Skocz do zawartości

Czeski film


Flat Eric

Rekomendowane odpowiedzi

Całkiem przyjemnie, tylko ten Puchar Ligi bywa irytujący. Dzięki tym rozgrywkom zagram 9 meczów w ciągu 3 tygodni... Ale poza tym ok, ja lubię środkowoeuropejskie klimaty :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Podbudowani ostatnimi wynikami przystąpiliśmy do meczu z Ferencvarosem. W pucharach radziliśmy sobie ze stołeczną drużyną dobrze, przynajmniej na własnym terenie. Teraz chcieliśmy powtórzyć to w lidze - tym bardziej, że był to mecz "o sześć punktów".

O pierwszej połowie wszyscy kibice chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Mówiąc krótko: flaki z olejem. Zawodnicy obu ekip wyglądali tak, jakby im nie zależało.

Po przerwie jednej ze stron zaczęło jednak zależeć i niestety, nie był to Gyor. Bramkę w 49 minucie zdobył Laszlo Bartha, nasza "bestia negra". Jak skrupulatnie wyliczył "Tygodnik Kibica", Bartha wystąpił przeciwko nam 10 razy i strzelił w tym czasie 13 goli.

Pod koniec spotkania goście dobili nas trafieniem Gabora Urbana. W ten sposób pierwsza od dawna porażka stała się przykrym faktem. Najbardziej martwiła postawa moich podopiecznych, którzy grali mizernie i apatycznie.

 

NBI Soproni Liga [11/30]

5.11.2014, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [7] - Ferencvaros [6] 0:2 (0:0)

 

49'- Bartha

85'- Urban

 

MoM: Bartha (8)

Widownia: 6460

 

Na szczęście szybko nadarzyła się okazja, by zapomnieć o wpadce z (byłym) sąsiadem z tabeli. Przyjeżdżało do nas bowiem ZTE - wciąż aktualny mistrz kraju, walczący obecnie... o utrzymanie.

Między innymi postawa Zalaegerszegu sprawiała, że nie byliśmy uznawani za największe rozczarowanie sezonu. Goście potwierdzili ogromny kryzys formy, tracąc gola już po 120 sekundach. Niepilnowany Kanta uderzył po ziemi ze skraju pola karnego, a piłka trafiła do siatki, przelatując błyskawicznie pod brzuchem bramkarza.

Mieliśmy znaczną przewagę, ale kolejną bramkę strzeliliśmy dopiero godzinę później. Veledar wrzucił futbolówkę w obręb szesnastki, gdzie już stał Abass. Senegalczyk kropnął mocno z bliskiej odległości, nie dając większych szans Mitrovicowi.

W spotkaniu bez historii ogoliliśmy gładko ZTE 2:0, rekompensując częściowo kibicom porażkę sprzed trzech dni.

 

NBI Soproni Liga [12/30]

8.11.2014, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [9] - ZTE [14] 2:0 (1:0)

 

2'- Kanta

61'- Abass

 

MoM: Kanta (8)

Widownia: 5469

 

Po dwóch meczach u siebie przyszedł czas na wyjazd do Budapesztu. W stolicy chcieliśmy zrewanżować się MTK i awansować do finału Pucharu Ligi.

I zaczęliśmy obiecująco - w 20 minucie Matic dograł piłkę na 11 metr, a Hasanovic z zimną krwią to wykorzystał.

Nasza radość trwała dokładnie 10 minut. Tyle czasu potrzebowali gracze ze stolicy, by doprowadzić do remisu. Hrepka posłał zaskakującego "szczura" po ziemi, którego Boateng nie zdążył wybronić, zabrakło kilku centymetrów.

Wynik 1:1 premiował awansem gospodarzy, dlatego nakazałem chłopcom ruszyć do zmasowanego ataku. Niestety, żadna z akcji Gyoru nie przyniosła już pożądanego rezultatu. Mimo dwóch remisów żegnamy się z Pucharem Ligi na przedostatniej prostej. No ale za niespełna miesiąc PL wznawia rozgrywki.

 

Puchar Ligi, Półfinał [2/2]

12.11.2014, Hidegkuti Nandor Stadion, Budapeszt

MTK - Gyor 1:1 (1:1)

 

20'- Hasanovic (0:1)

30'- Hrepka (1:1)

 

MoM: Hasanovic (8)

Widownia: 9140

Odnośnik do komentarza

Tak, ale teraz to już mierzę w Slavię albo Spartę Praga :D

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Od czwartej rundy w Pucharze Węgier również obowiązywała zasada dwumeczu. Naszym rywalem był Kaposvar, który w lidze zajmował ósme miejsce, a więc sąsiadował z nami w tabeli. Zapowiadało się wyrównane widowisko.

I takie też było. Goście szybko objęli prowadzenie - po serii rykoszetów piłka trafiła do Laszlo Rezesa, a ten nie zmarnował dogodnej sytuacji.

Odpowiedzieliśmy niecałe 20 minut później. Matic przechwycił futbolówkę i pognał lewą flanką, po czym podał do Zoltana Vargi. Doświadczony napastnik uderzył płasko z dystansu, doprowadzając do remisu.

Od tego momentu tempo meczu spadło. Niewiele było gorących spięć podbramkowych i wynik ustalony w pierwszej połowie nie uległ zmianie.

1:1 to niezbyt dobry rezultat przed rewanżem, ale lepszy niż np. 2:2. Sprawa awansu wydawała się otwarta.

 

Magyar Kupa, 4 runda [1/2]

22.11.2014, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [1 L] - Kaposvar [1 L] 1:1 (1:1)

 

6'- Rezes (0:1)

25'- Varga (1:1)

 

MoM: Rezes (8)

Widownia: 2622

 

Już tydzień później powracał znienawidzony przez wszystkich Puchar Ligi. Znów rywalizowaliśmy w grupie z Ferencvarosem, Haladasem i Debrecenem.

W pierwszej kolejce pokonaliśmy u siebie właśnie ten ostatni klub 1:0, po bramce rekonwalescenta - Eldara Hasanovica.

 

Puchar Ligi, Grupa A [1/6]

29.11.2014, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [-] - Debrecen [-] 1:0 (0:0)

 

86'- Hasanovic

 

MoM: Eugene (8)

Widownia: 1657

 

Haladasowi nie daliśmy już rady. Znów zadecydowała jedna, jedyna bramka - strzelił ją Zsolt Szabo.

 

Puchar Ligi, Grupa A [2/6]

3.12.2014, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [2] - Haladas [3] 0:1 (0:1)

 

21'- Szabo

 

MoM: Szabo (8)

Widownia: 1645

Odnośnik do komentarza

W Madziarskiej Kupie chciałbym wygrać, bo o czołowe miejsca w lidze może być trudno. Puchar Ligi mi powiewa, wystawiam rezerwy, ale jeśli dojdziemy do finału, to narzekać nie będę ;)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Do tej pory w Pucharze Ligi odnieśliśmy jedno zwycięstwo i ponieśliśmy jedną porażkę. Logika nakazywała teraz zremisować i tak też uczyniliśmy.

Prowadzenie dał nam Dragoslav Santrac, wyrównał samobójczym trafieniem Kollar. Niby niezły wynik jak na mecz wyjazdowy, ale jednak trochę wstyd, bo gola straciliśmy grając od kilku minut z przewagą jednego zawodnika. Chwilę wcześniej drugą żółtą kartkę otrzymał Miroje Jovanovic.

Sytuacja w tabeli grupy A wyglądała interesująco - wszystkie drużyny miały na koncie po cztery oczka.

 

Puchar Ligi, Grupa A [3/6]

6.12.2014, Albert Florian Stadion, Budapeszt

Ferencvaros [4] - Gyor [3] 1:1 (0:1)

 

33'- Santrac (0:1)

68'- Kollar - S (1:1)

 

MoM: Santrac (8)

Widownia: 6037

 

Nie rozpamiętywaliśmy długo budapesztańskiego starcia, ponieważ cztery dni później czekał nas dużo ważniejszy sprawdzian. Jechaliśmy do Kaposvaru, by wydrzeć gospodarzom awans do ćwierćfinału Pucharu Węgier.

To my musieliśmy od początku gonić wynik i dogoniliśmy w 22 minucie. Abass łatwo oszukał obrońcę rywala, po czym oddał mocny strzał. Piłkę próbował zablokować Facsko, jednak uczynił to tak niefortunnie, że zapisał na swoim koncie samobója.

Panika wkradła się w poczynania defensywy Kaposvaru, a my skrzętnie to wykorzystaliśmy. Po kolejnych ośmiu minutach prowadziliśmy już 2:0 - futbolówka dość przypadkowo znalazła się pod nogami Sakeya, który uderzył płasko i mocno. Piłka nabrała szybkości na wilgotnej murawie (cały dzień lało jak z cebra) i wylądowała w siatce.

Teraz gospodarze potrzebowali aż trzech goli, by awansować. Wydawało się to niemożliwe, ponieważ byli stroną wyraźnie słabszą - gdyby nie bramkarz Gyomber prowadzilibyśmy nawet 4:0.

A jednak. Wystarczył jeden mały błąd Benjamina i nasi przeciwnicy zdobyli kontaktową bramkę. Na listę strzelców wpisał się Alex Dobos.

Pięć minut później Tandari uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego i zrobiło się nerwowo. Do końca meczu zostało 20 minut, a Kaposvarowi wystarczał do szczęścia jeden gol. Na szczęście broniliśmy się dzielnie, nie popełniając więcej poważnych błędów.

W dwumeczu padł remis 3:3, ale zwyciężyliśmy dzięki bramkom zdobytym na wyjeździe. W ćwierćfinale już czekała na nas Nyiregyhaza, ale to dopiero w marcu przyszłego roku.

 

Magyar Kupa, 4 runda [2/2]

10.12.2014, Stadion Pecsi ut, Kaposvar

Kaposvar [1 L] - Gyor [1 L] 2:2 (0:2)

 

22'- Facsko - S (0:1)

30'- Sakey (0:2)

65'- Dobos (1:2)

70'- Tandari (2:2)

 

MoM: Gyomber (8)

Widownia: 1830

Odnośnik do komentarza

Pozwolicie, że ostatnich trzech meczów 2014 roku nie będę opisywał zbyt dokładnie.

Wprawdzie gładko wygraliśmy ze słabiutkim Fehervarem, ale co było później... Stracić 10 goli w trzech spotkaniach to naprawdę sztuka. Ostatecznie zaprzepaściliśmy szanse na miejsce w czołówce i stało się jasne, że priorytetem roku 2015 będzie wywalczenie Pucharu Węgier. Chociaż muszę przyznać - po kompromitacji z Haladasem miałem ochotę trzasnąć drzwiami i rzucić tych patałachów w cholerę.

 

NBI Soproni Liga [13/30]

13.12.2014, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [7] - Fehervar [15] 4:1 (1:0)

 

45'- Hasanovic (1:0)

49'- Sagi (1:1)

54'- Hasanovic (2:1)

62'- Hasanovic (3:1)

78'- Kanta (4:1)

 

MoM: Hasanovic (9)

Widownia: 7300

 

NBI Soproni Liga [14/30]

17.12.2014, Ujmecsekaljai stadion, Pecz

Pecs [10] - Gyor [7] 3:0 (3:0)

 

2'- Szabo

9'- Abel - K

36'- Szabo

 

MoM: Szabo (9)

Widownia: 4114

 

NBI Soproni Liga [15/30]

20.12.2014, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [7] - Haladas [3] 4:6 (0:2)

 

8'- Ludanszki (0:1)

33'- Demjen (0:2)

48'- Kanta (1:2)

56'- Demjen (1:3)

64'- Mijailovic (1:4)

67'- Abass (2:4)

72'- Szabo (2:5)

74'- Demjen (2:6)

80'- Kanta (3:6)

84'- Abass (4:6)

 

MoM: Demjen (10)

Widownia: 4954

Odnośnik do komentarza

Święta tradycyjnie spędziłem w rodzinnej Opawie. Jak zwykle wypytałem wuja o losy mojego pierwszego klubu. Okazało się, że żółto-niebiescy nadal tkwili w drugiej lidze, bez większych szans na awans do ekstraklasy. Wprawdzie rok temu wystąpili w europejskich rozgrywkach, jako triumfatorzy Pucharu Czech, ale to ja byłem (mimo niespełna rocznej kariery) najmilej wspominanym trenerem ostatnich lat. Dlaczego? Ponieważ to ja sprowadziłem do Opawy Zoltana Jovanczai. Węgierski snajper, dziś już 30-letni stał się prawdziwą ikoną klubu. Wystąpił dotychczas w 239 spotkaniach, strzelając 125 goli! Był to rzecz jasna klubowy rekord wszech czasów.

Zerknąłem też w stronę Podbeskidzia. "Górale" po dwóch latach przerwy wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale szybko stało się jasne, że czeka ich walka o utrzymanie. Po rundzie jesiennej zajmowali 14 miejsce, oznaczające konieczność gry w barażach. Tutaj również rekordzistą w liczbie strzelonych bramek został snajper, którego osobiście ściągnąłem do zespołu. Iliyan Mitsanski w 185 meczach zdobył 85 goli.

Reprezentacja Ukrainy nieźle sobie poczynała w eliminacjach do Euro 2016. Póki co moi byli podopieczni wygrali dwukrotnie (po 2:1 z Łotwą i Walią) i jeden raz zremisowali (0:0 ze Szwecją). Zajmowali zatem drugie miejsce w grupie, ustępując "Trzem Koronom" gorszym bilansem bramkowym. Wyjazd na grecki turniej rysował się całkiem realnie.

 

A co na Węgrzech? Na początku stycznia Gyor musiał rozegrać jeszcze jeden, zaległy mecz z Kaposvarem. Chcieliśmy godnie zakończyć rundę jesienną, ale nie do końca nam się to udało.

Spotkanie było bardzo wyrównane. Dopiero w 70 minucie Dieng Abass zdołał zaskoczyć bramkarza gospodarzy płaskim strzałem zza pola karnego.

Nasi rywale mogli odpowiedzieć bardzo szybko - chwilę później Szelpal dopuścił się przewinienia w obrębie szesnastki, a do wykonania "jedenastki" podszedł Tandari. Na nasze szczęście, zawodnik Kaposvaru uderzył tak fatalnie, że Poleksic nawet nie musiał interweniować.

Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Cztery minuty przed końcem meczu świetnym strzałem z dystansu popisał się Szilagyi i znów mieliśmy remis.

W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry Varga był bliski szczęścia, niestety... trafił w poprzeczkę.

 

NBI Soproni Liga [16/30]

7.01.2015, Stadion Pecsi ut, Kaposvar

Kaposvar [9] - Gyor [8] 1:1 (0:0)

 

70'- Abass (0:1)

86'- Szilagyi (1:1)

 

MoM: Beniamin (8)

Widownia: 3408

 

Oto tabela po rundzie jesiennej sezonu 2014/2015. Jasnym stało się, że reszta rozgrywek będzie dla nas... nudna. Spadek wydawał się nierealny, nie wspominając o mistrzostwie. Priorytetem było zatem wywalczenie Pucharu Węgier i utrzymanie spokojnej pozycji w środku stawki.

Odnośnik do komentarza

Podsumowanie rundy jesiennej 2014/2015.

 

Bramkarze

 

Vukasin Poleksic - 20 meczów, 35 wpuszczonych goli, 5 x czyste konto, 0 x MoM, średnia ocena: 6.70

Isaac Boateng - 8 meczów, 8 wpuszczonych goli, 2 x czyste konto, 0 x MoM, średnia ocena: 6.88

Piotr Leciejewski - 5 meczów, 0 wpuszczonych goli, 5 x czyste konto, 0 x MoM, średnia ocena: 7.00

 

Najlepsze statystyki ma paradoksalnie Leciejewski, ale Polak chce odejść z klubu. Dlatego wciąż stawiam na pozostałą dwójkę, która gra poprawnie, chociaż nie rewelacyjnie.

 

Lewi obrońcy

 

Mihailo Kovacevic - 21 meczów, 0 goli, 2 asysty, 0 x MoM, średnia ocena: 6.86

Rafał Kosznik - 13 meczów, 0 goli, 0 asyst, 0 x MoM, średnia ocena: 7.15

 

Jest dobrze, zmiany na razie niepotrzebne.

 

Prawi obrońcy

 

Jovan Nikolic - 23 mecze, 0 goli, 1 asysta, 0 x MoM, średnia ocena: 7.04

Daniel Kollar - 12 meczów, 0 goli, 1 asysta, 0 x MoM, średnia ocena: 6.92

 

Równie dobrze jak po lewej, a może nawet nieco lepiej.

 

Środkowi obrońcy

 

Tamas Szelpal - 23 mecze, 0 goli, 1 asysta, 0 x MoM, średnia ocena: 6.91

Tomislav Cirakovic - 23 mecze, 0 goli, 0 asyst, 0 x MoM, średnia ocena: 6.96

Beniamin - 22 mecze, 1 gol, 4 asysty, 1 x MoM, średnia ocena: 7.18

Gabor Hegyi - 9 meczów, 0 goli, 0 asyst, 0 x MoM, średnia ocena: 7.00

 

Najlepiej spisywał się Beniamin, którego sprowadziłem z myślą o grze na defensywnym pomocniku. Reszcie przytrafiały się proste, głupie błędy. Środek obrony to chyba nasza najsłabsza formacja w tym sezonie.

 

Środkowi pomocnicy

 

Tamas Koltai - 22 mecze, 1 gol, 1 asysta, 0 x MoM, średnia ocena: 7.05

Eugene - 23 mecze, 1 gol, 2 asysty, 1 x MoM, średnia ocena: 7.00

 

Obaj zawodnicy solidni. Koltai trochę bez błysku, ale generalnie ok.

 

Lewi pomocnicy

 

Nemanja Matic - 22 mecze, 0 goli, 6 asyst, 0 x MoM, średnia ocena: 7.00

Robert Nagy - 22 mecze, 0 goli, 9 asyst, 0 x MoM, średnia ocena: 7.00

 

Mocno obsadzona pozycja. Serb i Węgier prezentują zbliżony, dobry poziom.

 

Prawi pomocnicy

 

Vuk Djuric - 19 meczów, 4 gole, 3 asysty, 2 x MoM, średnia ocena: 7.26

Esad Veledar - 19 meczów, 1 gol, 2 asysty, 0 x MoM, średnia ocena: 7.11

Krisztian Da Silva - 5 meczów, 0 goli, 0 asyst, 0 x MoM, średnia ocena: 7.00

 

Teoretycznie: jest super. W praktyce niekoniecznie: Djuric nie chce przedłużyć kontraktu, Veledar się starzeje, a Da Silva wybitny raczej nigdy nie będzie.

 

Ofensywni pomocnicy

 

Jozsef Kanta - 21 meczów, 10 goli, 8 asyst, 3 x MoM, średnia ocena: 7.24

Eldar Hasanovic - 20 meczów, 11 goli, 1 asysta, 5 x MoM, średnia ocena: 7.20

Laszlo Imrik - 4 mecze, 0 goli, 0 asyst, 0 x MoM, średnia ocena: 6.25

 

Kanta i Hasanovic - dwaj piłkarze wybitni. Niestety, Kanta też ociąga się z przedłużeniem umowy...

 

Napastnicy

 

Eric Sakey - 23 mecze, 13 goli, 3 asysty, 3 x MoM, średnia ocena: 7.22

Dieng Abass - 24 mecze, 10 goli, 7 asyst, 2 x MoM, średnia ocena: 7.08

Zoltan Varga - 20 meczów, 4 gole, 2 asysty, 0 x MoM, średnia ocena: 7.05

Kamil Grosicki - 11 meczów, 4 gole, 4 asysty, 1 x MoM, średnia ocena: 7.18

Dragoslav Santrac - 12 meczów, 2 gole, 1 asysta, 2 x MoM, średnia ocena: 6.67

Norbert Graszl - 3 mecze, 0 goli, 0 asyst, 0 x MoM, średnia ocena: 6.67

 

Nieskuteczny Graszl i chimeryczny Grosicki - do odstrzału. Reszta mnie zadowala, chociaż martwi przeciętna forma strzelecka Vargi.

Odnośnik do komentarza

Do gry o stawkę wróciliśmy w połowie lutego. Na pierwszy ogień - dwie kolejki Pucharu Ligi.

Oba mecze przegraliśmy, prezentując fatalną formę. Porażka z Ferencvarosem sprawiła, że ostatecznie zaprzepaściliśmy swoje szanse na wyjście z grupy. Pozostało nam skupić się na ważniejszych rozgrywkach i bardzo dobrze, chociaż morale cały czas niebezpiecznie spadało...

 

Puchar Ligi, Grupa A [4/6]

14.02.2015, Stadion Rohonci ut, Szombathely

Haladas [2] - Gyor [3] 3:1 (1:0)

 

24'- Nikhazi (1:0)

49'- Szabo (2:0)

62'- Nikhazi (3:0)

81'- Djuric (3:1)

 

MoM: Nikhazi (9)

Widownia: 7209

 

Puchar Ligi, Grupa A [5/6]

18.02.2015, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [3] - Ferencvaros [1] 0:2 (0:2)

 

35'- Nikolic - S

39'- Urban

 

MoM: Urban (8)

Widownia: 1486

 

W zimowym okienku transferowym dokonaliśmy też kilku transakcji. Klub opuścił Laszlo Imrik, za którego drugoligowy Kecskemet zapłacił 60 tysięcy euro.

Z Gyorem pożegnał się też utalentowany obrońca, Gabor Hegyi. Postanowiliśmy wymienić go na lewego pomocnika Zoltana Farkasa (HUN, 25 lat). Ubiliśmy ten interes z drugoligowym Vacem. Trochę szkoda Gabora, ale Farkas to naprawdę dobry zawodnik - pracowity, kreatywny, niezły technicznie.

Ponadto, nasze szeregi zasilił młodzieżowy reprezentant Kostaryki, 20-letni Marvin Solano. Były napastnik klubu CD Saprissa imponował przede wszystkim instynktem strzeleckim.

 

Największe transfery - styczeń 2015

 

TOP 10 - ŚWIAT

 

1. Mamadou Sakho (PSG -> Sevilla) 47,5 M

2. Robert Fischer (Schalke -> Bayern) 22,5

3. Dragan Markovic (Anderlecht -> Marsylia) 14,5 M

4. Alejandro Navas (Werder -> Valencia) 13,5 M

5. Adel Taarabt (Atletico Madryt -> Chelsea) 13,25 M

6. Gerson (Ajax -> Atletico Madryt) 12 M

7. Tales (Santos -> Fluminense) 11,5 M

8. Lenny (Internacional -> Ajax) 9,5 M

9. Olexandr Savchuk (Dynamo Kijów -> Basel) 9,25 M

10. Miguel Angel Fraga (Spartak Moskwa -> Pachuca) 9,25 M

Odnośnik do komentarza

Przed wyjazdowym meczem ligowym z MTK niewielu stawiało na nasze zwycięstwo. Specjaliści twierdzili, że remis to najlepszy wynik, jaki możemy osiągnąć w Budapeszcie.

Ostatnie rezultaty sprawiły, że postanowiłem wrócić do bardziej asekuracyjnego ustawienia 4-1-3-1-1. Defensywna taktyka okazała się kluczem do sukcesu.

Do przerwy prowadziliśmy sensacyjnie 2:0. Przyczyniły się do tego dobrze wykonane stałe fragmenty gry. W 28 minucie Eric Sakey uderzył z rzutu wolnego, a piłka odbiła się od muru i zatrzepotała w siatce. Krótko przed przerwą podwyższył środkowy obrońca, Tomislav Cirakovic. Nikolic wrzucił futbolówkę z autu w pole karne, obrońca gospodarzy wybił ją głową, lecz wprost pod nogi Czarnogórca. Były zawodnik ŁKS-u zastanowił się chwile i przymierzył po ziemi, tuż przy słupku.

Kibice na trybunach przecierali oczy ze zdumienia - nikt nie przewidywał takiego rezultatu. Ja jednak doskonale zdawałem sobie sprawę, że gracze MTK nie poddadzą się bez walki.

Miałem rację - 10 minut po przerwie padła bramka kontaktowa. Hrepka przelobował Poleksica przy pomocy głowy.

W 69 minucie był już remis. Demjen uderzył (wcale nie tak mocno) z dystansu, a piłka otarła się jeszcze o nogę ofiarnie interweniującego Beniamina, myląc naszego golkipera.

Wtedy postanowiłem zaryzykować. Uznałem, że w zaistniałych okolicznościach remis będzie porażką, dlatego nakazałem swoim podopiecznym bardziej ofensywną grę. Wszystko, albo nic! Eugena zastąpił Dieng Abass.

Ryzyko opłaciło się. W ostatnich sekundach przeprowadziliśmy "złotą" akcję: Poleksic wybił piłkę daleko do Sakeya, a reprezentant Mołdawii oddał ją Hasanovicowi. Eldar wbiegł między dwóch obrońców MTK i strzelił mocno ze skraju pola karnego... GOL! Niesamowita dramaturgia i niezwykle ważne trzy punkty!

 

NBI Soproni Liga [17/30]

21.02.2015, Hidegkuti Nandor Stadion, Budapeszt

MTK [4] - Gyor [8] 2:3 (0:2)

 

28'- Sakey (0:1)

40'- Cirakovic (0:2)

55'- Hrepka (1:2)

69'- Demjen (2:2)

90'- Hasanovic (2:3)

 

MoM: Sakey (8)

Widownia: 3414

 

Ostatni mecz pucharu ligi, chociaż "o pietruszkę" należał do świetnych widowisk. Od 0:3 doprowadziliśmy do remisu, by w doliczonym czasie sprokurować rzut karny i przegrać 3:4. Trudno, Debrecen też nie awansował do ćwierćfinału.

 

Puchar Ligi, Grupa A [6/6]

25.02.2015, Stadion Olah Gabor utca, Debreczyn

Debrecen [3] - Gyor [4] 4:3 (3:0)

 

7'- Bardi (1:0)

8'- Hajdu (2:0)

45'- Novak - K (3:0)

56'- Varga (3:1)

81'- Abass (3:2)

89'- Kanta (3:3)

90'- Novak - K (4:3)

 

MoM: Novak (9)

Widownia: 4845

Odnośnik do komentarza

Paks wygrał do tej pory tylko jeden mecz ligowy, dlatego spotkanie z nim miało być lekkie, łatwe i przyjemne... Nie było.

Zaczęło się zgodnie z planem - w 7 minucie Veledar zgrał piłkę głową do Abassa, a Senegalczyk, swoim zwyczajem huknął potężnie zza pola karnego.

Jednak odpowiedź gospodarzy była błyskawiczna. Kilkadziesiąt sekund później Nyeki uderzył tak mocno, że futbolówka odbiła się od Cirakovica i wpadła do bramki.

Mało tego - schodząc na przerwę przegrywaliśmy 1:2. Stało się to za sprawą Kovacsa, który z zimną krwią pokonał Poleksica.

Wyrównaliśmy dopiero w 58 minucie, gdy Varga podał fantastycznie do Sakeya, a reprezentant Mołdawii zamienił podanie kolegi na gola.

Kwadrans przed końcem wszystko zdawało się wracać do normy. Sakey uderzył z rzutu wolnego, piłka odbiła się od muru, ale bramkarz gospodarzy zdołał sparować ten strzał. Nie dał jednak rady przy dobitce Roberta Nagy'ego, prowadziliśmy więc 3:2.

Nasza radość nie trwała długo. Kilka minut później Csobanki kropnął z wolnego, a pechowy rykoszet zaskoczył Poleksica.

3:3 z czerwoną latarnią ligi - to zdecydowanie nie był powód do świętowania. Tym bardziej, że zawodnicy Paksu oddali tylko dwa celne strzały...

 

NBI Soproni Liga [18/30]

28.02.2015, Stadion Fehervari ut, Paks

Paks [16] - Gyor [7] 3:3 (2:1)

 

7'- Abass (0:1)

9'- Nyeki (1:1)

33'- Kovacs (2:1)

58'- Sakey (2:2)

75'- Nagy (2:3)

83'- Csobanki (3:3)

 

MoM: Nyeki (8)

Widownia: 1552

 

Jeśli chodzi o mecz z Sopronem, to za dużo nie da się powiedzieć. Nuda, zachowawcza gra obu stron, brak bramek i niemal zero ciekawych sytuacji. Przebieg zupełnie inny niż w starciu z Paksem, ale zdobycz punktowa taka sama, czyli mizerna.

 

NBI Soproni Liga [19/30]

7.03.2015, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [9] - Sopron [11] 0:0

 

MoM: Dancs (7)

Widownia: 8177

 

Mało kto rozmyślał jednak o ostatnich remisach, gdy rozgrywki wznowił Puchar Węgier. W pierwszym meczu ćwierćfinałowym czekał nas trudny wyjazd do Nyiregyhazy, gdzie chcieliśmy pokonać rewelacyjnego beniaminka.

I to my zaczęliśmy rewelacyjnie. Ledwie minęła minuta, a już prowadziliśmy - zablokowana przez obrońcę piłka trafiła do Hasanovica, a Eldar uderzył natychmiast, bez przyjęcia i z ponad 20 metrów umieścił piłkę w samym okienku! Bez dwóch zdań - jeden z najpiękniejszych goli sezonu.

Gospodarze przebudzili się i odpowiedzieli kwadrans później. Busa pokonał Boatenga w zamieszaniu podbramkowym.

Pierwsza połowa była naprawdę wyrównana i emocjonująca, do szatni schodziliśmy przy sprawiedliwym wyniku 1:1.

Rzecz jasna, nie zamierzaliśmy na tym poprzestać. Jak wiadomo, im więcej bramek wyjazdowych, tym lepiej.

Drugą zdobyliśmy w 72 minucie. Rezerwowy Kanta ze stoickim spokojem wykorzystał fatalny błąd dwójki obrońców.

Kiedy zdawało się, że wrócimy do Gyoru z niezłą zaliczką, Nyiregyhaza znów wyrównała. Oczywiście, stało się to w doliczonym czasie gry. Benjamin wybił piłkę przed pole karne, ale tam czaił się Busa, który uderzył natychmiast, ustalając wynik na 2:2.

Szkoda gola straconego w ostatnich sekundach, ale mając w perspektywie rewanż na własnym stadionie to nadal jest korzystny rezultat.

 

Magyar Kupa, Ćwierćfinał [1/2]

11.03.2015, Stadion Sostoi ut, Nyiregyhaza

Nyiregyhaza [1 L] - Gyor [1 L] 2:2 (1:1)

 

2'- Hasanovic (0:1)

16'- Busa (1:1)

72'- Kanta (1:2)

90'- Busa (2:2)

 

MoM: Busa (9)

Widownia: 3023

Odnośnik do komentarza

Wprawdzie Tatabanya zajmowała trzecie miejsce w tabeli, jednak miała na koncie tyle samo punktów, co dwie czołowe drużyny ligi. Można więc powiedzieć, że zmierzyliśmy się ze 'współliderem'.

Na boisku nie było to widoczne - graliśmy jak równy z równym i w 43 minucie objęliśmy prowadzenie. Jozsef Kanta łatwo odebrał piłkę Adamowi Horvathowi, po czym uderzył płasko z dużej odległości. Piłka nabrała szybkości na wilgotnej murawie i wylądowała w siatce.

Niestety, nie dowieźliśmy prowadzenia nawet do przerwy... W doliczonym czasie gry Lazok dośrodkował z rzutu rożnego, a Veledar interweniował tak niefortunnie, że wpakował futbolówkę do bramki bronionej przez Boatenga.

Krótko po zmianie stron gospodarze wcisnęli drugiego gola. Peter Kovacs strzelił z okolic 25 metra, a że Boateng był mocno wysunięty, nie zdążył wrócić na czas...

Pechowa, niezasłużona porażka sprawiła, że spadliśmy na 10 miejsce w tabeli.

 

NBI Soproni Liga [20/30]

14.03.2015, Stadion Sagvari Endre ut, Tatabanya

Tatabanya [3] - Gyor [9] 2:1 (1:1)

 

43'- Kanta (0:1)

45'- Veledar - S (1:1)

49'- Kovacs (2:1)

 

MoM: Kovacs (8)

Widownia: 5333

 

Humor chcieliśmy poprawić sobie, awansując do półfinału Pucharu Węgier. Mieliśmy małą zaliczkę, więc w klubie panował ostrożny optymizm.

Nyiregyhaza nie zamierzała jednak się poddawać. Goście dopięli swego przy pomocy Benjamina. Iworyjczyk sfaulował w polu karnym Freuda, a jedenastkę pewnie wykorzystał Zaleh. Trybuny zamilkły niespodziewanym rozwojem sytuacji. Nie tak miał wyglądać ten mecz!

W szatni zadecydowałem o roszadach taktycznych - na drugą połowę wyszliśmy ustawieni bardziej ofensywnie. I właśnie rezerwowy Dieng Abass wyrównał stan spotkania w 59 minucie. Senegalski napastnik wykorzystał znakomite podanie Kanty.

Teraz to my prowadziliśmy w dwumeczu. Zawodnicy z Nyiregyhazy rzucili się rozpaczliwie do odrabiania strat, wszak do szczęścia wystarczał im tylko jeden gol.

Jednak szczęście bardziej sprzyjało nam, a dodatkowo rozważnie się broniliśmy i gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni, mogliśmy wyskoczyć w górę, świętując awans do półfinału Pucharu Węgier.

 

Magyar Kupa, Ćwierćfinał [2/2]

18.03.2015, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [1 L] - Nyiregyhaza [1 L] 1:1 (0:1)

 

39'- Zaleh - K (0:1)

59'- Abass (1:1)

 

MoM: Zaleh (8)

Widownia: 2899

Odnośnik do komentarza

Losowanie sprawiło, że w półfinale Pucharu Węgier zmierzymy się z Ujpestem. Ale to dopiero pod koniec kwietnia, najpierw mieliśmy zagrać przeciwko fioletowo-białym w ramach krajowej ekstraklasy.

I znów - podobnie jak z Tatabanyą - wyżej notowani rywale wcale nie prezentowali się dużo lepiej od nas. Niestety, mieli więcej szczęścia, sprytu i przeprowadzili jedną akcję, która zadecydowała o wszystkim. Na początku drugiej połowy Goher dośrodkował w pole karne, a Bolcsfoldi uciekł spod opieki Cirakovica i zdobył zwycięskiego gola. Fatalna passa na ETO-Stadionie trwała nadal.

 

NBI Soproni Liga [21/30]

28.03.2015, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [10] - Ujpest [5] 0:1 (0:0)

 

52'- Bolcsfoldi

 

MoM: Bolcsfoldi (8)

Widownia: 4566

 

Tydzień później pojechaliśmy do Miszkolca, by zmierzyć się z czerwoną latarnią tabeli - Diosgyorem. Podopieczni Attili Herediego nie wygrali 16 kolejnych spotkań, zatem każdy inny wynik niż przekonujące zwycięstwo byłby blamażem.

Dobrze "weszliśmy" w mecz - Eric Sakey szybko dał nam prowadzenie. Reprezentant Mołdawii trafił z bliska, po tym jak piłka odbiła się od jednego z obrońców gospodarzy.

Później nie było jednak tak różowo. Zawodnicy Diosgyoru pozwalali sobie na coraz więcej, stworzyli nawet kilka groźnych sytuacji. My również nie zwalnialiśmy tempa, ale brakowało nam wykończenia. Niewykorzystane okazje zemściły się w 74 minucie - Dobos dośrodkował, Szegedi uderzył głową, a Poleksic zamiast interweniować stanął jak wryty.

Kompromitacja stawała się coraz bardziej prawdopodobna. Uratował nas przed nią rezerwowy napastnik, Dragoslav Santrac. Na dwie minuty przed końcowym gwizdkiem Eugene podał do Bośniaka, a ten dołożył tylko nogę, wyprzedzając o centymetry interweniującego bramkarza.

W doliczonym czasie gry Dragoslav dobił przeciwnika, poprawiając strzał rodaka, Eldara Hasanovica. Kamień spadł mi z serca - wreszcie wygraliśmy, chociaż powinniśmy odnieść zdecydowanie bardziej przekonujące zwycięstwo.

 

NBI Soproni Liga [22/30]

4.04.2015, Diosgyori Stadion, Miszkolc

Diosgyor [16] - Gyor [10] 1:3 (0:1)

 

8'- Sakey (0:1)

74'- Szegedi (1:1)

88'- Santrac (1:2)

90'- Santrac (1:3)

 

MoM: Santrac (8)

Widownia: 3110

Odnośnik do komentarza

Oby na połówce się nie skończyło :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Z Ferencvarosem mierzyliśmy się w tym sezonie już siedem razy. Dotychczasowe starcia lepiej przeanalizowali chyba zawodnicy ze stolicy, bo po ośmiu minutach prowadzili już 2:0.

Zadecydowały indywidualne błędy moich obrońców. Najpierw Cirakovic minął się z piłką, więc spokojnie przyjął ją nasz największy kat, Laszlo Bartha i kropnął piekielnie mocno ze skraju pola karnego. Chwilę później Benjamin wybił futbolówkę wprost pod nogi Dudasa, który nie mógł nie skorzystać z tego prezentu.

Zapowiadał się pogrom, ale aż tak źle nie było. Moi podopieczni trochę ustabilizowali grę, aż wreszcie zdobyli gola kontaktowego. Koltai dobrze podał do Sakeya, a Eric przymierzył świetnie z okolicy 20 metra.

Rozochoceni rzuciliśmy się do ataku, chcąc przynajmniej doprowadzić do remisu. Zamiast tego, w końcówce straciliśmy trzecią bramkę - niepilnowany Csepregi spokojnie pokonał Vukasina Poleksica.

 

NBI Soproni Liga [23/30]

11.04.2015, Albert Florian Stadion, Budapeszt

Ferencvaros [4] - Gyor [9] 3:1 (2:0)

 

5'- Bartha (1:0)

8'- Dudas (2:0)

69'- Sakey (2:1)

83'- Csepregi (3:1)

 

MoM: Dudas (8)

Widownia: 10310

 

Ostatnim rywalem przed pucharowym dwumeczem był Bodajk-Siofok. Bardzo zależało mi na zwycięstwie, ponieważ chciałem wzmocnić morale przed kluczowymi spotkaniami sezonu. Poza tym, klub ze Siofoku wyprzedzał nas o raptem dwa oczka, więc mogliśmy awansować w ligowej tabeli.

Pierwsza połowa nie pozostawiała złudzeń, kto jest lepszy na boisku - my. Do szatni schodziliśmy przy wyniku 2:0. Pierwszy gol padł po dośrodkowaniu Matica z rzutu rożnego - najwyżej wyskoczył niewysoki Tamas Koltai i głową pokonał bramkarza gości.

Drugie trafienie to w pełni zasługa Erica Sakeya. Ciemnoskóry napastnik został sfaulowany w polu karnym, a następnie sam wymierzył sprawiedliwość.

Niestety, zaraz po przerwie 'niebiescy' złapali kontakt. Łatwy błąd popełnił Matic, dzięki czemu Zsok przechwycił piłkę i chwilę później wpisał się na listę strzelców.

Rywale poczynali sobie coraz śmielej, ale przetrzymaliśmy kilka groźnych ataków, po czym zadaliśmy kolejny cios. Ładnym dryblingiem popisał się Sakey, całą akcję finalizując efektownym uderzeniem z ostrego kąta.

W 82 minucie podopieczni Aldo Dolcettiego znów zbliżyli się na niebezpieczną odległość jednego gola. Horvath uderzył z rzutu wolnego, a piłka po rykoszecie wpadła do naszej siatki.

Na szczęście szybko odpowiedzieliśmy - Hasanovic podał tak dokładnie, że Varga musiał tylko kopnąć do opuszczonej bramki.

Wygraliśmy 4:2 po dobrym widowisku i z nieco większym optymizmem patrzyliśmy w przyszłość. Za tydzień pierwsze starcie przeciwko Ujpestowi.

 

NBI Soproni Liga [24/30]

18.04.2015, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [10] - Bodajk-Siofok [8] 4:2 (2:0)

 

18'- Koltai (1:0)

33'- Sakey - K (2:0)

51'- Zsok (2:1)

64'- Sakey (3:1)

82'- Horvath (3:2)

84'- Varga (4:2)

 

MoM: Sakey (8)

Widownia: 4883

Odnośnik do komentarza

Półfinał Pucharu Węgier - moje "być albo nie być" jako trener Gyoru. Nie dlatego, że prezes zamierzał mnie zwolnić - nic na ten temat nie wiedziałem. To była moja wewnętrzna decyzja. Obiecałem sobie, że jeśli nie doprowadzę klubu do europejskich pucharów, odejdę. A jedyna droga do Europy wiodła obecnie przez Magyar Kupę.

Na naszej drodze stanęła przedostatnia przeszkoda - stołeczny Ujpest. Drużyna utytułowana, silna, walcząca o mistrzostwo kraju. Mało tego - fioletowi wciąż mieli szansę zgarnąć potrójną koronę! Bez dwóch zdań - tak trudnego przeciwnika jeszcze w bieżących rozgrywkach nie trafiliśmy.

Świadomość siły Ujpestu trochę splątała nam nogi. Nie, żebyśmy wyszli na murawę sparaliżowani, jednak czegoś brakowało. Przede wszystkim wykończenia - oddaliśmy sporo, bo aż 13 strzałów. Niestety, żaden nie był celny.

Co innego gospodarze. Oni wierzyli we własne umiejętności, widzieli się już w wielkim finale. I zbliżyli się do decydującego dwumeczu, wygrywając pierwszy półfinał 2:0.

Pierwszy gol padł w 34 minucie. Goher posłał daleką piłkę do przodu, a Szelpal minął się z nią, dzięki czemu Vajda znalazł się w sytuacji sam na sam z Poleksicem. Napastnik fioletowych uderzył spokojnie po ziemi i chwilę później mógł wpaść w objęcia uradowanych kolegów.

Po przerwie ruszyliśmy do odrabiania strat. To niewiarygodne w jakich sytuacjach pudłowali snajperzy pokroju Sakeya, Vargi, czy Kanty. Nie-wia-ry-god-ne.

Za to Vajda był w swoim żywiole i dołożył drugie trafienie. Zupełnie niepilnowany, wykorzystał dobre podanie od Ladoczky'ego.

Koniec, przegraliśmy bitwę. Wojnę jeszcze nie, ale odrobić taką stratę będzie niezwykle ciężko. Chyba, że nagle poprawimy skuteczność i wzmocnimy defensywę.

 

Magyar Kupa, Półfinał [1/2]

25.04.2015, Szusza Ferenc Stadion, Budapeszt

Ujpest [1 L] - Gyor [1 L] 2:0 (1:0)

 

34'- Vajda

70'- Vajda

 

MoM: Vajda (9)

Widownia: 5333

 

Tydzień później miał nastąpić rewanż. Co przemawiało na naszą korzyść? Chyba tylko fakt, iż Ujpest kilka dni wcześniej rozegrał finał Pucharu Ligi, więc zawodnicy stołecznego klubu byli trochę mniej wypoczęci. Na naszą niekorzyść przemawiał wynik pierwszego meczu, a także absencja kilku ważnych zawodników - Hasanovic i Kovacevic byli kontuzjowani, zaś Varga pauzował za kartki.

Oczywiście ustawiłem zespół możliwie ofensywnie, chcąc jak najszybciej odrobić straty.

Zaczęło się obiecująco - na zegarze widniała szósta minuta, gdy Djuric cudownie podał do Dienga Abassa, a Senegalczyk uderzył z ostrego kąta... Myślałem, że piłka minimalnie minie słupek, ale nie - oto zbliżyliśmy się do rywali na 'odległość' jednego gola!

Gości chyba faktycznie wymęczył Puchar Ligi, bo zupełnie nam nie przeszkadzali. Spokojnie prowadziliśmy grę, konstruowaliśmy składne, groźne ataki, aż wreszcie strzeliliśmy drugą bramkę. Matic dośrodkował efektownie z półwoleja w pole karne, gdzie niczym rasowy sęp, czyhał Abass. Afrykański snajper podwoił swój dorobek bramkowy i - co najważniejsze - wyrównał stan dwumeczu! Wszystko było jeszcze możliwe.

Gdy kibice myśleli już o przerwie, padł jeszcze jeden zaskakujący gol. Oto Sakey zacentrował z lewej flanki na szósty metr, gdzie stał Vuk Djuric. Serb (jeden z najniższych na boisku!) wyskoczył w górę wyżej niż obrońcy Ujpestu i głową pokonał Kurucza! Do szatni schodziliśmy prowadząc 3:0 i będąc bliżej finału, niż nasi przeciwnicy.

Nastawiłem się na trudną drugą połowę, sądziłem, że gracze ze stolicy rzucą się do frontalnego ataku. Jednak zmiana stron nie zmieniła przebiegu spotkania. Nadal trzymaliśmy rękę na pulsie, byliśmy lepsi, szybsi, bardziej zdecydowani. No tak, ale wystarczyłby jeden przypadkowy gol i... Ok, starałem odgonić od siebie czarne myśli.

Wreszcie nadeszła 90 minuta. Sędzia Viktor Kassai doliczył aż sześć dodatkowych! Doskonale wiedziałem, czym to grozi. Naturalnie graliśmy na czas, kradliśmy cenne sekundy, ale stresowałem się niemiłosiernie. Dopiero w okolicach 94 minuty, gdy Matic dośrodkował z rzutu rożnego, a Santrac celnie główkował, mogłem wyskoczyć w powietrze i unieść ręce w geście triumfu! Wiedziałem bowiem, że nikt już nie zabierze nam awansu!

Kiedy arbiter zagwizdał po raz ostatni, wszyscy zawodnicy rzucili się w moją stronę. To był niezwykły triumf, ale całkowicie zasłużony! Ujpest oddał tylko dwa strzały - oba niecelne.

Niestety, nie mieliśmy wiele czasu na fetowanie. Cztery dni później czekało nas pierwsze starcie finałowe z odwiecznym rywalem - Ferencvarosem.

 

Magyar Kupa, Półfinał [2/2]

2.05.2015, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [1 L] - Ujpest [1 L] 4:0 (3:0)

 

6'- Abass

38'- Abass

45'- Djuric

90'- Santrac

 

MoM: Abass (9)

Widownia: 4649

Odnośnik do komentarza

Zdecydowanie, nastawiam się na ostrą walkę. A terminarz też nie jest zbyt sprzyjający.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

6.05.2015 roku odbył się jeden z dwóch najważniejszych meczów w mojej dotychczasowej karierze trenerskiej: pierwsza odsłona finału Pucharu Węgier.

Tak, już trochę spotkań zdążyłem rozegrać - pamiętałem starcie z KSZO, które dało Podbeskidziu awans do ekstraklasy; potem ćwierćfinałową potyczkę "Górali" w Pucharze Polski przeciwko Legii... Decydujący o sensacyjnym awansie mecz Gyor - Heviz zremisowany dzięki nastoletniemu bramkarzowi.

To wszystko przeszłość. Teraz miałem szansę wprowadzić swój klub na europejskie salony. Przeciwnik - trudny, ale doskonale znany. Ferencvaros Budapeszt, najbardziej utytułowana węgierska drużyna.

Zielono-biali znakomicie radzili sobie na własnym stadionie - nie ponieśli tutaj porażki od 22 spotkań! Ostatnia wpadka miała miejsce w sierpniu ubiegłego roku, przeciwko Grasshoperowi Zurych. Jasnym więc było, że każdy zdobyty gol będzie sukcesem.

Moi chłopcy grali odważnie, lecz bez niepotrzebnej brawury. Stworzyli kilka ładnych akcji, mogących zakończyć się golem. Niestety, świetnie dysponowany był bramkarz Ferencvarosu, Holczer.

Poleksic natomiast nie miał najlepszego dnia, chociaż pierwsza stracona bramka nie obciążała jego konta. Nyari uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego, a piłka po drodze odbiła się od Kosznika i zmyliła reprezentanta Czarnogóry. Szkoda, przecież radziliśmy sobie tak dobrze.

Na drugą połowę wyszliśmy ustawieni bardziej ofensywnie, co przyniosło rezultat w 68 minucie. Rezerwowy Dragoslav Santrac dostał dobre podanie od Djurica, po czym uderzył mocno z bliskiej odległości. Futbolówka otarła się o obrońcę gospodarzy i wylądowała w siatce.

Jakaż była moja radość! Bramkowy remis na stadionie Alberta Floriana - marzenie! Marzenie, które się nie ziściło.

Pięć minut później Santrac popełnił błąd - Balogh łatwo odebrał mu piłkę, natychmiast inicjując kontrę. Całość wykończył ładnym strzałem Urban.

No i koniec. Polegliśmy, ale gol zdobyty na wyjeździe mógł okazać się decydujący. Oby. Przecież Ujpest wyeliminowaliśmy po uzyskaniu jeszcze gorszego rezultatu.

 

Magyar Kupa, Finał [1/2]

6.05.2015, Albert Florian Stadion, Budapeszt

Ferencvaros [1 L] - Gyor [1 L] 2:1 (1:0)

 

33'- Nyari (1:0)

68'- Santrac (1:1)

73'- Urban (2:1)

 

MoM: Holczer (8)

Widownia: 18097

Odnośnik do komentarza

Oby, oby :) Szansa jest na pewno.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Rewanż miał się odbyć tydzień później, ale najpierw czekały nas dwa spotkania ligowe. Katastrofalny terminarz (4 mecze w 8 dni) sprawił, że zmuszony byłem odkurzyć kilku zapomnianych graczy, np. lewego obrońcę Krisztiana Lakatosa. Wszystko po to, by czołowi zawodnicy mogli spokojnie odpocząć i zregenerować siły na najważniejszy mecz sezonu.

Rezerwowy skład w starciu z ZTE początkowo kompletnie sobie nie radził. Wystarczyło spojrzeć na wynik - do przerwy niżej notowani gospodarze prowadzili 2:0, a prowadziliby nawet 3:0, gdyby Boateng nie obronił rzutu karnego wykonywanego przez Andorkę.

W drugiej połowie na boisku pojawił się Vuk Djuric i właśnie serbski pomocnik zaprowadził nowe porządki. Najpierw wykorzystał dośrodkowanie Nagyego, głową kierując piłkę do siatki. Dwie minuty później Djuric wyrównał stan spotkania - Solano dobrze się obrócił, po czym znakomicie podał do starszego kolegi.

A to nie był jeszcze koniec. Minęło kilka kolejnych minut i prowadziliśmy 3:2 - tym razem reprezentant Kostaryki płaskim uderzeniem sfinalizował szybką kontrę Gyoru. Warto odnotować, że asystę zapisał na swoim koncie... Djuric.

Chłopcy poszli za ciosem i natychmiast władowali rywalom czwartą bramkę. Zrobił to Norbert Graszl, który wykorzystał fatalny błąd Kotelesa - bramkarz gospodarzy za długo bawił się piłką przed własnym polem karnym.

Cóż za comeback! Jeśli gole zdobyli nawet tak nieskuteczni napastnicy jak Solano i Graszl, to ZTE naprawdę zasłużyło na spadek do drugiej ligi.

 

NBI Soproni Liga [25/30]

9.05.2015, Stadion Oktober 6. Ter, Zalaegerszeg

ZTE [15] - Gyor [9] 2:4 (2:0)

 

25'- Horvath (1:0)

32'- Spitzmuller (2:0)

56'- Djuric (2:1)

58'- Djuric (2:2)

66'- Solano (2:3)

68'- Graszl (2:4)

 

MoM: Djuric (9)

Widownia: 9651

 

Dwa dni później podejmowaliśmy sąsiadów z tabeli, ekipę Kaposvaru. Ciężko było nam skupić się na tym meczu - wszyscy myśleli już o środowym finale Pucharu Węgier. Moi podopieczni wyszli zatem na murawę nieco rozkojarzeni, ale pierwsi zdobyli bramkę. Cudowne podanie Farkasa wykorzystał Abass, uderzając mocno z ostrego kąta.

Niestety, roztrwoniliśmy tę przewagę jeszcze przed przerwą. Boatenga dwukrotnie łatwo pokonał Peter Kovacs.

Po zmianie stron nadal mieliśmy problemy z utrzymaniem się przy piłce i stworzeniem klarownych sytuacji. Powoli godziłem się z porażką, ale w doliczonym czasie gry Santrac uratował nam remis. Świetnym podaniem popisał się Nemanja Matic.

 

NBI Soproni Liga [26/30]

11.05.2015, ETO-Stadion, Gyor

Gyor [8] - Kaposvar [7] 2:2 (1:2)

 

18'- Abass (1:0)

26'- Kovacs (1:1)

36'- Kovacs (1:2)

90'- Santrac (2:2)

 

MoM: Kovacs (8)

Widownia: 5760

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...