! W końcu wychodzą na prowadzenie. W 24. minucie Postolov sporo zaryzykował, bo nie wyszedł do Chamery, jednak ten nie wykorzystał dokładnego technicznego podania do nogi od Chałasa, bramkarz wślizgnął się pod nogi, jeszcze asekuracja ze strony Wójcika pomogła bramkarzowi Lecha. W 32. minucie K. Wójcik zagrał z rzutu wolnego z daleka wprost na głowę Magallanesa, a Peruwiańczyk sprytnie uwolnił się spod krycia, jednak przelobował bramkę strzałem głową. K. Wójcik momentami zapominał o obronie – brakowało ogrania i doświadczenia, kolejne dobre podanie Chałasa w kierunku Chamery, ale asekuracja Bekrica bardzo solidna. W 41. minucie Adamus popisał się dryblingiem, zabawił się z Kowalczykiem, wbiegł w pole karne, ale nie przeszedł Bąka. Ten wybił na korner. W 44. minucie piłka sporo krążyła w powietrzu po kolejnej główce jednego z zawodników tuż przy polu karnym gospodarzy. Gajewski zgrał do prawej strony, wolejem uderzył Zając, całkowicie zaskoczył Króla, strzał przy krótszym słupku znalazł drogę do siatki. Gol do szatni.

Po przerwie kolejne błędy Łodzian – najpierw słabo piłkę wybił Bąk, jeszcze na dokładkę pasywnie zachował się Konieczny, który nie powalczył o futbolówkę, a wcześniej właśnie Świątek przeniósł grę pod pole karne rywali, Adamus przejął piłkę od Koniecznego, wparował w pole karne, przymierzył idealnie w lewe okienko... gol! Napastnik przełamał się i zdobył pierwsze trafienie w tym sezonie. W 53. minucie obejrzeliśmy moment nieporadności rywali – znów długa piłka, ale bardzo niedokładna, która wylądowała pod nogami Francisco. W 58. minucie kiepskie zachowanie Markowskiego, który niepotrzebnie podłączał się pod akcję ofensywną, na szczęście w środku defensywy gra Bekric, który zneutralizował poczynania wysuniętego Mitica, który pojawił się dopiero co na boisku. W 67. minucie znakomita interwencja Postolova przy strzale Gacevica z pięciu metrów! Wybił Markowski. Wejście Kalinica spowodowało osłabienie lewej flanki. Za napastnikiem grał Magallanes, ale ofensywny pomocnik był zneutralizowany przez całe spotkanie – na tamtej pozycji nie można było się wykazać. W 73. minucie przy dokładnym podaniu Kalinica za Carecę wybiegł Adamus, ale sędzia uznał, że był na pozycji spalonej. Bramkarz dodatkowo wybronił strzał napastnika Kolejorza. W ostatnim kwadransie bardzo efektowna piętka Chałasa do Kwieka, ten zdecydował się na strzał z dystansu, ale niecelnie. Końcowe minuty to bardzo spokojna gra. ŁKS pogodził się z porażką jeszcze przed końcowym gwizdkiem. Lech w końcu zdobywa punkty. Szymandera próbuje uratować swoją posadę, bo podobno już Grzelak pali się do pracy w Lechu. Łodzianie znów zagoszczą w strefie spadkowej. Lech zamierza piąć się w górę tabeli, by jeszcze namieszać wśród najlepszych.

 

ŁKS Łódź – Lech Poznań 0:3

19’ Magallanes 0:1

44’ Zając 0:2

49’ Adamus 0:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 6749

 

 

 

Ruch Chorzów – Polonia Warszawa

 

Wydawało nam się, że spotkanie będzie bardzo ciekawe. Po końcowym gwizdku można powiedzieć, że rozczarowało, pomimo że prezentujemy teraz piękne buzie na stadionie. To chyba najlepiej klatki tego materiału. Ruch przystępuje w optymalnym składzie z Jasińskim na skrzydle i utalentowanym M. Dziubińskim w ataku. W środku znów z opaską kapitańską Petrov. W drużynie Czarnych Koszul jedno poważne osłabienie – kontuzja Dimitrijevica. Co możemy powiedzieć o Kucharskim? Kolejny jego fatalny błąd. Kiedyś wystawił Szewczyka, prawego obrońcę, na prawym skrzydle. Dziś Woźniaka, napastnika, który może w ostateczności grać na prawej flance wystawia na... lewej pomocy. Nic, tylko pogratulować. Nauki od Płaskownikowskiego?

Bardzo dobrze od pierwszych minut rozumieli się M. Dziubiński z Grubesicem. Napastnik Niebieskich zbiegał do boku, by wymienić kilka podań. Matusiaka wspomagał Drozdov i najczęściej przerywał akcje. W 10. minucie wybił dośrodkowanie Grubesica na rzut rożny. Jasiński bardzo mądrze skierował piłkę na Karwana, ale w ostatnim momencie nabiegł Cristiano. Pawłowski uratował Ruch przed groźną kontrą ze strony gości. W 13. minucie doskonała prostopadła piłka M. Dziubińskiego do Jareckiego, ten swobodnie wbiegł w szesnastkę, uderzył, ale Malinowski fantastycznie zareagował! Całą sytuację wypracował Grubesic. Po chwili dobijał Petrov, ale przeniósł futbolówkę minimalnie nad poprzeczką. W 17. minucie Woźniak zagrał z lewej strony po ziemi do Scherbaka, ten znalazł się przed bramką, uderzył z ostrego kąta, ale Kantora wyręczył Karwan wślizgiem w piłkę. Dośrodkowanie z rzutu rożnego wybił Dylewski. Zagrania Drozdova nikogo nie zaskakiwały. Cały mecz nikogo nie podniecał. Poziom był bardzo nisko, a dochodziło do sytuacji, kiedy Czarne Koszule całą jedenastką potrafili zamurować się przed polem karnym. W 23. minucie wydawało się, że po podaniu górą M. Dziubińskiego Jarecki wbiegnie w pole karne, ale został czysto powstrzymany przez Da Silvę. W 27. minucie potężny strzał z rzutu wolnego Drozdova, ale nad poprzeczką. Wznowił Kantor dalekim wykopem. M. Dziubiński zgrywa do Jareckiego, wydawało się, że Matusiak zareaguje, ale Jarecki wyłuskał piłkę w polu karnym, zszedł do boku, Grubesic poradził sobie z piłką przy nodze z Matusiakiem i Woźniakiem, dograł w pole karne, M. Dziubiński miał czas przyjąć, uderzył... strzał po ziemi znalazł się w siatce! Brak reakcji Malinowskiego, który stał w bezruchu. Kiepskie zachowanie golkipera Czarnych Koszul. W 44. minucie jeszcze dośrodkowanie Grubesica na trzeci metr, tam starał się główkować M. Dziubiński, ale z linii bramkowej szczęśliwie wybił Drozdov.

W drugiej części gry Ruch opierał grę na prawym skrzydle, gdzie dominował Grubesic. Piłkarze wyczuli, że Woźniak nie czuje się najlepiej na tej stronie, dlatego czuli sporo swobody. Osamotnieni czasami Matusiak, innym razem Drozdov, który asekurował, znajdowali się przeciwko dwóm rywalom, bo M. Dziubiński pojawiał się do gry. W 50. minucie dwukrotnie szansę na strzał zza pola karnego miał Janik, jednak uciekał od odpowiedzialności, odgrywał do krytego Petrova i wracał, by wspomóc obrońców w oglądaniu widowiska. W 53. minucie znakomity strzał Cristiano zza pola karnego, jednak jeszcze lepiej zachował się Kantor. Jeszcze asekuruje Dylewski, upada Scherbak, ale wyraźna próba symulacji. Obyło się bez kartki dla młodego zawodnika. Czasami szukano o jednego podania za dużo, jak w 56. minucie, kiedy Szczepanik jeszcze na siłę grał do Scherbaka. Ten nie zdążył do piłki, bo dobrze odnalazł się Pawlak i wybił futbolówkę z dala na uwolnienie. W 65. minucie dobra interwencja Petrova, który zapobiegł szarży Woźniaka. Po chwili zdecydowano, że zejdzie z boiska z powodu lekkiego urazu. Nie grał zbyt dobrze, poza strzałem z pierwszej połowy nic nie pokazał. Przy rzucie rożnym dobrze zachowali się defensorzy Ruchu. W 70. minucie prostopadła piłka Madeja, ale na oślep do Łoszakiewicza. Szybszy okazał się Kantor we własnej szesnastce. W 78. minucie potężny strzał M. Dziubińskiego z daleka, 30 metrów to spora odległość, by Malinowski zdążył się ustawić. W 85. minucie dobre zagranie Sodje z rzutu wolnego górą, główkował Zieliński, ale mając na plecach rywala miał spore problemy i piłka powolnym lotem wpadła w ręce Malinowskiego. Po ostatnim gwizdku kibice byli rozczarowani, bo piłkarze nie wspięli się na wyżyny umiejętności. Zawiodły umiejętności Kucharskiego. Dobrze zespół poustawiał Organek, który coraz bardziej wierzył w wysoką lokatę w tym sezonie. Przekonywali piłkarze, zdobywając kolejne punkty.

 

Ruch Chorzów – Polonia Warszawa 1:0

28’ M. Dziubiński 1:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 9309

 

 

 

Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze

 

Śląsk nadal osłabiony brakiem Warzychy, który musi odpoczywać z powodu groźnej kontuzji. Ominie go również debiut Śląska w ramach Ligi Mistrzów. Poza tym skład kompletny, a do jedenastki wraca Małkowski, na ławce usiadł Lewandowski, który ma ochotę na grę. Poza tym bez większych zmian. Zieliński kontuzjowany i w jego miejsce automatycznie wskoczył Malinowski. Po drugiej stronie również nie obyło się bez osłabień – pauza za kartki Cieślaka oraz kontuzja Fernandesa, który przyszedł do Górnika przed sezonem.

Kibice spodziewali się wielkiego widowiska, szczególnie, że Górnik miał szukać zwycięstwa w postaci prezentowania otwartego futbolu. Pierwsze minuty pod dyktando Śląska, który długo utrzymywał się przy piłce. Sporo przerzutów na skrzydła, gdzie rozgrywali Woś i Kiła. Gra z pierwszej piłki nie dawała tak wiele jak się spodziewano, bo dobrze ustawiali się defensorzy gości. Za wszelką cenę chcieli uniknąć strzałów rywali i szybko doskakiwali do piłki. Zazwyczaj kończyło się długim wybiciem. W 4. minucie gospodarze wywalczyli rzut wolny, jednak Mazurek zmarnował okazję. W 10. minucie Woś wybił piłkę z rzutu wolnego z lewej strony boiska, jednak rywale w powietrzu górowali. Omar próbował uratować sytuację wybiciem piłki w powietrze do Adamczyka, jednak spadającą piłkę wygarnął Małkowski zgraniem do Kiły. Ten ruszył swoim skrzydłem. Omar próbował go powstrzymać, ale Kiła zbiegł do środka, znalazł się w polu karnym, uderzył płasko, Woś myślał, że wybroni, jednak mocny strzał wpakował sobie do siatki. Gol na konto lewoskrzydłowego, bo bramkarz niefortunnie wpakował sobie futbolówkę do bramki z powodu potężnej siły, jaką Kiła włożył w strzał. W 15. minucie znów szukano Kiły, tym razem grał Malinowski za plecy obrońców, ale dobrze ustawił się Omar. Ciągle Śląsk znajdował się na połowie gości, ale Adamczyk nagle przypomniał sobie jaką rolę ma odegrać. Przerywał akcje i podania Malinowskiego i Kołodziejczyka. W 18. minucie Lachowski próbował wypuścić Nowaka, ale czubkiem buta tor lotu piłki zmienił Żurek. Chwilę później dobre zgranie głową Nowaka w kierunku wbiegającego Lachowskiego, który lekkim strzałem trafił golkipera Śląska. Pałys po raz kolejny dobrze się zachował. Ten bramkarz powoli myśli o opuszczeniu Mistrza Polski, ale zamierza obronić tytuł. Dobrymi występami znów pokazuje się w dobrym świetle w kontekście Euro. W 27. minucie znakomity strzał Szewczyka z rzutu wolnego, ale wybronił uderzenie Pałys. Hossam starał się zaznaczyć swoją obecność na lewej obronie i odważnymi podłączeniami przerywał najczęściej akcje Wosia i Piątka. W 30. minucie dobre zagranie Kołodziejczyka w pole karne, ale Kiła przy strzale był na spalonym, dodatkowo nie pokonał Wosia. W 33. minucie znakomity strzał Łukasika z czternastego metra, ale jeszcze lepiej to wybronił Pałys. Wyciągnął się jak struna. W kolejnych minutach gospodarze zdawali się na rajdy Kiły, ale ten był całkowicie zneutralizowany przez Omara. W 40. minucie Adamczyk w kluczowym momencie przerwał akcję Małkowskiemu tuż po rzucie rożnym, ruszył z piłką, Hossam zagrał do Nowaka po lewym skrzydle, poczekał na kolegów, świetnie wbiegł Moskal, który uciekł spod krycia Mosórowi, obrońca zagubił się, napastnik Górnika wyszedł do sytuacji sam na sam, uderzył z lekkim podbiciem... pokonał Pałysa i mamy 1:1! Do przerwy remis.

W drugiej części gry trenerzy mogli skupić się bardziej na aspektach taktycznych, bo na boisku niewiele się działo. Jedynie dostrzec można było błędy Mosóra w ustawieniu, który przy radach Żurka, nie potrafił się odnaleźć dzisiejszego dnia. W 55. minucie zadrżał cały stadion, gdy zgrywał piłkę głową do Pałysa, na szczęście celnie wprost w rękawice bramkarza. Z boiska wkrótce zszedł Malinowski, któremu nie układała się gra w pomocy, jego miejsce zajął Górecki, który prezentował niezłą formę w poprzednich meczach. W 58. minucie znakomite zagranie Szewczyka w kierunku Nowaka, który znów zmarnował stuprocentową sytuację, fantastycznie skrócił kąt Pałys. Próbował dobijać Adamczyk, ale wybił Żurek i szybko ochrzanił kolegów za błędy w defensywie. Na kolejną akcję musieliśmy czekać do 84. minuty, przez ten czas Górnik starał się wymieniać sporo podań, zbliżyć pod pole karne rywala, ale często kończyło się na stracie na środku boiska. Śląsk natomiast głupio rozrzucał piłki na skrzydła, gdzie nie radzili sobie zawodnicy na obu flankach. W 84. minucie dobre zagranie do Łukasika, ten zdecydował się na strzał z narożnika pola karnego, lecz przestrzelił. Pałys nie miałby nic do powiedzenia. W 92. minucie, w doliczeniu, Skrba do Lewandowskiego, ten wprowadził piłkę w pole karne, by za chwilę otrzymać podanie od Skrby z lewej strony, uderzył przy niezłym balansie ciała, obrót, strzał... poprzeczka ratuje Górnik! Znów podopieczni Gibały mogli ucierpieć w końcówce, jednak skończyło się szczęśliwie. Ostatecznie Górnik zdobywa jeden bardzo korzystny punkt w całkowitym rozrachunku. Dla Śląska to strata dwóch oczek. Przed nimi starcie w ramach Ligi Mistrzów.

 

Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 1:1

10’ Kiła 1:0

41’ Moskal 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Adam Lyczmański

Widzów: 8100

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (6/30)

 

 

Najlepsza Jedenastka 6. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Szczepanik (Arka) – Pawłowski (Ruch, 2), Omar (Górnik), Gnoiński (Lechia), Mastelarz (Legia), – Zając (Lech), Grubesic (Ruch) , Zub (Wisła), Bobolokic (Polonia B., 3) – Popiela (Legia), Jasiński (Lechia)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Kowalczyk (Legia) 7 goli

Ivanovski (Wisła) 7 goli

Broź (Wisła) 5 goli

Łukasik (GKS) 5 goli

Jasiński (Lechia) 4 gole

Szczepanik (Polonia W.) 4 gole

Popiela (Legia) 4 gole

 

Najlepsi asystenci:

Zieliński (Wisła) 5 asyst

Woźniak (Lechia) 4 asysty

Bobolokic (Polonia B.) 4 asysty

Zub (Wisła) 3 asysty

Grad (Odra) 3 asysty

Owusu (Legia) 3 asysty

Grubesic (Ruch) 3 asysty

Semenov (Polonia B.) 3 asysty

Jaskólski (Legia) 3 asysty

Lewandowski (Wisła) 3 asysty

Adamski (Cracovia) 3 asysty

 

 

 

Najbliższe mecze:

 

Liga Mistrzów:

15 września, środa

20:45 Paris Saint-Germain – Śląsk Wrocław

 

Liga Europejska:

16 września, czwartek

21:00 Genoa CFC – Legia Warszawa

 

7. kolejka:

17 września, piątek

17:45 Odra Wodzisław – Ruch Chorzów

20:00 Górnik Zabrze – Wisła Kraków

 

18 września, sobota

14:45 Cracovia Kraków – Śląsk Wrocław

17:00 Polonia Bytom – GKS Bełchatów

17:45 Lech Poznań – Arka Gdynia

19:15 Zagłębie Lubin – ŁKS Łódź

 

19 września, niedziela

14:45 Polonia Warszawa – Lechia Gdańsk

17:00 Korona Kielce – Legia Warszawa

 

 

 

 

 

________________________________

Kontuzje - puchary rozegram jutro o 20:00. Kolejka ligowa we wtorek o 22:00.

Ławka rezerwowych wygląda bardzo skromnie i nie wiem jak długo projekt wytrzyma bez zastrzyku nowych osób...

Odnośnik do komentarza

Łukasz Wuwer, Arka Gdynia

 

Jestem bardzo zadowolony z wyniku spotkania. GKS Bełchatów jest zdobywcą Pucharu Polski i nie ukrywam, że na papierze jest to zespół lepszy. Dzisiaj szczęście dopisało akurat nam, mimo iż GKS atakował częściej. Cieszy dobra postawa Szczepanika, który znalazł się w jedenastce kolejki. Także Flavio mnie zadowolił, ponieważ to jemu powierzyłem rolę "killera". Zdobył gola i wywiązał się ze swojego zadania. Nareszcie opuściliśmy strefę spadkową i mam nadzieję, że będziemy się trzymać od niej z daleka. Teraz czeka nas ciężki bój z Lechem Poznań. Myślę, że stać nas na sprawienie niespodzianki. Wierzę w mój zespół.

Odnośnik do komentarza

Konfa po meczu ŁKS - Lech:

 

Dobrze, że wygrywamy, dobrze że na wyjeździe, bo fajnie to z naszej strony wyglądało. Nie możemy jednak zapominać o tym, gdzie jesteśmy w lidze i ile nam brakuje do czołówki. Stoczyliśmy się na samo dno i bronimy się przed jeszcze większą kompromitacją. Chcemy się pozbierać, a dzisiaj pokazaliśmy, że nie jest to niemożliwe. Oby podobnie wyglądało to w kolejnych spotkaniach. Dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

 

Może i mecz nie należał do ekscytujących, ale to przez to, że Polonia chyba przyjechała po jeden punkt grając na 0:0. My swoją grę opieramy na skutecznej defensywie i akcji rzeczywiście było jak na lekarstwo. To jednak my umiejętniej potrafiliśmy je przeprowadzić i co jakiś czas zagrażaliśmy bramce rywali, co przyniosło efekt w 28'. Gola zdobył niezawodny Dziubiński, który zawsze daje z siebie 100%. Bardzo dobrze w tym meczu układała się jego współpraca z prawym skrzydłowym - Grubesiciem.

Poloniści niemrawo atakowali nawet po stracie gola, defensywa zagrała bardzo równo i wszyscy z tej formacji zasługują na słowa uznania. Słabszy mecz Jasińskiego i Petrova, ale dobrze, że trafił im się w i tak wygranym meczu. Ważne, że Michaił nie odniósł poważniejszej kontuzji i jest zdolny do gry.

W tabeli wskoczyliśmy na 4. miejsce, tuż za czołówką ligi. Za nami jest bardzo ciasno, dlatego ważny jest dobry występ w Wodzisławiu za tydzień.

Odnośnik do komentarza

Kamil Gieroba-nowy trener ŁKS Łódź

 

Wiadomo było jeszcze przed meczem, że ciężko będzie wygrać z "Kolejorzem". Spotkanie oglądałem w TV, ale już byłem pewny, że po nim zostanę tymczasowym szkoleniowcem ŁKS-u. Zarząd klubu skontaktował się ze mną w dzień meczu.

Celem obecnie jest utrzymaniem beniaminka nad strefą spadkową. Będzie ciężko. Musimy w następnych spotkaniach urywać punkty rywalom. Teraz każdy się liczy. W meczu z Zagłębiem Lubin zapewne zrobię parę roszad w składzie. Jakich? To na razie niespodzianka...

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

Nie jestem do końca zadowolony z meczu. Pierwsze pół godziny fenomenalne, cztery brameczki do przodu i golimy frajerów. Ale kolejna godzina była już słaba, straciliśmy pierwszego gola w lidze, a co gorsza - kontuzji doznał nasz podstawowy stoper, na szczęście wraca Gonzalez.

Za tydzień - stolyca nasza! KSP może się schować; pokażę wszystkim, że dobrze zrobiłem w pogardzie mając pieniądze Polonii. Choć życzę wszystkiego dobrego rywalom - niemniej umówmy się, z całą sympatią, szans większych nie macie.

 

PZPN-u się nie boję, wiem, że istnieją w tym kraju jeszcze instytucje odwoławcze, które ukrócą bezkarność tej organizacji. To, że Lechia gra tak wspaniale, już niedługo stanie się codziennością i liczę, że wtedy kilka stołków - stołków, bo to nie są normalni ludzie tylko apartczycy walczący o posady - na górze otrzeźwieje.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Głos, Wisła Kraków

 

Co oczywiste nie jestem zadowolony z dzisiejszego rezultatu. Powinniśmy ten mecz wygrać, jak co tydzień mamy ogromną przewagę w statystykach, lecz zabrakło skuteczności, ale należy również wspomnieć o świetnej dyspozycji bramkarza Korony, któremu należą się słowa uznania. Nasze potknięcie zostało wykorzystane przez Legię i spadliśmy na trzecie miejsce, co również mnie martwi. Jestem jednak pewny, że odbijemy sobie te niepowodzenie w meczu z Górnikiem, który jeszcze nie wygrał i błąka się w okolicach strefy spadkowej.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Zagraliśmy fenomenalnie! To był chyba nasz najlepszy mecz za mojej kadencji. Nie daliśmy Odrze żadnych szans i zasłużenie zgarnęliśmy komplet punktów. W tabeli zajmujemy wysoką pozycję i liczę, że tak będzie do końca sezonu, choć cel to nadal utrzymanie się w Ekstraklasie. Co do samego meczu. Semenov i Bobolokić udowodnili, że bez nich ciężko byłoby rozgrywać dobre spotkania. Ta dwójka jest w wybornej formie. Swojego pierwszego gola zdobył Szyszko, bardzo się z tego cieszę. Janusz czyni ciągłe postępy i jest ogromnym talentem. Dobrze zaprezentowała się cała linia defensywna. Przyzwoicie zagrali skrzydłowi, chociaż widać braki Kuklisa, który odczuwa jeszcze skutki ostatniego urazu. Niezły występ Sanou, choć do siatki nie trafił. W następnej kolejce podejmiemy u siebie zwycięzce Pucharu Polski - GKS Bełchatów. Łatwo nie będzie, ale jesteśmy podbudowani pokonaniem Odry. Szykuje się ciekawe widowisko.

Odnośnik do komentarza
Polo: ‘To nie powinno się wydarzyć’. Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze, 1:1, Gazeta Wrocławska 39/2010 (Michał Waszkiewicz)

 

Śląsk Wrocław zaledwie zremisował z Górnikiem Zabrze w meczu szóstej kolejki polskiej Ekstraklasy. Na pewno spodziewaliśmy się lepszego wyniku i lepszego przede wszystkim stylu Śląska. Tymczasem ten remis znów odepchnął wrocławską drużynę od czołówki ligowej tabeli i strata do prowadzącej Lechii Gdańsk wynosi już siedem punktów, a dopiero sześć kolejek za nami. Pozostaje tylko wierzyć, że Śląsk oszczędzał się przed meczem Ligi Mistrzów z Paris Saint Germain i w najbliższym spotkaniu udanie zadebiutuje w rozgrywkach grupowych Ligi Mistrzów. Oto, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener Śląska Wrocław.

 

 

Marco Polo:

 

To nie był nasz najlepszy mecz. Powinniśmy to spotkanie wygrać. Nie możemy sobie pozwolić na utraty punktów z rywalami, którzy są spokojnie w naszym zasięgu. Taki mecz nie powinien był się wydarzyć. Liczyłem na to, że pokonamy Górnik i w dobrych nastrojach będziemy się przygotowywać do pierwszego meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów, a tak presja na zespole jest na pewno większa. Mówiłem przed sezonem, że najważniejszy jest udany występ w Lidze Mistrzów, dlatego w Ekstraklasie możemy już nie dominować, ale nie możemy sobie pozwolić na tak łatwe trwonienie punktów.

 

 

Adam Kiła:

 

Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że ten mecz nam nie wyszedł. Zamiast narzucić Górnikowi nasz styl gry, daliśmy się zepchnąć do defensywy i ledwo wybroniliśmy ten jeden punkt. Trudno mi ocenić, skąd tak słaba dyspozycja.Być może piłkarze wrócili w niższej formie z meczów reprezentacji, a być może po prostu trener gości nas zaskoczył i przygotował doskonale swoją drużynę na mecz ze Śląskiem. Szkoda, że Lewandowski nie wykorzystał okazji z doliczonego czasu gry. Można zatem stwierdzić, że mieliśmy też trochę pecha.

 

 

Bogdan Mazurek:

 

Chyba byliśmy już myślami przy meczu w Lidze Mistrzów z Paryżanami i stąd gorsza dyspozycja. Nie chciałbym jednak na siłę się usprawiedliwiać, ani też całej drużyny, ale prawda jest taka, że gra na dwa fronty kosztuje nas bardzo dużo sił. Oczywiście pracujemy nad tym, aby zarówno w Ekstraklasie, jak i w Lidze Mistrzów być zawsze w pełni przygotowanym do meczu, jednak nie jest to takie proste. Chyba nie byliśmy przygotowani na taki sportowy awans, który jednak pociąga za sobą bardzo dużo nowych obowiązków.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Blamaż. Po raz kolejny mam ochotę zabić swoich napastników. Jak można było nie strzelić w tym meczu gola? Mieliśmy 3 świetne szanse, jeszcze kilka dobrych. Odra miała jedną. Chwilowo, żeby z nami wygrać potrzeba jedynie skuteczności, bo nawet jeśli mamy dziesiątki szans, to nie potrafimy ich wykorzystać. Banda patałachów. Sam fakt, że graczem meczu został bramkarz Odry, Szczepanik, pokazuje jak dużą przewagę mieliśmy. Powinien on podziękować moim napastnikom, za to że postanowili spartolić świetne sytuacje - przeciwko komuś kto umie kopnąć prosto piłkę, skończyłby on z trójką bagażu i złym humorem. Myślę, że kilka meczów odpoczynku dobrze zrobi niektórym zawodnikom mojego zespołu.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Legia Warszawa

 

Jestem zadowolony z pewnego zwycięstwa nad Zagłębiem Lubin. Byliśmy osłabieni kontuzją Kowalczyka, jednak dwóch pozostałych napastników pokazało, że gole strzelać potrafią. Cieszę się, że mój zespół zareagował poprawnie i szybko odrobił straty do Zagłębie, a następnie strzelił kolejne 3 bramki. Obecnie po 6 kolejkach jesteśmy na pozycji wicelidera, wykorzystaliśmy wpadkę Wisły, która zremisowała swój mecz. Mamy bardzo dobry bilans, bo aż 5 meczów udało nam się wygrać i tylko jeden zremisowaliśmy. Mam nadzieję, że Legia będzie w stanie utrzymać taką formę we wszystkich rozgrywkach, na pewno nie będzie to łatwe, jednak wierzę, że nam się to uda. W najbliższym spotkaniu z Genoą liczę na niespodziankę...

Odnośnik do komentarza
"W Cracovii szykują się zmiany" (GK)

 

Nie milkną echa dotkliwej porażki Cracovii w konfrontacji z Lechią. Włodarze klubu i jego wierni kibice powoli zaczynają tracić cierpliwość, nie bez powodu, bo za nami już sześć kolejek, a 'Pasy' jak na razie bez zwycięstwa. Szkoleniowiec klubu z ulicy Kałuży przyznaje - Popełniłem kilka błędów. O to 'spowiedź' Laskosza specjalnie dla Gazety Krakowskiej.

 

- Liga na dobre wystartowała, czołówka uciekła, a Cracovia wciąż w dole tabeli... Co dzieje się z największą niespodzianką ubiegłego sezonu?

- Sam chciałbym wiedzieć. Wydaje mi się że mogłem po drodze popełnić kilka błędów. Być może na za wiele pozwoliłem moim podopiecznym, może czegoś nie zauważyłem...

 

- Stracił Pan kontrolę nad zespołem?

- Myślę że nie. Po prostu zawodnikom brakuje tego zapału, tego powera, który w zeszłym sezonie był naszą wizytówką.

 

- Jest jakiś plany naprawczy?

- Ciągle staram się coś zmienić. Mecz z Lechią paradoksalnie będzie dla nas dobrą nauką. Do tej pory myślałem że coś musi zaskoczyć, ale mecz z podopiecznymi Moniuszki pokazał nam, gdzie popełniamy błędy, z czego one wynikają i jak się ich pozbyć. Ten mecz może nam pomóc w osiąganiu lepszych wyników.

 

- Ciekawe podejście.

- No cóż, ważnym jest, by z takich meczy wyciągać wnioski i starać się błędy skorygować. Mamy teraz gruby materiał do analizy i na pewno z niego skorzystamy.

 

- Kiedy możemy się spodziewać pierwszych zmian?

- Już w meczu ze Śląskiem szykuje nie małą rewolucję, szczegółów nie zdradzę, ważne by w końcu zaprezentować dobrą i skuteczną piłkę.

 

- Czy piłkarze którzy nie spełnili oczekiwań, odpoczną? Co z zawodnikami przebąkującymi o odejściu?

- Zawodnicy którzy sobie do tej pory nie radzili, dalej będą dostawać szansę, bo tylko w ten sposób zdołają się zgrać i stworzyć dobrze działający kolektyw. Co do zawodników myślących o zagranicznych wojażach - rozmawiałem z zarządem - najważniejszą kartę przetargową w postaci europejskich pucharów, straciliśmy, a co za tym idzie, nie będziemy nikomu robić przeszkód, jeśli będzie chciał zmienić otoczenie. Nie oznacza to oczywiście że piłkarze ci odejdą za czapkę gruszek - każdy ma swoją cenę.

 

- Czego oczekuje pan po starciu z Mistrzem Polski?

- Dobrego meczu. Zwycięstwa. Szanuję Marco Polo, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale chcę ten mecz wygrać, bo kiedy się przełamywać, jak nie w spotkaniu z Mistrzem? Myślę że jesteśmy w stanie wygrać.

Odnośnik do komentarza

Kamil Gibała, Górnik Zabrze.

 

W końcu zagraliśmy tak jak tego oczekiwałem. Zespół utrzymywał się przy piłce, potrafił stwarzać sytuację z ataku pozycyjnego, i tak na prawdę na tym to wszystko polega. Chciałbym aby nasza gra wyglądała tak w każdym meczu. Teraz moim, jak i wszystkich zawodników zadaniem, jest utrzymanie obecnej formy, którą udało się osiągnąć. Z pewnością punkt wywieziony z arcy trudnego terenu Mistrza Polski należy uznawać za sukces, lecz ja nie rozpatruję tego w tych kategoriach. Jestem zdania, iż spokojnie mogliśmy wywieść z Wrocławia trzy punkty. Byliśmy zespołem lepszym, co zgodnie wszyscy potwierdzają. Następny mecz gramy z krakowską Wisłą. Na pewno będzie to jedno z trudniejszych, jak i nie najtrudniejsze spotkanie jakie nas czeka w tej rundzie. Musimy przede wszystkim skupić się na tym, żeby zbyt szybko nie stracić bramki, a następnie pomyśleć o atakach z naszej strony. Zapraszam wszystkich kibiców na mecz!

Odnośnik do komentarza

Info do graczy:

1. Uczestnicy, którzy nie podają jedenastek raczej nie mają szans na przedłużenie kontraktów z innymi piłkarzami, bo po prostu nie pokazują mi swojej koncepcji. Nie wiem kto jest ważny, a kto nie. Jest szansa na poprawę do 17. kolejki.

2. W większości przypadków spytałem kogo byście chcieli zostawić w swojej drużynie. Niektórzy piłkarze mogą nie być zainteresowani przedłużeniem umów, dlatego warto mi nakreślić czy chcecie go sprzedawać wcześniej (będę szukał nowego pracodawcy od zimy) czy trzymacie danego gracza do lata, a potem go puszczacie na free transfer. Dodatkowa uwaga – jeśli zrobicie miejsce w drużynie, łatwiej będzie ściągnąć nowych graczy w ich miejsce.

3. Ostatnio spadło zainteresowanie opkiem. Ja naprawdę nie wymagam wiele (5-10 minut roboty na kilka dni), a gdy stara się cała rzesza uczestników to łatwiej mi pracować nad kolejkami, kontraktami i sprawami transferowymi. Jeśli są nowi chętni to zapiszę ich na Listę Rezerwową.

4. Nie mam w planach kończyć projektu po drugim sezonie rozgrywki.

5. Europejskie puchary wstawię dziś, kolejkę również rozegram dziś. Postaram się jutro opisać.

Odnośnik do komentarza

15 września, 1. kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów, 20:45

Paris Saint-Germain – Śląsk Wrocław

 

Po wyeliminowaniu naprawdę ciężkich rywali – Salzburga, Anderlechtu – przychodzi czas na walkę w ramach Champions League. Pierwsze spotkanie to wyjazd do Paryża na starcie z ekipą, która w ubiegłym sezonie zajęła 3. miejsce w Ligue 1. Paryżanie wiedzą, że nie są faworytami tej grupy, doskonale o tym świadomy jest szkoleniowiec Śląska. Polski team określany jest jako outsider, pomimo zażartej walki w eliminacjach. Poza tym w grupie jest jeszcze Benfica i Inter, dlatego warto powalczyć z Francuzami o choćby trzecie miejsce w lidze. W drużynie PSG dzieją się różne rzeczy, które mało nas obchodzą, bo to ich zmartwienia. W Śląsku nie panuje najlepsza atmosfera i nie chodzi tu o sobotni wynik z Górnikiem (1:1). Kilku kluczowych piłkarzy przedłużyło umowy, jednak nie wszyscy. Pałys z Małkowskim stwierdzili, że to definitywny koniec ich kariery w Śląsku i chcą spróbować nowych wyzwań. W przypadku tego pierwszego nie ma wielkiego zainteresowania za granicą, więc prawdopodobne jest, że znajdzie zatrudnienie w Polsce. Problemem jest postawa Polo, który stwierdził, że ci piłkarze przydadzą mu się do końca sezonu, dlatego będą mogli odejść na zasadzie wolnego transferu. Do tego dochodzi Skrba, który przedłużał kontrakt o rok po zdobyciu mistrzostwa oraz Piątek, który wydaje się być najsłabszym ogniwem Śląska. Problemy narastają, humor nie dopisuje Małkowskiemu, który chciałby już w zimie zostać sprzedany. Wartości tych zawodników na rynku wahają się, jednak dla Polo nie ma to większego znaczenia. Po zdobyciu Mistrza Polski to on może decydować o przyszłości tych graczy. Dodatkową uwagą, dotyczącą już głębiej tego meczu jest zawieszenie Skrby za kartki, dlatego w jego miejsce zagra Macedończyk Tasev. Zapraszamy na spotkanie!

Rywale w pierwszej minucie szybko przeszli do ofensywy, zaczęli grę lewym skrzydłem, gdzie znakomitym dryblingiem popisał się Le Van, który minął Piątka, dograł na pole karne, gdzie główkował Leduc, jednak Pałys wyskoczył do piłki i zdołał ją wypiąstkować na korner. Widać było, że gospodarze szybko chcieli otworzyć wynik spotkania. Dośrodkowanie z narożnika boiska w ostatniej chwili wybił Żurek. Dobra interwencja stopera. Kontra wydawała się być udana, szczególnie, że prawym skrzydłem pobiegł Kiła, podał do tyłu do Mazurka, ale podanie kolejne do Kołodziejczyka przecięli rywale. Tasev na swojej stronie próbował powstrzymać Sibandę, ale z faulem. W 9. minucie Mazurek ustawił piłkę na dziewiętnastym metrze i miał okazję z rzutu wolnego, piłka odbiła się od jednego z piłkarzy z muru i zaskoczyła golkipera, który instynktownie wybił futbolówkę na korner. Mazurek zagrał na Żurka na dalszy słupek, ale bez skutku, bo ten pomylił się o kilka metrów w stosunku do słupka. Rozgrywanie w środkowej strefie nie było najlepszym pomysłem gości. Często dochodziło do strat pod wpływem intensywnego pressingu rywali. W 19. minucie kolejne dobre długie zagranie na lewe skrzydło, gdzie szalał Le Van, tym razem przy odrobinie szczęścia minął Piątka, dograł do Collignona, który wbiegł pomiędzy stoperów idealnie w tempo, uderzył, ale Pałys skrócił kąt i dodatkowo obił rywala piłką, a ta wyszła za linię końcową. Śląsk miał sporo szczęścia. W 22. minucie Woś długim podaniem starał się uruchomić Małkowskiego, lecz ten osaczony przez trzech rywali nie miał szans dojść do futbolówki. W 25. minucie dobra interwencja Pałysa po strzale Leduca, niepotrzebnie Mosór przepuszczał piłkę, która padła łupem napastnika rywali. Nikt nie spodziewał się tak dobrej akcji w 26. minucie, kiedy Małkowski zagrał z pierwszej piłki do Kołodziejczyka, ten wyczuł lukę pomiędzy prawym obrońcą a stoperem i dograł do Kiły, lewoskrzydłowy nie miał problemu z pokonaniem golkipera PSG i umieścił piłkę w siatce. Kibice gości wyskoczyli do góry. W 36. minucie dwukrotnie Żurek musiał asekurować kolegów, bo najpierw Tasev przepuścił szybkiego Sibandę, potem Leduc wbiegł przed Mosóra, ale dwukrotnie piłkę spod nóg wybijał kapitan Śląska. Mazurek podał długą piłkę na Małkowskiego, lecz ten z przodu nic nie mógł zdziałać, szczególnie, że rywale stosowali w ostateczności faul na napastniku. W końcówce pierwszej połowy skuteczna interwencja Pałysa po strzale Leduca, który wykorzystywał swoją dynamikę i balans ciała.

W drugiej części gry znów Paryżanie chcieli zaznaczyć swoją obecność na boisku, najpierw Leduc rozrzucił do Bonga na prawe skrzydło, gdzie Tasev miał problemy z tym ofensywnym wejściem rywala, dogranie na czyste pole w polu karnym, dobrze odnalazł się Leduc, który uderzył, ale końcami palców strzał wybronił Pałys. Przy rzucie rożnym dobrze zachowali się stoperzy, którzy oddalali zagrożenie spod szesnastki. W 53. minucie było bardzo blisko podwyższenia, najpierw Małkowski piętką wpuścił w pole karne Kiłę, ten osaczony przez trzech rywali zrobił miejsce Kołodziejczykowi, zagranie na osiemnasty metr, strzał... minimalnie obok lewego słupka! Bramkarz był bez szans. W 68. minucie błąd w rozegraniu w środkowej strefie, strata na własne życzenie, która się nie zemściła, bo Żurek zawęził pole rywalowi. Małkowski cierpiał na drobny uraz, dlatego w jego miejsce na boisku zawitał Lewandowski. Mazurka zastąpił Górecki, a ten zamienił się pozycjami z Malinowskim. Śląsk starał się wprowadzić swój futbol, ale PSG nie pozwalało na wiele. W 72. minucie było bardzo blisko wyrównania, najpierw stracił Kiła, potem dobre dogranie pomiędzy Taseva i Żurka, wybiegł Leduc, ale fatalnie przestrzelił. W 77. minucie Piątek został ukarany kartką za przewinienie na Leducu. Sam zawodnik siał sporo popłochu w szeregach gości. Prawy obrońca ujrzał żółtą kartkę, a w 82. minucie zmienił go Breikstas. W 88. minucie Kiła popisał się kolejnym ofensywnym wejściem, jednak jego dośrodkowanie zatrzymał boczny obrońca. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Żurka na Kiłę, wybijają rywale, podanie Kołodziejczyka do Żurka, ten ponownie dośrodkowuje, Kiła! Ale minimalnie nad poprzeczką. Rywale w doliczonym czasie gry nie mogli przedostać się przez nasze szeregi defensywy, w ostatnich sekundach strzał niecelny w wykonaniu Flamenta. Pałys ustawił piłkę, zyskał sporo sekund... ostatni gwizdek! Śląsk zdobywa trzy bardzo cenne punkty na terenie rywala! Brawo! Dziś wejścia rezerwowych niezbyt wyraźne, lecz Lewandowski dobrze był odcinany od podań, a Górecki miał więcej zaleceń ofensywnych. Breikstas przez kilka minut mógł pokazać, że godnie zastępuje Piątka na prawej obronie. Ostatecznie wygrana, która idzie w świat!

 

Paris Saint-Germain – Śląsk Wrocław 0:1

26’ Kiła 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Knut Kircher (Niemcy)

Widzów: 37794

Drugi mecz grupy G: Benfica Lisbona – Inter Mediolan 1:2

 

 

 

 

 

16 września, 1. kolejka fazy grupowej Ligi Europejskiej, 21:00

Genoa CFC – Legia Warszawa

 

Wszyscy ciekawi są występu podopiecznych Skury, którzy wyeliminowali FC Basel i Athletic Bilbao w drodze do fazy grupowej. Za wejście do niej klub otrzymał milion euro. Dla porównania za wczorajszą wygraną Śląsk dostał 800 tysięcy euro. Razem z biletami otrzymali większy zastrzyk gotówki niż Wojskowi. Pomijam fakt, że Mistrzowie Polski zyskali 7 milionów euro za samo wejście do rozgrywek Champions League. W Legii jest o wiele mniej problemów. Pierwszy pojawił się, gdy Bernal złamał nogę. Na jego miejsce został zakupiony Arce, ale i tak ciężko mu wywalczyć miejsce w składzie w obliczu formy Miljkovica i Popieli. W środku, razem z nimi, pewniakiem jest Kowalczyk, prawdziwe żądło Legii. W środku pomocy powstał drugi problem w postaci kontuzji Owusu. Jego miejsce zaczął zajmować Jaskólski. Poza tym większości piłkarzy humory zdecydowanie dopisują. Gorzej z jednostkami typu Łukasik czy Piszczek, którzy nie dostali jeszcze szansy występu i powoli myślą o zmianie barw klubowych ze względu na ciężką rywalizację w składzie. Skura w lidze mógłby mieć spokojnie lidera – przecież nie przegrali żadnego meczu. Jednak Lechia ze swoją zwycięską passą przewodzi i Wojskowi muszą zadowolić się drugim miejscem po sześciu kolejkach. Dziś najmocniejsza jedenastka, po bokach Garcia i Gueye, powoli pewniacy Skury, do tego w środku Sibanda z Majką. W pomocy za dwójką Fernandez Jaskólski asekurował ich będzie Rybaczuk. Atak chyba najsilniejszy. Zaczynamy spotkanie.

Legia bardzo mozolnie, ale efektywnie konstruowała swój pierwszy atak, podobnie było z tymi z kolejnych minut spotkania. Sporo podań w trójkącie pomocy, gdzie Fernandez próbował zgrywać z pierwszej piłki na przykład do Rybaczuka do tyłu, kiedy wydawało się, że już dwóch rywali doskakuje do Argentyńczyka. Szybka prostopadła piłka do Kowalczyka, ale skuteczna interwencja stopera, który wybił piłkę gdzieś na aut. W 2. minucie w pole karne wbiegł Jaskólski, wykorzystał to Popiela, który specjalnie przykrył rywala i przepuścił piłkę, jednak strzał pomocnika skutecznie wybronił golkiper gospodarzy. Wcześniej dobre podłączenie się z lewej strony Gueye, który jakby wybił ze składu Skorupskiego, reprezentanta Polski. W 6. minucie kilka wymian podań pomiędzy Gueye a Fernandezem, który zbiegł do boku, ale wszystko działo się na połowie przeciwnika. Jaskólski otrzymał zagranie przed polem karnym, wypatrzył, że obrońca wybiega do niego, zagrał obok do Kowalczyka, ten nie miał problemu z mocnym strzałem z trzynastego metra, umieścił piłkę w siatce i Legia szybko wyszła na prowadzenie. Pizzi nawet nie zareagował, a szykował się do efektownej interwencji. Na odpowiedź długo nie musieliśmy czekać – Włosi wysoką cierpliwością w destrukcji w końcu dobili Legię Laangard zagrał do Manziego za plecy Majki, nie zdążył również z interwencją Rybaczuk, przejął Manzi, który tylko dzióbnął piłkę, ta przeszła obok Soleya i wpadła do siatki. Mamy remis. Majka jeszcze miał pretensje, że rywal znajdował się na pozycji spalonej. Kontrowersyjna decyzja niemieckiego duetu, ale raczej słuszna. W 24. minucie kolejna akcja gospodarzy, którzy cierpliwie zbliżali się pod pole karne Soleya, podanie Vegi do Munteana, ten jeszcze zdołał wypuścić Langgaardowi, który przestrzelił minimalnie. Genoa grała zdecydowanie lepiej, a piłkarze Skury prezentowali jakiś słabszy dzień, pomimo dłuższego utrzymania przy piłce. W 26. minucie nie udała się kontra Kowalczykowi, który zagubił się we własnym dryblingu. W 31. minucie Popiela zagrał na pole karne, ale Kowalczyk nie zasłonił się skutecznie, co wykorzystał rywal, wybił piłkę spod nóg napastnikowi z pola karnego. W 38. minucie dobre dogranie Munteana, Fiore główkował, ale skuteczna interwencja Sibandy, który wybił piłkę na korner. Przy rzucie rożnym dobre ustawienie zawodników Skury. Do przerwy remis, ale ze wskazaniem na Genoę.

W 51. minucie doskonałe zagranie prostopadłe Fernandeza w kierunku Kowalczyka, który jednak wstrzelił się mocno, ale w golkipera, który skuteczną interwencją wybił futbolówkę do boku. Gonzalez zareagował i uprzedził Popielę przy dobitce. Szybko wycofaliśmy piłkę do tyłu, ale wybicie Soleya pod pressingiem było bardzo niedokładne i padło łupem Di Giacomo, który wygrał ze spóźnionym Fernandezem, podanie do Fiore, rozciągnięcie na skrzydło do Stepanchuka. Fiore na pole karne, ale pewnie chwyta Soley. Wydawało się, że nic groźnego się nie stanie, jednak brak koncentracji wpłynął na kolejną akcję rywali. Soley wyrzucił do Garcii, ten się zagapił, Cardoso wyłuskał piłkę, podając do wysuniętego Manziego, Fiore do Muteanu, Legioniści poczuli się bezradni w tej wymianie piłki, podanie do Cardoso po linii, gdzie był Garcia? Chyba nadal przeżywał utratę piłki, Cardoso strzelił mocno po ziemi na przeciwległy słupek, Soley spóźnił interwencję i bramka! Genoa wyszła na prowadzenie. Wydawało się, że linia ataku dobrze ze sobą współpracuje, zagranie na Jaskólskiego, a przy pomocniku nagle pojawiło się trzech rywali. Nie miał szans pod tym naciskiem przeciwnika. W 60. minucie dobre zagranie z rzutu wolnego w pole karne do Miljkovica, ale ten za mocno wypuścił sobie piłkę. Wojskowi musieli odrabiać, a Skura zarządzał jeszcze większą ofensywę na przeciwnika. W 67. minucie Rybaczuk dokładnym podaniem znalazł Kowalczyka w polu karnym, strzał... jednak okazało się, że sprytni defensorzy złapali snajpera w pułapkę ofsajdową. W 72. minucie kontra rywali, faul po prawej stronie, gdzie operował Gueye, żółta kartka dla bocznego obrońcy. W ostatnim kwadransie goście próbowali przedrzeć się przez szybki przeciwnika. Najpierw w 79. minucie Kowalczyk do Jaskólskiego odegrał piętką, ten wynalazł lukę w obronie, ale boczny obrońca Genoi szybko dobiegł i wybił piłkę. Fernandez wbiegł przed Stepanchuka, oddał strzał, ale znów interwencja Pizziego! Gwata z dystansu na dobitkę, ale bardzo niecelnie. W 81. minucie Jaskólski mógł rozciągnąć, ale pod pressingiem musiał szybciej podjąć decyzję – zagrał do Miljkovica, lecz ten był na spalonym. Włosi dobrze funkcjonowali w defensywie. W 86. minucie Miljkovic z prawego skrzydła zagrał na głowę Kowalczyka, lecz ten w pojedynku w powietrznym z dwoma rywalami dał za wygraną. Jaskólski zgrał głową do Fernandeza, uderzenie z pierwszej piłki, niecelnie. Legioniści próbowali zdziałać coś więcej, jednak piłki na napastników nie przynosiły wyczekiwanych rezultatów, bo rywale dobrze się ustawiali i szybkie przechwyty to była ich specjalność. W 92. minucie ostatnia szansa z rzutu wolnego, ale Jaskólski obił mur, bramkarz złapał, a sędzia po chwili zwlekania zakończył spotkanie. Skura chyba był zbyt pewny siebie przed spotkaniem, a już na pewno po samym wylosowaniu grup. Sevilla i Genoa to zdecydowani faworyci grupy. Szkoleniowiec musi przemyśleć swoje błędy – Legia zagrała przeciętnie na tle mocnego rywala z Włoch. Wszyscy kibice szykują się na domową potyczkę z Sevillą. Na razie Legia przypisuje sobie 0 punktów, a Genoa zatrzymuje cały komplet trzech oczek.

 

Genoa CFC – Legia Warszawa 2:1

6’ Kowalczyk 0:1

10’ Manzi 1:1

52’ Cardoso 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Lutz Wagner (Niemcy)

Widzów: 24547

Drugi mecz grupy B: Sevilla FC – Levski Sofia 2:2

Odnośnik do komentarza
Sensacja w Paryżu. PSG pokonane przez kopciuszka z Wrocławia! Gazeta Wrocławska, 40/2010 (Piotr Pietraszek)

 

W pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów doszło do olbrzymiej sensacji. Skazywany na pożarcie Śląsk Wrocław pokonał na Park de Princes Paris Saint Germain, trzecią drużynę francuskiej Ligue 1 poprzedniego sezonu. Co więcej, trudno mówić o jakimś wielkim szczęściu Wrocławian, bo tak naprawdę to Śląsk dyktował warunki gry. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to Wrocławianom brakowało szczęścia, bo zasłużyli nawet na wyższą wygraną. Ale najważniejsze, że są trzy punkty, które mogą mieć kolosalne znaczenie dla układu tabeli. Oczywiście nikt przed rozpoczęciem fazy grupowej nie mówił o awansie z grupy, ale podobnie nikt przed sezonem nie śmiał zaryzykować tezy o awansie Śląska do fazy grupowej. Oto zaś, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener wrocławskiego Śląska.

 

 

Marco Polo:

 

Zagraliśmy fenomenalnie. Dokładnie tak, jak powinniśmy grać w każdym spotkaniu. Mam świadomość, że nie jest to możliwe, dlatego tym bardziej się cieszę, że w tych spotkaniach absolutnie kluczowych potrafimy wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Oczywiście trzy punkty po pierwszej serii jeszcze nie daje nam awansu, ale mam nadzieję, że w kolejnych meczach pokażemy równie dobry futbol, a rywale, widząc, że potrafimy wygrywać i strzelać gole, będą musieli w starciu z nami grać futbol bardziej zrównoważony przez szacunek dla rywala.

 

 

Grzegorz Małkowski:

 

Zastanawiające jest dla mnie to, że Paryżanie, mimo kolosalnej przewagi w środkowej strefie boiska, w tak nieznacznym stopniu potrafili zagrozić naszej bramce. To pokazuje, jak znakomitym fachowcem, zwłaszcza od gry defensywnej, jest trener Polo. Stworzyliśmy sobie dużo mniej okazji bramkowych, ale były one znacznie groźniejsze od akcji gospodarzy i nikt nie mógłby mieć pretensji, gdybyśmy ten mecz wygrali wyżej. Najważniejsze jednak, że są trzy punkty i udanie rozpoczynamy walkę w fazie grupowej. Za wcześnie by mówić o walce o awans, ale na pewno robimy ku temu solidne podstawy.

 

 

Adam Kiła:

 

Zostałem okrzyknięty bohaterem, ale za takiego wcale się nie uważam. Rozegraliśmy bardzo dobre zawody i zwycięstwo jest równym wkładem każdego piłkarza, nawet tych, którzy na boisku pojawili się dopiero po przerwie. Mam nadzieję, że to zwycięstwo otworzy oczy niektórym moim kolegom, którzy nie widzą dla siebie przyszłości w klubie. Ja uważam, że Śląsk stać na to, by być naprawdę solidnym europejskim klubem, co udowadniamy od kilku przynajmniej tygodni.

 

 

Sławomir Żurek:

 

Byliśmy skazywani na pożarcie, a jednak potrafiliśmy pokonać dużo wyżej notowanego rywala. Być może paradoksalnie naszą bronią okazała się nasza słabość, czyli problemy szatniowe, a nie boiskowe, o których głośno pisała prasa i które nie są zupełnie wyssane z palca. Dzięki temu być może rywale poczuli, że outsider, który jest dodatkowo w kryzysie, nie będzie w stanie się im sprzeciwić, a tymczasem znakomicie przygotowaliśmy się do spotkania, a efektem jest wygrana na francuskim boisku. Oby tak dalej!

Odnośnik do komentarza

Kamil Gieroba, ŁKS Łódź

 

Jestem fanem Legii i żałuję, że przegrała z Genoą. Byłem na meczu we Włoszech i muszę przyznać, że drużyna gospodarzy pokazała całkiem niezły football. Z Sevillą będzie ciężko, ale warto powalczyć chociażby o remis. Bo jeżeli Legioniści nie wygrają to później może być kiepsko...Jestem zaskoczony zwycięstwem Mistrza Polski. Śląsk, mimo iż, na razie nie prezentuje formy w lidze jak sprzed roku to pokazał pazur. Zostaje mi tylko pogratulować Marco Polo i zastanawiać się, kiedy mój zespół będzie grał na podobnym poziomie co jego?

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...