Kaczy Napisano 26 Maja 2010 Udostępnij Napisano 26 Maja 2010 Straciłem dużo życia na różne kiepawe filmy ;) Ja go tylko pamietam jak przez mgłe :P ale chetnie obejrzałbym raz jeszcze bo mi sie ot tak przypomnial Cytuj Odnośnik do komentarza
dragonfly Napisano 26 Maja 2010 Udostępnij Napisano 26 Maja 2010 Ja mam podobną banię z filmem opartym chyba na faktach. Historia młodego Amerykanina (albo Brytola?) który w Turcji wpadł z narkotykami i został osadzony w tamtejszym więzieniu. Doskonale pamiętam tylko końcówkę, jak dobierał się do niego strażnik. Ktoś wie o jakim filmie mówię? Cytuj Odnośnik do komentarza
me_who Napisano 26 Maja 2010 Udostępnij Napisano 26 Maja 2010 Zapewne Midnight Express Cytuj Odnośnik do komentarza
Forn Napisano 26 Maja 2010 Udostępnij Napisano 26 Maja 2010 "Midnight Express" ? Cytuj Odnośnik do komentarza
dragonfly Napisano 26 Maja 2010 Udostępnij Napisano 26 Maja 2010 "Midnight Express" ? Tytułem mnie oświeciliście!!! Dzięki wielkie! Cytuj Odnośnik do komentarza
lukas Napisano 30 Maja 2010 Udostępnij Napisano 30 Maja 2010 Ludzie może pomożecie - na co iść teraz do kina (na randke)?? więc repertuar ograniczony :D:D Cytuj Odnośnik do komentarza
krystiaan Napisano 30 Maja 2010 Udostępnij Napisano 30 Maja 2010 Przede wszystkim NIE na "Faceta, który gapił się na kozy". Od "Quantum of Solace" nie wynudziłem się tak na żadnym filmie. Cytuj Odnośnik do komentarza
FYM Napisano 30 Maja 2010 Udostępnij Napisano 30 Maja 2010 Przede wszystkim NIE na "Faceta, który gapił się na kozy". Potwierdzam. Jak na taką obsadę film baaaardzo słaby. Cytuj Odnośnik do komentarza
lukas Napisano 30 Maja 2010 Udostępnij Napisano 30 Maja 2010 tak przejrzałem tytuły i jak na razie wchodzi w grę : Robin Hood Piksele Trick I Love You Phillip Morris Co nas kręci, co nas podnieca Jakieś sugestie? Cytuj Odnośnik do komentarza
paj Napisano 31 Maja 2010 Udostępnij Napisano 31 Maja 2010 Koniecznie nowy Woody Allen, bo jest to powrót do jego starych klimatów. Jak ktoś lubi, to się nie zawiedzie. Kick Ass - a to dla tych, którzy nie boją się komiksów i takiej żartobliwej konwencji. Sporo przesadzonej przemocy i zabawy. I Nicolas Cage. Cytuj Odnośnik do komentarza
tinieblador Napisano 31 Maja 2010 Udostępnij Napisano 31 Maja 2010 Przede wszystkim NIE na "Faceta, który gapił się na kozy". Od "Quantum of Solace" nie wynudziłem się tak na żadnym filmie. no cóż, a ja się absolutnie nie zgadzam. wg. mnie to jeden z najlepszych filmów tego roku (jak dotąd). bawiłem się świetnie. dlaczego? po pierwsze krążący nad filmem duch braci Coen. po drugie świetnie zagrane i poprowadzone postaci (mogę mieć tylko zastrzeżenia do zbyt mało wykorzystanej roli Kevina Spacey). po trzecie - przygoda, akcja prze do przodu i nie zostawia nawet chwili na oddech (dopiero na koniec można wreszcie odetchnąć). po czwarte - humor, mi odpowiadał i bardzo dobrze się bawiłem (dobrym pomysłem było obsadzenie w roli wątpiącego dziennikarza Ewana McGregora i jego zdziwienie i niezrozumienie idei rycerzy Jedi ). film wybitnie trafił w mój gust i ode mnie dostaje solidne 8/10 Cytuj Odnośnik do komentarza
dragonfly Napisano 12 Czerwca 2010 Udostępnij Napisano 12 Czerwca 2010 Dzisiaj zupełnym przypadkiem obejrzałem rosyjsko-niemiecki film Polumgla. Piękna, ale prosta historia o grupce niemieckich jeńców wysłanych na budowy masztu radiowego, gdzieś na dalekiej Syberii. Jeńcy dzielą razem z mieszkańcami niedolę i trudy życia w klimacie polarnym. Stopniowo ludność pozbywa się uprzedzeń w stosunku do Niemców i zaczyna przyjmować ich do społeczności, za cichym przyzwoleniem oficera pilnującego ich. Właściwie to nie jest film wojenny, ale polecam go. Historia surowa, bez fajerwerków, ale bardzo poruszająca. Udowadnia jak tragiczny był los zwykłych ludzi uwikłanych w okrutną historię i okrutne totalitaryzmy. Pokazuje on że nie ma podziału na Rosjan i Niemców, tylko na ludzi dobrych i złych. Reżyser nie sili się na moralizatorstwo. To po prostu życie. 8/10 Cytuj Odnośnik do komentarza
Vami Napisano 12 Czerwca 2010 Udostępnij Napisano 12 Czerwca 2010 Co nas kręci, co nas podnieca - świetnie zrobiony, śmieszny i inteligentny film. Tylko jest jedno wielkie ALE. Jak ktoś ma pojęcie o kulturze amerykańskiej, to dostrzeże tu nowojorską żydokomunistyczną (dosłownie) propagandę i wyśmiewanie dumnych Synów Południa. Cóż - dla mnie jako fana rednecków było to wyraźne. Oczywiście była tu też masa autoironii. Mimo to, naprawdę się uśmialiśmy z dziewczyną na tym obrazie i z całego serca go polecam Cytuj Odnośnik do komentarza
adamus Napisano 17 Czerwca 2010 Udostępnij Napisano 17 Czerwca 2010 Jakby ktoś chciał iść do kina na komedie to polecam... Drużynę A Wszystkie komedie co ostatnio oglądałem powodowały jedynie uśmiech na twarzy ewentualnie raz w trakcie filmu się uśmiałem. Na lecącym w kinie "Jutro będzie futro" pośmiałem się może z dwa razy, choć przyjemnie się oglądało, tak dla oderwania się od rzeczywistości może być ale nic szczególnego. Za to na Drużynie A śmiałem się wiele razy i to nie tylko ja, cała sala się śmiała z tekstów lub zaistniałych sytuacji. Aktorzy którzy odegrali role Murdocka i "Buźki" wpasowali się idealnie do tego filmu, szczególnie szalony pilot był genialny. Praktycznie co parę minut była możliwość do pośmiania się i skomentowania w stylu "no nieeee co za gośc(ie)". Oczywiście zaznaczam żeby nie spodziewać się jakiegoś arcydzieła filmowego, ale nastawiając się na obejrzenie komedii deklasuje ostatnie amerykańskie produkcje. Idąc na ten film do kina bałem się że będę rozczarowany, że wszystko szybko się rozkręci i później będzie nudno. Tutaj cały czas coś się dzieje, człowiek nei nudzi się oglądając ten film. Cytuj Odnośnik do komentarza
dragonfly Napisano 28 Czerwca 2010 Udostępnij Napisano 28 Czerwca 2010 "Midnight Express" ? Tytułem mnie oświeciliście!!! Dzięki wielkie! Dzisiaj w końcu obejrzałem. Rewelacja! Nikt nie zgrałby Billy'ego lepiej niż Brad Davis. Szkoda tylko że Olivier Stone adaptując historię do scenariusza trochę "odjechał" i poprzekręcał wątki. Niemniej jednak film oglądało się świetnie. Cytuj Odnośnik do komentarza
me_who Napisano 4 Lipca 2010 Udostępnij Napisano 4 Lipca 2010 Lilja 4-ever Szwecja/Dania 2002, reż. Lukas Moodysson Film obejrzałem całkowicie przypadkowo i pewnie gdybym wyczytał gdzieś mini recenzję, to bym sobie odpuścił. Ale jestem bardzo zadowolony, ze przypadek skierował mnie na ten obraz. Jest to poruszająca historia 16-letniej Rosjanki z Estonii, którą w życiu spotykają - za sprawą nieodpowiedzialnych dorosłych - coraz większe nieszczęścia. Lilja wychowuje się w podupadłej dzielnicy, mieszka z matką i marzy by opuścić to nudne miejsce i zmienić swoje smutne życie. W końcu trafia się okazja, matkę Lilji zaprasza do USA poznany mężczyzna, mają tam zacząć nowe życie. Niestety matka oznajmia córce, że na razie pojedzie sama, a Lilja dołączy do niej w bliżej nieokreślonym terminie. Lilja zostaje sama, bez środków do życia, a do tego los zaczyna jej rzucać pod nogi coraz większe kłody. A to ciotka wyrzuca ją z mieszkania i każe jej zamieszkać w zawszonej klitce, a to przyjaciółka dopuszcza się okrutnej zdrady - jest coraz gorzej. Jedynym towarzyszem Lilji jest chyba jeszcze bardziej od niej nieszczęśliwy Wołodia, młody rezolut, zauroczony starsza koleżanką. Razem snują się po opuszczonych bazach wojskowych, razem wąchają klej, razem mieszkają w klitce Lilji. I rozmawiają, wspólnie marzą, będąc dla siebie jedynym oparciem. Lilja w końcu posuwa się do ostateczności, by zarabiać na życie - i gdy wydaje się, ze już nie ma dla niej ratunku, poznaje kogoś, kto przez chwilę wydaje się być dla niej pierwszym od dawna szczęściem w życiu i nadzieją na lepsze jutro. Mówiąc szczerze liczyłem bardzo na tę osobę, bo już nie mogłem patrzeć jak bardzo niesprawiedliwy i okrutny los poniewiera Lilję. Choć trzeba przyznać, że młoda miała swoje za uszami i na pewno nie była aniołem wśród diabłów - odgryzała się życiu pięknym za nadobne. Czy był happy end? To już trzeba zobaczyć samemu. W filmie zauroczyła mnie gra głównych bohaterów - szczególnie Oksana Akinszina świetnie uniosła rolę Lilji. Dzielnie sekundował jej Artjom Boguczarski w roli melancholijnego Wołodii. Świetne są też zdjęcie nadające klimat tej opowieści - bez zbędnych upiększeń, ponure wnętrza, ponure krajobrazy, ponure postacie drugoplanowe - wszystko dopasowane do ponurego życia Lilji. No i na koniec doskonała muzyka - zwłaszcza jeden z utworów Rammstein w ważnej dla filmu scenie daje niezłego kopa. Ja nie oglądam zbyt wiele filmów o takim, hmmm, profilu - dlatego mną bardzo poruszył i utkwił w pamięci. Może jak ktoś jest obcykany w takich produkcjach to będzie mu się wydawał zbyt oklepany, pesymistyczny czy może nawet przewidywalny. Może się komuś tez zwyczajnie nie podobać. No ale to już musi się sam przekonać oglądając go Moim zdaniem warto. Cytuj Odnośnik do komentarza
dragonfly Napisano 4 Lipca 2010 Udostępnij Napisano 4 Lipca 2010 To coś dla mnie! Lubię takie filmy Cytuj Odnośnik do komentarza
schizzm Napisano 4 Lipca 2010 Udostępnij Napisano 4 Lipca 2010 to będzie mu się wydawał zbyt oklepany, pesymistyczny czy może nawet przewidywalny. Bo taki jest . Co nie odbiera mu jego wartości i tego, że jest obrazem ciekawym. Też miałem okazje go ostatnio obejrzeć (gości dość często na AleKino) i generalnie zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami. Bardzo podobała mi się relacja Lilji z Wołodią i zakończenie. (Zauroczył mnie też, banalny w swojej prostocie, motyw skrzydełek ;) ). Film z pewnością warty uwagi. Zresztą, tak powinno być, jeśli mówimy o obrazie jednego, według teoretyków, z najważniejszych obecnie reżyserów skandynawskich (może bardziej trafnym określeniem byłoby "perspektywicznych"). Ode mnie: The Great Silence "Il grande silenzio" (1968) reż. S. Corbucci Spaghetti western rozgrywany w zimowych plenerach Snowhill w Utah. Główny(?) bohater Silence zajmuje się likwidowaniem łowców nagród. Robi to z zemsty za wydarzenia z przeszłości, w wyniku których został okaleczony i stał się niemy. Charakteryzuje się tym, że to on zawsze jako drugi wyjmuje broń (gdyż robi to w samoobronie, więc zgodnie z obowiązującym prawem) Zostaje wynajęty do pokonania jednego z łowców niejakiego Tigrero/Loco. I tak w skrócie można zarysować całą fabułę. A co się z tego filmu wybija? Po pierwsze jak na Spaghetti Western przystało, jest to kompletne odwrócenie klasycznej konwencji. Znakomitym pomysłem jest osadzenie akcji w scenerii tylko i wyłącznie zimowej. Tworzy to niepowtarzalny klimat. Także co typowe dla SW film jest brutalny (oczywiście jak na ówczesne standardy panujące w kinie, a szczególnie w westernach). Obraz ten jest potwierdzeniem klasy i aktorstwa Klausa Kinskiego. Grana przez niego postać (bad guy - Loco) jest niezwykle sugestywna, podła i mendowata ;). Cobrucci zaprezentował świetne zakończenie tej historii, które dodaje filmowi dodatkowego smaczku (całe szczęście, że do ostatecznej wersji nie weszło "drugie" zakończenie, które można znaleźć chociażby na youtube, bo by zarżnęło ten obraz doszczętnie). Całość filmu dopełnia ciekawa muzyka Ennio Morriconne (ale nie ukrywajmy, miał lepsze ścieżki). Co można zarzucić? Oczywiście dość spora banalność niektórych wątków i złe poprowadzenie scenariusza (pewne elementy można ujawnić w innym miejscu). Na minus też kilka niepotrzebnych dłużyzn. (Szczególnie w panoramach plenerowych. Ok, są naprawdę dobrze zrealizowane i momentami piękne, ale trochę ich chyba za dużo). Mimo wszystko to naprawdę ciekawy film i dobrze mi się go oglądało. Przede wszystkim jest to zasługa Kinskiego i mojego zainteresowania westernami wszelkiej maści. Osoby, które chcą zetknąć się ze Spaghetti Westernem i wynieść pozytywne wrażenia, to mogą zrobić właśnie przez ten film, bo na tle całego gatunku jest naprawdę wybijający ;). Ode mnie mocna ocena z pogranicza 6 lub 7-ki na 10 . Cytuj Odnośnik do komentarza
dragonfly Napisano 6 Lipca 2010 Udostępnij Napisano 6 Lipca 2010 Joyeux Noël Film opowiada o słynnym incydencie w Wigilię 1914 r. kiedy to w okopach na północy Francji żołnierze francuscy i szkoccy zbratali się z Niemcami. Scen walki praktycznie nie ma, jest za to gorzka refleksja na temat tragedii pokolenia I wojny światowej. Polecam, bardzo smutny film. 8/10 Cytuj Odnośnik do komentarza
Makk Napisano 15 Lipca 2010 Udostępnij Napisano 15 Lipca 2010 Panowie pomocy: w wieku około 12 lat oglądałem film na VHS pod zdaje się pirackim tytułem "Uliczni Wojownic". na bank to był lewy tytuł bo szukałem i nie ma takowego. cosik o fabule: były 2 gangi- jeden nzawijmy ich metalowcami (to byli źli) ;) a drudzy nosili kórtki z naszytymi na plechach gębami tygrysów. oni właśnie byli szkoleni przez jakiegoś senseja w karate. na końcu filmu była wielka bijatyka i "ci dobzi" w większości pogineli. kojarzy ktoś? Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.