Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

25. sierpnia, eliminacje Ligi Mistrzów, 4. runda playoff, rewanże, 20:45

 

Śląsk Wrocław – Red Bull Salzburg (2:0)

 

Wielkie wydarzenie na skalę całej polskiej ligi. Większość fanów w Polsce dopinguje kluby w europejskich pucharach, pomimo innych barw. Śląsk zamierza w końcu przełamać polską niemoc i awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Trener Polo przetarł już pewne szlaki, kiedy niegdyś awansował do fazy grupowej Pucharu UEFA. Dziś zdobył Mistrzostwo Polski i proste jest, że mierzy nieco wyżej – w elitarną Champions League. Ostatnim rywalem jest Salzburg, a dodatkowo znakomita zaliczka z pierwszego meczu wyjazdowego – 2:0. Kibice wierzą, że wielki potencjalny sukces stanie się rzeczywistością. Ponownie w pierwszej jedenastce Gawęcki, natomiast w Śląsku lekkie korekty w porównaniu do pierwszego meczu – wymuszona zmiana Warzychy, który jest kontuzjowany, w jego miejsce Woś, który już grał w ramach ligi.

Śląsk starał się poszanować piłkę, ale wychodziło z różnym skutkiem. Spory intensywny pressing rywali jednak zmuszał do dalekich wybić, jak to w 1. minucie na Wosia, jednak ten nie potrafił wygrać pojedynku główkowego. Rywale wyglądali na naprawdę zmobilizowanych, o czym świadczy pierwsza okazja, po przechwycie szybko ruszyli lewą stroną, dogranie w pole karne w ostatnim momencie zatrzymał Zieliński. Kontry miały polegać na podaniu do Kiły albo Wosia, jak w 3. minucie i dalszej grze na Małkowskiego, jednak zagranie tego drugiego szybko przeciął defensor rywali. W 6. minucie znakomita piłka za linię obrony Śląska, Żurek starał się nadążyć, ale Kovacevic dysponował lepszymi warunkami fizycznymi, zdołał jeszcze strzelić przy bliższym słupku, ale pierwsza dobra interwencja Pałysa! Zieliński szybko do Małkowskiego, ale gra się na tym kończyła, nadal Salzburg przy piłce. Wysunięty napastnik był szczególnie pilnowany przez dwójkę stoperów albo gdy Grzesiek zbiegał do boku jednego z bocznych obrońców. W 10. minucie Gawęcki został ukarany żółtą kartką. Póki co, niczym się nie wyróżniał na tle kolegów. Widać czemu nie potrafił odnaleźć miejsca w Lechii. W 12. minucie wydawało się, że Kiła zagrywa na pole karne, ale bramkarz odebrał to jako strzał i szybko wybił piłkę w drugim kierunku poza pole karne. W 18. minucie kolejny przegrany pojedynek w środkowej strefie, ale Polo jakby prosił piłkarzy o większe poszanowanie, dlatego Piątek zbytnio nie spieszył się z rozpoczęciem akcji. Znów podejście rywali i długa piłka na Małkowskiego – to nie było rozwiązanie. W 22. minucie aut rzucony na Małkowskiego, ten główkuje do przodu, ale chyba na przetrzymanie i zyskanie kilku cennych sekund. Woś nie mógł dziś odnaleźć się na prawej flance, Małkowski schodził głęboko i brakowało jedynego napastnika z przodu. W 25. minucie pierwszy poważny błąd obrony, która przepuściła prostą piłkę, w pole karne wpadł jeden z graczy gości, ale w ostatnim momencie atakiem z tyłu czysto futbolówkę wybił Piątek na rzut rożny. Przy stałym fragmencie gry dobry chwyt Pałysa. Kolejny stały fragment gry w 34. minucie wyratował Kołodziejczyk wybiciem z linii bramkowej. Coraz większa presja ze strony Salzburga, ale jednak gracze austriaccy nie mogli znaleźć drogi do siatki. Jeszcze przed przerwą kartkę za niesportowe zachowanie otrzymał Skrba.

Po przerwie gra Mistrzów Polski miała ulec zmianie. Więcej na siebie gry brał Mazurek, który był całkowicie niewidoczny w ofensywie, odpowiadając jedynie za korzystne odbiory i przecinanie czytelnych podań. Szybkie rozegranie w 48. minucie przyniosło pierwszą ciekawą akcję, Woś do Zielińskiego, ten wzdłuż boiska do Kołodziejczyka, zagranie na Małkowskiego, ale napastnika uprzedził golkiper na przedpolu. W 50. minucie ambitna walka o piłkę Kiły i Kołodziejczyka. Austriacy nadal potrzebowali dwóch trafień do dogrywki, a kibice nieśli graczy Wrocławian. W 53. minucie Zithouni zakręcił Skrbą, wyczyścił sobie pole przed sobą, doskoczył Mosór, pomimo tego znakomity strzał musiał bronić Pałys, fantastycznie to zrobił tuż przy słupku! Wiele szczęścia, ale i spore umiejętności. Nawet stoperzy starali się podłączyć pod akcje ofensywne po upływie pierwszego kwadransa. W 60. minucie piłka odbijała się od obrońców Śląska jak domino, jednak w ostatnim momencie zareagował Żurek zanim rywal zdecydował się strzelać z pierwszego tempa. W 62. minucie strata Mosóra przy stałym fragmencie gry i kontra rywali, ale na szczęście po długim podaniu na przedpole wyszedł Pałys i wyłapał futbolówkę. W 67. minucie Woś zagrywał z rzutu wolnego, uderzał głową Żurek, ale przelobował bramkę. W 73. minucie dobrze Kiła starał się wydryblować rywala, uderzył, ale trafił w boczną siatkę. W 76. minucie chyba najlepsza okazja Śląska, kiedy Woś wypuścił piłkę Malinowskiemu, a ten z dwudziestego metra huknął jak z armaty, pomimo tego, Ward broni w iście fenomenalny sposób! Ostatni kwadrans bardzo nerwowy, ale Śląsk jakby zaczynał dominować na boisku. W 80. minucie kolejna składna akcja po kilku dobrych podaniach, do strzału wyszedł Małkowski, ale za lekko i Ward szybko wznowił – rywale w kontrze, ale bardzo skutecznie Piątek w defensywie. Sędzia postanowił doliczyć trzy minuty, w ostatnich minutach rywale stracili nadzieję na korzystny wynik, Śląsk przeważał, a Woś w doliczeniu wywalczył jeszcze rzut wolny z lewej strony. Mazurek starał się zaskoczyć bramkarza bezpośrednim strzałem, ale obrońcy wybili piłkę. Ostatecznie Śląsk zremisował i w dwumeczu osiągnął rezultat, który pozwala awansować do Ligi Mistrzów! Fantastyczna wiadomość dla wszystkich kibiców! Śląsk Wrocław w Lidze Mistrzów! Brawo!!!

 

Śląsk Wrocław – Red Bull Salzburg 0:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Eduardo Iturralde Gonzalez

Widzów: 8273

Dwumecz: 2:0

Awans: Śląsk Wrocław

 

 

 

 

25. sierpnia, Liga Europejska, 4. runda, pierwszy mecz, 20:45

 

VfL Wolfsburg – GKS Bełchatów

 

Niemiecki gladiator kontra polski krasnoludek – doświadczenie nieporównywalne, a na dodatek Niemcy mają znakomitą szczelną defensywę – w czasie okresu przygotowawczego nie stracili żadnego gola, nawet w dwóch kolejkach Bundesligi ich bramkarz nie musiał wyjmować piłki z siatki, w końcu piłkarze GKSu mogą przełamać passę, iście znakomitą golkipera gospodarzy. GKS po wyeliminowaniu Vitorii Setubal walczy o fazę grupową Ligi Europy. Po dobrym ostatnim meczu w lidze szkoleniowiec Białek postanowił dokonać jedynie korekty w defensywie, gdzie zmienił Wierzbickiego, a w jego miejsce do jedenastki wskoczył Palczewski. Według nieoficjalnych źródeł brakuje solidnych defensorów, jednak trener Białek odrzucał kolejne propozycje skautów, którzy wiedzieli, że klub nie namówi lepszych graczy do reprezentowania barw klubu z Bełchatowa. Po kilku wzmocnieniach czas podjąć rękawicę i walczyć o renomę na europejskich salonach!

GKS rozpoczął. Piłkarze ustawiali się według wyznaczonych zaleceń taktycznych od trenera, było widać spore zaangażowanie w defensywę ze strony pomocników i nieco cofniętą linię obrony. Nie wiemy jednak czy to była najlepsza decyzja Białka. W 5. minucie rzut wolny dla gości, próbował swojej szansy Okoro, ale odległość dwudziestu ośmiu metrów okazała się bardzo daleką drogą do siatki, dlatego bez problemów strzał wyłapał Puzovic. W 8. minucie Mikołajczak z rzutu wolnego na linii pola karnego starał się zagrać na pole karne, rywale wybili na rzut rożny. Wydawało się, że Bełchatowianie będą mieli coś do powiedzenia na murawie. Po wykonanym kornerze szybko rywale wybili futbolówkę sprzed własnej szesnastki, ruszyli do kontry. Wielu graczy było zaangażowanych w akcję ofensywną, z tyłu na asekuracji zostało tylko trzech piłkarzy, przeciwko jednemu Fernando, który po otrzymanym podaniu ruszył w indywidualnym rajdzie... poszedł na przebój, minął Rochę, którego wspomóc próbował Aleksandrowicz, ale lewy obrońca wyraźnie spóźniony znalazł się za plecami rywala, strzał mocny z odległości piętnastu metrów i 1:0 dla gospodarzy. Ryknął stadion w geście radości. Od tego momentu rywale zaczęli mocno przeważać na murawie, czego dowodem był mocny strzał Turnera z 30 metrów z rzutu wolnego. Obił jedynie bandy reklamowe, bo Kowalczyk nie byłby w stanie zatrzymać tego piorunująco silnego strzału. Ataki naszych graczy niewiele dawały – przy każdym kontakcie Sobolewski i Łukasik zaliczali z przodu na połowie przeciwnika. W 21. minucie wydawało się, że Aleksandrowicz wpakuje sobie gola samobójczego, ale jednak K. Kowalczyk wyłapał jego strzał głową. Sporo paniki w szeregach gości, a Białek wyraźnie zaniepokojony wydarzeniami boiskowymi. Kartki ujrzeli Mikołajczak i Kołodziejczyk po faulach taktycznych. Na każdym kroku rywale z Bundesligi byli sprytniejsi. W 35. minucie Ogawa dośrodkował w kierunku Ehlerta, ten znakomicie przyjął piłkę, nie miał problemu z odwróceniem się, Rocha przy nim stał mocno naciskając, jednak rywal uderzył bardzo precyzyjnie po ziemi – zasłonięty K. Kowalczyk był bez szans. Do przerwy prowadzenie Wolfsburga 2:0.

W 49. minucie, już w ramach drugiej połowie, Ogawa wparował szalenie w pole karne rywali, odegrał do Turnera, który podłączał się z tyłu, jeszcze potrafili rywale rozciągnąć do niepilnowanego rywala na boku, dośrodkowanie, jednak tym razem skutecznie Rocha wybił futbolówkę. Widać było, że Wolfsburg swobodnie operuje piłką. Ich akcje to prawdziwy kosmos. Rywale cały czas znajdowali się na połowie Bełchatowian. Trener Białek chyba nie miał pomysłu. Gracze niemieckiego klubu nadal atakowali, czego dowodem składna wymiana podań z 57. minuty i strzał Turnera, minimalnie niecelny. W 63. minucie kolejny atak pozycyjny, cała drużyna Białka na własnej połowie, nawet Sobolewski, który bezradnie biegał między stoperami. Krick zszedł do lewej strony, tam zabawił się z M. Kowalczykiem, dośrodkował, piłka przeszła przez kilka par zawodników, doszła do Ogawy, ten dostawił nogę, Aleksandrowicz nie zareagował, bramkarz znów bez szans i gol. Po chwili lewy obrońca musiał zejść, bo widać było, że nikt gorzej od niego już nie zagra. Końca przedstawienia nie było widać – w 69. minucie strzał Brendela obok lewego słupka K. Kowalczyka. W 75. minucie po rzucie wolnym w wykonaniu Turnera wybili goście, szybko ruszył do piłki Zarytskyi, przejął ją, przebiegł kilkanaście metrów, minął jednego, drugiego rywala, wyglądało to naprawdę imponująco, dobiegł do pola karnego, miał jeszcze jednego rywala, ale uderzył, wybronił golkiper. Nabiegał Sobolewski i uderzył z dwunastego metra... przelobował bramkę! Fatalnie się zachował. Może lepiej było go już sprzedać do tej Lechii?! W 83. minucie rywale ustalili wynik – Turner precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego zaliczył trafienie. Piłkarze GKSu momentami mogli być zadowoleni, ale to tylko jednostki dorastały do pięt rywalom. Wolfsburg to całkiem inna bajka i nie jest to bajka pisana dla polskiego klubu, na pewno nie dla GKSu. 4:0 przekreśla szanse na potencjalny awans. Białek cudów nie zdziałał, z drugiej strony nikt się wielkich sukcesów nie spodziewał.

 

VfL Wolfsburg – GKS Bełchatów 4:0

9’ Fernando 1:0

35’ Ehlert 2:0

63’ Ogawa 3:0

83’ Turner 4:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dougie McDonald

Widzów: 16845

 

 

 

26. sierpnia, Liga Europejska, 4. runda, rewanż, 20:45

 

Athletic Bilbao – Legia Warszawa (0:3)

 

Znakomita zaliczka z pierwszego meczu – 3:0 do przodu wzbudziło respekt wśród innych rywali europejskich, którzy spodziewają się, że Legia prawdopodobnie awansuje do fazy grupowej, a że będzie losowana z czwartego koszyka, może stanowić poważne zagrożenie nawet dla najlepszych. Na spotkanie z szatni wyszedł Skura, chyba zadowolony, jakby żył tym poprzednim starciem z Warszawy, kiedy kibice skakali jak szaleni po trafieniach Kowalczyka. Hiszpanie wypowiadali się z respektem dla przeciwnika, ale świadomi tego, że są w stanie odrobić straty – wystarczy zagrać tak jak Legia tydzień temu – z polotem i pełną konsekwencją przy całkowitej koncentracji. Na mecz przybyło również półtora tysiąca fanów z Warszawy. Co do składów, Athletic Bilbao praktycznie niezmienna jedenastka, w Legii na ławce desygnowany był... Arce. Gdyby trener zdecydował się na ten manewr, klub mógłby zostać ukarany. Jeden z działaczy Legii odesłał nowego napastnika na trybuny. Jego miejsce zajął Kowalik, który również pojechał z drużyną do Hiszpanii. Pozaboiskowy błąd Skury, oby jak najmniej ich na murawie.

Na początku wszystko wyglądało idealnie – piłkarze Legii na małej przestrzeni wymieniali podania, raz górą, jak Miljkovic podawał do Kowalczyka, raz po ziemi do Owusu, który starał się wprowadzić trochę techniki w poczynania swoich kolegów. Popisy bawiły graczy Legii, ale wyraźnie gospodarze chcieli odrobić straty, dlatego podchodzili bardzo blisko w celu odbioru. Długie zagranie do Popieli nie zdało egzaminu, bo bramkarz na przedpolu był bardzo aktywny i wyłapał piłkę w prawym narożniku pola karnego. W 5. minucie Garcia zagrał z prawej strony na Miljkovica, a ten z woleja zdecydował się na mocny strzał, bramkarz wybronił końcami palców na rzut rożny. Skura już żył tym meczem, wierzył też w punkty rankingowe na murawie przeciwnika. W 11. minucie wydawało się, że Kowalczyk przy górnym podaniu Fernandeza był pociągany za koszulkę, jednak arbiter nie gwizdał. Chwilę potem szybki odbiór Gueye, podanie do Owusu, zagranie prostopadłe do czystego Miljkovica, strzał po ziemi, ale fantastycznie bramkarz! Zmarnowana setka z dziesięciu metrów. Po pierwszym kwadransie Wojskowi jakby zaczęli się oszczędzać. Sporo szukano Owusu, a ten prostopadłymi piłkami chciał uruchomić napastników, jednak obrońcy Athletic dobrze czytali grę i jakby lepiej przygotowali się do tego meczu przecinali podania. W 32. minucie fantastyczna akcja, kiedy to przerzucono piłkę na stronę Gueye, ten nie zdążył do swojego przeciwnika, strzał Porrasa, który niespodziewanie znalazł się pod polem karnym Soleya, bramkarz Legii wyciągnął się jak struna i wybronił to końcami palców na korner. W 36. minucie rywale próbowali kilkoma główkami zaskoczyć obronę Legii, w końcu uderzał Luis, przewrócił się w polu karnym dla efektów wizualnych, ale nie było mowy o rzucie karnym. Przy okazji przelobował bramkę Soleya. Napór przeciwnika wyraźnie wzrastał. Próbowali również strzałów z dystansu, sporo akcji oskrzydlających, gdzie Gueye nie mógł poradzić sobie z Julianem. W doliczonym czasie gry na popisy rywali nabierał się Hiszpan, Garcia, który w pewnym momencie zgubił rywala, Luis zagrał na pole karne, bardzo odważnie wyszedł Soley i złapał. Wybicie, jednak wprost do rywali, którzy w środku zaczynali zdobywać przewagę. Faul Owusu, żałosne zachowanie – podstawił nogę przeciwnikowi. Szybko wznowili rywale, Owusu z Fernandezem jeszcze wykłócali się z sędzią, Porras do Apraiza, ten szybko pomiędzy dwójkę stoperów... Luis strzela i bramka. Na koniec pierwszej połowy.

Wyraźnie źle to podziałało na graczy Legii, a Skura nie mógł nic z tym zrobić – brak koncentracji czy strach przed drugą połową? Tak czy inaczej, Athletic idealnie trafili w drugą część gry. Szybko Jesus Alberto oszukał Gueye we współpracy z Julianem, zdobyli przewagę na lewej stronie, nikt nie pomógł Gueye, dogranie na siedemnasty metr do Moyano, który starł się z Fernandezem, jeszcze wybiegli Majka i Sibanda doszczętnie zagęszczając miejsce rywalowi, jednak Fernandez tak popchał przeciwnika, że Moyano wyszedł z piłką jak na tacy, uderzył po ziemi i Soley nawet nie miał impulsu na reakcję. Już 2:0. Skura na pewno jest teraz bardzo zdenerwowany na swoich graczy, którzy nie potrafią zachować koncentracji. Mamy do czynienia z kolejnymi atakami przeciwników. W 57. minucie Garcia ośmieszony – podwojenie rywali na lewej stronie i dośrodkowanie, strzela z pierwszego tempa Luis, ale interwencja Soleya uratowała Legię. W 70. minucie świetna piłka na pole karne na jedenasty metr do Luisa, jednak ten dostawił nogę, na drodze piłki stanął Gueye, szybkie wybicie na aut. Wojskowi grali bardzo nerwowo, zapomnieli chyba o założeniach taktycznych. Julian do Moyano, ten uderza z ostrego kąta, fantastyczne zachowanie Soleya! Jeszcze rywale starali się uderzenia z dystansu w 80. minucie, ale bardzo niecelnie. W 82. minucie długa piłka na Miljkovica okazała się kiepską decyzją. Piłkarzom brakowało utrzymania przy piłce. Chwilę potem ruszyli do ataku rywale, najpierw akcję przerywał Rybaczuk, jednak znów słabe dogranie do napastników, znów w interwencji Sibanda – prawdziwy mecz walki i sporo odbiorów w wykonaniu graczy gości. Jaskólski do przodu do Miljkovica, prostopadłe podanie przy obrońcy, który dopiero nabierał szybkości, wybiegł Kowalczyk do sytuacji sam na sam, golkiper starał się skrócić kąt, ale... Kowalczyk technicznym strzałem przelobował i ośmieszył tym samym Pinedę! Cóż za zmysł tego snajpera! Wiedział co zrobić. Do końca meczu niewiele czasu, ale to trafienie wyjazdowe było praktycznie na wagę złota. Jeszcze w doliczeniu rywale szukali gola, jednak Soley ponownie popisał się interwencją. Wspomagali go odpowiednio Sibanda i Majka. Po ostatnim gwizdku stało się wszystko jasne! W ramach dwumeczu Legia odnosi zwycięstwo 4:2! Niby pierwsza porażka Skury w barwach nowego klubu, jednak nie ma to większego znaczenia – jego drużyna zagra w ramach fazy grupowej Ligi Europejskiej! Gratulacje!

 

Athletic Bilbao – Legia Warszawa 2:1

45+3’ Luis 1:0

46’ Moyano 2:0

83’ Kowalczyk 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Peter Sippel

Widzów: 23129

Dwumecz: 2:4

Awans: Legia Warszawa

 

 

 

_______________________________

Kontuzje – gram ligę jutro o 22:00. Otrzymałem dotychczas jedynie 5 składów, słabo. Na dodatek widzę, że zainteresowanie i zaangażowanie spada u niektórych osób.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Legia Warszawa

 

Jestem zawiedziony formą moich podopiecznych w spotkaniu z Bilbao. Moi piłkarze jakby przestraszyli się tego rewanżu, od początku nie szło nam nic. Muszę popracować nad koncentracją moich zawodników, gdyż zdecydowanie przegrali oni ten mecz w swoich głowach. Wierzę w swoich piłkarzy i wymagam od nich wygranych z potencjalnie lepszymi rywalami. Porażka jednak nie zmienia faktu, że udało nam się awansować do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Jest to na pewno wielki sukces klubu, wierzę jednak, że nie ostatni w tym sezonie. Z niecierpliwością oczekujemy losowania faz grupowych, mam nadzieję, że szczęście nam dopisze.

Odnośnik do komentarza

Kamil Gibała, Górnik Zabrze

 

No cóż, wygląda to katastrofalnie. W ostatnich dniach przeżywałem trudne chwile, problemy rodzinne, rozstania z żoną i tego typu inne sprawy. Muszę przyznać, że ostatnio zaniedbałem swoja pracę w klubie. Kilka słów o derbach. Przyznaje się, że taktycznie wyglądało to fatalnie. Całą porażkę biorę na swoje barki, to przeze mnie drużyna osiąga tak beznadziejne wyniki. Nikt ze sobą nie współpracuje, nie ma żadnej koleżeńskiej pomocy a morale są katastrofalne. W tej całej sytuacji, najbardziej szkoda naszych wspaniałych kibiców. Co do relacji z zarządem, nie będę o niej publicznie opowiadał. Mecz z Turem tylko potwierdził naszą katastrofalną formę. Przegrana z niżej notowanym rywalem tylko przybiła przysłowiowy gwóźdź do trumny. Jednak nie możemy się poddawać i w następnym meczu musimy pokazać pazur! Trzeba w końcu zwyciężyć i pokazać, że potrafimy grać w piłkę. Liczę, że piłkarze nie stracą wiary w moje umiejętności i razem odniesiemy sukces.

Odnośnik do komentarza
Śląsk w fazie grupowej Ligi Mistrzów!!! Gazeta Wrocławska, 36/2010 (Tomasz Swendrowski)

 

W meczu rewanżowym czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, Śląsk Wrocław zremisował bezbramkowo na obiekcie przy ulicy Oporowskiej z austriackim Red Bullem Salzburg.Pomimo wielu okazji bramkowych, zarówno po stronie drużyny gospodarzy, jak i gości, bramki w tym spotkaniu nie padły. Śląsk może mówić o szczęściu i dobrej grze bramkarza Pałysa, który kilkakrotnie uratował drużynę przed utratą gola. Wrocławianie przycisnęli rywala w ostatnim kwadransie, kiedy stworzyli sobie kilka bramkowych szans. Chociaż gol nie padł, kibice Śląska są wniebowzięci, bowiem taki wynik promował awansem właśnie polską ekipę. Oto, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener wrocławskiej drużyny.

 

 

Marco Polo:

 

Zgadza się, nie zagraliśmy jakiegoś wyjątkowego spotkania, ale i tak jestem bardzo szczęśliwy z osiągniętego rezultatu. Dzięki niemu awansowaliśmy do fazy grupowej, a właśnie taki był cel Śląska w europejskich pucharach przed rozpoczęciem sezonu. Teraz jednak oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale na ocenę naszych szans na awans ocenię dopiero, gdy poznamy naszych grupowych rywali. Teraz zaś skupiamy się na naszym następnym ligowym przeciwniku.

 

Grzegorz Małkowski:

 

To nie był dla nas łatwy mecz. Wielu uważało, że skoro na wyjeździe pokonaliśmy salzburczyków dwoma bramkami, to równie łatwo poradzimy sobie z austriacką drużyną również na własnym stadionie przy szerszym wsparciu wrocławskiej publiczności. Rywale jednak przyjechali do Wrocławia jeszcze walczyć o awans, nie poddali się po pierwszym meczu. Najważniejsze jednak, że awans został wywalczony. Pierwszy mecz miał tutaj kluczowe znaczenie. Szkoda, że nie mogłem pomóc drużynie swoimi golami, ale to nie ma aż takiego znaczenia, skoro i tak cel został osiągnięty.

 

 

Krystian Mosór:

 

Agresywność w grze i próby odwrócenia niekorzystnego wyniku z pierwszego meczu w wykonaniu drużyny gości nas zaskoczyły na początku meczu. Stąd oddaliśmy gościom inicjatywę, ale na szczęście ci nie potrafili tego wykorzystać. Z minuty na minutę jednak staraliśmy się niwelować przewagę rywala i narzucać swój styl gry. W efekcie tego ostatni kwadrans należał już do nas. Trochę szkoda, że tego okresu przewagi nie wykorzystaliśmy i nie strzeliliśmy bramki, ale czy to ma aż takie znaczenie? Najważniejszy jest awans.

 

 

Bogdan Mazurek:

 

Dobre wyniki w europejskich pucharach no i przede wszystkim awans do dalszej fazy gier w Lidze Mistrzów powinien sprawić, że zaczniemy być bardziej zauważani w Europie. Wyeliminowanie tak silnych drużyn jak Anderlecht, czy Salzburg pewnie zostało zauważone w Europie i teraz rywale będą się pewnie jeszcze mocniej motywować na mecze z nami. Daleki jestem od upatrywania w Śląsku faworyta do zwycięstwa w Champions League, ale już obecność w tym elitarnym gronie trzydziestu dwóch najlepszych drużyn Europy doda Śląskowi prestiżu,

Odnośnik do komentarza

Losowanie 2. rundy Pucharu Polski:

 

ŁKS Łódź - Korona Kielce

Bałtyk Gdynia - Wisła Kraków

GKP Gorzów Wlkp. - Lech Poznań

Raków Częstochowa - Polonia Warszawa

Znicz Pruszków - Ruch Chorzów

Ruch Radzionków - Odra Wodzisław

TKP Toruń - Śląsk Wrocław

GKS Katowice - Polonia Bytom

Świt Nowy Dwór Mazowiecki - Piast Gliwice

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Cracovia Kraków

Miedź Legnica - GKS Bełchatów

Widzew Łódź - Legia Warszawa

Nielba Wągrowiec - Jagiellonia Białystok

Kolejarz Stróże - Arka Gdynia

Warta Poznań - Zagłębie Lubin

Tur Turek - Lechia Gdańsk

 

Mecze odbędą się we wtorek i środę 21. i 22. września. Mecz Widzew - Legia 29. września w środę.

Odnośnik do komentarza

Losowanie Ligi Mistrzów:

 

Koszyk 1:
FC Barcelona
Chelsea Londyn
Arsenal Londyn
Bayern Monachium
Olimpique Lyon
Inter Mediolan
Real Madryt
HSV Hamburg

 

Koszyk 2:
PSV Eindhoven
Szachtar Donieck
Zenit Sankt-Petersburg
Juventus Turyn
Benfica Lisbona
Valencia
Glasgow Rangers
Fiorentina

 

Koszyk 3:
AZ Alkmaar
Tottenham Hotspur
Olimpiakos Pireus
Olimpique Marsylia
Paris Saint-Germain
Dynamo Kijów
Club Brugge
Galatasaray Stambuł

 

Koszyk 4:
Rapid Bukareszt
Manchester City
Spartak Moskwa
Śląsk Wrocław
Rosenborg BK
FC Kopenhaga
Anothorsis Famagusta
Partizan Belgrad

 

 

Wyniki losowania wieczorem.

Odnośnik do komentarza

Losowanie Ligi Mistrzów:

 

Grupa A:

Olimpique Lyon

Glasgow Rangers

Dynamo Kijów

Rapid Bukareszt

 

Grupa B:

Arsenal Londyn

Juventus Turyn

Olimpiakos Pireus

Spartak Moskwa

 

Grupa C:

FC Barcelona

PSV Eindhoven

Tottenham Hotspur

Anothorsis Famagusta

 

Grupa D:

Bayern Monachium

Valencia

Galatasaray Stambuł

FC Kopenhaga

 

Grupa E:

Real Madryt

Szachtar Donieck

Club Brugge

Manchester City

 

Grupa F:

Chelsea Londyn

Fiorentina

Olimpique Marsylia

Rosenborg BK

 

Grupa G:

Inter Mediolan

Benfica Lisbona

Paris Saint-Germain

Śląsk Wrocław

 

Grupa H:

HSV Hamburg

Zenit Sankt-Petersburg

AZ Alkmaar

Partizan Belgrad

 

 

Terminarz:

15.09 Paris Saint-Germain – Śląsk Wrocław

28.09 Śląsk Wrocław – Benfica Lisbona

19.10 Śląsk Wrocław – Inter Mediolan

3.11 Inter Mediolan – Śląsk Wrocław

23.11 Śląsk Wrocław – Paris Saint-Germain

8.12 Benfica Lisbona – Śląsk Wrocław

Odnośnik do komentarza

Marcin Chybiorz, szkoleniowiec Odry Wodzisław.

Ktoś powiedział, że zamykam się w domu przed mediami? Nieprawda. Ja po prostu z rzadka wychodziłem w ostatnim czasie z domu z powodu kontuzji, której doznałem... na treningu z chłopakami, tuż po zwycięskim meczu z Polonią. Z pewnością oczekujecie wyjaśnień, w jaki sposób to felerne zwichnięcie kostki mnie spotkało? Otóż, przedstawiałem właśnie nowy schemat zagrań, który zamierzałem w niedługim czasie wprowadzić do naszej gry, i pech chciał, że przypadkowo wpadł na mnie wygłupiający się z futbolówką Fernandez, w efekcie czego zderzyliśmy się, a sama kostka z miejsca spuchła. Diagnoza naszego klubowego lekarza była jasna - dwutygodniowe zwichnięcie kostki, przynajmniej 1,5 tygodnia w szynie gipsowej. Z pewnością będę jednym z nielicznych trenerów w polskiej Ekstraklasie, którzy na swoje spotkanie przyjdą... z dodatkowym obciążeniem. Mam jednak nadzieję, że w sobotnim meczu z GKS-em Bełchatów kula u nogi trenera nie będzie przeszkodą w pokonaniu Górników, tym bardziej, że wspierać nas będą nasi świetni kibice.

 

Czy jestem zły na Fernandeza? Odpowiedź jest prosta jak flaki z olejem - nie. Na piłkarza, który zdobywa 2 bramki w meczu, przyczyniając się do mojego premierowego zwycięstwa, nie można się po prostu gniewać. Z Polonią Warszawa zagraliśmy galaktyczny futbol, oby to szczęście trwało nadal.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

To co zagraliśmy z Wolfsburgiem można podsumować jednym słowem: żenada. Odpowiedzialność za porażkę biorę w pełni na siebię. Zaryzykowałem, postawiłem obrone znacznie niżej niż zwykle, gdyż napastnicy Wolfsburga dysponują lepszą szybkością niż nasi obrońcy. Niestety, to pozwoliło niemieckiej drużynie kompletnie zdominować środek pola. Tam właśnie wygrali ten mecz. Na mecz ligowy troche zmian będzie, ale to głównie z powodu zmęczenia, bo jak już mówiłem - nie mam pretensji do nikogo za słabą gre w tym meczu. Dla nas gra w tej fazie to i tak sukces. Gratuluję Śląskowi awansu do Ligi Mistrzów, to świetny wyczyn i przyniesie to korzyści dla całości polskiego futbolu. Gratuluje też Legii, pokonanie Athleticu i awans do fazy grupowej to też niezłe osiągnięcie, szkoda, że nam sie nie uda pójść w ich ślady.

Odnośnik do komentarza

Polonia Warszawa – Polonia Bytom

 

Starcie dwóch Polonii, obu rewelacyjnie się spisujących na początku sezonu. Polonia na pewno będzie chciała utrzymać swoją lokatę w czołówce, a wielkie starania Kucharskiego mogą zostać docenione. Natomiast Bytomianie nazbierali kilka cennych punktów i umiejscowili w środku stawki, dziś jest dodatkowa okazja na podbicie swojego dorobku. Znów w pierwszej jedenastce Czarnych Koszul pojawia się młodziutki Scherbak.

Pierwsze fragmenty to przede wszystkim walka w środkowej części o przewagę. Bobolokic i Didi ostatnimi kolejkami zaprezentowali wysoką formę, lecz także Polonia jako zespół potrafiła zaprezentować dojrzały futbol, dlatego sporo posyłano prostopadłych piłek w kierunku Szczepanika i Scherbaka, na szczęście czujność stoperów ratowała Bytomian. W 11. minucie Dżerlek szukał dogrania z rzutu wolnego na głowę jednego z obrońców, później strzelał z dystansu Matusiak, ale został zablokowany. W 15. minucie kolejny stały fragment gry, tym razem rzut rożny, piłka od Dżerleka skierowana na Dimitrijevica, lecz jakimś cudem w ostatnim momencie gości uratował Maciejewski. Nie działały szybkie kontry, gdzie prędko podawano na Klimaviciusa. Ten nie potrafił utrzymać futbolówki przy nodze na kilka sekund, jego koledzy nie nadążali i dlatego Polonia dłużej utrzymywała się w posiadaniu piłki. W 20. minucie doskonale piłkę rozegrał Owczarek, zagranie piętką w kierunku Łoszakiewicza, który wbiegł pomiędzy obrońców, zdołał jeszcze uderzyć, ale słabo, bo niecelnie. W 24. minucie dobrze Zarate zagrał na Klimaviciusa, który zgrał futbolówkę w kierunku Sanou, jednak wypożyczony napastnik przegrał pojedynek bark w bark z Drozdovem. Chwilę potem szybka kontra w wykonaniu gospodarzy, Scherbak dośrodkował na Łoszakiewicza, jeszcze z tyłu znalazł się Szczepanik, ale obił jednego z rywali i wywalczył tylko rzut rożny. Z prawej strony bardzo dobrze poradził sobie Scherbak z Paberzisem. W 31. minucie dokładnie starał się rozegrać Bobolokic, harując na całej długości, jednak za długo zwlekał w niektórych momentach, dlatego defensywa Czarnych Koszul wyglądała na dobrze zorganizowaną. Dobrze w roli gracza, który wziął ciężar gry momentami wyglądał Sanou, jak w 34. minucie, kiedy przetrzymał futbolówkę na środku boiska, podał do boku do Bondarenki, ten szybko do Klimaviciusa, jeszcze jedno podanie za linię obrony i wybiegł niekryty Sanou. Zmarnował stuprocentową sytuację, świetnie zachował się powołany do kadry Malinowski. Do przerwy bez bramek.

Przewaga warszawskiej drużyny była dosadnie wyraźna, ale zawodnicy nie potrafili udokumentować tego jakimś trafieniem. Po wejściu Szyszki w drużynie Polonii Bytom miało się to zmienić na korzyść gości, już w 48. minucie Szyszka zagrał świetne prostopadłe podanie do Klimaviciusa, ten jednak za mocno wypuścił sobie piłkę, na przedpolu bardzo trzeźwo zachował się Malinowski. Matusiak bardzo odważnie podłączał się pod akcje ofensywne, ale na przykład w 51. minucie pozostawił lukę z lewej strony i sprowokował Klimaviciusa do przedarcia się tamtą flanką, jednak Bytomianie we dwójkę nie mieli pomysłu na rozwinięcie akcji. Postanowili nieco rozegrać, poszanować posiadanie. Paberzis zagrał w pole karne, Semenov wyskoczył do piłki, uderzenie głową... bramka! A jednak nie. Sędzia gwiżdże pozycję spaloną. Bramka powinna zostać uznana, bo głęboko cofnięci stali stoperzy Czarnych Koszul. W 72. minucie skuteczna interwencja Zarate. Do tej pory bardzo nudne widowisko, dopiero miało zacząć się dziać. Wybicie do przodu, rozegranie Bobolokica z Paberzisem, rozegranie do boku do Bondarenki, ten szybko z pierwszego tempa do Klimaviciusa, napastnik urwał się Drozdovowi, strzał, jednak piłka odbiła się od nogi Da Silvy, trafiła do Szyszki, strzał na pustą bramkę i goool! Wcześniej wyszedł Malinowski do Klimaviciusa i nie spodziewał się, że obrońca przeszkodzi i jeszcze pogorszy sytuację. Goście prowadzą, ale musieli uważać, gdyż gospodarze zamierzali szybko doprowadzić do remisu. Nie mieli wiele szczęścia przy kilku sytuacjach. Nie było zmiany w bytomskiej drużynie, gdyż zawodnicy Karpińskiego grali bardzo konsekwentnie i nie opłacało się zmieniać czegoś, co funkcjonowało. W 88. minucie długie zagranie na Madeja, ten przetrzymał piłkę przy linii, dośrodkował, wydawało się, że Rompos wybije, ale Woźniak wparował w obrońcę z impetem i trafił do bramki przy dalszym słupku. Jest bramka! Wyrównanie, ale to nie był koniec koszmaru gości. W 91. minucie Matusiak do Cristiano, przegranie do wbiegającego Madeja, ten ściągnął na siebie Majewskiego, bierne zachowanie Maciejewskiego, podanie w głąb pola karnego, tam znalazł się czysty Szczepanik, któremu nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do siatki. Zarate bez szans przy strzale z ośmiu metrów. Koniec marzeń Bytomian o choćby punkcie. Znów Kucharski może być zadowolony, bo zdobywa zasłużone oczka i przypisuje je do swego dorobku.

 

Polonia Warszawa – Polonia Bytom 2:1

73’ Szyszko 0:1

88’ Woźniak 1:1

90+1’ Szczepanik 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mirosław Górecki

Widzów: 4663

 

 

 

Zagłębie Lubin – Wisła Kraków

 

Biała Gwiazda cały czas goni aktualnego lidera, a dziś jest okazja do objęcia pozycji pierwszego miejsca choćby na dzień. Będzie to zadanie utrudnione, gdyż Wisła ma poważne problemy ze środkiem pola. Tylko pozorne, bo z powodu kontuzji ze składu wypadli Kokoszka i Zieliński. Wydaje się, że rezerwowi w postaci Zuba i Zofcaka otrzymują niepowtarzalną szansę. Lubinianie po słabym początku sezonu i szczęśliwej wygranej z Polonią Bytom muszą udowodnić, że teraz pozostaje im jedynie piąć się w górę tabeli.

W 1. minucie szybkie rozegranie piłką po ziemi w wykonaniu gospodarzy, doskonała piłka do Angeleskiego, trochę przypadkowa po odbiciu od Zuba, napastnik sięgał piłkę, gdy skutecznie wbiegł Górski i odegrał do golkipera. Napastnicy Zagłębia muszą być bardziej czujni. Dodatkowo w bramce rezerwowy Tomasik, bo kontuzji doznał Gulbrandsen, jeden z reprezentantów Norwegii. Szybkie przerzucenie ciężaru na połowę przeciwnika, dobre zagranie Zuba do Soaresa, ale Brazylijczyk został wyrzucony do boku, dośrodkował z lewej strony, główkował Ivanovski, ale pomylił się minimalnie. W 4. minucie kolejna dobra akcja gości, tym razem zagrywał Zofcak do Soaresa, ten poszedł na przebój i najpierw poradził sobie z Didim, potem z Ogórkiem, by uderzyć po ziemi, lecz Maximenko wybronił do drugiej strony, gdzie czaił się Ivanovski. Dobra decyzja Szczęsnego o dalekim wybiciu futbolówki. Ale Lewandowski przejął bezpańską piłkę i uderzył mocno, lecz i tym razem Maximenko dobrze się ustawił. Mówi się do trzech razy sztuka – Ivanovski w 8. minucie ruszył na bramkę przeciwników, lecz został wyrzucony do linii końcowej, nabił Klimka i wywalczył korner. Lewandowski dośrodkował, na trzecim metrze znalazł się Broź, wyskoczył wysoko, Maximenko chyba zapuścił korzenie na linii bramkowej, Klimek źle zareagował, wyraźnie spóźniony, piłka w siatce! Głową Broź otwiera wynik spotkania. W 21. minucie wspaniała wymiana piłki pomiędzy Zofcakiem, Zubem i Soaresem, na dodatek z lewej strony podłączał się Djukic i stwarzał dwukrotnie większe zagrożenie dla Didiego. W 24. minucie Soares mógł podwyższyć, piłkę zgrał Ivanovski, obrońcy skupili się na Macedończyku i odpuścili z tyłu, tam z woleja strzelał Soares, lecz minimalnie obok lewego słupka. Maximenko miał tym razem sporo szczęścia. W 28. minucie Klimek starał się z rzutu wolnego zaskoczyć Tomasika, ale strzelał niecelnie. W 29. minucie, czyli chwilę potem, znów Lubinanie wywalczyli piłkę w środkowej strefie, grali bowiem taką samą formacją taktyczną, więc szanse były wyrównane, Kulhawik zagrał do Angeleskiego, ten za mocno sobie wypuścił i Tomasik zareagował. W 34. minucie Zofcak zagrał z rzutu rożnego, z tego samego, co przy pierwszej bramce, wyskoczył Broź z tego samego miejsca, Maximenko wyszedł jednym krokiem do przodu, ale sprytny snajper uderzył piłkę, odbijając ją od ziemi i pakując do siatki. Obrońcy zdążyli dopiero teraz doskoczyć do napastnika, który świętował drugie trafienie. W środku dominował Zub, ale musiał wymagać większego wsparcia ze strony Lewandowskiego i Zofcaka, którzy galopowali się do przodu, dzięki czemu Zagłębie miało szansę w 43. minucie, lecz Angeleski bardzo niecelnie.

Po przerwie w 47. minucie szansę z rzutu wolnego miał Soares, minimalnie przelobował bramkę Maximenki. Zawodnikom z Lubina brakowało wiary, bo przecież dwubramkowa strata była do odrobienia przy większym wysiłku. Momentami widać było ich spóźnienie wobec dobrze przygotowanych graczy Głosa. W 50. minucie Zub przedarł się przez linię pomocy, podał końcem buta do Soaresa, ten znalazł się przy Didim, Ogórku i jeszcze Kulhawiku, pomimo to oddał strzał z dwunastego metra na krótszy słupek, Maximenko sięgnął, ale nie zdołał wybić. Mamy 3:0. Dopiero ten gol dał do zrozumienia, że przepaść jest ogromna. Wisła musiała koncentrować się na obronie, bo gospodarze atakowali odważniej. W 55. minucie dobra okazja Carecy z Lubina, ale został dobrze uprzedzony przez obrońcę, zdołał lekko strzelić, ale Tomasik nie miał problemu z interwencją. W 59. minucie dobrze linię obrony lobował Zub, gola szukał Broź, ale Maximenko na posterunku. Wejście Wijasa wpłynęło bardzo pozytywnie na pozostałą część zespołu. W 63. minucie strzelał mocno po podaniu Wasilewskiego przy rzucie wolnym, ale wyblokowany strzał nie znalazł drogi do bramki. W 70. minucie po podaniu Kulhawika próbował szczęścia Sibanda, ale skutecznie bramkarz, szybkie wybicie obrońców na aut. Wymiana na linii Klimek Mendy, zagranie lewego obrońcy w pole karne, Wasilewski źle ustawiony, Sibanda przypadkowo odbił piłkę, ta w siatce! Gol kontaktowy. Tomasik liczył, że jego stoper lepiej się zachowa. Wiślacy starali się odpowiedzieć, ale tym samym narażali się na groźne kontry. Bardzo wiele umiejętności brakowało linii ataku, w 83. minucie świetna okazja Holstroma po podaniu Mendiego, lecz Szwed zawiódł już na jedenastym metrze trafiając w golkipera. W 87. minucie znów mieliśmy do czynienia z rzutem rożnym, dogranie Zofcaka, bardzo dynamicznie w pole karne wparował Cukovic, uderzył głową, nikt nie mógł go zatrzymać, rozpędzony wpakował piłkę pod poprzeczkę i ustalił wynik. Biała Gwiazda znów zgarnęła pulę punktów. Zagłębie zalicza czwartą porażkę w piątym pojedynku ligowym. Ciężka sytuacja ligowa w końcu zmusi ich do zdobywania oczek.

 

Zagłębie Lubin – Wisła Kraków 1:4

9’ Broź 0:1

34’ Broź 0:2

50’ Soares 0:3

75’ Sibanda 1:3

87’ Cukovic 1:4

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Szulc

Widzów: 4498

 

 

 

Cracovia Kraków – Ruch Chorzów

 

Starcie trenerskich przyjaciół? Na pewno na murawie zabraknie uczuć i sympatii, bo obaj walczą o ważne punkty. Pasy muszą zdobywać punkty, ba, nadal brakuje im niezbędnej wygranej, która poprawi morale. Natomiast Chorzowianie mogą zaliczyć ostatnie dwa pojedynki do udanych, ale na tym nie mogą poprzestać. Kolejna szansa dla Macarie. Tymczasem w krakowskiej ekipie w składzie pojawiają się Kościukiewicz, Adamski czy Biskup, o którego pytają już zagraniczne kluby.

Cracovia nas zaskoczyła agresywnością nawet na połowie przeciwnika, dzięki czemu szybko odbierali piłkę w środkowej strefie, ruszyli do akcji w 1. minucie, ale Michniewicz zdecydował się na strzał z dystansu, gdy piłka wróciła do niego z prawego skrzydła. Na kolejną akcję musieliśmy czekać do 9. minuty. Długie wybicie Kantora na napastników niewiele dało, Kościukiewicz bardzo pewnie w powietrzu, sporo strat po prawej stronie, bo Biskupowi nie udało się wyprowadzić piłki, podobnie podanie Jasińskiego znalazło się pod nogami Khcharema. Brkovic szybko rozegrał na połowie przeciwnika na prawą flankę do Adamskiego, z linii końcowej dośrodkował w pole karne, pomiędzy linię obrony a bramkarza, pomimo pressingu ze strony Dylewskiego, Biskup dostawił tylko nogę i przypadkowo wpakował piłkę do siatki. Kantor miał problem, ale powinien lepiej zareagować. Cracovia bardzo odważnie co przyniosło upragnione trafienie. Zamierzali nadal atakować, linia obrony ustawiona bardzo wysoko zepchnęła Niebieskich na własną połowę. W 12. minucie długie dokładne zagranie na wybiegającego Biskupa, lecz szybko do rywala doskoczył Pawłowski. Skuteczny odbiór. Lekka panika w szeregach obronnych, Jasiński stracił, Michniewicz rozegrał, podał lekko w pole karne do Brkovica, ale znów skutecznie defensorzy, tym razem Pawlak na rzut rożny. W 19. minucie Pocrnjic do Michniewicza, a ten strzelał z dziewiętnastego metra, pomimo że miał jeszcze sporo swobody, bo formacja Ruchu była mocno rozciągnięta dzięki oskrzydlającym akcjom gospodarzy. Strzał wylądował w rękach Kantora. W 21. minucie pierwsza fantastyczna interwencja Kantora przy strzale Osucha z dwudziestego metra, podawał Adamski z prawego skrzydła, większość zawodników początkowo została zwabiona w tamten sektor, dzięki czemu lewy obrońca Pasów miał miejsce na uderzenie. Rzut rożny pierwszy przyniósł rzut rożny drugi. Drugi wykonał Khcharem, zagrał w pole karne, gdzie wygłówkował Pawlak do przodu, a na trzydziestym metrze M. Dziubiński przelobował podaniem głową Terleckiego, Osucha i Pocrnjica, którzy stali za blisko siebie, podanie do Petrova, nie ma mowy o spalonym, bo wszystko działo się na połowie Niebieskich, Petrov ruszył do przodu, przebiegł około 50 metrów, potężnie wypuścił sobie piłkę, zwabił jeszcze Nalepę, uderzył obok golkipera i wyrównał. W najmniej oczekiwanym momencie Chorzowianie wykorzystali kontrę. W 28. minucie skuteczna interwencja Kościukiewicza, który wytrącił z równowagi M. Dziubińskiego. Dobrze podawał Jarecki, który wyszedł do podania od Janika. Terlecki z Adamskim świetnie się rozumieli, odegranie do Michniewicza, ale obrońcy Ruchu znów na posterunku, szykowała się kolejna kontra, ponownie Petrov w natarciu, Jarecki przetrzymał piłkę z przodu i pozwolił na oskrzydlenie, zagranie do Jasińskiego, ten ponownie do Jareckiego, podanie wgłąb pola karnego, M. Dziubiński zablokowany i wybronił Nalepa. W 39. minucie przy podaniu M. Dziubińskiego Jarecki znalazł się na pozycji spalonej, dodatkowo nie zdołał pokonać Nalepy. Do przerwy remis.

W drugiej połowie kibice wręcz czekali na ciekawą akcję, bo mieliśmy więcej szachów, analizy taktycznej i lekkiej zadyszki Cracovii, która nie prezentowała już tego wysokiego poziomu, gdyż zostali zneutralizowani w niektórych strefach przez dobrą grę piłkarzy Organka. W 57. minucie świetnie zagrał Jarecki prostopadłe podanie do M. Dziubińskiego, ten za długo zwlekał i dlatego Osuch wybił piłkę na rzut rożny. Jasiński do Pawlaka, ale ponownie w powietrzu górował Kościukiewicz. W 65. minucie długim podaniem Petrov uruchomił Jareckiego, który wyprzedził Kościukiewicza. Ten pociągnął napastnika za koszulkę sprowadzając go do parteru i jako ostatni defensor został słusznie ukarany czerwoną kartką. W 68. minucie niepotrzebnie Dylewski poszedł na raz za Adamskim, który dostał znakomite podanie od Biskupa, poszukiwanie Brkovica zakończyło się wywalczeniem jedynie rzutu rożnego. Strzelał Khcharem i został wyblokowany. Petrov z Janikiem coraz więcej rozumieli, wspólnie rozgrywali i pojawiali się do piłek ze skrzydeł, gdy Osuch czy Terlecki byli wspomagali przez kolegów ze skrzydeł. W 80. minucie przy strzale Petrova wyskakiwał Adamski i to mogło rozproszyć kapitana Niebieskich. Podawał Camilleri z lewego skrzydła na wolne pole. W 83. minucie fatalne zachowanie Lenarta, który dostał piłkę od Koniecznego, ale za mocno sobie wypuścił. Złapał Kantor. Znów kibice musieli przełknąć nudne 45 minut, pomimo to, zagorzali fanatycy futbolu mogli dostrzec piękno futbolu pod postacią krystalizacji taktyki. Była to solidna lekcja dla innych szkoleniowców ligowych. Cracovia chciała grać finezyjnie, ale brakowało Michniewiczowi dnia, natomiast Ruch prezentował się na swoim optymalnym poziomie bez jakichś większych wzniesień, które pojawiały się podczas innych starć.

 

Cracovia Kraków – Ruch Chorzów 1:1

9’ Biskup 1:0

24’ Petrov 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 5497

 

 

 

Odra Wodzisław – GKS Bełchatów

 

Odra na wysokim poziomie, którego nie spodziewał się nikt. 5. kolejka pokaże i zweryfikuje ich prawdziwe oblicze. Podejmują GKS Bełchatów, który po solidnym łomocie od drużyny Bundesligi zamierza się nieco zrehabilitować, głównie kibicom, i chcą zgarnąć wyjazdowe trzy punkty. W pierwszym składzie doszło do kilku przetasowań, natomiast szkoleniowiec Chybiorz, nowy w Ekstraklasie, nie stosuje rotacji, bo póki co, wszystko funkcjonuje wręcz idealnie do tej pory – brak porażki. Gorzej, że zaliczyli trzy remisy i dlatego tracą kilka punktów do czołówki.

W 1. minucie Markowski narobił strachu kibicom i trenerowi podając do tyłu do... Łukasika. Ten jednak został zmuszony do zbiegnięcia do boku przez Demiriego, dzięki czemu gospodarze mogli uporządkować szyki. Wydawało się, że Bełchatowianie swobodnie pokażą, że będą rozdawać karty, a Odra prędko zostanie zepchnięta do defensywy. Nic bardziej mylnego. Zawodnicy gospodarzy prezentowali się bardzo okazale, potrafili ponownie wymienić kilka podań na krótkiej przestrzeni, mieli wiele zadań, ale wywiązywali się imponująco dobrze, bo każdy piłkarz odnajdywał swoje miejsce na boisku. W 6. minucie Grad wygrał pojedynek główkowy w środkowej strefie boiska po wybiciu K. Kowalczyka, który okazał się kluczowy, przegranie Mitrovica do boku do Wołkiewicza, ten ruszył na pojedynek z Mikołajczakiem, środkowi pomocnicy GKSu zostali wyciągnięci w ślepą uliczkę na prawą flankę, zrobiło się więcej miejsca po drugiej stronie, Wołkiewicz z Markowskim, przegranie do środka do Moneke, ten do Mitrovica, pytanie: gdzie jest środkowy obrońca Wierzbicki? Gdzieś pobiegł, no tak... razem z Palczewskim opiekowali się Fernandezem. W tym czasie Mitrovic zdołał uderzyć, a K. Kowalczyk niczym worek kartofli wyskoczył do piłki i wyraźnie spóźniony został zmuszony do wyciągnięcia jej z siatki. Odra na prowadzeniu. W 16. minucie mało brakowało, a Palczewski wpakowałby sobie piłkę do własnej bramki, a wyglądało to na początku na podanie do golkipera pod pressingiem Mitrovica. Podawał Grad długim zagraniem na napastnika. Stanikaitis z Koniecznym to w rzeczywistości jedna z najlepszych lewych stron w lidze, rozumieli się z zamkniętymi oczami, pokazywali obaj do wspólnych zagrań, w końcu w 21. minucie przegranie do Grada, ten do Mitrovica, jeszcze jedno podanie po ziemi do Fernandeza, znów Wierzbicki wybiegł gdzieś dalej do boku, Fernandez uderzył, ale golkiper skrócił kąt. Bardzo odważnie bocznymi sektorami przedzierali się Stanikaitis oraz Markowski stwarzając podwójne zagrożenie. Ofensywne wejścia to była mocna strona Odry, GKS tym bardziej musiał się bronić na własnej połówce. W 25. minucie mocny strzał zza pola karnego oddał Mitrovic, jednak wprost w K. Kowalczyka, który nie wyglądał na zaskoczonego. Chwilę potem znów golkiper GKSu czujny na przedpolu, bo lewym skrzydłem przedzierał się Konieczny i podawał do Fernandeza, a bramkarz gości zaskoczył wybiegającego napastnika. W 31. minucie Fernandez szukał indywidualnej akcji, przy czym chciał za wszelką cenę oddać strzał, po ziemi mocno, ale K. Kowalczyk sparował na korner. W 41. minucie nie popisał się Okoro, który stracił futbolówkę na własnej połowie na rzecz Mitrovica, ten zagrał pomiędzy dwóch stoperów, którzy dopiero zamierzali wracać, wybiegł Fernandez, ale K. Kowalczyk znów ratuje GKS wybiciem na aut. Zawodnicy gości nie wyciągali wniosków – Markowski do Grada, ten przy polu karnym podał do Moneke, strzał z dwudziestego metra, nikt nie doskoczył, K. Kowalczyk wyciągnął się jak struna, ale nie wybronił. 2:0, praktycznie gol do szatni.

Po przerwie Mikołajczak chciał sprytnym lobem oszukać obrońców i wypuścić Zarytskiego, ale dobrze głową podanie zatrzymał świetnie ustawiony Dziubiński. W 53. minucie ten sam zawodnik doznał kontuzji po ostrym starciu z Łukasikiem. Odra poważnie osłabiona, jednak na boisko wbiegł Smoliński, nabytek Chybiorza w tym okienku transferowym. W 54. minucie widać było, że Bełchatowianie mają większą ochotę do gry, upatrywaniu szansy w osłabieniu linii defensywy, lecz strzał Williamsa wybronił na rzut rożny Witkowski, który został po raz kolejny powołany do narodowej reprezentacji. Goście musieli dopracować stałe fragmenty gry, bo pomimo dobrych napastników to nie potrafiono wykorzystać ich skutecznej gry głową. W 64. minucie pomimo błędu Markowski zdołał ponownie wywalczyć i wyłuskać piłkę spod nóg rywala, który był przekonany, że przeprowadzi zaraz groźny kontratak (Łukasik). Brak koncentracji w wielu takich momentach nie pozwalał myśleć o czymś więcej. Gracze gości jakby rozbici pogromem w Lidze Europy nie potrafili stworzyć wspólnej drużyny, dlatego oglądaliśmy momentami tylko indywidualne akcje, jak ta z 67. minuty w wykonaniu Sobolewskiego, który strzelił, ale do wybronienia przez Witkowskiego. W 74. minucie Okoro wypuścił piłkę do M. Kowalczyka, a ten minimalnie przelobował bramkę. W 77. minucie Okoro chciał wziąć sprawę w swoje ręce, ale uderzył niecelnie. Odra nadal bardzo skoncentrowana, choć przepuszczali więcej akcji. Mieli sporo swobody w środku boiska, a świeże wejście Sapeli wprowadziło jeszcze więcej ruchu w poczynania Wodzisławian. Odra ponownie na krótkiej przestrzeni zaskoczyła w 87. minucie, a dobre podanie otrzymał Fernandez, ale chyba ze zmęczenia uderzył zbyt lekko. Ostatecznie Odra zgarnęła trzy punkty. GKS z niczym, a przed piłkarzami Białka jeszcze rewanż z Wolfsburgiem. Po prawdopodobnym odpadnięciu będą musieli w końcu skupić się na rozgrywkach ligowych.

 

Odra Wodzisław – GKS Bełchatów 2:0

6’ Mitrovic 1:0

44’ Moneke 2:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Artur Radziszewski

Widzów: 5417

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Kolejny remis, znów bez wygranej. Początek meczu zwiastował naszą dominację, ale spotkanie się wyrównało. Strzeliliśmy szczęśliwie, straciliśmy po błędzie, więc równie dobrze mogło być 0-0. Nie wiem co się dzieje z moimi napastnikami - gramy do bólu nieskutecznie. Przecież strzelaliśmy w tym meczu wiele razy, dużo z tych strzałów leciało w światło bramki, i stworzyliśmy tylko jedną klarowną sytuację strzelecką, którą z resztą wykorzystaliśmy. Coś z wykończeniem w naszym wykonaniu jest nie tak, i w najbliższym czasie musimy to zmienić. Ogólnie martwi mnie słaba dyspozycja napastników, bo kogo nie wypuścił bym w pierwszym składzie, gra słabo, tak jak ostatnio Georgiev i dziś Brkovic. W przyszłej kolejce mierzymy się z dobrze prezentującą się ostatnio Lechią. Myślę że jeśli w końcu się postaramy, zdołamy zwyciężyć.

Odnośnik do komentarza

Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk

 

Ostatnie sobotnie starcie. Lider po czterech kolejkach na wyjeździe podejmuje Zabrzan. Trener Moniuszko ostatnio krytykował słabe poczynania Górnika i jest pewien wygranej, podobnie jak jego piłkarze, którzy bawili się piłką na rozgrzewce. Pełny skład, oprócz kontuzji Gonzaleza, którego godnie zastępuje Sagi. Gospodarze są w trudnej sytuacji, bo mieli walczyć o środek tabeli, a Gibała skompromitował się występem w ramach Pucharu Polski i znów popracował nad taktyką. Była formacja z jednym napastnikiem, było też granie trzema, dziś jest dwoma z obsadzonym z tyłu ofensywnym pomocnikiem. Ciekawe jak wytrzymują piłkarze te zmiany taktyczne na treningach?

Adamczyk odpowiadał najwyraźniej za odbiór, natomiast Szewczyk za rozgrywanie. Ciężko rozgrywać w sytuacji, gdy zagęszczono środek pola, na dodatek po bokach podłączali się bardzo kreatywni Wójcik oraz Polak. W 1. minucie Moskal przegrał do Łukasika, który zdecydował się na strzał, ale został zablokowany. Fernandes jeszcze zbiegł do boku, dostał podanie po przechwycie, zagrał w pole karne, ale w powietrzu Cieślak nie popisał się instynktem i dotknął piłki ręką. Obyło się bez kary. Lechiści zachowywali olimpijski spokój. W 6. minucie Fernandes starał się przedrzeć prawą stroną po podaniu Omara, ale zatrzymał go Wójcik. Ten wiedział, że będzie miał sporo pracy przeciwko napastnikowi, który w ubiegłym roku prezentował barwy Ruchu. Przy stałym fragmencie gry każdy ze stoperów Lechii asekurował kolegę obok. Widać było, że ćwiczyli to podczas treningów, bo świetnie się uzupełniali na bardzo małej przestrzeni. Górnik wykorzystywał potencjał i umiejętności Omara i Hossama, którzy bardzo odważnie wchodzili w akcje ofensywne, próbowali dośrodkowań, które ostatecznie wybijali stoperzy Lechii. W 12. minucie głupie zachowanie Łukasika, który podciął Polaka i liczył, że jeszcze poprowadzi akcję do powodzenia, a spotkał się z sędzią i ujrzał żółtą kartkę. Nadal brakowało pomysłu na grę, spokoju, opanowania i jakiejś samodyscypliny w szeregach Górników. W 15. minucie Łukasik z pierwszego tempa do Fernandesa, ten głową do Szewczyka, ten osaczony przez dwóch obrońców strzelał głową, jednak wywalczył tylko korner. W 21. minucie fantastyczna interwencja Halima, podawał Hossam bardzo dokładnie na ósmy metr z około trzydziestego po lewej stronie, znalazła się luka, którą wykorzystał Szewczyk, ale Halim skrócił kąt ofensywnemu pomocnikowi. Lechia cały czas cofnięta koncentrowała się, by nie stracić gola. W 25. minucie Moskal popisał się fantastycznym dryblingiem nad Polakiem, dograł w pole karne, ale Polak zdołał wrócić i wyblokował. Kolejny stały fragment gry. W 28. minucie Jasiński został podcięty przez Cieślaka. Środkowy pomocnik Górnika został ukarany słusznie żółtą kartką. Momentami gospodarze pozwalali sobie na zbyt wiele. W 31. minucie tym razem Polak popisał się zagraniem nie fair – ciągnął za koszulkę Cieślaka i ujrzał również upomnienie w postaci kartki. Sędzia nie szczędził sobie. W 45. minucie na zakończenie nudnej pierwszej połowy uderzał Cieślak, bardzo niecelnie. Górnik próbuje, stara się, ale bez gola. Lechia ciągle się broniła.

W drugiej połowie jakby bardziej zachęceni do ofensywnych akcji mieli więcej swobody, starali się utrzymać przy piłce nieco dłużej. W 48. minucie Polak do Owczarka, który lekkim ruchem wyminął jednego rywala w środku boiska, podał ryzykowną, ale skuteczną piłkę w kierunku Ozima, ten przy przyjęciu zdołał wykiwać defensorów, wbiegł w pole karne, odważne wyjście Wosia... wparował w nogi napastnikowi, który padł niczym rażony piorunem. Sytuacja bardzo kontrowersyjna, ale gwizdek milczał. W 51. minucie strata Woźniaka, oddał piłkę za darmo, przez co gospodarze mogli na okrzyki kibiców wymieniać kolejne podania, ale bardziej w sferach obronnych niż z przodu, gdzie Lechiści nie odpuszczali i naciskali przy każdym zbliżeniu pod ich pole karne. W 60. minucie Idemudia dostał piłkę po rzucie z autu z lewej strony, podał do środka do Polaka, który zbiegł, wykorzystując wolne pole, wypatrzył małą lukę pomiędzy Adamczykiem i Smółką, podbił futbolówkę, wybiegł Ozim, uderzył mocno nie do obrony i Lechia wyszła niespodziewanie na prowadzenie! Któż by się spodziewał, że zdołają przeprowadzić jedną taką kluczową akcję? W 70. minucie Jasiński starał się poszaleć w sferze defensywnej rywali, ale swoim bieganiem niewiele zdziałał. W 74. minucie popisał się odbiorem piłki od Łukasika i zagrał do boku do Polaka. Lechia świetnie się organizowała. Idemudia z Augustynem, szybko do boku do Polaka, który podłączył się pod akcję. Podanie na Ozima, a ten pociągany przez Patera wywalczył rzut wolny z prawej strony. Dośrodkowanie wybili defensorzy gospodarzy. Górnik grał z coraz mniejszym zaangażowaniem, dzięki czemu Lechia w końcówce pokazywała swój futbol w ofensywie. W 81. minucie Wójcik zagrał na pole karne, Augustyn nieczysto trafił, dlatego sprawy w swoje ręce wziął Jasiński, ale golkiper Górnika nie dał się zaskoczyć. Ostatecznie po czterech minutach doliczenia Górnik przegrał, pomimo że przez 75 minut był stroną przeważającą. Ozim pokazał swoje doświadczenie przy małej ilości akcji. Lechia nadal bez straty bramki i bez potknięcia. Utrzymują pozycję lidera. Gibała chyba się załamał... potrzebuje jeszcze trochę czasu na nabranie doświadczenia, bo zmianami taktyki wiele nie osiągnie, brak mu cierpliwości.

 

Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk 0:1

60’ Ozim 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Tomasz Mikulski

Widzów: 15481

 

 

 

Arka Gdynia – ŁKS Łódź

 

Pojedynek totalnych outsiderów – Arka może zdołała pokrzyżować plany Śląskowi, lecz dziś przed nimi prawdziwy pojedynek o tzw. sześć punktów, podobnie jest w przypadku ŁKSu, który okupuje ostatnią lokatę w ligowej tabeli. Ani Grabowski, ani Płaskownikowski ostatnio, nie wykazują już wielkich chęci do trenowania. Po tym pierwszym można było się spodziewać, że się wypali. Jego obiecanki można włożyć pomiędzy bajki, natomiast ten drugi powoli zaczyna zawodzić niczym „legendy” ligi, czyli Demkowicz, Pijanowski czy Miśkiewicz.

Pierwsza akcja w 8. minucie, która mogła rozbawić kibiców do łez. Najpierw Stefanik zagrał do Toleskiego, wszystko normalne, ten jeszcze zdecydował się na wbiegnięcie w pole karne, też normalne, ale po drodze zgubił piłkę, pomimo to biegł, jakby nadal ją holował, Kozłowski tak bardzo zakłopotany, że chyba poczuł, że wleciała druga piłka na murawę, dlatego mocno wybił tę zagubioną na rzut rożny. Gilewicz zagrał z rzutu rożnego na Jaskólskiego, ten świetnie wyskoczył do futbolówki, zdołał ją uderzyć, ale jeszcze lepiej w bramce pomiędzy słupkami zachował się Król, który bronił instynktownie. Zawodnicy Arki jakby grali przeciwko trenerowi, dlatego snuli się po boisku. W pojedynku dwóch ekip mieliśmy oglądać jak piłkarze gryzą trawę, widzieliśmy jedynie, że szukają w trawie swojej pensji. W 30. minucie z rzutu wolnego uderzał Polak, jednak obity mur staje się standardem wśród ligowych bojów i tym razem więc zawodnik wywalczył rzut rożny po obiciu jednego z piłkarzy rywali. W 37. minucie Chałas zgrał do Wójcika, a ten dwukrotnie próbował uderzyć, ale ciągle blokował Jaskólski, potem wybił piłkę z dala od pola karnego. W 40. minucie Flavio do przodu na uwolnienie, wybiegał Gilewicz, jednak niewiele to dawało, bo tym razem Polak szybko na uwolnienie i tak właśnie wyglądała gierka dwóch zespołów z dolnych rejonów tabeli. W 43. minucie kolejna dobra interwencja Króla po strzale Santosa, a pozycję do strzału wywalczył Gilewicz, który ściągnął na siebie dwóch rywali. W doliczonym czasie gry bardzo blisko przy rzucie rożnym pokonania bramkarza gospodarzy był Chałas, ale minimalnie się pomylił posyłając piłkę nad poprzeczką.

W drugiej połowie w 50. minucie Gilewicz został ukarany żółtą kartką za symulację faulu w polu karnym rywali. Wcześniej z rzutu wolnego uderzał Orzechowski i po odbiciu się piłki od muru jeszcze zawodnicy Grabowskiego starali się namieszać w polu karnym. Prawoskrzydłowy jednak nie popisał się intelektem. Zaczynała się gra nerwów, pomimo że to dopiero 5. kolejka. Sędzia nie zamierzał oszczędzać piłkarzy i pokazywał coraz większą ilość żółtych kartek jak ta dla Santosa z 63. minuty, kiedy w powietrzu uderzył łokciem Koniecznego. Chwilę potem właśnie poszkodowany przeprowadził akcję prawym skrzydłem, zagrał na pole karne, gdzie Mitić próbował się urwać spod opieki rywalowi, uciekł na dwa metry, uderzył głową, by bramkarz zdołał wybronić, jednak na linii obrony znalazł się pechowo Jaskólski, który niefortunnie skierował piłkę do własnej bramki. Wydawało się, że Arka rzuci się do walki o trzy punkty, jednak piłkarze jakby pogodzeni z porażką sporadycznie atakowali skrzydłami. W 72. minucie głupi faul Świątka od tyłu na rywalu. Czasami obie ekipy przesadzały i nie myślały o zdrowiu kolegi z przeciwnego zespołu. W 75. minucie z dystansu próbował zaskoczyć Króla Flavio strzałem z powietrza, ale przymierzył minimalnie obok prawego słupka. W 81. minucie znów Trzeciak grasował pod polem karnym rywali, jeszcze po odbiciu się piłki od jednego z gości, strzelał z dystansu z pierwszego tempa Santos, ale minimalnie obok słupka. Sporo szczęścia miał Król, które przełożyło się ostatecznie na końcowy rezultat. ŁKS zdobył trzy punkty. Arka poległa. Tym samym zarząd zdecydował, że zaniedbanie obowiązków plus bardzo kiepskie wyniki powodują natychmiastowe zwolnienie Grabowskiego, jego miejsce już wiadomo, że zajmie Łukasz Wuwer. Szczegóły wkrótce.

Arka Gdynia – ŁKS Łódź 0:1

64’ Jaskólski (og) 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 9640

 

 

 

Lech Poznań – Legia Warszawa

 

Niedzielny hit. Możliwe, że całej kolejki ligowej. Lech jest w poważnym kryzysie, a po upokorzeniu ze strony Wisły muszą na własnym boisku odkupić winy i wygrać z Legią. Dokonali kilku wzmocnień na życzenie trenera, ale Szymandera nie zdecydował się na ściągnięcie żadnego lewego pomocnika, podobno odrzucił kilkunastu dobrych zawodników, o których mógłby pomarzyć między innymi Legia z powodu ograniczonego budżetu finansowego. Wydali 300 tysięcy euro na Arce, który zasiada drugi raz na ławce rezerwowych. Wojskowi zamierzają pokazać swoją siłę, Skura nie chce stracić dystansu do Wisły i Lechii, dlatego jego celem jest jedynie zwycięstwo.

Wydawało się, że Pons szybko uruchomi na prawej stronie Bozinovica, jednak długa piłka szybko została przerwana przez czujnego Gueye. Zagrania po ziemi, szybkie do Kowalczyka, faul Markowskiego od tyłu, jednak sędzia na razie jedynie upomniał zawodnika gospodarzy. Kibice mocno dopingowali Kolejorza, który jakby bez wyrazu podchodził do tego spotkania – takie wnioski nasuwały się po kilku minutach oglądania spotkania. Trudno było wyłonić faworyta, bo Lech i Legia prezentowały zbliżony poziom. W 4. minucie z dystansu uderzał Garcia, zaskoczył Postolova, bo ten wybronił piłkę praktycznie na linii bramkowej. Szybkie wznowienie na Ponsa, ten próbował zgrania z Rogozhinem, ale ten nie popisywał się zawrotną szybkością rozgrywania. Przerzut do Magallanesa, ten próbował w pole karne po ziemi, ale w ostatnim momencie Ponsa od podania odciął Sibanda. Legioniści byli skazani na trudne akcje, szczególnie lewego pomocnika, który budził dalsze zainteresowanie zachodnich klubowych mark. W 13. minucie Owusu wywalczył sporo miejsca pod polem karnym Lechitów, podał do Garcii, który swoim strzałem przelobował bramkę Postolova. W 15. minucie fantastyczna interwencja Soleya po strzale Rogozhina, a najpierw podawał Magallanes do Ponsa, a Hiszpan do strzelca, jednak końcami palców wybronił golkiper. Do 27. minuty czekaliśmy na kolejną sytuację, tym razem po drugiej stronie, co świadczyło o zaciętym pojedynku w ramach pierwszej połowy. Piłkę na rzucie wolnym Fernandez, a wszystko po faulu na Owusu, który nie był w stanie kontynuować gry. Skura złapał się za głowę, bo wyróżniająca się postać ostatnich tygodni wypadła ze składu. Jego miejsce prędko zajął Jaskólski. Fernandez zachował się bardzo samolubnie, bo uderzył wysoko nad poprzeczką zamiast dograć do kolegów. W 37. minucie to po prostu musiała być bramka! Gueye do Popieli, który zbiegł lewym skrzydłem, podał do Jaskólskiego, który znalazł się plecami do bezradnego Francisco, uderzył mocno, ale obił jedynie boczną siatkę. W 39. minucie Jaskólski z rzutu wolnego do Sibandy, ten strzela, ale jest blokowany, jeszcze Fernandez z dwudziestego metra, ale futbolówka trafiła szczęśliwie w ręce Postolova, który już klęczał na kolanie, gdy chciał przy pierwszym strzale interweniować.

Po przerwie miało się wydarzyć o wiele więcej, a gracze Lecha wręcz obiecali swoim fanatykom w przerwie strzelenie gola. Zmobilizowani słowami trenera ruszyli ze sporym naciskiem na przeciwnika. Wojskowi wznowili, próbowali szybkiego rozegrania od linii obrony, Popiela do Kowalczyka, ten wypatrzył wbiegającego Fernandeza pomiędzy dwóch stoperów, podał mu, ten strzelił, lecz za lekko. Sobiech zagrał długą piłkę do Ponsa po wznowieniu Postolova. Ten wybiegł zza Sibandy, który nie zdążył z reakcją i tracił już nieznaczną odległość do rywala. Mocne uderzenie zza pola karnego i strzał nie do obrony dla Soleya, który wychodził w celu skrócenia kąta. Lech wyszedł na prowadzenie. Szymandera wyskoczył do góry. Pamiętamy potyczki słowne tych dwóch trenerów, dziś właśnie mamy przykład, który z nich ma lepiej poukładany zespół, bo wiemy, że Skura od niedawna jest szkoleniowcem Legii. Pomimo tego, dotarł do swoich zawodników i głośnym pokrzykiwaniem bardziej zachęcił ich do ofensywnej gry. Z prawej strony w 50. minucie dobrze odnalazł się Miljkovic, przegrał do niego Garcia, ten do środka do Popieli, jeszcze podanie do Kowalczyka, który nie miał miejsca na strzał to oddał do Fernandeza. Mocne przymierzenie zza pola karnego... fantastyczna odpowiedź! Legia doprowadza do remisu. W 53. minucie znów Garcia zapoczątkował akcję, przedłużył bokiem do Miljkovica, ten rozciągnął na drugą flankę, pomimo że Wojskowi nie dysponowali rasowymi skrzydłowymi. Gueye świetnie lobem nad Francisco i Bozinovicem w kierunku Popieli, który z powietrza pokonał Postolova i teraz Legia znalazła się na prowadzeniu. W 57. minucie Miljkovic przy kontrze nie zdołał pokonać Postolova. Lech starał się zaatakować, ale Szymandera nie reagował z ławki. Dobrze prezentowali się Legioniści, którzy wykorzystywali słabe strony Lecha i bardzo szybko po ziemi wymieniali kolejne podania. W 65. minucie Rogozhin po podaniu Ponsa znalazł się w dogodnej pozycji strzeleckiej, ale jego powolność pomogła Sibandzie, który wybił futbolówkę na aut. Zaczęło się Markowski show – w 73. minucie za faul na Kowalczyku został ukarany żółtą kartką. Na linii pola karnego piłkę ustawił Gueye, który z praktycznie osiemnastego metra przymierzył idealnie po ziemi w prawy narożnik i zdobył gola. 3:1. W 79. minucie Arce zerwał się Markowskiemu, który podciął rywala i ostatecznie ujrzał czerwony kartonik. Lech musiał kończyć w dziesiątkę. Ostatni kwadrans to była prawdziwa męczarnia – Kolejorz nie mógł nic zrobić, a Legia swobodnie grała na połowie rywala. Może bez jakichś klarownych sytuacji, ale piłkarze Skury dobrze poukładani z tyłu najlepiej prezentowali się w odbiorze, gdzie dominował Rybaczuk i Gueye. Legia wygrywa, Lech pokazał po raz kolejny, że jest w bardzo kiepskiej formie. Albo wezmą się do roboty, albo czeka ich trudna walka w drugiej połowie tabeli.

 

Lech Poznań – Legia Warszawa 1:3

46’ Pons 1:0

50’ Fernandez 1:1

53’ Popiela 1:2

73’ Gueye 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Szymon Marciniak

Widzów: 35705

 

 

 

Korona Kielce – Śląsk Wrocław

 

Mistrz Polski zamierza poza Ligą Mistrzów walczyć o każde ligowe punkty na boiskach Ekstraklasy, dlatego kolejną ich ofiarą ma być Korona. Po dwumeczu z Salzburgiem i całkiem korzystnym losowaniu (pojedynki przeciwko Benfice czy Interowi na pewno przejdą do historii, a przyniosą również wielkie zastrzyki gotówkowe) morale w szatni rośnie cały czas. Kielczanie mają podejść do spotkania bez kompleksów, jednak ostatni popis prezesa nie wzbudza pozytywnych emocji, a wręcz przeciwnie. Właściciel Korony zdecydował się na sprzedaż Stokica do Sportingu Lisbona za 1.3 miliona euro, bo uznał, że oferta jest nie odrzucenia. Gil na pewno nie był zadowolony z obrotu sprawy, jednak ciągle czeka się na nawiązanie współpracy w związku z potencjalnym zakupem następcy.

W 1. minucie Kołodziejczyk prostopadłym podaniem Kołodziejczyk szukał Lewandowskiego, który zastępuje Małkowskiego z powodu kontuzji. To już drugi uraz na początku sezonu zawodnika, który bardziej myśli o odejściu ze Śląska niż dalszym rozwoju i powtórzeniu wyczynu w postaci obrony mistrzostwa Polski. W 3. minucie Kadziński zagrał do Podolczaka, który niespodziewanie zbiegał z lewej strony, uciekł Mosórowi, jeszcze zdołał oddać strzał, ale Pałys pokazał po raz kolejny, że zasługuje na powołanie do kadry. W 11. minucie powolna akcja Śląska przerodziła się w podanie Wosia w pole karne do Kołodziejczyka, do pomocnika nie zdążył doskoczyć żaden z obrońców, bo ten nie zamierzał zwlekać i szybko uderzył po ziemi, Kowalski bez szans, bo odległość była bardzo blisko i Śląsk wyszedł na prowadzenie. W 15. minucie liczono na szybką odpowiedź, ze środka pola wyszedł Nunes z Galką, wyprowadzili bardzo dokładnie piłkę, zagrali na Kosiorowskiego, który zawiódł, bo zwlekał ze strzałem i potem obił obrońcę i Pałys bez problemów wyłapał futbolówkę. W 25. minucie po raz kolejny z pozytywnej strony pokazał się Kołodziejczyk, dobry odbiór piłki w środkowej strefie od Gałki, rozciągnął do boku do Kiły, który szarżował w swoim stylu, jednak niespodziewanie został zatrzymany przez Rogowskiego. Korona momentami prezentowała bardzo dojrzały futbol, w którym dorównywali rywalom pod względem umiejętności. W 27. minucie świetna interwencja Pałysa po dograniu z lewej strony Szczepanika na Kosiorowskiego, końcami palców golkiper Śląska zmienił tor lotu piłki i przedłużył jej powietrzne wojaże. Galkauskas po wybiciu piłki z pola karnego przechwycił piłkę i zdecydował się na odważny strzał z dystansu... słupek! Sporo szczęścia miał Pałys. W 30. minucie po zamieszaniu na trzydziestym metrze na połowie gospodarzy chwilę nieuwagi wykorzystał Kołodziejczyk, dotknął piłkę na tyle, że zdążył ją zasłonić Lewandowski, wdał się w drybling z Bąkiem, który wygrał, ustawił się do strzału, ale obił jedynie boczną siatkę z całej siły. W 34. minucie Kielczanie nie mieli tyle szczęścia, co dopisywało gościom. Lewandowski z prawej strony na dalszy słupek, gdzie Kiła był całkowicie zneutralizowany przez Rogowskiego, wybicie piłki w górę, z dala od pola karnego... jedynie z definicji, bo pod szesnastką przechwycił to Kołodziejczyk, jednym podaniem uruchomił Lewandowskiego, który znalazł się na linii obrony, uderzył mocno z piątego metra i podwyższył na 2:0. Do przerwy gospodarze musieli pocieszać swoich kibiców poszanowaniem piłki, bo wynikiem na pewno nie byli zadowoleni.

Widać było, że Nunes jako środkowy pomocnik czuł się bardzo komfortowo, bo razem z Galkauskasem wymieniali się i jednocześnie uzupełniali, czego najlepszym dowodem była ich kolejna akcja z 50. minuty, kiedy wymienili kilka podań pod polem karnym rywali, w końcu zagrali na Podolczaka, który indywidualną akcją przedarł się przez Skrbę, uderzył po ziemi, ale znów na posterunku był Pałys. Do boku zbiegł w 56. minucie Nunes, dzięki czemu wspomógł włączającego się Carecę, Nowak do Podolczaka, ten jeszcze przekombinował, bo starał się poszukać wysuniętego napastnika, zablokował to Skrba i wybił jednocześnie na korner. Podolczak dośrodkował, ale za nisko, wybiegał Kadziński, dobrze Żurek wystawił nogę i zapobiegł nieszczęściu. W 62. minucie Lewandowski po raz kolejny udowodnił swoją wyższość nad Bąkiem. Najpierw otrzymał podanie od Kołodziejczyka, potem uciekł obrońcy Korony, zakręcił nim po raz drugi, uderzył z dwunastego metra, ale Kowalski popisał się znakomitą paradą. W 78. minucie Galkauskas za długo składał się do strzału po podaniu z lewej flanki od Nowaka. Po ostatnim gwizdku warto odnotować, że Śląsk nie był stroną dominującą, wręcz przeciwnie. Sporo futbolówką grali Kielczanie, lecz bez jakichś większych sukcesów w postaci przełożenia tego na bramki. Kosiorowski miał jeszcze szansę w 89. minucie, ale dobrze na przedpolu Pałys, ponownie. Cała linia defensywy Śląska zasłużyła na pochwały. Oby tak prezentowali się w ramach Champions League. Dodatkowo, szansę z powodu kontuzji Małkowskiego starał się wykorzystać Lewandowski. W Koronie przyjdzie czas na wyciąganie wniosków, czas zacząć zdobywać ligowe punkty.

 

Korona Kielce – Śląsk Wrocław 0:2

11’ Kołodziejczyk 0:1

34’ Lewandowski 0:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Hubert Siejewicz

Widzów: 7681

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (5/30)

 

 

Jedenastka 5. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Pałys (Śląsk) – Terlecki (Cracovia), Gueye (Legia), Dziubiński (Odra, 2), Polak (ŁKS), Żurek (Śląsk) – Bondarenko (Polonia B.), Magallanes (Lech, 2), Galkauskas (Korona), Petrov (Ruch) – Broź (Wisła)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Kowalczyk (Legia) 7 goli

Ivanovski (Wisła) 6 goli

Broź (Wisła) 5 goli

Łukasik (Wisła) 5 goli

Szczepanik (Polonia W.) 4 gole

Fernandez (Odra) 3 gole

 

 

Najlepsi asystenci:

Zieliński (Wisła) 5 asyst

Grad (Odra) 3 asysty

Owusu (Legia) 3 asysty

Semenov (Polonia B.) 3 asysty

Bobolokic (Polonia B.) 3 asysty

Adamski (Cracovia) 3 asysty

Lewandowski (Wisła) 3 asysty

 

 

Liga Europejska:

1. września, środa

19:45 GKS Bełchatów – VfL Wolfsburg (0:4)

 

Przerwa reprezentacyjna: Powołana kadra reprezentacji Polski

 

Najbliższa kolejka nr 6:

10. września, piątek

17:45 Lechia Gdańsk – Cracovia Kraków

20:00 Legia Warszawa – Zagłębie Lubin

 

11. września, sobota

14:45 GKS Bełchatów – Arka Gdynia

17:00 Polonia Bytom – Odra Wodzisław

17:45 Wisła Kraków – Korona Kielce

19:15 ŁKS Łódź – Lech Poznań

 

12. września, niedziela

14:45 Ruch Chorzów – Polonia Warszawa

17:00 Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze

 

 

Kontuzje - składy myślę, że do soboty do 22:00. Nie będzie teraz wiecznego czekania, tylko po tym terminie pewnie zagram kolejkę.

Odnośnik do komentarza

Krystian Grzelak, dawniej Legia Warszawa:

Legia idzie jak burza. Podopieczni trenera Skury wygrywają wszystko, co mają do wygrania i nikt, kto stanie na ich drodze, nie potrafi ich zatrzymać. Jeśli tak dalej pójdzie, to tytuł mistrzowski gwarantowany! Owszem, chciałbym wrócić do Polski - nawet niekoniecznie w roli pierwszego szkoleniowca zespołu. Co prawda, na razie brak ofert, ale jestem przekonany, że w przyszłości będzie okazja do zaprezentowania się przed rodzimą publicznością.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

 

Remis to dobry wynik. Cracovia już na początku meczu bardzo nas przycisnęła i szybko objęła prowadzanie. Na szczęście więcej błędów w obronie nie popełniliśmy, natomiast rywalom się to zdarzyło co najmniej dwukrotnie. Świetna kontra w wykonaniu pary Dziubiński-Petrov i mieliśmy wyrównanie znacznie szybciej, niż można by się tego spodziewać. Przy stanie 1:1 gra się już bardziej wyrównała, my mieliśmy przewagę w środku pola dzięki bardzo dobrej grze środkowych pomocników i głównie poprzez nich konstruowaliśmy akcje zaczepne, natomiast Cracovia wykorzystywała szybkość swoich skrzydłowych.

Chciałbym pochwalić grę Karwana, który był niedoceniany w poprzednim sezonie w Arce. Grał słabo, ale u nas potwierdza, że to bardzo dobry piłkarz, cieszę się, że gra u nas. Tak samo jestem zadowolony z Pawlaka, który swoją postawą w dotychczasowych meczach zasłużył na powołanie do reprezentacji. Wszyscy w Chorzowie trzymamy kciuki za udany debiut.

Czerwona kartka ewidentna, ale nie mogę się dziwić rywali, bo gdyby nie faul pewnie objęlibyśmy prowadzenie na 2:1 i trudno by było nam wyrwać punkty. Grając w 11 na 10 wcale nie ma się łatwiej, bo przeciwnik zwiera szyki i czyha na kontry, szczególnie gdy ma się na ławce za trenera takiego taktyka jak Laskosza. A propos, muszę już kończyć, bo umówiliśmy się się z trenerem Laskoszem, że po meczu będziemy dyskutować na temat taktyki do Realu. Przy herbatce oczywiście.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

To robi się nudne. Czy naprawdę nikt nie jest w stanie pokonać naszej drużyny? Teraz czas na Cracovię i mam nadzieję, że Pasy pokażą coś ciekawszego od Górnika. Nie chciałbym, mimo wszystko, zaliczyć kompletu trzydziestu zwycięstw w sezonie. Nie no, żartuję. Jasne, że bym chciał. Póki co - jesteśmy w jednej szóstej drogi do mistrzostwa Polski. Ciekawe tylko, czym nas Laskosz zaskoczy. Swoją drogą - mówi on, że my się ostatnio dobrze prezentujemy. Raczy żartować. Dobra prezentacja to jest może seria dwóch zwycięskich meczów bez straty gola. My mamy pięć. Prezentujemy się wyje***ie.

Odnośnik do komentarza
Kielce zdobyte! Korona – Śląsk, 0:2! Gazeta Wrocławska, 37/2010 (Michał Hamburger)

 

Niewielu chyba oczekiwało, że po nienajlepszym początku sezonu Śląsk będzie w stanie zdobyć trzy punkty w Kielcach. Korona jednak rozpoczęła sezon chyba jeszcze gorzej od Śląska i oddała zupełnie ten mecz Wrocławianom. Dzięki temu Śląsk zanotował bardzo cenne zwycięstwo, które pozwoliło wrocławskiej drużynie zachować kontakt z czołówką Ekstraklasy. Wygląda na to, że wszystko zaczyna we Wrocławiu wracać do oczekiwanej normy. Oto, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener Śląska.

 

 

Marco Polo:

 

Uważam, że zagraliśmy w Kielcach bardzo dobre spotkanie. Pozwoliliśmy Kielczanom rozgrywać spokojnie piłkę w środkowej strefie, ale kiedy trzeba było, potrafiliśmy przeprowadzić szybką, bramkową akcję. W ten sposób dwukrotnie udało się pokonać bramkarza gospodarzy. Chciałem szczególnie docenić Lewandowskiego, który znakomicie wykorzystał szansę, jaką mu dałem w obliczu kontuzji Małkowskiego. Wygląda na to, że Kamil może być coraz bardziej wymagającym rywalem dla Grześka do gry na pozycji wysuniętego napastnika.

 

 

Jarosław Zieliński:

 

Tak powinniśmy grać jak najczęściej. Naszą bronią w poprzednim sezonie była właśnie żelazna konsekwencja w defensywie i zabójcze kontrataki. Właśnie w ten sposób wygraliśmy Ekstraklasę rok temu i teraz musimy do tego powrócić. Na pewno Korona nie jest klubem, który będzie walczył w tym sezonie o mistrzostwo Polski, ale drużyna ta u siebie jest zawsze bardzo groźnym i niewygodnym rywalem, o czym przekonało się już wiele drużyn czy to w tym, czy w zeszłym sezonie. Dlatego tym bardziej powinniśmy się cieszyć z wygranej.

 

 

Kamil Lewandowski:

 

Bardzo się cieszę, że mogłem pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa. Chciałem bardzo podziękować trenerowi Polo za to, że postawił na mnie w obliczu kontuzji Grześka Małkowskiego mimo, że miał do wyboru przynajmniej kilku napastników. Starałem się w tym meczu ze wszystkich sił odpłacić dobrą grą za zaufanie, jakim mnie obdarzył nasz szkoleniowiec i mam nadzieję, że to mi się udało. Zdaję sobie sprawę, że cały czas Małkowski będzie napastnikiem numer jeden, ale może tym meczem zasłużyłem sobie na więcej szans od trenera.

 

 

Krzysztof Woś:

 

Wygrana bardzo cieszy, bo pozwoli nam spokojniej przygotowywać się do kolejnych spotkań. Już bowiem pojawiały się głosy, że trener nie panuje nad drużyną i stąd są te gorsze wyniki, ale czy awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów to gorszy wynik? Mamy świadomość, że wymagania co do gry Śląska, jako Mistrza Polski, są olbrzymie, ale musimy pamiętać, że gramy na dwa fronty i nie zawsze będziemy w stanie być idealnie przygotowani do meczów ligowych po trudnych spotkaniach w Lidze Mistrzów.

 

 

 

 

Warto dodać, że w losowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów, Śląsk trafił do Grupy G, w której zagra z Interem Mediolan, Benfiką Lizbona oraz Paris Saint Germain. Wszyscy rywale to piłkarskie kluby z najwyższej półki i każdy mecz, każda minuta w fazie grupowej będzie nieocenionym doświadczeniem dla każdego piłkarza wrocławskiej drużyny. Pierwszy mecz fazy grupowej już niebawem.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Głos, Wisła Kraków

Kolejne efektowne i wysokie zwycięstwo stało się faktem. Sądziłem, że pod nieobecność Zielińskiego, Gulbrandsena i Kokoszki Zagłębie sprawi nam więcej kłopotów. Tak się jednak nie stało i cały czas dotrzymujemy kroku świetnej Lechii. Czy jestem zaskoczony postawą Gdańszczan? Nie, już w tamtym sezonie pokazywali, że są ekipą aspirującą do czołówki, a obecna dyspozycja jest tego potwierdzeniem. No, ale ja wolę skupiać się na własnej drużynie niż rozmawiać o innych.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Wuwer, Arka Gdynia

Witam. Bardzo się cieszę, że Arka postanowiła mnie zatrudnić na stanowisku menedżera. Nie ukrywam - klub ostatnio przechodzi kryzys, ponieważ zdobyliśmy zaledwie 1 punkt w pięciu meczach. Niestety okienko transferowe jest zamknięte i nie ma co liczyć póki co na wzmocnienia. Trzeba grać tymi zawodnikami, którzy są obecnie w klubie. W tym sezonie czeka nas ciężka walka o utrzymanie. Mam nadzieję, że nie spuszczę Arki do 1 ligi. Tak więc w tym sezonie celem jest utrzymanie, a w następnym myślę, że uda się osiągnąć coś więcej.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Obecnie jestem na urlopie, więc wypowiem się bardzo krótko. Piłkarze byli pewni, że zgarniemy trzy punkty i w końcówce się rozluźnili. Efektem były dwie stracone bramki i brak punktów. Powinniśmy popracować nad koncentracją. Zwycięstwo było blisko. W kolejnym meczu do pierwszego składu wróci Kuklis.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...