Skocz do zawartości

Książki - dobre, złe i średnie. Co czytać?


Rekomendowane odpowiedzi

Ogólnie polecam, dawno nie czytałem do 6 rano, ale nie żałuję :] Z chęcią sięgnę po inne tytuły tego autora.

Polecam trylogię: Zimowy Monarcha, Nieprzyjaciel Boga, Excalibur - po prawdzie czytałem tylko pierwszy tom (w związku z niską dostępnością i wysokimi cenami na allegro, czekam na wznowienie)- ciekawy wariant mitu arturiańskiego. Bardzo realistyczne opisy i praktycznie zero magii. Do końca nie wiadomo czy Merlin, Nimue i im podobni są czarodziejami czy kuglarzami. Kilka smakowitych cytatów jak podsumowanie przez Merlina wizyty w Rzymie: "myślałem, że Wandalowie tam posprzątali, ale wciąż kręci się tam pełno rzymskich cweli" czy też nazwanie przez Merlina zakonnic "świątobliwymi k*****i" co powinno się spodobać się forumowym ateistom. ;)

Feanor na swojej starej stronce dał ocenę 3+ ale musiał być w kiepskim nastroju. Ja daję spokojnie 4+. :)

Odnośnik do komentarza

Ogólnie polecam, dawno nie czytałem do 6 rano, ale nie żałuję :] Z chęcią sięgnę po inne tytuły tego autora.

Polecam trylogię: Zimowy Monarcha, Nieprzyjaciel Boga, Excalibur - po prawdzie czytałem tylko pierwszy tom (w związku z niską dostępnością i wysokimi cenami na allegro, czekam na wznowienie)- ciekawy wariant mitu arturiańskiego. Bardzo realistyczne opisy i praktycznie zero magii. Do końca nie wiadomo czy Merlin, Nimue i im podobni są czarodziejami czy kuglarzami. Kilka smakowitych cytatów jak podsumowanie przez Merlina wizyty w Rzymie: "myślałem, że Wandalowie tam posprzątali, ale wciąż kręci się tam pełno rzymskich cweli" czy też nazwanie przez Merlina zakonnic "świątobliwymi k*****i" co powinno się spodobać się forumowym ateistom. ;)

Feanor na swojej starej stronce dał ocenę 3+ ale musiał być w kiepskim nastroju. Ja daję spokojnie 4+. :)

Coś Ci się pozajączkowało, 3+ to ja dałem "Taliesinowi" Lawhead`a (następne części lepsze), początkowi jeszcze jednej sagi arturiańskiej :) Zimowego Monarchy nigdy nie czytałem :)

Odnośnik do komentarza

Jak zwykle czujny jak szerszeń. :) Masz jakiś backup tamtych dni, bo zaczynam wierzyć, że prowadzę podwójne życie... :]

 

Co by nie OTować... niedawno przeczytałem wydaną w 1999 powieść Thomasa Bergera "Powrót Małego Wielkiego Człowieka". Jest to oczywiście kontynuacja wypuszczonego w 1964 "Małego Wielkiego Człowieka". Trochę się bałem o jakość, ale PMWK jest równie doskonały co część pierwsza. To niesamowite: 35 lat przerwy, a wrażenie jakby TB pisał to rok po roku. No chyba, że rzeczywiście napisał to do szuflady niczym Michael Noonan bohater "Worka kości" Stephena Kinga. Oba "Człowieki" Bergera w doskonałym jak zwykle tłumaczeniu Lecha Jęczmyka. Pewnie większość zna część 1szą z adaptacji filmowej z roku 1970 z Dustinem Hoffmanem w roli Jacka Crabba. Klasyka antywesternu. Gorąco polecam film i książki!

Odnośnik do komentarza

Czytal ktoś trylogie Stiega Larssona Millennium?

Warto się w to zaopatrzyć na zimowe wieczory? ;)

 

Dostałem na imieniny w zeszłym tygodniu i jestem świeżo po pierwszym tomie.

 

Stieg Larsson "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"

Jeśli wierzyć prasie, Europa oszalała na punkcie duetu dziennikarz ekonomiczny - upośledzona społecznie hakerka, którzy tworzą parę głównych bohaterów powieści i całej trylogii (fabuły nie zdradziłem, bo choć losy się ich krzyżują po mniej więcej 1/3, to i tak napisano to na okładce), bo "już 14mln ludzi zakupiło egzemplarz". Cóż, ja może nie oszalałem (mam wrażenie, że śmierć autora - jak to w takich przypadkach bywa - znacznie przyczyniła się do sukcesu marketingowego), ale w ogólnej ocenie mogę uznać pierwszy tom za bardzo dobry. Ale do rzeczy.

 

Rzecz dzieje się w obecnych czasach w Szwecji, główny bohater, Mikael Blomqvist jest dziennikarzem ekonomicznym około pięćdziesiątki, redaktorem i wydawcą małego czasopisma "Millenium", a w momencie zawiązania akcji przegrywa właśnie proces o zniesławienie jednego z przedsiębiorców i zostaje skazany na 3 miesiące więzienia. Kiedy próbując ratować swoje czasopismo wycofuje się z zarządu, niespodziewanie zgłasza się do niego Henrik Vanger, sędziwy przedsiębiorca z rodzinnego koncernu z północy kraju, oferując mu tajemnicze zlecenie - pod przykrywką sporządzenia biografii rodu, ma spróbować wyjaśnić tajemnicę morderstwa jego bratanicy sprzed 40 lat.

 

Sama powieść sprawia wrażenie leniwej, akcja momentami nie rusza się z miejsca, ale to nie jest wada, bo czyta się dobrze - myślę że po prostu przyzwyczajony do hitchcockowskiej budowy fabuły, którą stosuje większość autorów, byłem nieco zdziwiony sielankową atmosferą. Poza tym sam utwór nie jest kryminałem w krystalicznej postaci, ma ambicje poruszania tematów problemów społecznych (patrz tytuł), często można odnieść wrażenie, że znalezienie mordercy nie będzie zakończeniem rodem z Holywoodu. Akcja rozwija się bardzo powoli, ale niestety też, powoli się kończy [1]. Natomiast klimat - zarówno Szwecji, jak i malutkiego miasteczka na północy - oddany został bardzo dobrze.

 

Co do samej zagadki kryminalnej - no cóż, nie jest to łamigłówka rodem z Agathy Christie, w finalnej scenie powodująca opad szczęki, ale z drugiej strony, bliższe jest to realnemu światu. Mimo wszystko nie udało się uniknąć kilku naiwnych momentów [2], ale jak już wspomniałem, wątek kryminalny nie jest zdecydowanie głównym wątkiem, więc autora to niejako może usprawiedliwić.

 

Tak naprawdę, to ciężko powiedzieć, co mnie do tej powieści przyciągnęło aż w takim stopniu, bo po lekturze nie umiem wskazać na jej naprawdę mocne strony. Może to mieszanina wszystkiego naraz stworzyła ten całkiem smaczny koktajl. Ale polecam, jeśli kogoś nie przerazi objętość tomiska.

 

[1]

Ostatnie 100-150 stron jest moim zdaniem zdecydowanie niepotrzebnie rozciągnięte: od momentu wyjaśnienia sprawy Harriet (a dokładniej tajemnicy Martina), napięcie zdecydowanie spada, i następujące po nim wydarzenia mogły by śmiało zostać skurczone do 1/4, a sama konfrontacja Blomqvist-Wennerström powinna IMO być zawarta w kilkustronicowym epilogu. Nie da się ukryć, że takie długie zakończenie było dla mnie nieco męczące i doczytałem, żeby doczytać

 

 

[2]

Po pierwsze naiwnym jest fakt, że przez 40 lat nikt nie wpadł na to, żeby odkryć choćby biblię z podkreślonymi fragmentami w domku Godfrieda - co na pewno dało by do myślenia śledczym, choćby przez wskazanie na niego; po drugie, choć autor wątek szukania zdjęć fotografa ze zdjęcia i zakończenie tego sukcesem sam nazywa niemal absurdalnym, to rzeczywiście, takim jest, i IMO jest to plamka na fabule - już lepiej by było, żeby dowody od razu znalazł w archiwum; po trzecie, wątek kryminalny nie ma praktycznie ślepych uliczek, każdy dowód dokądś prowadzi, trochę to wygląda jak rozwiązywanie zagadek w Skarbie Narodów ;) - patrz np cytaty z Biblii, ale na to można jednak przymknąć oko

 

Odnośnik do komentarza

Łups Pratchetta.

Bardzo w moim stylu :) . Historia Nobby'ego i Płovej nadaje się do KZS-u :D .

 

Też ostatnio przeczytałem ŁUPS!'a

 

I osobiście trochę się zawiodłem. Przez 3/4 książki nawet byłem w stanie uznać ją za "dobrą" pozycję ze ŚD, ale końcówka jakoś mi się rozmazała całość. Pratchett mógłby trochę przystopować już z eksploatowaniem wątków Straży Miejskiej bo robi się to trochę nudne, a co gorsze bardzo schematyczne. (Wyjątek Straż Nocna - znakomita pozycja) Nie podoba mi się też ewolucja postaci Vimesa. Jak w początkowych pozycjach o Straży naprawdę darzyłem go sympatią, to teraz zaczyna mnie jego niedoskonała "doskonałość" denerwować. (jak pisałem wyżej wyjątkiem jest Straż Nocna).

A poza samym Vimesem, bardzo zawiodłem się na Sally "pierwszej wampirzycy" w straży. Niby postać wprowadzona i jakoś zaznaczona ale zupełnie niepogłębiona, trochę szkoda. (a wystarczy przytoczyć inne wampirze postacie Otto Van Schrieka z azety w Prawdzie (zdjęcia z fleszem :D) czy Maeledicta z Potwornego regimentu. Aż przyjemnie było o nich czytać).

 

Osobiście stawiam ŁUPS!'a wśród "średnich" pozycji o ŚD :)

 

Ale dwie scenki mną pozamiatały:

- Colon i Nobby w muzeum.

- Angua, Sally, Cudo i Płova na babskim wieczorze i "opisy" na temat Płovej :D

Odnośnik do komentarza

Vimes faktycznie mnie zaczął denerwować. Kiedyś był dla mnie postacią topową, teraz po prostu marzę o tym, by ktoś go wreszcie złamał ;) Po prostu staje się maksymalnie nudny i coraz mniej wiarygodny z tym swoim marlowowaniem będąc przy okazji na szczytach władzy.

Bardziej mnie irytuje niż Patrycjusz, no! :)

Odnośnik do komentarza

Alistair MacLean, The Golden Gate

 

Ksiazke ta sprawilem sobie jeszcze we wrzesniu, ale rozne okolicznosci sprawily, ze czytalem ja bardzo powoli i w efekcie skonczylem dopiero teraz. Niestety musze przyznac, ze to najslabsza z anglojezycznych pozycji, ktore przeczytalem w tym roku (oprocz tej przeczytalem bowiem jeszcze The Sanctuary i Dead Run). Pomysl na fabule calkiem fajny - porwanie prezydenta Stanow Zjednoczonych i dwoch jego zagranicznych gosci z krajow arabskich w dniu, kiedy podpisana miala byc nowa umowa na import przez USA ropy naftowej, dokonane na srodku ogromnego Golden Gate w San Francisco. Niestety autor nie rozwinal pomyslu na tyle, na ile moznaby sie spodziewac po kilku pierwszych stronach. Troche humoru rekompensuje nieco fakt, ze z powiesci wieje nuda - akcji jest jak na lekarstwo (co stoi w zupelnej sprzecznosci z powiesciami MacLeana) i przez to ksiazka wcale nie przyciaga jak magnes (czego oczekiwalem).

Ocena: 5/10

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Czytal ktoś trylogie Stiega Larssona Millennium?

Warto się w to zaopatrzyć na zimowe wieczory? ;)

 

[...]Sama powieść sprawia wrażenie leniwej, akcja momentami nie rusza się z miejsca, ale to nie jest wada, bo czyta się dobrze - myślę że po prostu przyzwyczajony do hitchcockowskiej budowy fabuły, którą stosuje większość autorów, byłem nieco zdziwiony sielankową atmosferą. Poza tym sam utwór nie jest kryminałem w krystalicznej postaci, ma ambicje poruszania tematów problemów społecznych (patrz tytuł), często można odnieść wrażenie, że znalezienie mordercy nie będzie zakończeniem rodem z Holywoodu. Akcja rozwija się bardzo powoli, ale niestety też, powoli się kończy [1]. Natomiast klimat - zarówno Szwecji, jak i malutkiego miasteczka na północy - oddany został bardzo dobrze. [...]

Skończyłem 1 tomisko :) Zgadzam się z Gabem. To nie jest całkiem kryminał, sensacja czy triller bardziej podchodzi pod obyczajówkę z wątkiem kryminalnym. Akcja faktycznie jakoś powoli się posuwa. To nie Dan Brown, PJ. Tracy czy C.J Somoza, gdzie praktycznie non stop są zwroty akcji. Jednak mimo to czyta się ją dobrze. Ciekaw jestem filmu, który miesiąc temu wszedł do kin i ciężko mi sobie go wyobrazić, bo duża cześć książki była opisem przebiegu dnia, śledztwa i przemyśleń bohaterów. Wg mnie nie jest to "filmowa książka" jak chociażby Kod czy Anioły Browna. Ciężkie zadanie miał reżyser i ...chyba wyszło mu, bo na filmwebie są na 1 miejscu wśród obecnych nowości.

Wracając jednak do książki. Polecam ją wszystkim tym którzy lubią książki obyczajowe z wątkiem kryminalnym na tle historii rodzinnej. Nie spodziewajcie się jednak, że to będzie top3 najlepszych czytanych książek w życiu, ale spokojnie można polecać. Dla mnie 7+/10. Przede mną jeszcze 2 i 3 tom, jakieś 1500 stron - troszkę mnie to przeraża ;)

Odnośnik do komentarza

Przede mną jeszcze 2 i 3 tom, jakieś 1500 stron - troszkę mnie to przeraża ;)

 

Ja jestem po skończonej lekturze drugiego tomu ("Dziewczyna, która igrała z ogniem") i... poniekąd jestem zawiedziony. Zabrakło tej magii, która urzekła mnie w pierwszej części - z klimatycznego kryminału autor poszedł w stronę zawrotnego tempa akcji, pościgów, strzelanin i bijatyk. Do tego... tak naprawdę intryga tego tomu jest bardzo płytka w porównaniu z pierwszą częścią, a postaci niemal komiksowe[1]. Czasami miałem wrażenie, że tę część napisał ktoś inny, albo że autor chciał napisać coś lżejszego niż "Mężczyźni..." tylko tak polubił swoich bohaterów, że postanowił ich wykorzystać i tu.

 

Książkę przeczytałem bez męczarni, bo pióro Larsson miał lekkie, ale głównie tak, jak ogląda się serial, bo zna się bohaterów - z innymi postaciami powieść ta była by zwyczajnym przeciętniakiem, jakich pełno.

 

[1]

 

głównie ów blond kolos nie odczuwający bólu, ale także ów bokser - nauczyciel Lisbeth, po części gang motocyklistów trzęsący półświatkiem narkotykowym, a zachowujących się jak banda niezdar; intryga była tak grubymi nićmi szyta, że chyba nawet dziecko by wywnioskowało, dla kogo ów olbrzym pracuje i jak się wszystko zakończy. Lisbeth też przeszła metamorfozę - z zadziornej, acz słabej dziewczyny w niemal supermenkę, która trafia w 10 z zamkniętymi oczami

 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Za Wiki:

David Baldacci (ur. 1960 roku w Richmond, stan Virginia), prawnik i pisarz.

 

Z racji wykształcenia i uprawianego gatunku literackiego porównywany jest z Johnem Grishamem.[potrzebne źródło] Największą sławę przyniósł mu jego debiutancki thriller "Władza absolutna" (1996), który sprzedano w ponad dwumilionowym nakładzie.[potrzebne źródło] Powieść ta została zekranizowana przez Clinta Eastwooda. Następną książkę - "Dowód prawdy", Baldacci wydał 2 lata później.[potrzebne źródło]

 

Baldacci nie ogranicza swojej twórczości jedynie do książek sensacyjnych, pisze również powieści obyczajowe. Zaliczają się do nich takie pozycje, jak "Studnia życzeń" czy "Zdążyć na Boże Narodzenie". Jego powieści regularnie goszczą na amerykańskich i europejskich listach bestsellerów.

Właśnie skończyłem czytać "Kolekcjonerów tajemnic", swego rodzaju kontynuację "Klubu wielbłądów". Przeczytałem również "Krytyczny moment" i "Ten, który przeżył" - jestem zachwycony i zakochany w stylu tego pisarza. Jestem fanem thrillerów, kryminałów i sensacji w każdym wykonaniu i w pełni zgadzam się, że Baldacci może pretendować do tytułu mistrza gatunku. Przed zbliżającymi świętami warto zaopatrzyć się w coś do czytania - chyba, że jesteście wielbicielami Kevina ;) Jeśli jednak znajdziecie chwilę czasu to polecam:

 

Dziesięć sekund. Właśnie tyle to trwało, gdy Web London tracił wszystko: przyjaciół z oddziału i reputację. Miała to być zwykła akcja przeciwko dilerowi narkotyków, a tymczasem Web, gwiazda elitarnej jednostki FBI wyznaczonej do ratowania zakładników, nadział się na pułapkę. Zginęło szeciu agentów, przeżył tylko Web.

 

Nękany wyrzutami sumienia, oskarżeniami wdów po zabitych i podejrzeniami kolegów, Web prowadzi własne śledztwo, poszukując jedynego świadka, który oprócz niego przeżył atak, a jest nim... dziesięcioletni chłopczyk.

"Ten, który przeżył" to pasjonujący thriller psychologiczny o człowieku, który rozpaczliwie szuka odpowiedzi, by uwolnić się od straszliwego poczucia winy. Walczy o przeżycie nie tylko własne, ale również bliskich mu osób, nie wiedząc, jak wysokie poniesie koszty.

 

Jednak powoli mojej bibliotece kończą się zapasy moich ulubionych autorów (Quinnel, Forbes, Forsythe, Follet, Robinson, Grisham, Morrell, Clancy). Prosiłbym więc o wsparcie: rzućcie proszę nazwiskami autorów, których znacie, i którzy prezentują podobny poziom. Tytułów nie musicie mi podawać, bo i tak skazany będę na to, co biblioteka posiada. Z góry dzięki.

Odnośnik do komentarza

...

Prosiłbym więc o wsparcie: rzućcie proszę nazwiskami autorów, których znacie, i którzy prezentują podobny poziom. Tytułów nie musicie mi podawać, bo i tak skazany będę na to, co biblioteka posiada. Z góry dzięki.

 

proponuję Lee Childa

przeczytałem "Nic do stracenia" i "Jednym strzałem"- aktualnie czytam "Echo w płomieniach" myślę,że będziesz zadowolony

Odnośnik do komentarza

jesli szukasz trillerow i kryminalow to zainteresuj sie pisarkami tworzycymi pod pseudonimem P.J. Tracy - wydaly chyba cztery powiesci i w sumie warto zapoznac sie ze wszystkimi w odpowiedniej kolejnosci, bo sa one w pewien sposob ze soba powiazane - pisalem o tym kilka stron wczesniej przy okazji recenzji 'Want to play' i 'Dead run'

Odnośnik do komentarza

Ja jestem po skończonej lekturze drugiego tomu ("Dziewczyna, która igrała z ogniem") i... poniekąd jestem zawiedziony. Zabrakło tej magii, która urzekła mnie w pierwszej części - z klimatycznego kryminału autor poszedł w stronę zawrotnego tempa akcji, pościgów, strzelanin i bijatyk. Do tego... tak naprawdę intryga tego tomu jest bardzo płytka w porównaniu z pierwszą częścią, a postaci niemal komiksowe[1]. Czasami miałem wrażenie, że tę część napisał ktoś inny, albo że autor chciał napisać coś lżejszego niż "Mężczyźni..." tylko tak polubił swoich bohaterów, że postanowił ich wykorzystać i tu.

 

Książkę przeczytałem bez męczarni, bo pióro Larsson miał lekkie, ale głównie tak, jak ogląda się serial, bo zna się bohaterów - z innymi postaciami powieść ta była by zwyczajnym przeciętniakiem, jakich pełno.

Nie zgodzę się z Tobą Gabe. Mi się 2 tom podobał bardziej niż pierwszy. Wreszcie (nie licząc ok 200 stron wprowadzenia) mieliśmy prawdziwy kryminał ze zwrotami akcji, pościgami czy bijatykami. Nie wiem jak TY, ale ja tych właśnie elementów oczekuje w powieści kryminalnej. Lekko krytykować kryminał za to, że wystąpiły jest dla mnie niezrozumiałe. Jakbym nie lubił i nie spodziewał tych elementów to bym teraz czytał drugi tom Domu nad Rozlewiskiem ;)

Odnośnik do komentarza

Qcz, przesadziłeś :D

 

O ile pierwszą część można jeszcze nazwać "powieścią kryminalną" - bo jest intryga, zbudowana wokół morderstwa, tajemnica sprzed lat i próba rozwiązania zagadki, wraz z wykryciem/ujawnieniem sprawcy - to w drugiej nie ma prawie żadnego tego elementu, jest to zwyczajna powieść sensacyjna. Nie twierdzę, że z tego powodu jest gorsza, i tobie mogła się bardziej podobać od części pierwszej, ale mnie, jako miłośnikowi kryminałów, podobała się znacznie mniej.

 

Podejrzewam, że część trzecia (którą właśnie czytam), też ci się będzie podobać, choć to znów jest bardziej powieść szpiegowska niż sensacyjna (przynajmniej do połowy, gdzie jestem) :]

Odnośnik do komentarza

O ile pierwszą część można jeszcze nazwać "powieścią kryminalną" - bo jest intryga

w 2 nie ma żadnej? nie bede spojlerowal, ale jest wiele.

zbudowana wokół morderstwa,

w 2 nie bylo morderstwa?

tajemnica sprzed lat

chociazby "całe zło" i 1991 rok.

 

i próba rozwiązania zagadki, wraz z wykryciem/ujawnieniem sprawcy

a co robili w 2 czesci jak nie probowali rozwiazac zagadke i ujawnic sprawce?

 

- to w drugiej nie ma prawie żadnego tego elementu

yyy wydaje mi sie, ze jest kazdy :D

 

jest to zwyczajna powieść sensacyjna. Nie twierdzę, że z tego powodu jest gorsza, i tobie mogła się bardziej podobać od części pierwszej, ale mnie, jako miłośnikowi kryminałów, podobała się znacznie mniej.

yy to ja nie znam sie na gatunkach literackich :D czym sie różni kryminał od powieści sensacyjnej? Jedno w drugim się nie zawiera? Dla mnie wiekszej róznicy nie ma :P Lubie jak sie cos dzieje, jest intryga, zagadka, morderstwo a pozniej szukanie rozwiazania i w zwiazku z tym poscigi, mozliwe strzelaniny, dobre temto akcji itd. W kryminałach nie moga wystepowac te elementy?

 

Podejrzewam, że część trzecia (którą właśnie czytam), też ci się będzie podobać, choć to znów jest bardziej powieść szpiegowska niż sensacyjna (przynajmniej do połowy, gdzie jestem) :]

kurcze teraz wprowadziłes jeszcze 3 gatunek: powieść szpiegowska :D A ta czym sie chatakteryzuje? ;)

 

spoko Gabe. Dla mnie tego typu pozycje to sensacja, nie wyróżniam tylu odmian co Ty. Lubie jak jest ciekawa zagadka i dobra trzymająca do ostatniej strony akcja - i najlepiej jak jest to kryminal, sensacja, triller, czy powiesc szpiegowska w jednym ;)

Za tom 3 się wezme w Święta :)

Odnośnik do komentarza

Daj spokój, przecież wiadomo, że się nie przekonamy :]

 

http://www.klubkrymi...inicja-gatunku/

 

Odmiana powieści, której akcja koncentruje się wokół zbrodni/przestępstwa. Istotne elementy akcji to popełnienie zbrodni, jej odkrycie, poszukiwanie sprawcy i wyjaśnianie przyczyn zbrodni.

 

Z grubsza mogę się z tym stwierdzeniem zgodzić. W pierwszym tomie była zbrodnia, zamknięty krąg podejrzanych, dochodzenie, wykrycie sprawcy[1] W "Dziewczyna która igrała z ogniem" nie ma tych elementów, a więc nie jest tym, czego oczekiwałem, na co się nastawiłem po recenzjach i pierwszym tomie.

 

Lubie jak sie cos dzieje, jest intryga, zagadka, morderstwo a pozniej szukanie rozwiazania i w zwiazku z tym poscigi, mozliwe strzelaniny, dobre temto akcji itd. W kryminałach nie moga wystepowac te elementy?

 

Mówisz o intrydze - owszem jest morderstwo, ale bardzo łatwo jest się domyślić kto je popełnił i dlaczego, problem w tym, że nie wiadomo kto to jest i niestety nie sposób do tego dojść samemu [2]. A IMO o to chodzi w kryminale - żeby wraz z prowadzącym dochodzenie próbować poskładać elementy do kupy i próbować samemu rozwiązać zagadkę - w tym wypadku pozostaliśmy jedynie biernym widzem. Elementy dodające dynamizmu nie przeszkadzają, ale zabrakło IMO podstawowej składowej, czyli tajemnicy do wyjaśnienia. Dlatego dla mnie to nie kryminał, a - stosując szufladki - kino akcji.

 

I nie twierdzę, że to gatunek gorszy - po prostu ja oczekiwałem (zgodnie z zapowiedziami) kryminału.

 

[1]

 

Zniknięcie Harriet, odcięcie w tym czasie wyspy od świata, dochodzenie Mikaela i Lisbeth, odkrycie tajemnicy Martina

 

 

[2]

 

Blond olbrzym pojawia się od pierwszych scen, każdy czytający chyba się domyśla, że to on morduje na zlecenie tajemniczego Zali. A - i jeszcze to że Zalachenko to ojciec Salander to jeszcze logiczne było, ale olbrzym jego synem i bratem Lisbeth to rodem z wenezuelskiej telenoweli

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...