Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Skoro ostatnie trzy spotkania, w tym z Litexem w Pucharze UEFA, zakończyły się naszymi pewnymi wygranymi, a kolejnym rywalem w ekstraklasie był GAK Graz, nie miałem pogodnych myśli, patrząc na to, jak spisywaliśmy się od dłuższego czasu. Wystawiłem nawet ten sam skład, który trzy dni wcześniej rozniósł Łowecz, więc ewentualna porażka mówiłaby wszystko o poziomie zespołu i jego perspektywach.

 

W ostatnim czasie z drużynami z Grazu nie mieliśmy dobrego bilansu, ale tego wieczoru w niczym nie ustępowaliśmy GAK, mając wszelkie szanse zgarnąć komplet punktów, który był konieczny, by nie pogłębiać przepaści dzielącej nas do czołówki. A jednak w 17. minucie jeden z moich zawodników sfaulował Mineiro tuż przed polem karnym, czego konsekwencją był gol Lagosa z rzutu wolnego. Nikt się do tego faulu nie przyznał, ale najwyraźniej był to Mantigou, którego zdradzała niewyraźna mina. O wyrównaniu z naszej strony nie mogło być mowy. Nie to, że goście mieli jakąś przewagę, właśnie wcale jej nie mieli. Po prostu moi ofensywni zawodnicy, który w ostatnich spotkaniach aplikowali rywalom gol za golem, teraz mieli olbrzymie trudności z trafieniem w światło bramki.

 

W drugiej połowie wcale nie było lepiej. Świetny ostatnio Pozzi nic nie znaczył, gdy przyszło stanąć oko w oko ze Schranzem, a w pewnym momencie Salmutter jednym zwodem minął całą defensywę GAK, łącznie z bramkarzem, by na końcu nie umieć posłać piłki do pustej bramki. Goście z Grazu takich problemów nie mieli, gdy w 81. minucie po koncercie naszej ofensywnej nieudolności przeprowadzili oni jedną akcję, zakończoną przerzuceniem Junuzovicia do Mineiro, który nieatakowany przez naszych delikatesów wmaszerował sobie w pole karne i rozstrzygnął losy spotkania. Co prawda w doliczonym czasie Dogan na raty dograł do Kanneha, który wstrzelił się w Schranza, to samo uczynił Malouda i dopiero Wemmer wpakował piłkę do siatki, ale tego gola należało zdobyć miliard lat wcześniej, a nie dopiero teraz.

 

Cokolwiek, jeśli regularnie zbieraliśmy baty od ligowej czołówki, a wygrywaliśmy głównie ze słabeuszami, nie widziałem większych szans na obronę tytułu i ustabilizowanie pozycji klubu, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu o konieczności zmiany otoczenia.

01.11.2009, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1970

TB (15/36) FC Gratkorn [3.] - GAK Graz [2.] 1:2 (0:1)

 

17' P. Lagos 0:1

81' R. Mineiro 0:2

90+1' R. Wemmer 1:2

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 6 – M.Müller 7, F.Mantigou 6 (81' Ch.Jallet 7), R.Delbourg 78, F.N'Ganga 6 – M.Dogan 6, R.Wissink 6, A.Troisi 7, L.Malouda 7 – K.Salmutter 6 (65' A.Kanneh 7), N.Pozzi 6 (70' R.Wemmer 7)

 

GM: Alexander Pöllhuber (O PŚ, GAK Graz) - 9

Odnośnik do komentarza

Taki, gdzie będą odpowiednie perspektywy ;) Na pewno nie Polska, ani Wschód. Mam na oku parę opcji, gdzie aktualni menedżerowie raczej nie dociągną do końca sezonu, jeno trzymać kciuki, żeby nie polecieli zanim skończę pracę w Gratkorn. A konkrety oczywiście dopiero w swoim czasie :>

Odnośnik do komentarza

Mecze z Pasching nie wywoływały już takich emocji, jak w poprzednich sezonach. Wcale jednak nie dlatego, że zaczynałem czuć się w klubie, jak w za ciasnym kapeluszu, a dlatego, że po prostu klątwa tego rywala została zdjęta. Niemniej jednak przez jakiś czas miałem wrażenie, jakby spotkanie przebiegało w podobnym schemacie, jak za dawnych czasów, choć zwłaszcza z powrotem Zerki na prawą obronę i wymianą napastników na odpoczywających ostatnio Raffaello i Sulimaniego liczyłem na uzyskanie przewagi od pierwszego gwizdka.

 

Nie zaczęliśmy dobrze, a po raptem trzech minutach odbite od jednego z naszych zawodników podanie trafiło na wolne pole do Smolińskiego, po strzale którego uratował nas słupek. W naszej drużynie najbardziej wyróżniał się Monterosso, który często wyłapywał dośrodkowania i niezbyt groźne strzały, a także Delbourg, nadzwyczaj pewnie trzymający poziom na środku defensywy. Jednak on jeden nie mógł robić za całą formację i w 38. minucie Zerka dał się minąć wbiegającemu w pole karne Marchesettiemu, następnie po prostu powalając go na murawę. Właśnie teraz przypomniały mi się nasze dawne popisy przeciwko Pasching, ale tym razem zamiary Moncefa pokrzyżował Monterosso, pewnie broniąc uderzenie Adrianinho z rzutu karnego. Jeszcze przed przerwą mogliśmy objąć prowadzenie, gdyby tylko sunący sam na sam Sulimani w wielkim stylu nie nastrzelił wychodzącego z bramki Gspurninga.

 

Benjamin jednak szybko zrehabilitował się po przerwie. Była 49. minuta, kiedy Dogan przedłużył zagranie Delbourga, Zubar minął się z piłką, przepuszczając ją do Sulimaniego, a nasz napastnik tym razem nie dał szans bramkarzowi. Niespełna dziesięć minut później Troisi przy podaniu Zerki dał się odepchnąć Gonzálezowi od piłki niczym szmaciana lalka, po czym Argentyńczyk uderzył z dobrych 30. metrów, zaś nieco spóźniony Monterosso jedynie dobił piłkę do bramki przy słupku. Koniec końców i gospodarze nie cieszyli się długo. Chwilę po stracie bramki wprowadziłem na boisko Wemmera, co uczyniłem w idealnym momencie. Niedługo później bowiem Richarda w polu karnym przewrócił Genesis, a że był on pewnym egzekutorem jedenastek, bez problemu przywrócił nam prowadzenie. Prowadzenie, którego nie oddaliśmy już do końca meczu, z zaskakującą łatwością odpierając dzikie ataki Pasching.

04.11.2009, Waldstadion, Pasching, widzów: 4294

TB (16/36) FC Pasching [5.] - FC Gratkorn [3.] 1:2 (0:0)

 

38' Adrianinho (P) nw.rz.k.

49' B. Sulimani 0:1

57' J. González 1:1

61' R. Wemmer 1:2 rz.k.

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Zerka ŻK 7 (76' V.Fatin 6), F.Mantigou 8, R.Delbourg 9, F.N'Ganga ŻK 8 – M.Dogan ŻK 7, R.Wissink ŻK 7 (71' V.Esposito 6), A.Troisi 8, L.Malouda 7 – B.Sulimani 8, D.Raffaello 6 (58' R.Wemmer 7)

 

GM: Romain Delbourg (O Ś, FC Gratkorn) - 9

Odnośnik do komentarza

Przed następnym spotkaniem było trochę przerwy, w trakcie której rozgrywane były dwumecze barażowe o wyjazd na Mistrzostwa Świata do RPA. W tychże Szwecja poradziła sobie z Cyprem, Hiszpania nie dała szans Norwegii, Dania nie sprostała Belgii, natomiast w ostatniej parze Włosi dzięki bramce zdobytej na wyjeździe wyeliminowali Niemców, ku radości nie tylko znacznej części europejskich kibiców, ale i mojej, bowiem reprezentacja Italii cieszyła się moją sympatią, zaś drużyna niemiecka wprost przeciwnie.

 

 

W międzyczasie wciąż odbywały się również i spotkania reprezentacji młodzieżowych, a na zgrupowaniu takowej przebywał Alessandro Troisi, który tym samym nie mógł pojechać z nami do Salzburga. Zastąpił go jego rodak, Vincenzo Esposito, rzadko grający od pierwszej minuty, więc chciałem w końcu dać mu szansę.

 

Na Wals-Siezheim rozgrywaliśmy niezłe spotkanie. Po dziesięciu minutach Esposito świetnie rozegrał piłkę, tak wypuszczając Maloudę w szesnastkę, że Moro musiał ratować się faulem. Do piłki podszedł Vincenzo, do tej pory mający problem z rzutami karnymi, lecz teraz się postarał i huknął pewnie przy lewym słupku, dzięki czemu wyszliśmy na prowadzenie. Salzburg nie potrafił znaleźć na nas recepty, z trudem radząc sobie z jednym atakiem za drugim, w 18. minucie Zerka był o krok od podwyższenia rezultatu z rzutu wolnego, zaś w 33. minucie mieliśmy znakomitą okazję, kiedy Sulimani uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć bramkarza, a Raffaello przy dobitce nadział się na wstającego po interwencji Fülöpa.

 

Co nie udało się przed przerwą, doszło do skutku w 53. minucie – Esposito po podaniu Raffaello dograł w pole karne stojącemu tyłem do bramki Sulimaniemu, który z Duricą na plecach obrócił się i ładnym strzałem przy krótkim słupku umocnił nas na prowadzeniu. Nie cieszyłem się przedwcześnie, bo doskonale pamiętałem niedawny mecz z Rapidem, w którym lekką ręką roztrwoniliśmy dwubramkową przewagę. Nie zdziwiłem się zatem, gdy w 81. minucie Öbster urwał się z piłką z połowy boiska, zaś biegnący przy nim Delbourg zdecydował się zaatakować rywala dopiero wtedy, gdy ten znalazł się w polu karnym. Finał był oczywisty, a jedenastkę na gola pewnie zamienił sam poszkodowany. Do końca meczu Francuz grał już fatalnie, ale jakimś cudem nie sprezentował gospodarzom wyrównania i udało się wywieźć z Salzburga trzy punkty.

14.11.2009, Wals-Siezheim, Salzburg, widzów: 9514

TB (17/36) SV Salzburg [4.] - FC Gratkorn [3.] 1:2 (0:1)

 

11' V. Esposito 0:1 rz.k.

31' W. Paulista (S) ktz.

53' B. Sulimani 0:2

81' E. Öbster 1:2 rz.k.

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 8 – M.Zerka 7, F.Mantigou 7, R.Delbourg ŻK 5, F.N'Ganga 7 – M.Dogan 8, R.Wissink 7 (68' J.Segreto 6), V.Esposito 8 (79' A.Grauss 7), L.Malouda 9 – B.Sulimani 8 (74' A.Kanneh 6), D.Raffaello 7

 

GM: Lesly Malouda (OP L, FC Gratkorn) - 9

Odnośnik do komentarza

Między 17 a 19 listopada ponownie grała piłkarska Europa, najpierw w rozgrywkach fazy grupowej Ligi Mistrzów, zaś w czwartek Pucharu UEFA. Teraz przyszedł czas na pierwszy wyjazdowy mecz, w którym gościliśmy w Hamburgu. Osiągnięcie dobrego rezultatu pozwalałoby wypracować niezłą pozycję na dwie ostatnie kolejki, więc warto było się postarać, tym bardziej, że na AOL-Arenie pojawiliśmy się w zwycięskim składzie z ostatnich dwóch spotkań.

 

Jednakże tak naprawdę ani przez chwilę nie zanosiło się na niespodziankę. Obiecujące akcje konstruowaliśmy tylko przez pierwszy kwadrans, w czasie którego doskonałą okazję zmarnował Raffaello, a później z czasem HSV na nas siadał i długo ratował nas Monterosso oraz nieskuteczność gospodarzy. Szczęście nie trwa wiecznie, dlatego w 31. minucie Atouba zacentrował z prawej flanki, Monterosso w piątce z trudem sięgnął piłki, piąstkując ją na środek pola karnego, lecz tam hasał sobie niepilnowany Kirn, przy strzale którego zasłonięty Marco nie miał nic do powiedzenia.

 

W przerwie na próżno nawoływałem do twardszej walki, bo hamburczycy traktowani byli stanowczo zbyt delikatnie, tak więc przez sporą część drugiej połowy ograniczaliśmy się tylko do obrony. W 65. minucie jednak została ona złamana – de Jesus Oliveira zagrał łatwą, prostopadłą piłkę, lecz Mantigou i tak zdołał się z nią minąć, co pozwoliło Nerlingerowi wykorzystać złe ustawienie Monterosso i było po zawodach. Trzy minuty później zdobyliśmy się na mały zryw, Delbourg posłał podanie w pole karne, Grauss zdołał podciąć piłkę przed Boulahrouzem, asystując przy trafieniu Raffaello, który założył Ochoi siatkę. Było to niestety wszystko z naszej strony, choć do końca pozostawało stosunkowo dużo czasu, nie raczyliśmy iść za ciosem i HSV dograło sobie końcówkę, spokojnie kradnąc czas na naszej połowie.

19.11.2009, AOL-Arena, Hamburg, widzów: 51 829; TV

PU Gr.F (2/4) HSV Hamburg [GER] - FC Gratkorn [AUT] 2:1 (1:0)

 

31' J. Kirn 1:0

65' A. Nerlinger 2:0

68' D. Raffaello 2:1

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Zerka 7, F.Mantigou ŻK 7, R.Delbourg 6, F.N'Ganga 6 – M.Dogan 6 (77' V.Fatin 6), R.Wissink 7, V.Esposito 6 (46' A.Grauss 7), L.Malouda 6 – B.Sulimani 6 (66' R.Wemmer 7), D.Raffaello 7

 

GM: Davide Raffaello (N, FC Gratkorn) - 7

 

W swoim spotkaniu Tottenham pokonał Lille 2:1, spychając nas na trzecie miejsce w tabeli grupy F.

 

Grupa F:

1. HSV Hamburg – 7 pkt – 6:3

2. Tottenham Hotspur – 6 pkt – 6:5

3. FC Gratkorn – 3 pkt – 6:3

4. OSC Lille – 1 pkt – 2:3

5. Litex Łowecz – 0 pkt – 2:7

Odnośnik do komentarza

Coming soon.

 

---------------------------------------------

 

Po nie najgorszym, ale też nie wybitnym pojedynku z HSV mieliśmy tylko trzy dni przerwy, po których jechaliśmy do Wiednia, gdzie czekał na nas Rapid, w zależności od terminów spotkań ciągle mający do rozegrania jedno lub dwa zaległe spotkania. Nauczony doświadczeniem, po Pucharze UEFA zdecydowałem zmienić skład ataku, ale wycofałem tylko Sulimaniego, którego zastąpił Salmutter, został natomiast Raffaello.

 

Udało nam się zaskoczyć gospodarzy już na samym początku. Po kilkudziesięciu sekundach od rozpoczęcia spotkania Salmutter uciekł z piłką prawym skrzydłem, po jego centrze groźnie strzelał Dogan, uderzenie w bok sparował Payer, lecz był tam już Raffaello, który musiał tylko dostawić nogę. Po kolejnych kilku minutach wywalczyliśmy z kolei rzut rożny, z lewego narożnika dośrodkowywał Malouda, piłka przeszła ponad bramkarzem, zaś najwyżej wyskoczył Mantigou, głową podwyższając na błyskawiczne 2:0. Był to pierwszy gol Francka z Gratkorn. Gospodarze wciąż byli zdekoncentrowani, a dwadzieścia minut później Gramann faulował tuż przed polem karnym, po czym Wissink strzałem w okienko wywołał pierwsze gwizdy na sektorach zajmowanych przez kibiców miejscowych. Jeszcze przed przerwą wyszliśmy z szybkim kontratakiem, Raffaello wysunął na dobieg Maloudzie, który zdążył przed Gramannem i dograł przed bramkę do Salmuttera, ten zaś dopełnił formalności. Aż żałowałem, że nie mogę słyszeć tego, co dzieje się w szatni Rapidu.

 

Cokolwiek Krauss powiedział lub wywrzeszczał swojej drużynie, wiele to nie zmieniło. Jedynie tuż po przerwie gospodarze spróbowali coś wskórać, niestety pomógł im Zerka, faulując Atana w niebezpiecznej odległości, żółtą kartką eliminując się z następnego ligowego spotkania, a rzut wolny na gola na otarcie łez zamienił Claiton. Ze strony Rapidu to było już wszystko, wiedeńscy kibice i tak wytrzymali długo, tłumnie opuszczając trybuny dopiero dwadzieścia minut przed końcem, ale wiedzieli co robią, bo uniknęli jeszcze dwóch ciosów, jakie w końcówce spadły na ich ulubieńców. Na dziesięć minut do końcowego gwizdka po rzucie wolnym z lewej strony piłkę opanował Delbourg i płaskim strzałem założył siatkę jednocześnie José i Payerowi, a siedem minut później Sokołowski brutalnie sfaulował Pozziego w polu karnym, po czym N'Ganga z jedenastu metrów przypieczętował nasze efektowne zwycięstwo, a kompromitującą klęskę Rapidu Wiedeń.

22.11.2009, Gerhard-Hanappi-Stadion, Wiedeń, widzów: 17 387

TB (18/36) Rapid Wiedeń [3.] - FC Gratkorn [2.] 1:6 (0:4)

 

1' D. Raffaello 0:1

7' F. Mantigou 0:2

27' R. Wissink 0:3

44' K. Salmutter 0:4

47' Claiton 1:4

80' R. Delbourg 1:5

87' F. N'Ganga 1:6 rz.k.

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 8 – M.Zerka ŻK 8 (78' V.Fatin 7), F.Mantigou 10, R.Delbourg ŻK 8, F.N'Ganga 8 – M.Dogan 8, R.Wissink 8, V.Esposito 7 (70' J.Segreto 7), L.Malouda ŻK 10 – K.Salmutter 8, D.Raffaello 8 (67' N.Pozzi 7)

 

GM: Lesly Malouda (OP L, FC Gratkorn) - 10

 

T-Mobile Bundesliga 2009/10, runda 2/4:

 

6bb8ccfcc4f30ab5.jpg

 

Odnośnik do komentarza

"Szykuje się mecz o awans z Lille", grzmiały nagłówki austriackich tygodników i portali sportowych, które na łamach poświęconym występom krajowych klubów w Pucharze UEFA przedstawiały również pozycję Gratkorn. Rachunek był prosty – wygrana z Francuzami zapewniała nam awans, dlatego należało wspiąć się na wyżyny, by w ostatniej kolejce do Anglii lecieć bez presji.

 

Kolejny już raz spotkanie postanowiła odpuścić spora część kibiców, tak że na trybunie bez problemu dało się zauważyć całe grupy wolnych krzesełek. Bez wątpienia w trakcie transmisji na żywo do krajów całej Europy nie wyrabiało to dobrej opinii ani naszym fanom, ani i klubowi, jako atrakcyjnemu piłkarsko miejscu. Najważniejsze jednak było to, co działo się na boisku. Różnicy między nami a czwartym w tej chwili zespołem Ligue 1 nie było ani trochę widać, a nawet mój zespół zdawał się atakować nieco częściej, szkoda tylko, że wyłącznie marnowaliśmy okazje. Po 16. minutach gry po akcji Dogana uderzenie obronił Dreyer, a przy dobitce Mesuta piłkę z linii bramkowej Lille wybił Bugajew, zaś dziesięć minut później Malouda dośrodkował z lewej strony, na wprost bramki znalazł się Salmutter, ale jego strzał "na Leonidasa" był zbyt słaby, by zaskoczyć bramkarza. Monterosso również nie pozostawał bez roboty, pewnie broniąc próby Cheyrou z 22. i Bodmera z 28. minuty, ale w 39. niestety zawiódł na całej linii, wpuszczając do bramki prostopadłe podanie Zairiego, które w naszym polu karnym minęło wszystkich potencjalnych adresatów i zaskoczyło śpiącego Marco.

 

To było najgorsze, co mogło się stać, bo konieczność odrabiania strat po przypadkowym golu, przy którym bramkarz zapomniał języka w gębie, mogła nas skutecznie rozbić. Na szczęście do tego nie doszło i w 53. minucie Segreto wygrał walkę o piłkę w środku pola z Bodemerem, następnie Jérôme zagrał do przodu, a piłkę przyjął Raffaello, decydując się na strzał z 30 metrów, przy którym interwencją nie popisał się Dreyer i wróciliśmy do gry. Później jednak daleko było mi do radości, bowiem Segreto zmarnował co najmniej dwie świetne okazje, przy strzałach z dystansu najpierw posyłając futbolówkę prosto w ręce bramkarza, zaś później nie potrafiąc celnie uderzyć. W doliczonym czasie Raffaello miał na nodze piłkę meczową, gdy przyjął na klatkę piersiową świetną wrzutkę Fatina, po czym obrócił się i mocno strzelił, lecz zdołał jedynie wstrzelić się w Dreyera, który w ostatniej chwili zdążył wystawić ręce, inaczej byłoby kiepsko z jego twarzą.

 

Na pomeczowej konferencji nie miałem wesołej miny. Wystarczyło się tylko odrobinę bardziej postarać, bo Lille było dziś do ogrania, tak zaś w ostatniej kolejce w zdecydowanie lepszej sytuacji byli Francuzi. Zagrać mieli bowiem z najsłabszym w grupie Litexem Łowecz, natomiast my w trwodze mieliśmy przystępować do meczu na wyjeździe z silnym Tottenhamem. W przeciągu 90-ciu minut nasza pozycja stała się bardzo zła.

26.11.2009, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1435; TV

PU Gr.F (3/4) FC Gratkorn [AUT] - OSC LIlle [FRA] 1:1 (0:1)

 

21' N. Renard (L) ktz.

39' J. Zairi 0:1

53' D. Raffaello 1:1

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Zerka 7, F.Mantigou ŻK 6, R.Delbourg 7, F.N'Ganga 6 – M.Dogan 6 (81' V.Fatin 6), R.Wissink 7, V.Esposito 7 (46' J.Segreto 7), L.Malouda 7 – K.Salmutter 6 (68' N.Pozzi 6), D.Raffaello 8

 

GM: Jaouad Zairi (OP PLŚ, N Ś, OSC Lille) - 8

 

W drugim spotkaniu naszej grupy Litex Łowecz gładko przegrał u siebie 0:2 z HSV, który tym samym zapewnił sobie awans, kończąc już swój udział w tym etapie rozgrywek. Dzięki podziałowi punktów w naszym spotkaniu, bez wychodzenia na boisko pewny gry w fazie pucharowej był też Tottenham.

 

Grupa F:

1. HSV Hamburg – 10 pkt – 8:3; Awans

2. Tottenham Hotspur – 6 pkt – 6:5; Awans

3. FC Gratkorn – 4 pkt – 6:4

4. OSC Lille – 2 pkt – 3:4

5. Litex Łowecz – 0 pkt – 2:9

Odnośnik do komentarza

Zobaczymy, ale w przypadku ewentualnego niepowodzenia będzie mi łatwiej, bo zimą planuję zmianę otoczenia.

 

--------------------------------------------------

 

Heinz Weber od dłuższego czasu narzekał na brak gry w pierwszym zespole, z resztą nie dziwiłem mu się, bo w obecnym sezonie jeszcze ani razu nie zagrał w oficjalnym spotkaniu. Jako że na koniec listopada podejmowaliśmy u siebie Admirę Wacker, postanowiłem dać Heinzowi szansę – Monterosso i tak należała się chwila odpoczynku –, natomiast zmęczonego po Pucharze UEFA Esposito zastąpił Grauss, a za Salmuttera do składu wskoczył Sulimani. Zawieszonego Zerkę zmienił zaś Fatin.

 

Bardzo wolno rozkręcaliśmy się w tym spotkaniu, generalnie przez pierwsze pół godziny z boiska wiało nudą, a my nie przeprowadziliśmy ani jednej wartej uwagi akcji. Po tym czasie wreszcie zaczęło się coś dziać, ale niestety nie w tym kierunku, w jakim byśmy sobie tego życzyli. W 38. minucie Mühlberger urwał się z piłką i przedostał w nasze pole karne, natomiast Wissink podciął go i przewrócił, w konsekwencji czego Afolabi z rzutu karnego dał gościom prowadzenie. Pachniało kolejnym oddanym na własne życzenie spotkaniem, ale na szczęście w ostatniej akcji przed przerwą Dogan zdołał kiwnąć Klatego i dośrodkować na piąty metr, a tam Sulimani mimo asysty dwóch obrońców sięgnął piłki głową, miękką podcinką pakując ją przy krótkim słupku bramki Mandla. Po tym golu sędzia zagwizdał na przerwę.

 

W drugiej połowie zaczęliśmy nareszcie grać, choć i teraz osiągnięcie właściwego rytmu zajęło nam sporo czasu. Dopiero w 71. minucie N'Ganga wrzucał piłkę z autu, bezpośrednio po tym Sulimani przedłużył głową w poprzek linii pola karnego, na środku której Dogan raz jeszcze okazał się lepszy od Klatego i uderzeniem głową z 16 metrów przerzucił źle ustawionego Mandla. Admira starała się wrócić do gry, lecz gości załatwił ich własny zawodnik, bowiem w 79. minucie naciskany przez Dogana Klate odgrywał piłkę do wysuniętego bramkarza, a podanie przeciął Raffaello i z 35 metrów posłał do pustej bramki, ustalając wynik spotkania.

29.11.2009, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1941

TB (19/36) FC Gratkorn [3.] - Admira Wacker [8.] 3:1 (1:1)

 

38' R. Afolabi 0:1 rz.k.

45+2' B. Sulimani 1:1

71' M. Dogan 2:1

79' D. Raffaello 3:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – V.Fatin 7, F.Mantigou 7, R.Delbourg 6 (71' A.Hermach 7), F.N'Ganga 7 – M.Dogan 8, R.Wissink 5 (65' A.Troisi 7), A.Grauss 7, L.Malouda 8 – B.Sulimani 8 (79' R.Wemmer 6), D.Raffaello 8

 

GM: Mesut Dogan (OP PŚ, N Ś, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Cóż, światowego futbolu tu nie będzie; już mi piłkarze chcą uciekać.

 

------------------------------------------------------

 

"Tu nie będzie rewolucji", chciało się śpiewać wraz z Big Cycem. Już od jakiegoś czasu w mojej głowie dojrzewał pomysł odnośnie przeprowadzki w poszukiwaniu perspektyw. Na przełomie listopada i grudnia coraz bardziej utwierdzałem się w słuszności moich planów, gdy przyszło rozpocząć negocjacje w związku z wygasającymi w czerwcu kontraktami kluczowych zawodników, a przecież nie chciałem zostawić bałaganu. Okazało się, że nie wszyscy zawodnicy, którzy deklarowali, zapewne nieszczerze, że w Gratkorn czują się dobrze, byli skłonni złożyć podpisy pod nowymi umowami. Grać na zwłokę zaczął Wissink, któremu zapewne mącił w głowie jego nowy, ambitny agent, natomiast Davide Raffaello powiedział wprost, że nowego kontraktu podpisać nie zamierza. Kwestią czasu było, aż w ich ślady pójdą kolejni wartościowi gracze.

 

 

Listopad 2009

 

Bilans: 4-1-2, 16:9

T-Mobile Bundesliga: 2. [-1 pkt do GAK, +1 pkt nad Rapidem]

Liga Mistrzów: –

Puchar UEFA: gr. F, 3. [-2 pkt do Tottenhamu, +2 pkt nad Lille]

Hallen Cup: 3R, vs. FC Lustenau

Finanse: 7,79 mln euro (+428 tys. euro)

Gole: Davide Raffaello (13)

Asysty: Mesut Dogan, Lesly Malouda i Alessandro Troisi (po 8)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: FC Liverpool [+2 pkt]

Austria: GAK Graz [+1 pkt]

Francja: Nantes [+4 pkt]

Hiszpania: FC Barcelona [+4 pkt]

Niemcy: Bayern Monachium [+6 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+4 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [M]

Szwajcaria: Yverdon [+1 pkt]

Włochy: AS Roma [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Legia Warszawa, gr. D, 1:4 na wyjeździe z Interem Mediolan

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

- 07.11, Mecz towarzyski, Polska - Bułgaria, 1:2

- 11.11, Mecz towarzyski, Polska - RPA, 1:1

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1229], 2. Anglia [1149], 3. Francja [1144], ..., 57. Polska [587]

Odnośnik do komentarza

Na ostatnie ligowe spotkanie 2009 roku przyjechała do nas Austria Wiedeń, jak dotąd bezskutecznie usiłująca powrócić do czołówki ekstraklasy. W bramce został Weber, by mógł się lepiej ograć, natomiast na trybuny odsunąłem Wissinka, który przeciwko Admirze zagrał fatalnie, wystawiając za niego Troisiego.

 

Austria chciała odrobić przed świętami stratę o kolejne trzy punkty, my zaś pragnęliśmy udanie zamknąć tę część sezonu, zatem nic dziwnego, że kibice dość długo bramek nie oglądali, za to i Kuru, i Weber mieli trochę pracy. Dopiero w 29. minucie Sulimani po podaniu Dogana uderzył zza pola karnego, wiedeński bramkarz raz jeszcze wykazał się dobrą interwencją, lecz Antonsson kiepsko go asekurował, co w połączeniu z przeszkadzającym Raffaello pozwoliło Graussowi na skuteczną dobitkę. Goście zmobilizowali się do ambitniejszej gry, ale choć mieli przewagę, niewiele z niej wynikało, a jedynie się łamali, przez co boisko musieli opuścić Kostner w 35. minucie i Boussoufa po godzinie gry. W 69. minucie nastąpił festiwal błędów, gdy najpierw piłkę stracił Mantigou, a urywający się sam na sam Mila w ostatniej chwili został czysto zatrzymany przez Delbourga, natomiast po przerwaniu naszego kontrataku Antonsson bezsensownie zagrał piłkę za siebie, ale przechwytujący ją Wemmer skopiował wyczyn Mili.

 

Opieszałość nie zemściła się na Austrii, za to zemściła się na nas. Zaledwie minutę później Tinaia otrzymał podanie od Polaka, a Grauss nie zdążył go zaatakować, zanim ten oddał strzał z 30 metrów, z którym nie poradził sobie spóźniony Weber. Już do końca meczu nie udało się nam odzyskać prowadzenia, ale remis był w gruncie rzeczy sprawiedliwym wynikiem. Nie zamierzałem z resztą narzekać, bo ten jeden punkt wystarczał, by dzięki lepszemu bilansowi bramek zakończyć rok na pozycji lidera T-Mobile Bundesligi.

05.12.2009, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1996

TB (20/36) FC Gratkorn [2.] - Austria Wiedeń [6.] 1:1 (1:0)

 

29' A. Grauss 1:0

35' P. Kostner (AW) ktz.

60' M. Boussoufa (AW) ktz.

70' Tinaia 1:1

 

FC Gratkorn: H.Weber 6 – V.Fatin 6, F.Mantigou 7, R.Delbourg ŻK 6 (71' A.Hermach 6), F.N'Ganga 7 – M.Dogan ŻK 7 (77' M.Weber 6), A.Troisi 7, A.Grauss 7, L.Malouda ŻK 6 – B.Sulimani 7, D.Raffaello 8 (67' R.Wemmer 7)

 

GM: Tinaia (P Ś, Austria Wiedeń) - 8

Odnośnik do komentarza

10 grudnia gościliśmy w Londynie, by przystąpić do zamykającego fazę grupową Pucharu UEFA meczu z Tottenhamem, pewnym już awansu do 1/16 finału. Szanse na uzyskanie promocji mieliśmy niewielkie, ponieważ Koguty mimo bardzo przeciętnej postawy w Premiership były zdecydowanym faworytem, zaś w drugim spotkaniu naszej grupy Lille podejmowało u siebie mięso armatnie w postaci Litexu Łowecz, grającemu już tylko o uratowanie honoru. Do bramki powrócił Monterosso, ale i tak spodziewałem się ciężkiego meczu.

 

Teoretycznie nawet porażka nie musiała pozbawić nas trzeciego miejsca, ale nie wierzyłem, by Lille miało nie wygrać swojego meczu. Na White Hart Lane broniliśmy się tylko kwadrans, po którym w 17. minucie Bowditch przeskoczył Delbourga w walce o dośrodkowanie, zaś Keane przepchnął piłkę do niepilnowanego Sissoko i Monterosso musiał wyciągać ją z bramki. Po dwunastu minutach było już po zawodach, po tym jak Tottenham wyszedł z kontratakiem, a Bowditch wysunął na wolne pole do Keane'a, którego kryciem ani trochę zainteresowany nie był Fatin. Chwilę później dośrodkowanie Nimaniego z lewej strony zgarnął Sissoko, jego strzał sparował Monterosso, ale trzymany przez N'Gangę i Delbourga w kleszczach Bowditch i tak zdołał wysunąć nogę do dobitki, boleśnie obnażając słabość naszej defensywy. W tej fazie meczu nie przeprowadziliśmy ani jednej akcji, którą można byłoby określić mianem groźnej.

 

W drugiej połowie Spurs już się nie gorączkowali, trzybramkowe prowadzenie w zupełności ich zadowalało, dzięki czemu mieliśmy okazję pograć trochę na połowie gospodarzy, ale wprowadzony na boisko Pozzi potrafił tylko obijać Vendittiego, kreując go na gracza meczu. Mimo że mieliśmy kilka dogodnych okazji do zdobycia honorowego gola, ostatecznie gładko przegraliśmy, będąc zespołem zauważalnie słabszym.

10.12.2009, White Hart Lane, Londyn, widzów: 31 427; TV

PU Gr.F (4/4) Tottenham Hotspur [ENG] - FC Gratkorn [AUT] 3:0 (3:0)

 

17' M. Sissoko 1:0

29' R. Keane 2:0

32' D. Bowditch 3:0

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 6 – V.Fatin 7, F.Mantigou 6, R.Delbourg 6, F.N'Ganga 7 – M.Dogan 7, A.Troisi 7, A.Grauss 7, L.Malouda 6 (78' J.Segreto 6) – B.Sulimani 6 (68' R.Wemmer 6), D.Raffaello 6 (46' N.Pozzi 6)

 

GM: Alessandro Venditti (BR, Tottenham Hotspur) - 8

 

W swoim spotkaniu Lille nieoczekiwanie dało ciała po całości, zaledwie remisując 1:1 z Litexem, a zaskakującej porażki Francuzi uniknęli dopiero w 84. minucie. Nie wykorzystali w ten sposób swojej wielkiej szansy, a mimo londyńskiej klęski Gratkorn na wiosnę miało rozegrać jeszcze przynajmniej dwa mecze w Pucharze UEFA.

 

Grupa F:

1. HSV Hamburg – 10 pkt – 8:3; Awans

2. Tottenham Hotspur – 9 pkt – 9:5; Awans

3. FC Gratkorn – 4 pkt – 6:7; Awans

4. OSC LIlle – 3 pkt – 4:5

5. Litex Łowecz – 1 pkt – 3:10

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...