Skocz do zawartości

Marynia podżega 555 grup zawodowych do palenia opon w stolicy


lad

Kto jeszcze powinien zacząć strajkować w Warszawie?  

54 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Makk napisał:

Chyba tylko ci, co wypuścili Jaha dalej w świat. Chyba po prostu nie chcieli dalej się z nim użerać. 

 

Godzinę temu, Reaper napisał:

Jesteś tego idealnym przykładem Jasiu

 

57 minut temu, T-m napisał:

Udowodniłeś to nawet na swoim przykładzie :keke: 

Serio pamiętacie nauczycieli którzy was czegoś nauczyli oprócz rozwiązywania testów i ustnej odp? :keke:

  • Nie lubię! 4
Odnośnik do komentarza

Ja najbardziej babkę z matmy, postrach liceum, wróciła już z emerytury i uczyła tylko moja klasę, jak były zastępstwa to tylko z nią. Liceum dziennikarskie, ale przez nią najwięcej musiałem się uczyć matmy, potrafiła się drżeć i wyzywac. Ja szczególnie miałem z nią kosę, bo nie dość, że uciekałem z lekcji z kumplem (inni się bali) to jeszcze raz wpadłem na matmę w kurtce i szaliku Pogoni (była zima, a ja się spóźniłem) i miałem jechanie o szalikowcow, że burdy robię na stadionach itp i ciekawe, bo siedziałem w pierwszej ławce przy biurku ;) nie nosiłem nic oprócz długopisu, więc na geometrii pożyczałem od niej przyrządy :D Z matmy miałem ledwie dwoje na koniec liceum.

 

I co? Nie było matury z matmy. Poszedłem na politologię, sześć lat później ogarnąłem swoje życie i zacząłem studiować informatykę, a tam co? Matematyka... Całki, liczby urojone, macierze...no i przysiadłem, coś w głowie zostało z tego liceum na tyle, że jednak wchodziła matma dalej i zdalem wszystko za pierwszym razem (a było trudniej, bo nawet na zajęciach nie byłem, bo od października do grudnia leżałem w szpitalu). Pamietam, że kiedyś napisałem jej na naszej klasie jeszcze podziękowania za naukę i przekazana wiedzę. Odpisała :)

  • Lubię! 6
Odnośnik do komentarza
3 minuty temu, jmk napisał:

Ja najbardziej babkę z matmy, postrach liceum, wróciła już z emerytury i uczyła tylko moja klasę, jak były zastępstwa to tylko z nią. Liceum dziennikarskie, ale przez nią najwięcej musiałem się uczyć matmy, potrafiła się drżeć i wyzywac. Ja szczególnie miałem z nią kosę, bo nie dość, że uciekałem z lekcji z kumplem (inni się bali) to jeszcze raz wpadłem na matmę w kurtce i szaliku Pogoni (była zima, a ja się spóźniłem) i miałem jechanie o szalikowcow, że burdy robię na stadionach itp i ciekawe, bo siedziałem w pierwszej ławce przy biurku ;) nie nosiłem nic oprócz długopisu, więc na geometrii pożyczałem od niej przyrządy :D Z matmy miałem ledwie dwoje na koniec liceum.

 

I co? Nie było matury z matmy. Poszedłem na politologię, sześć lat później ogarnąłem swoje życie i zacząłem studiować informatykę, a tam co? Matematyka... Całki, liczby urojone, macierze...no i przysiadłem, coś w głowie zostało z tego liceum na tyle, że jednak wchodziła matma dalej i zdalem wszystko za pierwszym razem (a było trudniej, bo nawet na zajęciach nie byłem, bo od października do grudnia leżałem w szpitalu). Pamietam, że kiedyś napisałem jej na naszej klasie jeszcze podziękowania za naukę i przekazana wiedzę. Odpisała :)

 

Miałem podobną historię, choć mniej spektakularną. Straszna kosa z matmy w podstawówce, ledwo wychodziłem na dst (nie było wtedy jedynek). Horror. 

 

Egzamin wstępny z matmy do LO: BDB <3 a to były czasy, gdy do LO szło circa 15% ludzi bodajże :)

Odnośnik do komentarza

Pamiętam doskonale dwóch historyków. Jeden z gimnazjum drugi z LO. Olbrzymia wiedzą i umiejętnie ją przekazywali. Lekcje z nimi to nie były lekcje tylko przyjemność. Aż żałuję, że żaden z nich nie uczył mnie w klasie maturalnej. 

Pamiętam też matematyczkę z gimnazjum, ale to z innych względów. Oj ile ja miałem z nią fantazji erotycznych:D. 

  • Lubię! 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
58 minut temu, schizzm napisał:

Tak się wtrace poza tematem, ale mały achievment (tzn. dla mnie ogromny, większość osób usmiechnie się pod nosem). 

 

Rok temu w maju zacząłem siłownię. Po ponad miesiącu, w połączeniu z pracą, dały o sobie znac plecy. Miałem ponad tydzień zwolnienia a pani lekarz zabroniła mi biegać, bo jestem za gruby ;) i jak biegam to mi się kręgi zbijaja i potem mnie rwie. No to przestałem i robiłem inne aktywnosci ;)

 

Dzisiaj, około dwadzieścia kilo mniej i po w miarę regularnych ćwiczeniach przez ten czas wszedłem na bieżnie i szok. Byłem w stanie przebiec bez przerwy 20 minut :winner: Nigdy w życiu tak nie potrafiłem :D:kekeke:

A i najlepsze, że po tych dwudziestu minutach przeszedłem na spacer, bo po prostu się zmeczylem, ale bez żadnych boli, kolek, zadyszek czy innych oslabien. Kurwa, normalnie inny człowiek :D (a po 5 minutach marszu dorzuciłem jeszcze kolejne 8 minut biegu ;)) 

Brawo :) Jakie tempo sobie wrzucasz do biegania na bieżni?

  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza

Ja najlepiej wspominam swojego nauczyciela historii z liceum. Przychodząc do szkoły w Norwegii nogami i rękami zapierałem się przed historią, a tu się okazuje, że 3/4 mojej klasy chodzi i pomimo tego, że każde okienko spędzali na pisaniu wypracowań, to nikt nie narzekał. No i przepisałem się na 2 lata maturalne i do tej pory historia to mój mały konik :) A nauczyciel przecudowny człowiek, jak było teraz 10-lecie matury i byliśmy w Norwegii, to pomimo prawdziwego urwania głowy za oknem (dosłownie szalał akurat huragan) przyszedł się z nami spotkać w pubie i przegadaliśmy godzinę :) Do tej pory utrzymuję też kontakt ze swoją babeczką od angielskiego, chociaż to bardziej ze względu na to, że brałem udział we wszystkich jej musicalach, a w ostatnich już latach wszystkie główne role moje :matrix: W Polsce miałem farta do nauczycielek od angielskiego, chociaż wyjeżdżając z kraju niewiele umiałem :kekeke: ale zawsze fajne były.

Odnośnik do komentarza
3 minuty temu, jmk napisał:

Ja najbardziej babkę z matmy, postrach liceum, wróciła już z emerytury i uczyła tylko moja klasę, jak były zastępstwa to tylko z nią. Liceum dziennikarskie, ale przez nią najwięcej musiałem się uczyć matmy, potrafiła się drżeć i wyzywac. Ja szczególnie miałem z nią kosę, bo nie dość, że uciekałem z lekcji z kumplem (inni się bali) to jeszcze raz wpadłem na matmę w kurtce i szaliku Pogoni (była zima, a ja się spóźniłem) i miałem jechanie o szalikowcow, że burdy robię na stadionach itp i ciekawe, bo siedziałem w pierwszej ławce przy biurku ;) nie nosiłem nic oprócz długopisu, więc na geometrii pożyczałem od niej przyrządy :D Z matmy miałem ledwie dwoje na koniec liceum.

 

I co? Nie było matury z matmy. Poszedłem na politologię, sześć lat później ogarnąłem swoje życie i zacząłem studiować informatykę, a tam co? Matematyka... Całki, liczby urojone, macierze...no i przysiadłem, coś w głowie zostało z tego liceum na tyle, że jednak wchodziła matma dalej i zdalem wszystko za pierwszym razem (a było trudniej, bo nawet na zajęciach nie byłem, bo od października do grudnia leżałem w szpitalu). Pamietam, że kiedyś napisałem jej na naszej klasie jeszcze podziękowania za naukę i przekazana wiedzę. Odpisała :)

 

Miałem podobną historię, choć mniej spektakularną. Straszna kosa z matmy w podstawówce, ledwo wychodziłem na dst (nie było wtedy jedynek). Horror. 

 

Egzamin wstępny z matmy do LO: BDB <3 a to były czasy, gdy do LO szło circa 15% ludzi bodajże :)

Odnośnik do komentarza

Do dziś się kłaniam z dużym szacunkiem babce z angielskiego z LO. Byłem od gimnazjum olimpijczykiem, ale przez to że też pyskatym gnojkiem to mało komu się chciało mnie uczyć. A nauczycielka w liceum zauważyła, że zwyczajnie się mega często nudzę i cisnęła mnie, czasem nawet dzwoniąc i przypominając o konkursach. W dodatku potrafiła mi odpyskować, zachowując przy tym luz i autorytet, niesamowicie ją szanowałem.

 

Podobnie było z babką z polskiego, która po prostu fantastycznie prowadziła lekcje i wymagała niesamowicie dużo. Wychodziłem niejednokrotnie zmęczony z lekcji, ale z taką ilością dyskusji i ciekawego materiału <3

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Vami napisał:

Nasze piwo na kranie w jednej z legendarnych belgijskich knajp - Delirium Cafe. Oceniane bardzo dobrze (4/5). No ale wiadomo, polskie birgiczki i tak będą mówiły, że zagraniczne lepsze :P

Które piwo? Jakieś konkretne, czy to działa na zasadzie, że macie swój kran i różne piwa są podpinane?

Odnośnik do komentarza

Pierwszy raz w czwartej komorze! :D w trzeciej rozwaliłem Cthulhu (pierwsze z nim starcie), wcześniej byli bliźniacy (łatwi, rozwaliłem defaultowym pistoletem BO NIC MI SIĘ INNEGO NIE WYLOSOWAŁO) i Gorgona (tu było ciężko, zjechała mnie do pół serduszka). Cthulhu rozwaliłem znalezionym Stingerem, całkiem duży wygar, poza tym od drugiej komory walczyłem karabinem nicości i byłem całkiem z niego zadowolony :)

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

A u mnie na luziku trzy mapki wygrane w CS-a, dodatkowo chwila pograna w RDR2, co nie zmienia faktu, że czuję się jakbym powinien już być na 180% progresu gry, a jest dopiero 70% :roll: Nie wiem, jak dla mnie to trochę za długie już to jest :-k Fabuła mnie aż tak nie wkręciła, otoczenie się opatrzy, gdy trzeba je przejeżdżać koniem w kółko, a misje są bardzo powtarzalne i nie wymagają najmniejszego skilla - tak naprawdę to mógłbym tę grę dać zwykłemu 10-latkowi w tym momencie i bez problemu by ją dalej przechodził. 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • lad zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...