Skocz do zawartości

Rote Teufel - Einmal ist keinmal...


JACK

Rekomendowane odpowiedzi

Werder Bremen zdecydowanie nie byli przygotowani na naszą niespodziankę taktyczną. Już po 33 minutach mieliśmy na koncie upolowane 3 bramki, ostatecznie skończyło się na 4:1. Nasze skrzydła znowu mają moc, Salvatierra zaliczył 2 asysty i bramkę, swojego gola upolował też Ripodas. Bayern, który całkiem niedawno z Werder Bremen na wyjeździe niespodziewanie przegrał, traci już do nas 4 punkty. Korzystające z naszej taktyki rezerwy również zanotowały progres formy. Wyniki z 2 ostatnich meczy to 8:0 i 7:0.

 

Nadeszła pora meczów reprezentacyjnych, którą wykorzystujemy na sparring z Fenerbace. W międzyczasie klubowi statystycy poinformowali mnie, że obecna passa - 13 zwycięstw z rzędu - jest rekordową w historii klubu. Zauważyłem także, nieco poniewczasie, że mój rezerwowy skrajny obrońca Martin Pohl, którego talent od ładnych paru lat cierpliwie szlifuję w klubie, rozegrał 3-ci mecz w dorosłej reprezentacji Niemiec. Zuch! Wracając do tematu Fenerbace, to trochę przysnąłem i źle ustawiłem w pierwszej połowie obronę. Skutkiem tego straciliśmy 2 bramki. Na szczęście strzeliliśmy trzykrotnie więcej...

 

Wyjazd do Mainz rozpoczął się zabawnie. Gospodarze byli tak zestresowani, że już w trzeciej minucie strzelili sobie samobója. Później niewiele się działo i dopiero pod koniec spotkania dorzuciliśmy 2 trafienia, czyniące wynik satysfakcjonującym. Zwycięstwo okupiliśmy miesięczną kontuzją Ripodasa. 5-te grupowe spotkanie Ligi Mistrzów zakończyło naszą zwycięską passę. Grając rezerwami, w dodatku w osłabieniu przez niemal całą drugą połowę, ulegliśmy 3:4 ekipie LOSC.

 

W piątce nominowanych na najlepszego piłkarza roku znaleźli się Salvaterierra i Ripodas. Tego drugiego brakowało w składzie wydelegowanym do meczu przeciwko Bayernowi, niemniej rozpoczęło się sympatycznie. Spokojna wymiana podań pod bramką gości, wycofanie piłki do Iluza i precyzyjny strzał dający nam wymarzone prowadzenie. Pojawiły się jednak poważne wątpliwości co do skuteczności obecnej taktyki, bowiem byliśmy zepchnięci do zdecydowanej defensywy i to przed własną publicznością. W drugiej polowie obudziliśmy się i zaczęła się regularna wymiana groźnych akcji i zarazem okres wzmożonej aktywności bramkarzy. Mimo zaskakująco pasywnej postawy Salvatierry udało nam się wyprowadzić wreszcie skuteczną kontrę, ostatecznie łamiąc opór wroga. Te 3 punkty są na wagę złota. Bayern traci już do nas w tabeli 9 punktów.

 

Ostatni meczy fazy grupowej ligi mistrzów poszedł nam zaskakująco gładko. Porto jest bez formy, ale mimo wszystko nasza wygrana 4:0 była szokująca, szczególnie biorąc pod uwagę, że przy piłce byliśmy jedynie przez 35% czasu, co zaczyna mnie martwić. Pozytywem jest bardzo dobry (3 asysty!) występ naszego wychowanka, Ibrahima.

Odnośnik do komentarza

Wyjazdowe 3:1 z trzecią drużyną tabeli, Stuttgartem, tymczasowo odsunęło moje rozterki na bok. Do klubu dotarła informacja, że naszym rywalem w półfinale Klubowych Mistrzostw Świata będzie meksykańskie Chivas. Na ogórków nie wyglądali, jednak nie spodziewałem się problemów z ich pokonaniem. Klubowy kronikarz zakomunikował przed spotkaniem, że będzie to 500-tny mecz Kaiserslautern rozegrany pod moją wodzą, postanowiłem więc nie oszczędzać rywali, byśmy mieli co fetować. Zresztą według bukmacherów nasze zwycięstwo nie było wcale przesądzone, typowali co prawda nas na faworytów, ale niewiele niższej oceniali szanse Chivas, sądząc, iż mecz może się rozstrzygnąć dopiero w rzutach karnych. Po 90-ciu minutach gry okazało się, że nie mieli racji. Nie bez trudu, aczkolwiek wygraliśmy 2:0, awansując do finałowego meczu z 6-tą drużyną argentyńskiej ligi, Rosario Central. Trzeba przyznać, ze spotkać się miały dwie drużyny o naprawdę imponującej historii: 117-tnia drużyna z Niemiec i 128-letnia ekipa z Argentyny.

 

Nie licząc wracającego do zdrowia Ripodasa, posłałem na murawę nasze najmocniejsze zestawienie zawodników. Widzowie jeszcze się dobrze nie umościli na krzesełkach stadionu Yokohama, a już duet Diego-Etxaniz rozpracował obronę przeciwnika i ten ostatni delikatnym i precyzyjnym strzałem wyprowadził nas na prowadzenie. Niedługo później o swoim istnieniu przypomniał (wreszcie!) Salvatierra. Przyjął w biegu piłkę dograną mu z auto, niemalże pofrunął prawą flanką, skręcił nagle w stronę bramki i strzałem z ostrego kąta pokazał cały swój kunszt i precyzję. W 19-tej minucie było już praktycznie po meczu. Tym razem do akcji wkroczył duet Diogo-Etxaniz, z tym, że tym razem to ten pierwszy wykończył akcję strzałem, zarazem przekreślając szanse Argentyńczyków na wygraną. Nie tego dnia, nie przy takiej naszej grze: 3 strzały, wszystkie w siatce! Pozwoliłem sobie na zdjęcia z placu gry poturbowanego Salvatierry, co nie przyniosło nam szczęścia, bowiem tuż przed końcem pierwszej połowy przeciwnicy wyprowadzili kontrę i łutem szczęścia pokonali Fabiańskiego. Po wznowieniu gry Kolouda pokazał, że wprowadzenie go na plac w żadnym wypadku nie kwalifikuje się na osłabienia składu i pokonał bramkarza rywali strzałem z jeszcze ostrzejszego kąta, niż wcześniej Salvatierra. Inna sprawa, że wyglądało to raczej na dośrodkowanie... Radość nie trwała długo, po faulu Hugo Central otrzymało prezent w postaci rzutu karnego, który zamienili na swą drugą bramkę, a cztery minuty później zdobyli bramkę kontaktową. Poczułem silny niepokój. W 59-tej minucie Etxaniz miał szansę poprawić nasz bilans bramkowy, jednak po doskonałym dryblingu i minięciu obrońcy wraz z bramkarzem, nie trafił do pustej bramki. Zaczęło się robić coraz bardziej nerwowo, więc wydelegowałem na plac gry naszego weterana, Chauranta, z zadaniem uspokojenia gry. Argentyńczyków nie można było jednak okiełznać, sunęli na naszą bramkę niczym w transie i Fabiański miał pełne ręce roboty. Udało nam się szczęśliwie przetrwać nawałnicę i po końcowym gwizdku wznieśliśmy tryumfalnie kolejny puchar, jaki dołączył do naszej do niedawna skromnej kolekcji.

 

 

Finał Klubowych Mistrzostw Świata , 17.12.2017

Widownia: 72 370.

 

Central – Kaiserslautern 3:4 (1:3)

 

0:1 Etxaniz (4)

0:2 Salvatierra (14)

0:3 Diogo (19)

1:3 Caraccio (45)

1:4 Kalouda (50)

2:4 Mayola (pen 52)

3:4 Cano (54)

 

MoM: Salvatierra

Odnośnik do komentarza

Pierwszą część sezonu zakończyliśmy wyjazdową wygraną z Schalke, notując tym samym serię 12 ligowych zwycięstw z rzędu oraz 38-miu ligowych meczy bez porażki, co było rekordem Bundesligi. W tabeli mieliśmy miażdżące 12 punktów przewagi na Bayernem, notując w 17 meczach: 15 zwycięstw, 2 remisy i bilans bramkowy 49-10. Naszym najlepszym strzelcem był – z 10-ma bramkami na koncie - niespodziewanie Flavio, najczęściej wchodzący z ławy (!) a ligowym królem asyst (13) był Salvatierra. Jednocześnie legitymował się ona najwyższą ligową średnią oceną występów: 7.93. Teraz czekała mnie tradycyjna około-świąteczna batalia o zatrzymania najlepszych zawodników w klubie.

 

W pierwszej fazie pucharowej Ligi Mistrzów wylosowano nam za rywala silne Lazio. Liczyłem na zdecydowanie słabszego rywala.

 

Wraz z rozpoczęciem kolejnego roku ogłoszono wyniki plebiscytów i niemożliwe stało się faktem: Salvatierra zgarnął wszystko! Otrzymał zarówno nagrodę Wold Footballer of the Year (przed Veloso i Bendtnerem) jak również World Player of The Year (przed Febregasem i Messim)!!! Dodatkowo wybrano go najlepszym piłkarzem Argentyny (przed Aguero i Messim). Niestety, jego antypatia wobec Koloudy nie traciła na sile, skutkiem czego zdecydowałem się na sprzedaż niezawodnego i wiernego Czecha, który przez 10 lat dzielnie reprezentował nasze barwy. Gdyby był młodszy, spróbowałbym go wypożyczyć, licząc na to, że po powrocie konflikt zniknie, jednak nie była to sensowna opcja dla 30-latka. Jako, że Kalouda była najwyżej wynagradzanym zawodnikiem (4mln Euro rocznie), po jego odejściu budżet płacowy spadł do 38 milionów, czyli kwoty niższej, niż w czasach gdy przejmowałem klub w drugiej lidze. Na jego miejsce kupiłem skromnego 23-letniego pomocnika, o inklinacjach ofensywnych, który był zarazem krajanem Salvatierry. Kosztowało mnie to 6 milionów Euro (Kalouda został sprzedany za 4 miliony), różnica zwróci się już po pierwszym sezonie, bo młodego zawodnika usatysfakcjonowały niewygórowane dochody. Inna sprawa, że mój asystent ma o nim słabą opinię i sugeruje... go sprzedać. Hmm.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Flavio zasłużył dotychczasowymi występami na miejsce w ataku i zastąpił tam „niezastąpionego” Diogo, a na barki Diego spadł pełen ciężar kreowania gry, bowiem u Chauranta zaobserwowałem regresję umiejętności i 33-latek zmierza już nieodwołalnie w kierunku piłkarskiej emerytury. Pierwsze spotkanie o stawkę (3 runda Pucharu Niemiec) w roku 2018 jednak nam nie wyszło. Graliśmy słabo, dopiero na 10 minut przed końcem doprowadziliśmy do dogrywki, a na jej starcie brutalny faul spowodował, iż grać musieliśmy w 10-kę, ostatecznie przegrywając 2:4. Był to wielki tryumf Werder Bremen, odniesiony przed własną publicznością. Ja zaś zdecydowałem się powrócić do - wcześniej stosowanej z powodzeniem - ofensywnej taktyki. Obecna, choć spisywała się dobrze, nie dawała na dłuższą metę możliwości zaprezentowania mocy naszych skrzydeł. Po meczu Diogo, który sprokurował niechcący rywalom gola, złożył publiczną samokrytykę, co mnie zaskoczyło, a kolegów z zespołu zdeterminowało, by nieszczęśnika wspomóc. To się nazywa prawdziwa drużyna!

 

Kiepski występ oraz nie lepszy kolejny mecz (wyjazdowy remis 2:2 ze słabym Hannoverem) skłonił mnie do drobnych korekt taktycznych i przyniosło to spodziewany efekt w postaci 7 ligowych zwycięstw (w tym rozgromienia Borussi 6:0) i odprawienia w fazie pucharowej Ligi Mistrzów włoskiego Lazio stosunkiem bramek 5:1 - w dwumeczu. Trzeciego kwietnia przyszła pora na kolejny sprawdzian, tym razem w postaci starcia z liderem Ligue1 z genialnym – i już legendarnym - Akinfeevem na bramce. Moim skromnym zdaniem to jednak strzał Bikey’a w 17 minucie zasłużył na status „legendarnego”. Otóż po paru naszych atakach goście wyprowadzili kontrę zakończoną strzałem, który cudem sparował na linię bramkową Fabiański. Piłka tam się zatrzymała do czasu... gdy wjechał w nią nasz pechowy obrońca pakując ją centralnie do bramki. Wszystkim kibicom opadła szczęka, a Kameruńczyk obejrzał się w obie strony i doszedł do spóźnionego wniosku, że nie zasłużył na aplauz. Francuzi grali szybką piłkę środkiem i wychodziło im to zadziwiająco dobrze, praktycznie nie rozstawali się z piłką. Nasza szanse wyglądały nędznie, aż do 61 minuty, gdy piłka daleko wyekspediowana przez Fabiańskiego znalazła niespodziewanie na linii środkowej Diogo. Ten ruszył do przodu na pełnej prędkości, korzystając z tego, ze goście zbyt wysoko wysunęli linię defensywną, strząsnął z barków obrońców i przelobował „legendę”, doprowadzając do remisu! Nie o takiej zaliczce marzyłem, nie wygląda to dobrze.

 

Ćwierćfinał Ligi Mistrzów 1/2, 03.04.2017

Widownia: 66 767.

 

Kaiserslautern – Olimpique Lyonnais 1:1

 

0:1 Bikey - own goal (16)

1:1 Diogo (61)

 

MoM: Diogo

Odnośnik do komentarza

Moim skromnym zdaniem to jednak strzał Bikey’a w 17 minucie zasłużył na status „legendarnego”. Otóż po paru naszych atakach goście wyprowadzili kontrę zakończoną strzałem, który cudem sparował na linię bramkową Fabiański. Piłka tam się zatrzymała do czasu... gdy wjechał w nią nasz pechowy obrońca pakując ją centralnie do bramki.

Mocno mnie wkurza to idiotyczne zachowanie obrońców w FM08, choć u mnie - póki co - jedyną konsekwencją są rzuty rożne.

 

Bardzo przyjemnie czyta się Twoje opowiadanie. Coraz bardziej przekonuję się do porzucenia opisywania każdego meczu i ukazania etapów sezonu z nieco większej perspektywy. Choć osobiście brakuje mi przynajmniej wyników każdego spotkania i strzelców bramek.

:kutgw:

Odnośnik do komentarza

Moim skromnym zdaniem to jednak strzał Bikey’a w 17 minucie zasłużył na status „legendarnego”. Otóż po paru naszych atakach goście wyprowadzili kontrę zakończoną strzałem, który cudem sparował na linię bramkową Fabiański. Piłka tam się zatrzymała do czasu... gdy wjechał w nią nasz pechowy obrońca pakując ją centralnie do bramki.

Mocno mnie wkurza to idiotyczne zachowanie obrońców w FM08, choć u mnie - póki co - jedyną konsekwencją są rzuty rożne.

 

To na szczęście jedyna sytuacja tego typu, a jaką się zetknąłem od dawien dawna, więc nie mam prawa narzekać.

 

Bardzo przyjemnie czyta się Twoje opowiadanie. Coraz bardziej przekonuję się do porzucenia opisywania każdego meczu i ukazania etapów sezonu z nieco większej perspektywy. Choć osobiście brakuje mi przynajmniej wyników każdego spotkania i strzelców bramek.

:kutgw:

 

Jako wielbiciel statystyk również żałuję, że nie jestem w stanie relacjonować (przynajmniej skrótowo) wszystkich meczy, niemniej alternatywy dla obecnego sposobu opowiadania aktualnie nie widzę. Najzwyczajniej w świecie nie mogę na to przeznaczyć więcej czasu, na samą grę mam go niewiele. Cieszę się, że mam w Tobie czytelnika :)

 

**********

 

Jeszcze żadnej drużynie w historii nie udało się wygrać Ligi Mistrzów 2 razy z rzędu. Jeśli ma to się stać za naszym udziałem, tym, razem musimy przekonać Francuzów o naszej wyższości. Do meczu przystąpiliśmy pełni nadziei i w dobrych humorach, rozgromiwszy w międzyczasie Wolfsburg 4:1. Niestety, w 51 sekundzie nasz świat jakby legł z gruzach. Sprawne rozegranie gospodarzy – znowu ta cholerna szybka wymiana piłek, na którą poprzednio nie znaleźliśmy sposobu – i celny strzał obok niepotrzebnie wychodzącego z bramki Fabiańskiego. Bez paniki – uspokajam się jednak – wystarczy strzelić bramkę i mecz zacznie się praktycznie na nowo. Nastąpiło to kilka minut później. Ripodas odważnie szarpnął lewą flanką, mocno dograł i obrońca miejscowych w chaotycznej przepychance z Diogo władował piłkę do własnej siatki. Na tym nie koniec! Powodzenie nietypowej akcji z pierwszego meczu – dalekiego podania Fabiańskiego do Diogo – spowodowało, że nasz duet akcję postanowił powtórzyć. I – co wydawało się niemożliwe – udało się! Prowadzimy 2:1!!! Nakazuję skrajnym obrońcom ostrożną grę, teraz trzeba pilnować wyniku. Toczymy wyrównaną grę, ale to Akinfeev musi się mocniej gimnastykować. W drugiej połowie dośrodkowanie Ripodasa z rzutu rożnego na głowę Etxaniza prawdopodobnie przesądza sprawę. Strata przez nas 3 bramek nie wydaje się prawdopodobna. To jednak futbol, nonszalancja może drogo kosztować, więc utrzymujemy koncentrację. Salvatierra jest mało widoczny, ostatnio zresztą jakby nieco przygasł... W 61 minucie tracimy bramkę z kontry, głupią bramkę. Cofam linię obrony, by się to nie powtórzyło. Nakazuję też indywidualne krycie Assatiego, w końcu strzelił nam już 2 gole. Na próżno. Kompletuje trzeciego, doprowadzając do remisu 3:3. Robi się niesamowicie gorąco. Zmieniam duet napastników, niech wypoczęci zawodnicy zrobią z przodu kocioł. Sunie akcja za akcją, już 80-ta minuta, a ja słyszę głośne bicie swego serca. Czy się uda?! Francuzi ustawiają formację z 4-ką napastników, nie mają nic do stracenia. Zmieniam Salvatierrę, by zyskać nieco cennych sekund, ponadto Kunze potrafi czasem mile zaskoczyć. Uzmysławiam sobie jednocześnie, że w ferworze walki zapomniałem nakazać mniej ofensywną grę i stosowanie kontr. Cóż za szkolny błąd, nic dziwnego, że udało im się ukąsić nas dwukrotnie! Przekazuję zapomniane polecenia teraz, na 4 minuty przed końcem doliczonego czasu gry. Wyprowadzamy kilka ataków i czas - wreszcie! - mija. Awansowaliśmy!!!

 

 

Ćwierćfinał Ligi Mistrzów 2/2, 11.04.2017

Widownia: 59 966.

Olimpique Lyonnais – Kaiserslautern 3:3

 

1:0 (Aissati 1)

1:1 (Gillet, own goal 9’)

1:2 (Diogo 23’)

1:3 (Etxaniz 52’)

2:3 (Aissati 61’)

3:3 Aissati 69’)

 

MoM: Aissati

Odnośnik do komentarza

W półfinale naprzeciw nas stanie Liverpool, aktualny mistrz Anglii , który pokonał Real Madrid. W drugim pojedynku Athletico Madrid podejmie walkę z Valencią. Tymczasem na naszej drodze stanął niespodziewanie najpoważniejszy rywal, czyli... kryzys. Na koncie mieliśmy już 48 (!!!) ligowych meczy bez porażki i o ile wyjazdowa przegrana 2:3 ze słabym Offenbach nie zwaliła mnie z nóg – w końcu mocno rotowałem składem, a to zawsze wiąże się z ryzykiem – to porażka 1:2 na własnym teranie z HSV zabolała dotkliwie. Co prawda przeciwnik to nie byle jaki – bo wicelider – ale grałem najmocniejszym składem. 11-ką w której niespodziewanie najwyrazistsze osobowości zniknęły w cieniu i straciły blask. Nadchodzący mecz pokaże w jakim kierunku zmierzamy. Nie ukrywam, że brakuje w składzie przechodzącego rehabilitację (jeszcze 3 tygodnie) Diego. Środek pola wyraźnie na jego nieobecności traci na efektywności.

 

Statystycy odnotowali tuż przed meczem, że w przypadku uniknięcia porażki przez gospodarzy, byłby to ich 30 mecz przez przegranej z rzędu. To dawało mi do myślenia, podobnie jak ich nietypowe ustawienie z napastnikami rozbiegającymi się na boki. Przed zaaplikowaniem jakiejkolwiek kuracji postanowiłem najpierw przeczekać 2 pierwsze kwadranse bez żadnych nerwowych korekt. Zamysł wdrożyłem w życie, czego skutkiem było prowadzenie miejscowych 1:0 i – jako mały bonus – strzał w naszą poprzeczkę. Khmm... Co gorsza, nie miałem pomysłu jak odmienić stan rzeczy. Tuż przed upływem 45 minut moje skrzydła wreszcie oprzytomniały. Najpierw szarpnął Ripodas – bez skutku – po chwili Salvatierra i jemu ta sztuka się udała. Dośrodkował mocno i tak precyzyjnie do przodu, że Etxaniz strzałem głową praktycznie dopełnił formalności. Remis! W przerwie nakazałem lekkie spowolnienie gry i skrócenie podań, jednocześnie mocniej angażując w zadania ofensywne Flavio, występującego z konieczności na środku pola. Chwilę po wznowieniu gry zdobyliśmy bramkę, ale odgwizdano nam spalony. Komunikat był jednakże czytelny: wracamy do gry! Co więcej, nie było to czcze przechwałki. W 52 minucie Etxaniz przejął piłkę w środku pola i ruszył przed siebie. 190cm wzrostu i 83kg wagi atletycznego Hiszpana zrobiły swoje, 2 obrońców jedynie się od niego odbiło i załamani patrzyli jak atomowy strzal naszego zawodnika znajduje drogę do siatki. Huknął jak Ibrahimowic! – krzyknąłem – wspominając przepiękny półfinał Ligi Mistrzów z 2010, w którym Barcelona zremisowała z Arsenalem 2:2. Wypadało się cofnąć i przejść na grę z kontry, ale byliśmy w gazie, wiec się z tym wstrzymałem i pomysł zrealizowałem dopiero w 67-mej minucie. Zdało to egzamin i doskonały wynik dowieźliśmy do końca.

 

Półfinał Ligi Mistrzów 1/2, 21.04.2017

Widownia: 76 765.

 

Liverpool – Kaiserslautern 1:2 (1:1)

 

1:0 (Prince 8’)

1:1 (Etxaniz 45’)

1:2 (Etxaniz 52’)

 

MoM: Etxaniz

Odnośnik do komentarza

Przed rewanżem rozegraliśmy kolejny mecz ligowy… który zakończył się 3-cią z rzędu porażką. Dlaczego? Ano poeksperymentowałem w taktyką, by nic liczyć na łut szczęście stając ponownie naprzeciw Liverpoolu. Dzień próby miał zweryfikować skuteczność i zarazem zasadność moich modyfikacji.

 

W 9 minucie goście wywalczyli rzut rożny i od razu zamienili go na bramkę. Szok! Nie takiego startu się spodziewałem. Chwilę później zamienili rzut wolny na kolejną bramkę, a ja siedziałem na ławce zupełnie oniemiały. Przecież dokładnie przemyślałem korekty taktyki i załatałem obronę, co się więc dzieje?! Salvatierra poczuł na karku moje naglące spojrzenie i zrozumiał, że musi działać. Najpierw strzelił w słupek, a wkrótce po tym rozegrał akcję, którą celnym strzałem wykończył Diogo, wprowadzając nas z powrotem do gry. Zawodnicy z każdą minutą grali coraz lepiej, wyglądało na to, ze trochę czasu zajęło im przystosowanie się do moich nowych wytycznych. Tuż przed przerwą Etxaniz wprowadził komplet widzów w euforię, strzelając precyzyjnie z najbliższej odległości. Tak! Tak to właśnie ma wyglądać! Po przerwie rozpoczęła się prawdziwa symfonia ofensywy w naszym wykonaniu. Carson miał pełne ręce roboty i wywiązywał się z zadania doskonale, nie ustrzegł jednak swego zespołu przed stratą kolejnej bramki, przybliżającej nas mocno do awansu. Wydawało się, że już jesteśmy tam jedną nogą, gdy goście jakimś cudem zdołali jeszcze raz szarpnąć i wyprowadzić wynik na 3:3, co oznaczało, że kolejna stracona przez nas bramka, stanowić będzie o pożegnaniu z marzeniami o finale. Salvatierra nie miał zamiaru stawiać naszego losu na szali upływających minut. Na 8 minut przed końce przymierzył z rzutu wolnego i wkręcił piłkę w sam róg bramki. 4:3!!! Jesteśmy w finale! Ufff...

 

 

Półfinał Ligi Mistrzów 2/2, 02.05.2017

Widownia: 67 445.

 

Kaiserslautern - Liverpool 4:3 (2:2)

 

0:1 (Durand9’)

0:2 (Chico 16’)

1:2 (Diogo 36’)

2:2 (Etxaniz 45’)

3:2 (Gyan, own goal 50’)

3:3 (Durand 64’)

4:3 (Salvatierra 82’)

 

MoM: Durand

Odnośnik do komentarza

Od finału dzieliły nas 4 ligowe mecze. Zanotowaliśmy w nich następujące wyniki:

 

Kaiserslautern – Mainz 4:0 (2 bramki Ripodasa)

Bayern – Kaiserslautern 0:1 (bramka w doliczonym czasie gry)

Kaiserslautern – Stuttgart 3:0 (bramka i asysta Salwatierry)

Kaiserslautern – Schalke 1:0 (skład oparty na rezerwach, by nie ryzykować kontuzji)

 

 

Już pierwsze z powyższych zwycięstw zapewniło nam 7-me mistrzostwo z rzędu. Po trzecim, Salvatierra 22 asystami (w 38 występach) ustanowił klubowy rekord, a po czwartym kasę klubową zasiliło 16,25 mln Euro premii, z czego 4,3 zostało wypłacone piłkarzom. Nagrodę dla najlepszego zawodnika ligo niemieckiej zdobył – a jakże! - Salvatierra, który podziękował mi za wkład w swój rozwój i sukcesy. Mojemu sercu jeszcze bardziej miła była nagroda dla najlepszego młodzieżowca, bowiem otrzymał ją Sasha Ibrahim, mój 21-letni wychowanek. Najładniejszą bramką sezonu uznano strzał Diogo, który został zresztą uhonorowany przeze mnie – za swe niezaprzeczalne zasługi dla klubu – przedłużeniem lukratywnego kontraktu na kolejne 3 lata, mimo iż stuknęła mu już 30-tka. Ikon się nie pozbywa. Ja zostałem wybrany najlepszym menadżerem, a do czołowej jedenastki rozgrywek trafili – poza Salvatierrą - również Ripodas, Hugo i (to niespodzianka!) solidny Joni.

 

Nadszedł moment, by zrobić coś, czego nikt wcześniej nie dokonał i wspiąć się na szczyt Olimpu po raz drugi z rzędu. To prawdziwy pojedynek gigantów, Mistrza Niemiec, zarazem ubiegłorocznego tryumfatora, szalonej ekipy Kaiserslautern o potwornej sile rażenia, oraz faworyzowanej Valencii, Mistrza Hiszpanii, który ma za sobą passę 21-tu meczy bez porażki. Gwizdek. Pierwszy kwadrans to spokojne badanie sil i wyczekiwanie na błędy. Posiadanie piłki idealnie rozdzielone po 50% i po 3 strzały na koncie. Widzę, ze moi zawodnicy są w nieco lepszej kondycji, przerwa im posłużyła, a każdy taki szczegół jest na wagę złota. W 23 minucie piłka zagrana z rzutu rożnego trafia do Hugo. Ten ma dogodną pozycję, ale podaje do napastnika. Diogo!!! Niestety... bramkarz paruje strzał. Valencia również nie próżnuje, dwa strzały z dystansu sprawiają niemałe problemy Fabiańskiemu, wynik to wciąż 0:0. Przerwa. Hiszpanie zaczynają dominować, nakazuję więc grę skrzydłami oraz kontrataki. Może uda się pokonać rywala jego własną bronią. Rafinha pada w starciu z Ripodasem i zaczyna wyraźnie utykać. Ku memu zaskoczeniu Koeman nie zdejmuje go z placu gry. Krzyczę do swoich piłkarzy, by grali lewą flanką, to jest szansa dla Ripodasa, by minąć osłabionego obrońcę! Póki co, to jednak Hiszpanie nękają nas bombami zza pola karnego. Kwadrans do końca. Wprowadzam na środek Pinheiro za zmęczonego Diego. Valencia za jednym razem wykorzystuje cały limit zmian. Koniec regulaminowego czasu gry. Tuż po wznowieniu Vanelcia przeprowadza atak lewą flanką i Aquino potężnym strzałem z ostrego kąta nie daje szans Fabiańskiemu. Wymieniam zmęczonego Diogo na naszego jokera, Flavio. Chwilę później Kunze zastępuje Salvatierrę, któremu ten mecz się wyraźnie nie udał. Nakazuję atak, nie mamy nic do stracenia. W 113 minucie odważnie zagrana do przodu piłka, znajduje pod bramkę Flavio. Strzał! Dobitka! Tylko rzut rożny... 3 minuty do końca, atakujemy frontalnie. Na próżno. Nie tym razem, nie dziś. A było tak blisko...

 

 

Finał Ligi Mistrzów, 23.05.2017

Widownia: 74 449.

Valencia - Kaiserslautern 1:0 (0:0)

 

1:0 ( Aquino 91’)

 

MoM: Fabiański

Odnośnik do komentarza

Najlepszym zawodnikiem Ligi Mistrzów został obwołany Ripodas, do najlepszej jedenastki trafili wraz z nim Fabiański i Salvatierra. W rankingu europejskich klubów awansowaliśmy o cztery miejsca, na zaszczytne czwarte miejsce! Tradycyjnie zabolała wyplata dywidendy - 21mln!!! Okres międzysezonowy stał oczywiście pod znakiem podchodów do moich zawodników, z których najwyższą wartość rynkową – astronomiczne 39 mln – osiągnął Salvatierra. Ja sam zarzuciłem jedynie wici na niezwykle utalentowanego, austriackiego, 17-letniego defensora.. 3 miliony powinny załatwić sprawę, a muszę szukać zaplecza na tej pozycji, bo Hugo zaczyna kręcić nosem i przebąkiwać o nowych wyzwaniach. Nasza polityka ciągłego zaciskania pasa i inwestowania w rozwój, zamiast kupowania gwiazdorów przyniosła skutek w postaci awansu na pozycję numer 6 pośród najbogatszych klubów świata. Jesteśmy wyceniani na 237 milionów Euro, przed nami zaś są:

 

1. Arsenal 1.290 mln

2. Real Madrid 786 mln

3. Barcelona 361 mln

4. Juventus 267 mln

5. Chelsea 256 mln

 

Kolejni krajanie na liście to HSV, znajdujący się ze 114 milionami na pozycji 19-tej.

 

Mijały dni, rozpocząłem cykl przedsezonowych sparringów, gdy niespodzianie pojawiły się propozycje prowadzania kadr narodowych od dwóch cenionych federacji. Zwykle bez wahania takowe odrzucam, tego dnia – być może na skutek paru lampek wypitego wina – postanowiłem uczynić wyjątek. Oferty padły ze strony Francji i Argentyny. Obrałem kierunek na Amerykę Południową.

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję dobić za jakieś 2 lata do trzeciej pozycji na liście najbogatszych. Wyprzedzić Barcelonę to byłoby coś (na marginesie: latem tego roku wybieram się do Hiszpanii na urlop i zamierzam odwiedzić Camp Nou :) ). Nie da się przy tym ukryć, że moja finansowa „potęga” jest mocno iluzoryczna, ja po prostu bardzo sprawnie zoptymalizowałem wydatki płacowe, rozbudowując systematycznie stadion i zwiększając wpływy z biletów. Aktualnie na płace przeznaczamy 36mln Euro rocznie (nawet podpisując nowe umowy z nabierającymi lat Diogo i Fabiańskim, zdołałem uzgodnić z nimi niższe wynagrodzenia), a przykładowo w momencie objęcia przeze mnie Kaiserslautern w II lidze, przeznaczane na ten cel było 40mln. Teoretycznie – wraz z sukcesami – te wydatki powinny systematycznie rosnąć, ale ja, zamiast kupować gwiazdorów, wychowuję ich, a tacy mają mniejsze roszczenia finansowe. Ponadto nie mam w składzie żadnych zbędnych zawodników. Wadą tego rozwiązania jest to, że – chcąc zachować idealną harmonię w klubie – nie mogę praktycznie nikogo sprzedawać, poza zawodnikami z rezerw, a ci – bez występów w pierwszym składzie – nie mają szans osiągnąć dużej wartości. Gdy zaś występują w pierwszym składzie, to znaczy, ze są już częścią PLANU i ich odsprzedaż nie wchodzi w grę. Oczywiście byłbym w stanie wdrożyć bardziej komercyjny model funkcjonowania klubu, kupując wartościowych wolnych strzelców i następnie próbując ich odsprzedać, ale ze sportowego punktu widzenia wygenerowałoby to problemy. Powstałyby problemy z efektywnym rotowaniem składem, ze zgraniem drużyny i ciężko byłoby ogrywać wychowanków.

 

A propos wychowanków i zawodników wyszlifowanych u mnie, pora na aktualny status co się z nimi dzieje:

 

GK – Ingo Reich, 23l. - 7 lat w klubie, z trudem zastępuje Fabiańskiego (zakupiony za 50 tys. Euro)

 

DC – Raul Garcia Gonzales, 21l. - 4 lata w klubie, w tym sezonie powinien wywalczyć miejsce w podstawowym składzie (pozyskany za darmo)

 

DC/DMC - Killian, 21l. - 6 lat w klubie, etatowy zmiennik (zakupiony za 1,7mln Euro)

 

D R/L - Martin Pohl, 23l. - 8 lat w klubie, mocny zmiennik, reprezentant Niemiec - 4 występy! (zakupiony za 2,6 mln)

 

DR - Gonzalo Vega, 19l. - 2 lata w klubie, zmiennik, ogromny talent, pracuję nad jego marną "atletycznością" (zakupiony za 2,3mln)

 

DR - Thomas van der Laan, 21l. - 6 lat w klubie, zawodnik wyjściowego składu, jest doskonały i dalej się rozwija (!), reprezentant Holandii - 9 występów (zakupiony za 3mln)

 

D/M/AM L - Vincent Verberne, 20l. - 4 lata w klubie, zmiennik, ogromny potencjał, ciągle w fazie szlifowania (zakupiony za 1mln)

 

AMR – Michael Kunze, 22l. - 7 lat w klubie, zmiennik ze słabymi papierami na grę, mam nadzieję, że się poprawi (wychowanek)

 

AMR - SALVATIERRA, 23l. - 6 lat w klubie, NAJLEPSZY ZAWODNIK GLOBU w ubiegłym roku, reprezentant Argentyny - 14 występów (zakupiony za 2,4mln)

 

AML - Sascha Ibrahim, 21l. - 6 lat w klubie, zmiennik, najlepszy młodzieżowiec ligi ubiegłego sezonu (wychowanek)

 

AML - Ripodas, 23l. - 6 lat w klubie, lewoskrzydłowy światowej klasy, reprezentant Hiszpanii - 17 występów (zakupiony za 9mln)

AMC - Diego, 21l. - 4 lata w klubie, ciągle go szlifuję, podstawowy zawodnik, reprezentant Argentyny - 2 występy (zakupiony za 6mln)

 

AMC/FC - Armando Pinheiro, 25l. - 5 lat w klubie, zmiennik, reprezentant Portugalii - 3 występy (pozyskany za darmo)

 

SC – Pineda, 22l. - 3 lata w klubie - zmiennik, przyszłość ataku Hiszpanii... obok Etxaniza (pozyskany za darmo)

 

SC - Etxaniz, 24l. - 3 lata w klubie - napastnik nr 1 (pozyskany za 12,5mln)

 

 

Podałem jedynie zawodników, którzy grają/grywają w pierwszym składzie. Jest jeszcze parunastu zdolnych, "dojrzewających" w rezerwach...

Jak widać, ostatnie moje większe zakupy miały miejsce 3 lata temu.

Odnośnik do komentarza

PLAN faktycznie działa, ale wymiatających regularnie wychowanków jest niewielu. Bardziej ci kupowani tanio i dopieszczani. Ale nie umniejszam sukcesu, bo pewnie w II drużynie aż roi się od młodych talentów.

 

Powtórzę - Twój pomysł na karierę w FMie jest fantastyczny i tylko obecny opek powstrzymuje mnie przed nową karierą w Twoim stylu.

Odnośnik do komentarza

Zgadza się, zdecydowanie łatwiej jest mi w tej wersji oszlifować młodziutki, potencjalny talent, niż wprowadzić do składu wychowanka. Celowo wrzuciłem ten opis, by zaprezentować jak to wygląda. Nie rozszyfrowałem niestety przyczyny tej dysproporcji, może za parę lat się uda.

 

Z pomysłu rzeczywiście jestem zadowolony, gra w ogóle się nie nudzi. Wróciłem do tej kariery po uprzedniej wielomiesięcznej przerwie (grałem w nowszą wersję FM-a) i to jest to!

Odnośnik do komentarza

Najdroższy zawodnik kupiony przez ciebie? i Najdrożej sprzedany?

 

Obie transakcje miały miejsce w roku 2011.

Sprzedałem wtedy Nazaritha za 45mln Euro do Barcelony i w jego miejsce kupiłem Diogo za 17mln Euro. Diogo jest zresztą do dziś kluczową postacią w klubie i zarazem jego najlepszym strzelcem w historii, wiec zdecydowanie dobrze zainwestowałem wtedy środki.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...