Skocz do zawartości

Futbol - jak daleko nogi poniosą...


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Zmęczenie spowodowane dużym natłokiem ligowych gier dawało się australijskim piłkarzom we znaki, toteż niektórych z nich mogłem posadzić co najwyżej na ławce, a i w wyjściowym składzie z konieczności musiał znaleźć się Bendyke, ponieważ wyglądał względnie najlepiej spośród wszystkich wykończonych lewych obrońców. Z powodów kondycyjnych w meczowej osiemnastce nie zmieścili się natomiast Brad Jones, Tim Cahill i Kristian Sarkies.

 

Przed spotkaniem ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi nie liczyłem punktów, toteż miałem tylko nadzieję, że ewentualne zwycięstwo mogło zapewnić nam już awans do kolejnej rundy. Obronę gości przełamaliśmy po zaledwie 40 sekundach gry, dzięki szybkiej i zdecydowanej akcji, zakończonej krótkim zagraniem Griffithsa do Holmana w polu karnym, które Brett bez trudu zamienił na gola. Podobnie jak to miało miejsce wiosną w Abu Zabi, tak i teraz rywale ambitnie sobie poczynali i momentami byli naprawdę blisko wyrównania, a ja liczyłem tylko na to, że jego autorem nie będzie Hasan, który strzelał nam gole w naszych obu dotychczasowych spotkaniach za mojej kadencji. Na szczęście tuż po przerwie udało nam się stłamsić ich zapędy. W 48. minucie rozegraliśmy atak pozycyjny, po którym wrzutkę w pole karne spod linii bocznej posłał Edds, gdzie wyłonił się Menechella i swoim pierwszym golem w reprezentacji podwyższył na 2:0. Miał on zresztą jeszcze okazje do zdobycia kolejnych, tyle tylko, że rozregulował mu się celownik i wynik nie uległ już zmianie.

 

Tak jak zakładałem, mieliśmy już wystarczającą przewagę nad resztą, by już teraz być pewnym awansu do następnego etapu eliminacji.

12.09.2012, Stadium Australia, Sydney, widzów: 75 687
EMŚ (4/6) Australia [12.] - Zjednoczone Emiraty Arabskie [124.] 2:0 (1:0)

1' B. Holman 1:0
48' S. Menechella 2:0

 

Australia: J.van Strattan 7 – G.Edds ŻK 7, M.Thwaite 7, P.Kisnorbo 8, R.Bendyke 7 – A.Elrich 7 (69' B.Emerton 6), J.Culina 7 (75' V.Grella 6), S.Menechella 8, A.Hardy 7 – B.Holman 7, P.Griffiths 7 (46' S.Wells 7)

 

GM: Simon Menechella (O Ś, DP, Australia) - 8

 

W drugim spotkaniu, którego wynik nie był już dla nas zbyt istotny, Malezja pewnie rozbiła Nepal 3:0.

 

Druga grupa:

1. Australia – 12 pkt – 17:3; Awans

2. Zjednoczone Emiraty Arabskie – 4 pkt – 5:8

3. Malezja – 4 pkt – 7:8
4. Nepal – 2 pkt – 3:13

Odnośnik do komentarza

Choć robiłem co mogłem i od razu po opuszczeniu Stadium Australia rzuciliśmy się z Hassanem w kierunku lotniska na wyczarterowany samolot, nierealnym było zdążyć na wyjazdowe spotkanie mojego ŁKS'u ze Szczakowianką Jaworzno. Na szczęście w 2012 roku na wielu stadionach II ligi mecze obserwowały kamerki nadające dość amatorską relację na żywo w telewizji internetowej należącej do Ekstraklasa S.A., więc po zajęciu miejsca na pokładzie uważnie śledziłem przebieg gry na jednym z moich iPadów.

 

Obaj asystenci zostali przed moim wyjazdem szczegółowo poinstruowani, co, jak i kiedy robić w przypadku różnych sytuacji na boisku, a w razie wątpliwości mieli po prostu pomyśleć, co w takiej sytuacji najpewniej zrobiłby Ralf, i po prostu to zrobić. Mecz ledwie się rozpoczął, a już zobaczyłem, jak na lewej obronie Antonow gubi swojego rodaka Michaiłowa, po czym odprowadza go biernie w pole karne, a Stachowiak wygląda porażająco niepewnie. "No bez jaj!" – parsknąłem śmiechem zażenowania widząc, jak Rosjanin pewnie pakuje piłkę do naszej bramki. Na szczęście po dziesięciu minutach błąd w bramce gospodarzy popełnił Budka, któremu piłka odskoczyła od nogi na piątce, dzięki czemu wślizgiem wjechał w nią Wołkow, wyrównując stan rywalizacji.

 

Gdy mijał kwadrans meczu, zaczynało mi się już podnosić ciśnienie – Antonow znowu paradował w okolicach linii środkowej, robiąc miejsce Brzezińskiemu, który w komfortowych warunkach podciągnął pod nasze pole karne i wyłożył do niekrytego Michaiłowa, a po słabym strzale napastnika piłkę między rękami przepuścił autystyczny tego dnia Stachowiak.

 

– Co oni, do cholery, robią?! – warknąłem pod nosem.

 

– Że co, miszter...? – spytał wybudzony przeze mnie ze snu Hassan.

 

– Daj spokój, patrz. – pokazałem mu to, co działo się na ekranie iPada. Jego mina mówiła wszystko.

 

Mogłem skonstatować, że miałem ogarniętych asystentów, gdyż od razu po straconym drugim golu do szatni powędrowali Antonow ze Stachowiakiem. Wynik 1:2 utrzymywał się do przerwy, a zaraz po gwizdku na ową zadzwoniłem do Wesołowskiego i powiedziałem, by wchodząc do szatni przełączył na głośnomówiący. Gdy dał znać, że już, powiedziałem tylko zawodnikom, że jeśli zamierzają to spotkanie przegrać, urządzę im takie piekło zaraz po powrocie, że długo popamiętają.

 

Zgodnie z moimi instrukcjami sprzed wyjazdu, nastąpiły odpowiednie zmiany taktyczne, do tego za kompletnie niewidocznego Kawę wszedł Pitry i zespół wyszedł na drugą połowę. Moje ostrzeżenie w pewnym stopniu zadziałało, bowiem w 54. minucie Skrzypczak wygrał pojedynek główkowy z Piwowarem inicjując kontrę, po której Pitry zagrał w uliczkę do Wołkowa, a Aleksiej z furią wbił gola na 2:2. Piłkarze Szczakowianki już od 65. minuty zaczęli kraść czas, jak tylko mogli, strasznie zwlekali ze wznawianiem gry, i zostali za to srodze ukarani. Gdy chwilę później nareszcie wykonali rzut wolny pośredni na własnej połowie, Holub szybko odebrał piłkę rywalowi i czym prędzej posłał ją do uciekającego Wołkowa, który pięknym i malowniczym lobem dał nam upragnione prowadzenie. "Jeeeeest!" – zacisnąłem pięści w geście radości, mając nadzieję, że uda się dowieźć ten wynik do końca lub nawet podwyższyć. Cieszyłem się o tyle, że zaraz po przerwie kontuzji postanowił doznać Milenković, wskutek czego wszystkie bramki w drugiej połowie zdobywaliśmy w osłabieniu.

 

Przez kolejne minuty wierciłem się podenerwowany w fotelu, aż w Jaworznie nastała 81. minuta. Krew mroziła mi się w żyłach, gdy widziałem, jak gospodarze budują dom w naszym polu karnym, a moi piłkarze za żadne skarby nie potrafią zdecydowanym i pozbawionym kiksa wykopem pozbyć się piłki z naszej połowy. To oczywiście musiało się skończyć tylko w jeden sposób – sytuację wyjaśnił w końcu Żyrkowski, który jako jedyny w polu karnym nie skiksował.

 

– Nosz, k*rwa mać! – wyrzuciłem z siebie, choć przyznam, że trochę głośniej, niż planowałem.

 

– Co się stało, Mr. Ralf? – przy moim fotelu zaraz zjawiła się zatroskana stewardessa.

 

– Praca, szanowna pani. Moja drużyna właśnie zawaliła mecz. No, może nie zawaliła, bo padł remis 3:3, ale to prawie jak porażka biorąc pod uwagę, jakie zespoły się ze sobą mierzyły. – odpowiedziałem z wrodzoną kurtuazją.

12.09.2012, Stadion przy ul. Kościuszki, Jaworzno, widzów: 4313

II L (10/34) Szczakowianka Jaworzno [16.] - ŁKS Łódź [1.] 3:3 (2:1)

 

3' R. Michaiłow 1:0
10' A. Wołkow 1:1
16' R. Michaiłow 2:1
51' N. Milenković (Ł) ktz.
54' A. Wołkow 2:2
70' A. Wołkow 2:3
81' Ł. Żyrkowski 3:3

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 6 (16' G.Socha 6) – Ł.Hejnowski 6, K.Skrzypczak 7, J.Bieniuk 7, R.Antonow 4 (16' K.Nowicki 7) – P.Klepczarek 6, J.Holub 7, M.Goliński 6, N.Milenković KTZ 6 – J.Kawa 6 (46' P.Pitry 7), A.Wołkow 10

GM: Aleksiej Wołkow (N, ŁKS Łódź) - 10

Odnośnik do komentarza

Po blamażu w Jaworznie wziąłem na dywanik Antonowa i powiedziałem, co myślę o jego nieprzemyślanym ustawianiu się, którym to zafundował rywalom aż dwie bramki w przeciągu kwadransa. Roman pokornie przyjął uwagi, ale w składzie na trudne spotkanie z Jagiellonią Białystok zastąpił go Nowicki. O grze mógł tak samo zapomnieć Stachowiak, a że Skrzypiec nie był jeszcze w pełni sił po urazie, w bramce od pierwszej minuty wystąpić miał Socha, a miejscami ponadto zamienili się Kawa z Pitrym.

 

Jednak co Ralf na miejscu, to na miejscu, a nie telefonicznie. Przekonali się o tym nie tylko nasi kibice, ale również ekipa gości, w sposób o wiele boleśniejszy. Już po pierwszym kwadransie piłkarze w żółto-czerwonych trykotach robili wielkie oczy i patrzyli po sobie zdezorientowani, podczas gdy my szaleliśmy na murawie z iście husarską werwą. Zaczęliśmy w dziesiątej minucie, ruszając ze zmasowanym atakiem lewą stroną – Wojtal podholował piłkę skrzydłem, zagrał ją przed pole karne do Golińskiego, a nasz kapitan miękko dośrodkował prosto na głowę Pitrego i w ten sposób zrobiło się 1:0, będące zaledwie przygrywką do tego, co działo się później. Nim białostoczanie zdołali się otrząsnąć, już po raz drugi żądlił ich Przemek – znowu wszystko zaczęło się od Golińskiego, który zagrał prostopadle do Wołkowa w szesnastkę, a Aleksiej zgrał piłkę przed bramkę do Pitrego, z oczywistym rezultatem. Minęły ledwie trzy minuty, a Wołkow w polu karnym ściągnął na siebie bramkarza, po czym wystawił futbolówkę Holubowi, a Czech bez problemu umieścił ją w pustej bramce. Kibice zdzierali gardła ze szczęścia, a ja stałem zadowolony przy linii bocznej, ciesząc się, że ostatni remis był tylko wypadkiem przy pracy.

 

Gościom zaczęły puszczać nerwy, co po dwudziestu minutach doprowadziło do urazu Pitrego, który musiał na noszach opuścić boisko zastąpiony przez Kawę. Ten faul nie przyniósł drużynie Jagiellonii nic dobrego, ponieważ Jakub wzorowo zastąpił kolegę. Już chwilę po jego wejściu wywalczyliśmy rzut rożny, po którym piłkę w polu karnym idealnie zgrał mu Skrzypczak i było 4:0. W tym momencie nastąpiło niestety rozluźnienie, które kosztowało nas honorowego gola Dudy również po kornerze, ale w szatni odpowiednimi słowami przywróciłem piłkarzy na ziemię i nie daliśmy już podnieść się białostoczanom. Mało tego, w 66. minucie Nowicki dalekim wykopem zainicjował błyskawiczną kontrę, po której Wołkow zacentrował w szesnastkę, a Kawa swoim drugim golem ustalił wynik na efektownie 5:1.

16.09.2012, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4615

II L (11/34) ŁKS Łódź [1.] - Jagiellonia Białystok [7.] 5:1 (4:1)

 

10' P. Pitry 1:0
14' P. Pitry 2:0
16' J. Holub 3:0
21' P. Pitry (Ł) ktz.
24' J. Kawa 4:0
31' P. Duda 4:1
66' J. Kawa 5:1

ŁKS Łódź: G.Socha 7 – Ł.Hejnowski 9, K.Skrzypczak 8, J.Bieniuk 8, K.Nowicki 8 – P.Klepczarek 8, J.Holub 8, M.Goliński 8 (79' S.Mironow 7), G.Wojtal ŻK 8 (64' M.Rogowski 7) – P.Pitry KTZ 8 (21' J.Kawa 8), A.Wołkow 8

GM: Łukasz Hejnowski (O PŚ, ŁKS Łódź) - 9

Odnośnik do komentarza

Nie, w FM'ie prowadziłem ja, ale na potrzeby realizmu (przecież nie wróciłbym z Sydney w ciągu dwóch-trzech godzin i jeszcze zdążył dotrzeć do Jaworzna) opisałem go właśnie w taki sposób. Asystentowi daję prowadzić tylko sparingi.

Odnośnik do komentarza

W drugiej rundzie Pucharu Polski, rozgrywanej już jako dwumecz, trafiliśmy pechowo, bo nie na żaden zespół z naszej ligi lub z niższych, a od razu na dobrze radzącego sobie w Ekstraklasie Radomiaka Radom, do pierwszego spotkania przystępując jako gospodarz. Z wyjściowego składu musiałem wycofać zmęczonych Wojtala i Nowickiego, zastępując ich Rogowskim i Adamskim, nie mógł również zagrać Pitry, u którego ostatecznie zdiagnozowano zerwanie ścięgna podkolanowego, co wymagało interwencji chirurgicznej i Przemka mieliśmy już nie zobaczyć na boisku w rundzie jesiennej.

 

W tym sezonie kontuzje były dla ŁKS'u swoistym rytuałem, dlatego po dziewięciu minutach boisko musiał opuścić niestety Wołkow, a miała być to dla nas poważna strata, jeśli uraz okazałby się poważniejszy. Chwilę później jednak mój humor zdecydowanie się poprawił. Przeprowadziliśmy miłą dla oka akcję środkiem boiska, dominowały krótkie i szybkie podania, a dzięki temu zawędrowaliśmy w pole karne gości, gdzie najpierw Klepczarek płasko zacentrował do Kawy, a następnie Jakub spokojnie zmieścił piłkę między słupkiem a Hościłem. Miłe złego początki. Po półgodzinie rywale ruszyli z dwójkową kontrą, Hejnowski fatalnie dał się ograć na środku boiska, a w końcowej fazie Adamski zupełnie niepotrzebnie próbował sięgnąć piłki, czym tylko wystawił ją Kołodziejczakowi na woleja.

 

Pięć minut później ten sam zawodnik próbował kolejnego strzału, lecz został zablokowany przez Skrzypczaka. Socha musiał już tylko złapać piłkę, ale ten stał wryty jak debil i przepuścił do bramki wolno toczącą się po murawie futbolówkę. Na boisku oczywiście zameldował się Skrzypiec, ale poza jego kilkoma znakomitymi interwencjami niewiele to już zmieniło i rewanż miał być dla radomskiego zespołu tylko formalnością.

19.09.2012, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4615

PP 2R (1/2) ŁKS Łódź [2L] - Radomiak Radom [OE] 1:2 (1:2)

 

9' A. Wołkow (Ł) ktz.
11' J. Kawa 1:0
35' T. Kołodziejczak 1:1
40' T. Kołodziejczak 1:2

ŁKS Łódź: G.Socha 7 (41' J.Skrzypiec 7) – Ł.Hejnowski 7, K.Skrzypczak 7, J.Bieniuk 6, K.Adamski 6 – P.Klepczarek 7, J.Holub 7, M.Goliński 6, M.Rogowski 6 (73' K.Wojtal 6) – J.Kawa 7, A.Wołkow KTZ 6 (9' R.Matusiak 7)

GM: Tomasz Kołodziejczak (N, Radomiak Radom) - 8

Odnośnik do komentarza

Choć nie chciałem odpadać z Pucharu Polski już w drugiej rundzie, to jednak najważniejsze były rozgrywki ligowe, a w nich w 12. kolejce jechaliśmy do Krakowa, gdzie oczekiwała na nas drużyna Hutnika. W składzie zabrakło leczącego uraz stawu skokowego Wołkowa, a ja zastanawiałem się, kto trafi do fizjoterapeuty tym razem.

 

Gospodarze postawili twardy opór, wskutek czego ciężko było nam się przedrzeć pod ich bramkę. Zaczynałem nawet zastanawiać się powoli nad treścią przemowy w szatni, która zachęciłaby do większego zdecydowania, ale wreszcie w 30. minucie wywalczyliśmy rzut wolny spod linii bocznej, a zawodnicy zaczynali odczuwać już sportową złość. Piłkę dośrodkowywał Hejnowski, zaś w polu karnym Sowie urwał się Wojtal i mocną główką wreszcie dał nam zasłużone prowadzenie.

 

Na początku drugiej połowy części rytuału stało się zadość i po bezmyślnym ataku Topolskiego rozcięta ręka Kawy zbyt mocno krwawiła, by mógł kontynuować grę i został zmieniony przez Szmuca. Od tej pory miałem nadzieję, że Jakub szybko będzie mógł wznowić treningi, ponieważ chwilowo zostałem bez wszystkich kluczowych napastników, a ci obecni na murawie byli żałośnie wręcz nieskuteczni, multum piłek posyłając niemalże poza stadion. Jednak mimo to udało nam się zadać rozstrzygający cios, choć wolałbym powiedzieć "zadaliśmy" aniżeli "udało się zadać", ale cóż... Kwadrans przed końcem waleczny jak lew Holub odebrał piłkę Bredemu na połowie Hutnika, następnie zagrał ją w uliczkę do Sotirovicia, a Vuk nareszcie zdołał trafić w światło bramki, od razu aplikując Huczale gola ustalającego wynik. Spotkanie było zatem jak najbardziej udane, a wypełnione zostały wszystkie standardy – zwyciężyliśmy, umocniliśmy się na czele tabeli, a do pokaźnego grona kontuzjowanych dołączył z nadwyrężoną kostką Wojtal.

22.09.2012, Stadion na Suchych Stawach, Kraków, widzów: 1160

II L (12/34) Hutnik Kraków [9.] - ŁKS Łódź [1.] 0:2 (0:1)

 

30' G. Wojtal 0:1
55' J. Kawa (Ł) ktz.
75' V. Sotirović 0:2

ŁKS Łódź: J.Skrzypiec 7 – Ł.Hejnowski 7, K.Skrzypczak 8, J.Bieniuk 8, D.Kowalski 7 – P.Klepczarek 7 (80' M.Lewandowski 7), J.Holub 8, M.Goliński 7, G.Wojtal 7 (70' M.Rogowski 6) – J.Kawa KTZ 6 (55' M.Szmuc 7), V.Sotirović 7

GM: Jiri Holub (DP, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków na starcie swojej przygody z Ligą Mistrzów pokonała w grupie 1:0 Celtic Glasgow. Natomiast w ostatniej fazie Pucharu UEFA krajowe kluby spisały się w kratkę – Groclin spodziewanie przegrał dwumecz z Juventusem Turyn, zaś Korona Kielce wyeliminowała angielskie Stoke City.

 

W II lidze tymczasem jechaliśmy do Opola na mecz z Odrą. W składzie zabrakło jeszcze kontuzjowanego (a jak!) Bieniuka, który uszkodził się podczas treningu ze sztangą, a zastąpił go Imbiorowicz.

 

Opolanie mieli prawo obawiać się pojedynku z ŁKS'em, bowiem w letnim sparingu pewnie pokonaliśmy rywali 4:0, obejmując prowadzenie w 9. minucie. Tym razem bronili się oni dzielniej, bo aż kwadrans. Wtedy z rzutu wolnego z niemal połowy boiska piłkę wrzucał Goliński, a w polu karnym spod opieki obrońców urwał się Milenković i udało mu się pokonać Lemanowicza. No właśnie, udało mu się. Spotkanie graliśmy bez ani jednego podstawowego napastnika, a więc trójki Pitry Wołkow – Kawa, co było przytłaczająco wręcz widoczne. Wraz z biegiem czasu raz po raz łapałem się za głowę obserwując kolejne piłki szybujące poza stadion, a Sotirović to chyba ani razu nie był nawet bliski trafienia w światło bramki. Niemniej jednak gospodarze nie potrafili nam realnie zagrozić, a wtedy w 78. minucie ulitował się nad nimi Skrzypczak, który postanowił zrujnować nam mecz arcykretyńskim zagraniem ręką w polu karnym, po którym wyrównującego gola z uśmiechem na ustach wpakował nam Wróbel.

 

Drugie w tabeli Zagłębie Sosnowiec nie wykorzystało prezentu i tylko zremisowało 1:1 z Jagiellonią, ale jak to mam w naturze, byłem wściekły z powodu zaprzepaszczonej szansy na jeszcze większe odskoczenie reszcie stawki, wobec czego Skrzypczak mógł być pewien, że jego głupota nie pozostanie bez konsekwencji.

29.09.2012, Stadion przy ul. Oleskiej, Opole, widzów: 2789

II L (13/34) Odra Opole [16.] - ŁKS Łódź [1.] 1:1 (0:1)

 

15' N. Milenković 0:1
78' M. Wróbel 1:1 rz.k.

ŁKS Łódź: J.Skrzypiec 6 – Ł.Hejnowski 7, K.Skrzypczak 5 (79' G.Jakosz 7), D.Imbiorowicz 6, D.Kowalski 6 – P.Klepczarek 6, J.Holub 7, M.Goliński ŻK 7, N.Milenković 7 (70' M.Rogowski 6) – K.Adamski 6, V.Sotirović 7 (66' R.Matusiak 7)

GM: Krzysztof Moliński (O PŚ, Odra Opole) - 8

Odnośnik do komentarza

Zepsute przez Skrzypczaka spotkanie z Odrą Opole pozostało bez obowiązkowej kontuzji, dlatego następnego dnia z samego rana Evandro złożył raport na temat Hejnowskiego, który po meczu uskarżał się na ból w stawie skokowym, a okazało się, że sygnalizował on skręcenie kostki. Tradycja, gdzieś w okolicach końca rundy jesiennej powinienem mieć już w szpitalu pół drużyny.

 

Na początku października wręczano nagrody za poprzedni miesiąc. Zająłem tym razem drugie miejsce na rzecz szkoleniowca Zagłębia Sosnowiec w plebiscycie na Menedżera Miesiąca II ligi, a jako Najlepszy Piłkarz zwyciężył niepocieszony z powodu urazu Aleksiej Wołkow.

 

 

Wrzesień 2012

 

Bilans (ŁKS Łódź): 4-2-1, 18:7

II liga: 1. [+6 pkt nad Zagłębiem Sosnowiec]

Puchar Polski: 2R, vs Radomiak Radom (1:2, –)

Finanse: 4,33 mln euro (-367 tys. euro)

Gole: Przemysław Pitry i Jakub Kawa (po 11)

Asysty: Piotr Klepczarek i Aleksiej Wołkow (po 5)

 

Bilans (Australia): 1-0-0, 2:0

Eliminacje Mistrzostw Świata, Druga Runda: 1., Druga grupa; Awans

Gole: David Harris (12)
Asysty: David Harris (4)

 

 

Ligi:

 

Anglia: Newcastle United [+6 pkt]

Francja: Guingamp [+2 pkt]

Hiszpania: FC Barcelona [+1 pkt]

Niemcy: Werder Brema [+4 pkt]

Polska: Cracovia [+2 pkt]

Rosja: FC Szynnik Jarosław [+0 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [+9 pkt]

Włochy: AC Milan [+5 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, gr. G, 1:0 u siebie z Celtikiem Glasgow

 

Puchar UEFA:

- Groclin Grodzisk Wlkp., Pierwsza runda, 0:4 i 0:3 z Juventusem Turyn; out

- Korona Kielce, Pierwsza runda, 3:1 i 2:2 ze Stoke City; awans, gr. B

 

Reprezentacja Polski:

- 01.09, eliminacje MŚ 2014, Polska - Czechy, 2:1

- 05.09, eliminacje MŚ 2014, San Marino - Polska, 2:0

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1311], 2. Anglia [1304], 3. Holandia [1196], ..., 12. Australia [787], ..., 31. Polska [670]

Odnośnik do komentarza

Po raz drugi z rzędu początek miesiąca oznaczał dla nas starcie na szczycie II ligi, ponieważ do Łodzi przyjeżdżało starające się nas dogonić Zagłębie Sosnowiec. Na ostatnim treningu, w trakcie którego ustalałem skład, w jakim wyjść mieliśmy na murawę, musiałem przeprowadzić trochę zmian względem batalii z Odrą Opole. Bieniuka na środku zastąpił Antonow, Skrzypczak powędrował na prawą flankę, natomiast byłem bardzo zadowolony, że do pełnej sprawności powrócił Jakub Kawa, ...

 

...który po kwadransie spotkania doznał kolejnej kontuzji po chamskim wejściu Mazurkiewicza. Generalnie ŁKS Łódź w tym sezonie można było określać mianem Rycerzy Gabinetu Medycznego, bowiem kolejnych kilka minut później gry nie był w stanie kontynuować krytykowany ostatnio przez prasę bramkarz Skrzypiec, a po końcowym gwizdku u Evandro zameldował się jeszcze Antonow, tak więc sytuacja powróciła do punktu wyjścia – znowu zostałem bez ani jednego skutecznego napastnika, a meczowa tradycja została podtrzymana aż nadto.

 

Sosnowiczan w pełni satysfakcjonował bezbramkowy remis, wyłączając początek spotkania atakowali niechętnie, a w drugiej połowie niemal w ogóle, poza tym fakt, że przez cały mecz oddali tylko cztery strzały, w tym żadnego celnego, mówił sam za siebie. Na szczęście kunktatorstwo, jakie prezentowali pod koniec meczu, okrutnie się na nich zemściło. Gdy w 83. minucie wydawało się, że wszystko skończy się wynikiem 0:0, piłkę na swojej połowie fatalnie wycofywał Fedoruk, obsługując w ten sposób na wolnym polu Szmuca, który bez zbędnej żenady ruszył na bramkę i strzałem między nogami Laskowskiego wywołał istną eksplozję radości na trybunach, i nie tylko. Dopiero teraz goście postanowili ze wszystkich sił zawalczyć o remis, ale na postanowieniu się skończyło, zaś w doliczonym czasie Milenković odzyskał piłkę w środku pola, od razu zagrał ją do Szmuca, a Marcin pięknie ograł obrońcę, rzucił się sprintem w pole karne i rozstrzygnął losy tego pojedynku.

03.10.2012, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4566

II L (14/34) ŁKS Łódź [1.] - Zagłębie Sosnowiec [2.] 2:0 (0:0)

16' J. Kawa (Ł) ktz.
21' J. Skrzypiec (Ł) ktz.
83' M. Szmuc 1:0
90+2' M. Szmuc 2:0

ŁKS Łódź: J.Skrzypiec KTZ 6 (21' G.Socha 7) – K.Skrzypczak 7, R.Antonow 7, D.Imbiorowicz 7, D.Kowalski 7 – P.Klepczarek 7, J.Holub 7, M.Goliński 7, N.Milenković 7 – J.Kawa KTZ 6 (16' R.Matusiak 7), V.Sotirović 6 (77' M.Szmuc 8)

GM: Marcin Szmuc (OP/N Ś, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Przed trudnym spotkaniem z drugim ze spadkowiczów, Arką Gdynia, miałem już początki problemów kadrowych, gdyż w jednej chwili urazy leczyło aż dwunastu zawodników jednocześnie, a jeszcze na zgrupowanie reprezentacji Polski U-21 zabrano mi Dawida Kowalskiego. Wszystko to spowodowało, że musiałem już teraz sięgać po juniorów (Markow i Nowicki), poza tym wszyscy, którzy przed trzema dniami opuścili boisko w pierwszej połowie, doznali poważniejszych urazów – Kawa uszkodził staw skokowy, a Skrzypiec złamał palec.

 

Wyglądało na to, że mieliśmy w tym sezonie receptę na spadkowiczów. Zagraliśmy niezłe zawody, momentami wręcz wkręcaliśmy faworyzowanych rywali w murawę szybką, kombinacyjną grą, a kluczowy moment nastąpił w 24. minucie. Po rzucie rożnym z lewej strony boiska piłka została wybita z pola karnego, co skończyło się dla żółto-niebieskich przejęciem futbolówki przez Golińskiego, po czym nasz kapitan potężnie uderzył z lewej nogi, nie dając Juszczykowi najmniejszych szans na udaną interwencję. Do samego końca gdynianie nie zdołali nam zagrozić, kolejne trzy punkty zostały w Łodzi, a nad drugim w tabeli zespołem mieliśmy już 11 punktów przewagi, lecz i tak dobry humor szybko mnie opuścił, bowiem nogę paskudnie rozciął sobie Adamski. Z moich szybkich szacunków wynikało, że za jakieś 4-5 kolejek miałem już nie mieć kogo desygnować do gry.

06.10.2012, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4656

II L (15/34) ŁKS Łódź [1.] - Arka Gdynia [6.] 1:0 (1:0)

24' M. Goliński 1:0

ŁKS Łódź: G.Socha 7 – K.Skrzypczak 7, K.Markow 7, D.Imbiorowicz 7, K.Nowicki 7 – P.Klepczarek 7, J.Holub 7, M.Goliński 7, N.Milenković ŻK 7 (72' M.Rogowski 8) – M.Szmuc 6 (80' R.Matusiak 6) V.Sotirović 7 (56' K.Adamski 7)

GM: Marek Rogowski (P L, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Przedostatnim meczem Drugiej Rundy eliminacji Mistrzostw Świata było dla Australii wyjazdowe spotkanie z Nepalem. Przy tej turze powołań miałem już dużo szersze pole do manewru, a na pewno o wiele większe, aniżeli w Łodzi.

 

Bramkarze
– Brad Jones (30 l., BR, Grimsby, 36/0);

– Joshua Laufer (24 l., BR, Niort, 3/0);

– Jess van Strattan (30 l., BR, Como, 2/0).

Obrońcy:
– Gareth Edds (31 l., O P, DP, P PŚ, Lincoln, 10/0);

– Lucas Neill (34 l., O/DBP/P P, Blackburn Rovers; 77/3);

– Michael Twaite (29 l., O PŚ, Austria Wiedeń, 24/0);
– Patrick Kisnorbo (31 l., O PLŚ, DP, Leicester, 58/3);
– Jonathan McKain (30 l., O Ś, Rapid Wiedeń, 52/2);

– Matthew McKay (22 l., O Ś, Unterhaching, 5/0 U-21);

– Simon Menechella (23 l., O Ś, DP, UGS, 2/1);

– Rob Bendyke (21 l., O/DBP L, Rotherham, 16/2)
– Aaron Wong (24 l., O L, Deportivo, 18/1).

 

Pomocnicy:

– Vincenzo Grella (33 l., DP, Bristol City, 49/1);
– Ahmad Elrich (31 l., OP P, ADO Den Haag, 38/7);

– Brett Emerton (33 l., OP P, Doncaster; 82/16);
– Adam Hardy (23 l., OP PLŚ, Olympiakos Pireus, 24/1);
– Joe Doyle (23 l., OP PŚ, N, Ulm, 2/0);
– Tim Cahill (32 l., OP Ś, Everton, 62/22);
– Jason Culina (32 l., OP Ś, PSV Eindhoven, 44/3);
– Kristian Sarkies (25 l., OP Ś, Salamanca, 29/5).

Napastnicy:
– Joel Porter (33 l., OP L, N, Hartlepool, 35/20);
– Paul Griffiths (22 l., N, Fortuna Düsseldorf, 1/0);

– David Harris (23 l., N, Empoli, 12/16);

– Brett Holman (28 l., N, Sporting Braga, 29/5);

– Scott Wells (23 l., N, Castellón, 4/1).

Odnośnik do komentarza

Przed wyjazdem do Nowego Miasta Lubawskiego musiałem już zaczerpnąć z drużyny rezerw, wyciągając stamtąd młodziutkich Rafała Kowalczyka i Juriego Michaiłowa. Wszystko przez to, że oczywiście na treningu nogę potłukł sobie Goliński i nie mógł wystąpić przeciwko czerwonej latarni ligi, Finishparkiet.

 

Od pierwszego gwizdka byliśmy drużyną lepszą, niemalże w ogóle nie opuszczaliśmy połowy gospodarzy, ale brakowało nam wykończenia akcji. Na szczęście Szmucowi dobrze zrobiło zastępcze przekazanie opaski kapitańskiej, bo w 19. minucie wyskoczył on do dośrodkowania Skrzypczaka i z dość dużej odległości pewnie pokonał Kotorowskiego. Później jednak brak Wołkowa, Pitrego, czy chociażby Kawy był boleśnie wręcz widoczny i tylko przez żenującą nieskuteczność napastników mecz nie był rozstrzygnięty różnicą kilku bramek. Tak zaś w 74. minucie Bieniuk w skandaliczny sposób zignorował Sobkowiaka, co kosztowało nas dwa punkty. Po meczu w szatni latały krzesła i stoły – byłem wściekły jak rzadko, bo był to już czwarty pieprzony beniaminek, który bez trudu urwał nam punkty. Na dodatek tym razem skompromitowaliśmy się z zespołem, który na dobrą sprawę w ogóle nie powinien grać w II lidze, ponieważ dostał się do niej tylko dlatego, że Widzew Łódź po wygranym barażu z Polarem Wrocław nie uzyskał licencji.

13.10.2012, Stadion przy ul. Jagiellońskiej, Nowe Miasto Lubawskie, widzów: 1228

II L (16/34) Finishparkiet [18.] - ŁKS Łódź [1.] 1:1 (0:1)

19' M. Szmuc 0:1
74' M. Sobkowiak 1:1

ŁKS Łódź: G.Socha 6 – K.Skrzypczak 7, J.Bieniuk 6, D.Imbiorowicz 6, K.Nowicki 7 – P.Klepczarek ŻK 6, J.Holub ŻK 7, S.Mironow ŻK 7 (61' R.Kowalczyk 7), N.Milenković ŻK 7 (74' M.Rogowski 6) – M.Szmuc 7 (61' R.Matusiak 6) V.Sotirović 7

GM: Marcin Rogalski (O PŚ, Finishparkiet) - 8

Odnośnik do komentarza

Awans do kolejnej rundy był już pewny, zatem w ostatnich dwóch spotkaniach zależało nam tylko na śrubowaniu dotychczasowego bilansu. Nawet na zgrupowaniu tysiące kilometrów od Łodzi znalazła mnie wieść z ŁKS'u, że do szpitala w szatni dołączył Konstantin Markow, naciągając sobie mięsień pachwiny. Z kontuzjowanych graczy byłbym w stanie złożyć już całkiem niezłą jedenastkę, a za kilka kolejnych tygodni byłaby do tego i siódemka rezerwowych.

 

Przed meczem w nepalskim Katmandu australijskie media standardowo żądały pogromu, toteż spodziewałem się skromnego rezutlatu, bo o sensacji raczej nie mogło być mowy – Australia to w końcu nie ŁKS. W ósmej minucie błyskawicznie objęliśmy prowadzenie, kiedy rzut wolny zza pola karnego skutecznie wykonał Culina, a później przez długie minuty nie potrafiliśmy udokumentować przewagi drugim golem, toteż moja teoria zdawała się sprawdzać. Jednakże później zbyt zamaszyście zaczął interweniować bramkarz gospodarzy Shrestha, który jeszcze przed przerwą zafundował nam dwa darmowe rzuty karne, wykorzystane kolejno przez Holmana i Bendyke'a, toteż do szatni prowadziliśmy 3:0.

 

W drugiej połowie nie przemęczaliśmy się zbytnio, ale nie omieszkaliśmy podkręcić obroty w ostatnich minutach. Wtedy na nagrodę dla zawodnika spotkania zapracował sobie Tim Cahill, który najpierw w polu karnym popisał się przytomnym półwolejem, zaś niedługo później oddał piekielnie mocny strzał z dystansu, po którym licznik na Dasarath Ragansala zatrzymał się po naszej stronie na liczbie "5".

17.10.2012, Dasarath Ragansala, Katmandu, widzów: 19 580
EMŚ (5/6) Nepal [183.] - Australia [13.] 0:5 (0:3)
8' J. Culina 0:1
27' B. Holman 0:2 rz.k.
38' R. Bendyke 0:3 rz.k.
85' T. Cahill 0:4
89' T. Cahill 0:5

 

Australia: B.Jones 8 – L.Neill 9, S.Menechella 8, P.Kisnorbo 8, R.Bendyke 8 – J.Culina 8, K.Sarkies 7 (B.Emerton 7), T.Cahill 9, A.Hardy 8 – D.Harris 8 (77' B.Holman 7), S.Wells 7 (65' J.Porter 7)

GM: Tim Cahill (OP Ś, Australia) - 9

 

W równolegle rozgrywanym meczu Zjednoczone Emiraty Arabskie zremisowały 1:1 z Malezją.

 

Druga grupa:

1. Australia – 15 pkt – 22:3; Awans

2. Zjednoczone Emiraty Arabskie – 5 pkt – 6:9

3. Malezja – 5 pkt – 8:9

4. Nepal – 2 pkt – 3:18

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...