Skocz do zawartości

Wielka rodzina


wenger

Wyniki są wiążące.  

88 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

Mam nadzieję, że rzadsze posty to tylko efekt braku czasu, a nie spadek zajawki na grę (?)

W okresie letnim zawsze robiłem sobie przerwę w pisaniu, ponieważ miałem inne, przyjemniejsze rzeczy do robienia.

Gra toczy się dalej, kiedyś siedziałem od 20:00 do 2:30, aby zaklepać wszystkie interesujące mnie transfery. Mam rozegrane mecze kontrolne i kilka ligowych kolejek. Postaram się nadrobić zaległości, ale potem idę na urlop :)

Odnośnik do komentarza

Po ciężkim okresie przygotowawczym weszliśmy w fazę rozgrywania meczów towarzyskich. Kalendarz gier ustaliłem według utartego scenariusza. Pierwsze spotkanie miało na celu zapoznanie się z piłką i zieloną murawą. Następne mecze grałem na przemian dwoma składami, precyzyjnie wybierając słabszych przeciwników dla dublerów i tych silniejszych dla nominalnej, pierwszej jedenastki. Byłem ciekaw, jak spiszą się nowi zawodnicy, a szczególnie, kompletnie przemeblowana linia ataku.

 

Piłkarzom nie dane było zobaczyć zielonej murawy podczas pierwszego meczu. Miasteczko Grondal powitało nas śniegiem i mrozem, ale paskudna aura nie przeszkodziła moim zawodnikom w zafundowaniu sobie treningu strzeleckiego. Graliśmy na luzie, bazując na sprawdzonej taktyce i bez problemu rozjechaliśmy niżej notowanego rywala.

 

Mecz towarzyski:

Grondal[4L] - Varmbols[2L] 0:7 (0:3)

(Nunez 2, Thorleifsson, Svardman, Jagne, Talevski, Wendel samob.)

 

Potem podejmowaliśmy pierwszoligowca z Djurgarden i na plac gry wybiegła "jedenastka", którą chciałem zobaczyć w ligowych bojach. Nikt nie zawiódł. Wprawdzie rywale mieli więcej argumentów, byli lepsi piłkarsko, ale zdołaliśmy nawiązać równorzędną walkę i po pięknych bramkach zeszliśmy z boiska zadowoleni z nierozstrzygniętego wyniku. Piękną bramkę zdobył Thorleifsson, który popisał się precyzyjną główką. Drugi nabytek Lundberg nie chciał być gorszy i atomowym uderzeniem z 16-stu metrów również wpisał się na listę strzelców.

 

Mecz towarzyski:

Varmbols[2L] - Djurgarden[1L] 2:2 (0:0)

(Thorleifsson, Lundberg - Vuković)

 

 

SKY BET podał szanse na mistrzostwo drugiej ligi. Faworytami bukmacherów bynajmniej nie byliśmy, ponieważ kurs 80:1 wyraźnie nakazywał nam patrzeć w dół i modlić się o utrzymanie w lidze. Moi piłkarze zaczęli wątpić. Nawet ci, którzy zasmakowali już drugoligowych boisk i powinni być pewni swoich umiejętności. Skąd to wiedziałem? Każdy przebiegły menedżer ma swoją "wtyczkę" w zespole i wie, jakie są aktualnie nastroje w szatni. Miałem dwa wyjścia. Jedno odpadało, ponieważ na zatrudnienie psychologa nie mieliśmy funduszy. Zdecydowanie lepsza była druga opcja, w której sam wcieliłem się w rolę psychologa, szlifującego mentalność piłkarzy przed zbliżającymi się rozgrywkami.

 

- Wiecie, dlaczego nie gracie w Barcelonie ani w Realu?

- Bo jesteśmy tylko marnymi kopaczami?

- Gówno prawda! Żeby grać w najlepszych klubach Europy, trzeba tego bardzo chcieć! Musicie w to wierzyć, harować na treningach, być pewni tego, co robicie!

- Ale my gramy tylko w 2 lidze szwedzkiej. Gdzie nam do takich gwiazd jak Iniesta, czy Ronaldo.

- Właśnie, gracie tylko w 2 lidze szwedzkiej, tylko w słabej 2 lidze... Powinniście rozjechać wszystkich rywali jak walec drogowy bezbronną dżdżownicę!

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Jako, że byłem członkiem Komisji Do Spraw Nagłych, zostałem pilnie wezwany do firmy w celu rozpatrzenia problemu nie cierpiącego zwłoki. Po udanej eksportacji rurami gazowymi stanąłem na korytarzu budynku, który był mi zupełnie nieznany. Pomyślałem, że pomyliłem adresy, albo awaryjny system transportu rzucił mnie w zupełnie inne mury. Na szczęście z męskiej ubikacji wyszedł przyjaciel Citko i ze skwaszoną miną, przybity, burknął coś na powitanie, po czym skoczył do mnie z pretensjami:

 

- Gdzieś ty był? Nie wiesz, że Forumowa Komisja Do Spraw Nagłych toczy obrady? Migiem na górę!

- Nie wiedziałem, że Komisja do Spraw Nagłych zbiera się tak nagle. W PZPN-ie...

- Dobra, dobra, nie szczekaj na pana, co Ci chleb daje. Do windy!

- Ty, coś ty taki nerwowy? I dlaczego trzymasz się za bebechy? Na weselu byłeś i śledzi w śmietanie z Tesco się najadłeś?

- Gorzej, upał był potworny, a sala nie miała klimatyzacji. Na stole państwa młodych stały dwie świece połączone kokardą wiecznego szczęścia i w tej potwornej temperaturze wosk się roztopił i wylał na suto zastawiony stół.

- A ty po pijaku wyrżnąłeś głową o stół i poparzyłeś sobie gębę?

- Gorzej. Wosk zapaskudził obrus, a pod wieczór zastygł i zrobiły się z niego takie dziwne esy-floresy. No to w pijackim zwidzie myślałem, że to słodziutkie bezy i zeżarłem wszystkie!

- Podgrzej dupę zapalniczką, to szybciej się wypróżnisz. Ja też byłem na weselu, też nie było klimatyzacji...

- I co? Asfalt na dziedzińcu się roztopił i państwo młodzi po życzeniach zostali bez butów?

- Gorzej. Goście żłopali tylko piwo i trzy kartony wódki zostały. Pan młody się ucieszył, zabrał nam prawa jazdy, kluczyki do samochodów, żony i kazał nam to wszystko wypić. Męczyliśmy się do wtorku. Dobrze, że spadochroniarze nam pomogli.

- Jacy spadochroniarze?

- Pan młody miał kolegów spadochroniarzy, którzy mieli o umówionej porze wylądować przed Zajazdem. I wylądowali... ale 500 metrów za wcześnie w innym Zajeździe. Wpierw zwinęli spadochrony, a potem uśmiechnięci stanęli w progu i zawołali chórem: "Szczęść Boże Młodej Parze!". Gości zamurowało - trzeba dodać, że jakoś dziwnie ubrani byli, wszyscy na czarno. Po czym podeszła do nich starsza kobieta w czarnej chustce i odezwała się smutno: " 50 lat za późno!". Jeden spadochroniarz był mniej kumaty i zażartował: "Lepiej późno, niż wcale!". A potem musieli uciekać.

 

Naszą miłą konwersację przerwał hałaśliwy Profesor, który biegł korytarzem i wymachując zaciśniętą pięścią krzyczał:

- Myślicie że odpuszczę? Nigdy, po moim trupie! Będę walczył do upadłego!

 

- Co się z nim dzieje? Dlaczego taki nerwowy?

- Dostał rozdygotania emocjonalnego. To letnia choroba wielu znakomitych wykładowców, spowodowana brakiem w swoim otoczeniu urodziwych studentek. Masz "weselną?"

- Jakżeby inaczej!

- Weź i go udobruchaj, może dojdzie do równowagi duchowej.

 

 

W kolejnych meczach kontrolnych bacznie obserwowałem nowe nabytki i szlifowałem jedynie słuszną taktykę.

 

Mecz towarzyski:

Brommapojkarna[3L] - Varmbols[2L] 3:1 (1:1)

(Talebinejad 2, Tilman - Nunez)

 

Notes: Byliśmy zdecydowanie lepsi, oddaliśmy trzy razy więcej strzałów, ale brak klasowego napastnika nie pozwalał na strzelanie goli.

 

 

Mecz towarzyski:

Varmbols[2L] - Halmstad[1L] 1:1 (1:1)

(Larsson - Ertsas)

 

Notes: Tym razem my mieliśmy więcej szczęścia, ponieważ przeciwnik przeważał przez całe spotkanie.

Odnośnik do komentarza

Napatrzyłem się na te wszystkie prezentacje, gale stadionowe, oficjalne powitania największych futbolowych gwiazd, a potem i mnie zamarzyło się sprowadzić do Varmbols kogoś, kto rozbudziłby wyobraźnię w głowach kibiców, kto sprawiłby, że nierealny sen o potędze spełniłby się na jawie.

Zapragnąłem ściągnąć do drużyny prawdziwą gwiazdę, świecącą na firmamencie, która samą swoją obecnością siałaby postrach w szeregach przeciwników. Człowieka o nadprzyrodzonych zdolnościach, geniusza, strzelającego gole z każdej niemal pozycji. Kogoś, kto stałby się legendą za życia, komu budowano by pomnik po każdym hattricku, po każdym zwycięstwie w Lidze Mistrzów. Dla niego sprowadzano by specjalny gatunek trawy, aby jego boskie stopy miały komfort biegania, o nim śpiewano by pieśni przy stołach biesiadnych, o nim marzyłyby wszystkie córy Katrinenholm, a kibice przeciwnych drużyn nie śmialiby nawet szeptem wymawiać imienia jego, aby nie zesłać na swoją drużynę gniewu straszliwego. To miał być ktoś tak wielki, że nawet jego screen nie zmieściłby się na tym forum, a klawiatura z wrażenia nie wystukałaby jego nazwiska.

 

A potem nadszedł dzień. Nieznany menedżer, który miał w swojej stajni kilku utalentowanych graczy, wszedł bezczelnie do mojego gabinetu i roztoczył przede mną wizję podboju świata, oferując zawodnika, który miałby mi pomóc zrealizować wszystkie utopijne marzenia, założenia - czcze życzenia. Moja chorobliwa chęć sprowadzenia jeszcze jednego napastnika wzięła górę nad rozsądkiem i uszczuplając budżet płacowy o astronomiczną kwotę 16 tys. euro, dałem zielone światło dla sfinansowania transakcji życia, która miałaby być hitem transferowego lata, o której pisałyby wszystkie scandynawskie dzienniki. Byłem zaślepiony i nie wpadło mi nawet na myśl zapytać się, dlaczego ten piłkarski geniusz nie grał do tej pory w żadnym znaczącym klubie, skoro ma tak wielkie umiejętności, że nawet jego menedżer nie potrafi określić ich słowami.

 

Stało się. Za rekordową sumę 16 tys. euro ściągnęliśmy do Varmbols niejakiego Ertona Fejzullahu. Nie było wielkiej gali i tłumu kibiców na powitanie. Nie było limuzyny, garnituru i bukietu kwiatów. Z rozklekotanego Volvo wysiadł skromny chłopak i nieśmiało udał się do szatni, gdzie trener Wenger właśnie rozpoczynał odprawę przed meczem I rundy Pucharu Szwecji.

 

Puchar Szwecji - I runda

VMA IK[4L] - Varmbols[2L] 0:2 (0:0 0:0)

110' - Talevski

113' - Kumi

 

Notes: Fajzullahu miał cztery "setki", a potem odniósł kontuzję. Widocznie gatunek trawy mu nie odpowiadał. W tym meczu wystawiłem drugi garnitur i dopiero wprowadzenie kluczowych graczy w dogrywce dało nam zwycięstwo. Aby zdobyć pierwszego gola, potrzebowaliśmy aż 23 strzały.

 

 

 

Byłbym zapomniał. Erton Fajzullahu - KTOŚ.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

To jakiś pomiot "Kiepskich"? :>

Miałem chwilę słabości :D

-----------------------

 

Postanowiłem pójść z duchem czasu, poddać się aktualnym trendom i zafundowałem sobie telewizję "najnowszej generacji", która oferowała obraz "najwyższej jakości", nieskazitelnie czysty, zdrowy dla oka i poprawny ekologicznie.

Na pierwszy ogień włączyłem sobie futbol australijski, sądząc naiwnie, że zobaczę twardoszyjnych buldogów przepychających się do momentu, aż sędzia ulituje się nad nimi i zakończy mecz. Tymczasem spotkała mnie niespodzianka, chłopcy biegający po murawie przypominali raczej piłkarzy nożnych, tylko koszulki mieli bez rękawów, bo pewnie w tej Australii są strasznie gorące wieczory. Po kilkunastu minutach zrozumiałem, na czym polega ta zupełnie nieznana dla mnie gra. Szybko zorientowałem się, że w meczu występują trzy drużyny, ale jedna biega, nie wiedzieć czemu, obok boiska. Potem dopiero zrozumiałem, że ci panowie w żółtych koszulkach to sędziowie, a ilu ich było, nie wiem, ponieważ biegali szybciej od zawodników. Zawodnicy podawali piłkę ręką albo nogą i udawali się w bliżej nieokreślonym kierunku. Bo jakże mogłem połapać się w tym wszystkim, skoro boisku było jajowate, a pole karne miało chyba z 50 metrów. Po półgodzinie przestałem się dziwić nawet wtedy, kiedy rzut z autu wyrzucał sędzia, a zamiast dwóch słupków, jako bramki, zobaczyłem cztery. Widocznie ktoś stworzył tę dyscyplinę po to, aby różniła się od innych niemal wszystkim. Dodano więc sędziów, postawiono dodatkowe słupki na bramkę, boisko zrobiono owalne i aż dziw bierze, że piłka nie była kwadratowa!

 

Po takiej porcji emocji nie pozostawało mi nic innego, jak tylko włączyć jedynie słuszny program Nsport, gdzie przez kilka dni masochistyczna stacja nadawała bez przerwy powtórki meczu Legii z Broendby... i to w całości! Dobrze, że chociaż mogłem obejrzeć mecze Bundesligi, przełączając od czasu do czasu na TVsport, aby porównać poziom naszej piłki kochanej do tej normalnej, europejskiej. Porównanie wypadło na korzyść polskiej ligi oczywiście, ponieważ porównując jakość gry z zarobkami piłkarzy jesteśmy zdecydowanie na pierwszym miejscu w Europie!

 

Przed inauguracją ligi rozegraliśmy ostatni mecz kontrolny. Jak zwykle na próbę generalną wybrałem drużynę z naszej grupy, aby porównać siły i przekonać się o naszych szansach na nadchodzący sezon. Mecz całkowicie mnie zadowolił, posiadaliśmy wyraźną przewagę, którą udokumentowaliśmy trzema golami. Przed ligą byłem więc optymistą i spokojnie oczekiwałem pierwszego meczu.

 

Mecz towarzyski:

Varmbols[2L] - Vasteras SK FK[2L] 3:0 (1:0)

(Raditenac 2, Jagne)

 

Notes: Można zaczynać. Kontuzje Talevskiego i Fajzullahu nie zachwieją naszej siły rażenia.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...