Skocz do zawartości

Czesław "nie umi" śpiewać :-)


T-m

Rekomendowane odpowiedzi

Mecz z Atletico, ze względu na pozycję w tabeli, miał być pojedynkiem gigantów. Mierzyła się bowiem czwarta drużyna z drugą. Szkoda, że, tak na prawdę, nasza potęga była tylko i wyłącznie ułudą. I sądząc z wypowiedzi rywali tak miało właśnie być.

 

Mecz zaczął się od popisu Steve Wondera, który stał przy linii bocznej i nie widział spalonego Forlana (w 4. minucie). Na szczęście dla nas Urugwajczyk mocno przestrzelił. Chwilę później groźnie strzelał Lobos (tak, mam do niego słabość), ale Leo Franco wybronił. Mecz był faktycznie wyrównany i toczył się w szybkim tempie. W 27. minucie przypomniał o sobie Steve Wonder, który nie dopatrzył się półmetrowego spalonego Forlana, a ten tym razem się nie pomylił. 12 minut później pomylił się za to fatalnie Leo Franco, który do tej pory grał świetnie i wybił piłkę wprost w głowę Colinasa (stał na siódmym metrze), piłka trafiła pod nogi Keseru i Rumun wyrównał. Ale nasza radość nie trwałą długo. Już w 43. minucie świetnie zza pleców obrońców (IMO spalony, ale przy prędkości Kuna, to cholera wie) wyskoczył Aguero i podwyższył wynik na 2:1 dla Atletico.

 

Nasza gra w pierwszej połowie mogła się podobać, chociaż chciałem, żeby wyglądała lepiej. Druga połowa zaczęła się od naszych ataków, ale Franco wyczyniał cuda w bramce. Goście groźnie kontratakowali, ale dobrze bronił Coltorti (parę błędów, ale niedużych). W 68. minucie brutalnie w nogi Colinasa wbił się Raul Garcia i wyleciał z boiska, a Colinas z drżącymi nogami zszedł z boiska. Na jego miejsce wszedł Alan i to młody Brazylijczyk wprowadził w ekstazę naszych kibiców wyrównując w 82. minucie (po rzucie rożnym). Mecz zakończył się remisem, a ja byłem w szoku.

 

Primera Division 5/42, Kadyks

21.09.08, widzów: 19467

(4.) Cadiz - (2.) Atletico Madrid 2:2 (1:2)

0:1 27' Forlan

1:1 39' Keseru

1:2 43' Aguero

2:2 82' Alan

 

Po meczu moje opinie o Steve Wonderze się potwierdziły. Za ostry komentarz na ten temat nie zostałem ukarany, a ZPN nabrał wody w usta.

Odnośnik do komentarza

@Wegner, na szczęście było normalnie, chociaż dmuchało :keke:

 

Patrząc na pierwszą połowę potyczki z Espanolem Barcelona cisnęło mi się na usta jedno stwierdzenie: skończyło się babci sranie. Od samego początku meczu nie wychodziło nam nic. Celność naszych podań była daaaaaaleka od przyzwoitek, szybkie straty, zagubienie no i kontuzja Colinasa w 16. minucie spowodowała, że siedziałem patrząc w dal. Jakby tego wszystkiego było mało straciliśmy bramkę w niegroźnej sytuacji. Schodząc na przerwę myślałem nad tą pierwszą połową i nad grą naszych przeciwników i wyszło mi, że oni grają w zasadzie niewiele lepiej.

 

Na drugą połowę wyszliśmy bardziej skoncentrowani i to było widać. Już w 51. minucie doprowadziliśmy do wyrównania. Świetną akcję prawym skrzydłem przeprowadził Parri i po minięciu 3 zawodników pokonał strzałem z ostrego kąta bramkę. Nasza gra wyglądała coraz lepiej i składniej. W 60. minucie świetną okazję miał Alan i pięknym strzałem wyprowadził nad na prowadzenie. I kiedy wszystko wskazywało na piękną wiktorię, najpierw wykoszony Alan musiał zejść z boiska (a już 3 zmiany wykorzystaliśmy), a potem w doliczonym czasie gry do remisu doprowadził Burzanovic.

 

Primera Division 6/38, Barcelona

28.09.08, widzów: 20776

(14.) Espanol - (10.) Cadiz 2:2 (1:0)

1:0 31' Castro

1:1 51' Parri

1:2 60' Alan

2:2 90+3' Burzanovic

Odnośnik do komentarza

No, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Po pięknym wyniku w Barcelonie jechałem na wyjazdową potyczkę do Walencji. Mistrz kraju już dwa dni przed meczem zapowiedział spory łomot i patrząc na składy drużyn, nie mogłem mieć mu tego za złe. Jedyna nadzieja, a jednocześnie spore zagrożenie, w tym, że Valencia w tym sezonie gra trochę poniżej oczekiwań i zajmuje dopiero 14. miejsce. Więc może nie są tacy groźni?

 

Już w 3. minucie Walencja pokazała gdzie leży jej słabość w tym sezonie: obrona jest chyba bardziej dziurawa od mojej. Szkoda, że powracający do składu po drobnej kontuzji Alvarez nie wykorzystał tej sytuacji. Trzymaliśmy się własnej połowy stosując system bezpiecznych podań do tyłu, z którym gospodarze nie mogli sobie poradzić. Kiedy już przebili się przez nasze zasieki, to bramka padła ze spalonego (Morientes). Pierwsza połowa mogłaby być podsumowana zdaniem: mądra obrona obu drużyn i nieudolne działania w ataku.

 

W 60. minucie świetną okazję miał Keseru, który dobijał piłkę po strzale Parriego, ale Hildebrandt obronił spokojnie strzał z 5 metrów. 12 minut później swoją szansę dostał znowu Keseru, ale i tym razem przegrał walkę sam na sam z bramkarzem gospodarzy. W 78. minucie wreszcie zdobyliśmy bramkę, ale Bueno był na metrowym spalonym. Nasze odkrycie się dało szanse gospodarzom i wykorzystaj ją. W 82. minucie Morientes zdobył bramkę głową. Zawodnicy Valencii stwierdzili, że tyle wystarczy i chwilę później mocno się zdziwili, bo bramkę zdobył Bueno. O dziwo, w komentarza pomeczowych przeważały opinie, że to Walencja ma powód do radości, że osiągnęła ten wynik. Według mnie, szczęście mieliśmy my.

 

Primera Division 7/38, Walencja

05.10.08, widzów: 45789

(14.) Valencia - (7.) Cadiz 1:1 (0:0)

1:0 82' Morientes

1:1 85' Bueno

Odnośnik do komentarza

@Dix - nastawiłem ich ostatnio bardziej defensywnie, bo dużo straconych bramek mnie martwiło.

 

Kilka dni po świetnym wyniku w Walencji czekała nas męczarnia z Numancią. Wiedziałem, że będą nas cisnąć i zagryzą trawę, żeby nie przegrać. I w pierwszej połowie tak to wyglądało. Nasza gra była szybka, pomysłowa i efektowna, ale każda akcja kończyła się faulem gości i nic z tego nie wynikało. Dlatego na drugą wypuściłem ich z bardziej ofensywnym usposobieniem. Niestety na niewiele się to zdało, bo zamurowana twierdza Numancia broniła się świetnie.

 

Dogrywka także nie dała rozstrzygnięcia, więc o meczu miały rozstrzygnąć karne. Tutaj, po raz pierwszy w sezonie wydane pieniądze zwróciły się. Karne trwały 3 kolejki. W pierwszej i drugiej górą nad zawodnikami gości był Cortorti, borniąc ich strzały, w trzeciej sami przestrzelili. Jednocześnie my, wykonaliśmy bezbłędnie karne i 3:0 w karnych wystarczyło do przejścia trzeciej rundy Pucharu Króla.

 

Puchar Króla, 3. runda, Kadyks

08.10.08, widzów: 16083

(1L) Cadiz - (2L) Numancia 0:0 (0:0, 0:0, 3:0)

Odnośnik do komentarza

Pomimo dobrego miejsca w lidze i dobrej postawy w Pucharze Króla, włodarze klubu byli jedynie zadowoleni z mojej postawy. Na dodatek, moja młoda perełka z Lichtensteinu zaczęła marudzić, że jej źle daleko od domu. Ellery dostał więc miesieczny urlop.

 

Przede mną ciężki bój z Athletic Bilbao, zespołem, który mnie wyprzedza w tabeli. Początek meczu to ciężka wymiana ciosów, ale obronną ręką wychodzili z niego bramkarze. Keseru starał się z daleka, z bliska, ale nic mu nie wychodziło. A reszta uparła się, żeby mu podawać. W 23. minucie Alvarez chciał przedłużyć wrzutkę w pole karne, ale ponieważ bramkarz gości niespodziewanie wyszedł za piłką, kibice na Ramon de Carranza cieszyli się z pierwszej bramki w meczu. W 37. minucie było nam już nie do śmiechu, ponieważ z boiska zniesiony został Bezares.

 

Druga połowa to walka w Szkockie Kości, którą przerabialiśmy już w zeszłym roku. Z boiska musieli zejść Andruiz (goście) oraz Alvarez (gospodarze), a do końca meczu kuśtykali także Enrique, Vella i Bueno. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Coltorti, który za swoją grę w meczu został uznany graczem meczu.

 

Primera Division 8/38, Kadyks

19.10.08, widzów: 19484

(9.) Cadiz - (7.) Athletic Bilbao 1:0 (1:0)

1:0 23' Alvarez

Odnośnik do komentarza

Trzy dni po ciężkiej potyczce z Athletic czekało nas nie mniej trudne spotkanie z Deportivo La Coruna. Gospodarze, którzy ostatnimi czasy popadli przeciętność ten sezon zaliczali do udanych. Zajmują aktualnie piąte miejsce.

 

Mecz rozpoczął się ostro. Już w 8 minucie mogliśmy objąć prowadzenie po dynamicznym rajdzie lewą stroną Mosquery, ale Bueno przestrzelił. W rewanżu celnie strzelał Castro i Depor objęło prowadzenie. Do końca pierwszej połowy sytuacja nie uległa zmianie. Co chwilę to jedna, to druga strona atakowała, ale bezskutecznie.

 

W drugiej połowie moi podopieczni mieli zagrać bardziej do przodu. I od początku realizowali te założenia. W 51. minucie szansę miał Mosquera, ale jego strzał wybronił bramkarz gospodarzy, a do wypuszczonej przez niego piłki nie dobiegł żaden mój zawodnik. I kiedy bramka dla Kadysku wydawała się być kwestią czasu gospodarze podwyższyli wynik strzelając bramkę po stałym fragmencie gry. Moi zawodnicy nie poddawali się jednak i minutę później piękną bramkę z 30 metrów strzelił Parri. W 72. minucie było już praktycznie po meczu, kiedy to po odbiciu piłki od muru sam na sam z bramkarzem znalazł się Oscar i gospodarze znowu prowadzili dwiema bramkami. Na domiar złego drugą żółtą i w konsekwencji kartkę dostał Lobos. I szkoda trochę, bo można było osiągnąć w tym meczu więcej :-)

 

Primera Division 9/38, La Coruna

22.10.08, widzów:

(5.) Deportivo - (8.) Cadiz 3:1 (1:0)

1:0 8' Castro

2:0 63' Riki

2:1 64' Parri

3:1 72' Oscar

Odnośnik do komentarza

@łazii, właśnie podpisałem kontrakty z dwoma innymi fajnymi szczylami, a Ellery prawdopodobnie w zimowym okienku trafi do pierwszej drużyny i będzie grał - jak dalej mu się nie będzie podobało, to go sprzedam.

 

Mecz z Recreativo nie należał do łatwych. Niby drużyna gości nie należy do największych firm, ale zajmuje wysokie czwarte miejsce w lidze i gra bardzo dobrze. Początek meczu to pokazał, bo goście szybko, w 4. minucie, objęli prowadzenie - świetną kontrę celnym strzałem wykończył Sergio Garcia. Ale ich radość nie trwała długo, bo moi zawodnicy zajadle zaatakowali i w 10. minucie bramkę zdobył Keseru. Po tym gra się wyrównała i żadna drużyna nie potrafiła wypracować większej przewagi, a tym bardziej strzelić bramki.

 

Druga połowa miała należeć do nas: już w 47. minucie świetny przechwyt na bramkę zamienił Bueno, który zaczaił się przy obrońcy i wyprzedził go, kiedy bramkarz podał do niego piłkę. Chwilę później szansę miał Jorge, ale jego strzał był minimalnie niecelny. Nasz napór trwał, ale goście, kiedy tylko zorientowali się co się dzieje na boisku zaszyli się pod swoją bramką i nasze ataki rozbijały się o ich głowy.

 

Primera Division 10/38, Kadyks

26.10.08, widzów: 19480

(9.) Cadiz - (4.) Recreativo 2:1 (1:1)

0:1 4' Garcia

1:1 10' Keseru

2:1 47' Bueno

 

 

Do zespołu dołączył nowy Brazylijczyk Bruno Lopez. Jego poprzedni klub, Bahia, rozwiązał z nim kontrakt, więc już teraz przeszedł do nas za darmo. Jest to alternatywa dla Eduardo, którym interesuje się już kilka klubów.

Odnośnik do komentarza

3 dni po ciężkiej przeprawie z Recreativo jechałem do Saragossy, żeby spotkać się z tamtejszym Realem.

 

Gospodarze chcieli zacząć z wysokiego C, ale nie dość, że Milito był na spalonym, to jeszcze jego strzał obronił Coltorti. W rewanżu na bramkę gospodarzy uderzał Jorge (strzał sparowany na róg) i Keseru (niecelnie). Chwilę później obronie uciekł Belluschi, ale strzelił mocno niecelnie. W 12. minucie rzut rożny na bramkę próbował zamienić Bueno, ale jego strzał wylądował na bocznej siatce. W 32. minucie skończyło się eldorado i Milito ładnie przelobował bezradnego Coltoriego i było 1:0. Bramka na konto naszych obrońców, którzy dali się wyprzedzić napastnikowi gospodarzy.

 

Druga połowa rozpoczęła się dobrze dla nas. Bueno zgubił obronę i wyrównał stan meczu. Mecz się znowu mocno wyrównał, a mnie coraz bardziej szlag trafiał, jak patrzyłem się na grę Keseru - przegrywał wszystkie pojedynki i czuje, że wyląduje mocno na ławce. W końcu nawet mój kredy zaufania się wyczerpał i Rumun zszedł z boiska. Nie było to dla nas szczęśliwe posunięcie. W 75. minucie Matuzalem, który zameldował się na boisku chwilę wcześniej pięknym strzałem w krótki róg podwyższył wynik spotkania. 4 minuty później było po ptakach po kolejnym błędzie Paza i bramce Milito. Dzieła zniszczenia dokonał Donovan, który dostał piłkę od próbującego ratować futbolówkę, po idiotycznym podaniu do bramkarza, Coltortiego. Najbardziej mnie jednak wkurzyło, że zawodzący dzisiaj na całej linii Paz dostał za ten mecz "7" i nawet nie mogłem na niego pokrzyczeć.

 

Primera Division 11/38, Saragossa

29.10.08, widzów: 25386

(14.) Zaragoza - (7.) Cadiz 4:1 (1:0)

1:0 32' Milito

1:1 48' Bueno]

2:1 75' Matuzalem

3:1 79' Milito

4:1 81' Donovan

Odnośnik do komentarza
W 55. minucie mogłem się wreszcie cieszyć. Co prawda strzał Keseru wybronił bramkarz gości, ale dobitka Nano była nie do wyciągnięcia, zwłaszcza, że strzelał znowu z odległości niepozwalającej na przestrzelenie (środek bramki, 2 metry od linii bramkowej).

 

No wiesz, we wtorek w LM Affelay z PSV spudłował dwukrotnie z takich odległości :keke:

Odnośnik do komentarza

Życie nas nie rozpieszczało. Znaczy terminarz nas nie rozpieszczał. Po druzgocącej porażce w Saragossie czekała nas potyczka z żółtą łodzią podwodną.

 

Ostatnia porażka podziałało o dziwo dopingująco na moich podopiecznych. Od samego początku spotkania zaskoczyliśmy gości atakami, ale świetnie między słupkami spisywał się Diego Lopez. W 14. minucie świetnie wyskoczył do dośrodkowania Keseru, ale sędzia postanowił, że bramki nie uzna i ch**. Villareal nie istniał w pierwszej połowie, ale my nie potrafiliśmy udokumentować naszej przewagi bramkami.

 

Minuty drugiej połowy mijały, a obraz gry się nie zmieniał. My atakowaliśmy, a Villareal się przyglądał czasami przeprowadzając kontry. W końcu w 77. minucie po świetnej akcji dwóch rezerwowych Parriego i Alana, Hiszpan uciekł prawym skrzydłem i zacentrował za plecy obrońców, gdzie leciał Brazylijczyk i strzelił nie do obrony. Chwilę później było już 2:0 i znowu w roli głównej wystąpili Ci sami dwaj zawodnicy. Najpierw Alan odebrał piłkę obrońcy, ale jego strzał wybronił Diego Lopez i myśląc, że wystarczy piłkę odbić na skrzydło - nie spodziewał się, że z 35 metrów z prawego skrzydła ktoś odważy się strzelać, a Parri się odważył. I mecz zakończył się naszym dwubramkowym zwycięstwem.

 

Primera Division 12/38, Kadyks

02.11.08, widzów: 19082

(9.) Cadiz - (3.) Villareal 2:0 (0:0)

1:0 77' Alan

2:0 80' Parri

Odnośnik do komentarza

@Pelek, też mi się w miarę podoba

 

@Fenek, mam wrażenie ogólnie, że Cadiz jest mocno przepakowany :-k

 

@łazior, też miałem takie wrażenie przed meczem :keke:

 

----------------

 

Prezes przed sezonem zapowiedział, że choćbyśmy nie wiem co, to musimy dojść do piątej rundy Pucharu Króla. A to dla nas oznacza konieczność wyeliminowania Racingu Santander.

 

Mecz rozpoczęliśmy z dużym animuszem i szybko objęliśmy prowadzenie. W 13. minucie obudził się Keseru i strzelił bardzo ładną bramkę zza pola karnego. Prowadzenie i panowanie na boisku nas uśpiło i bardzo boleśnie obudził nas Smolarek, zdobywając gola z 32. minucie. Później mecz się wyrównał i zbrzydł (sporo fauli).

 

Na drugą połowę musiałem wypuścić lekko zmodyfikowaną "11", ponieważ Keseru i Bueno mocno kuśtykali po pierwszej połowie. Ale ich zmiennicy w tym meczu nie zawiedli. Co prawda mecz życia rozgrywał bramkarz gości, ale w końcu dopięliśmy swego i w 82. minucie wynik meczu ustalił Alan, więc nadzieja na awans jest żywa.

 

Puchar Króla, 4. runda (1. mecz), Kadyks

11.11.08, widzów: 18875

(1L) Cadiz - (1L) Racing Santander 2:1 (1:1)

1:0 13' Keseru

1:1 32' Smolarek

2:1 82' Alan

Odnośnik do komentarza

Po tym meczu mieliśmy kilka dni przerwy, ale kilku zawodników wyjechało na zgrupowania, więc aż tak dobrze nie było. Po tej przerwie reprezentacyjnej czekał nas ciężki mecz z Getafe. Gospodarze byli mocno zdeterminowani, żeby odbić się od dna, jakim był środek tabeli. Aż ciary idą po plecach.

 

Determinację gospodarzy czuliśmy od początku meczu, ale graliśmy jak równy z równym odgryzając się. Ostre strzelanie rozpoczął Uche, który otworzył wynik meczu w 24. minucie. Mecz był toczony w szybkim tempie i akcja przenosiła się spod pola karnego pod pole karne. W 39. minucie pięknym strzałem z daleka popisał się Eduardo i stan meczu był wyrównany. Ale tylko chwilę, bo 3 minuty później błysnął Parri faulując w polu karnym Uche. Karnego na bramkę zamienił Diaz i pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gospodarzy.

 

Druga połowa zaczęła się od naszych ataków, ale ich efekt widoczny był dopiero w 60. minucie, kiedy to po błędzie obrońcy gospodarzy do piłki doszedł Bueno i z 4 metrów wpakował piłkę do bramki. To uśpiło trochę moich zawodników i po stracie Lobosa w środku pola i świetnym prostopadłym dograniu Hernandeza Uche strzelił trzecią bramkę dla gospodarzy. Ale emocje trwały dalej - strzały Bueno, Lobosa mijały bramkę gospodarzy. W 90. minucie po świetnym przechwycie w obronie i cudnym podaniu za plecy obrońców Getafe do Colinasa, młody reprezentant Hiszpańskiej u21 ustalił wynik meczu na 3:3. Uff.

 

Primera Division 13/38, Getafe

23.11.08, widzów: 10485

(12.) Getafe - (9.) Cadiz 3:3 (2:1)

1:0 24' Uche

1:1 39' Eduardo

2:1 42' Diaz (kar.)

2:2 60' Bueno

3:2 74' Uche

3:3 90' Colinas

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...