Skocz do zawartości

Rote Teufel - Einmal ist keinmal...


JACK

Rekomendowane odpowiedzi

Postaram się, niemniej muszę wkrótce odmłodzić kadrę, bo w obecnej formie wykorzystała już niemal cały swój potencjał. Mam już paru ciekawych zawodników na oku i opracowaną koncepcję jak to zrobić, więc zapowiada się ciekawie :).

Odnośnik do komentarza

3:2 z Bochum stanowiło pierwszy sygnał, że obrona nie zachowuje się najlepiej, dopiero jednak remis 1:1 w Lidze Mistrzów z Lyonem spowodował, że znowu zabrałem się za korekty. 4:2 z Wolfsburgiem i 3:1 ze znienawidzonym przez naszych kibiców Karlsruhe nie wyklarowało sytuacji, ciągle tracimy bramki. Na marginesie: podczas meczu z Karlsruhe padł nowy rekord frekwencji: 70 470 widzów!

 

W starciu z Bielefeld Salvatierra przeszedł samego siebie. Otrzymał piłkę w środku pola, minął leniwie jednego zawodnika, drugiego, nabrał tempa, oszukał kolejnych dwóch i niespodzianie odpalił torpedę, wkręcając ją z prawej, zewnętrznej strony do bramki. Ta akcja była po prostu nie fair, przed czymś takim nie ma obrony! Zmotywowała ponadto całą ekipę do skutecznych ataków i już przed przerwą na tablicy świetlnej widniał wynik 5:0. W drugiej części gry poprawić dorobku już się nie udało, za to nagimnastykować musiał się Reich. Czyli w dalszym ciągu – pomimo takiego wyniku - taktyka nie jest wystarczająco dobrze dopracowana.

 

Po 9. kolejkach prowadzimy w tabeli z 4. punktami przewagi nad Dortmundem i Stuttgartem, a Alvaro przegonił już Pinedę w ilości zdobytych w lidze bramek i z 9-cioma przewodzi w Bundeslidze.

 

Priorytetowe traktowanie ligi i stosowanie rotacji w meczach grupowych Ligi Mistrzów omal nie zakończyło się dla mnie wpadką. Kaiserispor wcale nie miał zamiaru przed nami klękać na własnym terenie i przez długi czas prowadził 2:0. Dopiero wyczekiwane przebudzenie Flegontova i jego 2 cudne bramki z dystansu zapewniły nam komplet punktów, przy wyniku 3:2 na naszą korzyść.

 

FC Bayern ma pecha. Nie dość, że jest ledwie 8. w Bundeslidze, to jeszcze musi się zmierzyć z moją ekipą. Deleguję na murawę najlepszą jedenastkę, o tym meczu będzie się mówić jeszcze wiele dni po końcowym gwizdku, nie ma mowy o jakimkolwiek kalkulowaniu. Wynik otwierają nieoczekiwanie goście. Kolejny błąd mej obrony, eech... 20 minut później jest już 0:2. Spóźniony Gonzalez zostawił zbyt wiele miejsce na strzał. W odpowiedzi kilkakrotnie kąsamy po kontrach, ale wszystko na wiwat. Salvatierra ma tego dosyć. Rusza prawym skrzydłem, dogrywa do Vegi, a ten centruje do Alvaro i jest 1:2. Na 15 minut przed końcem wprowadzam 2 świeżych napastników i nakazuję zdecydowany atak. Gdy losy meczu wydają się już być przesądzone, Bunzenthal umieszcza głową piłę w siatce po zagraniu z rzutu rożnego. Miało być lepiej, ale dobre i to.

 

Bundesliga (10/34), 04.10.2020.

Widownia: 70 454.

Kaiserslautern – FC Bayern 2:2 (1:2)

 

0:1 (Fischer 15’)

0:2 (Fischer 35’)

1:2 (Alvaro 43’)

2:2 (Bunzenthal 90’)

 

MoM: Fischer

Odnośnik do komentarza

JACK, czytam Twoje opowiadanie regularnie, ale piszesz na tyle niesystematycznie, że mogło mi umknąć ;) - jak radzisz sobie z przypadkami zawodników, którzy chcą odejść do większego klubu? albo po prostu z takimi, którzy są niezadowoleni, kiedy odrzucisz ofertę lepszego klubu? ja mam z tym ogromny problem, i aż mnie skręca w środku, jak już 'wyczaruje' sobie znakomitego napastnika, który po jednym dobrym sezonie w wieku 20 lat chce odejść do większego klubu...

 

fakt, że grasz w FM 2008, a ja w '10', może nieco przeszkadzać, aczkolwiek interesuje mnie Twoje podejście do tematu. oczywiście rozumiem, że w ogromnej mierze opierasz skład na wychowankach (jeśli dobrze zrozumiałem, to kupujesz młodych, a później wychowujesz ich na swoich :>), ale ten problem wtedy też istnieje raczej...

Odnośnik do komentarza

To już nawet w 2008 tak pięknie nie ma. Co gorsza, zawodnik marudzi nawet, gdy odrzucasz naprawdę śmiesznie niską ofertę. :/ Nowy kontrakt nie pomaga, bo po czymś takim zawodnik nie ma ochoty nawet słyszeć o jego przedłużeniu. Pozostaje przeczekać kaprysy piłkarza.

Odnośnik do komentarza

Pochwałka za to, że nie osiadasz na laurach, tylko wciąż chcesz usprawniać taktykę. 2-3 słabsze mecze w jakimś elemencie gry i już zaczynasz grzebać w taksie. Najważniejsze, że z dobrym skutkiem :kutgw:

 

Styl gry jest dla mnie równie istotny jak wynik. Kluczowe jest sprawne przemieszczanie się zawodników w obronie, ograniczające rywalowi swobodę rozegrania i wymuszające strzały z nieprzygotowanych pozycji oraz pośpieszne podania, umożliwiające nam przejęcie piłki i wyprowadzenie kontry. Obecnie inspiracją jest dla mnie pressing prezentowany przez Barcelonę w latach 2009-2010. Zresztą każda skuteczna taktyka zaczyna się od sprawnej obrony, dlatego też doskonale broniąca Barcelona poległa w finale LM 2010 z Interem. Ekipa z Włoch była po prostu jeszcze lepiej - wręcz genialnie - poukładana defensywnie pod kątem Barcelony i nic nie dała Hiszpanom pograć. Podczas kariery w Kaiserslautern stworzyłam parę całkiem niezłych taktyk, jednak prędzej czy później rywale rozpracowują je na tyle, że tracą nieco na skuteczności i zmuszony jestem szukać usprawnień. Wątpię czy uda mi się tutaj stworzyć taktykę tak dobrą, bym mógł bez modyfikacji rozegrać nią choćby 1 pełny sezon.

 

 

JACK, czytam Twoje opowiadanie regularnie, ale piszesz na tyle niesystematycznie, że mogło mi umknąć ;) - jak radzisz sobie z przypadkami zawodników, którzy chcą odejść do większego klubu? albo po prostu z takimi, którzy są niezadowoleni, kiedy odrzucisz ofertę lepszego klubu? ja mam z tym ogromny problem, i aż mnie skręca w środku, jak już 'wyczaruje' sobie znakomitego napastnika, który po jednym dobrym sezonie w wieku 20 lat chce odejść do większego klubu...

 

fakt, że grasz w FM 2008, a ja w '10', może nieco przeszkadzać, aczkolwiek interesuje mnie Twoje podejście do tematu. oczywiście rozumiem, że w ogromnej mierze opierasz skład na wychowankach (jeśli dobrze zrozumiałem, to kupujesz młodych, a później wychowujesz ich na swoich :>), ale ten problem wtedy też istnieje raczej...

 

Metod ograniczających (bo wyeliminować się nie da) takie niemiłe sytuacje jest kilka:

 

1. Krok najskuteczniejszy – zaoferowanie nowego kontraktu, gdy w rubryce ‘slight concern” pojawia się informacja, że zawodnik rozważa podjęcie nowych wyzwań w przyszłości. To jest najskuteczniejsze działanie, niemniej wymaga regularnego monitorowania statusów.

2. Odbicie oferty, jednak nie z szablonu, poprzez „reject”, lecz poprzez „negotiation” i określenie przyczyny odrzucenia kontraktu (zwykle jest to uzasadnieni, że zawodnik jest ważny dla klubu lub perspektywiczny).

3. Ustosunkowywanie się każdorazowo do spekulacji dotyczących szans pozyskania danego zawodnika przez inny klub oraz odpowiadanie (negatywne, wraz z podaniem przyczyny) na pytania za ile danego zawodnika bylibyśmy w stanie odsprzedać

4. HARDCORE, o której napiszę nieco niżej.

 

Podawanie cen zaporowych nie daje niestety lepszych efektów, niż metoda z punktu 2.

 

 

W sytuacji, w której zawodnik ma już takie parcie na odejście klubu, że prosi o wstawienie go na listę transferową, zawsze takie prośby spełniam, by nie psuć atmosfery w zespole 9jest od dla mnie ważniejszy nawet od najwybitniejszej jednostki). Liczę w takiej sytuacji na to, że zawodnik być może zmieni zdanie jeśli:

a) nie będzie chętnych, co się rzadko zdarza

b) wygramy jakieś trofeum i na fali ogólnego entuzjazmu chęć do odejścia mu przejdzie.

 

 

W minimalizacji potencjalnych strat związanych w podkupywaniem do nas piłkarzy warto:

 

- unikać sytuacji, gdy kontrakt danego zawodnika jest zaniżony. Za kontakt zaniżony uznaję sytuację, gdy zawodnik – nawet pomimo tego, że z kontraktu jest zadowolony – cieszy się dużym zainteresowaniem na rynku transferowym. Jeśli jest dla nas bardzo ważny, warto mu zaproponować nowy kontrakt (możliwie najdłuższy) i zapłacić nawet więcej, niż wymaga. To skutecznie zniechęca część klubów do jego zakupu, bo nie dość, że musieliby za zawodnika zapłacić, to jeszcze podbić mu mocno gażę. Tym sposobem – pomimo tego, że przykładam ogromną staranność do redukcji wydatków związanych z gażami i obecnie wynoszą one u mnie ledwie 29mln euro rocznie, Salvatierra w pojedynkę zarabia aż 5mln. Bo jest tego wart! Najbardziej perspektywiczny z kolei zawodnik pierwszego składu, Ivanschitz, zarabia ledwo 200 tys., ale jest zadowolony i nikt się po niego nie zgłasza. Natychmiast po tym jak pojawi się pierwsza oferta, a stanie się to zapewne na koniec obecnego sezonu, zaproponuję mu znacznie wyższy kontrakt.

 

- regularnie odświeżać im kontrakty, na jak najdłuższy okres czasu. Nawet gdy dojdzie do najgorszego i danego zawodnika będziemy musieli sprzedać, długi kontrakt oznacza, że oferty zakupu będą relatywnie wysokie i przynajmniej finansowo zrekompensują nam niemiłą sytuację. Oczywiście, jeśli zawodnik jest perspektywiczny, ważne jest by przy odsprzedaży wynegocjować klauzulę %-towego partycypowania w zysku z kolejnej odsprzedaży zawodnika. Zwykle bez problemu da się dorzucić zapis o 20-30%, a zyski w przyszłości są z tego duże.

 

- wychowywać zawodników samodzielnie. Ich lojalność jest znacznie wyższa i nie dość, że są silnie związani z klubem, to pobierają niższe gaże, niż zawodnicy ich klasy pozyskani drogą zakupu.

 

 

Moja największa porażka związana z podkupieniem zawodnika to strata młodziutkiego gwiazdora lewej obrony, Edsona. O ile dobrze pamiętam, odbiłem z rozpędu ofertę, nie podając wyjaśnienia i nie zdążyłem na czas zaproponować Brazylijczykowi nowego, lepszego kontraktu, przez co zażądał umożliwienia odejścia mu z klubu. Pomimo wypożyczenia go na pół sezonu – by mu ostygła głowa – z żądania nie zrezygnował i pożegnałem się z nim, przez co moja lewa obrona jest nieco słabiej obsadzona, niż bym chciał. W ostatnich dniach natomiast nowych wyzwań zapragnął poszukać mój ulubieniec, absolutny hegemon na pozycji DMC, Iluz. Tutaj niczego nie zaniedbałem i niewiele mogę zrobić (nowego kontraktu podpisywać nie chce). Cała nadzieja z tym, że zrezygnuje ze swych ambicji, gdy zwyciężymy w lidze/jakimś pucharze. Na to jednak potrzebujemy ładnych paru miesięcy, wiec pozostaje wariant HARDCORE, będący zarazem bronią obusieczną i ostateczną zarazem. Jeśli wpłynie za niego jakaś oferta, albo zawodnik poprosi o wrzucenie go na listę transferową, ustawię mu zabójczy trening (oba parametry fizyczne na max, reszta najwyżej jak się da). To jest krótka droga do spowodowania poważnej kontuzji... a po ciężko kontuzjowanych zawodników kolejek nie dość że nie ma, to i zawodnik ma okazję dokładniej przemyśleć, czy nie warto jednak zostać. Wadą tej metody – poza wyrzutami związanymi z nieetycznym rozwiązaniem problemu – jest to, że zawodnik nie będzie mógł występować przez okres kontuzji. Niestety, na tej pozycji mam tylko jednego przeciętnego zastępcę, a kolejnych nie udało mi się jeszcze wychować.

Odnośnik do komentarza

Modyfikacje taktyczne trwają. Tym razem pracuję w dwufalowym trybie i zarówno reprezentacja jak i klub mają nakazany nieco inny styl gry. Argentynę wdrażam do niebywale atletycznej i niszczącej rywala taktyki, opartej na ciągłym pressingu i agresywnym odbiorze piłki. Celem jest wgniecenie przeciwnika w murawę, odebranie mu jakiejkolwiek chęci do gry i wbicie przynajmniej jednej, zwycięskiej bramki. Wygrana 2:0 z Urugwajem zdaje się wystawiać tej metodzie pozytywną notę. Remisowy wyjazd ze słabą Boliwią był zaś jedynie wypadkiem przy pracy, gdyż przewagę mieliśmy bardzo wyraźną.

 

W taktyce klubowej zmieniłem nieco zadania defensorom i środkowym pomocnikom, gdyż to właśnie środkiem pola tracimy najwięcej bramek. Póki co, taktykę tę przetestowała moja ekipa U19, która pokonała mocny Werder Bremen 11:0. Hmm, zapowiada się to nieźle.

 

Kolejne mecze nie pozostawiają wątpliwości czy idziemy w dobrym kierunku. Jest coraz lepiej, czego ukoronowaniem jest wyjazdowe zwycięstwo ligowe 5:0 nad Freiburgiem i identyczny wynik zanotowany w Grecji w potyczce Ligi Mistrzów z Panathinaikosem. Tym sposobem zapewniamy sobie już po 4 meczach awans i w ostatnich 2 spotkaniach wystąpią, niejako „tradycyjnie”, rezerwowi. W lidze sytuacja wygląda równie miło dla oczu, bowiem po 13. kolejkach legitymujemy się bilansem 11-1-1, 41:13 i dorobek 34. punktów zapewnia nam 5-cio punktową przewagę na Stuttgartem.

 

Skoro zaś o wilku mowa, to pora powitać wicelidera na murawie Kaiserslautern. Poza pauzującym Gonzalezem i kontuzjowanym Vegą, dysponuję wszystkimi najlepszymi zawodnikami. Ostrzał rozpoczynają Diego i Salvatierra, starają się zarazem zdominować środek pola. Przez tego pierwszego przechodzi niemal każda piłka i słusznie! W 14 minucie otrzymuje podanie od Alvaro i zamiast posyłać futbolówkę dalej, uderza z dystansu soczyście i nie do obrony! Obaj bramkarze mają na koncie po 9 meczy w reprezentacji Niemiec, więc o gole nie jest łatwo. Nasz wysoki pressing wymusza na gościach błędy i po jednym z nich piłkę przejmuje Diego, rewanżując się tym razem podaniem do Alvaro. Ten takich szans nie marnuje i jest już 2:0. Gramy imponująco skutecznie, a trzecia bramka jest najpiękniejsza. Diego z głębi pola prostopadle do Alvaro, ten schodzi w bok zabierając z soba obrońcę. Swojego anioła stróża gubi w tym momencie Pineda, otrzymuje piłką od Portugalczyka i spokojnie kieruje ją do siatki. Wystarczyły 3 podania by pokonać całą murawę i bramkarza. W drugiej połowie kontrolujemy przebieg gry i po 90. minutach wicelider nie ma już wątpliwości, gdzie jest jego miejsce w ligowym szyku.

 

Bundesliga (14/34), 07.11.2020.

Widownia: 67 797.

Kaiserslautern – Stuttgart 3:0 (3:0)

 

1:0 (Diego 14’)

2:0 (Alvaro 30’)

3:0 (Pineda 42’)

 

MoM: Alvaro

 

Alvaro przechodzi samego siebie. Po 13. ligowych meczach ma na koncie 13 bramek, 6 asyst, 7 nagród MoM i średnią 8.00. Jest wart tyle kilogramów złota, ile waży.

Odnośnik do komentarza

Przed sparringami reprezentacji dokonuję kadrowej rewolucji. Wymieniam słabych członków kadry szkoleniowej na znacznie lepszych, dostępnych na rynku, przemycam również do samego składu Argentyny sporą porcję świeżej krwi. Zobaczymy czy ta rewolucja wyjdzie nam na zdrowie.

 

11-go listopada roku 2020 następuje wyczekiwany przeze mnie od dawna moment: nasza szkółka młodzieżowa i baza treningowa zostają rozbudowane do najwyższego światowego poziomu!!! Sięgamy poziomu Barcy, Realu, Manchesteru... Nie musimy już zazdrościć nikomu, nasz los jest wyłącznie w naszych rękach. Od przyszłego sezonu liczę tym samym na wysyp niebywale zdolnych wychowanków, którzy w przyszłości wypełnią skład.

 

Dwa ostatnie tegoroczne sparringi reprezentacji postanowiłem wykorzystać na przebudowę składu. Wyjazd do mocnych Czechów zakończył się wynikiem 3:3 z uwagi na to... że nieco przeszarżowałem. Wystawiłem bowiem w bramce bardzo zdolnego 18-latka, którego zakontraktowałem już do Kaiserslautern, by tam wychować przyszłą podporę składu Argentyny. Młodzika wyraźnie zjadła trema i spośród 5. strzałów gospodarzy przepuścił aż 3. My oddaliśmy strzałów 18, a skutek był identyczny. W spotkaniu z Wybrzeżem Kości Słoniowej posadziłem juniora na ławę, co umożliwiło eksperymentalnemu składowi odniesienie zwycięstwa 2:1. Dzięki tym meczom wyklarowała już mi się wizja składu na przyszłoroczne mecze eliminacyjne i wygląda na to, że zdołałem wyselekcjonować i odmłodzić trzon zespołu na najbliższe lata.

 

Do przerwy zimowej nie imponowaliśmy już formą. Nie wiem czy to chwilowy zastój czy coś poważniejszego, niemniej z 3 ligowych meczy wygraliśmy jedynie 1, w dwóch pozostałych notując remisy. W Lidze Mistrzów awansowaliśmy z pierwszego miejsca w grupie i naszym rywalem będzie Porto.

 

1 stycznia zostały przyznane coroczne nagrody. Wśród laureatów nie zabrakło moich zawodników. Salvatierra zdobył nagrodę World Player of the Year, European Middfielder of the Year, zajął drugie miejsce w plebiscycie European Footballer of the Year i wygrał Argentinian Player of the Year, tuż przed Diego. Alvaro zatryumfował w kategorii European Striker of the Year. Na marginesie, dopiero niedawno zorientowałem się, że Alvaro jest także moim wychowankiem.

 

W III rundzie Pucharu Niemiec z podjęliśmy ekipę z Gladbach. Mało brakowało, bym znowu szybko pożegnał się z tymi rozgrywkami, bowiem mecz nieuchronnie zmierzał do karnych, a w bramce nie występował z tym meczu Reich. Szczęśliwie Miranda zdobył gola w 121. minucie meczu i przeszliśmy dalej!

Odnośnik do komentarza

Wznowienie rozgrywek pod koniec stycznia przyjąłem z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony wygraliśmy z imponującym stylu z Nurnberg 5:0, z drugiej jednak, miesięcznej kontuzji doznała Alvaro. Oznacza to, że filarem ataku będzie chimeryczny Pineda, który potrafi 2 mecze z rzędu strzelać po 4 bramki, by potem „przejść obok” kolejnych 8-miu.

 

W meczu z wiceliderującym HSV] okazało się, że to my lepiej przepracowaliśmy przerwę zimową. Forsowne, kondycyjne treningi, zapewniły nam wyraźną przewagę wydolnościową i zajechaliśmy gospodarzy, wieńcząc dzieło wynikiem 4:1. To dało nam w tabeli aż 9 punktów przewagi nad peletonem.

 

Naszym pierwszym rywalem fazy pucharowej Ligi Mistrzów jest Porto. W lidze portugalskiej są ledwie na 7. miejscu, co nie wzbudza mojego respektu, niemniej w pierwszym spotkaniu wykorzystuję całą siłę ognia. Pierwsza groźna akcja i od razu bramka. To Verberne bije celnie z rzutu wolnego. Najwyższa pora, by zaczął w pełni błyszczeć; ten 23-latek osiągnął już przecież niemal optimum swych ogromnych możliwości. Niech odciąży Salvatierrę... Podwyższa – również uderzeniem z dystansu – Diego i jest już całkiem sympatycznie. Następny na listę strzelców wpisuje się Pineda i to jest już za wiele dla Smoków. Brutalny faul na naszym napastniku, Mirandzie, zniesionym na noszach, i po interwencji sędziego gramy z przewagą jednego zawodnika. Kończy się na wyjazdowym 4:0 i bilansie strzałów 17:0. To nie wyglądało jak mecz Ligi Mistrzów, lecz jak starcie zawodowców z amatorami. Zastanawiam się czy optimum formy nie przyszło zbyt szybko.

 

Niezawodnego Alvaro stara się zastąpić młodziutki argentyński talent, Lachetti. Nieoczekiwanie przegrywamy w lidze z Gladbach, ale dalej jest już tylko lepiej. Bardzo skuteczne okazuje się angażowanie skrajnych obrońców w akcje ofensywne, mają masę asyst i wspaniale uwalniają się od krycia. Zwyciężamy w 2 kolejnych meczach ligowych i pokonujemy w ćwierćfinale Pucharu Niemiec silny Bayer Leverkusen. W każdym z tych meczy strzelamy 4 bramki, Pineda i Lachetti dają sobie świetnie radę. Także Porto nie jest w stanie stawić nam w rewanżu efektywnego oporu. Zwyciężamy w dwumeczu 5:1 i trafiamy w ćwierćfinale Ligi Mistrzów na Cagliari, ledwie 11-tą ekipę Serie A.

 

Wyjazd do znienawidzonego Karlsruhe to każdorazowo ogromne emocje. Pełne autokary naszych kibiców i gromkie nawoływania do sprawienia wrogom tradycyjnego lania przynajmniej 3:0. Festiwal rozpoczyna Pineda, jednak dalszy nasz ostrzał jest nieskuteczny i bojowo nastawieni gospodarze wyrównują po rzucie wolnym. Lachetti wyprowadza nas na prowadzenie jeszcze przed przerwą, najwyraźniej chce maksymalnie wykorzystać swój czas, widząc że Alvaro odzyskuje szybko w meczach rezerw siły po niedawnej kontuzji. Do końca meczu wynik się już nie zmienia. Skromne lecz, cenne zwycięstwo. HSV traci już do nas w tabeli 12 punktów.

Odnośnik do komentarza

Już tyle razy zawodziliśmy w Pucharze Niemiec, że najwyższa pora to zmienić. W półfinale mierzymy się z Wolfsburgiem, który do ligowych mocarzy nie należy. Goście wysoko przegrali 3 poprzednie mecze w lidze i wybiegli na boisko sparaliżowani strachem. W ciągu pierwszych 4 minut oddaliśmy 4 strzały i po ostatnim z nich uzyskaliśmy prowadzenie. Dalej poszło już gładko i 4:0 stało się naszą efektowną przepustką do finału, w którym zagramy z Wederem Bremen.

 

Argentyna pod moją wodzą rozegrała 2 kolejne spotkania eliminacyjne. Gładko rozprawiliśmy się najpierw z Peru 3:1, później – również 3:1 - z Paragwajem. Po 12. - spośród 18 meczów eliminacyjnych - w walce o pierwsze miejsce w grupie liczymy się praktycznie tylko my i Brazylia. Obie ekipy zgromadziły po 28 punktów, ale to my mamy korzystniejszy bilans bramkowy.

 

Pierwszy ćwierćfinałowy mecz Ligi Mistrzów poszedł nam słabiej, niż się spodziewałam. Sporą przewagę przekuliśmy na skromne 2:1.W rewanżowym meczu z Cagliari skóra zjeżyła mi się na karku już na samym początku. Tuż po pierwszym gwizdku, napastnik miejscowych huknął z wolnego z dystansu 30 metrów tak, że piłka tylko jęknęła odbijając się od wewnętrznej części słupka i zatrzepotała w siatce, ku radości widzów. W tym momencie to Włosi mieli awans w kieszeni, więc moje charty ruszyły do ataku. Pierwszy ukąsił Alvaro, zaraz po nim Pineda i po 10 minutach spotkania było 2:1 dla nas. Kibice zdecydowanie nie mogli narzekać w tym spotkaniu na nudę: słupki, poprzeczki, masa szybkich kontr. Włosi walczyli bardzo ambitnie, ale w bramce doskonale spisał się Ronning, zastępujący mającego mały kryzys Reicha. A że Alvaro był po kontuzji głodny goli, dorzucił jeszcze jednego i awansowaliśmy z bilansem dwumeczu 5:2.

 

W półfinale zmierzyć nam się przyjdzie z drużyną krezusów, Arsenalem, którego to zakupy szokują cały piłkarski świat i psują rynek w podobny sposób, jak niegdysiejsze krocie wydawane przez Real Madrid i Manchester City. Dla przykładu: na początku obecnego sezonu Arsenal pozyskał niezłego napastnika z Arabii Saudyjskiej, płacąc za 25-latka 88 milionów Euro (!) oraz odkupił z Valencii Ripodasa za 61 milionów. Wypada też pamiętać o kupionym ode mnie 1,5 sezonu wcześniej Van der Laanie, którego wyceniłem na 56 milionów. Cóż, zobaczymy czy wartość przeszła w tym przypadku w jakość.

 

Menadżer słabego Burghausen najwyraźniej stracił rozum. Obszczekał mnie na łamach pracy przez meczem, co spokojnie przemilczałem, postanawiając ukarać go ligowym pogromem. W drodze wyjątku, i nieco dla zmylenia kolejnych rywali, ustawiłem drużyną bardziej ofensywnie niż zwykle i rozpoczęliśmy koncert strzelecki. Tak mi się przynajmniej zdawało, po bramce Diego zdobytej w 2 minucie. Skończyło się ledwie na 2:0, co przekonało mnie, że jakiekolwiek skrajności nie są zdrowe i nasza pazerna ofensywa przyniosła znacznie marniejszy efekt, niż tradycyjne zbilansowanie gry i odważna gra z kontry.

 

Mając w perspektywie finał Pucharu Niemiec z Werderem, na wyjazd do bardzo mocnej Borussi Dortmund wysłałem tylko rezerwy. Ku memu zaskoczeniu, wygraliśmy 2:1, a tytuł zawodnika meczu zdobył Eweka, który wręcz dwoił się i troił na placu gry. Ambitny chłopak, ma szansę na karierę w moim klubie.

Odnośnik do komentarza

Puchar Niemiec to jedyne trofeum jakiego nie udało mi się jeszcze z Kaiserslautern zdobyć. Wytoczyłem na murawę wszystkie najcięższe działa i z niecierpliwością oczekiwałem pierwszego gwizdka. Na trybunach w Dortmundzie ponad 80 tysięcy widzów. Już w 29. sekundzie otrzymałam większą dawkę emocji, niż na to liczyłem. Zawodnicy Werderu rozegrali akcję skrzydłem i po soczystym strzale Reich końcami palców sparował piłkę, która potoczyła się wzdłuż linii bramkowej. Szczęśliwie nikt do niej nie dopadł. Chwilę później padł na murawę, brutalnie skoszony, nasz najskuteczniejszy strzelec Alvaro i zastąpiłem go Mirandą. Zemściliśmy się szybko. Rożny, błyskawiczna praca łokciami Iluza, leżący obrońcy i piłka w bramce. Było nie zaczynać... Werder nie zamierza rezygnować z brutalnej gry. Ostry faul na Diego - który jednak nie posłał go poza murawę – i już po chwili poszkodowany podaje celnie do Pinedy i jest 2:0. Faul na Pinedzie? Diego odpowiada bramką. Werder kosi dalej, my trafiamy dalsze 2 razy, ale liniowy w obu przypadkach ogłasza spalony. Trzeba trzymać Salvatierrę, by nie rzucił się na sędziego. Tuż przed przerwą Werder zdobywa bramkę, co daje im cień szansy na odwrócenie losów meczu. Wymieniam zmęczonego Deigo na Ewekę. Po wznowieniu gry trafia Pineda. Iluz zerka znacząco na liniowego, którego najwidoczniej swędzi ręka. Bardzo wymowne spojrzenie sprawia, że na chwilę staje jak sparaliżowany i jest już za późno, by cokolwiek zmienić, bramka zostaje uznana. Asysta idzie na konto Eweki. 2 minuty później po identycznym zagraniu Miranda minimalnie chybia. Szkoda, mogło być już po meczu. Werder konsekwentnie gra swoja i na kwadrans przed końcem zawodnicy w zielonych koszulkach mają już na koncie 6 żółtych kartek. Dowozimy bezpiecznie wynik do końca i Kaiserslautern sięga po puchar po 25-ciu latach oczekiwania na powtórkę z roku 1996!

 

Finał Pucharu Niemiec, 17.04.2020.

Widownia: 80 700.

Kaiserslautern – Werder Bremen 4:1 (3:1)

 

1:0 (Iluz 11’)

2:0 (Pineda 16’)

3:0 (Diego 22’)

3:1 (Koseoglu 45’)

4:1 (Miranda 51’)

 

MoM: Diego

Odnośnik do komentarza

Gratki, w końcu krajowy puchar trafił we właściwe miejsce. :winner:

 

3. Ustosunkowywanie się każdorazowo do spekulacji dotyczących szans pozyskania danego zawodnika przez inny klub oraz odpowiadanie (negatywne, wraz z podaniem przyczyny) na pytania za ile danego zawodnika bylibyśmy w stanie odsprzedać

 

W FM w który grasz ta opcja faktycznie tak wygląda. Aczkolwiek w FM 2010 zaobserwowałem tendencję wręcz odwrotną - prowadzę klub(Leeds) na niemal identycznych zasadach(sprowadzać młodych i szkolić) i wszelkie zaprzeczanie spekulacjom powoduje irytowanie się zawodników, efektem czego prędzej czy później chcą odchodzić. Co ciekawe, reputacja klubu nie ma tu też chyba nic do rzeczy, bo tak samo reagują grając na poziomie Championship jak i w kilkukrotnym mistrzu Anglii. :-k

Podobnie ma się sprawa z 'nauką od starszego kolegi' - nawet jak m/w dopasujemy osobowości obecnej i przyszłej gwiazdy za jakiś czas może pojawić się konflikt, któty spowoduje konieczność pozbycia się jednego z zawodników. :/

Odnośnik do komentarza

3 dni na regenerację i pora na wyjazdowy półfinał Ligi Mistrzów. Kontuzjowany Alvaro smętnie spogląda z ławy. Zastępuje go Miranda, na ławce trzymam - jako jokera - Ewekę. Faworytem starcia jest Arsenal z zabójczo mocnymi skrzydłami. Cóż Ripodasowi przeciwstawię Salvatierrę, a Kohlerowi Verberne. To będzie pojedynek gigantów. Verberne atakuje groźnie tuż po gwizdku. Jego strzał przełamuje ręce bramkarza, ale obrońca przytomnie wybija piłę zmierzającą w stronę siatki. Pierwsze akcje zarysowują przewagę świetnie poukładanych gospodarzy. Nie bez przyczyny przewodzą w Premiership. Reich ma kupę roboty, paruje strzał za strzałem, strata bramki wisi w powietrzu. Cudem udaje się dotrwać do przerwy z czystym kontem. W szatni eksplozja mojej wściekłości – widzę, że tylko to może drużynę otrzeźwić - i drobna korekta taktyczna. Nieistotna, ale niech wygląda tak, jakbym wiedział co zrobić. Po wznowieniu gry marzę o skutecznej kontrze, ale zamiast tego rozgrywamy akcję środkiem i nagle Diego składa się do strzału. Kibice wstrzymują oddech, piłka rozpoczyna taniec w powietrzu, bramkarz leci na jej spotkanie, ale ona nieoczekiwanie skręca. Diego jest arcymistrzem takich strzałów. Tak! Prowadzimy!!! Miejscowi są w szoku. Nieporadnie wznawiają grę, piłkę natychmiast przejmuje Pineda i rusza przed siebie. Rozpędzone 192 centymetry i 89 kilogramów zdeterminowanego Hiszpana nie dają się nikomu wybić z rytmu. Jeden obrońca odbija się jak od muru, drugi jest zbyt zaskoczony, by skutecznie zablokować szalony strzał 25 metrów. Strzał w samo „okienko”. Jeeeeeest! Arsenal wyraźnie zaczyna odstawać kondycyjnie, zaczęli mecz zbyt mocno. Na 20 minut przed końcem spotkania fani Arsenalu zaczynają opuszczać stadion. Ja również nie dowierzam oczom. Wymieniam obu napastników i zmęczonego Pohla na lewej obronie, jeszcze kwadrans. Obie ekipy czują wybiegane kilometry, zaczynają się mnożyć błędy z obu stron. Spowalniam grę i sensacja staje się faktem. Wkroczyliśmy do jaskini lwa, podnieśliśmy mu ogon i daliśmy srogiego kopniaka. Zobaczymy co zrobi w rewanżu.

 

Półfinał Ligi Mistrzów, 20.04.2020.

Widownia: 60 421.

Arsenal - Kaiserslautern 0:2 (0:0)

 

0:1 (Diego 52’)

0:2 (Pineda 53’)

 

MoM: Diego

 

Rezerwy wystawione do meczu z Freiburgiem wygrały 2:0, zapewniając nam tym samym 10-te mistrzostwo z rzędu. Tym razem udało mi się uniknąć dramatycznych rozstrzygnięć w ostatnich sekundach sezonu, bowiem zadanie wykonaliśmy już na 4 kolejki przed zakończeniem rozgrywek. W rewanżu z Arsenalem występowaliśmy przed własną publiką, tak więc tym razem to my postanowiliśmy od początku rozdawać karty. Nie wyprowadziła nas z równowagi kolejna kontuzja Alvaro, odniesiona na początku spotkania. Na prowadzenie wyszliśmy po koronkowej akcji i 5-ciu błyskawicznych podaniach, zwieńczonych strzałem Diego. Podwyższył jeszcze przed przerwą i wydawało się, ze już po meczu, gdy do gry wziął się Walcott. Trafił dwukrotnie i mina mi nieco zrzedła. Przydzieliłem snajperowi indywidualne krycie. Okazało się być skuteczne, a wszelkie wątpliwości rozwiał na 3 minuty przed końcem Vega. Skuteczna kontra Kohlera nic już nie zmieniła, remis 3:3 dał nam pewne zwycięstwo do wielkiego finału.

Odnośnik do komentarza

Spośród ostatnich 4 meczy ligowych, 2 wygraliśmy i 2 przegraliśmy. Nie ma co się oszukiwać, były one jedynie przygrywką do wyczekiwanego Finału Ligi Mistrzów z Chelsea. Rywale byli teoretycznie słabsi od Arsenalu i zajmowali tylko 6. miejsce w Premiership, ale to oni dotarli aż tutaj, więc darzyłem ich należytym respektem. Do składu wrócił wreszcie Alvaro, nikogo nie brakowało, puchar czekał, by go wydrzeć rywalom z rąk. Obie ekipy mają szanse zdobyć to trofeum po raz drugi w swej historii. Stadion San Siro wypełniony do ostatniego miejsca, Książe Albert z dwiema modelkami uczepionymi do ramion, Berlusconi wyglądający jeszcze młodziej, niż 10 lat temu, VIP-y, szychy, selekcjonerzy, celebryci... Zaczynamy! Nudny pierwszy kwadrans meczu i od razu katastrofa, karny dla Anglików, po zamieszaniu wywołanym walką po rzucie rożnym. Tym razem Reich nie ma nic do powiedzenia, przegrywamy. Jesteśmy zagubieni, angażuję więc do rozgrywania Diego. I słusznie, zaczynamy odzyskiwać przytomność i kontrować. W 34 minucie z powodzeniem - Diego wypuszcza prostopadłe podanie do Alvaro i mamy remis! Tuż przed przerwą Salvatierra ma idealną pozycję do strzału, ale piłka o włos mija słupek. Zmęczonego Alvaro zastępuje Eweka. Tuż po wznowieniu otrzymuje cudowne podanie od Pinedy, kiwa obrońców bramkarza pozostaje mu strzał z ostrego kąta do pustek bramki. Trafia w słupek. Walka w środku pola nabiera mocy, wślizg goni wślizg, trzeszczą kości. Pineda ogląda swoje piszczele, utyka. Ostatni kwadrans, rzut rożny. Salvatierra pieczołowicie ustawia piłkę, uderza. Najwyżej skacze Gonzalez, goooool!!! Chelsea nie ma nic do stracenia i ekipa przechodzi do formacji 4-2.4. Chcąc zyskać czas, przeprowadzam ostatnie 2 zmiany. Panie Hiszpan, kończ Pan to spotkanie!!! Sekundy mijają nieuchronnie i wreszcie słyszę ostatni gwizdek. Dokonaliśmy tego! Liga Mistrzów nasza po raz drugi, tym razem bez łutu szczęścia, ale dzięki solidnej grze i zaangażowaniu ekipy, w której mamy już 13 wychowanków.

 

Finał Ligi Mistrzów, 19.05.2021.

Widownia: 82 955.

Chelsea - Kaiserslautern 1:2 (1:1)

 

1:0 (Pastorelli pen 20’)

1:1 (Alvaro 34’)

1:2 (Gonzalez 82’)

 

MoM: Pastorelli.

 

Nasza świetna gra znalazła odzwierciedlenie w posezonowych nagrodach:

Salvatierra - German Player of The Year Award, drugi Alvaro. Także European Champions Cup Best Player, przed Pinedą.

Reich - German Golkeeper of The Year Award.

Ja (tradycyjnie) – German First Division Manager of the Year.

Team od The Year: Reich, Vega, Pohl, Ivanschitz, Salvatierra, Verberne, Diego, Alvaro.

European Champions Cup Dream Team: Vega, Pohl, Ivanschitz, Salvatierra, Verberne, Pineda.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...