Skocz do zawartości

Południowy kociołek


Rekomendowane odpowiedzi

Cienias... ;)

--------------

 

Następny mecz ligowy był tylko nieistotnym epizodem przed rewanżem z Bayernem. Przeciwko Lens wystąpili rezerwowi rezerwowych obrońców i, dla równowagi, Brett Pitman w ataku, który nie był przewidziany w wyjściowej jedenastce na Monachijczyków.

 

31.03.2012. Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Lens

W meczu zarysowała się lekka przewaga mojego zespołu, ale nie byłoby z niej nic, gdyby w naszych szeregach nie było Bretta Pitmana. Dwa razy był tam, gdzie powinien w polu karnym i dał nam bezpieczne prowadzenie. Kłopoty zaczęły się dopiero wtedy, kiedy Anglik z lekkim urazem musiał opuścić boisko. Na szczęście gościom brakło czasu na wyrównanie i odnieśliśmy cenne zwycięstwo.

 

I liga – 33 kolejka

Toulon[1] – Lens[9] 3:2 (1:0)

36’ – Pitman 1:0

49’ – Pitman 2:0

66’ – Nieto 1:2

80’ – Vuković 3:1

90’ – Briand 3:2

 

Widzów: 6703

Gracz meczu: Pitman 8

Notes: Pitman królem pola karnego, miszcz, prawdziwy miszcz!

 

 

Nie dane mi było spokojnie przygotowywać rewanżowego meczu z Bayernem, gdyż nazajutrz dostałem ofertę, która była tak ekscytująca, że całą noc nie mogłem z emocji zmrużyć oka. Oto sam prezes wielkiego Realu Madryt Florentino Perez przedstawił mi konkretną ofertę, pragnąc, aby wziął we władanie królewski klub i wywindował go tam, gdzie jego miejsce. Pomimo ogromnego podniecenia, spokojnie odparłem mu, że nie czas teraz na takie rozmowy, ale chętnie możemy do nich wrócić po zakończeniu sezonu. Perez zgodził się bez wahania… wielki klub poczeka na wielkiego wodza! ;)

 

Niebywałym refleksem popisali się włodarze rodzimego klubu, którzy natychmiast przedstawili mi swoją ofertę przedłużenia kontraktu, pragnąc, aby dalej prowadził Toulon do wielkich sukcesów. Również zbyłem ich, oświadczając, że rozmowy podejmę dopiero po zakończeniu sezonu.

 

Notes: Szykuje się wspaniałe zakończenie mojej kariery…

Odnośnik do komentarza

Wiatr wzmógł się do tego stopnia, że konary pobliskich dębów zaczęły stukać złowieszczo o framugi okien, za którymi wielki wódz kończył właśnie odprawę wojenną. Wenger zwykł trzy odprawy w dzień bitwy robić, ale jego doradca Tahamata, zarówno w boju, jak i piśmiennictwie biegły, odradzał mu, błagając, że znuży to jego rycerzy i lepiej będzie do szatni ruszyć, aby czasu więcej na założenie zbroi było. Tymczasem zdyszani gońce, wysłani daleko w pole, z nowinami przyjeżdżali:

 

- Panie, Niemce idą!

 

Rzeczywiście, tumany kurzu wznoszące się za widnokręgiem wskazywały na potężną armię idącą ku Toulonowi. Po chwili można było zobaczyć pierwsze chorągwie łopocące na wietrze i czarną falę licznego wojska, wyłaniającą się leniwie zza horyzontu.

 

- Jakiego patrona dzisiaj mamy? – zapytał król, obejmując ponurym wzrokiem ten widok.

 

- Roberta Kubicy, panie…

 

- A więc dzień Św. Roberta będzie ostatnim dla jednej z chrześcijańskich armii, które zetrą się ze sobą na tych polach. Oby odwagi i męstwa wam nie zabrakło. Wiecie, że na bój straszliwy idziecie, ale z ochoczym sercem idźcie, aby wróg znienawidzony już nikomu żadnych krzywd nie zadał!

 

28.03.2012. Środa

Liga Mistrzów: Toulon - Bayern

To my musieliśmy zaatakować i wroga śmiałą szarżą zaskoczyć. Jednak rycerstwo niemieckie, w stalowe zbroje okute, na koniach stalą osłoniętych, nie ugięło się przed naszym pierwszym atakiem… Ani za drugim, ani za trzecim też nie… Nasz miecze i oszczepy odbijały się od żelaznej zbroi jak od skały i nijak nie mogliśmy Niemcowi do skóry się dobrać. Zmieniałem taktykę, chorągwie na skrzydła przerzucałem, potem do środka, ale nic nie pomagało. W końcu hufce samego Pitmana w pole wysłałem, sądząc, że szalę zwycięstwa na nasza korzyść przechylą. Już byliśmy blisko, już Falardo chorągiew wrogą w ręku trzymał, już miał siąść na konia i z triumfalnym śpiewem ku mnie podążyć, ale wściekli Niemce, podwójną siłę w sobie zbierając, nie pozwolili na żadne straty i wnet swój sztandar odbili. Miał też Pitman swoja szansę, ale zamachnąwszy się mieczem na samego mistrza, krzyż na jego piersi zobaczył i odszedł od złego zamiaru, bo jakże to na świętość rękę podnosić? I tak minęła bitwa, która była wydarzeniem na całą Europę i bieg historii miała zmienić. Obie armie jednak, pomimo męstwa i odwagi wielkiej, nie potrafiły przeciwnika pokonać i pogodzone z nierozstrzygniętym wynikiem bitwę zakończyć postanowiły.

 

Liga Mistrzów – 1/4 finału [2/2]

Toulon – Bayern 0:0

 

Widzów: 9880

Gracz meczu: Hargreaves 8

Notes: Rywale nieoczekiwanie wyszli defensywnym ustawieniem, co kompletnie zbiło nas z tropu. Nie mogliśmy nic zrobić, nie pomogły żadne zmiany i po raz drugi zostaliśmy wyeliminowani przez Bayern, który w ostatnich czterech latach trzy razy wygrywał Ligę Mistrzów.

 

 

- Panie, nie tak przecież pod Grunwaldem było. To my powinniśmy wygrać, my…

 

- Widzisz giermku… Tak to jest, jak jakiś oszołom grający w Fm-a zaczyna w dziejach historycznych grzebać…

Odnośnik do komentarza
Na zakończenie kariery weź ten Real - ustal ze 3 sparingi z Bayernem i weź na nich srogi rewanż - potem możesz skończyć opka :)

O to, to, to... :)

-------------------

 

Ponure gęby po nieudanej bitwie trza było szybko rozweselić, toteż chyżo do karczm ruszyliśmy, aby smutek w kuflach pełnych złocistego miodu zatopić. A mój lud nic sobie nie miłował bardziej, niżeli dobre jadło i popitek przedni, a i dziewkami wszetecznymi nigdy nie wzgardzał, dbając, aby zabawa milsza ciału i duchowi była.

Ale bić się trzeba było, bo jakże to bezczynnie siedzieć i patrzeć jak miecz rdzewieje, jak brzuch rośnie od tej bezczynności i ręka drży z nadmiaru trunków wszelakiego rodzaju wypitych? Jednak chęci nie było, z musu na bój szli rycerze moi, ale mimo wszystko wycinali w pień nieroztropnych wojów, którzy ośmielili się nasz błogi odpoczynek naruszyć…

 

I liga – 34 kolejka

Marseille[11] – Toulon[1] 0:1 (0:0)

62’ – Falardo 0:1

 

Widzów: 57457

Gracz meczu: Pazienza 9 (def. pom.)

 

.......

 

I liga – 35 kolejka

Toulon[1] – Auxerre[8] 1:0 (0:0)

83’ – Almeida 1:0

 

Widzów: 6148

Gracz meczu: Jorquera 9 (br. gości)

Notes: Ciułanie po 1:0 to mój znak rozpoznawczy. Wrócili dwaj kluczowi obrońcy i w trzech ostatnich meczach nie straciliśmy bramki. Lyon w końcu zaczął tracić punkty i na trzy kolejki przed końcem mamy 7 punktów przewagi. Wystarczy jedno zwycięstwo… Damy radę!

Odnośnik do komentarza
Wrócili dwaj kluczowi obrońcy i w trzech ostatnich meczach nie straciliśmy bramki

To żem se wykrakał... :doh!:

-----------------------------

 

Liga Mistrzów – Półfinały

Chelsea – Bayern 2:0 0:2 k. 5:4 :clap:

Juventus – Arsenal 2:3 2:2

 

PUEFA – Półfinały

Liverpool – Man Utd 0:0 2:2

Roma – Tottenham 2:2 1:0

 

 

 

28.04.2012. Sobota

Mecz mistrzowski: Nantes – Toulon

Musieliśmy odłożyć świętowanie o tydzień, ponieważ przeciwnik ani myślał ułatwiać nam zadania i szybko pozbawił nas jakichkolwiek złudzeń. Zagraliśmy bardzo słaby mecz, rozkojarzona obrona dawała łatwo wywozić się w pole i tradycyjnie Gueye nękał nas niebezpiecznymi strzałami. W końcu musiało dojść do tego, co wisiało już od początku meczu. Napastnik gospodarzy dwa razy świetnie znalazł się w polu karnym i bezlitośnie wykorzystał naszą niefrasobliwość w kryciu, pewnie pokonując Llorisa strzałami z bliskiej odległości. Próbowałem coś zmienić, mobilizować zespół w przerwie ostrymi słowami, ale niewiele to dało. Dopadło nas zapewne typowe znużenie końca sezonu i jeśli chcemy świętować mistrzostwo na własnym boisku, musimy zagrać z większą determinacją. A może zawodnicy podświadomie odpuścili mecz, ostrząc sobie apetyty na prawdziwą fetę u siebie?

 

I liga - 36 kolejka

Nantes[8] - Toulon[1] 2:0 (2:0)

19’ – Gueye

27’ – Gueye

 

Widzów: 33591

Gracz meczu: Gueye 9

Notes: Tradycyjnie trudny przeciwnik i tradycyjnie Gueye strzela nam bramki. Cóż, trzeba pomyśleć jak ograć Bordeaux, aby w ostatniej kolejce nie było horroru.

Odnośnik do komentarza

Na godzinę przed meczem rozbłysły jupitery, które nieopatrznie rozświetliły instrumenty orkiestry dętej, chyłkiem przemykającej przez boczny sektor północnej trybuny. Grajkowie, schowani w kotłowni, mieli na koniec meczu czekać i dopiero w razie zwycięstwa na płytę boiska wymaszerować. Szampany na polecenie prezesa mroziły się w najodleglejszej piwnicy klubowego budynku, a sala balowa w najlepszej restauracji Toulonu była zarezerwowana incognito – wszystko po to, aby nie zapeszyć tego meczu żadnymi widocznymi przygotowaniami do zwycięskiej fety…

 

05.05.2012. Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Bordeaux

Presja wyniku chyba powiązała nogi moim zawodnikom, którzy kompletnie zapomnieli jak się gra w piłkę. Nie mogli przeprowadzić żadnej sensownej akcji, a na dodatek odpuszczali krycie im bliżej bramki byli nasi przeciwnicy. Zaczynałem się zastanawiać, czy to nie czasem ukartowana gra przeciwko mojej osobie i całemu klubowi, ale szybko syndrom ligi polskiej odrzuciłem jako absurdalny – przecież byliśmy we Francji. Goście, wykorzystując naszą nieoczekiwana niemoc, wyszli spokojnie na prowadzenie po strzale Wagnera Love'a i nic nie zapowiadało zmiany przebiegu meczu. Na szczęście w dość dziwny i zagadkowy sposób obrońca przyjezdnych Insou podał piłkę Almeidzie, a ten ochoczo skorzystał z prezentu i wyrównał stan meczu. Nic to nam jednak nie dawało, aby zapewnić sobie mistrzostwo, musieliśmy wygrać.

 

W przerwie wpadłem do szatni jakby mnie piorun w skroń uderzył:

 

- Kurrrrrrrrrrwaaaaaaaaaaa!!!!!! Co to jest do jasnej cholery!?! Zwieracze wam się zakleszczyły i srakę w portki robicie? Chłopy jesteście, czy dupy krajcowe, które trzęsą się przed ostatnim piernięciem, hę!?! – Ściany w szatni popękały, żyrandol spadł na podłogę, a ja jeszcze nie skończyłem i wyciągając znienacka swój miecz błyszczący, rzekłem – widzicie ten miecz, który niejednego znamienitego rycerza położył, który pod Londynem sam stawił czoła całemu oddziałowi Astonvillaków, ostrze jego żadnego tchórza nie oszczędzi, który po kątach się chowa, zamiast na wroga ruszyć i zamienić ten bój w zwycięstwo, które oznaczyłoby koniec wojny i nastanie pokoju wiecznego… Amen.

 

Po przerwie zobaczyliśmy zespół Toulonu całkowicie odmieniony. Przeciwnika zaskoczyła taka odmiana i zanim się spostrzegł, musiał grać w „dziesiątkę”, po tym jak Planus sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Johna. Mieliśmy ułatwione zadanie i skrzętnie je wykorzystaliśmy. Najpierw Grant umiejętnie wykorzystał dośrodkowanie Falardo, a w końcówce meczu tenże Falardo zakończył indywidualną akcję Johna.

Trybuny szalały, a po ostatnim gwizdku sędziego rozpoczęła się po kryjomu przygotowywana zwycięska feta. Sztuczne ognie wystrzeliły w górę, podobnie jak butelki zmrożonego szampana, zniesiono mnie na rękach, całowano moje stopy, portrety ozdabiano kwiatami itd. itd...

 

Toulon po raz drugi z rzędu mistrzem Francji!!!

 

I liga – 37 kolejka

Toulon[1] – Bordeaux[10] 3:1 (1:1)

13’ – Love 0:1

36’ – Almeida 1:1

68’ – Grant 2:1

84’ – Falardo 3:1

 

Widzów: 5315 ??? ( połowa stadionu, tak mam przez cały sezon)

Gracz meczu: Falardo 9

Notes: Zwycięstwo nie cieszy tak, jak w poprzednim sezonie. Czas odchodzić...

Odnośnik do komentarza

Dzięki...

----------

 

Zaraz po meczu dorwał mnie dziennikarz lokalnej gazety i poprosił o krótki wywiad. Nie miałem zamiaru tracić czasu na zbędne wywody, ale był tak nachalny, że w końcu zgodziłem się zamienić z nim kilka zdań.

 

- Podobno nie przedłużył pan do tej pory kontraktu z Toulonem. Czy to oznacza, że szykuje się pan do zmiany otoczenia?

 

- Nie zaprzeczam i nie potwierdzam. Dałem sobie krótki czas do namysłu i decyzję podejmę niebawem… Pamiętam, jak kilka lat temu przychodziłem tutaj jako nikomu nieznany trener. Dzięki ogromnej pracy i zaangażowaniu zdołaliśmy z malutkiego klubu zrobić potęgę na miarę europejską. Ale pewien etap się kończy, klub się nie rozwija, mały stadion nie pozwala na czerpanie godziwych zysków ze sprzedaży biletów, a na dodatek w tym sezonie i tak nie było widać tłumów na trybunach. Jestem wypalony, z tymi zawodnikami nie osiągnę już nic więcej. Próbowaliśmy podbić Ligę Mistrzów, ale dwa razy stanął nam na drodze Bayern Monachium. Moje odejście będzie jak najbardziej logiczne i mam nadzieję, że nowy menedżer nie zepsuje tego, co zbudowałem.

 

- Niektóre gazety łączą pana osobę z samym Realem Madryt…

 

- Poprowadzenie tak znakomitego klubu byłoby dla mnie prawdziwym wyzwaniem i ukoronowaniem mojej dotychczasowej kariery trenerskiej. Nie ma ani jednego trenera na świecie, który by nie marzył o tej posadzie. Zdaję sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności, jaka ciążyłaby na mnie, ale jestem gotów na podjęcie tego trudnego zadania. To wielki zaszczyt zasiąść za sterami tak utytułowanego klubu.

 

- Nasi kibice będę zawiedzeni… Na zawsze pozostanie pan w ich sercach!

 

- No cóż, zawsze z sentymentem będę tutaj wracał. A kiedy po raz ostatni zamknę za sobą drzwi do szatni, zapewne uronię niejedną łzę – przecież tutaj był mój dom, tutaj była moja piłkarska rodzina. Eh… takie są koleje losów, coś się kończy i coś się zaczyna….

 

- Dziękuję panu za szczerą rozmowę i życzę powodzenia w dalszej karierze. Jesteśmy wdzięczni za wszystkie sukcesy i nie zapomnimy nigdy tego, co pan dokonał dla naszego klubu!

 

Mój wywiad wywołał prawdziwą burzę w drużynie. Jedni mieli jeszcze nadzieję, że ich nie zostawię, drudzy nie kryli oburzenia i twierdzili, że skoro nie jestem lojalny wobec klubu, to lepiej będzie jak odejdę. Inni z kolei sami przebąkiwali o odejściu, skoro ich ulubiony menedżer odchodzi. Cóż, z wielką uwagą będę śledził dalsze losy tego klubu…

Odnośnik do komentarza
Czuję, że będzie kontynuacja...

To źle czujesz, panocku...

---------------------------------

 

Na ostatnie spotkanie ze zdegradowaną Bastią nie polecieliśmy samolotem, bo to za krótka podróż by była. Statkiem na Korsykę popłynęliśmy! A co? Chcieliśmy mieć dużo czasu na wzajemne pożegnania, nocne Francuzów rozmowy, świętowanie, picie, całowanie… i kto tam raczy wiedzieć, co jeszcze ze sobą chcieliśmy robić. Kapitan statku, nie wiedzieć czemu :| , nakazał wszystkim nosić przez 24 godziny na dobę kamizelki ratunkowe i zakazał wnoszenia na pokład niezliczonej ilości kartonów z szampanem, bo statek niebezpiecznie przechylał się już na jedną stronę.

Nie wiem jak dopłynęliśmy, nie wiem jak przebiegał ten mecz, ale skoro wygraliśmy, to moi zawodnicy rozróżniali jeszcze skórzaną piłkę od głowy przeciwnika, a boiskowy zegar od piłkarskiej bramki.

 

I liga – 38 kolejka

Bastia[20] – Toulon[1] 1:3 (1:2)

17’ – Berlin 1:0

20’ – Falardo 1:2

39’ – Falardo 1:2

74’ – Verhoek 1:3

 

Widzów: 11817

Gracz meczu: Falardo 9

Notes: Przyszło dwa razy więcej widzów, niż u nas na mecz decydujący o mistrzostwie. Bug jakiś zapewne, w tym sezonie straciłem mnóstwo pieniędzy z tytułu sprzedaży biletów, ponieważ mój stadion był zapełniany jedynie do połowy.

 

 

Po meczu nastąpiły nieoczekiwane trudności z powrotem, bo partia " Zielonych" nie chciała dopuścić, abyśmy wypłynęli z portu. Przykuli się łańcuchami do dzioba, a klucze od kłódek wyrzucili w morze. Nawet chciałem użyć swego nieśmiertelnego miecza, aby załatwić całą sprawę, ale kapitan statku wpadł na lepszy pomysł.

 

- A niech sobie płyną, wykorzystamy ich jako żywą przynętę dla rekinów, na które będziemy polować.

 

Jednak przynęty nie trzeba było - rekiny powyzdychały wszystkie z nadmiaru toksycznych substancji wydzielanych co rusz z naszych organizmów.

 

- Po co te cziłowieki na mosze sie pchajooom, jak choroby morśkiej nie snoszom. Widać, żie to lekarsztwo nic na nich nie dziiiała - podsumowały naszą podróż dwie mewy kiwające się na maszcie, opróżniając resztki tajemniczego płynu z butelki po szampanie...

Odnośnik do komentarza

Obudziłem się po niewiadomo jakim czasie i z potwornym bólem głowy zbiegłem kupić poranne gazety i świeżą maślankę, której natarczywie domagał się mój organizm. Rozsiadając się wygodnie na parkowej ławce, zajrzałem na sportową stronę dziennika, gdzie po raz ostatni z wielką przyjemnością ujrzałem swój klub na szczycie ligowej tabeli:

 

Lique 1 – Sezon 2011/2012

 

|Poz| Zespół	  | M   | Z  | R  | P   | ZdG| StG | R.B. | Pkt| 
| 1.| Toulon	 M| 38  | 26 | 7  | 5   | 65 | 28  | +37  | 85 | 
| 2.| Lyon		| 38  | 21 | 12 | 5   | 53 | 32  | +21  | 75 | 
| 3.| Monaco	  | 38  | 22 | 8  | 8   | 63 | 37  | +26  | 74 | 
| 4.| Toulouse	| 38  | 19 | 11 | 8   | 62 | 43  | +19  | 68 | 
| 5.| St. Etienne | 38  | 19 | 8  | 11  | 64 | 40  | +24  | 65 | 
| 6.| Rennes	  | 38  | 17 | 13 | 8   | 61 | 48  | +13  | 64 | 
| 7.| Nantes	  | 38  | 18 | 9  | 11  | 60 | 40  | +20  | 63 | 
| 8.| Auxerre	 | 38  | 17 | 8  | 13  | 56 | 50  | +6   | 59 | 
| 9.| Marseille   | 38  | 15 | 10 | 13  | 46 | 39  | +7   | 55 | 
|10.| Lens		| 38  | 13 | 11 | 14  | 51 | 50  | +1   | 50 | 
|11.| Bordeaux	| 38  | 13 | 9  | 16  | 56 | 55  | +1   | 48 | 
|12.| Montpellier | 38  | 11 | 14 | 13  | 42 | 42  | 0	| 47 | 
|13.| Ajaccio	 | 38  | 13 | 8  | 17  | 34 | 43  | -9   | 47 | 
|14.| Paris	   | 38  | 12 | 9  | 17  | 58 | 68  | -10  | 45 | 
|15.| Le Havre	| 38  | 11 | 11 | 16  | 50 | 62  | -12  | 44 | 
|16.| Strasbourg  | 38  | 8  | 11 | 19  | 37 | 58  | -21  | 35 | 
|17.| Grenoble	| 38  | 8  | 9  | 21  | 42 | 69  | -27  | 33 | 
|18.| Reims	  s| 38  | 8  | 8  | 22  | 46 | 73  | -27  | 32 | 
|19.| Angers	 s| 38  | 7  | 8  | 23  | 20 | 55  | -35  | 29 | 
|20.| Bastia	 s| 38  | 4  | 12 | 22  | 28 | 62  | -34  | 24 |

 

Piłkarz sezonu wg piłkarzy:

1. Julius Aghahowa (P.S.G)

2. Fabiano Oliveira (St.Etienne)

3. Lynel Kitamba (Monaco)

 

Gwiazda sezonu:

1. Achille Emana (Toulouse)

2. Babacar Gueye (Nantes)

3. Julien Faubert (Bordeaux)

 

Bramkarz sezonu:

1. Jeremie Janot (St.Etienne)

2. Mickael Landreau (Nantes)

3. Hugo Loris (Toulon)

 

Odkrycie roku:

1. Ivan Madyor (Auxerre)

2. Miguel Angel Nieto (Lens)

3. Nejc Mravija (Le Havre)

 

Menedżer sezonu:

1. Jam Ci

2. Jean Petit (Toulouse)

3. Martin Jol (Monaco)

 

Jedenastka sezonu:

Janot (St.Etienne)

Faubert (Bordeaux), Zubar (Toulon), Moreira (Toulon), Rullo (Auxerre)

Jussie (Nantes), Taider (Toulouse), Emana (Toulouse), Akale (Auxerre)

Oliveira (St.Etienne), Almeida (Toulon)

Rezerwowi:

Landreau (Nantes), Aubey (Toulouse), Sable (St.Etienne), Nieto (Lens), Kitamba (Monaco)

 

Strzelcy:

1. Utaka (Rennes) 24

2. Fred (Lyon) 23

3. Oliveira (St.Etienne) 23

 

Asysty:

1. Aghahowa (P.S.G) 13

2. Nilmar (Lens) 11

3. Faubert (Bordeaux) 11

 

Średnia ocen:

1. Moreira (Toulon) 7,48

2. Emana (Toulouse) 7,42

3. Cetto (Nantes) 7,37

Odnośnik do komentarza

Zwołałem naradę wojenną, ściągnąwszy do sali karczmianej wszystkich dowódców moich chorągwi, aby rzetelne podsumowanie naszych podbojów wykonać. Był to oczywiście tylko pretekst do wypitku w najszlachetniejszych gronie prowadzonego, bo nowe trunki z wypraw przywieźliśmy i grzechem byłoby ich nie spróbować.

 

- Panie, jakże to nas opuszczać? Tu jest twój dom, po co po świecie się włóczyć, jeszcze co złego przytrafić się może?

- Potężna nasza armia nie musi bać się nikogo, nawet gdy odejdę, to inny wódz do zwycięstw was poprowadzi. Do dalekiej Hiszpanii ruszyć mi trzeba, aby sojusznika zjednać sobie mocnego. W królewskim grodzie piękna dziewoja mieszka, córka prezesa ma się rozumieć, jeśli zjednam jej serce, to sam kiedyś królem zostanę…

- Panie, jakiś goniec hiszpański nadjeżdża!– usłyszeliśmy z wieży zwiadowczej.

- A widzicie, spieszno im zobaczyć rycerza, który pół Europy podbił… A znak na chorągwi rozpoznałeś, królewski pewnie?

- Nie panie, zdaje się, że to kataloński chyba …

 

I tak w szranki o moją osobę stanęła nieoczekiwanie jeszcze jedna potęga, która dowiedziawszy się o tym, że wróg ich największy Real Madryt chce mnie do siebie sprowadzić, sama wyprzedzając konkurenta moje usługi chciała sowicie opłacić. Szykował się dla mnie bardzo burzliwy tydzień, bo z siedziby gminy również wybierała się delegacja, która chciała mnie za wszelką cenę w Toulonie zatrzymać.

 

Podsumowanie sezonu 2011/2012:

 

Postanowiłem wkleić wizytówkę każdego zawodnika z osobna i dokładnie podsumować ten ostatni dla mnie sezon. Myślę, że należy się to moim piłkarzom…

 

Statystyki w pigułce:

Średnia ocen:	   Bramki:		 Asysty:		  Gracz meczu:
Moreira 7,48		Pitman  14	  John	 7	   Besagno  6
Zubar   7,31		Almeida 13	  Pazienza 7	   Falardo  5
Roger   7,29		Falardo 10	  Falardo  6	   Pitman   4
Almeida 7,28		John	6	   Almeida  6

 

Ocena ogólna:

Cóż, mieliśmy podbić Ligę Mistrzów, ale znowu Bayern Monachium stanął nam na drodze. Niestety, nie wszystko da się przewidzieć. Pech chciał, że w pierwszej potyczce w Monachium brakowalo mi kilku kluczowych zawodników, w tym aż trzech obońców. W lidze nie mieliśmy sobie równych i z wielką przewagą po raz drugi z rzędu sięgnęliśmy po mistrzostwo. Nasz bilans jest podobny do tego z poprzedniego sezonu, a na uwagę zasługuje kolejna poprawa ilości straconych bramek. 28 razy wyjmowaliśmy piłkę z siatki, co daje przeciętną 0,74 gola na mecz.

Odnośnik do komentarza

Po nazwisku podaję klasę zawodnika według mojej oceny: światowa, reprezentacyjna, krajowa, regionalna. Potem ilość sezonów w klubie i kwota transferu.

 

Bramkarze:

Hugo Lloris - reprezentacyjna, 4 sezony, 650 tys. Nice - pewniak, życzyłbym każdemu takiego bramkarza. Na palcach jednej ręki policzyć można bramki, które obciążają jego konto. Niestety, jedna z nich była bardzo ważna, w ubiegłej edycji LM podał piłkę Ballackowi i przez to rozwiały się nasze nadzieje na awans.

 

Mike Van Hammel - krajowa, 4 sezony, 300 tys. Club Brugge - geniusz, jednak jego warunki fizyczne nie pozwalają mu osiągnąć światowej klasy. Potrafił sam wygrać nam mecz, broniąc wszystkie strzały z bliskiej odległości. Jednak zbyt często puszczał uderzenia z dalszej odległości, co może być skutkiem jego niskiego wzrostu. Tak, czy siak był bardzo dobrym zmiennikiem Hugo Llorisa.

 

David Thiel - regionalna, 5 sezonów, 3 tys. Leverkusen - rozegrał zaledwie 6 spotkań w przeciągu pięciu sezonów. Ostatnio narzekał, że za mało gra i chciałem go sprzedać, ale kupców nie było. Określiłbym go jako idealnego trzeciego bramkarza, bez fajerwerków, ale z solidnym rzemiosłem.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...