Skocz do zawartości

Dowcipy


Reaper

Rekomendowane odpowiedzi

może nie do końca dowcip ale zabawne:

 

 

 

 

"W Czechach załamani po meczu z Polską

 

Szok i niedowierzanie w Czechach. Radość ze zwycięstwa nad Polską została całkowicie zmącona.

 

- Dlaczego nie cieszy się pan ze zwycięstwa? - zapytał dziennikarz przygnębionego Milana Barosa.

- Oni... Oni... - Barosowi aż trząsł się głos. - Oni mieli osiem rzutów rożnych.

- Osiem? - dziennikarz nagle zbladł.

- Osiem do przerwy - cichutko, ze wstydem wyznał najlepszy czeski napastnik. Zawiesił wzrok gdzieś na martwym punkcie. Dziennikarz też już nic nie mówił. Milczeli razem. Wiedzieli, że radość z dwóch goli - wobec takiej dominacji Polski w rzutach rożnych - byłaby co najmniej nie na miejscu.

 

Wieść o liczbie kornerów wykonywanych przez reprezentację Polski szybko obiegła cały kraj. W czasie oglądania spotkania, nikt nie zwrócił na to uwagi. Ale od faktów nie dało się uciec. Dopadły czeskich piłkarzy i kibiców chwilę po końcowym gwizdku.

- Kompromitacja naszej kadry! Przegrywamy w rogach! - donosiło internetowe wydanie gazety "Blask".

- Co tam rogi, Polacy przed przerwą mieli lepsze posiadanie piłki, 55 do 45. Natychmiast zażądam wyjaśnień - stwierdził czeski premier. - Ale co do rogów, muszę powiedzieć, że Polacy mi zaimponowali. Każdy wykonali inaczej. My tak nie potrafimy. My zawsze kopiemy tak samo.

 

Z każdą sekundą robiło się coraz bardziej nerwowo. - Hańba! - grzmiali wściekli fani na stronach internetowych. Ledwie chwila, a już powstała strona www.zanikcfs.com, na której zarejestrowało się ponad 100 000 wściekłych kibiców. Nikt nie wyzywał ich od chuliganów czy terrorystów. - Możemy tylko przeprosić - wymamrotał prezes federacji.

 

Wobec winnych "afery kornerowej" mają zostać wyciągnięte dotkliwe konsekwencje. Prawdopodobnie już nigdy w kadrze nie zagrają Marek Jankulowski oraz Petr Cech."

 

źr. weszło

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Zapewne było, ale przynajmniej nie na tej stronie:

 

Perełki sądowe - czyli mądrości prawników ...

Zdania, które padły w sądach:

 

Pytanie: Kiedy są Pana urodziny ?

 

Odpowiedz: 15 lipca.

 

P: Którego roku ?

 

O: Każdego roku !

 

***************

 

P: Ta amnezja ogranicza całkowicie Pana zdolność do zapamiętywania ?

 

O: Tak.

 

P: W jaki sposób się ona objawia ?

 

O: Ja zapominam.

 

P: Pan zapomina. Może nam Pan podać jakiś przykład czegoś, co Pan zapomniał

?

 

***************

 

P: Ile lat ma Pani syn, ten, który z Panią mieszka ?

 

O: 38 albo 35, stale mi się myli.

 

P: Jak długo on już z Panią mieszka ?

 

O: Jakieś 45 lat...

 

***************

 

P: Jak zakończyło się Pani pierwsze małżeństwo?

 

O: Śmiercią.

 

P: Czyja śmiercią ?

 

***************

 

P: Może Pani opisać tą osobę ?

 

O: On był średniego wzrostu i miał brodę.

 

P: Czy to była kobieta, czy mężczyzna ?

 

***************

 

P: Panie Doktorze, ilu autopsji dokonał Pan na zwłokach ?

 

O: Wszystkie moje autopsje dokonuje na zwłokach.

 

***************

 

P: Na wszystkie pytania musisz odpowiedzieć słownie.

 

OK?

 

Do której szkoły chodziłeś ?

 

O: Słownie.

 

***************

 

P: Przypomina sobie Pan, o której zaczął Pan autopsje ?

 

O: Autopsje zacząłem o godzinie 8:30 ?

 

P: Czy Pan "X" był wtedy martwy ?

 

O: Nie, siedział na stole i dziwił się, dlaczego dokonuję na nim autopsji.

 

***************

 

P: Panie Doktorze, zanim rozpoczął Pan autopsje Iksińskiego zbadał Pan puls

?

 

O: Nie.

 

P: Zmierzył Pan ciśnienie ?

 

O: Nie.

 

P: sprawdził Pan oddech ?

 

O: Nie.

 

P: A wiec jest możliwe, ze pacjent jeszcze żył, kiedy dokonywał Pan autopsji

?

 

O: Nie.

 

P: Jak może być Pan tak pewny, Panie Doktorze ?

 

O: Ponieważ jego mózg stal w słoju na moim stole.

 

P: Ale czy pomimo to, mogło być możliwe, że pacjent był jeszcze przy życiu ?

 

O: Tak, było możliwe, że jeszcze żył i praktykował gdzieś jako adwokat.

 

***************

 

P: I co się stało potem ?

 

O: Powiedział: muszę cię zabić, bo mógłbyś mnie rozpoznać.

 

P: I zabił Pana ?

 

***************

 

P: Jestem pewien, że jest pan uczciwym i inteligentnym człowiekiem...

 

O: Dziękuję. Gdyby nie obowiązywała mnie przysięga, odwzajemniłbym

komplement.

Odnośnik do komentarza

Hu's the new leader of China

Playwright Jim Sherman wrote this after Hu Jintao was named chief of the Communist Party in China. (We take you now to the Oval Office.)

 

George: Condi! Nice to see you. What's happening?

 

Condi: Sir, I have the report here about the new leader of China.

 

George: Great. Lay it on me.

 

Condi: Hu is the new leader of China.

 

George: That's what I want to know.

 

Condi: That's what I'm telling you.

 

George: That's what I'm asking you. Who is the new leader of China?

 

Condi: Yes.

 

George: I mean the fellow's name.

 

Condi: Hu.

 

George: The guy in China.

 

Condi: Hu.

 

George: The new leader of China.

 

Condi: Hu.

 

George: The Chinaman!

 

Condi: Hu is leading China.

 

George: Now whaddya' asking me for?

 

Condi: I'm telling you Hu is leading China.

 

George: Well, I'm asking you. Who is leading China?

 

Condi: That's the man's name.

 

George: That's who's name?

 

Condi: Yes.

 

George: Will you or will you not tell me the name of the new leader of China?

 

Condi: Yes, sir.

 

George: Yassir? Yassir Arafat is in China? I thought he was in the Middle East.

 

Condi: That's correct.

 

George: Then who is in China?

 

Condi: Yes, sir.

 

George: Yassir is in China?

 

Condi: No, sir.

 

George: Then who is?

 

Condi: Yes, sir.

 

George: Yassir?

 

Condi: No, sir.

 

George: Look, Condi. I need to know the name of the new leader of China. Get me the Secretary General of the U.N. on the phone.

 

Condi: Kofi?

 

George: No, thanks.

 

Condi: You want Kofi?

 

George: No.

 

Condi: You don't want Kofi.

 

George: No. But now that you mention it, I could use a glass of milk. And then get me the U.N.

 

Condi: Yes, sir.

 

George: Not Yassir! The guy at the U.N.

 

Condi: Kofi?

 

George: Milk! Will you please make the call?

 

Condi: And call who?

 

George: Who is the guy at the U.N?

 

Condi: Hu is the guy in China.

 

George: Will you stay out of China?!

 

Condi: Yes, sir.

 

George: And stay out of the Middle East! Just get me the guy at the U.N.

 

Condi: Kofi.

 

George: All right! With cream and two sugars. Now get on the phone.

 

(Condi picks up the phone.)

 

Condi: Rice, here.

 

George: Rice? Good idea. And a couple of egg rolls, too. Maybe we should send some to the guy in China. And the Middle East. Can you get Chinese food in the Middle East?

Odnośnik do komentarza

Przychodzi chłop do weterynarza:

-Doktorze, świnie nie chcą żreć!

-Cóż, musi je pan wziąć do lasu i przelecieć, to dobrze na nie wpływa.

Chłop zrobił, jak mu lekarz kazał, zapakował świnie do Żuka, wywiózł do lasu i po kolei przeleciał. Nie pomogło.

-Panie doktorze, dalej nie chcą żreć.

-Musi pan je zabrać w nocy.

Jak powiedział lekarz, tak chłop zrobił. Zapakował świnie do Żuka, wywiózł nocą do lasu i przeleciał po kolei. Wrócił zmęczony nad ranem i położył się spać. Za godzinę budzi go przerażona baba.

-Wstawaj, stary! Wstawaj!

-Co?

-Świnie!

-Żrą?

-Nie! Siedzą w Żuku i trąbią.

Odnośnik do komentarza

Pani Stasia była organistką w kościele, miała już prawie 70 lat na karku i była starą panną.

 

Była podziwiana przez wszystkich parafian za swą dobroć i oddanie sprawom kościoła. Pewnego razu wpadł do niej ksiądz omówić szczegóły jakiejś kościelnej uroczystości. Pani Stasia zaprosiła duchownego do pokoju gościnnego i zaoferowała mu herbatkę. Ksiądz usiadł sobie wygodnie w stylowym fotelu, tak, że przed nim stały stare organy Pani Stasi. Ku wielkiemu zdziwieniu księdza, na organach tych stała szklanka wypełniona wodą, a co jeszcze bardziej zaniepokoiło księdza to fakt, że w szklance tej pływała prezerwatywa.

Jak Pani Stasia wróciła z herbatką zaczęła się rozmowa. Ksiądz chciał jakoś delikatnie zacząć rozmowę o szklance wody i kondomie w niej pływającym, ale mu się nie udawało, więc postanowił zapytać wprost:

- Pani Stasiu, bardzo bym był rad, gdyby mi pani to wytłumaczyła tu wskazał na nieszczęsną szklankę.

- Ooo tak, dobrze, że ksiądz pyta... Czyż to nie wspaniałe? Szłam sobie raz przykościelnym parkiem parę miesięcy temu i znalazłam tę małą paczuszkę na ziemi. Instrukcja na opakowaniu wyraźnie mówiła, że należy to umieścić na

organie, zapewnić by było wilgotne i to wtedy ochroni przed roznoszeniem się chorób....

I wie ksiądz co? Przez całą zimę nie miałam grypy.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Dość wulgarna przypowieść o kocie. Mnie rozbawiła do łez :D

 

Posiadam.

 

Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.

 

Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.

 

Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.

 

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.

 

Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.

 

Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał- a wtedy wiadomo- wąż.

 

Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest ku*** za duży- żeby przejść tym syfonem.

 

Ale słyszę tylko pizdut- oż ku*** no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. ku*** wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot ku*** popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę ku*** na dół do piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.

 

Ale ch** – najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest ku***, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to ch** przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten ku*** głąb zamiast przyjść do mnie to ku*** chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.

 

No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni chuja- uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire- ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I bieg do piwnicy.

 

Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.

 

Wbiegam do piwnicy i ku*** koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w ch** i kota też nie słychać już.

 

Ja pierdolę. ku*** gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.

 

Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny- poszło aż zakurzyło.

 

Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.

 

Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. ku*** mam w aucie, ch****a ale może starczy.

 

Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.

 

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie wpierdolił bo na ulicy ciemno.

 

Sąsiad ku***- ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz ch** złamany stoi i się dopytuje.

 

Co mam mu ku*** powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?

 

Idźżesz w ch** pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

 

Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.

 

ku*** drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- ku*** ludzie to są barany.

 

Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja to go musi wygonić albo utopić.

 

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą.

 

ku*** mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w ch**- jak się to gdzieś przytka to będę miał przejebane.

 

Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel.

 

Wchodzę- a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on ku*** wyszedł- którędy? Ano ku*** wziernikiem w piwnicy- zostawiłem otwarty. Ja ku*** stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. ku*** mać. Przynajmniej kuleje.

 

Straty- zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy- poszedł w ch**, latarka- w ch**, pogrzebacz w ch**.

 

Afera na ulicy jak ch**.

Odnośnik do komentarza

Pewna para w średnim wieku z północnej części USA zatęskniła w środku mroźnej zimy do ciepła i zdecydowała się pojechać na dół, na Florydę, i zamieszkać w hotelu, w którym spędziła noc poślubną 20 lat wcześniej. Mąż miał dłuższy urlop, pojechał więc o dzień wcześniej. Po zameldowaniu się w recepcji odkrył, że w pokoju jest komputer i postanowił wysłać maila do żony. Niestety omylił się o jedną literę. Mail znalazł się w ten sposób w Houston u wdowy po pastorze, która wróciła właśnie do domu z pogrzebu męża i chciała sprawdzić, czy na poczcie elektronicznej są jakieś kondolencje od rodziny i przyjaciół. Jej syn znalazł ją zemdloną przed komputerem i przeczytał na ekranie:

Do: Moja ukochana żona

Temat: Jestem już na miejscu.

Wiem, że jesteś zdziwiona otrzymaniem wiadomości ode mnie. Teraz mają tu komputery i wolno wysłać maile do najbliższych. Właśnie zameldowałem się. Wszystko jest przygotowane na twoje przybycie jutro. Cieszę się na spotkanie. Mam nadzieję, że twoja podróż będzie równie bezproblemowa, jak moja. PS: Tu na dole jest naprawdę gorąco".

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Po 30 latach małżeństwa przyjrzałem się mojej żonie:

- Kochanie, 30 lata temu mieliśmy tanie mieszkanie, tani samochód, spaliśmy na sofie i oglądaliśmy TV w 10-calowym, czarnobiałym telewizorze, ale za to, co noc spałem z cudowną 25-letnią dziewczyną.

 

Teraz mam dom za 5000000 złotych, samochód za 450000 złotych, duże łóżko i telewizor plazmowy, ale sypiam z 55-letnią kobietą.

 

Na to moja żona, która nigdy nie traci zimnej krwi:

-Kochanie! Znajdź sobie cudowną 25-letnią dziewczynę, a ja sprawię, że znowu będziesz mieszkał w tanim mieszkaniu, jeździł tanim samochodem, spał na sofie i oglądał TV w 10-calowym, czarno-białym telewizorze!

 

 

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
Dyskutowałem z znajomym, kibicem Cracovii - czyli Żydem - na temat budowy naszych (Wisły i Pasów) nowych stadionów. Grzesiek dowodził, że ich będzie ładniejszy bo na elewacji wejściowej będą super podświetlane logo i napisy.

Niestety mina mocno mu zrzedła gdy poinformowałem go, że napisu jednak nie będzie, bo policja już go wykopała gdzieś pod Toruniem.

 

Umieszczający nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści zawarte w anegdocie, na dodatek nie miała ona na celu obrażać żadnego klubu.

Odnośnik do komentarza

Uwaga, czarny humor:

 

Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadeksamochodowy.

 

Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia zewspółczującą miną.

 

- I co?! Co z nią, panie doktorze?!.

- Cóż...żyje. I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe: żona, niestety, będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje.

Koszt: 25 tys. złotych.

- Oczywiście, oczywiście - na to mąż.

- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt ok. 5 tys. miesięcznie.

 

- Tak, tak... - kiwa głową mąż.

 

- Konieczny będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje... Koszt sanatorium - 10 tysięcy...

 

- Boże...

 

- Tak mi przykro... To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogieleki..

 

- Ile? - blednie mąż.

 

- Miesięcznie 12 - 15 tys. złotych.

 

- Jezuu...

 

- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać.

Myślę, że znajdzie pan kogoś za 10 zł za godzinę...

 

Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym śmieche, klepie męża po ramieniu:

 

- Żartowałem! Nie żyje!

Odnośnik do komentarza

Małżeństwo pojechało do szpitala, gdyż zbliżał się termin porodu. Kiedy dotarli na miejsce, doktor powiedział im, że wynaleziona została nowa maszyna, która jest w trakcie testów i mogą spróbować ją wykorzystać. Maszyna ta przenosi część bólu kobiety na ojca dziecka.

 

Małżeństwo powiedziało "OK", że chcą spróbować. Lekarz zasugerował, żeby spróbować z 10% bólu, bo to i tak będzie za dużo dla ojca... Zaczął się poród, facet mówi, że jest "OK" i może wziąć na siebie więcej bólu. Lekarz ustawił na 20% i cały czas spokojnie, więc zmienił na 50 % i w końcu na 100%. Mężczyzna zniósł to bardzo dobrze, a kobieta urodziła bez bólu. Wracają do domu, a na wycieraczce leży martwy listonosz... 

Odnośnik do komentarza

Czego nas nauczyli?

Kwaśniewski - jak rządzić.

Jaruzelski - jak nie rządzić.

Wałęsa - że każdy może.

Kaczyński - że jednak nie.

 

======================

 

Przychodzi absolwent do biura pośrednictwa pracy i pyta

- Czy jest praca dla absolwenta ?

- Oczywiście że tak: pensja 10.000 zł, komórka i samochód służbowy

- Pani żartuje

- Sam Pan zaczął

 

======================

 

Żona: Co byś zrobił gdybym umarła? Ożeniłbyś się ponownie?

Mąż: Na pewno nie!

Żona: Dlaczego nie - nie podoba ci się małżeństwo?

Mąż: Podoba mi się.

Żona: To dlaczego byś się znów nie ożenił?

Mąż: No dobrze, ożeniłbym się.

Żona: Naprawdę? (ma skrzywdzoną minę)

Mąż: (głośne westchnienie)

Żona: Spałbyś z nią w naszym łóżku?

Mąż: A gdzie indziej mielibyśmy spać?

Żona: Zdjąłbyś moje zdjęcia i zamiast nich wywiesił jej zdjęcia?

Mąż: To by było chyba w porządku.

Żona: A pozwoliłbyś jej grać moimi kijami do golfa?

Mąż: Kije są do niczego, ona jest mańkutem.

Żona: - - - cisza- - -

Mąż: O k*rwa.

 

======================

 

Mąż wraca późno do domu. Żona już leży w łóżku, więc mąż szybko się rozbiera i przytula się do niej.

Żona:

- Nie zaczynaj dzisiaj. Boli mnie głowa.

- Zmówiłyście się dzisiaj, czy co, do jasnej cho*ery?

Odnośnik do komentarza

Facet wypływa w swój pierwszy rejs dalekomorski. Po trzech miesiącach bez zawijania do portu zaczyna go już cisnąć żeby zamoczyć. Idzie do bosmana i mówi:

- Bosmanie, ja nie wytrzymam już, nie można czegoś zrobić, do portu zawinąć?

Bosman na to:

- Do portu nie, ale mamy tu takiego jednego Chińczyka.

- A nie, Chińczyka to ja nie chce.

I poszedł sobie, ale mijają kolejne dwa miesiące na morzu, jaja mu zaraz eksplodują i znów idzie do bosmana

- Jest jeszcze ten Chińczyk?

- No jest

- I co? Mam tak po prostu do niego pójść i zrobić co trzeba?

- No tak, tylko że musi o tym wiedzieć 5 osób

- Jak to 5 osoó?

- Ja, ty, Chińczyk i dwóch co będzie trzymać Chińczyka.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Dyskoteka w Niemczech, bawi się Rosjanin, z napisem na koszulce "TURCY MAJĄ TRZY PROBLEMY". Nie trwało długo, stanął przed nim Turek, byczysko chłop:

- Ty, a w dziób chcesz?

- To jest pierwszy z waszych problemów - odpowiedział Rosjanin - agresja. Ciągle szukacie zwady, nawet wtedy, kiedy nie ma żadnego powodu. Dyskoteka się skończyła, Rosjanin wychodzi, a tam na niego tłum Turków czeka.

- No, teraz się z tobą policzymy - warknęli Turcy gremialnie.

- A to jest drugi z waszych problemów - powiedział Rosjanin. - Nie potraficie załatwiać spraw po męsku sam na sam, tylko zawsze musicie zwoływać wszystkich "swoich".

- Zaraz nam to odszczekasz! - wrzasnęli Turcy wyciągając noże.

- I to jest trzeci z waszych problemów - westchnął ciężko Rosjanin - zawsze na strzelaninę przychodzicie z nożami...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...