Skocz do zawartości

W poszukiwaniu


gilik

Rekomendowane odpowiedzi

W tym okresie w Larnace było tłoczno, tak jakby wszyscy wczasowicze wypoczywali jedynie na Cyprze. Końcem czerwca dopiero rozpoczynał się właściwy sezon, a już w jego połowie przebywało tutaj o wiele więcej ludzi niż jeszcze miesiąc wcześniej. Wieczorami ciężko było znaleźć wolny stolik w restauracji na odpowiednim poziomie, o ile oczywiście nie miało się wcześniejszej rezerwacji, ale i o tym trzeba było pamiętać z nie małym wyprzedzeniem. Mnie na pewno nie zadowalało siedzenie przy elektronicznej muzyce zamiast, do tego obrzydliwie głośnej. Tego wieczoru jednak zostałem zaproszony do nieznanej mi wcześniej restauracji i nie spodziewałem jakieś ekstra zabawy, gdyż jak można się dobrze czuć siedząc z pięćdziesięcioletnim facetem przy stoliku, który pod pachami ma zarysy kontynentów?

Max okazał się kulturalnym i bardzo zabawnym mężczyzną, który zna się na żartach i kontaktach z ludźmi. Poza tym kilka piw też zrobiło swoje. Właściwie już nawet zapomniałem w jaki sposób umówiłem się na to spotkanie z 50-letnim Bawarczykiem, który wykazywał urodę typowej Niemki. Chyba właśnie dlatego ten mężczyzna w podeszłym wieku ciągle był sam, nie miał żadnej kobiety aż od czasów studenckich. Rozmowy zeszły na te tematy po omówieniu tych spraw, które miały być sednem spotkania. Bawarczyk jednak nic ciekawego do przekazania dla mnie nie miał i właściwie można powiedzieć, że spotkałem go po raz drugi i ostatni w życiu.

 

Po spotkaniu wracałem spokojnym, miarowym krokiem do hotelu. Pogoda była odpowiednia, temperatura niezbyt wysoka więc pozwoliłem sobie na nieco dłuższy spacer niż był niezbędny. Po drodze zahaczyłem jeszcze o przepiękną plażę, która o tej porze była na dodatek idealnie oświetlona pełnią księżyca. Kilka osób pluskało się w wodzie, kilkanaście innych wylegiwało się na lepkich ręcznikach plażowych, a ktoś inny odbijał piłkę do siatkówki. Pomyślałem sobie, że i ja zamoczę nogi w morzu, wszak wypiłem dopiero trzy, może cztery półlitrowe butelki niskoprocentowego alkoholu i nie jestem jeszcze tak bardzo pijany. Zdjąłem sandały, byłem już na piasku i nagle zatrzymałem się w pół kroku. Nie wiedziałem czy to sen czy jawa. Przede mną niczym spod ziemi wyrosła przepiękna blondynka średniego wzrostu, o ślicznych blond, lekko złotawych, lekko wilgotnych włosach opadających na jej ramiona. Jej oczy są wręcz nie do opisania, kolor ich to błękit, morski błękit. Całość dopełniała szczupła sylwetka bez nawet grama zbędnego tłuszczu i doskonale okrągłych piersiach, piersiach niczym dojrzałe jabłuszka zasłoniętych jednokolorowym, czerwonym stanikiem.

 

Ta noc będzie długa, przemknęło mi przez głowę.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich po dłuższej przerwie :przytul:

 

Obudziły mnie promienie słońca przechodzące przez koronkowe, ciemnokremowe firanki zawieszone na ciemnych, drewnianych karniszach, na których po bokach powiewały jasnozielone, lekko przezroczyste zasłony. Wtedy zapaliła mi się w głowie lampka ostrzegawcza - w moim hotelowym pokoju przecież mam jakieś ciemne zasłony, zawsze zasunięte. I jeszcze do tego te białe ściany, jakieś jakby zbyt duże łóżko, takie dwuosobowe z pościelą z kory. Ach, moja ulubiona, gdzieś zaświtało mi z tyłu głowy, lecz większym moim zmartwieniem było pytanie gdzie się właściwie znajduję? Dlaczego nie w swoim hotelowym łóżku?

- Jak się spało mój drogi misiaczku? - dobiegł mnie zza drzwi niski, damski i zarazem łagodny damski głos.
- Cudownie, doprawdy miałem dziś twardy sen. Mam tylko jedno pytanie - mówiłem to z wyraźnym zakłopotaniem, a gdy zobaczyłem na budziku 9:56 załamałem się - właściwie gdzie jestem i co tutaj robię?
- Jak to możesz nie pamiętać? Wieczorem poderwałeś mnie na plaży, zaprosiłeś na lampkę wina do restauracji, no, wypiliśmy ze dwie butelki. Później bawiliśmy się niemal do białego rana na balu, na który wszedłeś z jakimś znajomym, który podobno tutaj jest kimś ważnym.
- Faktycznie, chciałem się tylko upewnić. Dobrze się bawilaś? - skłamałem i zapytałem, jednocześnie czując lekkie zażenowanie. Ale skoro było fajnie? Tylko, kurwa, kto jest tą jakąś szychą, skoro przyjechałem sam?
- Już Ci mówiłam, było fantastycznie! Kiedy idziemy następnym razem na imprezę?
- Wiesz co, tak jak mówiłem Ci w nocy na dziś mam zaplanowany lot do domu, więc wracam.

- Kolejny, który tylko chce się zabawić i ucieka - tyle usłyszałem zza drzwi i już po chwili z nie małym impetem wylądowały na mnie wczorajsze, lekko trącące niemiłą wonią ciuchy - Nie chcę Cię tu widzieć gdy wyjdę z łazienki!

Pospiesznie i ciuchutko się ubrałem i wybiegłem na ulicę, bo samolot odlatuje za cztery godziny, a tak naprawdę to nie wiem gdzie jestem. Wokół mnie pełno niskich domków, wszystkie pokryte czerwoną dachówką, a ten z którego właśnie wyszedłem miał jeszcze wiatę służącą za garaż. Peryferie, zapewne jestem gdzieś na obrzeżach Larnaki. Taksówka, muszę złapać taksówkę i szybko dostać się do centrum. Chwilę musiałem jednak czekać, gdy nadjechało żółte audi z tabliczką TAXI na dachu, a gdy dotarłem do hotelu szybko się spakowałem, równie szybko wymeldowałem z hotelu i jeszcze tą samą taksówką dojechałem lotnisko, byle tylko zdążyć wsiąść w mój samolot i odlecieć. Nie żeby mi się nie podobało na Wyspie Afrodyty, lecz chciałem wreszcie zakończyć swój bezkresny urlop, wziąć się w garść i wreszcie znaleźć jakąś porządną pracę.

Odnośnik do komentarza

Czułem, jak spływa po mnie pot, po twarzy, po karku, po całym ciele. W tym momencie żałowałem, że w samolocie nie można opuścić szyb niczym w aucie. Czułem się poza tym ogólnie źle, ach, ten cholerny alkohol. Zdałem sobie sprawę, że przez ten dziesięciodniowy wyjazd wypiłem o wiele więcej niż przez cały ostatni rok, wliczając zabawę sylwestrową, kiedy na drugi dzień miałem okropnego kaca. Nic, muszę jednak już zacząć pracować nad planem na najbliższe dni. Dzisiaj powrót, pranie brudnych rzeczy i wietrzenie mojego M2, jutro zaplanowany wyjazd na rocznicę ślubu rodziców. Ach, znów będą te cholerne bachory starszej siostry, jakże nie lubię ich skomlenia pod stołem. Znów ta piękna laska pewnie przyjedzie z kochanym braciszkiem, jak jej tam było, Ala? Ela? Jakoś tak. Podobno w przyszłym roku i oni mają stanąć na ślubnym kobiercu. Ciekawe co brat w niej widzi? Jest ładna, ale całkiem pusta przecież...

Planowanie ponownie zeszło na dalszy plan, ale już muszę się skupić. Wróć, dziś muszę jeszcze kupić jeszcze jakiś drobny prezent. Dalej, pojutrze - piątek, rano spotkanie o pracę, później zakupy na cały weekend, a później kino z Beatą. A później to się zobaczy.

Odnośnik do komentarza

Beata była kobietą średniego wzrostu o kasztanowych włosach, gdy ją poznałem dwa lata temu miała długie włosy, sięgające bioder. Obecnie ma już krótsze, nawet nie dostające do barków. Ciężko mi jednak powiedzieć w jakich ładniej wygląda, gdyż po niektórym dziewczynom jest zawsze ładnie. Kasztanowy kolor włosów dodawał jej niebywałego uroku i kojarzył mi się wyłącznie z nią. Miała piwne oczy z których zawsze ładnie patrzyło. Jakie było moje zdziwienie, gdy po roku znajomości wpadłem niezapowiedziany do niej i miała założone okulary. No, ale jednak są osoby którym ładnie we wszystkim. Na dodatek takie słodkie, bezbronne dołeczki w policzkach. Wręcz chodzący ideał, a pomimo to oglądając Nocny lot w sali Reduta starego, klasycznego Arsu przed oczyma i w myślach miałem tylko JĄ, nieznajomą z Cypru. Co jakiś czas wyłaniał mi się konkretny jej detal, jej styl bycia, jej łagodny uśmiech i dosyć dziwny, nie miejscowy charakter.

Po seansie spotkaliśmy dwójkę znajomych, Kingę i Michała. Z Michałem chodziłem jeszcze do licealnej klasy, później nasze drogi na jakiś czas się rozeszły, ale od przypadkowego spotkania pół roku temu czasem wyskoczymy na piwo. Kinga ciągle oficjalnie była tylko jego przyjaciółką, ale dla wszystkich było wiadome, że to przerodzi się w coś poważniejszego. Była ona rok młodsza od nas i była na ostatnim roku studiów. Szybki pomysł, szybka decyzja - idziemy do Cue Bar na szybką partyjkę bilarda. Wziąłem sobie do picia jak zwykle Lecha, moje ulubione piwo od kiedy gustuję w trunkach. Smakowało jednak wyjątkowo ohydnie, moje wysublimowane podniebienie mówiło mi wyraźnie, że piję jakieś siki, a nie piwo. Jednak jako twardy gracz sączyłem cały czas czekając jednocześnie na moją kolejkę do gry. Najpierw grały dziewczyny i ta gra ciągnęła się w nieskończoność. W tym czasie zostałem zaznajomiony z otoczeniem, w jakim obecnie obraca się Michał i przypomniałem sobie o jakimś kursie, który zrobiłem zaraz na początku swoich studiów. Jakimś, ba, on kosztował mnie kilka ładnych tysięcy i jeszcze więcej wyrzeczeń. Przypomniało mi się, że by zostać instruktorem sportu, instruktorem piłki nożnej przez kilka dni jadłem jedynie chleb z masłem, a zdobyte uprawnienia nigdy do niczego nie przydały się. Dlatego nieco poskarżyłem się, że studia ekonomiczne nie zapewniły mi pracy, a mogę pracować w jakimkolwiek klubie, nawet uczyć dzieciaki co to jest piłka. Po kilku minutach nadeszła nasza kolej na grę i nie chwaląc się zostałem mistrzem tego wieczoru - przez kolejne dwie godziny pozostałem niezwyciężony w dziewiątkę. Trochę radości od życia nikomu nie zaszkodzi.

Powrót do mieszkania okazał się trudniejszy niż przypuszczałem, tym razem nie z powodu alkoholu, ale z powodu Beaty, która jakby nigdy nic wpadła na pomysł bym ją odprowadził, bo przecież ponad dwa kilometry to nie daleko, a nie będę jej odwoził taksówką. Niestety dałem się namówić i już po kilkunastu krokach pożałowałem tej decyzji. Nagle zebrało na wylewanie żali, albo raczej swoich marzeń, planów.
- Kochanie, może to już czas najwyższy byśmy pomyśleli o czymś trwalszym...
Pięć minut później.
- A co byś powiedział gdybyśmy w przyszłości wychowywali taką małą gromadkę urwisów...
Znowu po chwili
- Gdzie chciałbyś zamieszkać w przyszłości? Kraków? Bo mi osobiście się marzy tak...
A ja myślami byłem daleko stąd, daleko od B., oj, daleko.

Odnośnik do komentarza

Sobotni poranek, siódma rano i dzwoni ten pieprzony telefon. Tak jakby nie można było się jak człowiek wyspać. Pewnie znowu to znowu ktoś Orange z jakąs tandetną ofertą i myśli że mi wciśnie jakiś dziadowski telefon za złotówkę w pakiecie ze stuzłotowym miesięcznym abonamentem.
- Słucham? - odebrałem zaspany starając się mówić w miarę wyraźnie.
- Cześć, Michał z tej strony. Jest robota. Zainteresowany?
- Jaki znowu Mich... - urwałem w pół słowa - Aaa, siemka Michał, co tam masz mi do przekazania?
- Siemka, tak jak mówiłem szybko coś się znalazło. Tylko, że to musi być błyskawiczna decyzja, bo niezwłocznie musiałbyś zacząć. A ładny kawałek drogi przed tobą.
- Powiedź coś więcej
- wyraźnie się ożywiłem czując jakby ktoś wylał mi na twarz wiadro zimnej wody - Tak jak wczoraj mówiłem chciałbym szybko znaleźć jakąś pracę.
- Skoro chcesz wiedzieć to tak: jakieś trzy tysiące minus podatek, to by było pewnie z dwa z hakiem na rękę. Umowa do końca listopada tego roku, więc pięć miesięcy z małym kawałkiem...
- Już kalkulowałem powoli w głowie dwa razy pięć daje dziesięć, no wszędzie zaokrąglając do góry to pewnie trochę więcej. Nie dużo, ale już nie mogłem wysiedzieć bezczynnie i saldo konta nieuchronnie zbliżało się do zera - ... tylko że już pojutrze zaczynasz prace. To jak?
- Wchodzę w to.


Rozprostowałem plecy, zrobiłem kilka skrętów tułowia, kilka drobnych ćwiczeń na rozgrzewkę, założyłem stój do biegania i z empetrójką w ręku wyszedłem z mieszkania aby zrobić drobną przebieżkę. Po kilkunastu minutach i w trakcie piątej piosenki, akurat leciała płyta Miuosha, złapałem mocną zadyszkę. No tak, pewnie ze dwa tygodnie nie miałem na sobie innych butów niż sandały bądź pantofle. Zrobiłem krótki przystanek, zadzwoniłem do Beaty i poinformowałem ją, że znalazłem pracę dość daleko i wyjeżdżam. Nie, nie wezmę Cię ze sobą kotku... Zaproszę Cię do siebie kiedy... Tylko na pięć miesięcy i Sylwestra spędzimy już razem. Miałem już dosyć jej zrzędzenia i narzekania. To zrobiłem źle, nie pracuję to nie zarabiam i to jest niedobre. Będę pracował to również źle, bo będę daleko od niej. Powiedziałem więc, że się spieszę i się rozłączyłem, a po chwili pobiegłem przed siebie. Godzinna przebieżka dała mi się mocno w kość i jedynym moim marzeniem był prysznic w chłodnej wodzie. Nie, długa, gorąca kąpiel i dobra książka w wannie, tego faktycznie potrzebowałem, ale takich luksusów jak wanna nie mogłem niestety doświadczyć.

Odnośnik do komentarza

Gratuluję, nie wygrał Pan żadnej nagrody. Obie odpowiedzi są błędne :jupi:

 

Wysłużony, niemalże trzynastoletni Lanos 1.4 z instalacją gazową, srebrny metalik wypakowałem jedynie niezbędnymi rzeczami. Kilka par bielizny na zmianę, kilka T-shirtów, trzy dzinsowe pary spodni, do tego dwa komplety sportowych dresów, jakieś bluzy i wiele innych ubrań. Tylko niezbędne rzeczy, do tego już mocno wysłużony laptop i można ruszać w niemalże dwudziestogodzinną (z przewidywanymi krótkimi przerwami) samotną podróż. Wysłużone auto przejechało już w swoim życiu ponad dwieście tysięcy kilometrów, ale jeszcze nigdy nie zrobiło na raz nieco ponad tysiąc dwieście pięćdziesiąt. Zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy od sześciu lat nie kupię karnetu na moją ukochaną Wisłę, ale nie pozostało nic innego jak tylko wstukać w GPS Tallin i pożegnać się z Grodem Kraka na jakiś czas.

Tallin przywitał mnie stosunkowo ładną pogodą, przez błękitne chmur nieśmiało przedzierało piękne, pełne i żółte słońce. Uwielbiałem taką pogodę i dlatego małe krążenie po mieście nie spowodowało pogorszenia się mojego nastroju. Kilka minut później niż planowałem znalazłem się pod wynajętą specjalnie dla mnie małą kawalerką. Mieszkanko znajduje się w prawie nad samym morzem, które z okna będę mógł sobie oglądać. Na miejscu wziąłem szybki prysznic, kilka minut drzemki pomogło mi nieco się odświeżyć.

Na ulicy Puuvilla 19 już czekał na mnie Silver Kaldma, prezes, który na najmłodszą i najbardziej zadbaną osobę nie wyglądał. Na starym, drewnianym stoliku w jego gabinecie leżała popielniczka cała wypełniona petami, a ich smród czuć już było niemal na ulicy. Na równie wiekowym regale leżało kilka bezładnie rzuconych książek, a na jednej z półek sterta papierów.

- Siadaj Pioter - powiedział łamaną angielszczyzną wskazując na wysłużony fotel pamiętający jeszcze czasy Związku Radzieckiego
- Dzień dobry - grzecznie odpowiedziałem.
- Długo nie będę cię tutaj zanudzał. Liczę, że wszystko opowiedział już Michaił i musisz tylko podpisać ten papierek. Robote zaczynasz od jutra, ale jeszcze dziś możesz spotkać się ze swoim asystentem, bo widziałem go gdzieś chodzącego po naszym budynku.

Szybko podpisałem cyrograf łączący mnie z dumnie brzmiącym klubem FC Puuma Tallinn i przez najbliższe niemalże pół roku będę głównym decydentem od częsci sportowej tego stołecznego zespołu. Po chwili kulturalnie pożegnałem się z Silverem i wyszedłem, bo już zaczęło kręcić mi się w głowie od samego zapachu fajek.

Gdy tylko zamknąłem drzwi od gabinetu wpadłem na gościa, który jakby nigdy nic starał się podsłuchać co się dzieje u szefa. Później jednak grzecznie się przedstawił. Miałem doczynienia z Raido Meeritsem, 34-letnim asystentem, jedynym moim przyszłym współpracownikiem. Od razu omówiliśmy kilka kwestii związanych z naszą pracą i ruszyłem do skromnego apartamentu, by wypocząć przed jutrzejszym pierwszym treningiem, który został zaplanowany na siódmą rano.

FM 2013.3.3 + dodane ligi
Ligi: Polska (1-2), Estonia (1-2), Cypr (1)
Baza danych: Niestandardowa (mała + wszystkie reprezentacje)
Zasady: HC (złamane dodatkowymi ligami)

Odnośnik do komentarza

Gratuluję, nie wygrał Pan żadnej nagrody. Obie odpowiedzi są błędne :jupi:

 

Wysłużony, niemalże trzynastoletni Lanos 1.4 z instalacją gazową, srebrny metalik wypakowałem jedynie niezbędnymi rzeczami. Kilka par bielizny na zmianę, kilka T-shirtów, trzy dzinsowe pary spodni, do tego dwa komplety sportowych dresów, jakieś bluzy i wiele innych ubrań. Tylko niezbędne rzeczy, do tego już mocno wysłużony laptop i można ruszać w niemalże dwudziestogodzinną (z przewidywanymi krótkimi przerwami) samotną podróż. Wysłużone auto przejechało już w swoim życiu ponad dwieście tysięcy kilometrów, ale jeszcze nigdy nie zrobiło na raz nieco ponad tysiąc dwieście pięćdziesiąt. Zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy od sześciu lat nie kupię karnetu na moją ukochaną Wisłę, ale nie pozostało nic innego jak tylko wstukać w GPS Tallin i pożegnać się z Grodem Kraka na jakiś czas.

 

Tallin przywitał mnie stosunkowo ładną pogodą, przez błękitne chmur nieśmiało przedzierało piękne, pełne i żółte słońce. Uwielbiałem taką pogodę i dlatego małe krążenie po mieście nie spowodowało pogorszenia się mojego nastroju. Kilka minut później niż planowałem znalazłem się pod wynajętą specjalnie dla mnie małą kawalerką. Mieszkanko znajduje się w prawie nad samym morzem, które z okna będę mógł sobie oglądać. Na miejscu wziąłem szybki prysznic, kilka minut drzemki pomogło mi nieco się odświeżyć.

 

Na ulicy Puuvilla 19 już czekał na mnie Silver Kaldma, prezes, który na najmłodszą i najbardziej zadbaną osobę nie wyglądał. Na starym, drewnianym stoliku w jego gabinecie leżała popielniczka cała wypełniona petami, a ich smród czuć już było niemal na ulicy. Na równie wiekowym regale leżało kilka bezładnie rzuconych książek, a na jednej z półek sterta papierów.

 

- Siadaj Pioter - powiedział łamaną angielszczyzną wskazując na wysłużony fotel pamiętający jeszcze czasy Związku Radzieckiego

- Dzień dobry - grzecznie odpowiedziałem.

- Długo nie będę cię tutaj zanudzał. Liczę, że wszystko opowiedział już Michaił i musisz tylko podpisać ten papierek. Robote zaczynasz od jutra, ale jeszcze dziś możesz spotkać się ze swoim asystentem, bo widziałem go gdzieś chodzącego po naszym budynku.

 

Szybko podpisałem cyrograf łączący mnie z dumnie brzmiącym klubem FC Puuma Tallinn i przez najbliższe niemalże pół roku będę głównym decydentem od częsci sportowej tego stołecznego zespołu. Po chwili kulturalnie pożegnałem się z Silverem i wyszedłem, bo już zaczęło kręcić mi się w głowie od samego zapachu fajek.

 

Gdy tylko zamknąłem drzwi od gabinetu wpadłem na gościa, który jakby nigdy nic starał się podsłuchać co się dzieje u szefa. Później jednak grzecznie się przedstawił. Miałem doczynienia z Raido Meeritsem, 34-letnim asystentem, jedynym moim przyszłym współpracownikiem. Od razu omówiliśmy kilka kwestii związanych z naszą pracą i ruszyłem do skromnego apartamentu, by wypocząć przed jutrzejszym pierwszym treningiem, który został zaplanowany na siódmą rano.

 

FM 2013.3.3 + dodane ligi

Ligi: Polska (1-2), Estonia (1-2), Cypr (1)

Baza danych: Niestandardowa (mała + wszystkie reprezentacje)

Zasady: HC (złamane dodatkowymi ligami)

 

 

powinienem dostać kota Zonk`a ;)

Odnośnik do komentarza

Kto normalny zarządza treningi o tak nieludzkich porach? Co za idiota trenował tutaj przede mną? Trzeba będzie to zmienić.
- To jest normalna pora, i tak późno dziś zaczynamy. Zawsze rozgrzewkę zaczynaliśmy już o 6, ale dziś wyjątkowo później, bo jak będzie pierwsze spotkanie z nowym trenerem to pewnie nie będzie długiego treningu - powitały mnie miłe słowa Raido jeszcze przed budynkiem klubowym.
- Co? Przecież to jest nienormalne. Od jutra zarządzę treningi nie wcześniej niż 10 rano.
- W takim wypadku nie uświadczysz ani jednej duszy na treningu. Wszyscy, ja również, pracują i tylko tak rano mogą spotykać się na treningu. My tutaj tylko bawimy się piłką
- na ziemię sprowadził mnie asystent.
Tak, chciałem pracować choćby z dziećmi za drobną wypłatę, ale nie przyszło mi do głowy, że można babrać się z dorosłymi tylko wtedy, gdy jeszcze bądź już jest ciemno.

Trening rozpoczął się o czasie, a na płycie Stadionu Miejskiego stało równo siedemnastu mężczyzn, gdzie jeden górował o głowę nad pozostałymi. 203 centymetry Rene Kago zrobiły na mnie nie małe wrażenie, ciekawe tylko jak będzie prezentował się już w przyszłości na boisku.

Przesłany mi po treningu skład przedstawiał się następująco:

| Nazwisko         | Pozycja     | Wiek        | Kraj        | P/PZ        |
| -------------------------------------------------------------------------|
| Andreas Sutt     | BR          | 20          | EST         | Ama         |
| Margus Kaju      | BR          | 22          | EST         | Pza         |
| Artjom Tsurilkin | BR          | 18          | EST         | Jun         |
| -------------------------------------------------------------------------|
| Mikk Rebane      | O (P)       | 24          | EST         | Pza         |
| Aivar Kaju       | O (PŚ)      | 27          | EST         | Pza         |
| Maksim Reiman    | O (L)       | 22          | EST         | Pza         |
| Pavel Rajaver    | O (LŚ)      | 25          | EST         | Pza         |
| Rene Kägo        | O (LŚ)      | 20          | EST         | Pza         |
| -------------------------------------------------------------------------|
| Kennet Jädal     | DP          | 22          | EST         | Pro         |
| Nikolai Stüf     | DP          | 27          | EST         | Pza         |
| Alar Luts        | DP          | 21          | EST         | Pza         |
| -------------------------------------------------------------------------|
| Andrus Lukjanov  | P (Ś)       | 24          | EST         | Pza         |
| Sergei Neemelo   | P/OP (P)    | 28          | EST         | Pza         |
| Daniil Kask      | P/OP (L)    | 23          | EST         | Pza         |
| Aleksei Rajaver  | OP (L)      | 26          | EST         | Pza         |
| Margus Piiroja   | OP (LŚ)     | 20          | EST         | Pza         |
| -------------------------------------------------------------------------|
| Priit Kirpu      | N           | 19          | EST         | Pza         |


Skład zespołu juniorskiego:

| Nazwisko           | Pozycja        | Wiek           | Kraj           |
| ----------------------------------------------------------------------|
| Alari Mets         | BR             | 20             | EST            |
| ----------------------------------------------------------------------|
| Erik Mets          | O (PLŚ)        | 18             | EST            |
| Pavel Kütt         | O (LŚ)         | 19             | EST            |
| ----------------------------------------------------------------------|
| Nikolai Roivassepp | DP             | 19             | EST            |
| ----------------------------------------------------------------------|
| Meelis Mets        | P (L)          | 20             | EST            |
| Tanel Toom         | P/OP (L)       | 20             | EST            |
| Eduard Smirnov     | OP (P)         | 18             | EST            |
| Marko Ivanov       | OP (P)         | 18             | EST            |
| Kristo Saar        | OP (P)         | 18             | EST            |
| Kevin Meerits      | OP (LŚ)        | 19             | EST            |
| ----------------------------------------------------------------------|
| Vitali Vinogradov  | N              | 20             | EST            |
| Martti Kask        | N              | 19             | EST            |

Razem do dyspozycji mam więc 29 zawodników, jakości zapewne bardzo różnej, wszyscy będą trenować wspólnie, wszak nie stać mnie na jakiekolwiek podziały, każda para nóg może się przydać i uratować mi tyłek.

Na wieczornym treningu spotkałem jeszcze dodatkowo dwie nowe facjaty. Pierwsza z nich to Martin Oja, lat 35, uważany za głównego skauta przeczesującego miejscowe szkoły podstawowe i licea w poszukiwaniu kogokolwiek kopiącego prosto w piłkę. Drugą nową osobą jest świeżo upieczony absolwent studiów medycznych z Tallinna, 25-cio letni Andrei Savitski zatrudniony jako główny fizjoterapeuta. Obaj to Estończycy.

W momencie obejmowania przeze mnie zespołu jego sytuacja w lidze nie wygląda najlepiej. Zajmujemy ostatnie miejsce w dziesięciozespołowej drugiej w kolejności lidze estońskiej, nazywanej jako Esiliiga. Na rozegrane 10 spotkań mój poprzednik zdobył aż dwa punkty i jako, że spada jedna drużyna, a przedostatnia gra w barażach, to do bezpiecznego miejsca w tabeli tracimy siedem punktów. Odrobienie trzech oczek do predostatniej ekipy zagwarantuje nam natomiast grę w repasażach. Będzie to o tyle trudne, że pozostało zaledwie osiem meczy, a jakiekolwiek gotówkowe wzmocnienia należy włożyć między bajki. Najbliższe spotkanie zagramy na wyjeździe z czwartym w tabeli Lootus z miejscowości Kothla-Jarve. Szykuje się szampańska zabawa.

Odnośnik do komentarza

Kilka rozmów z władzami, kilka z trzema współpracownikami i szybko zabieramy się do pracy. Krótka analiza tego, czym możemy grać i szybka decyzja, zabezpieczamy przede wszystkim tyły, stąd będziemy pracować nad taktyką 4-5-1. Również skaut przyniósł kilka świstków papieru, z których mogłem zrobić pewien użytek. Z moim klubem podpisał kontrakt Anti Kolu (WN, 20, EST), obiecujący młody napastnik z Kalju Nomme. Przyjdzie do nas pierwszego lipca na zasadzie wolnego transferu. Podobną drogę z ekipy lidera ekstraklasy obędzie dwa lata starszy Julius Stokas (O Ś, 22, EST).

Moim życzeniem było rozegranie meczu kontrolnego jeszcze przed oficjalnym debiutem. Padło na zespół o nazwie Piraaja, trzecioligowiec z Tallinna, który na naszym stadionie przy 70 osobnikach na trybunach postawił się nam. Po bardzo słabym, wręcz totalnie beznadziejnym spotkaniu goście skromnie wygrali 1-0.

23.06.2012, Stadion Miejski, 70 widzów
TOW: Puuma - Piraaja 0-1 (0-1)

J.Mikson 20'

Odnośnik do komentarza

Tydzień, równo tyle czasu mieliśmy na przygotowania do mojej inauguracji. Cztery treningi to bardzo mało, ale musiało wystarczyć. Skład wyznaczyłem na podstawie numerów na plecach z treningów, wszak bardzo trudno przychodził mi nauczyć się miejscowych nazwisk.

Przygotowania wyszły pozytywnie, bo moi podopieczni rzucili się na gospodarzy, ekipę Lootus, niczym jak wygłodniałe psy na zwierzynę. Wszystkie nasze akcje kończyły się jednak niecelnymi strzałami. zła passa skończyła się w 18. minucie, gdy jeden z rywali, Kovalnko, stracił piłkę w okolicach własnego pola karnego, a Luts, który ją przejął zrobił dwa kroki w obręb szesnastki i strzelił nie do obrony dla bramkarza. Już chwilę później Guseinov miał dobrą okazję aby wyrównać, lecz dobrze spisał się w naszej bramce Sutt. Aż do 40. minuty na boisku nie działo się nic ciekawego, gdy z prawego skrzydła Lukjanov wrzucił futbolówkę w okolice jedenastego metra. Tam Luks szybował za piłką niczym F16 i pięknym strzałem głową strzelił swoją drugą bramkę. Niestety nasz spokój zmącił gol kontaktowy Abdurashidova, który w pojedynkę przeprowadził kontrę i nie dał szans naszemu golkiperowi.

Po przerwie nie było nam wesoło. Już po minucie piłka zatrzepotała w naszej siatce, lecz sędzia dopatrzył się spalonego po uderzeniu Guseinova . Tyle szczęści nie mieliśmy jednak w 54. minucie, gdy Abdurashidov perfekcyjnie wykorzystał wrzutkę Smirnova z przed pola karnego. Trzeba mu oddać, że wolej tego napastnika to k lasa światowa. Lootus wyraźnie o dżył, raz po raz starał się nas skarcić za szaleńczy początek meczu. Mamotov dwukrotnie dał się we znaku Suttowi , a raz nasz bramkarz został wyręczony przez słupek. Dopisało nam szczęście w tym meczu. W 79. minucie skontrowaliśmy rywala, Luts z Jadalem przeprowadzili dwójkową akcję, po której tej pierwszy lekko podnosząc piłkę zagrał na woleja do wychodzącego lewą stroną Meeritsa. Lewy pomocnik idealnie przymierzył z woleja i ponownie wyszliśmy na prowadzenie, którego nie oddaliśmy już do końca spotkania.

30.06.2012 Kothla-Jarva Spordikeskus, Kothla-Jarve, 267 widzów
ESI [11/18]: Lootus [4] - Puuma [10] 2-3 (1-2)

A.Luts 18', 40'
K.Abdurashidov 43',54'
K.Meerits 79'

MoM: Alar Luts - 9.1

A.Sutt - M.Rebane, P.Rajaver, R.Kago, M.Reiman (76' P.Kutt) - K.Jadal, S.Neemelo, A.Luts (86' N.Roivassepp), A.Lukjanov (78' K.Meerits), M.Piiroja - P.Kirpu

Odnośnik do komentarza

Kolejny ligowy mecz mieliśmy zagrać dopiero za 21 dni i usiłowałem po drodze ustalić jakiś termin, w którym moglibyśmy rozegrać mecz sparingowy. To się jednak nie udało, gdyż kilku moich piłkarzy miało delegacje w pracy, a w jedną z sobót Maksim Reiman miał swój ślub, na którym miało pojawić się kilku kolegów. Dlatego te trzy tygodnie poświęciłem wyłącznie na sprawy klubowe. Przede wszyastkim poprosiłem prezesa o znalezienie jakiegoś klubu satelickiego. Ponadto rozwiązałem kontrakty z trójką darmozjadów. Marko Ivanov , Eduard Smirnov i Tanel Toom już nie są na liś cie płac Puumy. Prezes załamał jednak ręce, gdy przedstawiłem mu nowych kopaczy, którym będzie musiał wypłacać pensje ze skromnego budżetu. Skład wzmocnili, oprócz wcześniej zakontraktowanych Kolu i Stokasa , wyłącznie zawodnicy z wolnego transferu i przeważnie młodzi: Andres Luga (P Ś, 21, EST), Ilja Bordikov (O Ś, 17, EST), Andrei Gornev (O Ś, 23, EST), Markus Holst ( O P, 21, EST) i Aleksandr Bokov (P Ś, 19, EST). Wyraźnie widać, że moim planem jest zbudowanie dobrej i niezwykle szczelnej defensywy, nie tylko na te rozgrywki, ale i na przyszły sezon.

Z wszystkimi nowymi zawodnikami, przynajmniej na ławce, a bez bohatera z ostatniego czerwca, kontuzjowanego Lutsa podejmowaliśmy rezerwy Levadii, tak dobrze znanej mojej ukochanej Białej Gwieździe.

Mecz ułożył się bardzo dobrze dla nas, bo już w 11. minucie debiutantską bramkę strzelił Kolu . Anti został zresztą niekwestio nowanym bohaterem meczu kończąc z trzema golami na koncie. Jednego dołożył od siebie jeszcze Bokov i z czterema na koncie nie mogliśmy przegrać. Było jednak bardzo nerwowo, bo prowadząc 3-0 da liśmy sobie wbić dwie bramki w samej końcówce, ale opanowanie Kolu w doliczonym czasie gry wprawiło wszystkich w wyborny nastrój.

21.07.2012 Stadion Miejski, Tallin, 43 widzów
ESI [12/18]: Puuma [10] - Levadia II [5] 4-2 (2-0)

A.Kolu 11', 31', 90'
A.Bokov 59'
V.Kuresoo 81'
T.Elhi 87'

MoM: Anti Kolu - 9.6

A.Sutt - M.Holst (58' M.Rebane), J.Stokas, A.Gornev, E.Mets - K.Jadal (66' I.Bordikov), S.Neemelo, A.Bokov, A.Luga (78' N.Roivassepp), M.Piiroja - A.Kolu


Dzięki zwycięstu opuściliśmy ostatnie miejsce w Esiliidze, ale ogromny minus zapisałem przy nazwisku Andreasa Sutta, który miał do wybronienia zaledwie dwa strzały i obydwa przepuścił do swojej siatki. Nawiasem mówiąc puścił dwie szmaty i musi się sprężać na najbliższych treningach, by za kolejne trzy tygodnie wybiec w podstawowym składzie na mecz z Rakvere, liderem.

Odnośnik do komentarza

@Profie odpowiedź poniżej.

@ajerkoniak: Fabuła? Nie myślałem w sumie o fabule, tylko o łagodnym powrocie w klimaty pisania opka. Być może jakiś wątek z rozpoczętych jeszcze kiedyś wplotę w opowiadanie i postarm się to zrobić lepiej niż na początku opka.

 

Kolejny dłuższy odpoczynek od rozgrywek przepracowaliśmy ostro, na treningach wióra leciały i nogi się łamały. Właśnie taka przypadłość padła w udziale Saarowi, który już nie zagra w tym roku. Lekkiego skręcenia kostki doznał Meerits, a Luts powoli wracał do treningów. Alar musi mieć się jednak na baczności, ponieważ jeden z jego uprzejmych kolegów doniósł, iż widział go w jedną z niedziel , skoro świt, gdy ledwo trzymał się na nogach bezpośrednio po wyjściu z burdelu. W rozmowie ze mną zaprzeczył i zapewnił, że na pewno został pomylony z kimś innym.

Zawiódł niestety prezes Kaldma, jednogłośnie uznając na spotkaniu zarządu, że jesteśmy na tyle prężnym klubem, że nie potrzebujemy ani grosza z innego klubu ani tym bardziej darmowo wypożyczanych piłkarzy z klubu patronackiego odrzucając mój wniosek o znalezienie takiego. Cóż, muszę sobie jakoś radzić inaczej i by nieco zadbać o budżet rozwiązałem za porozumieniem stron kontrakt z Alekseiem Rajaverem.

Meczu z Rakvere po prostu nie mieliśmy prawa wygrać, ale wydarzył się tak jakby cud. Goście przeważali, gnietli nas niemiłosiernie, 71 procent czasu gry mieli piłkę przy noce, oddali czternaście strzałów na naszą bramkę. Nasze trzy wyglądały bardzo skromnie, ale liczy się to co jest na tablicy wyników. 2-1 dla nas, dwie bramki po wzorcowych kontratakach, już w 4. minucie Piiroja wybijał futbolówkę do Lugi , który przebiegł dwadzieścia metrów i zagrał prostopadle do Kolu. Anti spokojnie przyjął, minął obrońcę, posadził na tyłku bramkarza i spokojnie przelobował go. Druga skuteczna kontra przeprowadzona została w 81. minucie. Tym razem długą piłkę zagrał Gornev, Kolu odegrał głową z pierwszej piłki do Lugi, a Andres huknął ile sił w sam środek bramki nie dając jednak szans na interw encję Osomkovi. Siedem minut wcześniej goście doprowadzili do wyrównania po bardzo wątpliwym rzucie karnym, podyktowanym za rzekomą rękę Stokasa w naszym polu karnym.

11.08.2012 Stadion Miejski, Tallin, 1 widz
ESI [13/18]: Puuma [9] - Rakvere [1] 2-1 (1-0)

A.Kolu 4'
H.Ruutli rz.k. 74'
A.Luga 81'

MoM: Andres Luga - 8.4

A.Sutt - M.Holst (52' M.Rebane), J.Stokas, A.Gornev, E.Mets - K.Jadal, S.Neemelo, A.Bokov (56' N.Roivassepp), A.Luga (83' A.Lukjanov), M.Piiroja - A.Kolu

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...