Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Po doczytaniu końcówki poniższego odcinka proszę o niezapeszanie...

 

--------------------------------------------

 

Do zakończenia sezonu pozostawały już tylko cztery kolejki, a my ostatnimi zwycięstwami coraz bardziej przybliżaliśmy się do zapewnienia sobie startu w eliminacjach Pucharu UEFA. Teraz do Gratkorn przyjeżdżało Pasching, zaś ewentualna wygrana pozwalała "pozbyć" się tego rywala, zwiększając przewagę do rozmiarów przewyższających pozostałą ilość punktów możliwych do zdobycia.

 

Jeszcze jesienią byłbym niemal przekonany o porażce, ale odkąd przełamaliśmy klątwę Pasching, grało nam się z nimi całkiem nieźle, jakby siłą rozpędu. Teraz role wręcz się odwróciły, bo w 12. minucie Bodnár wycofując piłkę do bramkarza obsłużył Salmuttera, który uprzedził Morę i z 40 metrów posłał piłkę do pustej bramki. Objęliśmy prowadzenie, ale szkoda, że tylko na chwilę, ponieważ zaledwie trzy minuty później Zerka odpuścił Smolińskiego przy dośrodkowaniu Salasa, przez co w mig zrobiło się 1:1, pozostając tak już do przerwy.

 

Tym razem po 45-ciu minutach pod prysznic mógł udać się Hermach, bo dotąd zaprezentował kilka nieprzemyślanych zagrań i dalsze trzymanie go na boisku niewątpliwie doprowadziłoby do utraty drugiego gola. Wprowadzony za niego Mantigou poprawił już naszą jakość gry w obronie, a w 53. minucie Salmutter prześcignął Genesisa w pojedynku biegowym do piłki, sprintem wparował z nią w pole karne i odegrał do mającego przed sobą pustą bramkę Wemmera, po czym na tablicy wyników pojawiło się miłe dla oka 2:1. Pasching nawet po przejściu na 4-2-4 nie było szczególnie groźne, bo ataki gości rozbijały się to o naszych stoperów, to o świetnie dysponowanego Monterosso. W końcu w doliczonym czasie mecz efektownie skończył Salmutter, który najpierw popisał się przytomnością umysłu przy rozegraniu, a następnie otrzymał podanie w uliczkę od Segreto i pewnym strzałem na krótki słupek obok bezradnego Mory przypieczętował nasz sukces. Teraz mogliśmy spaść już tylko na miejsce czwarte, a i Rapid Wiedeń, w ostatniej chwili ratując remis 1:1 ze Sturmem Graz, miał mieć bardzo nerwową końcówkę ligi, bowiem po 33. kolejce mieliśmy równą liczbę punktów.

25.04.2009, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1996

TB (33/36) FC Gratkorn [2.] - FC Pasching [5.] 3:1 (1:1)

 

12' K. Salmutter 1:0

15' M. Smoliński 1:1

53' R. Wemmer 2:1

90+3' K. Salmutter 3:1

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 8 – M.Zerka 8, A.Hermach 6 (46' F.Mantigou 7), F.Colleau 7, W.Petschar 7 – M.Müller 7, V.Esposito 7 (84' R.Dorn 6), A.Grauss 7 (69' J.Segreto 7), L.Malouda 7 – K.Salmutter 10, R.Wemmer ŻK 8

 

GM: Klaus Salmutter (OP/N Ś, FC Gratkorn) - 10

Odnośnik do komentarza

Skoro podziałało, to teraz tym bardziej komentować komentujcie, ale keep calm.

 

--------------------------------------------

 

Do środowego spotkania z Leoben przystępowaliśmy w wyśmienitych humorach – dzień wcześniej Sturm Graz przegrał w bezpośrednim spotkaniu z FC Pasching 0:3, co oznaczało, że bez wychodzenia na boisko zapewniony mieliśmy co najmniej start w Pucharze UEFA, co było moim podstawowym celem na ten sezon. Nie oznaczało to jednak, że teraz można było odpuścić i potraktować ostatnie trzy spotkania iście treningowo, o nie. Jako że nie byłem minimalistą, chcieliśmy walczyć ze wszystkich sił o wicemistrzostwo Austrii, a mieliśmy do tego świetną pozycję. Przy okazji plaga kontuzji zapewniła Sulimaniemu i Müllerowi wcześniejsze rozpoczęcie wakacji, tak więc w połączeniu z przemęczeniem Esposito i słabszą formą Hermacha w meczowej osiemnastce zaszły łącznie cztery zmiany, z których najważniejszą był powrót Holendra Wissinka.

 

 

Mecz na Stadion Donawitz był efektownym popisem Moncefa Zerki, mającego obecnie najkrótszy staż w Gratkorn. W 6. minucie egzekwowaliśmy rzut wolny z 30 metrów, do którego podszedł rzeczony Zerka, i choć spodziewałem się raczej miękkiej centry Marokańczyka, ten zdecydował się na efektownego rogala w stylu Pirlo, zaskakując spóźnionego z interwencją Hartla. Gra coraz lepiej nam się kleiła, aż do 25. minuty, w której po wyrzucie z autu cofnięty Salmutter zagrywał do Monterosso, ale podanie przeciął Mössner i łatwym strzałem do pustej bramki wyrównał na 1:1. Był to punkt kulminacyjny pierwszej połowy, bo teraz ośmielone Leoben zwietrzyło szansę i do zbawiennego gwizdka na przerwę broniliśmy się w pocie czoła, w międzyczasie tracąc Maloudę.

 

W szatni starałem się przywołać zawodników do porządku i przekonać ich, że to gospodarze mają nóż na gardle, a nie my, ale długo nie przynosiło to rezultatów. Z niepokojem patrzałem, jak ucieka czas i bezcenne dwa punkty, a gdy w 71. minucie Wissink posłał piłkę w trybuny, zamiast grać na wolne pole do Salmuttera, nie wytrzymałem i przeprowadziłem ostatnią zmianę. Wreszcie w 82. minucie wywalczyliśmy kolejny rzut wolny, po raz kolejny z 30 metrów, ja przy linii bocznej oczyma wyobraźni widziałem Zerkę powtarzającego swój wyczyn, zaś ten jakby usłyszał moje wewnętrzne błagania i kolejnym precyzyjnym uderzeniem przywrócił nam prowadzenie! To jeszcze nic – dwie minuty później rywale podarowali nam jeszcze jeden stały fragment gry, tym razem nieco z lewej strony, ale to nie robiło Moncefowi różnicy, bo po raz trzeci ujawnił słabość Hartla, ustalając wynik na 3:1. Trzy rzuty wolne – trzy gole, hat-trick Zerki, zwycięstwo. Czy coś mogło pójść jeszcze lepiej?

 

Owszem, mogło i poszło. Rapid Wiedeń nadal nie mógł się pozbierać po naszym ostatnim pojedynku i zanotował kolejny remis 1:1, w tym przypadku z Salzburgiem. W efekcie wiedeńczycy, do niedawna mający niemal idealną sytuację, spadli na drugie miejsce z dwupunktową stratą. Ostatnie dwie kolejki zapowiadały się emocjonująco dla kibiców, a dramatycznie dla ekip pozostających na arenie w ostatecznej batalii...

29.04.2009, Stadion Donawitz, Leoben, widzów: 765

TB (34/36) DSV Leoben [9.] - FC Gratkorn [2.] 1:3 (1:1)

 

6' M. Zerka 0:1

25' L. Mössner 1:1

41' L. Malouda (G) ktz.

82' M. Zerka 1:2

84' M. Zerka 1:3

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Zerka 10, F.Mantigou 7, F.Colleau 7, W.Petschar 6 – M.Ehrenreich 7, R.Wissink 7 (71' J.Segreto 7), A.Grauss 7, L.Malouda Ktz 6 (41' R.Dorn 7) – K.Salmutter 7, R.Wemmer ŻK 6 (68' A.Kanneh 7)

 

GM: Moncef Zerka (O/DBP/OP PŚ, N Ś, FC Gratkorn) - 10

Odnośnik do komentarza

Dwie kolejki przed końcem sezonu poznaliśmy już spadkowicza. Do Erste Ligi po dwóch latach ekstraklasowej sielanki z powrotem spadło FC Kärnten, które w tym sezonie niemal cały czas wymieniało się miejscem spadkowym z DSV Leoben.

 

W Gratkorn tymczasem musiałem zabierać się za studzenie zapędów. Klaus Salmutter, co zrozumiałe, zaczął na łamach prasy zagrzewać partnerów do walki, jednak ja sam nie chciałem powielać zwyczajów polskich dziennikarzy sportowych i zamiast pompować balon, wolałem skupiać się na kwestii wicemistrzostwa Austrii.

 

– Ale dlaczego, Ralf? Przecież spójrz na tabelę... – dziwił mi się mój asystent Marko w przerwie między treningami.

 

– Wiem, wiem – przerwałem mu w pół zdania. – Wiesz, kiedy Gratkorn jest najlepsze i osiąga świetne wyniki?

 

– Hm?

 

– Wtedy, gdy po prostu chwyta szable w dłoń i rusza do boju. Bez nastawienia, że chcemy zgarnąć to, czy tamto. Po prostu, przyjacielu, trzeba skupić się na wygrywaniu meczów, wtedy wypadniemy solidnie. Dlatego też ciągle mówię o wicemistrzostwie Austrii, bo już nieraz w życiu przejechałem się na wielkich oczekiwaniach. Wolę mierzyć niżej i się pozytywnie zaskoczyć, niż bujać w obłokach i boleśnie rozbić się o chodnik z wyrytym napisem "rzeczywistość". To jest najbezpieczniejsza postawa, bo w przypadku niepowodzenia nie ma tak wielkiego rozczarowania.

 

– Niegłupie... – przyznał z aprobatą.

 

– I właśnie dlatego to ja jestem twoim szefem, a nie odwrotnie.

 

 

 

 

Kwiecień 2009

 

Bilans: 5-0-1, 16:6

T-Mobile Bundesliga: 1. [+2 pkt nad Rapidem Wiedeń]

Hallen Cup: –

Finanse: 7,59 mln euro (-162 tys. euro)

Gole: Benjamin Sulimani (15)

Asysty: Klaus Salmutter (9)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [M]

Austria: FC Gratkorn [+2 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+6 pkt]

Hiszpania: Sevilla [+0 pkt]

Niemcy: Bayern Monachium [+6 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+0 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+4 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [M]

Włochy: Inter Mediolan [+4 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1229], 2. Francja [1156], 3. Anglia [1077], ..., 72. Polska [528]

Odnośnik do komentarza

Kibice Gratkorn, Rapidu oraz Austrii Wiedeń, choć ci ostatni nieco mniej, na początku maja szykowali specjalne sektorówki i transparenty. Teraz wszelkie wydarzenia schodziły na dalszy plan, gdyż zaczynała się ostateczna bitwa o Mistrzostwo Austrii – ryzyko, kalkulacje, tutaj wszystko nie jest ważne.

 

 

W przedostatniej kolejce odbywały się arcyważne dla nas derby Wiednia, a oczy piłkarskiej Austrii wcale nie w komplecie zwrócone były na Franz-Horr-Stadion – równie wielką uwagę zwracano na nasz domowy mecz z Admirą Wacker. Dla nas idealnym wynikiem był brak zwycięstwa Rapidu, a asystentowi Marko wcale nie trzeba było mówić, jakie jest jego zdanie. On sam, niemal z własnej inicjatywy, usiadł na ławce, odbierając na notebooku z Wi-Fi transmisję z wiedeńskiego starcia.

 

Choć starałem się zachować spokój, byłem tylko człowiekiem, więc serce dudniło mi tak, jakby miało rozsadzić klatkę piersiową. Z Dornem i Doganem na skrzydłach rozpoczęliśmy mecz z Admirą, a choć goście głównie czyhali na kontry i chowali się na własnej połowie, mieliśmy spore trudności nie tyle z celnością strzałów, co zwyczajnie z dochodzeniem do czystych sytuacji. Z niepokojem obserwowałem też błędy w ustawieniu naszej obrony przy naszych rzutach rożnych, co dwukrotnie kończyło się zabójczymi kontrami i fatalnymi pudłami piłkarzy Admiry. Na szczęście zdołałem temu zaradzić, polecając zza linii bocznej, by przy stałych fragmentach gry z tyłu zostawało czterech naszych piłkarzy.

 

Z Wiednia tymczasem dochodziły świetnie wiadomości, gdyż Austria szybko objęła prowadzenie w meczu z Rapidem. Do pełni szczęścia brakowało tylko otwarcia wyniku z naszej strony, bo gdy na Franz-Horr-Stadion Fioletowi prowadzili dwiema bramkami, goście zdobyli kontaktowego gola i jeszcze nic nie było pewne. W 61. minucie ruszyliśmy z akcją lewym skrzydłem, Dorn zagrał w pole karne go Wemmera, ten podbił piłkę zderzając się z rywalem, a tymczasem zawieszoną futbolówkę głową zgarnął Salmutter i wpakował do siatki! "BRAMAAAA!" – wrzasnąłem i zacząłem ściskać się ze współpracownikami. Napięcie rosło, sukces coraz bliżej, Admira nie potrafiła odpowiedzieć, trzymamy gości krótko. Gdy arbiter po wieczności nareszcie obwieścił koniec spotkania, zacisnąłem pięści w geście triumfu, ale czekałem na informacje od Marko.

 

Ten w jednej w chwili nagle się zerwał, krzyknął coś niezrozumiale, w pełnym biegu wyrwał najbliższemu ochroniarzowi megafon, po czym wbiegł na płytę boiska, zwrócił się w stronę trybuny i zaczął drzeć się do mikrofonu:

 

Ludzieeeee!!! Gratkorn Mistrzem Austrii!!! Mamy Mistrzostwo!!!

02.05.2009, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1937

TB (35/36) FC Gratkorn [1.] - Admira Wacker [6.] 1:0 (0:0)

 

61' K. Salmutter 1:0

73' M. Konrad (AW) ktz.

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 7 – M.Zerka 7, F.Mantigou 7, F.Colleau 7, W.Petschar 6 – M.Dogan 6 (60' M.Ehrenreich 7), R.Wissink ŻK 7, A.Grauss 7, R.Dorn 7 (73' F.N'Ganga 6) – K.Salmutter 7 (82' A.Kanneh 6), R.Wemmer 8

 

GM: Richard Wemmer (OP/N Ś, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Dziękować, dziękować :P Teraz tylko dmuchać, chuchać, bo w poprzedniej karierze po podobnym wydarzeniu nastąpiło fatalne ***** ;) Mam nadzieję, że to dopiero początek.

 

---------------------------------------------

 

– Kocham cię, k***a, normalnie kocham cię, Ralf, k***a, hahaha! – wołał w euforii prezes, omal mnie nie dusząc.

 

– Co jest? Żenić się chcesz? – powiedziałem, gdy wreszcie się uwolniłem z żelaznego uścisku.

 

– Słuchaj Ralf, jesteśmy na szczycie! Jak w styczniu dogadywałem się z Elmarem, nie myślałem, że inwestuję w Mistrza Austrii! Żyjemy i mamy się dobrze!

 

– No, żyjemy, żyjemy, choć nadal w to nie wierzę – chociaż od wystrzału 21 salw butelek szampana minęło półtorej godziny, dalej szumiało mi w głowie.

 

– Napijesz się, to uwierzysz! A walniesz grzdylka pod ten sukces, prawda?

 

– Eee tam, na grzdylki szkoda życia. Jak już coś walnąć, to grzdyla!

 

– O, i to jest myśl! Reflektujesz? – prezes wyjął z barku butelkę polskiej żytniej, na widok której opadła mi kopara.

 

– Skąd pan to ma?

 

– Trzeba się było zaopatrzyć na taki wypadek, panie Ralf. Pomyślałem: polski menedżer, więc i polski trunek by się przydał – powiedział z szerokim uśmiechem. – No to co? Hasta la vista?

 

– Bęc!

 

Przechyliliśmy po literatce, ale niestety mimowolnie się skrzywiłem.

 

– Co się dzieje? – spytał zdziwiony prezes.

 

– Ciepła... Nie cierpię ciepłej...

 

– Pani Brigitte, proszę do mnie! – zawołał sekretarkę.

 

– Słucham panie prezesie.

 

– Kto podał ciepłą wódkę?!

 

– Przecież pan prezes lubi ciepłą!

 

– Od dzisiaj nie lubię!

Odnośnik do komentarza

Udanego losowania bym się nie spodziewał, ponieważ zapewne Austria ma mizerny współczynik, a w rankingu klubowym dobiero zaczynacie istnieć :) do III rundy awansujesz, a tam trzeba liczyć na tym etapie na szczęście... :( choć po wywalczeniu majstra to więcej lepszych zawodników chętniej przyjdzie do Austrii... (u mnie wafle wolą 2 szwajcarską niż mistrza Słowenii :( )

 

Graty! ;)

Odnośnik do komentarza

@PiotruH,

Sama Austria jest na 18. miejscu w rankingu europejskim, ale samo Gratkorn nie istnieje w zestawieniu współczynników. Nie oczekuję cudów, liczę jedynie na to, że unikniemy barykady.

 

---------------------------------------------------

 

W finale Pucharu UEFA Werder Brema pewnie pokonał Lazio Rzym 3:1, po raz pierwszy zdobywając to trofeum.

 

 

Po historycznym 2 maja cała Austria wiedziała już, gdzie na mapie znajduje się Gratkorn, w naszej szatni jeszcze nigdy nie było takiej konsolidacji, a robotnicy w fabrykach przez cały tydzień nie mówili o niczym innym, jak o zdobyciu tytułu. Ostatecznie derby Wiednia zakończyły się remisem 2:2, zaś w prasie i telewizji z satysfakcją oglądałem zdjęcia menedżera Rapidu, Kraussa, stojącego przy ławce trenerskiej z grobową miną.

 

 

Oficjalne świętowanie trzeba było odłożyć jednak na później, bo trzeba było dokończyć rozgrywki ligowe. Na zwieńczenie strasznie zakręconego, ale mimo wszystko nader udanego sezonu przyjechał do nas Sturm Graz, dla którego to spotkanie było ostatnią szansą wdrapania się do Pucharu Intertoto. Mi zaś zależało na zakończeniu kampanii mocnym akcentem, więc nie było mowy o żadnych rezerwach i na murawę Sportstadion Gratkorn wybiegła niezmieniona jedenastka.

 

Zawody rozegraliśmy tak, jak na nowego mistrza przystało. W 11. minucie Wemmer rozciągnął grę na lewo do Dorna, by następnie wystartować do zwrotnego podania Raphaela na wolne pole i ze stoickim spokojem otworzył wynik spotkania. Mimo to gościom bardzo zależało na dobrym rezultacie i wciąż nie dawali za wygraną. Na nic im się to jednak zdawało, bo Gratkorn od jakiegoś czasu było po prostu solidne i nie rozdawało już prezentów.

 

Za robienie szumu w żadnej lidze punktów się nie przyznaje, co doskonale znalazło odzwierciedlenie w drugiej połowie. Wrzuciliśmy piąty bieg, zaś katem Sturmu okazał się być Richard Wemmer. Długo utrzymywało się 1:0, ale w 70. minucie pokazaliśmy spokój w rozegraniu, ze środka boiska piłkę dostał Petschar, po chwili lewym skrzydłem pędził już rezerwowy Malouda i wrzucił w pole bramkowe, gdzie Wemmer przyłożył głowę i losy meczu były rozstrzygnięte. Dziesięć minut później znowu rozmontowaliśmy defensywę rywali, Salmutter wyprzedził obrońcę i ruszył sam na sam z Szamotulskim, gdy tuż przed polem karnym dogonił go Sämuel i bezceremonialnie powalił na murawę, otrzymując czerwoną kartkę. Piłkę ustawił sobie nie kto inny jak Wemmer, który następnie po żołniersku wpakował ją w okienko i zakończyliśmy sezon z przytupem.

 

Gdy po meczu trybuna opustoszała, a rozśpiewani kibice przenieśli się na miasto, podeszła do mnie delegacja robotników, którzy dopiero co skończyli zmianę w fabryce, oglądając wcześniej mecz z dachu hali produkcyjnej.

 

– No, no! Witam panów, ale mnie zaszczyt spotkał – powitałem ich z szerokim uśmiechem.

 

Najstarszy z nich zdjął swój beret i wystąpił przed resztę.

 

– W imieniu naszej brygady chcę podziękować za to, co pan zrobił dla klubu i dla nas. Jeszcze gdy graliśmy w trzeciej lidze, nikt nie marzył nawet, że kiedyś będzie tutaj mistrz kraju – powiedział, nie kryjąc wzruszenia.

 

– Trzeba się rozwijać, prawda? Tak się składa, że co gramy u siebie, widzę was tam na dachu, podziwiam zawziętość. Ale tak wierni i oddani kibice jak wy, powinni mieć lepsze warunki. Zapraszam serdecznie na trybunę, macie u mnie pewne karnety na cały sezon, na koszt firmy – mrugnąłem okiem.

 

– Nie, nie, nasze miejsce jest tam – robotnik wskazał z uśmiechem ręką za siebie – na dachu. Już od dwudziestu lat oglądamy stamtąd mecze, a mi samemu piętnasty leci.

 

– Cóż, tradycja tradycją. Miłego wieczoru, panowie – po kolei podałem wszystkim rękę.

09.05.2009, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1988

TB (36/36) FC Gratkorn [1.] - Sturm Graz [5.] 3:0 (1:0)

 

11' R. Wemmer 1:0

28' H. Eder (SG) ktz.

70' R. Wemmer 2:0

79' G. Sämuel (SG) czrw.k.

80' R. Wemmer 3:0

 

FC Gratkorn: M.Monterosso 8 – M.Zerka 8, F.Mantigou 8, F.Colleau 9, W.Petschar 7 – M.Dogan 7 (72' M.Ehrenreich 7), R.Wissink 7, A.Grauss 8, R.Dorn ŻK 7 (66' L.Malouda 8) – K.Salmutter 8 (80' D.Brauneis 6), R.Wemmer 10

 

GM: Richard Wemmer (OP/N Ś, FC Gratkorn) - 10

 

 

T-Mobile Bundesliga, sezon 2008/09:

 

a44895d4acbcb6c1.jpg

 

Odnośnik do komentarza

Thanks a lot :)

 

--------------------------------------------

 

Po zapewnieniu Gratkorn pierwszego w historii Mistrzostwa Austrii, za które otrzymaliśmy od ZPN-u 475 000 euro, wskazane wręcz było kilka dni porządnego odpoczynku, więc zawodnicy mogli w spokoju świętować i odreagowywać niesamowicie emocjonujący finisz, zaś ja nie spieszyłem się z dokonaniem przeglądu kadry. Postanowiłem zebrać współpracowników i usiąść przy stole dopiero po oficjalnej gali kończącej sezon oraz finale Ligi Mistrzów.

 

A w tymże kibice obejrzeli nie lada widowisko z udziałem Arsenalu Londyn i FC Barcelony. Prowadzenie już w drugiej minucie objęła Duma Katalonii, przed przerwą wyrównali londyńczycy, lecz prawdziwa gratka czekała w dogrywce. W tej z kolei Messi, wywołał eksplozję radości wśród hiszpańskiej części widowni, ale chwilę później Bendtner ponownie przywrócił Arsenal do gry, zaś w ostatniej minucie losy pucharu rozstrzygnął rzut karny Laurena podyktowany za faul Puyola i Kanonierzy ostatecznie wznieśli bezcenne trofeum.

 

Na uroczystej gali było tym razem dość głośno o Gratkorn. Do Jedenastki Roku dostali się Marco Monterosso i Klaus Salmutter, trzecie miejsce w tabeli strzelców zajął Richard Wemmer, a Bramkarzem Roku zasłużenie został Marco Monterosso. Wreszcie ja odebrałem nagrodę dla Menedżera Roku, wyprzedzając szkoleniowców obu wiedeńskich rywali, zaś Gratkorn zostało wybrane przez austriacki ZPN najlepszym klubem Austrii minionego sezonu.

 

 

 

Po tym wszystkim mogłem już podjąć się podsumowania kadry. Był to zwariowany sezon, wiele razy niemal podkładaliśmy się rywalom, ale koniec końców efektowny zryw na ostatniej prostej przyniósł klubowi największy sukces w jego dotychczasowej historii.

 

Bramkarze:

– Marco Monterosso (20 l., BR, Szwajcaria; 12/0 U-21) – 34 spotkania – 29 strc. – 15 czst.k. – 4 GM; 7.41

– Heinz Weber (32 l., BR, Austria) – 2 spotkania – 3 strc. – 0 czst.k. – 0 GM; 7.00

------

– Pierre Schaffler (22 l., BR, Austria) – zespół rezerw

 

Kapitalny sezon Monterosso. Marco bronił pewnie, momentami z imponującą wręcz rutyną malującą się na jego twarzy po odbijaniu arcytrudnych strzałów, a to wszystko pomimo zaledwie 20 lat widniejących w jego metryce. Najlepsze lata były jeszcze przed nim, a choć zdarzało mu się popełniać błędy, to jednak warto pamiętać, że nie popełnia ich tylko ten, kto nic nie robi. Naturalnym zmiennikiem Marco był Heinz Weber, ale szczerze mówiąc coraz bardziej rozważałem awansować do tej roli Schafflera, który na treningach prezentował się jednak nieco lepiej od Heinza.

 

 

Prawa obrona:

– Moncef Zerka (27 l., O/DBP/OP PŚ, N Ś, Maroko) – 13 spotkań – 4 gole – 0 asyst – 1 GM; 7.69 –> sprowadzony zimą z Nancy

– Michael Müller (23 l., O/DBP/P P, Austria) – 22 spotkania – 0 goli – 2 asysty – 0 GM; 6.95

------

– Rene Gsellmann (24 l., O PŚ, Austria; 4/0 U-21) –> lista transferowa

– Daniel Hofer (25 l., O P, Austria) –> lista transferowa

– Joris Marveaux (26 l., O PŚ, Francja) –> lista transferowa

– Manfred Mandl (31 l., O/DBP/P P, Austria) –> lista transferowa

 

Świetnie do zespołu wprowadził się wszechstronny Marokańczyk Zerka, który najlepiej spisywał się na prawej obronie, mimo że z powodzeniem mógł również łatać dziury na wielu innych pozycjach, co było jego wielką zaletą. Müller przez większość czasu grał poprawnie, ale sądziłem, że może być mu ciężko rywalizować z Moncefem. Zdegradowany do rezerw i wystawiony na listę transferową został z kolei cały kwartet zawodników, którzy dorobili się tego albo zbyt niskimi umiejętnościami i marudzeniem, albo zawalaniem spotkań, jak Marveaux, ewentualnie wdaniem się ze mną w konflikt, tak jak Mandl. Dla całej czwórki ratunku już nie było.

 

 

Środek obrony:

– Adil Hermach (22 l., LB, O Ś, DP, Maroko; 21/0 U-21) – 17 spotkań – 0 goli – 0 asyst – 1 GM; 7.29

– Fabrice Colleau (31 l., O Ś, DP, Francja) – 10 spotkań – 0 goli – 0 asyst – 1 GM; 7.60

– Franck Mantigou (29 l., O Ś, DP, PP, DR Konga; 23/1) – 18 spotkań – 0 goli – 0 asyst – 0 GM; 7.00

– Romain Delbourg (22 l., O Ś, Francja) – 13 spotkań – 1 gol – 0 asyst – 1 GM; 6.85

------

– Michael Obermaier (25 l., O LŚ, Austria) –> lista transferowa

– Manfred Berger (17 l., O Ś, Austria) – zespół rezerw

– Iago Bouzón (26 l., O Ś, Hiszpania) –> lista transferowa

– Alen Djukić (23 l., O Ś, DP, Słowenia) –> lista transferowa

 

Podporą defensywy byli głównie Hermach i Mantigou, o ile temu drugiemu zdrowie pozwalało, a przez dłuższy czas także Delbourg, który później jednak obniżył loty i spadł do rezerw, zdobywanie mistrzostwa przez Gratkorn oglądając z trybuny. W wyniku eksperymentów wyciągnąłem stamtąd Colleau, który był przeznaczony przeze mnie na odstrzał, a Fabrice zagrał tak świetną końcówkę sezonu, pomagając zespołowi w wydarciu tytułu Rapidowi, że aż zdecydowałem objąć Francuza swoistą "amnestią" i wycofałem go z listy transferowej. Problem z nim polegał jednak na tym, że bardzo tęsknił za ojczystą Francją i być może i tak będzie musiał odejść. Kompletnie przegrani byli natomiast Obermaier, Bouzón i Djukić, którzy mogli szukać sobie nowego pracodawcy.

 

 

Lewa obrona:

– Wolfram Petschar (21 l., O LŚ, DP, P L, Austria; 9/0 U-21) – 19 spotkań – 1 gol – 2 asysty – 1 GM; 6.84

– Francis N'Ganga (23 l., O/DBP L, Francja; 1/0 U-21) – 16 spotkań – 0 goli – 0 asyst – 0 GM; 6.75

– Wolfgang Hacker (32 l., O/DBP/P L, Austria) – 5 spotkań – 0 goli – 0 asyst – 0 GM; 5.80

------

– Andreas Feichtinger (17 l., O L, Austria) – zespół rezerw

– Siegfired Srienz (24 l., O L, Austria) –> lista transferowa

 

Na początku sezonu jako etatowego lewego obrońcę przymierzałem N'Gangę, ale w trakcie okazało się, że Petschar drobne braki nadrabia zapałem do gry, tak więc śmiało mogłem ich zamieniać w zależności od prezentowanej formy. Hackera trzymałem wyłącznie na czarną godzinę, dopóki nie znajdę dobrego gracza na tę pozycję, zaś listę transferową zasilił zbyt słaby na potrzeby zespołu Srienz.

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...