Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Wrzesień 2021

 

Bilans (Rayo Vallecano): 1-1-3, 6:9

Primera División: 15. [-0 pkt do Espanyolu, +1 pkt nad Albacete]

Copa del Rey: 3 runda, vs. Ponferradina

Finanse: 24,51 mln euro (-1,69 mln euro)

Gole: David Barragán (3)

Asysty: Gabriele Bartolucci, David Barragán, Alberto Ballesteros i Luis Caicedo (po 1)

 

Bilans (Polska): 0-0-1, 1:2

Eliminacje MŚ 2022: piąta grupa [+0 pkt nad Anglią]

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Leeds United [+2 pkt]

Austria: SV Salzburg [+4 pkt]

Francja: St. Etienne [+1 pkt]

Hiszpania: Betis Sewilla [+0 pkt]

Niemcy: Bayern Monachium [+3 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+4 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+8 pkt]

Szwajcaria: Young Boys [+2 pkt]

Włochy: Lazio Rzym [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, Pierwsza runda, 1:0 i 0:0 z Żeljezniczarem; awans, gr. A

- Polonia Warszawa, Pierwsza runda, 1:1 i 0:2 z Herthą Berlin; out

- Radomiak Radom, Pierwsza runda, 1:2 i 1:2 z Heerneveen; out

- Legia Warszawa, Pierwsza runda, 1:0 i 0:2 z Sevillą; out

 

Reprezentacja Polski:

- 01.09, eliminacje MŚ 2022, Anglia - Polska, 2:1

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1399], 2. Brazylia [1378], 3. Wochy [1149]

Odnośnik do komentarza

Na arcyważne spotkanie z Gruzją w Tbilisi przygotowałem parę drobniejszych zmian i jedną niespodziankę, jaką było nieuwzględnienie w meczowej osiemnastce Zorana Halilovicia, który ostatnimi czasy nie zachwycał w reprezentacji. Na środku obrony wreszcie mogłem umożliwić debiut Koniecznemu, na lewej obronie za grającego na naszą szkodę w Londynie Woźniaka wybiegł Fornalik, na prawym skrzydle wystąpił Brodecki, ponieważ Lemanowicz był w kiepskiej kondycji, zamiast Kwiatkowskiego w środku pola zagrał Piątek, a wspomniany wcześniej atak uzupełnił Pawlak.

 

Po pięćdziesięciu sekundach od pierwszego gwizdka stałem jak wryty przy linii bocznej i spoglądałem skonsternowanym wzrokiem w kierunku naszego pola karnego, z którego wybiegała grupa szczęśliwych piłkarzy w bordowych trykotach. Sędzia dał sygnał rozpoczęcia gry, Gruzini przejęli piłkę pod własnym polem karnym, Wróblewski, który zapomniał, że gra na prawej obronie, a nie w ataku, był z niezrozumiałego powodu w polu karnym gospodarzy zostawiając potężną wyrwę na swojej pozycji, a po szybkim kontrataku nasz kapitan Piotrowski zrobił jeszcze jedną dziurę w obronie, co skończyło się golem Chaładze w 50. sekundzie.

 

Podnieceni Gruzini ruszyli co sił murować własną bramkę, a jakby mało było skandalicznego zachowania naszej obrony, w szczególności Wróblewskiego, którego poniosła fantazja, to jeszcze z przodu zaczęliśmy wręcz zabijać nieskutecznością, aż zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem omyłkowo nie zabrałem do samolotu drużyny Rayo, a prawdziwa reprezentacja Polski nadal nie czeka w Chorzowie, gadając między sobą: "gdzież ten szeryf, mieliśmy lecieć do Tbilisi już parę godzin temu, a jego nadal nie ma".

 

Niestety, drużyna, która właśnie grała piach z Gruzją, to była Polska, choć sam nie mogłem w to uwierzyć. Z kolejnymi minutami pracowaliśmy na nagrodę gracza meczu dla bramkarza gospodarzy Tawberidze, ostrzeliwując go bezlitośnie po żebrach, wątrobie i jądrach, tak jak wielokrotnie rozczarowujący dziś Pawlak, równie fatalny Adamczyk, czy w końcu Szymański. Kiedy po półgodzinie nadal na tablicy widniało 0:1, zacząłem się już denerwować, bo naprawdę coś tu było nie tak, a my wyglądaliśmy jak europejski średniak, a nie najlepsza drużyna świata. Ale właśnie w tym momencie, gdy po raz kolejny wpadliśmy w pole karne, Nozadze pośpieszył nam z pomocą i sfaulował Piątka w szesnastce. Gdy z moich łask wypadł Artur Kowalczyk, za rzuty karne odpowiedzialny był Machnikowski, a dziś chyba zapatrzył się w telewizji na Caicedo, bo uderzył prosto w cholernego Tawberidze, ale Mateusz na szczęście umiał wykorzystać okazję do dobitki i nareszcie wyrównał na 1:1.

 

W przerwie pod prysznic odesłałem bezużytecznego Pawlaka, który z doskonałych sytuacji uparcie lutował wprost w Tawberidze aż miło, marnując tyle okazji, że gdyby wykorzystał połowę z nich, po pierwszych 45 minutach byłoby z 4:1 i sprawa rozstrzygnięta.

 

Wobec naszego strzeleckiego impasu z pomocą po raz kolejny musiał nam przyjść Nozadze; słowo daję, mógłbym przysiąc, że nie widziałem nazwiska gruzińskiego stopera na liście naszych zawodników. W 49. minucie nasz cichy bohater w drużynie Gruzji tym razem przewrócił sobie Tomka Adamczyka, a teraz Machnikowski wyciągnął wnioski ze swojej pomyłki i rąbnął po żołniersku przy słupku wysuwając nas na prowadzenie. Teraz trzeba było tylko odskoczyć na dwie bramki i spokojnie wywieźć z Tbilisi trzy punkty.

 

Ale o trzecim golu nie było mowy. Doprawdy nie miałem pojęcia, co się stało z moimi zawodnikami, że nie potrafią znaleźć sposobu na bramkarza gospodarzy, by pokonać go z gry, skoro przecież poprzednio w Chorzowie rozbiliśmy Gruzję 4:0. Najlepszą i najłatwiejszą zarazem okazję tego wieczoru spieprzył po całości Adamczyk, który w sytuacji sam na sam w niegodnym swojej światowej klasie stylu posłał piłkę obok bramki. A na kwadrans przed końcem najpierw Piotrowski beznadziejnym podaniem rozpoczął kontratak rywali, zaś z kompletnie niezrozumiałego dla mnie powodu na naszej obronie zostało zaledwie... dwóch (!!!) zawodników, którzy po prostu nie mieli żadnych szans zatrzymać szarżującej piątki Gruzinów, więc na 2:2 wyrównał Numładze.

 

Myślałem, że zaraz eksploduję przy ławce trenerskiej, tym bardziej, że mimo natychmiastowego nakazu przejścia do totalnej ofensywy resztę meczu przespaliśmy i na własne życzenie oddaliśmy Anglikom pierwsze miejsce w grupie, którego już na pewno nie zajmiemy. Przecież Anglicy frajerami nie są i za cztery dni na pewno nie zremisują, ani nie przegrają z... Azerbejdżanem.

02.10.2021, Michaił Meschi, Tbilisi, widzów: 24 640; TV

EMŚ (9/10) Gruzja [104.] – Polska [1.] 2:2 (1:1)

 

1' W. Chaładze 1:0

30' M. Machnikowski (POL) nw.rz.k.
30' M. Machnikowski 1:1

49' M. Machnikowski 1:2 rz.k.

75' G. Mumładze 2:2

 

Polska: M.Górka 7 – K.Wróblewski 6 (76' A.Brzeziński 6), T.Konieczny 7, M.Piotrowski ŻK 5, D.Fornalik 6 – M.Brodecki 7, R.Piątek 7, P.Szymański 7, M.Machnikowski 8 – T.Adamczyk 7 (69' Ł.Socha 7), M.Pawlak 6 (46' G.Gorząd 6)

 

GM: Mateusz Machnikowski (O LŚ, P L, Polska) - 8

 

W najmniej istotnym spotkaniu naszej grupy Finlandia pokonała Azerbejdżan 2:1, a Anglia w identycznym stosunku wygrała na Wembley z Danią. A my po kompromitacji w Tbilisi mogliśmy już zapomnieć o wygraniu grupy i nurtowało mnie jedynie, czy w tabeli zespołów z drugich miejsc będziemy mieli wystarczającą liczbę punktów, by wymęczyć bezpośredni awans bez konieczności dłubania się w barażach. Cokolwiek, mój humor spieprzył się jeszcze bardziej, choć po ostatnich ekscesach w Madrycie myślałem, że gorzej już być nie może. A nie wiadomo, jak będzie za cztery dni w Chorzowie...

 

Piąta grupa:

1. Anglia – 24 pkt – 24:6

2. Polska – 22 pkt – 39:9

3. Gruzja – 10 pkt – 11:19

4. Dania – 9 pkt – 11:17

5. Azerbejdżan – 7 pkt – 9:34

6. Finlandia – 5 pkt – 11:20

Odnośnik do komentarza

Niespodziewany remis z Gruzją zauważalnie zmącił nastroje, a sytuacji na pewno nie poprawiła kontuzja Tomka Adamczyka, który podczas jednego z treningów już po przylocie do Polski skręcił sobie kolano i musiał opuścić zgrupowanie. W ten sposób przed meczem z Finlandią rozwiązał się jeden z moich dylematów, gdyż słaby występ Tomka w Tbilisi sprawił, że rozważałem możliwość postawienia na innego zawodnika. I tak na murawie Stadionu Śląskiego pojawiła się mocno zmieniona jedenastka: całkowitej wymianie uległa obrona, w której od prawej zagrali Brzeziński, Kowalczyk, Kowalik i Pawłowski, w pomocy na prawym skrzydle wystawiłem Lemanowicza, a w środku pola za Piątka zagrał Kwiatkowski, wreszcie w ataku zestawiłem duet Halilović - Socha, licząc na to, że będą skuteczniejsi.

 

Ale nie byli. Chociaż po chwili zastanowienia to stwierdzenie może być dla nich deczko krzywdzące, ponieważ problemy mieliśmy bardziej w linii pomocy, z której do Zorana i Łukasza docierało po prostu za mało podań, a szczególnie drętwo wyglądaliśmy na flankach, gdzie Finowie zbyt łatwo blokowali nasze rajdy i często wybijali piłki na aut. Po prostu nie mieliśmy na Finlandię pomysłu, przez co cała pierwsza połowa minęła w większości na bezproduktywnym wznawianiem gry z autu na połowie gości, bronieniu się przed kontrami i marnowaniu okazji, jakie raz na kilka-kilkanaście minut sobie wypracowywaliśmy.

 

W przerwie zatem znowu nie było zbyt sympatycznie i znów zmiany zacząłem przeprowadzać już w szatni, gdzie został Socha, którego przez całe 45 minut trudno było w ogóle zauważyć na boisku, i w jego miejsce na drugą połowę zameldował się Krzysiek Malinowski.

 

I tym występem Krzysiek przybliżył się do wyjazdu na mundial w przyszłym roku. Początkowo nasza słaba gra nie ulegała żadnej poprawie, przez co bardzo martwiłem się, że skończymy nudnym 0:0, aż w 65. minucie wywalczyliśmy rzut wolny z 25 metrów, do którego podszedł Malinowski i w sobie tylko wiadomy sposób uderzył pomiędzy zawodnikami w murze, tak że wylatująca z muru piłka kompletnie zaskoczyła Kallio i w końcu objęliśmy prowadzenie.

 

Z czasem Finom zaczynało się coraz bardziej śpieszyć do ataku i sukcesywnie się odsłaniali, aż zaczęliśmy łapać ich kontrami. Dwie z nich zepsuł Halilović podaniami do wracających fińskich obrońców, ale już w pierwszej minucie doliczonego czasu Zoran pięknie się zrehabilitował, wysunął na dobieg Malinowskiemu, a Krzysiek elegancko położył Kallio, minął i wklepał piłkę do pustej bramki, ustalając wynik spotkania na 2:0.

06.10.2021, Stadion Śląski, Chorzów, widzów: 43 527; TV

EMŚ (10/10) Polska [1.] – Finlandia [93.] 2:0 (0:0)

 

65' K. Malinowski 1:0

90+1' K. Malinowski 2:0

 

Polska: M.Górka 7 – A.Brzeziński 7, A.Kowalczyk 8, M.Kowalik 6, Z.Pawłowski 8 – T.Lemanowicz 6 (70' M.Brodecki 7), M.Kwiatkowski 7, P.Szymański 7 (79' G.Owczarek 7), M.Machnikowski 7 – Ł.Socha 6 (46' K.Malinowski 8), Z.Halilović 8

 

GM: Krzysztof Malinowski (OP/N Ś, Polska) - 8

 

Na zakończenie eliminacji Gruzja przegrała u siebie 0:2 z Danią, która pokazała, że jak się chce, to można wygrać w Tbilisi, z kolei Azerbejdżan zgodnie z oczekiwaniami został zjedzony 0:3 przez Anglików. Szczęśliwie okazało się, że jesteśmy najlepsi w zestawieniu zespołów z drugich miejsc, a jako że pierwsze dwie drużyny mają zapewniony bezpośredni awans na Mistrzostwa Świata, mogliśmy już myśleć na spokojnie o Portugalii.

 

Niemniej jednak zwróciłem uwagę na to, że na tym zgrupowaniu zagraliśmy obiektywnie dwa słabe mecze, patrząc stricte na naszą grę, a nie na same wyniki, co mnie poważnie zaniepokoiło. Zacząłem się obawiać, żeby nie stało się z nami czasem to, co już kiedyś spotkało reprezentację Polski, kiedy po świetnych latach 70'tych i pierwszej połowie lat 80'tych nastały chude czasy dla polskiej piłki, które... przerwałem dopiero ja.

 

Piąta grupa:

1. Anglia – 27 pkt – 27:6; Awans

2. Polska – 25 pkt – 41:9; Awans

3. Dania – 12 pkt – 13:17

4. Gruzja – 10 pkt – 11:21

5. Azerbejdżan – 7 pkt – 9:37

7. Finlandia – 5 pkt – 11:22

 

Zespoły z drugich miejsc:

1. Polska – 25 pkt – 41:9; Awans

2. Rosja – 21 pkt – 22:19; Awans

3. Turcja – 21 pkt – 21:10; Baraż

4. Szwecja – 21 pkt – 14:4; Baraż

5. Austria – 19 pkt – 14:7; Baraż

6. Norwegia – 19 pkt – 16:14; Baraż

7. Słowenia – 14 pkt – 13:10; Baraż

8. Belgia – 12 pkt – 11:13; Baraż

Odnośnik do komentarza

Po reprezentacyjnej przerwie pierwotnie mieliśmy zagrać w Madrycie z Deportivo, ale w związku z konfliktem ze spotkaniami międzynarodowymi spotkanie zostało przełożone na końcówkę października, i teraz po kilka dni dłuższej przerwie przypadł nam w udziale drugi z rzędu wyjazdowy mecz z Zaragozą, 9. zespołem poprzedniego sezonu. Znowu przeprowadziłem drobne zmiany, jako że gotów do gry był już Amaral, który natychmiast odesłał na trybuny okropnego Rochę, a uraz stopy Ariasa zmusił mnie do przesunięcia na prawo Barragána i wystawienia Tommasiego na lewej stronie.

 

Teraz na Estadio La Romareda to ja przecierałem oczy ze zdumienia; zaczęliśmy ze środka, Caicedo cofnął do Ballesterosa, ten rozciągnął na lewo, Tommasi oddał piłkę Montanaremu, Pietro podał Serrano, Julio zaś dograł między obrońców do Caicedo, a Luis wbiegł w pole karne i w 17. sekundzie spotkania strzałem przy słupku pokonał Lukasa. W mgnieniu oka stracona bramka zamroczyła gospodarzy, tak że uzyskaliśmy wyraźną przewagę, jakiej w tym sezonie nie mieliśmy nawet w meczu z Barceloną. Nasze pięć minut sławy trwało dalej, a w 7. minucie Amaral zszedł do środka i podał prostopadle do Serrano, który ściągnął na siebie obrońcę i sprytnie wysunął do niepilnowanego dzięki temu Caicedo, który zdobył swojego drugiego gola. Zanosiło się na efektowny wieczór w naszym wykonaniu.

 

I na zanoszeniu się skończyło, bowiem jak w każdym prowadzonym przeze mnie klubie zawsze musi się znaleźć ktoś, kto próbuje zniszczyć wysiłek całego zespołu. Kilka dni temu zastanawiałem się, że skoro gramy tak źle i nie używając głowy, to ciekawe, kiedy zbierzemy pierwszą czerwoną kartkę w sezonie. No i w 17. minucie na moje pytanie odpowiedział Besagno, który dopuścił się zupełnie niepotrzebnego faulu taktycznego i już w szóstej kolejce pierwsze wykluczenie stało się faktem.

 

Oczywiście od tego momentu wszystko walnęło w cholerę, nasza przewaga na boisku znikała z minuty na minutę, a ja uznałem, że od tego, czy uratujemy zwycięstwo, będzie zależało to, czy wyciągnę konsekwencje wobec Besagno za próbę zrujnowania nam meczu, czy tym razem mu odpuszczę. A Amerykanin na pewno musiał się stresować w szatni, bowiem gdy z naszej przewagi nie zostało już nic i na boisku zaczęła zdecydowanie rządzić Zaragoza, tuż przed półgodziną spadł na nas kolejny cios, po tym jak rywale podjęli udaną próbę złośliwego skasowania Caicedo, naszego najlepszego dziś zawodnika, który został zniesiony z boiska z uszkodzoną stopą.

 

Teraz zostaliśmy zneutralizowani w ataku, bowiem Rivas ograniczał się tylko do biegania bez celu i unikania piłki, a jakby tego było mało w 35. minucie William zrobił miejsce Fioremu, który wyszedł sam na sam z López Gómezem i było już tylko 2:1. Gra w drugiej połowie toczyła się przez większość czasu na naszej połowie i często gubiliśmy się w obronie, stwarzając gospodarzom dużo dogodnych sytuacji. Mimo że Zaragoza już dobre dwadzieścia minut przed końcem rzuciła się do ostrej ultraofensywy, w ogromnych bólach zdołaliśmy dowieźć to wymęczone zwycięstwo do końca i mogliśmy świętować drugą wygraną w sezonie.

17.10.2021, Estadio La Romareda, Saragossa, widzów: 30 893

PD (6/38) Zaragoza [19.] – Rayo Vallecano [15.] 1:2 (1:2)

 

1' L. Caicedo 0:1

7' L. Caicedo 0:2

17' N. Besagno (RV) czrw.k.

29' L. Caicedo (RV) ktz.

35' R. Fiore 1:2

 

Rayo Vallecano: A.López Gómez 8 – Amaral 7, F.Fernández García 7, N.Besagno CzK 6, P.Montanari 7 – D.Barragán 7, A.Ballesteros 7 (86' M.Maldonado 6), J.Serrano 9, G.Tommasi 7 – L.Caicedo Ktz 8 (29' Ó.Rivas 6), S.Bakar 7 (18' William 7)

 

GM: Julio Serrano (P Ś, Rayo Vallecano) - 9

Odnośnik do komentarza

Jako pierwszoligowiec udział w Copa del Rey rozpoczynaliśmy od trzeciej rundy, w której los skojarzył nas z trzecioligową Ponferradiną. Teoretycznie nie miał być to zbyt wymagający mecz, więc właśnie dziś postanowiłem przeprowadzić pewien eksperyment. W reakcji na beznadziejną grę środkowych obrońców, którzy notorycznie opuszczali swoje pozycje robiąc miejsce napastnikom rywali za swoimi plecami, zdecydowałem nie wystawiać Besagno z Fernández Garcíą jako klasycznych środkowych defensorów, tylko cofnąć ich jeszcze bardziej, obsadzając jako dwóch libero. Moim zamysłem było zmuszenie ich do gry w linii, czyli prościej rzecz ujmując, sprawienie, że nawet gdy zbierze im się na zwiedzanie boiska, zamiast dublować pozycję defensywnego lub w skrajnych przypadkach środkowego pomocnika, wyjdą "tylko" na pozycję środkowego obrońcy, czyli tam, gdzie chciałem ich widzieć docelowo. Na papierze wyglądało to na sprytne rozwiązanie problemu, więc pozostało mi poczekać, jak moją ideę zweryfikuje praktyka.

 

Przez pierwsze 20 minut wyglądało na to, że trafiłem w dziesiątkę, bo obaj stoperzy posłusznie trzymali się bardziej z tyłu, pozostając w linii nieco za skrajnymi Montanarim i Amaralem, czyli dokładnie tak, jak chciałem, by ustawiali się w defensywie. W międzyczasie w 4. minucie przy niefortunnej interwencji palec złamał sobie López Gómez, a po wymuszonej zmianie śmiało budowaliśmy akcje ofensywne, aż w 16. minucie Montanari zagrał prostopadle w pole karne wprost do Bakara, który uciekł obrońcom i strzałem na dalszy słupek otworzył wynik spotkania. Ale już w 24. minucie za sprawą Fernández Garcíi mina mi ostro zrzedła, gdyż mimo eksperymentalnego ustawienia obu stoperów, mającego zapobiegać wyjściom poza obronę i powstawaniu w ten sposób luk, Francisco i tak wyniosło tam, gdzie powinien biegać defensywny pomocnik, tak że Zamorze nie pozostało nic innego, jak tylko zagrać na wolne pole do Carrasco [1], który musiał jedynie przebiec sam pół boiska i przelobować wychodzącego do niego Castro.

 

Wyglądało na to, że mam po prosu niesamowite szczęście do sprowadzania do klubów beznadziejnych obrońców, którzy nie rozumieją podstawowych zasad gry w obronie. Tak było, jest, i prawdopodobnie będzie. Już myślałem, że będziemy mieli problemy z trzecioligowcem, ale w 38. minucie Fernández González przewrócił w polu karnym Barragána, po czym z jedenastu metrów prowadzenie przywrócił nam Amaral, któremu ostatnio wystarczył ledwie jeden ligowy mecz, by od razu znaleźć się w Jedenastce Tygodnia Primera División. Jeszcze w ostatniej minucie doliczonego czasu rozstrzygnęliśmy losy meczu, gdy Montanari jednym wybiciem wyprawił Bakara za linię obrony, a ten ściągnąwszy na siebie uwagę bramkarza wysunął grającemu pierwszy raz od pierwszej minuty Cabello i było 3:1.

 

Może nie zagraliśmy jakiegoś pięknego meczu, ale wskazanym było się cieszyć, bo np. w innych spotkaniach Zaragoza ośmieszyła się przegrywając z trzecioligowym Ferrolem, a Espanyol Barcelona przegrał w rzutach karnych z grającym w Segunda División A Athleticiem Bilbao.

21.10.2021, Estadio El Toralín, Ponferrada, widzów: 5955

CdR 3R Ponferradina [sDB/1] – Rayo Vallecano [PD] 1:3 (1:3)

 

4' A. López Gómez (RV) ktz.

16' S. Bakar 0:1

24' J. Carrasco 1:1

38' Amaral 1:2 rz.k.

45+3' F. Cabello 1:3

 

Rayo Vallecano: A.López Gómez 6 (4' Castro 7) – Amaral 8, F.Fernández García ZK 8, N.Besagno 6 (65' William 6), P.Montanari 9 – D.Barragán 7, A.Ballesteros 8, J.Serrano 7, G.Tommasi 8 – F.Cabello 7 (77' Ó.Rivas 6), S.Bakar 8

 

GM: Pietro Montanari (O LŚ, Rayo Vallecano) - 9

 

 

[1] - oto przykład z życia wzięty, widoczny gołym okiem. Tak właśnie grają środkowi obrońcy Rayo (i każdego innego klubu, jaki w tej karierze prowadziłem), którzy mają w dupie dyscyplinę taktyczną i biegają po boisku, jak im się żywnie podoba. W tej akcji Fernández García wybiegł daleko za linię środkową, tworząc ogromną dziurę w bloku defensywnym, przez którą wpadł widoczny na screenie Carrasco, a będący przy piłce Zamora zagrał na wolne pole w miejsce, w którym powinien być ustawiony idiota Fernández García:

KLIK!
Nóż się w kieszeni otwiera. Przecież najgroźniejszy nie jest zawodnik przy piłce, tylko ci, którzy wychodzą na pozycje w oczekiwaniu na podanie :| I powinien to wiedzieć każdy szanujący się stoper. Dlaczego ja muszę trafiać wyłącznie na cymbałów, którzy notorycznie odpieprzają takie numery?

 

Tam obok kółeczka, przy pomocy zaznaczyłem miejsce, w którym miał stać Fernández García, jest napisane "Gdzie ten idiota znowu polazł?!", tylko po zauploadowaniu pliku nastąpił spadek jakości, co w efekcie rozmazało tekst.

Odnośnik do komentarza

Też mi się to zdarzało, ale w przypadku takiego kwiatka, który chciał za bardzo być tam, gdzie ja go nie chciałem, nieźle działało indywidualne polecenie trzymanie pozycji i w ostateczności w poleceniach zespołowych większa dyscyplina.

Odnośnik do komentarza

Też mi się to zdarzało, ale w przypadku takiego kwiatka, który chciał za bardzo być tam, gdzie ja go nie chciałem, nieźle działało indywidualne polecenie trzymanie pozycji i w ostateczności w poleceniach zespołowych większa dyscyplina.

Tylko tyle, że w 06 oraz, ile mnie pamięć nie myli, to w 07 był taki feler z obrońcami właśnie. A poleceń trzymanie pozycji niewiele dawało.

Odnośnik do komentarza

Niestety nie jestem w stanie określić, czy tak grająca obrona to mankament FM 2006, czy po prostu w tej karierze mam tak okrutnego pecha, że ściągam wyłącznie obrońców wykastrowanych z resztek inteligencji. W każdym razie ta kariera jest moim pierwszym przypadkiem, w którym mam tak ogromne problemy z obroną, że uniemożliwiają mi osiągnięcie klubowego sukcesu. O dziwo, w reprezentacji defensywa jest solidna i rzadko robi takie numery, jak na załączonym wyżej obrazku.

Odnośnik do komentarza

Następnego dnia rozlosowano pary czwartej rundy Pucharu Króla. Ponownie nam się poszczęściło i trafiliśmy na kolejnego reprezentanta Segunda División B, zespół Díter Zafra; mecz zostanie rozegrany 27 października, tak więc było to równoznaczne z kolejnym przełożeniem terminu spotkania z Deportivo.

 

 

Przedtem w kolejce był jednak mecz w Madrycie z zamykającym aktualnie tabelę Eibar. Jako że wariant z cofniętymi do pozycji libero stoperami zupełnie nie wypalił i nie zrobił w zasadzie żadnej różnicy, bo i tak straciliśmy gola po klasycznym błędzie Fernández Garcíi, zdecydowałem powrócić do wyjściowego ustawienia linii obrony. Bardziej skupiłem się na zmianach, w miejsce kontuzjowanego López Gómeza wystawiając na bramce Castro, zawieszonego za kartki Besagno, który i tak by dziś nie zagrał, zastąpił wyciągnięty z rezerw Piacentini, gdyż Mauro wypowiadał się bardzo pochlebnie na temat jego poczynań w rezerwach.

 

Emiliano zagrał poprawnie, ale bez fajerwerków; przynajmniej nie sprezentował rywalom gola, jak to mają w zwyczaju jego koledzy z formacji. Na tle teoretycznie słabszego przeciwnika wypadliśmy miernie, tak że momentami trudno było się zorientować, który zespół pełni rolę czerwonej latarni Primera División. Oddawaliśmy dużo nieprzygotowanych strzałów, tak jak próba dobitki w wykonaniu Serrano, który jednak podał piłkę Martínezowi do rąk, albo beznadziejne pudła Bakara i Amarala z bliskich odległości. Dopiero w 34. minucie po akcji prawym skrzydłem Barragán zdecydował się na dość niekonwencjonalnego crossa między obrońców, udanie dogrywając do Bakara, który wreszcie pokonał Martíneza, zapewniając nam jednocześnie trzy punkty.

 

Niestety w 83. minucie powiększający się szpital w szatni Los Vallecanos zasilił swoją osobą Tommasi, który z pękniętymi żebrami będzie musiał pauzować prawdopodobnie aż dwa miesiące. Ponadto z obserwacji naszych poczynań wywnioskowałem, że prawdopodobnie zacznę szukać nowej, skuteczniejszej taktyki, bo nie tylko mieliśmy notoryczne problemy w obronie, ale też olbrzymią trudność sprawiało nam budowanie skutecznych akcji, kreowanie okazji strzeleckich, a już wykorzystywanie takowych stanowiło dla nas nie lada wyzwanie. Coś ewidentnie nie trybiło i musiałem znaleźć sposób, by przynajmniej spróbować to zmienić.

24.10.2021, Estadio Nuevo Vallecas Teresa Rivero, Madryt, widzów: 36 325

PD (7/38) Rayo Vallecano [12.] – Eibar [20.] 1:0 (1:0)

 

34' S. Bakar 1:0

83' G. Tommasi (RV) ktz.

 

Rayo Vallecano: Castro 7 – Amaral 7, F.Fernández García 7, E.Piacentini ŻK 7, P.Montanari 7 – D.Barragán 7, A.Ballesteros 7, J.Serrano 7 (68' Coelho 7), G.Tommasi Ktz 7 (83' F.Casado 7) – F.Cabello 7 (79' Ó.Rivas 7), S.Bakar 8

 

GM: Sébastien Bakar (OP PŚ, N Ś, Rayo Vallecano) - 8

 

 

Odnośnik do komentarza

Nie miałem zamiaru czekać na zbawienie boskie i czym prędzej zabrałem się za pracę nad nową taktyką, którą chciałem wypróbować już w najbliższym spotkaniu, jakim była czwarta runda Copa del Rey przeciwko trzecioligowej Díter Zafrze. W trakcie wielogodzinnych rozmyślań w moim madryckim mieszkaniu rozważałem początkowo ustawienie libero za czwórką obrońców, który mógłby łatać lukę w trakcie wycieczek któregoś z defensorów na środek boiska. Szybko jednak odrzuciłem tę możliwość, bo nie tylko nie miałbym gwarancji, że i libero nie zebrałoby się na zwiedzanie, ponadto nie miałem w składzie odpowiedniego gracza na tę pozycję

 

Poza tym zauważyłem, że kulejemy również ofensywnie. Obrońców mamy jakich mamy, więc stwierdziłem, że warto byłoby spróbować nadrabiać ich błędy zdobywanymi bramkami. W tym celu musiałem całkowicie przebudować ustawienie, jako że dotychczasowe klasyczne 4-4-2 ewidentnie przestało się sprawdzać, bo nie tylko goli zdobywaliśmy jak na lekarstwo, ale i samych okazji było dość niewiele. By spróbować założenie osiągnąć, zdecydowałem sięgnąć po ustawienie 4-1-2-2-1; obrona pozostała tak, jak była do tej pory, dalej jednak znajdzie się defensywny pomocnik, który będzie nie tylko filarem obrony, ale też odpowiedzialny będzie za współpracę z pomocnikami. A tych ustawionych będzie przed nim dwóch, zaś dalej wysunięci będą skrzydłowi, którzy skupiać będą się na przenoszeniu ciężaru gry na flanki i dostarczaniu piłek do wysuniętego napastnika, odgrywającego rolę snajpera. Gdy tylko opracowałem ten pomysł, na najbliższym treningu bezzwłocznie zwołałem trenerów taktycznych i omówiłem z nimi cały schemat gry, by jak najszybciej wcielić go w życie w trakcie treningów.

 

 

Jak wspomniałem, debiut nowego ustawienia przypadł na wyjazdowe spotkanie Copa del Rey przeciwko Díter Zafrze. W roli rygla defensywy postanowiłem wystawić Maldonado, gdyż zgodnie z Mauro ustaliliśmy, że jest najlepszym w Rayo defensywnym pomocnikiem. W środku pola znalazła się dwójka Ballesteros - Serrano, którzy w tej chwili wydawali się w najlepszej formie ze wszystkich pozostałych, skrzydła naturalnie należały odpowiednio lewe do Barragána, prawe do Bakara, a jedyne miejsce w ataku z braku lepszej alternatywy zajął Rivas. Jednocześnie gra wysuniętym napastnikiem miała częściowo rozwiązać problem małej liczby snajperów uprawnionych do gry, z jaką borykać będziemy się do grudnia.

 

Może i Díter Zafra grała w Segunda División B i nie było co się napalać, ale nie tak dawno w Copa del Rey również mieliśmy rywala z trzeciej ligi, a dziś nasza gra w tamtym spotkaniu, a nasza gra dziś to niebo a ziemia! Do tej pory z trudem przychodziło nam rozmontowywanie defensywy rywali, a teraz graliśmy szybką, kombinacyjną piłkę na różne sposoby, skrzydłowi śmigali aż miło i często schodzili do środka, tak że w odpowiednich momentach wspierając Rivasa wyglądało to, jakbyśmy mieli trójkę w ataku. Jeszcze bardziej podobała mi się gra w środku pola, gdzie Maldonado rozdysponowywał odzyskane na naszej połowie piłki, a Ballesteros z Serrano ruszali z kopyta to rozciągając grę na skrzydła, to próbując prostopadłych podań. A obrona? Cóż, wszystko okaże się po kilku spotkaniach, ale dziś mogę z zadowoleniem powiedzieć, że w tym spotkaniu absolutnie wszyscy posłusznie trzymali się swoich pozycji i ani razu nie poszli na grzyby, tak jakby Maldonado swoją obecnością skutecznie trzymał ich w ryzach.

 

Znacząco wzrosła też liczba stwarzanych przez nas sytuacji, z tym, że nasza skuteczność jak na razie wciąż wołała o pomstę do nieba. Oddaliśmy tego dnia 37 strzałów na bramkę gospodarzy, z czego mniej niż połowa była celna. Ze skutecznością rozkręcaliśmy się dziś bardzo powoli. Najpierw co prawda w 9. minucie po dalekim przerzuceniu Montanarego Bakar zgrał piłkę na środek, gdzie potężną bombą wynik otworzył Serrano, ale na następne trafienia musieliśmy czekać aż do 63. minuty. Wtedy to po rzucie rożnym dośrodkował Ballesteros, a Bakar sięgnął go w polu karnym i podwyższył na 2:0. Kilka minut później Maldonado zagrał prostopadłą piłkę do Sébastiena, po czym Francuz zagrał wzdłuż bramki, a Rivas, który do tej pory nie potrafił wstrzelić się w widły, z linii bramkowej spudłować już nie mógł. W 79. minucie daleko wybijał Fernández García, a dzięki źle ustawionemu obrońcy rezerwowy Cabello ruszył z solowym rajdem, na końcu którego efektownie przelobował Morę. W 87. minucie po następnym rzucie rożnym, gdy na boisku Coelho zmienił Ballesterosa, futbolówkę z pola karnego głową wybił Molina, a zabezpieczający tył Portugalczyk musiał tylko dobiec do bezpańskiej piłki i potężnym rogalem odesłać ją do bramki.

 

Udany występ uświetniliśmy w ostatniej minucie podstawowego czasu, kiedy z prawej flanki zacentrował James, a nadlatujący na dalszy słupek Barragán z woleja ustalił wynik na 6:0. Nie sądziłem, że moi podopieczni, którzy pierwszy raz zagrali w takim ustawieniu, od razu będą się czuli w nowej taktyce jak ryba w wodzie, tym bardziej nie mogłem się doczekać jej sprawdzenia w lidze.

27.10.2021, Estadio Nuevo Estadio, Zafra, widzów: 4980

CdR 4R Díter Zafra [sDB/3] – Rayo Vallecano [PD] 0:6 (0:1)

 

9' J. Serrano 0:1

63' S. Bakar 0:2

70' Ó. Rivas 0:3

79' F. Cabello 0:4

87' Coelho 0:5

90' D. Barragán 0:6

 

Rayo Vallecano: Castro 8 – Amaral 8 (64' M.James 8), F.Fernández García 8, E.Piacentini 8, P.Montanari 9 – M.Maldonado 10 – J.Serrano 9, A.Ballesteros 8 (71' Coelho 8) – S.Bakar 10, D.Barragán 9 – Ó.Rivas 8 (78' F.Cabello 8)

 

GM: Sébastien Bakar (OP PŚ, N Ś, Rayo Vallecano) - 10

Odnośnik do komentarza

Prawdziwy test nowej taktyki czekał dopiero w lidze. Na zakończenie października pojechaliśmy do Vitorii, gdzie gościł nas tegoroczny beniaminek Alavés. Do meczu przystąpiliśmy w niezmienionym składzie, choć coraz mocniej czułem potrzebę zmiany w ataku, ale przedłużająca się absencja López Lópeza, który wciąż walczył z infekcją wirusową, ograniczała mi pole manewru do minimum.

 

A 90 minut później miałem ochotę bić głową w ścianę z rozpaczy, bo Rivas był po prostu beznadziejny i nie potrafił zamienić na choćby jednego gola nawet prostych sytuacji. Owszem, potrafił błysnąć rajdem i wypracować sobie okazję, ale gdy przychodziło oddać strzał, uparcie ładował wszystko w bramkarza; cóż, w końcu Óscar swojego jedynego w tym sezonie gola zdobył po strzale z... linii bramkowej, choć gdyby wtedy i tak ustrzelił bramkarza, nie byłbym zdziwiony.

 

Tego dnia nowe ustawienie również spisywało się nieźle, choć do poziomu Rivasa dostroili się pozostali piłkarze odpowiedzialni za mokrą robotę, co owocowało wieloma interwencjami Cabrery, bo częstymi dośrodkowaniami i prostopadłymi podaniami, które docierały do adresatów, nieustannie stwarzaliśmy zagrożenie pod bramką gospodarzy. Cóż, więcej zrobić już niestety nie mogłem; skroiłem nową taktykę, która zwiększyła liczbę sytuacji podbramkowych, ale moi podopieczni piłkę w siatce musieli umieszczać już sami. Zanosiło się na bezbramkową pierwszą połowę, gdy w ostatniej akcji przed przerwą Rivas wreszcie się na coś przydał i wypracował rzut karny, z którego gola nareszcie zdobył Barragán.

 

Zdobyta bramka dobrze nam zrobiła, i już w 47. minucie Piacentini popisał się fantastycznym zagraniem na dobieg do Barragána na wolne pole, który zszedł ze skrzydła, przedryblował Bonomiego i strzałem w długi róg podwyższył na 2:0. Ta akcja w wykonaniu Davida skłoniła mnie do przemyślenia, czy następnym razem nie wystawić go na szpicy, a za wygłaszanymi od dawna sugestiami Mauro wyciągnąć z rezerw Guzmána, który zająłby miejsce na lewym skrzydle. Tym bardziej, że przy dwubramkowym prowadzeniu znowu wróciliśmy do marnowania okazji, mimo że w przerwie za Rivasa wpuściłem młodego Cabello.

 

Gdybyśmy zdobyli bramkę na 3:0, byłoby pozamiatane, tak zaś w końcówce nikt nie wpadł na pomysł, by zaatakować biegnącego bezkarnie naszą prawą flanką Hidalgo, po którego wrzutce stoperzy pozwolili Goto zdobyć kontaktową bramkę. W ten sposób zupełnie niepotrzebnie zafundowaliśmy sobie nerwową końcówkę, ale szczęśliwie dowieźliśmy zwycięstwo do końca i uszczęśliwiliśmy naszych kibiców, którzy przejechali za nami do Vitorii i z powrotem kilkaset kilometrów.

31.10.2021, Estadio Mendizorroza, Vitoria, widzów: 19 637

PD (8/38) Alavés [19.] – Rayo Vallecano [10.] 1:2 (0:1)

 

45+3' D. Barragán 0:1 rz.k.

47' D. Barragán 0:2

88' M. Goto 1:2

 

Rayo Vallecano: Castro 7 – Amaral 7, F.Fernández García 7, E.Piacentini 7, P.Montanari 7 – M.Maldonado 7 – J.Serrano 7, A.Ballesteros ŻK 7 (79' Coelho 8) – S.Bakar 7 (73' J.Arias 6), D.Barragán 9 – Ó.Rivas 7 (46' F.Cabello 6)

 

GM: David Barragán (OP PL, N, Rayo Vallecano) - 9

Odnośnik do komentarza

Październik 2021

 

Bilans (Rayo Vallecano): 5-0-0, 14:3

Primera División: 9. [-0 pkt do Villarreal, +1 pkt nad Valencią]

Copa del Rey: 3 runda, 3:1 z Ponferradiną; 4 runda, 6:0 z Díter Zafrą; 5 runda, vs. Betis Sewilla

Finanse: 20,16 mln euro (-4,35 mln euro)

Gole: David Barragán (6)

Asysty: David Barragán, Sébastien Bakar (po 3)

 

Bilans (Polska): 1-1-0, 4:2

Eliminacje MŚ 2022: piąta grupa, 2. miejsce, awans

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Newcastle [+4 pkt]

Austria: SV Salzburg [+8 pkt]

Francja: Olympique Marsylia[+2 pkt]

Hiszpania: Betis Sewilla [+2 pkt]

Niemcy: Bayern Monachium [+4 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+3 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [M]

Szwajcaria: Young Boys [+1 pkt]

Włochy: Juventus Turyn [+2 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, gr. A, 2:0 na wyjeździe z Charleroi

 

Reprezentacja Polski:

- 02.10, eliminacje MŚ 2022, Gruzja - Polska, 2:2

- 06.10, eliminacje MŚ 2022, Polska - Finlandia, 2:0

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1402], 2. Brazylia [1360], 3. Wochy [1166]

Odnośnik do komentarza

W Europie wielkimi krokami zbliżały się baraże o Mistrzostwa Świata, ale reprezentacji Polski na szczęście one nie dotyczyły i w eliminacyjnych spotkaniach z Walią i Izraelem mogłem zająć się rozpoczęciem starannej selekcji, jako że z obecnego składu w czerwcu przyszłego roku będę musiał zostawić w domu dwóch zawodników.

 

Chciałem bliżej przyjrzeć się Tomkowi Koniecznemu, który dopiero co zadebiutował w kadrze, o ile nie usunie mi go z kadry menedżer Gillingham. Bo na przykład tego, że na zgrupowaniu zabraknie Tomka Adamczyka, Artura Kowalczyka i może kogoś jeszcze z najważniejszych zawodników, byłem niemal pewien. Już od paru lat przed każdym meczem towarzyskim wypowiadam się krytycznie o tego typu zabiegach, powtarzając, że klubowi menedżerowie nie powinni mieć możliwości ingerencji w powołania, ale moja krucjata skutków nie przynosiła. Tak czy inaczej uparcie powołałem niezmiennie złoty skład reprezentacji Polski, jaki zacząłem szykować i na przyszłoroczny mundial.

 

Bramkarze:
– Michał Górka (29 l., BR, Lincoln, 63/0);

– Michał Piotrowski (25 l., BR, Hearts, 5/0);
– Marek Wróbel (29 l., BR, Legia Warszawa, 3/0).

 

Obrońcy:
– Andrzej Brzeziński (24 l., O PŚ, AJ Auxerre, 25/1);
– Dariusz Fornalik (30 l., O L, Ajax Amsterdam, 64/0);
– Mateusz Machnikowski (25 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 56/9);
– Tomasz Woźniak (29 l., O LŚ, OP LŚ, N, VfL Osnabrück, 81/8);
– Artur Kowalczyk (30 l., O Ś, Liverpool, 81/15);
– Marcin Kowalik (23 l., O Ś, Betis Sewilla, 13/1);
– Marcin Piotrowski (31 l., O Ś, Bayern Monachium, 108/2);
– Tomasz Konieczny (20 l., O Ś, DP, Gillingham, 1/0);
– Zbigniew Pawłowski (22 l., O/DBP L, DP, P L, SpVgg Greuther Fürth, 13/0);

– Krzysztof Wróblewski (27 l., O/P P, Le Havre, 37/3).

 

Pomocnicy:
– Tomasz Lemanowicz (22 l., DBP/OP P, Wisła Kraków, 15/1);
– Maciej Kwiatkowski (29 l., DP, Betis Sewilla, 79/12);
– Rafał Piątek (25 l., DP, Southampton, 42/9);
– Grzegorz Owczarek (29 l., P Ś, Osasuna, 40/13);
– Maciej Brodecki (27 l., OP PŚ, Leeds United, 80/8);

– Piotr Szymański (29 l., OP Ś, Real Madryt, 95/33).

 

Napastnicy:
– Krzysztof Malinowski (29 l., N, Rubin Kazań, 5/4);
– Tomasz Adamczyk (27 l., N, AC Milan, 83/81);
– Grzegorz Gorząd (25 l., N, Rayo Vallecano, 36/27);
– Zoran Halilović (24 l., N, VfL Osnabrück, 32/23);
– Marcin Pawlak (24 l., N, Sevilla, 46/21);
– Łukasz Socha (24 l., N, Rosenborg, 19/12).

Odnośnik do komentarza

Nadal z trenerami intensywnie pracowaliśmy nad dopieszczaniem taktyki, bacznie przyglądając się poszczególnym formacjom i szukając rozwiązań pozwalającym na płynniejszą grę. Uznałem, że wprowadzone 4-1-2-2-1 jest dobrą bazą do wykrystalizowania dobrej strategii, a przed meczem, w którym podejmowaliśmy Salamankę, płynęły same dobre wieści, bowiem treningi nareszcie wznowił López López, który zdołał na tyle odzyskać kondycję, że z miejsca zajął miejsce na ławce, a wraz z nim do zdrowia powrócił Caicedo, który jednak musiał jeszcze popracować nad wejściem we właściwy rytm.

 

Salamanca była tegorocznym beniaminkiem, ale radziła sobie zaskakująco dobrze, będąc najlepszym spośród trójki beniaminków i w tej chwili plasując się blisko nas w tabeli Primera División. Ale dziś o korzystnym wyniku podopieczni Diego Tristána mogli tylko pomarzyć, bo odkąd zdecydowałem się na rewolucję w ustawieniu, nasza gra ulegała wciąż postępującej poprawie. Znacząco usprawniła się współpraca między poszczególnymi formacjami, obrońcy nareszcie wzięli sobie do serca moje słowa i wystrzegali się ryzykownych zagrań, zaś w środku pola i na skrzydłach piłka śmigała jak po sznurku, aż miło.

 

W 20. minucie Serrano przerwał w zarodku akcję Salamanki, wycofał do Amarala, a ten natychmiast daleko przerzucił piłkę do wbiegającego między obrońców Rivasa, który w pełnym biegu podciął ją głową i ulokował w bramce przyjezdnych. Noooo, Óscar, nareszcie! Brawo! Kiedy parę tygodni temu graliśmy jeszcze klasycznym 4-4-2, tego typu akcje nie były u nas spotykane, zaś teraz wychodziły nam one coraz lepiej.

 

Do przerwy wciąż nękaliśmy gości, ale nie zdołaliśmy już podwyższyć prowadzenia. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Pięć minut po przerwie Piacentini wznowił grę od rzutu wolnego, Ballesteros zagrał na prawo do Bakara, który zastawił się przed rywalem i wysunął lekko do włączającego się Serrano, który niespodziewanie huknął zza pola karnego, pokonując nieprzygotowanego Gonzáleza. Trzecie spotkanie z rzędu nasza defensywa elegancko trzymała linię i na próżno było wypatrywać Fernández Garcíi tudzież Piacentiniego ganiających za piłką aż na połowę rywali, z czego byłem bardzo zadowolony i złapałem się nad tym, że już od jakiegoś czasu nie musiałem prawić im żadnych gorzkich uwag. A w 90. minucie Amaral przerzucił piłkę na lewe skrzydło, Barragán zgrał ją przed pole karne, najlepszy na boisku Serrano zagrał prostopadle do rekonwalescenta López Lópeza, a Manuel nie zawiódł i pewnym uderzeniem ustalił wynik na 3:0. Nie chciałem mówić tego głośno, ale nareszcie graliśmy dojrzały futbol, aż zaczęliśmy stabilizować miejsce w górnej części tabeli.

10.11.2021, Estadio Nevo Vallecas Teresa Rivero, Madryt, widzów: 34 183

PD (9/38) Rayo Vallecano [9.] – Salamanca [11.] 3:0 (1:0)

 

20' Ó. Rivas 1:0

50' J. Serrano 2:0

90' M. López López 3:0

 

Rayo Vallecano: Castro 7 – Amaral 8, F.Fernández García 8, E.Piacentini 8, P.Montanari 8 – M.Maldonado 7 (81' Coelho 6) – J.Serrano 9, A.Ballesteros 8 – S.Bakar 7 (75' J.Arias 6), D.Barragán 8 – Ó.Rivas 8 (67' M.López López 7)

 

GM: Julio Serrano (P Ś, Rayo Vallecano) - 9

Odnośnik do komentarza

Po raz ostatni z Walią reprezentacja Polski mierzyła się dwanaście lat temu, jeszcze za czasów Pawła Janasa, i przegrała wówczas w Cardiff 0:2. Teraz zdecydowanym faworytem byliśmy my, ale Walijczycy zawsze byli rywalem bardzo niewygodnym, jak każda drużyna z Wysp. Najwyraźniej moja rokroczna krytyka usuwania ze składu poszczególnych graczy odniosła swój skutek, bo na zgrupowaniu stawili się wszyscy powołani przeze mnie piłkarze, za wyjątkiem Michała Górki, który w ostatniej chwili odpadł z powodu nadwyrężonej ręki. Zdecydowałem jednak nie powoływać nikogo w jego miejsce, uznając to za okazję ku temu, by sprawdzić Michała Piotrowskiego i Marcina Wróbla.

 

W Chorzowie lepiej w mecz weszli goście, którzy przy ostrej wymianie ciosów w trakcie pierwszych minut dwukrotnie zdołali zatrudnić Wróbla. Później górę wzięła klasa i umiejętności, więc po kwadransie Pawłowski zgrał piłkę Owczarkowi do środka, a Grzesiek posłał daleką centrę spod linii bocznej prosto na głowę Adamczyka, który urwał się spod krycia i szczupakiem po rękach Jenkinsa dał nam prowadzenie. Chociaż Walia ambitnie walczyła, to zbyt wiele do powiedzenia na Stadionie Śląskim nie miała i kontrolowaliśmy przebieg gry. W tej sytuacji w 45. minucie po kiepskim wyrzucie z autu w wykonaniu mojego klubowego obrońcy Marka Jamesa Socha posłał piłkę na połowę rywali do uciekającego Adamczyka, który dojechał w pole karne i z dwoma obrońcami na plecach podwyższył na 2:0.

 

W drugiej połowie spotkanie mogło rozczarować. Wówczas w obronie zestawiłem dwójkę młodych defensorów w postaci duetu Kowalik - Konieczny, by powoli uczyli się ze sobą grać, i o ile Marcin nie popełnił żadnego błędu, o tyle Tomek w jednej z sytuacji dał się łatwo okiwać rywalowi, co omal nie skończyło się straconym golem. W końcówce z kolei z nie najlepszej strony pokazał się Wróblewski, który najpierw beznadziejnym wybiciem był pliski podarowania Walii bramki, a chwilę później sprokurował rzut wolny z groźnej odległości, który o centymetry minął słupek naszej bramki. Te błędy nie zmieniały jednak faktu, że Walia ani przez chwilę nie miała nic większego do powiedzenia i nadal od 2015 roku pozostawaliśmy niepokonani na Stadionie Śląskim.

13.11.2021, Stadion Śląski, Chorzów, widzów: 33 292; TV

TOW Polska [1.] – Walia [49.] 2:0 (2:0)

 

16' T. Adamczyk 1:0

45' T. Adamczyk 2:0

 

Polska: M.Wróbel 7 – K.Wróblewski ŻK 7, A.Kowalczyk 7 (46' M.Kowalik 7), T.Konieczny 8, T.Woźniak ŻK 7 – M.Brodecki 7 (46' T.Lemanowicz 6), M.Kwiatkowski 6 (82' P.Szymański 6), G.Owczarek 7 (66' R.Piątek 7), Z.Pawłowski ŻK 7 (46' D.Fornalik 7) – T.Adamczyk 8 (73' Z.Halilović 6), Ł.Socha 7

 

GM: Tomasz Adamczyk (N, Polska) - 8

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...