Skocz do zawartości

Filmy


Tenorio

Rekomendowane odpowiedzi

No chyba nie dla każdego z tym morzem przekleństw :)

Oj tam, oj tam, dzieciaki na podwórku w wieku lat 6 słyszą więcej łaciny.

A film rzeczywiście rewelacyjny, kto by się spodziewał, że w Polsce mogą powstać takie rarytasy?

Pasuje mi do niego hasło z filmu "Na złamanie karku" - "Komedia, która wzruszy cię do łez, dramat, który doprowadzi cię do śmiechu". Coś w tym jest, ale mniej więcej od połowy filmu uśmiech znika z twarzy, kiedy widzi się to, co się dzieje na ekranie. Świetne wykonanie genialnego scenariusza.

Odnośnik do komentarza

Elitarni

(Tropa de Elite)

Brazylia 2007, reż. Jose Padilha

 

Obejrzałem trochę przez przypadek, bo wpadłem na zajawkę w C+ i ta na tyle mnie zaintrygowała, że na film "polowałem". Obraz Jose Padilhi przedstawia historię elitarnych i otoczonych mroczna sławą oddziałów BOPE (Batalhão de Operações Policiais Especiais), policji wojskowej w Rio, która ma za zadanie likwidować nie tyle przestępczość, co przestępców, którzy opanowali fawele tej wielkiej metropolii. Oddziały te, są praktycznie poza prawem, a ich metody działania daleeeko wykraczają poza przyjęte choćby u nas standardy. Tortury, zastraszanie, bezwzględność i okrucieństwo - to cena za ich skuteczność. Policjanci ci mimo tak niesprzyjającego opisu z mojej strony nie są bestiami; są ludźmi uczciwymi, święcie wierzącymi w swoje powołanie i pracę, która wykonują. A to z czym się mierzą poniekąd usprawiedliwia ich metody.

Punktem wyjścia w filmie jest sytuacja w roku 1997, gdy do Rio ma przyjechać papież i życzy sobie zamieszkać w siedzibie arcybiskupa, znajdującej się niedaleko ogarniętej wojną gangów faweli. Jak mówi jeden z bohaterów, "żaden naczelnik nie chce, by to w jego mieście papież dostał kulkę", więc do akcji spacyfikowania dzielnicy zostaje wysłane BOPE. W międzyczasie Padilha pokazuje dwóch świeżo upieczonych aspirantów, których uczciwość i ideały zderzają się z Systemem - działalnością "tradycyjnej" policji, która dawno sobie odpuściła fawele i traktuje je jako źródło dodatkowych, lewych dochodów. W końcu losy dwójki "idealistów" splatają się z BOPE.

Film dobrze skrojony, ze spójna historią. Akcja wartka, przykuwająca do ekranu. Podobała mi się praca kamery i montaż, agresywny, dynamiczny, pozwalający wczuć się w akcje BOPE. Gra aktorska na poziomie, świetna muzyka. No co tu więcej pisać.

Szczerze polecam, komuś, kto lubi męskie kino policyjne, ocierające się o dokument, bez całej otoczki moralizatorskiej, pozwalające na własne oceny postępowań bohaterów.

 

Btw - jeśli od tego czasu nic się w Rio nie zmieniło, to nie wyobrażam sobie co czeka i miasto, i BOPE przed 2014 i 2016 :-k

Odnośnik do komentarza

2012 - czyli najgłupszy film jaki widziałem od wielu, wielu lat. nie wiem, czy Pojutrze i 10000 B.C. zatarły mi się tak bardzo w pamięci, czy może jednak były "mądrzejsze"... wiek scenarzysty oceniam na 9-11 lat, a na autora patetycznych i infantylnych dialogów typuję P. Coelho. natłok absurdów, bezsensu, niewiarygodności i "prostych, uniwersalnych prawd" zaparł mi dech w piersiach .

przez pierwszych kilkanaście minut nie byłem pewien, czy nie pomyliłem sal i nie oglądam aktorskiej wersji South Parku, ze wskazaniem na odcinek o peruwiańskich zespołach grających muzykę "etniczną". niemal przekonały mnie o tym niepokojące i kluczowo umieszczone wstawki z "majowską" muzyką...

potem jednak zaczęła się "akcja" i okazało się, że to nie South Park, a autorzy są jak najbardziej serio. widz został potraktowany łopatologicznie - od razu wiadomo, z kogo trzeba się śmiać, kogo należy żałować, komu się uda a komu nie... generalnie byłem tak zniesmaczony liniowością, tanim sentymentalizmem, patosem i głupotą, że nawet bardzo widowiskowe efekty specjalne nie spowodowały polepszenia mojego nastroju. a szedłem nie spodziewając się niczego specjalnego. generalnie daje 1/10 za wszystko poza efektami, które oceniam na 9/10 - ale za wrażenie ogólnie nie mogę dać więcej niż 3/10.

 

 

poza tym za c onajmniej zabawne uważam, że prezydent USA jest oczywiście czarny, dzielny naukowiec również, zły charakter jest biały itd. delikatnie mówiąc - mocno przegięli z poprawnością polityczną. bardzo marnej jakości ta propaganda i skierowana IMO do - niestety - debili

 

Odnośnik do komentarza

Cóż, dałem się wyciągnąć znajomym na 2012 i mam niemal identyczne wrażenia jak przedmówcy. Żenujące widowisko, niewiarygodnie naiwne i przewidywalne. Ile razy już tak było - dzielny naród amerykański ratuje świat przed zagładą :roll:

Jedyny plus to oczywiście efekty specjalne, ale nie tuszuje to ogólnej beznadziejności filmu. Oceniam na 2/10 tylko dlatego, że Pojutrze było jeszcze gorsze, a tamten film zasługuje, by być w zupełnie odrębnej kategorii, niż reszta wyprodukowanych na świecie filmów :P

Odnośnik do komentarza

tineiblador, przecież to autor "Patrioty" i "Dnia Niepodległości" tworzył, czego Ty oczekujesz...

Dzień Niepodległości był super. Fabuła to yeti, ale k***a, komu się nie podobało gdy Smith skopał kosmitę na pustyni? Albo jak Goldblum uznał, że trzeba "zaśmiecić Ziemię, to dają nam spokój". :D

Odnośnik do komentarza

A ja wreszcie, zachęcony pochlebnymi recenzjami, obejrzałem Kolę. Jan Sverak jak zwykle nie zawiódł. Podobnie jak jego ojciec - Zdenek, odtwórca głównej roli. To typowe czeskie kino - trudne życiowe problemy opowiedziane są z charakterystyczną lekkością, ale i nutą melancholii. Sama historia jest bardzo frapująca - podstarzały praski wiolonczelista, wcześniej zaangażowany w "białe małżeństwo", otrzymuje "w spadku" pasierba, którym po ucieczce matki do RFN i śmierci babki, nie ma się kto opiekować. Kola jest małym, pięcioletnim Rosjaninem. Cała ta historia rozgrywa się w tle "aksamitnej rewolucji" 1989 r. i powszechnej niechęci do Rosjan. Mam sentyment do Pragi, bo niedawno pierwszy raz odwiedziłem to magiczne miasto, więc z tym większą przyjemnością oglądało mi się ten film. Świetny, naprawdę polecam!

Odnośnik do komentarza

Biała wstążka

Ze Złotą Palmą w Cannes jest różnie. Zawsze dostają ją filmy ukazujące problemy, których większość reżyserów bałaby się poruszyć, a dla dużej części widowni są zbyt trudne, by zaangażować się w oglądanie takiej produkcji. Różnie jest natomiast z samym poziomem realizacji scenariusza, wrażliwością z jaką reżyser wprowadza nas w dany problem, środkami przekazu i z myślami, które nam towarzyszą, gdy wychodzimy z kina.

Tak było zarówno z Wiatrem buszującym w jęczmieniu z 2007 r. oraz z 4 miesiącami, 3 tygodniami i 2 dniami z ubiegłego roku. Nie inaczej jest z Białą wstążką. Problemy były różne, ale zawsze aktualne. Choć o ile dla mnie "Wiatr..." jest filmem pod każdym względem genialnym, o tyle "4 miesiące..." były trochę przereklamowane i nastawione na sensację, niż na rzeczywistą polemikę ze społecznymi normami panującymi w świecie.

Białej wstążce pod tym względem IMO bliżej do Wiatru. O ile na początku filmu możemy dostrzec jakieś ślady humoru, najczęściej schowane za podwójną gardą, o tyle z biegiem czasu coraz trudniej o nie. A to dlatego, że nie ma się z czego cieszyć. Wydaje mi się, że dobrym terminem klasyfikującym dzieło Michaela Haneke byłoby "kino apokalipsy". Rzecz jasna nie chodzi tu o żadne "Pojutrze", czy "2012", ale apokalipsy dusz i norm. Do tej pory nie widziałem filmu, który z takim spokojem, powoli, wręcz anemicznie, ale niesamowicie trafnie, analizował proces, który P. Zimbardo nazwał w swojej książce "Efektem Lucyfera" - jak się rodzi zło.

Tutaj czuć zewsząd atmosferę rewolucji, upadku moralnego i zepsucia i cichego przyzwolenia ze strony społeczeństwa na zło wyrządzane ludziom. I trudno się nie zgodzić z tymi recenzentami, że film ten przedstawia narodziny nazizmu. Bo choć w całej produkcji ani razu nie pada słowo "socjalizm", "nazizm", "rewolucja", czy "Hitler", to nietrudno zauważyć, że reżyser stworzył doskonałe preludium do akordów, które za kilkanaście lat będzie przygrywała historia.

Polecam serdecznie ;]

Odnośnik do komentarza

Na "Białą Wstążkę" też się czaję ;)

 

Grudzień stanął mi pod znakiem Jima Jarmuscha. Najpierw było "Poza prawem", dzisiaj "Inaczej niż w raju". Na początku zmulałem, film wydawał mi się pusty i o niczym. Dopiero w końcówce zrozumiałem że owa pustka to manewr wykonany z premedytacją. Powolne, leniwe i kameralne sceny, wszystkie miejscówki pokazane tak samo. Nawet Floryda potrafi być w tym filmie zadupiem. Smutny i odbierający wszelką nadzieję. Raj Ameryki to mit. Bardzo dobitnie zdemaskowany przez Jarmuscha.

 

8/10

Odnośnik do komentarza

Na "Białą Wstążkę" też się czaję ;)

 

Grudzień stanął mi pod znakiem Jima Jarmuscha. Najpierw było "Poza prawem", dzisiaj "Inaczej niż w raju". Na początku zmulałem, film wydawał mi się pusty i o niczym. Dopiero w końcówce zrozumiałem że owa pustka to manewr wykonany z premedytacją. Powolne, leniwe i kameralne sceny, wszystkie miejscówki pokazane tak samo. Nawet Floryda potrafi być w tym filmie zadupiem. Smutny i odbierający wszelką nadzieję. Raj Ameryki to mit. Bardzo dobitnie zdemaskowany przez Jarmuscha.

 

8/10

 

No, muszę JJ'a nadrobić, bo "Truposz" był genialny.

Odnośnik do komentarza

Obejrzałem w końcu Bękarty Wojny Tarantino.

 

Film jest fenomenalny! Tarantino w najlepszym wydaniu z pierwszej połowy lat 90-tych!. Tym razem bardziej kino gadane (ale pulp fiction) niż akcji (ala kill bill). Przyznam, że jestem bardzo zaskoczony. W zasadzie jak od czasu Jackie Brown Tarantino był dla mnie równią pochyłą, tak teraz znów wrócił do znakomitego poziomu (jestem wyznawcą Wściekłych Psów). Pierwsza scena filmu to wielki hołd dla Sergio Leone. I to nie tylko przez sam tytuł epizodu i jego przebieg ale pracę kamery i mocno natchnione duchem Włocha operowanie ujęciami i ich późniejszy montaż. (chociażby wydłużone do granic nabijanie i zapalanie fajek czy picie mleka :D). I tak wygląda praktycznie pierwsza połowa filmu. Jest to western w odmianie spaghetti osadzony w realiach IIWŚ (bądź jak kto woli stylistyka włoskich filmów wojennych z przełomu lat 70/80 zresztą, z jednego z nich Quentin tytuł zaczerpnął :)). Natomiast druga część od momentu epizodu "Operacja Kino" jest zabawą z konwencją "Parszywej Dwunastki". Przez całość filmu przewijają się bardzo dobre dialogi. W końcu u Tarantino wprost podany problem Mexican Standoff (znowu Leone :)) :D. Świetne operowanie kamerą (np. najpierw scena z Shosanną w oknie, przed wyjściem do hallu kina - i potem od jej wyjścia cała jazda po sali i pełne 360 stopni za Shosaną a następnie powrót na dół do Diane Kruger i towarzyszy - majstersztyk! Tutaj znowu wyraźna inspiracja Leone i też kwintesencja stylu samego Tarantino (patrz jego 'pokój' z "Czterech Pokoi" i tamtejsza praca kamery :) ). O aktorstwie też nie ma co dużo pisać gdyż jest na wysokim poziomie (oczywiście Christopher Waltz przoduje, zaraz za nim Diane Kruger i Till Schweiger - świetne wyraziste postacie). Jedynie podpadł mi Brad Pitt. Jego kreacja jest za bardzo przerysowana. Prędzej w tym filmie widziałbym jego postać Cygana znaną ze "Snatcha".

 

Oceniając ostatecznie daje bardzo mocne 9/10.

W końcu Quentin nakręcił film, do którego z chęcią wrócę jeszcze nie raz.

 

Ps.

Nie ukrywam, że na mój tak entuzjastyczny odbiór tego filmu wpłynęła nadzwyczaj wyraźna w twórczości Tarantino inspiracja stylem i warsztatem Sergio Leone (co było już i wcześniej widoczne (chociażby dedykacja Kill Billa dla Włocha), ale subtelniej ukryte i w mniejszych ilościach podane). Włoski twórca jest osobiście moim ulubionym reżyserem (autoreklama mode on :D - co skończyło się napisaniem pracy magisterskiej o jego westernie - autoreklama mode off :D), więc taka zagrywka ze strony Tarantino musiała mi podejść :P

 

PS 2

 

I Tarantino znowu nie mógł sobie odmówić swojego fetyszu - kobiecych stóp. :D

Odnośnik do komentarza

Szkoda, że Roland Emmerich kręci wciąz ten sam film zmieniając tylko dekoracje. Osobiście nie zauważyłem większych różnic w stosunku do "Pojutrze". W obu filmach występuje wyjątkowo kretyńskie i naiwne zakończenie, przy którym można dostać ataku śmiechu. Niektóre wątki są tak dziecinnie rozwiązane, że aż obraźliwe dla inteligencji widza. Ogląda się tę niby-tragedię bez emocji, skupiamy się wyłącznie na efektach specjalnych, które są jednak bardzo dobre i robią wrażenie swoim rozmachem. Tylko czy tak ma już zawsze wyglądać wysokobudżetowe kino sci-fi? Świetne obrazki z dodatkiem głupiutkiej fabuły. Jesteśmy skazani na Emmericha?

Odnośnik do komentarza

Przestańcie chodzić do kina na jego filmy, to może zmieni schemat. Emmerich nie jest od kina artystycznego, tylko od tzw. komercji. Jeśli jego schematyczne filmy raz za razem zapełniają sale kinowe, no to dlaczego ma zmieniać owe dekoracje? Kasa się zgadza, wszyscy zadowoleni. Za dwa lata następny film katastroficzny, w zależności od tego co będzie w modzie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...