Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Po takim meczu, to nie wiem czy się cieszyć czy martwić. Tak, wygraliśmy, ale druga połowa nie napawa optymizmem. Mieliśmy pewne prowadzenie, jednak w drugiej połowie Cracovia nas przycisneła i zrobiło się nieciekawie. po golu na 3:2 w 89' było nerwowo, ale jakoś dotrwaliśmy do końca. Najbardziej martwi mnie to, że gole dla Cracovii padły ze stałych fragmentów gry. Po raz kolejny nie dajemy sobie z tym rady. Na szczęście nasza siła ofensywna chwilowo pozwala nam na komfort tracenia goli, ale boję się, że w pewnym momencie może nam to nie wystarczyć. Przed nami ważny mecz z Legią, mam nadzieję, że tym razem uda się zagrać świetnie przez 90, a nie 45 minut. Skład się troche zmieni, szczególnie w świetle drugiej połowy poprzedniego meczu, bo nie mam zamiaru tolerować słabej gry. Jest jeszcze wiele rzeczy, które musimy poprawić, ale jesteśmy na dobrej drodze.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

Panie Macieju z Łodzi, myślę, że gdzieś w Polsce jest miejsce, gdzie mógłby się pan realizować jako komentator życia futbolowego. Niestety, jeszcze go pan nie znalazł. Zresztą co to za maniera, żeby się wpie***ać w cudzą dyskusję (ja wiem, że Karpiński nie jest najbardziej rozgarniętym człowiekiem świata, ba, zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest najmniej rozgarniętym człowiekiem świata), kiedy pana nikt o to nie prosi. Najlepiej będzie, jak znajdzie sobie pan kamieniczkę z cegły, rozpali ogień w kominku i poczyta swoim dzieciom "Muminki". Nie wiem, może choć wtedy nikt nie będzie panu wypominać tego, że ma pan równiutkie z-e-r-o punktów. Ja mam SZ-E-Ś-Ć. Salut.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Panie Moniuszko, tak się chwali pan swoim dorobkiem punktowym. Rzeczywiście, to niezły wynik. Ale pomyślmy inaczej. Co by było, gdyby pracował pan właśnie w Bytomiu lub Łodzi. Śmiem twierdzić, że prowadzony przez pana zespół, zleciał by z hukiem ligi. Do piłkarzy, nawet słabszych, trzeba mieć cierpliwość. Prawdziwego trenera nie poznaje się po kapitalnych wynikach z bardzo dobrą drużyną, tylko po tym, jak radzi sobie z słabym zespołem. Czy ją utrzyma, czy zniszczy i spuści na zaplecze. Ot co. Jestem ciekawy, jakby pan sobie poradził w Polonii lub ŁKS-ie.

Odnośnik do komentarza

Kamil Gibała, Górnik Zabrze;

Trudno cokolwiek konkretnego powiedzieć o meczu. Zagraliśmy bardzo słabo, nie stwarzaliśmy sobie sytuacji podbramkowych, jednak strzeliliśmy bramkę, niestety samobójczą. Oczywiście nie mam pretensji do Wosia, który całe spotkanie bronił pewnie i kilkakrotnie uratował nas z dużych opresji. W zespole widać jeszcze brak doświadczenia na boiskach ekstraklasy, co przekłada się na chaotyczną i bardzo niedokładną grę. Zdaje sobie sprawę, że początek nie jest taki, jaki sobie zakładaliśmy, twierdzę jednak, że z meczu na mecz będzie nam szło coraz lepiej i zdołamy przekonać do siebie kibiców jak i działaczy. Niepokoi mnie nieskuteczność Fernandesa, który sprowadzony był z myślą o wykańczaniu akcji. Na treningu imponował skutecznością, jednak na meczu nie wygląda już to tak dobrze. Jak widać jest wiele elementów nad którymi musimy pracować, by w końcu zacząć wygrywać.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

 

Chyba inny mecz oglądaliśmy panie Karpiński! Ja strzałów z czterdziestu metrów na oślep nie uważam za oznakę wyższości przeciwnika. A tylko tym przez większość meczu się ratowaliście. Śmiem twierdzić, że cały czas kontrolowaliśmy sytuację i nasze bramki były kwestią czasu. Nasi napastnicy pokazali klasę, super zaprezentował się nasz joker - Sikorski. Chłopak ma duże możliwości. Oby tak dalej, a być może zagrzeje miejsce w pierwszej jedenastce. Mecz z Polonią za nami. Teraz, jak zawsze, w stu procentach skupiamy się na wyjazdowej potyczce ze słabiutkim Ruchem Chorzów, który najpewniej zleci w tym sezonie z ligi.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia

 

Przez okres przygotowawczy nie pojawiałem się w mediach, ponieważ po fatalnej końcówce poprzedniego sezonu chciałem dać moim podopiecznym spokój. Latem przeprowadziliśmy kilka ciekawych transferów i nowy sezon Ekstraklasy mieliśmy zacząć dobrze, mimo ciężkiego terminarza. Jak to aktualnie wygląda? Fatalnie i chyba każdy to widzi. Ciągle wierzę w mój zespół, ale takie mecze jak inauguracyjny czy ostatni, derbowy z Lechią nie pomagają w budowaniu zespołu. Mam nadzieję, że kibice i zarząd ciągle we mnie wierzą i mimo fatalnej gry oraz wyników w pierwszych meczach dostanę jeszcze trochę czasu. Prezes poinformował prasę, że o mojej przyszłości zadecyduje po 5 kolejkach, przed nami jeszcze pojedynki ze Śląskiem, Legią i beniaminkiem z Łodzi. Będzie ciężko, ale ja zrobię wszystko, żeby zostać na dłużej w Gdyni, chcę dalej prowadzić Arkę i zapewnić tej drużynie sukcesy w przyszłości.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

W pełni pana, panie Karpiński, podsumował znakomity skądinąd trener Kowalczyk. Ale ja też dodam coś od siebie - dostałem słabą, przeznaczoną przez media do spadku drużynę nieodpowiedzialnie trenowaną przedtem przez Jaworskiego. Wyprowadziłem ją na remisy z najlepszymi (Lech, Śląsk, pogrom Wisły!) i wysoką, relatywnie rzecz biorąc, pozycję w lidze. To, że pan jest ci*a i nie umie zrobić rozsądnych transferów (my wyciągnęliśmy nowych piłkarzy z wolnego transferu!) to pana sprawa. To, że Lechia gra tak dobrze, jak gra, to tylko zasługa naszej, mojej i zawodników, wytężonej pracy. Polonia nie ma komfortu posiadania dobrego trenera i tylko to jest jej obciążeniem. Z chwilą wywalenia pana na zbity pysk, Bytom na pewno wiele by zyskał.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek (Ruch Chorzów) na konferencji przedmeczowej (Ruch vs Zagłębie) pytany o:

 

Dotychczasowe wyniki (0:1 Korona A, 1:1 Lech A):

Nie są takie złe jak się może wydawać na pierwszy rzut oka. Z Koroną mieliśmy przetarcie nowej defensywy, z Lechem zagraliśmy już dużo lepiej, była szansa na zwycięstwo. A grając dobrze, tak jak w Poznaniu, nie będę się martwił o zdobycze punktowe.

 

Zmiany w składzie:

 

Będą, ale kosmetyczne. Obrona ostatnio zagrała bardzo dobrze, mimo samobója z naszej strony. Trochę inaczej zagramy w przodzie, ale o tym się przekonają Państwo dopiero podczas meczu.

 

Formę:

 

Jest dobra. Stwarzamy więcej sytuacji od rywali. Jeśli atak zaskoczy będzie jeszcze lepiej. No i warto podkreślić ogromną pracę na treningach 16-letniego Mariusza Dziubińskiego, chłopak przekłada to na bardzo dobre występy już w lidze. Nie bez powodu gra w pierwszym składzie.

 

Pozycję w lidze (14.):

 

Graliśmy dwa pierwsze mecze na wyjeździe, dlatego tak słaby wynik. Teraz z kolei mamy dwa mecze u siebie i wtedy będę mógł coś powiedzieć o zajmowanej pozycji.

 

Sugerowanej przez niektórych trenerów walce o utrzymanie w lidze:

 

Na to pytanie odpowiem panu Kowalczykowi po meczu, gdy się okaże, kto po 3 meczach zebrał więcej punktów.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Po ciężkim meczu dałem odpocząć kilku piłkarzom. Skład został przemieszany... I niestety znów rezerwowi pokazali że nie zasługują na grę w wyjściowej jedenastce. W pierwszej połowie zagraliśmy wręcz tragicznie, co wykorzystał GKS. Nie ma co cieszyć się z "charakteru", bo co z niego, skoro nie mamy z tego punktów. W meczu z Polonią wystawiam wszystko co obecnie mam najlepsze i zobaczymy jaki da to efekt.

Odnośnik do komentarza

Wywiad z jakimś przypadkowo napotkanym dziennikarzyną. Nawet nie pamiętam tytułu gazety:

 

 

Jak czuję się Pan w przeddzień meczu z Górnikiem Zabrze?

- Pyta pan o ogólne samopoczucie? No to chyba dobrze.

Opadły emocje po remisie z Koroną Kielce? Byliście tak bliscy odniesienia zwycięstwa...

- ... którego nie udało nam się wywalczyć. Szkoda, bo byliśmy drużyną lepszą od naszych rywali. Oczywiście w mojej ocenie.

Skończyły się kłopoty kadrowe? Zawodnicy wyleczyli swoje kontuzje?

- Na szczęście tak, zarówno Jacek Markowski, jak i Saulius Stanikaitis czują się dobrze i powoli wracają do siebie. Niemniej jednak nim powrócą do pełni sił, potrzebują nieco czasu. Nie będę więc nikogo uszczęśliwiać na siłę w sobotnim meczu, więc skład personalny może być odległy od optymalnego.

Jak ocenia pan postawę swoich napastników?

- Na razie nie mam zastrzeżeń. Wierzę, że Fernando Fernandez jest w stanie powtórzyć sukces z poprzedniego sezonu. Dusan Mitrović nie będzie mu się jednak przyglądał z boku, a sam podejmie kroki ku temu, by mu w tym pomóc. Jest jeszcze młody Wołkiewicz, który jest w stanie przebić obu cudzoziemców w naszej drużynie.

Doszły mnie słuchy, że zespół chce opuścić Paweł Witkowski, wasz rezerwy bramkarz. Kim załata pan dziurę powstałą w ten sposób?

- Spekulacje, spekulacje i jeszcze raz spekulacje. Kamil nigdzie się nie wybiera, nie wiem skąd czerpie pan tę informację, ale śmiem twierdzić, że to tylko plotka.

Jak ocenia pan swoje szanse w meczu z Górnikiem.

- Wygramy. Do trzech razy sztuka.

Dziękuje za rozmowę.

- Dziękuję również.

Odnośnik do komentarza

Odra Wodzisław – Górnik Zabrze

 

Ważne spotkanie dla Odry. Na własnym obiekcie zamierzają zdobywać seryjnie punkty, by stanowić jakąś siłę w Ekstraklasie. Na pewno piłkarze nie myślą o walce o utrzymanie, lecz o wyższe cele. Apetycznie prezentowali się w ubiegłym roku na jesieni, gorzej było wiosną. Na pewno mieli problemy ze zdobywaniem punktów z rywalami z górnej połówki tabeli, ale łatwiej było z równorzędnymi przeciwnikami. Dziś naprzeciw beniaminek – Górnik, również z nowym świeżym trenerem na najwyższym szczeblu ligowym.

Górnik w całkowicie odmienionym zestawieniu z trójką napastników, ale największe kontrowersje wzbudziło wystawienie Lachowskiego w ataku. Zawodnik ukształtowany z myślą o grze w pomocy nagle ląduje jako snajper. Dziwna decyzja. Na pewno nie może to przynieść oczekiwanych rezultatów. Od pierwszych minut zdecydowana dominacja gospodarzy. Podopieczni Gibały nic nie mogą zrobić. Chyba mieli za mało czasu, by poznać się z nową myślą szkoleniową. Radykalna zmiana taktyki to pierwszy krok desperacji? W 6. minucie znakomita pierwsza interwencja Wosia po strzale Mitrovica, który idealnie w tempo wyszedł do piłki czysto, dogrywał Moneke ze środka pola przed polem karnym. Idealna prostopadła piłka. Obrońcy nie zdążyli. W 8. minucie z dystansu szansy szukał Cieślak, ale trafił w Nowaka. Naprawdę Górnikowi brakuje pomysłu na grę. Najgorsze jest to, że nie stwarzają sobie klarownych sytuacji, co nawet ŁKS potrafi. Sporo pracował Fernandez, który wychodził do każdej piłki zza obrońców. Sporo działo się w środkowej strefie przez pierwszy kwadrans. Głównie walka, ale dodatkowo można pochwalić Odrę za szeroką grę. W 20. minucie niewiele brakowało, a Smółka wpakowałby piłkę do siatki. Uderzał z rzutu wolnego. Po odbiciu od muru piłka spadła na górną siatkę. Więcej przypadku niż umiejętności zawodników. Świetnie w 22. minucie pozycję strzelecką Mitrovicowi wypracował Fernandez, który wyszedł do piłki, odegrał do Moneke, a ten z pierwszego tempa do wspomnianego napastnika. Strzał Mitrovica wylądował na ręce Wosia, tylko rzut rożny. Trener Chybiorz obawiał się o postawę Stanikaitisa, ale ten nie zawodził i na lewej obronie grał świetnie w odbiorze, a także potrafił podłączyć się pod akcję ofensywną. W 30. minucie dobra współpraca Fernandeza z Koniecznym, który idealnie dograł na Gurgę, ale sytuację w ostatnim momencie wyratował Smółka. W 32. minucie świetnie Konieczny zgrał piłkę po ziemi, zwiódł obrońców Górnika jak dzieci, ale Fernandez zbyt lekko i wprost w golkipera. Mogli odetchnąć. W 38. minucie Fernandez wypuścił piłkę Gradowi, a ten przekopał wysoko nad bramką. Szkoda, bo zapowiadała się świetna okazja. W każdej z nich uczestniczył Fernandez.

Po przerwie Odra od razu ruszyła do ataku, bo wiedzieli, że czas ucieka. W 47. minucie rzut wolny z prawej strony przy polu karnym z odległości około 20 metrów wykonał Moneke. Strzałem ominął mur, ale trafił w słupek. Woś miał sporo szczęścia. Szybko wybili rywale, skierowali futbolówkę na Nowaka, ale ten niepotrzebnie wypuścił piłkę głowę wprost pod nogi rywali, którzy już wiedzieli jak zaopiekować się nią w sferach defensywnych. W 52. minucie Konieczny spróbował szansy z rzutu wolnego, ale lepiej to wychodziło Moneke. Moneke do Koniecznego, ten nieco zbiegł z lewej flanki robiąc sztuczne zagęszczenie w środku pola, podanie do Grada, który prostopadłym podaniem uruchomił Fernandeza. Obrońcy nie mieli wiele do powiedzenia, bo wszystko działo się na maksymalnej szybkości, Pater nie zdążył dobiec, uderzenie Fernandeza i bramka! Golkiper również bez szans. Bardzo ładny gol. Coraz więcej stałych fragmentów gry mieli gospodarze, szukali rosłych obrońców, którzy w powietrzu wygrywali pojedynki, ale brakowało wykończenia i celnego strzału. W 66. minucie Nowak zmarnował stuprocentową szansę, gdy wyszedł do akcji po długim podaniu. Uderzył z osiemnastego metra i strzał wybronił świetnie Karim! Napastnik miał na plecach Dziubińskiego. Zeszli Nagy – słaba postawa na murawie, również Stanikaitis z powodu braku ogrania, ale występ mógł zaliczyć do udanych. W barwach Górnika bardzo słabo zagrał Lachowski, ale młodzieniec był oburzony pozycją, jaką mu narzucił trener, oraz Moskal, który o dziwo miał brylować lewą nogą po prawej stronie ataku. Nerwy na ławce, również na boisku nie mogli ponownie wytrzymać gracze gości. Puszczały nerwy, o czym świadczą bezmyślne faule Cieślaka i Łukasika. W 75. minucie znakomita interwencja Wosia po strzale Fernandeza. Znów szukał ukąszenia. W 79. minucie niespodziewana akcja Górnika – szybko przenieśli się całym zespołem na połowę rywala, Fernandes powalczył siłowo z Demirim, wyciągnął stopera z linii defensywnej robiąc miejsce kolegom, Cieślak prostopadła piłka do Bieńka, defensywa bez szans, świeży gracz uderzył po ziemi, Karim nie wybronił i gol! Górnik wyrównuje w dosyć dziwnych okolicznościach. W 83. minucie Wołkiewicz uderzał, ale trafił w ręce Wosia. Za długo czekali z oddaniem strzału. Odra atakowała do końca spotkania, wraz z doliczeniem. Górnik zepchnięty na własną połowę mógł cieszyć się ze zdobytego punktu. Ich gra pozostawia wiele do życzenia. Odra zaprezentowała się naprawdę dobrze, a najbardziej imponowała nam gra na krótkiej przestrzeni. Nikt tego nie potrafi w lidze – zawodnicy Chybiorza w małej strefie potrafili wymienić sporo podań, a głównym dowodzącym był jakby Moneke, który rozrzucał futbolówkę. Ostatecznie remis i podział punktów.

 

Odra Wodzisław – Górnik Zabrze 1:1

59’ Fernandez 1:0

79’ Bieniek 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Artur Radziszewski

Widzów: 5236

 

 

 

GKS Bełchatów – Legia Warszawa

 

Kolejny pojedynek pucharowiczów w ramach Ekstraklasy, tym razem GKS po starciu z Cracovią musi podejmować Legię, która personalnie wygląda dwukrotnie silniej. Nie zmienili składu przez okienko transferowe, nikogo nie sprzedali, również nikogo nie kupili. Skura postawił na zgranie, co zdaje egzamin. GKS natomiast zdecydował się ściągnąć kilku piłkarzy, a jednym z nowych jest Vinicius na lewej obronie. Szansę w ataku Legii otrzymał Fernandez w zastępstwie za Bernala, który doznał złamania nogi. GKS wybiegł również najmocniejszym składem.

Od pierwszych minut sporo próbowała namieszać Legia, ale jedna długa piłka powracającego M. Kowalczyka do gry na Łukasika mogło sporo zmienić, ale dzięki dobrej interwencji Soleya na 30 metrze nadal mieliśmy wynik bezbramkowy na tablicy świetlnej. Długich przebieżek próbował Garcia, który sporo podłączał się pod akcje ofensywne nie zważając, że za chwilę GKS może skontrować. Wojskowi bardzo ofensywnie. W 9. minucie prawdziwa akcja z europejskich stadionów – Owusu, szybko do Jaskólskiego, z pierwszej piłki do boku do Garcii, ten tylko dorzucił piłkę po ziemi za Viniciusa, za Kowalczykiem nie zdążył Rocha, uderzenie po ziemi 18-latka z Warszawy i bramka! Bramkarz bez szans, napastnik Legii zamknął akcję przy krótkim słupku. Goście szybko wyszli na prowadzenie, ale gospodarze nie zamierzali składać broni. Gorzej, że ich akcje były przerywane w środkowej strefie dzięki Jaskólskiemu. W 15. minucie strzału z dystansu próbował Giel po zagraniu Zająca, ale co z tego, skoro za lekko i prosto w bramkarza. Soley chwyta. GKS chciał nacisnąć rywala, ale Legia po odzyskaniu piłki bardzo szanowała posiadanie i nie zamierzała łatwo odpuszczać. Również nie spieszyło im się z przeniesieniem gry na połowę rywala. Bełchatowianie musieli zachować olimpijski spokój. W 26. minucie skuteczna interwencja Sibandy, który po długim zagraniu Giela na Łukasika zapobiegł katastrofie. Napastnik był na spalonym, ale sędziowie nie przerwali gry. Po długim zagraniu Gueye do przodu Fernandez nie próbował wyścigu jak miał zapisane na przedmeczowych tablicach, lecz podejmować walkę ciałem, głównie z M. Kowalczykiem. Wychodziło z różnym skutkiem, ale sporo do gry pojawiali się Jaskólski oraz Owusu i dzięki wsparciu Legia nadal utrzymywała się przy piłce. W 31. minucie znakomita interwencja K. Kowalczyka pomiędzy słupkami – wybronił mocny strzał Owusu, który przed chwilą przedarł się przez szczelny blok defensywny. W 35. minucie dobre zagranie Giela w kierunku Zarytskiego, który pojawiał się do kombinacyjnych zagrań, ale Soley jeszcze lepiej prezentował się na przedpolu. Garcia w 37. minucie szukał uderzenia z dystansu, ale wyraźnie go poniosło. Jeszcze przed przerwą Fernandez próbował wyścigu z M. Kowalczykiem, później na wsparcie pobiegł Rocha, dzięki czemu otworzył drogę do dośrodkowania. Dograna piłka została prędko wybita przez Wierzbickiego. Gracze Białka sporo ryzykowali takimi wyjściami. Do przerwy jednobramkowe prowadzenie Legii, w pełni zasłużone po bardzo konsekwentnej grze w obronie. Posiadanie to 41-59%.

W 47. minucie znakomita interwencja golkipera gospodarzy przy strzale Owusu z 25 metra z rzutu wolnego. Czarnoskóry piłkarz szukał swojego trafienia w tym spotkaniu. Doszło również do bardzo nerwowego początku drugiej połowy, kartki ujrzeli Rocha i M. Kowalczyk, którzy mieli spore problemy z wymiennością Miljkovica i Fernandeza. Tylko faule pozostawały tym piłkarzom, za co ujrzeli po żółtym kartoniku. Zszedł Rocha, który nie wyglądał na pewnego w tym spotkaniu (takie stadium Clebera, wyraźnie spóźniony do większości akcji/piłek). Podobnie w barwach gości wyglądał Rybaczuk, który całkowicie niewidoczny popełniał błędy przy kontakcie z piłką. Na kolejną akcję musieliśmy czekać do 68. minuty, kiedy świetną prostopadłą piłkę posłał Fernandez w kierunku Kowalczyka. Napastnik pod pressingiem Palczewskiego oddał niecelny strzał. W 71. minucie całą akcję zapoczątkował Owusu i on również zaliczył ostatnie podanie. Po rozegraniu z Garcią podał do Kowalczyka, który wybiegł pomiędzy stoperów, za szeroko ustawionych, uderzył po ziemi i szybkim ruchem do piłki wyprzedził golkipera GKSu. Chyba tym trafieniem rozstrzygnął losy spotkania. Tak początkowo się wydawało, ale piłkarze Białka potrafili odpowiedzieć – z rzutu rożnego dogrywał Mikołajczak, po zamieszaniu w polu karnym nogę dostawił Sobolewski i z najbliższej odległości trafił do siatki. Zapowiadała się nerwowa końcówka, ale GKS znów został zepchnięty do obrony. Trener Skura pokrzykiwał cały czas do piłkarzy o zachowanie koncentracji. Ci świetnie utrzymywali się przy piłce. W 80. minucie znakomity drybling Miljkovica, ale w ostatnim tempie nie odnalazł nikogo w polu karnym. Dobra skuteczna interwencja M. Kowalczyka. W 83. minucie Kowalczyk znaleziony przez Garcię, który ponownie odważnie wszedł w pole karne, młodziutki napastnik nie mógł się odwrócić, dlatego podał do Owusu, do pomocnika nabiegał Vinicius. Przebiegł obok Miljkovica, a ten... złapał się za brzuch. Sędzia dyktuje karnego! Cóż za decyzja?! Małek popełnia katastrofalny błąd. Skąd ten faul? Miljkovic podniósł się z boiska. Doskonale widać na powtórkach, że Vinicius biegł obok napastnika Legii, a ten niespodziewanie przy lekkim muśnięciu łapie się za żołądek. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Kowalczyk i potężnym strzałem nie dał szans golkiperowi GKSu. K. Kowalczyk po świetnych paradach był zawiedziony decyzją sędziego i jakby zrezygnowany. W 87. minucie z dystansu szukał rozwiązania Sobolewski, ale po niecelnej próbie wolał przeprosić kolegów. Ostatecznie Legia wygrała. Grała bardzo konsekwentnie i do końca. Sporo utrzymywali się przy piłce. Dobry prognostyk przed pierwszym meczem w Lidze Europejskiej. W Bełchatowie trenera Białka czeka sporo pracy w tym sezonie, by poukładać odpowiednio klocki. Nie będzie to łatwe. Dobrze, że strzelcowi hattricka nic się nie stało, bo obrońcy GKSu jeszcze polowali na jego nogi w końcówce.

 

GKS Bełchatów – Legia Warszawa 1:3

9’ Kowalczyk 0:1

71’ Kowalczyk 0:2

73’ Sobolewski 1:2

84’ Kowalczyk (kar) 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 3356

 

 

 

Śląsk Wrocław – Arka Gdynia

 

Aktualny Mistrz Polski kontra outsider ligi, przynajmniej początkowy. Nie skreślamy trenera Grabowskiego, choć wielu już tłumaczyło się spokojem dla zespołu, a osiągnięcia były różne. Brak konferencji, brak wywiadów, w związku z czym potencjalni sponsorzy są odstraszani postawą trenera i zawodników. Gdynia spada na dół, nagle spadła na 16. miejsce w lidze. Ciężko będzie wyjść z kryzysu, szczególnie, że przed nimi trudne spotkania, ale dla zarządu nie gra to specjalnej roli. We Wrocławiu już wiele mówiło się o Salzburgu i głowy piłkarzy jakby bujały już o Champions League, a jakby całkowicie zapomnieli, że w ligowy weekend trzeba zmierzyć się z Arką.

Do składu Śląska wrócił Małkowski, ale w pierwszych minutach nie miał wiele do powiedzenia, bo nie otrzymywał żadnych podań. Śląsk kierował swoje zagrania głównie na skrzydła za plecy obrońców, lecz problemy z techniką przyjęcia mieli i Kiła, i Warzycha, dlatego spowalniali ataki swojej drużyny. W 3. minucie ostre starcie Góreckiego z Santosem zakończyło się żółtą kartką dla pomocnika gospodarzy. W 12. minucie w końcu Arka pokazała się z dobrej strony – nie zaliczyła żadnej straty, ostatecznie przeprowadziła składną akcję, którą wykończył Malaj, szkoda, że niecelnym strzałem. Gdynianie układali swoją grę, ale bardzo powoli. Mecz natomiast nie należał do ciekawych widowisk. W 17. minucie spanikowała obrona gospodarzy i szybko wybita piłka do przodu znalazła adresata w postaci Maximova. Ten rozegrał do Santosa, a pomocnik Arki zdecydował się na mocny strzał z dystansu. Niecelnie. Po wybiciu przez Pałysa futbolówka trafiła pod nogi Lozica, który prostopadłym zagraniem uruchomił Flavio. Brazylijczyk wykorzystał swoje walory szybkościowe i ruszył do przodu mając na plecach Żurka. Uderzenie po ziemi i niespodziewanie goście objęli prowadzenie. Grabowski po przemowie pomeczowej z Lechią w końcu mógł pozwolić sobie na chwilę radości. Śląsk miał atakować, a został zepchnięty do defensywy. Bardzo słabo prezentował się Stefanik, który otrzymał trzecią szansę gry. Kibice z Gdyni nawet skandowali w 25. minucie, by szybko został zdjęty, bo popełniał katastrofalne błędy. W 27. minucie Małkowski za wolno rozgrywał z Góreckim, w końcu rozciągnęli do Warzychy, a ten z pierwszej piłki zagrał przed oczami Lozica, piłka praktycznie wpadła do siatki, ale z linii bramkowej futbolówkę wybił Santos. Małkowski po chwili jeszcze główkował, ale piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole do gry. Spore zamieszanie, bo jeszcze próbowali w powietrzu zagrozić pomocnicy, ostatecznie Mazurek przeniósł piłkę nad poprzeczką. Bardzo nerwowo. W 33. minucie mocne uderzenie Góreckiego po wypuszczeniu futbolówki przez Skrbę, który próbował ofensywnych wejść. Arka musiała się bronić. Robiła to na tyle nieskutecznie, co dopisywało szczęście. W 37. minucie bardzo niewidoczny Toleski miał moment przebłysku i zagrał do Flavio, który znalazł się w dogodnej pozycji strzeleckiej. Piłkę wybronił Pałys, a sędzia dodatkowo odgwizdał spalonego. Przed przerwą sporo wykorzystywano Warzychę, który starał się coś wyszarpać na prawej flance, ale częściej mógł wywalczyć korner, z którego niewiele wynikało. Do przerwy prowadzenie Arki. Ogromne zaskoczenie.

W 48. minucie Flavio po otrzymaniu podania od Stefanika powinien od razu zagrywać w pole karne, gdzie spod opieki Skrby uciekł Malaj, ale potem obaj przepychali się w polu karnym, w międzyczasie zdążyła wrócić defensywa Śląska. Gospodarze chcieli zaatakować, ale byli narażeni na groźne kontry. W 50. minucie bardzo niedokładne rozegranie Śląska, które spowolniło wyraźnie akcje. Teraz czas skupić się na zmianach – do gry w 59. minucie Grabowski postanowił wpuścić skrzydłowych. W jednym przypadku był zmuszony, bo Malaj doznał kontuzji. Gilewicz i Kaliciak mieli wnieść sporo ożywienia. Najgorszy zawodnik, Stefanik, został pożegnany gwizdami. Małkowski również z lekkim urazem opuścił boisko, a jego miejsce zajął Woś. W 68. minucie świetny rajd Gilewicza, który pokazał swoją wyższość nad Tasevem, debiutującym w barwach Śląska. Nieciekawe fragmenty spotkania. Arka starała się utrzymać przy piłce, dodatkowe wejście Trzeciaka miało spowodować przeprowadzenie kilku prób strzałów z dystansu, ale za dużo szukano piłek do pomocnika. Śląsk postanowił postawić wszystko na jedną kartę i jeszcze odważniej zaatakował w ostatnim kwadransie. W 82. minucie Warzycha przedarł się swoją flanką, w dryblingu wygrał z Lozicem, zagrał na pole karne, gdzie główkował Woś, wygrał pojedynek powietrzny z Popovicem, z najbliższej odległości bez problemu pokonał Szczepanika. Mamy 1:1. Myśleliśmy, że Śląsk pójdzie za ciosem, lecz piłkarze jakby myśleli już o wyzwaniu środowym z Austriakami. Arka może być zadowolona z punktu. W grze miała tylko przebłyski. Śląsk zaprezentował się blado, ale czekamy i jednocześnie liczymy, że w środę zaskoczą niejednego kibica piłkarskiego.

 

Śląsk Wrocław – Arka Gdynia 1:1

17’ Flavio 0:1

82’ Woś 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 7917

 

 

 

Polonia Warszawa – Cracovia

 

Pojedynek Czarnych Koszul jako lidera i Pasów jako rozczarowanie. Trener Laskosz będzie próbował nowych rozwiązań, z obozu dotarły do nas informacje o nowych treningach. Ma to przynieść poprawę przede wszystkim. Przy ulicy Kałuży sporo się mówi, że zawodnicy w pewnym momencie nie wytrzymali sporych obciążeń. Natomiast w Polonii liczą na utrzymanie lidera, a jedynym kluczem do tego jest wygrana. Nie kalkulują (mecz Lechia Lech). Trener Kucharski znów nie pojawił się na konferencji. Szedł sobie korytarzem, by zniknąć w jednym z cichych zaułków. Jeden z działaczy ma dość, prawdopodobnie będzie pierwsza rezygnacja. Przy Konwiktorskiej wpadną w szał, gdy znów będzie musiało dojść do zmiany szkoleniowca.

Szybkie przerzuty w pierwszych sekundach w wykonaniu graczy Czarnych Koszul miały przynieść więcej pożytku niż strat, a jednak do wysiłku zmuszeni byli i Da Silva, i Drozdov, którzy w wyjątkowych okolicznościach interweniowali, czy to wyskokiem w powietrzu niebezpiecznie spadając na ziemię czy w walce bark w bark, w której rwali sobie koszulki z rywalem. Najczęściej ich pierwszym przeciwnikiem był Georgiev, który próbował walki ciałem, jednak nie potrafił sobie poradzić z silnymi defensorami Polonii, wypożyczonymi na ten sezon. Trener Kucharski ostatnio nie pojawiał się na konferencjach, czym pogorszył sytuację, a mówi się, że w szatni piłkarze już przestają go słuchać. Pierwszy efekt to 5. minuta i błąd pomocy, która zabawiła się w grę w dziada i straciła piłkę, lecz większych konsekwencji nie było. Wiadomo, piłkarze chcą wygrywać, a już w 7. minucie pierwsza okazja dla gospodarzy. Cristiano do Owczarka, przegranie przez obronę, Dimitrijevic ponownie do Owczarka z lewej strony, pomocnik miał za dużo swobody, zanim doskoczył do niego Porcnjic to ten podał do Szczepanika. Mocny strzał po ziemi, brak interwencji Basty i ostatecznie Polonia obejmuje prowadzenie. Nalepa również mógł lepiej się zachować, bo biegł do piłki jak worek ziemniaków. W 11. minucie w końcu Georgiev wygrał pojedynek z Drozdovem i minął go jak dziecko, gorzej było z wykończeniem. Świetnym przeglądem pola popisał się Michniewicz przy podaniu do wysuniętego snajpera. Cracovia próbowała narzucić swój własny styl, ale brakowało typowej gry po ziemi, która ich cechowała przez ubiegły sezon. Polonia grała również bardzo szarpanie, a Kucharski tylko podskakiwał przy ławce. Długa piłka w 19. minucie na Scherbaka nie zdała egzaminu. Młody chłopak nie radził sobie fizycznie z Bastą i Kościukiewiczem. W 22. minucie bardzo dobra akcja Biskupa, zagranie do Georgieva, odegranie z pierwszego tempa do wbiegającego Michniewicza, spróbował walki z Cristiano, raz wygrał pojedynek bark w bark, by za chwilę być silnie odepchniętym. Rzut karny! Cristiano źle się zachował w tej sytuacji. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Michniewicz i pewnie wykorzystał rzut karny, niczym na treningu. Cracovia miała pójść za ciosem, a kolejną odpowiedzią była akcja z 26. minuty, kiedy Michniewicz zagrał górą nad głową obrońców, wyszedł Biskup, ale kąt skrócił bramkarz Polonii, który jednocześnie rozregulował pomocnika Pasów. Tempo niesamowite przez pierwsze dwa kwadranse, by w trzecim kibice mogli się nudzić. A przecież od tego jest przerwa.

Po przerwie od razu rajdem popisał się Biskup, który próbował zaskoczyć rywali, ale znów dobrze na prawej obronie Dzerlek, który został ściągnięty zimą. Boczni obrońcy Cracovii próbowali ofensywnie podłączać się pod akcje, ale pomocnicy nie dostrzegali ich starań. Georgiev grał coraz gorzej, podobne tempo prezentował Khcharem, który spowalniał akcje gości. W 61. minucie Łoszakiewicz tak dośrodkowywał, że mógł zmieścić piłkę w siatce przy dalszym słupku. Dobra interwencja Nalepy. W 68. minucie wydawało się, że Polonia stworzy sobie stuprocentową okazję jednym podaniem, ale to Cracovia wyszła z kontratakiem. Szybko Piątek ruszył na bramkę przeciwnika, ale nic nie zdziałał, wywalczył tylko rzut rożny. Kościukiewicz najpierw został zniesiony na noszach, a później sędzia nie dopuścił go do gry, bo spora dawka krwi wyciekała z jego organizmu. Rozbita głowa – koniec meczu dla tego defensora. W 72. minucie znów dobre rozegranie Michniewicza, ale niewiele z tego wynikało, bo brakowało ostatniego podania do napastnika. Arbiter znów w akcji: nie pozwala na zmianę Cracovii. Czego się spodziewać po panu Stefańskim... W 75. minucie Adamski w rajdzie indywidualnym... strzał, bardzo niecelny. Kolejne sekundy mijały, a Laskosz skakał przy ławce trenerskiej. Uspokajał go techniczny. Gotowy do wejścia był Dao, który stał przy linii bocznej. Nie został dopuszczony, bo na palcach miał pierścionki. Prawdziwy kabaret – nie został dopuszczony do gry, bo nie mógł zdjąć z palców różnego rodzaju świecących ozdób. Zmienił Khcharema. Na boisku musiał jeszcze pojawić się jedenasty piłkarz, lecz arbiter nie słuchał żadnych wytłumaczeń – Pasy w dziesiątkę. W 82. minucie nieszczęściu zapobiegł Basta, bo do akcji ruszał Szczepanik. Więcej walki niż klarownych akcji i w ostatecznym rozrachunku Cracovia urwała punkty liderowi po bardzo nudnym meczu. Piłkarze Laskosza do końca meczu wykłócali się z decyzją sędziego. W końcu Pasy skończyły w dziesiątkę. Dao zagrał, ale Konieczny nie. Jeszcze doszło do przepychanek. W kierunku Kucharskiego poleciały przedmioty z trybuny za ławką trenerską – kibice nie są zadowoleni z jego ostatnich zaniedbań. Pod ochroną policji arbiter opuszczał murawę. Dziś zaprezentował się słabo, podobnie jak poziom tego meczu.

 

Polonia Warszawa – Cracovia 1:1

7’ Szczepanik 1:0

23’ Michniewicz (kar) 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Daniel Stefański

Widzów: 5881

 

Tak naprawdę wkradł się bug gry, przy kontuzji Kościukiewicza nie mogłem wprowadzić nowego gracza do gry i Cracovia kończyła w dziesiątkę. Niezależna sytuacja ode mnie.

Odnośnik do komentarza

Lechia Gdańsk – Lech Poznań

 

Po przerwie bierzemy się od razu za sobotni szlagier – Lechia, która nie straciła bramki podejmuje Kolejorza. Lechici odnotowali na razie zwycięstwo nad Mistrzem Polski i remis z nieobliczalnym Ruchem. Trener Szymandera wie, że kibice oczekują bardzo wiele, presja jest ogromna. Natomiast w Gdańsku nie ma wielkiego nacisku, jeśli chodzi o to spotkanie. Kibice chcą obejrzeć drużynę, która będzie gryźć trawę. Moniuszko na pewno o to zadba.

Kolejorz chciał narzucić własne tempo, co podkreślał trener podskakując przy ławce trenerskiej. Szybko przeszli do ataku, Magallanes do środka do Demela, któremu jakby odpuścili pomocnicy Lechii chowając się gdzieś w polu karnym. Rozrzucenie ponownie do Magallanesa, zagranie w pole karne górną piłką, główkuje Adamus, wysoko nad poprzeczką Halima. Wygrał pojedynek z Tarachulskim. Zawodnicy Moniuszki nie spieszyli się ze wznowieniem, jakby byli zadowoleni z remisu w pierwszych sekundach. W 2. minucie Zając dośrodkował na Ponsa, a ten z tłumu piłkarzy wyskoczył najwyżej, lecz jego strzał soczyście odbił się od poprzeczki Halima. Lech w natarciu! Długie piłki na Jasińskiego szybko przecinali obaj stoperzy. W 4. minucie pierwsze uderzenie Lechistów na bramkę Postolova, strzelał z dystansu Polak po zagraniu Trustfula z rzutu wolnego. Dziś ten lewy obrońca zastępuje kontuzjowanego Wójcika, który wyleczył się, ale nie jest gotowy na pełne 90 minut. Czekaliśmy na pierwszą składną akcję gospodarzy i już się doczekaliśmy w 8. minucie, kiedy rozegrali sytuację przy lewej stronie boiska, Owczarek zdjął piłkę Adamusowi z nogi, zagrał do Woźniaka, ten świetnym technicznym zagraniem wpuścił w pole karne z prawej strony Polaka, który dwukrotnie wyprzedził Sobiecha i spóźnionego Magallanesa, uderzył po ziemi w przeciwległy róg i jakimś cudem pokonał Postolova! Znakomicie! Lech chciał jeszcze szybciej odpowiedzieć, ale po utracie bramki piłka nie chodziła od nogi do nogi. Moniuszko spokojny przy ławce trenerskiej rozmawia z asystentem. Miał czas, bo niewiele działo się na murawie. W 12. minucie mogło być po sprawie, bo uderzał z dystansu Gonzalez, ale obił tłum piłkarzy. Lechia w kolejnych fragmentach gry koncentrowała się na defensywie. Wychodziło im to bardzo efektywnie – żaden z piłkarzy Lecha nie mógł przedrzeć się na pewnym poziomie pola karnego. W 25. minucie Magallanes świetnie dograł w pole karne po walce z Polakiem, tam wybiegł Zając z prawej strony, świetnie przyjął piłkę, ale zamiast strzelać odprowadził ją do rąk Halima, który czekał na linii bramkowej. Słabo znów Tarachulski, lecz reszta defensywy spisywała się na medal. W 35. minucie Lechia rozgrywała piłkę od nogi do nogi, lecz po chwili pressingu ze strony Kolejorza odbiór Francisco i szybka akcja Lecha, którą spowolnił Pons. Nie wiadomo na co czekał, lecz z drugiej strony nikt nie pojawiał się do podania. Demel po chwili zagrał świetną prostopadłą piłkę do Adamusa, gdzieś zniknął z przodu Trustful, dlatego nie było lewego obrońcy, strzał świetnie broni Halim! Doskonała interwencja, która potwierdziła, że jest rywalizacja pomiędzy słupkami w drużynie Gdańszczan.

Po przerwie znów mogliśmy podziwiać Lecha w ataku pozycyjnym. Lechia broniła się praktycznie całą jedenastką. Gdzieś z przodu czaił się Jasiński, który przy każdym długim podaniu startował prędko w kierunku piłki. Dobrze w defensywnie ponownie Bekric. Przy stałych fragmentach gry największe zagrożenie stwarzał Zając swoimi dośrodkowaniami, a świetnie piłki zbierał Gnoiński. W 60. minucie Demel zagrał do Sobiecha, a lewy obrońca świetnym wejściem do środka pola zagrał w pole karne do Adamusa, lecz ten zanim się odwrócił, nie spostrzegł, że Halim czeka tylko na piłkę. Szczęśliwie zgarnął ją z nóg rywala. Znakomicie rozpoczynali akcje piłkarze Moniuszki. Pokazywali, że można długo utrzymywać się przy piłce i prezentowali prosty futbol – podanie od nogi do nogi na czyste pole do niekrytego zawodnika. W 63. minucie pokaz nieporadności Sobiecha, który miał sporo swobody, a pomimo że daleko miał do niego Woźniak, spanikował i wybił piłkę gdzieś na rzut rożny. Przy kornerze świetnie ustawił się Gonzalez, ale jeszcze lepiej z akcji wyszedł Markowski, który przyblokował zawodnika rywali. W 81. minucie przy wrzutce w pole karne przez Magallanesa zawodnicy Lecha wskazywali na rzut karny. Tarachulski dotknął piłki ręką. Jedynie rzut rożny zdaniem arbitra. Sporo błędów w tej kolejce. Dośrodkowanie Świątka świetnie wybił Trustful. Niedługo został zmieniony na Wójcika, który nie miał nawet okazji popełnić błędu. W 84. minucie kolejny strzał Świątka, tym razem z dwudziestego metra. Nikt do niego nie zdążył doskoczyć, lecz sam zawodnik słabo uderzył i bardzo niecelnie. Szczęśliwie dla Halima. Czasu było coraz mniej, a zawodnicy Szymandery panikowali. Brakowało zdecydowanej reakcji ze strony szkoleniowca. Tarachulski niepotrzebnie faulował w ostatniej minucie, ale rzutu wolnego nie wykorzystali Lechici. Kolejorz zagrał bardzo słabo. Stwarzali sobie dogodne sytuacje, ale zawodzili przy stuprocentowych okazjach, które powinni wykorzystać. Okazji nie było z drugiej strony tak wiele, bo Lechia była świetnie zorganizowana w obronie. Piątkowy blok defensywny zamieniał się w trójkowy w ofensywie, co zdawało egzamin na piątkę. Moniuszko triumfował. Zagrali bezbłędnie z tyłu, czasami dopuszczając bezradnego rywala do strzałów. Bohaterem został Polak, który praktycznie całkowicie zneutralizował poczynania Magallanesa, który typowany jest jako gwiazda Lecha. Trzy punkty zostają w Gdańsku. Dodatkowo do Trójmiasta zawitała koszulka lidera.

 

Lechia Gdańsk – Lech Poznań 1:0

8’ Polak 1:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Borski

Widzów: 10000

 

 

 

Polonia Bytom – Korona Kielce

 

Polonia zamierza ciułać punkty, by osiągnąć cel, jakim jest utrzymanie. W Kielcach podobne nastroje. Wychodzi na to, że spotkanie o tak zwane sześć punktów, choć sezon dopiero zaczyna się rozkręcać. Trener Karpiński ostatnio krytykowany przede wszystkim przez Moniuszkę będzie chciał udowodnić, że są w stanie powalczyć. Korona z trenerem Gilem w roli gościa. Podobne zestawienie, ale nadal czekają na wyleczenie się Kuprienki, który ma odgrywać rolę kluczowego gracza w pomocy.

Bardzo odważnie w pierwszych fragmentach Nunes, jakby chciał zaznaczyć swoją obecność na boisku dwukrotnie rzuca się na swojego przeciwnika, najpierw na Maciejewskiego, po chwili na Didiego. W obu przypadkach przewinienia, ale sędzia stosuje przywilej. Zawodnicy Korony jakby mieli chęć do grania. Polonia powoli w pierwszych fragmentach. W 5. minucie pierwsza dogodna sytuacja Bytomian, a dokładniej Sanou, który otrzymał niespodziewane podanie z lewej strony od Romposa, mocny strzał z dwunastego metra piąstkuje Kowalski w pole, wybijają obrońcy do przodu. Nunes musiał poczekać na kolegów, jednak ci zbyt wolno ustawiali się na pozycjach, dzięki czemu gospodarze również mogli poustawiać swoje szyki defensywne. Prostopadła piłka na Rogalskiego, ten znalazł się pomiędzy stoperami, którzy nie wiadomo dlaczego zachowywali nadal tak spory odstęp między sobą, podanie jeszcze do zbiegającego Stokica, mocne uderzenie, które wyblokował Majewski. W 10. minucie kolejna świetna interwencja Kowalskiego, tym razem dobre prostopadłe podanie Bobolokica, który brał rozgrywanie na siebie, uderzał Klimavicius, ale prosto w golkipera. Polonia miała jeden prosty zabieg – najpierw piłka na Semenova, który uspokajał swoją drużynę, szybkie przegranie przez Didiego do Bobolokica, a ten przetrzymywał piłkę, szukając kątem oka jednego z napastników. Zdawało to egzamin, stwarzając niebezpieczeństwo pod bramką Kowalskiego. Na razie ten zachowywał czyste konto. W 20. minucie Galkauskas przed polem karnym zagrał do tyłu do Rogalskiego, ten posłał podanie pomiędzy obrońców, ci nie mogli faulować Stokica, który świetnie obrócił się z piłką, mocno uderzył po ziemi obok bezradnego Zarate i wyprowadził gości na prowadzenie. Obok swoją uwagę przyciągnął Nunes, do którego początkowo kierowano podanie. W 24. minucie świetne zagranie Rogowskiego z prawej strony w kierunku Stokica, lecz tym razem Zarate bezbłędnie na przedpolu. Chwilę potem szybko Bobolokic chciał poszukać Klimaviciusa, ale jeszcze szybszy okazał się Czarnecki, który doskoczył do adresowanej piłki. W 27. minucie padła bramka na 1:1, lecz przy podaniu Sanou wyraźna pozycja spalona. Korona chciała grać konsekwentnie, lecz o wiele efektywniej wyglądały poczynania Bytomian. Dziś wyglądali jak zespół jedenastu piłkarzy, chyba jak nigdy szukali wspólnego celu. W 30. minucie identyczna sytuacja, znów podawał Sanou, szukał Klimaviciusa, ale ponownie spalony. W 39. minucie swojej okazji w końcu poszukali goście, tym razem Gałka do Nunesa, ten główką zgrał do Rogalskiego, ale napastnik pogubił się, bo nie wiedział czy zagrywać jeszcze do wbiegającego Stokica czy strzelać, więc wyszło jedno wielkie nic. Zanim Korona przegrupowała się na własną połowę, swoją szansę wykorzystali gospodarze – szybko ruszyli z akcją przegraną przez Bobolokica, podanie do Sanou, lecz ten został szybko wybity z rytmu. Wydawało się, że na dłużej, ale do wybijanych piłek doskakiwali jedynie gracze Karpińskiego Semenov zebrał kluczową piłkę na trzydziestym metrze, Korona stała jakby czekała tylko na cios w twarz, podanie do Bobolokica, szybkie zagranie do Sanou, obrót, strzał i... bramka?! Bąk nie popisał się przy kryciu, za daleko ustawił się od napastnika, Kowalski nie miał szans na reakcję przy tak szybkim strzale. Do przerwy remis.

Do gry został szybko wprowadzony wychowanek z Bytomia, który dysponował niesamowitym umiejętnościami, co pokazywał w pierwszych minutach drugiej części gry. Uciekał Carecy czy Czarneckiemu spod krycia i szukał podania, lecz górne zagrania zbierał Kowalski, bo te były za głębokie. W 57. minucie nadarzyła się pierwsza okazja strzelecka gospodarzy. Polonia nie dominowała, ale gdy piłkę w środkowej strefie otrzymywał Bobolokic, szybkie podanie otwierało szansę dla Bytomian, tym razem prostopadłe zagranie za plecy Bąka, wyszedł Szyszko, strzał po ziemi wybronił Kowalski. Po chwili znów odzyskali. Kilka wymienionych podań. Bobolokic szybko do Sanou przez całą formację pomocy Korony, przyjął spokojnie Sanou, zszedł na pozycję Bąka, uderzył, Kowalski zasłonięty próbował jeszcze interwencji, ale bardzo rozpaczliwie. Polonia na prowadzeniu! Sanou w końcu eksplodował! W 62. minucie świetna okazja Stokica na wyrównanie, podawał Mkrtchyan, który został wprowadzony do gry. Ten szukał dryblingów, które mu wychodziły. Mijał Maciejewskiego i Paberzisa przy tej akcji jak pachołki. Korona chciała odpowiedzieć za wszelką cenę. W pewnym momencie trener decydował się odważniej zaatakować, co mogło przynieść rezultaty. Najpierw w 65. minucie strzelał Tapalovic z linii pola karnego, ale świetnie obronił Zarate. Później jeszcze w 71. minucie Rogowski przy stałym fragmencie gry, ale w odpowiednim miejscu znalazł się Zarate. Teraz podania przez Bobolokica wracały do strefy defensywnej. Polonia szanowała posiadanie. Prostopadłe podania na Sanou przecinał Czarnecki, który miał spore pretensje do kolegów z ofensywy, że ci nie potrafią wykorzystać swoich okazji strzeleckich. Wszystko się zemściło w 80. minucie, kiedy to Sanou podholował piłkę przy polu karnym ściągając na swoje barki Czarneckiego, podał do boku do Szyszki, który zdążył ustawić piłkę i idealnie przymierzyć, ale podał jeszcze do boku, wbiegł Semenov, mocny strzał wybronił Kowalski, dobitka i gol młodziutkiego napastnika! Fantastyczny debiut w Ekstraklasie! Ostatecznie po doliczeniu czterech minut Korona przegrała. Piłkarze starali się, lecz Polonia była lepiej poukładana taktycznie. Po porażce i remisie przyszedł czas na zasłużoną wygraną. Trener Karpiński na pewno jest zadowolony. Przed Gilem sporo pracy z tym młodym zespołem. Będzie ciężko.

 

Polonia Bytom – Korona Kielce 3:1

20’ Stokic 0:1

40’ Sanou 1:1

59’ Sanou 2:1

85’ Szyszko 3:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marek Karkut

Widzów: 5500

 

 

 

Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin

 

Niedzielny pojedynek Niebieskich z Zagłębiem, które w ostatnim spotkaniu szczęśliwie wygrało po trafieniu Sikorskiego. Dziś Sikorski zawitał w pierwszej jedenastce, ale nie wszyscy są przekonani co do jego umiejętności, które prezentuje całkiem wysokie. Trener Organek ma jedyny plan – trzy punkty na własnym obiekcie. To ich inauguracja przed własną publicznością. Kolejną szansę otrzymuje M. Dziubiński, 16-letni talent z Chorzowa. Do składu wraca Jasiński, który ma pociągnąć zespół do wygranej.

Ruch grał jak nie Ruch tego sezonu, bo przede wszystkim od pierwszych sekund charakteryzowała ich wymienność pozycji w środkowej strefie, odegrania od nogi do nogi i to z pierwszego tempa i doskonałe wejścia Grubesica i Jasińskiego po bokach. Trener Organek z zadowoleniem mógł oglądać swoich zawodników w akcji. Zagłębie szybko zostało zepchnięte do defensywy, ale nadarzały się okazje do kontr. Na prawej obronie w zespole gości nie mógł wystąpić Didi, bo miał zapis w kontrakcie wynikający z wypożyczenia z Chorzowa. O tym zapomniał szkoleniowiec Kowalczyk, dlatego w ostatnim momencie dowołano Wasilewskiego. Ten natomiast prezentował się przyzwoicie do momentu, kiedy obok nie pojawiał się Jasiński. W 15. minucie świetne wyjście na przedpole Kantora, który zapobiegł Angeleskiemu oddania strzału. Szybkie wznowienie i na dodatek bardzo celne na Jasińskiego. Ten rozumiał się z M. Dziubińskim wręcz koncertowo, dlatego wymianą kilku podań szybko doszli pod pole karne przeciwnika, tam się zagotowało przy jednym z dośrodkowań, po chwili strzelił niespodziewanie M. Dziubiński, lecz niecelnie. Maximenko byłby bez szans. W 18. minucie Angeleski musiał walczyć w powietrzu z rywalami z Chorzowa, wygrał główkę, ale to nie był strzał groźny dla Kantora. W 23. minucie dośrodkowywał Klimek, rykoszet. Znów pecha mógł mieć Dylewski, który znalazł się w przypadkowej akcji i po odbiciu futbolówki ta znalazła się na rzucie rożnym. Akcja szybko przeniosła się pod pole karne gości. Dośrodkowanie Jasińskiego wygrał R. Dziubiński, ale przedłużył jedynie do Grubesica, który powalczył o pozycję do strzału, ale doskoczyło do niego dwóch obrońców. W 36. minucie paniczny strzał Kozlyuka z dystansu. Niepotrzebnie. Lepszą pozycję do strzału miał Lukic, ale ten bał się podjąć ryzyka. Do przerwy bardzo przeciętne widowisko, jak inne w 3. kolejce Ekstraklasy. Mogliśmy oczekiwać lepszego futbolu po przerwie.

Trenerzy na pewno sporo porozmawiali sobie z zawodnikami. Ci muszą wyciągnąć wnioski i zagrać jeszcze lepiej. W Lubinie możemy pochwalić za ofensywne wejścia Wasilewskiego i Klimka, ale skrytykować linię ataku, całą. Natomiast u Niebieskich dobrze pracowała dwójka młodziutkich piłkarzy, inni jakby w cieniu, szczególnie Petrov, który w rzeczywistości odwalał czarną robotę w środkowej strefie (odbiory piłki – pięć w całym meczu, Karwan dziewięć). W 49. minucie M. Dziubiński strzałem wywalczył rzut rożny. Znów pokazywał, że sporo pracuje na zespół. Jasiński ustawił piłkę na kornerze. Dogranie w pole karne na dalszy słupek, gdzie Grubesic wygrał główkę, ale miał spore problemy przy oddawaniu strzału, poprzeczka! Piłka odbija się od ziemi, ale w idealnej sytuacji znalazł się M. Dziubiński, który jeszcze dobił piłkę. Golkiper w ogóle ustawiony w innym miejscu, bo przecież tam mieli asekurować go koledzy! Młodziutki snajper ustanawia rekord i jest pierwszym 16-letnim strzelcem w ramach Ekstraklasy. Ruch nie zamierzał odpuszczać i nadal atakował. Trenerowi Kowalczykowi jakby skrzywił się uśmiech. Kantor szybko do przodu do M. Dziubińskiego, ten miał problem z górnymi piłkami, ale wspomógł go R. Dziubiński, podanie w pole karne na drugą stronę, tam wybiegł Jasiński zza pleców Wasilewskiego dopiero co startującego, mocny strzał po ziemi, Maximenko bez szans. Znów pretensje do obrońców. Trener Kowalczyk myślał, że ofensywnym nastawieniem zabije dziś chorzowską obronę, lecz ci grali bardzo konsekwentnie i bardzo skutecznie w pierwszym kwadransie drugiej połowy. W 68. minucie bardzo ważna interwencja Kantora. Prostopadłe zagranie Lukica w kierunku Holstroma, który zostawił stoperów daleko w tyle, spalonego nie było, bo źle ustawił się Pawłowski, Holstrom mocno uderzył, ale Kantor w znakomitej bramkarskiej paradzie. Boisko opuścili Sikorski i Kozlyuk, którzy nie mieli dziś w ogóle okazji do zaprezentowania umiejętności strzeleckich. Piłkarsko wypadli blado. Obrona Chorzowa wręcz przeciwnie – bardzo pozytywnie. Ruch grał swoim dawnym stylem, a w rzeczywistości były to większe momenty. W 75. minucie Jarecki w dryblingu z rywalami, zagrał w tempo do M. Dziubińskiego, strzał, ale niecelny. W 80. minucie Careca źle przyjął piłkę w polu karnym. Odbiór zaliczył Karwan, ruszyła szybka kontra, ale M. Dziubiński nie zamierzał się spieszyć. Poczekał na kolegów. Stracił, ruszyła dynamiczna akcja Zagłębia, Mendy zagrał lekką piłkę na pole karne, próbował ją zgarnąć Zieliński, niefortunnie zagrał do Holstroma, mocna główka... słupek! Słupek ratuje Niebieskich. Wybicie na uwolnienie. W doliczonym czasie gry Lubinianie nie mieli ochoty na walkę, dlatego jeszcze Ruch nacisnął. Rzut wolny i dogranie Petrova gdzieś na głowę Tomljenovica, prawie bramka... ale nie! Z linii wybija Maximenko skuteczną interwencją. Ostatecznie Ruch wygrywa w bardzo efektowny sposób. Zdominowali rywala. Zagłębie wymieniało sporo podań na połowie przeciwnika, ale kto będzie o tym pamiętał? Nie strzelili żadnej bramki, a Kowalczyk może mieć urwanie głowy, bo po szczęśliwej wygranej (jego zdaniem zasłużonej?) nad Bytomiem ponosi klęskę nad „słabiutkim Ruchem Chorzów”, jak to określił wyżej wspomniany szkoleniowiec.

 

Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin 2:0

50’ M. Dziubiński 1:0

57’ Jasiński 2:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Adam Lyczmański

Widzów: 9226

 

 

 

Wisła Kraków – ŁKS Łódź

 

Biała Gwiazda w roli zdecydowanego faworyta. Za zwycięstwo ŁKSu bukmacherzy płacą 11 złotych za postawioną złotówkę, natomiast za sam remis 6 złotych. Najpierw jednak musi wydarzyć się cud. Trener Płaskownikowski gryzł paznokcie przed spotkaniem. Narzekał w mediach na terminarz. Natomiast w Krakowie pozytywne nastawienie po remisie z Legią. Wierzą w zdobycie mistrzostwa. To ma być ich kolejne efektowne zwycięstwo, bo na pewno wygrana 6:0 nad Arką rozbudziło apetyty kibicom z Reymonta. Do składu wskoczył Kokoszka, Zofcak na ławce. Również zmiana na prawej obronie. Szansę otrzymał Diallo. ŁKS w podobnym zestawieniu jak wcześniej oprócz zawodnika na szpicy.

Inauguracja przy Reymonta. Stadion robi prawdziwe wrażenie, a na pierwsze spotkanie wybrało ponad 18 tysięcy widzów, plus kilkadziesiąt osób przyjezdnych z Łodzi, którzy wierzyli w pierwsze punkty swojego klubu w lidze. W pierwszych sekundach Gacevic ruszył lewym skrzydłem, starał się zaskoczyć Diallo, dograł piłkę na pole karne, ale bez zagrożenia. Na posterunku Gulbrandsen. Pierwsze niebezpieczne zdarzenie to 3. minuta i zagranie Wasilewskiego do Zielińskiego, ten świetnie wziął dwóch graczy na własne barki, dodatkowo zgrał jeszcze do Lewandowskiego, który mógł zaliczyć pięknego gola, na drodze stanął interweniujący Król. Kokoszka szybko przejął piłkę w polu karnym rywali, zagrał na Novosela, a ten przelobował bramkę. Niewiele brakowało. Biała Gwiazda nie zamierzała odpuszczać. ŁKS nie miał nic do powiedzenia. Z Legią i Śląskiem prezentowali się naprawdę dobrze, tak przy ofensywnej Wiśle nie mogli nic zrobić. W 8. minucie mogli zaskoczyć wiślacką defensywę, szybka prostopadła piłka na Vasiliauskasa, jednak boczny arbiter pokazał pozycję spaloną napastnika ŁKSu. Wisła szybko wznowiła. Piłkarze z Łodzi zamierzali jeszcze wytykać błędy arbitrowi, więc Wiślacy to wykorzystali. Prosta sytuacja – Kokoszka, Zieliński, Lewandowski, powrót do Zielińskiego, ten podaje na styku do Novosela, minięcie Rogalskiego, ściągnięcie na siebie Carecę, który wyszedł, zrobił lukę, wbiegł w nią Ivanovski, proste podanie, strzał po ziemi z odległości siedemnastu metrów i bramka! 36-letni Król mógł lepiej się zachować, a skoczył do piłki, jakby w ogóle nie chciał jej łapać. W 15. minucie fatalny błąd Gacevica w przyjęciu, szybki przechwyt Kokoszki, który nie zamierzał zwlekać i posłał długą piłkę w kierunku trójki napastników. Broź na Novosela, trzech na czterech, szybko ruszyli Wiślacy, zagranie wgłąb pola karnego, wybiegł ponownie Broź, w pojedynku z Rączką nie dał sobie rady, ale piłka nieszczęśliwie odbiła się w kierunku Novosela, jeszcze wybili w ostatnim momencie rywale. Futbolówka szybko wróciła pod pole karne rywali po rozegraniu jej wśród obrońców Wisły. Zieliński do Kokoszki, ten zagrał do Ivanovskiego, prosty strzał po ziemi, Król spóźniony i mamy 2:0. Akcja prostym językiem pisana. ŁKS popełnił koszmarny błąd w ustawieniu, na dodatek defensorzy nie wiedzieli co to presja i agresja na rywalu. Kolejne fragmenty pod dyktando Wiślaków. W 25. minucie świetne zgranie Brozia po długim zagraniu Lewandowskiego w kierunku Ivanovskiego, ten jednak trafił w jednego z rywali. W 30. minucie Vasiliauskas miał szansę na kontaktowe trafienie, prostopadłe podanie Koniecznego w tempo, świetnie wybiegł napastnik ŁKSu, ale na posterunku genialnie interweniuje Gulbrandsen. Diallo zdarzały się błędy jak choćby ten z 37. minuty, kiedy spanikował i wybił piłkę na rzut rożny. W 41. minucie dodatkowo zagapił się i pozwolił Gacevicovi na dobrowolny rajd w pole karne, ale Górski dobrze w odbiorze. Do przerwy pewne 2:0 Wisły. Stwarzali sobie sytuacje dzięki trójce w pomocy.

W 47. minucie Ivanovski miał kolejną sytuację, gdy Broź przelobował dwóch stoperów rywali, lecz tym razem Macedończyk trafił w bramkarza. Widać było, że chce nawiązać realną walkę z Kowalczykiem o koronę króla strzelców Ekstraklasy. W kolejnych fragmentach na godne pochwały zasługiwał Djukic, który wyrasta na najlepszego lewego obrońcę ligi – znów podłączył się pod akcję i dograł w pole karne, gdzie skakał Broź, ale przestrzelił. Przy stałych fragmentach gry gości dobrze ustawiali się Wasilewski i Górski, którzy idealnie odcinali adresatów od piłek. W 61. minucie rajdu próbował Gacevic, ostatecznie wywalczył rzut rożny. Tylko tyle sił mu wystarczyło, bo przy dośrodkowaniu chował się gdzieś za plecami rywali. W 70. minucie wydawało się, że Novosel strzeli z dziewiątego metra, ale wzięty w kleszcze przez dwójkę stoperów nie poradził sobie. Nie symulował nawet rzutu karnego, a walczył do końca na polecenie trenera Głosa. Płaskownikowski zagubiony wprowadził drugiego snajpera, dzięki czemu dał więcej pola do gry Wiślakom. W 73. minucie mocny strzał Vasiliauskasa z linii pola karnego, dobrze interweniuje Gulbrandsen, ponownie. ŁKS bez szans, skoro nie potrafi wykorzystać jednej z kilku sytuacji, gdzie obrońcy wyraźnie odpuścili napastnikowi. W 80. minucie z rzutu wolnego Wasilewski, ale po uderzeniu piłka najpierw odbiła się od muru, potem przelobowała szczęśliwie bramkę. Przy kornerze dobrze ustawił się Ivanovski, ale znów jeszcze lepiej zachował się Król, który zabrał hattricka rywalowi sprzed nosa. W 86. minucie piłkę chciał wybić Król, ale tylko się ośmieszył trafiając najpierw w Polaka, a potem futbolówka jak domino odbiła się od kolejnych rywali, wpadła pod nogi Ivanovskiego, strzał praktycznie na pustą bramkę, bo przy słupku stał bramkarz, lecz poświęcił się i genialnie wybił strzał na rzut rożny. Ostatecznie Wisła zgarnęła pulę punktów bez żadnego wysiłku. Mogli wygrać wyżej. Widać, że gra sprawia im wiele radości. ŁKS natomiast bardzo bezbarwnie. Pomimo rozmów trenera z piłkarzami, nie przyniosło to żadnego dochodu w postaci dorobku punktowego. Dziś nawet nie dalibyśmy żadnych punktów za styl. Zawodnicy Płaskownikowskiego przeszli obok spotkania. Być może szkoleniowiec pokazuje się z coraz lepszej strony pod względem profesjonalizmu i prezentacji w mediach czy w szatni, ale chyba zawodnikom po prostu brakuje umiejętności.

 

Wisła Kraków – ŁKS Łódź 2:0

9’ Ivanovski 1:0

16’ Ivanovski 2:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Szulc

Widzów: 18936

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (3/30)

 

 

Jedenastka 3. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Woś (Górnik) – Polak (Lechia), Stanikaitis (Odra), Sibanda (Legia), Basta (Cracovia) – Stokic (Korona, 2), Jasiński (Ruch), Bobolokic (Polonia B.), Kokoszka (Wisła) – Kowalczyk (Legia, 2), Ivanovski (Wisła, 2)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Kowalczyk (Legia) 6 goli

Ivanovski (Wisła) 5 goli

Szczepanik (Polonia W.) 3 gole

Łukasik (GKS) 2 gole

Warzycha (Śląsk) 2 gole

Stokic (Korona) 2 gole

Sanou (Polonia B.) 2 gole

 

 

Najlepsi asystenci:

Zieliński (Wisła) 3 asysty

Semenov (Polonia B.) 3 asysty

Grubesic (Ruch) 2 asysty

Owusu (Legia) 2 asysty

Garcia (Legia) 2 asysty

Bobolokic (Polonia B.) 2 asysty

Kokoszka (Wisła) 2 asysty

 

 

Najbliższe mecze:

 

Eliminacje Ligi Mistrzów:

18. sierpnia, środa

20:45 Red Bull Salzburg – Śląsk Wrocław, TV

 

19. sierpnia, czwartek

20:45 Legia Warszawa – Athletic Bilbao, TV

 

Najbliższa kolejka nr 4:

 

20. sierpnia, piątek

17:45 Ruch Chorzów – Górnik Zabrze

20:00 Wisła Kraków – Lech Poznań

 

21. sierpnia, sobota

14:45 GKS Bełchatów – ŁKS Łódź

17:00 Odra Wodzisław – Polonia Warszawa

19:15 Polonia Bytom – Cracovia Kraków

 

22. sierpnia, niedziela

14:45 Lechia Gdańsk – Korona Kielce

15:00 Legia Warszawa – Arka Gdynia

17:00 Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin

 

 

 

 

_________________________________________

Kontuzje

 

 

Na składy na puchary czekam do wtorku do 20:00. Jak pojawią się jutro o 22:00 to na pewno rozegram.

Skład na ligę do czwartku do 20:00.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Mecz był wyrównany, więc wynik jest jak najbardziej sprawiedliwy. Nie zmienia to faktu że widowisko było mierne. Zagraliśmy po raz kolejny niemrawo, nie prezentowaliśmy tego z czego słynęliśmy w poprzednim sezonie. Mimo to, póki co nic nie zmieniam, daje moim podopiecznym czas. Jak już wspomniano w relacji, zmniejszyłem moim podopiecznym nieco intensywność treningów, chcę przez to uzyskać "świeżość". W najbliższej kolejce mierzymy się z Polonią Bytom. Mam nadzieję że w końcu uda nam się zwyciężyć, chociaż oczywiście nie lekceważymy rywala, który nie bez powodu znajduje się wyżej w tabeli. Karpiński odwala w Bytomiu tytaniczną pracę, i są tego efekty.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Tak jak mówiłem - w tym sezonie gramy naprawdę dobrą piłkę. Kolejny mecz, którym mamy więcej okazji do zdobycia gola. Jest to zasługa zarówno obrony, która w tym ustawieniu jeszcze nie została pokonana przez rywali (tylko samobój Dylewskiego sprzed tygodnia), jaki i elastycznej formacji ofensywnej, o której sile zaczynają stanowić młodzi zawodnicy tacy jak Jasiński czy M. Dziubiński.

Bardzo się cieszę szczególnie z działań defensorów, ponieważ w tym sezonie zaryzykowałem i totalnie przebudowałem zespół od tej strony. Jak widać, efekty przyszły znacznie szybciej, niż niektórzy oczekiwali. Para stoperów Pawlak-Karwan może być nie do przejścia jeszcze przez dłuższy czas. No i mają za plecami jeszcze Kantora, który zawsze jest bardzo skoncentrowany i potrafi wybronić w ważnych momentach.

Dodatkowe gratulacje należą się wspomnianemu już Mariuszowi Dziubińskiemu, który został najmłodszym strzelcem ligi. Gdy został dołączony do pierwszego zespołu w tym sezonie od razu wiedziałem, że ten chłopak ma spory talent. Stawiałem na niego we wszystkich meczach ligowych w tym roku, gola mógł strzelić już wcześniej, bo wykonuje on kawał ciężkiej roboty na boisku. Ma serce do gry.

Teraz czeka nas arcyważny mecz z Górnikiem. Będzie to ważny sprawdzian dla całej drużyny. W Wielkich Derbach Śląska zawsze gramy o pełną pulę, którą są nie tylko 3 punkty, ale i prym na Górnym Śląsku przez pół roku.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Głos, Wisła Kraków

Zgodnie z przewidywaniami odnieśliśmy pewne zwycięstwo nad ŁKS-em. Obecnie najsłabsza chyba drużyna Ekstraklasy nie sprawiła nam wielu problemów i po szybko strzelonych dwóch pierwszych golach zdobytych przez Ivanovskiego mogliśmy sobie pozwolić na więcej luzu. Chciałbym wyróżnić zwłaszcza Kokoszkę, któremu w tym meczu dałem zagrać w pierwszym składzie.

Na pewno tak łatwo nie będzie za tydzień w pojedynku z Lechem. Poznaniacy ostatnie spotkanie przegrali, więc będą zdeterminowani by szybko przerwać złą passę. Ja jednak wierzę w swoich podopiecznych i sądzę, że po tym pojedynku to na naszym koncie znajdą się 3 punkty.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

Kibice śpiewali "Mamy lidera, Moniuszko, mamy lidera". I tak jest. To wspaniałe, ale nie zapominajmy, że to dopiero trzecia kolejka. Lech został obezwładniony. Zerkam w statystyki. 10-4 dla nich - w strzałach. Mieli ze dwie, trzy może nawet, stuprocentowe sytuacje, trafili od razu w poprzeczkę... i co z tego? To my mamy lidera, 3 spotkania, 9 punktów, zero straconych bramek, przy czterech strzelonych. Za tydzień Korona, lubię tę drużynę, jednak... no cóż, przegrali z Karpińskim. Ale mimo wszystko, bodaj najtrudniejszy mecz tego sezonu teraz nas czeka. Niemniej - wraca Wójcik, jeszcze jedną szansę dostanie, w końcu bramki nie straciliśmy, Tarachulski i mam nadzieję, że znów skończymy z czystym kontem.

 

Mamy lidera!

Odnośnik do komentarza

Kucharski przerywa milczenie!

 

Co się z nim działo? Kto sprawuje władzę w klubie? Czy Kucharski zrezygnuje? Na te i wiele innych pytań szuka odpowiedzi cała piłkarska Polska. Czyżby ten utalentowany menadżer ponownie miał bezczelnie zbiec? Trenera Kucharskiego spotkaliśmy w klubowym budynku podczas rutynowych zajęć. Co ciekawe... zgodził się poświęcić nam swój "drogocenny" czas.

 

Tak, przyznaję, zaniedbałem swoje obowiązki - mówi już na wejściu menadżer. Ostatnie dwa tygodnie to przełomowe momenty mojego życia, o których nie chce jednak mówić. Nieoficjalne mówi się o wielkim uczuciu jakie spętało Kucharskiego. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich satysfakcjonuje taka odpowiedź, ale obiecuję poważnie podchodzić do swoich zadań. Na dowód swoich słów trener pokazał nam szczegółową analizę trzech pierwszych kolejek.

 

Inauguracja ligi, standardowe ustawienie, pełne trybuny, wielkie nadzieje i motywacja. Pierwszy gwizdek rozpoczyna spotkanie... - od tych słów Kucharski zaczyna swój wywód. Po meczu mówi: Zagraliśmy fantastycznie. Byliśmy lepsi w dosłownie każdym elemencie. Szybsi, zwinniejsi, dokładniejsi. Nikt nie spodziewał się po nas tak dobrego początku. Cieszy postawa nowych nabytków - Da Silvy, Drozdova i Szczepaniaka. Ci pierwsi znakomicie dyrygowali poczynaniami linii defensywnej, a Paweł w swoim oficjalnym debiucie dwukrotnie trafia do bramki! Nie zawiedli też starsi stażem zawodnicy Polonii. Jak zwykle spisał się Dmitrijevic, o którym śmiało mogę powiedzieć, że jest prawdziwą gwiazdą drużyny.

Spotkanie z Górnikiem do tak prostych już nie należało. Atakowaliśmy przez cały mecz, mieliśmy wiele okazji, ale nie mogliśmy się przebić. Byliśmy zespołem o klasę lepszym, przeciwnik praktycznie nie istniał, a nasze starania zostały wynagrodzone błędem Wosia w końcówce spotkania, co w rezultacie zapewniło nam trzy punkty. Żałuję oczywiście, że zwycięstwo nie było bardziej okazałe, mecz obfitował jednak w wiele sytuacji strzeleckich i mam nadzieję, że nasza gra w ofensywie - a co za tym idzie skuteczność - będzie z każdym kolejnym spotkaniem rosła.

Korzystając z zachłyśnięcia się szkoleniowca Czarnych Koszul herbatą zmieniłem temat.

 

Podobno rozważane jest Pańskie zwolnienie?

 

To brednie i wyssane z palca plotki - zagrzmiał i dodał po chwili już spokojniej - Nic mi na ten temat nie wiadomo, jestem w stałym kontakcie z prezesem i zarządem. Darzymy się szacunkiem, a ja jestem na bieżąco informowany o wszelkich decyzjach podejmowanych w klubie. Nie zamierzam - jak sugerują co niektóre dzienniki - podkulić ogon, spakować walizkę i uciec.

Spotkanie z Cracovią to najsłabsze z tych jakie rozegraliśmy do tej pory. Trener Laskosz dobrze rozpracował mój zespół i żadna z drużyn nie była w stanie zdobyć optycznej nawet przewagi. Co do postawy moich zawodników, chcę tylko powiedzieć, że nie mam żalu do Cristiano. Zdarzają się sytuacje w których nie ma innego wyjścia jak faul, szkoda, że obrębie pola karnego... doceniam jednak jego waleczność. Nie skomentuję postawy arbitra, nie chcę ściągać na siebie sankcji PZPN. Apeluję jednak gorąco do kibiców... Butelki zostawcie na czas niższej pozycji w tabeli.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Legia Warszawa

 

W Bełchatowie zagraliśmy fajne spotkanie, od początku potrafiliśmy zdominować rywala. GKS jednak momentami też potrafił się odgryzać. Znowu fantastyczny występ zaliczył Kowalczyk, który, mimo młodego wieku, jest podporą drużyny. Wynik ten to na pewno dobry prognostyk przed nadchodzącym spotkaniem z Athletic Bilbao. Zawodnicy już nie mogą doczekać się spotkania, część z nich nawet samodzielnie zaczęła oglądać mecze Bilbao, by lepiej poznać rywala. Takie nastawienie na prawdę imponuje, mam nadzieję, że uda nam się uzyskać korzystny wynik i w końcowym rozrachunku - awansować.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Tak jest! Zasłużyliśmy na to zwycięstwo swoją znakomitą grą. Wreszcie przebudził się Sanou, który udowodnił swoje nieprzeciętne umiejętności. Świetnie zagrała cała obrona, w środku pomocy rządził Bobolokić, jak zwykle nie zawiódł Semenov. Świetną zmianę dał młodziutki Szyszko. W tym chłopaku drzemią kapitalne możliwości, to przyszły reprezentant kraju i nasza nadzieja. Tak jak mówiłem, po remisie i porażce przyszedł czas na zgarnięcie trzech punktów. Za tydzień kolejny mecz na własnym boisku, tym razem z Cracovią. To nie będzie łatwy mecz, trener Laskosz wykonuje dobrą robotę, choć jego drużyna na razie nie wygrała. Mimo szacunku dla managera Pasów, nie zamierzamy odpuścić i łatwo oddać im trzy punkty. Szykuje się ciekawe spotkanie. Skład raczej pozostanie niezmieniony, choć możliwe, że wróci Konieczny. Szyszko znów usiądzie na ławce i wejdzie w przerwie, mam nadzieję na kolejny udany występ tego zawodnika.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Czasami wydaje mi się, że Moniuszko ma troche racji z tą całą jego "warszafką". Po tym, co odstawił dzisiaj sędzia, powinien być zdyskwalifikowany do końca życia. Jak on się nazywał? Wałek czy jakoś tak. Pasuje do niego. A Milijkoviciowi przyznaje moralnego oskara, za świetne aktorstwo w naszym polu karnym. Mam nadzieję, że komisja ligi przyjrzy się temu i zawodnik Legii dostanie solidną karę. Totalny pajac, Vinicius powinien mu po takim czymś porządnie przywalić, już nie po brzuchu, ale po twarzy.

Co do samego meczu, to wyraźna przewaga Legii, chociaż w końcówce pewnie byśmy wyrównali, gdyby nie Wałek. Legia zasługiwała na wygraną, szkoda że nie mogli tego zrobić bez oszukiwania. W następnym meczu nie zagrają Ci, którzy odstawili kaszanę w tym. To tyle. Powinno Wam już wystarczyć sensacji i kontrowersji na porządny artykuł pismaki.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...