Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Piotr Gil, Korona Kielce:

 

Witam wszystkim po pierwszym naszym ligowym spotkaniu nowego sezonu. Dziś mam wyśmienity humor, bo pokazaliśmy kawał dobrego futbolu, szczególnie w pierwszej połowie, i co jeszcze ważniejsze to wygrana i trzy punkty. Lepiej sezon rozpoczynać od zwycięstwa, a właśnie ono jest naszym udziałem. W największym stopniu przyczynił się do tego Stokić, który pięknie przymierzył zza linii pola karnego. Nie mogę jednak zapomnieć, że Kowalski wybronił nam kilka strzałów, co miało niebagatelny wpływ na ostateczny wynik. Tym meczem zapewnił sobie chyba na dłuższy czas, przynajmniej do zimy, miejsce w podstawowym składzie. Mimo nieprzychylnych komentarzy na temat gry naszego środka pola uważam, że to właśnie dzięki naszym środkowym pomocnikom na początku spotkania mieliśmy przewagę, i to udokumentowaną strzelonym golem.

Odnośnik do komentarza

Trener Lecha Poznań:

 

- Cieszę się ze zwycięstwa w dobrym stylu, po przekonującej grze. Początek spotkania w naszym wykonaniu był bardzo dobry. Przeważaliśmy i z czasem nasza ofensywna gra przeniosła skutek w postaci bardzo dobrych sytuacji bramkowych. Śląsk po stracie drugiej bramki był na łopatkach i w tej chwili powinniśmy jeszcze zaatakować i zmusić rywala do większego wysiłku, ale tak się nie stało. Mimo to cieszę się z dobrego wyniku. Na inaugurację ligi pokonaliśmy najlepszy obecnie klub w kraju, który reprezentuje nas w europejskich pucharach, co oznacza, że prezentujemy dobrym poziom. Albo inaczej - potrafimy grać naprawdę niezłe spotkania, bo jak sytuacja będzie wyglądać później trudno mi w tej chwili odpowiedzieć. Mimo wszystko cieszę się, że jesteśmy dzisiaj zwycięzcami.

 

- Na uwagę zasługuje dobra dyspozycja Ponsa, który pokazuje, że jest zawodnikiem, grającym bardzo dobrze do przodu. Wierzę, że będziemy mieli z niego jeszcze pożytek. Mam również nadzieję, że z czasem nasza gra będzie wyglądała jeszcze lepiej i wyniki osiągane przez naszą drużynę zadowolą kibiców poznańskiego zespołu.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

Do wygrania ligi pozostało jeszcze 29 takich fenomenalnych spotkań. Zagraliśmy koncertowo, dokładnie tak, jak to sobie wymarzyłem. To, że Lubin i Warszawa się czepiają gola Tarachula nic nie zmienia, strzelilibyśmy bramkę i tak. Mam nadzieję, że z Gdynią będzie mógł zagrać Jasiński, wierzę w tego chłopaka - Sinkala musi spokojniej wejść w ligę. Podobnie Sagi i Fernandez, będą grać, kiedy przyjdzie na to czas.

Trenerowi Zagłębia powiem jedno - lubię Cię, mistrzu, jednakowoż trafiłeś na przyszłego potentata, trudno. Boga nie ma, Warszafka słabnie (miejmy nadzieję) i już Lechii nic nie przeszkodzi w triumfalnym pochodzie.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Cholera jasna! Tracimy cenne zwycięstwo w ostatnich sekundach spotkania. Piłkarz gospodarzy absolutnie nie powinien dojść do dogodnej sytuacji. Wielka szkoda, że nie zgarnęliśmy trzech punktów, choć remis nie jest złym wynikiem. Katastrofalnie zagrał Paberzis, który w następnym spotkaniu odpocznie. W jego miejsce powinien wskoczyć Maciejewski. Troszkę lepszej gry oczekiwałem od Sanou, ale mam nadzieję, że za tydzień się zrehabilituje. Przyzwoity pierwszy występ Zarate, dobrze zaprezentował się Kuklis, a na dodatek strzelił gola. Z ławki wszedł Rzayev, również nie zawiódł. Solidnie zagrał młodziutki Szyszko, nasza nadzieja na przyszłość.Ważne, że nie przegraliśmy, bo to mogłoby chłopaków podłamać. Za tydzień potyczka z Zagłębiem, nie będzie łatwo. Cel minimum to remis.

Odnośnik do komentarza
Falstart na inaugurację sezonu ligowego. Lech Poznań – Śląsk Wrocław, 2:0, Gazeta Wrocławska, 31/2010 (Michał Hamburger)

 

W pierwszym meczu nowego sezonu ligowego Śląsk Wrocław nie sprostał dobrze dysponowanemu Lechowi i uległ w Poznaniu 2:0. Pierwsze dwadzieścia minut meczu wystarczyło, żeby Śląsk stracił dwa gole i postawił się w bardzo trudnej sytuacji. Druga bramka dla gospodarzy padła po akcji typowej dla graczy Śląska w poprzednim sezonie – błyskawicznym kontrataku. Dwubramkowa strata okazała się zbyt duża i mimo prób piłkarzy trenera Polo, nie udało się choćby jej zmniejszyć. W drugiej połowie Śląsk już niemal dominował na boisku, ale brakowało czegoś na potwierdzenie dobrej gry. Mieliśmy swoje szanse lecz brakowało skuteczności lub znakomicie bronił bramkarz gospodarzy. To wszystko złożyło się na taki, a nie inny obraz meczu i końcowy rezultat.

 

 

 

 

 

Po meczu powiedzieli.

 

 

Marco Polo:

 

To najgorszy mecz Śląska pod moją wodzą od co najmniej pół roku. Lech nie dominował na boisku, ba, nawet był drużyną broniącą się, ale swoje okazje wykorzystał niemal w stu procentach. Nam tej skuteczności zabrakło i dlatego to spotkanie przegraliśmy. Mimo dominacji w posiadaniu piłki i większej ilości strzałów, ni e przełożyło się to na bramki. Mam jednak nadzieję, że wyciągniemy wnioski z tej porażki i zagramy znacznie skuteczniej w rewanżu meczu eliminacji do Ligi Mistrzów. Anderlecht na pewno już wie, jak zagraliśmy w pierwszym meczu tego sezonu ligowego, ale nie oddamy pola bez walki!

 

 

 

Sławomir Żurek:

 

Przedziwny był to mecz. Śląsk Wrocław miał przewagę, co do tego chyba wszyscy mają jasność, ale nie potrafiliśmy tej przewagi wykorzystać. Gratuluję trenerowi Szymanderze, który dobrze przygotował drużynę i chyba tym samym uratował swoją posadę. Zadaniem dla naszego trenera i dla nas samych jest jak najszybsze wyciągnięcie wniosków z tej porażki i zapomnienie o niej, aby do meczu z Anderlechtem przystępować ze zresetowanymi głowami. Zaliczka jaką mamy z pierwszego meczu, jest zbyt skromna, by na luzie podchodzić do rewanżu.

 

 

 

Jacek Warzycha:

 

Bardzo chcieliśmy to spotkanie wygrać. Staraliśmy się to uczynić, ale Lech był tego dnia po prostu lepszy. Nie miał wielu okazji bramkowych, ale te, które stworzył, potrafił świetnie wykorzystać. Skuteczność pod bramką przeciwnika to problem, z którym borykamy się właściwie od początku tego sezonu, ale ufam, że w końcu ofensywne trybiki Śląska zaskoczą i zaczniemy strzelać więcej bramek. Przecież skład się bardzo nie zmienił, więc trudno znaleźć przyczynę nagłej utraty zdolności zdobywania goli.

Odnośnik do komentarza

Maciej Płaskownikowski, trener ŁKS:

 

Szkoda, że w meczu otwarcia sezonu nie udało się zdobyć punktów, ale przeciwnik pokazał nam, że nawet jeśli gramy dobry mecz, to i tak jesteśmy słabsi od zespołów tej ligi. Niestety nie mogli zagrać wypożyczeni gracze i to także wpłynęło na wynik. A z Panem redaktorem, który obraził mnie podczas transmisji spotkamy się najprawdopodobniej w sądzie. Nie pozwole na obrażanie mojej osoby publicznie! Zamiana stron obrońców była celowa, miała wprowadzić zamieszanie w szeregach przeciwnika.

 

Kolejne spotkanie gramy ze Śląskiem, który na początek przegrał i teraz będzie szukał punktów u nas, ale mam nadzieję, że będziemy potrafili rozegrać dobre spotaknie i sprawić niespodziankę.

Odnośnik do komentarza

czarnychkoszulblask.blox.pl | 11:11

Początek sezonu był dla nas - kibiców Polonii Warszawa - absolutnie wymarzony. Nasz zespół spokojnie rozgromił na Konwiktorskiej bardzo mocny GKS Bełchatów i pokazał wszystkim, że w tym sezonie Czarne Koszule mogą być... czarnym koniem rozgrywek. Jeśli chodzi o inaugurujące spotkanie, to ciężko cokolwiek skrytykować. Przekonujące zwycięstwo 4:0 dało nam wiele radości i uśmiech kibiców na trybunach był całkowicie uzasadniony. Miejmy nadzieję, że problemy związane ze zmianami trenerów mamy już za sobą i w tym sezonie Kucharski pokaże swój kunszt, gdyż widać, że ma pomysł na ten zespół.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

 

Co tu powiedzieć. Skompromitowaliśmy się na całej linii. Graliśmy całkiem inaczej niż sobie założyliśmy przed meczem. Drużyna zagrała kompletnie bez pomysłu i chęci. Bezsensowne i nieprzygotowane strzały nikomu zwycięstwa nie dadzą. O decyzji sędziego szkoda nawet rozmawiać. Taki mamy poziom sędziowania w Polsce i długo się to nie zmieni. Atak słabo, pomoc słabo, obrona jeszcze gorzej. Trudno nawet kogoś pochwalić. Jedynie Tadek Szczęsny zagrał nieźle, ale w pojedynkę meczu się nie wygra. Mecz z Lechią staramy się puścić w niepamięć i postaram się jak najlepiej przygotować drużynę do meczu z Polonią Bytom. Bez kilku zmian się nie obejdzie.

Odnośnik do komentarza

Kamil Gibała, Górnik Zabrze

 

Na początku Chciałbym bardzo podziękować naszym fanom za wspaniały doping przez całe 90 minut. Z pewnością ich pomoc, walnie przyczyniła się do odrobienia przez nas jednobramkowej straty. Teraz przejdźmy do meczu. Na pewno widowisko nie należało do zachwycających. Sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo, przez co oglądaliśmy dość senne spotkanie. Jestem rozczarowany postawą naszego kapitana, Łukasza Cieślaka, który rozegrał bardzo słabe zawody i nie potrafił skutecznie rozegrać piłki. Zawiódł mnie również, Tomek Lachowski choć jego słabszą dyspozycję można wytłumaczyć występem w mistrzostwach świata i niemożnością przygotowywania się z zespołem. W następnym meczu najprawdopodobniej dojdzie do korekt w ofensywie. Z pewnością nie zawiódł Nuno Fernandes, który przez cały mecz był aktywny i z łatwością dochodził do sytuacji podbramkowych. Musi jednak popracować nad skutecznością. Cieszy bramka strzelona w ostatniej minucie, bo dowodzi, że zespół jest w stanie grać do samego końca. W następnej kolejce powalczymy o pierwsze zwycięstwo w extraklasie!

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Żenada. Nawet rezerwy nie powinny grać tak źle. Powiem szczerze, na zwycięstwo w tym meczu nie liczyłem, remis był bardziej realnym celem. Jednak zostaliśmy znokautowani, zniszczeni. Polonia mogła spokojnie wygrać ten mecz 8:0. Po takiej grze w sumie nie mam słów. Mam nadzieję, że z Vitorią będzie lepiej, jeśli gra pierwszej drużyny będzie wyglądała tak jak rezerwowych, będziemy musieli zastanowić się nad poważnymi zmianami. Gratulacje dla Polonii, potrafili wykorzystać nasze słabości, chociaż nie było to znowu jakieś bardzo trudne zadanie.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

Panie Płaskownikowski, o ile twórców "Magazynu" nie trawię, o tyle zamiana stron obrońców, formacji stricte reakcyjnej i wtórnej do atakujących, jest absurdem, z jakim nawet wśród bezsensów trenera Karpińskiego się nie spotkałem (choć nie powiem, żebym się takiego kwiatka z ust tego pseudoszkoleniowca nie spodziewał). Weź pan się lepiej do pracy, bo i z gorszym składem drużyny brnęły przez ligę.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Legia Warszawa

 

Słaby mecz w naszym wykonaniu. Widać, że mecz z Basel odbił nam się czkwawką, jednak ważne są zdobyte 3pkt. Poprawnie zaprezentowała się cała jedenastka, a Mastelarz był takim jeźdźcem bez głowy, co poskutkowało golem samobójczym. W meczu z Basel wystąpi za niego Lis, który jest doświadczonym zawodnikiem i na pewno poradzi sobie na szczeblu międzynarodowym. Oczekiwania przed Basel są duże, kibice oczekują od nas zwycięstwa, ja natomiast chcę po prostu awansu do następnej rundy. Chcę zdementować wieści z Gdańska, gdzie trener Moniuszko uważa, że "Warszafka" osłabła. Grubo się Pan myli, a najbliższą okazję by się o tym przekonać będzie miał Pan już niedługo... Chciałbym również podziękować trenerowi Grzelakowi za udzielone mi wsparcie, bardzo mi byłoby miło, jakby zgodził się Pan wziąć udział w kolacji klubowej po meczu z Basel. W ostatnim punkcie mojej wypowiedzi prosiłbym, by ludzie kompletnie nie mający doświadczenia, nie wysyłali do mnie swoich CV w sprawie pozycji mojego asystenta. Ta pozycja jest już obsadzona i współpraca między nami jest wzorowa.

Odnośnik do komentarza

Maciej Płaskownikowski, ŁKS:

Panie Moniuszko, czytam te Pana wypociny od dłuższego czasu. Wcześniej czepiał się Pan innych, widzę, że i mnie dostąpił ten zaszczyt. To co ja robie z moimi graczami na boisku to moja prywatna sprawa, więc weź się Pan odpieprz i zajmij dalszymi kontaktami z sędziami, żeby widzieli więcej ewidentnych karnych dla Pana drużyny. Cały kraj widział, że nie było karnego, a Pan zaciekle twierdzi, że był. To nie jest normalne. Powodzenia życzę i żegnam!

Odnośnik do komentarza
W Wodzisławiu na remis. Dziennik Zachodni, str 54

Odra (0) 1:1 (1) Cracovia

 

Na inaugurację rozgrywek w Ekstraklasie podopieczni nowego szkoleniowca Odry, Marcina Chybiorza, zremisowali z trzecią siłą poprzedniego sezonu - Cracovią Kraków. Pomniejszy sukces piłkarzy znad Lesznicy zawdzięczać można nie tyle sportowej postawie, co... niezbyt wygórowanym wymaganiom rywala. Wszystko przez europejskie puchary, którymi pupile Pawła Laskocza często są w ostatnim czasie traktowani. Fakt ten przełożył się na zaangażowanie w mecz ligowy jedynie piłkarzy rezerwowych, którzy, jak widać, świetnie sobie poradzili.

Chóralne ataki Cracovii w pierwszej i zmiana ról piłkarzy obu zespołów w drugiej, to najkrótszy z możliwych opisów spotkania zespołów z południa Polski.

 

Oto co powiedział po meczu Chybiorz:

- Dla mnie osobiście ważnym było, by nie przegrać pierwszego meczu w sezonie, toteż po części czuję się spełniony jako trener. Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że rywale nie wystąpili w optymalnym składzie, więc oczekiwania co do wyniku były z pewnością większe. Być może właśnie ta presja sprawiła, że pierwsza połowa spotkania nie wyglądała w naszym wykonaniu zbyt dobrze, co koniec końców doprowadziło do sytuacji, w której zabrakło nam czasu na powalczenie o coś więcej w drugiej. Niemniej jednak remis traktuję jako dobry prognostyk przed dalszymi grami w lidze. Szkoda kontuzji Markowskiego, jego absencja w następnym meczu to dla nas ogromna strata.

Nie chciałbym również, by w moich wypowiedziach dla mediów odczytywano chęć podlizywania się innym, mającym swoją markę w Polsce, szkoleniowcom. Nie znoszę wazeliniarstwa. Pedalstwa również. Dlatego bez ogródek powiem, że pierdo** Laskocza (oczywiście - zgodnie z powyższym - w niedosłownym znaczeniu tego słowa) i jego klub, tak jak wszyscy managerowie pierd*** kluby i trenerów swoich rywali (lecz publicznie o tym nie wspominają). Jestem jednak pełen podziwu, jeśli chodzi o warsztat pracy, który posiada, a w europejskich pucharach życzę mu jak najlepiej. Moim zdaniem wśród polskich klubów, które w tych rozgrywkach uczestniczą, Laskocz i jego piłkarze są w stanie dojść najdalej.

Odnośnik do komentarza

Podsumowanie okresu przygotowawczego i okna transferowego w wykonaniu trenerów:

Największą aktywnością popisywał się Counter (17pkt), w dalszej kolejności bardzo zadowolony jestem z zaangażowania Kinasa (16pkt), gilika (15pkt), Peedro (15pkt), demrenfarisa (13pkt), Kuchara (13pkt) i Texasa (13pkt). Narzekać nie mogę na Buffu (10pkt), Fenomena (10pkt), Ersana (9pkt), Głosika (9pkt) i Mr Dawida (9pkt). Gorzej wypadli (prawdopodobnie przez brak częstszych wypowiedzi czy reakcji w okienku transferowym) daniel90 (8pkt), citko (7pkt), płaski (6pkt). Bardzo słabo Lucas, który dostał jedynie 2pkt (nie pojawiła się ani jedna wypowiedź czy news o drużynie).

Ogólnie jestem zadowolony, większej ilości osób bardzo zależy na projekcie, czym urozmaicają go swoimi wypowiedziami czy dodawanymi newsami. Gorzej zaprezentowała się garstka osób, choć mi tak naprawdę chodziło o aktywność w oknie transferowym oraz kilka zdań na temat przygotowań, w końcu razem tworzymy tego opka ;).

 

 

Transfery dokonane 1. sierpnia:

Florian Schopp, Lech Poznań => Lillestrom

Remigiusz Wójcik, Lech Poznań => Zenit St. Petersburg

Norbert Kantor, Zagłębie Lubin => Krylia Sowietow Samara

Konrad Dziubiński, Ruch Chorzów => Krylia Sowietow Samara

Daniel Kehinde, Arka Gdynia => Rosenborg Trondheim

 

 

_______________________

Plany:

LM i LE dziś.

Kolejka ligowa przy dobrych wiatrach zostanie rozegrana jutro o 22:00. Wszystko będzie zależeć kiedy dostanę składy. Po pucharach będzie skrin z kontuzjami.

Odnośnik do komentarza

20:45 Anderlecht Bruksela – Śląsk Wrocław, 3. runda eliminacji do Ligi Mistrzów, rewanż (0:1), Polsat, belgijska stacja sportowa

 

Wielki rewanż, który ściągnął na stadion ponad 25 tysięcy widzów, w czym garstka osób z Wrocławia. Jakieś 400-500 osób. Momentami bardzo dobrze słyszalni. Wiara czyni cuda – takie złote tezy rzucali fani gości przed rozpoczęciem spotkania. Wiemy kilka faktów przed samym meczem – Anderlecht zamierza wybiec w najmocniejszym składzie, by zapobiec wszelkiej kompromitacji, bo na pewno to Belgowie są faworytami spotkania, szczególnie, że wystąpią przed własną publicznością. W lidze ograli 3:0 Club Brugge i pokazują, że wchodzą na falę, która poprowadzi ich do kolejnych zwycięstw. Śląsk zaliczył falstart ligowy i niestety musi pogodzić się z porażką z Kolejorzem. Polskiemu zespołowi o wiele ciężej grać na dwa fronty, bo po prostu nie są przyzwyczajone do rywalizacji co trzy dni. Przechodzimy do rywalizacji.

W 1. minucie poważny błąd Mosóra, który po otrzymaniu podania wpadł na Bonniego i stracił piłkę. Napastnik ruszył do przodu i zbiegał do prawego boku, by dośrodkować piłkę po ziemi, ale na szczęście Żurek świetnie się zachował i dobrze ustawiony wybił futbolówkę z dala od pola karnego. Takie błędy nie mogą się zdarzać. W pierwszych fragmentach arbiter zaznaczył, że nie będzie pobłażliwy dla wybryków zawodników, którzy odważnie wchodzili w nogi rywalom. To Anderlecht preferował agresywny futbol, by zepchnąć Śląsk do obrony. Dodatkowy brak Małkowskiego to spore osłabienie. Z przodu próbował dać znać o sobie Woś, ale każde górne zagranie zbierali stoperzy, którzy lepiej się ustawiali. Woś nie miał za wiele do powiedzenia. W 6. minucie rywale szukali strzału przed polem karnym, w końcu uderzał Radulovic. Sporo musiał nabiegać się Mosór za Bonnim, który odważnie zrywał się do indywidualnych rajdów. W 11. minucie Lazarevic ujrzał żółtą kartkę za ostre wejście z tyłu w Wosia. Zaczęli szybko goście, którzy zepchnięci przez pierwsze 10 minut mogli w końcu rozwinąć skrzydła. Skrba do Kiły, ten uciekł Fringsowi, który czatował na prawej obronie, znalazł się na skraju pola karnego, zdecydował się na uderzenie, znakomicie przy krótkim słupku zaskoczył bramkarza, który również nie popisał się przy całej sytuacji. Mógł lepiej się zachować, a tak, Śląsk wychodzi na prowadzenie i teraz rywale muszą zdobyć aż trzy bramki! W 16. minucie kolejna szansa i dokładne rozgrywanie piłki przez gości na krótkiej przestrzeni, zagranie Piątka do Mazurka, uderzenie, ale po rykoszecie piłka wyszła za linię końcową. Przy rzucie rożnym sędzia dopatrzył się faulu. Szybko wznowili gospodarze. Niesieni dopingiem rywali przedzierali się przez kolejne formacje Śląska. Świetnie Radulovic dośrodkował z lewej strony, Piątek nie zdążył zablokować, najwyżej wyskoczył Vanderbergh, który równocześnie ze Skrbą obili piłkę od ziemi, znalazł się niekryty Bonni, który urwał się Mosórowi i uderzył z najbliższej odległości. Mamy wyrównanie. Warzycha nie zamierzał czekać z odpowiedzią, dlatego odważnie ruszył do przodu. Wyraźnie zależało mu na zwycięstwie, dlatego szukał jakichś stałych fragmentów gry, gdy nie mógł się przedrzeć swoją flanką. W 20. minucie znaleźliśmy się pod polem karnym rywali, ale żadne zagrania – ani Góreckiego, ani Mazurka nie pomogły, bo Woś był odcięty od podań. W 23. minucie Skrba wybił piłkę rywalowi spod nóg i wyratował własny zespół przed strzałem. Anderlecht na połowie przeciwnika. Totalna dominacja, bo nawet Woś biegał wśród linii obronnej, która stała przed linią środkową. Szukali różnych rozwiązań do momentu 29. minuty. Szybkie rozrzucenie do Radulovica, który zdecydował się na zejście do środka, czym zmylił Piątka. Zrobił przewagę w środkowej strefie, Dograł prostopadłą do Marxa, nie zdążył za akcją Zieliński, który był za plecami rywala, uderzenie po ziemi i gool! Anderlecht prowadzi 2:1. Niesamowite jak Belgowie zepchnęli Śląsk do głębokiej defensywy. My się pytamy gdzie byli stoperzy? Zieliński dalej starał się zneutralizować poczynania Radulovica, ale ten jak najbardziej wyróżniał się na tle kolegów. Znajdował się w każdej pozycji i próbował cały czas znaleźć któregoś z kolegów w polu karnym. W 39. minucie z dystansu uderzał Diouf. Nieudanie. Do końca pierwszej połowy Śląsk wytrzymał nacisk ze strony gospodarzy.

Anderlechtowi brakuje tylko jednego trafienia, które wisi na włosku. W 48. minucie Skrba nie zdołał powstrzymać Vanderbergha, który minął trzech rywali, ale jego dogranie wybił ostatecznie Żurek i rywale mieli rzut rożny. Wkrótce żółte kartki ujrzeli Mazurek i Górecki za ostrą grę w środkowej strefie boiska. Zdarzało się, że dochodziło do brutalnych przewinień. W 54. minucie skuteczna interwencja Pałysa po strzale Marxa. W 55. minucie wydawało się, że Śląsk zapewnił sobie awans dalej, bo po dośrodkowaniu Warzychy Żurek głową wpakował piłkę do siatki, lecz sędzia przerwał grę i uznał faul środkowego obrońcy. Decyzja kontrowersyjna, ale ciężko ocenić. Żurek znalazł się na plecach rywala, który wyraźnie niżej skoczył i przegrał walkę o pozycję. W 67. minucie Pałys bardzo pewnie na przedpolu. Mieliśmy wielkie widowisko, ale także spore nerwy, bo Śląsk ponownie zmuszony był bronić swojej szesnastki przed napadami rywali. Ci natomiast nie mieli pomysłu jak przedrzeć się przez szczelną defensywę, dlatego próbowano strzałów z dystansu lub prostopadłych piłek, które wyczuwał Pałys. W 77. minucie kiepskie wybicie Pałysa mogło się zemścić, bo piłka znalazła się na dwudziestym metrze pod nogami Bonniego, lecz uderzenie niecelne. Sporo szczęścia gości. W 80. minucie Lewandowski pokazał się z niezłej strony, bo po dograniu Mazurka przetrzymał piłkę odwracając się plecami do rywala, zagrał na skrzydło do czystego Warzychy, szybka centra w pole karne, rywale nie nadążali za szybko lecącą piłką, Kiła wyskoczył lepiej niż Parodi i zmieścił piłkę w siatce!!! Sektor gości oszalał, ławka trenerska również!!! Śląsk doprowadził do remisu i Anderlecht ponownie musi szukać dwóch trafień. W 85. minucie ich sytuacja się skomplikowała. Breikstas w swoim debiucie mocno oberwał po nogach, z tyłu ostrym wślizgiem wszedł Marx, który ujrzał za chwilę czerwoną kartkę. W 90. minucie jeszcze jedna oskrzydlająca akcja rywali, dogranie Parodiego do Ahna. Nie pobiegł za nim Piątek, całkowicie odpuścił, Ahn przyjął piłkę, uderzył w przeciwległy róg i Pałys mógł mieć pretensje tylko do kolegi z zespołu. Ostatecznie Anderlecht wygrywa, ale odpada z rywalizacji o rozgrywki Ligi Mistrzów. Śląsk zagra w playoffach, a już w piątek podczas losowania okaże się z kim. Jeszcze jedna dobra wiadomość to to, że Śląsk zostanie rozstawiony.

 

Anderlecht Bruksela – Śląsk Wrocław 3:2

12’ Kiła 0:1

18’ Bonni 1:1

29’ Marx 2:1

80’ Kiła 2:2

90’ Ahn 3:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Massimiliano Saccani

Widzów: 25404

Dwumecz: 3:3

Awans: Śląsk Wrocław

 

 

 

- Adam Kiła jest z nami. Adam, świetna wygrana, pierwsza i druga bramka kluczowe, bo najpierw pokazałeś Belgom, że muszą strzelić trzy gole, a kiedy mogli osiągnąć korzystny rezultat znów jedno dobre rozegranie, piłka na głowę i gol.

- Zabraliśmy im marzenia. Ktoś musi przegrać, żeby ktoś wygrał, prawda? To jest dwumecz, takimi prawami się rządzą, że dziś jednak wyjazd wyszedł nam na dobre. Najpierw u siebie zagraliśmy koncertowo. Tutaj trochę nas przycisnęli, ale liczyła się skuteczność i udało się zgarnąć awans do 4. rundy.

- Wiesz, że przejmujecie współczynnik po Anderlechcie?

- Nie wiem, jakoś nie interesowałem się takimi sprawami. W takim razie będzie nieco łatwiej chyba w tej rundzie, ale nikogo nie lekceważymy. Pamiętam, że Gruzini wbili nam dwa gole. Nikt mistrzostwa w prezencie w Europie nie dostaje, grają sami najlepsi.

- Co z Małkowskim, wiadomo?

- Miał rozciętą rękę i dziś nie mógł zagrać, ale na ligę powinien być gotowy. Nie mi wypowiadać się w roli lekarza, ale czuł się dobrze i wczoraj wrócił do treningów.

- Lewandowski jednak dał dobrą zmianę.

- Ten młody chłopak nam pomógł i odegrał ważną rolę w końcówce, kiedy świetnie się zastawił przed obrońcą.

- Dziękuję za rozmowę!

 

 

- Teraz jesteśmy z dyrektorem sportowym, Łukaszem Lechem, panie Łukaszu, jakie plany teraz? Bo wcześniej chyba wyznaczona była ta 3. runda i typowe „a potem zobaczymy”.

- Tak też nastawialiśmy się na rywalizację z Anderlechtem. Nie ma mowy przecież o zagrożonej posadzie trenera, który również zmartwił się naszymi problemami finansowymi. Dziurę zakopaliśmy pieniędzmi z transferu Issaha. Wracając do pytania – nie wiedzieliśmy czy zdołamy przejść Belgów, 4. runda Ligi Europy by nas zadowoliła również. Gruzini byli obowiązkiem klubowym, prawda? Teraz poczekamy na losowanie, póki co, niech dziś zawodnicy cieszą się z sukcesu, jakim jest wyeliminowanie klubu z Brukseli.

- Mam tu listę zespołów, które awansowały: CSKA Sofia, Rosenborg, Young Boys Berno, Dynamo Zagrzeb, Partizan, Slavia, Salzburg, Anothorsis i Kopenhaga. To nie są kluby z najlepszych lig.

- My to wiedzieliśmy. Jeszcze nie wiemy kto będzie rozstawiony, a kto nie. Nie mam jakiegoś specjalnego typu, bo przecież wszystkie te ekipy prezentują równy poziom, a na dodatek nie budzą mojej niechęci czy jakiejś szczególnej sympatii.

- Może Dynamo Zagrzeb? Gra tam Issah, który nie mógł przebić się we Wrocławiu do pierwszej jedenastki.

- U nich jest rywalizacja, którą wygrywa. Zresztą, na stół wyłożyli grube miliony, więc taki piłkarz praktycznie musi grać. Są pokładane w nim spore nadzieje, a z tego co wiem w lidze gra z powodzeniem, podobnie w eliminacjach Ligi Mistrzów.

- Nie żałujecie transakcji?

- Nie, musieliśmy kogoś sprzedać, by pozyskać potrzebne pieniądze. Nie mogliśmy założyć z góry, że awansujemy do Ligi Mistrzów. Przed nami jeszcze dwa spotkania z mocnym klubem europejskim, z mistrzem kraju, nie wiem czy będzie to Norwegia czy Chorwacja.

- Jak ze sprzedażą innych graczy? Wiadome jest, że narzekają Małkowski, Skrba i Piątek. Marzy im się odejście.

- Powiedzieliśmy tym piłkarzom, że póki gramy w europejskich pucharach to nie będziemy osłabiać zespołu, bo już nie ma takiego przymusu. Tą wygraną zapewniamy sobie występy minimum w grupie Ligi Europejskiej, więc raczej ci piłkarze zostaną do zimy. Potem pomyślimy wspólnie ze szkoleniowcem, bo przecież on potrzebuje szerokiej kadry, a nie 14-15 piłkarzy, by radzić sobie w lidze.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

 

 

 

 

______________________________

KONTUZJE - czekam na składy, jak dziś podacie to rozegram wieczorem, jak nie to jutro o 20:00.

Odnośnik do komentarza

Vitoria Setubal – GKS Bełchatów, 3. runda Ligi Europejskiej, rewanż (2:2), Polsat Sport Extra, portugalska telewizja

 

Wielkie wydarzenie w Portugalii, a szczególnie w Setubal, bo Vitoria nigdy nie wyróżniała się w europejskich rozgrywkach, mieli bardzo mało okazji do zaprezentowania się w Europie. Teraz na ich drodze w 3. rundzie staje GKS Bełchatów. Nasz polski zdobywca pucharu krajowego zremisował na własnym stadionie 2:2, dlatego musi dziś myśleć jedynie o zwycięstwie, bo głupio zastanawiać się jak zremisować na przykład 3:3. Wierzmy w kunszt Białka, który oszczędził podstawowy skład i dostał sromotne lanie w lidze od Polonii Kucharskiego. Oby Bełchatowianie odbili się od dna. Dziś całkowicie inna jedenastka niż w weekend, a taka sama jak przed tygodniem w pojedynku w pucharach czy w meczu z Superpucharu Polski. Zapraszamy na widowisko.

GKS preferował spokojne rozegranie – po szybkim odbiorze piłki przez Kołodziejczyka goście próbowali kreować akcję. Do boku zbiegał Sobolewski, ale szybko oddawał futbolówkę do Viniciusa. To boczni obrońcy mieli kierować akcjami bokiem czy z lewej, czy z prawej strony. Już w 1. minucie po dokładnym podaniu Kołodziejczyka w pole karne wbiegł niekryty Mikołajczak, który strzelił tylko w golkipera. Pierwsza okazja zaprzepaszczona. Oby było tylko lepiej. W 6. minucie świetnie popisał się Giel, który odnalazł na lewym skrzydle Sobolewskiego, szybko ruszył do przodu, ale napastnik GKSu również nie zamierzał spuszczać z tonu i popisał się niezłym dryblingiem, minął rywala, zagrał do wbiegającego Giela, mocne uderzenie, szczęśliwie broni golkiper, wypluł piłkę na szósty metr, tam szukał szansy Zarytskyi, ale obrońcy wyblokowali go, golkiper rzucił się na futbolówkę. Górne piłki na napastników gospodarzy sprawiały spore problemy Wierzbickiemu i Rocce, którzy najpierw przegrywali w powietrzu, by wzajemnie się asekurować i wybić rywala z rytmu. W 13. minucie dobra prostopadła piłka Zarytskiego na Sobolewskiego, jednak Paulo przeszkodził napastnikowi GKSu i odebrał mu piłkę. Za wolno! Rywale szukali również swoich szans w przedarciu środkiem boiska. Udało się w 23. minucie, dobre zagranie do Araujo, uderzenie zza pola karnego, źle ustawieni Wierzbicki i Rocha tylko spoglądali na zachowanie napastnika, ale Kowalczyk na szczęście dobrze się ustawił i złapał pewnie piłkę. W 25. minucie dobrze odebrał Nnanna, podał daleko do Zarytskiego, który w powietrzu przegrał o piłkę, ale był wyraźnie faulowany. Tak powolnie przesuwali grę piłkarze GKSu. Głównie korzystano z potencjału Viniciusa i Nnanny, którzy ustawieni na bokach potrafili ofensywnie wejść w akcję. W 26. minucie Mikołajczak zagrał do Giela, mocne uderzenie z dystansu obiło słupek i futbolówka wyszła za linię końcową. W 30. minucie znakomita interwencja po strzale Martinsa. Świetnie zachował się Kowalczyk, który stał czujnie przy słupku i przy uderzeniu wybił piłkę na róg swoim ciałem. W 32. minucie Paulo ujrzał żółtą kartkę za faul na Kołodziejczyku, który naszym zdaniem był powstrzymywany w polu karnym. Sędzia dyktuje rzut wolny z linii szesnastki. Piłkę uderzył Okoro, ale ta trafiła jednego z kibiców na stadionie. Można to zaliczyć do sukcesów, bo fanów na stadionie niewielu. Grupa około stu osób regularnie dopingowała GKS. W 37. minucie kolejna świetna interwencja Araujo po strzale Zarytskiego, którego w pole karne wpuścił Mikołajczak podaniem w tempo. Obrońcy rywali zagubili się i plątali we własnym polu karnym. W końcówce Giel długim podaniem za linię obrony znalazł Sobolewskiego, lecz snajper GKSu za mocno wypuścił sobie piłkę. Do przerwy remis, który premiuje Vitorię w dalszej grze.

W drugiej połowie znów mogliśmy podziwiać kunszt Kołodziejczyka, który po podaniu od Viniciusa od razu z pierwszej piłki odnajdywał kolegę – obojętne czy był to środkowy pomocnik Giel, który skierowany na bramkę rywali ruszał do ataku czy napastnik Sobolewski, który po otrzymaniu podania znajdował się w opiece dwóch obrońców rywali i musiał szukać drogi dalej. Właśnie Kołodziejczyk starał się wybiegać do piłek i brać rozegranie na własne barki, ale szybko pozbywał się futbolówki, by rywale nie zdążyli do niego dobiec. W 55. minucie Mikołajczak zdecydował się na prostopadłe podanie w pole karne, gdzie znalazł się Zarytskyi, ale bramkarz zachował się jeszcze lepiej, bo wybiegł do piłki i skupił się jedynie na wygarnięciu jej spod nóg. Rywale również mieli swoje szanse jak rzut rożny w 57. minucie, lecz świetnie na linii znalazł się Kołodziejczyk, który instynktownym wybiciem głową wyratował swój zespół od utraty gola. W 60. minucie Mikołajczak niepotrzebnie wyczekał rywala, ale dograł futbolówkę w tłum graczy, znalazł się Zarytskyi, który słynął ze strzału z obrotu, jednak Araujo ponownie broni! Fenomenalny mecz tego golkipera. Ukrainiec spisywał się coraz słabiej z minuty na minutę, dlatego trener zdecydował się na Łukasika w jego miejsce. Pozostał na murawie Sobolewski, który sporo biegał i pracował na rzecz zespołu. W 70. minucie za kontrą rywali nie zdążył Górski, który wszedł na prawą obronę, bo słabo w środku prezentował się Rocha, ale przy strzale Mwaikimby GKS miał sporo szczęścia – rywal przestrzelił. W 80. minucie kolejna dobra akcja lewym skrzydłem rywali, dogranie w pole karne, gdzie piłkę w powietrzu wywalczył Nnanna, ale rywale nie dawali za wygraną i nadal próbowali skutecznego pressingu. Obrońcy panicznie wybijali piłkę po autach czy nawet kornerach. Czasu było coraz mniej, a na twarzy Białka pojawiało się większe zdenerwowanie. W 86. minucie Górski zagrał z autu do Mikołajczaka, podanie do zbiegającego Viniciusa, prostopadła piłka tuż za plecy zgromadzonej grupki piłkarzy... odciągnął ich uwagę Łukasik, świetnie w tempo wbiegł Sobolewski, uderzenie po ziemi z najbliższej odległości i gol staje się rzeczywistością!!! Po ogromnych męczarniach goście wychodzą na prowadzenie! Końcówka meczu to wyraźne zyskiwanie cennych sekund. Ostrzeżenie otrzymał Kowalczyk, który zwlekał z rozpoczęciem gry. Rywale szukali akcji prawą stroną, ale niedokładne dośrodkowanie wyszło za linię końcową. Ostatnie wybicie i.... gwizdek arbitra!!!! GKS gra dalej! Brawo! Sobolewski w ramionach kolegów, znakomita końcówka, udało się zdobyć gola po tylu pięknych paradach Araujo. 4. runda Ligi Europy dla GKSu! Czekamy na inne polskie kluby.

 

Vitoria Setubal – GKS Bełchatów 0:1

86’ Sobolewski 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Michael Werner

Widzów: 2732

Dwumecz: 2:3

Awans: GKS Bełchatów

 

 

 

- Rozmawiamy z jednym z bohaterów, Arturem Sobolewskim. Sobol, świetna końcówka, ale dlaczego tak długo męczyliście się z Vitorią?

- To typowy portugalski średniak, ale w naszej lidze mogliby sporo namieszać. Pokazali siłę w defensywie, a dziś głównie z dobrej strony zaprezentował się golkiper rywali. Cieszę się, że mogłem strzelić tego gola, bo potrzebowałem takiego przełamania, bo w GKSie gra się ciężej niż w Lechii.

- Możesz powiedzieć dlaczego?

- W Gdańsku miałem sporo sytuacji, bo zespół grał pode mnie. Obok miałem doświadczonego Ozima. Tutaj jest inaczej. Gramy bardziej zespołowo, a trener Białek to całkiem inny człowiek, poukładany, dlatego w szatni również jest wszystko w jak najlepszym porządku. Cieszy mnie wygrana zespołu i dalszy awans, to coś pięknego.

- Sobolewski nie chciał już grać w Gdańsku, dlaczego?

- Tak jak mówię, większe pole do rozwoju mam w Bełchatowie, skąd zostałem wypożyczony. W tym roku chcę powalczyć w lidze o wygrane, o wysokie cele, a na dodatek skusiła mnie perspektywa gry w europejskich pucharach, przygoda dopiero się rozkręca! A tak serio, chcę, byśmy przeszli tę 4. rundę, będzie ciężko, ale każdy z nas marzy o fazie grupowej.

- Dziękuję Sobol za rozmowę.

 

 

 

- Dyrektor sportowy, Dawid Antczak z nami, witamy.

- Witam.

- Piękna przygoda GKSu dopiero się rozpoczyna, ale po remisie u siebie kibice będą mieli okazję co najmniej raz obejrzeć GKS w akcji.

- Cieszy mnie to niezmiernie. Cały zespół zaprezentował się nieźle. Nasze nowe nabytki jak Giel i Vinicius nie zawiodły. Na pewno nie mówię o Williamsie, bo to transfer bardziej w celu urozmaicenia kadry dla Białka.

- Są jeszcze jakieś braki?

- Na pewno przydałby się jakiś jeszcze środkowy pomocnik, choć Zając i Więckowski mogą tam grać, a o porażce ligowej musimy jak najszybciej zapomnieć, bo to typowa wpadka, gdzie Polonia wykorzystała wszystkie cztery stuprocentowe sytuacje.

- No właśnie, czeka was dłuższa przygoda z europucharami, dlatego warto chyba w lidze również grać na sto procent?

- Trener Białek musi pogodzić i puchary, i ligę, bo w lidze również chcemy zająć przyzwoitą lokatę. Liga Europejska to wielka przygoda dla Bełchatowa, a teraz naszym celem staje się awans do fazy grupowej, bo po to znaleźliśmy się w 4. rundzie, teraz nie odpuścimy.

- Nie straszne wam zespołu pokroju Sevilli czy Manchesteru United?

- To może być ta nasza wielka przygoda. Liczymy na troszeczkę szczęścia w losowaniu, choć wiadome jest, że będziemy nierozstawieni. Musimy pracować na swój współczynnik i przede wszystkim niech klub idzie do przodu.

- Dziękuję dyrektorowi sportowemu za rozmowę.

 

 

 

 

 

 

Rozmowa z Krystianem Grzelakiem, byłym trenerem Legii, przed meczem.

- Jak nastroje przed meczem? Mnóstwo kibiców właśnie kieruje się na Łazienkowską.

- Mój nastrój jest doskonały. Chłopcy wywalczyli sobie niezłą zaliczkę już w Szwajcarii, gdzie wygrali z Bazyleą 2:0. To pozwoli im teraz na spokojną i rozważną grę, która powinna poskutkować awansem do dalszej fazy rozgrywek. W Warszawie dzisiejszy mecz jest prawdziwym świętem - stadion zapełni się do ostatniego miejsca, a fani na trybunach stworzą niesamowite widowisko. Mam nadzieję, że poziomem dorównają także piłkarze.

- Podobno ma zostać Pan doradcą trenera Skury? Ile w tym prawdy?

- Co prawda, nie było bezpośredniego kontaktu ze strony czy to Pana Skury, czy też zarządu Legii, ale myślę, że byłbym skłonny wrócić do Legii w jakimś charakterze. Myślę, że dobrze zrozumiałem się i poznałem zespół, więc co nieco mógłbym podpowiedzieć. Na razie jednak nie ma takiego tematu, więc nie powinniśmy się nad tym zastanawiać.

- Widzimy, że jest Pan nadal zainteresowany klubem, który prowadził. Kibice kazali ponownie przekazać podziękowania, nadal dziwią się czemu trener posunął się na tak radykalny krok. Wszyscy wierzą w mistrzostwo w tym roku.

- Przede wszystkim jestem człowiekiem słownym. Jakiś czas przed zakończeniem ubiegłego sezonu powiedziałem, że jeśli nie zdołam doprowadzić Legii do mistrzostwa Polski, zrezygnuję z prowadzenia tego zespołu i oddam go w ręce lepszych. Tak też się stało, choć wydaje mi się, że rozstaliśmy się w bardzo pozytywnych relacjach i nie zamknąłem sobie furtki do ewentualnego powrotu na Łazienkowską. Nawiązując do kibiców... także jestem im ogromnie wdzięczny za wsparcie, jakie od nich otrzymywałem i otrzymuję nadal. To pokazuje, że moja praca w Warszawie nie poszła na marne. Chcąc w symboliczny sposób podziękować fanom - jak widać - nie założyłem dziś garnituru, tylko zdecydowałem się na biały, legiijny t-shirt i trybunę północną. Będzie się działo.

 

 

Legia Warszawa – FC Basel, 3. runda Ligi Europejskiej, rewanż (2:0), Polsat Futbol, szwajcarska telewizja

 

Wielkie wydarzenie dla kibiców Legii. Do Warszawy przyjechała Bazylea. Wielki klub z tradycjami, który... przegrał niespodziewanie w Szwajcarii 2:0 z Wojskowymi. Niesamowita sprawa – położenie bardzo komfortowe, ale z drugiej strony można bardzo łatwo stracić prowadzenie w tym dwumeczu. Legia w pełni skoncentrowana, zawodnicy jakby ignorowali swoich kibiców, którzy godzinę przed meczem w liczbie około 10 tysięcy zgromadzili się przy Łazienkowskiej. Nie mogło zabraknąć trenera Grzelaka, który pewnym krokiem zmierzał na stadion. Dziś obiecał, że nie wejdzie na lożę dla vipów, a odwiedzi kibiców, którzy tak mocno go wspierali przez cały poprzedni sezon i na dodatek dziękowali mu na inaugurację tego. Prawdziwa inauguracja tego sezonu to właśnie mecz u siebie z FC Basel. W Legii praktycznie bez zmian. Na boku obrony dziś wystąpi Garcia, z drugiej strony powołany do reprezentacji Skorupski. Na ławce Gwata, zastąpi go dziś Miljkovic, który otrzymał szansę gry. Trener Skura ma spore pole manewru, jak zaznaczył, nie potrzebuje wzmocnień, a postawi na pełne zgranie zespołu.

Spodziewaliśmy się porywającego spotkania, ale kibice mogli się rozczarować pierwszymi sekundami spotkania, gdzie piłkarze Legii jakby skupiali się na dokładności podań o wiele bardziej niż na tempie rozgrywania akcji. Nasza kamera chwilowo uchwyciła trenera Grzelaka, który zamierzał przez jakiś czas poprowadzić doping na Łazienkowskiej. Niesamowita atmosfera mogła nieść zespół po zwycięstwo! W 4. minucie obrońcy zagapili się i przepuścili Pavlovica, jednak Lis próbował wytrącić rywala z równowagi w walce bark w bark, dlatego napastnik uderzył głową do obrony dla Soleya. Od pierwszych minut na prawej obronie u rywali grał Alvarez, który przez pół roku z powodzeniem występował w krakowskiej Wiśle. On zapoczątkował akcję w 7. minucie, ale jego kolega z prawej pomocy – Owens - wywalczył tylko rzut rożny. W 9. minucie Bernal dostał piłkę, znalazł się po lewej stronie pola karnego, zaczął biec wzdłuż linii obrony, która jakby chciała wypchać napastnika ze niebezpiecznej strefy, ten w tempo zagrał do wbiegającego Miljkovica, nie zdążył Adjei, Miljkovic w pozycji strzeleckiej, uderzenie obok golkipera i mamy wielki wyskok radości na stadionie! Fantastyczny początek! Legia wychodzi na prowadzenie. Potem oglądaliśmy tylko przestoje w grze. Gracze Skury nadal sporo trzymali piłkę na własnej połowie unikając głupich strat pod niewielkim naporem rywala. W 20. minucie Bernal zagrał do Miljkovica, ten szybko oddał piłkę do wbiegającego Bernala. Napastnik Legii znalazł się pomiędzy dwoma rywalami, oddał strzał w długi róg i goool! Legia już 2:0! Niesamowita akcja! Tak z niczego potrafili wyjść z opresji i strzelić drugiego gola. W 32. minucie Miljkovic strzelał zza pola karnego, ale tym razem bramkarz bez problemów. W 34. minucie żółta kartka dla Adjei za faul na Bernalu, który już uciekał prawym skrzydłem. Wydawało się, że świetnie wymienił się pozycjami z Miljkovicem. Obaj starali się rozciągać grę, brać rywali na własne barki, by potem robić miejsce Kowalczykowi. Doping wyraźnie przerastał poziom spotkania, w którym Legioniści nie stwarzali zbyt wielu okazji (wszystko widać po statystykach pomeczowych). Grali niesamowicie efektywnie.

Również po przerwie mogliśmy oglądać tę samą Legię, która koncentrowała się na składnej wymianie podań, cierpliwym przesuwaniu akcji do przodu. W 53. minucie lewą stroną Skorupskiego urwał się jeden z przeciwników, zagrał na pole karne, gdzie Hofer wygrał powietrzny pojedynek ze spóźnionym Lisem, który krył rywala na radar. Uderzenie minimalnie nad poprzeczką, ale Soley swoim wyskokiem mógł dodatkowo wytrącić rywala z równowagi. W 56. minucie prostopadłe podanie do Bernala to był najlepszy pomysł Miljkovica, ale napastnik Legii za mocno wypuścił sobie futbolówkę. Dlatego golkiper nie miał problemu z interwencją. W 60. minucie Fernandez znalazł miejsce dla Kowalczyka, który urwał się całkowicie stoperowi, znalazł się w sytuacji sam na sam, ale bramkarz FC Basel obronił strzał i obrońcy wybili piłkę. Wkrótce boisko opuścił właśnie Kowalczyk, który słabo się dziś zaprezentował. Może myślał o nowym klubie? W 67. minucie sporo wymiany piłki z pierwszego tempa, wkrótce kluczowe zagranie do Popieli, ale w ostatnim momencie zareagował Zinho. Rybaczuka zastąpił Owusu. Kolejna świeża krew mogła tylko pomóc. Na kolejną akcję czekaliśmy do 87. minuty, kiedy to Miljkovic stworzył zagrożenie podaniem do Bernala. Napastnik już mógł uderzać, ale za długo zwlekał. Kiedy zdecydował się, trzech rywali stało przy nim i gracz Legii wywalczył tylko korner. Dośrodkowanie na Lisa, znakomity strzał, ale niecelnie! Koniec meczu i FC Basel szybko odpada z europejskich rozgrywek. Legia gra dalej. Nie ma mowy jednak o przejmowaniu współczynnika w Lidze Europejskiej. Przed Wojskowymi wielka szansa na awans do fazy grupowej. Wszystko będzie zależeć od losowania 4. rundy.

 

Legia Warszawa – FC Basel 2:0

9’ Mijkovic 1:0

20’ Bernal 2:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Felix Brych

Widzów: 11773

Dwumecz: 4:0

Awans: Legia Warszawa

 

 

 

- Jest z nami kapitan zespołu, Mariusz Lis. Powiedz mi Mariusz, tak świetnie zadziałała na was zmiana trenera, że gracie bardzo, bardzo efektywnie?

- To fakt. Graliśmy dziś mocno efektywnie z tyłu, by nie pozwolić rywalom na stworzenie dogodnej sytuacji, bo wiedzieliśmy, że strata bramki trochę może nas zdenerwować i FC Basel podnieść, a jeden gol to droga do drugiej zdobyczy. Nie będę mówił o trenerskich personaliach zbyt wiele. Szanuję Grzelaka, przecież on kocha swój klub i dziś nawet znajdował się wśród kibiców, to coś pięknego z jego strony. Sam, gdy skończę karierę, zamierzam wybrać się do tego sektora, który najgłośniej dopinguje i zdzierać gardło. Trener Skura to taka niby nowa koncepcja gry, ale formacja pozostała taka sama. Nic się nie zmieniło, polecenia mamy podobne, dlatego łatwiej nam się gra, bo nie zaczynamy od zera.

- Dodatkowo nie ma żadnych nowych piłkarzy.

- Twierdzę, że wzmocnienia z ubiegłego sezonu dają o sobie znać. Owusu, Fernandez, Soley. To są nowi gracze, którzy zostali wkomponowani w drużynę właśnie z myślą o przyszłości. Pamiętajmy o tym. Nie liczą się transfery tydzień przed pucharami, bo taki piłkarz przychodzi i co? Musi nas poznać, system gry i myśl trenera. Skura to mądry człowiek, wiemy, że razem możemy osiągnąć sukces.

- Dlaczego Kowalczyk zagrał słabiej?

- Czy ja wiem czy tak słabo jak zaznaczacie, wy, media? Po prostu ściągał na siebie rywali, wybrano taką mu rolę. Wiedział, że jak dwóch stoperów do niego dobiegnie to zrobi miejsce dla Miljkovica i Bernala. To taka jedna z zagrywek podczas meczu. Sporo mieliśmy poleceń. Myślę, że szkoleniowiec Skura może być zadowolony. Nie oceniałbym samego Kowalczyka, a twierdzę, że jako zespół zaprezentowaliśmy się nieźle.

- Mówi się, że teraz jest efektywna gra, za dużo było tej ofensywnej piłki w ubiegłym roku...

- Być może. Nie twierdzę, że nie. Ale jakoś nie zgadzam się, że teraz nagle jesteśmy świetni, a poprzedni sezon był stracony. Nic z tych rzeczy. W ubiegłym roku zabrakło punktu do mistrzostwa. Niewiele. W tym roku mierzymy w zdobycie mistrzostwa Polski. Tym razem się uda!

- Powodzenia i dziękuję.

 

 

 

 

Cracovia Kraków – Sparta Praga, 3. runda Ligi Europejskiej, rewanż (0:1), Polsat, Polsat Sport, czeska stacja sportowa

 

Pierwszy pojedynek to nieudolna gra Cracovii na wyjeździe. Jak pamiętamy, w lidze właśnie na wyjazdach zespół Laskosza prezentował się iście znakomicie, gdzie nie tracił głupich punktów. Zaliczyli kilka wpadek, ale to dokładnie rok temu. Teraz zaczyna się nowy sezon, który ma być lepszy od poprzedniego, bo tak mówią ambicje Laskosza. Dodatkowym impulsem ma być gra w Lidze Europejskiej. Przeszli rywali z Wysp Brytyjskich, więc czas teraz na walkę z czeską Spartą przed własną publicznością. Szkoda, że nie na nowym obiekcie, który zostanie otwarty w październiku. Nadal trzeba męczyć się w Sosnowcu, gdzie zjawiło się niespełna pięć tysięcy fanatyków Cracovii. Grupy przyjechały z Pragi. Gracze Laskosza muszą być uważni z tyłu, bo strata jednej bramki spowoduje, że Cracovia będzie musiała strzelić aż trzy gole. To trudne wyzwanie, szczególnie, biorąc pod uwagę rangę rywala. Dochodzą nas informacje, że GKS awansował, więc dlaczego Cracovia miałaby nie dokonać podobnego wyczynu? Potrzebna jest tylko i wyłącznie wygrana!

Sparta po przegranej ze Slavią w ramach ligowej potyczki (1:2) jest podwójnie zmobilizowana na okazję gry w europejskich pucharach. Wiedzą, że za sterami Cracovii pracuje Laskosz, doskonale znany w Polsce i czasami za granicami kraju. Warto wspomnieć, że Cracovia wyraźnie osłabiona przed rywalizacją – brak Eze i Nowaka w środku pola to nowe doświadczenie dla krakowskiego zespołu. Do tego dochodzą urazy Lenarta i Pietronia. Od pierwszych minut Cracovia znalazła się pod pressingiem rywali. Czesi nie kalkulowali, tylko liczyli na wygraną. W 2. minucie ujrzeliśmy znakomitą wymianę piłki z pierwszego tempa w wykonaniu gospodarzy, a kibice tylko przecierali oczy ze zdumienia. W 3. minucie z rzutu rożnego, wywalczonego przez Biskupa, próbował dograć Khcharem, ale niedokładne zagranie spowodowało tylko złość Basty. W 6. minucie bardzo odważnie przy podaniu Charvat wbiegł w pole karne, najpierw urywając się Amodu, a potem mijając z czystą przyjemnością Bastę i Kościukiewicza, lecz ten drugi nie odpuścił i jeszcze pobiegł za rywalem. Wyłuskał piłkę i uchronił przed strzałem z bliskiej odległości. Przez pierwszy kwadrans jakby Sparta przeważała, ale nic z tego nie wynikało. W końcu gracze Laskosza przejęli inicjatywę. W 16. minucie Michniewiczowi nie udało się zagranie piętką, więc Khcharem spróbował prostopadłej piłki, wbiegł Zawadzki, uderzył z pięciu metrów, ale znakomitą paradą popisał się Barcal, kapitan Czechów. W 17. minucie mogło skończyć się bardzo nieprzyjemne dla gospodarzy, bo po słabym wybiciu Nalepy do akcji ruszył Holub, ale przy lobowaniu golkipera przelobował również bramkę. W 23. minucie Michniewicz z Pocrnjicem wymienili kilka podań, w końcu zagranie tego pierwszego do Georgieva. Napastnik Pasów próbował dryblingu, minął dwóch rywali i wyczyścił sobie pole, ale uderzył fatalnie, około 10 metrów od lewego słupka. Michniewicz w 24. minucie szybko do Pocrnjica, ten zagrał za głowę Jileka do Biskupa, który zdaniem rywali znajdował się na spalonym. Mocne uderzenie lewoskrzydłowego tuż przy bliższym słupku i golkiper bez szans. Wykłócanie z sędzią nic nie dało. Cracovia na prowadzeniu. Wyrównali stan dwumeczu. W 34. minucie Razak starał się przypomnieć o sobie w ramach głośnych doniesień o przenosinach do Polski. Jego dośrodkowanie znalazło adresata, ale zabrakło strzału, bo świetnie w obronie ponownie Kościukiewicz. W końcówce pierwszej połowy przewinił Javurek. Dostał kartkę za faul na Georgievie. Sporo przestojów w ostatnim kwadransie, sędzia po jednej minucie doliczenia zakończył to przeciętne widowisko.

W drugiej połowie Sparta starała się zaskoczyć gospodarzy, ale w interwencji tym razem Basta, który przeciął ostatnie podanie do wybiegającego Vavry. Moglibyśmy sporo poświęcić na temat odbiorów Kościukiewicza i Basty, którzy świetnie przerywali akcje gości. Słabiej prezentował się Amodu, który głupio posyłał długie piłki do przodu. Sporo problemów z tego rodzaju podaniami miał Biskup, który w walce z dwoma rywalami był praktycznie bez szans. W 54. minucie Amodu z autu do Michniewicza, a ten świetnie zagrał z linii końcowej w pole karne wznoszącą piłkę, wybił Nagy tuż pod nogi Khcharema, który przymierzył idealnie z osiemnastego metra. Bramkarz nie sięgnął... piłka w siatce!!! Cracovia prowadzi już 2:0! Znakomite wykończenie! W kolejnych fragmentach jakby Sparta zepchnęła niespodziewanie gospodarzy do panicznej obrony. Zawodnicy przed własną publicznością starali się jak mogli, ale momentami po prostu brakowało lepszych umiejętności. W 60. minucie faul Terleckiego przed polem karnym. Piłkę ustawił Nagy i przelobował mur, uderzył idealnie w lewy róg bramki, Nalepa bez szans, Sparta zdobywa gola na wyjeździe. Teraz piłkarze Laskosza ponownie muszą harować na kluczowe trafienie. W 63. minucie Khcharem podawał do Michniewicza, a ten świetnie z woleja uderzył na bramkę, ale jeszcze lepiej zachował się Barcal, który wybronił strzał do boku. Ostatni kwadrans... trener zdecydował, że zmieni formację, a dodatkowo, dzięki niezłej postawie swoich podopiecznych, miał do wykorzystania dwie zmiany, dlatego na boisko weszli Brkovic i Adamski, którzy mieli odpowiadać za potrzebną ostatnią bramkę do sukcesu. W 85. minucie kolejna szansa gospodarzy, tym razem za wolno piłkę podprowadzał Georgiev, zagranie do Michniewicza, który szukał rozstrzygnięcia z dystansu, ale i tym razem pewna interwencja kapitana gości. Wejście Osucha to kolejna porcja świeżych sił, bo na lewej flance robił co chciał z rywalami, gorzej było po zagraniu w pole karne, gdzie żaden z napastników nie wiedział do kogo jest adresowana piłka. Również źle było z ustawieniem. W 88. minucie doskonałe zagranie Michniewicza do Pocrnjica, ale strzał po ziemi wypluł Barcal, wybili obrońcy. W 90. minucie z prawej strony zagrywał Terlecki w pole karne, ale główki nie wygrał Adamski, rywale wybili na rożny. Przy dośrodkowaniu zaryzykował Barcal i wyskoczył do piłki, piąstkując ją na dwunasty metr. Kolejne wybicie obrońców rywali. Zamurowali się we własnym polu karnym na czas doliczenia... ostatni gwizdek po 180 sekundach i koniec marzeń Cracovii o dalszym awansie. Szkoda, bo Pasy grały doskonale w rewanżu. Zabrakło kropki nad i. Ogromna szkoda, że polskie zespoły jednak nie w komplecie awansowały do dalszej fazy gier.

 

Cracovia Kraków – Sparta Praga 2:1

25’ Biskup 1:0

54’ Khcharem 2:0

60’ Nagy 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Aaron Cos

Widzów: 5000

Dwumecz: 2:2

Awans: Sparta Praga

 

 

 

- Na rozmowę zdecydował się kapitan zespołu, Kościukiewicz, który zastępował z opaską Nowaka. Zabrakło wam prawdziwego lidera?

- Czasami i ja staram się na boisku coś pokrzyczeć do kolegów. Razem się wspieramy i ta opaska nie odgrywa takiej roli, że mógłbym być jakimś menadżerem zespołu. Ja również gram, podobnie Nowak, który aktualnie leczy uraz. Szkoda, że zabrakło Nowaka i Eze, ale nie szukałbym tutaj powodu porażki w dwumeczu... dziś wygraliśmy. To za mało, by nas zadowolić. Powinniśmy w Pradze strzelić gola.

- Zabrakło również Pietronia i Lenarta...

- Niby tak, ale nie upatrujemy w tym wytłumaczenia, bo słyszałem na przykład, że nasz środkowy pomocnik, Khcharem został wybrany graczem spotkania. Mam nadzieję, że w lidze również będzie grał na wysokim poziomie.

- Ostatnio również twoja pozycja w składzie została nadszarpnięta, a udowadniasz, że stać cię na grę na wysokim poziomie.

- Jest spora rywalizacja – ja, Basta czy Terlecki, przyszedł Dao, jeszcze dołączono nam do kadry Matusiaka z Młodej Ekstraklasy. Myślę, że trener ma w czym wybierać. Może nie grałem ostatnio, ale wystąpiłem w lidze i mi to pomogło, bo piłkarz w moim przypadku czuje się nieźle, gdy występuje nawet co trzy dni.

- Dalsze twoje plany?

- Walczyć w lidze. Mój kontrakt może wygasa za rok, ale nie słyszałem o zainteresowaniu moją osobą. Początkowo chciałem odejść. Zostałem, bo europejskie puchary mnie skusiły. Nowy kontrakt mnie nie interesuje. W Krakowie muszą się z tym pogodzić, że chcę spróbować czegoś nowego.

- Powodzenia w lidze i dziękuję.

 

 

- A wraz ze mną stoi tuż przy płycie boiska smutny prezes, Adam Laskowski. Witam.

- Dobry wieczór.

- Zaplanowano transmisję z tego meczu, bo wiadome było, że Cracovia pokaże się z jak najlepszej strony. Jak wrażenia?

- Buzia byłaby uśmiechnięta, gdyby nie strata w 60. minucie przy bezpośrednim strzale z rzutu wolnego. Myślałem, że gracze Cracovii po prostu pokażą jeszcze jedną, lepszą twarz i strzelą trzeciego gola. Powiem jednak szczerze, że ciężko wygrać wyżej, gdy teoretycznie prowadzi się 2:1, a rywal nadal ma awans, tuż po strzeleniu gola.

- Jak decyzje Laskosza? Zmiana taktyki w 75. minucie to dobry pomysł?

- Jeśli chce się wygrać to tak. To było konieczne. Może i zaplanowane przed meczem, ale w tej sytuacji kluczowe, bo od około 63. minuty nie oglądaliśmy żadnej ciekawej sytuacji, a czas upływał nieubłaganie. Naprawdę konieczne było przesunięcie zawodników do ataku, dodatkowo wprowadzono napastników, bo były jeszcze zmiany do wykorzystania, dlatego, bo zespół ogólnie na murawie spisywał się poprawnie.

- Jak z pozycją Laskosza w klubie? Dogaduje się z zarządem? Bo wiemy, że transfery to zawsze był temat konfliktowy z tym szkoleniowcem.

- Pan chyba nie zna trenera Laskosza! Po prostu to człowiek ambitny z szerokim warsztatem trenerskim, a każdy piłkarzy przy nim może sporo się nauczyć. Dogadujemy się, sprowadzono do klubu graczy, którzy powinni go zadowolić. Na przykład Khcharem – ostatnio narzekał, że ciężko będzie mu w walce z Nowakiem i Eze. Gdy nadarzyła się szansa, został wybrany bohaterem spotkania, szkoda, że w meczu, w którym odpadamy z europejskich rozgrywek.

- Kontuzje pokrzyżowały plany.

- W pewnym stopniu, bo Laskosz nie mógł skorzystać z Nowaka i Eze, którzy mogli rozbijać ataki Sparty. Z drugiej strony... Sparta tak wiele nie stworzyła akcji, nie oddała mnóstwa strzałów, jedynie ten gol to ich celny strzał w kierunku bramki Nalepy.

- Więc nie przewiduje się zmiany trenera?

- W żadnym wypadku! Co to w ogóle za rozmowa? Trener, który osiąga podium z kandydatem do spadku, ma nagle zostać zwolniony, bo przegrał z lepszym rywalem, jakim na pewno jest Sparta Praga? Głupie pytanie. Laskosz to dla nas prawdziwy skarb w postaci trenera. Podobnie jak piłkarze podstawowej jedenastki.

- Michniewicz, Nowak czy Pietroń to gracze w pierwszym rzędzie, którzy budzą zainteresowanie klubów zagranicznych.

- Trzecim miejscem rozbudziliśmy sobie spore apetyty na coś więcej. W tym sezonie na pewno powalczymy o wysokie lokaty, prawdopodobnie ponownie o podium, choć po naradzie zarządu zdecydowaliśmy, że naszym zadowalającym celem jest piąte miejsce w Ekstraklasie. Po prostu pewni zawodnicy pewnego poziomu nie przeskoczą, a my jesteśmy wyrozumiali na takie sprawy. Chcemy powolnie budować mocny klub. 3. miejsce nam pomogło przekroczyć najśmielsze oczekiwania.

- Przewidywane są jakieś transfery?

- Myśleliśmy nad wzmocnieniem jeszcze jednym, ale po odpadnięciu z pucharów pozostanie walka w lidze i o Puchar Polski, więc sądzimy, że ta kadra jest wystarczająca do osiągnięcia sukcesu na naszym polskim podwórku.

- Ostatnimi czasy Laskosz wybuchł, bo przypomniano mu porażkę z Sampdorią.

- Nie ma co wspominać. Może popełniono błędy, ale przecież Włosi również byli zmobilizowani i grali o najwyższe cele, czyli o fazę grupową. Dziś Sparta pokazała w przekroju całego dwumeczu, że jest drużyną lepszą pod względem umiejętności. Oby za rok było lepiej, ale i tak jest dobrze!

- Dziękuję za rozmowę.

 

 

_________________________________________

Kontuzje - nadal czekam na składy, termin ostateczny to sobota 22:00. Liczę, że dziś przy odrobinie szczęścia uda się rozegrać o podobnej porze.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Zawiedliśmy, ja zawiodłem... Awans był na wyciągnięcie ręki, a jeden rzut wolny zniweczył całą naszą pracę. Z jednej strony wiem że pokazaliśmy wszystko na co nas stać, z drugiej, żałuję że nie udało nam się. Pragnę pogratulować szkoleniowcom Śląska, Legii i GKS-u awansów.

 

Brak awansu to moja osobista porażka, w związku czym, planem minimum na ten sezon będzie dla nas awans do rozgrywek europejskich nieważne, czy przez ligę, czy przez Puchar Polski. Jeśli się nie uda, ustąpię ze stanowiska.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Legia Warszawa

 

Wspaniały dwumecz w naszym wykonaniu. Byliśmy bardzo konsekwentni w swoich poczynaniach i nie daliśmy szansy zawodnikom Bazylei na strzelenie bramki. Postawa całego zespołu była na prawdę wzorowa, nie mam zastrzeżeń do nikogo. Dziękuje kibicom, którzy stworzyli dzisiaj niesamowitą atmosferę w czasie meczu. Cieszę się, że konflikt między władzami klubu, a kibicami został zażegnany. Wygrana z Basel to niewątpliwie sukces, jednak musimy szybko o nim zapomnieć, gdyż już niedługo zagramy z Wisłą Kraków. Priorytetem w tym meczu jest zwycięstwo i takiego też wyniku oczekuje...

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...