Skocz do zawartości

Per aspera ad astra


jmk

Rekomendowane odpowiedzi

Dziś mi się śnił Twój opek, że wlazłem a Ty prosiłeś o zmianę nazwy tematu, ale już nie pamiętam na jaki :keke:


 

 

Gomorra miała dwa sezony, ciekawe na ile starczy mi pomysłów?

Myślę, że bohaterowie oraz wydarzenia same powinny pchnąć to do przodu.

Odnośnik do komentarza

To już chyba uzależnienie ;).

 

---

 

Jak tak można? Rozgrywam mecz ligowy, kiedy trzech moich graczy musi jechać na zgrupowanie reprezentacji i to dwóch snajperów - Cox i Silva. No przecież to jest nie do pomyślenia w normalnej piłce. Skoro ja się wściekłem to wyobraźcie sobie co czuł w tym momencie Walter... po chwili wykonywał kilka telefonów, ale okazało się, że sprawa jest nie do przeskoczenia.

 

Musiałem zatem wstawić innych zawodników do składu, weszli Bocalon i Mobillio, a więc moi rezerwowi, ale to jednak półka niżej niż ci, którzy musieli wyjechać. Skład wyglądał nieco eksperymentalnie, ale musieliśmy sobie radzić w tych warunkach.

 

Jechaliśmy przecież do Ternany, a więc nie było do jakiś super groźny przeciwnik, a wręcz... przeciwnie. Niestety pierwsze 45 minut dosłownie przespaliśmy. Na nasze szczęście rywale też i wynik brzmiał zero do zera.

 

Po zmianie stron do boju ruszyli gospodarze i już w 61. minucie wyszli na prowadzenie. W tej samej minucie kolejny dramat, kontuzji doznaje Mobillio, a ja nie mam żadnego snajpera na ławce. Cóż, nie mam nawet ofensywnego pomocnika! Kogo mam tam wstawić? Wybór padł na 19-letniego... lewego obrońcę. Wiecie jaką radość poczułem w momencie, kiedy w 73. minucie to właśnie Bertoldi strzelił gola, który tego dnia dał nam remis?

 

Ternana Calcio - Avellino 1:1 (Avenatti - Bertoldi)

 

Mannone - Pisano, Cionek, Zuparić, Visconti - Arini, Lollo, Paghera, Insigne - Mobillio, Bocalon

Odnośnik do komentarza

Siedemnastego grudnia gramy ostatni mecz w tym roku, następny rozegramy dopiero czternastego stycznia. Oznacza to mniej więcej tyle, że będzie do końca grudnia na pewno urlop, a jak urlop to i... no właśnie. Dzięki znajomościom tu i ówdzie udało się zaplanować na 17 grudnia moje własne wesele. Będziemy starali się przełożyć spotkanie z Vicenzą na piątek, ale nawet jeśli nie to najpierw mecz na własnym stadionie, a potem do kościoła no i na wielkie przyjęcie, gdzie weźmie udział pewnie większość Avellino.

 

Na spotkanie z Ceseną wreszcie wrócili niedostępnie przez reprezentację gracze, a więc przede wszystkim moje dwie armaty z przodu, Cox I Joao Silva. Od początku meczu przejmowaliśmy inicjatywę, ale to powoli jest codzienność, mam wrażenie, że jest tak samo jak było w Serie C... mniejsza, ale do przerwy było dalej 0:0.

 

Dopiero w 66. błysk geniuszu objawił dopiero Joao Silva, który wyprowadził nas na prowadzenie. Od wtedy zaczęło nam się układać, a rywal oczywiście nawet nie starał się odrobić start. W doliczonym czasie gry wynik meczu przypieczętował Cox.

 

Avellino - AC Cesena 2:0 (Joao Silva, Cox)

 

Mannone - Pisano, Williams, Zuparić, Visconti - Arini, Lollo, Paghera, Insigne - Cox, Joao Silva

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Kolejne spotkanie graliśmy na wyjeździe z Virtus Entella, ciekawy przeciwnik, ale bez kibiców. Na mecz z nami przyszło tam jedynie dwa tysiące trzysta osób. Przy blisko dziesięciu tysiącach jakie odwiedza nasza stadion wygląda to bardzo blado.

 

No, ale my jesteśmy też liderem, gramy pięknie i mam nadzieję, wreszcie zakosztujemy walki o Serie A. Najpierw musieliśmy jednak pokonać ten zespół, który nie ma kibiców. Już w 35. minucie wyszliśmy na prowadzenie, kiedy gola zdobył niezawodny Simon Cox. Było to już jedenaste ligowe trafienie Irlandczyka, a zagrał meczów piętnaście. Niesamowity jest. Właśnie takiej strzelby nam brakowało przed rokiem. Mało tego, przypomnę, że Simon przyszedł do nas za całkowite zero euro, co tym bardziej pokazuje, że wykazałem się świetnym instynktem. Udało nam się taki rezultat dowieść do końca. Był to nasz kolejny mecz bez porażki, w efekcie dalej mamy serię czternastu meczów bez porażki z rzędu. W lidze jednak zajmujemy drugie miejsce, tracimy dwa punkty do Cagliari i mamy też dwa przewagi nad Pro Vercelli i Modeną. Do końca roku jeszcze cztery mecze.

 

Virtus Entella - Avellino 0:1 (Cox)

 

Mannone - Pisano, Williams, Zuparić, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Insigne - Cox, Joao Silva

Odnośnik do komentarza

Trzynaście stopni w grudniu, tego mi brakowało w Polsce. Zazwyczaj tam bywało już na minusie, śnieg i tak dalej. Tutaj jest ciepło, czuć lekkie podmuchy wiatru, a więc pogoda idealna do gry w piłkę. Dopinamy też już ostatnie szlify do naszego ślubu, a przede wszystkim podróży poślubnej, wybór padł na wyspy Barbardos, mamy nadzieję, że sobie tam wypoczniemy i nasze małżeństwo się dotrze.

 

Tymczasem w lidze graliśmy z Pavią. Liczyłem na pewne zwycięstwo i tak też zapowiadało się po początku spotkania, bo już w 13. minucie Joao Silva dał nam prowadzenie. Trochę jednak spoczęliśmy na laurach i muszę przyznać, że widać powoli już zmęczenie tą rundą, ale nie ma się co dziwić, tutaj w Serie B gra się naprawdę wiele spotkań. Zabrakło nam też koncentracji pod koniec spotkania i w 88. minucie gości doprowadzili do wyrównania. Niestety już się nie podnieśliśmy, zabrakło czasu, więc musimy zadowolić się tylko remisem.

 

Avellino - Pavia 1:1 (Joao Silva - Ferretti)

 

Mannone - Pisano, Williams, Zuparić, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Insigne - Cox, Joao Silva

Odnośnik do komentarza

Ostatnio w opisie zawarłem, które miejsce zajmujemy i ile tracimy ;) Na razie połowa sezonu za nami, na awans liczymy.

 

Jasne. Po prostu chciałem, aby tak to wyglądało, jako... cisza przed burzą, czas wyciszenia, zajmowania się jedynie piłką i przygotowaniem do wesela, a potem... :) Mam nadzieję, że czytelnicy są ze mną i będą czytać dalej :).

Odnośnik do komentarza

W Mikołajki chciałbym spędzić ze swoją przyszłą żoną, ale niestety taka praca, która nie pozwala na to. Dokładnie szóstego grudnia graliśmy kolejne ligowe spotkanie, tym razem na własnym obiekcie podejmowaliśmy FC Crotone i byliśmy bardzo pewni zwycięstwa.

 

Francesca już miała wybraną suknię ślubną, ale oczywiście nie mogłem jej widzieć wcześniej, bo przynosi to pecha. Całe szczęście zmieniło się nastawienie jej rodziców do mnie, którzy jakoś chyba było nie było, zaakceptowali już to, że się pobieramy i za bardzo nie mają wyjścia. Muszę przyznać, że bardzo wiele zostawiłem na głowie Franceski, ale mam nadzieję, że sobie kobieta poradzi, obrotna jest.

 

Tymczasem graliśmy ligowy mecz. Już w 23. minucie spotkania wyszliśmy na prowadzenie po świetnym uderzeniu Pisano, prawy defensor złamał akcję ze skrzydła do środka i przepięknie uderzył w światło bramki. Chwilę później było już 2:0 po golu Joao Silva. Portugalczyk nieco przygasł przy Coxie, ale chyba mu to służy, bo zeszła z niego taka presja i gra coraz lepiej. Wtedy odpowiedzieli goście swoim kontaktowym golem, o dziwo im się to udało, bo ogółem przez cały mecz strzelili celnie na naszą bramkę tylko dwa razy. Po zmianie stron jeszcze raz strzelił Silva, a zwycięstwo, pewne zwycięstwo przypieczętował Cox.

 

Avellino - FC Crotone 4:1 (Pisano, Joao Silva 2x, Cox)

 

Mannone - Pisano, Cionek, Zuparić, Visconti - Arini, Williams, Della Rocca, Insigne - Cox, Joao Silva

Odnośnik do komentarza

Modena to piękne miasto. Przybyliśmy tutaj dzień przed planowanym meczem, aby spokojnie sobie pozwiedzać to piękne miasto, a zarazem potęgę gospodarczą regionu, a pewnie i kraju. Taco chodził uradowany od samego rana, zazwyczaj go widywałem w takim nastawieniu, kiedy załatwił jakiś dobry interes. Nie inaczej było tym razem. Mówił, że nie mógł już wytrzymać i musi mi dzisiaj dać prezent ślubny. Tak się właśnie złożyło, że w Modenie swoją siedzibę ma Ferrari... nie lubię się chwalić, ale musicie przyznać, że moje nowe cacko robi wrażenie. Oczywiście Taco kupił sobie również nową zabawkę, ale bardziej pasującą do niego.

 

Ma facet gest, co? W świetnych nastrojach udaliśmy się do Carpi, gdzie bardzo znany jest także przemysł tekstylny i tutaj udało mi się dobrać odpowiedni, szyty na zamówienie oczywiście garnitur. W końcu to nie będzie byle jaki ślub, to wesele człowieka z klanu, nie?

 

W szampańskich nastrojach udaliśmy się na samo spotkanie z Carpi. Moim zawodnikom chyba udzielił się nasz nastrój, gdyż już w 14. minucie Joao Silva dał nam prowadzenie, a nasz zespół grał jak z nut przez całe spotkanie, praktycznie zamykając przeciwnika na jego własnej połowie. Jeszcze przez przerwą Zuparić podwyższył wynik meczu i na drugą połowę mogliśmy wyjść nieco bardziej odprężeni, ale nie na tyle, aby wdarło się całkowite rozluźnienie, dlatego też nie straciliśmy żadnej bramki i pewnie wygrywamy to spotkanie.

 

Carpi - Avellino 0:2 (Joao Silva, Zuparić)

 

Mannone - Pisano, Cionek, Zuparić, Visconti - Arini, Williams, D'Angelo, Insigne - Cox, Joao Silva

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

A wiecie, że chociaż mam to niedbale w wordzie, z dużymi przerwami i bez formatowania tekstu, ale jednak... ten opek zajmuje mi już 76 stron czcionką 11 ;).

 

---

 

Moja przyszła żona zajmowała się przygotowaniami do wesela, do dopięcia wszystkiego na ostatni guzik. Ja miałem tego dnia mecz, który udało się przełożyć na godzinę 15:00, a mszę w kościele mieliśmy dopiero na 19:00, więc "spokojnie" powinienem zdążyć. Wszystko miało być z przepychem, moi znajomi z klanu przecież by się obrazili, gdyby jeden z nich brał ślub w nędznych warunkach. Kościół był pięknie przystrojony już od rana, niech skorzystają też inni, w całym Avellino żyli tym. Wszyscy zbierali się już wokół kościoła dużo wcześniej, frekwencja na stadionie też wynosiła koło 10 tysięcy ludzi, tego dnia bilety były sprzedawane za darmo. Chodziły plotki, że pod kościołem mafia będzie sypać banknotami euro na lewo i prawo.

 

Oczywiście Francesca nie była zadowolona, że nawet w ten dzień nie jestem tylko dla niej, ale musiała się z tym pogodzić. W końcu miała tego dnia wszystko, czego chciała, oprócz oczywiście mnie. Byłem w świetnym nastroju i liczyłem, że nic mi tego dnia nie zepsuje, łącznie z moimi piłkarzami, którzy chyba rozumieli stawkę tego dnia.

 

Już w siódmej minucie Joao Silva strzelił pierwszą bramkę dla nas tego dnia i uradowany wpadł w moje ramiona, a po chwili była powtórka, tym razem strzelcem Simon Cox. W osiem minut strzeliliśmy już dwa gole i wiedziałem, że będzie pięknie tego dnia i szampany otworzymy jeszcze przed wejściem na salę weselną. W 15. minucie po raz drugi w tym meczu do siatki rywala trafił Simon Cox, który jak widać zadomowił się u nas na dobre. Dopiero po 20. minutach goście doszli do głosu, chyba powstali po takim ciężkim ciosie z początku meczu i pokazali pazury, strzelając do przerwy jeszcze dwa gole. Wynik zatem do końca nie zadowalał, bo mieliśmy 3:0, a daliśmy sobie wpakować dwie bramki.

 

Musiałem przemówić do rozsądku swoim piłkarzom, ale miałem wrażenie, że wiedzą co mają robić. Dopiero w 67. minucie Williams dał nam pewien komfort podnosząc prowadzenie o dwa gole, a Vicenza sama się pogrążyła na dziesięć minut przed końcem zdobywając bramkę samobójczą. Piękny wynik na zakończenie rundy i w tym wielkim dla mnie dniu. Po 21. kolejkach mamy 43 punkty, liderujemy w Serie B, drugi zespół traci do nas dwa oczka. A teraz idziemy na...

 

Avellino - Vicenza Calcio 5:2 (Silva, Cox 2x, Williams, sam.)

 

Mannone - Pisano, Cionek, Zuparić, Visconti - Arini, Williams, Della Rocca, Insigne - Cox, Joao Silva

Odnośnik do komentarza

Oczywiście szampan w szatni lał się nie tylko ze względu na dzisiejsze zwycięstwo oraz to, że zostaliśmy liderami na Serie B na całą zimę, ale także z tego mojego osobistego względu - ślubu.

 

Wszystko dopięte na ostatni guzik, cała śmietanka, nie tylko z Avellino, ale także z Neapolu zjechała się tego dnia, aby życzyć mi szczęścia na nowej drodze życia. Uroczystość odbyła się oczywiście najpierw w kościele, kiedy powiedzieliśmy sobie sakramentalne "tak", poczułem się jakoś tak... dziwnie, jakoś cieplej mi się w środku zrobiło. Gdy tylko wyszliśmy przed budynek kościoła obsypano nas... banknotami euro, a potem najwierniejsi z kibiców Avellino odpalili wiele rac, w końcu też czuli, że jestem jednym z nich, zaakceptowali mnie jako tutejszego.

 

Najciekawsze było jak zwykle wesele, nawet nie wiem ile ostatecznie zaprosiliśmy osób, tysiąc? Półtora? A do tego obok wynajęliśmy teren, gdzie dostarczyliśmy jedzenie i alkohol, dla wszystkich chętnych mieszkańców miasteczka. Chyba nie muszę zaznaczać jak bardzo nas tutaj lubią? My wydamy pieniądze raz, oni nam to oddadzą w ciągu roku, a i tak będą szczęśliwy, że dostali coś "za darmo".

 

Wesele było typowe, włoskie wesele, podobno do polskiego, wszyscy się upili, ale we Włoszech, a zwłaszcza tutaj w tych okolicach na alkoholu się kończy. Kuzyn Franceski chyba polubił nasze klimaty, widziałem jak dość długo rozmawiał z Taco, a przecież ten koleś to dość specyficzna osoba. Andrea, bo tak nazywa się ów kuzyn nigdy mnie nie lubił, miał podobne zdanie o mnie co rodzice mojej wybranki, ale chyba bał się o tym powiedzieć, on nie mógł, oni mogli.

 

Na piętrze mieliśmy zarezerwowane pokoje dla wszystkich, aby po weselu mieli gdzie spać. Właśnie Andrea chciał ze mną pójść do jednego z pokoi, żebym mu pokazał, gdzie będzie spał, bo czuł, że niedługo to będzie "jego czas". Kiedy znaleźliśmy się już sami w apartamencie, wyjął z kieszeni biały proszek i zaczął formować ścieżkę.

 

- Ty ćpasz Andrea? Ty?

 

- Nie wiedziałem, że to takie dobre jest, stary. Taco mi dał... mocne.

 

- Jak od Taco to musi kopać, coś mówił ci o pochodzeniu?

 

- Honduras 1:1.

 

- A to skurwysyn, no ale w końcu okazja specjalna.

 

- Chcesz też?

 

- Nie, dzisiaj nie...

 

- No dawaj, w końcu jesteśmy już rodziną, mała kreska.

 

- Dobra dawaj.

 

Wciągnąłem, zakręciło mną strasznie, po chwili leżałem na podłodze i cieszyłem się do sufitu. Wziąłem do ręki jakiś kieliszek, który podał mi Andrea, napiłem się. Strzeliło do głowy jeszcze mocniej. Próbowałem wstać, kiedy oparłem się o łóżko, zobaczyłem uchylone drzwi do łazienki, wstałem, a wtedy wyszła ona... Marianna, miała na sobie płaszcz, ale po chwili go zrzuciła i okazało się, że ten płaszcz to było jedyne jej odzienie w tej chwili.

 

- Marianna, co Ty tu...

 

Obudziłem się na tym łóżku i nie mogłem sobie przypomnieć co się działo dalej. Czy ja.. . z nią... czy to była prawda? Przyszedł wściekły Taco, obwieścił, że Francesca wszędzie mnie szuka i już płacze po kątach, że na swoim weselu złapałem zgon. Odpowiedziałem, że nic mi nie jest, wezmę coś na ból głowy i już wracam do gości. Marianny nigdzie nie było.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Sytuacja jest taka... chcecie śledzić dalsze losy klanu z Avellino? Jeśli tak to muszę się sprężyć, dograć ten sezon do końca i przeniosę się wraz z premierą FM-a do nowej wersji, dodając w edytorze aktualny skład Avellino z tego zapisu i przeniosę się do Serie A albo... jakoś twórczo zakończymy tę karierę ;).

 

---

 

Minęło trochę dni, w sumie nic się nie zmieniło w moim życiu z Francescą odkąd wzięliśmy ślub. Wydaje mi się, że to taka umowna granica, kiedyś miało to większe znaczenie z perspektywy właśnie wspólnego życia, teraz przecież mieszkaliśmy ze sobą już tyle czasu, że sam ślub niczego w tym aspekcie nie zmieniał. Oczywiście duchowo to dalej jest wielkie przeżycie, ale to tylko jeden dzień, później trzeba wrócić do szarej codzienności, która w moim przypadku tych odcieni miała bardzo wiele.

 

Niestety dalej nie mogę dojść do tego, co się stało owej nocy. Trochę mi wstyd przed nową małżonką, że nie wiem czy jej czasem nie zdradziłem czy może jednak zbyt mocno się naćpałem, aby coś pamiętać. Kuzyn Franceski także wyjechał bardzo szybko, nie przyszedł nawet na drugi dzień do nas, ale przecież nigdy mnie nie lubił, więc normalnie bym się tym nie przejmował jednak była to już druga sytuacja, o której nie wiem co myśleć. Pierwsze było to porwanie do Polski.

 

Wróciłem też do klubu, w trakcie przerwy zimowej rozegraliśmy trzy sparingi, pokonaliśmy 5:0 Serino, 4:1 własne rezerwy i przegraliśmy z Carpi 0:2. Czas na rundę rewanżową.

 

 

Odnośnik do komentarza

Podróż poślubna była wyśmienitym wypoczynkiem, praktycznie mogłem zapomnieć o wszelkich troskach, jakie targały mną wewnątrz. Ciągle jednak nie dawało mi spokoju w głębi to, co się stało owego weselnego dnia. Nie mogę przecież zadzwonić do kuzyna Franceski i tak po prostu o to zapytać, bo jeśli to nieprawda to wyjdę na głupka, a jeśli to prawda... to tym gorzej dla mnie.

 

Wszystko jednak zniknęło jednego, pięknego słonecznego dnia, wtedy właśnie moja świeżo poślubiona żona oznajmiła, że faktycznie, oficjalnie - spodziewa się dziecka. Będę ojcem! Coś niezwykłego. Nawet znamy już płeć, będzie to chłopiec, więc powód do dumy jeszcze większy. Rozmyślamy teraz nad imieniem czy ma być typowo włoskie czy typowo... polskie.

Codzienność mijała szybko tak szybko, jak często zmieniały się zachcianki Franceski. Musiałem doglądać jej ciąży, stała się jeszcze bardziej moim oczkiem w głowie. Na dalszy plan nieco zeszły moje biznesy, ale chłopaki z klanu doskonale to rozumieli. Oni też kiedyś byli w takiej sytuacji i wiedzieli, że dziecko to świętość.

 

Mijały też kolejki w Serie B. Nasza forma na początek rozgrywek nie zachwyciła, w pierwszym spotkaniu po zimowej przerwie graliśmy z Novarą i zanotowaliśmy tylko bezbramkowy remis. Natomiast popisy strzeleckie zachowaliśmy na następną kolejkę, kiedy naszym przeciwnikiem był zespół SPAL, wówczas wygraliśmy aż 5:2. Niestety trochę nas to rozluźniło i wykorzystali to rywale, ale dobitnie, bo w kolejnym meczu ulegliśmy i to na własnym obiekcie Cagliari aż 0:3. Dobrze jednak, że pasmo porażek nie zaczęło narastać i już w spotkaniu ze Spezią zanotowaliśmy skromne, ale zwycięstwo. Następnie także pokonaliśmy Brescię 2:1, zremisowaliśmy 1:1 z Virtusem i pokonaliśmy bardzo pewnie Ascoli 3:1. Po 28. kolejkach zajmowaliśmy dalej pierwszą lokatę, teraz mając już pięć punktów przewagi nad drugim zespołem. A Simon Cox miał już na swoim koncie 21 ligowych goli.

 

Avellino - Novara 0:0

SPAL - Avellino 2:5 (Cox 4x, Silva)

Avellino - Cagliari 0:3

Spezia - Avellino 0:1 (Cox)

Avellino - Brescia 2:1 (Paghera, Cox)

Virtus - Avellino 1:1 (Lollo)

Avellino - Ascoli 3:1 (Cox, Paghera, Silva)

Odnośnik do komentarza

Pewnego dnia przyszła do mojego domu paczka od kuriera, odebrała ją moja żona, ale na całe szczęście nie jest wścibska, bo jej nie otworzyła. Wiedziała, że mogę dostać coś, czego nie chciałaby widzieć w związku z moim dodatkowym, a może faktycznie głównym zawodem.

 

W wolnej chwili otworzyłem paczkę. Znalazłem tam jedno zdjęcie, które przedstawiało niedwuznaczną sytuację - ja i Marianna w łóżku. A więc byłem pewien jednego - to nie były omamy to działo się naprawdę. Tym gorzej dla mnie, ale od kogo ta paczka? Anonim, ale był też telefon komórkowy, jeszcze sprzed ery smartfonów i karta sim. W dołączonym liście była zawarta instrukcja, miałem włączyć telefon, a następnie zachowywać się zgodnie z smsami, które miałem otrzymywać w określonych porach. Minęły dwa miesiące, nie dostałem żadnego, chociaż nosiłem telefon cały czas przy sobie, żadnego sygnału, nic kompletnie, nie wiem co jest gorsze...

 

W lidze zremisowaliśmy 2:2 z Pro Vercelli, a potem notowaliśmy już świetną serię. Na początek 1:0 z Perugią na własnym stadionie, a potem już trzy razy z rzędu strzelaliśmy po trzy gole, najpierw 3:1 z Modeną, później już po 3:0 z Pisą Calcio oraz Empoli. Niestety przychodzi też moment załamania formy i tak było w tym okresie, remis 1:1 z Frosinone jeszcze mogłem przełknąć, o tyle porażka na wyjeździe z Salernitaną 1:3 bolała niesamowicie.

 

Do końca sezonu pozostawało siedem kolejek, ale niezwykle istotnych, więc miałem tylko nadzieje, że to tylko chwilowa zadyszka. Póki co jednak mamy sporą przewagę, bo aż osiem punktów nad drugim zespołem.

 

Pro Vercelli - Avellino 2:2 (Silva 2x)

Avellino - Perugia 1:0 (Cox)

Modena - Avellino 1:3 (Silva, Cox 2x)

Avellino - Pisa Calcio 3:0 (Silva 2x, Paghera)

Empoli - Avellino 0:3 (Cox, Della Rocca 2x)

Avellino - Frosinone 1:1 (Paghera)

Salernitana - Avellino 3:1 (Silva)

Odnośnik do komentarza
  • Makk zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...