Skocz do zawartości

Czesław "nie umi" śpiewać :-)


T-m

Rekomendowane odpowiedzi

Uwaga fabuła:

Nie, nie miałem kaca. Po prostu nie wiedziałem co się dzieje dookoła. Ona najpierw zakręciła mi w głowie, a potem okazała się pusta. I od tego czasu siedziałem sam w pokoju. Poza wizytą kelnera, który z hotelowej restauracji przynosił mi parę razy posiłki rozmawiałem tylko z powietrzem. Rozmawiałem o niczym słuchając muzyki i zastanawiając się dlatego zostałem tu ściągnięty, bo na pewno nie znalazłem się tu przypadkowo. Ktoś musiał mieć jakiś powód. Miałem tylko nadzieję, że nie było to powiązane z piłką nożną. Odszedłem z futbolu prawie 4 lata temu. Odszedłem to mało powiedziane. Po wyprowadzeniu z dna finansowego zespołu z Drezna, usłyszałem pewnego dnia: nie potrzebujemy tu Pana. Dla mnie oznaczało to jedno - mój czas jako menadżera sportowego się skończył.

 

Po kilku dniach ciszy i spokoju życie wokół mnie zaczęło się coraz szybciej kręcić. Najpierw poszukiwał mnie jakiś pismak, potem dostałem zaproszenie na mecz koszykówki, a następnie na jakieś dziwne, wystawne przyjęcie u "bogatego bogacza". Wszyscy się koło mnie kręcili i słodzili mi - łechtając moje ego, łapali mnie powoli w sidła.

 

Dwa dni później do hotelu przysłano piękną dziewczynę. Chciała ze mną rozmawiać, ale wiedziałem, że coś mi nie gra. Następnego dnia przysłano do hotelu jakiegoś pięknisia, który wyglądał jak żywcem wyciągnięty z You Can Dance. Że niby miałbym się na niego skusić? Powiedziałem tylko - "chcesz coś ode mnie, to przyślij grubą rybę. A potem jakąś ładną panienkę".

 

I przyszedł On. I przyniósł mi komputer, a na nim zainstalowanego FM'a. I powiedział graj naszym klubem. I takoż się stało ... :>

Odnośnik do komentarza

Kolejne spotkanie również należało do grupy prestiżowych. Spotykaliśmy się bowiem z Celtą Vigo, która co prawda zakotwiczyła w drugiej lidze ostatnio, ale zawsze należała do bardzo mocnych i nieprzewidywalnych ekip.

 

Pierwszą groźną sytuację stworzyliśmy w 11 minucie, ale strzał Daniego obronił Pinto. Chwilę później świetną okazję miał Bueno, ale Pinto wybił na rzut rożny. Za jego wykonanie zabrał się Garcia, ale zagrał tak niefortunnie, że zawodnicy Celty wyszli z piękną kontrą, którą Manchev zamienił na gola. Rzuciliśmy się do odrabiania strat, ale zawodnicy Celty byli świetnie dysponowani, jeśli chodzi o defensywę. I kiedy miałem rzucić bidonem w asystenta pięknie wykonany rzut wolny przez Garcię przyniósł nam wyrównanie.

 

Druga połowa rozpoczęła się od huraganowych ataków jednej i drugiej drużyny, które nie przynosiły żadnym korzyści. I tak wyglądała cała druga połowa - nic więcej ciekawego nie wydarzyło się i po serii zwycięstw, w durny sposób straciliśmy dwa punkty.

 

Liga BBVA 14/42

24.11.07

widzów: 19344

(2.) Cadiz vs (13.) Celta 1:1 (1:1)

13' Manchev

44' Garcia

Odnośnik do komentarza

Kolejne spotkanie rozpoczynało sesję: ostatni miesiąc szans na pozostanie w drużynie do końca sezonu. Pierwszego grudnia przyszło nam się zmierzyć z Cordobą na wyjeździe.

 

Mecz rozpoczął się od naszych ataków i przepięknej bramki Bezaresa z rzutu wolnego już w 3. minucie. To uświadomiło zawodnikom z Kordoby, że nie będzie łatwo - zwłaszcza, że strzały takie jak ten, który zaserwował nam Acciari w 5. minucie nie mogły zaskoczyć nawet chłopców od podawania piłek. Gospodarze bardzo chcieli strzelić nam bramkę, ale my chcieliśmy strzelić drugą bramkę, która na pewno ustawiłaby mecz. Bliski tego był w 19. minucie Bezares, ale jego piękny strzał wybronił Jaime, parując piłkę na rzut rożny. Moi zawodnicy grali ładnie, składnie i mieli dużą przewagę posiadania piłki. Jedyny minus tego wszystkiego, to brak skuteczności. Dlatego pierwsza połowa zakończyła się tylko jednobramkową przewagą moich podopiecznych.

 

Od początku drugiej połowy moi zawodnicy przyspieszyli grę i po błędzie obrony gospodarzy Dani podwyższył na 2:0. Piękną trójkową akcją popisali się: Garcia, Eduardo i Nano, który wrócił do łask. W 70. minucie błąd popełnił Contreras, który nie wyszedł do piłki, a kontaktową bramkę zdobył Javi Moreno. To tylko rozsierdziło moich zawodników, którzy po pięknym dograniu Nano strzelili 3. bramkę. Na tym nie zakończyły się emocję. W 85 minucie świetną sytuację mięli zawodnicy Kordoby, ale tym razem moja obrona poradziła sobie. Nie można tego powiedzieć o kolejnym błędzie w 88. minucie, kiedy to Moreno strzelił drugą swoją bramkę. Dwie minuty później miał swoją kolejną szanse, ale trafił w boczną siatkę. Na szczęście gospodarzom zabrakło sił i czasu na doprowadzenie do remisu.

 

Liga BBVA 15/42

01.12.07

widzów:14138

(4.) Cordoba vs (2.) Cadiz 2:3 (0:1)

4' Bezares

53' Dani

71' Javi Moreno

81' Dani

88' Javi Moreno

Odnośnik do komentarza

Sociedad odskakiwał nam coraz bardziej i nie podobało mi się to. Na dodatek czekał mnie mecz ze świetnie grającą w tym sezonie Granadą, która zajmowała 4. miejsce. Jakby tego mi było mało, musiałem zagrać bez kontuzjowanego Nano i zawieszonych Canedy i Bezaresa.

 

Mecz rozpoczął się szybko i mocno. Poprzeczka uratowała gości od utraty bramki już w 70. sekundzie. Po czym goście ustawili zasieki i groźnie kontrowali. Po mocno kontrowersyjnym wejściu w polu karnym na plecy mojego zawodnika goście obieli prowadzenie. Do szału doprowadził mnie fakt, że chwilę później z boiska musiał zejść Gustavo Lopez, po ostrym wejściu Juanulu. To całkowicie rozbiło nas w pierwszej połowie i ze spuszczonymi głowami schodziliśmy do szatni. A tak się zdenerwowałem.

 

Miguel Garcia, Dani, Bueno, Paz, znowu Dani i znowu Garcia, ale strzały tych zawodników nie potrafiły wprowadzić naszych kibiców w szał radości. Dopiero w 64. minucie Camerling sprawił, że ekstremalna wściekłość zeszła mi z twarzy i zmieniła się w ostrą wściekłość. Dziesięć minut później fatalny błąd popełnił bramkarz gości Jose Juan, który nastrzelił piłkę na głowę Camerlinga, a ten przytomnie skierował futbolówkę do stojącego na linii pola karnego Daniego, który wyprowadził nas na prowadzenie. Niestety moja obrona pokazała, że nadaje się do wymiany po kardynalnym błędzie z 90. minuty, kiedy to zostawili niekrytego Arandę i ten wyrównał.

 

 

Liga BBVA 16/42

09.12.07

widzów: 18587

(2.) Cadiz vs (4.) Granada 2:2 (0:1)

14' Aranda

63' Camerling

74' Dani

90' Aranda

Odnośnik do komentarza

Żeby mi nie było smutno trzy dni później grałem z Tenerife. Na szczęście (lub nieszczęście) zespół ten znajdował się w dołku i plasował się dopiero na 14. miejscu w tabeli. Po ostatnich moich wynikach i fatalnej grze obronnej mogłem jednak czuć niepokój.

 

Mecz rozpoczął się najgorzej, jak tylko mógł. Dziwnego karnego podyktował przeciwko nam sędzia meczu, ale Ayoze postanowił nie strzelić nam bramki. Chwilę później grając w "10" (Bezares leżał poza boiskiem opatrywany przez nagie pielęgniarki), na bramkę strzelał najpierw Eduardo, 3 sekundy później Dani i parę sekund później Camerling, ale z tych oparów udało się wyjść gościom. Piłka jednak trafiła do Parriego i ten strzałem z około 30 metrów otworzył wynik spotkania. Od tego momentu gra zaostrzyła się. W połowie meczu musiałem wymienić kontuzjowanych Daniego i Lobosa, a szansę dostali Bueno i Pavoni.

 

W drugiej połowie polowania na kości czas trwał nadal. W 60. minucie kuśtykali już Camerling, Mosquera i Bezares. Nasi zawodnicy mieli strach w oczach, ale na szczęście Bueno okazał się nieczuły, a Camerling i tak nie rozumiał, że jest kontuzjowany i w 68. minucie po akcji tych dwóch napastników podwyższyliśmy na 2:0.

 

Liga BBVA 17/42

12.12.07

widzów: 18713

(2.) Cadiz vs (14.) Tenerife 2:0 (1:0)

23' Parri

67' Camerling

Odnośnik do komentarza

Maraton trwał dalej. 3 dni po ciężkim meczu z rzeźnikami z Teneryfy grałem wyjazdowy mecz z Elche, które zajmowało wysokie, 6. miejsce. Zapowiadało się, że tanio skóry nie sprzedadzą, a moi zawodnicy byli mocno poobijani.

 

Elche od razu chciało nam pokazać, gdzie raki zimują, ale Noel-Williams przestrzelił. Nie przestrzelił natomiast Sanz i w 14. minucie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Na szczęście dla nas, taki wynik zadowalał gospodarzy, co przy naszej żenującej postawie było niesamowitym szczęściem.

 

Druga połowa miała wyglądać inaczej, ale bardzo długo nie wyglądała. Dopiero w 55. minucie moi zawodnicy zaczęli grać. I w 58 Bueno doprowadził do wyrównania. Moi podopieczni rozpoczęli coraz odważniej atakować, co siłowo starali się im wybić z głowy gospodarze. W 71. minucie na noszach wylądował Parri. To zgasiło nasz zapał, a mnie wprowadziło w stan furii - kolejny mecz i kolejny remis :x

 

Liga BBVA 18/42

15.12.07

widzów: 9715

(6.) Elche vs (2.) Cadiz 1:1 (1:0)

14' Sanz

58' Bueno

Odnośnik do komentarza

Dla odmiany 4 dni później graliśmy z Ejido, które dołowało. Miałem nadzieję, że dzięki temu my się odbijemy od serialu remisowego.

 

Gospodarze jednak nie zamierzali oddać nam pola, przez co cała pierwsza połowa była niesamowicie nudna. Trochę sobie pokrzyczałem w połowie spotkania i na drugą część moi zawodnicy wybiegli wygrać. I wygrali. Najpierw Bueno, a 10 minut później Lobos zapewnili nam skromne zwycięstwo w tym meczu.

 

Liga BBVA 19/42

19.12.07

widzów: 1696

(21.) Ejido vs (2.) Cadiz 0:2 (0:0)

62' Bueno

76' Lobos

Odnośnik do komentarza

"Cadiz czeka na wygraną!", "Cadiz czeka na upragniony awans!", "Cadiz tuż za plecami Sociedad!", "Niesnaski w Cadiz!" - to tylko część tytułów, które dotyczyły naszego zespołu w ostatnich dniach. W każdym z nich było trochę prawdy. Byłem mocno zawiedziony postawą niektórych zawodników i zamierzałem już za kilka dni przewietrzyć trochę w składzie. Zanim jednak zabrałem się za wszystkie raporty moich "szperaczy" i moje osobiste notatki musiałem rozegrać mecz z Eibarem. Zespół ten nie słynący z niczego szczególnego grał nic szczególnego ostatnio i znajdował się w ogonie tabeli. Dlatego miałem nadzieję, na łatwe zwycięstwo. Na dodatek był to ostatni mecz, który mógł uratować kilku zawodników.

 

Mecz rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia. Trójkowa akcja Lobos - Dani - Bueno zakończyła się bramką tego ostatniego już w 22. sekundzie. To zamurowało gości i ich obronę na tyle, że kolejny strzał oddaliśmy dopiero w 10. minucie. Strzelał naturalnie Bueno. Parę minut później z 30 metrów z rzutu wolnego uderzał Lobos, który wyraźnie przebudził się po słabym początku sezonu, ale piłkę świetnie wyłapał Pichu. 5 minut później w podobnej sytuacji piłka trafiła ostatecznie do Garcii, ale ten pozwolił zablokować swój strzał. Chwilę później fenomenalnie spartolił strzał Dani, który mógł technicznie strzelić, a pierdyknął z całej siły wprost w Pichu. W końcu w 41. minucie rzut wolny, po lekkim rykoszecie, na bramkę zamienił Garcia i pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Kadyksu 2:0.

 

W drugiej połowie moi podopieczni dali się zepchnąć do obrony, która nie stanowiła od początku sezonu monolitu. W 59. minucie wykorzystał to Blazquez. Odpowiedzialny za tą bramkę był de la Cuesta. Co dziwne, po tej bramce goście cofnęli się pod własne pole karne znowu oddając nam inicjatywę, jednak groźne strzały Lobosa i Garcii obronił Pichu, a strzał Casasa tylko go pogrążył ... Mecz zakończył się zasłużonym, aczkolwiek skromnym zwycięstwem moich zawodników, co pozwoliło się nam zrównać punktami w tabeli z Sociedad.

 

Liga BBVA 20/42

23.12.07

widzów: 16018

(2.) Cadiz vs (15.) Eibar (2:0)

1' Bueno

41' Garcia

59' Blazquez

 

 

Po zakończeniu meczu zakasałem rękawy i zacząłem przeglądać papiery związane z kadrą. Z cudowną ulgą przyjąłem do wiadomości, że ktoś zainteresował się kompletnie mi nieprzydatnymi Fleurquinem i Pavonim. Pierwszym mocno interesowała się Norymberga, natomiast na drugiego napaliło się Lens upatrując w nim swojego pierwszego rozgrywającego. Na dodatek obie oferty były dość korzystne finansowo, dlatego z miłą chęcią przefaksowałem zgodę klubu na rozpoczęcie negocjacji.

 

Status niewyjaśniony widniał przy nazwiskach de la Cuesta i Casasa. Ten drugi grał fatalnie, ale nie miałem innego nawet średniej klasy czwartego napastnika. A potrzebowałem go. De la Cuesta, jak już grał, to nie prezentował się źle, ale zdarzały mu się wpadki, jak w ostatnim meczu. Kompletnie też zawodziła mnie prawa strona pomocy, w której świetnie prezentował się co prawda Parri, ale tylko on. Reszta słabiutko. Trzeba ten problem rozwiązać.

 

Musiałem też rozglądać się za nowym bramkarzem. Jedno było dla mnie pewne - chciałbym, żeby wypożyczony Contreras grał dla nas także w przyszłym sezonie, ale niekoniecznie widziałem go w pierwszym składzie. Przydały by się także wzmocnienia w obronie, zwłaszcza w środku, bo co prawda na drugą ligę skład defensywy nie jest zły, ale w pierwszej, byłaby kompletna klapa.

Odnośnik do komentarza

Początek stycznia to wspaniałe wieści dla konta klubowego. Za Fleurquina i Pavoniego klub zainkasował w sumie prawie 5 milionów €uro. Gorsze dla mnie jednak było to, że tylko 30% z tych pieniędzy dostawałem ja na wzmocnienia. Dlatego przede wszystkim szukałem wzmocnień na koniec sezonu i wypożyczeń teraz. Pierwszym zawodnikiem, którego udało mi się zakontraktować był Jorge z Celty Vigo - ofensywny pomocnik, 26 lat - który przejdzie do nas po zakończeniu sezonu.

 

Ja jednak musiałem się skupić na rewanżowym spotkaniu czwartej rundy Pucharu Króla z Levante. Mecz w Walencji mógł być naszym pożegnaniem z pucharami w tym sezonie i wiele na to wskazywało. Ale nie chcieliśmy łatwo oddawać skóry, więc mój zespół od początku miał atakować.

 

Początek meczu to badanie sił obu drużyn. W 10. minucie szanse miał Casas, ale jego fenomenalny (warte podkreślenia) strzał cudem obronił Storari. 8 minut później Casas miał przecudowną szansę, ale jego strzał do pustej bramki, do tej pory nie wiem jak, wybił jeden z obrońców gospodarzy. W 22. minucie błąd Paza i Contrerasa wykorzystał Riga, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. Nie widziałem dokładnie, bo właśnie krzyczałem na Garcię, że się opierdala. Parę minut później dwie okazje miał niezwykle aktywny Casas, ale pierwszy strzał instynktownie wybronił Storari, a drugi został zablokowany przez obrońców. W 30. minucie świetną okazję miał Garcia, ale Storari znowu mnie wkurzył. 4 minuty później groźnie skontrowali nas gospodarze, ale Riga nie opanował piłki. W kolejnej akcji swojej szansy nie wykorzystał Bueno, bo obronił Storari :x W końcu w 36. minucie Berson huknął w okienko bramki strzeżonej przez Contrerasa i gospodarze wyrównali stan rywalizacji. To dodało sił zawodnikom Levante, którzy mieli 4 rzuty rożne z rzędu. Wszystkie były groźne, ale udało nam się jakoś obronić tę nawałnicę.

 

Druga połowa nie była nawet w połowie tak atrakcyjna, jak pierwsza. Dość powiedzieć, że pierwszy celny strzał którakolwiek ze stron oddała w 70. minucie. W 73. fenomenalnej okazji nie wykorzystał Bueno, który mógł zapewnić nam awans, ale fatalnie przestrzelił będąc sam na sam z bramkarzem. Swój wyczyn powtórzył 12 minut później, tym razem mając jednak dwóch obrońców obok siebie. Mecz w regulaminowym czasie zakończył się skromnym zwycięstwem Levante 1:0, więc czekała nas dogrywka.

 

Ta rozpoczęła się od koronkowej akcji moich zawodników, ale zakończyła się jak zwykle na Storarim. Piłkarze Levante nerwowo spoglądali na zegar i chyba coraz bardziej nastawiali się na karne. Widzieli, że ich bramkarz ma dzień konia, a my nic nie mogliśmy na to poradzić. Strzały Lobosa, Bueno, Mosquery czy Parriego lądowały albo obok bramki, albo w rękach włoskiego golkipera gospodarzy. Mecz miały rozstrzygnąć karne ...

 

Po pierwszej kolejce niespodziewanie prowadziliśmy 1:0. Karnego dla nas wykorzystał pewnie Paz. Chwilę wcześniej Savio strzelił zbyt słabo i Contreras wyłapał piłkę. Druga seria nie była już tak szczęśliwa. Karnego dla Levante wykorzystał Leon, a Lobos fatalnie przestrzelił. W trzeciej kolejce do karnego podszedł najpierw Arveladze i strzelił nie do obrony - podobnie uczynił Eduardo. Znów był remis. Kolejna para to Hauche i Parri, ale nasz najlepszy prawy pomocnik zawiódł i wszystko zostało w rękach Contrerasa. Musiał obronić strzał Gomeza ... zamknąłem oczy ... odpadliśmy ...

 

Copa del Rey, 4. runda, rewanż

02.01.08

widzów: 6794

Levante vs Cadiz 1:0 (1:0, 1:0) karne 4:2

36' Berson

Odnośnik do komentarza

Odpadnięcie z Pucharu Króla oznaczało dla nas, że w przyszłym sezonie nie ma co liczyć na europejskie puchary. Ale pozwoli nam to na bezwzględne skupienie się na rozgrywkach ligowych, których celem ma być awans do Primera Division.

 

Tymczasem udało mi się pozbyć kolejnego chwasta - do Watford odszedł wiecznie niezadowolony Yago Yao. I to były ostatnie dobre wieści pierwszego tygodnia nowego roku. Oferty naszych kontraktów odrzucili Duran (pozostaje w Liverpoolu), Mangiani (zostaje w Monaco), a z Rumunem Keseru musiałem długo walczyć. Dopiero po 10 dniach negocjacji przystał na naszą ofertę i w przyszłym sezonie będzie bronił naszych barw. Naszą ofertę odrzucił również Julio Alvarez, ale Mallorca ostatecznie nie podpisała z nim kontraktu, więc zawodnik Numancii wrócił do puli zawodników o których walczyłem.

 

Kolejną porażką okazały się negocjacje z Gargułą, który chyba za namową Borsuka wybrał ofertę Hibs i deszczową Szkocję.

Odnośnik do komentarza

Drugi tydzień stycznia był już bardziej udany dla moich polowań. Do zespołu po sezonie miał dołączyć Julio Alvarez, którego wykiwała Mallorca, natomiast ja chętnie powróciłem do negocjacji z tym zawodnikiem i ostatecznie podpisaliśmy kontrakt.

 

Mecz z Xerez to było kolejne ciężkie wyjazdowe spotkanie. Zawodnicy z Jerez de la Frontera zajmowali 6. miejsce w tabeli i mieli chrapkę na więcej. Ale my też mieliśmy chrapkę na więcej - jeśli chcieliśmy myśleć o awansie z pierwszego miejsca, to musieliśmy wygrywać z każdym.

 

Widać było od początku meczu, że spotkanie odbywa się po przerwie świątecznej. Tempo było delikatnie mówiąc ospałe, a zawodnicy jednej i drugiej drużyny niezbyt chcieli skrzywdzić rywali. Naturalnie w takim meczu o strzeleniu bramki może przesądzić drobny błąd. I tak też było teraz. Dani świetnie zgrał piłkę, którą wykopał Contreras i Bueno otworzył wynik meczu. Chwile później piłkarze Xerez próbowali wyprowadzić piłkę, przeją ją Lobos, dograł idealnie w tempo do wychodzącego ze skrzydła Parriego, a ten podwyższył na 2:0.

 

Tuż po przerwie moi zawodnicy postanowili przycisnąć jeszcze mocniej. Akcję, która przyniosła nam drugą bramkę duet Lobos - Parri postanowił powtórzyć, ale bramkarz zdołał obronić - z tym, że wprost pod nogi Bueno, który podwyższył na 3:0. To całkowicie załamało gospodarzy. Zmieniłem lekko ustawienie moich podopiecznych ustawiając ich bardziej defensywnie, żeby nie stacić świetnego wyniku, ale to nie był najlepszy pomysł. Zawodnicy Xerez zwietrzyli swoją szansę zdobywając bramkę prawie kontaktową. Więc skoro atakować, to atakować. Moi podopieczni dostali proste zadanie - atakować całą parą, co przyniosło skutek w 81. minucie. Zamieszanie w polu karnym wykorzystał Casas. W 92. minucie ze swojej głupoty skorzystał Caneda dostając w ostatniej akcji meczu drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną. Za faul na środku boiska :doh!: zabić to za mało ...

Liga BBVA 21/42

12.01.08

widzów: 17122

(6.) Xerez vs (2.) Cadiz (0:2)

31' Bueno

42' Parri

52' Bueno

79' Michel

81' Casas

Odnośnik do komentarza

Kolejne spotkanie rozgrywaliśmy w Albacete. Gospodarze dołowali zajmując dopiero 20. miejsce w tabeli, ale przy tym składzie, który posiadają było to miejsce powiedźmy, że adekwatne do umiejętności. Miałem nadzieję, że moi zawodnicy nie zlekceważą przeciwnika i pokażą na co ich stać. Na dodatek ze składu wypadło mi kilku graczy - nie mogłem skorzystać z Lopeza, Canedy, Parriego, Daniego, a Gustavo Lopez znalazł się w składzie tylko dlatego, że mógł chodzić.

 

Mecz zaczął się od kopaniny. Ale po jednym z fauli na naszym zawodników rzut wolny z okolic pola karnego na bramkę zamienił Lobos. W 25. minucie fenomenalną prostopadłą piłkę do Casasa zaserwował Garcia i nasz 4. napastnik (z musu grający w pierwszym składzie) podwyższył wynik spotkania. Po tej bramce obudzili się trochę gospodarze, czego wynikiem była bramka zdobyta po rzucie rożnym przez Canasa. W 38. minucie zniesiony z boiska został Casas, a ja byłem zmuszony wpuścić niebędącego w pełni sił po kontuzji Camerlinga.

 

W 51. minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Lobosa, Camerling podwyższył wynik na 3:1 strzelając bramkę głową. Chwilę później świetnym mocnym strzałem popisał się Bueno, piłkę próbował zablokować Baggio, ale swoją interwencją całkowicie zmienił tor lotu piłki i bramkarz gospodarzy nie mógł już nic zrobić. A moi zawodnicy dalej atakowali. Strzały Bueno i Lobosa były niecelne, ten drugi strzelił jeszcze w słupek. W 86. minucie Albacete przeprowadziło akcję, która była kwintesencją ich gry w tym sezonie. Daleko od bramki stojący Contreras wdał się w kiwanie z napastnikiem gospodarzy, stracił piłkę, ale strzał Cesara Diaza trafił w słupek. A ponieważ niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, to w 90. minucie, na 5:1, podwyższył Garcia.

 

Liga BBVA 22/42

20.01.08

widzów: 3880

(20.) Albacete vs (2.) Cadiz 1:5 (1:2)

10' Lobos

25' Casas

28' Canas

51' Camerling

55' Baggio (o.g.)

90' Garcia

Odnośnik do komentarza

Tydzień później mieliśmy szanse, małe bo małe, na objęcie prowadzenia w tabeli. Potrzebowaliśmy do tego dwóch rzeczy - naszej wygranej z Salamanką i porażki/remisu Sociedad w meczu z Ferrol. W związku z tym, że na to drugie liczyć nie mogliśmy zbytnio, chciałem chociaż zapewnić sobie trzy punkty. Za tydzień czeka nas spotkanie z liderem i wolę nie wlec się za nim.

 

 

Mecz rozpoczął się od niczego. Moi zawodnicy starali się kontrolować całe boisko, powoli zakładając zamek hokejowy przeciwnikowi. Goście trzymali nas jednak na dystans i nasze strzały nic nie dawały. Ale od czego są obrońcy przeciwnika w krytycznych momentach. Sergio Pelegrin dał nam szanse w 19. minucie wskakując w polu karnym na plecy Bueno. Eduardo nie dał szans bramkarzowi gospodarzy i otworzył wynik meczu. Od tego momentu mecz stał się monotonny - my nieudolnie atakowaliśmy, goście się bronili. Nuuuuuuuuuuda.

 

Druga połowa miała być inna. Ale nie była. Co prawda goście starali się nam pomagać i za uderzenie łokciem Lobosa Israel wylądował na trybunach. Mecz skończył się skromnym zwycięstwem, ale co ważniejsze wyniki innych meczów były bardzo zadowalające. Ferrol wspiął się na wyżyny swoich możliwości i zremisował z Sociedad - dla nas oznaczało to objęcie fotela lidera. Przynajmniej na jedną kolejkę :-)

 

 

Liga BBVA 23/42

27.01.08

widzów: 18615

(2.) Cadiz vs (16.) Salamanca 1:0 (1:0)

20' Eduardo (kar.)

Odnośnik do komentarza

Kilka dni przed najważniejszym dla mnie pojedynkiem sezonu do zespołu dołączył młody Julen Colinas. Młody napastnik młodzieżówki Hiszpanii miał być uzupełnieniem ataku w tym sezonie, a być może w przyszłym stanowić o sile ataku. Jak narazie wylądował na ławce i ma uczyć się naszego systemu grania.

 

Mecz w San Sebastian miał być dla nas wyjątkowy. Po pierwsze po raz pierwszy w sezonie graliśmy jako lider tabeli, a po drugie, mogliśmy się odkuć za porażkę w pierwszym meczu sezonu u siebie. Dlatego zapowiadał się pasjonujący pojedynek w którym decydujący mógł być jeden błąd.

 

W spotkaniu nie mógł wystąpić Bezares i w poczynaniach moich zawodników od początku widać był brak tego pomocnika. Od samego początku sporo nerwowości wkradło się w nasze poczynania, ale to zawodnicy Sociedad mieli szybciej pełno w gaciach. Po strzale Camerlinga cudowna interwencja Claudio Bravo uchroniła gospodarzy przed utratą pierwszego gola. Chwilę później na rzut rożny musieli wybijać obrońcy Sociedad, bo gorąco zrobiło się po dośrodkowaniu Garcii. Gospodarze odgryźli się niecelnym strzałem Larriego. W 20. minucie w polu karnym gospodarzy ręką zagrał Gerardo i Lobos stanął przed szansą otwarcia wyniku. Podszedł na ugiętych nogach, ale nie ma bramkarza na świecie, który poradziłby sobie z jego niezwykle mocnym i precyzyjnym strzałem. Nie cieszyliśmy się jednak prowadzeniem zbyt długo. Świetną koronkową akcję rozegrali zawodnicy gospodarzy i Aranburu doprowadził do wyrównania. Ta bramka dała wiatr w żagle Sociedad, który mocno nas przycisnął, ale strzały Xabiego Prieto, Labaki, Larrei przelatywały daleko od światła naszej bramki. Jednak w 38. minucie Skoubo skarcił naszą obronę za opieszałość przy kryciu i pięknym strzałem z daleka podwyższył wynik. Chwilę później mieliśmy szansę na remis, ale Dani nie miał wystarczająco dużych Cojones, żeby wpakować piłkę do bramki z bliskiej odległości.

 

Druga połowa zaczęła się od naszych huraganowych ataków, ale ani Lobos, ani Dani, ani Garcia nie potrafili pokonać bramkarza gospodarzy. Gospodarze zamurowali się na amen pod swoim polem karnym i skutecznie rozbijali nasze ataki. Próbowałem zmienić wynik meczu wpuszczając na boisko Bueno i Nano, ale na nic się to zdało. Drużyna z San Sebastian pokonała nas po raz drugi.

 

 

Liga BBVA 24/42

02.02.08

widzów: 24107

(2.) Real Sociedad vs (1.) Cadiz 2:1 (2:1)

20' Lobos (kar.)

26' Aranburu

38' Skoubo

Odnośnik do komentarza

Po fatalnym meczu z Sociedad mieliśmy aż 8 dni na przygotowanie się do następnego pojedynku, w którym byliśmy gospodarzami potyczni z Numancią. Chcieliśmy jak najszybciej odrobić jednopunktową stratę do drużyny z San Sebastian.

 

 

Mecz rozpoczął się niemrawo - goście wyszli na boisko z nastawieniem zamurowania się pod bramką, a my tych bramek chcieliśmy strzelić jak najwięcej. Przez pierwsze 25. minut spokojnie patrzyłem na tą bezładną kopaninę, z której nic nie wynikało. Ale kiedy sędzia, zamiast wyrzucić z boiska obrońcę Numancii, kiedy ten faulował wychodzącego na czystą pozycję Daniego, dał mu tylko ostrzeżenie, to i ja nie wytrzymałem.

 

Bezradność moich zawodników zaczęła mnie irytować i kiedy w 36. minucie chciałem wymienić 3 zawodników, świetnie na 20 metr wycofał piłkę Dani, dopadł do niej Eduardo i strzelił nie do obrony. Pierwsza połowa zakończyła się takim wynikiem, ponieważ moi zawodnicy odsapnęli trochę, a goście nie starali się nawet atakować.

 

Druga połowa rozpoczęła się od naszych niemrawych ataków. Niby parliśmy do przodu, ale tak bez przekonania. Coraz częściej widać było mnie przy linii, jak wydzierałem się na zawodników. Goście w ramach bronienia swojej bramki za wszelką cenę kończyli mecz w 10, ponieważ za ostre wejście w nogi Enrique wyleciał Aurelio. Chwilę później, pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Bezares, podwyższając wynik spotkania na 2:0. W 84. minucie piękną akcję lewym skrzydłem przeprowadził Gustavo Lopez, który ograł 3 zawodników i dograł tak, że Bueno nie mógł nie trafić do bramki ustalając wynik meczu na 3:0.

 

 

Liga BBVA 25/42

10.02.08

widzów: 18585

(2.) Cadiz vs (10.) Numancia 3:0 (1:0)

36' Eduardo

67' Bezares

85' Bueno

Odnośnik do komentarza

O ile przerwa pomiędzy meczem z Sociedad i Numancią byłą duża, o tyle tym razem mieliśmy tylko 3 dni do kolejnego spotkania. Wyjazdowa potyczka z Sportingiem Gijon zapowiadała się o tyle ciekawie, że mogła dać zmianę lidera tabeli. Nasi najgroźniejsi rywale grali co prawda u siebie, ale z wysoko notowaną Celtą Vigo.

 

Mecz zaczęliśmy od ataków, które myślałem, że wpędzą mnie do grobu. Przez pierwsze 20 minut oddaliśmy 12 strzałów, ale tylko 3 celne. Rozregulowane na maksa celowniki mocno mnie irytowały. Mecz układał się wyjątkowo nie po naszej myśli. Na dodatek na początku drugiej połowy w zupełnie niegroźnej sytuacji drugą żółtą kartkę otrzymał Paz i mieliśmy kończyć mecz w 10. Parkę wyłapał też drugi z naszych obrońców Vella, który w 72. minucie powędrował na trybuny. Dobił nas Eduardo, który podał do napastnika Gijon tuż przed polem karnym i Barral otworzył wynik meczu. Chwilę później Cuevas strzelił drugą bramkę i pogrążył nas całkowicie.

 

 

Liga BBVA 26/42

13.02.08

widzów: 8505

(12.) Sporting Gijon vs (2.) Cadiz 2:0 (0:0)

83' Barral

86' Cuevas

Odnośnik do komentarza

Mecz z Herkulesem miał być odpowiedzią, czy z zespołem zaczyna dziać się coś złego już teraz. Musiałem (kartki, zmęczenie) przetasować trochę skład i efekty widoczne były od samego początku. Już w 7. minucie wynik meczu otworzył Camerling, po świetnym podaniu Garcii. W 24. minucie Francuz wcielił się w ofensywnego pomocnika i głębi pola posłał fenomenalną prostopadłą piłkę do Lobosa, który podwyższył wynik.

 

Druga połowa przebiegała również pod nasze dyktando. Świetnie grał tercet Camerling - Lobos - Garcia i po akcji tych dwóch ostatnich kibice mogli się cieszyć z kolejnej bramki. Chwilę później postanowiłem zmienić Camerlinga i Garcię, ponieważ wiedziałem, że będą niezbędni w kolejnych meczach. Tempo gry spadło, kibice śpiewali, a ja mogłem spokojnie myśleć o kolejnych meczach zwłaszcza, że odrobiliśmy trzy stracone punkty ze Sportingiem - Real Sociedad poległ w Kordobie.

 

Liga BBVA 27/42

16.02.08

widzów: 16093

(2.) Cadiz vs (15.) Herkules 3:0 (2:0)

8' Camerling

24' Lobos

57' Garcia

Odnośnik do komentarza

Po świetnym meczu i dobrym wyniku z Herkulesem przyszło mi spotkać się na wyjeździe z Las Palmas. Zespół z wysp kanaryjskich strasznie dołuje i w zasadzie nie widać szans na poprawę sytuacji. Musieliśmy to wykorzystać, bo już raz straciliśmy punkty w meczu ze słabiakami.

 

Mecz rozpoczęliśmy świetnie, ale bramka zdobyta przez Bueno, nie została uznana. Las Palmas się zamurowało przed polem karnym, a my próbowaliśmy się przez tą zaporę przebić. Udało się w 17. minucie, kiedy to Camerling wykorzystał wrzutkę na pole karne Parriego i zamieszanie wśród obrońców gospodarzy. Od tego momentu na boisku zapanowali zawodnicy Las Palmas, ale z ich szaleńczych ataków nic więcej już nie wynikneło i mecz zakończył skromnym zwycięstwem moich podopiecznych.

 

Liga BBVA 28/42

23.02.08

widzów: 9470

(21.) Las Palmas vs (2.) Cadiz 0:1 (0:1)

17' Camerling

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...