Skocz do zawartości

Książki - dobre, złe i średnie. Co czytać?


Rekomendowane odpowiedzi

witam, chcialbym sie zapytac znawcow Tolkiena, w jakiej kolejnosci czytac ksiazki o srodziemiu? obejrzalem ostatnio po raz kolejny trylogie filmowa i wzielo mnie na ksiazke jednak nie mam pojecia od czego zaczac itp, moglby ktos to mi w miare opisac? dziekuje :)

Sorry za pytanie, ale ile masz lat? :) Nie jest to atak ukryty, zważ na mojego nicka :)

Odnośnik do komentarza

witam, chcialbym sie zapytac znawcow Tolkiena, w jakiej kolejnosci czytac ksiazki o srodziemiu? obejrzalem ostatnio po raz kolejny trylogie filmowa i wzielo mnie na ksiazke jednak nie mam pojecia od czego zaczac itp, moglby ktos to mi w miare opisac? dziekuje :)

Sorry za pytanie, ale ile masz lat? :) Nie jest to atak ukryty, zważ na mojego nicka :)

 

21 ;) a czemu pytasz?

 

aha, glownie mi chodzi o ksiazke gdzie byly by opisane dalsze losy Aragorna, Legolasa czy Gimliego :] chociaz ich przodkowie tez moga byc :P

Odnośnik do komentarza

21 ;) a czemu pytasz?

Pytam dlatego, że różne dzieła JRRT trafiają do ludzi w różnym wieku.

 

aha, glownie mi chodzi o ksiazke gdzie byly by opisane dalsze losy Aragorna, Legolasa czy Gimliego :] chociaz ich przodkowie tez moga byc :P

Nie poznasz dalszych losów tej trójki. JRRT nigdy ich nie opisał. Przez chwilę zaczął pisać luźny ciąg dalszy LotR, ale się zniechęcił. Pierwszy rozdział tej książki (nazywać się miała "Nowy Cień") został opublikowany przez syna i jest dostępny w necie (również polskim).

Możesz dowiedzieć się wielu rzeczy o tym, jak Śródziemie wyglądało kiedyś. Po pierwsze jest "Hobbit" (właśnie ekranizowany) stanowiący prolog do Władcy, tyle że prolog w zupełnie innym, baśniowym stylu co dla wielu jest problemem. Zresztą, gdy był pisany miał być po prostu opowiastką dla dzieci Tolkiena (licznych) i nie tylko i o żadnym dalszym ciągu JRRT nie miał pojęcia (przez co obfituje w nieciągłości logiczne z Władcą, które potem JRRT starał się wyjaśnić "pamiętnikarskim" charakterem Hobbita).

Po drugie, jest "Silmarillion", "Niedokończone opowieści Numenoru i Śródziemia" oraz "Opowieść o dzieciach Hurina" (będąca delikatnym rozszerzeniem wątku z Sila). To zredagowane przez syna JRRT teksty stanowiące prawdziwy trzon Legendarium oksfordczyka. To tak naprawdę te opowieści były dla niego ważne, nie LotR. Tyle, że tu znowu wchodzi w grę zupełnie inny styl pisania, taki "kronikarski". To znowu nie wszystkim odpowiada, nie tym, którzy chcieliby przeczytać po prostu prequel Władcy. Poza tym, to z drobnymi wyjątkami (takimi jak "Istari" czy "Pogoń za Pierścieniem" w UT) opowieści o czasach bardzo z punktu widzenia LotRa starych, nie mających bezpośredniego związku z fabułą Władcy (no, Sauron się pojawia :D ).

Po trzecie, jest też opcja dla hardkorowców: "History of Middle-Earth" (12 tomów), "Hobbit Revised" plus drobne przyległości w stylu wierszyków Toma Bombadila. Dla zakochanych i erudytów.

Odnośnik do komentarza

O dalszych losach wspomnianej trójki bohaterów najwięcej dowiesz się z Dodatków znajdujących się pod koniec trzeciego tomu "Władcy Pierścieni", a zwłaszcza polecam tutaj "Historię Aragorna i Arweny". Tak naprawdę, jak już pisał Feanor, raczej nie znajdzie się więcej.

 

Natomiast tak ogólnie to już Ci przedmówca streścił co i jak. Nie wiem, co (i czy) już przeczytałeś. Na początek polecałbym mimo wszystko "Hobbita", jeśli go jeszcze nie miałeś w rękach, oczywiście. Odmienna konwencja może być problemem dla niektórych, owszem, ale mimo wszystko warto. Potem Trylogia. "Silmarillion" jest rzeczywiście zupełnie inny, ale to w końcu dzieło, na którym Tolkienowi najbardziej zależało. I po przeczytaniu "Władcy Pierścieni" naprawdę warto sięgnąć po tą książkę, gdyż potrafi zauroczyć.

 

Dzieł dalszych i pobocznych jest mnóstwo, ale wpierw lepiej uporać się z tymi trzema. Reszta już według zamiłowania, chęci i czasu.

Odnośnik do komentarza

Po trzecie, jest też opcja dla hardkorowców: "History of Middle-Earth" (12 tomów), "Hobbit Revised" plus drobne przyległości w stylu wierszyków Toma Bombadila. Dla zakochanych i erudytów.

"History..." - pierwszych sześć części w oryginale wciąż czeka na dłuuuuugi urlop ;]

Odnośnik do komentarza

Czytał ktoś już "Marinę" Zafrona? Zamierzam kupić, "Cień Wiatru" mi się bardzo podobał, natomiast na "Grze Anioła" się zawiodłem. Jego ostatnia książka jest podobna do pierwszej, czy do drugiej pozycji?

 

 

Czytalem i powiedzialbym ze jest inna od 2 poprzednich. Chyba glownie ze wzgledu na to, ze akcja toczy sie w latach zdecydowanie pozniejszych niz poprzednie czesci (lata 80. XX wieku?), brak wiec klimatu Barcelony z poczatku XX wieku. Jezeli chodzi o sama fabule to bardziej przypomina "Gre Aniola" i na szczescie brak tutaj zakonczenia rodem z kolumbijskiej telenoweli jak to mialo miejsce w przypadku "Cienia Wiatru".

 

Tak czy inaczej zdecydowanie polecam.

 

ostatnio wydana powieść Zafona, nie ma w sobie magii cmentarza zapomnianych książek, czy antykwariatu rodziny Sempere,

rzecz nadal dzieje się w Barcelonie ale akcja toczy sie pod koniec XX-wieku;

zdecydowanie najbardziej mroczna, chwilami przerażająca scenami rodem z Frankensteina - nie przypadkowo chyba jedna z bohaterek nazywa się ...Maria Shelley

jak najbardziej polecam

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Brown, Zaginiony symbol

 

Kto chce przeczytać, lub trochę się zainteresuje książką na pewno wie o co w niej chodzi, więc bez tego typu treści.

 

Postaram się bez spojlerów. Trzecia książka o Robercie Langdonie. Ciekawa i moim zdaniem rozwojem akcji przebija na pewno Anioły i demony. Fabuła rozgrywa się znacznie szybciej, jest nieco bardziej skomplikowana. Duży plus dla Browna za wplecenie w nią dużej ilości wątków historycznych, a także oczywiście tych religijnych, których zabraknąć nie mogło. Jest w niej także dość dużo rozważań filozoficznych, ale nie przeszkadzały mi one, choć moim zdaniem zostały umieszczone na złym etapie rozwoju akcji. Ciekawym zabiegiem jest stworzenie i opisanie przez Browna nieistniejącej dziedziny nauki. Trochę rozczarowałem się rozwinięciem jednego z wątków, dość istotnego dla rozwoju akcji - jednak nie chcę mówić o co chodzi - bo to będzie zbyt duży spojler. Mimo wszystko to bardzo sympatyczna powieść.

 

Abstrahując od wszystkich chwytów, które zastosował autor w tej książce i znając jego styl i sposób budowania napięcia czyta się to dobrze.

 

Daję sobie zawsze jakiś zapas, na wypadek gdyby pojawiła się równie dobra, bądź lepsza książka dlatego:

 

9/10

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Carlos Ruiz Zafron, Marina

 

Do ksiazki podchodzilem z bardzo duzym apetytem i rzeczywiscie jej poczatek bardzo mi sie spodobal. Pomijajac naiwnosc bijaca z zawiazania akcji, jej poczatkowy rozwoj zapowiadal naprawde ciekawa powiesc. Niestety potem pojawilo sie to, czego nie znosze w ksiazkach - elementy nadprzyrodzone. W obliczu nowych bohaterow trudniej czytalo sie ksiazke, ale ogolne wrazenie pozytywne. Akcja wyjatkowo warka, choc momentami mozna bylo dostrzec kilka niescislosci fabularnych (ale z drugiej strony - gdzie ich nie ma?). Glowni bohaterowie wyrazisci, ale nie schematyczni. W kilku miejscach bardzo ciekawe zwroty akcji. A calosc upiekszona swietnymi opisami Barcelony lat 80 XX wieku - za to zdecydowanie najwiekszy plus. A najwiekszy minus obok swiata nadprzyrodzonego (co oczywiscie nie jest minusem dla wszystkich) - ksiazka zdecydowanie za krotka - poradzilem sobie z nia w jedno popoludnie - 6 godzin :|

 

Generalnie ksiazka dobra, ale nie rewelacyjna. Nie znam sie na swiecie nadprzyrodzonym, bo za nim nie przepadam, wiec trudno mi go oceniac.

 

Dla zwyklych czytelnikow spokojnie mozna dac 7/10, a dla fanow takich specyficznych klimatow 8,5-9/10.

Odnośnik do komentarza

Brown, Zaginiony symbol

[...]

Postaram się bez spojlerów. Trzecia książka o Robercie Langdonie. Ciekawa i moim zdaniem rozwojem akcji przebija na pewno Anioły i demony. Fabuła rozgrywa się znacznie szybciej, jest nieco bardziej skomplikowana. Duży plus dla Browna za wplecenie w nią dużej ilości wątków historycznych, a także oczywiście tych religijnych, których zabraknąć nie mogło. Jest w niej także dość dużo rozważań filozoficznych, ale nie przeszkadzały mi one, choć moim zdaniem zostały umieszczone na złym etapie rozwoju akcji. Ciekawym zabiegiem jest stworzenie i opisanie przez Browna nieistniejącej dziedziny nauki. Trochę rozczarowałem się rozwinięciem jednego z wątków, dość istotnego dla rozwoju akcji - jednak nie chcę mówić o co chodzi - bo to będzie zbyt duży spojler. Mimo wszystko to bardzo sympatyczna powieść.

Abstrahując od wszystkich chwytów, które zastosował autor w tej książce i znając jego styl i sposób budowania napięcia czyta się to dobrze.

Daję sobie zawsze jakiś zapas, na wypadek gdyby pojawiła się równie dobra, bądź lepsza książka dlatego:

9/10

 

kurde, nie mam pojecia, jak Twoim zdaniem ta ksiazka przebija Anioly i Demony czy Kod Da Vinci - dla mnie z tej trojki jest zdecydowanie najslabsza (w moim prywatnym rankingu powiesci Browna najwyzej cenie Anioly, zaraz potem Kod)

gdy zobaczylem ksiazke, to sie zdziwilem, ze jest taka opasla - tozto ponad 600 stron! niestety jak dla mnie akcja wcale nie ma takiego tempa, jak w Aniolach, czy nawet Kodzie (ktorego realizacja kinowa byla, jak pamietamy, ekstremalnie nudna) - wszystko moim zdaniem przez te filozoficzne rozwazania, o ktorych z reszta wspomniales; za duzo jest takiego pieprzenia o niczym; poza tym chyba nie podchodzi mi klimat Waszyngtonu - zdecydowanie przyjemniej czytalo mi sie jego ksiazki, ktorych akcja byla osadzana w miastach europejskich;

dosc marudzenia - teraz o tym co mi sie podobalo; na pewno poczucie humoru autora (wielka w tym zasluga tlumacza, ktory nie zepsul kilku naprawde swietnych fragmentow); do tego niezle opisy scen akcji (zwlaszcza w laboratorium - mniam) i niektore kapitalne dialogi (rowniez wielka zasluga translatora)

ogolnie jednak z trzech kiazek Browna, ktore do tej pory czytalem, ta byla dla mnie najgorsza - byc moze dlatego, ze po Aniolach i Kodzie mialem wysokie wymagania, a dostalem po prostu niezle czytadlo?

fakt faktem, od najpopularniejszego pisarza dzisiejszej popkulury mozna wymagac, by jego najnowsza ksiazka (ktora z reszta bije wszystkie rekordy popularnosci) byla przynajmniej tak samo dobra, a nawet lepsza od poprzednich - dla mnie takowa nie byla

6.5/10

 

 

tak sie zastanawiam, czy umiejscawianie Statuy Wolnosci w Waszyngtonie przez Browna jest celowym 'oczkiem' puszczonym czytelnikom, czy to najzwyklejsza w swiecie gafa ;]

 

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

"Metro 2033" - Dmitrij Głuchowski

Na książkę wpadłem trochę przypadkiem i momentalnie skojarzyłem ją z tytułem gry, która niedługo ma mieć premierę. Choć tematyka ze wszech miar interesująca, to bałem się, ze jest to napisana na potrzeby "hajpowania" growego tytułu książeczka w tzw. realiach. Jak się okazało po krótkim badaniu, Głuchowski książkę napisał o wiele wcześniej (zaczął pisać, kiedy miał 15 lat, rocznik 1979) tak więc nie było strachu, ze to jakiś parareklamowy potworek ;)

Pokrótce o fabule - jest kilkadziesiąt lat po światowej wojnie - kto walczył z kim nie jest powiedziane, ale doszło do wymiany ciosów ostatecznych. Ową wymianę przeżyło kilkanascie tysięcy osób, które miały szczęście przebywać w momencie ataku w metrze. Tam tworzą od podstaw zręby nowej, podziemnej cywilizacji. Jak to u ludzi bywa, szybko podzieli się na grupki wyznające różne wartości, religie, poglądy itp, a każda stara się opanować jak najwięcej centrów "nowej cywilizacji" czyli dawnych stacji metra, które stają się mikro miastami, albo nawet "państwami". Oczywiście ludzie nie pozbyli się swoich przyzwyczajeń - nawet mimo oczywistych zagrożeń toczą ze sobą nieustanne walki, tropią wrogów ludu, badź morduja się w bandyckich porachunkach. Ludzkość nie pozbyła się też marzeń o powrocie na powierzchnie, choć wydaje sie to mało realne w najbliższym czasie.

W tym świecie żyje Artem, młody chłopak, cudem uratowany przed niechybną śmiercią i wychowany przez ojczyma na odległej i spokojnej stacyjce na obrzeżach jednej z linii. Niestety jego stacja, WOGN, staje się punktem na granicy spotkania dwóch światów - ludzkiego oraz tajemniczych, przerażających istot, które z uporem starają się dostać na ludzkie placówki. Artem w wyniku splotu okoliczności zostaje obarczony misją by poinformować wpływowych mieszkańców metra, zamieszkujących na poły mityczne Polis i ewentualnie pomóc zlikwidować niebezpieczeństwo, które zdaje się zagrażać całej ludzkości. Tak oto Głuchowski wysyła Artema w podróż przez niemal całe moskiewskie metro, gdzie bohater będzie miał styczność z przedziwnymi postaciami, miejscami czy zdarzeniami. Wszystko to w fenomenalnie przedstawionym i nakreślonym uniwersum podziemnej cywilizacji. Klimat bije z każdej stronicy, czuć ten chłód tuneli, podmuchy zimnego powietrza, słychać dziwne odgłosy i "widać ciemność". Doskonale to wpływa na odbiór książki. Pomagają w tym też niezłe dialogi, szczególnie te, w których Artem toczy ciekawe dysputy polityczne/religijne/filozoficzne ze spotkanymi postaciami. No i poza tym nie ma wielu dłużyzn, może poza paroma momentami. Świetna jest też taka, nie wiem jak to nazwać, rosyjska melancholia? Nawet jak jest dobrze, to nie do końca, a i przecież może być znacznie gorzej ;) Nie jest to też wbrew pozorom prosta opowieść o tym, że jest chłopak i musi iść, i ma fajne przygody. Jest w niej coś więcej :) Szczególnie gdy Artem zaczyna rozumieć swoją rolę w całym przedsięwzięciu, w którym bierze udział.

W sumie jestem bardzo zadowolony z lektury i bardzo się ucieszyłem, że Głuchowski napisał już Metro 2034 (ponoć nie jest to kontynuacja i bardzo dobrze, bo wątek 2033 powinien zostać zakończony tak jak jest, ale uniwersum jakie stworzył jest na tyle przebogate, że można zmieścić w nim jeszcze inne historie). Polecam, taki lżejszy i przystępniejszy Stalker (książka), w klimacie powiedzmy podziemnego Fallouta :)

Odnośnik do komentarza

Ja jestem po lekturze "Ojca Chrzestnego", do książki podszedłem oczywiście ze względu na film, który jest jednym z moich ulubionych. Oczekiwałem że w książce znajdzie się dużo więcej wątków, kto wie może niektóre, mogły być inaczej opowiedziane niż w filmie. Niestety, czytając książkę ma się nieodparte wrażenie iż ma się przed sobą scenariusz filmu, nawet dialogi z książki zostały przeniesione żywcem do filmu, o postaciach i wątkach fabularnych nawet nie wspominając. Cóż, jestem trochę niezadowolony, po lekturze tej książki faktycznie czuć że Puzo napisał to głównie dla kasy, której w tamtym okresie mu brakowało. Jeśli ktoś oglądał film a nie czytał książki i jakimś wielkim fanem literatury nie jest, a jednak chciałby spróbować ją przeczytać, to szczerze odradzam, nie wprowadza ona nic nowego, prócz kilku(2-3?) nudnych wątków(np z Johnym Fontaine).

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...