Skocz do zawartości

Południowy kociołek


Rekomendowane odpowiedzi

Obrona środek

 

Ronald Zubar - światowa, 2 sezony, 6 mln. Caen - ostoja i opoka, walnie przyczynił się do zdobycia dwóch mistrzostw kraju. Jedyna słabość, to drastyczna obniżka formy przy napiętym kalendarzu gier, ale go w końcu rozgryzłem i w tym sezonie nie było już niespodziewanych rzutów karnych i czerwonych kartek.

 

Nik Besagno - światowa, 2 sezony, 6 mln. Bologna - drugie ogniwo środka obrony, kiedy razem z Zubarem byli na boisku, to piłka bardzo rzadko wpadała do naszej bramki. Z wielka przyjemnością patrzyłem, jak rozwija się ten zawodnik.

 

Damien Perquis - reprezentacyjna, 1 sezon, 2,8 mln. Wigan - duża niespodzianka, spodziewałem się, że będzie niezłym dublerem, a on jeszcze w wieku 27 lat rozwinął się na bardzo mocnego obrońcę. Godnie zastępował Zubara, bądź Nika Besagno.

 

Sean Kelly - regionalna, 1 sezon, 2,2 mln. Brighton - po nim z kolei spodziewałem się dużo więcej. Jednak mały wzrost i słaba skoczność dyskwalifikowały go jako środkowego obrońcę. Częściej występował na prawej obronie, bądź defensywnej pomocy, ale tam również nie czuł się najlepiej.

 

Rodolphe K'Bidi - regionalna, 7 sezonów, za darmo CA Bastia - wielki sentyment mam do tego zawodnika, który jest ze mną od początku mojej kariery. Miał momenty wspaniałej gry, by za chwilę popisać się beznadziejnymi meczami. W tym sezonie nie miał większych szans na miejsce w pierwszym składzie, a jak już był na boisku to... lepiej przemilczeć.

 

Obrona lewa

 

Bruno Moreira - światowa, 5 sezonów, 110 tys. Porto B - środkowy obrońca "przerobiony" niegdyś na lewego. Na początku grał słabo, psioczył, że mu pozycja nie odpowiada, ale byłem konsekwentny i z braku innych możliwości stawiałem go na lewej stronie. Po początkowym przetarciu stał się najlepszym moim zawodnikiem - wiele razy gracz meczu, mnóstwo asyst, a w tym roku najwyższa ligowa średnia. Wielkie kluby oferowały za niego 15 mln., ale nie miałem zamiaru pozbywać się go nawet za trzydzieści...

 

Aurelien Boche - krajowa, 6 sezonów, 12 tys. Cherbourg - nigdy nie przekonywał mnie ten zawodnik, pełniąc rolę "wiecznego" rezerwowego. Jednak zawsze spisywał się więcej niż poprawnie, a dwa ostatnie sezony były najlepsze w jego karierze. Bez obaw wstawiałem go za Moreirę, aby ten mógł czasem odsapnąć.

 

Obrona prawa

 

Albin Ebondo - światowa, 1 sezon, 11 mln. Toulouse - miał być ostatnim brakującym ogniwem w mojej układance. Niestety, na początku rozgrywek złapał poważną kontuzję i nie zobaczyliśmy go już w tym sezonie. Szkoda, wielka szkoda, nie mówiąc już o astronomicznej kwocie, jak na obrońcę, wyrzuconej w błoto.

 

Franc Mantigou - krajowa, 5 sezonów, 975 tys. Angers - bardzo zasłużony piłkarz dla naszego klubu. Przez wiele lat był filarem środka obrony. W tym sezonie częściej występował na boku, ale i tutaj spisywał się bardzo poprawnie. Niestety, lata lecą i miał to być dla niego ostatni sezon w Toulonie.

Odnośnik do komentarza

Defensywna pomoc

 

Roger (świeżo po kontuzji) - reprezentacyjna, 2 sezony, 7 mln. Lens - szybko stał się ulubieńcem naszego klubu. Piłkarz bardzo wszechstronny, strzelał dla nas ważne bramki w poprzednim sezonie. W tym zabrakło go w najważniejszych meczach i nie miał kto błysnąć zaskakującym strzałem z dalszej odległości. Zawodnik nieodzowny w taktyce z trzema defensywnymi pomocnikami.

 

Anthony Grant - krajowa, 4 sezony (z przerwą na epizod w Burnley) 4 mln. Burnley - kiedyś nie przedłużył z nami kontraktu i wrócił do Anglii. Ale tylko na rok, ponieważ nie wahałem się wydać sporej sumy, aby sprowadzić go z powrotem do Toulonu. W obranej taktyce był mi bardzo potrzebny, potrafił dokładnie rozegrać piłkę i łatał wszystkie dziury przed linią obrony. Wystawiany z powodzeniem również na prawej obronie. Jeszcze żeby mu się chciało więcej po boisku biegać...

 

Remi Gomis - krajowa, 1 sezon, 400 tys. Laval - wielkie zaskoczenie! Miał być ostatnim zmiennikiem, a tymczasem bardzo szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Zrobił duże postępy, a jego waleczność i pracowitość była godna podziwu. Nawet w taktyce 4-1-4-1, którą stosowałem pod koniec sezonu, właśnie jego ustawiałem za czterema ofensywnymi pomocnikami.

 

Michele Pazienza - krajowa, 2 sezony, 2,4 mln. Marseille - nie mógł przebić się w Marseille, więc przygarnąłem go z otwartymi rękami, a on odpłacił się bardzo dobrą grą. Solidny zawodnik, mocny punkt drużyny, jego nota jest nieco obniżona, ponieważ grywał na prawej obronie, gdzie nie czuł się najlepiej.

 

Yann Youffre - krajowa, 3 sezony, 325 tys. Guingamp - w poprzednim sezonie średnia 7,57, w tym roku miał słabszy początek i z nadmiaru bogactwa przestałem na niego stawiać. Może co drugi sezon łapie najwyższą formę?

 

Franc Amptil - krajowa, 1 sezon, 2 mln. Geugnon - melodia przyszłości, nie zrobił oszałamiających postępów, ale pokazał, że drzemie w nim duży potencjał. W następnym sezonie miałem częściej na niego stawiać.

 

Ofensywna pomoc środek

 

Filipe Falardo - światowa, 7 sezonów (od początku), 5 tys. O. Moscavide - okrzyknięty następcą Deco długo nie spełniał oczekiwań. Pomimo sporych umiejętności jego średnia oscylowała w pobliżu 7 punktów, mało było asyst i strzelonych goli. Trzeba dodać, że wcześniej dużo grał na lewym skrzydle i może niezbyt mu się to podobało. Dopiero w tym sezonie nastąpiła eksplozja jego niewątpliwego talentu, kiedy przestawiłem go na taką pozycję. Strzelił 10 goli, zaliczył kilka asyst i dyrygował naszymi poczynaniami przed polem karnym przeciwnika.

 

Skrzydłowi

 

Grali mało, ponieważ moja taktyka nie przewidywała dla nich miejsca na boisku. Dopiero zmiany podczas meczu stwarzały im szansę pokazania się, co wykorzystywali z dobrym skutkiem.

 

Wesley Verhoek - krajowa, 4 sezony, za darmo Ado Den Haag - kiedyś najlepszy nasz zawodnik. Ale zmieniłem taktykę i Wesley przestał grać, stając się typowym "zapchaj dziurą". Cóż, przyjdzie nowy trener, to dostanie swoją szansę.

 

Benjamin Leclerc - krajowa, 2 sezony, za darmo Nantes - zapowiadał się na znakomitego skrzydłowego, jednak długotrwała kontuzja zahamowała rozwój jego kariery. Często był zmiennikiem Falardo i potrafił strzelić nam gola. Jakoś nie przekonuje mnie jego gra i żałuję, że go nie sprzedałem, kiedy jakiś włoski klub oferował mi kilka milionów.

Odnośnik do komentarza

Napastnicy

 

Hugo Almeida - światowa, 5 sezonów, 2,7 mln. Lecce - to chyba najlepszy zawodnik Toulonu za mojej kadencji w tym klubie. Jedyny napastnik, który potrafił mnie zaskoczyć czymś wyjątkowym - niesygnalizowanym strzałem, niekonwecjonalnym zwodem. Mistrz, po prostu mistrz!

 

Collins John - reprezentacyjna, 3 sezony, 7,5 mln. Leeds - wszechstronny, partner Almeidy przez 3 ostatnie sezony. Strzelał bardzo ważne bramki w Lidze Mistrzów i zaliczał sporo asyst, piłkarz na którego można było liczyć w meczach o wielką stawkę.

 

Brett Pitman - reprezentacyjna, 1 sezon, 5,5 mln. Rotherham - typowy egzekutor, jeśli trzeba było rozegrać piłkę to nie był już tak błyskotliwy jak pod bramką. Miał okres życiowej formy, kiedy sam wygrywał nam mecze, jednak nie potrafił jej ustabilizować przez cały sezon.

 

Petar Kolev - krajowa, 2 sezony, 2,8 mln. Lazio - miał wspaniały poprzedni sezon, co zaowocowało nowym lukratywnym kontraktem. Jednak w tym sezonie osiadł na laurach, myśląc zapewne, że będę mu płacił za bezbarwną grę. Miałem go odstrzelić, jak tylko znalazłby się poważny kupiec.

 

Ivan Vuković - krajowa, 2 sezony, 3,7 mln. Ferrol - bardzo waleczny i szybki zawodnik, który stanowił ważne ogniwo w mojej kadrze."Vuko" to specyficzny piłkarz, niewątpliwie drzemie w nim duży potencjał, co pokazał w końcówce poprzedniego sezonu, kiedy praktycznie sam zapewnił nam mistrzostwo. Potrzebuje on jednak regularnej gry, aby dojść do optymalnej formy, toteż trudno mu było pokazać się z dobrej strony w tym roku, kiedy konkurencja w ataku jest bardzo duża.

Odnośnik do komentarza
Że też Ci się chce na Metallicu grać :-)

Bo ja stary jestem i przyzwyczajeń swoich już nie zmienię... :]

 

Skład masz full wypas, jakieś wzmocnienia?

A tego to nie wiem, trzeba zapytać nowego trenera.

 

------------------------------------------------------------

 

Nadeszły w końcu dni, które miały zadecydować o mojej przyszłości. Pierwsza delegacja przyszła z mojego dotychczasowego klubu, więc z sentymentu i dla zasady wypadało ich wysłuchać. Na oferowaną pensję 140 tys. nie miałem zamiaru się zgodzić, rozumując logicznie, że menedżer takiego formatu jak ja ( :] ... :> ) zasługuje na dużo więcej. Poza tym postawiłem twardo warunek o rozbudowie stadionu, co było dla mnie ważniejszą sprawą, aniżeli godziwe zarobki. Niestety, nie doszliśmy do porozumienia, zarząd dalej kierował się zawężonym myśleniem i ugruntował mnie w przekonaniu, że Toulon zawsze pozostanie prowincjonalnym klubem. Tak oto zakończyła się moja przygoda w Sportingu Toulon de Var, gdzie przeżyłem wiele pięknych chwil i zapisałem się w kartach historii tego klubu na wieki…

Zostało mi tylko pożegnać się z drużyną:

- Nie beczeć mi tu jak panienki, które cnotę straciwszy jelenia szukają, który by ich przygarnął wraz z dzieciem poczętym. Chłopy z was, czy baby rozlazłe? Wziąć się w garść i nową kartę w historii klubu zapisać, bo przecież w piłkę grać potraficie i żaden mój następca nie będzie w stanie spieprzyć tego, co razem zbudowaliśmy. Na zawsze w sercu moim Toulon mieszkać będzie!

 

Po dwóch dniach hucznego pożegnania przybyli wysłannicy z Realu, którzy złożyli bajeczną ofertę, dając mi 85 mln. na transfery i pensję w wysokości 160 tys. Chciałem zagrać na zwłokę, mając jeszcze w zanadrzu wizytę Barcelony, ale tym razem wysłannicy królewscy wyczuli pismo nosem i uprzejmie, acz stanowczo poprosili o szybką odpowiedź. Oczywiście pensja mi nie odpowiadała i wywindowałem ją do 210 tys., na co „Królewscy” bez zbędnych targów ochoczo przystanęli. I tym sposobem zostałem nowym trenerem wielkiego Realu Madryt, który gnił gdzieś w środku ligowej tabeli, a to nie przystoi tak znakomitemu klubowi.

Odnośnik do komentarza
straciłeś czytelnika...

Nie ma za co!

------------------

 

 

Dobrze pamiętam swój początek kariery, kiedy przychodziłem do Toulonu jako nikomu nieznany trener. I ten ciepły, śródziemnomorski poranek, ten mały stadion, te trybuny…

 

Jest piękny lipcowy poranek. Wchodzę na główną płytę boiska równą jak stół, oddychając rześkim letnim powietrzem. Uwielbiam te kameralne obiekty! Jak zapełnić ten stadion, sprawić, aby stał się bijącym sercem regionu, południowym kociołkiem, gdzie rywalom wychodzącym z tunelu drżałyby łydki?

Podnoszę w górę wzrok… wokół puste trybuny, cyk,cyk,cyk,cyk,cyk, zapach świeżo skoszonej trawy, niedługo pierwszy poranny trening.

Piłka jak narkotyk, jestem w swoim żywiole.

 

A teraz wchodzę na legendarną płytę boiska Santiago Bernabeu i wzrokiem objąć nie mogę tego kolosa. Czy czuję tremę, czy mam obawy przed wielką odpowiedzialnością jaka na mnie ciąży? Nic z tych rzeczy, rozpiera mnie duma i zapał do pracy, aby jak najszybciej wywindować ten wielki klub na same szczyty, tam, gdzie jego miejsce i przeznaczenie.

 

Wchodzę do szatni, gdzie grupa dwudziestu kilku zawodników z zaciekawieniem przygląda się nowemu trenerowi. Jaki będzie, jakie metody zastosuje, co od nas będzie wymagał? Szybko rozwiałem ich wątpliwości, jasno i wyraźnie przedstawiając zasady obopólnej współpracy:

 

- Grać dla tak znakomitego klubu to wielki zaszczyt i misja, którą trzeba spełniać co niedziela, kiedy wszyscy kibice oczekują tylko jednego – zwycięstwa. Klub jest stworzony do wielkich czynów i musi walczyć bez przerwy o najwyższe trofea. Ażeby to było możliwe, muszą w nim grać piłkarze wojownicy o charakterze zwycięzców, którzy nigdy nie zaakceptują porażki, którzy w najtrudniejszych chwilach pociągną zespół, aby nieuchronna wydawać by się mogło przegrana zamieniła się w kolejny sukces. I ja takich piłkarzy znajdę, takich będę miał!!!

 

 

---------------------------------------------------------------------KONIEC------------------------------------------------

 

 

 

Będzie epilog…

Odnośnik do komentarza

Brawo... Piękna kariera, choć szkoda braku sukcesów w LM. Mi się udało z Jeną ten cholerny Bayern kiedyś przejść (fartem - przyznam :) ) i potem było łatwiej, bo w finale czekało Porto...

 

Fantastyczne sukcesy, rewelacyjny klimat który ewaluował przez cały czas i pod koniec osiągnął nieosiągalny dla wielu poziom. Szkoda, że nie chciałeś sprawdzić zasady: do trzech razy sztuka.

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję za miłe słowa…

Willow> motywacja spadła do zera, więc nie było sensu się męczyć.

-------------------------------------------------------------------------------

 

Epilog

 

- Gdzie papier? Nie ma papieru!?! To czym ja sobie… Do jasnej cholery, czy ja muszę porządku w nowym klubie zaczynać od du… od dołu? Niby Real, a najprostszych rzeczy przypilnować nie mogą.

Nagle, jakby zza światów, może zza ściany, albo całkiem blisko, usłyszałem głos:

- Wenger, wracaj do bazy!

No tak, od razu zrozumiałem. Przecież spełniałem tutaj tylko swoje zadanie, jedno z wielu…

- Jak to? Teraz? Przecież dopiero zacząłem…

- A co ty myślałeś, że ci „stary” pozwoli te miliony w Realu wydawać i ogrywać wszystkich, kogo popadnie? Nie za lekką pracę sobie znalazłeś, co? Transportuj się szybko, bo poważne sprawy w firmie się szykują, wszyscy chodzą jacyś spięci i zamyśleni…

- Ale którędy? Przecież w kiblu siedzę, sraczki dostałem przed pierwszym meczem ligowym. Wiesz, jaka tutaj presja, pełne trybuny, ludzie oczekują…

- Nie marudź! A skąd ja mam wiedzieć którędy? Ja tylko w dyspozytorni pracuję, ty siedzisz w tym Matrixie, więc pomyśl. Może przez muszlę klozetową?

- K***a!!! Też mi pomysł! Ale trudno, innego wyjścia nie widzę. Tylko wodę spuszczę… Nie ma wody… K***a, nie ma wody!!! Real, psia jego mać! Niech szlag trafi tą osraną muszlę! Ble..

 

Chlast!

 

Podróż na szczęście była krótka, w biurze sami znajomi… No, ale to już temat na zupełnie inne opowiadanie.

 

--------------

 

Nie odmówiłem sobie przyjemności wydania tych 90 milionów, a nie było to łatwe, ponieważ korzystałem jedynie ze swojej listy życzeń, nie ruszając żadnego piłkarza z Toulonu. Do Realu zawitał nawet Jakub Błaszczykowski, który szalał na prawym skrzydle. W sparingach zmiotłem wszystkich, łącznie z Bayernem, pokonując między innymi Toulon, Lyon, St.Etienne, At. Madryt. Liga byłaby pewnie spacerkiem... A Toulon? Cóż, nowa miotła wprowadziła klasyczne 4-4-2, do którego moi zawodnicy nigdy nie byli przekonani. Po czterech meczach tylko jedno zwycięstwo i trzy porażki. Smutne, może przemielę jeden sezon i wrócę wyprowadzić ich znowu na właściwą ścieżkę?

 

 

Dziękuję wszystkim tym, którzy czytali i komentowali, tym, którzy tylko czytali, dziękuję również kolekcjonerom screenów i tym, którzy na starym forum tylko nabijali sobie posty w stylu: „Fajny opek…”. Pisanie sprawiało mi wielką przyjemność, a pochlebne opinie jeszcze bardziej mobilizowały do pracy i pobudzały moją wyobraźnię. Jeszcze raz wielkie dzięki i do zobaczenie niebawem!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...