Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Odcinek 448

 

W końcu znalazłem chętnego na Sadata Bukari’ego. Ghański napastnik był popularny na rynku transferowym, ale nikt nie chciał zadowalającej mnie sumy. W sumie i tak sprzedałem o 500 tysięcy mniej niż wynosi jego wartość (1,5 miliona euro). Od dzisiaj będzie reprezentował barwy francuskiego Metz. Ponownie przywróciłem do pierwszego składu Sebastiana Leszczaka, który miał się pojawić w wyjazdowym meczu z Ruchem Chorzów. Nie wygraliśmy niczego od pięciu spotkań i przyszedł czas, żeby to zmienić. Nie zdziwiłem się, gdy w pierwszej połowie moi piłkarze nie pokazali niczego o czym warto wspomnieć. Nie zdziwiłem się nawet, gdy w ciągu 45 minut nie oddano ani jednego strzału w światło bramki! Zawodnicy nie byli ze sobą zgrani, nie potrafili wyprowadzić nawet głupiej kontry na bramkę przeciwnika, który zamurował dostęp do swojego pola karnego i przesiedział tam cały mecz. W 81. minucie Wołąkiewicz jakimś cudem dośrodkował w pole karne, a Fontaine pokonał bramkarza strzałem po ziemi. Brakło mi jednak sił, żeby się cieszyć z tego trafienia, które de facto dało nam upragnione 3 punkty. Mówi się, że nie liczy się gra, a wynik i 3 punkty. Ale muszę się przyczepić do stylu moich zawodników. Zagrali kolejny nudny mecz, który nie napawał mnie optymizmem przed rewanżem we Włoszech.

 

Data: 25.08.2012

Stadion: ul. Cicha, Chorzów

Widzów: 6 292

Sędzia: Piotr Ziółkowski

MoM: Hubert Wołąkiewicz (8) [Lech]

 

Janukiewicz – Gamla, Wołąkiewicz, Gavish, Shawcross – King, Fontaine, Kavlak (Diaz 79’), Marciniak (Siwik 79’), Janota – Pesonen (Leszczak 45’)

 

(5) Ruch Chorzów – (14) Lech Poznań 0:1 (0:0) [Fontaine 81’]

-Orange Ekstraklasa [5/30]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 449

 

Z zespołem pożegnał się kolejny napastnik. Kamil Król nie spełnił pokładanych w nim nadziei i za 400 tysięcy euro przeszedł do Korony Kielce, która również zanotowała kiepski start w lidze. Orange Ekstraklasę musiałem odłożyć jednak na boczny tor, bo czekał mnie wyjazd z piłkarzami do Włoch. Rewanżowe spotkanie z Genoą nie zapowiadało się jednak tak optymistycznie jak inne mecze sprzed roku. Sytuacja była co prawda czysta, bo bezbramkowo zremisowaliśmy w Poznaniu. Awans dawał nam każdy bramkowy remis oraz zwycięstwo. Trzeba było wziąć się w garść i zacząć działać. Od nas nadal nie oczekiwano cudów w Lidze Mistrzów. To gospodarze byli uznawani za faworytów. Oni musieli, my mogliśmy awansować. Dlatego Włosi zaatakowali nas od pierwszej minuty. Figueroa szybko znalazł drogę do naszego pola karnego, ale uprzedził go Zivković, który rzucił mu się pod nogi. W 13. minucie Zarate wykiwał moich obrońców i nagle znalazł się sam na sam z bramkarzem, ale okazał się słabszy! W pierwszej połowie nie istnieliśmy na boisku. Włosi robili z nami co chcieli, ale mieli jedynie problemy z ominięciem mojej defensywy. Udało się wyprowadzić kontrę w 31. minucie, po której Fontaine oddał strzał sprzed pola karnego i rywale tylko dzięki dobrej dyspozycji bramkarza nie przegrywają 0:1. Genoa przycisnęła nas pod koniec pierwszej połowy, ale ostatecznie udało się zachować bezbramkowy remis do przerwy. Wszystko układało się na razie po myśli. Zostało jeszcze 45 minut, w których trzeba strzelić choć jednego gola i spróbować nie stracić ani jednego. Początek drugiej odsłony mieliśmy wyśmienity. Już w 50. minucie Wilk groźnie zacentrował w pole karne, a Masiello popełnił błąd pakując piłkę do własnej bramki! Włosi mocno się wkurzyli i szybko ruszyli do odwetu. Efektem była bramka zdobyta w 58. minucie przez Zarate. Taki wynik wystarczał nam w zupełności. Awans w tym przypadku był przeznaczony dla nas. W 75. minucie Botta zagrał fantastyczne podanie do Zarate, ale Zivković ponownie efektownie rzucił się pod nogi atakującego i zażegnał niebezpieczeństwo. Zauważyłem, że Zivko zaczął grać z sercem, kiedy zadeklarował publicznie, że zamierza grać dla reprezentacji Polski, jeżeli tylko Serbowie zdecydują się go porzucić w kadrze. Goalkeeper był przeszkodą nie do przejścia dla Zarate i Oliveiry. Żaden z tych groźnych, utalentowanych graczy nie zdołał doprowadzić do kapitulacji serbskiego bramkarza. Ostatni gwizdek sędziego oznaczał jedno: Lech Poznań po raz trzeci z rzędu awansował do fazy grupowej Champions League.

 

Data: 29.08.2012

Stadion: Luigi Ferraris, Genoa

Widzów: 35 074

Sędzia: Mike Riley (ENG)

MoM: Mauro Zarate (8) [Genoa]

 

Zivković – Celeban, Wisio, Gavish, Fogelman – Danch, Fontaine (Gobbi 66’), Mikołajczak, Siwik, Wilk (Diaz 73’) – Høiland (Pesonen 73’)

 

(ITA) Genoa CFC – (POL) Lech Poznań 1:1 (0:0) [Zarate 58’ – Masiello sam. 50’]

-Liga Mistrzów, 3 runda eliminacji-rewanż

 

Nie tylko my sprawiliśmy niespodziankę. Irlandzki zespół Bohemians, niespodziewanie wygrał aż...5:0 (!) z Anderlechtem Bruksela i zapewnił sobie udział w fazie grupowej.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 450

 

Ostatnim transferem z klubu był Yuval Fogelman, któremu nie pasowała obecność w zespole kilku moich zawodników. Izraelczyk doszedł również do wniosku, że marnuje się w Poznaniu i musi odejść na zachód. Ostatecznie po wielu tygodniach negocjacji o sumę odstępnego, Yuval odszedł za 575 tysięcy euro do Nicei. Musiałem ściągnąć kogoś w jego miejsce i znalazłem utalentowanego, 20-letniego szkockiego obrońcę – Chrisa Dunlopa. O byłego gracza Hamilton, za którego dałem 825 tysięcy euro, biło się kilka kluczowych zespołów angielskiej Championship.

 

W czwartkowy ranek odbyło się losowanie grup w Lidze Mistrzów. W końcu zostaliśmy rozstawieni w trzecim koszyku. Szybko okazało się, że trafimy do grupy A, gdzie zmierzymy się z Realem Madryt oraz Fenerbahce. Z obiema drużynami już graliśmy w fazie grupowej i tylko z Turkami wyszło to nam na dobre. Ostatnim klubem dolosowanym do naszej grupy było Dinamo Bukareszt. Wieczorem odbyły się rewanżowe mecze w 2 rundzie eliminacji Pucharu UEFA. Lechia Gdańsk zremisowała co prawda 2:2 z FK Teplice po golach Zielińskiego i Hirsza, ale to nie pomogło im w wywalczeniu awansu do rundy zasadniczej. Podobny los spotkał Wisłę Kraków, która nie poradziła sobie z Skonto i przegrała na wyjeździe 0:1 żegnając się z rozgrywkami.

 

Podsumowanie (sierpień):

 

Ranking: 1. Argentyna (1955); 2. Hiszpania (1930); 3. Niemcy (1740); 63. Polska (509)

 

Bilans spotkań (klub): 8 (2-3-3) 9:9

Najlepszy strzelec (klub): Aki Pesonen – 2 gole

Ekstraklasa: 8 miejsce

Puchar Polski: 2 runda (vs. Raków Częstochowa ?:?)

Puchar Ekstraklasy: faza grupowa (0/6)

Liga Mistrzów: faza grupowa (0/6)

Finanse: € 12,68 mln (+ 4,21 mln)

 

Transfery (Świat):

 

1. Arouca (Bayern Monachium) -> Juventus za € 33 mln

2. Bastian Schweinsteiger (Bayern Monachium) -> Chelsea za € 32,5 mln

3. Oleg Husyev (Everton) -> Newcastle za € 29,5 mln

 

Transfery (Polska):

 

1. Sadat Bukari (Lech) -> Metz za € 1 mln

2. Chris Dunlop (Hamilton) -> Lech za € 825 tys.

3. Yuval Fogelman (Lech) -> Nice za € 575 tys.

 

Ligi zagraniczne:

 

Anglia: Birmingham (+1)

Francja: PSG (+0)

Niemcy: VfB Stuttgart (+0)

Grecja: Asteras (+0)

Włochy: Inter (+0)

Holandia: Ajax (+0)

Portugalia: Sporting Lizbona (+1)

Irlandia: Derry City (+6)

Rosja: Zenit St. Petersburg (+8)

Szkocja: Partick Thistle (+1)

Hiszpania: Osasuna (+0)

Szwecja: Elfsborg (+0)

Serbia: Mladost (+3)

Polska: Widzew Łódź (+4)

Odnośnik do komentarza

Dzięki, ale kryzysik chyba trochę większy.

 

Odcinek 451

 

Ostatni mecz przed dwutygodniową przerwą w futbolu w klubowym wydaniu, zagraliśmy przed własną publicznością z Jagiellonią. Wszystkie znaki wskazywały na to, że będziemy lepsi, a właściwie ten jeden znak – gol w 6. minucie Pesonen’a. Po kwadransie gry mogło być jednak 1:1. Dunlop minął się z piłką, która spadła na głowę jednego z graczy drużyny przeciwnej. Na szczęście trafił on w słupek. W 27. minucie Diaz dośrodkował w pole karne, a futbolówka przeleciała nad bramkarzem. Marciniak dostawił nogę i prowadziliśmy już 2:0! Jednak rywale odpowiedzieli dwie minuty później w podobnym stylu. Sroka zacentrował w pole karne, a Witczak pokonał mojego bramkarza z najbliższej odległości. Gdyby tego było mało to przeciwnik dorzucił drugiego gola w 36. minucie autorstwa Karankiewicza. Zawodnik miał również dogodną sytuację w 45. minucie i z łatwością pokonał Janukiewicza niemal z zerowego kąta. Wszystko po staremu, nadal mój zespół nie potrafi wygrywać ze słabeuszami. Zaatakowaliśmy dopiero w 66. minucie, ale moi zawodnicy nie potrafili zmusić do kapitulacji Bensza, który spokojnie łapał każdą piłkę, która leciała w jego kierunku. Czas nieubłaganie uciekał, a nam nadal brakowało jednego gola do remisu. I zabrakło bramki oraz czasu. Sędzia zagwizdał po raz ostatni, a my ze spuszczonymi głowami zeszliśmy do szatni. Kolejny bezbarwny mecz i kolejny raz bez punktów. Szykuje się chyba najbardziej dramatyczny sezon za mojej kadencji. Wygląda podobnie do tego drugiego – 2008/09.

 

Data: 2.09.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 22 342

Sędzia: Grzegorz Gilewski

MoM: Adrian Karankiewicz (9) [Jagiellonia]

 

Janukiewicz – Fernandinho, Wołąkiewicz, Dunlop, Shawcross – King, Gobbi, Engelaar (Fontaine 45’), Marciniak, Diaz (Janota 45’) – Pesonen (Logasi 70’)

 

(10) Lech Poznań – (7) Jagiellonia Białystok 2:3 (2:3) [Pesonen 6’, Marciniak 27’ – Witczak 29’, Karankiewicz 36’, 45’]

-Orange Ekstraklasa [6/30]

Odnośnik do komentarza

Łamać się nie będę, jeszcze im pokażę kto tu rządzi. A wielkie czystki zimą! Patrz niżej na buntowników, którzy zatruwają mi grę.

 

Odcinek 452

 

Ostatnio same problemy. I nie są spowodowane tym, że Polska przegrała eliminacyjny mecz do MŚ z Hiszpanią 0:2. Po prostu moi zawodnicy zaczęli się buntować i większość chce odejść do większego klubu. Zadałem im jedno pytanie: dlaczego ku**a nie psioczyli, gdy było okienko transferowe!? Znalazłbym szybko kogoś na ich miejsce i wszystko by grało ze sobą, a tak to mam słabe wyniki i co raz dalej od pierwszego miejsca. Odejść do większego klubu chce Wołąkiewicz, Wisio, Danch, Mikołajczak i Kavlak, a Fernandinho i King nie zaaklimatyzowali się w Poznaniu i również poszukują nowego pracodawcy. Wiem jedno, że zima będzie gorąca. Już teraz wysyła scoutów, żeby wyszukali mi odpowiednich zawodników na ich miejsce. Z zespołem w rozsypce musiałem pojechać do Zabrze na mecz w 7. kolejce. Pocieszające było to, że Górnik jeszcze ani razu z nami nie wygrał, a także to, że już po 15 minutach prowadziliśmy 1:0. Janota zszedł z lewego skrzydła i przelobował bramkarza. W 23. minucie Robak dostał piłkę na głowę i uderzył pod poprzeczkę. Janukiewicz końcami palców przerzucił futbolówkę i zażegnał niebezpieczeństwo. Gra nie była tak bardzo emocjonująca i brakowało akcji, ale w 41. minucie Janota podwyższył wynik. Po wspaniałym rajdzie i kilku efektownych zwodach Michał fantastycznie uderzył sprzed pola karnego i piłka przekroczyła linię bramkową. W drugiej połowie dopiero w 60. minucie zaatakowaliśmy bramkę rywali. Ale zrobiliśmy to bardzo dosadnie. Janukiewicz wybił piłkę daleko przed siebie, a ta spadła na nogę Gobbi’ego. Włoch przebiegł kawałek i uderzył z dystansu po ziemi. Futbolówka wtoczyła się milimetry obok słupka i prowadziliśmy już 3:0! To zdenerwowało gospodarzy, którzy 4 minuty później odpowiedzieli trafieniem Stachowiaka. Ne zegarze wybiła 69. minuta, gdy Logasi wparował w pole karne i technicznym strzałem wysunął nas na jeszcze większe prowadzenie! Prowadziliśmy już 4:1 i chyba nic mogło nam zabrać tych trzech punktów. Ale nigdy nie mów nigdy. 7 minut przed końcem Gudewicz dośrodkował w pole karne, a Stachowiak strzałem z pięciu metrów umieścił piłkę w siatce. Gospodarze niebezpiecznie zbliżyli się do remisu, ale nie wierzyłem, że będą mogli jeszcze coś zdziałać. Chyba za nisko ich oceniłem, bo w 94. minucie Bernburg dostał znakomitą piłkę i znalazł się sam na sam z bramkarzem. Minął go z dziecinną łatwością i wpakował futbolówkę do pustej bramki. Po emocjonującej drugiej połowie ledwo wygraliśmy 4:3, ale przynajmniej 3 punkty zapisały się na naszym koncie.

 

Data: 15.09.2012

Stadion: im. Ernesta Pohla, Zabrze

Widzów: 12 753

Sędzia: Jacek Granat

MoM: Michał Janota (9) [Lech]

 

Janukiewicz – Gamla, Wołąkiewicz, Casement, Dunlop – King, Fontaine, Gobbi, Aborah (Marciniak 61’), Janota (Wilk 90+4) – Pesonen (Logasi 45’)

 

(9) Górnik Zabrze – (10) Lech Poznań 3:4 (0:2) [stachowiak 64’, 83’, Bernburg 90’+4’ – Janota 15’, 41’, Gobbi 60’, Logasi 69’]

-Orange Ekstraklasa [7/30]

Odnośnik do komentarza

GKS -> http://img241.imageshack.us/my.php?image=gksrs8.jpg

 

Odcinek 453

 

Forma mojego zespołu nie była dobra. Mogłem to śmiało powiedzieć, bo nikogo nie dało się oszukać. Nic więc dziwnego, że wszyscy Polacy nie mieli dobrych humorów podczas wtorkowego meczu Lecha z Realem Madryt. Mój zespół jest w rozsypce, niektórzy zawodnicy skutecznie zatruwają atmosferę, która do tej pory była dobra. Nie miałem nawet prawa pomarzyć o takim meczu jak w Turynie, gdy graliśmy w 1/8 finału LM.

 

Spotkanie w Madrycie już na samym początku ułożyło się pod dyktando gospodarzy. Zivković miał sporo pracy, ale wyszedł obronną ręką przy atakach Robinho i Agüero. Jednak Królewscy dopięli swego w 13. minucie. Higuain dośrodkował piłkę w pole karne, a Agüero pokonał mojego bramkarza płaskim strzałem. Spotkanie zaczęło się fatalnie, ale w 28. minucie było jeszcze gorzej. Wołąkiewicz podał do Shawcross’a, ale uprzedził ich strzelec pierwszej bramki. Argentyńczyk samotnie pognał na naszego goalkeeper’a i nie miał problemów z kolejnym umieszczeniem futbolówki w siatce. 0:2 to i tak mały wymiar kary w przeciągu 45 minut. Do szatni zeszliśmy z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony złość, że dajemy się ogrywać Hiszpanom, z drugiej strony radość, że Zivković broni z klasą i rozmiary porażki nie są tak wielkie. Ale gospodarze postanowili szybko je zwiększyć i w 55. minucie Robinho dośrodkował w pole karne. Piłka lekko skręciła w czasie lotu i przypadkowo wpadła obok zdezorientowanego Zivković’a. Na tablicy pojawił się nowy wynik – 3:0 dla Królewskich. Rywale przycisnęli nas trochę pod koniec meczu nie dając nam nawet wyjść z własnego pola karnego. Na dodatek Lucas dorzucił swoje trafienie w doliczonym czasie gry. Strzelił z dystansu i piłka po chwili znalazła się za linią bramkową. Spotkanie szybko nam minęło, gospodarze dyktowali swoje tempo nie dając nam nawet uderzyć na bramkę Casillas’a. Damy jednak popalić Galaktycznym w Poznaniu. Zapewniam, że nie będzie tak łatwo, bo na LM z renomowanymi drużynami przed własną publicznością potrafimy się zmobilizować.

 

Data: 18.09.2012

Stadion: Santiago Bernabeu, Madryt

Widzów: 75 302

Sędzia: Massimo Busacca (SUI)

MoM: Sergio Agüero (9) [Real]

 

Zivković – Celeban (Fernandinho 45’), Wisio, Wołąkiewicz, Shawcross, Gavish – Danch, Mikołajczak, Marciniak, Wilk (Janota 70’) – Pesonen (Høiland 70’)

 

(-) Real Madryt – (-) Lech Poznań 4:0 (2:0) [Agüero 13’, 28’, Robinho 55’, Lucas 90’+3’]

-Liga Mistrzów, faza grupowa [1/6]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 454

 

Porażka w ostatnim meczu była nieunikniona. Dlatego zawodnicy nie byli zbytnio przejęci i mogli skupić się na spotkaniu z Koroną Kielce. Rywale nie zanotowali dobrego startu, podobnie jak my. Zajmują 15 lokatę i na razie mają ciężkie życie. To dla nas dobry moment, żeby się trochę wybić w górę. Od początku konstruowaliśmy ciekawe akcje. W 6. minucie Diaz dośrodkował w pole karne, a Høiland próbował pokonać bramkarza mocnym strzałem głową, lecz nici z misternego planu. Goście odpowiedzieli 4 minuty później. Król pobiegł samotnie na naszą bramkę i zapewne chciał się zemścić za stracony czas na Bułgarskiej. Ale stracił go jeszcze więcej, bo nie zdołał pokonać Janukiewicza. Po tej akcji nastąpił czas posuchy i kibice długo nie oglądali ciekawej gry. Dopiero w 41. minucie coś się ruszyło. Diaz dośrodkował w obręb szesnastki, a Høiland tym razem zamiast uderzać głową, ściągnął sobie piłkę do nogi i spokojnie pokonał bramkarza! Spokojnie wygrywaliśmy 1:0 i nie zapowiadała się żadna katastrofa, która odebrałaby nam 3 punkty. Ale tak samo pewny byłem w Zabrzu i wiadomo jak się skończyło, dwiema bramkami rywala. Na szczęście zawodnicy rozwiali moje wątpliwości w drugiej połowie. Zaczęli dominować na boisku nie dając sobie pograć przeciwnikowi. W 65. minucie sędzia podyktował dla nas rzut karny, do którego podszedł Høiland. Napastnik trafił jednak w bramkarza, ale nadarzyła mu się okazja na naprawienie błędu. Niestety dobitka również trafiła w Czaplińskiego. Tommy spróbował za trzecim razem i piłka poleciała w odsłoniętą część bramki. Szkoda, że ostatecznie o centymetry minęła słupek. Trochę mnie to zdenerwowało, bo była realna szansa na podwyższenie wyniku, ale mój humor poprawił się, gdy zobaczyłem jak piłkarze kontynuują atakowanie bramki kielczan. Niewiele ponad 10 minut musiałem czekać na kolejną dobitkę, która tym razem okazała się celniejsza. Fontaine podał do Aborah’a, który zszedł do środka i zamiast podawać do środka, gdzie lepiej ustawiony był Leszczak, po prostu uderzył na bramkę. Czapliński sparował strzał, ale piłka spadła pod nogi rozpędzonego Sebastiana, który nie miał problemów z podwyższeniem wyniku! Leszczak był dzisiaj w morderczej formie co udowodnił w 89. minucie, gdy dostał piłkę od Fontaina. Minął zwodem jednego obrońcę, potem drugiego i znalazł się sam na sam z bramkarzem, którego pokonał długim strzałem obok jego nogi! Piękny strzał zmienił wynik na 3:0, a sędzia potwierdził swoim ostatnim gwizdkiem, że 3 punkty zostają w Poznaniu!

 

Data: 22.09.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 22 420

Sędzia: Robert Małek

MoM: Piotr Czapliński (8) [Korona]

 

Janukiewicz – Fernandinho, Wołąkiewicz, Dunlop, Gavish (Casement 60’) – King, Gobbi, Fontaine, Aborah, Diaz (Janota 45’) – Høiland (Leszczak 72’)

 

(9) Lech Poznań – (15) Korona Kielce 3:0 (1:0) [Høiland 41’, Leszczak 76’, 89’]

-Orange Ekstraklasa [8/30]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...