Skocz do zawartości

Kącik absurdalny


paszczaq

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Ja się na wybitności prawników nie znam. Natomiast w tekście jedynym argumentem za ich wybitnością jest zajmowane stanowisko. A niestety obecnie świadczy to raczej o znajomościach, niż o wybitności.

Lol. Nie wiem, ale się wypowiem w pełnej krasie.

Jak Cię lubię, tak nie mogłeś wybrać lepszego tematu do pisania o tym, jak to znajomości w świecie prawniczym decydują o tym, kto ma jakie stanowisko.

Hasła o zamknięciu zawodów prawniczych zdezaktualizowały się z 15 lat temu, o decydującym wpływie znajomości chyba jeszcze dawniej. Ale mity są wiecznie żywe.

 

Nie mówię tutaj tylko o zawodzie prawnika. Faktycznie z prawnikami wiąże się mocny stereotyp, ale to dotyczy praktycznie każdego zawodu. Wyboru na te stanowiska dokonuje pewne gremium. Chyba nie jesteś na tyle naiwny, żeby uznać, że względy rodzinno- towarzyskie nie będą mieć żadnego znaczenia przy tego typu decyzjach?

 

Rozmawiamy o TK. Jaki wpływ mają względy rodzinno-towarzyskie na zajęcie w nim stanowiska? Bierze się tam głównie profesorów bądź wybitnych prawników (jak np. Stępień) - jaki wpływ mają te względy na te pozycje?

Chłopie, nie mając w rodzinie ani jednego prawnika za rok będę radcą prawnym. Pracuję w kancelarii, w której mój szef wyciąga sześciocyfrowe dochody nie mając w rodzinie żadnego prawnika. Dwóch ostatnich dziekanów mojego wydziału to ludzie nie ukrywający plebejskiego pochodzenia swoich rodzin. Najlepsi profesorowie z mojego wydziału to typowi self-made men. Owszem, w branży (jak w każdej) zdarzają się dynastie jak np. Longchamps de Berrier, ale znając sposób rozwoju karier tak naukowych, jak i zawodowych - jestem pewien, że to po prostu wybitna mieszanka genów, a nie żaden lobbing. Aktualnie max, co w prawie osiągniesz dzięki znajomościom, to doktorat - ale na rynku zawodowym nic Ci to nie da. Nawet na uczelni Ci to nic nie da - przykład z katedry, w której robiłem magisterium - córka kierownika katedry zrobiła doktorat, ale nikt jej nie dopuścił do zajęć, a natychmiast po obronie pożegnano się z nią, a wolny rynek ją przeżuł i wypluł. Bez wiedzy i obycia aplikacji nie skończysz, w kancelariach może i znajdziesz etat u tatusia/mamusi, ale ci cię nie dopuszczą do poważnych klientów - bo w realiach wolnego rynku jeden błąd i klienta nie ma.

 

EDIT: do głowy przyszedł mi jeszcze jeden przykład. Mam znajomego, którego ojciec robi duże pieniądze na samochodach, a wujek ma kancelarię - naprawdę dużą jak na śląski rynek. Znajomości przepchnęły go przez studia i dały mu etat u wujka, ale chłop od paru lat próbuje dostać się na aplikację bezskutecznie i trzepie cały czas te same, proste pozwy o proste roszczenia - choć goście w jego wieku kończą już aplikację i prowadzą sami duże podmioty. Znajomości Cię nie wrzucą nawet na aplikację, nie mówiąc o jej skończeniu i wyrobieniu sobie takiej pozycji w samorządzie (casus Stępnia), żeby wylądować w TK.

Ale ciemny lud i tak będzie powtarzał, że prawnik to tylko ktoś po znajomościach. ;)

Edytowane przez Gacek
Odnośnik do komentarza

 

 

 

Ja się na wybitności prawników nie znam. Natomiast w tekście jedynym argumentem za ich wybitnością jest zajmowane stanowisko. A niestety obecnie świadczy to raczej o znajomościach, niż o wybitności.

Lol. Nie wiem, ale się wypowiem w pełnej krasie.

Jak Cię lubię, tak nie mogłeś wybrać lepszego tematu do pisania o tym, jak to znajomości w świecie prawniczym decydują o tym, kto ma jakie stanowisko.

Hasła o zamknięciu zawodów prawniczych zdezaktualizowały się z 15 lat temu, o decydującym wpływie znajomości chyba jeszcze dawniej. Ale mity są wiecznie żywe.

 

Nie mówię tutaj tylko o zawodzie prawnika. Faktycznie z prawnikami wiąże się mocny stereotyp, ale to dotyczy praktycznie każdego zawodu. Wyboru na te stanowiska dokonuje pewne gremium. Chyba nie jesteś na tyle naiwny, żeby uznać, że względy rodzinno- towarzyskie nie będą mieć żadnego znaczenia przy tego typu decyzjach?

 

Rozmawiamy o TK. Jaki wpływ mają względy rodzinno-towarzyskie na zajęcie w nim stanowiska? Bierze się tam głównie profesorów bądź wybitnych prawników (jak np. Stępień) - jaki wpływ mają te względy na te pozycje?

Chłopie, nie mając w rodzinie ani jednego prawnika za rok będę radcą prawnym. Pracuję w kancelarii, w której mój szef wyciąga sześciocyfrowe dochody nie mając w rodzinie żadnego prawnika. Dwóch ostatnich dziekanów mojego wydziału to ludzie nie ukrywający plebejskiego pochodzenia swoich rodzin. Najlepsi profesorowie z mojego wydziału to typowi self-made men. Owszem, w branży (jak w każdej) zdarzają się dynastie jak np. Longchamps de Berrier, ale znając sposób rozwoju karier tak naukowych, jak i zawodowych - jestem pewien, że to po prostu wybitna mieszanka genów, a nie żaden lobbing. Aktualnie max, co w prawie osiągniesz dzięki znajomościom, to doktorat - ale na rynku zawodowym nic Ci to nie da. Nawet na uczelni Ci to nic nie da - przykład z katedry, w której robiłem magisterium - córka kierownika katedry zrobiła doktorat, ale nikt jej nie dopuścił do zajęć, a natychmiast po obronie pożegnano się z nią, a wolny rynek ją przeżuł i wypluł. Bez wiedzy i obycia aplikacji nie skończysz, w kancelariach może i znajdziesz etat u tatusia/mamusi, ale ci cię nie dopuszczą do poważnych klientów - bo w realiach wolnego rynku jeden błąd i klienta nie ma.

 

Nawet w najprostszym zakładzie produkcyjnym nie zostaniesz kierownikiem mając konflikty z kierownikiem wyższego szczebla, czy dyrektorem. To są właśnie te względy towarzyskie. Nie sugerowałem nigdzie, że wyłącznie one tu mają znaczenie, tylko że ocena wyłącznie na podstawie zajmowanego stanowiska nie ma żadnego sensu. Na pewno te osoby kompetencje mają, ale równie dobrze mogą istnieć tysiące lepszych prawników, którzy zwyczajnie nie mają takiej siły przebicia w towarzystwie i dalej są w związku z tym na niższych stanowiskach.

Odnośnik do komentarza

A co ma zakład produkcyjny do rozmowy o Trybunale Konstytucyjnym? ;)

Natomiast pozycja aplikanta adwokackiego to żaden specjalny prestiż - tak jak pozycja każdego aplikanta, poza może ogólną - to po prostu dowód na to, że ktoś taki pisze o prawie, bo to jego zawód i ma pewne kompetencje.

Odnośnik do komentarza

A co ma zakład produkcyjny do rozmowy o Trybunale Konstytucyjnym? ;)

Natomiast pozycja aplikanta adwokackiego to żaden specjalny prestiż - tak jak pozycja każdego aplikanta, poza może ogólną - to po prostu dowód na to, że ktoś taki pisze o prawie, bo to jego zawód i ma pewne kompetencje.

Wyłącznie to, że o zajmowanym stanowisku nie świadczą wyłącznie kompetencje. A to z kolei oznacza, że ocena wybitności prawnika tylko ze względu na zajmowane stanowisko zwyczajnie nie ma sensu.

Odnośnik do komentarza

Znów "nie wiem, ale się wypowiem."

No to Ci powiem, że - przynajmniej jak dotąd - ocena wybitności prawnika na podstawie piastowania przez niego stanowiska w TK czy na jakimkolwiek poziomie sądownictwa (no, przynajmniej dla ludzi <50 lat) jest jak najbardziej słuszna.

Niezależnie od tego, kto był wybierany do TK - czy koleżanka Kaczyńskich prof. Liszcz, czy mgr Stępień, czy profesorowie, o których jest awantura jak Jakubecki - aż do dnia dzisiejszego były to niekwestionowane (przynajmniej przez ludzi cywilizowanych) autorytety. Nie miałbym problemu z tym, że PiS by nominowało pięciu nowych - gdyby chodziło o osobistości pokroju prof. Liszcz, a nie prawników znacznie mniejszego formatu jak prof. Pawłowicz, krytykowana nawet na swojej uczelni.

 

EDIT: musisz zrozumieć, że z punktu osoby rozeznanej w sposobie funkcjonowania TK, jego składzie, historii i praktyce orzekania to, co piszesz o wpływie znajomości na jego skład jest równie zasadne jak twierdzenie, że w Barcelonie Busquets gra tylko dlatego, że to Katalończyk, bo tak naprawdę to są "tysiące lepszych pomocników, którzy zwyczajnie nie mają takiej siły przebicia w towarzystwie i dalej są w związku z tym w słabszych klubach". :)

Edytowane przez Gacek
Odnośnik do komentarza

Absurd dnia:

1. Jeśli PiS dopchnie kolanem niekonstytucyjne zmiany w składzie Trybunału - nominuje do niego Piotrowicza i Pawłowicz. Równie dobrze mogliby dać Jahowi profesurę w nagrodę za propagandę szerzoną w internecie - byłoby to podobnie zasłużone wyróżnienie.

2. http://wyborcza.pl/1,75248,19275641,pis-chce-wylaczyc-prezesa-i-wiceprezesa-tk-od-orzekania-w-sprawie.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza- jak wyrzucają ich drzwiami, to wracają oknem. Pomysł, by wyłączać ze składu ludzi opiniujących dokonywane zmiany to beka w stanie czystym, ale z drugiej strony szacunek za PiS - jak chcą zgwałcić państwo prawa, to do samego końca, nie odpuszczają w pół kroku.

Odnośnik do komentarza

Natomiast pozycja aplikanta adwokackiego to żaden specjalny prestiż - tak jak pozycja każdego aplikanta, poza może ogólną - to po prostu dowód na to, że ktoś taki pisze o prawie, bo to jego zawód i ma pewne kompetencje.

Skoro tak cię, to podnieca, to zacytuje opinię prawnika i to takiego, który zasiadał w latach 1991–1993 w Trybunale Stanu.

 

Stanisław Michalkiewicz:

"Tymczasem „jak zgrzyt żelaza po szkle” w tym klangorze dał się słyszeć głos Prokuratora Generalnego, że wybór 2 dodatkowych sędziów do TK był niezgodny z prawem. Wprawdzie niezawiśli sędziowie TK mogą Prokuratora Generalnego przegłosować, bo w demokracji wiadomo – im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja, ale w beczce miodu łyżka dziegciu się pojawiła, w następstwie czego Racja płomiennych obrońców demokracji już nie będzie taka przekonująca, jakby chcieli. Strasznie się wskutek tego sytuacja wokół Trybunału Konstytucyjnego zapętliła i jeśli ktoś po tym wszystkim będzie jeszcze wierzył w niezawisłość Trybunału, to mogę uważać go za wyjątkowo ciężkiego idiotę. Wyjątkowo ciężkiego – bo w sytuacji, gdy sędziów do TK wybiera Sejm – organ upolityczniony aż do przesady, to jakże z tej rozpanoszonej polityczności może się wyłonić apolityczny Trybunał? Ponieważ coraz częściej pojawiają się głosy wskazujące na potrzebę zmiany konstytucji, to de lege ferenda postulowałbym zmiany następujące. Po pierwsze – odejść raz na zawsze od systemu parlamentarno-gabinetowego na rzecz systemu prezydenckiego. Prezydent już teraz jest wybierany w głosowaniu powszechnym, więc ma demokratyczny mandat znacznie silniejszy, niż jakikolwiek prezes Rady Ministrów. Tymczasem kompetencje rozdzielone są odwrotnie; prezydent prawie nie ma samodzielnych uprawnień władczych, w które autorzy konstytucji z 1997 roku wyposażyli premiera. Jeśli zatem wprowadzony byłby system prezydencki, to trzeba by też odstąpić od zasady, że sędziów Trybunału wybiera Sejm. Sejm bowiem w tej sytuacji występuje jakby sędzia we własnej sprawie, bo przecież Trybunał ocenia zgodność z konstytucją ustaw, które produkuje Sejm. Nie jest zatem wskazane, by Sejm wybierał sobie oceniacza swojej własnej działalności, no a poza tym – jakże z upolitycznionego Sejmu ma się wyłonić apolityczny Trybunał? Dlatego druga propozycja polega na tym, by Krajowa Rada Sądownictwa przedstawiała na każdy wakat w Trybunale trzy kandydatury prezydentowi, a ten dokonywałby wyboru – ale tylko spośród trójki przedstawionej mu przez Krajową Radę Sądownictwa."

 

Zabawny jestes Gacek, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że pisowsy konstytucjonalisci uważają, ze PiS ma rację, a antypisowscy, że nie. O tym piszę na tym forum od lat - o hipokryzji i o zastepczym konflikcie dla uzytecznych idiotów: PiS vs. PO. Divide et impera. Te partie róznią sie nieistotnymi szczegółami, a najbardziej podobne są w parciu do koryt.

Odnośnik do komentarza

Michalkiewicz to akurat żaden prawniczy autorytet, tylko publicysta jak Ziemkiewicz czy Żakowski, a pozycja w Trybunale Stanu dowodzi nie wiedzy prawniczej, lecz zaplecza politycznego, to organ o zupelnie innym charakterze od TK. Znów nie wiesz, a się wypowiadasz.

Odnośnik do komentarza

Raz, że ta maksymalna wysokość to maksymalna wysokość emerytury sprezentowanej w 2013 roku. Wcześniej te kwoty mogły być wyższe.

Dwa, że pisanie o Krzywonos jako li tylko motorniczej, jak to przedstawia ta prawicowa szczujnia zalinkowana przez FYMa, to gruby błąd. Ona prowadziła jeszcze dom dziecka i od lat jest aktywnym członkiem stowarzyszenia działającego na rzecz praw kobiet, w którym mogła dostać niezły bonus do emerytury.

Trzy, że Krzywonos straciła dziecko w czasie emerytury, za co mogła dostać solidną rentę, którą mogła sobie później wliczyć do cytowanej emerytury.

Wnioski są takie, że nic nie wiemy, a prawicowa szczujnia już z tego wyciąga wnioski. Typowe.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...