Skocz do zawartości

Filmy


Tenorio

Rekomendowane odpowiedzi

Oglądałem w "fałszywym" 3D w normalnej sali kinowej, więc tych efektów za wiele widać nie było, a i bez okularów dałoby się wszystko obejrzeć na upartego.

Spodobał mi się film na tyle, że po całym szale przejdę się na Avatara jeszcze raz, tym razem do IMAX. :)

Odnośnik do komentarza

Banalna bajeczka podana w ślicznej oprawie. Avatar wygląda rewelacyjnie i w kategorii efektów specjalnych bije na głowę Transformersy i 2012 stając się pewniakiem do Oscara w tej kategorii. Szkoda tylko, że fabuła filmu jest na poziomie 12-latka. Zero zaskoczenia, zero zwrotów akcji. Nie wymagam od filmu akcji, żeby mieszał w mózgu jak Donnie Darko czy Fight Club, ale niech chociaż coś się zdarzy co mnie zaskoczy. Do kina warto się wybrać zobaczyć efekty, fabułę można poznać w całości z trailera.

Ja daję 7/10 i to naciągane ;)

Odnośnik do komentarza

W sumie zgodzę się z Profesorem, że kino europejskie popadło w lekki zastój. Lecz mimo wszystko pomimo takiego stanu dalej bije kino holywoodzkie, które jest w kryzysie.

 

Kino europejskie stanowiło siłę w latach 60/70/80. Lata 90-te i później to już zmierzch i śmierć wielkich mistrzów. Ok wyjątkiem jest tu Almodovar (ale tylko z połowy lat 90tych. Potem jednostajna jazda w dół i połykanie własnego ogona). Zresztą i tak dla mnie Almodovar spoko, ale ten z lat 80-tych. Osobiście z Hiszpanii wolę Carlosa Saurę ;]).

Obecnie brak nazwisk i charakterystycznej stylistyki pojedynczych twórców Europejskich. Czesi się rozmyli w "swoim" rodzinnym kinie. Skandynawowie bawili się z surrealizmem i spuścizną Dogmy (która choć ogłoszona to w sumie nie istniała ;)). Francja od wielu lat też ma "swój" styl, lecz bez większych nazwisk. (no dobra. Ozon się obecnie wybija i jest na fali). Włosi - cisza - po za Gomorrą, która i tak zawdzięcza istnienie książce i szumowi medialnemu jej tematyki niż wartości samej w sobie.

Niemcy - nazwiska "startych" Herzoga - który traci formę niestety - no i Wim Wenders - na którego osobiście jeszcze liczę, że jeszcze "rozrusza" europejskie kino.

 

Wiele ciekawych nazwisk pojawia się obecnie w dalekiej Azji. Ciekawe kino powstaje również na terenach Oceanii, które jest bardzo bliskie "klasycznemu" autorskiemu filmowi z Europy.

 

Intryguje mnie również strona w którą pójdzie kino brytyjskie.

 

Jeszcze wiele ciekawych rzeczy przed nami. Więc nie demonizujmy, że czeka nas już tylko wizja kina zza oceanu atlantyckiego ;) Będzie dobrze :]

Odnośnik do komentarza

Avatar - tak jak podejrzewałem, Cameron skończył się na Kill 'em... tzn. Aliens.

Prosta jak drut wersja mitu o Wybrańcu podlana banalnym, mistyczno-ekologicznym sosem. Papierowi bohaterowie, brak napięcia, brak warsztatu? Scenariusz dla niezbyt rozgarniętego 12-latka, dialogi rodem z opery mydlanej, film przedłużany bez sensu i pomysłu (?).

Owszem - świat wykreowany w komputerze oszałamiający, efekty specjalne wciskają w fotel, ale co z tego, skoro poza tym nie ma nic. Wszystko jest kalką kalki. Nie spodziewałem się niczego wybitnego - ba nie spodziewałem się niczego bardzo dobrego (wszak Titanica do dziś nie udało mi się zmęczyć mimo bodaj czterech podejść) ale też nie spodziewałem się aż takiej słabizny. Szczerze mówiąc wynudziłem się na tym filmie setnie a te 160 minut dłużyło mi się niemiłosiernie. W kategorii "historie, które wszyscy znamy i wiemy jak się skończą" ta nie zmieściłaby się w mojej pierwszej dziesiątce a może i dwudziestce.

za efekty 11/10 za resztę 1/10, a w sumie max 5/10.

może ja już za stary na takie baśnie jestem (tylko dlaczego nadal jestem w stanie obejrzeć bez zbytniego znudzenia trylogię Petera Jacksona, czy choćby Matrixa, który nota bene opowiada dokładnie tą samą historię co Avatar...)

Odnośnik do komentarza

Jesteś kozakiem, jeżeli jesteś w stanie przebrnąć przez trylogię Jacksona bez znużenia. Ja nie potrafię nie ziewać przy tym. To samo przy dwóch ostatnich częściach Matrixa.

Boję się rozczarowania Avatarem. Efekty specjalne to nie wszystko.

Odnośnik do komentarza

Jesteś kozakiem, jeżeli jesteś w stanie przebrnąć przez trylogię Jacksona bez znużenia. Ja nie potrafię nie ziewać przy tym. To samo przy dwóch ostatnich częściach Matrixa.

Boję się rozczarowania Avatarem. Efekty specjalne to nie wszystko.

nie doprecyzowałem. oczywiście wersje rozszerzone i raczej nie za jednym zamachem. szczerze mówiąc to wolę film od książki, bo Tolkien jednak pióro miał takie sobie (choć wyobraźnię oczywiście wspaniałą), a Jackson jest więcej niż sprawnym reżyserem; a pisząc Matrix miałem na myśli część pierwszą, pozostałe nie trzymają poziomu jedynki nawet przez chwilę.

a IMHO Avatar zawodzi. nie ma bodaj jednej sekwencji, która budziłaby w widzu jakieś emocje, napięcie... i nie bardzo wiem o co chodzi, bo przecież Cameron potrafi opowiadać znane historie (vide Aliens)..

Odnośnik do komentarza

Wewnętrzny wróg

Natknąłem się na ten film zupełnie przypadkowo. Mówiono o nim że to francuska kalka "Plutonu". Na szczęście jednak okazało się że nie jest tak do końca. Akcja filmu toczy się podczas wojny francusko-algierskiej w 1959 r. Do oddziału przybywa młody porucznik, który ma dowodzić oddziałem zaprawionych w bojach weteranów. Tutaj akcja trochę trąci schematem, bo mamy przedstawiony proces przemiany młodego idealisty w bezwzględnego i cynicznego oficera. Jednak kolejne wydarzenia stają się zaskakujące i film ogląda się z zaciekawieniem. No i sam konflikt - mało znany, odrobina oddechu od Normandii czy Ardenów ;)

 

Sam film to próba rozliczenia z okresem demontażu francuskiego systemu kolonialnego. Na szczęście nie ma tam schematów. Pokazana jest za to nakręcająca się spirala przemocy, w jaką wciągają się obie strony oraz dramat cywilów żyjących pod presją zarówno ze strony rebeliantów, jak i wojsk francuskich. Do tego należy dodać dylematy moralne samych Algierczyków - po której stronie stanąć?

 

Od strony technicznej nie mam nic do zarzucenia. Znakomite pejzaże, ciekawy sposób kręcenia zdjęć, kilka dobrych scen batalistycznych. Co wrażliwszych mogą porazić sceny pacyfikacji wiosek oraz okrutnego znęcania się nad jeńcami rebelianckimi.

 

Bardzo solidne kino, które polecam każdemu miłośnikowi gatunku.

8/10

Odnośnik do komentarza

Jestem świeżo po obejrzeniu Ink. Szczerze przyznam że takiego dziwadła dawno nie widziałem. To niskobudżetowy i słabo wypromowany film, z lekka zajeżdżający amatorką. Choć nie jest to zarzut - dzięki temu możemy poczuć oddech świeżości. Właściwie to trudno określić gatunek - no to S-F ni to baśń. Klimat i muzyka kapitalne. Fabuła też niezła. Niestety znalazłem kilka minusów w samej realizacji - momentami wkrada się infantylność, moralizatorstwo, czy też dłużyzny. Jednak cała otoczka, baśniowy klimat i przygnębiająca postać Inka (mi swoim tragizmem od razu skojarzył się z Buką z Muminków ;) ) sprawiają że film jest naprawdę oryginalny. Świetnie ucharakteryzowane były zjawy i ich boss. Twórcy mieli niezłą wyobraźnię. Dodatkowo klimat buduje piękna muzyka. Bardzo ciekawa i oryginalna pozycja. Choć nie pozbawiona niedociągnięć.

 

8/10

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...