Skocz do zawartości

Kącik absurdalny


paszczaq

Rekomendowane odpowiedzi

To nadaje sie tylko tutaj:

 

Plotki o ślubie to desperacki chwyt opozycji – mówi Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Wprost".

 

 

Tym samym premier dementuje informacje o tym, że dzień przed wyborami stanie na ślubnym kobiercu z posłanką Jolantą Szczypińską. Podkreśla, że bardzo lubi panią poseł, a ich wieloletnia znajomość przekształciła się w serdeczną przyjaźń, ale nie ma mowy o ślubie.

 

– Stan kawalerski jest zacny i Bogu miły. A plotki o ślubie rozpowszechniane są przez opozycję po to, by pozbawić mnie jakiejś części głosów – w ten sposób tłumaczy doniesienia mediów. – Bo na koniec powiedzą: miał być ślub, a nie ma. Nie dość, że Kaczyński wprowadza dyktaturę, nie ma prawa jazdy i przypomina Gomułkę i Urbana, to jeszcze się nie żeni - dodaje szef rządu.

 

Co na to lider opozycji Donald Tusk? - My w kampanii nie ingerujemy w życie rodzinne konkurentów, to musi być żart kogoś z PiS-u. Zajście z pistoletem w windzie w przekonaniu premiera, to też pewnie miał być żart. Problem w tym, że żarty pana premiera są takie, jak on sam. I śmieszne, i straszne – mówi w rozmowie z "Wprost" przewodniczący Platformy Obywatelskiej

Odnośnik do komentarza
Strażnik kontrolujący Prymasa wyleciał z pracy

 

Maciej Jarmusz, prezes Portu Lotniczego Szczecin - Goleniów zwolnił pracownika ochrony, który kontrolował w niedzielę Prymasa Józefa Glempa. Pracę stracił także przełożony funkcjonariusza

 

Kardynał musiał poddać się kontroli osobistej w oddzielnym pomieszczeniu. Jeszcze wczoraj przed południem dyrektor lotniska w Goleniowie Maciej Jarmusz nie chciał komentować tej sprawy. Ale już po południu dyrekcja portu lotniczego wysłała do prymasa Glempa list z przeprosinami za niewłaściwe zachowanie personelu.

 

- Pismo wysłaliśmy z własnej inicjatywy, Kościół nie domagał żadnych przeprosin - zapewnia Krzysztof Domagalski, rzecznik Portu Lotniczego im. NSZZ "Solidarność". - Ustalamy jak dokładnie sytuacja przebiegała.

 

Według Domagalskiego, osobista kontrola, której poddany był Prymas trwała zaledwie kilka sekund. Po nie kardynał Glemp nie musiał już przechodzić przez bramkę wykrywającą metale.

 

Dyrektor Jarmusz zachowanie pracownika lotniska tłumaczył "bezmyślną nadgorliwością i bezkrytycznym podejściem do obowiązujących uregulowań prawnych". Dodał jednak, że "nie mogą one zwalniać ze zdrowego rozsądku i taktu pracowników prowadzących kontrolę bezpieczeństwa".

 

Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin

 

Ja się pytam - na jakiej podstawie prawnej zwolniono pracownika??? :keke:

Odnośnik do komentarza

Ja również mam taką nadzieję. By za nadgorliwość idioty, który zwolnił funkcjonariusza i jego bezpośredniego przełożonego, znów na prawo i lewo nie wieszano psów na wszystkich zdroworozsądkowo myślących katolików (w imię idei "katolickiego wojującego fanatyzmu"). Zresztą, zachowanie prymasa Glempa zdaje się potwierdzać tezę o tym, że decyzja była li tylko i wyłącznie wygłupem pana dyrektora lotniska... :roll:

Odnośnik do komentarza

Trzeba przyznać, że Glemp podszedł do całej sprawy z rozsądkiem i to na pewno nie od niego wypłynęło oburzenie na postępowanie ochroniarza.

Brudziński jest tu największym podejrzanym jeśli chodzi o wywołanie zamieszania ;)

A sam koleś po prostu wykazał się może i nadgorliwością, ale często wobec fisz postępuje się nadgorliwie, żeby pokazać, że system działa, a wszyscy są równi.

A ja osobiście wolę mieć nadgorliwych ludzi na lotniskach niż takich co przymykają oko ze strachu przed VIPami prawdziwymi i urojonymi. Bo się obudzimy z samolotem wbitym w np. PKiN.

Odnośnik do komentarza
ony kombinuje z gwarancjami PS3

(18-10-2007)

Japoński koncern nie traktuje wszystkich użytkowników PlayStation 3 z należytą powagą.

Podczas kupowania drogiego sprzętu elektronicznego, bardzo ważnym czynnikiem jest gwarancja. To właśnie ona decyduje potem o kosztach użytkowania naszego zakupu. Najgorszej jest jednak wtedy, gdy producent robi wszystko, by odmówić naprawy gwarancyjnej.

 

Na oficjalnym forum PlayStation pojawił się wpis posiadacza konsoli, który żali się na sposób działania serwisu Sony, robiącego wszystko by pozbyć się odpowiedzialności i zwalić winę na klienta.

 

 

Pewien użytkownik konsoli spostrzegł pewnego dnia, że jego PS3 się nie włącza. Zadzwonił więc do serwisu Sony oświadczając, że jego prawie 4-miesięczny sprzęt wyzionął ducha. Wyjaśnił, że raz miał już podobną sytuację, podczas gry w Call of Duty 3, gdy konsola się wyłączyła. Wtedy wystarczyło jedynie wyciągnąć kabel i wetknąć go ponownie, jednak teraz wcześniejszy sposób nie poskutkował.

 

Serwisant zamiast przyjąć zgłoszenie, starał się za wszelką cenę udowodnić, że konsola zepsuła się z winy użytkownika. Zaczął zadawać serię dziwnych pytań chcąc się np. dowiedzieć czy naklejka na dysku twardym nie została naruszona. Zapytał też, czy ma odpowiednie napięcie w sieci. Kiedy posiadacz nieszczęsnego urządzenia oświadczył, że cały jego sprzęt elektroniczny chroniony jest przez wysokiej klasy zabezpieczenia, serwisant ucieszył się, najwyraźniej znajdując powód, który pozwala anulować gwarancję i powiedział, że Sony może naprawić konsolę za jedyne 150USD. Wyjaśnił, że używanie tego zabezpieczeń antyprzepięciowych narusza warunki gwarancji.

 

Kiedy właściciel PS3 zapytał czy to przypadkiem nie jest jakiś żart, usłyszał odpowiedź, że PS3 musi być podłączone bezpośrednio do gniazdka.

 

Heh, nie tylko u nas dzieją się "takie" cuda :roll:

Odnośnik do komentarza

onet.pl

 

Kancelaria Prezydenta RP ogłosiła zamówienie publiczne, w którym wśród leków, materiałów medycznych i kosmetyków aptecznych figuruje także zapotrzebowanie na viagrę - poinformował portal gazeta.pl.

Viagra na liście medykamentów znajduje się między Virrumalem a Vibovitem Bobas. Poza viagrą kancelaria Lecha Kaczyńskiego zgłosiła zapotrzebowanie na 190 testów ciążowych.

 

Na oficjalnej stronie Biuletynu Informacji Publicznej, w zamówieniu nr 42/2007 o zakupie leków, materiałów medycznych i kosmetyków aptecznych dla Gospodarstwa Pomocniczego Kancelarii Prezydenta RP, w spisie leków, na które rozpisane jest zamówienie widnieje viagra - w różnych dawkach - od 25 do 100 mg - razem 36 opakowań - czytamy na stronach portalu gazeta.pl.

 

Ciekawe dla kogo to? :>

Odnośnik do komentarza
Rząd: Zakaz handlu w święta dotyczy też stacji paliw

 

Zakaz pracy w święta w placówkach handlowych będzie dotyczył osób mających status pracownika, a więc zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, powołania, wyboru, mianowania lub spółdzielczej umowy o pracę - przypomina resort pracy. Dotyczy to przede wszystkim super- i hipermarketów.

 

Nowe przepisy wprowadzające zakaz pracy w placówkach handlowych w 12 dni świątecznych w roku wchodzą w życie 26 października. Najbliższe święto, kiedy nie będzie można zrobić zakupów w supermarkecie, przypada 1 listopada - Wszystkich Świętych.

 

"Zakaz ten odnosi się przy tym do każdego pracownika zatrudnionego w takiej placówce, niezależnie od tego na jakim stanowisku jest zatrudniony. Obejmie on więc nie tylko pracowników bezpośrednio dokonujących sprzedaży towarów, ale także innych pracowników, zapewniających funkcjonowanie placówki handlowej, np. magazynierów, osoby sprzątające, pracowników ochrony, pracowników obsługi technicznej" - poinformowało PAP w poniedziałek MPiPS.

 

Właściciele mogą sprzedawać

 

Według resortu, nowe przepisy nie oznaczają natomiast zakazu otwarcia placówki handlowej w święta, jeśli pracę wykonywaliby ich właściciele lub inne osoby pracujące na podstawie umów cywilnych. Według poniedziałkowej "Rzeczpospolitej", szansę obejścia zakazu ma np. sporo sieci franczyzowych i ajencyjnych - 15 największych ma ponad 10 tys. sklepów.

 

Jak informuje MPiPS, kodeks pracy w zakresie możliwości pracy w placówkach handlowych w niedziele i święta "nigdy nie definiował i nadal nie definiuje pojęcia "placówka handlowa". "Trzeba bowiem zauważyć, że przyjęcie w przepisach definicji określonego pojęcia jest niezbędne jedynie wówczas, jeżeli miałoby być ono stosowane w innym znaczeniu, niż powszechnie przyjęte" - podkreślono.

 

Stacje paliw też

 

W ocenie departamentu prawa pracy w MPiPS zmiana prawa pracy w tym zakresie nie wymaga zdefiniowania pojęcia "placówki handlowej", ponieważ "nadal powinna ona być rozumiana tak, jak do tej pory, to jest w podstawowym i powszechnym znaczeniu tego określenia".

 

"Pojęcie "placówka handlowa" występujące w Kodeksie pracy, obejmuje wszelkie instytucje i zakłady, których główną działalnością jest działalność handlowa, zarówno hurtowa jak i detaliczna, a więc które kupują wyroby w celu ich sprzedaży" - informuje resort pracy. W stanowisku przesłanym PAP podkreślono, że "placówką handlową" będą np: sklepy, stoiska, hurtownie, stragany, stacje paliw, składy węgla, składy materiałów budowlanych, domy towarowe.

 

Według MPiPS pojęcie to powinno objąć także nowoczesne formy sprzedawania i kupowania towarów, na przykład przez internet, "przy założeniu, że czynności charakterystyczne dla sprzedaży towarów w taki sposób byłyby dokonywane przez osobę mającą status pracownika". Według resortu "ochronny cel nowych przepisów nie powinien być bowiem ograniczany ze względu na formę, w jakiej prowadzony jest handel".

 

Codzienne potrzeby ludności gwarantowane?

 

Nowelizacja Kodeksu pracy przewiduje wprowadzenie zakazu pracy w placówkach handlowych w Nowy Rok, w święta Wielkiej Nocy, 1 maja, 3 maja, w pierwszy dzień Zielonych Świątek, w Boże Ciało, 15 sierpnia - w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, Wszystkich Świętych (1 listopada), Święto Niepodległości (11 listopada), a także święta Bożego Narodzenia. Mówi także o zakazie pracy, jeśli któreś z tych świąt przypada w niedzielę.

 

W te dni będą mogły jednak pracować placówki kultury, oświaty, czy apteki. W świetle nowelizacji handlować w te dni będą mogli też wszyscy ci, którzy prowadzą jednoosobową firmę i nie zatrudniają pracowników. Nowela dopuszcza możliwość pracy w placówkach handlowych przy wykonywaniu prac koniecznych ze względu na użyteczność społeczną lub codzienne potrzeby ludności.

 

Super - wracamy do komuny i wożenia kanistrów z benzyną w bagażniku :doh!: - jest tego obejście - pracownicy zatrudnieni na stacji będą prowadzić jednoosobową firmę - ale ustawa tylko pogorszy losy pracowników, bo nie będą musieli płacić Zusu pracodawcy

Odnośnik do komentarza

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4600845.html

 

Sześciu turystów zabiło półtorarocznego niedźwiadka w Dolinie Chochołowskiej. Najpierw poczęstowali go kanapkami, a potem obrzucili kamieniami i wrzucili do potoku. Grożą im prokuratorskie zarzuty.

 

Zwłoki niedźwiadka odnaleźli w nocy z soboty na niedzielę leśnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. O zabiciu zwierzęcia poinformowała ich zakopiańska policja, którą z kolei zaalarmował miejscowy szpital. Późnym wieczorem w niedzielę zgłosiła się tu dwójka młodych turystów w wieku ponad 20 lat. Mówili, że karmili niedźwiedzia, gdy ten nagle rzucił się na nich. Razem z kolegami - w sumie w sześć osób - mieli się bronić topiąc go w potoku.

 

- Twierdzili, że zaatakował ich niedźwiedź, ale obrażenia wcale nie wskazywały, by bronili się przed groźnym napastnikiem. Nie mieli na ciele żadnych śladów zębów czy pazurów - mówi doktor Sylweriusz Kosiński, wicedyrektor zakopiańskiego szpitala. - Kobieta miała obdarte opuszki palców, a mężczyzna obtarcia na przedramieniach i udach. To niezbyt groźne obrażenia, wystarczyło opatrzyć turystów. Ich zachowanie nie kwalifikowało się jako obrona konieczna przed groźnym drapieżnikiem. Mały niedźwiadek nie mógł im wyrządzić wielkiej krzywdy, a oni go zabili - dodaje doktor Kosiński.

 

Na bezduszne zamordowanie niedźwiadka wstępnie wskazuje też wizja lokalna przeprowadzona przez Straż Tatrzańskiego Parku Narodowego. Leśnicy zauważyli na ciele niedźwiedzia ślady uderzeń kamieniami, w miejscu zdarzenia znaleźli też resztki kanapek i słodyczy.

 

- To zdarzenie bez precedensu w historii Tatrzańskiego Parku Narodowego. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by turyści zabili młodego niedźwiadka. Ten miał zaledwie półtora roku - mówi Zbigniew Krzan, wicedyrektor TPN.

 

Sprawę wyjaśnia policja.

 

- Udało nam się ustalić tożsamość czwórki turystów, od lekarzy ze szpitala wiedzieliśmy że w poniedziałek mają pojawić się w sanepidzie. Trwają ich przesłuchania w komisariacie. Dwóch jeszcze poszukujemy - informowała wczoraj po południu aspirant Monika Kraśnicka-Broś z zakopiańskiej policji. - Sprawę przekażemy do prokuratury. W zależności od okoliczności śmierci niedźwiadka, turyści mogą usłyszeć prokuratorskie zarzuty - dodaje.

 

Po-je-by. Powinni odpowiedzieć karnie i dostać jakiś wyrok. A potem się ludzie dziwią, że niedźwiedź rzeczywiście atakuje. Jakie to bestie! - larum podnoszą. A to ludzie są największymi świniami, bydlakami przyrody - nie obrażając ani świń, ani bydlaków...

Odnośnik do komentarza
http://piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl/...nia/783959.html

 

Autobusem do cmentarza nie dojedziesz

 

Kolejny raz w dniu 1 listopada ulice w okolicach piotrkowskiego cmentarza zamienią się w parkingi. Autobusy MZK do cmentarza nie dojadą.

 

O kondycję 71-letniej Janiny Boguckiej nikt się nie martwi, a kobieta poruszająca się o kuli w dzieńś Wszystkich Świętych odwiedzi groby córki, zięcia, męża i rodziców.

 

- Zawsze na cmentarz jadę "zerówką", ale jak na złość 1 listopada skracają kurs. Ciężko będzie mi dokuśtykać taki kawał drogi - martwi się Janina Bogucka.

 

Dogodny dojazd, będą mieli za to zmotoryzowani, bo jak tłumaczy Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji w Piotrkowie, przyjeżdżają z daleka i mają ciężkie pakunki.

 

Takie podejście rozsierdziło spokojnego zazwyczaj radnego Jana Dziemdziorę. - Co to za zasady, że auta mogą podjechać pod cmentarz, a pasażerowie emzetek mają dojść? Przecież oni także niosą cieżkie pakunki. Radny był dobrej myśli, kiedy na sesji rady miasta zgłosił, że odbiera wiele telefonów od osób starszych i niepełnosprawnych, którzy proszą o umożliwienie im dojazdu do cmentarza komunikacją miejską. Radni uzgodnili, że w rejon cmentarza 1 listopada na lini nr "0" kursować mają krótsze autobusy, a kierowcy aut osobowych będą parkować tylko po jednej stronie ul. Spacerowej.

 

- Potem spotkały się dwie mądre komisje i okazało się, że tak się nie da - zżyma się Dziemdziora.

 

Komisja bezpieczeństwa drogowego, w której skład wchodzą m.in. przedstawiciele policji i straży miejskiej, a której przewodniczy prezes MZDiK Jacek Marusiński, uradziła, że wpuszczanie autobusów w pobliże cmentarza jest karkołomne, bo tam trzeba zapewnić miejsca do parkowania dla aut osobowych, w związku z czym ulica będzie jednokierunkowa. - Autobus mógłby się zaklinować w ścisku, stąd skracamy bieg linii "0", a otwieramy dodatkową linię na ten dzień, którą będzie można podjechać bardzo blisko alei Cmentarnych - tłumaczy Marusiński. - Wiele osób i tak spaceruje tą ulicą, by kupić po drodze znicze i kwiaty. Nie będziemy zmieniać tego, co sprawdzało się przez lata.

 

Takie stanowisko poparła komisja bezpieczeństwa publicznego przy prezydencie.

 

Marusiński zapewnił nas jednak, że służby porządkowe w tym roku szczególnie uważnie przyjrzą się sytuacji w okolicy cmentarza i może na tej podstawie, na następny rok znajdzie się jakieś lepsze - od dotychczasowego - rozwiązanie.

 

Aleksandra Tyczyńska - Dziennik Łódzki

 

 

KRETYNIZM odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację nadaje się tylko do tego tematu... :|

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...