Skocz do zawartości

Siatkówka


yonack

Rekomendowane odpowiedzi

Nie sposób się nie zgodzić ze Stecem:

 

Nie ma mocno wspartych logiką przesłanek dla podejrzenia, że Lozano nie jest w stanie wypełnić swojej misji - pisze z turnieju w Izmirze Rafał Stec.

Jeśli okroić analizę do czystego wyniku, selekcjoner Raul Lozano poniósł jedną bezdyskusyjną klęskę (wrześniowe mistrzostwa Europy) i jedną minimalną "prawie" porażkę (olimpijskie kwalifikacje w Izmirze). "Prawie", bo szansę awansu na igrzyska zachował, a jego poprzednicy również bili się o nie do ostatniej chwili. I tylko nieliczni z powodzeniem.

 

Poza tym reprezentacja Polski za kadencji Lozano grała dobrze (historyczny awans do półfinału Ligi Światowej w 2005 roku), bardzo dobrze (rekordy w ostatniej edycji LŚ) bądź fantastycznie (srebro mundialu). Co razem wzięte daje bilans okazały, niespotykany w historii naszej siatkówki od co najmniej ćwierćwiecza.

 

Dopóki jednak trener nie zakończył zleconej mu misji - a Lozano dopiero zaczyna finisz - poprzestawanie na żonglerce cyferkami byłoby prymitywną metodą oceniania jego dokonań. Zasługi Argentyńczyka są bowiem bogatsze i niepodważalne: wzniecił rewolucję w głowach zawodników, narzucił kadrze światowe standardy organizacyjne, stanowczo tępił amatorszczyznę i niesubordynację. Można wręcz powiedzieć, że wprowadził zupełnie nowy etos reprezentanta. Jego ustawiczne odwoływanie się do epoki Wagnera, czego poprzednicy na wszelki wypadek unikali, nabrało wręcz wymiaru symbolicznego.

 

Dziś zwyczajnie nie ma mocno wspartych logiką przesłanek dla podejrzenia, że Lozano nie jest w stanie wypełnić swojej misji.

 

Trener wydźwignął drużynę z ewidentnego kryzysu, w który wpadła - w sporej mierze z powodu niesprzyjających okoliczności - podczas ME w Moskwie. Jego grupa znów rośnie z każdym turniejem, jest zwarta i tchnie hartem ducha, nigdy nie odpuszcza. Wynik izmirskich kwalifikacji odbiega od ideału o dwa przegrane tie-breaki, ale ich też nie wolno odrywać od rzeczywistości i zamieniać w czystą arytmetykę. Kto nie chce dostrzec obiektywnych przeszkód stających na drodze reprezentacji, ten z premedytacją odwraca wzrok od faktów.

 

Szukanie nowego selekcjonera - dziś, gdy kadrą i bez tego wstrząsają turbulencje - zakrawa na sabotaż.

 

Tymczasem obecni szefowie PZPS obejmowali władzę pod hasłami ucieczki od dawnego chaosu i prowizorki, mentalnej przemiany, nowego otwarcia.

 

Od blisko trzech dekad żaden selekcjoner nie przetrwał na stanowisku całego cyklu olimpijskiego. PZPS obiecał z tym skończyć. Obwieścił: szukamy fachowca, któremu zaufamy i oddamy kadrę pod opiekę do igrzysk w Pekinie. Znalazł Lozano. I zapowiedział jedynie weryfikację dokonań zagranicznego trenera po dwóch latach. Ta przebiegła lepiej niż pomyślnie. Po 30 latach Polska znów zagrała w finale MŚ.

 

Jeśli dziś PZPS rzeczywiście kombinuje, żeby Lozano zwolnić, wracamy do wieków ciemnych, w których polski działacz z zimną krwią dobijał reprezentację kraju właśnie wtedy, gdy ta najbardziej potrzebuje wsparcia.

Odnośnik do komentarza

Zmienianie trenera teraz jest głupotą. Jak nie pojedziemy na igrzyska to owszem, jak awansujemy to ewentualnie po igrzyskach (w zależności o wyniku). Niestety naszym "działaczom" w PZPS odpieprza tak jak tym z PZPN. Trener jest spoza zamkniętego kręgu i nie nasz to od razu jest niewygodny.

Odnośnik do komentarza

Nawet po porażce w tym turnieju, zwolnienie Lozano byłoby najgłupszym ruchem PZPS. Zgadzam się z Siouxem, że trener spoza kręgu prezesa i współpracowników po każdym potknięciu jest typowany do zwolnienia, a "naszemu" człowiekowi wybaczy się wszystko.

Poza tym słusznie prawi Supergigant: "w takiej sytuacji jak dziś, za pięć dwunasta, za idiotyzm uważalibyśmy każdą próbę zmiany trenera, nawet gdyby był nim Waldemar Wspaniały". Najważniejszy jest teraz spokój w przygotowaniu do kolejnych turniejów.

Odnośnik do komentarza

No i Serbia pokonała Hiszpanię 3:2 czym zapewniła sobie awans do IO :)

Mecz przebiegał w typowo siatkarskim stylu - Hiszpanie wygrali dwa pierwsze sety (drugi bardzo łatwo), po czym spuścili z tonu i Milijkovic i spółka spokojnie ich ograli :)

 

W lutym odbędzie się losowanie turniejów interkontynentalnych.

 

A we wtorek kobiety zaczynają walkę o Igrzyska :polska:

Odnośnik do komentarza
Dość niespodziewanie Dorota Świeniewicz, najlepsza siatkarka Europy w 2005 roku, nie znalazła się w kadrze Polski na kontynentalny turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Pekinie, który odbywać się będzie w niemieckim Halle.

Trener Marco Bonitta nie powołał Świeniewicz, ale nie zamknął jej drogi do kadry. Sama zawodniczka po decyzji włoskiego szkoleniowca postanowiła zakończyć jednak reprezentacyjną karierę.

 

- Bonitta to Pan Nikt! Powiem szczerze, że takiego typa jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam! - powiedziała Świeniewicz na łamach "Głosu Wielkoplskiego".

Zapytana o to, jak przebiegała rozmowa, podczas której Bonitta powiedział, że Świeniewicz nie jedzie na turniej kwalifikacyjny, odparła: - Zapytałam, czy jadę na turniej, bo igrzyskom podporządkowałam sportowe życie. Powiedział, że nie. Że przegrałam rywalizację. Głupio mi to powtarzać, ale powiedziałam – że jest kawałkiem g...a! Wyszłam do swojego pokoju, zabrałam synka, rzeczy, no i wróciłam do domu.

 

Więcej szczegółów w "Głosie Wielkopolskim"

 

za onet.pl

 

O matko :doh!: Co za chamówa i prostactwo. Po prostu chyba najgorsze odejście z kadry jakie widziałem. Mam nadzieję, że Świeniewicz pozostanie w swoim postanowieniu o zakończeniu kariery reprezentacyjnej i już jej nie zobaczę z orzełkiem na piersi.

Doceniam jej klasę sportową ale styl jej odejścia jest poniżej jakiejkolwiek krytyki.

Odnośnik do komentarza

Ciekawostką jest, że wywiad przeprowadzał niejaki Paweł Zarzeczny, człowiek znany z kontrowersyjności :)

Cały wywiad:

Paweł Zarzeczny: Kto to jest Marco Bonitta?

 

Dorota Świeniewicz: Kto? Pan Nikt!

 

Ten Pan Nikt właśnie skreślił Panią z reprezentacji Polski. Najlepszą siatkarkę Europy, Polski, kapitana drużyny…

 

To dla mnie niepojęte. Powiem szczerze, że takiego typa jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam!

 

Była Pani na zgrupowaniu i dzień przed wyjazdem trener zaprosił Panią na rozmowę. Jak przebiegała?

 

Krótko. Zapytałam, czy jadę na turniej, bo igrzyskom podporządkowałam sportowe życie. Powiedział, że nie. Że przegrałam rywalizację.

 

I co Pani na to?

 

Że jest – głupio mi to powtarzać, ale – że jest kawałkiem g...a! Wyszłam do swojego pokoju, zabrałam synka, rzeczy, no i wróciłam do domu.

 

Była Pani w formie?

 

Tak. Znam swoją wartość. Nie wyszedł mi tylko ostatni trening. Julek, roczny synek, który ze mną jeździ na zgrupowania i turnieje, miał 39 stopni gorączki. Wiem, że powinnam rozdzielić sprawy prywatne od zawodowych, ale nie umiałam się skupić tylko na odbijaniu piłki. Myślałam o nim. Bonitta te troski lekceważył. Powiedział, że dzieci zawsze chorują, że to nic wielkiego. I to mówi człowiek, który z Pucharu Świata uciekł do domu, do chorej żony, zostawił zespół na cztery mecze. Jego rodzina była wtedy ważna. A teraz moja – wcale.

 

Może jednak niepotrzebnie jeździła Pani na kadrę z dzieckiem?

 

Niczego nie żałuję. Raz synka nie zabrałam. Po kilku tygodniach wracam do domu, a Julek mnie nie poznaje, taty też, szuka oczami dziadków, którzy z nim byli! [tatą Julka jest Marek Brandt, były menedżer reprezentacji, tłumacz Bonitty – red.]. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej rozstań. Jednak łatwo nie było. W Belgii, na mistrzostwach Europy, Bonitta chciał wyrzucić Julka z nianią z hotelu, bo nie miał gdzie położyć swoich kolesiów z Włoch, których pojawiało się coraz więcej i więcej.

 

Nie przesadza Pani?

 

Nie, bo on się kompromitował. Na przykład zatrudnił sobie Włocha na asystenta, lecz pracowała tam przecież Magda Śliwa. No to, żeby ją wywalić, ale nie dać stracić finansowo, na powrót zrobił z niej zawodniczkę na Euro, posłał na boisko, a ona zagrała – no znów muszę przeprosić, lecz tak mówią dziewczyny – figurę g...a.

 

Bonitta to zły trener? Zdobył z Włoszkami mistrzostwo świata.

 

Moim zdaniem się pogubił, stracił rozum, a teraz i chęci. Jak zaczynał, a razem z mężem pomagaliśmy mu się w Polsce zaaklimatyzować, to miał żar w oczach. Każdy trening był najważniejszy, każde zagranie omówione. Teraz to cień tamtego faceta. Głupkowate dowcipy, tak jakby tracił grunt pod nogami, bo wie, że już jest pozamiatane, że igrzyska uciekają, a po to był sprowadzony i za to dostał duże pieniądze. Co do trenerki, to niewątpliwie fachowiec, ale psycholog żaden. Żadnego porównania z Niemczykiem. Żad-ne-go!

Odnośnik do komentarza

Największe problemy są z atakiem bo w każdym meczu i większości setów Polki mają zastój w zdobywaniu punktów i atak wygląda słabo. Serbki wczoraj z Rosjankami mimo porażki pokazali sporo walki i będą dzisiaj bardzo groźne. Jeżeli poprawiona zostanie skuteczność ataku to myślę, ze będzie finał dla Polek.

Odnośnik do komentarza

przede wszystkim trzeba wyeliminowac mozliwie najwiecej sytuacji, w ktorych nasze dziewczyny popelniaja niewymuszone bledy (brak komunikacji, utrata koncentracji, etc...) bo Serbki zdecydowanie rzadziej popelniaja tego typu bledy i nie chcialbym zeby wlasnie ten element zawazyl na tym, ktora druzyna awansuje

Odnośnik do komentarza

Bardzo dobry mecz Polek po za końcówką pierwszego seta gdy dramatycznie spadła skuteczność w ataku i Serbki to wykorzystały. Ale później to popis gry Polek zwłasza na zerwisie gdzie Barańska i Skorupa w pył rozbiłały rywalki. Dzisiaj finał z Rosją i jedem dobrej myśli tylko, żeby Polki nie wystraszyły się tego wielkiego bloku to będzie dobrze.

Odnośnik do komentarza

kto mi powie, po co bonita tak dlugo trzymal Sadurek na boisku?? Jak dla mnie to jej gra jest glowna przyczyna porazki, tak samo jak slabej gry w meczach przeciw Serbii i Turcji. Ona w tym turnieju rozgrywala wrecz fatalnie. Jej rozegranie w 5. secie to juz byla calkowita porazka, tylko co miala dac jej zmiana przy stanie 6 - 12 w plecy to nie mam pojecia:/ Cud byl w 4. secie, w 5. trzebabylo grac swoje, spokojnie, konsekwentnie, a szczegolnie uwaznie w ataku, bo reszta nam wychodzila, tylko atak i rozegranie bylo bardzo zle. Niestety nasze tego nie poprawily i skonczylo sie jak sie skonczylo:/

Miejmy nadzieje ze nastepna szanse nasze wykorzystaja, ale szkoda ze nie wykorzystaly okazji pokonania nie najlepszej dzis Rosji:/

Odnośnik do komentarza

Za "Onet.pl":

 

"W niedzielę, w finale, mistrzynie świata zagrają z Polkami. Po wyeliminowaniu z turnieju Niemek polski zespół, nawet w przypadku niepowodzenia w finale, będzie miał jeszcze jedną szansę walki o igrzyska - w maju, w turnieju interkontynentalnym w Tokio (17-25 maja).

W stolicy Japonii wystąpi osiem drużyn: gospodarz, Tajlandia, Korea Południowa, Kazachstan, dwa najwyżej notowane w rankingu FIVB zespoły z Europy, Dominikana oraz przedstawiciel Afryki lub Ameryki Południowej. Turniej interkontynentalny zostanie połączony z azjatyckim kontynentalnym.

Awans uzyskają trzy czołowe drużyny z turnieju interkontynentalnego i zwycięzca azjatyckiego."

 

Drugi oprócz Polski zespół europejski to chyba Serbia? Tak czy inaczej z Interkontynentalnego awansują trzy ekipy więc Polska nie powinna mięc problemu w wyjazdem do Chin. Mam nadzieję... :-k

 

P.S. Szkoda dzisiejszego meczu, ale chwała dziewczynom za wspaniałą walkę.

Odnośnik do komentarza

Polki grały bardzo dobre mimo porażki. 2 sety przegrane po wyrównanej walce i w końcówkach gdzie zabrakło albo skuteczności w ataku albo trochę szczęścia. Następne dwa sety to popis Polek gdzie wygrały do 11 i po świetnej walce doprowadziły w 4 secie do 5 seta. Świetnie rozpoczęły ale nagle w ataku wszystko siadło i już mimo, że próbowały to nie udało się nadobić. Szkoda zmarnowanej szansy ale jest jeszcze szansa w maju. Z taką grą w maju problemów być nie powino.

Odnośnik do komentarza

Atak siadł powiadacie? I macie rację, główna przyczyna porażki to fatalna postawa Podolec w ataku. Nie wiem, dlaczego tak długo pozostawała na parkiecie? I dziwi mnie, że ciągle grano na nią piłki, kiedy wiadomo było, że w decydujących momentach wszystko spieprzy...

Nic to... Z taką grą nasze dziewczyny na 100% awansują do Igrzysk, należą im się za ten turniej duże brawa!

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czy tego nie było, ale...

 

Reprezentantka Rosji w siatkówce zamierza zmienić płeć?

Atakująca siatkarskiej reprezentacji Rosji Natalia Kulikowa przyczyniła się w niedzielę do porażki Polek w przedolimpijskim turnieju w Halle. Wszystko wskazuje, że za rok będzie mogła występować już tylko w zawodach dla... mężczyzn!
Świadczą o tym nie tylko wyraźnie męskie rysy zawodniczki. Sama zawodniczka ma być poważnie zainteresowana zmianą płci w ciągu najbliższego roku - takie rewelacje przekazał z Niemiec korespondent "Przeglądu Sportowego".

Tajemnicą poliszynela jest jednak, że Kulikowa w ostatnich latach wyraźnie się zmieniła. Nosi wyłącznie męskie ubrania i chce, by ją nazywano Maks. Natasza ma zresztą taki pseudonim wśród kibiców Samorodka, komentujących wydarzenia na internetowym forum klubowym.
W oficjalnych wywiadach z Kulikową temat nie istnieje. Zawodniczka opowiada o sporcie, klubie z Chabarowska i zaletach gry w reprezentacji Rosji. Pytana, co będzie robić po zakończeniu kariery, zdradza plany życiowe: - Na pewno nie zostanę trenerką - stwierdziła na łamach "Sowietskiego Sportu". - Po odejściu z siatkówki chcę rozkręcić własny biznes.

I już wiadomo, co to będzie. Natasza albo zajmie się interesem związanym z samochodami, albo otworzy... salon piękności.

Więcej w "Super Expressie"

Odnośnik do komentarza

Warto wspomnieć o wczorajszych występach naszych drużyn w europejskich pucharach. Do małej sensacji doszło w Treviso, gdzie Jastrzębski Węgiel w meczu piątej kolejki grupy E Ligi Mistrzów pokonał utytułowany zespół Sisley'a 3:1. :jupi: Nie jest to może triumf na miarę wygranej Częstochowy z Iskrą - Włosi mieli już zapewniony awans, ale pokonanie drużyny, która miała wczoraj w swoim składzie takich siatkarzy jak: Cisolla, Pujol, Papi, Horstink, Hubner (Fei - na trybunach :keke:) musi cieszyć.

Drugi świetny mecz w ciągu kilku dni (wcześniej z Bełchatowem) zagrał Prygiel. Widząc go w takiej formie powoli zmieniam zdanie co do jego przydatności w kadrze. Skoro wiemy, że zmiennikiem Wlazłego nie będzie Szymański (przynajmniej póki selekcjonerem jest Lozano ;)) to może warto jeszcze raz pomyśleć nad obecnością Roberta - o ile taką formę utrzyma do kwalifikacyjnego turnieju.

 

W drugim mecz z udziałem Polaków AZS Częstochowa pokonała rumuński zespół Tomis Constanta 3:0 (25:16, 30:28, 25:18) w 1/4 finału Pucharu CEV. Rewanż 31 stycznia w Rumunii.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...