Skocz do zawartości

Kącik absurdalny


paszczaq

Rekomendowane odpowiedzi

Cała dysputa z panią wiceminister przypomina mi rozmowę amerykańskiego sanitariusza z rannym ss-manem w Ardenach 44/45.

Sanitariusz chciał mu podac plazmę, jednak ss-man nie był pewien czy krew, którą mu podadzą przypadkiem nie była żydowska. Sanitariusz miał to głęboko w poważaniu i nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, wobec czego ss-man odmówił przyjęcia krwi i zmarł :roll:

Odnośnik do komentarza
A myślicie że nie ma takich przypadków? Bzyka się jedno z drugim, zaraża się HIVem a potem oddaje krew, w której przy badaniu jeszcze nie stwierdza się wirusa. Niemożliwe? Myślę że jednak całkiem tak. Dość poprawności politycznej.

 

A Ty myslisz, ze w centrach krwiodastwa pracuja debile co to beda ryzykowac wlasnym tylkiem i nie sprawdza ni delikwenta a potem raz jeszcze krwi?

Odnośnik do komentarza
A myślicie że nie ma takich przypadków? Bzyka się jedno z drugim, zaraża się HIVem a potem oddaje krew, w której przy badaniu jeszcze nie stwierdza się wirusa. Niemożliwe? Myślę że jednak całkiem tak. Dość poprawności politycznej.

 

A Ty myslisz, ze w centrach krwiodastwa pracuja debile co to beda ryzykowac wlasnym tylkiem i nie sprawdza ni delikwenta a potem raz jeszcze krwi?

Moja znajoma przez pewien czas pracowala w stacji krwiodastwa. Dochowywali wszelkich staran zeby krew byla odpowiednio badana - w razie jakichkolwiek watpliwosci krew nie byla pobierana lub byla niszczona. W jednym przypadku doslownie staneli na glowie zeby wycofac, ze szpitala i ponownie zbadac krew pobrana od pacjenta ktory zatail pewne rzeczy mogace wplynac na to czy jego krew byla przydatna i bezpieczna dla biorcow. Zniszczono krew w momencie, kiedy tylko pojawilo sie podejrzenie, ze moze byc z nia cos nie tak choc tuz po wycofaniu i przebadaniu probki okazala sie w porzadku.

 

No, ale co ja wiem i co wiedza lekarze codziennie nad tym czuwajacy - toc na Woodstocku sami narkomani i dupodajki sie kreca :doh!:

 

Jak slucham takich tekstow to mi sie robi slabo...

Odnośnik do komentarza
- Jeśli pani chce taką krew, to proszę bardzo. Ja traktuję mój zawód lekarza poważnie i dbam o dobro pacjentów. Dlatego krew trzeba pobierać w odpowiednich warunkach, a nie w namiotach, gdzie wielki zjazd ludzi i kurz. Na Woodstock pod pozorem czynienia dobra wykorzystuje się tych uczestników do bicia kolejnych rekordów - tym razem pobranej krwi. I to się dzieje wbrew szacunkowi dla daru krwi. A mamy sierpień - w tym miesiącu wspominamy tylu bohaterów którzy przelali krew

 

Ale tego nie przekopiowaliście, a jest kwintesencją absurdu.

No co za wariatka :sciana: Ciekawe czy "Dar krwi" zebrany pod Jasną Góra wśród pielgrzymów Rodziny Radia Maryja pobrany w identycznych "namiotach" byłby równie niemile widziany przez panią Wujkowską :roll:

Przy takim deficycie krwi, każda kropla jest ważna, a ta jeszcze wybrzydza. A może ci młodzi ludzie wciągną się w krwiodawstwo?

Odnośnik do komentarza
A myślicie że nie ma takich przypadków? Bzyka się jedno z drugim, zaraża się HIVem a potem oddaje krew, w której przy badaniu jeszcze nie stwierdza się wirusa. Niemożliwe? Myślę że jednak całkiem tak. Dość poprawności politycznej.

 

Poznańska służba krwi już przebadała materiał pobrany przez swoich pracowników na Przystanku.

 

- W żadnej próbce nie znaleziono śladów HIV. Jedna osoba miała żółtaczkę typu B, siedem typu C. Wszyscy będą o tym poinformowani, a ich krew trzeba będzie zniszczyć - mówi Kania. - Gdyby przebadać statystyczną grupę Polaków, uzyskalibyśmy podobne wyniki. A zatem udało się nam zebrać doskonałą krew.

 

Dość głupoty.

 

A co z okienkiem serologicznym o którym mówi Wujkowska? przeciez wyraznie mowi ze potrzeba czasu na ujawnienie

Odnośnik do komentarza
Minister zdrowia Zbigniew Religa zapewnił, że krew pobrana podczas Przystanku Woodstock jest bezpieczna dla pacjentów, którym będzie przetoczona. Jednocześnie stwierdził, że czuje niesmak po wypowiedzi doradcy ministra edukacji Hanny Wujkowskiej, że potencjalni biorcy są zagrożeni HIV i żółtaczką.

W ten sposób Religa odniósł się do wypowiedzi Wujkowskiej, według której osoby, które dostaną krew z Woodstock, są zagrożone HIV i żółtaczką, ponieważ z powodu tzw. okienka serologicznego (czasu między zarażeniem a wykrywalnością) można przeoczyć te wirusy.

 

Religa przyznał, że nie czytał całego artykułu na ten temat w środowej "Gazecie Wyborczej", jednak dodał, że widział tytuł ("Wujkowska: Krew z Woodstock może być zarażona HIV" - PAP), który spowodował u niego "poczucie smutku, niesmaku, że ktoś coś takiego może powiedzieć". Według Religi, jeżeli ktoś coś takiego mówi, "nie ma pojęcia na temat pobierania krwi".

 

Minister zdrowia zapewnił, że "obowiązkiem osób, które pobierają krew, później ją przetwarzają i dostarczają do chorych jest zadbanie o bezpieczeństwo chorego". - Nie ma takiej możliwości, aby krew która została pobrana i zakwalifikowana potem do przetoczenia, mogła być złą, szkodliwą krwią - podkreślił.

 

W jego ocenie, "jeżeli ktoś daje sugestie, że to jest zła krew, nie wie o czym mówi". Dodał, że jeżeli mówi to lekarz (Wujkowska jest lekarzem internistą - PAP), jest to tym bardziej smutne".

 

Według Religi, "przed młodymi ludźmi, którzy oddali tak ogromną ilość krwi, należy chylić czoło, a nie opowiadać bzdury".

 

Podczas akcji zebrano ponad 663 litrów krwi. Oddało ją 1474 uczestników trwającego w weekend festiwalu. Do dyspozycji uczestników festiwalu, chcących podzielić się z innymi cennym "płynem życia", przygotowanych było pięć ambulansów i stanowiska w namiotach - łącznie było ich 28. Zorganizowały je regionalne centra krwiodawstwa i krwiolecznictwa z Zielonej Góry, Poznania, Warszawy i Katowic.

Odnośnik do komentarza
A myślicie że nie ma takich przypadków? Bzyka się jedno z drugim, zaraża się HIVem a potem oddaje krew, w której przy badaniu jeszcze nie stwierdza się wirusa. Niemożliwe? Myślę że jednak całkiem tak. Dość poprawności politycznej.

 

Poznańska służba krwi już przebadała materiał pobrany przez swoich pracowników na Przystanku.

 

- W żadnej próbce nie znaleziono śladów HIV. Jedna osoba miała żółtaczkę typu B, siedem typu C. Wszyscy będą o tym poinformowani, a ich krew trzeba będzie zniszczyć - mówi Kania. - Gdyby przebadać statystyczną grupę Polaków, uzyskalibyśmy podobne wyniki. A zatem udało się nam zebrać doskonałą krew.

 

Dość głupoty.

 

A co z okienkiem serologicznym o którym mówi Wujkowska? przeciez wyraznie mowi ze potrzeba czasu na ujawnienie

 

Moze najlepiej byloby jakbys sam zadzwonil do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i sie dowiedzial o procedury zwiazane z badaniem pobranej od dawcow krwi zanim trafi ona do pacjentow w szpitalach. Zapewniam cie, ze po takim telefonie bedziesz spal spokojnie.

Odnośnik do komentarza
A co z okienkiem serologicznym o którym mówi Wujkowska? przeciez wyraznie mowi ze potrzeba czasu na ujawnienie

 

Owszem, i odnosi się to do każdego potencjalnego dawcy krwi. Stosując logikę pani Wujkowskiej, należałoby całkowicie zakazać krwiodawstwa.

Uprzedzając argument, że oddający krew na Przystanku to grupa podwyższonego ryzyka, podobną akcję przeprowadzono rok i dwa lata temu; nie ma informacji by ktoś zaraził się wirusem HIV.

Odnośnik do komentarza
"Dziennik Zachodni": Zdegustowany stanem autostrady A4 kierowca odmówił zapłacenia pełnej kwoty za przejazd jej płatnym odcinkiem. Zatrzymany przez ochroniarzy wezwał policję i złożył doniesienie o bezprawnym ograniczeniu wolności.

Zbigniew Lipke, prawnik z Łodzi wybrał się do Krakowa autostradą A4. Na bramkach w Balicach zapłacił 6,50 zł, połowę opłaty za przejazd. W punkcie poboru opłat w Mysłowicach odmówił płacenia.

 

- Zostałem oszukany przez zarządcę autostrady. Obiecywał mi przejazd autostradą - wyjaśnia Zbigniew Lipke. - A ja jechałem w większości drogą jednopasmową.

 

Według łodzianina, zarządca autostrady pobierając od niego opłatę zobowiązał się do zagwarantowania mu przejazdu 60 km płatnym odcinkiem z prędkością 130 km na godz., czyli maksymalną dozwoloną na autostradach. Ze względu na liczne remonty, musiał jechać wolniej.

 

- To nieprawda - odpowiada Andrzej Czarnohorski z zarządzającej autostradą firmy Stalexport Autostrada Małopolska S.A. - Kierowca zawarł wyłącznie umowę na przejazd autostradą. Nie gwarantujemy nikomu przejazdu z prędkością 130 km na godz.

 

Łódzki prawnik spędził przy autostradowych bramkach prawie półtorej godziny, zatrzymany przez ochroniarzy. W końcu wezwał policję. Złożył też doniesienie na pracowników punktu poboru opłat. Zarzuca im, że bezprawnie pozbawili go wolności.

 

Wygląda na to, że jeśli sprawa trafi przed oblicze Temidy, to może mieć ona niezły zgryz z jej rozstrzygnięciem.

 

Na A2 też jest parę remontów :/

Odnośnik do komentarza
No jest proste, facet zawarł umowę na przejazd autostradą, ustawa wyraźnie określa, co jest autostradą. Droga jednopasmowa nią nie jest, zatem usługodawca nie spełnił warunków umowy, zatem usługobiorcy przysługuje zwrot kosztów usługi.

 

Jednak tutaj nie masz racji - przed płatną autostradą kilkukrotnie są ustawione znaki o remontach i możesz sobie zjechać i jechać DK - masz wolny wybór - albo remontowana autostrada (usługodawca wcześniej poinformował Ciebie, że produkt nie spełnia 100% wymagań) albo DK - to tylko Twój wybór

Odnośnik do komentarza

Z International Herald Tribune o spotkaniu Rydzyka z Papieżem w ostatnich dniach:

 

Earlier statements from the Vatican suggested that the pope had merely greeted several pilgrims at the audience, Rydzyk among them, and that the meeting was "without special significance". In Poland, however, the radio station's daily newspaper, Nasz Dziennik, printed photographs if the meeting, saying the pope "blessed Radio Maryja and its work".

 

Nie ma to jak dobre kłamstwo, o którym wie cały świat.

Odnośnik do komentarza

Jest temat kolejowy, ale tutaj chyba bardziej pasuje:

 

Jesteś zagranicznym turystą, który postanowił pojeździć po Polsce? Brawo! Naprawdę warto. Ale uwaga! Przygotuj się na szkołę survivalu. Pierwszą przeszkodę napotkasz już na Dworcu Centralnym, największym w Polsce.

 

Stoisz pośrodku ogromnej sali. - Gdzie są perony? Te cyferki na ścianie, czy to rozkład jazdy? Nic nie rozumiem. Ani jednego słowa po angielsku - dziwisz się, miły gościu.

 

Wyzwanie w hali głównej

 

Jesteś zadowolony, bo właśnie udało ci się kupić bilet. To spore wyzwanie, ale miałeś farta. Klient za tobą, pomógł dogadać się z kasjerką.

 

Rozglądasz się dokoła i dostrzegasz znajomy znak: I - Information. Zadowolony idziesz w tamtym kierunku, by poznać szczegóły podróży. 20 min w kolejce. Niepotrzebnie. Nie znasz polskiego, poznaj język gestów. Pani z okienka wykręca rękę, by skierować cię w głąb hali. Tam znajduje się Centrum Obsługi Intercity. Chluba PKP!

 

Szczęście w Centrum Obsługi

 

Centrum Obsługi na Centralnym to jak oaza na pustyni. Tam pracownicy rozumieją angielski, a nawet inne języki. Jednak uwaga! Tego użytecznego miejsca nie wskazuje żaden znak. Żaden zrozumiały dla obcokrajowca napis. Ale do ciebie znowu los się uśmiechnął trafiłeś nakierowany gestem życzliwej pani.

 

Na drzwiach wejściowych dwa małe znaczki: "I" jak informacja i "R" jak rezerwacja. Za drzwiami zagubione twarze innych cudzoziemców. Każdy dzierży numerek. Czekasz 40 min, aż na ekranie pojawi się twój. Po wielu trudach pierwszy bastion zdobyty. Cieszysz się jak dziecko. Masz cenne informacje: peron, czas podróży, stacje przesiadkowe.

 

Samotność na peronie

 

Uff! Za chwilę ten dworcowy mozół skończy się. Razem z innymi pasażerami stojącymi teraz na peronie pojedziesz do pięknego Gdańska, słynnego Krakowa, starego Torunia czy gdziekolwiek. Czekasz. Czas mija. Pociąg nie nadjeżdża. Spóźniony? Możliwe. Kolej spóźnia się na całym świecie. Nie dziwi cię już brak jakiejkolwiek informacji po angielsku. Choć to, że inni pasażerowie poszli sobie gdzieś z peronu, jest zastanawiające. Ale w końcu nie pozostaje ci nic innego poza czekaniem. Nie wiesz, że twój pociąg odjechał. W związku z opóźnieniem zmienił peron. Dowiesz się tego potem w niezastąpionym Centrum Obsługi Intercity.

 

Niepewność w telefonie

 

A może tak - myślisz - dałoby się kłopotów oszczędzić, dzwoniąc wcześniej na informację. Wykręcasz numer. - For English press four - słyszysz i wciskasz.- Jestem uratowany - mówisz sobie.

 

W słuchawce spokojny głos dyspozytorki. - Czy ona naprawdę odzywa się do mnie po polsku? - dociekasz w myślach wyraźnie zaskoczony. Nie zrażając się, zadajesz pytanie... po angielsku. Interesuje cię połączenie z Gołdapią nad jeziorem Gołdap. - Podobno tam jest bardzo pięknie - dodajesz, licząc na przełamanie lodów.

 

W słuchawce dłuższa przerwa. Niepewność. Znów tłumaczysz, gdzie chcesz dojechać. Gołdap. Blisko granicy z Rosją. Chyba nie wiedzą, o co chodzi. Trwa jakaś narada... Nagle głośniejsze szurnięcie i pada odpowiedź: - Only Suwałki, only Suwałki. Pytasz się zatem o pociąg do Suwałk. Może jest szansa, że znajdą powrotny. Jednak nie. Myślą, że ciągle dopytujesz się o połączenia z Warszawy. Mówisz starannie: "Dsienkuye bardsoo".

 

Postscriptum dla tubylców

 

Drogi czytelniku, możesz odetchnąć z ulgą. Nie jesteś zagranicznym turystą. Nie gubisz się w gąszczu korytarzy i nieczytelnych dla ciebie informacji na Centralnym. Ale każdego dnia setki takich osób przechodzi jednak przez dworcową dżunglę, gdzie nawet międzynarodowych znaków, tzw. piktogramów, jest jak na lekarstwo.

 

Władze PKP nie widzą problemu. Adrianna Chibowska, rzecznik PKP Intercity, które odpowiada za komunikaty megafonowe na stacjach oraz informację telefoniczną, przysłała lakoniczne oświadczenie. Kolej ma gotowe zapowiedzi w językach obcych dotyczące stałych połączeń międzynarodowych i Intercity. W przypadku zmian w rozkładzie PKP przygotowuje, w miarę możliwości, komunikaty po angielsku.

 

Co oznacza "w miarę możliwości"? Komunikatów takich na Dworcu Centralnym nie ma.

 

W oświadczeniu czytamy też, że "na dziennej zmianie (informacji kolejowej) dyżurują zwykle trzy osoby władające językiem obcym". Sprawdziliśmy. W informacji w holu głównym oznaczonej międzynarodowym symbolem "I" rzeczywiście dyżurują trzy osoby. Jednak żadna z nich nie była w stanie udzielić informacji po angielsku.

 

Według Łukasza Kurpiewskiego z PKP Przewozy Regionalne elektroniczne tablice informacyjne na Centralnym są czytelne dla obcokrajowców. Nie ma potrzeby wymieniać ich na nowe z dodatkowymi angielskimi określeniami. Kurpiewski uważa też, że w przypadku opóźnień pociągów i zmian peronów obcojęzyczni podróżni mogą obserwować zachowanie Polaków i podążać za tłumem.

Odnośnik do komentarza
Fika :doh!: Nie umiesz sie dogadac po czesku? Dobri Den, Pse pani, dva bilety na Rychlik do Plzen prosim. Mowisz masz.

ależ umiem, pani jednak za cholerę nie mogła zrozumieć, że jak stoją dwie osoby przy kasie i proszą o 10 biletów do Kutnej Hory mesta, to chcą 10 biletów do Kutnej Hory mesta, a nie dwa bilety do Kutnej Hory hlavni nadrażi. ;>

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...