Skocz do zawartości

Wielka rodzina


wenger

Wyniki są wiążące.  

88 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

Teraz tylko się nie zniechęć, bo czekają ciężkie chwile.

Tak, tak, słowa otuchy mile widziane :(

--------------------------------------

 

Wschodzące słońce zmyło poranną rosę i okryło swym jasnożółtym blaskiem leśną polanę. Dom na kurzej łapce mienił się tajemniczymi, szarymi kolorami, które dla mnie były teraz bardzo przyjazne. U Wiedźmy znalazłem azyl, odskocznię od niesamowitego stresu, jaki mnie owładnął. Z dala od medialnego szumu, w spokoju i ciszy, musiałem przeanalizować naszą grę i zmienić ją tak, aby dać sobie chociaż cień szansy na korzystne rezultaty.

 

- Wiedźmo, może twoje mikstury pomogą?

- Nic z tego, wszystko sprzedałam Belzebubowi, który przed zjazdem PZPN-u musiał wlać te wszystkie paskudztwa do gorących kotłów, bo stwierdził, że sama wrząca woda na nich nie wystarczy. Przeanalizuj dotychczasowe osiągnięcia. W 2 lidze wygrywaliście ze wszystkimi, teraz zanosi się na same porażki. Co się zatem stało?

- W 2 lidze większość drużyn broniła się i pozwalała nam spokojnie konstruować akcje. Moja taktyka jest dobra, kiedy to my prowadzimy grę. Kiedy atakuje przeciwnik, zaczynamy się gubić, nie potrafimy pokryć wszystkich sektorów boiska. Znam dokładnie zalety i wady tego ustawienia, wiem, że muszę je zmienić, ponieważ w ekstraklasie nikt nie będzie się nas bał.

- To może polska myśl szkoleniowa? Dziewięciu z tyłu niech wykopuje piłkę jak najdalej od swego pola karnego, a jeden z przodu niech za nią biega, może się uda coś strzelić?

- Jestem tak zdesperowany, że spróbuję wszystkiego, nawet, gdy będzie to wydawało się całkiem głupie.

 

Orgryte, u siebie.

Przyjechali nam dokopać.

Postanowiliśmy się okopać.

Starą taktykę defensywną należało odkopać.

Po meczu zaczęliśmy szlochać.

 

Ekstraklasa – 5 kolejka

Varmbols[14] – Orgryte[3] 1:3 (0:1)

31’ – Plizga 0:1

56’ – Radetinac 1:1

73’ – Ait Fana 1:2

88’ – Holmberg 1:3

 

Widzów: 724

Notes: Dość dziwacznie zmieniłem strzałki dla moich zawodników. Oddaliśmy w ten sposób przeciwnikom skrzydła i jedno z dośrodkowań Plizga zamienił na bramkę. Potem musieliśmy zaatakować, ale wtedy zrobiło się luźniej pod naszą bramką. Nie ma złotej recepty.

Odnośnik do komentarza

Zagrajmy jeszcze raz

Rozszarpią nas wrony,

Aż po szpik.

 

Zagrajmy jeszcze raz

To tango straconych.

 

 

Gdy oddajemy przeciwnikom boczne sektory boiska, to strzelają nam bramki po dośrodkowaniach. Gdy ośmielamy się zaatakować, gole padają po kontratakach. Chyba wezmę i spróbuję ustawienia z pięcioma obrońcami, albo poszukam w „ Przeklętej klątwie” defensywnej taktyki z Durango. Tam przynajmniej nawiązywaliśmy walkę, czasem remisowaliśmy, a nawet zdarzały się zwycięstwa. Tutaj skład mam zdecydowanie za słaby na 1 ligę, moi zawodnicy odstają od przeciwników w każdym elemencie gry. Wiedziałem, że z niektórymi drużynami nie nawiążemy walki, ale liczyłem, że znajdzie się kilka, których ogramy. Myliłem się… i to bardzo.

 

W meczu z Djurgarden radziliśmy sobie całkiem nieźle, przeciwnicy atakowali, ale nie stwarzali groźnych sytuacji. Wystarczyła jedna piłka wrzucona w pole karne i celna główka napastnika, aby nasze płonne nadzieje prysły jak bańka mydlana. W drugiej części musieliśmy zaatakować i tradycyjnie zostaliśmy skarceni szybkimi kontratakami.

 

Ekstraklasa – 6 kolejka

Djurgarden[9] – Varmbols[14] 3:0 (1:0)

38’ – Ighalo

70’ – Schewelff

72’ – Kusi-Asare

 

Widzów: 11319

Notes: Bez komentarza.

 

Tabela mówi wszystko. Na miejscach spadkowych dwóch beniaminków – my i Trelleborg – oraz drużyna, którą ograliśmy w 1 kolejce. Trelleborg z jednym zwycięstwem przeciwko nam, my ze zwycięstwem przeciwko Halmstad. Nie ma się co łudzić.

 

14. Trelleborg  1-0-5  8:16  3
15. Varmbols    1-0-5  8:17  3
16. Halmstad    0-1-5  9:19  1    

Odnośnik do komentarza

Dopóki w piersi dech, dopóki piłka w grze

Dopóki w żyłach krew ze złości wrze…

 

Znowu analiza, znowu kombinowanie w taktyce. Czy jest jeszcze nadzieja, czy jest jeszcze sposób? Uznałem w końcu, że jak przegrywać to z własnymi ideami. Ustawienie, które święciło triumfy przez trzy kolejne sezony, zostało nienaruszone. Zrobiłem jedynie kosmetyczne, acz bardzo istotne poprawki. Wolna obrona została cofnięta pod pole karne, a boczni obrońcy mieli włączać się do akcji ofensywnych tylko w ostateczności. Lekarstwem na przewagę rywali w bocznych sektorach miało być przestawienie strzałek dla skrajnych napastników na pozycje bocznych, ofensywnych pomocników. Na defensywnej pomocy wystawiłem nominalnego obrońcę Asplunda, ponieważ ostatnimi czasy przeciwnicy wjeżdżali środkiem pola jak w masło. Do składu wskoczył również po kontuzji pomocnik Lundberg.

 

Zaczęliśmy bardzo obiecująco, bo już w 3 minucie Johansson ostemplował poprzeczkę. Potem było równie dobrze, posiadaliśmy przewagę, ale brakowało najważniejszego – bramek. Moi napastnicy mieli wyraźnie rozregulowane celowniki, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. To był po prostu dramat!

Po antrakcie gra się nieco wyrównała i gołym okiem było widać, że w tym dniu bramki nie strzelimy. Wszystkie próby strzałów lądowały na ogrodzeniu okalającym nasze boisko. Czyżby trzeci mecz w tygodniu był ponad siły niektórych zawodników? Goście przeczekali, aż się wyszumimy i w końcówce strzelili dwa gole, na które całkowicie nie zasłużyli.

 

 

Ekstraklasa - 7 kolejka

Varmbols[15] – Lanstroma Bols[8] 0:2 (0:0)

85’ – Bergstrom 0:1 rz. w.

89’ – Narwik 0:2 s. z d.

 

Widzów: 714

Notes: Z Bolsem nie wygrasz. Jest iskierka nadziei, ale kontuzja podstawowego obrońcy Larssona może nas drogo kosztować.

Odnośnik do komentarza

:war:

 

Miałem dość katastrofalnej formy Johanssona i Jagienki, toteż obaj karnie wylądowali na ławce dla rezerwowych. Do łask powrócił natomiast Ebigbo, któremu do tej pory wyraźnie nie służyło varmbolskie powietrze. Za Jagienkę do boju wysłałem doświadczonego Marcelinho, który czasem zaskakiwał kapitalną grą. Problemy miałem w obronie. Brak kontuzjowanego Larssona i zawieszonego Olssona zrekompensowałem pojawieniem się Saeza Jarpy i cofnięciem na swoją nominalną pozycję Asplunda.

 

Kalmart FF, wyjazd.

Faworyt jest tylko jeden.

Świeża krew z przodu i zatruta z tyłu.

 

Takiego widowiska dawno nie było w szwedzkiej ekstraklasie. Prasa długo rozpisywała się na temat przebiegu tego meczu. Pozytywne komentarze, cmokanie z zachwytu, poklepywanie po plecach – wszystko to miało dać nam wiarę i nadzieję na lepsze jutro.

 

Zaczęło się fantastycznie. Na długim i szerokim boisku bardzo szybko rozegraliśmy kontratak, po którym debiutujący po dłuższej przerwie Ebigbo popisał się fantastycznym strzałem z 16 metrów. Graliśmy jak z nut! Szybie akcje siały zamęt na połowie przeciwnika, który, wyraźnie zaskoczony, pozbierał się dopiero po 20 minutach. Pozbierał się skutecznie, doprowadzając do remisu po strzale Sokoła z narożnika pola karnego. Moi zawodnicy stanęli, ogarnął ich jakiś paraliż, trauma trwała aż do przerwy. Gospodarze bezlitośnie wykorzystali wszystkie nasze błędy i do szatni schodzili z trzybramkową zaliczką 4:1.

 

Co miałem zrobić? Wejść do szatni, poklepać swoich po plecach i powiedzieć, że nic się nie stało? A może wtargnąć jak rozjuszony byk i rozszarpać wszystkich do ostatniego skrawka spodenek? Nie zrobiłem nic. Pozostawiłem zawodników samych, aby odbyli ze sobą męską rozmowę. Z szatni leciały k***y, trzask rozwalanych szafek niósł się po całym stadionie, drzwi wyleciały z futryny, a po nich wybiegli moi piłkarze, przypominający wygłodniałe lwy na rzymskiej arenie.

 

52’ – Flingmark przyjmuje piłkę 20 metrów od bramki i potężnym uderzeniem urywa siatkę w bramce gospodarzy.

77’ – Na boisku pojawia się Jagna, zastępująca Marcelinho.

79’ – Jagienka wciska się pomiędzy dwóch obrońców i strzela w krótki róg! 4:3!

84’ – Svardman po rzucie rożnym! 4:4!

88’ – Vabank. Na murawę wbiega Johansson.

93’ – Johansson przymierza tuż obok słupka. Podnoszę w górę ręce! Nie… obrońca czubkiem buta zmienia kierunek piłki, która mija bramkę o parę centymetrów. Jaka szkoda!

 

Ekstraklasa – 8 kolejka

Kalmar FF[11] – Varmbols[15] 4:4 (4:1)

7’ – Ebigbo 0:1

21’ – Sokół 1:1

27’ – Noonan 2:1

30’ – Noonan 3:1

45’ – Larsson 4:1

52’ – Flingmark 4:2

79’ – Jagne 4:3

83’ – Svardman 4:4

 

Widzów: 5858

Notes: Co za mecz! Zabrakło paru minut.

Odnośnik do komentarza

Wróciłem do czasów, kiedy każdy remis smakował jak zwycięstwo.

-----------

 

- Wenger! Do bazy!

- Szefie, po jaką cholerę? Przecież jeszcze mnie nie zwolnili?

- Zaraz ja cię zwolnię, jak będziesz zadawał zbędne pytania! Lud rzucił się na FM 2010, więc musisz tu być i uważnie śledzić wszystkie pojawiające się kariery. Trzeba być na czasie, iść z aktualnymi trendami, mieć własne zdanie na temat nowej wersji gry. Nawet Dr. Strange zaczął pisać opka.

- Jeśli zaczął w poniedziałek, to pewnie skończy we wtorek. Jeśli w sobotę, to niechybnie zakończy opowiadanie w następny weekend.

- Niech tylko spróbuje moją ukochaną Odrę zostawić!

 

W firmie panował spory ruch. Rzeczywiście, ta nowa wersja podnieciła userów, którzy zaszyli się gdzieś po kątach i z wypiekami na twarzy zaczęli nową, wybitną i niepowtarzalną rozgrywkę. Szef rzucił mi na biurko raporty i zmobilizował do działania:

- Przeglądnij to i jeszcze dzisiaj sprządź odpowiedni raport. Chcę wiedzieć jakie są nastroje, jak pokierować emocjami szarych obywateli, abyśmy mieli z tego same korzyści.

- Tak jest szefie, natychmiast zabieram się do roboty!

 

Przeglądnąłem podsunięte mi opowiadania i z wielkim zniechęceniem poszedłem do szefa zdać mu pierwsze relacje:

- Szefie, widać, że chłopaki z wielkim zapałem rozpoczęli rozgrywkę.

- I co, dają radę??

- Pierwsze posty nawet ciekawe, interesujący wstęp, wprowadzenie, zachęcenie, podanie parametrów gry, pochwalenie się nowym sprzętem...

- Nie pierdol głupot! Do rzeczy!

- Kiedy tam nic się nie dzieje. Coś zatrzymało ich w początkowych ustawieniach? Nie mogą zdecydować się, czy wklepać sobie nicka Mourinho, czy Fergusona? Cholera ich wie, może rozgryzają nowy interfejs?

- Niedobrze, jak tak dalej pójdzie, to pierwszy mecz rozegrają przed Świętami Bożego Narodzenia. A może przegrywają wszystkie mecze i głupio im same porażki opisywać? Wenger, sam wziąłbyś się za grę i mielibyśmy wrażenia z pierwszej ręki!

- No co ty? Przecież Szkoci i Ortodoksi na samym końcu dołączają.

 

W lidze nabraliśmy wiary we własne siły i z nadzieją oczekiwaliśmy kolejnego spotkania. Tym razem przeciwnikiem była drużyna Helsingborgu, która przyjechała do nas wyłącznie po zwycięstwo, co potwierdziły pierwsze minuty meczu, rozgrywanego na naszym stadionie. Jednak zmiana taktyki na bardziej defensywną nie pozwalała już rywalom na bezkarne harce i po pierwszych 45 minutach na tablicy wyników ciągle widniały dwa zera. Dopiero w 61 minucie goście przełamali naszą defensywę i po strzale głową Quirinio uzyskali prowadzenie. Od tego momentu nie mieliśmy już nic do stracenia i rzuciliśmy wszystkie siły na jedną szalę. Goście dali się zepchnąć do obrony, myśląc zapewne, że spokojnie dowiozą skromne prowadzenie. W doliczonym czasie gry wykonywaliśmy aż 5 rzutów rożnych i dopiero ten ostatni okazał się skuteczny. W 94 minucie piłka po wrzutce Kurbegovicia zginęła w gąszczu nóg piłkarzy znajdujących się w polu karnym. Pod bramką zrobiło się potworne zamieszanie, w którym ogromnym sprytem i przytomnością umysłu popisał się Raditenac. Na czworakach wszedł pomiędzy nogi jednemu z obrońców i celnym strzałem ze szpica zaskoczył zasłoniętego bramkarza. Pan Denis Flink, sędzia zawodów, trzymał już gwizdek w ustach i nie pozwolił przeciwnikom na wznowienie gry.

 

Ekstraklasa - 9 kolejka

Varmbols[14] - Helsingorg[9] 1:1 (0:0)

61' - Quirinio 0:1

90'+4' - Raditenac 1:1

 

Widzów: 718

Notes: Ziarnko do ziarnka... i będzie druga liga.

Odnośnik do komentarza
PZPN chcąc ratować swój wizerunek zastąpił dotychczasowego kontrowersyjnego rzecznika prasowego Janusza Atlasa, młodą Agnieszkę Olejkowską. Czy zmiana na stanowisku przysporzy popularności związkowi?

 

- Wiedźmo! Ty miałaś zostać rzeczniczką PZPN-u, ale ja miałem przecież być prezesem!

- Spokojnie Wengerku, wszystko w swoim czasie. Będę przekręcać wypowiedzi Grzegorza L. i do grudnia prezes nie będzie miał już żadnych zwolenników.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. A może nie przekręcać? Niech mówi, to co myśli, wtedy każdy pomyśli i się domyśli.

- Może i masz rację, zima to nie pora na lato. Zostałam również tłumaczką naszego selekcjonera. Wiesz, w razie czego, to cię wsadzimy na jego miejsce.

- A po co mu tłumacz?

- Jak to po co? Nie czytałeś jego ostatniego wywiadu?

 

============

 

- Panie trenerze, zwycięstwo Zagłębia Lubin cieszy?

- No tak. Dobrze, że wygrali, bo to im zrobi dobrze. Jakby przegrali, to by im było źle. A tak, to ja jestem zadowolony, bo nie muszę im robić dobrze, bo sami sobie zrobili. I dobrze. Każdy trener chce, a by tak było, ja też. Czasami nie idzie, ale z czasem przychodzi. Chodzi o to, aby zawodnikom się chciało, u mnie wszystkim się chce, a jak nie to się im zechce.

- Bardzo dobrze.

- No przecież mówię, ty … inteligentna pani dziennikarko.

 

============

 

Kolejny wyjazdowy mecz zapowiadał się jak wszystkie poprzednie. Gospodarze mieli prowadzić grę, strzelać nam bramki, a mogliśmy liczyć tylko na to, aby stracić jak najmniej i strzelić co najmniej tyle, ile przeciwnicy. Ta sztuka udała nam się w 100%, gdyż na dwie bramki odpowiedzieliśmy również dwoma i z zadowalającym nas remisem wróciliśmy na nasze śmiecie. Gospodarze mieli przewagę, w środku pola rządził i dzielił niejaki Gerzic, a ja głupi dopiero po stracie dwóch bramek przydzieliłem mu anioła stróża. Przy dwubramkowej stracie desygnowałem do gry żelaznych rezerwowych, Jagne i Johanssona, Którym wyraźnie lepiej szło, gdy grali przeciwko podmęczonym rywalom. Najpierw Johansson wszedł odważnie w pole karne i z 15 metrów kropnął z taką siłą, że piłka omal nie rozerwała siatki. W 87 ten sam zawodnik zainicjował akcję prawym skrzydłem, posłał półgórną piłkę na dalszy słupek, gdzie Jagne uprzedził obrońcę i wyrównał stan meczu. Tak oto zdobyliśmy kolejny cenny punkcik.

 

Ekstraklasa – 10 kolejka

Norkoping[11] – Varmbols[14] 2:2 (1:0)

42’ – Gerzic 1:0

67’ – Gerzic 2:0

79’ – Johansson 2:1

83’ – Jagne 2:2

 

Widzów: 6295

Notes: Powrót Johanssona i Jagne do wysokiej formy? Awansowaliśmy na 13 miejsce.

Odnośnik do komentarza

Taaa... już się wystrzelał.

-----------------------------

 

Miałem sen. Nie pierwszy zresztą. Śniła mi się reprezentacja Polski, grająca mecz na EURO 2012. Po boisku biegali niby Polacy, ale krzyczeli na siebie w różnych, obcych językach. Najczęściej słychać było język niemiecki z trenerskiej ławki, a na zielonej murawie dominował włoski i francuski. Gdzie byłem? Co to była za reprezentacja? To zjawisko było tak absurdalne, iż nie miałem wątpliwości, że śnię. Chciałem się jak najszybciej obudzić…

 

Mecz z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie, zespołem Vastra Frolunda, miał niebagatelne znaczenie dla przyszłego układu sił. Na dole tabeli, każdy punkt, każde zwycięstwo, było na wagę złota i mogło przewrócić hierarchię do góry nogami.

 

Rozochocony formą strzelecką moich napastników, w kolejnym spotkaniu wystawiłem Jagne i Johanssona w wyjściowej jedenastce. Na swoje nieszczęście, niestety. Obaj wyróżnili się porażającą nieskutecznością i zeszli z boiska zaraz po przerwie. Na nic zdały się zmiany, rezerwowi nie poderwali zespołu do walki i w bardzo ważnym meczu musieliśmy oddać całą pulę naszym rywalom. Niedobrze.

 

Ekstraklasa – 11 kolejka

Vastra Frolunda[14] – Varmbols[13] 1:0 (1:0)

20’ – Rodd

 

Widzów: 3693

Notes: Dzieją się rzeczy, na które nie mam wpływu. Oddaliśmy trzy razy więcej strzałów od przeciwników (oni 5:3, my 16:6), ale większość mijała bramkę o dobre kilka metrów.

Odnośnik do komentarza

Raczej udam się do Belzebuba.

-------------------------------

 

Niezadowoleni z utraty miejsca w pierwszym składzie, Jagne i Johansson uknuli chytry plan i postanowili odzyskać zaufanie trenera nikczemnym podstępem.

 

Im strzelać nie kazano, wstąpili do baru

Odnaleźć Killera i pić bez umiaru

Zabrali ze sobą Ebigbo – rywala

Co miejsce zabiera i grać nie pozwala

 

Niech pije, aż padnie, wyrzyga uszami

Niech śpi w miejskim parku, przykryty chwastami

A kiedy meczu nastanie godzina

Wenger się wścieknie – Ebigby ni ma

 

Plan się nie powiódł. Ebigbo obudził się w momencie, kiedy kilku bezdomnych penetrowało jego kieszenie. Wstał jak poparzony, strzepnął z siebie pokrzywy, suche liście i kilka ślimaków pełzających po jego policzku, po czym udał się na przedmeczową odprawę. Wenger, stary lis, popatrzył na niego podejrzliwie i wziął na prywatną rozmowę:

- Gdzie byłeś?

- Eee…nie wiem.

- Jak się nazywasz?

- Yyy… zapomniałem.

- Z kim dzisiaj gramy?

- No, przecież… jakiś sparing?

- Tak, gramy sparing z A-klasowymi ogórkami. Nie wysilaj się myśleniem na boisku, bo widzę, że pod kopułą czaszki twój mózg niebezpiecznie paruje. Jak dostaniesz piłkę, wal bez zastanowienia na bramę. Rozumiesz?

- Yhy, yhy… a w których koszulkach nasi?

- W zielonych.

- O, zieleń z czymś mi się kojarzy!

 

Elfsborg, 3 miejsce.

Mamy klęknąć i prosić o najniższy wymiar kary.

Pozostało mi jedynie wprowadzić do gry pijanych… nic nie ryzykowałem.

 

Źli, że cały misterny plan upadł, Jagne i Johansson usiedli na ławce dla rezerwowych. A na boisko tradycyjnie pierwsi straciliśmy gola, ale nieświadomy niczego Ebigbo tak się wściekł, że za chwilę strzelił bramkę z 25 metrów. W drugiej części meczu rozgorzała zażarta walka o każdy skrawek boiska. I znowu tradycyjnie byliśmy nieskuteczni, a rywale tradycyjnie podwyższyli wynik po jednej, szybkiej, oskrzydlającej akcji. Co na to Ebigbo? Rozpędził się od połowy boiska, wykończył nasz kontratak i padł z wycieńczenia w bramce przeciwników. Wprawdzie starał się podnieść, przytrzymując się siatki, ale ja uznałem, że zrobił swoje i dałem szansę rezerwowym.

 

- Jagne, Johansson! Byliście z nim?

- My? Nie, tylko tamtędy przechodziliśmy, zbieraliśmy kasztany.

- Jak chcecie, żebym o tym zapomniał, to lepiej się postarajcie.

 

Zanim obaj się rozgrzali, padła kolejna bramka dla przyjezdnych. Moja obrona, wyraźnie wolniejsza, nie nadążyła za Tanskim, który urwał się błyskawicznie środkiem boiska i skutecznie wykończył prostopadłe podanie. Na szczęście moi rezerwowi napastnicy mnie posłuchali i tuż przed końcem meczu przeprowadzili piękną akcję. Johansson zapędził się pod samą chorągiewkę, wrzucił półgórną piłkę na dalszy słupek, a tam Jagne uprzedził obrońcę i strzałem z woleja doprowadził do remisu.

 

Ekstraklasa – 12 kolejka

Varmbols[14] – Elfsborg[3] 3:3 (1:1)

43’ – Mwila 0:1

45’ – Ebigbo 1:1

72’ – Tanski 1:2

74’ – Ebigbo 2:2

84’ – Mwila 2:3

90’ – Jagne 3:3

 

Widzów: 732

Notes: Ho, ho… nawet z najlepszymi remisujemy.

Odnośnik do komentarza

Albo Behemotha, o ile Doda pozwoli :D

 

Do boju Varmbols, dzielna drużyna,

słynna od Ślunska aż do Szczecina,

kibice chcą walki, punktów i bramek,

zwycięstw, radości i niespodzianek,

póki co ligi, remisów królami,

są Varmbolczycy z pięknymi fankami,

lecz teraz 3 punkty, tylko się liczą,

chcemy wygranej, niech rywale kwiczą

Żądamy stanowczo, aby Jagienka,

ze dwa razy na mecz strzelał w okienka,

a syn Johana bez Wiedźmy pomocy,

biegał jak kula, wystrzelona z procy,

Sezon utrzymać, za rok mistrzowsko,

zagrać, abyśmy się poczuli "Dosko",

Liga Majstrów, mamona i wielka sława,

i tak powiemy, "bo ważna zabawa",

by dzięki Polskiej Myśli Taktycznej,

w Katerinholmie nie brakło nigdy Stolicznej. :impreza::eusa_dance:

Odnośnik do komentarza

Mieszkańcy Katrineholmu utożsamiali się z drużyną, znali jej codzienne bolączki i robili wszystko, aby wspierać ją na każdym kroku. Przy miejskim Domu Kultury powstało kółko literackie, w którym wszyscy natchnieni mogli bezustannie przelewać na papier swoją miłość do ukochanego klubu. Najlepsze prace miały być recytowane przez samych autorów przed każdym meczem ligowym rozgrywanym na własnym boisku. To był zaszczyt i wyróżnienie, toteż przed potyczką ze Sztokholmem głos łamał się Lagrenowi, a kartka trzęsła się nerwowo w spoconej ręce. Była to chwila bezcenna, która na zawsze pozostanie w pamięci wiernego kibica.

 

Na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania zadzwonił Qcz:

- No jak tam „królowie remisów”? Znowu wynik nierozstrzygnięty i zgarniamy okrągłą sumkę?

- Ja był nie radził. Postaw raczej na ilość strzelonych bramek. Dużo tracimy, ale zawsze coś strzelamy. Mniejsze ryzyko.

- Czyli, co? Z handicapem powyżej trzech goli? Na ostro?

- Możesz śmiało grać kilka tysięcy, na pewno będzie grad bramek. Jak zwykle zresztą.

 

Tymczasem do szatni wparował nieoczekiwany gość – Pudzianowski! Przyniósł tonę cementu „Atlasa” i powiedział, że jak zrobimy dobrą za(od)prawę, to mury obronne wytrzymają każdy napór. Po nim na stół wskoczył Adamek i zaczął pokazywać podwójną gardę.

 

Moi zawodnicy okazali się pojętnymi uczniami. Tym razem nie straciliśmy gola, skutecznie wyłączając z gry dwóch najgroźniejszych piłkarzy rywali – Gabricia i Marqueza. Na słowa pochwały zasługuje cała formacja obronna, osłabiona brakiem Svardmana i Olssona, którzy przebywali na zgrupowaniu kadry młodzieżowej. Wynik nierozstrzygnięty był jak najbardziej sprawiedliwy.

 

Qcz dzwonił zaraz po meczu, ale na wszelki wypadek wyłączyłem czym prędzej komórkę.

 

Ekstraklasa – 13 kolejka

Varmbols[14] – AIK Sztokholm[3] 0:0

 

Widzów: 719

Notes: Goście, wyraźnie lepsi kondycyjnie, przycisnęli w końcówce, ale daliśmy rady.

Odnośnik do komentarza

Kolejny mecz wyjazdowy i nadzieje na lepsze jutro. Znowu targały mną wątpliwości, czy schować się za podwójną gardę, czy też odważnie zaatakować. Wybrałem coś pośrodku, a w praktyce wyszła gra nijaka, po której nie mieliśmy szansy nawiązania równorzędnej walki.

 

GAIS, 8 miejsce.

Wyjazdy są bardzo ciężkie.

Tak było i tym razem.

 

Powrót do składu Svardmana i Olssona… osłabił mój zespół. W pierwszej części gry wprawdzie trzymaliśmy się dzielnie, ale wystarczył jeden błąd, aby defensywa zaczęła popełniać kardynalne błędy. Gołym okiem było widać, że istnieje jakiś problem mentalny, gdyż po pierwszej straconej bramce moi piłkarze przestawali grać. Całe szczęście, że na przerwę schodziliśmy jedynie z dwubramkową stratą.

Trzy zmiany i ostre słowa w szatni natchnęły chłopaków do walki. Jagne, Johansson i Flingmark rozruszali towarzystwo, a zaskoczeni gospodarze dali się zepchnąć do obrony. Piękne akcje i piękne gole doprowadziły do remisu, ale zdobycz punktowa oddaliła się tak szybko, jak się szybko przybliżyła. Miejscowi zrobili roszady w składzie, przyśpieszyli grę i efekty przyszły błyskawicznie. Nam pozostało jedynie zejść z honorem, z podniesioną głową, bo na więcej nie było nas stać.

 

Ekstraklasa – 14 kolejka

GAIS[8] – Varmbols[15] 4:2 (2:0)

38’ – Ozkan 1:0

43’ – Holmqvist 2:0

65’ – Raditenac 2:1

75’ – Jagne 2:2

82’ – Amotaeg 3:2

85’ – Mjelde 4:2

 

Widzów: 6229

Notes: Jestem człowiekiem z pewnymi zasadami, ale do k***y nędzy następnym razem przy stanie 2:2 zamuruję bramkę! HC znowu zagościł w moim opku, moją jedyną ambicją będzie rozpaczliwa obrona remisów.

Odnośnik do komentarza

Aj, przypomniała mi się twoja kariera z Durango, tam miałeś chociaż Pitu i bramkarza (nazwisko w tym momencie wyleciało mi z głowy), a w Szwecji ciężko u ciebie znaleźć jakiegoś bohatera który przyczyniłby się do utrzymania, mimo tego wieżę że jakimś cudem uda ci się utrzymać!

Odnośnik do komentarza

Pitu na pierwszą ligę był za słaby i grał tylko ogony, a Durango spadło z ligi.

---------------------------------------------------------

 

Nie było wyjścia. Odłożyłem na bok zasady moralne i udałem się do Belzebuba. Tylko terapia w jego ośrodku mogła odmienić zawodników Varmbols i wskrzesić w nich ducha walki.

 

Belzebub zażywał nowoczesnego hydromasażu i mocował się z odtwarzaczem DVD zainstalowanym w wannie. W jednej ręce trzymał długie, kubańskie cygaro, a w drugiej szklaneczkę czerwonego trunku.

 

- O widzę, że się powodzi. Firma się rozrasta, luksus i szyk!

- A co? Kryzys kryzysem, ale trzeba sobie jakoś radzić. Klientów nie brakuje. O proszę, ostatnio był ten od twojej reprezentacji.

- Franek Smuda???

- Nie, ten przed nim, ponurak.

- I co?

- Ano mówię mu, rozluźnij się, zdejmij ten krawat, marynarkę, nagrzesz ile dusza zapragnie, a zaraz poczujesz się lepiej i do roboty wrócisz pełen werwy. A on nie, siadł na brzegu kotła i zaczął w laptopie grzebać. Aż w końcu tym swoim lodowatym spojrzeniem wszystkie diablice wypłoszył i kotły ochłodził. Wygnałem go na górę, sztywniaków tutaj nie chcemy.

- No właśnie, ja w tej samej sprawie. W lidze nam nie idzie, trzeba zmienić metody treningowe.

- Idź do Wiedźmy po miksturę.

- Kiedy one już przestały działać. Wziąłbym moich chłopaków na wycieczkę po piekle, to może by zadziałało?

- Dobra, zapisy grupowe jutro po 15:00, tylko niech mi te dresy pościągają, w kąpielówkach mają być. Nie będę co tydzień kotłów czyścił!

 

Kiedy ekipa Varmbols weszła do piekła, na twarzach niektórych zawodników pojawił się szyderczy uśmiech, niektórzy zaczęli żartować i kpić sobie z Wengera.

 

- Ten trener kompletnie zwariował! Do piekła, też mi metody! – Olsson wyraźnie znudzony nie krył niezadowolenia.

 

Bo chwili coś zabłysło, zahuczało, poderwało Olssona w górę i rzuciło w najgorętszy kocioł.

 

- Nie, nie, bardzo mi się tutaj podoba. Trener jest najlepszy na świecie, wypuście mnie stąd!

- Mięczak, nie nadaje się, jak taki piłkarz ma pociągnąć grę przy słabym wyniku? – podsumował cała scenę Belzebub.

 

Olsson nie przeszedł próby wody, Jagne natomiast nie poradził sobie z próbą ognia.

 

- Jagienko, ostatnio straciłaś miejsce w podstawowym składzie, co się z tobą dzieje?

- Mam swoje problemy. Przestałem pić mikstury od Wiedźmy, a cycki nadal mi rosną. Gdzie ja dostanę biustonosz takiej wielkości? – zapytał przerażony zawodnik, pokazując spadochron nałożony na piersiach.

- Piersi przeszkadzają Ci w grze? – ryknął Belzebub i wyciągnął długi, 30-centymetrowy nóż. – Daj, odetnę ci obie i wrzucę do ognia, będziemy mieli piekielny przysmak grilowany!

- Nie dam, to moje!

 

Drużyna poddana została kolejnym zabiegom. Na koniec były igraszki z diablicami i rozmowa kwalifikacyjna z Belzebubem, której nie wytrzymał podstawowy do tej pory obrońca Svardman.

 

- Pijesz?

- Tylko wodę mineralną i soki owocowe.

- Dupczysz?

- Tylko...

- Dobra nie kończ, domyślam się. Chodzisz do STS-u i obstawiasz porażki swojej drużyny, włóczysz się po dyskotekach, udzielasz się na karaoke?

- Nic z tych rzeczy.

- To co ty robisz po treningach?

- Dzwonię do mamy, aby mnie pocieszała.

- Gdzieś ty się uchował? W Chinach?

- Tak, moja prababka pochodzi spod Pekinu.

- To wiele tłumaczy. Po to grasz w młodzieżowej reprezentacji Szwecji, aby być gotowym, gdy komunistyczna partia wezwie ciebie przed swoje oblicze. Chytry plan, ale komunistów w Varmbols nie potrzebujemy.

 

Na koniec Belzebub wygłosił referat szkoleniowy:

 

- Uczciwą grą nic nie zwojujecie. Czy pamiętacie, aby ktoś utrzymał się w lidze bez kombinowania? Oczywiście, że nie, ale czasy kupczenia meczami już się skończyły. Teraz trzeba wygrywać innymi sposobami. Kto jest najlepszym graczem Varmbols?

- Według Fm-a Fadik Malke.

 

Belzebub wydarł z szeregu wystraszonego Fadika, nabił na róg jego nogę i rozszarpał na oczach przerażonych zawodników.

 

- A teraz?

- Teraz, to chyba Svardman.

 

Svardman schował się za trenerem i poprosił o litość.

- Dobra, chyba zrozumieli – przerwałem ten horror, uznając, że wizyta w piekle przyniosła efekty.

 

===========

 

Orebro, 4 miejsce.

Wyjazd, czyli szanse mizerne.

Belzebub sprawił, że serca stały się gorące.

 

Najgroźniejszy piłkarz Orebro – Rade Prica – wytrzymał na placu boju tylko 16 minut. Niemiłosiernie poniewierany przez moich piłkarzy, sam poprosił o zmianę. Osiako miotał się w środku pola i kopał wszystkich, którzy byli w jego pobliżu. Posiadaliśmy przewagę, rywale wyraźnie wystraszeni oddali nam inicjatywę i nie przeszkadzali w konstruowaniu akcji. Posypały się bramki, najpierw Marcelinho wyskoczył jak z gorącego kotła i strzałem głową wbił piłkę do bramki, a po kilku minutach Saez Jarpa dokładnie wykończył ćwiczony do bólu stały fragment gry. Gra toczyła się pod nasze dyktando i nic nie zapowiadało zmiany rozwoju sytuacji. Tymczasem w 62 minucie zdobyliśmy trzecią bramkę, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Osiako tak się wściekł, że zarobił drugi kartonik i musiał opuścić boisko. Gospodarze poczuli szansę, zdobyli kontaktowego gola, ale tym razem zdołaliśmy dowieźć bardzo korzystny rezultat do samego końca.

 

Ekstraklasa – 15 kolejka

Orebro[4] – Varmbols[15] 1:2 (0:2)

20’ – Marcelinho 0:1

29’ – Sazez Jarpa 0:2

65’ – Arkivuo 1:2

 

Widzów: 8909

Notes: Zmieniłem krycie środkowych obrońców na 1x1, a bocznym nakazałem grać ostrym pressingiem na całym boisku. Poza tym Rade Prica stanowił najważniejsze ogniwo u gospodarzy, toteż jego zejście kompletnie podcięło im skrzydła. Wróciłem również do wysokiego ustawienia obrony. Czy te zmiany miały wpływ na korzystny wynik? Czas pokaże.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...