Skocz do zawartości

I had a dream


stucky

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli ogrywa się takie potęgi jak Manchester City, to potem zmienia się podejście do spotkań z niżej notowanymi rywalami, takimi na przykład jak Stoke City. Jednak raz się jest na wozie, a raz pod nim. My musimy teraz bacznie uważać aby z tego wozu nie spaść. Teraz przed nami bardzo ważny okres. Grudzień, styczeń. W tym czasie można wiele zyskać, ale także i wiele stracić.

 

Od początku mecz stał na dość niespodziewanie wysokim poziomie. Bić lidera - jak to mówią. No i uderzyli. W 15. minucie bramkę dla gospodarzy zdobył Kenwyne Jones. Matthew Etherington popędził prawą stroną boiska, płasko wrzucił, a wspomniany wcześniej Pan Jones minął Grzesia Sandomierskiego i wpakował piłkę do pustej już bramki. Ten cios był na nas za słaby. Obyło się bez nokautu. Wyrównaliśmy bardzo szybko, bo już trzy minuty po stracie gola. Marc Albrighton podał do Gabby'ego Agbonlahora, Anglik minął jeszcze po drodze jednego obrońcę, i uderzeniem w długi róg wyrównał stan meczu. Tempo meczu lekko spadło, ale wciąż coś tam się działo. Więcej goli jednak już nie oglądaliśmy. Okazje oczywiście były, tylko skuteczność gdzieś się nam zagubiła.

 

Obyśmy nie wpadli w jakiś dołek, bo to chyba najgorszy moment do zniżki formy. Jeszcze przed tygodniem byłem zachwycony stylem gry, a teraz znowu powraca, szara jak papier toaletowy, rzeczywistość. Na domiar złego w następnej kolejce zmierzymy się na wyjeździe z Liverpoolem.

 

Premier League - 17. kolejka - 17.12.2011

[17.] Stoke City 1 : 1 Aston Villa [1.]

Jones 15' [1:0]

Agbonlahor 18' [1:1]

Widzów - 25648

MoM - Stephen Warnock [8,0]

 

Zabawny zbieg okoliczności. 17 grudnia w ramach 17 kolejki Premier League zremisowaliśmy 1:1 z 17. zespołem ligi - Stoke City :D

Odnośnik do komentarza

Kiedy ograć Liverpool jak nie teraz, kiedy są w kryzysie? Z drugiej jednak strony za pewne chcą się jak najszybciej podnieść, odkuć. Tak też ich forma w danym momencie jest wielką niewiadomą. Jednego na pewno musimy być pewni, że łatwo dzisiaj nie będzie.

 

Początek meczu zdecydowanie należał do nas. Przez pierwsze 25 minut stworzyliśmy sobie ze trzy, może nawet cztery 100% okazie na zdobycie gola. Niestety w drużynie zapanowała jakaś niemoc. Jesteśmy więcej niż bardzo nieskuteczni. Druga, ta mniejsza, część pierwszej połowy toczyło się pod lekkie dyktando gospodarzy. Bramek jednak w przeciągu pierwszych 45 minut gry nie oglądaliśmy. Druga połowa rozpoczęła się dla nas dobrze, ale chwile potem "dobrze" przeszło w "koszmarnie". W 52. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. Gola strzałem z około 20 metrów zdobył Luiz Suarez. Była to bramka z typu "z niczego". Nic nie wskazywało na to, że stracimy bramkę. Oczywiście staraliśmy się szybko wyrównać, zostawiając tym samym dla piłkarzy Liverpoolu sporo miejsca na kontrataki. Nie udało się wyrównać. Za to gospodarze strzelili drugiego gola "z niczego" w doliczonym czasie gry. Konkretnie to Dirk Kuyt po rzucie rożnym. Oddaliśmy w tym meczu 19 strzałów, z czego 11 było celnych. Napomnę jeszcze tylko, że Pepe Reina niczym szczególnym się dziś nie wykazał. Zrozumiecie aluzję.

 

Cóż, nadeszły nasze czarne dni. Po tej porażce pociąg o nazwie "Fotel lider" odjechał nam już na 5 punktów. Do wicelidera tracimy 4 oczka, a nad 4. w tabeli Chelsea Londyn mamy 3 punkty przewagi.

 

Premier League - 18. kolejka - 20.12.2011

[13.] Liverpool 2 : 0 Aston Villa [3.]

Suzarez 52' [1:0]

Kuyt 90+1' [2:0]

 

Widzów - 42551

MoM - Luiz Suarez [7,9]

Odnośnik do komentarza

Prawdopodobieństwo..50% :D

---------------------------------------------

W ostatnich dwóch kolejkach przeżyliśmy małe trzęsienie ziemi. W przeciągu tych 180 minut gry straciliśmy pozycję lidera, oddalając się od pierwszego miejsca na 5 punktów. Jednego jestem w tej chwili pewien, bez względu na wynik dzisiejszego spotkania utrzymamy się na 3. pozycji. Fulham gra w tym sezonie dość dobrze, a w ostatnich dwóch meczach londyńczycy zaaplikowali rywalom po cztery bramki. Będzie ciężko.

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas fatalnie. Już w 6. minucie gry na prowadzenie wyszli gości z Londynu. Pułapki ofsajdowej uniknął reprezentant Anglii - Bobby Zamora - po czym na pełnym spokoju pokonał wychodzącego do niego Grzegorza Sandomierskiego. To bardzo nas podrażniło. Można powiedzieć inaczej - dostaliśmy w ryj kubłem zimnej wody. O tak. W 20. minucie piłkę z rzutu rożnego na krótki słupek dośrodkował Ashley Young, tam był Nathan Delfouneso, który zdołał piłkę opanować, a potem bez ceregieli wpakował ją do siatki. Sześć minut później już prowadziliśmy. Prawą stroną rywali jak tyczki minął Gabby Agbonlahor, podał do wchodzącego w pole karne z głębi pola Darrena Benta, a 16-sto krotny reprezentant Anglii pewnym, mierzonym strzałem pokonał bramkarza gości. To był szalony kwadrans w naszym wykonaniu. Właśnie na jego zakończenie, w 35. minucie swojego drugiego gola w tym meczu strzelił młody napastnik - Nathan Delfouneso. Asystę na swoim koncie zapisze natomiast Ashley Young. Tak więc do przerwy 3:1. Druga połowa rozpoczęła się od nieuznanej (niechętnie, ale brawo sędzia) bramki Gabby'ego Agbonlahora. W 63. minucie gry rajd prawą stroną boiska przeprowadził niestrudzony w takich pojedynkach Gabby Agbonlahor, dośrodkował, a bramkę zamykając tą akcję na długim słupku zdobył Nathan Delfouneso. Miał chłopak szczęście, trafił hat-tricka, a tuż po tym zszedł z boiska. Więcej goli już w tym spotkaniu nie oglądaliśmy. Wygrywamy pewnie i zasłużenie.

 

Odkuliśmy się, nie ma co. Pierwszą część sezonu zamykamy pewnym i wysokim zwycięstwem. Szczególnie dobrze w tym spotkaniu zagrał młody Anglik - Nathan Delfouneso. Ma chłopak nosa w polu karnym, och ma. W tabeli, na szczycie, nic się nie zmieniło.

 

Premier League - 19. kolejka - 26.12.2011

[3.] Aston Villa 4 : 1 Fulham [8.]

Zamora 6' [0:1]

Delfouneso 20' [1:1], 35' [3:1], 63' [4:1]

Bent 26' [2:1]

 

Widzów - 41811

MoM - Nathan Delfouneso [9,5]

 

| Poz   | Inf   | Zespół   	|   	| M 	| Z 	| R 	| P 	| ZdG   | StG   | R.B.  | Pkt   | 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 1.	|   	| Arsenal  	|   	| 19	| 14	| 2 	| 3 	| 43	| 15	| +28   | 44	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 2.	|   	| Man Utd  	|   	| 19	| 13	| 4 	| 2 	| 37	| 10	| +27   | 43	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 3.	|   	| Aston Villa  |   	| 19	| 11	| 6 	| 2 	| 45	| 25	| +20   | 39	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 4.	|   	| Chelsea  	|   	| 19	| 10	| 6 	| 3 	| 35	| 21	| +14   | 36	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 5.	|   	| Everton  	|   	| 19	| 10	| 5 	| 4 	| 34	| 20	| +14   | 35	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 6.	|   	| Man City 	|   	| 19	| 9 	| 5 	| 5 	| 28	| 15	| +13   | 32	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 7.	|   	| Tottenham	|   	| 19	| 9 	| 5 	| 5 	| 33	| 26	| +7	| 32	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 8.	|   	| West Ham 	|   	| 19	| 8 	| 5 	| 6 	| 32	| 25	| +7	| 29	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 9.	|   	| Fulham   	|   	| 19	| 9 	| 2 	| 8 	| 32	| 37	| -5	| 29	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 10.   |   	| Wolves   	|   	| 19	| 6 	| 7 	| 6 	| 25	| 22	| +3	| 25	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 11.   |   	| Blackburn	|   	| 19	| 7 	| 3 	| 9 	| 22	| 24	| -2	| 24	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 12.   |   	| Liverpool	|   	| 19	| 6 	| 5 	| 8 	| 27	| 21	| +6	| 23	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 13.   |   	| Bolton   	|   	| 19	| 6 	| 5 	| 8 	| 30	| 32	| -2	| 23	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 14.   |   	| Nottm Forest |   	| 19	| 6 	| 4 	| 9 	| 24	| 33	| -9	| 22	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 15.   |   	| Birmingham   |   	| 19	| 5 	| 4 	| 10	| 19	| 29	| -10   | 19	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 16.   |   	| Sunderland   |   	| 19	| 5 	| 3 	| 11	| 22	| 34	| -12   | 18	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 17.   |   	| Stoke    	|   	| 19	| 3 	| 7 	| 9 	| 15	| 28	| -13   | 16	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 18.   |   	| Cardiff  	|   	| 19	| 4 	| 3 	| 12	| 22	| 53	| -31   | 15	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 19.   |   	| Newcastle	|   	| 19	| 2 	| 6 	| 11	| 13	| 33	| -20   | 12	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 
| 20.   |   	| Burnley  	|   	| 19	| 2 	| 3 	| 14	| 16	| 51	| -35   | 9 	| 
| -----------------------------------------------------------------------------------------------------| 

Odnośnik do komentarza

Przed nami teoretycznie bardzo łatwe spotkanie. Dzisiejszy rywal to beniaminek, konkretnie Cardiff. Musimy wygrać, musimy jeśli chcemy wciąż liczyć się w walce o mistrzostwo oraz Ligę Mistrzów. Jedynym utrudnieniem będzie to, że piłkarze są trochę zmęczeni, ale to przecież działa w dwie strony.

 

Mecz rozpoczął się dla nas dobrze, ale także trochę pechowo. W przeciągu pierwszych dziesięciu minut dwukrotnie obiliśmy poprzeczkę bramki gospodarzy. Na prowadzenie wyszliśmy w 21. minucie. Piłkę z rzutu rożnego, na długi słupek, dośrodkował Ashley Young, a gola strzałem głową zdobył Michael Mancienne. Jeszcze przed przerwą powinniśmy strzelić ze dwa gole, ale brakowało skuteczności. Druga połowa, jak pierwsza, rozpoczęła się od naszych ataków. Był tylko jeden problem - nieskuteczność. To zemściło się na nas w 58. minucie meczu. Gola na wagę remisu zdobył dla gości strzałem głową Peter Whittingham. Niestety nie udało nam się ponownie wyjść na prowadzenie. Oddaliśmy w tym spotkaniu.. 21 strzałów.

 

Daliśmy dupy, znowu. Straciliśmy dwa oczka na własne życzenie. Jeśli się nie poprawimy, to ciężko będzie utrzymać się w czołówce.

 

Premier League - 20. kolejka - 28.12.2011

[18.] Cardiff 1 : 1 Aston Villa [3.]

Mancienne 21' [0:1]

Whittingham 58' [1:1]

 

Widzów - 22891

MoM - Michael Mancienne [8,3]

Odnośnik do komentarza

To będzie mecz, który w jakimś stopniu zadecyduje o tym czy dane nam będzie jeszcze w tym sezonie włączyć się do walki o mistrzostwo kraju. Na tę chwilę Arsenal Londyn ma nad nami aż 7 punktów przewagi. Jeśli przegramy będzie po nas. Londyńczycy kontynuują passę pięciu zwycięskich meczy z rzędu w rozgrywkach ligowych.

 

Od początku spotkanie toczyło się w bardzo szybkim tempie. Już w 3. minucie meczu w słupek potężnym uderzeniem trafił wyśmienity rozgrywający - Cesc Fabregas. My nie pozostawaliśmy dłużni naszym rywalom, byliśmy natomiast bardziej skuteczni. O dziwo, biorąc pod uwagę poprzednie spotkanie. Na prowadzenie wyszliśmy w 36. minucie. Piłkę jeszcze z naszej połowy z rzutu wolnego wybijał Sebastian Jung, futbolówka doleciała aż do pola karnego Arsenalu gdzie najszybciej dobiegł Ashley Young. Angielski skrzydłowy piłkę przyjął po czym silnym uderzeniem pokonał bezradnego Wojtka Szczęsnego. Więcej bramek w pierwszej połowie nie oglądaliśmy, choć okazji było do tego nie mało. Druga część gry zaczęła się od ataków gości ze stolicy. Atakowali, atakowali, ale jakoś im to specjalnie nie wychodziło. A jeśli nie idzie z akcji, to trzeba spróbować ze stałego fragmentu gry. W 66. minucie piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Cesc Fabregas, a gola wykorzystując nie małe zamieszanie w polu karnym zdobył Robin van Persie. To nas trochę obudziło, bo od jakiegoś czasu ograniczaliśmy się tylko do obrony. W 84. minucie na bramkę Wojtka Szczęsnego uderzył Nathan Delfouneso, polski bramkarz strzał sparował, ale do piłki dopadł Darren Bent i strzałem do pustej już bramki ustalił wynik meczu na 2:1.

 

Zagraliśmy na prawdę bardzo dobre spotkanie. Stworzyliśmy sobie wiele sytuacji do zdobycia gola, z czego dwie udało się wykorzystać. Świetnie także bronił tego popołudnia Grzesiek Sandomierski. Dzięki temu zwycięstwu podeszliśmy londyński Arsenal na 4 punkty.

 

Premier League - 21. kolejka - 31.12.2011

[3.] Aston Villa 2 : 1 Arsenal Londyn [1.]

Young 36' [1:0]

van Persie 66' [1:1]

Bent 84' [2:1]

 

Widzów - 48997

MoM - Robin van Persie [7,3]

 

Komentarz do meczu Realu z Barceloną: Frajerskie zachowanie Pepe, dobrze mu. Oj Jose, Jose..

Odnośnik do komentarza

W trzech ostatnich wyjazdowym spotkaniach dwa razy remisowaliśmy i raz schodziliśmy z boiska pokonani. Tą niekorzystną dla nas passę postaramy się przerwać w spotkaniu z Boltonem. Gospodarze grają w tym sezonie nieźle, plasują się na spokojnej, 11. pozycji w tabeli. Jak otworzymy nowy, 2012 rok?

 

Na boisko wybiegło dzisiaj kilku graczy, którzy zazwyczaj nawet nie grają tak zwanych ogonów. Jestem z nich jest włoski rozgrywający - Marco Verratti. To właśnie 19-letni pomocnik otworzył, już w 6. minucie meczy, wynik spotkania. Piłkę z prawego skrzydła dograł mu na nos Marc Albrighton, tak więc strzelenie bramki w tej konkretnej sytuacji do trudnych z pewnością nie należało. Rozpędzenie atakowaliśmy dalej, skupiając tym samym na sobie wzrok jakby zahipnotyzowanych gospodarzy. W 24. minucie było już 2:0. Po raz kolejny w role podającego wcielił się Marc Albrighton, a z piłką (prawie dosłownie) do siatki wszedł Gabby Agbonlahor. Nie zatrzymywaliśmy się, nie spuszczaliśmy tempa. W 38. minucie gry przypomniał o sobie futbolowym statystykom włoski stoper Davide Astori. Obrońca wykorzystał perfekcyjne dośrodkowanie Marca Albrightona, i głową wpakował piłkę do siatki. Brawo Marc, chłopak zaliczył dziś hat-tricka - takiego asystowego. Do przerwy wynik się nie zmienił. Po przerwie natomiast role na boisku się odwróciły. Gospodarze spięli się w szatni, ale jedyne co im się udało to zdobycie honorowej bramki. Mini bohaterem Boltonu został Koreańczyk Chung-Yong Lee.

 

No nareszcie, udało się! Po serii trzech meczy z rzędu na wyjeździe bez zwycięstwa ograliśmy 3:1 Bolton. Jak więc otworzyliśmy nowy, 2012 rok? Myślę, że w dobrym stylu. Jedyne co mnie przygnębiło to dyspozycja Darrena Benta. Gdyby był choć odrobinę skuteczny, to po pierwszej połowie prowadzilibyśmy 6, a nie 3:0.

 

Premier League - 22. kolejka - 03.01.2012

[11.] Bolton 1 : 3 Aston Villa [3.]

Verratti 6' [0:1]

Agbonlahor 24' [0:2]

Astori 38' [0:3]

Lee 56' [1:3]

 

Widzów - 22672

MoM - Marc Albrighton [8,8]

Odnośnik do komentarza

Na rynku transferowym nic się nie dzieje, i raczej nic się nie wydarzy. Abyśmy mogli kogoś kupić, najpierw musielibyśmy kogoś sprzedać. Oczywiście wielu naszych zawodników jest bacznie obserwowanych przez świetny drużyny, ale oferty są odrzucane, bez wyjątku.

 

W najbliższym czasie, na jakiś czas, zapomnimy o ligowych wojażach, i zajmiemy się spotkaniami pucharowymi. Najpierw w ramach Pucharu Anglii zmierzymy się przed własną publicznością z Q.P.R.. Spotkanie łatwe, zagrają głębokie rezerwy. Szczerze, to chciałbym z tego pucharu odpaść aby móc skupić się na lidze. W meczu zagra trzech polaków: Piotr Parzyszek, Filip Modelski oraz Łukasz Bogusławski.

 

W spotkanie weszliśmy bardzo dobrze, można powiedzieć "z kopyta". Już w 9. minucie Ashley Young dograł w pole karne do Marca Albrightona, który szybkim strzałem z około dziesięciu metrów otworzył wynik spotkania. Goście nie kwapili się do odrabianie strat więc my sobie spokojnie rozgrywaliśmy kolejne akcje. W 37. minucie Łukasz Bogusławski podał prostopadłą piłkę do Ashleya Younga, a skrzydłowy strzałem z pierwszej piłki, tuż przy słupku, pokonał bramkarza gości. Mimo jeszcze kilku fajnych sytuacji pierwsza połowa zamknęła się na wyniku 2:0. Początek drugiej części gry to trochę nieśmiała próba gości na strzelenie bramki honorowej. Strzelali, tak, zazwyczaj z około trzydziestu metrów.. W 66. minucie było już 3:0. Lewym skrzydłem urwał się rezerwowy Gabby Agbonlahor, dograł piłkę płasko w pole karne do wchodzącego z głębi pola Marca Albrightona, a młody angielski skrzydłowy pewnym strzałem pokonał, próbującego jeszcze interweniować, bramkarza gości. To jeszcze nie był koniec bramek w tym spotkaniu. W 83. minucie świetnie grający dziś Marc Albrighton dośrodkował futbolówkę z rzutu rożnego, a gola uderzeniem głową zdobył Filip Modelski. Brawo polaczku, brawo.

 

Co tu dużo mówić. Chciałem odpaść, oni nie chcieli. Dobrze zagrała cała trójka Polaków. Wszyscy przebywali na placu gry przez pełne 90 minut.

FA Cup - 3. runda - 07.01.2012

Aston Villa 4 : 0 Q.P.R.

Albrighton 9' [1:0], 66' [3:0]

Young 37' [2:0]

Modelski 83' [4:0]

Widzów - 35762

MoM - Marc Albrighton [9,5]

Odnośnik do komentarza

Postanowiłem że nie będę wzmacniał drużyny w tym okienku transferowym. Nie pierwszej drużyny. Dokonaliśmy rzeczy niebywałej. Do klubu dołączyła dwójka z rodziny Zidane'ów. Pierwszym z nich jest 16-letni pomocnik Enzo Zidane. Drugi, jego ojciec Zinedine Zidane, został zatrudniony w roli scouta.

 

Przed nami spotkanie ogromnej rangi. Nie dość, że walczymy o finał Carling Cup, to jeszcze za rywali mamy znienawidzone Birmingham. Jest to pierwsze półfinałowe spotkanie, tak też już teraz przydałoby się uzyskać korzystny wynik. Musimy pokazać kto rządzi tym miastem!

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas idealnie, tak to najwłaściwsze słowo. W 6. minucie meczu czeski rozgrywający Jan Moravek podał prostopadłą piłkę do urywającego się obrońcom Darrena Benta, a angielski napastnik w swoim stylu, strzałem w długi róg, pokonał bramkarza gości. W 15. minucie oglądaliśmy ten sam schemat. Jan Moravek do Darrena Benta i mamy 2:0. Istna kopia akcji sprzed dziewięciu minut. Zaledwie trzy minuty później było już 3:0. Tym razem to Darren Bent podał do Jana Moravka, a Czech strzałem z około 25 metrów umieścił piłkę tuż przy słupku bramki Saso Fornezziego. Na pewien czas odpuściliśmy rywalom, uśpiliśmy ich czujność aby w 45. minucie ponownie podwyższyć wynik spotkania. W role asystenta po raz kolejny wcielił się Jan Moravek, a bramkę pięknym uderzeniem z przed pola karnego zdobył Fabian Delph. Do przerwy więc prowadziliśmy bardzo pewnie i bardzo zasłużenie. Po przerwie swoich sił w ataku próbowali goście. W 54' minucie Sebastian Larsson dośrodkował futbolówkę z rzutu wolnego, a gola strzałem głową zdobył Roger Johnson. To nas tylko podrażniło. W 63. minucie Ashleya Younga w polu karnym sfaulował Stephen Carr, a sędzia podyktował jedenastkę. Karnego na bramkę zamienił, zaliczając tym samym hat-tricka, Darren Bent. Ponownie zaczęliśmy usypiać gości, aby w ostatniej minucie meczu ich dobić. Dzieła zniszczenia płaskim strzałem w długi róg dokonał Ashley Young. Zniszczyliśmy Birmingham!

 

Nie ma nic lepszego od upokorzenia największych rywali w meczu przed własną publicznością! Już chyba wiemy kto zagra w finale. Rewanż już na pewno nic nie zmieni.

 

Carling Cup - Półfinał [1/2] - 11.01.2012

Aston Villa 6 : 1 Birmingham

Bent 6' [1:0], 15' [2:0], 63' kar. [5:1]

Moravek 18' [3:0]

Delph 45' [4:0]

Johnson 54' [4:1]

Young 90' [6:1]

 

Widzów - 55000

MoM - Darren Bent [9,6]

Odnośnik do komentarza

@bieniek12 - Miło słyszeć, że mój tekst zachęca kogoś do gry. Ustawieni jesteśmy dość wysoko, gramy na spalone oraz ściśle kryjemy.

------------------------------------------

Ostatnie kilka meczu w naszym wykonaniu było na prawdę niezłych. Teraz tylko trzeba tę formę przełożyć na ligowe punkty. O nie w najbliższym czasie tak trudno być wcale nie musi. Przed nami dwa z rzędu spotkania na Villa Park, a więc 6 punktów to plan całkiem realny. Najpierw zmierzymy się z czerwoną latarnią ligi - Burnley.

 

Od pierwszych minut to my zdecydowanie dominowaliśmy w tym meczu, ale wciąż czegoś brakowało aby objąć prowadzenie. Niczego natomiast nie zabrakło gościom w 28. minucie kiedy to sensacyjnie objęli prowadzenie. Wtedy to piłkę z rzutu wolnego dośrodkował Graham Alexander, a gola strzałem głową zdobył Clarke Carlisle. Długo na naszą odpowiedź kibice czekać nie musieli. W 35. minucie piękną bramkę strzałem lewą nogą zza pola karnego zdobył Fabian Delph. Było 1:1. Niestety zabrakło nam złości aby jeszcze przed przerwą objąć prowadzenie. Za tu już w pierwszych sekundach drugiej części gry Darren Bent ośmieszył dryblingiem rywali po czym skierował piłkę do siatki. Goście dostali psychicznego headshota i już się z desek nie podnieśli. Wynik spotkania w 82. minucie ustalił Darren Bent. To była 18. bramka Anglika w tym sezonie w meczach ligowych.

 

Wygraliśmy pewnie i zasłużenie. Początek może i do najlepszych w naszym wykonaniu nie należał, ale szybko się podnieśliśmy. Na tę chwilę do liderującego Arsenalu Londyn tracimy 4 punkty, a od wicelidera - Manchesteru United - dzieli nas zaledwie jedno oczko.

 

Premier League - 23. kolejka - 14.01.2012

[3.] Aston Villa 3 : 1 Burnley [20.]

Carlisle 28' [0:1]

Delph 35' [1:1]

Bent 46' [2:1], 82' [3:1]

 

Widzów - 39818

MoM - Darren Bent [8,9]

 

Ciekawostka z historii klubu: W roku 1936 Aston Villa spadła do drugiej ligi, tracąc w tym bardzo słabym sezonie.. uwaga.. 110 goli! W jednym z meczy przegrała z Arsenalem 1:7. Co dziwi? To, że wszystkie bramki dla londyńczyków zdobył niejaki Ted Drake. Oj, wtedy to się grało..

Odnośnik do komentarza

W drugim z rzędu spotkaniu przed własną publicznością, na rozbudowanym Villa Park, zagramy ze słabo spisującym się w tym sezonie Sunderlandem. Jeszcze przed startem ligi goście byli przewidywani do zajęcia miejsca w górnej połowie tabeli. Teraz, po 23 kolejkach, plasują się na pozycji 16. i walczą o utrzymanie. Nie możemy ich lekceważyć, ponieważ w składzie mają kilku bardzo dobrym piłkarzy.

 

Atak od pierwszej sekundy spotkania, tak , kocham to! Mimo, że nie zdobyliśmy bramki, to już sam fakt, że tak szybko potrafimy stworzyć sobie bramkową okazję stanowi powód do radości. Na prowadzenie wyszliśmy w 25. minucie meczu. Gola strzałem z około 15 metrów zdobył co raz lepiej grający Czech Jan Moravek. Opłacało się wydać 5,5 mln euro na tego gracza, oj opłacało. Minęły zaledwie trzy minuty a było już 2:0. Gabby Agbonlahor szczęścia nie miał, bo piłka po jego strzale trafiła w słupek. Futbolówka odbiła się tak, że trafiła wprost pod nogi Darren Benta, więcej już pisać chyba nie trzeba. Mimo dwóch bramek na koncie wciąż atakowaliśmy. W 37. minucie piłkę z lewej flanki na długi słupek dośrodkował Stephen Warnock, a gola strzałem głową zdobył Gabby Agbonlahor. Przy tej okazji piłka także najpierw trafiła w słupek, ale odbijając się od niego wpadła do bramki. Jeszcze na minutę przed końcem pierwszej części gry swojego drugiego gola w tym spotkaniu zdobył Darren Bent. Podawał nie kto inny jak Jan Moravek. W drugiej części gry brakowało nam.. koleżeństwa. Gdyby ograniczyć samolubne zachowania wygralibyśmy wyżej. Brakowało także skuteczności.

 

Pogrom. Przed własną publicznością gramy na prawdę wybitnie. Z dotychczas rozegranych na Villa Park 12 meczy wygraliśmy 9, tym samym 3 razy remisowaliśmy. Nic jednak w czołówce się nie zmienia. Tak jak my wciąż wygrywają piłkarze Arsenalu Londyn jak i Manchesteru United. Rośnie za to nasza przewaga nad 5. w lidze Evertonem. W tej chwili wynosi ona 11 oczek.

 

Premier League - 24. kolejka - 21.01.2012

[3.] Aston Villa 4 : 0 Sunderland [16.]

Moravek 25' [1:0]

Bent 28' [2:0], 44' [4:0]

Agbonlahor 37' [3:0]

 

Widzów - 39801

MoM - Jan Moravek [8,8]

Odnośnik do komentarza

W pierwszym półfinałowym meczu wysoko ograliśmy Birmingham, i już nawet trzęsienie ziemi nie odbierze nam występu w finale. Jednak zasazdy są zasadami, musimy rozegrać także drugie spotkanie. W meczu w barwach Aston Villi zadebiutuje 16-letni Francuz Enzo Zidane.

 

Już na sam początek przywitała nas kiepska pogoda, czyt. gęsty śnieg. To początkowo sparaliżowało piłkarzy obu drużyn, lecz z czasem grało się nam co raz lepiej. Nam, nie gospodarzą. Na pierwszą tego popołudnia bramkę czekaliśmy dość długo, bo aż do 38. minuty spotkania. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował w pole karne nie kto inny jak Ashley Young, a gola uderzeniem głową zdobył Davide Astori. To była jedyna bramka w pierwszej części gry. Zawodnicy najwyraźniej przyzwyczaili się do panujących warunków i w końcu zaczęli grać w piłkę. Już na początku pierwszej połowy piłkę ze skraju pola karnego dośrodkował Fabian Delph, a bramkę strzałem głową zdobył Steven N'Zonzi. Zaledwie cztery minuty później prowadziliśmy już 3:0. Enzo Zidane wypuścił w bój Gabby'ego Agbonlahora, ten płasko wrzucił w pole karne, a bramkę zamykając tę akcję na długim słupku zdobył Darren Bent. To zdecydowanie podziałało na ambicję gospodarzy bo ewidentnie wzięli się do roboty. W 74. minucie gola dla Birmingham mocnym uderzeniem ze skraju pola karnego zdobył Szwed Sebastian Larsson. Uskrzydleni tą bramką gospodarze wciąż atakowali i w 86. minucie prowadziliśmy już tylko 3:2. Gola wykorzystując sytuację sam na sam z Grześkiem Sandomierski zdobył Kolumbijczyk Hugo Rodallega. Ostatnie słowo w tym spotkaniu należało jednak do nas. Już w doliczonym czasie gry bramkę zdobył rezerwowy Marc Albrighton. Miasto Birmingham ponownie zdobyte przez Aston Villę!

 

Po raz kolejny wręcz upokorzyliśmy naszych rywali. W dwumeczu wygraliśmy z nimi 10:3. Niebywały wynik. Enzo Zidane zagrał nieźle, myślę że dam mu jeszcze szansę w FA Cup.

Carling Cup - Półfinał [2/2] - 25.01.2012

Birmingham 2 : 4 Aston Villa

Astori 38' [0:1]

N'Zonzi 50' [0:2]

Bent 54' [0:3]

Larsson 74' [1:3]

Rodallega 86' [2:3]

Albrighton 90+1' [2:4]

 

Widzów - 30006

MoM - Davide Astori [8,0]

Odnośnik do komentarza

W finale Carling Cup zmierzymy się z Manchesterem United. Oj będzie się działo.

Ach te krajowe puchary, co my byśmy bez nich poczęli? Dziś w ramach FA Cup zmierzymy się z beniaminkiem Premier League - Cardiff. Dam szanse młodym, i mniej wyeksploatowanym.

 

Spotkanie tak jak się spodziewałem rozpoczęło się od naszych ataków, a na bramki wobec tego długo czekać nie musieliśmy. W 25. minucie Marc Albrighton zacentrował w pole karne wprost na nogę wbiegającego w szesnastkę Jana Moravka, a Czech uderzeniem z pierwszej piłki otworzył wynik meczu. Minęło zaledwie 120 sekund, a prowadziliśmy już 2:0. Kapitalną bramkę strzałem zza pola karnego zdobył Włoch Marco Verratti. Na cztery minuty przed zakończeniem pierwszej części gry gola po zamieszaniu w naszym polu karnym zdobył doświadczony Lee Bowyer. Tak samo źle dla nas rozpoczęła się druga połowa. Już w 51. minucie goście doprowadzili do wyrównania. Bramkę uderzeniem ze skraju pola karnego zdobył Jay Bothroyd. Winę za tego gola w dużym stopniu ponosi nasz rezerwowy bramkarz Silviu Lung. Na Villa Park zaczynało śmierdzieć niespodzianką. Marzenia piłkarzy Cardiff o sukcesie rozmył Fabian Delph w 71. minucie meczu. Młody angielski pomocnik tylko dostawił nogę do dośrodkowanej w pole karne przez Marca Albrightona piłki. Jeszcze w 88. minucie z boiska na głupi faul wyleciał meksykański pomocnik Diego Reyes.

 

Zwyciężyliśmy, choć nie obyło się bez problemów. Jak już mówiłem ten puchar nam jest nie potrzebny, ale odpaść na własnym obiekcie nam nie wolno.

 

FA Cup - 4. runda - 29.01.2012

Aston Villa 3 : 2 Cardiff

Moravek 25' [1:0]

Verratti 27' [2:0]

Bowyer 41' [2:1]

Bothroyd 51' [2:2]

Delph 71' [3:2]

Reyes 88'

 

Widzów - 34824

MoM - Marc Albrighton [9,0]

Odnośnik do komentarza

Ten mecz wiele może wyjaśnić w zażartej bitwie o pozycję wicelidera. Jakie mamy szanse na korzystny wynik w spotkaniu z Manchesterem United, w dodatku na Old Trafford? Pewnie, że małe, ale zawsze jakieś tam są. Na chwilę obecną w tabeli dzieli nas tylko jedno oczko. W przypadku porażki Czerwone Diabły uciekną nam już na 4 punkty. W dodatku tuż za plecami mamy londyńską Chelsea, która traci do nas 3 oczka. Ostatnią porażkę gospodarze zanotowali 12 stycznia w spotkaniu z Arsenalem, może i dzisiaj uda się nam coś ugrać?

 

Dość długo czekaliśmy na jakaś akcję w tym meczu, z jednej czy z drugiej strony. W końcu pierwszym udało się nam, ale Darren Bent przegrał pojedynek oko w oko z Tomkiem Kuszczakiem. W takiej samej sytuacji kilka minut później znalazł się Wayne Rooney, z tą różnicą, że "Shreku" okazał się lepszy od Grześka Sandomierskiego i wyprowadził Czerwone Diabły na prowadzenie. Nas ta bramka jakoś nie ruszyła, nawet nie ruszyliśmy do odrabiania strat. W przerwie wydarłem trochę mordę, bo inaczej chyba się nie da. Pierwszą 100% okazję do wyrównania stworzyliśmy w 57. minucie ale żaden z trzech strzałów nie znalazł się siatce. Zemściło to się na nas, oj zemściło. W 62. minucie, czyli pięć minut po zmarnowanych przez nas szansach, Sebastian Jung sfaulował w polu karnym Naniego, a sędzia podyktował jedenastkę. Jako, że Niemiec miał już na swoim koncie żółty kartonik, sędzia odesłał go do szatni. Karnego na bramkę bardzo pewnym uderzeniem zamienił "Shreku". Gospodarze widząc jakiego mamy tego popołudnia pecha troszkę nam odpuścili, za co dostali lekko po łapach. W 82. minucie Ashley Young dośrodkował futbolówkę z rzutu wolnego, a honorową dla nas bramkę strzałem głową zdobył Davide Astori.

 

Cóż, załatwił nas ten "Shreku". Na nasze szczęście Chelsea Londyn tylko zremisowała. Wszystko jednak może się niedługo zmienić, bo już w ramach 27. kolejki Premier League jedziemy właśnie na mecz do stolicy. Przed tym zagramy na Villa Park z Evertonem, czyli tu też o punkty nie będzie łatwo. Oj zaczynają się schody.

 

Premier League - 25. kolejka - 31.01.2012

[2.] Manchester United 2 : 1 Aston Villa [3.]

Rooney 33' [1:0], 62' kar. [2:0]

Jung 62'

Astori 82' [2:1]

Widzów - 73352

MoM - Wayne Rooney [8,6]

Odnośnik do komentarza

Kopiowałem z meczu z Burnley, zapomniałem zmienić, chwilę potem poprawiłem.

-------------------------------------------------------------------

Spotkanie przed własną publicznością z Evertonem wygrać musimy, po prostu innego wyjścia nie ma. Przed kilkoma dniami przegraliśmy z Manchesterem United, zaraz gramy z Chelsea Londyn, gdzie także szanse na zwycięstwo zbyt wielki nie są. Tak więc trzeba się zmobilizować i zdobyć trzy punkty w meczu z The Toffees.

 

Od pierwszych minut to my dyktowaliśmy tempo tego meczu. Niestety prześladował nas pech, inaczej też zwany nieskutecznością. Akurat w tak ważnym spotkaniu. Jednak co nie udawało się z akcji udało się ze stałego fragmentu gry. W 33. minucie piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Ashley Young, a bramkę uderzeniem głową zdobył Steven N'Zonzi. Mimo jeszcze kilku prób, nie udało nam się podwyższyć wyniku meczu. W pierwszej połowie oddaliśmy 13 strzałów na bramkę rywali. Druga część gry w dużej mierze przypominała pierwsze 45 minut. Znów błyszczeliśmy nieskutecznością, a z nowych rzeczy to piłkarze Evertonu co raz to lepiej poczynali sobie w ofensywie. W 76. minucie Leighton Baines dośrodkował z lewego skrzydła w pole karne, a bramkę strzałem głową zdobył Jack Rodwell. To zadziałało na nas jak kubeł zimnej, ba, lodowatej wody. Atakowaliśmy zażarcie, ale zwycięską bramkę i tak zdobyliśmy ze stałego fragmentu gry. Nie, z akcji nie wolno. Tym razem rzut rożny wybił Marc Albrighton, a gola strzelił Giuseppe Bellusci.

 

Uff, udało się. Mimo problemów kadrowych, bo nie wspominam o tym że dręczą nas kontuzje, a dodatku podstawa defensywy - Sebastien Bassong - pojechał na Puchar Narodów Afryki, udało nam się dziś zdobyć bardzo ważne trzy punkty. Chelsea natomiast w tej kolejce przegrała, i nasza przewaga nad The Blues wynosi teraz 5 punktów. Swoje mecze zremisowali Manchester i Arsenal więc robi się co raz ciekawiej w czołówce. Można powiedzieć, że marzenia o mistrzostwie na chwilę powróciły.

 

Premier League - 26. kolejka - 04.02.2012

[3.] Aston Villa 2 : 1 Everton [6.]

N'Zonzi 33' [1:0]

Rodwell 76' [1:1]

Bellusci 85' [2:1]

 

Widzów - 41231

MoM - Giuseppe Bellusci [8,1]

Odnośnik do komentarza

Co by się w tym meczu nie wydarzyło utrzymamy się na 3. pozycji w ligowej tabeli. To rzecz najistotniejsza. Przechodząc do rzeczy miłych do gry na to spotkanie z Pucharu Narodów Afryki powrócił Sebastien Bassong. Kolejną miłą, przynajmniej dla nas, sprawą jest to, że w lipcu dołączył do nas za 3,8 mln euro, jeszcze wciąż gracz Chelsea, Gael Kakuta. Z rzeczy nieprzyjemnych powiem, że londyńczycy wystąpią w najlepszym składzie.

 

Spotkanie rozpoczęło się od naszych ataków, co zaowocowało zdobytą bramką już w 2. minucie gry. Prawym skrzydłem urwał się Darren Bent, zszedł do środka, a do niego wyszedł już Petr Cech, Anglik więc rozejrzał się, pomyślał i podał do Ashleya Younga, który strzałem do pustej bramki zakończył tę przecudowną akcję kolegi z linii ataku. Gospodarze nie dali nam się zbyt długo pocieszyć z prowadzenia. W 5. minucie meczu Fernando Torres podał do Floranta Maloudy, a Francuz strzałem lewą nogą doprowadził do wyrównania. Tempo meczu o dziwo nie spadło, wciąż akcja przeskakiwała z jednej bramki pod drugą. Dla nas wybitną okazję zmarnował Gabby Agbonlahor. Aż wstyd o tym mówić, wstyd. W momencie gdy wszyscy myślami już byli w szatni (nawet ja już spekulowałem kogo by tu zmienić) piłkę z rzutu wolnego dośrodkował Ashley Young, a bramkę uderzeniem głową zdobył Sebastien Bassong (i moje zmiany uj strzelił). Do przerwy więc trochę sensacyjnie prowadziliśmy 2:1. Po przerwie już nie stwarzaliśmy sobie tylu bramkowych okazji, atakowali natomiast piłkarze z Londynu. Nękali nas co rusz, więc w końcu im się udało. W 80. minucie Didier Drogba pognał sobie prawą stroną boiska, dograł do środka, a bramkę wyrównującą strzałem do pustej już bramki zdobył Fernando Torres.

 

Udało się, bądź co bądź nie przegraliśmy. Misja zakończona sukcesem. My utrzymaliśmy 5 punktów przewagi nad Chelsea Londyn, a nowym liderem po kolejnym już, trzecim z rzędu, remisie Arsenalu został Manchester United. Tracimy do Czerwonych Diabłów tylko 4 punkty.

 

Premier League - 27. kolejka - 11.02.2012

[4.] Chelsea Londyn 2 : 2 Aston Villa [3.]

Young 2' [0:1]

Malouda 5' [1:1]

Bassong 45+3' [1:2]

Torres 80' [2:2]

 

Widzów - 41761

MoM - Fernando Torres [8,0]

Odnośnik do komentarza

Nie dość, że terminarz mamy dość napięty, a do tego wciąż walczymy o mistrzostwo kraju, to jeszcze ten FA Cup. Dziś przed własną publicznością powalczymy o awans z Newcastle. Szczerze oddałbym im to zwycięstwo wystawiając samą ławkę, ale nie mogę sobie na to pozwolić w spotkaniu na Villa Park.

 

Mecz rozpoczął się od naszych, z lekka ospałych ataków. Marnowaliśmy sytuacje na potęgę, atakując, narażaliśmy się tym samym na groźne kontrataki. W bramce jednak mieliśmy świetnie spisującego się Silviu Lunga. Mimo kilku wręcz idealnych sytuacji do objęcia prowadzenia, pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Druga część gry do złudzenia przypominała swoją poprzedniczkę. Z tą różnicą, że w przeciągu drugich 45 minut padła jedna bramka. W 69. minucie (no ładnie Panie Bent żeś wybrał czas na gola) Jan Moravek obsłużył prostopadłym podaniem Darrena Bent, a angielski napastnik pewnym strzałem pokonał wychodzącego z bramki Tima Krula. Ogólnie oddaliśmy w tym meczu 22 strzały.

 

Awans! Tak wiem, to głupie. Chcąc nie chcąc moi gracze tylko się zmęczyli przed czekającym nas niedługo ligowym meczem z West Hamem.

 

FA Cup - 5. runda - 18.02.2012

Aston Villa 1 : 0 Newcastle

Bent 69' [1:0]

 

Widzów - 34708

MoM - Silviu Lung [8,3]

Odnośnik do komentarza

Powoli rozgrywki ligowe wchodzą w decydującą fazę. Teraz nie stać nas na głupie wpadki oraz starty punktowe. Dzisiejszego popołudnia zmierzymy się z londyńskim West Hamem. Popularne Młoty grają dość dobrze, zajmują 7. pozycję w ligowej tabeli, i wciąż walczą o miejsce premiowane grą w europejskich pucharach.

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas idealnie. Już w 1. minucie gry bramkę strzelił Darren Bent. Anglik zdecydował się na indywidualną akcję, prowadził tą piłkę, prowadził aż w końcu uderzył nie do obrony. Goście przez jakiś czas szukali wyrównującej bramki, ale zawsze czegoś im brakowało. W 39. minucie Marc Albrighton odebrał piłkę rywalowi, wrzucił w pole karne, a bramkę przecinając to dośrodkowanie zdobył Darren Bent. Wyglądało to dość komicznie, bo bramkarz West Hamu - Robert Green - rzucił się w całkowicie odmiennym kierunku. Więcej bramek w pierwszej, bardzo dobrej w naszym wykonaniu, połowie nie oglądaliśmy. Druga część gry rozpoczęła się dla nas nie mniej dobrze jak pierwsza. W 56. minucie piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Ashley Young, a bramkę uderzeniem głową zdobył Sebastien Bassong. Minęło zaledwie dziewięć minut a kolejnego już, trzeciego w tym spotkaniu gola zdobył Darren Bent. Mimo wysokiego wyniku goście wciąż atakowali, szukając gola choćby honorowego. W 77. minucie Carlton Cole wypuścił sam na sam Frederica Piquionne, a ten strzałem obok próbującego interweniować Grześka Sandomierskiego ustalił wynik meczu na 4:1.

 

Zwyciężyliśmy bardzo pewnie, już dawno nie mieliśmy tak dobrego meczu. Do końca ligowego sezonu pozostało już tylko 10 kolejek.

 

Premier League - 28. kolejka - 21.02.2012

[3.] Aston Villa 4 : 1 West Ham [7.]

Bent 1' [1:0], 39' [2:0], 63' [4:0]

Bassong 56' [3:0]

Piquionne 77' [4:1]

Widzów - 41802

MoM - Darren Bent [9,6]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...