Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Losowanie IV. rundy eliminacji do Ligi Mistrzów:

 

Zespoły rozstawione:
Śląsk Wrocław 34.77 [POL]
Rosenborg Trondheim 30.88 [NOR]
FC Kopenhaga 29.00 [DEN]
Slavia Praga 27.53 [CZE]
Partizan Belgrad 24.64 [sRB]

Zespoły nierozstawione:
Dinamo Zagrzeb 17.50 [CRO]
CSKA Sofia 17.01 [bUL]
Anothorsis Famagusta 13.15 [CYP]
Young Boys Berno 8.95 [sUI]
Salzburg 8.59 [AUS]

 

Losowanie IV. rundy Ligi Europejskiej:

 

 

Koszyk 1:

Zespoły rozstawione:
FC Schalke 04 69.06 [GER]
Girondins Bordeaux 45.12 [FRA]
VfL Wolfsburg 27.06 [GER]
Genoa CFC 20.76 [iTA]
Litex Łowecz 18.72 [bUL]
CFR Cluj 18.49 [ROU]

Zespoły nierozstawione:
Saturn Ramieńskoje 15.69 [RUS]
Crvena Zvezda Belgrad 13.64 [sRB]
Kayserispor 11.72 [TUR]
KAA Gent 7.77 [bEL]
GKS Bełchatów 4.26 [POL]
Suduva Mariampol 2.86 [LTU]

 

Koszyk 7:

Zespoły rozstawione:
Sevilla FC 108.78 [sPA]
CSKA Moskwa 76.44 [RUS]
Athletic Bilbao 46.78 [sPA]
Anderlecht Bruksela 34.77 [bEL]
Vitoria Guimaraes 17.15 [POR]

Zespoły nierozstawione:
FK Worskła Potława 13.81 [uKR]
FC Timisoara 12.49 [ROU] 
BATE Borysów 8.34 [bLR]
Legia Warszawa 4.61 [POL]
Dyneburg 3.02 [LVA]

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Dobry dzień dla polskich klubów. Szkoda niezmiernie Cracovii, bo gol dla Sparty był z niczego. Czesi nie pokazali nic poza antyfutbolem. Gratulacje natomiast dla Legii i Śląska, pewne awanse obu drużyn, nawet powiedziałbym troche mniej szczęśliwe niż nasze. Bo zwycięstwo po golu w 86' trzeba za takie uznać. Byłem pewien, że wygramy, nie przewidywałem jednak, że bramkarz gospodarzy będzie miał dzień konia. Mogliśmy Portugalczyków zniszczyć, jednak skromne zwycięstwo też cieszy, przynajmniej w tej chwili. Nadal trzeba trenować nad skutecznością, gdy w następnym meczu nie wykorzystamy czterech świetnych okazji, może się to zemścić. Świetnie boki obrony, no i cała pomoc, bo to dzięki nim nasi napastnicy mieli dzisiaj pole do popisu, którego nie wykorzystali. Po raz kolejny przydał się jako rezerwowy Mateusz Łukasik. Jest wysoki, daje tą opcje grania na odgrywającego, jest to świetne gdy potrzeba tego gola. Jego partnerzy wiedzą, że jeśli poślą piłkę w pole karne, jest szansa, że strzeli on gola. Teraz mam nadzieję, że szczęscie nam troche dopisze i trafimy na kogoś z kim można powalczyć, w zasadzie najbardziej chciałbym trafić na Litex. Chociaż nawet jak trafimy na Schalke, to nie będę narzekał, będzie to świetna okazja dla chłopaków na zebranie doświadczenia.

Odnośnik do komentarza

Losowanie IV. rundy eliminacji do Ligi Mistrzów:

 

CSKA Sofia – Partizan Belgrad

Red Bull Salzburg – Śląsk Wrocław

Young Boys Berno – Rosenborg Trondheim

Slavia Praga – Anothorsis Famagusta

FC Kopenhaga – Dinamo Zagrzeb

 

Mecze 18. i 25. sierpnia.

 

Losowanie IV. rundy Ligi Europejskiej:

 

Koszyk 1:

Litex Łowecz – Saturn Ramieńskoje

Suduva Mariampol – FC Schalke 04

Girondins Bordeaux – KAA Gent

CFR Cluj – Crvena Zvezda Belgrad

VfL Wolfsburg – GKS Bełchatów

Kayserispor – Genoa CFC

 

Koszyk 7:

Anderlecht Bruksela – BATE Borysów

Worskła Potława – Sevilla FC

CSKA Moskwa - Dyneburg

Legia Warszawa – Athletic Bilbao

Vitoria Guimaraes – FC Timisoara

 

Mecze GKSu w środy 25. sierpnia i 1. września.

Mecze Legii w czwartki 19. sierpnia i 26. sierpnia.

 

 

 

Losowanie 1. rundy Pucharu Polski:

Resovia – ŁKS Łódź

Tur Turek – Górnik Zabrze

 

Mecze w środę 25. sierpnia.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Legia Warszawa

 

Losowanie dla nas nie takie najgorsze, co prawda wolałbym trafić na Anderlecht czy Vitorie Guimaraes, jednak Athletic Bilbao, przy naszej konsekwencji, jest drużyną w naszym zasięgu. W najbliższym czasie mam zamiar wybrać się osobiście na spotkanie Athleticu, by przekonać się na własne oczy o sile tego zespołu. Nie gwarantuje naszym kibicom awansu, jednak głęboko wierzę, że nas na to stać.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

VfL Wolfsburg, będzie ciężko. Będziemy musieli zagrać bardzo uważnie, żeby osiągnąć cokolwiek. Na nasze szczęście, to tylko dwa mecze, więc mamy szanse. Podejrzewam, że w dziesieciu Wolfsburg by nas zdeklasował, jednak jeśli rozegramy te dwa uważnie, to awans jest w zasięgu. Oczywiście, wolałbym Litex czy Cluj, ale z Wolfsburgiem też powalczymy. Awansu nie obiecuję, ale kibice moga być pewni, że damy z siebie 100%.

Odnośnik do komentarza
Święto we Wrocławiu. Awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów na wyciągnięcie ręki! Gazeta Wrocławska, 32/2010 (Tomasz Swendrowski)

 

 

 

Śląsk Wrocław w meczu rewanżowym przeciwko Anderlechtowi Bruksela przegrał 2:3, ale w dwumeczu wynik ten dawał remis lecz gole strzelone na wyjeździe pozwoliły awansować wrocławskiej drużynie do IV rundy eliminacji. Co najważniejsze, Śląsk do losowania rywala na tym etapie, przystępował jako drużyna rozstawiona, ponieważ otrzymał współczynnik po wyeliminowanym mistrzu Belgii. Na ostatnim progu przed fazą grupową stanął mistrz Austrii – Salzburg. Drużyna, która, po pokonaniu przez Śląsk Anderlechtu, wydaje się być w zupełności w zasięgu Mistrza Polski.

 

Oto, co o meczu, awansie i losowaniu kolejnego rywala powiedzieli piłkarze oraz trener wrocławskiej drużyny.

 

 

 

Marco Polo:

 

Jestem wniebowzięty! Awans do czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów to wielkie osiągnięcie. Pokonanie tak utytułowanej drużyny jak Anderlecht to wspaniały sukces, ale stąpamy twardo po ziemi. Skoro udało się wyeliminować Anderlecht, to dlaczego by nie powalczyć z Salzburgiem, którego wylosowaliśmy w IV rundzie eliminacji. Uważam, że to rywal o podobnej klasie, co Brukselczycy, a skoro tym daliśmy radę, to nie bez szans pozostajemy w najbliższym dwumeczu. Teraz przed nami trudne zadanie. Musimy bowiem pogodzić rozgrywki ligowe z pucharowymi i grać co trzy dni. To będzie wymagało od moich podopiecznych końskiego zdrowia, ale wiedzieliśmy jaki los nas czeka, gdy wygrywaliśmy Polską Ekstraklasę. Jestem przekonany, że będziemy udanie walczyć na obu frontach.

 

 

 

Adam Kiła:

 

Awans do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów to wspaniałe osiągnięcie dla polskiego futbolu, który już od dawna nie miał swojej drużyny na tym etapie rozgrywek. Co więcej, rywal, jakiego trafiliśmy w losowaniu jest w naszym zasięgu. Pokonanie Anderlechtu pokazało, że należy się z nami liczyć, choć do miana solidnej europejskiej marki jeszcze nam bardzo daleko. Cieszę się, że moje bramki pozwoliły nam awansować. Mam nadzieję, że na ten decydujący dwumeczu powróci do składu Grzesiek [Małkowski, przyp. red.], bez którego nasz atak nieco traci.

 

 

 

Jarosław Zieliński:

 

Awans to wspaniała sprawa, ale przed nami jeszcze bardzo dużo pracy. Dopiero, gdy pokonamy Austriaków, będzie można stwierdzić, że plan na rozgrywki europejskie został zrealizowany. Salzburg to rywal o podobnej klasie, co Anderlecht, jednak nie możemy podejść do spotkania z przekonaniem, że wygra się ono same, skoro już pokonaliśmy rywali z Brukseli. Każde mecze w Lidze Mistrzów to zupełnie inne historie i nie możemy sobie pozwolić na odpuszczenie sobie choćby minuty ze stu osiemdziesięciu w dwumeczu.

 

 

 

Tomasz Pałys:

 

Mimo awansu, mój entuzjazm jest umiarkowany. Mecz w Brukseli pokazał, że nasza formacja defensywna popełniła tego dnia zbyt dużo błędów i musimy z tego wyciągnąć wnioski przed rewanżem. Trzy stracone bramki to dużo. Sam również mogę mieć do siebie pretensje o swoją dyspozycję. Przed dwumeczem z Salzburgiem musimy wykonać mnóstwo pracy, żeby austriackiego rywala pokonać. A przecież cały czas będziemy jeszcze rywalizować na froncie ligowym. Jeśli chodzi o losowanie, to na pewno mogliśmy trafić lepiej, na mniej utytułowane i renomowane kluby, jak Anorthosis lub CSKA Sofia, ale z drugiej strony, na tym etapie nie ma już słabych drużyn i chcąc pokazać się w Europie, trzeba wygrywać z każdym rywalem, niezależnie od jego renomy.

 

 

Odnośnik do komentarza

Kamil Gibała, Górnik Zabrze

Konferencja przedmeczowa:

Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych. Dzisiejszy pojedynek z warszawką Polonią, na pewno nie będzie należał do najłatwiejszych. Uważam, że drużyna ze stolicy, jest zespołem znacznie silniejszym, od swojej imienniczki z Bytomia. Pokazała to zresztą w pierwszej kolejce, pokonując GKS Bełchatów, różnicą czterech goli. Mój zespół szczególną uwagę będzie musiał zwrócić na bardzo groźnego napastnika, Pawła Szczepanika, który w poprzedniej kolejce dwu krotnie wpisał się na listę strzelców. Ponadto w drużynie gości zneutralizować będzie trzeba Darko Dimitrjevica. W mojej drużynie, nastąpi kilka zmian, szczególnie w ofensywie. Od pierwszych minut szanse otrzymają Bieniek, i nowo pozyskany z Zagłębia Lubin, Adamczyk. Liczę, że zmiany te przyniosą korzyści, w postaci strzelonych bramek. Mam nadzieje, że niesieni dopingiem Torcidy, odniesiemy dzisiaj zwycięstwo!

Odnośnik do komentarza

Arka Gdynia – Lechia Gdańsk

 

Wielkie derby Trójmiasta. W tamtym sezonie za trenera Moniuszko Lechia odniosła zwycięstwo i szkoleniowiec mógł triumfować nad Grabowskim. Arka w tym roku bardzo słabo zaczęła sezon, od wysokiej porażki z Białą Gwiazdą. W Gdyni powstaje spory problem, szczególnie, że ostatnia konferencja została odwołana, a zawodnicy unikają wszelkich wypowiedzi. W Lechii natomiast chcą zdobywać punkty z takimi drużynami jak ta, bo wysokie lokaty można zająć właśnie poprzez wygrywanie z drużynami z dołu tabeli.

Lechia zaczęła, ale trochę w stylu szarpanym i panicznym, bo długie piłki na Ozima były niedokładne. W składzie pojawił się Jasiński, a na ławce usiadł Sinkala. Arka z nożem na gardle wolała poszanować piłkę. Po kilku minutach gra gości ułożyła się, wszystko zaczynało funkcjonować, a najważniejsze były podania od nogi do nogi rozprowadzane od linii obrony aż do napastników. W 4. minucie świetna interwencja Woźniaka, który czysto powstrzymał Stefanika w iście znakomity sposób! W 5. minucie Santos zagrał do Flavio, który jednak znalazł się za linią obrony, szybko uderzył, ale arbiter odgwizdał prawidłowy spalony. Arka nadal z zerowym dorobkiem bramkowym. Kłótnie z sędzią już nic nie dadzą. W 7. minucie Malaj świetnie poradził sobie z Wójcikiem, zagrał w pole karne, gdzie czekał już Flavio, jednak uprzedził go Tarachulski. Wygląda na to, że Lechia jeszcze lepiej radzi sobie w obronie niż w ubiegłej rundzie. W 11. minucie Maximov uderzał z dystansu, ale niecelnie. W 14. minucie z prawej strony z rzutu wolnego dośrodkowanie Malaja, dobrze wychodził Santos, ale zabrakło dobrego uderzenia, bo w tempo wbiegł w piłkę Gnoiński. Z wielkim zaangażowaniem grał Jasiński, który biegał od rywala do rywala w pogoni za piłką, zmuszając obronę Arki do większego wysiłku. W 16. minucie doskonałe kolejne dośrodkowanie Malaja na pole karne, uderzał Flavio z ostrego kąta głową i przelobował bramkę. Arka cały czas zaznaczała swoją siłę na boisku jako gospodarz. Santos sporo gry brał na siebie, bo Toleski został całkowicie odcięty od podań, na dodatek nie pokazywał się do żadnych piłek. W 22. minucie świetne dośrodkowanie Orzechowskiego z prawej strony, znów szansy nie wykorzystał Flavio, przestrzelił głową nad bramką. Niesamowite widowisko Arki, która dyktowała warunki do.. 34. minuty. Wtedy nagle Lechia przeniosła akcję pod bramkę gospodarzy. Polak do Woźniaka, z autu, ten przerzucił grę bardziej do środka do Idemudii. Czarnoskóry pomocnik wyczuł moment i znakomicie w tempo podał za obronę, która zdezorientowana spostrzegła, że do piłki wybiegł Jasiński. Mocny strzał w sytuacji sam na sam i bramka! Lechia niespodziewanie na prowadzeniu. Bramkarz nawet się nie ruszył. W 40. minucie z dystansu zaskoczenia szukał Lozic, ale strzał wyglądał na paniczny. Ciągle Arce brakowało trafienia. W 45. minucie ponownie w odbiorze świetnie zachował się Idemudia, który przerwał akcję tym razem Toleskiemu. Szybka kontra, akcja przeniosła się pod bramkę Szczepanika, dobra interwencja Popovica zapobiegła oddaniu strzału. Piłkę na kornerze ustawił Owczarek, zagrał w pole karne, gdzie Gonzalez zerwał się Maximovowi i uderzył lekko głową obok golkipera. Mamy gola do szatni i 2:0.

Po przerwie początkowo mieliśmy wielki popis Owczarka, który swoimi zagraniami technicznymi do napastników pokazywał kunszt i wyszkolenie, wyższe od rywali. Jasiński nie wykorzystał górnego podania w 53. minucie, bo z równowagi go wytrącił Lozic. W 57. minucie Jasiński doskonale zagrał pod nogi Ozima, ten zdołał minąć Jaskólskiego na prosty zwód, oddał strzał, ale tym razem Szczepanik w końcu popisał się skuteczną interwencją. Ciągle gospodarze szukali Malaja na prawej stronie, ale zawodnik nie mógł pozwolić sobie na tak częste rajdy, bo wyglądał na zmęczonego. Cała Arka nie była najlepiej przygotowana pod względem fizycznym. Nadal wyglądali na wycieńczonych, jakby znajdowali się w środku okresu przygotowawczego. W 62. minucie długa piłka od bramkarza. Wydawało się, że przejmie Pluta, ale Jasiński go oszukał prostym zwodem i zdołał wypracować sobie sytuację, w której wybiegł sam na sam. Dobiegł do niego Jaskólski i nie pozwolił przy strzale. Poważny błąd popełnił Szczepanik, który wyszedł na skraj pola karnego. Ostatni kwadrans to wielkie emocje, a zaczęło się od zmiany Ozima, gdy po dwóch minutach kontuzji doznał Wójcik i niestety Lechia musiała kończyć spotkanie w dziesiątkę, ale nie przez kartkę, a przez uraz lewego obrońcy. Nikt nie brał pod uwagę tego urazu, bo Tomek wyglądał na dobrze dysponowanego. Dopiero wślizg Malaja spowodował kontuzję. W 80. minucie uderzał Santos z dystansu po dograniu Orzechowskiego, ale idealnie przelobował bramkę Halima. W 83. minucie uderzenie Trzeciaka z daleka. Po raz kolejny pokazał, że może być solidnym wzmocnieniem Arki, a nie podoba mu się kolejny mecz z ławki. Halim świetnie broni i pokazuje, że walczy o rękawice numer jeden w bramce Gdańszczan. Do końca meczu Lechia świetnie organizowała się w obronie i to zaważyła na zwycięstwie, drugim ligowym. Arka w potrzasku. W Gdyni czekają na oświadczenie zarządu Arki, ale na razie nie zamierzają wykonywać gwałtownych ruchów... po dwóch kolejkach. Na podsumowania przyjdzie później.

 

Arka Gdynia – Lechia Gdańsk 0:2

34’ Jasiński 0:1

45+2’ Gonzalez 0:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Paweł Gil

Widzów: 9816

 

 

Lech Poznań – Ruch Chorzów

 

Kolejorz po pierwszym zwycięstwie ma apetyt na kolejną wygraną. Tym razem na własnym obiekcie mają okazję podejmować teoretycznie słabszego rywala, jakim jest Ruch. Drużyna trenera Organka musi odbić się po słabym początku, a sytuacja do wielkiego wyczynu, jakim jest potencjalne osiągnięcie trzech punktów, bardzo trudna. Piłkarze po to wybiegną na boisko, by zmierzyć swoich sił z teoretycznie lepszym.

Lech chciał od początku zaskoczyć Chorzowian, którzy też mieli w planach zwycięstwo, by odbić sobie słabą postawę z Koroną w pierwszej kolejce. Przemeblowana obrona to miał być klucz – Pawlak w końcu w środku, gdzie czuje się najlepiej. Nie powodziło mu się w Piaście na prawej obronie, tutaj również nie zaliczył udanego debiutu. W składzie nadal brak Adamusa, który siedział tylko na trybunach. Szymandera pokazuje, że nie dostrzega zawodników, takiego na przykład, który ustrzelił 12 bramek i zaliczył 13 asyst w ubiegłym sezonie. W 1. minucie szybka kontra po przechwycie, piłka na M. Dziubińskiego, który wybiegł na czystą pozycję za linię obrony, świetny sprint młodego chłopaka, Postolov zdecydował się na ostre wejście w nogi młodzieńca i naszym zdaniem... powinien być rzut karny! Sędzia nie gwiżdże. W 4. minucie doskonała szansa Lecha, jedna z nielicznych w całym spotkaniu, kiedy po dobrym zagraniu Magallanesa do Ponsa, Hiszpan nie wykorzystał okazji i obił ręce Kantora. W 8. minucie znakomita stuprocentowa okazja dla Niebieskich! Po dograniu Petrova w pole karne wbiegł Macarie, niespodziewanie po prawej stronie, zagrał na drugi słupek po ziemi, obrońcy Lecha całkowicie zagubieni wybili piłkę w ostatnim momencie spod nóg Toukama, który miał metr do siatki. Dobrze ustawiali się tym razem defensorzy Ruchu. Karwan i Pawlak uprzedzali każdą piłkę skierowaną do Rogozhina czy Ponsa. Kolejorz próbował ataku pozycyjnego, ale właśnie defensorzy Ruchu ustawiali się w odpowiednich miejscach i co ich cechowało – potrafili w dobrym momencie przerwać akcję. W 18. minucie z rzutu wolnego uderzał Petrov, ale zabrakło centymetrów, by umieścić piłkę pod poprzeczką. W 29. minucie prawdziwy popis Francisco, który najpierw wywalczył rzut wolny, a później go świetnie uderzył. Jeszcze lepsza była w tym wszystkim parada Kantora! M. Dziubiński wymienił kilka podań z Toukamem, którzy przesuwali się pod bramkę rywala z wykorzystaniem lewego skrzydła. Macarie wyglądał na takiego, który nie chciałby przeszkadzać w akcjach ofensywnych. W 38. minucie świetne zagranie Toukama do Grubesica na jego lepszą nogę, ale po uderzeniu interwencja Postolova najwyższej klasy! W 45. minucie dobrze piłkę zgrał Zieliński po długim podaniu Pawłowskiego, ale piłkę za mocno wypuścił sobie Macarie, który wszedł w obronę jak nóż w masło. Udało się zareagować Postolovowi. Do przerwy bez bramek, z przewagą Ruchu. Jeszcze jedna kontrowersja – zawodnicy domagali się karnego, bo Macarie miał ręce Markowskiego na plecach.

Po przerwie dużą aktywnością popisywał się Sobiech, który próbował ofensywnych wejść. Bez większych rezultatów, bo mało który kolega pojawiał się do podania. Chorzowianie starali skontrować w 52. minucie po odbiorze, ale futbolówkę wycofał Toukam. Dobrze szukali się gracze Ruchu, którzy zagrywali na ogół pomiędzy dwóch piłkarzy Kolejorza. Dobrze pojawiał się Zieliński, znalazł go w 56. minucie Pawłowski, podanie na pole karne, gdzie czaił się M. Dziubiński, ale juniora powstrzymał Bekric wybiciem piłki spod nóg. Było bardzo blisko. W 59. minucie Gajewski pojawił się do prostopadłego podania, ale uprzedził go na przedpolu Kantor. W 65. minucie niedokładne zagranie Sobiecha, które trafiło na głowę Pawlaka mogło spowodować groźną kontrę, lecz i tym razem Toukam nie miał z kim biec i nie atakował głupio trójki obrońców Lecha, lecz poczekał na wsparcie. W 66. minucie po podaniu do Toukama, napastnik Ruchu próbował lobować, ale Postolov postawił kilka kroków do tyłu i wyłapał ostatecznie futbolówkę. Do katastrofy doszło w 76. minucie, bo Lech w drugiej połowie nie grał praktycznie nic, ale przy rzucie wolnym wywalczył korner. Dośrodkował Gajewski, zagrał niską piłkę na bliski słupek, słabo zachował się Dylewski, który wpakował piłkę do siatki. Lech na prowadzeniu! Ruch zamierzał odpowiedzieć, by pokazać, że nie zasłużył na porażkę. W 84. minucie dobry odbiór Pawłowskiego pod własnym polem karnym, to on zapoczątkował akcję, Grubesic do przodu do Jareckiego. Ten na pełnym sprincie znalazł się na skraju pola karnego, wycofał do Grubesica, zagranie na drugi słupek po ziemi, obrona Lecha nie zdążyła się zorganizować, nabiegł Camilleri, mocny strzał z powietrza i goool! Ruch doprowadził do remisu. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów, ale Ruch mógł znaleźć się w niekomfortowej sytuacji. Lech po słabej grze może cieszyć się z punktu, choć przy odrobinie szczęścia mieliby komplet po dwóch meczach.

 

Lech Poznań – Ruch Chorzów 1:1

76’ Dylewski (og) 1:0

85’ Camilleri 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Szymon Marciniak

Widzów: 24131

 

 

 

Korona Kielce – Odra Wodzisław

 

Korona w tamtym sezonie szybko zdobyła dziesięć punktów na początku. Wszystko za sprawą Gila, który potrafi doskonale przygotować zespół na początek rundy. Później było tylko gorzej, ale słabość mogła wynikać z braku doświadczenia. W tym roku w Kielcach nie liczą na wiele, bo celem jest ponownie utrzymanie, ale kadra jest naprawdę imponująca. Odra to jedna wielka zagadka, szczególnie, że pod wodzą nowego trenera, którego ocenimy z większą ilością meczów.

Trener Chybiorz sumiennie spełnia swoje obowiązki, na dodatek przed samym spotkaniem podał skład jedenastki, która wybiegnie na pojedynek z Koroną w Kielcach. Pierwsze fragmenty pod dyktando gości, jakby Kielczanie nie zamierzali ofensywnie zaatakować jak to bywało za Gila w pierwszym sezonie pracy. Na pierwszy strzał musieliśmy czekać do 8. minuty, kiedy z rzutu wolnego uderzał Czarnecki. Mocny strzał nad murem broni Karim w znakomity sposób. Na ławce Witkowski tylko zacisnął zęby. Dlaczego? Zabrakło dla niego powołania, właśnie dlatego, bo nie gra w Odrze w pierwszym składzie... Dobrze grali Tapalovic i Galkauskas, którzy ustawiali się za rzutem wolnym, w ramach asekuracji. Odra nie mogła wyjść z żadną groźną kontrą. W 11. minucie Nunes najpierw minął Moneke, a później uderzył w poprzeczkę. Odra o wiele dłużej utrzymywała się przy piłce, Chybiorz wręcz żądał od piłkarzy, by ci utrzymywali się przy grze. Sporo wymian podań, szczególnie po lewej stronie z wykorzystaniem Wójcika i Koniecznego. W 18. minucie Fernandez doszedł na dogodną pozycję strzelecką, ale w momencie oddawania strzału piłkę wyblokował na rzut rożny Drej. W 25. minucie znów Odra starała się zaznaczyć panowanie na boisku, ale samym utrzymaniem futbolówki nie mogli osiągnąć celu, jakim są na pewno bramki. Na prawej stronie bezproduktywnie grał Wołkiewicz, któremu udało się wywalczyć rzut rożny w 31. minucie. Zagrał z kornera, ale na posterunku Careca, który uprzedza ruchy pozostałych rywali w polu karnym. Osamotniony Kosiorowski to kiepski pomysł, szczególnie, że świetnie radził sobie z nim Dziubiński neutralizując napastnika Korony. W 33. minucie inaczej rozegrany rzut rożny, tym razem podanie Koniecznego na dalszy słupek w sam tłum rywali, udało się wybić, ale Demiri jeszcze się odwrócił, podał do Grada, który zaryzykował i mocnym strzałem trafił do siatki gospodarzy! Kowalski miał piłkę na rękach, ale zdecydowanie za mocny strzał, by móc wybronić, szczególnie przy zasłaniającym tłumie piłkarzy. Korona wzięła się za odrabianie strat. Szybka odpowiedź w 37. minucie – Nunes z lewej strony z rzutu wolnego wprost na głowę Stokica, jeszcze znalazł się Bąk w zamieszaniu, poszczególni piłkarze tylko się przepychali na drugim metrze, a Czarnecki dostawił nogę i obok bramkarza znalazł drogę do siatki. Mamy wyrównanie! Do przerwy po jeden, Korona stawiała trudne warunki w obronie, mało działu się z przodu.

W 47. minucie Kosiorowski w indywidualnej akcji, ale nie wiadomo dlaczego tak długo zwlekał ze strzałem aż Dziubiński w ostatnim momencie wybił piłkę na rzut autowy. W 49. minucie ponownie Grad chciał zaskoczyć Kowalskiego, lecz tym razem odległość o wiele większa, około 25 metrów i golkiper Korony zareagował odpowiednio. Jeszcze długa piłka na Nunesa, ale Karim dobrze na przedpolu. W 51. minucie z rzutu wolnego uderzał Careca, ale obił słupek z zewnętrznej strony. W 56. minucie Fernandez po podaniu od Moneke pospieszył się ze strzałem i obił bandę reklamową. W 64. minucie gorzej zachował się Kosiorowski, który obił tylko mur rywali i wywalczył rzut rożny. Przy stałych fragmentach gry dobre zachowanie Demiriego i Dziubińskiego nie pozwalało na dojście do sytuacji strzeleckich przez gospodarzy. W 71. minucie niebezpieczny atak Dreja od tyłu na Gradzie, ale co najważniejsze – zawodnik najpierw trafił w piłkę, nie robiąc przy tym krzywdy pomocnikowi Odry. Na boisku pojawił się w międzyczasie Matusiak, który starał się nie odstawiać nogi, ale jedno nadepnięcie Moneke spowodowało, że zawodnik musiał dogrywać mecz z lekkim urazem. W 81. minucie fatalna decyzja Kosiorowskiego po doskonałym dograniu Nunesa pomiędzy obrońców! Napastnik starał się jeszcze podać na Galkauskasa, który dopiero nabiegał zamiast bezpośrednio przymierzyć. W 84. minucie Fernandez zagrał na narożnik pola karnego, uderzył Sapela, piłka od słupka wpadła w ręce Kowalskiego. Ostatecznie nie było więcej groźnych akcji. Odra przyjmowała pewien styl, ale za wcześnie by mówić o określonym stylu. Korona zagrała bardzo zachowawczo, niepodobne niczym do wielkiej ofensywy Gila z poprzedniego sezonu. Podział punktów...

 

Korona Kielce – Odra Wodzisław 1:1

33’ Grad 0:1

37’ Czarnecki 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mirosław Górecki

Widzów: 9398

 

 

 

ŁKS Łódź – Śląsk Wrocław

 

ŁKS ma bardzo trudny początek sezonu. Założono, że to oni będą zamykać tabelę po kilku meczach. Spotkają się jeszcze z Wisłą czy Legią, więc przed piłkarzami spora dawka futbolu. Dziś mają podejmować Śląsk – Mistrz Polski nie zakłada innego scenariuszu jak pewna wygrana. Po porażce z Lechem muszą nadgonić, żeby nie stracić dystansu do czołówki.

Faworyt tylko jeden, choć z początkiem meczu można było się spodziewać różnego obrazu. W 1. minucie wielki pokaz umiejętności Kiły, który zabawił się Świątkiem. Najpierw wypuścił sobie piłkę z jednej strony, by przebiec z drugiej, Świątek zdenerwowany ruszył za futbolówką, ale Kiła zatrzymał się i wdał się w drybling, który z łatwością wygrał. Taki początek to jest coś! Nadal w ataku grał Woś, na ławce usiadł Małkowski, który nadal narzekał na braki kondycyjne. Śląsk prezentował swój typowy atak pozycyjny z wykorzystaniem dwóch skrzydłowych. Warzycha również nabierał tempa i w 4. minucie uprzedził Kozłowskiego i zagrał na pole karne, gdzie Woś przegrał pojedynek główkowy. W 8. minucie Kiła starał się na siłę zagrać, ale skutecznie wyblokował go Świątek. Sporo walki pod polem karnym gospodarzy przerodziło się w dryblingi dwóch skrzydłowych, którzy próbowali przebojem przedrzeć się na pozycję strzelecką, jakby zapominając o Wosiu. W 11. minucie Warzycha po zgraniu głową przez Mazurka uderzył mocno, ale prosto w Króla. W 15. minucie Górecki świetnie wypatrzył podłączającego się Skrbę, podał głęboką piłkę na pole karne, świetnie zareagował Kiła, który wyprzedził Króla w interwencji i zmieniając lekko tor lotu piłki skierował futbolówkę do siatki. Kolejnego rywala po prostu ośmieszył. ŁKS od początku spotkania jakby walczył, by nie stracić gola. Lekkie korekty trenera Płaskownikowskiego miały dać pożądane efekty, bo szkoleniowiec nadal wierzył w sukces swoich piłkarzy. Najpierw w 18. minucie stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Chałas uderzeniem prosto w golkipera, zagrywał Konieczny pomiędzy dwóch stoperów. Kolejna szybka kontra w 21. minucie po przechwycie piłki na własnym polu karnym, długie zagranie na Koniecznego, który dostrzegł Chamerę po lewej stronie, przegranie na skrzydło, ten odważnie wbiegł w pole karne, uderzył, ale świetna parada Pałysa! Jeszcze wybił Piątek na rzut rożny. Rogalski zagrywa na Rączkę, Mazurek zagubił się przy kryciu, piłka spadła na ziemię, a Careca dostawił nogę i z około czterech metrów pokonał bezradnego Pałysa. Łodzianie doprowadzili do remisu! Śląsk nie zamierzał odpuszczać i znów zaczął dyktować warunki na murawie. W 30. minucie rzut wolny wywalczył Mazurek, faul na pomocniku na dwudziestym metrze. Piłkę ustawił Warzycha. Gwizdek... przymierzył obok muru z lewej strony, zaskoczył Króla, podkręcona piłka wpadła do siatki! Golkiper bez szans, a goście znów na prowadzeniu. Grało się luźniej, choć Świątek już nie odpuszczał Kile na lewej stronie. Niektórzy piłkarze Śląska próbowali wręcz wejść z futbolówką do siatki. Ciągle dobrze w odbiorze cała defensywa ŁKSu. Do przerwy prowadzenie Mistrzów Polski.

Po zmianie stron i krótkich naradach z trenerami jakby ŁKS chciał odrobić ponownie stratę, a pierwszą próbę miał Pietrzak z rzutu wolnego, ale odległość go przerosła i przestrzelił, trafiając jednego z kibiców gości. Na stadionie aż zawrzało! W 54. minucie kolejna doskonała interwencja Pałysa, tym razem miał więcej szczęścia niż umiejętności – doskonałe dogranie Gacevica w pole karne, gdzie uderzył głową Chałas, ale obił rękę golkipera. Kolejna szansa w 58. minucie, tym razem Chamera, który też chciał nabrać doświadczenia w Ekstraklasie, wyszedł na czystą pozycję, przymierzył po ziemi, nie udało się znów, bo Pałys na posterunku! W 63. minucie Gacevic zagrał na Koniecznego, ten nie dostawił nogi i Śląsk mógł ruszyć do zabójczej kontry. Górecki do Małkowskiego, który zwabił trzech rywali, którzy biegali niczym ciuchcia za napastnikiem Śląska, ten wypatrzył Warzychę, podał do Góreckiego, piłka na trzeci metr, Warzycha wygrywa walkę o pozycję z Pietrzakiem i trafia do siatki! W 71. minucie rzut wolny dla gospodarzy, ale Gacevic niecelnie na Koniecznego. Ten odcięty od podania przez Mosóra. ŁKS przeszedł na formację z dwoma napastnikami, chcąc odrobić straty. W 76. minucie wykonali pierwszy krok – Chałas do Gacevica, ten ponownie ośmieszył Piątka, już chyba piąty raz w tym spotkaniu wygrał drybling z tym prawym obrońcą, zagranie na pole karne górą, słabe zachowanie Żurka, który odpuścił, Mosór już przegrał pozycję, a Vasiliauskas po prostu głową trafił do siatki z najbliższej odległości. Nadal mieli ochotę do gry, chcieli skończyć choćby na jednym punkcie. W 80. minucie dobra interwencja Pałysa, strzelał Vasiliauskas znów przy podaniu Gacevica, który rozbrykał się na lewej flance. W 84. minucie znów stuprocentowa sytuacja, tym razem Konieczny zagrał na głowę Chamery, ten uderzył, ale końcami palców Pałys wybił piłkę na rzut rożny. Nie wiem jak to zrobił! Podniósł się z murawy niczym bohater, bo za bramką oklaskiwali jego poczynania kibice przyjezdni. Po czterech minutach doliczenia i męczarni w wykonaniu gości ostatni gwizdek i Śląsk zgarnął trzy punkty. Musi nadganiać do czołówki. ŁKS z niczym, a zagrał naprawdę bardzo ambitnie w pojedynkach z Legią i Śląskiem.

 

ŁKS Łódź – Śląsk Wrocław 2:3

15’ Kiła 0:1

23’ Careca 1:1

30’ Warzycha 1:2

64’ Warzycha 1:3

76’ Vasiliauskas 2:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Artur Radziszewski

Widzów: 6375

Odnośnik do komentarza

Zagłębie Lubin – Polonia Bytom

 

Na początek zajmiemy się meczem Zagłębia z Polonią Bytom. Bytomianie jak zwykle mają wyjść na boisko i pokazać charakter, swój styl, jaki wpaja im trener Karpiński. Cały czas się stara, ale bardzo ciężko o wyniki z piłkarzami tego pokroju. W Lubinie potencjał jest o wiele większy i po pierwszej nieudanej kolejce również polują na zdobycz punktową.

W 1. minucie doskonała wymiana podań w wykonaniu gości, Semenov wszystko zapoczątkował, dogranie na Sanou w wykonaniu Bondarenki, ale Sanou niestety zbyt lekko i wprost w ręce golkipera. Chyba za wielka presja ciąży na tym napastniku, bo marnuje dogodne sytuacje, w pierwszym meczu zaprezentował się poniżej przeciętnej. W Bytomiu wierzą w jego potencjał i umiejętności, które pokazuje na treningu. W 3. minucie tym razem gospodarze starali się przenieść zagrożenie pod bramkę przeciwnika, nawet dostrzegliśmy dobre podłączenie się pod akcję Didiego, który przebiegł kilkanaście metrów z piłką, podał na drugie skrzydło do Holstroma, ale napastnik nie wykorzystał swojej szansy. Przeszkadzał mu skutecznie Maciejewski. W 10. minucie chyba za bardzo odchylił się Bobolokic przy swoim strzale. Kawał solidnej roboty odwalał Semenov, który sporo biegał i uczestniczył również w oskrzydleniach. W 14. minucie groźny strzał po ziemi Kozlyuka, ale niecelnie. Nie mógł nic zrobić Konieczny, który musiał brać pod uwagę podanie do Holstroma. Trójkowy atak Zagłębia sprawiał sporo problemów obronie z Bytomia. W 16. minucie przy strzale Semenova piłka otarła poprzeczkę, Ukrainiec musi pluć sobie w brodę, bo mógł lepiej przymierzyć. Dobrze podłączali się dwaj młodzi z Lubina – wypożyczony Didi oraz z drugiej strony Kowalski, którzy stwarzali podwojenie na bokach, zmuszając gości do większej, głębszej defensywy. W 25. minucie zagranie Mendiego w pole karne, pomiędzy stoperów do Holstroma, ten przyjął piłkę, pociągnięty za koszulkę przez Koniecznego padł na murawę. Odpowiednia reakcja sędziego, który wskazał na rzut karny i szybkim gestem wyrzucił Koniecznego z boiska. Murawę opuścił tym samym Klimavicius, którego nie widzieliśmy w żadnej akcji, mało kiedy miał piłkę przy nodze. W jego miejsce Ekblad na środek obrony. Rzut karny perfekcyjnie wykonał Kozlyuk, dając prowadzenie gospodarzom. W 34. minucie Holstrom jeszcze szukał strzału, ale piłka minęła okienko Zarate. Sanou w opanowaniu futbolówki doskonały, gorzej, że jego koledzy bardzo wolno poruszali się i przemieszczali po murawie, dlatego nie miał praktycznie komu grać. Grę na sobie próbował udźwignąć Semenov, ale z kilkoma stratami pod wpływem pressingu rywali. W 40. minucie Bobolokic dostał piłkę do Semenova, obrót, mocny strzał po długim rogu i gool! Bytomianie doprowadzili do remisu w dziesiątkę. Spóźnił się Bianchi z dojściem do pomocnika gości. Do przerwy remis, raczej zasłużony, bo obie ekipy stwarzają sobie sytuacje.

W 47. minucie Bobolokic chciał powtórzyć wyczyn z pierwszej połowy, tym razem zablokował go Ogórek. Didi próbował wyratować zespół spod presji, ale pod naciskiem Bobolokica i Kuklisa nie zdołał wygrać pojedynku, strata we własnym polu karnym mogła zakończyć się katastrofą, na szczęście przy dośrodkowaniu zareagował Maximenko. W 57. minucie przy długim podaniu i główce Bobolokica brakowało napastnika z przodu. Sanou jakby uciekał od odpowiedzialności walki. Sam nie był przygotowany do gry jako samotny snajper. Chwilę potem dobry odbiór Bondarenki od Kowalskiego, zagrał do Sanou, ten znalazł się przed dwójką stoperów, która nie raczyła wyjść do niego, przymierzył idealnie... poprzeczka i piłka wypada z bramki! Zabrakło niewiele do szczęścia nowo wypożyczonego gracza Polonii. W 60. minucie przy podaniu Romposa uderzał Semenov z pierwszego tempa, ale obił boczną siatkę. W 63. minucie Kozlyuk szczęśliwie przejął piłkę przy podaniu Bobolokica, zagrał do Angeleskiego, ale niezbyt dokładnie. Napastnik opanował piłkę, uderzył mocno, ale Zarate broni, z problemami, lecz chwyta. Z biegiem czasu dostrzegaliśmy zmiany trenerów, ale jedna odegrała kluczową rolę w ostatecznym rozrachunku. Może i Polonia przeważała w drugiej części gry, a Lubinianie szukali głupich strzałów z daleka, ale właśnie wejście Sikorskiego było kluczowe. W 82. minucie Majewski przejmuje piłkę po wybiciu z pola karnego, ale po chwili ją traci na rzecz Kozlyuka. Rusza akcja i jest trzech na trzech – szybkie przerzucenie na Wasilewskiego z lewej strony, jest Bianchi w środku całkowicie bez opieki, a Polonia jakby zamknęła się w polu karnym, prostopadłe podanie, Sikorski dostawia nogę, piłka przechodzi obok bezradnego Zarate, goool! Gospodarze wyszli na prowadzenie w samej końcówce. Starania Bobolokica i Semenova niewiele dawały, bo dobrze odcinano od podań Sanou. W 89. minucie najlepsza okazja gości, dogranie Semenova z lewej flanki (kontuzja Kuklisa i wejście Yaovi też chyba pokrzyżowało szyki Polonii, bo to kolejny cios dla zespołu), tam skakał Sanou, ale broni znakomicie Maximenko! Ostatecznie Zagłębie wygrywa, ale bardzo szczęśliwie. Polonia nadal z jednym punktem.

 

Zagłębie Lubin – Polonia Bytom 2:1

27’ Kozlyuk (kar) 1:0

40’ Bobolokic 1:1

83’ Sikorski 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 4459

 

 

 

Cracovia Kraków – GKS Bełchatów

 

Pucharowcy – byli, czyli Pasy, po porażce ze Spartą, oraz aktualni, zwycięzcy nad Vitorią oraz przyszli rywale niemieckiego zespołu, VfL Wolfsburg. Przyjemnie nie będzie, ale do pojedynku dojdzie dopiero za kilkanaście dni. Póki co, Cracovia po remisie z Odrą zamierza dziś pokazać się z dobrej strony, jak zwykle, choć skład wygląda na przemeblowany. Laskosz chyba nie rozróżnia zawodników podstawowych od rezerwowych i tym lepiej. Ma aktualnie jedną z najszerszych kadr w lidze. Natomiast trener Białek dziś wymieszał obie jedenastki, które rozróżniał i da odpocząć kilku podstawowym graczom.

Odważnie zaczęli goście, którzy grali swoim typowym stylem, czyli krótka piłka po ziemi z wykorzystaniem bocznych obrońców, którzy stwarzali zagrożenie na swoich stronach. W 1. minucie Kanu pokazał długim zagraniem, że nie będzie najtrudniej przedrzeć się przez jego stronę. Może to chwilowy brak koncentracji? Nic z tych rzeczy, bo Aleksandrowicz ponownie wykorzystywał słabość tego zawodnika. Cracovia wpadała w swój rytm, podobnie jak GKS, ale z lekkim opóźnieniem. Podobnie było z podaniami. Jak w tamtym sezonie chodziły jak po sznurku, teraz ten sznurek trzeba było najpierw wyprostować, żeby coś przez niego przeszło. W 3. minucie dobre zagranie Piątka z rzutu wolnego, który wywalczył na Adamskiego, ale ten panicznym rzutem do piłki przestrzelił, bo postawił tylko na to, aby trafić w futbolówkę. Nie liczyła się dla niego celność w tym momencie. GKS ruszył do akcji, która miała być szybką odpowiedzią na zagrożenie jakie stworzyły Pasy. Nnanna do Sobolewskiego, który tym razem znalazł się na prawym skrzydle, wbiegł pomiędzy Osucha i Bastę, końcem buta zagrał do wbiegającego Williamsa, nie zdążył za nim Zawadzki, mocne uderzenie przy bliższym słupku i bramka! GKS wyszedł na prowadzenie. Zawodnicy trenera Białka muszą szukać punktów po słabym początku z Polonią. Chyba byli bardzo zmotywowani po zwycięstwie nad Vitorią, bo kolejne akcje przynosiły pożądane rezultaty. W 9. minucie nieudanie strzelał Khcharem, a potem już tylko GKS dyktował warunki. Kowalczyk do Nnanny, ten ponownie uruchomił Sobolewskiego, szybkie wybiegniecie młodego napastnika, przyjęcie znakomite, aby do przodu! Podanie do Łukasika, spóźniona obrona, również i Kościukiewicz, który nie zdążył zablokować rywala, mocny strzał pod poprzeczkę i bramka! Kolejna w bardzo szybkim czasie. Dzieła zniszczenia dokonano w 19. minucie, kiedy to po szybkiej wymianie podań z pierwszej piłki do futbolówki doszedł Williams, zagrał znakomicie piętką do Franke, ten prostopadłe podanie posłał już w pole karne, nie zdążył Kanu przeciąć piłki, Łukasik zdążył do futbolówki, przymierzył idealnie w okienko i goool! Cracovia na kolanach. Naprawdę trener Laskosz chyba nie może uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się na jego oczach. W 26. minucie mogło dojść do prawdziwej kompromitacji w wykonaniu Nalepy, który wyszedł do Sobolewskiego, ale napastnik pierwszy dotknął piłki, minął bramkarza, zasłaniał mu widok tylko Kościukiewicz, który nie pozwolił na oddanie strzału z piątego metra. Szkoda, że Sobol nie zdecydował się na strzał. W 37. minucie Brkovic nie wykorzystał zaspania Rochy, który nie zdążył do piłki. Słabość Bośniaka wykorzystał bramkarz, który wybronił zbyt lekki strzał. Cracovia do przerwy przegrywa i gra porażająco słabo. Kibice zaczęli skandować „Gdzie jest magia?”.

Po zmianie stron jakby Cracovia ocknęła się z zimowego snu, przy tym upale. Sporo piłek po ziemi, dobrze w 49. minucie do podania Kanu pojawił się Adamski, zagrał do wbiegającego Wasilewskiego, którego obrońcy nie wzięli pod uwagę, strzał jednak wysoko nad poprzeczką. W 55. minucie Basta zagrywał z rzutu rożnego, niewiele brakowało, a Piątek zmieściłby piłkę w siatce, ale na drodze linii strzału stanął Rocha. W 59. minucie Piątek próbował piłki dochodzącej w pole karne, skakał Zawadzki, ale skutecznie tym razem Wierzbicki. Cały zespół Cracovii znajdował się na połowie przeciwnika, ale niewiele z tego wynikało. Może tylko kilka głośniejszych okrzyków ze strony trenera gospodarzy. W 64. minucie Piątek wykorzystał swoje wrodzone umiejętności fizyczne i dzięki przyspieszeniu wyprzedził Aleksandrowicza i zagrał w pole karne, gdzie Michniewicz nie zdołał skierować futbolówki do siatki. Bełchatowianom jakby brakowało dodatkowej baterii, by ciągnąć kolejne akcje. Długie piłki na napastników kończyły się stratami, w związku z czym całą drugą połowę dominowali gospodarze. W 77. minucie doskonałe prostopadłe zagranie Michniewicza na Georgieva, a ten nie wykorzystał swojej stuprocentowej sytuacji, nie posłał piłki pod kładącym się bramkarzem, ale instynktownie zachował się Kowalczyk. W 82. minucie swojej szansy z rzutu wolnego spróbował Michniewicz, ale znów znakomita interwencja Kowalczyka na rzut rożny. Dogranie Koniecznego trafiło na głowę Adamskiego, który mocnym strzałem umieścił piłkę w siatce, wygrał pojedynek powietrzny z Wierzbickim. W 89. minucie Basta tym razem z rzutu wolnego z około osiemnastego metra, strzał i goool! Cracovii naprawdę niewiele brakowało, aby po świetnej drugiej połowie doprowadzili do remisu. Szkoda, że brakowało jakiejś zdecydowanej postawy Białka, bo jego zawodnicy ponownie zawiedli w końcówce, podobnie było w ubiegłym sezonie. Trzy punkty ostatecznie dla GKSu i Cracovia zostaje z niczym, odpada z pucharów, a w lidze nadal muszą pocieszyć się jednym punktem ze spotkania z Odrą.

 

Cracovia Kraków – GKS Bełchatów 2:3

5’ Williams 0:1

16’ Łukasik 0:2

19’ Łukasik 0:3

83’ Adamski 1:3

89’ Basta 2:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Włodzimierz Bartos

Widzów: 6024

 

 

 

Legia Warszawa – Wisła Kraków

 

Wielki hit, na który wszyscy czekali. Nie wiemy kto układał terminarz i daty spotkań, bo w tym samym czasie trwało spotkanie Cracovii z GKSem. Zajmijmy się szlagierem. Legia z nowym trenerem jest bardzo nabuzowana do gry – to bardzo proste po wygranej 4:0 w dwumeczu nad FC Basel. Wisła nie gra w pucharach, ale nowy trener ma to zmienić. Głos dopracował rundę wiosenną do końca i szło coraz lepiej. Początek z Arką imponujący, dlatego kibice Białej Gwiazdy szykują sobie apetyty na to szczególne wydarzenie.

Wisła zaczęła bardzo zdecydowanie wykorzystując pierwsze sekundy, które przysypiali gracze Legii – nie spodziewali się tak szybkiej i ofensywnej akcji Białej Gwiazdy, kilka szybkich podań od nogi do nogi, podanie Ivanovskiego na Brozia, ale napastnik Wisły za mocno wypuścił sobie piłkę i ta padła łupem Soleya. W 2. minucie Rybaczuk miał okazję z rzutu wolnego, ale z trzydziestego metra naprawdę ciężko trafić choćby w światło bramki. Postawił na siłę i przestrzelił. W 14. minucie Wasilewski z Zielińskim próbowali sprytnego rozegrania z rzutu wolnego, ale wielu z Legionistów rzuciło się do piłki przy jej dotknięciu i dlatego Wiślacy musieli zadowolić się rzutem rożnym. Mecz zacięty, choć z odrobiną przewagi na korzyść gości. Grali bardzo efektownie. Zofcak zaskakująco dobrze z rzutu rożnego, świetnie na głowę Wasilewskiego, ale obrońcę z równowagi wytrącili inni defensorzy, z przeciwnej ekipy. Bardzo ofensywne nastawienia obu zespołów w końcu musiały przynieść trafienia. Trójka Zieliński-Zofcak-Lewandowski tworzyła świetne akcje ofensywne, nie było na nich mocnych w środkowej strefie. Podłączenie Djukica w 19. minucie, dogranie do Brozia, który pojawił się do podania, dogranie do Ivanovskiego, który zbiegł do środka, znalazł się na dziewiętnastym metrze, uderzenie w samo okienko Soleya! Gonił za nim Lis, ale nie zdążył z wyblokowaniem strzału i Wisła mogła radować się z pierwszego trafienia. W 23. minucie groźnie wyglądająca kontuzja Bernala. To chyba złamana noga... katastrofa tego napastnika Wojskowych. W 25. minucie fatalna decyzja Górskiego, który praktycznie położył się na Miljkovicu – ten wbiegał przy znakomitym prostopadłym podaniu Kowalczyka. Rzut karny... do piłki podszedł Jaskólski. Wydawało się, że Legioniści doprowadzą do remisu, ale znakomita interwencja Gulbrandsena! Na pewno Norweg będzie się śnił po nocach Skurze, bo tym razem pokazał swoją klasę. W 27. minucie Lis przeciął ostatnie podanie na Ivanovskiego, podawał Lewandowski. Szybka kontra gospodarzy, dośrodkowanie Popieli, który dostał długie podanie, główkował Kowalczyk, ale ponownie na posterunku Gulbrandsen, który ratuje swój zespół! Mamy znakomite widowisko, akcję za akcję. W 30. minucie Soley pokazał, że też pracuje na bohatera spotkania, tym razem wybronił strzał Ivanovskiego po podaniu Zofcaka. Obrona Legii jakby za wysoko, co wykorzystali Wiślacy. W 31. minucie dobry odbiór Carecy zapoczątkował groźną akcję Białej Gwiazdy. W środku ostra walka Zielińskiego, który wygrał pojedynek z Fernandezem, zagranie na Novosela, ten tylko posłał piłkę czym wyżej, zrobił dodatkowo miejsce dla Zofcaka, podanie do środka do Zielińskiego, ten rozprowadził piłkę na lewą stronę pola karnego, Broź przy uderzeniu i... bramka! Wisła prowadzi 2:0! Chyba jedna z lepszych akcji w Ekstraklasie. Lis popełnił błąd przy kryciu, za szeroko ustawiony od drugiego stopera. Do przerwy ciągle dominowała Wisła, pokazywała, że liczy się w walce o mistrzostwo, a Legia jakby nadal żyła zwycięstwem nad Bazyleą.

Pomimo tego, że trener Głos prosił zawodników o koncentrację od pierwszych sekund i ciągle zaznaczał, że grają z pretendentem do tytułu to lepiej zadziałała mobilizacja Skury, który miał już nieco doświadczenia w tej kwestii i tym razem udało mu się dotrzeć do zawodników o czym świadczy dobra akcja z 48. minuty. Garcia do Fernandeza, a ten tylko wzbił piłkę w powietrze za linię obrony Wisły, wybiegł Popiela, który tylko doszedł do główki, piłka znalazła się na dwudziestym metrze, dobre wyjście Gulbrandsena, ale nie trafił czysto w piłkę! Przejął Miljkovic, zbiegł do prawej strony, bramkarz jakby nie wiedział czy ma wracać między słupki, asekuracja ze strony stoperów, wycofanie do Garcii, ten moment wykorzystał Gulbrandsen i wrócił do bramki, dośrodkowanie, główka Kowalczyka przy bliższym słupku i mamy gol kontaktowy! Legia również potrafiła zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. W 55. minucie poważne przewinienie Wasilewskiego na skraju pola karnego na Kowalczyku. Został ukarany kartką, coś jeszcze pokrzykiwał do Skury, którzy przy linii bocznej miał pretensje do sędziego. Doszło do ostrej wymiany zdań. Wasilewski tylko klął w kierunku Skury, a ten zdenerwowany domagał się po prostu rzutu karnego. Spore zamieszanie przy rzucie rożnym, który po chwili wywalczyli gospodarze, piłka fruwała w powietrzu, w końcu Wasilewski przytrzymywał Kowalczyka za koszulkę a ten padł na murawę. Sędzia dyktuje jedenastkę! Skura podskoczył jakby z radości, a Wasilewski gestem środkowego palca pozdrowił byłego szkoleniowca Wisły. Piłkę ustawił Kowalczyk... uderzył pięknie w sam prawy narożnik i udało się doprowadzić do remisu. W 62. minucie świetne podanie Jaskólskiego jakby z lewej strony za obronę, wybiegł Miljkovic, strzelił, ale parada Gulbrandsena wzbudziła większy podziw. W 77. minucie Cukovic próbował dośrodkowania, ale Ivanovskiego uprzedził Lis, wybił do przodu, wybiegł szybko Miljkovic, ale skutecznie przeciął podanie Zub. Sporo walki w środkowej strefie w ostatnich fragmentach gry. W 80. minucie zagranie Kokoszki tuż przed Lisem, wybiegł Ivanovski, wyszedł do niego jeszcze Soley, uderzenie... słupek ratuje golkipera Legii! Po doliczonych trzech minutach doszło do przepychanek wśród piłkarzy. Na murawę wkroczył Skura, który jeszcze machał palcem w kierunku Wasilewskiego, sam piłkarz nie chciał pozostać dłużny i w kierunku szkoleniowca posłał kilka brzydkich wulgaryzmów. Głos zamierzał sprowadzić zawodników do szatni, by ci nie dali się sprowokować gospodarzom. Ostatecznie remis. Pierwsza połowa dla Wisły, druga dla Legii. Podział punktów.

 

Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:2

19’ Ivanovski 0:1

32’ Broź 0:2

48’ Kowalczyk 1:2

57’ Kowalczyk (kar) 2:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Adam Lyczmański

Widzów: 20121

 

 

 

Górnik Zabrze – Polonia Warszawa

 

Nie wiemy czego oczekiwać od górników, ale zarząd oczekuje cudów w postaci 7. miejsca. Po zakupie Adamczyka były zawodnik Zagłębia od razu wskoczył do podstawowej jedenastki. Takie zaskoczenie. Natomiast w Polonii praktycznie bez zmian, brakuje jedynie młodego zdolnego Scherbaka, którego nie wolno za szybko eksploatować. Szkoda, że nie doczekaliśmy się wypowiedzi Kucharskiego. Tym samym pokazał, że powraca problem ubiegłego sezonu...

Początkowo piłkarze Górnika próbowali krzyżowych zagrań, ale Poloniści dobrze przecinali podania, bo były na tyle płaskie, że musiałyby przejść kilku zawodników. W 2. minucie Madej starał się wymusić faul na arbitrze, ale Trofimiec nie dał się nabrać. W 9. minucie najpierw Dimitrijevic poprowadził piłkę lewym skrzydłem, zagrał do Owczarka, który miał sporo wolnej przestrzeni w środku boiska, podał podobnie do Dimitrijevica za plecy Omara, który nie dał rady przeciąć podania, lewoskrzydłowy uderzył mocno, ale Woś jeszcze lepiej wybronił na rzut rożny! Przy kornerze dobre ustawienie Górników zapobiegło stracie bramki. W powietrzu musieli być lepsi, bo lepiej się ustawiali. Początkowo nie mogliśmy dostrzec Adamczyka, który wskoczył do jedenastki Gibały, ale potem jakby w środkowej strefie starał się namieszać. W 18. minucie niewiele zabrakło Szczepanikowi, a najlepszą robotę odwalił Cristiano, który puścił piłkę przy podaniu Łoszakiewicza z prawej strony. Kucharski tylko podskoczył przy linii bocznej. Szkoda tylko, że nie chciał rozmawiać przed meczem (niech się denerwuje, więc!). W 20. minucie z rzutu wolnego strzelał Cristiano, ale obił boczną siatkę. W 26. minucie Moskal zagrał z lewego skrzydła wprost do Fernandesa, który zderzył się z Da Silvą, ale zdążył do piłki, uderzył mocno, ale Malinowski pokazał, że te kilka meczów w ramach reprezentacji nie były przypadkiem. Przy piłce oba zespoły utrzymywały się w podobnym wymiarze czasowym. W 32. minucie stuprocentowa okazja Fernandesa przy podaniu Adamczyka ze środka boiska. Nie wiadomo jakim cudem piłka przeszła obok dwóch obrońców Polonii, ale udało się dograć do napastnika Górnika. Ten jednak strzelił po ręce Malinowskiego. W 35. minucie bliski szczęścia Cristiano, bo obił piłkę i ta po rykoszecie kierowała się do bramki, świetnie ponownie Woś! Pokazuje, że będzie objawieniem w bramce w Ekstraklasie.

Po przerwie na murawie pojawił się Witkowski, ale ta zmiana chyba była zamierzona, pomimo poczynań Madeja, który i tak grał na tyle słabo, że zasługiwał na odpoczynek po 45 minutach. Sędzia bardziej skupił się na rozdawaniu kartek i jakby popsuł tym widowisko. Brakowało efektownych akcji, bo każdy faul był gwizdany i zazwyczaj karany kartką. Mario i Da Silva nie pozwolili Moskalowi przedrzeć się dwukrotnie w pierwszym kwadransie, dlatego ujrzeli kartki, bo dokonali teoretycznie taktycznych przewinień. W 60. minucie Owczarek znalazł Cristiano na dogodnej sytuacji strzeleckiej, lecz uderzenie wyblokowane. Mecz nie należał do najciekawszych. Coraz mniej działo się pod bramkami Malinowskiego i Wosia. Fernandes na szpicy to chyba nie najlepszy pomysł, bo każde górne zagranie Lachowskiego i Moskala zdejmowali Da Silva i Drozdov. Z drugiej strony ta para defensorów wyrastała na prawdziwie najwyższą klasę polskiej ligi. W 70. minucie Pater na chwilę odpuścił Szczepanikowi, który umownym gestem ruszył na bramkę Wosia, ale zatrzymał go Omar. Ostatni kwadrans to prawdziwa nerwówka, szczególnie dla gospodarzy, którzy byli wspierani przez wielkie rzesze fanów. Nowak do Fernandesa, ten jakby chciał przepuścić do Lachowskiego, ale zabrakło mu zdecydowania, dlatego Da Silva przejął. Górnik nadal bez żadnych klarownych sytuacji. W 80. minucie Cieślak zagrał do Fernandesa, a ten szukał tylko miejsca do strzału, ciągle przy jego barku znajdował się Drozdov. W końcu uderzył, ale obił tylko boczną siatkę. Do prawdziwej katastrofy doszło w 89. minucie, kiedy wydawało się początkowo, że to Drozdov stał się bohaterem Polonii, ale na powtórce widać, że przy strzale z dwudziestego metra z rzutu wolnego piłkę łapie Woś, po czym pakuje sobie ją do własnej bramki. Wszystko działo się przy lewym słupku, dlatego bramkarz musiał uważać, ale chyba z tą rewelacją trochę przesadziliśmy. Apogeum złej sytuacji Górnika było zachowanie Fernandesa, który odepchnął Owczarka, pomimo że przegrał pozycję o piłkę. Druga żółta i ostatecznie gospodarze kończyli w dziesiątkę. Dobra decyzja arbitra. Źle zaczyna się kariera Gibały, który od początku marzył zostać wielkim szkoleniowcem. Daleka droga przed nim. Natomiast Polonia zgarnia trzy punkty i osadza się na pozycji lidera Ekstraklasy, na pewno niespodziewanie. Liczymy, że Kucharski poprowadzi zespół do końca sezonu, oby nie stracił zapału i zaangażowania.

 

Górnik Zabrze – Polonia Warszawa 0:1

89’ Woś (og) 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 16585

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (2/30)

 

 

Jedenastka 2. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Postolov (Lech) – Pawłowski (Ruch), Gurga (Odra), Gonzalez (Lechia), Drozdov (Polonia W.) – Warzycha (Śląsk), Adamski (Cracovia), Idemudia (Lechia), Zieliński (Wisła, 2) – Kowalczyk (Legia), Łukasik (GKS)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Ivanovski (Wisła) 3 gole

Kowalczyk (Legia) 3 gole

Łukasik (GKS) 2 gole

Szczepanik (Polonia W.) 2 gole

Warzycha (Śląsk) 2 gole

 

Najlepsi asystenci:

Zieliński (Wisła) 3 asysty

Semenov (Polonia B.) 2 asysty

 

 

 

Najbliższa kolejka:

 

13. sierpnia, piątek

17:45 Odra Wodzisław – Górnik Zabrze

20:00 GKS Bełchatów – Legia Warszawa

 

14. sierpnia, sobota

14:45 Śląsk Wrocław – Arka Gdynia

17:00 Polonia Warszawa – Cracovia

17:45 Lechia Gdańsk – Lech Poznań

19:15 Polonia Bytom – Korona Kielce

 

15. sierpnia, niedziela

14:45 Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin

17:00 Wisła Kraków – ŁKS Łódź

 

 

 

 

 

__________________________________________

Kontuzje + zawieszeni: Konieczny (Polonia B.). + kontuzje z tygodnia: Bianchi (Zagłębie) – składy chciałbym do jutra do 22:00. Jeśli ktoś nie poda to będę czekał dłużej. Po 3. kolejce w pucharach zagrają Śląsk i Legia.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Przed meczem remis wziąłbym w ciemno. Jednak z przebiegu gry uważam, że zasłużyliśmy na lepszy wynik. Stworzyliśmy więcej sytuacji, powinniśmy mieć dwa karne, szkoda, że sędzia żadnego nie widział. Przy 2:0 do przerwy Lech raczej by się nie podniósł. Szkoda, że Dylewskiemu przydarzył się taki wypadek, jakim był ten nieszczęśliwy samobój. Szczęście w nieszczęściu, że chłopacy nie poddali się mimo głupio straconego gola i wywalczyli punkt w końcówce. Strzelcem gola został wprowadzony w trakcie meczu Camilleri, który nie powiedział ostatniego słowa w walce o wyjściową jedenastkę. Szczególnie, gdy Macarie gra cały czas poniżej moich oczekiwań.

Poza Maltańczykiem dobry występ zaliczyli Petrov i Pawłowski. Obaj dyrygowali swoimi formacji, odpowiednio pomocą i obroną. Zresztą cała obrona zagrała dobry mecz umiejętnie wybijając lechitów z rytmu.

Następny mecz gramy na Cichej z Zagłębiem Lubin. Wypadałoby wreszcie wygrać mecz o punkty w tym sezonie.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Głos, Wisła Kraków

Gdyby nie fatalna postawa sędziego i sprezentowanie rywalom dwóch rzutów karnych (za pierwszym razem sprawiedliwości jeszcze stało się zadość) jestem pewien, że wygralibyśmy ten mecz. Zagraliśmy dobre zawody i zasługiwaliśmy na te trzy punkty. Cieszy zwłaszcza postawa pomocników, którzy grają efektownie i efektywnie stwarzając kolegom mnóstwo okazji.

Pozwolę sobie na słowo o chyba najbardziej sprzedajnym trenerze Ekstraklasy - Panu Skurze. To naprawdę żałosne, że podpisał kontrakt z zespołem, który jeszcze niedawno uważał za największego wroga. Mimo dość nieudolnej pracy w Wiśle szanowałem go, ale tym ruchem stracił całe moje dotychczasowe poparcie. Jestem ciekaw jak kibice naszej drużyny przywitają go podczas rewanżu w Krakowie, na pewno na ciepłe przywitanie nie ma co liczyć.

 

Wspomnę jeszcze o nagannym zachowaniu tego Pana podczas całego dzisiejszego meczu i kierowanie brzydkich słów do naszego stopera - Wasilewskiego, mam nam nadzieję, że komisja ligi przeanalizuje sytuacje i ukarze trenera Legii za ten incydent. No chyba że teraz takie zachowanie spotyka się z aprobatą władz....

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Cóż, spodziewałem się innego rezultatu. Niestety czerwona kartka Koniecznego nam nie pomogła i polegliśmy w Lubinie. Kto wie co by się stało, gdyby nie zdarzenie z 25 minuty. Zagłębie wygrało szczęśliwie, bo Sanou trafił najpierw w poprzeczkę, a później jego strzał świetnie obronił bramkarz gospodarzy. Zasłużyliśmy na przynajmniej jeden punkt. Kolejny dobry mecz Bobolokicia, który oprócz strzelonej bramki, pokazał kilka ciekawych zagrań. Kuklis będzie pauzował około trzech tygodni, co oznacza, że mamy problem z lewym skrzydłem. Najprawdopodobniej przesunę tam Semenova, a do środka wejdzie Didi. Z kolei pauzującego Koniecznego zastąpi Matuszek. Innych korekt nie przewiduję, chyba że do składu wskoczy młody Szyszko. Nasza gra wygląda przyzwoicie i liczę na dobry występ w spotkaniu z Koroną u siebie. Mamy już remis i porażkę, czas zdobyć komplet punktów.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Legia Warszawa

 

Wisła była dzisiaj równorzędnym rywalem, postawili nam trudne warunki w dzisiejszym spotkaniu. Remis jest sprawiedliwym wynikiem, chociaż szkoda jednego zmarnowanego rzutu karnego. Panie Głosik, niech się Pan nie usprawiedliwia tym, że sędzia Pana skrzywdził dyktując dwa rzuty karne, oba były jak najbardziej zasłużone. Wie Pan dlaczego pracuje Pan znowu w Polsce? Bo za granicą pokazano Panu jedynie drzwi, gdyż za wysokie to standardy dla Pana. Jedyne czego nauczył Pan Wiślaków to złe wychowanie i mocne kopanie rywali. To co zrobiliście Bernalowi na długo pozostanie w mojej pamięci i możecie liczyć na wniosek do UEFA o zawieszenie zawodnika, który przyczynił się do tego. Nie rozumiem również zachowania Wasilewskiego, kiedyś to był spokojny, wyważony chłopak, a teraz stał się zwykłym prostaczkiem... widać ma się od kogo uczyć. No i na koniec Panie Głos, w dzisiejszych czasach gra i trenuję się tam, gdzie płacą i widzi się możliwość rozwoju, nie jestem na tyle ograniczonym człowiekiem by zagłębiać się w waśnie międzyklubowe jak szalikowcy, z którymi widać nie tylko Pan ma dużo wspólnego.

Odnośnik do komentarza
Łódź zdobyta! Śląsk wygrywa pierwszy mecz ligowy w sezonie! Gazeta Wrocławska 33/2010 (Tomasz Swendrowski)

 

W meczu drugiej serii spotkań polskiej Ekstraklasy Śląsk Wrocław odniósł pierwsze zwycięstwo pokonując w meczu wyjazdowym ŁKS Łódź. Spotkanie nie było tak łatwe, jak wielu mogło się wydawać. Beniaminek polskiej Ekstraklasy postawił bardzo trudne warunki i chociaż po dwóch meczach pozostaje bez punktów, na pewno gra Łodzian może się podobać. W Śląsku natomiast widać, jak wiele dla tej drużyny znaczą Kołodziejczyk i Małkowski. Ich brak sprawił, że siła ofensywna Śląska nie jest tak porażająca. Niestety słaby mecz zaliczyła formacja uważana dotychczas za największą siłę drużyny, obrona. Oto zaś co o meczu powiedzieli piłkarze i trener Śląska.

 

 

 

Marco Polo:

 

Może i nie zagraliśmy świetnego spotkania, ale najważniejsze, że są trzy punkty. ŁKS, jak na beniaminka, gra świetnie i na pewno z taką grą może być spokojny utrzymania w lidze, mimo, że po dwóch meczach nie ma jeszcze żadnego punktu. Martwi mnie nieco formacja naszej defensywy. Rzadko tracimy dwa gole w meczu ligowym, a na pewno nie powinno się to przytrafić w meczu z beniaminkiem. To spotkanie pokazuje, jak dużo pracy nas jeszcze czeka, zanim dojdziemy do optymalnej formy. Teraz przed nami bardzo ważne spotkanie w Lidze Mistrzów, ale wszyscy jesteśmy dobrej myśli.

 

 

 

Jacek Warzycha:

 

Cieszę się, że mogłem wydatnie pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa, strzelając dwie bramki. Liczę, że sprawią one, iż w kolejnych meczach jeszcze łatwiej będzie mi szło zdobywanie goli i będę mógł dawać jeszcze więcej siebie zespołowi. Mam nadzieję, że niedługo do składu wróci Małkowski, bo z nim rozumiem się znacznie lepiej niż z Wosiem. Nie oznacza to, że zastępujący Grześka Woś jest napastnikiem słabym, ale pewniej czuję się w ofensywie, mając u boku Małkowskiego.

 

 

 

Krystian Mosór:

 

Biorę na siebie odpowiedzialność za nienajlepszy występ defensywy w tym meczu. To głównie wina moja oraz Piątka, że rywale tak swobodnie docierali pod naszą bramkę. Dobrze, że mamy w bramce Tomka [Pałysa, przyp. red.], bo gdyby nie on, to kto wie, czy udałoby się nam odnieść zwycięstwo. Pierwsze trzy punkty w lidze w tym sezonie powinny dodać nam pewności sił, co, miejmy nadzieję, przeniesie się na kolejne dobre występy, przede wszystkim zaś na zbliżający się mecz w europejskich pucharach z Salzburgiem.

 

Odnośnik do komentarza

Konferencja trenera Lechu po meczu z Ruchem:

 

- Ten mecz nie należał do udanych w naszym wykonaniu. Pozwoliliśmy gościom na prowadzenie gry, a sam meczu nie stał na wysokim poziomie. Dużo było walki i zadziorności z ich strony. Nie postawiliśmy wysoko warunków, gra wyglądała źle. Długimi fragmentami nie przeprowadzaliśmy akcji ofensywnych, liczyliśmy na rzutu wolne, ale to zbyt mało, aby myśleć o zwycięstwie. Jeśli chcemy liczyć na cokolwiek w tym sezonie to musimy wygrywać, przede wszystkim na własnym obiekcie, a my zaliczyliśmy już pierwszą wpadkę. Zespół nie poszedł za ciosem i trzeba będzie pomyśleć o jakichś roszadach, żeby w kolejnym spotkaniu zagrać lepiej. Czeka nas na pewno pracowity tydzień. Dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

 

Mecz nie był dla nas najlepszy, zagraliśmy słabo, przede wszystkim w ofensywie i to się odbiło na wyniku. Mało stwarzanych sytuacji odbiło się na małej ilości strzałów, a jeden celny to już w ogóle śmiesz na sali. Dobrze, że choć ten jeden strzał wpadł do bramki Karima. Nieco abstrahując, to ten golkiper wykazał się stuprocentową nieskutecznością, ale to akurat dobry objaw. Wracając do mojego zespołu to optymistycznie wygląda gra defensywna, chyba po raz pierwszy od początku mojej pracy z Koroną. Wreszcie obyło się bez głupich błędów czy nieporozumień, a ta stracona bramka się po prostu przytrafiła. Do formy chyba wraca również Galkauskas, który dobrze rozdzielał piłki w środkowej strefie boiska, a i popracował ostro w defensywie.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

Jesteśmy drudzy, Polonia pierwsza. Nie obraziłbym się, gdyby sezon już się skończył. Śmiano się z nas, podobno tworzyłem jakieś chore, pseudomocarstwowe teorie dot. rozwoju klubu. A tu dwa zwycięstwa z rzędu i pozdrawiam każdego, kto wróżył nam spadek. Byliśmy lepsi i od Zagłębia i od Arki, teraz czas na powstzymanie Lecha.

Jasiński będzie drugim Sobolewskim, ale lepszym od tej sprzedajnej, wybaczcie państwo wulgaryzm, k***y. Jeszcze będzie w czubie strzelców, zobaczycie. Gonzalez właśnie strzelił bramkę i był bezbłędny w obronie, a Fernandez, Sinkala i Sagi zaczną grać już wkrótce. I to grać wyborowo. Na razie jednak nie mam powodów do zmiany wspaniałego składu, ale przecież sezon długi, długa ławka również jest niezbędna.

Aha, pozdrawiam szanownego pana Karpińskiego, który traci do Gdańska już pięć punktów i właśnie przegrał z Lubinem, który zdeklasowaliśmy. Bardzo pan mocny. Choć nie wiem na jakim polu... na pewno nie na placu gry. Nawet nie w gębie. Cofam, jest pan po prostu beznadziejny.

Odnośnik do komentarza

Maciej Płaskownikowski, ŁKS:

 

Po takim meczu ciśnie mi się na usta tylko jedno słowo. Pałys! Co za bramkarz. Śmiem twierdzić, że gdyby nie ten gracz zdobylibyśmy trzy punkty. Niestety skuteczność nie jest naszą dobrą stroną na początku sezonu. Jak już jesteśmy przy początku to ja się pytam co za cieć wykombinował taki terminarz? Czyżby ktoś w centrali chciał podciąć nam skrzydła i szybko pozbawić nas złudzeń co do Ekstraklasy. Nie chcę mi się w to wierzyć, ale tak to wygląda.

 

Gratuluję Śląskowi i cieszą mnie słowa trenera Polo. Ja jednak skupiam się na najbliższym spotkaniu z Wisłą. Na wyjeździe jak zwykle zaskoczymy przeciwnika, lekka modyfikacja wyjściowej taktyki, zmiana zmęczonych graczy i liczę na zdobycz punktową, choć zdaję sobię sprawę, że będzie bardzo ciężko.

 

I na koniec słowo do Pana Moniuszki. Albo, niech Pan, redaktorze nie notuje. Szkoda słów na takich ludzi.

Odnośnik do komentarza

Rosja – Polska 2:0

6’ Bochkov 1:0

82’ Kobelev 2:0

 

Gole na początku i na końcu spotkania na pewno podcięły skrzydła naszym orłom. Grali ambitnie, ale strata bramki w pierwszych minutach na pewno nie dodaje pewności siebie. Wielu młodych graczy dopiero zaczyna swoje kariery na tym szczeblu, na środku defensywy eksperymentalne wystawienie Szczęsnego i Terleckiego, którzy wyróżniają się na tle innych środkowych obrońców w lidze. Jednak to nasz najpoważniejszy problem, gdyż brakuje solidnych stoperów, szczególnie w starciu z silniejszym przeciwnikiem wychodzą ich słabe punkty. Na bokach coraz pewniej Szewczyk i Kowal, którzy grają za granicami. Na bramce szansę otrzymał najpierw Pałys, jednak jego kiepskie parady na początku drugiej połowy przestraszyły trenera i szybko wpuścił Malinowskiego pomiędzy słupki, który wyglądał na pewniejszy punkt swojej drużyny. W końcu jest zawodnikiem aktualnego lidera Ekstraklasy. Z przodu szansę otrzymali kolejno Warzycha, który gra co trzy dni, Szymański z Realu Madryt, gdzie próbuje przebić się do pierwszej jedenastki, młodziutki Nowak z Francji i do tego Szymański, który niedawno przeniósł się do Liverpoolu. Zachwycał swoimi prostopadłymi zagraniami, nawet kibice reprezentacji Rosji byli pod wrażeniem. Niestety z przodu grał Wasilewski, któremu brakuje jeszcze ogrania meczowego, bo od niedawna przygotowuje się z zespołem do sezonu (we Włoszech później startują). Obok niego świetnie prezentował się Adamus, można powiedzieć, że najjaśniejszy punkt reprezentacji podczas sparingu z Rosją. Dobre, odważne wejścia, brakuje mu tylko jednego – placu gry w Lechu, a przez to może szybko zniknąć z reprezentacji. Ma zamiar zmienić barwy klubowe, bo Szymandera za nim nie przepada. Można stwierdzić, że w Poznaniu budują się takie dwa obozy – gracze, którzy są pewniakami u Szymandery i zawodnicy, którzy nie dostają notorycznie szans. Obok Adamusa stoi Sabic, który pokazywał strzelanymi bramkami, że jest jednym z najlepszych napastników ligi. Cóż... wracamy do kadry. Niestety porażka. Oddajemy tylko dwa celne strzały, rywale trzy i mają dwa trafienia. Z ławki wszedł Żurek, Skorupski, którzy zawalili drugą bramkę, głównie nie popisali się z kryciem. Bezbarwnie Kowalczyk, natomiast mało czasu mieli Zieliński i debiutant Basta.

 

Składy

Statystyki

 

 

 

Saint Martin – Surinam 1:1

 

Matic (Wisła) zaliczył udany występ w ramach reprezentacji gości, był jednym z lepszych piłkarzy w barwach swojej kadry.

 

 

 

 

_____________________________________

Na razie mam tylko siedem składów. Czekam na więcej.

Odnośnik do komentarza

Zaskakujący początek sezonu?

 

Polonia Warszawa na pozycji lidera, tuż za nią Lechia Gdańsk, również bez straconej bramki. Zapowiada się ciekawa liga, szczególnie, że Polonia i Lechia prezentują się w defensywie bardzo dobrze. Trener Kucharski musi popracować jedynie nad swoim profesjonalizmem, gdyż Moniuszko to prawdziwa klasa sama w sobie – jest zorganizowany i ostatnio działa na czas. Zawsze potrafi zareagować, a jego warsztat trenerski jest coraz lepszy, o czym świadczy gra defensywna. Szkoleniowiec Czarnych Koszul musi wzbudzić większy autorytet u piłkarzy, bo póki co, kibice w Polsce twierdzą, że to jeszcze nie jest trener, który może zapewnić mistrzostwo. W Gdańsku natomiast fanatycy Lechii podchodzą z dystansem do zdobytych punktów. Zależy im, żeby wygrywać z teoretycznie słabszymi. Ze sporą pulą punktów będą mogli namieszać nawet w górnej połówce tabeli.

 

Dawid Babiarz (prezes Lechii Gdańsk): Postawiliśmy na kilka transferów, na pewno zaczyna to wszystko powoli funkcjonować, szczególnie, że trener Moniuszko przepracował swój drugi okres przygotowawczy, a wtedy zawodnicy mają więcej czasu na poznanie koncepcji szkoleniowca. Wszystko zaczyna się spajać w jedną całość. Podchodzimy spokojnie do ligowej tabeli. Przed nami mecze, w których musimy punktować.

 

 

Tuż za nimi znajdują się faworyci ligi, czyli Lech, Wisła i Legia. Dobrze zapowiada się ta ostatnia ekipa, z nowym trenerem, który w Krakowie nie jest najmilej wspominany. W Lechu cały czas szanują Skurę, w Warszawie dopiero pracuje na swoją dobrą opinię. Kolejorz natomiast to niewiadoma. Trener Szymandera otrzymał ostatnią szansę wykazania się. Brak Adamusa w ostatnich meczach ligowych to wielka niespodzianka i tym bardziej presja ze strony mediów. Biała Gwiazda wyraźnie się wzmocniła, ale kosztem ubytków w kadrze: Bekas, Ziółkowski czy Szymański. Wielkie gwiazdy odeszły za granicę, bo w Krakowie buduje się nowy zespół. Głos na razie spełnia się w roli szkoleniowca – najpierw poukładał Wisłę pod koniec rundy wiosennej, teraz rozbił Arkę, robiąc spore apetyty nawet na mistrzostwo kraju. Po remisie z Legią nadal jest patrzenie optymistycznie w przyszłość. Największe kontrowersje na początku sezonu wzbudziło zachowanie Skury i Wasilewskiego z Wisły.

 

Piotr Wasilewski (Wisła Kraków): Emocje opadły, mogę co nieco powiedzieć. Gdy był odgwizdany ten niby faul na Kowalczyku, ten pierwszy, Skura wyskoczył na boisko i krzyczał na mnie jaki ze mnie skur.... Że nie wiadomo co zrobiłem i było to w polu karnym. Niech założy okulary. Teraz wyzywa mnie od prostaków. O drugiej sytuacji nie mówię, nie oceniam, ale mógłby się trochę uspokoić. Przegrywają, bo zasłużyli. Skura nie radzi sobie z presją. Życzę powodzenia w karierze, panie Skura. Najpierw Lech, potem Wisła, teraz Legia, wkrótce... Cracovia? Wkrótce mam stawić się na posiedzeniu Komisji Ligi w celu przesłuchania. Nie mam nic na sumieniu.

 

Marcin Polak (Wisła Kraków): Niech Legia wysyła śmieszny wniosek do UEFA o umyślne spowodowanie kontuzji. Widzimy na powtórkach, że Lewandowski ostro wszedł w Bernala, ale to nie było umyślne zagranie, a jedynie ostra walka, w którą wdał się napastnik Legii. Współczujemy, że w ostatecznym rozrachunku wykryto złamanie nogi, nikomu tego nie życzymy. Z tego co wiem, Lewandowski wybiera się do szpitala do Jorge i wyjaśnią sobie sprawy poza kamerami.

 

 

Nie możemy oceniać poziomu ligi i oceniać czy mamy niespodzianki czy rozczarowania po dwóch kolejkach, ale Korona ponownie zapowiada się bardzo dobrze w kontekście nadchodzącego sezonu. Po dwóch meczach cztery punkty i przede wszystkim dobra szczelna gra w defensywie, a ostatnio trener nawet nie miał pretensji do zespołu o utraconego gola, który padł w niefortunnych okolicznościach. Celem jest walka o utrzymanie, więc póki co, zawodnicy będą w kolejnych meczach grać bez większej presji. Podobnie było w tamtym roku, choć dziś piłkarze są o rok starsi. Z trzema oczkami Zagłębie. Wybudowany stadion i ambitne plany... sam Szczęsny nie pociągnie zespołu. A Kowalczyk? Na początku świetnie poprowadził zespół z Lubina, teraz jakby brakowało nowej koncepcji, a każdy doskonale wie jak prezentuje się zespół z Dialog Arena. Pierwszą połówkę tabeli zamyka Śląsk. Tak, wiemy, obciążenia pucharowe sprawiły, że Śląsk zaliczył porażkę z Lechem. Dodatkowo stracił dwie niepotrzebne bramki z ŁKSem.

 

Łukasz Lech (dyrektor sportowy Śląska): Jeśli rozmawiamy w kontekście dalszej przyszłości możemy śmiało powiedzieć, że walczymy o Ligę Mistrzów. Przed nami pojedynek z Arką. Dopiero potem zmierzymy się z Salzburgiem. Pokonaliśmy Anderlecht, piłkarze żyją teraz pojedynkiem z Austriakami, stąd te błędy podczas konferencji. Takie coś może się zdarzyć. Piłkarze trenują, bardziej skupiają się na sobie i na kolejnym pojedynku. Dla nas osobiście Champions League to niesamowity zastrzyk gotówki i przede wszystkim wzrost reputacji. Do tego dochodzą prestiżowe pojedynki z najlepszymi. Fakt, wzmocnień wielkich nie poczyniliśmy, ale musimy brać pod uwagę sprzedaże – ciągle dochodzą do nas sygnały z mediów głównie, że Skrba, Piątek, Małkowski czy Warzycha chcą odejść. Sytuacja jest trudna. Trudniejsza niż oczekiwaliśmy. Jako Mistrz Polski musimy sobie poradzić, wierzymy w umiejętności trenera Marco Polo.

 

 

Druga połowa tabeli to przede wszystkim GKS Bełchatów. Początek ligi to wielka porażka z aktualnym liderem... Kibice byli wściekli, ale z drugiej strony zagrał rezerwowy garnitur, który odczuł niesamowitą presję. Trener Białek to początkujący, ale uczy się niezwykle szybko. Opanował już podstawowe umiejętności w Ekstraklasie i prezentuje się z coraz lepszej strony. Dzięki temu zapewne GKS wywalczył awans do IV. rundy Ligi Europy. Wolfsburg będzie trudniejszym rywalem, ale Bełchatowianie nie zamierzają odpuszczać. Przed nimi również pojedynki ligowe, ale kadra wygląda solidnie w porównaniu z ubytkami z poprzedniego sezonu (kontuzje, kartki, w związku z czym zmęczenia organizmów). Za nimi w lidze znajduje się Odra. Jedna wielka niewiadoma. W tamtym sezonie mieli ciężki początek i tylko cztery punkty po pięciu meczach. Później złapali falę. Teraz będzie podobnie? Najbliżsi rywale są w zasięgu piłkarzy. Trener Chybiorz będzie miał okazję zaprezentować się z korzystnej strony. Z jednym punktem Cracovia. Ta wielka Cracovia, która w ubiegłym sezonie też zaczęła nie najlepiej. Trener Laskosz popracował z zespołem i wiedział co poprawić. Teraz wzmocnił zespół, pomimo tego odpadł ze Spartą Pragą. W Krakowie przy ulicy Kałuży nikt nie ma do niego pretensji. Wylosowany rywal był wyżej notowany i stał w roli faworyta przed dwumeczem. Natomiast w lidze szkoleniowiec postawił sobie wysoki cel – awans do pucharów. Jeśli tego nie dokona, prawdopodobnie złoży rezygnację. Zdaniem kibiców i ekspertów stanie się to wcześniej. W drużynie Pasów panuje nerwowa atmosfera, wszystko za sprawą właśnie trenera.

 

Grzegorz Mielcarski (ekspert piłkarski, C+): Cracovia w tamtym sezonie nie zachwyciła na początku. Każdy wiedział, że jest skazana na walkę o utrzymanie. Chyba po sześciu kolejkach przebudzili się, uwierzyli w umiejętności, głównie za sprawą trenera i wygrywali jak leci. Pamiętam jak Skura stracił posadę po porażce z Pasami 1:4. Wtedy naprawdę byli kimś. Dziś sytuacja wygląda na taką, jakby piłkarze mieli dość dyktatury na treningu, hmm... albo inaczej – wypaliła się ta wielka mobilizacja. Trzeba może spróbować czegoś innego? Ostatnie wyniki, dodatkowo porażka ze Spartą negatywnie wpłynęła na tego ambitnego trenera. Ja wierzę, że się podniesie, bo to chyba najlepszy szkoleniowiec w lidze. Tak samo piłkarze – przyszli nowi, a to trochę absurdalne, że Cracovia gra gorzej. Sam szkoleniowiec ma kilka wad, ale zalety przysłaniały te cechy. Teraz jakby się pogubił, ale myślę, że właśnie po szóstej kolejce wszystko wróci do normy. Na pewno.

 

Adam Laskowski (prezes Cracovii): Ma nasze pełne zaufanie. Panowie, dziennikarze, sezon dopiero się zaczyna. Piłkarze pokazali charakter, że grali do końca. Nie obchodzi nas to, że przegrywaliśmy 0:3, bo zdołaliśmy strzelić gole w końcówce. Trener Laskosz może spać spokojnie, skąd w ogóle te pytania o atmosferę?! Wynocha...

 

Rafał Budka (były piłkarz Cracovii): Sytuacja jeszcze nie jest krytyczna. Nie ma co panikować. Chyba wszyscy chcą od razu, żeby nagle było inaczej. Za zwycięstwo są trzy punkty, nagle nie będzie ich dziesięć. Po porażce trzeba się podnieść i grać. Teraz Cracovia, po doświadczeniach w pucharach, musi wziąć się do roboty. W najbliższym czasie może być tylko lepiej. Nie chcę rozmawiać o trenerze Laskoszu. Dziś jesteśmy dobrymi znajomymi, a ja dobrze wspominam współpracę. To normalne, że nagle piłkarze chcą odejść.

 

Jeden z agentów piłkarzy, anonimowo: Wiadomo, że jak odejdzie trener Laskosz to Cracovia nie utrzyma aktualnego składu. Mogę śmiało wymienić, że z klubu odejdą najlepsi: Terlecki, Basta, Osuch, Michniewicz, Nowak. Po sezonie przecież odchodzi Kościukiewicz, na którego aktualnie nie ma zainteresowania... dlaczego? Bo warto go za rok wyciągnąć za darmo.

 

 

Cracovia to obszerny temat na prawdziwy felieton. Przechodzimy dalej, a w dalszej kolejności znajduje się drużyna trenera Karpińskiego. Krytykowany przez Moniuszkę może się swobodnie wybronić – ma jeszcze lepsze podejście do piłkarzy. Tak się wydaje, że jego profesjonalne podejście do wykonywanego zawodu jest na najwyższym poziomie. Na dodatek jest bardzo cierpliwy. W Bytomiu trzeba być. Dysponuje gorszymi zawodnikami niż w Gdańsku, gdzie po kilku porażkach nie wiemy czy nie doszłoby do rewolucji kadrowej. W Polonii każdy każdego szanuje, po drugiej stronie przeliczają każdą wydaną złotówkę, sytuacja jest naprawdę trudna, dlatego każdy punkt jest na wagę złota. Najbliższe mecze z Koroną, Cracovią i Polonią Warszawa pokażą czy stać Bytomian na urywanie punktów. Każdy rywal dla nich jest wymagający. Ostatnie plotki donoszą, że Karpiński wkrótce zmieni posadę, bo Polonię na nic więcej nie stać niż utrzymanie. Górnik również jest z jednym punktem, właśnie po remisie z Polonią Bytom. W Zabrzu mają spore apetyty, a zarząd jakby ślepo patrzył w przyszłość i nadal wierzył w siódme miejsce. W Górniku jest utalentowana młodzież, ale podobnie jak w Kielcach, potrzebuje ogrania ligowego na najwyższym szczeblu. Gibała ma im pomóc w rozwoju. Szkoleniowcem jest nieznanym, ale bardzo zdolnym – tak mówią w okolicach Szczecina... Tuż nad strefą spadkową znajduje się Ruch. Mieli ciężki początek i zaliczyli pechową porażkę z Koroną. Błędy upatruje się głównie w zmianie formacji defensywnej, która przyzwoicie funkcjonowała w tamtym roku. W Chorzowie ciężkimi środkami dochodzi do przebudowy zespołu. Mogą na tym ucierpieć wyniki sportowe, ale podobne ryzyko podjęła Wisła.

 

Dariusz Lisowski (prezes Ruchu Chorzów): Nie, nie mamy problemów finansowych. Pozwoliliśmy sobie na większe zakupy, bo trener Organek pokazał nam, że zespół potrzebuje wzmocnień. Teraz potrzeba zespołowi sporo meczów, żeby zrozumiała się linia defensywna. W ofensywnie praktycznie nic się nie zmieniło, więc bramki powinny wkrótce padać. Wierzymy w talent 16-letniego Dziubińskiego, ale nie wywieramy na nim presji. To młody człowiek, wiadomo jak takiego wprowadzić do składu. Uczy się od najlepszych. Nie mogę się doczekać 4. kolejki, gdzie zmierzymy się z Górnikiem na własnym obiekcie. Kibice gorąco powitają Fernandesa, który wybrał gorszy klub, moim zdaniem. Zagranicznemu piłkarzowi ciężej ocenić miejsce dalszego rozwoju, wybrał Zabrze. Trudno. Poradzimy sobie.

 

 

Na miejscach spadkowych znajdują się drużyny, które przegrały oba pierwsze mecze. Lepszy bilans ma ŁKS, który zasługiwał choćby na jeden punkt, ale za grę moglibyśmy im przyznać przynajmniej jeden komplet. Z Legią i Śląskiem nawiązali walkę. Czy starczy im sił, by stanąć na wysokości zadania? Trener Płaskownikowski pracuje z zawodnikami codziennie. Stara się, wykazuje spore zaangażowanie. Musi jeszcze pouczyć się fachu w Ekstraklasie, podobnie jak Chybiorz i Gibała. Na razie wypada najgorzej spośród nowej trójki, ale ma teoretycznie najtrudniejsze zadanie, bo zastał klub zrujnowany, który ma spore problemy finansowe. Sukcesem na pewno będzie utrzymanie w lidze. Narzeka na terminarz, jednak kogoś musiała spotkać trudna przeprawa początkowa, żeby potem było łatwiej. Może wyjdzie im to na dobre w przyszłości... Na samym końcu znajduje się Arka. Trener Grabowski najpierw zachwycał na jesieni rok temu, na wiosnę była jedna wielka kompromitacja wynikami, a teraz? Nie wiadomo jak to określić, ale władze klubu są zawiedzione, podobnie kibice. Przy każdym sromotnym laniu nie dochodzi do żadnych zmian. Fani twierdzą, że szkoleniowiec chyba razem imprezuje z podstawową jedenastką. Inni najzwyczajniej nie odwiedzą nocnych klubów. W swoim oświadczeniu na forum klubowym wyraźnie domagają się radykalnych zmian. Kompromitacja z Wisłą i sromotna klęska z Lechią to najgorsze czasy Arki od lat. Trudny terminarz Gdynian to jeszcze kolejny argument, który może zepchnąć Grabowskiego ze stołka trenerskiego.

 

Marcin Jończyk (prezes Arki Gdynia): Ciągle rozmawialiśmy z trenerem Grabowskim w ubiegłym sezonie nad poprawą jego podejścia do wykonywanego zawodu. Chyba bez rezultatu. Słyszałem, że zawodnicy co tydzień wiedzieli co mają robić na boisku, ciągle ogłaszano wyjściową jedenastkę, więc w tym względzie bez zastrzeżeń. Natomiast co z konferencjami? Właśnie jedna wielka klapa. Brak mu zaangażowania w wykonywanej pracy. Tracimy finansowo. Sponsorzy odwracają się plecami, bo naszym obowiązkiem jest wystawić kogoś na konferencji. Trener otrzymywał swego czasu ostrzeżenia. Obiecano poprawę. Nie dostaliśmy żadnego raportu za okres przygotowawczy! W innych klubach działano na pełnej fali, u nas nic, zero. Piłkarze nie znają żadnych testów wydolnościowych. Nikt nie wie w jakiej jest formie. Dwa mecze mówią, że w kiepskiej dyspozycji. Dokonaliśmy wzmocnień takich, na jakie było nas stać. Nic z tego. Poczekamy do 5. kolejki. Po meczach ze Śląskiem, Legią i ŁKSem dojdzie do poważnych rozmów. Ostatnich. W tym momencie nasza współpraca z trenerem układa się średnio. Ani dobrze, ani źle. Wyniki sportowe zadecydują.

 

Media donoszą, że za chwilę rozpoczną się potencjalne negocjacje z kandydatami. Na rynku dostępny jest Grzelak, ale nie wiadomo czy zniesie tak trudne wyzwanie. Kiedyś wspominał, że chciałby pracować w drużynie bez większej presji, jednak gorycz porażki boli każdego szkoleniowca. Arka to trudne wyzwanie. Poza tym na rynku trenerskim ciężko o kogoś z nazwiskiem. Zapomnijmy o Tkaczyku czy o niewypałach pokroju Demkowicz czy Prokop.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...