Skocz do zawartości

I had a dream


stucky

Rekomendowane odpowiedzi

@bieniek12 - Nie, trzema. Ogólnie ustawienie 4-1-2-3. Grałem 4-3-3, ale postanowiłem bardziej zabezpieczyć tyły cofając odpowiedzialnego za odbiory środkowego pomocnika.

Od siebie dodam, że sprawdziłem inne kluby, i w wielu z nich także nie ma nowych juniorów. Oby wraz ze startem nowego sezonu to się poprawiło, bo inaczej w najbliższym czasie zabraknie mi materiału ludzkiego..

--------------------------------------------------------

Jest forma - tak w skrócie mogę opisać obecną sytuację w drużynie. Nowi gracze płynie oraz szybko wkomponowali się w resztę ekipy, co przynosi wymierne efekty. Nasz dzisiejszy rywal - Bolton - zajmuje 11. pozycję w ligowej tabeli. W ostatniej kolejce nasi rywale pokonali na wyjeździe Burnley (2:1). Oczywiście cel na ten mecz jest taki sam jak na każdy inny - komplet punktów.

 

Mecz rozpoczął jak zwykle w naszym przypadku, od szaleńczych ataków. Już w pierwszych sekundach gry doskonałą sytuację na otwarcie wyniku zmarnował Darren Bent. Kolejne minuty upływały, ale goli jak nie było tak nie było. Sytuacje sobie stwarzaliśmy, ale gorzej było z ich wykorzystaniem. Do przerwy bramki nie padły. Po przewie już tak, i to stosunkowo szybko. W 49. minucie gracze Boltonu wykonywali rzut rożny, piłkę wybiliśmy, przejął ją Darren Bent po czym przebiegł jakieś 50 metrów i strzałem w długi róg pokonał bezbronnego w tej sytuacji bramkarza gości. Zaledwie dziewięć minut później było już 2:0. Gabby Agbonlahor podał w uliczkę do Darren Benta, a ten zachował się tak samo jak przy pierwszej bramce - uderzył w długi róg. Bramkarz znowu był bez szans na obronę. Minęły zaledwie trzy minuty a prowadziliśmy już 3:0. Niesamowitym podaniem wykazał się Ashley Young, po którym Fabian Delph wyszedł na czystą pozycję, i strzałem na siłę, pod poprzeczkę pokonał nawet nie interweniującego już bramkarza Boltonu. Minęły kolejne trzy minuty, a kibice na Villa Park oglądali kolejną już, czwartą bramkę tego popołudnia. Tym razem jednak to goście byli autorami trafienia. Honorową bramkę dla Boltonu zdobył strzałem z szesnastki Kevin Davies. Po tym trafieniu tempo meczu spadło, chłopaki się wyszumieli. Takim też wynikiem zakończyło się to spotkanie.

 

Darren Bent! Darren Bent! Cóż za forma angielskiego napastnika! Oprócz niego na szczególne pochwały zasługuje także niezawodny Ashley Young. Gramy fajną piłkę, musimy tylko poprawić grę w defensywie.

 

Premier League - 3. kolejka - 27.08.2011

[1.] Aston Villa 3 : 1 Bolton [11.]

Bent 49' [1:0], 58' [2:0]

Delph 61' [3:0]

Davies 64' [3:1]

 

Widzów - 38084

MoM - Darren Bent [9,1]

Odnośnik do komentarza

W pierwszym wyjazdowym meczu w tym sezonie sensacyjnie ograliśmy londyński Arsenal. Teraz w pierwszym z dwóch z rzędu meczy na wyjeździe zagramy z Burnley. Rywal teoretycznie łatwy, przegrali wszystkie z dotychczasowych trzech meczy. My obecnie plasujemy się na 2. pozycji w tabeli, wyprzedził nas Manchester United, którego obecny bilans bramkowy wynosi 11-0.

 

Od początku staraliśmy się strzelić bramkę otwierającą wynik spotkania. Jednak albo brakowało nam skuteczności (Darren Bent sam na sam w 9. minucie), albo po prostu mieliśmy pecha (Fabian Delph w 14. minucie trafił w słupek). Mieliśmy za to pecha, a raczej beznadziejnego sędziego. W 17. minucie Davide Astori, według arbitra, sfaulował w polu karnym Charlie'ego Austina. Do ustawionej 11 metrów od bramki piłki podszedł sam "poszkodowany" i pewnym strzałem wymierzył nam wątpliwą sprawiedliwość. Od razu rzuciliśmy się do odrabiania strat. Na bramkę czekaliśmy do 43. minuty. Włoski obrońca się zrehabilitował. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Ashley Young, a gola strzałem głowa zdobył Davide Astori. Po przerwie wciąż szukaliśmy zwycięskiej bramki. Jednak zapanowała nad nami jakaś niemoc, szczególnie nad Darrenem Bentem.

 

Szkoda tego remisu, bo ewidentnie należało nam się zwycięstwo. Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, więc chyba możemy winić tylko i wyłącznie siebie samych. Mimo remisu utrzymaliśmy się na 2. pozycji w tabeli.

Premier League - 4. kolejka - 10.09.2011

[19.] Burnley 1 : 1 Aston Villa [2.]

Austin kar. 17' [1:0]

Astori 43' [1:1]

 

Widzów - 21006

MoM - Davide Astori [7,6]

Odnośnik do komentarza

W drugim z rzędu ligowym meczu na wyjeździe zmierzymy się z dość silnym Sunderlandem. Jak do tej pory drużyna prowadzona trzeciego managera zeszłego sezon Steve'a Bruce'a zawodzi na całej linii. Po czterech kolejkach mają na swoim koncie tylko trzy punkty. Jednak mimo słabego początku wciąż są bardzo trudnym rywalem, zwłaszcza gdy grają u siebie.

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas perfekcyjnie. Już w 3. minucie spotkania wyszliśmy na prowadzenie. Piłkę z rzutu wolnego dośrodkował Czech Jan Moravek, a gola strzałem głową zdobył Steven N'Zonzi. Gospodarze bardzo szybko zabrali się do odrabiania strat. W konsekwencji wyrównali tuż po kwadransie gry. Środkowy obrońca Neven Subotic podał długą piłkę do Asamoah Gyana, ten minął sam na sam Grześka Sandomierskiego po czym skierował piłkę do pustej już bramki. Ponownie na boisku role się odwróciły. To my atakowaliśmy, a gospodarze szybko nas kontrowali. Chyba tylko dzięki nieskuteczności z obu stron już w pierwszej części gry bramek nie oglądaliśmy. Druga połowa nie była już tak porywająca jak pierwsza. W 62. minucie przeprowadziliśmy klasyczną już dla nas akcję. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkował Ashley Young, a gola na wagę trzech punktów strzałem głową zdobył Davide Astori. Wygraliśmy dziś dzięki świetnie witym stałym fragmentom gry.

 

Zagraliśmy średnie spotkanie, zwłaszcza w obronie, bo nie radziliśmy sobie zbytnio z kontrami rywali. Podziękować możemy w tym miejscu piłkarzom Sunderlandu, którzy, zresztą tak jak my, marnowali okazje na potęgę.

 

Premier League - 5. kolejka - 17.09.2011

[17.] Sunderland 1 : 2 Aston Villa [2.]

N'Zonzi 3' [0:1]

Gyan 16' [1:1]

Astori 62' [1:2]

 

Widzów - 41639

MoM - Sebastien Bassong [8,0]

Odnośnik do komentarza

Oj nie mieliśmy za dużo szczęścia w rozlosowywaniu par 3. rundy Carling Cup. Nie dość że padło na silną Chelsea Londyn, to jeszcze dodatkowo zagramy na Stamford Bridge. Jednym słowem - przechlapane. Szanse na awans są, jak zawsze. Będziemy walczyć, to mogę obiecać.

 

Mecz rozpoczął się dla nas nie najlepiej, bo już w 3. minucie gry gola dla gospodarzy mógł strzelić Fernando Torres. Właśnie - mógł. Hiszpan wyszedł sam na sam ale fatalnie spudłował. W odpowiedzi także 100% okazję do zdobycie gola zmarnował Darren Bent. Przez resztę czasu pierwszej połowy obie ekipy próbowały strzelić bramkę jakimś atomowym strzałem z odległości - bez powodzenia. Druga część spotkania była dość zaskakująca, bo szybko objęliśmy prowadzenie. W 54. minucie Davide Astori podał długą piłkę za linię obrony rywali, dopadł do niej Darren Bent po czym pewnym strzałem w długi róg pokonał próbującego ratować sytuację Petra Cecha. 5 minut później szanse Chelsea Londyn na odrobienie strat spadły do minimum. Z boiska za faul (?) wyleciał Ashley Cole. Pan Howard Webb był w tej sytuacji bezwzględny. Bramek już tego wieczoru nie oglądaliśmy.

 

Trochę szczęścia i mamy awans do kolejnej rundy. Swoją passę meczy bez gola w końcu przerwał Darren Bent.

 

Carling Cup - 3. runda - 21.09.2011

Chelsea Londyn 0 : 1 Aston Villa

Bent 54' [0:1]

Cole 61'

 

Widzów - 40270

MoM - Davide Astori [8,1]

Odnośnik do komentarza

Czy można już nas zaliczać do ścisłej czołówki Premier League? Mnie się wydaje, że jeszcze nie. Przed nami wciąż bardzo daleka droga aby stać się czymś w rodzaju piłkarskiej instytucji. Jednak bądź co bądź mecz na Villa Park z Manchesterem United można chyba nazwać spotkaniem na szczycie. Czerwone Diabły mają tyle samo punktów co my, ale posiadają lepszy bilans bramkowy. Cel na ten mecz - nie przegrać.

 

Pierwsza połowa totalnie mnie rozczarowała. Liczyłem na walkę, szybkie tempo, akcję za akcję. A co zobaczyłem? Bezmyślne próby strzałów z 30 metrów. Są tylko dwa momenty tej pierwszej połowy, o których warto wspomnieć. W 30. minucie Fabian Delph trafił w słupek, piłka potoczyła się po linii, ale do bramki nie wpadła. Drugą z tych sytuacji jest bramka zdobyta przez Gabby'ego Agbonlahora. Moi trzej Angole wyszli z kontrą, poklepali po czym to właśnie Gabby zdecydował się na skończenie akcji. Po pierwszej połowie prowadziliśmy 1:0, ale stylem nie przypominaliśmy tej Aston Villi. Druga część gry zaczęła się dla nas fatalnie. Już w pierwszych sekundach drugiej połowy nasz lewy obrońca Michael Lumb podał piłkę do napastnika gości Fabio Quagliarelly. Włoch momentalnie uderzył, a piłkę do własnej siatki wbił Grzesiek Sandomierski. Cóż za nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Więcej ciekawego się w tym spotkaniu nie działo. Obie drużyny totalnie rozczarowały.

 

Nawet nie wiem, czy to my byliśmy lepsi, a może Manchester był lepszy, a może remis to wynik w pełni sprawiedliwy? Tak my jak i Czerwone Diabły rozegrały dziś bardzo słabe spotkanie. Sam wynik, jako 1:1 mnie cieszy, ale brakowało tego już trochę wypracowanego przez nas stylu.

Premier League - 6. kolejka - 24.09.2011

[2.] Aston Villa 1 : 1 Manchester United [1.]

Agbonlahor 45+3' [1:0]

Quagliarella 46' [1:1]

 

Widzów - 39656

MoM - Gabby Agbonlahor [7,3]

Odnośnik do komentarza

W najbliższej kolejce zmierzymy się na wyjeździe z Evertonem. Gospodarze tego spotkania zajmują 10. pozycję w ligowej tabeli. Myślę, że stać nas ma zdobycie kompletu punktów, ale będzie o to niebywale trudno.

 

W mecz lepiej weszli gospodarze, to oni dominowali przez pierwsze minuty meczu. Z biegiem czasu przyzwyczajaliśmy się do nietypowego boiska, a w 14. minucie wyszliśmy na prowadzenie. Piłkę z lewego skrzydła płasko dośrodkował w pole karne Ashley Young, tam na pełnym spokoju przyjął ją Fabian Delph, ośmieszył rywali jeszcze ją przez chwile prowadząc przy nodze po czym bardzo silnym strzałem pod poprzeczkę otworzył wynik spotkania. Minęły zaledwie dwie minuty, a było już 2:0. Z rzutu rożnego piłkę wrzucił Jan Moravek, a gola strzałem głową zdobył Steven N'Zonzi. Od tego momentu to gospodarze byli stroną przeważającą. W 22. minucie kontaktową bramkę dla The Toffees zdobył Tim Cahill. Była to dobitka więc Grzesiek był bez szans. W 36. minucie strzeliliśmy trzeciego gola w tym meczu, ale sędzia nie wiedzieć czemu go nie uznał. To co wydarzyło się w ostatnich sekundach pierwszej połowy wściekło mnie nie na żarty. Mimo, że doliczony czas dawno upłynął sędzia pozwalał grać dalej. Sam na sam z Grześkiem wyszedł Tim Cahill, i strzałem obok interweniującego Polaka wyrównał stan meczu. Druga połowa rozpoczęła się od rzutu rożnego dla Evertonu, po którym, jak się okazało zwycięską bramkę, zdobył Rosjanin Diniyar Bilyaletdinov. Oczywiście próbowaliśmy wyrównać, ale nie daliśmy rady. Pan sędzia skutecznie nas przyblokował.

 

Oj panie sędzio, dziękujemy. Wiem, że zwalanie winy na arbitra nas nie rozgrzesza, ale to co wyprawiał Mark Halsey się w głowie nie mieści. Zresztą jego ocena za ten mecz (6 na 10) mówi bardzo wiele. Szkoda straconych punktów.

Premier League - 7. kolejka - 01.10.2011

[10.] Everton 3 : 2 Aston Villa [2.]

Delph 14' [0:1]

N'Zonzi 16' [0:2]

Cahill 22' [1:2], 45+3' [2:2]

Bilyaletdinov 51' [3:2]

 

Widzów - 39016

MoM - Tim Cahill [8,8]

Odnośnik do komentarza

Trudnych meczy w tym sezonie będziemy mieli jeszcze wiele. Najważniejsze jest jednak aby przed własną publicznością, na własnym stadionie ogrywać każdego, bez wyjątku. Dziś zmierzymy się z Chelsea Londyn, która plasuje się na 2. pozycji w tabeli.

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas fatalnie, już w 6. minucie goście wyszli na prowadzenie. Fernando Torres wyszedł sam na sam, minął Grzegorza Sandomierskiego po czym wpakował piłkę do pustej już bramki. Straty odrobiliśmy dość szybko, już po dziewięciu minutach ponownie był remis. Jan Moravek próbował uderzyć, trafił w rywala, a piłka po rykoszecie trafiła pod nogi Ashleya Younga. Anglik nie miał problemów z trafieniem do siatki stojąc pięć metrów od bramki przeciwnika. Z remisu cieszyliśmy się tylko pięć minut. W 20. minucie gry Yury Zhirkov zszedł z piłką do środka pola, podał w uliczkę do Didiera Drogby, a dobrze zbudowany napastnik mierzonym strzałem, tuż przy słupku, pokonał polskiego bramkarza. Po raz kolejny wynik dogoniliśmy w 41. minucie meczu. Jan Moravek uderzył z odległości, piłka odbiła się od poprzeczki wprost pod nogi, a raczej głowę Darrena Benta, który nie niepokojony przez nikogo wyrównał stan meczu. Gdy myślami już każdy był w szatni Didier Drogba ośmieszył moich graczy, i strzałem z kilku metrów pokonał bezradnego w tej sytuacji Grześka. Tak też po pierwszej, szalonej połowie, przegrywaliśmy 2:3. Druga część gry, jak pierwsza, rozpoczęła się dla nas fatalnie. Po raz kolejny już w role naszego kata wcielił się Didier Drogba. Na zegarze była dopiero 48. minuta gry. Kontaktową bramkę zdobyliśmy osiem minut później. Rajd prawą stroną boiska przeprowadził Darren Bent, płasko dośrodkował, a strzałem z pierwszej piłki gola zdobył Jan Moravek. Od tego momentu rzuciliśmy wszystkie siły do ataku, za co zostaliśmy skarceni. W 77. minucie gola strzałem głową, po dośrodkowaniu, zdobył Hiszpan Fernando Torres. Zaledwie cztery minuty później nadzieje na korzystny wynik znowu odżyły. Ashley Young dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, obrońcy Chelsea ją wybili, ale wprost pod nogi Sebastiana Junga. Młody niemiecki obrońca chwilę prowadził piłkę po czym mierzonym strzałem przywrócił nam nadzieję na sukces. Gdy wydawało się, że już nic nam się nie uda w tym spotkaniu zmienić, wyszliśmy z zabójczą kontrą. W jej końcówce Darren Bent podał do rezerwowego Fabiana Delpha, a młody angielski pomocnik ustalił wynik meczu na 5:5. To było przepiękne widowisko.

 

Nawet nie wiem co powiedzieć, to było chore :D Na szczęście nie przegraliśmy. W ataku zagraliśmy super, w obronie.. dno.

 

Premier League - 8. kolejka - 15.10.2011

[4.] Aston Villa 5 : 5 Chelsea Londyn [2.]

Torres 6' [0:1], 77' [3:5]

Young 15' [1:1]

Drogba 20' [1:2], 45+1' [2:3], 48' [2:4]

Bent 41' [2:2]

Moravek 56' [3:4]

Jung 81' [4:5]

Delph 90+1' [5:5]

 

Widzów - 39014

MoM - Didier Drogba [9,6]

Odnośnik do komentarza

Po ostatnim remisie osunęliśmy się na 5. pozycję w ligowej tabeli. Jednak nie ma co narzekać, mamy walczyć o puchary i walczymy. Dziś na wyjeździe podejmiemy londyński West Ham. Popularne Młoty grają w tym sezonie całkiem nieźle, w tabeli są tuż za nami. Będzie to więc bezpośredni pojedynek, który może sporo zmienić.

 

Już na samym początku meczu dogodną okazję zmarnował Darren Bent. Anglik ponownie ma mały przestój, nie zdobył gola w poprzednich trzech meczach. Czas nieubłaganie płynął, obie ekipy jakby były tego nieświadome, nie paliły się do jakiś zmasowanych ataków. Moim graczom się nie dziwię, bo w końcu musiałem ich trochę utemperować za ostatnie spotkanie. Jeszcze na sekundy przed zakończeniem pierwszej części gry ponownie okazję do zdobycie gola miał Darren Bent, niestety po raz kolejny fatalnie spudłował. Druga część gry, jak pierwsza, nie była porywającym widowiskiem. Na prowadzenie wyszliśmy w 64. minucie. Cudownym podaniem Darrena Benta obsłużył Gabby Agbonlahor, po czym 27-letni napastnik pewnym strzałem pokonał wychodzącego do niego bramkarza gospodarzy. Zaledwie sześć minut później było już 2:0. Trochę poklepaliśmy. Gabby Agbonlahor podał do rezerwowego Nathana Delfouneso, ten odegrał na czystą pozycję do Ashleya Younga, a dzisiejszy lewo skrzydłowy już nie miał żadnych możliwości podania więc strzałem ustalił wynik meczu na 2:0. Piłkarze West Hamu próbowali jeszcze odrobić straty. Właśnie - próbowali.

 

To zwycięstwo jest dla nas bardzo ważne. Nie dość, że ograliśmy sąsiada z tabeli, to jeszcze na ich własnym terenie, i to do zera. Zagraliśmy mądre spotkanie, chyba pierwsze takie w tym sezonie. No i nareszcie odblokował się Darren Bent, który obecnie jest drugi w klasyfikacji strzelców. Lepszy o bramkę jest Robin van Persie z Arsenalu.

 

Premier League - 9. kolejka - 22.10.2011

[6.] West Ham 0 : 2 Aston Villa [5.]

Bent 64' [0:1]

Young 70' [0:2]

 

Widzów - 34980

MoM - Davide Astori [8,1]

Odnośnik do komentarza

Carling Cup może być dla nas przepustką do gry w przyszłorocznych europejskich pucharach, gdybyśmy zawiedli oczekiwania wobec rozgrywek ligowym. W ramach 4. rundy mierzymy się ze słabiutkim Hull City. Liczę na pewne zwycięstwo. Szanse gry dostaną rezerwowi.

 

Mecz rozpoczął się po naszej myśli. Na bramkę gości uderzył Zavon Hines, do piłki sparowanej przez bramkarza Hull City dopadł Nathan Delfouneso po czym strzałem do pustej bramki otworzył wynik spotkania. Pięć minut później młody Anglik miał na swoim koncie już dwa trafienia. Piłkę podał mu Sebastian Jung, 20-latek przyjął ją, już w polu karnym, po czym silnym strzałem w okienko podwyższył wynik meczu na 2:0. Po tym golu tempo meczu, nadawane jedynie z naszej strony, trochę spadło. Graczom Hull City nie sprawiało to chyba żadnej różnicy, bo jakoś nie specjalnie szukali kontaktowej bramki. Druga część gry, jak pierwsza, rozpoczęła się dla nas bardzo dobrze. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Marc Albrighton, a gola strzałem głową zdobył Giuseppe Bellusci. Była to, można powiedzieć, klasyczna akcja Aston Villi. Po tym golu na chwilę do życia obudzili się goście. Zaowocowało to bramką w 63. minucie. Kevin Kilbane dośrodkował z lewej flanki, Giuseppe Bellusciego uprzedził Jay Simpson, i strzałem głową zdobył honorową bramkę dla swojej drużyny. Dzieła zniszczenia w tym meczu, w 78. minucie, dopełnił Marc Albrighton.

 

Bez zaskoczenia, awansowaliśmy pewnie, nawet grając rezerwowym składem. W ćwierćfinale zagramy, na wyjeździe, z Leicester.

Carling Cup - 4. runda - 26.10.2011

Aston Villa 4 : 1 Hull City

Delfouneso 4' [1:0], 9' [2:0]

Bellusci 54' [3:0]

Simpson 63' [3:1]

Albrighton 78' [4:1]

 

Widzów - 39656

MoM - Marc Albrighton [8,8]

Odnośnik do komentarza

Jak pamiętamy w ostatnim ligowym meczu przed własną publicznością urządziliśmy sobie wraz z Chelsea Londyn małą strzelaninę. Dziś o czymś takim nie może być mowy. Nottingham Forest - beniaminek - to rywal prosty do pokonania, oczywiście w teorii. W praktyce różnie to w takich spotkaniach bywa. Jednak aby liczyć się w czołówce musimy zwyciężać, taki właśnie dzisiaj mamy zamiar.

 

Obie drużyny dość długo wchodziły w to spotkanie. Szczególnie martwiła mnie nasza nieporadność w ataku, akcje były szarpane, czasami zbytnio przypadkowe. Po kilku taktycznych zmianach zaczęliśmy grać lepiej. W 38. minucie fantastyczną okazję na bramkę miał Darren Bent, ale chłop widocznie dostosował się do widowiska i bezceremonialnie akcję, delikatnie mówiąc, zepsuł. Do przerwy więc bezbramkowy remis, po słabej grze obu drużyn. Druga część gry zaczęła się dla nas wyśmienicie. Taktyczne zmiany w przerwie widocznie wpłynęły na grę moich podopiecznych. W 50. minucie sam na sam z bramkarzem wyszedł Darren Bent, został sfaulowany przez Marcusa Nilssona, którego sędzia natychmiastowo wyrzucił z boiska. Grając w przewadze dość szybko objęliśmy prowadzenie. Po 180 sekundach już prowadziliśmy. Strzał oddał Darren Bent, bramkarz piłkę odbił, ale wprost pod nogi Fabiana Delpha. Młody angielski pomocnik błysnął także przy drugiej bramce, kiedy to podał świetną, prostopadłą piłkę do schodzącego z lewego skrzydła Ashleya Younga. 26-letni skrzydłowy strzałem z pierwszej piłki, w długi róg, podwyższył wynik meczu na 2:0. Mimo jeszcze wielu dogodnych sytuacji nie udało się nam już nic w tym spotkaniu ustrzelić.

 

Bardzo dobrze, nawet świetnie. Dzięki temu zwycięstwu zajmujemy już 3. pozycję w ligowej tabeli, tracąc tym samym do lidera - Arsenalu - tylko jeden punkt. Warto także odnotować, że jak dotąd jesteśmy najskuteczniejszą drużyną w całej Premier League.

 

Premier League - 10. kolejka - 29.10.2011

[5.] Aston Villa 2 : 0 Nottingham Forest [14.]

Delph 53' [1:0]

Young 64' [2:0]

 

Widzów - 37394

MoM - Fabian Delph [8,3]

Odnośnik do komentarza

Nasza forma rośnie z meczu na mecz, także powoli kończy się proces tworzenia taktyki, na której będę chciał oprzeć kolejne sezony, jeśli dane mi będzie tu trenować. Dziś zmierzymy się na wyjeździe z nieźle grającym w tym sezonie Wolverhampton. W poprzedniej serii gier popularne Wilki ograły na wyjeździe Bolton (1:0).

 

Spotkanie rozpoczęło się prawie całkowicie po naszej myśli. Już w 9. minucie objęliśmy prowadzenie. Ashley Young wypuścił w bój Darrena Benta, a ten uderzeniem w długi róg pokonał bramkarza gospodarzy. Jeszcze po drodze do bramki piłka odbiła się od słupka i chwilę turlała po linii, aż w końcu ją przekroczyła. Ja osobiście nie wierze w przesądy, magiczne liczby itp. W 13. minucie swoją drugą bramkę tego popołudnia strzelił Darren Bent. Tym razem przy golu asystował prawy skrzydłowy - Gabby Agbonlahor. Od tego momentu to gospodarze dominowali, i już dwie minuty po wznowieniu gry ze środka boiska zdobyli bramkę kontaktową. Futbolówkę z prawej flanki dośrodkował w pole karne Karl Henry, a do siatki trafił próbujący ratować sytuację wślizgiem Owen Hargreaves. Nagle tempo spotkania spadło. Ten pierwszy kwadrans był na prawdę szalony. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. A po przerwie? Po przerwie odtworzył się scenariusz z pierwszej części gry. Ciekawie było tylko przez pierwsze piętnaście minut. Już w 50. minucie Wolverhampton wyrównało stan meczu. Gola zamykając na długim słupku dośrodkowanie zdobył Kevin Doyle. Długo jednak na ustach miejscowych kibiców uśmiech nie gościł. 120 sekund później ponownie wyszliśmy na prowadzenie. Ashley Young popędził lewą stroną boiska, zszedł do środka, uderzył, piłka po drodze trafiła jeszcze w Ronalda Zubara po czym wpadła do siatki. Ta bramka podcięła skrzydła gospodarzą, nie zdołali się już podnieść.

 

Po raz kolejny do życia wrócił Darren Bent, on po prostu miewa takie małe przestoje w grze. Wygraliśmy dziś bardzo ważne spotkanie, bo Wolverhampton grało na prawdę dobrze, i ten mecz wcale nie musiał skończyć się tak jak się skończył. Dzięki tej victorii oraz dzięki korzystnym dla nas wynikom innych meczy wskoczyliśmy na fotel lidera Premier League!

 

Premier League - 11. kolejka - 05.11.2011

[9.] Wolverhampton 2 : 3 Aston Villa [3.]

Bent 9' [0:1], 13' [0:2]

Hargreaves sam. 15' [1:2]

Doyle 50' [2:2]

Zubar sam. 52' [2:3]

 

Widzów - 29303

MoM - Darren Bent [8,8]

Odnośnik do komentarza

Dziś bardzo ważny dzień - pomyślałem zalewając wrzątkiem poranną porcję kawy. Nie chodziło tylko o to, że właśnie dziś zmierzymy się z fenomenalnie grającym w tym sezonie Tottenhamem, nie. Było coś ważniejszego, coś bardzo osobistego. Ostatni raz widziałem się z nią w lutym tego roku. Boże - pomyślałem - jak dużo się od tego czasu zmieniło. Czy ja się zmieniłem? Nie wiem, zresztą nie mnie to oceniać. Wczoraj wieczorem, kiedy siedziałem w fotelu i czytałem książkę, zadzwonił telefon. Przez te kilka sekund sięgania po słuchawkę nawet przez myśl mi nie przeszło, że to może dzwonić ta drobna blondyneczka.

- Halo? - mój głos był trochę zaspany, ale to raczej wina zmęczenia.

- Hej, obudziłam Cię?

- Nie, nie. Po prostu jestem troszkę zmęczony - odpowiedziałem szybko.

- Słuchaj - na chwilę umilkła - jutro będę w Birmingham. Może..może moglibyśmy się spotkać, pójść na kawę czy drinka?

- Oczywiście, czemu nie - próbowałem ukryć podekscytowanie w głosie - powiedz tylko kiedy.

Tak, wiem, zapachniało lekką desperacją z mojej strony. Jednak w ostatnim czasie bylem tak zapracowany, że moje kontakty z kobietami kończyły się na mojej kochanej gosposi - pani Beatce. Ach jak ona potrafi gotować, prawdziwy skarb. Kosztowny skarb.

Umówiliśmy się spotkać po meczu, w jednej z knajp, w której przesiadują kibice The Villans. Kiedy widziałem się z nią po raz ostatni, myślałem, że coś z tego będzie. Potem kontakt się urwał. A teraz? Teraz wszystko do mnie wróciło. Po raz pierwszy od długiego czasu poczułem, że cholernie się boję spotkania z dziewczyną.

 

Dziś, w hicie 12. kolejki Premier League, przed własną publicznością zmierzymy się z londyńskim Tottenhamem. Goście grają w tym sezonie bardzo dobrze, są skuteczni w ofensywie, w obronie także radzą sobie całkiem nieźle. Cel na mecz - zwycięstwo. Bo po co grać, jeśli nie po to aby wygrywać?

 

Spotkanie nie rozpoczęło się dla nas idealnie. W 15. minucie lewą stroną boiska rajd zrobił Gareth Bale, dośrodkował płasko, a gola uprzedzając próbującego interweniować Grześka Sandomierskiego zdobył struś pędziwiatr - Aaron Lennon. Dość szybko jednak się otrząsnęliśmy, i już w 18. minucie znów był remis. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Ashley Young, a gola uderzeniem głową zdobył Steven N'Zonzi. Myślałem że pójdziemy za ciosem, ale uprzedzili nas gracze Tottenhamu. Podcięli nam skrzydła, i to bardzo skutecznie. Jeszcze ze strzałem Jermaine'a Defoe Grzesiek Sandomierski sobie poradził, ale przy dobitce Luki Modrica był bez szans. Gdzie byli obrońcy? Oczywiście obok Chorwata, dbali o to aby przypadkiem mu nie przeszkodzić. Mimo kilku prób zmiany wyniku pierwsza część gry zakończyła się naszą porażką. Druga połowa rozpoczęła się dla nas wspaniale. Darrena Benta w polu karnym sfaulował nasz były gracz Kyle Walker, a sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł sam poszkodowany, i pewny uderzeniem wymierzył rywalom sprawiedliwość. Jak się okazało był to także gwóźdź do trumny emocji w tym meczu.

 

Remis mnie zadowala, mogliśmy co prawda wygrać, ale powtarzam - remis mnie zadowala. Mimo wpadki utrzymaliśmy się na fotelu lidera.

 

Premier League - 12. kolejka - 08.11.2011

[1.] Aston Villa 2 : 2 Tottenham [2.]

Lennon 15' [0:1]

N'Zonzi 18' [1:1]

Modric 22' [1:2]

Bent kar. 49' [2:2]

Widzów - 38665

MoM - Aaron Lennon [7,8]

 

Z Nicole spotkałem się w barze należącym do zagorzałych kibiców Aston Villi. Przez jakiś czas podchodzili do mnie przeróżni ludzie. Gratulowali mi, całowali, co chwilę słyszałem ten sam angielski ciąg słów - Give me a hug. To było miłe, nawet bardzo. Spędziliśmy tam razem z wiernymi fanami Aston Villi może ze dwie godziny, w czasie których wypiliśmy po kilka piw. O dziwo, gdy chciałem zapłacić za wypity alkohol Szef - tak na niego tu wołano - powiedział, żebym go nie obrażał. Zrozumiałem aluzję.

Następnie wybraliśmy się na spacer po ulicach Birmingham. Długo rozmawialiśmy. O wszystkim. Dowiedziałem się nawet, że jej ulubiony kot Alex, którego musiała opuścić przenosząc się do wielkiego Londynu, zmarł na miesiąc po naszym ostatnim spotkaniu, w marcu. Ogólnie w życiu szło jej całkiem dobrze. Uczyła się, pracowała. Pracowała, uczyła się. I tak w kółko. Gdy szliśmy po parku, zatrzymaliśmy się na chwilę aby poobserwować srebrzystą tarczę księżyca. W końcu zapytałem:

- Co powiesz gdybym zaproponował Ci dzisiaj nocleg?

- Myślałam, że już nigdy nie zapytasz - po czym oboje się roześmialiśmy.

Odnośnik do komentarza

Mam pytanie do tych, którzy to na prawdę czytają. Nie tylko wejdą, zobaczą wynik, wyjdą. Czy takie pisanie ma sens? W ostatnim czasie forum oszalało na punkcie miesięcznych podsumowań, takich opisowych karier jest mało. Czy takie pisanie ma sens, czy ma jeszcze swoich czytelników?

----------------------------------------------------

Wciąż jeszcze jako lider podejmiemy dziś na wyjeździe Blackburn. Gospodarze zajmują 8. pozycję w ligowej tabeli, ostatni mecz w lidze przegrali, przerywając tym samym passę trzech kolejnych zwycięstw z rzędu. O komplet punktów będzie ciężko, ale nie poddamy się bez walki. Zawsze można wygrać, zawsze i wszędzie.

 

Większa część pierwszej połowy była nudna, nawet bardzo nudna. Ani my, ani gospodarze nie kwapili się do ataków. Nic nie wskazywało także na zmianę takiego stanu rzeczy. Postanowiłem zareagować. Wprowadziłem do taktyki jedną, ale bardzo ważną korektę. Zrezygnowałem z ustawienia z jednym napastnikiem, od 34. minuty graliśmy dwoma snajperami. Na efekty nie musiałem długo czekać. W 40. minucie piłkę stoperowi Blackburn odebrał Ashley Young i pewnym uderzeniem otworzył wynik spotkania. Do przerwy prowadziliśmy 1:0. O początku drugiej połowy wolałbym jak najszybciej zapomnieć. Wydawało się, że druga bramka dla nas wisi w powietrzu, a tu nagle piłkę z pola karnego wybił jeden z obrońców Blackburn, na nasze nieszczęście wyszło z tego idealne podanie. Na bramkę popędził Kevin Mirallas..1:1. Oczywiście próbowaliśmy ponownie wyjść na prowadzenie, ale skuteczność to dzisiaj było dla nas słowo z innego języka.

 

Cóż, kolokwialnie mówiąc daliśmy dupy. Mogliśmy, przepraszam, powinniśmy wygrać. Po tej wpadce spadliśmy na 3. miejsce w tabeli. Tracimy do lidera - Arsenalu - dwa punkty.

 

Premier League - 13. kolejka - 19.11.2011

[8.] Blackburn 1 : 1 Aston Villa [1.]

Young 40' [0:1]

Mirallas 51' [1:1]

 

Widzów - 26393

MoM - Sebastien Bassong [7,8]

Odnośnik do komentarza

@bieniek12 - Dzięki :)

@Fenomen - Nie, nie mam zamiaru zmieniać stylu. Czekam także na twoje bardziej rozwinięte opowiadanie. Ostatnio przeglądnąłem całego opka "Guys in the red..." Super robota.

---------------------------------------------

Tuż przed przedmeczowym spotkaniem z zawodnikami do swojego biura zaprosił mnie prezes - Randy Lerner. Nie miałem pojęcia czego może ode mnie chcieć. Gramy powyżej oczekiwań, w klubowej kasie kilkanaście milionów euro wciąż jest, więc w czym problem? Na pewno chodzi o derby.

Delikatnie zastukałem w drzwi po czym usłyszałem krótkie słowo - wejść. Prezes stał przy swoim oknie, i trochę jakby nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w niebo. Staliśmy tak kilkanaście sekund w tej błogiej ciszy, aż w końcu nie mogąc już wytrzymać zapytałem - O co chodzi panie Lerner?

- Przepraszam Wojtek, że zawracam Ci głowę akurat w tak ważnym dla klubu momencie - odpowiedział po czym odwrócił się w moją stronę.

- Nic się nie stało, do zbiórki pozostało jeszcze jakieś - spojrzałem na zegarek - 10 minut.

- Tak, wiem. Słuchaj, zaprosiłem Cię po to aby Ci podziękować - chciałem odpowiedzieć, ale uciszył mnie podniesieniem ręki - Jednak nie popadaj w samozachwyt, to może Cię zniszczyć.

- Dziękuję, panie prezesie, to wiele dla mnie znaczy. Myślę, że.. - ponownie przerwał mi gestem podniesionej ręki.

- Mów mi Randy, po prostu Randy.

- Dobrze Panie.. znaczy, dobrze Randy.

 

Dwa ostatnie spotkania tylko zremisowaliśmy, przez co straciliśmy sensacyjną pozycję lidera. Teraz musimy zapomnieć o tym co było, i skupić się na tym co jest, oraz na tym co być może. Dziś na Villa Park odbędzie się nie lada mecz. Dziś są derby! Derby miasta Birmingham. Kibice tak jak ja nie wyobrażają sobie innego wyniku niż zwycięstwo The Villans. Musimy wygrać, musimy..

 

Derby zaczęły się nie inaczej, jak od naszych ataków. Jednak na pierwszą w tym spotkaniu bramkę czekaliśmy dość długo, jak na realia Aston Villi. Właśnie w 19. minucie Ashley Young - nasz obunożny diament - podał do Darrena Benta, a 16-krotny reprezentant Anglii wykończył akcję mocnym strzałem obok interweniującego bramkarza gości. Sześć minut później ta sama dwójka błysnęła po raz kolejny. Tym razem Ashley Young dośrodkował z rzutu wolego, a Darren Bent strzelił gola uderzeniem głową. Słabo grających piłkarzy Birmingham dobił ich własny kolega - Yassin Mikari. Tunezyjczyk w 39. minucie brutalnie sfaulował Ashleya Younga, za co sędzia od razu wyrzucił go z boiska. Brawo Panie sędzio, brawo! Więcej bramek w pierwszej części gry nie oglądaliśmy. Druga połowa otworzyła się dla nas znakomicie. W 50. minucie przepiękną bramkę z wykonywanego z około 30 metrów rzutu wolnego zdobył niemiecki prawy obrońca - Sebastian Jung. Po tym golu wyraźnie sobie, oraz naszym znienawidzonym sąsiadom, odpuściliśmy. Honorową bramkę dla gości, w przedostatniej regulaminowej minucie meczu, uderzeniem głową zdobył Cameron Jerome.

 

Tak! Zagraliśmy niemal perfekcyjne spotkanie. Żal tej zupełnie niepotrzebnie straconej bramki. Miasto Birmingham należy do The Villans!

Premier League - 14. kolejka - 26.11.2011

[3.] Aston Villa 3 : 1 Birmingham [13.]

Bent 19' [1:0], 25' [2:0]

Mikari 39'

Jung 50' [3:0]

Jerome 89' [3:1]

 

Widzów - 39656

MoM - Darren Bent [8,9]

Odnośnik do komentarza

@ajerkoniak - Podziękował :)

----------------------------------------

Dziś w ramach Carling Cup zmierzymy się na wyjeździe z drugoligowym Leicesterem. Ten puchar to przepustka, albo lepiej zabrzmi - furtka - do europejskich pucharów. Wciąż w grze oprócz nas są takie drużyny jak Manchester United, Tottenham czy Liverpool. Rywalizacja będzie zaciekła. Jednak aby myśleć o półfinale najpierw musimy pokonać Leicester, na tym się teraz skupmy.

 

Puchar pucharem, ale akurat dziś na boisko wybiegło kilku podstawowych graczy. Na pierwszego gola w tym spotkaniu czekaliśmy dość długo, padł dokładnie po pół godzinie gry. Strzelcem bramki nie kto inny jak niezastąpiony dla klubu Ashley Young. O dziwo goście bardzo szybko doprowadzili do wyrównania. Gola dla Leicesteru zdobył środkowy pomocnik Jack Cork. Reszta pierwszej połowy upłynęła pod nasze dyktando, ale niestety brakował skuteczności. Drugie 45 minut rozpoczęło się dla nas w bardzo efektownym, jak i efektywnym stylu. W 47. minucie z rzutu wolnego przepiękną bramkę trafił były już pomocnik Manchesteru United - Owen Hargreaves. Zaledwie 10 minut później znowu był remis. Gola straciliśmy kuriozalnego. To nie powinno się nam zdarzyć, ale zdarzyło. Piłkę z autu w pole karne wrzucił Eric Lichaj, a gola szybkim strzałem zdobył Martyn Waghorn. Mimo wielu prób nie udało nam się wygrać tego meczu w regulaminowym czasie gry. Nic nie dała także dogrywka. Tak też o tym kto miał zagrać w półfinale miały zadecydować rzuty karne. Wygraliśmy my, dzięki dwóm kapitalnym interwencją Grześka Sandomierskiego.

 

Z góry zakładałem, że spokojnie pokonamy Leicester. To był mój pierwszy błąd. Boisko wszystko zweryfikowało, ale w ostateczności oddało nam to co było nam należne - awans.

W półfinale zmierzymy się z Birmingham! Ależ to będą derby!

Carling Cup - Ćwierćfinał - 30.11.2011

Leicester 2 : 2 Aston Villa, karne (3:4)

Young 30' [0:1]

Cork 36' [1:1]

Hargreaves 47' [1:2]

Waghorn 57' [2:2]

 

Widzów - 27306

MoM - Sebastien Bassong [8,3]

Odnośnik do komentarza

Łatwe zwycięstwo czy może zaskakująca porażka na początek grudnia? Newcastle to rywal znany, lecz w ostatnim czasie mało liczący się w angielskim futbolu. Ten sezon sroki także chyba nie zaliczą do udanych. Obecnie plasują się na 18. pozycji, mając tyle samo punktów co ostatnie w tabeli Cardiff. My jesteśmy trochę zmęczeni meczem pucharowym, piłkarze Newcastle są za to wypoczęci. Będzie się działo.

 

Początek spotkania był bardzo, a to bardzo nudny. Właściwie nic się nie działo, prócz jakiś pochopnych strzałów z dystansu. Przewagę wypracowaliśmy sobie około 30 minuty, jednak mimo kilku dogodnych sytuacji, nie udało nam się objąć prowadzenia. Pierwsza część zawodów zakończyła się sennym 0:0. Druga połowa była przeciwieństwem pierwszej. Działo się, i to naprawdę dużo. Obie ekipy od razu rzuciły się do ataków. Każdy chciał to spotkania wygrać. Jednak gole w tym spotkaniu strzelaliśmy tylko i wyłącznie my. Prowadzenie objęliśmy w 72. minucie. Wtedy to wyszliśmy z kontrą trzech na dwóch. Dawid Janczyk podał do Gabby'ego Agbonlahora, a ten do Darrena Benta, którzy strzałem do pustej bramki wykończył tę akcję, można powiedzieć akcję po obwodzie. Zaledwie trzy minuty później w polu karnym Newcastle sfaulowany został Dawid Janczyk, a sędzia podyktował jedenastkę. Karnego na bramkę zamienił sam poszkodowany. Gospodarze już się tego popołudnia nie podnieśli.

 

Dzięki tej wywalczonej wygranej ponownie wskoczyliśmy na fotel lidera angielskiej Premier League! Zrównaliśmy się punktami z Arsenalem Londyn, ale mamy od nich lepszy bilans bramkowy. Ogólnie sytuacja w tabeli jest dla nas bardzo korzystna. Cel na ten sezon - wielka czwórka - powoli staje się rzeczywistością.

 

Premier League - 15. kolejka - 03.12.2011

[18.] Newcastle 0 : 2 Aston Villa [2.]

Bent 72' [0:1]

Janczyk kar. 75' [0:2]

 

Widzów - 34900

MoM - Michael Mancienne [7,7]

Odnośnik do komentarza

Nasza forma już się ustabilizowała, a taktyka jest już praktycznie dopięta na ostatni guzik. Dziś czeka nas nie lada próba, bo pojedynek z bogaczami - Manchesterem City. Jak na razie popularni The Citizens grają poniżej oczekiwań ich kibiców, zajmują 6. miejsce w tabeli. Jednak nie można zapominać kto tam gra, bo jeśli się zapomni to krzyżyk na drogę. Właśnie meczem z Manchesterem City otworzymy przebudowany obiekt - Villa Park.

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas fantastycznie. Już w pierwszej akcji udało nam się zdobyć bramkę. W 12. minucie na ofensywny wypad zdecydował się prawy obrońca - Sebastian Jung - dośrodkował na pierwszy słupek, a bramkę strzałem z pierwszej piłki zdobył Marc Albrighton. Dziś byliśmy diabelnie skuteczni, na prawdę diabelnie. Drugi celnym strzał, i druga w tym spotkaniu bramka. W role asystenta tym razem wcielił się strzelec pierwszej bramki Marc Albrighton, a jego dośrodkowanie bramkowym strzałem głową zamknął Ashley Young. Podrażnieni piłkarze Manchesteru City bardzo szybko zdołali zdobyć kontaktową bramkę. Lewym skrzydłem urwał się Hiszpan David Silva, dośrodkował, a piłkę do siatki strzałem głową skierował Edin Dzeko. Do przerwy więc prowadziliśmy 2:1. W drugiej połowie nasza skuteczność wciąż była na nieziemsko wysokim poziomie, w przeciwieństwie do skuteczności piłkarzy z Manchesteru, która była wręcz boleśnie niska. W 59. minucie prowadziliśmy już 3:1. Darren Bent wypuścił szybkiego Gabby'ego Agbonlahora, a ten na pełnym luzie pokonał Joe Harta. W 77. minucie Gabby jeszcze podwyższył wynik meczu. Anglik urządził sobie mały slalom, po czym potężnym uderzeniem umieścił piłkę w siatce. The Citizens próbowali.. właśnie próbowali.

 

Pogrom! Sam wynik jest nawet więcej niż bardzo zadowalający. Jednak gdyby nie nasza zabójcza skuteczność to najprawdopodobniej skończyło by się remisem, albo gorzej. Najważniejsze jednak, że to my zgarnęliśmy komplet punktów.

Premier League - 16. kolejka - 10.12.2011

[1.] Aston Villa 4 : 1 Manchester City [6.]

Albrighton 12' [1:0]

Young 22' [2:0]

Dzeko 23' [2:1]

Agbonlahor 59' [3:1], 77' [4:1]

 

Widzów - 44743

MoM - Ashley Young [9,1]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...