Skocz do zawartości

Marynia mierzwi w zamyśleniu włosy odciętej głowy 517 ofiary. Myśli o fretkach i przemijaniu.


Feanor

Rekomendowane odpowiedzi

Różnie ludzie sobie radzą bez prawka i samochodu, zależy to od osoby i sytuacji życiowej, ale mam takich znajomych, małżeństwo z 4-letnią córką i to jest jakaś porażka. Non stop ktoś musi po nich przyjeżdżać i później ich odwozić - czy to święto, czy obiadek u rodziców, czy wizyta u lekarza itp. Więc w ich przypadku to jest porażka, ale oczywiście ludzie mogą sobie jakoś inaczej w życiu radzić. Osobiście męczyły mnie strasznie te okresy, gdy nie miałem auta i głupia wyprawa do sklepu to dojście do przystanku, wyczekanie autobusu, podróż, dojście do supermarketu, z siatami na przystanek, czekanie na autobus, podróż, dojście do domu z przystanku. Ok. godzina wyjęta z życia, autem skracam to do max. 30 min, nie wspominając o komforcie.

Odnośnik do komentarza

Gdybyśmy mieszkali na archipelagu jakimś, (albo kraju ze słabo rozwiniętym transportem w przypadku prawa jazdy), to może tak. A tak to dla niepływających mniej atrakcyjne są wczasy nad morzem czy jeziorem i nie chodzą na basen i tyle wpływu na ich życie.

 

Oczywiście, gdybym umiał pływać, to być może podobnie jak w przypadku prawa jazdy mówiłbym, że nie wyobrażam sobie życia bez tego (bo bez prawa jazdy zbytnio sobie obecnie nie wyobrażam, podobnie jak bez znajomości angielskiego), ale nie zmienia to faktu, że żyć można bez tych umiejętności i nie odczuwać większego dyskomfortu.

Odnośnik do komentarza

 

A opowiesz jak jest faktycznie? Bo nie wiem ile w tym prawdy, a ile "dziennikarstwa".

 

Ile w tym "dziennikarstwa" można się domyślić po takich zwrotach jak: takie krążą opowieści, od miesięcy ma dziać się (...), Malmo, według niektórych, awansowało (...), choć nie do końca jasne są to dane, słychać opinie. I to tylko z pierwszych dwóch akapitów.

 

Sądzę, że taki początek może być wywołany dosyć mocnym zderzeniem z inną kulturą i przekrojem społeczeństwa w porównaniu do tego, co mamy w Polsce. Przyznam też, że i dla mnie na starcie jak zamieszkałem w Malmo, było to dla mnie małym szokiem. Jednak po dwóch tygodniach do wszystkiego się przyzwyczaiłem.

 

Tej nowej fali imigrantów, o których wspomina autorka, nie traktowałbym jako coś wyjątkowego od tych grup, które przybyły tam wcześniej, czy też od... samego siebie. Ja również na początku trzymałem się blisko siostry, kolegi (Polak) i koleżanki/nauczycielki (Dunka), bo zwyczajnie bariery były dla mnie za trudne do przeskoczenia, przede wszystkim ta językowa. Po dwóch/trzech miesiącach, gdy już zacząłem coraz swobodniej porozumiewać się moim (prawie :)) szwedzkim, się to zmieniło i nie chodziłem do sklepu tylko z banknotami o tym większym nominale (serio).

 

Nie chcę też tutaj pisać o skrajnościach, bo na pewno jakiś procent tych imigrantów się nie zasymiluje i będzie robił problemy, ale to zdecydowanie za mało, aby na tej podstawie wysuwać wnioski o tym, że ogólnie ich przyjazd tam, może przynieść jedynie negatywne skutki, albo że minusy przykrywają plusy.

 

W temacie o wydarzeniach w Paryżu z 2015 r. napisałem o moich doświadczeniach ze Szwecją, gdy tam mieszkałem trochę dłużej, i przyznam że teraz, gdy wpadam do Malmo na kilka dni (czy to do Danii), to za wiele się nie zmieniło na przestrzeni kilku ostatnich lat z perspektywy zwykłej osoby przechadzającej się ulicą.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...