Skocz do zawartości

Futbol - jak daleko nogi poniosą...


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Po dotarciu do Sydney i ujrzeniu formy kondycyjnej moich podopiecznych opadły mi ręce. Sporo reprezentantów nie wyglądało najlepiej, a niektórzy byli tak wykończeni meczami ligowymi, że nie nadawali się nawet na ławkę rezerwowych.

 

Reprezentacja Syrii, choć widniała dopiero na 79. pozycji w rankingu FIFA, postawiła nam na Stadium Australia zaskakujący wręcz opór. Mimo że rozbiliśmy istny obóz na połowie gości, przez lwią część spotkania kibice oglądali festiwal nieporadności, niecelnych podań w okolicach pola karnego, a gdy takowe docierały już do adresatów, piłki nieustannie trafiały nie tyle w światło bramki, co zwyczajnie w światło bramkarza. Jak łatwo się z tego domyśleć, na tablicy wyników nieustannie widniało ani trochę niesatysfakcjonujące mnie 0:0, a szczególnie w drugiej połowie wraz z biegiem czasu coraz bardziej niepokoiłem się perspektywą sensacyjnej straty dwóch punktów już na starcie trzeciej rundy eliminacji.

 

Czasem jednak szczęście potrafi sprzyjać lepszym, dlatego odczułem niesamowitą ulgę, gdy i w tym przypadku tak się stało. Kwadrans przed końcem prawym skrzydłem urwał się wprowadzony na boisko Doyle, niemal spod linii końcowej posłał górną piłkę w szesnastkę, a tam najwyżej wyskoczył Culina i głową oddał strzał, który nareszcie nie trafił w Al-Aliego i objęliśmy upragnione prowadzenie. Później tuż przed końcem po zepsutej wydawałoby się akcji Karram popełnił koszmarny błąd pod własną bramką, dzięki czemu Holman pewnie podwyższył na 2:0. I było to trafienie zbawienne, bowiem w ostatniej minucie doliczonego czasu Jones nie poradził sobie z uderzeniem Khalafa z rzutu wolnego. Najbardziej liczyło się zwycięstwo, ale jego rozmiary i styl, jaki zaprezentowaliśmy na boisku nie napawały optymizmem przed meczami z Koreą Południową, a najbardziej przed czerwcowym Pucharem Konfederacji.

13.02.2013, Stadium Australia, Sydney, widzów: 75 641
EMŚ (1/6) Australia [12.] - Syria [79.] 2:1 (0:0)

 

73' J. Culina 1:0
88' B. Holman 2:0
90+4' Z. Khalaf 2:1

 

Australia: B.Jones 7 – L.Neill 7, J.McKain ŻK 7, P.Kisnorbo 7, A.Wong 7 – A.Elrich 6 (53' J.Doyle 7), J.Culina 7, T.Cahill ŻK 7, A.Hardy 6 – P.Palmer 6 (78' B.Holman 7), S.Wells 6 (53' J.Porter 7)

GM: Zyad Khalaf (O LŚ, Syria) - 9

 

Korea Południowa nie rozpoczęła udanie, bo tylko zremisowała 1:1 z reprezentacją Kuwejtu, a ten wynik nie mógł w pełni satysfakcjonować Koreańczyków, mimo że najnowszy ranking FIFA kreował ich rywali na bardzo mocną drużynę.

 

Grupa A:

1. Australia – 3 pkt – 2:1

2. Korea Południowa – 1 pkt – 1:1

3. Kuwejt – 1 pkt – 1:1

4. Syria – 0 pkt – 1:2

Odnośnik do komentarza

Sparingiem z Lechią Gdańsk kończyliśmy zimową przerwę, toteż wystąpili w nim wyłącznie piłkarze pierwszego zespołu, by byli w pełni gotowi na wznowienie rozgrywek ligowych. Zwyciężyliśmy 2:0 po golach Mironowa i najlepszego na boisku Holuba, atmosfera w zespole była już bardzo dobra, tak więc byliśmy gotowi na rundę wiosenną zarówno pod względem kondycyjnym, jak i mentalnym. Już za tydzień pierwsze spotkanie, w którym podejmiemy na wyjeździe Polonię Bytom.

21.02.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 456

TOW ŁKS Łódź [2L] - Lechia Gdańsk [NL] 2:0 (1:0)

24' S. Mironow 1:0
58' T. Owczarek (G) czrw.k.
64' J. Holub 2:0

 

 

Luty 2013

 

Bilans (ŁKS Łódź): 0-0-0, 0:0

II liga: 1. [+9 pkt nad Hutnikiem Kraków]

Puchar Polski: –

Finanse: 3,68 mln euro (-1,01 mln euro)

Gole: Przemysław Pitry i Jakub Kawa (po 11)

Asysty: Piotr Klepczarek (8)

 

Bilans (Australia): 1-0-0, 2:1

Eliminacje Mistrzostw Świata, Trzecia Runda: 1.

Gole: Jason Culina i Brett Holman (po 1)
Asysty: Joe Doyle (1)

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+3 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+4 pkt]

Hiszpania: Espanyol Barcelona [+0 pkt]

Niemcy: Hansa Rostock [+1 pkt]

Polska: Groclin Grodzisk Wlkp. [+2 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: FC Basel [+6 pkt]

Włochy: Juventus Turyn [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

- 06.02, Mecz towarzyski, Polska - Albania, 3:0

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1365], 2. Anglia [1283], 3. Holandia [1229], ..., 12. Australia [814], ..., 33. Polska [656]

Odnośnik do komentarza

Nareszcie nadszedł dzień od dawna wyczekiwanej inauguracji rundy wiosennej II ligi. Drugiego marca udaliśmy się do Bytomia na mecz z miejscową Polonią, a ja nareszcie mogłem skorzystać z moich najlepszych napastników, choć od pierwszej minuty dałem zadebiutować sprowadzonemu z Lecha Poznań Piotrowi Tarachulskiemu.

 

Piłkarze również nie mogli się doczekać pierwszego od listopada meczu o punkty, co już w piątej minucie pozwoliło nam objąć prowadzenie – po akcji pozycyjnej piłkę spod linii bocznej dośrodkowywał Antonow, a w polu karnym Wołkow bez trudu poradził sobie z Szymańskim, idealnym strzałem głową zdobywając nie tylko pierwszego gola tego meczu, ale i wiosennej części sezonu. Aleksieja tego dnia cechował tak wielki zapał do gry, że aż niestety zostawił inteligencję w szatni – najpierw już w pierwszej minucie zupełnie bez potrzeby symulował faul, co skończyło się pierwszą żółtą kartką, a po dwudziestu minutach przewinieniem na połowie przeciwnika skompletował drugą, opuszczając boisko.

 

Na szczęście nie miało to żadnego wpływu na naszą postawę, w ogóle nie było widać, że gramy w osłabieniu, a wręcz to zawodników gospodarzy zdawało się być na boisku mniej. Nikogo nie zdziwiło więc, gdy chwilę po osłabieniu przy rzucie rożnym Klepczarek bez trudu uwolnił się spod opieki obrońców i strzałem pod poprzeczkę podwyższył na 2:0. Później natomiast prawdziwe wejście smoka do drużyny zapewnił sobie Tarachulski... W 38. minucie Wojtal zgrał piłkę na jedenasty metr, gdzie obrońcę przepchnął właśnie Piotr i otworzył swój licznik w ŁKS-ie, zaś niedługo później wykorzystał świetne dogranie Imbiorowicza, popisując się strzałem nie do obrony z trudnej pozycji i przy asyście aż dwóch rywali. To nie był jeszcze koniec, bo w pierwszej akcji po przerwie Wojtal dośrodkował piłkę na krótki słupek, a tam nagle pojawił się Tarachulski, kompletując hat-tricka już w swoim pierwszym oficjalnym występie w barwach mojej drużyny. Gospodarze do końca meczu nie byli w stanie podnieść się z kolan i na samym starcie udowodniliśmy, że na wiosnę również będziemy bardzo groźni.

02.03.2013, Stadion Polonii, Bytom, widzów: 2444

II L (23/34) Polonia Bytom [17.] - ŁKS Łódź [1.] 0:5 (0:4)

 

5' A. Wołkow 0:1
11' M. Zawadzki (Ł) ktz.
20' A. Wołkow (Ł) czrw.k.
24' P. Klepczarek 0:2
38' P. Tarachulski 0:3
42' P. Tarachulski 0:4
46' P. Tarachulski 0:5

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 8 – D.Imbiorowicz 8, T.Butkus 8, M.Zawadzki 6 (11' J.Bieniuk 8), R.Antonow 8 – P.Klepczarek 9, M.Mironow 8 (68' P.Kaźmierczak 7) J.Holub 8, G.Wojtal 10 – A.Wołkow CZ 6, P.Tarachulski 10

GM: Piotr Tarachulski (N, ŁKS Łódź) - 10

Odnośnik do komentarza

Po stosunkowo łatwej przeprawie w Bytomiu, w następnej kolejce czekał nas trochę trudniejszy mecz w postaci starcia z solidnymi ligowcami z Włocławka. W wyjściowym składzie postanowiłem dać szansę Kaźmierczakowi, który zaczynał powoli kręcić nosem na zbyt rzadkie, jego zdaniem, występy.

 

Jesienią poradziliśmy sobie z tym rywalem na jego terenie, choć właściwszym byłoby stwierdzenie rozgromiliśmy, bowiem wynik 4:0 jest bliższy temu określeniu, ale po tak długiej przerwie nie wiadomo było, na co stać drużynę tym razem. Cóż, końcowy wynik tego meczu na pewno był bardzo mylący. Od pierwszego gwizdka uzyskaliśmy wyraźną przewagę, a w 12. minucie udokumentował ją Tarachulski, mocnym uderzeniem z obrzeża pola karnego przełamując ręce skracającemu kąt Chamerze. Później tuż przed przerwą Kowalczyk rzucił swojemu zespołowi kłodę pod nogi, agresywnie wjeżdżając obunóż w Wołkowa i wylatując za to z boiska. Chwilę później rozegraliśmy ciekawą akcje, przerzucając piłkę raz po raz z lewego skrzydła na prawe i z powrotem, co skończyliśmy krótką centrą Wojtala i celnym strzałem głową Wołkowa. W pierwszej połowie byliśmy co najmniej o klasę lepsi od gości, więc szkoda, że nie udało nam się pokonać Chamery więcej razy.

 

W drugiej połowie jedynym wartym odnotowania faktem był rzut karny podarowany nam przez Kiełtykę po faulu na Wołkowie, z którego Mironow idealnie wstrzelił się w golkipera Kujawiaka, co zmusiło mnie do zweryfikowania listy wykonawców tego elementu gry.

09.03.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4621

II L (24/34) ŁKS Łódź [1.] - Kujawiak Włocławek [7.] 2:0 (2:0)

 

12' P. Tarachulski 1:0
42' Ł. Kowalczyk (K) czrw.k.
45' A. Wołkow 2:0
77' S. Mironow (Ł) nw.rz.k.

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 7 – D.Imbiorowicz 7, T.Butkus 8, J.Bieniuk 7, R.Antonow 7 – P.Klepczarek 8, P.Kaźmierczak 7, J.Holub 6 (46' S.Mironow 7), G.Wojtal 8 – A.Wołkow 7, P.Tarachulski 7 (69' P.Pitry 6)

GM: Piotr Klepczarek (OP PŚ, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Po tygodniu przerwy przy al. Unii zameldowało się Zagłębie Lubin, któremu zmiana szkoleniowca na zimę dobrze zrobiła i Miedziowi zaczęli powracać do walki o awans. Miał być to dla nas oczywiście jeden z najtrudniejszych meczów rundy wiosennej, a także poważniejszy sprawdzian formy po zimowej przerwie.

 

Już po wyjściu na murawę było widać efekty działalności menedżera Stachury, bo piłkarze Zagłębia rozpoczęli zupełnie zmienionym w stosunku do jesieni ustawieniem, więc tym bardziej byłem ciekawy jego konfrontacji z moimi rozwiązaniami taktycznymi. Jak na zespół, o którym media już niemal zgodnie mówiły jako o zmierzającym po awans, prezentowaliśmy się bardzo dobrze i jedynym, czego nam brakowało, to szczęścia pod bramką. Pech nie opuszczał nas zwłaszcza w pierwszej połowie, tak jak przy strzale Tarachulskiego z dwóch metrów, na drodze którego stanął leżący już na ziemi Tadić. Później jednak coś zaczęło się psuć, moi zawodnicy łapali jeden po drugim żółte kartki, a po półgodzinie z faulowaniem przeholował Wojtal, który drugą żółtą kartką zmusił nas do gry w osłabieniu, w związku z czym po meczu zamierzałem poważnie sobie z nim porozmawiać.

 

Po czerwonej kartce gra bardziej się wyrównała, momentami Zagłębie uzyskiwało nawet minimalną przewagę, ale ich komiczne wręcz pudła i kiksy ratowały nam skórę. My atakowaliśmy głównie z kontrataków, tyle że tradycyjnie już piłkę jak magnes przyciągał może nie rewelacyjny, ale niezwykle szczęśliwy tego dnia Tadić. Natura futbolu jednak nie lubi marnowania jednej stuprocentowej sytuacji za drugą i w 82. minucie koszmarnie zemściło się to na gościach. Wtedy udało nam się odzyskać piłkę w środku pola, Antonow natychmiast posłał ją prostopadle pod pole karne, a tam Tarachulski wbiegł między obrońców i wyrafinowanym uderzeniem na lewy słupek zmylił bramkarza! Ta wygrana w połączeniu z dwoma remisami i porażką Hutnika Kraków sprawiła, że wyraźnie odjechaliśmy reszcie stawki, a nad drugą w tabeli krakowską ekipą mieliśmy na ten moment 16 punktów przewagi.

16.03.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4650

II L (25/34) ŁKS Łódź [1.] - Zagłębie Lubin [5.] 1:0 (0:0)

 

33' G. Wojtal (Ł) czrw.k.
82' P. Tarachulski 1:0

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 7 – D.Imbiorowicz 6, T.Butkus ŻK 6 (82' G.Jakosz 7), J.Bieniuk 7, R.Antonow 7 – P.Klepczarek ŻK 6 (72' M.Goliński 6), P.Kaźmierczak 6, J.Holub 7, G.Wojtal CZ 6 – A.Wołkow 6 (46' N.Milenković ŻK 6), P.Tarachulski 8

GM: Piotr Tarachulski (N, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Marcowym pojedynkiem z Koreą Południową i kwietniowym już meczem z Kuwejtem dobijaliśmy z reprezentacją Australii półmetka trzeciej rundy eliminacji Mistrzostw Świata. Tym razem szykowały się na nas mocniejsze drużyny, niż te, z którymi rywalizowaliśmy dotychczas. Koreańczycy od lat cieszą się reputacją solidnej ekipy, z kolei piłkarze Kuwejtu w szybkim tempie pięli się w górę rankingu FIFA i nie od dziś trzeba było już na nich uważać.

 

 

Bramkarze
– Brad Jones (31 l., BR, Grimsby, 39/0);

– Joshua Laufer (25 l., BR, Niort, 3/0);

– Jess van Strattan (30 l., BR, Como, 2/0).

Obrońcy:
– Trent McCleneham (28 l., O P, Wolverhampton Wanderers, 16/0);

– Lucas Neill (35 l., O/DBP/P P, Blackburn Rovers; 80/3);

– Michael Twaite (29 l., O PŚ, Austria Wiedeń, 24/0);
– Patrick Kisnorbo (31 l., O PLŚ, DP, Leicester, 61/3);
– Jonathan McKain (30 l., O Ś, Rapid Wiedeń, 53/2);

– Simon Menechella (24 l., O Ś, DP, Delémont, 3/1);
– Rob Bendyke (21 l., O/DBP L, Rotherham, 18/3);

– Scott Jamieson (24 l., O/P L, Port Vale, 8/1);

– Aaron Wong (25 l., O L, Deportivo, 19/1).

 

Pomocnicy:

– Vincenzo Grella (33 l., DP, Bristol City, 49/1);
– Oliver Zilić (23 l., P Ś, Benevento, 17/1 U-21);
– Ahmad Elrich (31 l., OP P, ADO Den Haag, 40/7);

– Brett Emerton (34 l., OP P, Doncaster; 83/16);
– Adam Hardy (24 l., OP PLŚ, Olympiakos Pireus, 27/1);
– Joe Doyle (23 l., OP PŚ, N, Ulm, 3/0);
– Tim Cahill (33 l., OP Ś, Everton, 65/28);
– Jason Culina (32 l., OP Ś, PSV Eindhoven, 47/5);
– Kristian Sarkies (26 l., OP Ś, Salamanca, 30/5).

Napastnicy:
– Joel Porter (34 l., OP L, N, Hartlepool, 38/20);
– Joshua Kennedy (30 l., N, MSV Duisburg, 47/17);

– Brett Holman (28 l., N, Sporting Braga, 32/8);

– Paul Palmer (22 l., N, Karlsruher SC, 2/1);

– David Harris (23 l., N, Empoli, 13/17).

Odnośnik do komentarza

Na przedostatni ligowy pojedynek marca trochę przerzedził mi się skład. Na zgrupowanie litewskiej kadry powołany został Butkus, a w poprzednim spotkaniu wykartkowali się Milenković z Klepczarkiem. W związku z tym do jedenastki wskoczył Hejnowski, Lewandowski i Citko, który jednocześnie zastąpił Wojtala, posadzonego na ławce za bezmyślność z meczu z Zagłębiem Lubin.

 

Przeciwko Świtowi Nowy Dwór Mazowiecki zagraliśmy słabo i nieskutecznie. W środku pola nie graliśmy już tak pewnie, jak miało to miejsce do tej pory, obrona zaliczała fatalne straty, a z przodu nieustannie zawodził tym razem Tarachulski, będąc zmienionym w drugiej połowie przez Kawę. W drugiej połowie, pomimo moich motywacyjnych wrzasków zza linii bocznej, zupełnie oddaliśmy inicjatywę gospodarzom, którzy większość czasu spędzili na naszym przedpolu, zaś naszym najpewniejszym punktem była poprzeczka bramki, która dwukrotnie zatrzymywała uderzenia zdające się nieubłaganie zmierzać do siatki. Na szczęście po drugiej stronie boiska trochę lepiej od Tarachulskiego spisał się Wołkow i to jego przytomności umysłu oraz zagapieniu Janickiego z 10. minuty zawdzięczaliśmy wymęczone, ale bardzo ważne trzy punkty.

23.03.2013, Stadion przy ul. Sportowej, Nowy Dwór Mazowiecki, widzów: 1020

II L (26/34) Świt Nowy Dwór Maz. [9.] - ŁKS Łódź [1.] 0:1 (0:1)

 

10' A. Wołkow 0:1

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 7 – D.Imbiorowicz 6 (60' K.Skrzypczak 6), Ł.Hejnowski 7, J.Bieniuk 7, R.Antonow 6 – M.Lewandowski 7, P.Kaźmierczak 7, J.Holub 8, A.Citko 7 (82' G.Wojtal 6) – A.Wołkow 7, P.Tarachulski 6 (70' J.Kawa 7)

GM: Jiri Holub (DP, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Spotkanie w Seulu miało być najtrudniejszym oraz jednym z kluczowych na ostatniej prostej eliminacji do włoskiego turnieju i dobrze było, że mogłem wystawić absolutnie najmocniejszy na ten moment skład. Nie mógł znaleźć się w nim jedynie zawieszony za kartki Cahill.

 

Nie sądziłem jednak, że w pierwszej połowie sami będziemy sobie uprzykrzać życie. Na australijskich sektorach trybun raz po raz rozbrzmiewał jęk zawodu, gdy albo w kluczowym momencie piłkę tracili nasi piłkarze, najczęściej Palmer, albo strzał z bardzo dobrej pozycji szybował z dala od celu. W tej fazie meczu Koreańczycy grali dość bojaźliwie, nie oddali celnego strzału na bramkę Jonesa, więc jeśli nie potrafiliśmy wykorzystać tylu szans na objęcie prowadzenie, schodząc do szatni na przerwę miałem niepokojące przeczucie.

 

W zupełności znalazło ono odzwierciedlenie w rzeczywistości, tyle tylko, że nie bezpośrednio za sprawą naszej postawy. Swoją obecność w meczu postanowił zaznaczyć bowiem sędzia Ibrahim, który chwilę po przerwie co prawda słusznie odgwizdał faul Neilla na Joo-Youngu, ale skompromitował się uznając to za przewinienie taktyczne na czerwoną kartkę, bowiem drogę koreańskiemu napastnikowi zabiegało jeszcze co najmniej trzech moich graczy. Gra w osłabieniu na gorącym terenie rzadko kiedy dobrze się kończy, dlatego nie było nic dziwnego w tym, że trzy minuty później Joo-Young doszedł do centry w naszej szesnastce, po czym dość szczęśliwą podcinką czubkiem głowy posłał piłkę obok Jonesa. Kląłem w tym momencie jak szewc, ale na szczęście trójka sędziowska myliła się w obie strony. W 58. minucie wywalczyliśmy słusznie podyktowany rzut karny, którego na gola zamienił Culina, natomiast w ostatnich dziesięciu minutach swoje drugie trafienie zaliczył niepilnowany przed bramką Joo-Young, ale nie zostało ono uznane z powodu podniesionej chorągiewki, choć wyraźnie było widać, że Koreańczyk na pozycji spalonej w żadnym wypadku nie był. Cały doliczony czas gry minął na naszej połowie, więc ostatecznie rezultat 1:1 mus było uznać za korzystny.

29.03.2013, Seoul World Cup Stadium, Seul, widzów: 62 964
EMŚ (2/6) Korea Południowa [28.] - Australia [12.] 1:1 (0:0)

 

49' L. Neill (AUS) czrw.k.
52' P. Joo-Young 1:0
58' J. Culina 1:1 rz.k.
64' J. Jung-Hyun (KOR) ktz.

 

Australia: B.Jones 7 – L.Neill CZ 6, J.McKain 7, P.Kisnorbo 6 (82' M.Thwaite 6), A.Wong 6 – A.Elrich 6 (50' S.Menechella 7), J.Culina 7, J.Kennedy 7, A.Hardy 7 – P.Palmer 6 (52' J.Doyle 7), D.Harris 7

GM: Park Joo-Young (OP/N Ś, Korea Południowa) - 8

 

W drugim spotkaniu naszej grupy Syria dość sensacyjnie pokonała Kuwejt 2:0, dzięki czemu sytuacja w tabeli zaczęła robić się ciekawa.

 

Grupa A:

1. Australia – 4 pkt – 3:2

2. Syria – 3 pkt – 3:2

3. Korea Południowa – 2 pkt – 2:2

4. Kuwejt – 1 pkt – 1:3

Odnośnik do komentarza

Szczakowianka Jaworzno była jednym z tych zespołów, na którego pokonanie – najlepiej wysokie – miałem w tym sezonie chrapkę. Wszystko za sprawą frajerskiego remisu 3:3, na który pozwoliliśmy jesienią, dlatego nie miałem problemów z przelaniem własnej motywacji w zawodników, tym bardziej, że do obrony powrócił Butkus, a na lewe skrzydło Milenković.

 

Spotkanie zaczęliśmy z wysokiego C, jakim był perfekcyjnie wykonany przez Tarachulskiego rzut wolny z 25 metrów, zaś równo pół godziny później Czech Holub długim wybiciem zainicjował kontratak, po którym strzelec pierwszej bramki ściął na jedenasty metr, gdzie Wołkow przepchnął dwóch defensorów i strzałem ze szpica zaskoczył zasłoniętego Madeja. Udręka gości nabierała dopiero rozpędu, i tak w 40. minucie Milenković ubiegł golkipera po wrzutce Klepczarka, z najbliższej odległości podwyższając na 3:0, a chwilę później Tarachulski wykorzystał rzut karny podyktowany za faul Dworzyńskiego.

 

Całkowicie zdominowaliśmy rywali, na boisku istnieli tylko piłkarze w biało-czerwonych trykotach i szkoda, że po przerwie spuściliśmy z tonu, a najbardziej linia obrony, co zmusiło mnie do ściągnięcia z boiska coraz bardziej niefrasobliwego Bieniuka. Nie oznaczało to jednak, że odpuściliśmy całkowicie – w 58. minucie Wołkow strącił piłkę Klepczarkowi, który zagrał idealnie pod nogi ustawionego na dziesiątym metrze Tarachulskiego, co oczywiście oznaczało 5:0. Zaś na minuty przed końcem bramkarz Madej krótkim wyrzutem wznowił grę prosto do Piotrka, któremu w takiej sytuacji nie pozostało nic innego, jak wsadzić gościom swoją czwartą, a naszą szóstą szpilę. Tym sposobem kolejny wysoki remis z beniaminkiem został krwawo pomszczony.

30.03.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4623

II L (27/34) ŁKS Łódź [1.] - Szczakowianka Jaworzno [15.] 6:0 (4:0)

 

3' P. Tarachulski 1:0
33' A. Wołkow 2:0
40' N. Milenković 3:0
45' P. Tarachulski 4:0 rz.k.
58' P. Tarachulski 5:0
82' P. Tarachulski 6:0

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 8 – D.Imbiorowicz 8, T.Butkus 8, J.Bieniuk 8 (69' G.Jakosz 6), R.Antonow 8 – P.Klepczarek 10, P.Kaźmierczak 8, J.Holub 8, N.Milenković 8 (55' G.Wojtal 7) – A.Wołkow 8 (78' P.Pitry 6), P.Tarachulski 10

GM: Piotr Tarachulski (N, ŁKS Łódź) - 10

Odnośnik do komentarza

Mocne wejście w rundę wiosenną nie pozostało niezauważone na comiesięcznym rozdaniu nagród. Po serii dobrych wyników powróciłem na szczyt jako Menedżer Marca, a Piotr Klepczarek znalazł się na drugim miejscu plebiscytu na Piłkarza Miesiąca II ligi.

 

 

Marzec 2013

 

Bilans (ŁKS Łódź): 5-0-0, 15:0

II liga: 1. [+19 pkt nad Hutnikiem Kraków]

Puchar Polski: –

Finanse: 3,68 mln euro (-1,01 mln euro)

Gole: Aleksiej Wołkow (12)

Asysty: Piotr Klepczarek (10)

 

Bilans (Australia): 0-1-0, 1:1

Eliminacje Mistrzostw Świata, Trzecia Runda: 1.

Gole: Jason Culina (2)
Asysty: Joe Doyle (1)

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+2 pkt]

Francja: Olympique Marsylia [+9 pkt]

Hiszpania: Espanyol Barcelona [+4 pkt]

Niemcy: Schalke 04 Gelsenkirchen [+0 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+1 pkt]

Rosja: Spartak Moskwa [+2 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [+9 pkt]

Włochy: AC Milan [+9 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

- 23.03, eliminacje MŚ 2014, Dania - Polska, 2:1

- 27.03, eliminacje MŚ 2014, Czechy - Polska, 1:1

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1365], 2. Anglia [1271], 3. Holandia [1229], ..., 12. Australia [808], ..., 29. Polska [655]

Odnośnik do komentarza

Przeplatające się mecze ŁKS-u i reprezentacji Australii w krótkich odstępach czasu były sporym wyzwaniem – w przeciągu ostatnich paru dni praktycznie przesiadałem się tylko z samolotu na samolot, co chwilę zmieniając strefy czasowe. Dodatkowym utrapieniem była konieczność zażonglowania składem, bo wielu reprezentantów zgłaszało przemęczenie, a Tim Cahill wciąż bardziej niż na zgrupowanie, powinien jechać na wypoczynek do Spa.

 

Kuwejt był dla mnie zespołem zagadką. W pierwszej kolejce spokojnie zremisowali 1:1 z Koreą, na której punkty zgubiliśmy i my, natomiast w swoim drugim spotkaniu w nieco kompromitującym stylu przegrał z Syrią 0:2. Nie wiadomo więc było, na co stać gości. W pierwszej połowie okazało się, że na niewiele – całkowicie ich zdominowaliśmy, rzadko opuszczaliśmy ich przedpole, a w 21. minucie przyniosło nam to gola. Krążąca po obwodzie piłka trafiła w końcu do Palmera, który krótko zacentrował wprost na głowę Harrisa, a David nie dał się przepchnąć defensorowi i celnym strzałem ulokował futbolówkę w bramce.

 

Po przerwie nieoczekiwanie oddaliśmy rywalom pole, teraz to oni rzadko opuszczali naszą połowę, ale ich akcje grzęzły w strugach deszczu, wskutek czego strzelali z bardzo nieprzygotowanych pozycji, oczywiście równie niecelnie. Było tak aż do 74. minuty, a wtedy wybiliśmy piłkę na połowę gości, zaś na lewej flance Hussain próbujący wycofać ją do bramkarza niechcący obsłużył Palmera, który podaniem do pustej bramki podwyższył na 2:0. Ta sytuacja ostatecznie złamała ducha Kuwejtczyków, którzy już do samego końca chowali się we własnej szesnastce za podwójną gardą i już ani razu nam nie zagrozili.

03.04.2013, Stadium Australia, Sydney, widzów: 75 755
EMŚ (3/6) Australia [12.] - Kuwejt [31.] 2:0 (1:0)

 

21' D. Harris 1:0
74' P. Palmer 2:0

 

Australia: B.Jones 8 – M.Thwaite 7, S.Menechella 7, P.Kisnorbo 8, A.Wong 7 – A.Elrich 7 (74' J.Doyle 7), J.Culina 6 (67' Oliver Zilić 7), K.Sarkies 8, J.Porter 8 – D.Harris 7, P.Palmer 7 (79' B.Holman 7)

GM: Kristian Sarkies (OP Ś, Australia) - 8

 

 

Reprezentacja Syrii sprawiła kolejną niespodziankę, remisując 2:2 z Koreą Południową. Syryjczycy zaczynali wyrastać na naszych sprzymierzeńców, a zarazem czarnego konia grupy, dzięki czemu przybliżaliśmy się do awansu na Mistrzostwa Świata.

 

Grupa A:

1. Australia – 7 pkt – 5:2

2. Syria – 4 pkt – 5:4

3. Korea Południowa – 3 pkt – 4:4

4. Kuwejt – 1 pkt – 1:5

Odnośnik do komentarza

W Łodzi szykowaliśmy się już do finalnego boju o Ekstraklasę, a zaczynał się on od transmitowanego przez ogólnokrajowy kanał sportowy meczu z Jagiellonią w Białymstoku. Ze składu z ostatniego spotkania ubył tylko kontuzjowany Nikola Milenković, zastąpiony przez Marka Rogowskiego. Ze względu na transmisję telewizyjną, graliśmy dzień później, niż reszta ligi, a dzięki korzystnym wynikom na murawę białostockiego stadionu wychodziliśmy pewni już co najmniej barażu.

 

Jagiellonia nie była już tym samym zespołem, co rok temu, a efektem słabej postawy było zaledwie dziewiąte miejsce w tabeli. Spotkanie rozpoczęło się od naszych ataków, już w pierwszej minucie o krok od zdobycia gola był Wołkow, tyle tylko, że bardzo niecelnie główkował, zaś niedługo później strzał Tarachulskiego z pięciu metrów o centymetry minął słupek bramki Murdzy. Gospodarze odpowiedzieli bliźniaczą sytuacją, po której piłka ugrzęzła w bocznej siatce, a w ciągu kolejnych minut ciężar gry przeniósł się bardziej na środek boiska. Wreszcie nadeszła 22. minuta – po szybkim ataku pozycyjnym Rogowski zacentrował prosto na nogę Klepczarka, strzał Piotrka obronił Murdza, ale do dobitki gotowy był już Wołkow, który otworzył wynik spotkania. Teraz bramkarz Jagiellonii nie prezentował już tak pewnej postawy, co po półgodzinie kosztowało go błąd, jakim było niepotrzebne wyjście z bramki, zakończone golem Tarachulskiego po łatwym strzale głową. Później natomiast tuż przed przerwą gospodarze raz po raz groźnie kontrowali, aż wreszcie zabraliśmy im piłkę i sami wyprowadziliśmy kontratak, po którym Wołkow pięknym rogalem z linii pola karnego podwyższył na 3:0.

 

Jagiellonia była już na deskach, dlatego w szatni uczulałem zawodników, że teraz w żadnym wypadku nie wolno dać im okazji do podniesienia się. Niestety nawet moje słowa nie zdołały zapobiec chwilowemu rozprężeniu, przez które chwilę po wznowieniu gry w dość łatwych okolicznościach gola nadziei zdobył Rodionow. Teraz należało szybko zaaplikować rywalom kolejne trafienie, by utrzymać trzybramkową różnicę, a piłkarze skrupulatnie zrealizowali moje polecenia. W 53. minucie Antonow urwał się z kontrą, Tarachulski obsłużył podaniem Wołkowa, który uciekł obrońcy i ustalił wynik meczu na 4:1. Kibice przed telewizorami mieli zatem okazję obejrzeć kolejną masakrę naszego autorstwa.

 

Po meczu w naszej szatni zapanowała euforia, gdy dowiedzieliśmy się, że tą wygraną zapewniliśmy sobie... mistrzostwo II ligi! Na konferencji byłem rozpromieniony uśmiechem satysfakcji, a do tego od razu zaczęto mnie pytać, czy rozważyłbym na poważnie objęcie posady szkoleniowca Jagielloni, bowiem okazało się, że po tej porażce stanowisko natychmiast stracił Wiesław Jancewicz. Jestem pewien, że nie muszę wspominać, jaka była moja odpowiedź.

30.03.2013, Stadion przy ul. Słonecznej, Białystok, widzów: 4247; TV

II L (28/34) Jagiellonia Białystok [9.] - ŁKS Łódź [1.] 1:4 (0:3)

 

22' A. Wołkow 0:1
34' P. Tarachulski 0:2
45+1' A. Wołkow 0:3
47' A. Rodionow 1:3
53' A. Wołkow 1:4

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 8 – D.Imbiorowicz 8, T.Butkus 9, J.Bieniuk 8, R.Antonow 8 – P.Klepczarek 8, P.Kaźmierczak 8 (79' M.Goliński 6), J.Holub 8, M.Rogowski ŻK 8 (71' G.Wojtal 7) – A.Wołkow 10, P.Tarachulski 8 (63' P.Pitry 6)

GM: Aleksiej Wołkow (N, ŁKS Łódź) - 10

Odnośnik do komentarza

Po powrocie z wyjazdu połowa Łodzi utożsamiająca się z ŁKS-em zgotowała nam gorące powitanie. Kibice byli wniebowzięci, nie mogli się doczekać powrotu drużyny do Ekstraklasy, zaś prezes Stępień nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę, a w emocjach palnął nawet, że jestem jednym z najlepszych menedżerów na świecie. Nie odniosłem się do tego, bo po prostu dałem klubowi awans, a już po kwadransie szczelnie otoczyli mnie dziennikarze pytający o nastroje przed kolejnym sezonem. Choć ku uciesze zawodników wypowiadałem się w optymistycznym tonie, dobrze wiedziałem, że z identyczną kadrą nie byłoby różowo i potrzeba wzmocnień.

 

Jako świeżo upieczeni mistrzowie II ligi przystępowaliśmy w Łodzi do meczu na szczycie, jakim było spotkanie z krakowskim Hutnikiem. Na murawie pojawiliśmy się z poważnie osłabionym atakiem, ponieważ Wołkow i Pitry dorobili się podczas świętowania drobnych urazów, zaś Tarachulski błyskawicznie został zawieszony za nadmiar żółtych kartek. Wobec tego na boisku od pierwszej minuty wystąpili Sotirović i Kawa.

 

Goście z Krakowa wyraźnie przestraszyli się rozpędzonego ŁKS-u, ponieważ od początku okopywali się na własnej połowie, a my ostrzeliwaliśmy ich uderzeniami z dystansu, takimi jak silny rogal Holuba, czy strzał z półwoleja Kaźmierczaka. Mieliśmy wyraźną przewagę, którą w 23. minucie udało się nam udokumentować golem – na własnej połowie Seweryn bezsensownie wycofywał piłkę na środek przedpola, tam przejął ją Kawa i bezlitośnie wykorzystał prezent. Rywale odpowiedzieli równo 20 minut później, kiedy przy wrzutce z rzutu wolnego Butkus bez walki dał się przeskoczyć Sydorowi i zrobiło się 1:1. Ich radość nie trwała jednak długo, bo chwilę później zmącił ją Majkut faulem w polu karnym, a z jedenastu metrów prowadzenie przywrócił nam Kaźmierczak.

 

Po przerwie już tylko kontrolowaliśmy przebieg spotkania, starając się ewentualnie zadać nokautujący cios. Taki w 51. minucie pomógł wyprowadzić nam Huczała, który strzał Klepczarka z ostrego kąta odbił prosto na głowę nadlatującego Sotirovicia, a Vuk w tej sytuacji po prostu nie mógł nie zdobyć gola. Ósme już, rekordowe zwycięstwo z rzędu stało się faktem.

10.04.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4386

II L (29/34) ŁKS Łódź [1.] - Hutnik Kraków [2.] 3:1 (2:1)

 

23' J. Kawa 1:0
43' A. Sydor 1:1
45+1' P. Kaźmierczak 2:1 rz.k.
51' V. Sotirović 3:1

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 7 – D.Imbiorowicz 7, T.Butkus 7, J.Bieniuk 7, R.Antonow 7 – P.Klepczarek 7, P.Kaźmierczak 8, J.Holub 7 (77' M.Goliński 6), M.Rogowski 6 (66' G.Wojtal 7) – V.Sotirović 8, J.Kawa 7 (74' M.Szmuc 7)

GM: Przemysław Kaźmierczak (DP, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

Pod kątem przyszłego sezonu zależało mi przede wszystkim na wzmocnieniu paradoksalnie wciąż słabej linii obrony. Jako pierwszy wstępną umowę z ŁKS-em podpisał Lucas (25 l., O Ś, Brazylia) wypatrzony przez Żukowa w Vilhenie, zaś kwotą 300 000 euro bez problemu byliśmy w stanie uaktywnić klauzulę jego odejścia. Kolejne dwa transfery były już typowo europejskie – za 5 000 euro dołączyć miał do nas Vasil Ognyanov (25 l., O Ś, Bułgaria) z Bałkanu Botewgrad, a za 16 000 euro Konstantin Simeonov (25 l., DBP P, DP, Bułgaria) z Nesebyru. Miałem nadzieję, że to jeszcze nie koniec, a tymczasem dostawaliśmy w swoje ręce pierwszego z dwóch ostatnich beniaminków, z którymi były małe rachunki do wyrównania, opolską Odrę.

 

Uraz nadal leczył Wołkow, za to do gry po zawieszeniu powrócił Tarachulski. Niestety dość długo z powodu niebotycznie niecelnych strzałów, kiepskich dograń oraz pecha nie stanowiliśmy realnego zagrożenia dla skazywanych na pożarcie gości, a ja regularnie skrywałem twarz w dłoniach i zaciskałem pięści. Do tego po półgodzinie musiałem zdjąć kompletnie nieobecnego Klepczarka, a niedługo później wywalczyliśmy rzut rożny na 30. metrze. Wydawać by się mogło, że nic wielkiego z tego nie wyniknie, a jednak Tarachulski oddał precyzyjny strzał w okienko, z którym nie poradził sobie zgrywający coraz większego cwaniaka Studziński i objęliśmy należne prowadzenie.

 

Po przerwie, dzięki moim niezbyt pochlebnym słowom wygłoszonym w szatni, praktycznie nie opuszczaliśmy już połowy gości, co po dziesięciu minutach pozwoliło nam rozklepać ich szybką piłką, zagrać w pole karne, gdzie strzał Matusiaka trafił prosto w Studzińskiego, a akcję zamykał Tarachulski. Swoją drogą, Piotrek mógł w tym meczu skompletować co najmniej hat-tricka, jeno zabrakło mu szczęścia. Mimo wszystko kolejny beniaminek został pomszczony, a piłkarze Odry nie mogli już liczyć na oddane za darmo 1:1.

13.04.2013, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 4384

II L (30/34) ŁKS Łódź [1.] - Odra Opole [14.] 2:0 (1:0)

 

36' P. Tarachulski 1:0
55' P. Tarachulski 2:0

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 7 – D.Imbiorowicz 7, T.Butkus 7, J.Bieniuk 7, R.Antonow ŻK 7 – P.Klepczarek 5 (31' M.Goliński ŻK 7), P.Kaźmierczak 6, J.Holub 7, M.Rogowski 8 (77' G.Wojtal 7) – M.Matusiak 7 (71' K.Adamski 7), P.Tarachulski 8

GM: Marek Rogowski (OP L, ŁKS Łódź) - 8

Odnośnik do komentarza

The memory remains, jak widzę :P

 

------------------------------------

 

W ciągu kolejnych kilku dni treningi wznowił Wołkow, a że Aleksiej był przy tym w niezłej formie kondycyjnej, mógł od razu powrócić do składu akurat na wyjazdowy mecz przeciw Zagłębiu Sosnowiec. Muszę przyznać, że obawiałem się trochę tego spotkania, bowiem na własnym terenie sosnowiczanie potrafili napsuć krwi już niejednemu silniejszemu rywalowi.

 

Pierwsza połowa co najwyżej się odbyła – gospodarze zbierali żółte kartki na potęgę, zaś my ruszaliśmy się po boisku bardzo ospale, o czym nie omieszkałem poinformować zawodników w szatni. Gra rozkręciła się dopiero po przerwie, i to niemal od razu. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy Butkus sfaulował rywala na trzydziestym metrze, a Stachowiak sparował uderzenie Adamczyka idealnie przed siebie na nogę nadlatującego Kasztelana, który łatwym strzałem do pustej bramki sprawił, że pierwszy raz od dawna musieliśmy odrabiać straty. Z przodu kompletnie zawodził Wołkow, który zmarnował idealną sytuację do wyrównania i szybko musiałem go zdjąć. Choć zastępujący go Szmuc nie wzniósł wiele do gry, to jednak odniosłem wrażenie, że ta zmiana naoliwiła nasze tryby.

 

Tuż po jej przeprowadzeniu Rogowski odebrał piłkę Fedorukowi i uruchomił Tarachulskiego, który przeszedł obrońcę i strzałem po ziemi przy słupku wyrównał stan rywalizacji. Dziesięć minut później Piotrek zszedł z piłką z lewego skrzydła, wyłożył na środek boiska Holubowi, a nasz czeski pomocnik podholował na 20. metr i niesamowicie mocnym, podkręconym uderzeniem sprawił, że Białkowski sparował piłkę do bramki. Sosnowiczanie nadal nie składali broni, nic nie było jeszcze pewne, aż chwilę przed końcem piłkę przed szesnastką dostał Holub, natychmiast strzelił po ziemi, a przy słupku Tarachulski niczym klasyczny lis piątego metra dostawił nogę, rozstrzygając losy meczu.

20.04.2013, Stadion przy ul. Kresowej, Sosnowiec, widzów: 2421

II L (31/34) Zagłębie Sosnowiec [5.] - ŁKS Łódź [1.] 1:3 (0:0)

 

47' A. Kasztelan 1:0
59' P. Tarachulski 1:1
68' J. Holub 1:2
88' P. Tarachulski 1:3

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 7 – D.Imbiorowicz 7, T.Butkus 8, J.Bieniuk 7, R.Antonow 7 – P.Klepczarek 7, P.Kaźmierczak 7 (88' S.Mironow 6), J.Holub 7, M.Rogowski 7 (84' N.Milenković 6) – A.Wołkow 6 (58' M.Szmuc 7), P.Tarachulski 9

GM: Piotr Tarachulski (N, ŁKS Łódź) - 9

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...